36
RYSZARD FILAS
- nie tylko one), ale wyrażane obawy czy wręcz fobie dotyczą raczej zachowania kontroli państwowej w gospodarce i obrony tej ostatniej przed oddaniem w obce ręce (jako formę obrony istniejących zakładów i miejsc pracy
- szczególnie posocjalistycznych molochów przemysłowych) niż ze świadomego poczucia jakiegoś zagrożenia kulturalnego, płynącego z dominacji, a nawet z samej obecności „obcych” wydawców oraz nadawców radiowych czy telewizyjnych na polskim rynku medialnym.
Czy z kolei grozi nam druga skrajność, tzn. czy może być i tak, że wielkie czy mniejsze firmy zachodnie zniechęcą się i zrezygnują z zamiarów inwestowania w polski rynek medialny (a te, które już tu są - wycofają się)? A jeśli spłoszymy 'obcych’, to będzie to powód do podbudowy dumy narodowej czy rozpaczy?
Odpowiedź na takie hamletowskie pytanie jest, jak się wydaje, dość jednoznaczna. Jej poszukiwaniu służy „pytanie pomocnicze”: czy jest coś takiego w kapitale obcym, czego naszym podmiotom medialnym brakuje? Tak - przede wszystkim, jak wiemy, brakuje właśnie kapitału, tj. dużych środków finansowych na niezbędne inwestycje rozwojowe. Czy polskie instytucje finansowe nie mogłyby wyręczyć w tym inwestorów zachodnich? Wątpliwe, a przede wszystkim mało realne: kredyty w naszych bankach są, jak wiemy, trudno dostępne, a nade wszystko drogie i to się szybko nie zmieni. Jedynie BRE Bank, mający wsparcie niemieckiego potentata -Commerzbanku, zasłynął (od czasu prezesury Wojciecha Kostrzewy53) z ryzykownych (i agresywnych) transakcji, związanych z finansowaniem różnych przedsięwzięć w branży medialnej (kończących się nierzadko zmianą właściciela tak dokapitalizowanych firm). Poza Agorą SA, debiutującą na parkiecie jeszcze w czasach koniunktury (początek 1999 r.), nikomu z rodzimych potentatów, mimo zapowiedzi i przymiarek, nie udało się od tego czasu wejść z sukcesem na warszawską giełdę (4 Media wchodziły na bazie spółki Chemiskór, a firma, wskutek pogłębiających się kłopotów finansowych jest w stanie rozkładu i została usunięta z giełdy). Zagraniczne instytucje finansowe (zwłaszcza fundusze) są widoczne na naszym rynku, ale -po doświadczeniach w innych krajach - dosyć selektywnie lokują pieniądze w polskich firmach medialnych, unikając ryzykownych przedsięwzięć; z natury rzeczy chętnie angażują się tylko wówczas, gdy w stosunkowo krótkim czasie mają gwarancję zarobku (zainwestować, by szybko odprzedać z zyskiem).
Zalety pozyskiwania przez polskie podmioty medialne inwestorów z Zachodu zaczynają się, ale nie kończą na pieniądzach; z pewnością lista korzyści (dla polskich podmiotów) jest znacznie dłuższa.
Dla rozwoju telewizji kablowej w Polsce bezcenną wartością były nie tylko zagraniczne (tzn. zachodnie) pieniądze, ale przede wszystkim sprzęt i technologie oraz doświadczenie (know-how) inwestorów (do 1999 r. głównie amerykańskich) w branży telekomunikacyjnej. Tylko dzięki temu już w połowie lat 90. udało się integrować i przebudowywać istniejące
55 Zob. W. G a d o in s k i: Turbo menadżer, Gazeta Wyborcza z 30-31 X 2002, Duży Format, s. 22-27.