Duchowi Przewodnicy Człowieka

background image

Rudolf Steiner

DUCHOWI PRZEWODNICY

CZŁOWIEKA

background image

Rudolf Steiner

Duchowi przewodnicy

człowieka

WYDAWNICTWO GENESIS

Gdynia 2007

background image

Rudolf Steiner

„Duchowi przewodnicy człowieka"

wydanie II zmienione

Niniejsze wydanie jest zgodne z oryginałem niemieckim

„Die geistige Führung des Menschen und der Menschheit"

(tom GĄ 15 w katalogu Dzieł Zebranych Rudolfa Steinera)

wydanym w 1987 r. przez Rudolf Steiner Verlag,

Dornach/Szwaj caria

Tłumaczenie

Michał Waśniewki

Redakcja

Ewa Waśniewska

Copyright © 1974 by Rufolf Steiner-Nachlaßverwaltung

Dornach/Schweiz

Copyright © for the Polish édition by
Wydawnictwo Genesis, Gdynia 2007

ISBN 978 83-86132-61-4

Wydawnictwo Genesis

81-532 Gdynia, ul. Wzgórze Bernadowo 300/1

tel.fax: 058-6201650; e-mail: genesis@oknet.com.pl

Druk: „Poligrafia" Bydgoszcz

Jeżeli nie rozwijamy w sobie prze­

nikającego nas do głębi poczucia, że

istnieje coś wyższego aniżeli my sami,

to nie znajdziemy w sobie również sił,

by rozwinąć się ku czemuś wyższemu.

Rudolf Steiner

background image

Rudolf Steiner (1861-1925)

Przedmowa

do pierwszego wydania

W wydaniu tym podana jest ponownie treść wykładów,
które były przeze mnie wygłoszone w czerwcu tego ro­
ku w Kopenhadze, bezpośrednio po walnym zgroma­
dzeniu Skandynawskiego Towarzystwa Teozoficznego

1

.

To, co zostało tam powiedziane, nie jest obce osobom
znającym wiedzę duchową czy teozofię. Znajomość tych
spraw jest konieczna, ponieważ wszystko tutaj oparte

jest na podstawach, które podane są w moich książkach

„Teozofia" oraz „Wiedza tajemna"

2

. Jeżeli weźmie tę

książkę do ręki ktoś, kto nie jest wprowadzony w owe
podstawy, to musi ją postrzegać jako wytwór zwykłej
fantastyki. Wspomniane książki wskazuj ^naukowe pod­
stawy

tego wszystkiego, co zostało tutaj przedstawione.

Jest to stenograficzny zapis wykładów, które nie zo­

stały przeze mnie opracowane. Jednak przy ich publi­

kowaniu zachowano charakter, jaki nadany był słowu
mówionemu. Należy o tym koniecznie wspomnieć, gdyż
uważam, że forma, która jest wskazana dla odbioru po­
przez czytanie, powinna być zupełnie inna niż ta, jaka
była przeznaczona dla wykładu. Jeżeli więc publikuję
tę książkę w formie zamierzonej dla słowa mówionego,

7

background image

to czynię tak dlatego, że istnieją podstawy do tego, że­
by ten zapis mógł się pojawić właśnie teraz. Natomiast
pełne opracowanie odpowiadające powyższym zasadom
wymagałoby bardzo dużo czasu.

Monachium, 20 sierpnia 1911 Rudolf Steiner

8

Od tłumacza

Tym trzem wykładom, które Rudolf Steiner opracował
dla wydania w formie książki (zob. przedmowa), towa­
rzyszył w Kopenhadze wykład wprowadzający, który nie
został jednak przez niego do tego wydania dołączony.
Jest on znany pod tytułem: „Die Mission der neuen Gei-
stesoffenbarung" [„Misja nowego objawienia duchowe­
go"] i był przez Rudolfa Steinera traktowany jako wpro­
wadzenie do tych wykładów

3

.

W przedmowie Rudolf Steiner napisał, że wykłady

stanowiące treść niniejszej książki zostały wygłoszone

po zakończeniu walnego zgromadzenia Skandynawskie­

go Towarzystwa Teozoficznego. W roku 1911 Rudolf

Steiner działał jeszcze w ramach Towarzystwa Teozo­
ficznego i używał określeń „teozofia" lub „teozoficzny",
ale zawsze w znaczeniu samodzielnego badania ducho­

wego, (zob. autobiografia „Mein Lebensgang" [„Moja
droga życia"]). Rudolf Steiner po opuszczeniu Towa­
rzystwa Teozoficznego całe swoje życie związał z an-
tropozofią i w zasadzie to, co określa mianem teozofii,
należy zawsze rozumieć jako antropozofię.

W przedmowie autor w sposób jednoznaczny wy­

jaśnił, że książkę tę można zrozumieć tylko po uprzed­

nim przygotowaniu. Jako podstawę do zrozumienia tych

9

background image

wykładów wymienia on dwie swoje wcześniejsze pra­
ce, „Teozofię" i „Wiedzę tajemną". Zdając sobie spra­
wę z tego, że wielu czytelników nie zna jednak tych
książek, a mimo to chcieliby zrozumieć treść tych wy­

kładów w sposób najpełniejszy, postanowiłem do wielu
używanych w tekście pojęć dodać własne przypisy. Mam
nadzieję, że chociaż w przybliżony sposób zorientują
one czytelnika w znaczeniu słów, które dla osób nie zna­

jących innych prac Rudolfa Steinera mogą być trudne

do wytłumaczenia. Wszystkie przypisy umieszczone są
osobno na końcu książki.

Michał Waśniewski

10

Wykład I

Gdy człowiek zaczyna poznawać samego siebie, szyb­

ko spostrzega, że poza swoją niższą jaźnią- utworzoną
ze swych myśli, uczuć oraz świadomych impulsów woli
- nosi w sobie również drugąjaźń, silniejszą od pierw­

szej. I człowiek zdaje sobie sprawę, że podporządkowa­

ny jest tej jaźni

4

jak jakiejś wyższej potędze. Z początku

będzie ją wprawdzie odczuwał jako jestestwo niższe od
tej jaźni, którą obejmuje całą swą jasną w pełni świado­
mą skłaniającą się ku prawdzie i dobru duszą i będzie

dążył do ujarzmienia owej istoty niższego rzędu. Jednak
głębsze samopoznanie może rzucić zupełnie inne świa­
tło na tę drugąjaźń.

Gdy nauczymy się poddawać częściowej retrospek-

cji swoje minione czyny i przeżycia, odkryjemy w nas
rzecz szczególną a odkrycie to zacznie nabierać, w mia­
rę jak dojrzewamy, coraz większej wagi. Gdy człowiek
zapytuje sam siebie, co uczynił lub mówił w jakimś
konkretnym okresie życia, to okazuje się, że czynił on
mnóstwo rzeczy, które zaczyna rozumieć w sposób wła­

ściwy dopiero w późniejszym wieku. Oto np. przed sześ­
cioma, siedmioma, a nawet dwudziestoma laty uczy­
niło się coś, o czym w obecnej chwili wie się zupełnie
dokładnie, że umysł dopiero teraz dojrzał do zrozumie­
nia tego, co wówczas się zrobiło lub powiedziało. Wielu

11

background image

ludzi nigdy nie dochodzi do podobnego odkrycia, gdyż
nie starają się o to. Takie odkrywcze wycieczki w głąb
własnej duszy są jednak dla człowieka niezmiernie ko­

rzystne, gdyż w chwili, gdy mówi sobie: „W przeszłości
mówiłem lub czyniłem rzeczy, które dopiero teraz za­
czynam rozumieć, albowiem wówczas mój umysł nie
dojrzał jeszcze do zrozumienia tego" - w chwili takiej
duszę przenika uczucie, jakby była tulona przez dobro­
czynną moc panującą w głębinach jego własnego jestes­

twa. I odtąd zaczyna wzrastać w człowieku zaufanie do
faktu, że właściwie, w najgłębszym znaczeniu tego sło­
wa, nie jest on jednak samotny na świecie, Wszystko to,
co się rozumie i co można świadomie uczynić, w grun­
cie rzeczy jest jedynie drobną cząstką tego, co się w ogó­
le w świecie dokonuje.

Zastanawiając się często nad tym spostrzeżeniem,

wprowadzamy w praktykę życia pewną prawdę, którą
teoretycznie bardzo łatwo można pojąć. Nietrudno bo­
wiem zrozumieć, że człowiek niedaleko by w życiu za­
szedł, gdyby to, co powinien czynić, musiał dokonywać
w pełni świadomie i wyłącznie za pomocą swojej wni­

kającej we wszystkie szczegóły inteligencji. Aby to po­

jąć, wystarczy zastanowić się nad następującym zaga­

dnieniem. Właściwie w jakim okresie życia człowiek
dokonuje wobec siebie samego czynów najważniejszych
dla swojego bytu? Kiedy człowiek działa najmądrzej dla
samego siebie? Czyni to od momentu swoich narodzin aż

12

do tej chwili, do której zdoła jeszcze sięgnąć wspom­
nieniem, kiedy w późniejszym okresie życia, cofając się
pamięcią wstecz, ogląda minione lata swojego ziemskie­
go życia. Kiedy pomyślimy o tym, co robiliśmy przed
trzema, czterema, pięcioma laty, a potem będziemy co­

fać się coraz to dalej, to dojdziemy do takiego momentu
naszego dzieciństwa, poza który nie można już sięgnąć
wspomnieniem. Rodzice lub inne osoby mogą nam opo­
wiedzieć, co działo się przed tym momentem, ale nasze
własne wspomnienia sięgają tylko do tego określonego
punktu. Ten punkt jest właśnie chwilą od której czło­
wiek zaczyna uczyć się odczuwać siebie jako jaźń. Taki
punkt istnieje niezaprzeczalnie u wszystkich ludzi, u któ­
rych pamięć nie przekracza granic życiowej normy. Jed­
nakże właśnie przed tym punktem dusza ludzka doko­

nuje w człowieku czynów o najdoskonalszej mądrości.
Później, gdy człowiek osiągnie pełną świadomość, nig­

dy już nie zdoła dokonać na sobie samym rzeczy tak
wspaniałych i potężnych jak te, których dokonał z zupeł­
nie nieświadomych głębin swojej duszy w najwcześniej­
szych latach swojego dzieciństwa.

Wiemy, że człowiek, rodząc się, wnosi w świat fizy­

czny owoce swoich poprzednich ziemskich żywotów

5

.

Gdy przychodzi na świat, jego mózg fizyczny jest jesz­
cze bardzo niedoskonałym organem i dusza musi dopie­
ro wytworzyć w nim tę subtelną konstrukcję, która może
go uczynić pośrednikiem dla tego wszystkiego, do czego

13

background image

dusza w ogóle jest zdolna. Dusza, zanim stanie się w peł­
ni świadoma, pracuje nad mózgiem i czyni z niego na­
rząd, którego można używać do wyzwalania wszystkich
tych uzdolnień, potencjalnych założeń i właściwości,

jakie przyniosła ze swych poprzednich ziemskich ży­

wotów. Ta praca nad własnym ciałem kierowana jest
mądrością nieskończenie wyższą od wszystkiego, co
człowiek może w sobie dokonać później z pełną świa­
domością. Co więcej, w tym okresie człowiek nie po­

przestaje na formowaniu własnego mózgu, lecz musi

jeszcze nauczyć się trzech innych rzeczy o pierwszo­

rzędnym znaczeniu dla swojego ziemskiego bytu.

Pierwszą z nich jest zorientowanie swojego ciała

w przestrzeni. Dzisiejszy człowiek właściwie w ogóle

się nad tym nie zastanawia. A przecież stanowi to jed­

ną z najistotniejszych różnic między człowiekiem a zwie­
rzęciem. Zwierzę jest z góry przeznaczone do rozwijania

swojego położenia równowagi w przestrzeni w pewien
określony sposób. Jedno zwierzę predestynowane jest
do wspinania, inne do pływania, będąc od razu tak uk­
ształtowanym, że odkrywa właściwy sobie sposób po­

ruszania się w przestrzeni. Dotyczy to wszystkich zwie­
rząt, włącznie z najbardziej zbliżonymi do człowieka
ssakami. Gdyby zoologowie zastanawiali się częściej
nad tym faktem, rzadziej doszukiwaliby się podobieństw
między kością lub mięśniem u człowieka i zwierzęcia,
gdyż takie podobieństwo ma dużo mniejsze znaczenie

14

niż fakt, że człowiek nie otrzymuje z góry możliwości

znalezienia swojej własnej równowagi i musi ją sobie
dopiero ukształtować z całości swej istoty. Albowiem
wielkie znaczenie posiada fakt, że człowiek musi nad

sobą pracować, żeby ze stworzenia nie umiejącego cho­
dzić stać się istotą która chodzi wyprostowana. Czło­
wiek sam sobie nadaje pionową postawę i własną rów­
nowagę w przestrzeni. Sam siebie hannonizuje z siłą
ciążenia.

Powierzchowny obserwator może łatwo zakwestio­

nować powyższe twierdzenie, utrzymując, że człowiek
tak samo jest predystynowany do chodzenia jak wąż do
pełzania. Jednakże dokładniejsza obserwacja może wy­
kazać, że u zwierzęcia położenie w przestrzeni określone

jest przez specyfikę jego organizacji fizycznej. Natomiast

u człowieka to dusza, która sama wchodzi w kontakt
z prawami przestrzeni, pociąga dopiero za sobą fizycz­
ną organizację.

Drugą rzeczą jakiej człowiek sam siebie uczy -

a właściwie uczy się od tej w sobie istoty, która zawsze
ta sama przechodzi z jednego wcielenia w następne -

jest mowa. Przez dar słowa wchodzi z bliźnimi w taki

kontakt, który czyni go reprezentantem życia duchowe­
go, a dopiero za pośrednictwem tego życia duchowego
wnika w świat fizyczny.

Często zwracano uwagę, zresztą nie bez słuszności,

że człowiek, który zostałby przeniesiony na bezludną

15

background image

wyspę i pozbawiony zupełnie towarzystwa innych ludzi,
nie nauczyłby się mówić. Wszystko, co dziedziczymy

- co, podlegając dziedziczności, jest w nas wszczepio­
ne na późniejsze lata naszego życia - nie zależy od tego,

czy człowiek ma kontakt z innymi ludźmi, czy też nie.
Człowiek dziedziczy taką organizację, że około siódme­
go roku życia zmienia uzębienie. I mógłby znajdować
się nawet na bezludnej wyspie, a mimo to musiałby

zmienić zęby, jeżeli tylko zdołałby się utrzymać przy
życiu i prawidłowo się rozwijać. Natomiast mówić uczy
się człowiek tylko wtedy, gdy jego dusza zostanie odpo­
wiednio pobudzona i zaczyna się w nim objawiać pier­

wiastek wieczny, trwający przez wszystkie byty. Czło­
wiek musi ukształtować zawiązek rozwoju swojej krtani
w tym okresie życia, kiedy nie ma jeszcze świadomości
swojej własnej jaźni. Na długo przed tą chwilą do któ­
rej zdolny jest dosięgnąć wspomnieniem, musi zasiać
ziarno formowania rozwoju swojej krtani, żeby kiedyś
mogła się ona stać narządem mowy.

Istnieje wreszcie trzecia rzecz, o której się prawie nie

mówi. Człowiek uczy się jej sam od siebie, od tego, co
niesie w swoim wnętrzu z jednego wcielenia w drugie.
Jest to życie w świecie myśli. Przepracowanie mózgu
dokonuje się z tego względu, że mózg nie jest organem

myślenia. W początkowym okresie życia człowieka jest
on jeszcze plastyczny, ponieważ człowiek musi go sam
tak ukształtować, żeby jako instrument myślenia służył

16

tej części jego istoty, która przechodzi z jednego żywo­
ta w drugi. Mózg człowieka zaraz po urodzeniu odpo­
wiada siłom odziedziczonym po rodzicach i przodkach.
Jednak człowiek musi w myśleniu wyrazić to, czym jest
w swojej własnej istocie, stosownie do swoich poprzed­
nich żywotów ziemskich. Dlatego pewne odziedziczo­
ne właściwości mózgu musi potem przekształcić, gdy
po urodzeniu staje się fizycznie niezależny od rodziców,
przodków, itd.

Widzimy zatem, że człowiek w najwcześniejszych

latach swojego życia dokonuje rzeczy o doniosłym zna­
czeniu. Pracuje on nad samym sobą w myśl najwyższej
mądrości. Używając całej swojej ludzkiej mądrości, nie

może później dokonać tego, co spełnia w początkach

swego dzieciństwa, gdy pozbawiony jest jeszcze ludz­

kiego rozumu. Dlaczego źródło tych cudownych doko­
nań tkwi w głębinach duszy leżących poza świadomoś­

cią? Dzieje się tak dlatego, że człowiek w pierwszych
latach życia całą swą duszą całą swoją istotą jest bar­
dziej związany z duchowym światem wyższych hierar­
chii

6

niż w jakimkolwiek późniejszym okresie życia.

W owej chwili, w której budzi się w człowieku świa­

domość jaźni - w chwili, poza którą nie można już sięg­
nąć wspomnieniem - dzieje się coś, co dla człowieka

jasnowidzącego, który przeszedł pewien rozwój ducho­

wy i może śledzić rzeczywiste zjawiska duchowe, jest
rzeczą o niesłychanej wprost doniosłości. O ile to, co

17

background image

nazywamy „aurą dziecięcą", otacza i chroni w pierw­

szych latach życia maleńką istotkę jako cudowna ludzka,
a zarazem nadludzka potęga - otaczają w taki sposób,
że ta „dziecięca aura", ten właściwy wyższy ludzki pier­

wiastek rozszerza się na wszystkie strony bezpośrednio
w świat duchowy - to w owej chwili, od której rozpoczy­
na się pamięć, aura ta w znacznej części wnika w głąb
ludzkiej istoty. Jeśli od tego czasu człowiek może siebie
odczuwać jako jestestwo połączone ze swoją jaźnią, to

możliwe jest to tylko dlatego, że to, co wcześniej złą­
czone było z wyższymi światami, zespoliło się teraz z je­
go jaźnią. Począwszy od tej chwili, świadomość sama
wchodzi w łączność ze światem zewnętrznym, czego

nie ma jeszcze w najwcześniejszym okresie dzieciństwa.
Wtedy wszystkie rzeczy wydają się człowiekowi jeszcze

światem sennych marzeń, który go osnuwa. Wówczas
człowiek pracuje nad sobą dzięki sile mądrości, której

nie ma w nim samym i która jest większa i potężniejsza
niż jakakolwiek późniejsza świadoma mądrość człowie­
ka. Ale z chwilą gdy zaczyna się budzić świadomość, ta
wyższa mądrość ulega w ludzkiej duszy zaciemnieniu.
Oddziałuje ona ze świata duchowego głęboko w ciele­
sność, tak że człowiek może poprzez nią kształtować
swój mózg za pomocą sił duchowych. Słusznie można

powiedzieć, że największy mędrzec może się uczyć od

dziecka, ponieważ to, co objawia się w dziecku, jest mą­
drością która później nie wnika w świadomość, lecz

18

stanowi jakby „telefoniczne połączenie" człowieka z du­
chowymi jestestwami, w świecie których przebywa on
między śmiercią a nowymi narodzinami. Z tego świata
spływa jeszcze coś w dziecięcą aurę i człowiek, jako
poszczególna istota, znajduje się wtedy pod bezpośre­
dnią opieką całego świata duchowego, do którego przy­
należy. Siły świata duchowego spływają jeszcze w dzie­
cko aż do tej granicznej chwili, do której później będzie
ono w stanie dosięgnąć własną normalną pamięcią. To
one czynią człowieka zdolnym do zharmonizowania się
z siłą ciążenia; również one formują krtań oraz kształtu­

ją jego mózg, aby uczynić zeń żywy narząd dla wyraża­

nia myśli, uczuć i woli.

Ta praca człowieka nad samym sobą za pomocą sił

jaźni, która jest jeszcze bezpośrednio złączona z wyż­

szymi światami, jest najbardziej charakterystyczna dla
okresu wczesnego dzieciństwa. Utrzymuje się ona jed­
nak do pewnego stopnia w późniejszym życiu, aczkol­
wiek stosunki zmieniają się w przedstawiony wyżej spo­
sób. Gdy w późniejszym okresie życia człowiek czuje,
że niegdyś czynił i myślał coś, co teraz zaczyna rozu­
mieć, to dzieje się tak dlatego, że wcześniej pozwalał się
prowadzić wyższej mądrości i potrzeba było wielu lat,
aby mógł poznać i zrozumieć pobudki, jakie nim wte­
dy kierowały.

Powyższe uwagi pozwalają nam zrozumieć, że bez­

pośrednio po urodzeniu nie odchodzimy jeszcze tak

19

background image

zupełnie od świata, w którym przebywaliśmy, zanim
zstąpiliśmy w byt fizyczny, i właściwie nie możemy
oddzielić się od niego całkowicie. To, czym uczestni­
czyliśmy w życiu wyższej duchowości, zstępuje wraz
z nami w życie fizyczne. Niejednokrotnie doznajemy

uczucia, że to, co w nas zamieszkuje, jest nie tylko roz­
wijającą się stopniowo wyższąjaźnią lecz czymś, co jest

już gotowe i co nieraz prowadzi nas do tego, że często

przerastamy samych siebie w późniejszym okresie na­

szego życia.

Wszystko, co człowiek może stworzyć w dziedzinie

ideałów lub twórczości artystycznej, a także wszystkie

uzdrawiające siły organizmu, dzięki którym dochodzi do
ciągłego wyrównywania wszelkich szkód, jakie ponosi
ciało, wszystko to nie jest wynikiem działania zwykłe­
go rozumu, ale wypływa z głębszych sił, które w pierw­

szych latach życia pracują nad naszą orientacją w prze­
strzeni, nad ukształtowaniem krtani i nad organizacją

naszego mózgu. Te same siły znajdujemy w człowieku
również i później. Jeśli w obliczu ciężkiej choroby mó­
wi się często, że zewnętrzna pomoc nic już nie jest w sta­

nie zdziałać, że organizm sam musi uruchomić zawarte
w nim siły lecznicze, to tym samym bierze się pod uwa­
gę jakąś istniejącą w człowieku pełną mądrości siłę.
I z tego samego źródła płyną także najlepsze siły, które
prowadzą do poznania duchowego świata, czyli do praw­
dziwego jasnowidzenia.

20

Można by teraz zapytać: Dlaczego te wyższe siły od­

działują bezpośrednio na człowieka tylko w pierwszych,
niemowlęcych latach jego życia?

Na to pytanie można odpowiedzieć tylko częściowo.

Gdyby bowiem te wyższe siły działały w dalszym ciągu
w ten sam sposób, to człowiek wciąż pozostawałby dzie­
ckiem i nie doszedłby do pełnej świadomości swojej jaź­
ni. To, co uprzednio oddziaływało na niego z zewnątrz,
musi zostać włożone w jego własną istotę. Jest jednak
również inna odpowiedź, która jeszcze jaśniej może nam
wytłumaczyć tajemnicę ludzkiego życia. Dzięki wiedzy
duchowej wiemy, że ciało ludzkie na obecnym stopniu
ziemskiego rozwoju jest organizmem, którego dzisiej­
sza forma wykształciła się z innych stanów rozwoju, po­
przez które mogło ono osiągnąć swój teraźniejszy kształt.

