Kazek F., Kornel K., Bruno N. obchodzili w akademiku zbyt głośno imieniny Kazimierza, zakrapiając przyjęcie winem i zjadając przywiezioną z domu wałówkę. Skutek był taki, że w trójkę znaleźli się na komisji dyscyplinarnej w brudnych drelichach wojskowych, bo tego dnia było studium wojskowe. Oskarżał ob. Kwinta z katedry marksizmu i leninizmu, a przewodniczył prof. Szerszeń. Po wysłuchaniu oskarżenia, profesor zapytał o wiek i stwierdził, że średnia 20 lat, więc orzekł, że jest to pewnym usprawiedliwieniem. Po tym każdy z oskarżonych musiał się oddzielnie pokajać za używanie nieparlamentarnych słów w stosunku do zarządzającej domem akademickim i z powodu całego zajścia. Kornel i Bruno plątali się w wyjaśnieniach, a Kazek spokojnie powiedział: - Jeżeli w tym pokoju jest choćby jedna osoba, która nie zaklęła, to niech mi natychmiast spadnie cegła na głowę i wymownie spojrzał w sufit.
Ostatnimi, którzy zdawali egzamin z fizyki byli: Bruno N., Kazek F. i Radek S. Ponieważ było późno, prof. Matula zadał im po jednym pytaniu i orzekł:
Wszyscy niedostatecznie. Na zapytanie czy można to jeszcze poprawić odpowiedział: Tylko jutro i z pismem z dziekanatu. Pędzą więc do syna dziekana Jurka S. po pomoc, ale okazuje się że ojca nie ma. Jednak następnego dnia rano zjawia się Jurek z pismem dziekana. Zadowolona trójka idzie z pismem do prof. Matuły. Ma zacząć egzamin, ale w tej chwili pukanie do drzwi i wchodzi dziekan, ojciec uczynnego Jurka i pyta czy może przysłuchać się egzaminowi. Cała trójka otrzymała pozytywne oceny.
Asystentką w Katedrze Miernictwa była pani mgr Bo-daszewska, która ucząc nas posługiwania się sprzętem (geodezyjnym) zawsze powtarzała: - Tylko pamiętajcie, aby nie brać nóżek między nogi!
29