Pod pojęciem języka hiperrzeczywistości proponuję rozumieć dwa odrębne jego aspekty. Pierwszy z nich kryje się pod ideą dążenia do osiągnięcia maksymalnej wersji hipertekstu, albo inaczej się wyrażając — idealnej infostrady. Byłby to taki stan kultury jako zmagazynowanej informacji, w której liczy się przede wszystkim możliwość „wiązania wszystkiego ze wszystkim” i zamiany każdego elementu kultury w informacyjny bit. Punktem docelowym tworzenia hipertekstu kultury jest w tym wypadku majaczący w oddali ideał hiperrzeczywistości języka jako systemu komu-nikacyjno-informatycznego zupełnie niezależnego od intencji i wiedzy jednostek ludzkich. Byłaby to pozapodmiotowa, współczesna wersja Leibnizowskiej monady. Idea sztucznej inteligencji to jeden z wariantów tego technologicznego snu.
Ale język hiperrzeczywistości rozumieć można inaczej — jako sposób korzystania z zasobów leksykalnych i składniowych oraz kształtowania semantyki języków naturalnych przez „ludzi Sieci”, a więc przez jednostki i całe wspólnoty wirtualne, gęsto rozsiane w Internecie. Język ten jest, ale tylko w jednym ze swych aspektów, nieustanną symulacją pierwotnej swej formy, jaką wyznacza komunikowanie się ludzi twarzą w twarz. Dlaczego jest on tylko symulacją? Albo: dlaczego „chce” czy wręcz „musi” nawiązywać do werbalnej komunikacji bezpośredniej?
Odpowiedź musi sięgnąć do argumentów pochodzących z pogranicza filozofii człowieka i antropologii kultury. Uczestnictwo w życiu społecznym oraz obserwacja kultury w dziejach utwierdzają nas w przekonaniu, że nie do pomyślenia jest funkcjonowanie jakichkolwiek społeczeństw całkowicie zatomizowanych, składających się z odrębnych jednostek wzajemnie się ze sobą nie stykających bezpośrednio i nie komunikujących za pomocąjęzyka. Nawet w świecie cyberkultury Williama Gibsona bohaterowie jego książek, pomiędzy jednym a drugim skokiem w cyberprzestrzeń, egzystują w świecie realnym — okrutnym, ale jednak „namacalnym”, gdzie krew ma zapach krwi, a seks smakuje naprawdę! Wspólnoty wirtualne można postrzegać jako wyraz tęsknoty za jakąkolwiek formą utożsamienia się z drugim człowiekiem, grupą podobnie myślących no-woplemion. Elementem konstytutywnym każdej takiej wspólnoty jest język, jakim się ona posługuje oraz próba — za jego pomocą — zbliżenia się do innych, owych „zawsze nieobecnych”. Nie jest to konwersacja face-to-face, to oczywiste, ale różnorodne formy jej przypominania i symulowania.
Język hiperrzeczywistości zakłada pierwszą cechę z zestawienia Clarka i Brennana. Przypomnijmy, że jest nią współobecność; w tym wypadku nie ma mowy o znajdowaniu się w tym samym środowisku fizycznym, ale
1
144