Badaczom wiedzy duchowej znany jest fakt, że ewolu­
cja ta dokonywała się w taki sposób, iż na całą istotę
człowieka oddziaływały różne siły. Jedne działały na cia­
ło fizyczne, inne na ciało eteryczne, a jeszcze inne na
ciało astralne

7

. Istota ludzka doszła do swojej obecnej

postaci dzięki temu, że oddziaływały na nią te jestest­
wa, które nazywamy istotami lucyferycznymi i aryma-
nicznymi

8

. Pod wpływem tych sił człowiek stał się pod

pewnym względem gorszy, niż gdyby pozostawał tylko
w kontakcie z duchowym przewodnictwem świata, które
chce prowadzić człowieka po prostej linii rozwoju. Przy­
czyna cierpienia i śmierci tkwi właśnie w tym fakcie, że

21

background image

oprócz jestestw wiodących rozwój ludzkości prostą dro­
gą działają też istoty lucyferyczne i arymaniczne, któ­

rych zadaniem jest ciągłe utrudnianie tego prosto wy­
tyczonego rozwoju. W tym, co człowiek przynosi ze

sobą na świat przez narodziny, tkwi coś, co jest lepsze
od tego wszystkiego, co zdoła dokonać w późniejszym
okresie swojego ziemskiego życia.

Siły lucyferyczne i arymaniczne mają tylko niez­

naczny wpływ na człowieka w pierwszych latach dzie­
ciństwa. Właściwie to objawiają się one jedynie w tym,
co człowiek zdoła uczynić sam z siebie w swoim świa­
domym życiu. Gdyby człowiek, będąc w pełni sił, miał

w sobie tę lepszą część swojej istoty dłużej niż w pier­
wszych dniach dzieciństwa, to jej wpływ nie mógłby
wzrastać, ponieważ później przeciwne siły lucyferycz­
ne i arymaniczne osłabiają całą jego istotę. Człowiek
posiada w świecie fizycznym taką organizację, że może
ona wytrzymać bezpośrednie wpływy świata duchowego
tylko w pierwszych latach życia, dopóki człowiek, jako
dziecko, jest jeszcze niejako miękki i dający się kształ­

tować. Gdyby siły, które orientują człowieka w przes­
trzeni i kształtują jego mózg oraz krtań, działały w dal­

szym ciągu w sposób tak samo bezpośredni, to człowiek

musiałby ulec zniszczeniu. Siły te są tak potężne, że
gdyby później nadal w człowieku działały, to organizm

jego musiałby zmarnieć pod wpływem ich świętości.

Dlatego też człowiek może się do nich zwracać później

22

tylko wtedy, gdy chodzi o świadomą łączność ze świa­
tem nadzmysłowym.

I tu pojawia się przed nami myśl o głębokim zna­

czeniu dla każdego, kto potrafi ją prawidłowo zrozu­
mieć. Jest ona wyrażona w Nowym Testamencie w na­
stępujących słowach: „Jeśli nie staniecie się jako dzieci,
to nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego"

9

. Cóż bo­

wiem będzie najwyższym ideałem ludzkości, jeśli przyj­
miemy za słuszne to, o czym mówiliśmy poprzednio?
Będzie to zbliżanie się coraz bardziej do stanu, który
można określić jako świadomy stosunek do tych sił, któ­
re w pierwszych latach dzieciństwa oddziałują na czło­
wieka bez jego świadomości. Musimy jednak wziąć pod

uwagę to, że pod ich wpływem człowiek, nie mając

żadnego

przygotowania, musiałby się załamać, gdyby

ich działanie wniknęło w jego świadome życie w sposób

bezpośredni. Dlatego też nabycie zdolności umożliwia­

jących postrzeganie światów nadzmysłowych wymaga

nader troskliwego przygotowania, które ma na celu umo­
żliwienie człowiekowi wytrzymanie tego, czego właś­
ciwie w zwykłym życiu nie potrafiłby znieść.

*

Wędrówka poprzez kolejne wcielenia ma swoje znacze­
nie dla rozwoju ludzkiej istoty. Istota ludzka przebyła
w przeszłości już wielokrotne żywoty ziemskie; dzisiaj

23

background image

rozwija się dalej, ale równolegle z tym następuje także
rozwój Ziemi. Kiedyś nadejdzie czas, że Ziemia za­
kończy swoją drogę rozwoju, a wtedy planeta ziemska

jako jestestwo fizyczne będzie musiała oddzielić się od

całości dusz ludzkich, podobnie jak przy śmierci ciało
ludzkie oddziela się od ducha, a wtedy dusza, aby żyć
dalej, wstępuje w królestwo ducha, które staje się jej

przybytkiem od śmierci aż do chwili ponownych naro­
dzin. Kiedy zwrócimy na to uwagę, ukaże się nam naj­
wyższy ideał rozwoju ludzkiego, którym jest przyswo­

jenie przez człowieka wszystkich owoców ludzkiego

bytu, jakie można w nim zebrać jeszcze przed śmiercią
Ziemi

1 0

.

Otóż siły, do których człowiek nie dorósł, a które

opiekują się nim w pierwszym okresie jego dzieciństwa,

pochodzą z organizmu Ziemi. Gdy organizm ten oddzie­
li się kiedyś od ludzkości, to człowiek, jeśli ma osiągnąć

swój cel, będzie musiał do tego czasu zajść tak daleko,

by mógł oddać się całkowicie tym siłom, które obecnie
oddziałują na niego tylko w dzieciństwie. Tak więc sens
całego rozwoju poprzez kolejne ziemskie żywoty pole­
ga na tym, aby cała istota człowieka, a zatem i świadoma

jego część, stała się stopniowo wyrazem tych sił, które

pod wpływem świata duchowego czuwają - nieświa­
domie dla człowieka - nad pierwszymi latami jego ży­
cia. Myśl, która budzi się w duszy człowieka podczas po­
wyższych rozważań, powinna napełnić się pokorą, ale

24

zarazem i słusznym poczuciem godności ludzkiej. Ta
myśl da się ująć w następujące słowa: Człowiek nie jest
właściwie samotny, żyje w nim coś, co w każdej chwili

może być dla niego żywym dowodem, że jest on zdolny
do wzniesienia się ponad siebie samego; wzniesienia się

do czegoś, co go obecnie przerasta i co będzie rosło sto­
pniowo z każdym jego nowym ziemskim życiem. Myśl
taka może przybierać coraz bardziej określone kształty.
Wnosi ona wtedy coś, co człowieka niesłychanie uspo­
kaja i wznosi, ale zarazem przenika duszę odpowiednią

skromnością i pokorą. Czym jest bowiem to, co człowiek
w taki sposób niesie w sobie? Jest to „zaprawdę wyższy,
boży człowiek", który go żywo przenika sobą i o którym

- czując go w sobie - można powiedzieć: Oto mój prze­

wodnik we mnie.

Jeśli wyjdziemy z tych założeń, wtedy łatwo może

się nam nasunąć w duszy myśl, że należy dołożyć wszel­
kich starań, aby dojść do harmonijnego związku z tym,
co jest w człowieku mądrzejsze od jego świadomej in­
teligencji. I od bezpośrednio świadomej jaźni można
przejść do jaźni poszerzonej, wobec której wszystko to,
co jest w człowieku fałszywą dumą i zarozumiałością

powinno być oddzielone i zwalczone. Z tym uczuciem
łączy się inne, które daje możliwość właściwego zrozu­
mienia obecnej niedoskonałości człowieka. Uczucie to

pozwala poznać, jak człowiek będzie mógł się doskona­
lić, ponieważ kiedyś za pomocą swojej zwykłej świado-

25

background image

mości będzie mógł mieć taki związek z działającą w nim
duchowością jaki miał wtedy, gdy stykał się z nią nie­
świadomym życiem duszy w pierwszych latach swoje­
go dzieciństwa.

Chociaż zdolność przypominania sobie nie sięga

zazwyczaj dalej niż do czwartego roku życia, to jednak

możemy powiedzieć, że oddziaływanie wyższych potęg
duchowych trwa w omówionym wcześniej znaczeniu
tylko przez pierwsze trzy lata życia. Pod koniec tego
okresu człowiek może być zdolny do łączenia wrażeń
świata zewnętrznego z wyobrażeniem swojej jaźni. To

wyobrażenie jaźni jako całości słusznie liczy się dopie­

ro od chwili, do której sięgamy jeszcze najdalej naszą
pamięcią. Trzeba powiedzieć, że w zasadzie pamięć ta

sięga początków czwartego roku życia; jednak w począt­

kowym okresie świadomości jaźni jest ona jeszcze tak

słaba, że pozostaje niezauważona. Można więc przyjąć

za regułę, że wyższe potęgi czuwające nad początkiem
dzieciństwa człowieka mogą działać tylko przez okres
trzech lat. Człowiek żyjący w obecnej, środkowej epoce

rozwoju Ziemi

11

jest tak ukształtowany, że może przyj­

mować te siły tylko przez trzy lata.

Wyobraźmy sobie teraz istnienie człowieka, od któ­

rego - pod wpływem działania pewnych sił kosmicz­
nych - oddzieliła się jego zwykła jaźń. W następstwie
tego jego trzy osłony: ciało fizyczne, eteryczne i astralne
zostały opuszczone przez ową jaźń, która towarzyszy

26

człowiekowi w jego wędrówce przez wielokrotne wcie­
lenia. Wyobraźmy sobie dalej, że w owe trzy powłoki
zstępuje taka jaźń, która działa w powiązaniu ze świa­
tem duchowym. Cóż by się stało z takim człowiekiem?

Otóż jego ciało po trzech latach musiałoby ulec znisz­
czeniu! Na skutek działania karmy świata

12

musiałoby

się zdarzyć coś takiego, że ta duchowa istota - pozosta­

jąca w związku z wyższymi światami - nie mogłaby żyć

w tym ciele dłużej niż przez trzy lata

13

.

Dopiero u kresu swoich ziemskich żywotów

14

czło­

wiek przyswoi sobie siły, które pozwolą mu żyć z tą du­
chową istotą dłużej niż przez trzy lata. Ale wtedy powie
on sobie tak: „Nie ja, lecz to coś wyższe we mnie, co ży­
ło tam zawsze, pracuje teraz we mnie". Zanim człowiek
nie osiągnie tego punktu rozwoju, nie może jeszcze tak
powiedzieć. Może co najwyżej stwierdzić: „Czuję obe­

cność tego czegoś wyższego, ale swoją rzeczywistą pra­
wdziwą ludzką jaźnią nie doszedłem jeszcze do tego,
by doprowadzić to w sobie do pełnego życia".

Gdyby więc kiedyś, w środkowym okresie rozwoju

Ziemi, pojawił się raz jeden na świecie ludzki organizm,
który po dojściu do wieku dojrzałego zostałby przez pe­
wne kosmiczne moce uwolniony od własnej jaźni i ob­
darzony tą jaźnią która zwykle działa tylko w pierwszych
trzech latach dzieciństwa - ową jaźnią która pozostaje

w związku ze światami duchowymi, w których człowiek
żyje pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami - to jak

27

background image

długo mógłby taki człowiek żyć w ziemskim ciele?
Mogłoby to trwać około trzech lat; później bowiem kar­

ma świata musiałaby spowodować coś takiego, co zni­

szczyłoby ten ludzki organizm.

To, co podajemy jako przykład, zdarzyło się w dzie­

jach świata. Ludzki organizm, który w czasie chrztu Ja­

nowego w Jordanie opuszczony został w swoich trzech
ciałach

15

przez jaźń Jezusa z Nazaretu, przyjął w siebie

po chrzcie - w rozkwicie swojej pełnej świadomości -

ową najwyższą jaźń ludzkości, która poza tym, nieświa­
domie dla ludzi, działa z wyższą mądrością kosmiczną

w dziecku. Jednak ta złączona z wyższym światem du­
cha Jaźń mogła żyć w ludzkim organizmie Jezusa tylko

przez trzy lata. Następnie bieg wydarzeń musiał się uk­

ształtować w taki sposób, że po trzech latach ziemski

żywot tej istoty dobiegł końca.

Wydarzenia zewnętrzne, jakie nastąpiły w życiu Je­

zusa Chrystusa, powinny być rozpatrywane jako nas­
tępstwo omówionych powyżej przyczyn wewnętrznych.

Są one zewnętrznym wyrazem tych przyczyn.

W ten sposób widzimy głębszy związek między tym,

co jest w człowieku jego Przewodnikiem - co jakby nie­
wyraźnym światłem świeci w naszym dzieciństwie, co

zawsze w nas jest najlepsze - a z drugiej strony tym
Jestestwem, które jedyny raz zstąpiło w ewolucję ludz­
kości w taki sposób, że mogło żyć przez trzy lata w osło­
nie ludzkiego ciała.

28

Cóż objawia się w tej „wyższej" Jaźni pozostającej

w związku z duchowymi hierarchiami, której wstąpie­

nie w ludzkie ciało Jezusa z Nazaretu symbolizuje znak
Ducha w postaci gołębicy oraz słowa: „Oto mój Syn naj­
milszy, którego dzisiaj począłem?" Bo właśnie takie by­
ło pierwotne znaczenie tych słów

16

. Kiedy rozpatrujemy

ten obraz, to mamy przed sobą najwyższy ideał człowie­
ka. Nie oznacza to bowiem nic innego jak to, że dzieje
Jezusa z Nazaretu mówią nam, że Chrystus żyje w każ­
dym człowieku! I gdyby nawet ewangelie czy tradycje
nie mówiły nam o tym, że Chrystus był kiedyś na Zie­
mi, to poznanie natury ludzkiej wystarczyłoby do prze­
konania się, że Chrystus żyje w człowieku.

Jeżeli poznajemy siły działające w człowieku w jego

dziecięcych latach, to tym samym poznajemy w czło­
wieku Chrystusa. Ale tu nasuwa się pytanie. Czy to po­
znanie prowadzi także do uznania faktu, że Chrystus żył

kiedyś rzeczywiście na Ziemi w ludzkim ciele? Otóż
można - nie odwołując się do żadnego z dokumentów

- dać odpowiedź twierdzącą. Albowiem prawdziwie wi­

dzące samopoznanie prowadzi współczesnego człowie­
ka

do odnalezienia w duszy tych sił, które pochodzą od

Chrystusa. W pierwszych trzech latach dzieciństwa siły
tc działają bez żadnego udziału człowieka. W później­
szym okresie życia mogą one działać, jeżeli człowiek
w wewnętrznym skupieniu poszukuje Chrystusa w sa­

mym sobie.

29

background image

Dziś człowiek może odnaleźć w sobie Chrystusa.

Nie zawsze jednak tak było. Był czas, gdy żadna we­

wnętrzna koncentracja nie mogła człowieka prowadzić
do Chrystusa. A o tym, że tak było, uczy nas jasnowi­
dzące poznanie. Pomiędzy przeszłością, w której czło­
wiek nie mógł odnaleźć w sobie Chrystusa, a teraźniej­
szością, kiedy może Go już znaleźć, jest ziemski żywot
Chrystusa. To właśnie Jego ziemski żywot jest przyczy­

ną, dzięki której człowiek może obecnie odnaleźć w so­
bie Chrystusa w podany powyżej sposób. Dla jasnowi­
dzącego poznania ziemski żywot Chrystusa jest zatem
faktem oczywistym, bez potrzeby opierania się na jakim­

kolwiek podłożu historycznym.

Można pomyśleć, że Chrystus powiedział: „Chcę

być dla was, ludzi, takim ideałem, który wzniesiony do

ducha przejawi wam to, co poza tym urzeczywistnione

jest w cielesności".

Człowiek w pierwszych latach życia uczy się z du­

cha chodzić fizycznie, tzn. sam z ducha wykreśla dro­

w swoim ziemskim życiu. Uczy się mówić - to zna­

czy wyrażać z ducha prawdę lub innymi słowy: człowiek
w pierwszych trzech latach swego życia rozwija w dźwię­

ku istotę prawdy. Również i życie, którym człowiek żyje
na Ziemi jako istota obdarzona jaźnią, otrzymuje swój
organ życia przez to, co wykształciło się z ducha w pier­
wszych trzech latach dzieciństwa. Tak więc człowiek
uczy się poruszać swoim ciałem, tzn. znajdować „drogę",

30

uczy się wyrażać przez swój organizm „prawdę" i wresz­
cie wyrażać w swoim ciele „życie" z ducha. Niepodo­
bna znaleźć jaśniejszego wytłumaczenia słów Chrystu­
sa: „Jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie wejdziecie
do królestwa niebieskiego". Równie wielkie są słowa,
w których jaźniowa istota Chrystusa określa siebie sa­

ma: Jam jest Droga, Prawda i Życie

17

.

Podobnie jak

wyższe siły duchowe kształtują organizm dziecięcy -
w sposób dla niego nieświadomy - by uczynić z niego
wyraz Drogi, Prawdy i Życia, tak duch ludzki, przeni­
kając się stopniowo istotą Chrystusa, staje się świado­
mym nosicielem Drogi, Prawdy i Życia. Utożsamia się
on bowiem przez to podczas swojego rozwoju na Ziemi
z tą siłą, która w wieku dziecięcym działa w nim w spo­

sób dla niego nieświadomy.

Słowa takie jak Droga, Prawda i Życie służą temu,

żeby otworzyć człowiekowi bramy wieczności. Gdy doj­
dzie on do prawdziwego samopoznania, słowa te będą
brzmiały z głębin jego duszy.

Powyższe rozważania oświetlają z dwóch stron du­

chowe przewodnictwo człowieka oraz ludzkości. Przez
poznanie samego siebie człowiek odnajduje w sobie
Chrystusa jako Przewodnika, do którego zawsze może
dojść - od czasu Jego życia na Ziemi - albowiem jest
On w człowieku zawsze obecny. A gdy następnie do

historycznych dokumentów zastosujemy owe prawdy,
które są poznane bez ich pomocy, wówczas możemy

31

background image

znaleźć prawdziwe znaczenie tych dokumentów. His­
torycznie wyrażają one to, co odsłania się we wnętrzu
duszy z jej własnej mocy. Dlatego zaliczyć je można do
takiego przewodnictwa ludzkości, które powinno ukie­
runkować duszę człowieka na samą siebie.

Gdy w ten sposób zrozumiemy wiekuiste znaczenie

słów: „Jam jest Droga, Prawda i Życie", wtedy możemy
odczuć, jak nieusprawiedliwione jest pytanie: Dlaczego

po tylu wcieleniach człowiek zstępuje na Ziemię zaw­

sze w postaci małego dziecka? Okazuje się bowiem, że

ta pozorna niedoskonałość jest zawsze świeżym wspo­
mnieniem tego, co jest w człowieku najwyższe. I można
niezbyt często, co najwyżej raz na początku każdego
nowego życia, przypomnieć sobie, czym jest człowiek
wobec tego Jestestwa, które jest podstawą wszelkiego
istnienia ziemskiego, a które pozostaje jednak nietknię­
te przez ułomności tego istnienia.

Nie jest dobrze, gdy w nauce duchowej albo teozo-

fii, w ogóle w okultyzmie, dużo się definiuje, gdy mówi
się dużo za pomocą pojęć. Lepiej charakteryzować lub
starać się budzić odczucie tego, co rzeczywiście istnie­

je. Dlatego i tu próbowaliśmy obudzić odczucie tego,

co dzieje się w trzech pierwszych latach ludzkiego ży­
cia i jaki to ma związek ze światłością która promie­
nieje od Krzyża Golgoty. Uczucie to oznajmia, że przez
ewolucję ludzkości przenika impuls, o którym mamy

pełne prawo powiedzieć, że dzięki niemu prawdą muszą

32

być słowa św. Pawła: „Nie ja, lecz Chrystus we mnie"

1 8

.

Wystarczy tylko wiedzieć, czym w rzeczywistości jest
człowiek, aby od tego poznania dojść do zrozumienia

istoty Chrystusa. A kiedy przez prawdziwe poznanie

człowieka dojdzie się do takiego poznania Chrystusa,
że się już wie, iż Chrystusa odnajduje się najlepiej wte­
dy, gdy szuka się Go w sobie samym, to Biblia nabiera

swojej prawdziwej wartości dopiero wtedy, kiedy się na
nowo do niej powraca. Nikt nie może ocenić Biblii le­
piej i bardziej świadomie niż ten, kto potrafi w opisany
powyżej sposób odnaleźć w sobie Chrystusa. Można by
wyobrazić sobie jakąś istotę, na przykład mieszkańca

Marsa, który zszedł na Ziemię, nie wiedząc nic o Chry­
stusie i Jego działalności. Taka istota nie zrozumiałaby
wielu wydarzeń ziemskich, wiele rzeczy obchodzących
człowieka nie miałoby dla niej żadnego znaczenia; nato­

miast zainteresowałoby ją na pewno to, co jest central­
nym impulsem rozwoju Ziemi, to znaczy idea Chrys­
tusa wyrażona w istocie człowieka. Dopiero ten, kto to
/rozumie, potrafi właściwie ocenić Biblię, gdyż znaj­
dzie w niej wyrażone w cudownej formie to, co uprze­
dnio poznał w samym sobie. Taki człowiek będzie mógł
powiedzieć: Nie potrzebuję być wychowywany w ja­

kimś szczególnym uwielbieniu dla ewangelii, bo przy­
stępuję do nich z pełną świadomością. To, co zdołałem
poznać dzięki nauce duchowej, ewangelie ukazują mi
w całej wielkości.

33

background image

Na pewno nie będzie przesadą, jeśli stwierdzimy, że

nadejdą czasy, w których będzie się mówiło: Ludzie,
którzy dzięki nauce duchowej nauczyli się we właściwy

sposób cenić treść ewangelii, ujrzą w nich przewodnie

pisma ludzkości w sposób bardziej prawidłowy, niż to
miało miejsce dotychczas. Dopiero poznanie istoty czło­
wieka nauczy ludzkość zrozumienia tego, co żyje w tych
głębokich tekstach. Można będzie wtedy powiedzieć:
Jeśli w ewangeliach znajduje się to, co jest treścią isto­
ty człowieka, to musiało to być włożone tam przez tych
ludzi, którzy spisywali te dokumenty na Ziemi, a zatem
także dla autorów tych przekazów musiało być ważne to,
co po prawdziwym zastanowieniu - im człowiek jest star­
szy, tym bardziej - trzeba sobie powiedzieć o własnym
życiu. Człowiek dokonuje wielu czynów, które zaczyna

rozumieć dopiero po latach. W autorach ewangelii mo­
żemy widzieć ludzi, którzy pisali z natchnienia owej
wyższej Jaźni pracującej nad człowiekiem w dziecię­
cych latach. Tak więc ewangelie są dziełem tej samej
mądrości, która kształtuje człowieka. Człowiek jest ob­

jawieniem ducha poprzez swoje ciało; ewangelie obja­

wiają go przez pismo.

