MGR ZYGMUNT KACZYŃSKI
~/3 łs
oti
MEMBER OF THE POU5H NATIONAL. COUNCIL
'/?■'/U S/ifti cśtlref, *
$Z,u6n. W/
dnia S3. kwietnia 1943*
Wielce Szanoy/ny Panie Generale,
Od jednego z mych przyjaoiół w Stanach Zjednoczonych otrzymałem ostatnio następująoe uwagi na temat akcji polityczno-propagandowej
w Ameryce:
,/Na froncie poiityozno-propagandowym sytuacja ostatnio pogor-o*yła się. Ostatnie oświadczenie podsekretarza Stanu Berle jest przez najpoważniejszych komentatorów interpretowane, jako wycofanie się tutejszyoh czynników rządowych z popierania z tezy polskiej i pozostawienie Sowietom wolnej ręki w dyktowaniu granic zachodnich. Sowiety prowadzą skuteczną ofen-zywę na tutejszym froncie opinii i, korzystając z nasze.1 bierności, wygrywają jedną pozycję po drugiej. Już teraz mówi się o Polsce, jako o"państwie buforowem" . Uważam to za hardzo groźny dla nas zwrot. Jeżeli dopuścimy do tego, ahy Polskę uważano za czynnik drugiej kategorii, będziemy nadal grzecznie siedzieli w jjrzedpoko ju, a sprawy ważne "będą decydowano bez naszego udziału,
Pierwszą jaskółką reakoji z naszej strony ma byc list Ambasadora do redakcji tygodnika "Life”. Ostatnio "Life” wydał numer specjalny poowięcony Sowietom. Napewno w Krecflu nie sfabrykowano^!epszego wydania propagandowego . M. in. b. ambasador Davis w tym numerze omówił sprawę stosunków polsko-sowieckich, oczywiście uzasadniając tezę sowiecką. Nasz Ambasador napisał odpowiedz, a raczej notę, którą "Life” podobno obiecał zamieście. Obawiam się jednak, że będzie to już teraz głos wołajaoego na puszozy. Nie powinniśmy byc w takiej sytuacji, że dowiadujemy się o tak zasadniczyoh iblikaojaoh w sprawie Polski dopiero wówczas, gdy pismo już jest sprzeda-ane w kioskaoh. Nie można liozyc na wrażliwość czytelnika, gdy reakcja następuje po paru tygodniaoh.
Niełatwo domyśleć się, jakie będzie następne stadium tej sprawy: sowieoka propaganda dąży do wytworzenia opinii, że Polska swoim pieniaotwem powoduje rozdźwięk pomiędzy wielkimi mocarstwami i jest powodem opóźnienia wysiłku wojennego. Wydaje §ię niewiarygodne, że nasza propagan
da, mając w ręku niesłychanie bogaty i wdzięczny materiał, nie ma za sobą ani jednego /dosłownie - ani jednego/ popularnego dziennikarza lub komentatora radiowego, któryby społeczeństwo tutejsze zapoznał z argumentami poi skimi. Rozpaczamy, załamujemy ręce i sobaczymy na bolszewików, zamiast zabrać się do pozytywnej roboty i nie poprzestawać na pisaniu kwiecistych raportów do Londynu*! p
A> /o*
i^fjZ-rv-—-
"—' —• y----- / ~<r~ / A
fi$, i 2- Ii Oy/tćto
'A
M