13.12.2001 r.
Mój Tata zaangażował się w tworzenie, a następnie działanie „Solidarności" w Łowiczu. Bardzo często wracał późnym wieczorem do domu. bo miał jakieś ważne sprawy. Nie zawsze z tego obrotu sprawy była zadowolona mama. ale mimo to, wszystko wydawało się iść W dobrym kierunku. Niestety tylko do połowy grudnia 1981 roku.
Stan wojenny rozpoczął się w naszym domu 12 grudnia tuż przed północą. Wydarzenia tamtej nocy na zawsze pozostaną w mojej pamięci. W sobotę wieczorem w naszym domu robimy przemeblowanie. Trochę zajęło to czasu, więc dopiero przed północą razem z siostrą Magdaleną szykujemy się do spania. 7.a dwadzieścia czy piętnaście minut przed północą ktoś zapukał do drzwi. Do mieszkania wchodzi dwóch lub trzech milicjantów. Pokazują jakiś dokument Tacie. Każą zabrać ze sobą trochę odzieży. Siostra wychodzi z łazienki, gdzie się kąpie. Nic wierzymy w to. co się dzieje. Tato jeszcze na odchodnym rzuca do mamy słowa: ..Zadzwoń do Słowika".
A potem schodzi po schodach z milicjantami.
Widzę przez okno jak pakują go do zaparkowanej od szczytu bloku .„suki". Potem był już tylko płacz. Nie wiemy dokąd go zabierają. Nie wiemy za co. Przecież nikogo nie okradł, ani nikomu nie zrobił krzywdy. Mama próbuje połączyć się telefonicznie z Andrzejem Słowikiem lub z kimś z Solidarności" w Łodzi. Niestety telefony już milczą...
Jeszcze wieczorem cieszyliśmy się z siostrą z przemeblowania w naszym
INTERNOWANI
ŻOWICZ’82. '
Jedna z ulotek z łowickiego więzienia, wiosna 1982 r
pokoju, teraz siedzieliśmy obok siebie na łóżku i płakaliśmy. Razem z nami jest mój chrzestny. Mama poszła na milicję dowiedzieć się co się dzieje, gdzie jest Tata. Ktoś mówi o jakimś „Sybirze", Mama przychodzi i mówi o stanic wojennym. Wszyscy się boją. nikt nie wic do końca co się dzieje. W głowach najgorsze myśli. Jedyna pocieszająca wiadomość. że Tata jest w więzieniu w Łowiczu. Podobno jest tam więcej osób aresztowanych tej nocy. W końcu ze zmęczenia zasypiamy nad ranem 13 grudnia.
Budzimy się przed południem. W telewizji przemówienie Jaruzelskiego. Mówi coś o zagrożeniu, godzinie milicyjnej. W naszym mieszkaniu ponura atmosfera. Za oknem słychać bawiące się dzie
ci. Wychodzę na dwór. Dzieciaki uszczęśliwione, że nic muszą od poniedziałku iść do szkoły Robią ze śniegu bałwana. Wśród nich prym wiedzie syn oficera milicji (za kilka lal jego ojciec popełnił samobójstwo). Nie mam ochoty na żaba- i wę. Ze łzami w oczach po kilku minutach wracam do domu.
Następne dni nic były radosne. Przeżyłem najsmutniejsze święta. Na Wigilię dostałem w spaniałe prezenty, ale one nie poprawiły mi humoru Wszyscy płakaliśmy. Pamiętam jeszcze wizytę w więzieniu. Szczęk otwieranych kolejnych krat. sprawdzanie zawartości toreb. Mogliśmy porozmawiać z Tatą, ale tylko w obecności klawisza.
