22
pewien, do którego niechybnie trafi. Cały posąg robi wrażenie siły, która, gdy wybuchnie, musi zwyciężyć. Kryją się w nim już zawiązki tej potęgi, która musiała się później objawić w najwyższym stopniu w Mojżeszu.
Ostatniego dnia naszego pobytu we Florencyi byłyśmy na górze San Miniato, skąd rozlega się wspaniały widok na całe miasto. Tutaj przy zachodzie słońca jeszcze raz spojrzałam na Florencyę, która tak mile zapisała się w mojej pamięci. — Środkiem miasta Arno powoli toczy swoje białe wody, z daleka wygląda jak srebrna wstęga szeroka, przetykana złotem zachodzącego słońca. Po obu stronach bielą się domy o płaskich dachach, przerywane gdzieniegdzie ciemną zielenią wysmukłych cyprysów lub kulistych pinii. Lśni się zdała ozłocona promieniami,kopuła katedry florenckiej i wysoka campanila, sterczy wieża pałacu Vecchio, a cisza rozlega się nad całem miastem. Nie widać tutaj ruchliwego życia na ulicach, nie słychać krzyków, ani zalecań przekupniów; miasto leży pogrążone w pokoju, w ciszy. Niebo lazurowe wisi nad miastem, a słońce pieści je ostatnimi promieniami. Minęła przeszłość, minęły dawne wieki, ale chwała Florencyi została.
jakież to życie toczyło się tutaj przed wiekami. W wyobraźni mojej przesuwa się obraz dawnego wybujałego życia, gorączkowej pracy ludzkiej, która tworzyła dzieła i przynosiła sławę miastu. Wysmukłe wieżyce katedry i kościołów, dumne pałace Medyceuszów, starodawne palazzo Vecchio, widniejące w dole, przypominają nam żywo owe lata, kiedyto pod tchnieniem renesansu zbudził się duch ludzki i z siebie wydobył słoneczną pieśń na cześć wieczystej młodości, zakutej w posąg Dawida. Przypomina nam sięLorenzo,ów wskrzesiciel helleńskiego piękna, akademii platońskich opiekun, jego wytworne mecenasostwo sztuki, dzięki któremu Florencya stała się prawdziwą jej świątynią.
Minęły wieki, dzisiaj Florencya nic już nie tworzy, żyje tylko wspomnieniami minionej świetności, na szczęście unieśmiertelnionej w dziełach sztuki, radośnie każdemu