ter, głównie Internet, wypełniają czas, ułatwiają zdobywanie informacji, a w programie nauczania szkolnego stają się głównym narzędziem. Nie ulega wątpliwości, że korzystanie z Internetu wypiera lektury, spycha książkę na dalszy plan. Za pomocą Internetu można napisać wypracowanie, pracę dyplomową, a nawet magisterską. Szkoły i biblioteki zabiegają o zakupy sprzętu elektronicznego, bez niego czują się zacofane, zwłaszcza że dookoła zachęca do zakupów reklama. Stwierdzenie, że oto żyjemy w cywilizacji elektronicznej, nie jest przesadne, choć ilościowy rozkład sprzętu jest dość zróżnicowany, a do jego powszechności też trochę brakuje. Młody człowiek niosący w teczce laptopa, z telefonem komórkowym przy uchu staje się już pewnego rodzaju standardem oraz wzorem odniesienia dla innych. Coraz młodsze dzieci radzą sobie z komputerem i Internetem, przesyłaniem e-maili i SMS-ów. Korelacje między wiekiem a zainteresowaniami czytelniczymi coraz mniej znaczą. Granice przebiegają dziś gdzie indziej. Umiejętności posługiwania się Internetem dzielą populację dziecięcą i młodzieżową na tych, co dopiero się uczą i tych, którzy korzystają z niego sprawnie. Wyznacznikiem jest miejsce zamieszkania (miasto - wieś), tradycje kulturowe w rodzinie i stan jej zamożności, wreszcie wyposażenie szkoły i instytucji stanowiącej jej otoczkę, w której mieści się biblioteka publiczna.
W publicystyce występują pretensje do szkoły, że zmusza dzieci do czytania całych tomów, choć w życiu nie przyda się to na nic. Nie znam studenta, który przeczytałby kilkanaście zaleconych na początku roku pozycji lekturowych. Dwie, trzy to wszystko, na co można liczyć. Rodzi się opinia, że literatura odchodzi do lamusa i nic się na to nie poradzi. Najważniejsza jest informacja, przez co rozumie się streszczenia, cytaty, wyciągi zaczerpnięte z Internetu.
Wydaje się, że rację mają ci, którzy twierdzą, że dziecko (i również dorośli) powinno poznawać świat prawdziwy trójwymiarowy, z zapachami, smakiem, kształtem. Jak tego dokonać, jeżeli w Polsce statystyczny przedszkolak spędza przed telewizorem ponad trzy godziny, a powinien najwyżej dwie? I nie da się tego czasu zredukować, bowiem telewizor pełni dziś (nie tylko w Polsce) funkcję niani, cioci oraz mamy, która nie ma dla dziecka czasu, bo pracuje, musi być dyspozycyjna, by wytrzymać konkurencję itp.
140