Łukasz Gędek
P rzewieźli nas pod pierwszy oddział. Służba więzienna ustawiła się po obu stronach przejścia z psami bez kagańców. Funkcjonariusze więzienia njicli.umundurpwanic bojowe składające się /.długich pałek, tarcz i kamizelek. Kazali wysiadać i kierować się do wejścia. Nie wiedzieliśmy jak będą nas traktować, czy będą nas bić. Na szczęście nic się nam nic stało. Kolejno kierowaliśmy się do oddziału wśród szczekania rozwścieczonych psów. Znaleźliśmy się w typowych pomieszczeniach więziennych, w których mieściło się po ok. I2 osób. Dali nam łóżka bez materaców, okna były okratowanc trzykrotnie. drzwi stalowe miały grubość kilkudziesięciu centymetrów o czterech zamkach. To były trudne dla nas chwile, nic mieliśmy pojęcia co się z nami stanie, ile czasu będą nas więzić. Niektórzy odczuli brak papierosa i stawali się jeszcze bardziej podnieceni, co udzielało się wszystkim. Różnymi sposobami próbowali zwalczyć nałóg. Dni dłużyły się. Codziennie wychodziliśmy na spa-
ccmik, by pół godziny spędzić na dworze (...)
Nasz dzienny posiłek składał się z czarnego chieba, margaryny i kawy zbożowej oa śniadanie i kolację. Dostawaliśmy również obiady. Z chlcba robiliśmy domino i warcaby, by zapełnić czymś czas. Później zacząłem korzystać z biblioteki więziennej. Pewnego razu przykleiliśmy na ścianie napis „Solidarność" wydarty z gazety. Przeprowadzono wówczas rewizję. Kazano nam się rozebrać do naga w sali. gdzie znajdowaliśmy się po trzech. Pracowników było więcej i mieli na sobie „stroje” bojow e. Teraz zdaję sobie sprawę. że chcieli nas zastraszyć.
Nasza cela wprowadziła pewien rytuał. który przejęły również inne cele. Wszyscy rano i wieczorem klękaliśmy i modliliśmy się głośno. Pracownic)' więzienia przeżyli szok. Zdali sobie sprawę, że nic mają do czynienia z przestępcami, mordercami czy gwałcicielami lecz z ludźmi niewinnie uwięzionymi.
Wojciech Gędek
Irytują mnie ci ludzie
W czasie służby wojskow ej ochraniałem osoby internowane. Mieszkali oni w budynkach na wzór hotelu. Byli oni odwiedzani przez członków swoich rodzin, którzy zazwyczaj przychodzili z pustymi rękoma. a opuszczali miejsce internowania zaopatrzeni m.in. w trudno dostępne cytrusy. Irytują więc mnie stwierdzenia, że „Solidarnościowcy" bardzo* cierpieli z powodu prześladowań, którym byli poddawani w okresie stanu wojennego. (...)
Uważam decyzję gen. Jaruzelskiego za w pełni przemyślaną i uzasadnioną - a to z uwagi na to. że w przypadku, gdyby nic podjął takiej decyzji, groziła nam interwencja wojsk Układu Warszawskiego. w tym wojsk radzieckich i wojsk z NRD, a także czeskich, które chciały się odwdzięczyć za rciszą interwencję na icłi ziemiach podjętą przez pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Władysława Gomułkę w 1968. P.L
46% - godzina milicyjna 42% - przepustki I2%- inne
■ Czy pamiętasz datę wprowadzenia stanu wojennego?
50% - tak. pamiętam datę 30% - pamiętam miesiąc 20% - pamiętam dzień
W dniu 22 października przeprowadziliśmy ankietę na terenie naszego miasta. Zaczęliśmy od Przedmieścia, ale niestety tylko nieznaczny procent mieszkańców zgodził się odpowiedzieć na trzy króciutkie pytania. Po tak-nic-Ibnunnym doświadczeniu przeszliśmy na łowicką Targowicę. Tam nikt nic odmówił odpowiedzi, a po udzieleniu jej. obdarzani byliśmy życzliwymi uśmiechami.
