do prawidłowego funkcjonowania społecznego relacji z innymi osobami. „Dzięki” internetowi tracą szansę na przełamanie własnych trudności w nawiązywaniu poprawnych kontaktów interpersonalnych. Trudno doprawdy zgodzić się z argumentacją, że narzędzie pogłębiające życiowe problemy wielu młodych ludzi jest wyłącznie cennym wynalazkiem.
Pragnę podkreślić, że największym zagrożeniem ze strony internetu, czy - szerzej - technologii informacyjnych nie są zawarte w olbrzymich zbiorach informacyjnych treści, lecz forma przekazu. Zmysły współczesnego człowieka nie są bowiem dostosowane do ilości i szybkości docierających doń informacji. Problem tkwi w ogromnej dysproporcji w tempie rozwoju mózgu ludzkiego i postępu cywilizacyjnego. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat cywilizacja zanotowała olbrzymi postęp, podczas gdy umysł ludzki i nasza przepustowość informacyjna praktycznie nie zmieniły się na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat. Powyższe stwierdzenia znakomicie ilustrują dwie wypowiedzi: papieża Piusa XII, który już w 1950 roku zwrócił uwagę, iż „Nie będzie przesadą stwierdzenie, że przyszłość nowoczesnego społeczeństwa i stabilizacja jego życia wewnętrznego zależeć będzie w dużej mierze od utrzymania równowagi pomiędzy naporem techniki komunikowania, a indywidualną zdolnością jej przyswajania”, oraz pochodząca z 1951 roku obserwacja Marshalla McLuhana, który zauważył, że „Niezwykłe przyspieszenie techniczne wpływa na emocjonalną strukturę całego społeczeństwa, wywołując stres spowodowany nadmiarem bodźców', których nie można przyswoić, zintegrować z psychiką”.
Warto też wspomnieć i o tym, że uzależnienie od internetu, tzw. LAD (Internet Addiction Disorder) od kilku już lat znajduje się na oficjalnej liście chorób psychicznych, a - jak ocenia austriacki specjalista od uzależnień narkotykowych Hubert Poppe - liczba osób uzależnionych od internetu przekracza w niektórych państwach uprzemysłowionych liczbę osób uzależnionych od narkotyków pochodzących z maku.
Zdecydowana większość ludzi najczęściej nie uświadamia sobie istniejących zagrożeń ze strony internetu i bezkrytycznie zanurza się w otaczającym nas oceanie informacji. Zagrożenia te - w przeciwieństwie do np. zagrożeń motoryzacyjnych - nie są bowiem odczuwane w sposób oczywisty i natychmiastowy. Mają głównie charakter ukryty, a ich kumulujące się skutki mogą być bardzo odlegle w czasie. Z tego względu są one najczęściej niedostrzegane i lekceważone. Dającą się jednak zaobserwować konsekwencją zalewu informacyjnego jest obniżenie jakości kształcenia i poziomu intelektualnego społeczeństwa, zaś ceną coraz większego postępu technicznego jest zanik tożsamości kulturowej i znaczne spowolnienie, a często wręcz degradacja rozwoju duchowego człowieka.
W swoim artykule Jarosław Rafa próbuje zmarginalizować, bądź nawet negować fakt istnienia rozmaitych zagrożeń ze strony internetu, de facto jednak wielokrotnie przytacza dowody ich istnienia. Autor sam przyznaje, że w początkach swoich kontaktów z siecią niejednokrotnie czuł się przytłoczony ilością dostępnych w niej informacji. Przyznaje także, że oswajanie z nią i uczenie się internetu to proces trwający kilkanaście nawet lat. Autor patrzy na zagadnienie przez pryzmat swoich bardzo wysokich dziś umiejętności korzystania z globalnej sieci. Nie wszyscy jednak takimi umiejętnościami dysponują. Większość młodych ludzi nie posiada tzw. dojrzałości informacyjnej, niezbędnej do prawidłowego i bezpiecznego korzystania z internetu. Chodzi tu nie tylko o techniczną sprawność wyszukiwania informacji, ale przede wszystkim o ukształtowany system wartości, w' tym wbudowanie we własnym umyśle tzw. filtru aksjologicznego.
W pełni natomiast zgadzam się z poglądem autora, że istnieją sposoby obrony przed internetowymi zagrożeniami i zalewem informacyjnym (nawiasem mówiąc, autor w-spominając o istnieniu takich sposo bów, potwierdza fakt istnienia zagrożeń). Obecnie mogą nimi być tylko świadomość i znajomość zagrożeń oraz mechanizmów ich powstawania, wiedza dotycząca mechanizmów atakowania naszych umysłów i naszych zmysłów, a przede wszystkim mądrość i odpowiedzialność. Rozwijając przedstawioną wcześniej myśl McLuhana musimy bowiem pamiętać o tym, że wszystko, co może być użyte, może być także i nad-