Studenci z samorządu lubią pracę, ale i zabawę (z kubkami w ręce Tomasz Wierzbicki)
Jestem studentem piątego roku rolnictwa, specjalność agroturystyka. Realizując program nauczania na naszej Uczelni zdobyłem mnóstwo wiedzy teoretycznej, szczególnie związanej z rolnictwem i turystyką na wsi. Okazało się tojednak niewystarczające i po tych kilku latach spędzonych na wykładach i ćwiczeniach postanowiłem zdobyć nowe doświadczenia. Najlepszym wyjściem z sytuacji okazała się wymiana studencka z uczelnią partnerską, w moim przypadku w ramach programu UCZENIE SIĘ PRZEZ CAŁE ŻYCIE - ERASMUS. Z początku pełen obaw i kompleksów zacząłem zbierać informacje. Cała sprawa okazała się banalnie łatwa. Najpierw wertowanie strony internetowej, potem rozmowy z koordynatorem wydziałowym oraz uczelnianym. Zdecydowany i pełen determinacji załatwiamformalności - kilka papierków i trafiam do komisji rekrutującej na poziomie wydziałowym - trochę stresu ipo chwili pełna radość. Wszystko bardzo łatwe i przystępne dla przeciętnego studenta. Jeszcze tylko nieco innych papierków, ustalenia z dziekanem, promotorem i otrzymuję stypendium. Wszystko przygotowane - uczelnia zagranicą czeka na mnie z szeroko otwartymi drzwiami. Wyjeżdżam na pół roku do Republiki Czeskiej na Mendel Unioersity ofAgriculture and Forestry w Brnie. Pobyt tam łączę z moimi zainteresowaniami, realizacją pracy magisterskiej i chęcią poznania kultury naszych południowych sąsiadów. Wyjeżdżam pełen zapału i oczekiwań - muszę tylko kupić dobry słownik terminologii rolniczej.
Wszystkim zainteresowanym naszą Uczelnią, życzę łatwej rekrutacji i szczerze polecam program wymiany studenckiej ERASMUS.
Tomasz Wierzbicki, student V roku kierunku Rolnictwo
Zaczynając studia, byłam jak typowy student, myślący o przyszłości, o ukończonych studiach, karierze i rodzinie. Jednak jak to w życiu bywa ijak to się często mówi: „Chcesz rozśmieszyć Boga, to powiedz mu o swoich planach". Właśnie na IV roku dziennych studiów na UJ i na II roku również dziennych studiów na UR, dowiedziałam się, że zostanę mamą. Ta „drobna” trudność przewróciła moje życie do góry nogami. Nie byłam jeszcze wtedy szczęśliwą mamą, tylko co najmniej przestraszoną. Miałam wybór, pójść na urlop dziekański lub spróbować powalczyć!
Stwierdziłam, że podejmę się obu kierunków i wychowania malucha. Nie powiem, że było łatwo, bo bywały momenty, że brakowało sił, dodatkowe ręce nie wyrastały, a doba za nic w świecie nie chciała się rozszerzyć do 36 godzin. Jednak następnego dnia, przekładałam to, co jeszcze wczoraj ivy-dawało się nie przekładalne.
Kiedy urodził się mój synek - Tomek, niestety sesja czerwcowa okazała się wrześniową, a bywało i tak, że instytucja babci nie dawała rady. Tomasz był słuchaczem nie jednego wykładu czy uczestnikiem ćwiczeń. A do dzisiajjest chyba najlepiej rozpoznawalnym dzieckiem UR.
Mimo takich ekstremalnych sytuacji, nigdy nie spotkałam się ze złym traktowaniem ze strony kadry. Przeciwnie, z reguły były to głosy aprobaty, że się staram, że próbuję to jakoś godzić, że nie zrezygnowałam, bo mogłam przecież wziąć urlop dziekański. Ani będąc w ciąży, ani studiując z takim maluchem, nikt nigdy na mnie krzywo nie spojrzał czy wyraził dezaprobatę.
Za co cenię UR? Za swobodę i elastyczność. Za to, że każdy z kim się tutaj zetknęłam czegoś mnie nauczył,
10