działania na znaczącym, którego przezroczysty charakter pozwala jakoby koncentrować uwagę na znaczonym transcendentalnym a więc na przedmiocie samym w sobie — w końcu w substancji fonicznej języka przejawia się bezpośrednio wypowiadalność bytu
— lecz w tych realizowanych w mowie działaniach językowych w sposób nieunikniony znaczące (zapis) ulega zredukowaniu Zapewnia to dostęp do pojęciowości ukrytej, do samego znaczonego transcendentalnego. Lecz właśnie to znaczone transcendentalne uznaje Derrida za jeszcze jedno znaczące, które, raz już powstawszy, ma wewnętrzną dynamikę własną, czyli nie tylko staje się czymś oderwanym do rzeczywistości, reprodukuje się i uaktywnia językowo niezależnie od świadomości pojedynczych ludzi, ale udziela mniej lub bardziej decydujących impulsów rozstrzygnięciom alternatyw pojawiających się w „grze językowej”.
Tak oto — całkiem jeszcze w duchu ścisłej semantyki neopozy-tywistycznej — Derrida rozumie archi-ecriture jako ślad. Pojęcie to filozof wypracował już w trakcie analizy Husserlowskiej fenomenologii czasu. Aby przeszłość w postaci retencji mogła się przechowywać w teraźniejszości, a przyszłość w niej zapowiadać w formie proten-cji, sama teraźniejszość musi w sobie nosić ślady przeszłości i przyszłości, to znaczy ślady nieobecności. Zdaniem Derridy, wykraczając poza fenomenologię czasu, można pomyśleć ślad źródłowy, ściślej
— ślad przeszłości, która nigdy nie była obecna. Źródłowy ślad nie byłby już tym znakiem, który pozostawiła po sobie nieobecność. Pismo jako źródłowy ślad byłoby czymś w rodzaju szyfru przeszłości, która nigdy nie była obecna i nigdy nie zostanie odtworzona w teraźniejszości. Pismo zatem implikowałoby, podobnie jak ślad u Levinasa, radykalną diachronię, niejednoczesność znaczącego i znaczonego, niemożliwość hermeneutycznego rozszyfrowania sensu, jego rozproszenie.
Według Derridy pismo wychodzi jednak poza horyzont komunikacji między jedną i drugą obecnością (świadomością czegoś „przed” i czegoś „po”), a przecież pozostaje nadal warunkiem każdej z nich. Niestety, mamy tu do czynienia z całym systemem spe-qalistycznych wywodów. Również w tym wypadku nie możemy sobie pozwolić na ich wszechstronne, choćby zaledwie szkicowe przedstawienie. Powołamy się tylko na jeden nadzwyczaj charakterystyczny przykład, związany u Derridy z problemem podmiotu pisma jako
35