Powyższe rozważania ukazują nam we właściwym

świetle znaczenie pojęcia inspiracji. Podobnie jak wyż­
sze moce kształtują mózg człowieka w trzech pierw­
szych latach dzieciństwa, tak w duszach ewangelistów

pracowały siły pochodzące ze świata duchowego i to one

34

dyktowały im te dokumenty. Przez taki fakt przemawia
duchowe kierownictwo ludzkości. Ludzkość musi być
naprawdę kierowana, jeśli w jej łonie działają jednost­
ki, których pisma natchnione są tymi samymi siłami,

jakie z najwyższą mądrością kształtują człowieka. I tak
jak poszczególny człowiek dokonuje lub mówi wiele

rzeczy, które zaczyna rozumieć dopiero w późniejszym
okresie życia, tak cała ludzkość może uważać ewange­
listów za pośredników obdarzających ją objawieniami,
które dopiero stopniowo będzie mogła pojmować. I do­
piero w miarę rozwoju ludzkości będziemy mogli co­
raz lepiej zrozumieć te dokumenty. Człowiek może od­

kryć w sobie swoje duchowe przewodnictwo; natomiast
cała ludzkość może je odczuć w tych ludziach, którzy
oddziałują na nią tak, jak czynili to ewangeliści.

Uzyskane w ten sposób pojęcie duchowego przewo­

dnictwa ludzkości można pod niejednym względem roz­
szerzyć. Przyjmijmy, że jakiś człowiek znajduje ucz­
niów, to znaczy ludzi, którzy utożsamiają się z nim. Na
pewnym stopniu samopoznania człowiek ten łatwo dos­
trzeże, że już sam fakt znalezienia uczniów rodzi w nim
następujące uczucie: To, co mam do powiedzenia, nie
pochodzi ode mnie. To raczej siły duchowe z wyższych

światów chcą się objawić mym uczniom i używają mnie

jako narzędzia dla porozumienia się z nimi.

Człowiek taki mógłby pomyśleć: Będąc dzieckiem,

rozwijałem się dzięki siłom pochodzącym ze światów

35

background image

duchowych. To, co dzisiaj mam w sobie najlepszego,
również musi pochodzić z tych światów i nie mam prawa
uważać tego za coś, co przynależy do mojej zwykłej
świadomości. Jest to więc coś w rodzaju „dajmonion

19

",

ale w znaczeniu dobrej duchowej mocy, która przeze
mnie oddziałuje ze świata duchowego na uczniów. Coś

podobnego odczuwał Sokrates, mówiąc - według Pla­
tona - o swoim „dajmonion" jako o istocie, która nim
kierowała i która go prowadziła. Starano się w różny

sposób wyjaśnić to sokratesowe dajmonion. Ale moż­

na to wytłumaczyć tylko wtedy, kiedy pomyśli się, że

Sokrates mógł odczuwać coś podobnego do tego, co opi­
sano powyżej. A wtedy możemy też pojąć, że w ciągu

trzech czy czterech wieków, podczas których oddzia­
ływała w Grecji myśl Sokratesa, powstał tam pewien
nastrój, który mógł przygotować inne wielkie wydarze­
nie. Poczucie, że człowiek, tak jak go widzimy, nie jest

jeszcze całością tej istoty, która wyłania się z wyższych

światów, działało w dalszym ciągu i najlepsi spośród

tych, którzy je podzielali, byli właśnie tymi ludźmi, któ­
rzy później najlepiej zrozumieli słowa św. Pawła: „Nie

ja, lecz Chrystus we mnie". Mogli oni powiedzieć so­

bie: Sokrates mówił o jakiejś dajmonicznej sile oddzia­
łującej z wyższych światów; dzięki ideałowi Chrystusa
rozumiemy, o czym mówił Sokrates. Tylko, że nie mógł

on wówczas mówić o Chrystusie, bo za jego czasów nikt

jeszcze nie mógł odnaleźć w sobie istoty Chrystusa.

36

I znów odkrywamy nowe oblicze duchowego kie­

rownictwa ludzkości. Nic nie może objawić się w świe­
cie bez uprzedniego przygotowania. Dlaczego św. Paweł
znalazł najlepszych uczniów właśnie w Grecji? Bo So­
krates takim nastrojem przygotował tam odpowiedni

grunt. To, co dzieje się później w rozwoju ludzkości,
prowadzi nas do wydarzeń, które działy się dawniej

i przygotowywały ludzkość do tego, co miało nadejść.
Czyż nie czujemy, jak daleko sięga ten przewodni im­

puls kierujący rozwojem ludzkości, jak we właściwej
chwili umieszcza on odpowiednich ludzi tam, gdzie mo­
gą oni być potrzebni dla ewolucji? W takich właśnie

faktach wyraża się ogólnie przewodnictwo ludzkości.

37

background image

Wykład II

Kiedy weźmie się pod uwagę to, co mędrcy i nauczycie­
le starożytnego Egiptu mówili Grekom o prowadzeniu
i kierownictwie duchowego życia w Egipcie, to można
znaleźć godną uwagi analogię pomiędzy tym, co prze­

jawia się w życiu poszczególnego człowieka, a tym, co

kieruje rozwojem ludzkości. Opowiada się, że pewien
Egipcjanin zapytany przez Greka, kto prowadził naród
egipski w dawnych czasach, odpowiedział: W zamierz­
chłej przeszłości władali u nas oraz nauczali bogowie

1

®,

a dopiero później ludzie stali się naszymi przewodni­
kami.

Pierwszy przewodnik, który pojawił się w ludzkiej

postaci w świecie fizycznym i był za takiego uznany,
zwał się Menes

lx

- tak mówili Egipcjanie Grekom. Oz­

nacza to, że według tego, co podają Grecy, przewodnicy
ludu egipskiego powoływali się na fakt, że dawniej sa­
mi bogowie prowadzili naród egipski. Zawsze jednak
musimy dobrze zrozumieć taką przekazaną nam z daw­
nych czasów tradycję. O czym myśleli Egipcjanie, gdy
mówili, że ich królami i nauczycielami byli bogowie?
Otóż, mówiąc tak, chcieli wyrazić to, że gdybyśmy cof­
nęli się aż do najdawniejszych czasów narodu egipskie­
go i zapytali owych ludzi - którzy odczuwali w sobie

jakby wyższą świadomość, jakby mądrość pochodzącą

38

z wyższych światów - kim są właściwie ich nauczy­
ciele, to odpowiedzieliby w ten sposób: Mówiąc o mo­
im nauczycielu, nie mógłbym wskazać tego czy innego
człowieka, gdyż najpierw musiałbym wprowadzić się
w stan jasnowidzenia - dzięki wiedzy duchowej wiemy,
że w dawnych czasach było to stosunkowo łatwiejsze

niż obecnie - i dopiero wtedy mógłbym znaleźć swego
prawdziwego nauczyciela i inspiratora; ten bowiem ob­

jawia mi się tylko wtedy, gdy otwarte są moje duchowe

oczy. Albowiem jestestwa takie w epoce starożytnego
Egiptu zstępowały ze świata duchowego i objawiały się
ludziom, nie wcielając się jednak w ludzkie, fizyczne
ciała. W ten sposób bogowie prowadzili wtedy i naucza­
li starożytnych Egipcjan za pośrednictwem ludzi, a pod
słowem „bogowie" rozumiano wówczas istoty, które wy­
przedziły człowieka w rozwoju.

W myśl zasad nauki duchowej Ziemia, zanim stała

się dzisiejszą Ziemią przeszła przez inny stan planetar­
ny, który nazywamy stanem księżycowym

21

.

W czasie tej

epoki człowiek nie był jeszcze człowiekiem w dzisiej­
szym znaczeniu tego słowa. Na starym Księżycu istnia­
ły natomiast inne jestestwa, które nie miały dzisiejszej

ludzkiej postaci i były zupełnie inaczej zorganizowane;
były one jednak wtedy na takim stopniu rozwoju, jaki

człowiek osiągnął na Ziemi dopiero teraz. Można więc
powiedzieć, że na tej starej planecie księżycowej, która
przeminęła i z której później powstała obecna Ziemia,

39

background image

żyły istoty będące poprzednikami człowieka. W ezote-
ryce chrześcijańskiej nazywa sieje Aniołami (Angeloi),
a jestestwa stojące w rozwoju duchowym bezpośrednio

nad nimi - Archaniołami (Archangeloi). Te ostatnie is­
toty jeszcze dawniej niż Aniołowie były na takim eta­

pie rozwoju, na jakim dzisiaj jest człowiek. Istoty, które
w ezoteryce chrześcijańskiej określamy jako Anioły czy
Angeloi - lub w mistyce orientalnej jako Jestestwa
dyaniczne" - były w okresie księżycowym na etapie

rozwoju odpowiadającym dzisiejszemu człowiekowi.
Istoty te, o ile osiągnęły w pełni swój cel na starym

Księżycu,

stoją obecnie, podczas okresu rozwojowego

Ziemi, o cały stopień wyżej od dzisiejszego człowieka.
Natomiast człowiek dopiero przy końcu epoki ziem­
skiej osiągnie taki poziom, na jakim Aniołowie znaj­
dowali się już z końcem rozwoju księżycowego.

Gdy rozpoczął się ziemski stan rozwoju naszej pla­

nety i na Ziemi pojawił się człowiek, jestestwa owe nie
mogły przybrać zewnętrznej ludzkiej postaci, gdyż ludz­

kie ciało fizyczne jest w istocie rzeczy wytworem Zie­
mi, odpowiednim tylko dla tych jestestw, które obecnie
są ludźmi. Dlatego istoty, które stoją w rozwoju o je­
den stopień wyżej od człowieka, nie mogły się wcielać

w ludzkie ciała, gdy Ziemia rozpoczęła swój rozwój.
Mogły one uczestniczyć w rozwoju Ziemi tylko w taki
sposób, że oświecały i inspirowały ludzi w pewnych sta­

nach, które pradawny człowiek mógł osiągnąć w swoim

40

jasnowidzeniu. W ten sposób - pośrednio, przez ludzi
jasnowidzących - jestestwa te wpływały na bieg ziem­

skich losów.

Starożytni Egipcjanie zachowali jeszcze wspom­

nienie takich stanów świadomości, w których wiodące

osobowości ich kultury uświadamiały sobie żywo swój
związek z jestestwami, które nazywano bogami, Anio­

łami lub jestestwami dyanicznymi. Kim były te istoty,
które nie wcielały się tak samo jak ludzie, nie przy­
bierały ludzkiej, fizycznej postaci, lecz oddziaływały na

ludzkość w opisany powyżej sposób? Byli to poprzed­

nicy ludzi, istoty, które wzniosły się w rozwoju ponad

stopień człowieczeństwa.

W naszych czasach nadużywa się często słowa „nad-

człowiek", które tutaj może być użyte we właściwym
znaczeniu. Chcąc naprawdę mówić o istocie nadludz­
kiej, można by tak nazwać te jestestwa, które już w po­
przednim wcieleniu planetarnym naszej Ziemi, w okre­

sie księżycowym, były na poziomie obecnego rozwoju
duchowego człowieka, a teraz wyrosły ponad człowieka.
Mogły one przejawiać się jasnowidzącym ludziom tylko

w ciele eterycznym i w taki właśnie sposób pojawiały

się, zstępując ze światów duchowych na Ziemię, gdzie
objawiały się jeszcze w czasach poatlantydzkich

23

.

Jestestwa te miały - i mają jeszcze dzisiaj - tę szcze­

gólną właściwość, że nie potrzebują myśleć. Można by
także powiedzieć, że w ogóle nie mogą myśleć tak jak

41

background image

człowiek. Bo jak myśli człowiek? Otóż mniej więcej
w taki sposób, że wychodzi z pewnego założenia i mówi
sobie: To czy owo pojąłem, a teraz, wychodząc z tego,
próbuję zrozumieć różne rzeczy. Gdyby nie była to dro­
ga ludzkiego myślenia, to wykształcenie szkolne nie by­
łoby dla wielu ludzi tak trudne. Nie można nauczyć się
z dnia na dzień matematyki, ponieważ trzeba wyjść z pe­
wnego punktu i powoli postępować dalej, a to trwa dłu­
go. Tak samo nie można w jednej chwili ogarnąć całego
świata myśli, gdyż ludzkie myślenie przebiega w czasie.
Konstrukcja myślowa nie od razu jest obecna w duszy,
trzeba szukać, trzeba się wysilać, aby odnaleźć tok my­
ślenia. Jestestwa, o których mówiliśmy, nie posiadają
tej właściwości człowieka. Nawet najbardziej rozległe
konstrukcje myślowe powstają w nich z taką samą szyb­
kością z jaką na przykład dla zwierzęcia, które - według

jego instynktu - ma przed sobą coś jadalnego, staje się

od razu jasne, że chce to połknąć. W przypadku tych jes­

testw nie można mówić o żadnej różnicy między instyn­
ktem i świadomą myślą są one jednym i tym samym.
Podobnie jak zwierzęta posiadają na swoim poziomie
rozwoju instynkt, tak owe jestestwa dyaniczne, czyli
Aniołowie, posiadają umiejętność bezpośredniego my­

ślenia duchowego, zdolność bezpośredniego duchowe­
go wyobrażania. Na skutek tego instynktownego życia

wewnętrznych wyobrażeń jestestwa te zasadniczo róż­
nią się od człowieka.

42

Łatwo można sobie wyobrazić, że istoty te nie mo­

gą używać takiego mózgu albo takiego ciała fizyczne­
go, jakie ma człowiek. Muszą używać ciała eterycznego,
gdyż przejawianie myśli przez mózg i ciało ludzkie zwią­
zane jest z czasem, podczas gdy jestestwa te nie wytwa­
rzają myśli w czasie, lecz czują w sobie samorzutnie roz­
błyskującą otrzymywaną z góry mądrość. Dlatego nie
mogą one myśleć fałszywie tak jak człowiek. Tok ich
myśli jest bezpośrednią inspiracją i dlatego osobowości,
które mogły się zbliżyć do ponadludzkich anielskich

jestestw, miały pewność, że stają wtedy wobec nieomyl­

nej mądrości. Kiedy jeszcze nawet w starożytnym Egip­
cie człowiek, który był królem lub nauczycielem, stawał
wobec swojego przewodnika duchowego, to był pewien,
że dawane przez niego wskazówki i głoszone przez nie­

go prawdy są bezpośrednio prawdziwe i nie mogą być
fałszem. To samo odczuwali później także inni ludzie,
którym te prawdy przekazywano.

Jasnowidzący przewodnicy ludzkości przemawiali

w taki sposób, że ludzie odczuwali duchowe pochodze­
nie prawd płynących z ich ust. Jednym słowem, był to

jakby bezpośredni prąd porozumienia między wyższy­

mi hierarchiami duchowymi a ówczesną ludzkością.

To, co oddziałuje na dzieciństwo człowieka, moż­

na ujrzeć w szerszym zakresie jako najbliższy świat du­
chowych hierarchii pracujący i unoszący się nad całą

ludzką ewolucją jako następne królestwo Aniołów czy

43

background image

ponadludzkich jestestw, które stoją o jeden stopień du­

chowego rozwoju wyżej niż człowiek i przebywają bez­

pośrednio w duchowych sferach. Z tych sfer niosą w dół
na Ziemię to, co później kształtuje ludzką kulturę. U dzie­

cka kierują one w swojej wyższej mądrości kształtowa­
niem się ciała. W dawnych czasach rozwoju ludzkości
kształtowały w ten sposób kulturę.

Egipcjanie, mówiąc o swojej łączności z bogami,

odczuwali, że dusza ludzkości otwiera się w stronę du­
chowych hierarchii. Podobnie jak dusza dziecka otwie­

ra się swoją aurą ku hierarchiom aż do chwili, o której
mówiliśmy we wcześniejszych rozważaniach, tak daw­
niej cała ludzkość otwierała się na przyjęcie wpływu du­
chowych hierarchii, z którymi pozostawała w łączności.

Ta łączność ze światem duchowym była najsilniej­

sza u świętych nauczycieli starożytnych Indii, u wiel­
kich nauczycieli pierwszej poatlantydzkiej, praindyjskiej
kultury, która niegdyś rozprzestrzeniała się na południu
Azji. Po katastrofie Atlantydy, gdy ukształtowanie Ziemi
zmieniło się tak, że na wschodniej półkuli mogła się
uformować Europa, Azja i Afryka - jeszcze na długo
przed tymi czasami, o których jest mowa w najstarszych
księgach - pojawiła się kultura stworzona przez daw­
nych wielkich nauczycieli Indii. Dzisiaj tych wielkich
nauczycieli starożytności wyobrażamy sobie zupełnie
fałszywie. Bo gdyby któryś z nich mógł obecnie stanąć
przed wykształconym człowiekiem, to współczesny czło-

44

wiek bardzo by się zdziwił, a może nawet powiedział­
by: „I to ma być mędrzec? Nigdy nie wyobrażałem so­
bie mędrca w taki sposób". Bo też owi dawni, święci
nauczyciele nie umieliby w istocie powiedzieć nic ta­
kiego, co obecnie świat przywykł uważać za roztrop­
ność lub rozsądek. Według dzisiejszych kryteriów byli
to prości i najskromniejsi ludzie, którzy tylko w najzwy­
klejszy sposób potrafili odpowiadać na pytania doty­
czące powszedniego życia. Nieraz przez długie okresy
czasu nie słyszano od nich nic innego jak tylko takie
czy inne słowo, które wykształconemu człowiekowi na­
szej epoki nie wydałoby się ważne. Ale następowały też
i takie szczególne okresy, w których okazywali się oni

jeszcze kimś innym niż tylko zwykłymi ludźmi. Wów­

czas musieli gromadzić się razem, w siedmiu, bo to, co
mógł odczuwać każdy z nich pojedynczo, musiało har­
monijnie współdziałać z objawieniami pozostałych sześ­
ciu w zgodnym współbrzmieniu siedmiu tonów. Każdy
z nich bowiem, stosownie do swych założeń i swojego
rozwoju, mógł widzieć tylko niektóre rzeczy. I dopiero
we współbrzmieniu tego, co każdy z nich osobno mógł
dojrzeć, powstało to, co dzisiaj możemy odczuwać jako
pramądrość, o ile potrafimy rozszyfrować rzeczywiście
tajemne księgi. Ale tych pradawnych przekazów nie znaj­

dziemy już w Wedach

24

. Pomimo całej swej wielkości

i głębi księgi te są tylko słabym echem tego, czego na­
uczali święci mędrcy pradawnych Indii.

45

background image

Gdy każdy z owych mędrców stawał przed obliczem

ponadludzkiego przewodnika ludzkości - kiedy ich ja­

snowidzenie i jasnosłyszenie otwierało im wrota do wyż­
szych światów - wówczas to, co otrzymywali od takie­
go przewodnika ludzkości, promieniowało z ich oczu jak
słońce. A to, co wtedy mówili, wywierało na słuchają­
cych tak potężne wrażenie, że każdy z nich musiał so­
bie powiedzieć: To, co teraz przemawia przez usta tych
ludzi, nie jest ani ludzkim życiem, ani ludzką mądroś­
cią - to ponadludzkie jestestwa, to sami bogowie od­

działują teraz przez nich na ludzi.

Stare cywilizacje i kultury zrodziły się z ziemskiego

echa tego, co wiedzieli bogowie. I dopiero w czasach

poatlantydzkich stopniowo przymykały się bramy du-

chowo-boskiego świata, który stał jeszcze otworem dla
duszy ludzkiej w okresie kultur rozwijających się na
Atlantydzie. Rozmaite ludy w różnych krajach zaczęły

odczuwać, że człowiek musi zacząć polegać coraz bar­
dziej na samym sobie. W ten sposób w rozwoju ludz­
kości ujawnia się w innej formie to samo, co objawia się
w rozwoju dziecka. Najpierw duchowo-boski świat wni­
ka w nieświadomą duszę dziecka, która kształtuje jego

ciało. Jest to jednocześnie okres, do którego później nie
sięgamy pamięcią w normalnym codziennym życiu. Po­
tem przychodzi chwila, gdy człowiek uczy się odczu­
wać samego siebie jako jaźń. Jest to chwila, do której
człowiek może jeszcze w późniejszym życiu sięgnąć

46

swoją pamięcią. Na tym polega prawda, że nawet naj­

większy mędrzec może się jeszcze czegoś nauczyć od
dziecięcej duszy. Później człowiek staje się coraz bar­
dziej pozostawiony samemu sobie. Pojawia się świado­
mość jaźni, a całość łączy się ze sobą w taki sposób, że
staje się możliwe przypominanie sobie minionych prze­
żyć. W życiu narodów również nadszedł taki czas, gdy
zaczęły się one czuć coraz bardziej odcięte od boskiej
inspiracji praojców. Podobnie jak dziecko zostaje od­
dzielone od aury otulającej jego głowę w pierwszych
latach życia, tak samo boscy przewodnicy usunęli się
stopniowo z życia narodów i ludzie byli zdani na wła­

sne poszukiwania i własną wiedzę. Tam, gdzie historia
o tym mówi, dostrzegamy oddanie kierownictwa roz­
woju w ręce ludzkości. Tego, który położył podwaliny

pod pierwszą kulturę, Egipcjanie nazywali imieniem

Menés.

Jednocześnie wskazywali na to, że od tego mo­

mentu człowiek może błądzić. Odtąd bowiem zdany jest
na posługiwanie się swoim mózgiem jak własnym narzę­
dziem. Dlatego w czasach, kiedy bogowie opuszczali
ludzi, możliwość popełniania przez człowieka błędów
była symbolicznie zaznaczona zbudowaniem labiryntu.
Labirynt jest jakby obrazem zwojów mózgu jako na­
rzędzia dla tworzenia przez człowieka własnych myśli,
w których człowiek łatwo może pobłądzić.

Człowiekowi, jako istocie myślącej, ludy Wschodu

nadały imię Manas, a pierwszego myśliciela nazwali

i

47

background image

Manu

2 5

. Człowieka, który jako pierwszy ukształtował

zasady ludzkiej myśli, Grecy nazwali imieniem Minos

26

.

I również z Minosem łączono legendę o labiryncie, al­
bowiem ludzie czuli, że od czasu jego istnienia zaczy­
nają stopniowo przechodzić od bezpośredniego boskie­

go przewodnictwa do takiego, w którym jaźń w inny
sposób przeżywa wpływy wyższego świata duchowego.

