206 (De)Konstrukcje kobiecości
kluczania. Przypomnieć w tym miejscu należy, że dla Wittig „kobieta” czy „kobiecość” jest jedynie mitem podtrzymują, cym heteroseksualny system (Wittig 1993, 104). Biorąc słowa Wittig na motto Gender Trouble („Płeć jest tą kategorią polityczną, na której opiera się społeczeństwo heteroseksualne"), Butler odrzuca feministyczne próby poszukiwania cech świadczących o odrębności i cudowności kobiet, gdyż grozi to powrotem do mitu kobiety stworzonego przez mężczyzn i ponownym pogrążeniem się w naturalnej grupie. Podobnie jak Wittig, kwestionuje też feministyczną wiarę w matriarchat, uznając ją za równie redukcjonistyczną jak patriarchat, reifikującą przy tym biologiczne różnice między mężczyznami a kobietami16.
Butler konsekwentnie unika tworzenia jakichkolwiek nazw, jakichkolwiek kategorii, które w sposób ścisły miałyby definiować tożsamość jednostek w grupie i poza nią. Nie istnieje u niej coś takiego, jak naturalna i oczywista kategoria „kobiet” czy „lesbijek”, gdyż po prostu niemożliwe jest stworzenie definicji obejmujących je wszystkie bez wyjątku, na którą zgodziłyby się bez zastrzeżeń (Butler 1993a, 310)17. A każda próba stworzenia takiej kategorii będzie niosła ze sobą możliwość jej obalenia przez kobiety, które nie zostały w niej uwzględnione: za każdym razem, gdy przywołuje się kategorię tożsamości, od razu jest ona kontestowana przez kobiety, których nie obejmuje (Butler 1993, 218; 1992, 15; 1990,4). „Przedwczesne upieranie się przy istnieniu niezmiennego podmiotu feminizmu, w postaci niezróż-nicowanej kategorii kobiet, prowadzi jedynie do powtarzających się wypadków odmowy zaakceptowania tej kategorii. Te właśnie obszary wyjątków ujawniają przymusowy i regulacyjny cha-raktcr skutków owego założenia, opracowanego przecież w celach emancypacyjnych. Rozbicie w obrębie samego feminizmu i sprzeciw wobec niego ze strony kobiet, które feminizm rzekomo reprezentuje, sugerują wręcz, że strategia tożsamościowa ma swoje granice” (Butler 1994/5,60).
Co więcej, przez ścisłe zdefiniowanie kategorii feminizm czy lesbianizm tworzy, a jednocześnie ogranicza podmioty,
które chce reprezentować i wyzwalać. Każda definicja tego typu jest bowiem zawsze partykularną decyzją, obejmuje doświadczenia tylko niektórych kobiet, generalizując je jako doświadczenia „kobiet w ogóle”. Butler, powołując się na prace Foucaulta, twierdzi, że nie istnieje podmiot, który poprzedzałby akt swej własnej produkcji, pojawienia się w ramach dyskursu władzy/wiedzy. W rzeczywistości, nie istnieje podmiot, który „stoi przed prawem”, ale tylko taki, który jest przez to prawo i jurysdykcyjną władzę wytwarzany - jako jej naturalizowana i stanowiąca podstawy przesłanka (Butler 1990). Natomiast podmiot feminizmu stanowi wytwór samego feministycznego dyskursu, w ramach którego tylko pewne jednostki mają władzę decyzyjną, by uznać, bądź nie, czyjeś doświadczenia za reprezentatywne. Dlatego feministki, działając w imię uniwersalnego podmiotu, jedynie ograniczają swe możliwości - tworzą nowe tereny wykluczeń, prowokują opór i rozdrobnienie. Pozostaje to w jawnej sprzeczności z przyjętym na samym początku emancypacyjnym celem.
Tak więc jakakolwiek próba budowania polityki na podstawie zakładanej stabilnej tożsamości będzie „autorytarnym podstępem” i powieleniem dotychczasowych mechanizmów władzy: „W samej walce o wyzwolenie i demokratyzację możemy adoptować ten sam model dominacji, przez który jesteśmy opresjonowane, nie zdając sobie sprawy z tego, że jednym ze sposobów działania dominacji jest regulacja i produkcja podmiotów” (Butler 1992,14). Założenie uniwersalności podmiotu feminizmu jest uzurpacją, która w dodatku pozwala jednej grupie kobiet decydować w imieniu innych. Jak widzieliśmy, za feministyczną kategorią „wszystkich kobiet” stoi zazwyczaj polityczny interes wybranej grupy. To zawsze „ktoś” decyduje o tym, kto będzie uznany za przedstawiciela kategorii „kobiet”, to „ktoś” wybiera takie, a nie inne cechy jako znaczące dla owej podmiotowości. Feminizm powinien zatem uważać, by nie powielać hierarchii władzy ani, tym bardziej, nie wprowadzać jej we własne szeregi. Musi pilnować się, by jednej przemocy nie zastąpić inną, jednego