otrzymujemy rozkaz, nie zastanawiamy się nad tym, jaką rolę może to słowo pełnić w naszej grze językowej. Trzeba raczej powiedzieć, że w tej grze językowej (wydanie rozkazu) zawarte jest już to, że jestem nastawiony na pewne określone zachowanie i reagowanie. Niezrozumienie rozkazu poznajemy po określonym geście lub zachowaniu, a nie jest on przecież rezultatem jakiegoś procesu interpretacji. Dlatego można nieco paradoksalnie stwierdzić, że to, czego jeszcze nie ma, jest już wyznaczone w przestrzeni tego, co zrozumiane, co trzeba założyć, aby cała reszta naszych twierdzeń miała sens. Jest to więc ów żywioł, w którym żyją argumenty i tło na którym wszystko inne zyskuje znaczenie.
W końcowych partiach Dociekań Witgenstein rozważa problem postrzegania aspektu oraz problem „widzenia jako”. Kluczowe są tu analizy tzw. kaczkozająca, czyli rysunku, który można postrzegać raz jako kaczkę a innym razem jako zająca, oraz rysunek sześcianu, dający się spostrzec jako np. skrzynia, szkielet z drutu, blok szkła lub jeszcze inaczej. Za każdym razem w zależności od tekstu książki, w jakiej jest umieszczony, interpretujemy ten rysunek inaczej, tj. „za każdym razem tekst interpretuje ilustrację. Ilustrację jednakże można też widzieć raz jako to, raz jako tamto. - A więc interpretujemy ją i widzimy tak, jak ją interpretujemy” (DF§271). Cały problem polega tu na słowie „to” w zdaniu: „widzę to jako....” Nie można, twierdzi autor, odnaleźć w spostrzeżeniu żadnego elementu, który miałby być podstawą widzenia figury jako czegoś (np. skrzyni). Aspekt skrzyni wydaje się tu równie pierwotny, co każdy inny oraz, jak sam rysunek sześcianu. Według Glocka, Wittgenstein pokazuje w ten sposób, że postrzeganie nie jest konstruowaniem wrażeń z jakichś podstawowych danych, lecz jest przesycone pojęciami oraz kontekstami. Dostrzegając aspekt, nie dopasowujemy surowej danej („rysunek sześcianu”) do jakiejś jego interpretacji („widzenie sześcianu jako...”) ponieważ „widzenie jako...” uznaje Wittgenstein za istotę postrzegania w ogóle. Dostrzegając aspekt, umieszczamy to, co postrzegamy w innym kontekście, wykrywamy nowe powiązania albo dokonujemy nowych porównań. Można więc wyciągnąć wniosek, że nie postrzegamy odizolowanych obrazów i przedmiotów, lecz postrzeganie jest zawsze kontekstowe. Spostrzec znaczyłoby: umieścić w kontekście, powiązać z czymś, a często: rozpoznać.
Jakie hermeneutyczne implikacje można wyciągnąć z powyższych analiz?
Przypomnijmy podstawowe cechy rozumienia w wymiarze hermeneutycznym.
Po pierwsze, rozumienie jest sposobem bycia, wiąże się bardziej z praktyką życia a nie z poznaniem jako świadomym aktem podmiotu. Dla Heideggera refleksja nad rozumieniem skupia się wokół takich zagadnień jak bycie-w-świecie, manipulatywno-użytkowe
116