Oprócz owych praojców ludzkości - tych prawdzi­

wych ponadludzkich istot, które na starym Księżycu za­
kończyły stopień rozwoju odpowiadający człowieczeń­

stwu i stały się Aniołami - istnieją jeszcze inne jestestwa,

które nie osiągnęły celu swojego księżycowego rozwoju.
Te pierwsze, zwane w mistyce orientalnej jestestwami

dyanicznymi, a w ezoteryce chrześcijańskiej Aniołami,
ukończyły swój rozwój na starym Księżycu. Gdy czło­
wiek rozpoczynał na Ziemi swój byt, stały one już o je­

den stopień rozwoju wyżej od niego. Ale istniały inne

jestestwa, które nie osiągnęły odpowiedniego poziomu

swojego rozwoju na starym Księżycu, tak samo jak wyż­
sze kategorie jestestw lucyferycznych nie zdołały dokoń­
czyć swojego rozwoju w ciągu poprzednich epok roz­
wojowych. Gdy rozpoczął się ziemski okres rozwoju
naszej planety, człowiek nie był jeszcze pozostawiony

samemu sobie. Odbierał inspiracje od duchowo-boskich

jestestw, bez których - tak jak dziecko - nie byłby w sta­

nie się rozwijać. Dlatego też oprócz tych „dziecięcych"

jeszcze ludzi oddziaływały wówczas na Ziemi pośrednio

48

również i te jestestwa, które wypełniły swoje zadanie
w okresie księżycowym. Między nimi i ludźmi istniały

jednak jeszcze inne istoty, które nie osiągnęły celu swo­
jego rozwoju księżycowego, a które jednak przewyższa­

ły człowieka pod względem rozwoju, bo już w okresie
starego Księżyca mogły stać się Aniołami, czyli jestes­
twami dyanicznymi. Wtedy jednak nie osiągnęły one
swojej pełnej dojrzałości i pozostały w tyle za Anioła­
mi. Niemniej jednak przewyższały one bardzo człowie­

ka w tym, co uważa on za swoje właściwości. W gruncie
rzeczy są to jestestwa, które zajmują najniższy stopień

pośród zastępów istot lucyferycznych. To właśnie od
tych istot, które stoją pomiędzy Aniołami a ludźmi, za­
czyna się królestwo istot lucyferycznych.

Niezwykle łatwo pomylić się w ocenie tych istot.

Mógłby ktoś zapytać: Dlaczego bosko-duchowe moce,
owi szafarze dobra, dopuściły do tego, żeby te jestestwa

pozostały w tyle, co doprowadziło do wszczepienia w ro­
zwój ludzkości impulsu lucyferycznego? Dlaczego do­
brzy bogowie nie kierują wszystkiego ku dobru? Pytanie
to nasuwa się zupełnie odruchowo. Mogłoby też pow­
stać jeszcze jedno nieporozumienie, a mianowicie mo­
żna by sądzić, że istoty te są po prostu istotami złymi.

Otóż w obu wypadkach mamy do czynienia z nieporo­
zumieniem, gdyż jestestwa te niekoniecznie są tylko
„złe", aczkolwiek to w nich musimy szukać źródła zła
w rozwoju ludzkości. Stoją one w rozwoju pomiędzy

49

background image

człowiekiem a istotami anielskimi. Przewyższają czło­
wieka w pewien sposób pod względem doskonałości.
We wszystkich uzdolnieniach, które człowiek musi w so­
bie dopiero wyrabiać, zdołały one osiągnąć już wysoki

stopień rozwoju. Natomiast od opisanych wcześniej po­

przedników ludzkości różnią się tym, że nie dokończyły

swojego rozwoju człowieczeństwa na Księżycu i mogły
się jeszcze wcielać w ludzkie ciała podczas rozwoju czło­
wieka na Ziemi. Natomiast jestestwa dyaniczne, czyli
anielskie, które są wielkimi inspiratorami ludzi i na któ­
re powoływali się Egipcjanie, nie mogąc żyć w ludzkich
ciałach, tylko przejawiały się za pośrednictwem ludzi.
Jestestwa, które w hierarchii duchowej zajmują miejsce
pomiędzy ludźmi i aniołami, aż do stosunkowo niedaw­
nych czasów posiadały zdolność wcielania się w ludzkie
ciała. Dlatego też w epoce lemuryjskiej

27

i atlantydzkiej

wśród zwykłych ludzi na Ziemi znajdowały się również

jestestwa, które w najbardziej wewnętrznej naturze swo­
jej duszy nosiły taką opóźnioną w rozwoju istotę aniel­

ską. Innymi słowy, w epoce lemuryjskiej i atlantydz­

kiej chodzili po Ziemi nie tylko zwykli ludzie, którzy
przez następujące po sobie wcielenia mieli dojść do te­
go, co jest ideałem ludzkości. Pomiędzy ludźmi żyły
wówczas także i inne istoty, które tylko zewnętrznie wy­

glądały tak jak ludzie. Musiały one nosić ludzkie ciało,

ponieważ zewnętrzna postać człowieka zależy od ziem­

skich warunków. Były to jednak istoty, które należały do

50

najniższej kategorii jestestw lucyferycznych. Obok je­

stestw anielskich, które przez ludzi oddziaływały pośre­
dnio na ludzką kulturę, inkarnowały się wówczas także
owe jestestwa lucyferyczne, które w różnych miejscach

Ziemi zakładały wśród ludzi kultury. I jeśli dawne po­
dania ludowe mówią nam o tym, że tu czy tam żył taki
czy inny wielki człowiek, który był twórcąjakiejś kultu­
ry, to nie należy od razu piętnować takiej istoty, mówiąc:
Oto mamy wcielenie jestestwa lucyferycznego, które

musiało być wcieleniem zła. - Trzeba pamiętać, że is­
totom tym zawdzięczamy w rozwoju ludzkiej kultury
nieskończoną ilość wspaniałych rzeczy.

Dzięki nauce duchowej wiemy, że w zamierzchłej

przeszłości, a mianowicie w czasach atlantydzkich, ist­
niało coś w rodzaju pramowy - pewien rodzaj pierwot­
nego języka wspólnego dla całej ludzkości. W tych od­
ległych czasach mowa wypływała bardziej niż dzisiaj
z głębi duszy. Można to już dostrzec w następującym
fakcie. W okresie atlantydzkim ludzie odczuwali wszy­
stkie wrażenia zewnętrzne w taki sposób, że dusza, chcąc
wyrazić coś zewnętrznego za pomocą dźwięków, zmu­
szona była czynić to poprzez spółgłoski. Wszystko, co
istniało w przestrzeni, zmuszało człowieka, aby naśla­
dował to za pomocą spółgłosek. Odgłos wiejącego wia­

tru, szum fal, ochrona, jaką daje człowiekowi dom, to
wszystko wytwarzało pewne stany duszy, w których czło­
wiek naśladował to za pomocą spółgłosek. Natomiast

51

background image

przeżycia wewnętrzne wyrażano inaczej. Radość, ból

lub uczucia innej istoty naśladowano, używając samo­
głosek. Widzimy więc, jak dusza zrastała się w mowie
z zewnętrznymi wydarzeniami lub innymi istotami. Kro­

nika Akasza

28

odsłania przed nami na przykład następu­

jący obraz: Do chaty, której sklepienie dachu użyczało

schronienia całej rodzinie, zbliża się jakiś człowiek. Czło­

wiek ten patrzy na wypukły kształt dachu rozpostarte­
go nad tą rodziną i właśnie tę opiekuńczość chaty wy­
rażał on za pomocą spółgłoski, natomiast wewnętrzne
uczucie zrodzone w duszy mieszkańców przez wrażenie
opieki i ochrony wyrażał samogłoską. I powstała wtedy

myśl: „Ochrona", „mam ochronę", „ciała ludzkie mają
ochronę". Ta myśl wyrażała się wtedy w spółgłoskach
i samogłoskach, które nie mogły być inne niż były, bo
wyrażały jednocześnie bezpośrednie odbicie wewnętrz­
nego przeżycia.

Działo się tak na całej Ziemi. I nie jest to żadnym uro­

jeniem, że niegdyś istniała taka ludzka promowa. Wta­
jemniczeni wszystkich ludów zawsze potrafdi w pew­

nym stopniu odczuwać ową pramowę; we wszystkich

językach istnieją nawet pewne głoski, które nie są ni­

czym innym jak pozostałością tej ogólnoludzkiej pra-

mowy.

Mowa ta rodziła się w duszy człowieka dzięki in­

spiracji jestestw stojących ponad ludźmi, owych praw­
dziwych poprzedników człowieka, którzy osiągnęli cel

52

swojego rozwoju na starym Księżycu. Można by za­

tem wnioskować, że gdyby rozwój następował jedynie
w taki sposób, to cała ludzkość stałaby się jedną wielką

jednorodną społecznością. Na całej Ziemi ludzie myśle­

liby i mówili zupełnie tak samo. Indywidualność i róż­
norodność w ogóle nie mogłyby się rozwinąć, a tym
samym także i wolność człowieka.

Musiały zatem nastąpić podziały ludzkości, żeby

człowiek mógł stać się indywidualnością. I jeśli w wielu
okolicach Ziemi mowa zaczynała się różnicować, to za­

wdzięczamy to pracy tych nauczycieli, w których wcie­

lone były jestestwa lucyferyczne. Zależnie od tego, czy

ta lub inna opóźniona w rozwoju istota anielska wcie­
lała się w takim czy innym ludzie, nauczała ona ten lud
takiego czy innego języka. Dlatego też zdolność mówie­
nia własnym językiem wskazuje u wszystkich ludów na

istnienie owych wielkich dawców światła, którzy byli

pozostałymi w tyle istotami anielskimi i znacznie prze­
wyższali ludzi ze swojego bezpośredniego otoczenia.
Na przykład istoty, które są opisywane jako bohatero­
wie starożytnej Grecji lub innych narodów - istoty, któ­
re działały w ludzkiej postaci - były właśnie wcielenia­
mi takich opóźnionych w rozwoju jestestw anielskich.
Istoty te nie powinny być opisywane jako całkowicie

„złe". Przeciwnie, przyniosły one to, co dało ludziom
na całej Ziemi początek wolności, bez czego ludzkość

pozostałaby jednorodną całością. Tak wyglądała sprawa

53

background image

z językami różnych narodów. To samo znajdziemy rów­
nież w innych dziedzinach życia. Indywidualizacja, zróż­
nicowanie, wolność pochodzą, można by tak rzec, od
tych jestestw, które nie osiągnęły celu swojej ewolucji
księżycowej. Wprawdzie mądrość kosmiczna zamierza
wszystkie jestestwa w danym rozwoju planetarnym do­

prowadzić do przeznaczonego im celu, ale gdyby zaw­

sze tak się działo, to niektórych rzeczy nie można by
osiągnąć. Pewne jestestwa opóźniają się w swoim roz­
woju, ponieważ mają jakieś szczególne zadanie do wy­

pełnienia. Ponieważ istoty, które w pełni osiągnęły swój
cel w okresie starego Księżyca, uczyniłyby z ludzkości
tylko jednorodny organizm, dlatego przeciwstawiono im
istoty opóźnione w swoim księżycowym rozwoju, które
otrzymały przez to możliwość, aby obrócić na dobro to,
co właściwie było u nich błędem.

Tutaj otwiera się nowy punkt widzenia na pytanie:

Dlaczego istnieje na świecie zło, niedoskonałość, cho­
roba? Rozważmy to z tego samego punktu widzenia,
z jakiego rozpatrywaliśmy opóźnione w rozwoju jeste­
stwa anielskie. Wszystko, co w pewnej chwili jest nie­
doskonałością, opóźnieniem, obraca się później w roz­
woju jednak na dobro. Ale chyba nie trzeba specjalnie

przypominać, że sprawa ta wcale nie rozgrzesza złych
czynów popełnianych przez ludzi.

Mamy tutaj również odpowiedź napytanie: Dlacze­

go mądrość kosmiczna pozwala pewnym jestestwom

54

pozostać w tyle, tak że nie osiągają celu swojego roz­
woju? Dzieje się tak właśnie dlatego, że takie opóźnie­
nie dopiero w przyszłości uzyskuje swój pozytywny as­
pekt.

W czasach, kiedy ludy nie mogły jeszcze same rzą­

dzić i kierować sobą, żyli wielcy nauczyciele całych
epok i pojedynczych ludzi. Wszyscy ci nauczyciele po­
szczególnych ludów, tacy jak Pelops, Kadmos, Kekrops,
Tezeusz

29

itd. nosili w pewnym sensie w głębi swojej

duszy takie jestestwo anielskie. Widzimy więc, że ludz­
kość podlegała wówczas kierownictwu i przewodnictwu
duchowemu.

Jednak na każdym stopniu ewolucji pozostawały

w tyle pewne jestestwa, które nie zdołały osiągnąć ce­
lu, jaki w danej fazie rozwojowej mógł być osiągnięty.
Przyjrzyjmy się raz jeszcze dawnej cywilizacji egipskiej,
kwitnącej przed wieloma tysiącami lat nad brzegami
Nilu. Była to epoka, kiedy ludziom objawiali się owi sto­

jący w rozwoju wyżej od ludzi nauczyciele, którzy we­

dług Egipcjan prowadzili ludzi jako bogowie. Obok nich
działały jednak także i te istoty, które tylko w połowie
lub częściowo zdołały osiągnąć stopień rozwoju Anio­
łów. Musimy sobie jasno uświadomić, że w dawnym
Egipcie człowiek osiągnął pewien określony poziom.
Jednak nie tylko człowiek osiąga coś przez to, że poz­
wala się prowadzić. Bowiem dla prowadzących go istot
taka duchowa praca jest czymś, co pozwala im pójść

55

background image

naprzód w rozwoju. Na przykład Anioł, który przez pe­
wien czas prowadzi ludzi, staje się czymś więcej, niż był
poprzednio, zanim rozpoczął to przewodnictwo. Dzięki
tej pracy Anioł także się rozwija - zarówno taki, który

jest istotą w pełni anielską, jak i ten, który opóźnił się

w swoim rozwoju. Wszystkie istoty mogą zawsze dążyć
naprzód. Wszystko znajduje się w ciągłym rozwoju. Jed­
nak na każdym stopniu rozwoju pewna ilość jestestw

pozostaje w tyle. W dawnej kulturze egipskiej można
więc rozróżnić: przewodników boskich, czyli Anioły,
następnie przewodników półboskich, którzy tylko czę­
ściowo zdołali osiągnąć stopień anielski i wreszcie lu­
dzi. Ale niektóre z tych ponadludzkich istot ponownie

pozostają w tyle - tzn. nie kierują ludzkością w taki

sposób, aby wszystkie ich siły mogły znaleźć w pełni
swój wyraz - i nadal pozostają Aniołami na etapie roz­

woju starej egipskiej kultury. W ten sam sposób pozo­
stają w tyle ponadludzkie jestestwa, które już uprzed­

nio nie dokończyły w pełni swojego rozwoju. Gdy zatem
w dole ludzie postępują w swoim rozwoju naprzód, to
w górze pewne indywidualności wśród istot dyanicz-
nych, czyli Aniołów, pozostają w tyle. Kiedy kultura
egipsko-chaldejska dobiegła końca i rozpoczął się okres

kultury grecko-rzymskiej, istniała pewna ilość tych opóź­
nionych w rozwoju jestestw, które kierowały ludzkoś­
cią w poprzednich epokach. Jednak nie mogły one teraz
używać swoich sił, ponieważ w przewodzeniu ludzkości

56

zostały zastąpione przez inne anielskie lub nie w pełni

anielskie jestestwa. Równocześnie oznaczało to jednak,
że nie mogły one kontynuować swojego własnego roz­
woju.

Fakt ten zwraca naszą uwagę na pewną kategorię je­

stestw, które mogły użyć swych sił w okresie egipskim,
lecz nie uczyniły tego wtedy w całej pełni. W następnej
epoce, grecko-łacińskiej, nie mogły już zużytkować swo­
ich sił, gdyż zostały zastąpione przez inne jestestwa prze­

wodnie, a także dlatego, że cały charakter nowej epoki
uniemożliwiał już ich interwencje. I podobnie jak te is­
toty, które na starym Księżycu nie osiągnęły poziomu
Aniołów, a mimo to otrzymały później zadanie czyn­
nego oddziaływania na rozwój ludzkości w okresie Zie­
mi, tak samo jestestwa kierujące ludzkością w okresie
kultury egipsko-chaldejskiej, które zostały wtedy w tyle,

otrzymały później zadanie ponownego oddziaływania na
kulturę jako jestestwa opóźnione. Będziemy więc mogli
zobaczyć, jak w następnym okresie kulturowym, które­
go przewodnictwo spoczywa wprawdzie w rękach jes­
testw rozwiniętych prawidłowo i prowadzących normal­
ny rozwój, działają obok nich również inne istoty, które
wcześniej, w okresie epoki egipskiej, pozostały w tyle.

Scharakteryzowany w ten sposób okres kulturowy to wła­
śnie nasza epoka. Żyjemy w czasach, w których obok pra­

widłowych przewodników ludzkości działają też opóź­
nione jestestwa z epoki egipsko-chaldejskiej.

57

background image

Na rozwój wszelkich istot i faktów należy patrzeć

w ten sposób, że wydarzenia w świecie fizycznym są
tylko skutkami czy przejawami prawdziwych przyczyn,
które tkwią w świecie duchowym. Z jednej strony naszą
dzisiejszą kulturę, jeśli weźmiemy ją pod uwagę w ca­
łości, możemy uważać za dążenie wzwyż ku uducho­
wieniu. W porywie pewnych ludzi ku duchowości prze­

jawiają się ci w pełni i prawidłowo rozwinięci duchowi

przewodnicy obecnej ludzkości. To ich wpływy widzi­
my we wszystkim, co chce prowadzić człowieka do skar­
bów wiedzy duchowej, przekazywanej nam przez teo-
zofię

30

. Ale na dążenia naszej kultury oddziałują także

jestestwa, które pozostały w tyle podczas okresu egip-

sko-chaldejskiego. To ich oddziaływanie przejawia się

w wielu rzeczach, które dzisiaj i w najbliższej przyszło­

ści będziemy tworzyć i wymyślać. Działają one we wszy­
stkim, co nadaje naszej kulturze piętno materialisty czne,
a często widoczne są także w dążeniach ku duchowoś­
ci. Właściwie w naszej epoce przeżywamy jakby odro­
dzenie się kultury egipskiej.

Tak więc jestestwa, które mogą być uważane za nie­

widzialne istoty, które kierują wszystkim, co dzieje się
w świecie fizycznym, dzielą się na dwie grupy. Do pier­
wszej należą te indywidualności duchowe, które aż do

dnia dzisiejszego przeszły własny rozwój w sposób pra­
widłowy. A zatem mogły one zacząć oddziaływać na
naszą kulturę, gdy przewodnicy poprzedniego okresu,

58

grecko-łacińskiego, kończyli stopniowo swoją kierow­
niczą misję w pierwszym tysiącleciu ery chrześcijań­

skiej. Druga grupa, której praca splata się z działaniem

jestestw pierwszej grupy, obejmuje te duchowe indywi­

dualności, które nie ukończyły swojego rozwoju w kul­
turze egipsko-chaldejskiej. Podczas epoki grecko-łaciń-
skiej musiały one pozostawać bezczynne, a teraz mogą

ponownie stać się aktywne, bo nasza epoka wykazuje
właśnie pewne podobieństwo do czasów egipsko-chal-
dejskich. Tym tłumaczy się fakt, że obecnie wyłania się
wiele rzeczy, które mogą być uważane za odrodzenie
się dawnych egipskich mocy. Wiele z nich jest jednak
odrodzeniem się takich sił, które wtedy działały ducho­

wo, a dziś pojawiają się w materialistycznym wydaniu.

Dla wyjaśnienia tego można dać przykład, jak stare

egipskie poznanie odżywa w naszych czasach. Weźmy
pod uwagę Keplera. Jego duch przeniknięty był harmo­
nią budowy świata. Wyraziło się to w jego przełomo­
wych matematycznych prawach mechaniki niebios -
w tak zwanych prawach Keplera. Prawa te są pozornie
suche i abstrakcyjne, ale u Keplera wypłynęły one ze
świadomości harmonii wszechświata. W dziełach Ke­

plera możemy nawet przeczytać jego wyznanie, że aby
odkryć to, co odkrył, musiał wniknąć w święte misteria
Egiptu, by przywłaszczyć sobie ich świątynne naczy­
nia

3 1

i dzięki nim wynieść w świat te prawdy, których

znaczenie dla ludzkości będzie mogła ocenić dopiero

59

background image

przyszłość. Te słowa Keplera nie są bynajmniej zwy­
kłym frazesem. Wskazują one na fakt, że miał on nie­

jasną świadomość ponownego przeżywania tego, cze­

go nauczył się ongiś w Egipcie, w czasie ówczesnego
swojego wcielenia. Mamy pewne podstawy, aby sobie
wyobrazić, że Kepler w czasie jednego ze swych wcześ­

niejszych żywotów posiadł starożytną mądrość egipską
która później objawiła się na nowo w jego duszy w for­
mie dostosowanej do nowszych czasów. Jest rzeczą zro­
zumiałą, że geniusz Egiptu wytwarza w naszej kulturze
impuls materialistyczny, gdyż duchowość była w Egip­
cie silnie zabarwiona materializmem. Wyraża się to na

przykład w balsamowaniu zwłok, co jest dowodem na
to, że przywiązywano wówczas duże znaczenia do za­

chowania ciała fizycznego. W odpowiednio innej for­
mie przeszło to z czasów egipskich do obecnej epoki.

Te same siły, które w czasach egipskich nie osiąg­

nęły w swoim działaniu dostatecznych wyników, pono­
wnie oddziałują w zmienionej formie na nasze czasy.
Pomysł balsamowania zwłok odradza się dziś w poglą­
dach, które wielbią tylko materię. Egipcjanin balsamo­
wał zwłoki i w ten sposób konserwował coś, co wyda­

wało mu się nad wyraz cenne. Sądził, że rozwój duszy
po śmierci ma związek z zachowaniem ciała fizycznego.

Nowożytny anatom kroi skalpelem to, co widzi, i są­
dzi, że tym sposobem pozna prawa organizmu ludz­
kiego. W naszej współczesnej nauce żyją siły dawnego

60

egipsko-chaldejskiego świata. Wówczas reprezentowa­
ły one postęp, natomiast dzisiaj oznaczają cofanie się,
i musimy je poznać, jeśli chcemy prawidłowo ocenić
charakter obecnej epoki. Siły te będą szkodzić współ­

czesnemu człowiekowi, jeśli nie pozna on ich znacze­
nia. Natomiast w żaden sposób mu nie zaszkodzą-prze­
ciwnie, będą go prowadzić do dobrych celów - jeśli
uświadomi sobie ich działanie i przez to właściwie usta­
wi swój stosunek do nich. Siły te muszą znaleźć swoje
zastosowanie, inaczej bowiem nie mielibyśmy tych wiel­
kich zdobyczy techniki, jakie dzisiaj posiadamy. Siły te
związane są z najniższym stopniem istot lucyferycz-
nych. Jeśli nie poznamy ich w sposób właściwy, to ma­
terialistyczny impuls naszej epoki będziemy uważali za

jedyny możliwy i słuszny, nie dostrzegając wcale innych

sił, które wiodą ku duchowości. Z tych względów musi
dzisiaj istnieć jasne poznanie tych dwóch duchowych

prądów naszej epoki.

Gdyby mądrość rządząca światem nie opóźniła pe­

wnych jestestw w czasie egipsko-chaldejskiej epoki kul­
turowej, to naszej obecnej cywilizacji brakowałoby po­
trzebnej jej ciężkości. Działałyby wówczas tylko te siły,
które chcą człowieka gwałtownie nieść w górę. Ludzie
byliby wtedy za bardzo skłonni do poddania się tym si­
łom i staliby się marzycielami. Tacy ludzie chcieliby
uznawać tylko takie życie, które jak najszybciej zmierza
ku duchowi, a w ich duszy narastałby nastrój pogardy

61

background image

dla fizycznej materii. Współczesna epoka kulturowa
może wypełnić swoje zadanie tylko wtedy, kiedy do­
prowadzi siły materialnego świata do pełnego rozkwi­
tu i dzięki temu stopniowo zdobędzie również także ich
obszar duchowości. Podobnie jak najpiękniejsze rzeczy
mogą stać się pokuszeniem dla człowieka, który oddaje
się im bez zastrzeżeń, tak i ta jednostronność, o jakiej
mówimy, mogłaby się stać dla człowieka wielkim nie­
bezpieczeństwem polegającym na tym, że wszelkie do­

bre dążenia pojawią się w nim pod postacią fanatyzmu.

