w Reims („Zgon katedry w Reims to — żałoba powszechna”20), który pojmuje jednocześnie, że na przykład egoizm Anglików, a nie ich hasła o umiłowaniu wolności trzeba brać pod uwagę w kalkulacjach politycznych, i wie, że ów niezwykły zabytek gotycki w bilansie wojennych strat i zysków nie jest najważniejszy. Trzeźwo zauważy:
Ale z tym wszystkim, mam już dość tego rozdzierania szat. Lubię szczerość, a tej dookoła siebie nie znajduję. Znajomi nasi znają przeważnie Reims z etykiet na butelkach Louis Roederera i o pięknie katedry dowiedzieli się dopiero z telegramów wojennych, o tym zaś, czym ona była dla gotyku, nie dowiedzą się nigdy — więc po co te jeremiady?21
Prawdopodobnie największa wartość pamiętnika Jellenty polega na tym, że nie rezygnuje z owej jeremiady, głosi wszak „wielki zmierzch”, ale jednocześnie jej się nie poddaje, jest wrażliwym rejestratorem nastrojów tak zwanej ulicy, świadkiem procesów odmieniających historię, analitykiem zadziwiającej aprobaty Polaków dla aktów wojennych, których sens militarny wzajemnie się wyklucza (przegrana koalicji w Belgii powoduje poczucie klęski, zdobycie przez koalicjanta Lwowa — wywołuje również odczucie zagrożenia). A wreszcie to dramatyczne zderzenie, o którym wiemy choćby ze znanego wiersza Słońskiego: Polacy w mundurach wrogich armii, rozdzieleni linią frontu, mierzący do siebie z karabinu. Jellenta dostrzega tragizm sytuacji, ale zauważa jeszcze coś innego:
Olbrzymie machiny do rozwścieczania wzajemnego wojsk, w najważniejszych chwilach, jak np. gdy chodziło o Lublin lub Kraśnik. okazały się tandetą. Wściekłości nie ma; Polacy korzystają z każdej okazji, by się sobie poddawać22.
Jellenta nie kreśli ogólnie zgodnego z oczekiwaniami obrazu wojny, ani heroicznego, ani katastroficznego, choć oba te elementy w nim znajdziemy; nie unika intymnych zwierzeń, nie stroni od politycznych, kulturowych, antropologicznych diagnoz; niejednokrotnie się myli, ale te właśnie pomyłki/skazy nadają utworowi moc autentyku.
20 C. .Jellenta: Wielki zmierzch. Pamiętnik..., s. 46.
21 Ibidem, s. 48.
22 Ibidem, s. 84.
28