Ludzie handlujący na naszej łowickiej Targowicy różnią się od innych łowicza n spotykanych na ulicy Zduń
skiej, Mostowej czy Podrzcczncj. Tam zawsze obowiązywały inne reguły. były inne prawa rynkowe i inne zachowania. Tam zawsze było więcej wolności i może dlatego nikt nie boi się mówić, chwalić i ma po prostu swoje zdanie. Ludzie mają więcej czasu. nigdzie się nic spieszą. Jedni stojąc obok drugich, znają swoich sąsiadów z obu stron, pożyczając sobie „drobnych”, zachwalają towar. 1 zwyczajnie - są życzliwi, ciekawsi świata i ciekawsi ludzi. Pytaniami z naszej ankiety przypomnieliśmy łowicza-
nom stan wojenny i mimo woli zapoczątkowaliśmy szereg gorących dyskusji, w których niestety nie mogliśmy do końca uczestniczyć
Z lekkim niedosytem opuściliśmy Targowicę i ruszyliśmy do centrum. W miarę zbliżania się do ulicy Zduńskiej ludzie byli ostrożniejsi, a niektórzy nawet nieprzyjemni. 200 metrów za Targowicą wszyscy nabrali już wody w usta...
Pomyśleliśmy sobie, że jeśli tak dalej pójdzie, to nasza wiedza o stanic wojennym będzie bardzo uboga!
Prześladowali przez cale lata
Zbliżała się następna pielgrzymka Ojca Św. do Polski. Ja z Magdaleną i Łukaszem pojechaliśmy na Mszę św. do Gdańska. Tata me mógł wziąć urlopu. dyrektor skrzętnie wykonywał polecenia SB. Wróciliśmy do domu wczesnym rankiem w sobotę. Tata z tobą, miałaś wtedy trzy lata, poszedł na spacer, my spaliśmy. Zamknęliście drzwi na klucz. Około południa dało się słyszeć „walenie" do drzwi. Nic mogłam ich otworzyć, bo nie miałam klucza. Milicjanci grozili, żcjc wyważą. Okrążyli blok. Stali na klatce schodowej. Trwało to kilka godzin. Wiedziałam, przyszli po Tatę. Przez okno zauważyłam, jak wracaliście do domu i dałam do zrozumienia, byście nie wchodzili do bloku. Prawdopodobnie funkcjonariusze „porządku" to zauważyli, ale pozwolili Tacie odejść, by nie aresztować go na oczach wielu ludzi. Udało im się. To ich specjalność. Podjechali pod Tatę na ul. Wspólnej i złapali go do samochodu osobowego SB. Znaleźli ustronne miejsce.
Około godz. 17, 13 czerwca 1987 r. poszłam na milicję i rozmawiałam z szefem SB Molangicwiczcm. Pytałam dlaczego Tatę zamknęli, dlaczego nie może pojechać do Warszawy by uczestniczyć w spotkaniu z Ojcem św,? Dlaczego?
Łukasz rano pojechał do Warszawy. Był 14 czerwiec. Tatę wypuścili dopiero w niedzielę, kiedy samolot z Papieżem odleciał do Włoch.
Przetrzymywali go całą dobę w komisariacie „na dołku” przy ul. Długiej. Współaresztowani byli podejrzanymi „typami".
Pragnę wspomnieć, że podczas mojego pobytu na komisariacie przybył ks. Wiktor Gliński i nasza znajoma aby upomnieć się o Tatę. Szef. który zadecydował o aresztowaniu, nie był z tego faktu zadowolony. Najlepiej, żeby nikt nic wiedział, żeby nie było świadków. A „opiekował się" nami od roku 198! r. do 1989. Konsekwencję „pilnowania" odczuwamy do dzisiaj.
Monika Gędek
OKNA PCV DREWNO AL
-PRODUKCJA • SPRZEDAŻ -MONTAŻ -TRANSPORT -RATY 1 RABATY