Tak jak prawdą jest to, że ludzkość postępuje naprzód
dzięki rozwojowi swoich szlachetnych impulsów, tak

prawdą jest również i to, że marzycielskie i fanatyczne
realizowanie choćby najszlachetniejszych impulsów mo­

że spowodować największe szkody w prawidłowym roz­
woju. Do wyżyn duchowych nie należy dążyć w egzal­
tacji, lecz w pokorze oraz w pełni jasnej świadomości,
ponieważ tylko wtedy może się dziać coś zbawiennego
dla postępu ludzkości. Aby czynom obecnej doby nadać
potrzebną na Ziemi ciężkość, aby ludzie mogli w ogóle
zrozumieć materię i rzeczy świata fizycznego, mądrość
rządząca światem pozostawiła w tyle te siły, które wła­
ściwie powinny były ukończyć swoją ewolucję w epo­
ce egipskiej, a które dzisiaj skierowują spojrzenie czło­
wieka na życie fizyczne.

Z powyższych rozważań wynika, że postęp odby­

wa się zarówno pod wpływem normalnie rozwijających

62

się jestestw, jak również pod wpływem tych pozosta­

jących w tyle. Jasnowidzenie może śledzić w świecie

nadzmysłowym współpracę obu rodzajów tych jestestw.
Dzięki temu możemy pojąć rozwój duchowy, którego
przejawem są zjawiska fizyczne, pośród których żyje
człowiek obecnej doby.

Widzimy zatem, że aby zrozumieć to, co dzieje się

w świecie duchowym, nie wystarczy drogą pewnych ćwi­

czeń otworzyć swoje duchowe oczy i uszy na świat du­
cha. Dzięki temu można jedynie widzieć to, co się tam
dzieje, oraz oglądać jestestwa rozwijające się w sferach
duchowych. Wtedy wiemy tylko tyle, że są to istoty ze
świata duszy lub ze świata duchowego i że je postrze­
gamy. Jednak oprócz tego konieczne jest także poznanie,
do jakiego rodzaju należą te istoty. Można spotkać jes­

testwa świata duchowego i nie wiedzieć, czy znajdują

się one na drodze prawidłowego rozwoju, czy też należą
do grupy istot opóźnionych, czy zatem sprzyjają czy też

przeszkadzają rozwojowi. Ludzie, którzy przyswajają

sobie zdolność jasnowidzenia, a nie zdobywają równo­
cześnie pełnego zrozumienia scharakteryzowanych po­

wyżej warunków rozwoju, w gruncie rzeczy nigdy nie
mogą wiedzieć, z jakiego rodzaju jestestwem mają do
czynienia. Dlatego też zazwyczaj jasnowidzenie powin­
no być uzupełnione przez zdolności do osądzania tego,
co się widzi w świecie nadzmysłowym. Właśnie w na­

szych czasach zdolność ta jest wyjątkowo niezbędna.

63

background image

Jednak nie zawsze było to w takim stopniu potrzebne.
Jeśli cofniemy się w czasy dawnych kultur, to znajdzie­
my tam zupełnie inne stosunki. Kiedy w zaraniu staro­
żytnego Egiptu jasnowidzącemu ukazywało się jakieś

jestestwo ze świata nadzmysłowego, to miało ono nie­
jako na czole wypisane, kim jest. Jasnowidzący nie mógł

się wtedy pomylić. Natomiast w dzisiejszych czasach
istnieje duża możliwość pomyłki. O ile ludzie starożyt­

ności stali jeszcze na tyle blisko królestwa wyższych du­
chowych hierarchii, żeby mocje rozpoznać, to obecnie
możliwość błędu jest bardzo duża. Jedyną ochroną przed
wynikającymi stąd poważnymi szkodliwymi wpływami

jest staranie się o przyswojenie sobie takich wyobrażeń

oraz idei, jakie przedstawiliśmy powyżej.

Człowieka umiejącego postrzegać świat duchowy

nazywamy Jasnowidzącym". Ale nie wystarczy być tyl­
ko jasnowidzącym. Człowiek taki może widzieć, ale nie
może rozróżniać tego, co widzi. Człowieka, który osią­
gnął zdolność rozróżniania, rozpoznawania zjawisk oraz
istot wyższych światów, nazywa się „wtajemniczonym".
Dopiero wtajemniczenie umożliwia rozróżnianie roz­
maitego rodzaju jestestw. Można być jasnowidzącym,
nie będąc wtajemniczonym. W dawnych czasach owo
rozróżnianie jestestw nie było rzeczą szczególnie waż­
ną. Dlatego też dawne szkoły ezoteryczne zajmowały
się głównie rozwijaniem jasnowidzenia, a niebezpie­
czeństwo błędu nie było wtedy tak wielkie. Natomiast

64

dzisiaj stało się ono tak groźne, że wszelkie szkolenie
ezoteryczne powinno być prowadzone w taki sposób,
aby uczeń równolegle ze zdolnościami jasnowidzenia
osiągnął też wtajemniczenie. Człowiek, w miarę jak sta­

je się jasnowidzący, musi być zdolny do rozróżniania po­

szczególnych zjawisk i jestestw nadzmysłowych.

To szczególne zadanie stworzenia równowagi mię­

dzy elementami jasnowidzenia i wtajemniczenia w now­
szych czasach przypadło w udziale mocom prowadzą­
cym ludzkość. Z nastaniem czasów nowożytnych ludzie,
którzy prowadzą szkolenie duchowe, musieli z konie­
czności zwrócić na to uwagę. Dlatego duchowy kieru­
nek ezoteryczny, charakterystyczny dla obecnej epoki,
przyjmuje zasadę stałego utrzymywania właściwej rów­
nowagi pomiędzy jasnowidzeniem i wtajemniczeniem.

Stało się to konieczne w czasie, gdy ludzkość przecho­
dziła kryzys w odniesieniu do możliwości swojego wyż­
szego poznania. Było to w trzynastym stuleciu. Około

roku 1250 mieliśmy do czynienia z okresem, kiedy czło­
wiek czuł się najbardziej odsunięty od świata ducho­
wego. Najwybitniejsze ówczesne umysły dążące do wyż­

szego poznania rozumowały następująco. Wszystko, co

nasz umysł, nasz rozum, nasza wiedza duchowa zdoła­

ją osiągnąć, wszystko to ograniczone jest do otaczające­

go nas świata fizycznego. Człowiek nie może dotrzeć
do światów duchowych ani swoim ludzkim badaniem,
ani też swymi możliwościami poznawczymi. O świecie

65

background image

duchowym wiemy jedynie dzięki przyjmowaniu o nim
wiadomości pozostawionych nam przez ludzi minionych

czasów.

Był to okres zupełnego zaciemnienia bezpośrednie­

go duchowego wglądu w wyższe światy. Nic więc dziw­
nego, że mówiono w ten sposób właśnie w czasach roz­
kwitu scholastyki. Albowiem właśnie około 1250 roku
mamy dziejową chwilę, w której ludzie musieli dojść
do wyznaczenia ścisłej granicy pomiędzy tym, w co mu­
si się wierzyć na podstawie tradycji, a tym, co może
być przedmiotem poznania. To ostatnie zostało ograni­
czone do fizycznego świata zmysłów. Dopiero później

nadeszły czasy, gdy stopniowo zaczęła się pojawiać mo­
żliwość ponownego uzyskania wglądu w świat ducho­
wy. Ale to nowe jasnowidzenie jest innego rodzaju niż

stare, które w istocie wygasło właśnie około roku 1250.
Dla tej nowej formy jasnowidzenia ezoteryzm zachodni
musiał ustanowić ścisłą zasadę, że właśnie wtajemni­
czenie ma kierować widzeniem i słyszeniem duchowym.
Stało się to specjalnym zadaniem tego ezoterycznego

prądu, który wkroczył wtedy w kulturę Europy. Od ro­
ku 1250 rozpoczyna się nowy sposób wprowadzania

człowieka w światy nadzmysłowe. Wprowadzenie to zo­
stało przygotowane przez indywidualności, które stały

w cieniu zewnętrznych wydarzeń dziejowych, a które

już wcześniej przez całe stulecia przygotowywały wszy­

stko to, co było potrzebne do szkolenia ezoterycznego

66

w warunkach, jakie wytworzyły się około roku 1250.
Jeśli nie nadużywamy wyrażenia „współczesna ezote-
ryka", to możemy je użyć właśnie jako określenie du­
chowej pracy tych wysoko rozwiniętych indywidual­
ności, o których milczy historia zewnętrzna, a których
działanie przejawia się mimo to w całej kulturze ludz­
kiej rozwijającej się na Zachodzie od trzynastego stu­
lecia.

Znaczenie 1250 roku dla duchowego rozwoju ludz­

kości można zrozumieć, jeśli weźmie się pod uwagę
wyniki badań ezoterycznych, które odkrywają fakt na­
stępujący. Nawet te indywidualności, które w poprzed­

nich wcieleniach osiągnęły już wysokie stopnie roz­
woju duchowego, wcielając się ponownie około 1250
roku, przez pewien czas musiały ulegać całkowitemu
przyćmieniu swoich możliwości bezpośredniego wglą­
du w świat duchowy. Nawet oświecone indywidualnoś­
ci były odcięte od świata duchowego i mogły o nim
coś wiedzieć tylko ze wspomnień swoich poprzednich
wcieleń. Widzimy więc, że począwszy od tej chwili sta­
ło się konieczne, ażeby w duchowym przewodnictwie
ludzkości pojawił się nowy element. Był to element

prawdziwej współczesnej ezoteryki. Bo dopiero w nim
możemy w sposób prawidłowy zrozumieć, jak w prze­
wodnictwie całej ludzkości i poszczególnego człowie­
ka może oddziaływać to, co nazywamy impulsem Chry­

stusowym.

•i

67

background image

Czas od Misterium Golgoty aż do momentu naro­

dzin współczesnej ezoteryki stanowi pierwszy okres

przepracowywania impulsu Chrystusowego w ludzkich

duszach. Podczas tego okresu ludzie przyjmowali Chry­
stusa bez świadomego współudziału swoich wyższych
sił duchowych. Kiedy więc później zmuszeni zostali do

uświadomienia Go sobie, popełniali wszelkie możliwe
błędy w związku ze zrozumieniem Chrystusa i błądzili
w prawdziwym labiryncie pomyłek. Można prześledzić,

jak w pierwszym okresie chrześcijaństwa impuls Chry­

stusowy wnika w niższe siły ludzkiej duszy. Potem na­
deszły nowe czasy, w których żyjemy do dzisiaj. Pod

pewnym względem ludzie są dopiero na początku mo­
żliwości zrozumienia Chrystusa wyższymi siłami du­

szy. Dalsze rozważania powinny wykazać, że cofanie
się możliwości poznania nadzmysłowego do trzynas­

tego wieku, a następnie, począwszy od tego czasu, po­
wolne odradzanie się tych możliwości w innej formie,
zbiega się z oddziaływaniem impulsu Chrystusowego
na rozwój ludzkości. Tak więc ezoteryka współczesna
może być pojmowana jako wyniesienie tego impulsu
do aktywnej roli w prowadzeniu tych dusz, które prag­
ną osiągnąć poznanie wyższych światów zgodnie z wa­
runkami nowożytnego rozwoju.

68

Wykład III

Z poprzednich rozważań wynika, że duchowe pro­

wadzenie rozwoju ludzkości można odnieść do tych je­

stestw, które wypracowały swoje „człowieczeństwo"

w czasie poprzedniego wcielenia naszej ziemskiej pla­
nety - w okresie starego Księżyca. Przewodnictwu te­
mu przeciwstawia się inne działanie, które hamuje je,
a mimo to pod pewnym względem tym hamowaniem
wspiera je. Spoczywa ono w rękach jestestw, które nie
zdołały dokończyć swojej ewolucji w okresie księżyco­

wym. Chodzi tu o jestestwa wiodące, które stoją bez­

pośrednio

nad człowiekiem. Zarówno te, które prowa­

dzą rozwój naprzód, jak i te, które pomagająprzez to, że
stwarzają przeszkody, dzięki czemu wzmacniają i nasi­
lają siły pochodzące od jestestw prawidłowo wiodących
rozwój, zwiększając ich znaczenie i powodując zróżni­
cowanie tych sił. Ezoteryka chrześcijańska obie te grupy

ponadludzkich jestestw duchowych nazywa Aniołami

(Angeloi). Ponad nimi stoją - w porządku wiodącym
wzwyż - istoty należące do wyższych hierarchii ducho­
wych jak Archaniołowie (Archangeloi), Archaje (Ar-
chai) itd., które również uczestniczą w kierowaniu roz­

wojem ludzkości.

W każdej grupie tych duchowych jestestw istnieją

wszelkie możliwe stopnie doskonałości. I tak np. na

69

background image

początku obecnego rozwoju planetarnego Ziemi w gru­
pie Aniołów obok już bardzo wysoko rozwiniętych je­

stestw istniały także takie, które stały w rozwoju o wie­
le niżej. Te pierwsze wybiegły znacznie ponad minimum
doskonałości, jakie trzeba było osiągnąć w czasie roz­

woju księżycowego. Te drugie zaś - kiedy zakończył się
okres księżycowy i zaczął się rozwój Ziemi - osiągnęły
właśnie tylko to minimum. A pomiędzy nimi istnieją
wszelkie możliwe stopnie pośrednie. W zależności od
stopnia rozwoju każda grupa tych jestestw wywierała

właściwy sobie wpływ na ziemski rozwój ludzkości.
I tak w epoce rozwoju kultury egipsko-chaldejskiej ludz­

kość prowadzona była przez jestestwa, które w okresie
księżycowego rozwoju planetarnego osiągnęły wyższy

stopień doskonałości niż przewodnicy czasów grecko-

łacińskich. Te zaś jestestwa były z kolei doskonalsze od
tych istot duchowych, które prowadzą ludzkość obecnie.
Tymczasem w okresie egipskim, względnie greckim,
te jestestwa, które miały później skutecznie oddziały­
wać na rozwój ludzkości w przyszłej, nadchodzącej kul­
turze, same rozwijały się do potrzebnego dla tej misji
stopnia dojrzałości.

Począwszy od wielkiej katastrofy atlantydzkiej, roz­

różniamy siedem następujących po sobie okresów kul­
turowych. Pierwszym z nich jest okres praindyjski, a na­

stępnie praperski

32

. Trzecią z kolei epoką kulturową jest

okres kultury egipsko-chaldejskiej, czwartą epoką jest

70

okres grecko-łaciński, piątą wreszcie jest okres, w któ­
rym obecnie żyjemy, a który zaczął się kształtować mniej
więcej od dwunastego stulecia. W naszych czasach na­
stępuje już przygotowywanie się pewnych faktów, które

będą wiodły do szóstego poatlantydzkiego okresu kul­
turowego, gdyż poszczególne okresy rozwojowe wza­

jemnie na siebie zachodzą. Po szóstym okresie nastąpi
jeszcze siódmy. Jeśli przyjrzymy się bliżej rozwojowi

ludzkości, to zauważymy, że tylko w czasie trzeciego
okresu, w kulturze egipsko-chaldejskiej, Aniołowie -
czyli jestestwa dyaniczne - byli w pewnym stopniu sa­
modzielnymi przewodnikami ludzi. W okresie kultury

praperskiej było inaczej. Aniołowie byli wtedy o wiele
bardziej zależni od wyższego przewodnictwa niż w okre­

sie egipskim. Prowadzili oni wówczas rozwój tak, jak

wypływało to z impulsów następnej wyższej hierarchii.

I chociaż wszystko pozostawało wprawdzie pod kiero­
wnictwem istot anielskich, to jednak poddane były one

przewodnictwu Archaniołów. Natomiast w okresie pra-

indyjskim, kiedy życie poatlantydzkie stało na takich

wyżynach duchowych, jakich już nigdy później nie osią­

gnęło, Archaniołowie sami byli zależni w podobny spo­
sób od kierownictwa Archajów, czyli Duchów Prapo-
czątku.

A zatem, śledząc rozwój ludzkości od czasów pra-

indyjskich poprzez kulturę praperskąi egipsko-chaldej-
ską możemy powiedzieć, że pewne jestestwa wyższych

71

background image

hierarchii odsuwały się coraz to bardziej od bezpośred­
niego kierowania ludzkością. A jak było w czwartym

okresie poatlantydzkim - w czasach grecko-łacińskich?
Człowiek stał się wtedy w pewnym sensie całkowicie
samodzielny. Wprawdzie kierujące jestestwa ponadludz-

kie oddziaływały jeszcze na bieg rozwoju ludzkości, ale
człowiek zawdzięczał im tyle samo, co one jemu. Stąd
pochodził ów osobliwy, całkowicie „ludzki" charakter
kultury w czasach grecko-łacińskich, kiedy właściwie
człowiek pozostawiony był zupełnie samemu sobie.

Wszelkie istotne cechy sztuki i życia państwowego

w czasach grecko-rzymskich wynikają z tego, że czło­
wiek powinien był wówczas przeżyć niejako sam siebie
w swój własny sposób. Jeśli więc patrzymy na najstar­
sze czasy rozwoju kultury ludzkości, to znajdujemy tam

jestestwa przewodnie, które swój rozwój odpowiadają­

cy duchowemu rozwojowi człowieczeństwa ukończyły

w jeszcze dawniejszych stanach planetarnych

33

. Czwar­

ty poatlantydzki okres kulturowy istniał po to, by czło­
wieka maksymalnie wypróbować. Dlatego właśnie był
to czas, w którym całe duchowe kierownictwo ludzkoś­
ci musiało się ukształtować w nowy sposób. Obecnie lu­
dzie żyją w piątym okresie poatlantydzkim. Jestestwa

przewodnie tego okresu należą do tej samej hierarchii,
która kierowała epoką egipsko-chaldejską. Te same je­
stestwa, które kierowały wówczas, zaczynają swoją pra­
cę znowu w naszych czasach. Mówiliśmy już o tym, że

72

pewne jestestwa pozostały w tyle podczas kultury egip-

sko-chaldejskiej, a dzisiaj ich wpływy można odnaleźć
w materialistycznych odczuciach i poglądach naszych
czasów.

Postęp jestestw anielskich lub niższych dyanicz-

nych - zarówno prowadzących naprzód jak i tych ha­
mujących rozwój - polega na tym, że dzięki pewnym
właściwościom, które nabyły one w pradawnych cza­

sach, mogły przewodniczyć Egipcjanom i Chaldejczy­

kom, a równocześnie same mogły rozwijać się dzięki

swej pracy. Tak więc rozwijające się jestestwa anielskie

przystępują do kierowania w piątym okresie poatlan­
tydzkim z pewnymi uzdolnieniami, które osiągnęły pod­
czas trzeciego okresu. Teraz zaś, dzięki swojemu dal­

szemu właściwemu rozwojowi, przyswajają sobie inne,
specjalne zdolności. Zdolności te umożliwiają im przy­

jęcie w siebie mocy promieniującej z pewnej istoty, która
jest najważniejsza dla całej ziemskiej ewolucji. Oto od­

działuje na nich moc Chrystusa. Ta moc działa nie tyl­
ko na świat fizyczny przez Jezusa z Nazaretu, ale także
na jestestwa ponadludzkie w światach duchowych.

Chrystus istnieje nie tylko dla Ziemi, ale również dla

owych jestestw. Jestestwa, które prowadziły starą egip­
sko-chaldejską kulturę, nie pozostawały jeszcze wtedy

pod kierownictwem Chrystusa. Dopiero później podpo­
rządkowały się temu kierownictwu. Ich postęp polega
na tym, że naszą piątą poatlantydzką kulturę prowadzą

73

background image

już pod wpływem Chrystusa; podążają one za Jego wolą

w wyższych światach. Z drugiej strony przyczyną opóź­
nienia tych jestestw, o których powiedzieliśmy, że dzia­
łają jako siły hamujące rozwój, jest to, że nie poddały
się one przewodnictwu Chrystusa i działają nadal nie­
zależnie od Niego. Dlatego pod wpływem tych opóźnio­
nych jestestw z epoki egipsko-chaldejskiej w kulturze
ludzkości będzie występował coraz wyraźniejszy prąd

materialistyczny. Większość tego, co we wszystkich kra­

jach można nazwać dzisiejszą materialistyczną nauką

pozostaje właśnie pod tym wpływem. Jednak budzi się
również inny prąd, który ma na celu umożliwienie od­
nalezienia zasady Chrystusowej we wszystkim, co czło­
wiek czyni. Istnieją obecnie na przykład ludzie, którzy
mówią że ostatecznie nasz świat składa się tylko z ma­
terialnych atomów. Któż podsuwa człowiekowi takie
myśli, że świat składa się z atomów? Są to jestestwa
anielskie, które podczas okresu egipsko-chaldejskiego

pozostały w tyle.

Czego natomiast będą uczyły te jestestwa, które pod­

czas epoki egipsko-chaldejskiej osiągnęły cel swojego
rozwoju i już wtedy poznały Chrystusa? Będą one pod­
suwać człowiekowi inne myśli niż takie, że istnieją wy­

łącznie materialne atomy. Nauczą one człowieka, że sub­

stancja - aż do najdrobniejszych cząstek - przeniknięta

jest duchem Chrystusa. I chociaż teraz wydaje się to

dziwne, to w przyszłości chemicy oraz fizycy nie będą

74

uczyli chemii i fizyki tak, jak to się dzisiaj czyni pod

wpływem duchów opóźnionych w czasach egipsko-chal-

dejskich. Znajdą się wśród nich tacy, którzy będą nau­
czali, że materia jest tak zbudowana, jak ją stopniowo
uporządkował Chrystus! Kiedyś będziemy odnajdywać
Chrystusa nawet w prawach fizyki i chemii. To, co przy­
niesie przyszłość, będzie duchową chemią duchową fi­
zyką. Dzisiaj wielu ludziom wydaje się to tylko uroje­
niem albo czymś zgoła jeszcze gorszym. Jednak często
to, co w przyszłości będzie mądrością wcześniej uważa

człowiek za głupotę.

Dokładny obserwator już dzisiaj zauważy czynniki,

które w powyższym znaczeniu oddziałują na rozwój

ludzkiej kultury. Zna on doskonale również i takie za­
rzuty, jakie z obecnego naukowego lub filozoficznego
punktu widzenia można z pozorną słusznością stawiać
tym rzekomym głupstwom. Wychodząc z tych założeń,
możemy także zrozumieć, jakie zamiary w stosunku do

człowieka mają owe przewodnie, ponadludzkie jestes­

twa. Ludzie poznali Chrystusa w czwartym okresie kul­
turowym czasów poatlantydzkich, w okresie kultury gre-

cko-łacińskiej. W tym bowiem okresie rozegrało się na
Ziemi wydarzenie związane z Chrystusem. Natomiast
ponadludzkie jestestwa kierujące ludzkością poznały
Chrystusa, wznosząc się do Niego, już w epoce egip­

sko-chaldejskiej. Potem, w epoce grecko-łacińskiej, mu­
siały one pozostawić człowieka jego własnemu losowi,

75

background image

aby później zacząć ponownie oddziaływać na rozwój
ludzkości. I jeśli dzisiaj uprawiamy naukę duchową nie
oznacza to nic innego jak uznanie faktu, że ponadludz-

kie jestestwa, które dawniej prowadziły ludzkość, teraz
kontynuują to przewodnictwo w taki sposób, że same
znajdują się pod kierownictwem Chrystusa. To samo
dotyczy też innych jestestw.

