odległości, dzielącej ją od Syna, przebyła niespiesznym krokiem, spokojnie i godnie, jak przystało na niewiastę o siwych włosach (IIMV, 215).
Wzmagający się stan wewnętrznego napięcia oddany jest za pomocą krótkich, urywanych zdań, wielokropka i wykrzyknika, a intonacja tych zdań odpowiada ich treści. Także melodia ostatniej, dłuższej frazy współbrzmi ze spokojnym już krokiem Mi-riam. Wzruszenie matki jest tak silne, że słysząc słowa nauczającego Syna, nie potrafi zrozumieć ich sensu. Idąc za odruchem serca, chciałaby podbiec do niego i zastanawia się gorączkowo:
Czy ma Go przywołać najukochańszym imieniem? A może powinna zawołać: „Tu jest Twoja matka! Tu jest! Spójrz! Tu jest!”? A może powinna, nie bacząc na obowiązujące zwyczaje, roztrącić otaczający ją tłum i rzucić się Synowi na szyję? (III-IV, 215)
Przypomniała sobie scenę sprzed dwudziestu lat, gdy również szukała Jezusa i odnalazła go w świątyni. Pamięta, że wówczas powiedział jej i Josefowi słowa, których sensu nie zrozumiała. Wielkim bólem napełniła ją wówczas niepojęta odpowiedź Syna. Teraz zrodziła się w niej obawa, że tamta sytuacja może się znów powtórzyć. Nie wie, jak zareaguje Syn, nie wie, jaka jest wobec niego wola Elohim i nie chce w swej pokorze wydzierać tajemnic swemu Synowi ani Bogu. Potrafi zostać ze swoją niewiedzą i uczucia podporządkować temu, co odczytuje jako Boże zrządzenie, mimo że Go nie rozumie. Bolesne wspomnienie zadecydowało o rym, co zrobi teraz.
Przezwyciężyła w sobie chwicjność i poczęła powoli cofać się ku Portykowi Salomona, w cień potężnych kolumn. Zawsze była niewiastą cienia i taką powinna pozostać. I taką pozostała. Wyszła ze świątyni i udała się do krewnych mieszkających na przedmieściu Bethesda(III-IV, 215).
Niełatwo było jej podjąć tę decyzję, po raz kolejny potwierdzić swój wybór pozostawania w cieniu. Musiała wpierw stoczyć wewnętrzną walkę o to, aby zwykłe ludzkie odruchy serca podporządkować wymaganiom wiary. Narrator potwierdza wybór bo-
200