sokim wskaźniku czytelnictwa, najnowsza ustawa o bibliotekach publicznych przewiduje, że czytelnik nie może mieć do biblioteki dalej niż dwa kilometry. W Polsce sieć bibliotek publicznych ulega systematycznej redukcji. W 1989 r. liczyła ona 10 313 placówek a w 2007 r. - 8489. Ubytki sięgnęły 17,7%. Ta redukcja przebiega dość systematycznie. Co roku ubywa kilkadziesiąt bibliotek publicznych, z tego najwięcej na wsi, gdzie liczą one 2/3 ogólnego stanu w Polsce.
Wszelkie argumenty, że zamykane są placówki słabe, źle zaopatrzone w książki, nieskomputeryzowane, prowadzone przez niedo-kształconego bibliotekarza, inaczej prezentują się w świetle statystyki ogólnokrajowej, a inaczej w przypadku pojedynczej gminy. Od kilku lat w pracach magisterskich można przeczytać, że zamknięcie jednej lub dwu filii w gminie powoduje spadek czytelnictwa o kilka, a nawet kilkanaście procent. Konsekwencje tych pochopnych, nieprzemyślanych działań są fatalne dla rozwoju czytelnictwa. Rok 2004 był ostatnim, w którym nie odnotowano spadku liczby czytelników, w 2007 r. odnotowano już o 11% mniej (w bibliotekach miejskich 12%, w wiejskich o 8,9%).
Można się oczywiście pocieszać, że to rezultat zmian demograficznych, emigracji zarobkowej, starzenia się społeczeństwa, ekspansji Internetu, obniżenia się poziomu nauczania czytania i pisania w pierwszych latach nauki w szkole podstawowej, ale każdy z tych powodów można zakwestionować. Najmniej przekonywujące jest obwinianie za wszystko użytkowników Internetu, między innymi dlatego, że wyniki badań czytelnictwa, głównie nad zasięgiem książki nie potwierdzają tego zjawiska. Odwrotnie, okazuje się, że internauci są aktywni czytelniczo, a ci, którzy z Internetu nie korzystają, nie kwapią się do książki. Z Internetu korzystają ludzie młodzi, starsze pokolenie z niego nie korzysta i deklaruje, że w przyszłości nie ma zamiaru. Starsze pokolenie ma swoje nawyki i opcje, między innymi polityczne. Ktoś, kto czyta „Gazetę Wyborczą”, „Nasz Dziennik” czy „Gazetę Polską”, albo w przypadku kobiet tygodniki tabloidowe: „Naj”, „Girl”, „Bravo”, „Super Express” czy „Przegląd Sportowy”, nie zrezygnuje z tych lektur na rzecz Internetu, nawet przy dużych zachętach propagandowych. Zastrzeżenia moje do książki Łukasza Gołębiewskiego dotyczą głównie nieuwzględniania
49