Afera przy prywatyzacji Polmosów Przed FOZZ był FON Energia atomowa Czy wrócą spluwaczki


AFERA PRZY PRYWATYZACJI POLMOSÓW.

Dlaczego Minister Skarbu Państwa preferował upadłość spółki, zwolnienia pracowników i brak dochodów prywatyzacyjnych, aniżeli sprzedaż firmy poważnemu inwestorowi zagranicznemu, który gwarantował zatrudnienie, rozwój firmy i dochody dla Skarbu Państwa?Dotarliśmy do materiałów inwestora w sprawie prywatyzacji Polmosu Toruń. Spółka ma ponad 100-letnią tradycję, produkowała takie alkohole, jak wódki: Copernicus, Sukces, Bałtycka oraz śliwowicę. Kondycja Polmosu Toruń pogarszała się od lat 90., a rok 2007 spółka zakończyła stratą 4,7 mln zł. Zatrudnienie spadło ze 100 do 88 osób. W roku 2008 do Ministra Skarbu zgłosiły się firmy zainteresowane prywatyzacją. Wśród nich była Sasky Dur z Czech, która 5.11.2008 r. złożyła (uzupełnioną 20.11.2008 r.) wiążącą propozycję warunków umowy zakupu Polmos Toruń SA. Firma czeska złożyła także 18.11.2008 r. potwierdzenie z banku JP Morgan Chase o dysponowaniu 45 mln Euro, które byłyby przeznaczone na prywatyzację Polmosu Toruń i Polmosu Szczecin. Inwestor deklarował zakup akcji, nakłady inwestycyjne, rozwój produkcji i gwarancje zatrudnienia przez 5 lat. 13 stycznia MSP w osobie podsekretarza stanu Joanny Schmid odstąpił do rokowań z firmą czeską. Rozmowy prywatyzacyjne prowadzono po tym z 2 dalszymi inwestorami, ale w końcu Ministerstwo także i od nich odstąpiło. W kwietniu br. sąd gospodarczy w Toruniu ogłosił upadłość zakładu i powołał syndyka.Zdaniem Ministerstwa czeska firma była niewiarygodna, mimo że przedstawiła dokumenty finansowe potwierdzając zdolność finansową. Także nie znalazła uznania Ministerstwa oferta warszawskiego Alcopolu, który zobowiązywał się między innymi na spłatę wszystkich długów firmy. Wydaje się, że w sprawie prywatyzacji Polmosów rokowania prowadzono jedynie dla formalności, a faktycznie zmierzano do likwidacji firmy. Pytanie tylko po co, a właściwie kto ma na tej likwidacji zarobić?

PROWOKACJA W DZIENNIKU.PL

24 lipca dr Daniel Alain Korona zawiadomił prokuraturę rejonową dla Warszawy Mokotów o popełnieniu przestępstwa polegającym na wykorzystaniu jego danych osobowych tj. dwóch imion i nazwiska do zamieszczania obraźliwych i obelżywych komentarzy w stosunku do innych osób i ich publikacji przez Dziennik.pl. Cała sprawa zaczęła się w grudniu 2008 r. - na forum Dziennika.pl zaczęły pojawiać się komentarze podpisywane „Daniel Alain Korona” (z różnymi stopniami naukowymi), które nie były jego autorstwa. We wpisach tych roiło się od inwektyw i wulgaryzmów, a ich treść była wyraźnie antyPISowska. 14 lutego br. Na forum Dziennika, Dr Daniel Alain Korona zażądał zablokowania komentarzy podpisywanych jego dwoma imionami i nazwiskiem. Kilkakrotne żądania wysłane elektronicznie w tym zakresie pozostały bez odpowiedzi, natomiast wpisy wciąż się pojawiały. W czerwcu wydawało się, że wpisy ustały, ale od 10 do 23 lipca znowu się pojawiły. Powiadomiony o sprawie Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w dniu 9 czerwca br., stwierdził, że nie jest wyposażony w jakimkolwiek zakresie do zapobieżenia powyższych sytuacji, i poradził procedurę pozwu cywilnego lub karną. W tej sytuacji dr Daniel Alain Korona zawiadomił prokuraturę o przestępstwie.

Dr Daniel Alain Korona znany jest z niezależności i obrony zwykłych ludzi (przypomnijmy sprawę opodatkowania akcji pracowniczych BH, gdzie zorganizował obronę podatników przeciw fiskusowi, gdy rządził PIS). W 2007 roku został przewodniczącym rady nadzorczej a następnie prezesem państwowej spółki Elewarr. Mimo, że nie należy do żadnej partii (sam określa się mianem niezależnego) a wyniki spółki były najlepsze od wielu lat (przy bardzo wysokich wynagrodzeniach dla pracowników), został odwołany ze stanowiska 23 listopada 2007 r. (w dniu expose premiera Tuska, gdy mówił o apolityczności spółek i fachowości w doborze kadr), a w jego miejsce powołano działacza PSL Andrzeja Śmietanko. Kwitnąca za jego czasów spółka Elewarr, dziś wyraźnie podupada. Obecnie dr Daniel Alain Korona jest prezesem Stowarzyszenia „Polskie Euro 2012”.

