Murzynka popatrzyła na niego zdziwionym wzrokiem i zapylała: ~| | — Yiclkichl. sprachcn Sic dcutsch?
Nie. lego było już za wicie! Szwabski język w towarzystwie Derka I IGudłaja? Zerwał się czym zwrócił na siebie powszechną uwagę
I Tego jednak już Gudlajowic nie słyszeli Posuwali się właśnie długim korytarzem w poszukiwaniu wyjścia. Kroczyli tak dosyć długo, gdy | podszedł do nich recepcjonista i zapytał:
i Derek zaczął wylewać na mego całe swoje rozgoryczenie. '
I — Nic możem nic zjeść. bo...
— Proszę, ja zaprowadzę — recepcjonista skłonił się i ruszył |
| pierwszy.
— Państwo zapewne z Ameryki. To da się wyczuć... Długi pobyt I I trochę zniekształca język, ale najważniejsze, że państwo me zapomnieliś-
1 cie... I
Słuchając takich rozważań recepcjonisty dotarli do obszernej sali. |
I gdzie wszystkie mebłe były białe. Spodobało się to Derkowi. wyciągnął łapę i klepnął recepcjonistę w kark.
No, nareszcie ktoś z jajami. Weż bracie zarządź trzy golony i pół litra czyściochy. I co tam jeszcze macie dobrego... — rechotał młody I i Gudłaj. Pracownik hotelu trochę poirytowany taką konfidencją wietrzył I I jednak dobry interes.
Ycs. sir — przeszedł na angielski. |
| — Broń Boże. tylko me to. Mamy go za dużo na co dzień
zaoponował żywo stary Gudłaj. — Może być to. co syn powiedział. I I Recepcjonista zaśmiał się trochę sztucznie — jak z kiepskiego
1 dowcipu — i odparł: ,
— Ależ oczywiście, za chwilę podamy na stół kwintesencję „poi-1
| skości”. Osobiście lego dopilnuję.
Gudlajowic zasiedli swojsko do stołu, stos pudeł ustawili obok, i z I I uwagą obserwowali poruszenie w gromadce kelnerów. Wreszcie trzech ruszyło w ich stronę i po chwili na stole stały same ludowe przysmaki: j i wódka czysta, ogórki kiszone, swojska kiełbasa, śledziki w occic. pasztet I I z zająca, pieczeń z dzika i szynka wędzona, mc licząc ogromnej ilości
przeróżnych innych przystawek. |
Rzucili się zachłannie na jedzenie, czym wypłoszyli kelnerów do kuchni, skąd potajemnie byli obserwowani. Derek pożarł cały pasztet zi | zająca, wlał sobie w przełyk chrzan, buraczki i sałatkę z porów, po czym1 I sięgnął po kiełbasę. Zagryzał przy tym mocno Chlebem i przepijał czyściochą.
| Ojciec i matka również nic próżnowali mlaskając z zadowoleniem pocierali tłuste ręce o obrus i dzielili się sprawiedliwie pieczenią z dzika I |_ Stary przechylał co parę sekund butelkę, czkając przy tym rezolutnie.
— Czy coś jeszcze państwo sobie życzą? I
Ojciec strzelił na mego przekrwionym wzrokiem i z pasją gryząc
i — Siadaj pan, napijemy się razem...
I — Przykro mi. że muszę państwu odmówić, ale jestem w procy , udawał zgorszenie siary kelner I
— W procy? A w procy to inaczej smakuje? — skoczył na niego Gudłaj. — Bierz szklankę i siadaj tu z nami. Rodakom chyba mej i odmówisz...
I 1 nie odmówił nieszczęsny kelner. Całe jego doświadczenie zdało sięi na mc — me pomogły przełknięte ukradkiem kawałki margaryny anil oliwka wypita zc stołowego kompletu przypraw, zwalił się po godzinie pod stół i zamilkł Pozostali kelnerzy z żalem odnotowali ten afront i| lukradkicm wynieśli spitego na posterunku kolegę. Stary Gudłaj tylko Ina to czekał, bo me puścił od stołu żadnego z nich. Zamknięto więc i drzwi do restauracji, powieszono kartkę z napisem. ..Sala wynajęta w l gudz. 16-19" i zaczęto się bawić. Wszyscy kelnerzy zapomnieli prędko, po co zjawili się rano w pracy, a Gudlajowic zdawali się być niezmordowani. _ _ _ _ _ _ _
r Jest to sumo tycie.
Około szóstej Derek wstał nagle i zahuczał: I
| Gdzie tu jest uroga? Muszę się wyszczcć... ,
Jeden z młodszych kelnerów podniósł się z trudem, wziął Derka pódl | ramię i ruszyli do toalety. Po drodze - niestety — kelner gdzieś się zapodział i w efekcie młody Gudłaj sam stanął przed jakimiś drzwiami | I na których widniały dwa różne znaki, kółko i trójkąt. Parę minut Derek starał się sobie przypomnieć, co to za rebus, ale nie wychodziło mu | i Zdenerwowany na chybił trafił wtargnął do tych z kółkiem Szybko * zorientował się. że coś jest nie w porządku. Pod oknem stały dwie chudej .panienki, miotały z barku na bark rozczochranymi kudłami, a co lnajwożmqsze smarowały sobie twarz tajemniczymi specyfikami. Inic-i leki i wyobraźnia Derka zadziałały jak sowiecki granat i zimny por | skroplił mu się w okolicy krzyża. Domyślał się juz. kogo ma przed sobą Jedna z panienek łypnęła na niego krzywo i warknęła: I
I — Pa&zoł won. żłobie!
Gudłaj me zareagował od razu, poruszył tylko nochalem i nabrał | powietrza. Panienki uznały, że przybysz jest niezbyt rozgarnięty, więc ruda wstała i chwyciła Derka za klapy marynarki I
I — Ty gniady chudopachoic. nic wiesz, że to babski kibel? — zasyczala mu w twarz. Teraz Derek utwierdził się ostatecznie w swych i .podejrzeniach. Podniósł łapę i ogromnym paluchem pogmerał jej w1 luchu. Zatoczyła się pod ścianę i zamarła z przerażenia. Dostrzegła, że i oczy napastnika przypominają dwa białe karmelki, takie same. które I |tak chętnie ssały wszystkie młode pokolenia Polaków. Tu jednak nic było mc do ssania..._ _ _ _ _ _ — — J