Przt/ozy/ Jerzy Kal/pjiy
FrEEMAN: Czy istnieje coś. co. panząc wstecz, mógłby Pan określić jako punkt zwrotny w Pańskim myśleniu?
C. G. JUNG: Miałem wiele przeżyć, które wskazywały mi drogę. Pojechałem nawet do Waszyngtonu, aby w jednej z tamtejszych klinik psychiatrycznych prowadzić studia nad czarnymi. Chciałem ustalić, czy ich marzenia senne są takiego samego rodzaju jak nasze. Dzięki zebranym tam i jeszcze gdzie indziej doświadczeniom doszedłem do sformułowania hipotezy, że w naszej psychice istnieje pewien obszar nie należący do osobowości. Dam Panu konkretny przykład. Mieliśmy na naszym oddziale pacjenta, który był wprawdzie spokojny, ale za to całkowicie zagubiony. Był to schizofrcnik. Przebywał w tej klinice już od dwudziestu lat. Przybył do niej jako młody człowiek - drobny urzędnik licz specjalnego wy kształcenia. Przyszedłszy pewnego razu na oddział, zasrałem go w' stanie silnego wzburzenia. Zawołał mnie i chwyciwszy za klapy marynarki, pociągnął do okna. „Doktorze! - powiedział. -Teraz Pan zobaczy. Niech Pan spojrzy w górę i popatrzy, jak ono się porusza. Widzi Pan, Pan też musi poruszyć głową -o tak! 'Ieraz ujrzy Pan fallusa słońca. Trzeba Panu wiedzieć, że stamtąd nadchodzi wiatr. A jeśli poruszy Pan głową z jednej strony w drugą, to ujrzy Pan ruch słońca." Oczywiście, nic z tego nie zrozumiałem. Pomyślałem, że to jest właśnie dowód, iż ten człowiek to zwyczajny wariat. Ale ten przypadek utkwił mi w pamięci. Cztery lata później natknąłem się na rozprawę niemieckiego historyka Dietricha, zajmującego się tzw. liturgią Mitry opisaną w prastarych gnostycznych księgach magicznych albo tzw. paryskich papirusach magicznych. Dietrich cytuje w swojej książce część liturgii Mitry, która brzmi jak następuje: „Po drugiej modlitwie ujrzysz, jak tarcza słoneczna się rozwija i ujrzysz zwisającą z niej rurę, a owa rura jest źródłem wiatru. A gdy zwrócisz swe oblicze ku Wschodowi, takoż i owa rura ku Wschodowi się obróci, a gdy Twe oblicze ku Zachodowi zwrócisz, ona za Twym spojrzeniem ku Zacłtodowi podąży". Nagle zrozumiałem, że to jest to. Wizja mego schizofrenicznego pacjenta.
FREEMAN: Skąd Pan wiedział, że Pański pacjent nie przypomniał sobie nieświadomie czegoś, co mu ktoś opowiedział?
C. G. JUNG: To było całkowicie wykluczone, bowiem ten opis nie był w ogóle znany. Znajdował się w przechowywanej w Paryżu i nigdy nie opublikowanej księdze magicznej. Wydano ją dopiero cztery lata po moim doświadczeniu z pacjentem w Waszyngtonie.
12.10.1959