W czasach praperskich w prowadzeniu ludzkości

uczestniczyli Archaniołowie. Poddali się oni przewod­
nictwu Chrystusa wcześniej niż jestestwa o stopień od
nich niższe. Zaratustra

34

, kierując uwagę swoich ucz­

niów i swego ludu na Słońce, mówił: „W Słońcu żyje
wielki duch, Ahura Mazdao, który kiedyś zstąpi na Zie­
mię". Albowiem jestestwa z hierarchii Archaniołów, któ­
re prowadziły Zaratustrę, zwracały jego uwagę na wiel­
kiego Ducha Słońca, który wtedy nie zstąpił jeszcze na
Ziemię, rozpoczynając dopiero swoją drogę ku temu,
żeby później włączyć się bezpośrednio w jej rozwój. Je­
stestwa, które prowadziły wielkich nauczycieli, wska­

zywały na przyszłego Chrystusa. Błędem byłoby sądzić,
że ci nauczyciele nie przeczuwali Go jeszcze. Mówili
oni tylko, że jest On „ponad ich sferą", że „nie mogą Go
dosięgnąć".

Tak jak jestestwami, które w naszym piątym okre­

sie kulturowym wnoszą Chrystusa w nasz rozwój du­
chowy, są Aniołowie, tak w szóstym okresie będą pro­
wadziły kulturę te jestestwa z grupy Archaniołów, które

76

kierowały okresem praperskim, natomiast Duchy Pra-
początku, Archaje, które prowadziły ludzkość w czasach
praindyjskich, będą pracowały pod przewodnictwem

Chrystusa w siódmej epoce poatlantydzkiej. W okresie
grecko-łacińskim Chrystus zszedł z wyżyn duchowych
i objawił się w fizycznym ciele Jezusa z Nazaretu. Zstą­
pił wtedy aż do świata fizycznego. W przyszłości, gdy
ludzkość do tego dojrzeje, będzie Go można odnaleźć
w najbliższym nam wyższym świecie duchowym. Już
nie w świecie fizycznym, ale w najbliższym świecie du­

chowym. Albowiem ludzie nie pozostaną tacy sami;

będą bardziej dojrzali i odnajdą Chrystusa, tak jak św.
Paweł - przewidując pod tym względem proroczo przy­

szłość - odnalazł Go w świecie duchowym dzięki wy­
darzeniu w drodze do Damaszku. I tak jak w naszych
czasach są ci sami wielcy nauczyciele, którzy prowadzi­
li już ludzkość w okresie egipsko-chaldejskim, to będą
również tacy, którzy w dwudziestym wieku powiodą
ludzi do takiego oglądu Chrystusa, jaki był udziałem

św. Pawła. Pokażą oni człowiekowi, że Chrystus oddzia­

łuje nie tylko na Ziemię, lecz wypełnia swym Duchem
cały układ słoneczny. Również i święci nauczyciele pra-
indyjscy, owi wielcy Rishi, którzy niegdyś w jedności
brahmanicznej przeczuwali Ducha mogącego urzeczy­
wistnić swą właściwą treść dopiero przez Chrystusa,
wcielą się ponownie w siódmym okresie poatlantydz-
kim i będą w przyszłości zwiastować światu wielkiego

•i

77

background image

i potężnego Ducha, o którym ongiś mówili, że panuje
nad ich sferą. Tak więc ludzkość będzie prowadzona sto­
pniowo w górę, w świat duchowy.

Mówić o Chrystusie jako o przewodniku również

i wyższych duchowych hierarchii uczy nas nauka, któ­
ra pod znakiem różokrzyża

35

pojawiła się w naszej kul­

turze około dwunastego, trzynastego stulecia i która, jak

się okazało, stała się od tego czasu nieodzowna. Jeśli

w myśl tych poglądów rozważymy Jestestwo, które
żyło w Palestynie, a później wypełniło misterium na
wzgórzu Golgoty, to okaże się, że aż do naszych cza­

sów pojmowano Chrystusa w najrozmaitszy sposób.

W pierwszych wiekach znaleźli się np. pewni chrześ­
cijańscy gnostycy, którzy utrzymywali, że żyjący w Pa­
lestynie Chrystus nie posiadał wcale rzeczywistego cia­
ła fizycznego. Uważali, że było to tylko ciało pozorne,

ciało świetliste

36

, ciało eteryczne - które było jednak

widoczne dla oczu fizycznych - a więc i śmierć na krzy­
żu nie była rzeczywistą śmiercią lecz tylko pozorną
ponieważ właściwie istniało jedynie ciało eteryczne.
Później mamy do czynienia z rozmaitymi sporami po­

śród wyznawców chrześcijaństwa, jak na przykład słyn­

ny zatarg arian z atanazj änami

37

i wiele podobnych spo­

rów, gdzie zawsze chodzi o różne poglądy na kwestię,

czym jest właściwie Chrystus w swojej Istocie. Nawet

w naszych czasach ludzie mają sprzeczne wyobrażenia

o Chrystusie.

78

Nauka duchowa musi rozpoznawać w Chrystusie

nie tylko jestestwo ziemskie, ale i kosmiczne. W pew­
nym sensie sam człowiek jest zgoła istotą kosmiczną.
Żyje podwójnym życiem. Jedno życie przebiega w cie­

le fizycznym pomiędzy narodzinami a śmiercią a dru­
gie w świecie duchowym pomiędzy śmiercią a nowymi

narodzinami. Będąc zainkarnowanym w ciało fizyczne,
człowiek jest zależny od Ziemi. Nie tylko przyjmuje
w siebie siły i substancje Ziemi, ale jest włączony w ca­
łość jej fizycznego organizmu, należy do niego. Gdy
przekracza wrota śmierci, nie przynależy już do układu
sił Ziemi. Jednak niewłaściwe byłoby wyobrażanie so­

bie, że nie jest już związany z żadnymi siłami, bowiem
w rzeczywistości złączony jest wtedy z siłami układu

słonecznego i dalekich gwiazd. Pomiędzy śmiercią a no­

wymi narodzinami żyje on w sferach kosmicznych, tak

jak żyje w obszarze Ziemi w czasie, jaki upływa pomię­

dzy narodzinami a śmiercią. Od chwili śmierci aż do

nowych narodzin należy do kosmosu, podobnie jak na
Ziemi należy do żywiołów powietrza, wody, ziemi itd.
Żyjąc pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami, prze­
chodzi w dziedzinę oddziaływań kosmicznych. Plane­
ty są nie tylko źródłem sił fizycznych, o których uczy
fizyczna astronomia - na przykład siły ciążenia. Z pla­
net wypływają także siły duchowe. Człowiek jest zwią­
zany właśnie z tymi duchowymi siłami kosmosu - i to
każdy we właściwy sobie sposób - zależnie od swojej

79

background image

indywidualności. Jeśli ktoś urodził się w Europie, to
żyje w innych warunkach klimatycznych, niż gdyby
urodził się w Australii. Tak samo w życiu pomiędzy

śmiercią a nowymi narodzinami jeden człowiek pozo­
staje w ściślejszym związku z duchowymi siłami Mar­
sa, drugi z siłami Jowisza, a jeszcze inny związany jest
z siłami całego systemu planetarnego w ogóle. Siły te
sprowadzają człowieka także z powrotem na Ziemię.
W ten sposób żyje on przed narodzeniem w połączeniu
z całością gwiezdnych przestrzeni.

Ze szczególnym stosunkiem człowieka do kosmo­

su związane są także i te siły, które prowadzą go do tej
lub innej pary rodziców, do takiej czy innej okolicy na

Ziemi. Dążenie, impuls do wcielenia się w tej czy in­
nej rodzinie, w tym czy innym czasie, w tym czy innym
narodzie, zależy od tego, w jaki sposób człowiek złą­

czony był z kosmosem przed swoimi narodzinami.

W dawnym języku niemieckim istniało wyrażenie,

które trafnie charakteryzowało chwilę narodzin czło­
wieka. Gdy ktoś się gdzieś narodził, mówiono, że stał
się młody.

W tym powiedzeniu tkwi nieuświadomiona

aluzja do tego, że człowiek w życiu pomiędzy śmiercią
a nowymi narodzinami podlega najpierw siłom, które
go postarzały w poprzednim wcieleniu i że w ich miej­
sce dopiero na pewien czas przed narodzeniem zaczy­
nają działać inne siły, które go znów czynią młodym.
Jeszcze Goethe używa w „Fauście" wyrażenia: „Stał się

80

młody w krainie obłoków", przy czym „kraina obło­
ków" jest starą nazwą dla określenia średniowiecznych
Niemiec.

Stawianie horoskopów opiera się na prawdzie o tyle,

o ile ten, kto się na tym zna, może odczytać siły, jakie
wiodą człowieka w byt fizyczny. Każdy człowiek posia­
da swój określony horoskop, w którym wyrażają się siły
wprowadzające go w życie ziemskie. Jeśli na przykład
w danym horoskopie Mars znajduje się w konstelacji
Barana, to oznacza, że działanie Marsa nie dopuszcza
względnie osłabia niektóre siły konstelacji Barana. Czło­

wiek jest więc włączony w byt fizyczny, zaś horoskop
przedstawia mu siły, jakie rządzą nim, zanim zstąpi on
w życie ziemskie. Zanim jednak ktoś zajmie się tymi rze­
czami, które dzisiaj mogą wydawać się tak wątpliwe,
powinien zwrócić uwagę na to, że prawie wszystko, co
obecnie praktykuje się w tej dziedzinie, jest czystym
dyletantyzmem i prawdziwym zabobonem, a dla świata
zewnętrznego prawdziwa wiedza o tych sprawach zosta­
ła zagubiona. Dlatego tych podstawowych rzeczy, o któ­
rych tu mówimy, nie należy oceniać według tego, co obe­
cnie wiedzie problematyczny żywot jako astrologia.

Oddziaływanie sił świata gwiazd jest właśnie tym

czynnikiem, który prowadzi człowieka do fizycznego
wcielenia.

Patrząc na człowieka za pomocą świadomości ja­

snowidzącej, można dostrzec w jego organizacji, że jest

81

background image

ona faktycznie wynikiem współdziałania sił kosmicz­
nych. Można to przedstawić tylko w formie hipotetycz­
nej, ale w pełni odpowiadającej postrzeganiu jasnowi­
dzącemu.

Gdybyśmy mogli wyjąć fizyczny mózg człowieka

i poddać jego konstrukcję badaniu jasnowidzącemu, by
zobaczyć, jak pewne części są usytuowane w konkret­
nym miejscu i jak rozchodzą się ich wypustki, to stwier­
dzilibyśmy, że u każdego człowieka przedstawia się to
inaczej. Nie ma dwóch ludzi, którzy mieliby taki sam
mózg. Przypuśćmy teraz, że można by sfotografować
mózg w całej jego strukturze, tak aby otrzymać rodzaj

półkuli z widocznymi na niej wszystkimi szczegółami.
Wtedy taka fotografia u każdego człowieka byłaby in­
na. A gdybyśmy zrobili to w chwili jego narodzin, a na­

stępnie sfotografowali firmament niebieski dokładnie

nad miejscem urodzenia tego człowieka, wówczas obraz
nieba wykazałby to samo, co obraz ludzkiego mózgu.
Konstelacje gwiezdne rozmieszczone są na niebie tak

samo, jak pewne części w mózgu. Każdy człowiek nosi

w sobie obraz firmamentu niebieskiego i u każdego ten
obraz jest inny, zależnie od miejsca i czasu jego urodze­
nia. Wskazuje to na fakt, że człowiek jest dzieckiem ca­
łego kosmosu.

Jeśli weźmie się to pod uwagę, to można zobaczyć,

jak makrokosmos przejawia się w każdym poszczegól­

nym człowieku, a wychodząc z tego założenia, można

82

pojąć, jak objawia się on w Chrystusie. Błędem byłoby

sądzić, że makrokosmos żył w Chrystusie po chrzcie
Janowym w taki sam sposób jak w każdym innym czło­
wieku.

Rozważmy najpierw Jezusa z Nazaretu. Jego istnie­

nie podlegało szczególnym warunkom. Na początku na­

szej ery urodziło się dwoje dzieci o imieniu Jezus. Jed­

no pochodziło z linii Natanielowej rodu Dawidowego,
natomiast drugie z linii Salomonowej tegoż rodu. Cho­
ciaż dzieci te nie urodziły się jednocześnie, to jednak
miało to miejsce w niewielkim odstępie czasu. W dzie­
ciątku Jezus pochodzącym z linii Salomonowej, o któ­

rym mówi Ewangelia św. Mateusza, wcielona była ta

sama indywidualność, która niegdyś żyła na Ziemi jako

Zaratustra. Tak więc w Dzieciątku Jezus opisywanym
przez Ewangelię św. Mateusza mamy wcielenie Zaratu­

stry, czyli Zoroastra. Indywidualność Zaratustry rozwi­

ja się w tym Dzieciątku Jezus aż do dwunastego roku

życia. Wtedy jestestwo Zaratustry opuszcza ciało tego
dziecka i przechodzi w ciało drugiego dziecka Jezus,
które opisuje Ewangelia św. Łukasza. Dlatego to dzie­
cko nagle całkowicie zmienia się, a jego rodzice dzi­
wią się, kiedy odnajdują je w Świątyni Jerozolimskiej

w chwili, gdy wstąpił w nie duch Zaratustry. W Ewange­

lii podkreślone jest to przez fakt, że dziecko, po tym jak
zostaje odnalezione w Świątyni, mówi tak, że rodzice
nie mogą go poznać, albowiem dziecko to, czyli Jezusa

83

background image

z linii Nataniela, znali tylko takim, jakim było poprze­
dnio. Kiedy jednak zaczęło przemawiać w Świątyni do
uczonych w piśmie, mogło to czynić dlatego, że wstą­
piło w nie jestestwo Zaratustry. Indywidualność Zaratu­
stry żyła w Jezusie pochodzącym z linii Nataniela rodu
Dawidowego aż do trzydziestego roku jego życia, doj­
rzewając w tym ciele do jeszcze wyższej doskonałości.

Należy tu jeszcze dodać, że ciało, w którym żyło jestest­
wo Zaratustry, miało pewną szczególną właściwość. Ze

świata duchowego promieniowało w nie swoimi impul­
sami ciało astralne Buddy.

Słuszna jest tradycja Wschodu, która mówi, że Bud­

da narodził się jako Bodhisattwa i dopiero w dwudzie­
stym dziewiątym roku swego życia na Ziemi osiągnął
stopień Buddy. Gdy Gautama Budda był jeszcze małym
dzieckiem, do królewskiego pałacu jego ojca przyszedł
z płaczem wielki hinduski mędrzec Asita

38

. Jako jasno­

widzący mógł wiedzieć, że to królewskie dziecko będzie
Buddą a że czuł się już stary, więc płakał z żalu, że te­
go nie dożyje. I stało się tak, że jego jestestwo wcieliło

się ponownie w epoce Jezusa z Nazaretu. Był on tym,

który według Ewangelii św. Łukasza przyjął jako kapłan
przyprowadzone do Świątyni dziecko Jezus. W tym Na-
tanielowym dziecku ujrzał on objawienie Buddy i za­
wołał: „Dozwól Panie odejść słudze Twemu w pokoju,
bo oto oglądałem Mistrza mego". To, czego nie mógł
ujrzeć kiedyś w Indiach, zobaczył teraz przez astralne

84

ciało Jezusa - Bodhisattwę, który stał się Buddą. Wszy­
stko to było konieczne, aby mogło powstać ciało, które

później w Jordanie przyjęło chrzest Janowy. Wtedy to

indywidualność Zaratustry opuściła potrójne - fizycz­
ne, eteryczne oraz astralne - ciało Jezusa, który wzras­
tał w tak skomplikowanych warunkach, aby mógł w nim

przebywać duch Zaratustry. Wcielenie Zaratustry mu­

siało przejść dwie drogi rozwojowe, dane mu w dwóch
dzieckach Jezus. Przed Janem Chrzcicielem stało więc
ciało Jezusa z Nazaretu, a w tym ciele działała kosmi­
czna indywidualność Chrystusa. Duchowe prawa kos­

mosu działają w każdym innym człowieku tylko w ten

sposób, że wprowadzają go w ziemski byt. Potem prze­
ciwstawiają się tym prawom inne prawa, które wynikają
z warunków ziemskiego rozwoju. U Jezusa Chrystusa

po chrzcie Janowym pozostają czynne jedynie kosmi-

czno-duchowe siły bez jakiegokolwiek wpływu praw
rozwoju Ziemi.

Podczas gdy Jezus z Nazaretu od trzydziestego do

trzydziestego trzeciego roku swego życia chodził w Pa­
lestynie po ziemi już jako Jezus Chrystus, działało w nim
bez przerwy całe kosmiczne jestestwo Chrystusa. Chry­
stus pozostawał zawsze pod wpływem całego kosmosu.

Nie zrobił żadnego kroku bez działania w nim tych ko­

smicznych sił. To, co działo się wtedy w Jezusie z Na­
zaretu, było ciągłym urzeczywistnianiem się horosko­

pu. Albowiem w każdym momencie działo się z Jezusem

85

background image

to, co w człowieku dzieje się tylko w chwili narodzin.
A mogło się to dziać tylko dzięki temu, że całe ciało Je­
zusa Natanielowego pozostało pod wpływem całości sił
kosmiczno-duchowych hierarchii, które kierują rozwo­

jem naszej Ziemi. Jeśli więc duch całego kosmosu dzia­

łał w ten sposób w Chrystusie Jezusie, kim więc był ten,
który szedł do Kafarnaum lub gdziekolwiek indziej?
Była to Istota chodząca po ziemi i wyglądająca tak jak
każdy inny człowiek. Jednakże siły, które w Niej dzia­
łały, były siłami kosmicznymi pochodzącymi od Słoń­
ca i gwiazd. To one kierowały tym ciałem. Wszystko, co
czynił Jezus Chrystus, odbywało się w harmonii z całoś­
cią jestestwa wszechświata, z którym Ziemia pozostaje

w związku. Dlatego ewangelie często podkreślają układ
gwiazd, jaki towarzyszył czynom Jezusa Chrystusa.
W Ewangelii św. Jana czytamy, jak Chrystus znajduje

swoich pierwszych uczniów. Jest tam podane: „A dzia­

ło się to około godziny dziesiątej". Znaczy to, że duch
całego kosmosu objawił się w tym czynie zgodnie ze sto­

sunkami czasu. Niekiedy takie aluzje są w innych ewan­
geliach mniej wyraźne, kto jednak umie czytać ewan­

gelie, ten znajdzie je wszędzie

39

.

Z tego punktu widzenia należy również rozpatrywać

cudowne uzdrowienie chorych. Przypomnijmy sobie to
miejsce w Piśmie Świętym, gdzie napisano: „Gdy za­
szło słońce, przyprowadzono Mu chorych i On ich uz­
drowił". Co to oznacza? Ewangelista chce tutaj zwrócić

86

uwagę, że uzdrowienie to pozostawało w związku z ca­
łą konstelacją gwiazd i że taka konstelacja mogła mieć
miejsce po zachodzie słońca. Oznacza to również, że

wtedy pewne siły lecznicze mogły się objawić po za­
chodzie słońca. Jezus Chrystus jest tutaj przedstawiony

jako pośrednik łączący chorych z tymi siłami kosmo­

su, które właśnie w tym czasie mogły działać uzdrawia­

jąco. Były to te siły, które jako Chrystus działały w Je­

zusie. Obecność Chrystusa przynosiła uzdrowienie, bo
dzięki Niemu chory poddawany był działaniu uzdrawia­

jących sił kosmosu, które tylko w odpowiednich wa­

runkach czasu oraz przestrzeni mogły działać tak, jak
właśnie działały. Siły kosmosu działały na chorych przez

swojego reprezentanta - Chrystusa. Mogły jednak w ta­

ki sposób oddziaływać tylko wtedy, kiedy Chrystus żył
na Ziemi. Tylko wtedy między konstelacjami kosmicz­
nymi a siłami organizmu ludzkiego zaistniał taki zwią­

zek, że przy niektórych chorobach mogło nastąpić uz­
drowienie, jeśli konstelacje te oddziaływały na ludzi
przez Jezusa Chrystusa. Powtórzenie się tych stosun­
ków w rozwoju kosmosu i Ziemi jest tak samo niemo­
żliwe, jak niemożliwe jest ponowne wcielenie się Chry­

stusa w ludzkie ciało. Z tego punktu widzenia życie

Jezusa Chrystusa jest ziemskim wyrazem określonego

stosunku kosmosu do sił w człowieku. Znalezienie się
chorego w pobliżu Chrystusa oznaczało, że ów chory
znalazł się przez bliskość Chrystusa w takim stosunku

87

background image

do makrokosmosu, że ten mógł nań zadziałać uzdra­
wiająco.

Powyższe rozważania wskazują nam na to, że prze­
wodnictwo ludzkości poddało się wpływom Chrystusa.
Ale obok jestestw przepojonych Chrystusem działają
nadal inne siły, które w czasach egipsko-chaldejskich

pozostały w tyle. Przejawia się to również w stanowi­

sku, jakie wielokrotnie zajmuje się w naszych czasach

wobec ewangelii. Ukazują się dzieła literatury

40

, które

usilnie starają się wykazać, że w ewangeliach można
wszystko zrozumieć, jeśli interpretuje się je w sposób
astrologiczny. Najzagorzalsi przeciwnicy ewangelii po­
wołują się na takie astrologiczne interpretacje, według
których na przykład droga przebyta przez Archanioła
Gabriela od Elżbiety do Marii nie oznacza nic innego

jak przejście słońca ze znaku Panny do jakiegoś innego

znaku. Otóż jest w tym coś, co w pewnym stopniu jest
słuszne, ale tego rodzaju myśli podszeptują w naszych
czasach właśnie te jestestwa, które w czasach egipsko-
chaldejskich pozostały w tyle. Za pomocą takich wyo­

brażeń chcą one zaszczepić przekonanie, że ewangelie

są tylko zbiorem alegorii symbolizujących pewne kos­

miczne stosunki. Natomiast prawdą jest, że w Chrys­
tusie wyraża się cały kosmos, a zatem życie Chrystusa

88

można wyrazić poprzez przywołanie dla poszczegól­
nych wydarzeń odpowiadających im stosunków kosmi­

cznych, które przez Chrystusa oddziaływały na Ziemię.
Prawidłowe zrozumienie musi prowadzić do pełnego
uznania ziemskiego życia Chrystusa, podczas gdy opi­

sane błędne ujęcie skłania do przypuszczenia, że skoro
opisane w ewangeliach życie Jezusa jest wyrazem kos­

micznych konstelacji, to dowodzi, że potraktowano je
tylko alegorycznie i że nie istniał żyjący realnie na Zie­
mi Chrystus.

