■— Za wybitny inteligencję — parsknęła śmiechem — Oj. lato, lato.-1 ijaki ty jesteś niedzisiejszy Zrozum, uczę się, nawet nieźle się uczt, ale I ani mi do głowy nic przyjdzie dąć 2 tego powodu w trąby. Wiesz —
Ispoważniała nagle — chciałabym zrobić w życiu coś pożytecznego.
Właśnie miał odpowiedzieć, żę każdy w jq wieku snuje takie zbożne marzenia, z których się zazwyczaj wyrasta jak z przyciasnych porteczek. Ijcdnak powstrzymał się. Zauważyła wahanie:
— Cóż, nic spodziewałeś się po mnie tak banalnego wyznania,
Iprawda? No, trudno, chcę zrobić coś pożytecznego — powtórzyła. ,
— Jesteś chyba na dobrej drodze — znowu wskazał ręką świadectwo. — Dostrzegasz jakieś przeszkody? Zdasz maturę, pójdziesz na | studia.
Podskoczyła tak raptownie, że łyżeczka spadla na dywan.
— Ty wciąż swoje: matura, studia, grzeczna, ułożona Cccylka. 1 Polem pewnie mąż i słodkie dziatcczki. Ewentualnie sukcesy zawodowe,
1 podróże, pieniążki, tak? Ale to nie takie proste Ty niby wszystko I osiągnąłeś. I co. jesteś zadowolony, powiedz, jesteś? Bo ja ci nie | zazdroszczę.
Ugodziła celnie. Spuścił głowę jak winowajca, jednak nie chciał się I poddać:
I — Zostawmy moją osobę. Cecylko, czy ty naprawdę wiesz, czego oczekujesz od życia? I co ono może ci dać7 Jeszcze teraz w dodatku.
I Bunt, bunt, wciąż bunt, tym niczego nic zwojujesz. Musisz mieć jakiś program, musisz trzymać się jakiegoś drogowskazu, bez tego ani rusz — perorował
I — Czego oczekuję od żyda? Powinieneś zapytać, czego oczekuję od siebie i od innych. Otóż uczciwości. Po prostu. Reszta przyjdzie sama. Niemodne? 1
— Bzdury — zaperzył się — Długo będziesz czekać na tę uczciwość
innych, po drodze twoja własna ucierpi |
— Jaki ty jesteś zgorzkniały, tato — stwierdziła ze współczuciem. — Mam rozumieć, że tacy ludzie jak mój ojciec wypracowali dla nas, młodych owe programy? Drogowskazy — westchnęła. — Boże mój, jak I to śmiesznie brzmi, świeczniki, latarnie morskie dla zbłąkanych
1 żeglarzy. I
— Uczyło jajo kurę — burknął, choć się w nim gotowało ze I zdenerwowania.
Nagle w oczach Cecylii zobaczył łzy.
— A wiesz. tato. ja nawet czasem nie umiem odpowiedzieć sobie na I pytanie, po jakie licho żyję.
Byl niemal zdruzgotany:
1 — Jak 10? Żyjesz dla samej radości istnienia, dla siebie, dla.
najbliższych, dla kraju, dla przyszłości wymieniał z pośpiechem i czuł sztuczność sytuacji. Nie mógłby jednak wyznać, że słowa te są| nieszczere, że kłamią. — Niemodne? — odbił piłeczkę. Prawic widział to ostre pęknięcie w powietrzu zawieszonym między nim a córką. Kto i kiedy, dawno, mówił podobnie jak ona: „Po co ty mnie ratowałeś. Franciszku, po co?** Kto tak mówił?
Cecylia podniosła łyżeczkę i wolnym krokiem, przygarbiona, jakbyl | postarzała, zaczęła iść ku drzwiom Już z przedpokoju zawołała:
— Dziękuję ci. lato. za truskawki. Były wspaniałe I
Poczuł zawrót głowy, oparł się o krawędź stołu. Po świadectwie
Cecylii wędrowała mucha. Z kuchni dolatywał szum wody, brzęknąll szklany talerzyk I
Odetchnął głęboko. Serce bilo mu nierówno, szamotało się w piersiach. „Dlaczego, dlaczego, czyja wina?** — pytał oblizującl spierzchnięte wargi. Powróciło na moment tamto wzgórze owinięte w' płachtę mgły. Jest zawsze ułamek sekundy w ludzkim życiu, gdy nagle to. co ważne przestaje się liezyć, a znaczenia nabierają sprawyl .najdrobniejsze Wówczas Franciszek w ostatnim błysku świadomości zanotował krople ślizgające się w popłochu po nadmiernie wydłużonych liściach traw. Kiedy po wielu tygodniach ustąpiła ciemność, zrozumiał,I .ze los pomylił się tragicznie wyrzucając go w pizydrożny rów, o kilka1 bezpiecznych metrów od fajerwerku. A polem już tylko glos wewnętrzny podsuwał kusząco: Jeżeli chcesz, możesz schronić się w .pizeszlym, Franciszku. Ale wolno ci także wszystko zacząć od nowa" — przedrwiwal
Hołdując zapewne tkwiącym w nim siłom witalnym wybrał Franciszek drugi podszept i zastosował się do mego ulegle. Był jednak młody, |byl silny, a dzisiaj..
Powlókł się za Cecylią do kuchni, przysiadł na stołku, wypił kilka iłyków zimnej wody.
| — Źle się czujesz? — spytała przestraszona.
— Nie, nic takiego, po prostu upal. wiesz, jak nie znoszę upałów — {szarpał kołnierz koszuli. I nagle położył rękę na głowie córki. {Poprzysiągł sobie, że będzie jej bronił przed klęską, na ile tylko starczy mu sil.
1 — W porządku. Cecylio — powtórzył i wyprostował się, choć nogi
|miał słabe i jakby obce .
I _ _ _ EJibiela Cichla-Czamiawska _
92