osw Szkice Humanistyczne Tom XII
osw Szkice Humanistyczne Tom XII
Nr 4
2012
Janusz Guzowski
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
Przypatrując się głównym zainteresowaniom współczesnej filozofii, często można odnieść wrażenie, że porzuciła ona, a przynajmniej zmarginalizowała niektóre ze swoich najstarszych i najistotniejszych problemów. Jeszcze Kant zapytywał: „co powinienem czynić?”, a sokratycy dodaliby z pewnością „by być szczęśliwym?”, obecnie jednak wydaje się, że filozofia odstąpiła ten problem psychologii, wiedzy o kulturze, socjobiologii i innym naukom szczegółowym. Zapytana o szczęście filozofia nieco zakłopotana wymienia szereg wykluczających się koncepcji lub też chowa się za murem relatywizmu kulturowego. Odpowiedzi padają głównie ze strony myślenia religijnego lub podawane są w postaci niewiele mówiących złotych myśli w stylu „bądź sobą” lub „weź swój los w swoje ręce”. Próby odnalezienia odmiennego modelu są nieliczne i wydają się z góry skazane na niepowodzenie. Nie oznacza to jednak, że nie warto podejmować wysiłku. Jedną z ciekawszych koncepcji prezentował Anthony de Mello, który drogi do szczęścia upatrywał w doświadczeniu mistycznym. Rozumiał je jednak nie jako przeżycie religijne przynależne konkretnemu wyznaniu, lecz jako uniwersalny mianownik dostępny dla każdego, niezależnie od wyznawanych poglądów i otaczającej kultury. Próbował pokazać, że nie ma rozbieżności między religijno-filozoficznymi systemami Wschodu i Zachodu i że wyrażają one różnymi słowami tę samą odpowiedź.
Anthony de Mello urodził się w 1931 roku w Bombaju. Jego rodzice pochodzili z Goa - portugalskiej kolonii na południowo-zachodnim wybrzeżu Indii, w której przeważało ortodoksyjne wyznanie katolickie. Było to jednak miejsce pozbawione perspektyw, z tego też powodu przenieśli się do pobliskiego Bombaju w Brytyjskich Indiach. Swoim dzieciom przekazali wartości chrześcijańskie. Wczesną edukację de Mello odebrał w szkole parafialnej prowadzonej przez jezuitów, a w wieku szesnastu lat wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, choć jego matka stwierdziła, że byłaby szczęśliwa, gdyby pozostał gorliwym chrześcijaninem, lecz nie jezuitą. W 1952 roku, po odbyciu nowicjatu, został wysłany do Hiszpanii, gdzie