Chcąc użyć porównania, moglibyśmy na przykład

powiedzieć tak: Wyobraźmy sobie każdego człowieka
pod postacią zwierciadlanej kuli. Takie lustro odbija­
łoby obrazy odzwierciedlające całe otoczenie. Mogli­
byśmy teraz wziąć ołówek i zrobić obrys odbicia całe­

go otoczenia. Następnie można by zabrać zwierciadło,
a obraz ten zanieść gdziekolwiek. Może to nam uzmy­

słowić fakt, że człowiek od chwili swoich narodzin za­
wiera w sobie odbicie całego kosmosu i potem działa­
nie tego jednego obrazu nosi ze sobą przez całe swoje
życie. Można by jednak to zwierciadło tak pozostawić,
aby wszędzie, dokądkolwiek by je zaniesiono, odbijało
zawsze swoje otoczenie. Takie zwierciadło dawałoby

stale obraz swojego całego otoczenia i byłoby symbolem
Chrystusa od chrzu Janowego aż do Misterium Gol­
goty. To, co wnika w ziemski byt każdego innego czło­

wieka w chwili narodzin, to wnikało w Jezusa Chrystusa

89

background image

w każdym momencie Jego życia. A gdy dokonało się
Misterium Golgoty, wtedy to, co promieniowało z kos­
mosu, wniknęło w duchową substancję Ziemi i odtąd
złączone jest z jej Duchem.

Gdy św. Paweł w drodze do Damaszku stał się jasno­

widzącym, mógł pojąć, że to, co poprzednio było w kos­
mosie, przeszło w Ducha Ziemi. Przekonać się o tym
będzie mógł każdy, kto swoją duszę doprowadzi do ta­

kiego stanu, że sam przeżyje to, co było treścią wydarze­
nia na drodze do Damaszku. W dwudziestym stuleciu
pojawią się pierwsi ludzie, którzy w duchowy sposób

przeżyją Chrystusowe wydarzenie św. Pawła.

Dotychczas wydarzenie takie mogli przeżywać je­

dynie ci ludzie, którzy za pomocą szkolenia ezoterycz­
nego przyswoili sobie siły jasnowidzenia. W przyszłoś­
ci naturalny rozwój ludzkości umożliwi rozwijającym
się siłom duszy ludzkiej widzenie Chrystusa w ducho­

wej sferze Ziemi. Przeżycie to - jako ponowne przeżycie
wydarzenia na drodze do Damaszku - będzie możliwe
dla niektórych ludzi, począwszy od określonego czasu,
w dwudziestym stuleciu. Następnie liczba takich ludzi

powiększy się, a w dalszej przyszłości stanie się to natu­
ralną zdolnością duszy ludzkiej.

90

Wkroczenie Chrystusa w rozwój Ziemi nadało całemu

jej rozwojowi zupełnie nowy impuls. Wyrazem tego są

również zewnętrzne fakty historyczne. W pierwszym

okresie rozwoju poatlantydzkiego ludzie wiedzieli jesz­
cze doskonale, że nad nimi znajduje się nie tylko fizy­

czny Mars, ale że to, co widząjako Marsa, Jowisza lub
Saturna, jest wyrazem pewnych duchowych jestestw.
Później wiedza ta została całkowicie zapomniana. Cia­
ła niebieskie stały się dla człowieka już tylko ciałami,
które osądzano wyłącznie z punktu widzenia praw fizy­
cznych. W średniowieczu ludzie widzieli już w gwiaz­
dach tylko to, co mogły widzieć ich oczy, a więc sferę
Marsa, sferę Słońca, Wenus itd. aż do sfery gwiazd sta­
łych, poza którą umieszczano ósmą sferę jako twardą
błękitną ścianę. Później przyszedł Kopernik i uczynił
wyłom w poglądach, że tylko to ma być miarodajne, co

widzą zmysły. Dzisiejsi uczeni mogą zapewne powie­

dzieć, że trzeba mieć zamęt w głowie, by twierdzić, że
świat jest mają że jest iluzją że trzeba dopiero wglądu
w świat duchowy, aby poznać prawdę. Bo według nich
prawdziwą wiedzą jest przecież tylko ta wiedza, która
opiera się na zmysłach i bierze pod uwagę tylko to, co
mówią zmysły. - Kiedyż to jednak astronomowie ufali
tylko zmysłom? Czy może wtedy, kiedy kwitła wiedza

astronomiczna, którą ludzie dzisiaj zwalczają?

Nowoczesna astronomia jako nauka narodziła się

dopiero wtedy, kiedy Kopernik zaczął myśleć nad tym,

91

background image

co istnieje w przestrzeni świata poza spostrzeżeniami
zmysłowymi. Tak jest właściwie we wszystkich dzie­
dzinach nauki. Wszędzie tam, gdzie nauka stawała się

nowoczesna, powstawała ona wbrew spostrzeżeniom
zmysłowym. Gdy Kopernik oświadczył

41

: „To, co wi­

dzicie, jest tylko mają, ułudą; zawierzcie temu, czego
zobaczyć nie możecie", wtedy właśnie powstało to, co
dzisiaj uznawane jest za naukę. Przedstawicielom współ­
czesnej nauki można by powiedzieć: Wasza nauka stała
się „nauką" dopiero wtedy, gdy nie chciała się już opie­

rać na zmysłach. Cóż bowiem mówił Giordano Bruno,
interpretując filozoficznie naukę Kopernika

42

? Kierował

on swój wzrok w przestrzeń świata i głosił, że to, co na­
zywano granicą przestrzeni - co opisywano jako ósmą
sferę, która wszystko przestrzennie ogranicza - nie jest
żadną granicą to maja, złudzenie, bowiem w przestrze­

ni kosmicznej rozproszona jest nieskończoność świa­
tów. To, co przedtem uważano za granicę przestrzeni,
stało się tylko granicą zmysłów człowieka. Kiedy wznie­
sie się spojrzenie ponad świat zmysłowy, nie zobaczy
się już takiego świata, jaki nam ukazują zmysły. Wtedy

pozna się również Nieskończoność.

Widzimy więc, jak przebiega rozwój ludzkości. Czło­

wiek wyszedł z pierwotnego, duchowego poglądu na
kosmos, lecz zatracił go z biegiem czasu. Zamiast tego
zaczął ujmować świat tylko zmysłami. I wtedy na roz­
wój zadziałał impuls Chrystusowy. Impuls ten wiedzie

92

ludzkość do tego, aby materialistycznemu poglądowi
wszczepić duchowość. W chwili gdy Giordano Bruno
rozrywał więzy zmysłowego postrzegania, rozwój im­
pulsu Chrystusowego zaszedł już tak daleko, że w du­

szy Giordano Bruno mogła być obecna siła, która ten
impuls wznieciła. Fakt ten wskazuje na całą doniosłość
wnikania Chrystusa w rozwój ludzkości - w rozwój,
na którego progu w gruncie rzeczy stoi dopiero dzisiej­

szy człowiek.

Do czego więc zmierza nauka duchowa? Uzupełnia

ona dzieło, które Giordano Bruno wraz z innymi stwo­

rzył dla zewnętrznej, fizycznej nauki, gdy powiedział: to,

co może poznać nauka zewnętrzna, jest mają i ułudą.
Podobnie jak kiedyś spoglądano ku ósmej sferze i wie­
rzono w ograniczenie przestrzeni, tak myśl współczes­
na sądzi, że człowiek zamyka się w granicach pomiędzy
narodzinami a śmiercią. Ale nauka duchowa rozszerza

spojrzenie poza narodziny i śmierć. W rozważaniach ta­
kich pojęć można dostrzec zamknięty łańcuch rozwoju
ludzkości. To, co Kopernik oraz Giordano Bruno zrobili
z przestrzenią przezwyciężając zmysłowe postrzeganie,
wypływało w prawdziwym tego słowa znaczeniu z in­

spiracji tego duchowego prądu, który prowadzi także

współczesną wiedzę duchową czyli teozofię. To, co mo­
żna nazwać najnowszą ezoteryką oddziaływało w ta­

jemniczy sposób na Kopernika, Giordano Bruno, Ke­

plera oraz innych. Zaś ci, którzy stoją dzisiaj na gruncie

93

background image

poglądów Kopernika i Giordano Bruno, a nie chcą przy­

jąć teozofii, sprzeniewierzają się własnym tradycjom,

chcąc się kurczowo trzymać zmysłowego postrzegania.
Bo podobnie jak Giordano Bruno przełamał granice błę­

kitnego sklepienia niebios, tak wiedza duchowa prze­
łamuje dla człowieka granice narodzin i śmierci. Uka­
zuje nam ona człowieka pochodzącego z makrokosmosu
i wstępującego w fizyczny byt, aby poprzez śmierć znów
powrócić w byt makrokosmiczny. To samo, co w ogra­
niczonej skali widzimy w każdym poszczególnym czło­
wieku, pojawia się przed nami w całej swojej wielkości
w przedstawicielu Ducha kosmosu - w Jezusie Chry­
stusie. I tylko jeden raz mógł zostać dany ten impuls,

który dał Chrystus. Tylko jeden raz mógł się w ten spo­

sób odzwierciedlić cały kosmos. Taka konstelacja, ja­

ka była wówczas, już nie wróci. Ta konstelacja musiała
oddziaływać przez ludzkie ciało, aby móc dać ten im­
puls na Ziemi. I jak prawdą jest, że ta sama konstelacja
nie może się więcej powtórzyć, tak prawdą jest rów­
nież to, że Chrystus wcielił się tylko jeden raz. Tylko
wtedy, gdy się nie wie, że Chrystus jest przedstawicie­
lem całego wszechświata, gdy nie można się wznieść
do takiej idei Chrystusa, której elementy podaje nam
prawdziwa nauka duchowa - tylko wtedy możliwe jest
twierdzenie, że Chrystus może pojawić się na Ziemi

kilkakrotnie. Okazuje się, że z nowszej nauki duchowej,

czyli teozofii, wypływa idea Chrystusa, która w nowy

94

sposób ukazuje pokrewieństwo człowieka z całym ma-

krokosmosem. Aby móc prawdziwie poznać Chrystusa,
potrzeba do tego naprawdę tych inspirujących sił, które
płyną od prowadzonych dziś przez samego Chrystusa
ponadludzkich jestestw z egipsko-chaldejskiego okresu.

Dzisiaj potrzebna jest ta nowa inspiracja, którą przy­
gotowywali wielcy ezoterycy średniowiecza, począw­

szy od trzynastego stulecia, a która obecnie musi coraz

bardziej przenikać do publicznej wiadomości. Jeśli czło­
wiek przygotowuje się w duszy do poznania świata du­

chowego w sposób właściwy, to wówczas może widzieć
w swoim jasnowidzeniu i słyszeć w swoim jasnosłysze-
niu to, co wyjawiają mu stare egipsko-chaldejskie moce,
które dzisiaj przejęły duchowe kierownictwo pod prze­
wodnictwem istoty Chrystusa. Pierwsze chrześcijańskie

stulecia mogły aż do naszych czasów tylko przygoto­

wywać to, co kiedyś ukaże się w sposób wyraźny całej
ludzkości. Możemy więc powiedzieć, że w przyszłości

idea Chrystusa będzie żyć w sercach ludzi, nieporów­
nywalna w swojej wielkości z niczym, w co wcześniej
ludzkość mogła wierzyć. To, co było pierwszym impul­
sem Chrystusowym i do dzisiaj żyło jako jego wyobra­
żenie - także w najlepszych reprezentantach chrześci­

jaństwa - jest tylko przygotowaniem do prawdziwego

poznania Chrystusa. Byłoby to naprawdę dziwne - ale
może się tak zdarzyć - że ci, którzy na Zachodzie głoszą

w tym znaczeniu ideę Chrystusa, mogą być narażeni na

95

background image

zarzut, że nie stoją na gruncie tradycji chrześcijańskiej
Zachodu. Albowiem już w najbliższej przyszłości ta
chrześcijańska tradycja Zachodu nie wystarczy do poj­
mowania Chrystusa.

Wychodząc z założeń zachodniej ezoteryki, może­

my zobaczyć, jak duchowe przewodnictwo ludzkości
przechodzi stopniowo w takie, które możemy w praw­
dziwym tego słowa znaczeniu nazwać przewodnictwem
wypływającym z impulsu Chrystusowego. To, co po­

jawiło się jako pierwsza nowożytna ezoteryka, będzie

powoli wnikało w serca ludzkie, a ludzie będą mogli

coraz bardziej świadomie patrzeć w takim świetle na
duchowe przewodnictwo człowieka i ludzkości. Przy­

pomnijmy sobie, że Chrystus musiał żyć w Palestynie
w fizycznym ciele Jezusa z Nazaretu, żeby zasada Chry­

stusowa mogła zacząć wnikać w ludzkie serca. Dzięki

temu ludzie, którzy stopniowo całkowicie oddali się za­
ufaniu do świata zmysłowego, mogli przyjąć impuls,

jaki odpowiadał możliwościom ich pojmowania. Ten

sam impuls działał później przez inspiracje nowej ezo­

teryki w taki sposób, że mógł wpłynąć na takie duchy

jak Mikołaj Cusanus, Kopernik czy Galileusz. Dzięki te­

mu Kopernik mógł wypowiedzieć na przykład tę wiel­
ką zasadę, że pozory zmysłów nie mogą nauczyć nas
prawdy o systemie słonecznym. Jeśli chce się znaleźć
prawdę, to trzeba jej szukać poza postrzeganiem zmy­

słów. W owym czasie ludzie - nawet takie umysły jak

96

Giordano Bruno - nie dojrzeli do świadomego włącze­
nia się w prąd nowoczesnej ezoteryki. Dlatego duch tego
prądu zmuszony był działać w nich w sposób dla nich
nieświadomy. Giordano Bruno głosił wzniosłą i potęż­
ną zasadę

43

, że gdy człowiek wstępuje w ziemski byt

drogą narodzin, to pewna treść makrokosmiczna kon­
centruje się w monadę, a gdy człowiek przekracza wrota
śmierci, wtedy monada znowu się rozprasza. To, co by­
ło zamknięte w ludzkim ciele, rozprasza się we wszech­
świecie, żeby na innym stopniu bytu znów skupić się
i ponownie rozproszyć. Przez Giordano Bruno przema­
wiały wtedy potężne myśli całkowicie zgodne z treścią
nowoczesnej ezoteryki, nawet jeśli były przedstawiane
w niedojrzałej formie.

Duchowe wpływy kierujące ludzkością nie potrze­

bują działać w taki sposób, żeby człowiek zawsze je so­
bie uświadamiał. To one wprowadziły np. Galileusza do
katedry w Pizie. Tysiące ludzi widziało tam starą koś­

cielną lampę, ale nie w taki sposób jak Galileusz. On bo­
wiem zobaczył jej ruch wahadłowy i porównał okres wa­
hania z własnym tętnem. Spostrzegł, że lampa waha się
w regularnym rytmie podobnym do rytmu tętna u czło­
wieka. Na podstawie tego wyprowadził następnie pra­
wa ruchu wahadłowego zupełnie w sensie nowożytnej fi­
zyki. Kto zna dzisiejszą fizykę, ten wie, że bez praw

Galileusza nie mogłaby ona w ogóle istnieć. A zatem
te same siły, które dzisiaj znajdują swój wyraz w nauce

97

background image

duchowej, wówczas zaprowadziły Galileusza do pizań-

skiej katedry przed wahająca się lampę kościelną i temu

wydarzeniu dzisiejsza fizyka zawdzięcza prawa ruchu
wahadłowego. Siły duchowe prowadzące ewolucję ludz­
kości często działają w podobnie tajemniczy sposób.

Obecnie zbliżają się czasy, kiedy ludzie będą mu­

sieli uświadomić sobie działanie tych przewodnich sił.
Jeśli zdoła się właściwie zrozumieć inspiracje nowo­
czesnej ezoteryki, to coraz lepiej będzie się pojmować

to, co musi się stać w przyszłości. Inspiracje te poka­
zują że te same duchowe jestestwa - o których Egip­
cjanie opowiadali Grekom pytającym o ich nauczycieli

- które wówczas panowały jako bogowie, dziś znowu
podjęły pracę przewodnią ale teraz chcą się podporząd­
kować przewodnictwu Chrystusa. Ludzie będą coraz
bardziej odczuwali, że to, co było przedchrześcijańskie,

mogą dziś odrodzić w większym blasku, w lepszej for­
mie i na wyższym poziomie. Niezbędna dla obecnych
czasów świadomość, którą wciąż musimy wzmacniać
i której powinno towarzyszyć wysokie poczucie odpo­
wiedzialności wobec poznania świata duchowego, mo­
że rozbłysnąć w naszych duszach tylko wtedy, gdy zro­
zumiemy cele i zadania nauki duchowej w taki sposób,

jak to powyżej przedstawiliśmy.

* * *

98

Przypisy

W owym czasie (1911), gdy Rudolf Steiner wygłaszał przedsta­

wione w tej książce wykłady, działał on jeszcze w ramach Towa­
rzystwa Teozoficznego i używał określenia „teozofia" i „teozoficz-
ny", jednakże zawsze w sensie swoich własnych badań duchowych.
Zob. jego autobiografię Mein Lebensgang, GA 28, str. 349 i nn.

(rozdz. XXX). [Numer GA (GA = Gesamtausgabe) oznacza nu­

mer pozycji w wydaniu Dzieł Zebranych Rudolfa Steinera.]

R. Steiner, Teozofia. Wprowadzenie w nadzmysłowe poznanie świa­

ta i przeznaczenie człowieka,

tłum. Tomasz Mazurkiewicz, wyda­

nie II, wydawnictwo Spektrum, Warszawa 1993, GA 9. Wiedza ta­

jemna w zarysie,

tłum. Michał Waśniewski, wyd. Genesis, Gdynia

2004, GA 13. (przyp. tłum.)
Wykład ten został wygłoszony w Kopenhadze 5 czerwca 1911 r.
i został opublikowany pod tytułem Die Mission der neuen Geistes­
offenbarung, einleitende Worte zu dem Zyklus «Die geistige Füh­
rung des Menschen und der Menschheit»

w innym cyklu: Die

Mission der neuen Geistesoffenbarung. Das Christus-Ereignis als
Mittelpunktsgeschehen der Erdenevolution,

GA 127.

Ta druga, silniejsza jaźń rozumiana jest tutaj jako ta część istoty
ludzkiej, która związana jest z naszą wyższą duchowością. Jest
to nasze wyższe ,ja", odróżniające człowieka - jako jestestwo du­
chowe" - od zwierzęcia. Według Steinera jaźń stanowi centrum
duszy. Jest ona nie tylko częścią ludzkiej istoty, lecz także częś­
cią świata duchowego i jako wyższa jaźń nieustannie w nim
przebywa, (przyp. tłum.)

Steiner, pisząc o poprzednich ziemskich żywotach lub o wielo­

krotnych wcieleniach człowieka, nie sugeruje, że inkarnacjom
tym podlega osobowość człowieka. Autorowi chodzi o wielo­
krotne wcielanie się tej wiecznej i nieśmiertelnej cząstki ludzkiego

jestestwa, którą w wielu swoich pracach nazywa „pierwiastkiem

99

background image

wiecznym". Wielokrotnym wcieleniom podlega tylko ta część czło­
wieka, którą nazywamy duchem. Słowa takie jak dusza lub duch
rozumiane są przez Steinera tak, jak były interpretowane aż do

Soboru Powszechnego, który odbył się w 869 r. w Konstantyno­

polu. Albowiem dopiero od tego czasu to, co wcześniej było roz­
różniane pod dwoma pojęciami jako dusza i duch człowieka, zo­

stało zastąpione jednym określeniem - dusza, (przyp. tłum.)

Rudolf Steiner ma tu na myśli świat duchowy, w którym istota

duchowa człowieka, tzn. jego wyższy nieśmiertelny, duchowy

pierwiastek przebywa między śmiercią a nowymi narodzinami.

Świat ten jest pełen wielu duchowych jestestw, które sana różnym
stopniu rozwoju. Steiner, opisując w swoich pracach te jestestwa,

określa je następująco:

- Hierarchia, która bezpośrednio wznosi się w swoim duchowym

rozwoju nad człowiekiem, to hierarchia Aniołów (Angeloi). Na­
zywa sieje także Duchami Zmierzchu.

- Kolejna, o jeden stopień duchowego rozwoju wyższa od Anio­

łów, jest hierarchia Archaniołów (Archangeloi), zwanych także
Duchami Ognia.

- Jeszcze wyższa hierarchia to Księstwa lub Archaje (Archai),

zwane Duchami Osobowości lub Duchami Prapoczątku.

- Kolejna hierarchia to Potęgi (Exusiai), jestestwa te nazywane

są również Duchami Formy.

- W dalszej kolejności mamy Mocarstwa (Dynamis), zwane też

Duchami Ruchu.

- Panowania (Kyriotetes), nazywane również Duchami Mądrości
- Trony lub inaczej Duchy Woli
- Cherubiny
- Serafiny

Te ostatnie przyjmują najwyższe idee bezpośrednio od Trójcy Świę­
tej, (przyp. tłum.)
Ciało eteryczne, ciało astralne - zob. takie książki Rudolfa Stei­
nera jak: Teozofia (tłum. Tomasz Mazurkiewicz, wyd. Spektrum,
Warszawa 2002, GA 9), Wiedza tajemna w zarysie (tłum. Michał

100

Waśniewski, wyd. Genesis, Gdynia 2004, GA 13), Jak osiągnąć

poznanie wyższych światów

(tłum. Michał Waśniewski, wyd. Ge­

nesis, Gdynia 2000, GA 10) i inne. W dużym uproszczeniu i skró­

cie można powtórzyć za Steinerem, że istota ludzka nie ogra­
nicza się tylko do ciała fizycznego, lecz składa się z ciała, duszy
i ducha. Trudno jest jednak w sposób wyraźny określić granice
tych członów istoty ludzkiej. W Teozofii Rudolf Steiner przed­
stawia dokładniejsze rozważania na ten temat, wymieniając nastę­
pującą organizację istoty ludzkiej:

1. ciało fizyczne

2. ciało eteryczne (ożywiające)
3. ciało astralne
4. jaźń jako rdzeń duszy

5. duch jaźni
6. duch życia
7. duch człowiek

O ciele eterycznym Steiner pisze: „To ciało eteryczne stanowi
więc drugi człon istoty ludzkiej. Poznanie nadzmysłowe przypi­
suje mu wyższy stopień rzeczywistości niż ciału fizycznemu [...]
ciało eteryczne wszędzie przenika ciało fizyczne i jest niejako

jego architektem. Wszystkie organy utrzymują się w swojej for­

mie i kształcie dzięki prądom i ruchom ciała eterycznego. Podło­
żem serca fizycznego jest «serce eteryczne», mózgu fizycznego
- «mózg eteryczny» itp. Ciało eteryczne kształtuje się podobnie

do fizycznego, tylko jest od niego bardziej skomplikowane; wszyst­
ko w nim żywo przepływa jedno przez drugie tam, gdzie w ciele
fizycznym mamy zamknięte w sobie części". W innym fragmen­
cie czytamy: „[...] ciało eteryczne nie jest wynikiem oddziaływania
sił i materiałów ciała fizycznego; jest ono samoistnym, rzeczy­
wistym jestestwem, które dopiero powołuje te fizyczne siły i ma­
teriały do życia. W myśl wiedzy duchowej należałoby tak powie­
dzieć: ciało wyłącznie fizyczne, np. kryształ, posiada swój kształt
dzięki fizycznym siłom kształtującym, natomiast żywy organizm
nie zawdzięcza tym siłom swojego kształtu, ponieważ niezwłocz­
nie ulega rozkładowi, gdy tylko opuści go życie, a on zostanie

101

background image

powierzony tym siłom. Ciało ożywiające przez cały okres życia
organizmu chroni go przed rozpadem. Aby widzieć to ciało oży­
wiające, aby je postrzegać w innej żywej istocie - do tego potrze­
ba obudzonego duchowego wzroku. Bez niego można tylko przy­

jąć istnienie takiego ciała z powodów czysto logicznych; oglądać
je natomiast można tylko wzrokiem duchowym, podobnie jak bar­

wy widzi się fizycznymi oczami". Pod pojęciem ciała eteryczne­
go należy więc rozumieć ten człon ludzkiego jestestwa, który
związany jest bezpośrednio z biologicznym życiem ciała fizy­
cznego.
Ciało astralne - Rudolf Steiner w książce Wiedza tajemna w za­
rysie

pisze: „To, co budzi życie ciągle na nowo ze stanu bezświa-

domości, stanowi dla poznania nadzmysłowego trzeci człon is­

toty ludzkiej. Można go nazwać ciałem astralnym. Podobnie jak
ciało fizyczne nie może utrzymać swojej formy za pomocą znaj­
dujących się w nim mineralnych substancji oraz sił, lecz musi je
w tym celu przenikać ciało eteryczne, tak samo siły ciała etery­
cznego nie są w stanie same przez się rozświetlić się światłem
świadomości". W Teozofii czytamy: „[...] ciało astralne określa to,
co stanowią: ciało duszne i dusza odczuwająca razem wzięte [...]
w ciele astralnym działają zrazu odczuwane przez człowieka po­

pędy, pożądania i namiętności, ponadto działają w nim także zmy­

słowe postrzeżenia". (przyp. tłum.)

