474 SPRAWOZDANIA
dało asumpt do ożywionej dyskusji i wymiany poglądów. Organizatorom udało się zaprosić znakomitych mówców i ekspertów. Spośród panelistów wymienić należy Bernta Hugenholtza, specjalistę od prawa własności intelektualnej z Uniwersytetu w Amsterdamie, eksperta Komisji Europejskiej, autora wielu opracowań i raportów na temat europejskiego prawa własności intelektualnej; Jamesa Boy-le’a, jednego z założycieli Centrum Badań nad Domeną Publiczną przy Duke Law School czy Paula Goldsteina, specjalistę od prawa autorskiego z Uniwersytetu Stanforda. Środowisko bibliotekarskie reprezentowała Elizabeth Nigge-mann, dyrektor Biblioteki Narodowej Niemiec i prezes CENL (Konferencji Dyrektorów Bibliotek Narodowych), oraz Nol Verhagen, przewodniczący konsorcjum holednerskich bibliotek naukowych i członek zespołu IFLA Copyright and Other Legał Matters.
Wprowadzeniem do tematu konferencji było wystąpienie Dymitra Gancze-wa, dyrektora departamentu Przemysłów Twórczych Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO). Przedstawił on prawo autorskie jako instrument służący za podstawę analiz ekonomicznych i benchmarkingowych. Według ostatnich badań, 80% aktywów firm ma formę niematerialną, nastąpił też wzrost wykorzystania chronionych wytworów intelektualnych w przemyśle i biznesie. W analizach przeprowadzanych przez WIPO kładzie się nacisk na traktowanie własności intelektualnej jako narzędzia do rozwoju przemysłu, przede wszystkim tych jego gałęzi, które zajmują się szeroko rozumianą twórczością. Wzrastające wykorzystanie wytworów intelektu przyniosło potrzebę większej ich ochrony. Pojawiły się nowe rodzaje praw (np. do wiedzy tradycyjnej i kultury rdzennych mieszkańców). Pojawiła się też nowa grupa uczestników w tworzeniu i odbiorze dóbr będąca połączeniem konsumentów i producentów zwana prosumentami (pojęcie prosumer wprowadził Alwin TofTler w książce Trzecia fala). To kolejna grupa interesariuszy, która dołączyła do dyskusji na temat znaczenia i roli własności intelektualnej we współczesnym świecie, a także stanowiąca znaczącą grupę ekonomicznego nacisku. Referat wprowadzający był niezwykle interesujący, ale pozostawił wrażenie, że dla WIPO prawo autorskie ma wymiar jedynie materialny i biznesowy, natomiast jego rola dla kultury i nauki ma marginalne znaczenie. Jeśli wrażenie to okazałoby się zgodne z prawdą, należałoby zrezygnować z oczekiwania wobec WIPO, że będzie ono bezstronnym ciałem reprezentującym interesy wszystkich zainteresowanych stron.
Z sesji poświęconej ochronie praw autorów szczególnie mocno zapadła w pamięć prezentacja Dirka van Weelden, znanego w Holandii pisarza, filozofa i dziennikarza. Jego bardzo emocjonalne wystąpienie obnażyło mit zarobków autorów. Jak sam podkreślił pisał i pisze nie dla pieniędzy, ale z potrzeby serca. Jego pierwsza książka okazała się być sukcesem, ale nie w znaczeniu materialnym. Była dobrze przyjęta przez krytykę i przyniosła mu reputację dobrego pisarza. Dzięki niej ma możliwość otrzymywania grantów i stypendiów. Jest wykładowcą, dziennikarzem i ekspertem pojawiającym się w telewizji i w taki sposób zarabia na życie. Co więcej, nawet gdyby pierwsza książka nie okazała się dobra, pisałby nadal. Jego osobiste wynurzenia uzyskały potwierdzenie w prezentacji, która zawierała wyniki ankiety na temat zarobków pisarzy holenderskich, przeprowadzone przez Holenderskie Stowarzyszenie Autorów. Okazuje się, że większość z nich nie jest w stanie utrzymać się tylko i wyłącznie z pisania. Wielu autorów jest równocześnie tłumaczami i dziennikarzami. Zaledwie kilku z nich może skoncentrować się wyłącznie na pisaniu. Relacje autorów z wydawcami również nie układają się najlepiej. Wielu autorów otrzymuje standardowe wynagrodzenie od swojego wydawcy i nie partycypuje w zyskach, nawet jeśli książka okazuje się sukcesem. Dzięki temu, że wystąpienia reprezentantów autorów były tak osobiste (nieczęsto możemy zapoznać się tak szczegółowo z finansami pisarzy), możliwa stała się dość oczywista konstatacja, że tantiemy wypłacane na gruncie prawa autorskiego oraz długoletnia ochrona autorsko-prawna nie stanowi żadnej lub jest znikomą motywacją dla autorów. P. Goldstein podkreślił, że