Wielu czytelnikom oba te określenia mogą się kojarzyć z istota­
mi o podobnym charakterze. Trudno jest podać w tym miejscu
oddzielne wykłady Rudolfa Steinera na ten temat, nie mniej is­
toty te należy wyraźnie rozróżniać. Istoty arymaniczne starają się
oddziaływać na ludzi w taki sposób, żeby utracili oni kontakt ze
światem duchowym i całkowicie związali się z ziemią z mate­
rią. Natomiast istoty lucyferyczne pragną odciągnąć ludzi od za­
dań, jakie mają do spełnienia w czasie życia ziemskiego; nie tyl­
ko nie dążą do oderwania człowieka od świata duchowego, lecz
przeciwnie - pragną zasiać w nim myśl, że nie jest wcale potrzeb­
ny długi, żmudny rozwój, który prowadzi do świata duchowego.
Istoty arymaniczne i lucyferyczne rywalizują ze sobą o duchową

102

władzę nad człowiekiem, starając się odciągnąć go od prawidłowej

drogi rozwoju, na której przewodnikiem jest Chrystus, (przyp.
tłum.)

, Jeśli nie staniecie się jako dzieci, to nie wejdziecie do Królestwa
Niebieskiego " -

patrz: Ewangelia wg Św. Mateusza 18.3 i 19.14;

Ewangelia św. Łukasza 18.17 oraz Ewangelia św. Marka 10.15.

[cytaty z ewangelii zamieszczone w przypisach pochodzą z wyda­

nia Nowy Testament i Psalmy, wyd. przez The Britisch and Fo­
reign Bibie Society in Poland for The Gideons International.]

jeszcze przed śmiercią Ziemi

- Rudolf Steiner w wielu swoich

książkach, między innymi w Wiedzy tajemnej i Kronice Akaszy
(tłum. Waśniewski Michał, wyd. Genesis, Gdynia 2001, GA 11),
opisuje rozwój Ziemi jako jestestwa duchowego. Wyjaśnia tam
kolejne cykle rozwojowe naszej planety w powiązaniu z rozwo­

jem człowieka. Obecny ziemski cykl to tylko jeden z siedmiu ko­

lejnych etapów - kolejnych wcieleń - jakie przechodzi duchowe

jestestwo Ziemi. Śmierć Ziemi oznacza w tym przypadku koniec

ziemskiego cyklu rozwojowego naszej planety, (przyp. tłum.)

środkowa epoka rozwoju Ziemi

- Zgodnie z tym, co Steiner opi­

sał dokładnie w Wiedzy tajemnej oraz w Kronice Akaszy, rozwój
człowieka na Ziemi przechodzi kolejne etapy. Obecnie żyjemy
właśnie w środkowej epoce rozwoju Ziemi, poatlantydzkiej, którą
poprzedzała epoka związana z kulturą rozwijającą się na Atlan­
tydzie. Każda z tych epok, również epoka poatlantydzka, zawiera
siedem mniejszych epok, tzw. okresów kulturowych. Cztery pier­
wsze epoki kulturowe to: epoka praindyjska, praperska, egipsko-
chaldejska oraz grecko-rzymska. Okres obecny jest piątą poatlan­
tydzka epoką kulturową. Po niej nadejdą jeszcze dwie epoki
kulturowe, zanim Ziemia, a wraz z nią i człowiek, przejdą do na­
stępnej wielkiej epoki rozwoju ziemskiego, (przyp. tłum.)

Karma świata rozumiana jest przez autora jako wyższa konie­
czność, jako działanie „woli Bożej", która od początku naszego

wszechświata prowadzi rozwój ludzkości.

103

background image

13 Przy przejściu z okresu wczesnego dzieciństwa w kolejną fazę ży­

cia ludzki organizm zachowuje zdolność do życia, ponieważ może
się w tym czasie zmieniać. W późniejszym wieku nie może się już
zmieniać; dlatego też nie może istnieć z ową jaźnią.

" ...u kresu swoich ziemskich żywotów -

Rozwój istoty człowieka

związany jest z rozwojem Ziemi. Najwyższa jaźń człowieka, wcie­
lając się w kolejnych żywotach, postępuje w swoim rozwoju co­

raz dalej, aby osiągnąć cel przed końcem ziemskiego okresu roz­
wojowego naszej planety, kiedy to nadejdzie kres wielokrotnych
ziemskich wcieleń człowieka, (przyp. tłum.)

1 ^ opuszczony został w swoich trzech ciałach - chodzi tu o ciało

fizyczne, eteryczne i astralne, (przyp. tłum.)

^ Bo właśnie takie było pierwotne znaczenie tych słów -

w obecnych

tłumaczeniach Pisma Świętego fragment ten brzmi następująco:
„Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem" (Ew.

wg św. Mateusza 3.17 i 17.5, wg św. Marka 1.11 i 9.7, wg św. Łu­
kasza 3.22 i 9.35). Pewne wcześniejsze wersje tekstu, które są
dzisiaj również podawane, brzmią jednak tak, jak podaje Rudolf

Steiner. Chodzi tutaj o odpowiednik do Psalmu 2.werset 7:

„Synem moim jesteś, dziś cię zrodziłem".

l' Jam jest Droga, Prawda i Życie - Zob. Ewangelia wg św. Jana;

14.6.

Nie ja, lecz Chrystus we mnie - List św. Pawła do Galatów 2.20:

„[...] żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus".

19 Dajmonion - pojęcie greckie, określające jakąś wyższą moc in­

spirującą w znaczeniu dobrej, duchowej mocy, która działa nieza­
leżnie od własnej jaźni. Zob. m.in.: Wywody Platona, jego dialogi

Apologia

31 C - 32 A oraz jego Fajdros 242 B-C.

pewien Egipcjanin zapytany przez Greka...odpowiedział: W za­

mierzchłej przeszłości władali u nas i nauczali bogowie -

Histo­

rykowi Herodotowi (ok. 480-K340 przed Chr.) odpowiada kapłan
egipski: „Przed tymi ludźmi (królami czy faraonami) panowali

104

jednakże w Egipcie bogowie, którzy żyli razem z ludźmi, a je­

den z nich był zawsze najpotężniejszy. Ostatnim z nich był Ho-
rus, syn Ozyrysa. To on obalił panowanie Seta i jako ostatni z bo­
gów panował nad Egiptem"; Herodot, Historie 11.144.

? 1

Menes -

początek trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem. Twórca

królestwa egipskiego i pierwszy król egipski. Zob. Herodot, Hi­
storie,

II. 9 i 99.

zz

...stanplanetarny, który nazywamy stanem księżycowym -

W książ­

ce Wiedza tajemna w zarysie Rudolf Steiner opisuje, jak nasza

planeta, jako jestestwo duchowe, przechodzi kolejne etapy swo­

jego rozwoju. Obecny etap ziemski jest czwartym z kolei cyklem

planetarnym. Poprzedni stan planetarny, kiedy nie było jeszcze
Ziemi w rozumieniu dzisiejszej fizycznej planety, autor określa

jako rozwój lub stan księżycowy, a postać planetarną odpowiada­
jącą temu okresowi starym Księżycem. W tym okresie dzisiejsza

Ziemia i dzisiejszy Księżyc stanowiły jeszcze jedną wspólnąpla-
netę, określaną właśnie jako stary Księżyc, (przyp. tłum.)

23 Czasy poatlantydzkie to epoka rozwoju kultury, która obejmuje

okres po katastrofie, w wyniku której został zatopiony ląd Atlan­
tydy. Katastrofa ta utożsamiana jest z biblijnym potopem. Zob.
przyp. nr 11. (przyp. tłum.)

24 Wedy

- święte zbiory pism staroindyjskiej kultury, spisane mię­

dzy XVI a VI wiekiem przed Chrystusem w języku staroindyj-
skim (wedyjskim). Tworzą je mantry, brahmany i sutry.

25 Manu - o Manu, jako największym wtajemniczonym i przewod­

niku ludzkości, pisze Rudolf Steiner w wielu swoich pracach,
między innymi w następujących książkach i cyklach wykładów:
Kronika Akaszy",

GA 11, tłum. Waśniewski Michał, wyd. Gene­

sis, Gdynia 2001, Das Lukas-Evangelium [Ewangelia Łukasza],
GA 114, Die Tempellegende und die Goldene Legende [Legenda
Świątyni i Złota Legenda],

GA 93, i wielu innych.

26 Minos - Legendarny król kreteński, który dla swojego niezwy­

kłego Minotaura kazał wybudować słynny labirynt.

105

background image

epoka lemuryjska -

Jeden z wielkich okresów w rozwoju Ziemi

i człowieka. Epoka lemuryjska poprzedzała epokę kulturową ro­
zwiniętą na lądzie Atlantydy. Według Rudolfa Steinera epoka le­

muryjska związana jest z rozwojem człowieka na dawnym lądzie
Lemurii, który rozciągał się na obszarze dzisiejszego Oceanu In­
dyjskiego. Lemuria, podobnie jak Atlantyda, tylko dużo wcze­
śniej, uległa zniszczeniu na skutek wielkiego kataklizmu, (przyp.
tłum.)

Kronika Akasza

- Pojęcie to określa duchową pamięć wszech­

świata, w której człowiek jasnowidzący może ujrzeć duchowe
wydarzenia z przeszłości. Według Rudolfa Steinera wszystko, co
związane jest z życiem duchowym, znajduje swoje odbicie w Kro­

nice Akasza. Temat ten opisany jest dokładnie przez Steinera w je­
go książce pod tytułem Kronika Akaszy, GA 11, tłum. Waśniew-
ski Michał, wyd. Genesis, Gdynia 2001.

Pelops -

syn Diony i Tantala, syna Zeusa, panujący na Półwy­

spie Peloponeskim, którego nazwa pochodzi właśnie od jego
imienia.

Kadmos

- syn króla Fenicji, Agenora, brat Europy. Podobny bo­

gom założyciel greckich świątyń i miast, krzewiciel kultury. We­
dług tradycji Kadmos wprowadził w Grecji alfabet fenicki skła­
dający się z 16 liter.

Kekrops

- legendarny założyciel i pierwszy król Aten, wybitny

krzewiciel kultury. Z jego panowaniem wiązano początki cywi­
lizacji, instytucji politycznych i prawnych w kraju. Wprowadził
monogamię, alfabet oraz kult bogów, przeprowadził spis ludności.
Czczony na ateńskim Akropolu obok innych bogów.
Tezeusz

- według mitologii greckiej syn króla Aten Aigeusa i Ai-

try, wybawca Grecji z wielu plag (potworów i olbrzymów), to­
warzysz walki Heraklesa, król ateński i atycki bohater narodowy,
brał udział w wyprawie Argonautów. Ateńczycy czcili Tezeusza ja­
ko herosa i bohatera narodowego, który zjednoczył Attykę i uwol­
nił Grecję od zależności Krety.

106

30 ...do skarbów wiedzy duchowej, przekazywanej nam przez teozo-

flę. -

Jak sam Rudolf Steiner podkreśla w wielu swoich później­

szych pracach, słowem teozofia określa on tu swoją własną pra­
cę duchową która później została przez niego nazwana
antropozofią.

3

1 ...musiał wniknąć w święte misteria Egiptu, przywłaszczyć sobie

ich świątynne naczynia...

- W przedmowie do swojego dzieła

Harmonices Mundi {Harmonia świata)

z 1619 roku (w tłum.

Maxa Caspara na język niem., wyd. w Monachium w 1938 roku)
Kepler pisze: „Posiadam złotą szalę zrabowaną Egipcjanom, aby
memu Bogu uczynić z tego święte schronienie z dala od granic

Egiptu. Wybaczcie mi, że się tak cieszę. Choćbyście się na mnie
gniewali, ja i tak to zniosę. Śmiało rzucę kości i napiszę książkę
dla współczesnych i dla potomnych. Jest mi wszystko jedno. Mo­
że ona sto lat leżeć w oczekiwaniu na swoich czytelników.
Przecież Bóg również czekał sześć tysięcy lat na tego, który Go
oglądał". Kepler nawiązuje w swoim sformułowaniu do donie­

sienia z II Księgi Mojżesza (rozdz. 12, werset 36-36 oraz rozdz. 39,
wers 32-42), po co Izraelici przejęli od Egipcjan złote naczynia,
które następnie podczas ucieczki potajemnie ze sobą zabrali, a póź­
niej użyli ich do budowy ofiarnej świątyni, świętego przybytku

dla swojego Boga.

32

...okres praindyjski, a następniepraperski... -

Odnosi się to do

dwóch pierwszych epok kulturowych, które nastąpiły po zatopie­
niu Atlantydy. Należy wyraźnie zaznaczyć, że nie chodzi tutaj
o historyczną starą kulturę indyjską czy perską lecz o czasy przed­
historyczne, które sięgają wielu tysięcy lat przed Chrystusem,

(przyp. tłum.)

33

...w jeszcze dawniejszych stanach planetarnych.

- nasz obecny

rozwój Ziemi jest czwartym z kolei stanem planetarnym,
poprzedził go stan planetarny starego Księżyca, przed nim był

stan planetarny, który Rudolf Steiner nazywa okresem starego
Słońca,

a najwcześniejszym stanem planetarnym, który zapo­

czątkował rozwój człowieka i Ziemi, był stan rozwoju starego

107

background image

Saturna.

Dokładny opis poszczególnych epok rozwojowych Zie­

mi i ludzkości znaleźć można w książkach Rudolfa Steinera Wie­
dza tajemna w zarysie oraz Kronika Akaszy.

(przyp. tłum.)

Zaratustra (Zoroaster) -

Chodzi tu o postać z czasów przedhis­

torycznych. Grecy umiejscawiają go już w czasie około 5 tysięcy
lat przed wojną trojańską. Nie ma on nic wspólnego z tym Zara­
tustra o którym wspominają opisy historyczne. Zob. wypowiedź
Rudolfa Steinera w wykładzie: „Zaratustra" (Berlin, 19.01,1911)
w Antworten der Geisteswissenschaft auf die großen Fragen des

Daseins,

GA 60, a także w Wiedza tajemna w zarysie, GA 13.

...pod znakiem różokrzyża -

chodzi tu o ezoteryczny ruch różo-

krzyżowców, zapoczątkowany przez Christiana Rosenkreutza
w połowie trzynastego wieku, (przyp. tłum.)

...pewni chrześcijańscy gnostycy, którzy utrzymywali, że żyjący

w Palestynie Chrystus nie posiadał wcale rzeczywistego ciała fi­

zycznego [...] że było to tylko ciało świetliste

- Takie ujęcie, zwa­

ne doketyzmem (po grecku dokein = świecić) panowało w I i II
stuleciu w różnych sektach gnostycznych. Ważnymi przedstawi­
cielami doketyzmu byli między innymi: Valentinus, Markion,
Basilides, Simon Magnus, Julius Cassianus i Saturninus. Porównaj
z tym pracę G.R.S. Mead, Fragmente eines verschollenen Glau­
bens. Kurz gefaßte Skizzen über die Gnostiker, besonders während
der zwei ersten Jahrhunderte. Ein Beitrag zum Studium der Anfän­

ge des Christentums, unter Berücksichtigung der neunsten Entde­
ckungen,

(wyd. w Londynie w roku 1900, tłum. na j. niem. A. von

Ulrich, Berlin 1902). Są to krótko ujęte szkice o gnostykach,
zwłaszcza żyjących w dwóch pierwszych stuleciach ery nowożyt­
nej. Zob. też Eugen Heinrich Schmitt, Die Gnosis des Altertums,
Schauung einer edleren Kulturę,

Lipsk 1903,1.1. oraz Wolfgang

Schultz, Dokumente der Gnosis, Jena 1910.

...słynny zatarg arian z atanazjanami

- Spór o istotę Boga Ojca i Sy­

na Bożego w IV wieku. Kapłan aleksandryjski Ariusz (Arius) i tzw.
arianie odróżniali istotę Chrystusa od istoty Boga Ojca. Diakon

108

aleksandryjski Atanazy (Athanasius) oraz jego stronnicy zwalcza­
li takie rozdzielenie. Już na pierwszym ekumenicznym soborze
w Nicei w 325 roku arianizm został potępiony, ale definitywne
zwycięstwo odnieśli atanazjanie po wielu walkach dopiero na
drugim soborze ekumenicznym w Konstantynopolu w roku 381,
wprowadzając do kościelnego wyznania wiary pojęcie „współ-

istotności" Boga Ojca i Syna Bożego.
...przyszedł z płaczem wielki hinduski mądrzeć Asita... -

W po­

zostawionej przez Rudolfa Steinera bibliotece znajduje się dzie­
ło, które opisuje to zdanie. Jest to książka Życie i nauka Buddy
wydana w Lipsku w roku 1906, w której autor, Richard Pischel
pisze: „Już w jednym z najstarszych dzieł południowych kano­
nów, w „Suttanipacie" znajduje się następujące opowiadanie:
„Święty Asita, o pełnym imieniu Asita Devala lub Kala Devala,
ujrzał w czasie jednych ze swoich częstych odwiedzin u bogów
w niebie, że bogowie bardzo się cieszą. Na jego pytanie o przy­
czynę usłyszał, że w kraju Sfkya, we wsi Lumbini, urodzi się chło­
piec, który stanie się Buddą. Gdy Asita to usłyszał, udał się z nie­
ba do Suddhodana i starał się odnaleźć chłopca. Gdy ujrzał go
promieniejącego jak ogień, wziął go na ręce i wielbił go jak naj­

wyższą żyjącą istotę. Nagle jednak zaczął płakać. Na pytanie,
czy chłopcu grozi jakieś niebezpieczeństwo, wyjaśnił, że płacze,
gdyż umrze, zanim chłopiec stanie się Buddą..." Podobieństwo
tego opowiadania do dziejów Symeona, o którym donosi Ewan­

gelia wg św. Łukasza (2,25-2.36) od dawna zostało zauważone.

...kto jednak umie czytać ewangelie, ten znajdzie je wszędzie -

na

przykład: „Działo się to około godziny dziesiątej" (zob. Ewangelia
wg św. Jana 1.39) albo „A gdy nadszedł wieczór i zaszło słońce,
przynieśli do niego wszystkich, którzy się źle mieli, i opętanych
przez demony". (Ewangelia wg św. Marka 1.32).
...ukazują się dzieła literatury -

np. Artur Drews - Die Christus­

mythe {Mity Chrystusowe)

dwa tomy, wyd. w Jenie 1910/11. O tym

dziele oraz o tak zwanym krytycznym badaniu życia Jezusa mó­
wił Rudolf Steiner częściej, na przykład w wykładzie „Von Jesus

109

background image

zu Christus" („Od Jezusa do Chrystusa"), Karlsruhe, 4. 10.1922,
w książce pod tym samym tytułem, GA 131. Do astrologicznych
interpretacji ewangelii należy też praca Alberta Schweitzera -

Von Reimanis zu Wrede. Geschichte der Leben-Jesu-Forschung

{Od Reimarusa do Wrede. Historie z badań nad życiem Jezusa),
Tybinga 1906.

...gdy Kopernik oświadczył

- Zob. De revolutionibus orbium

coelestium libri VI,

1543.

cóż bowiem mówił Giordano Bruno, interpretując filozoficznie

nauką Kopernika - De L'infinito universo et mondi {Nieskoń­
czoność wszechświata i świata),

1584. O Giordano Bruno jako

filozoficznym interpretatorze Kopernika patrz słowo wstępne tłu­
macza tego dzieła do wydania w języku niemieckim: Vom unen­
dlichen All und den Welten,

tłumaczył i wydał Ludwig Kuhlen­

beck, 3 t, Jena 1904.

Giordano Bruno głosił wzniosłą i potężną zasadę

- o nauce Gior­

dano Bruno na temat monadologii i wielokrotnego wcielania mo­
żna przeczytać w jego dziełach łacińskich De monade i De mini-
mio

oraz w dziełach w języku niemieckim: Von der Ursache,

dem Anfangsgrund und dem Einen

(drugi dialog tego dzieła, tom

4. Str.44-46), Die Vertreibung der triumphierenden Bestie (tom
II, str. 22 i n.), Die Kabbala des Pegasus (drugi dialog tom VI,
str. 44 i n.) oraz dokumenty procesu inkwizycyjnego Giordano
Bruno.

110


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
duchowosc w zyciu czlowieka eioba
Rola duchowości w zyciu człowieka Ks. M. Dziewiecki, Ks.Marek Chmielewski
Duchowość nowego człowieka Zarys problematyki
ROLA DUCHOWOŚCI W ŻYCIU CZŁOWIEKA x M Dziewiecki
9 Socha P Duchowy rozwój człowieka streszczenie
kroki do wolnoci od złych duchów przewodnik duchowy
Socha Duchowy rozwój człowieka str 101 143
Cielesna i duchowa energia człowieka
duchowy przewodnik
Cielesna i duchowa energia człowieka
Rola przewodnika duchowego
Praca z Przewodnikiem (Opiekunem duchowym)
PRZEWODNICY DUCHOWI

więcej podobnych podstron