Pytanie: Czy celem tej prowokacji był dr Daniel Alain Korona czy też Prawo i Sprawiedliwości? Nawet jeśli to wpis obłąkanego, to zastanawia postawa Dziennika.pl, który dopuszcza do takiej sytuacji. A może nie jest to takie dziwne, jeśli pamiętać jak Dziennik ujawnił dane pozwalające identyfikować znaną blogerkę Katarynę, gdy ta ośmieliła się skrytykować ministra sprawiedliwości.

DZIENNIK ZWYKŁEGO OBYWATELA

Wiele osób uważa, że w Polsce normalnością jest anormalność. Gdy obserwujemy naszą rzeczywistość nie sposób z nimi się nie zgodzić.

ZDROWOTNY KLOPS: Przez wiele miesięcy rząd i media oskarżały prezydenta o blokowanie ustaw. Wprawdzie na 420 uchwalonych przez Sejm ustaw, zawetował zaledwie 17 - ale dla PO to aż nadto. Ostatnio pan Prezydent podpisał ustawę o gwarantowanych świadczeniach zdrowotnych, zwana także ustawę koszykową. No i klops - wprowadzić ustawy nie można, bo nie ma projektów rozporządzeń, a ponadto jej wprowadzenie spowoduje spadek słupków poparcia społecznego. Rząd, który zgłosił ustawę liczył po cichu na weto prezydenta, a tu jest podpis … Nie jestem rządem, nie muszę się martwić o tym co powiedzą media i obywatele, a zatem mogę otwarcie krytykować prezydenta Lecha Kaczyńskiego za podpisanie tej ustawy jak i ponad 360 innych uchwalonych w tej kadencji ustaw, faktycznych bubli prawnych.

PRZYPADKOWY PRZYPADEK: O zdrowie należy dbać, zwłaszcza osób związanych ze śmiercią Krzysztofa Olewnika. Dotknęła ich bowiem choroba o nazwie „samobójstwo”. Nagle wszyscy popełniają samobójstwa, ostatnio jeden ze strażników, który pilnował jeden z zabójców, gdy ten ostatni targnął się na swoje życie. Organa państwowe nie widzą w tym nic dziwnego, choć każdy czytelnik powieści kryminalnej wie, że gdy tak znacząco wzrasta liczba samobójstw i innych tajemniczych zgonów osób w danej sprawie (łącznie jest już 7), to można podejrzewać z dużą pewnością, iż nie były to samobójstwa. Ale najwyraźniej minister Czuma i prokuratorzy prowadzący sprawę nie czytają powieści ani nie oglądają filmów kryminalnych. Minęło zaledwie kilka dni, i nowe zdarzenie - włamano się do domu obrończyni policjantów oskarżonych o niedopełnienie obowiązków ws. śmierci Olewnika. Skradziono laptopy i dokumenty związane ze sprawą. Oczywiście przypadkowy przypadek.

TAJEMNICZY SABOTAŻYSTA: Skoro o kryminalnych wątkach mowa - Minister Grad oskarżył Stowarzyszenie Obrony Stoczni o sabotaż. Stowarzyszenie wysłało list (o zgrozo), w którym poinformowało, że sprzedaż Stoczni Szczecińskiej Nowej jest naruszeniem prawa, gdyż w roku 2002 jej poprzedniczka została przejęta przez Skarb Państwa bezprawnie. Poważny inwestor miał przestraszyć się listu i nie wpłacił pieniędzy w terminie. Komu zależy na sabotowaniu inwestycji? - pyta TVN24. Co prawda do tej pory nie wiemy, kto jest inwestorem (a zatem czy w ogóle jest on poważny) i jakie są warunki inwestycji (czyli ile dopłacamy do interesu), ale to już dziennikarzy nie interesuje.

POWIĄZANIA Z BIZNESEM: Sądzono do tej pory, że to PO jest partią związaną z biznesem (miałbym co prawda, co do tego wątpliwości, albowiem z racjonalnym gospodarowaniem rządy Platformy nie mają nic wspólnego). A tu proszę, prezes PIS Jarosław Kaczyński publicznie promował telefonię komórkową „w Rodzinie”. Zaraz czy Kaczyński pracuję w komisji zajmującej się nową ustawą telekomunikacyjną. Nie, konfliktu interesów nie ma … Chciałbym powiedzieć coś więcej na temat zachowania działaczy PO w podobnych sprawach, ale Sąd mógłby zaraz zakazać mi wypowiedzi (tak jak uczynił w sprawie spotu PIS dotyczącego m.in. Misiaka czy żony Grada), zatem się powstrzymam … i tak wszyscy wiedzą jak jest.

SONDAŻOWE SLD: Ale wróćmy do opozycji. Podobno SLD w sondażach wskazuje się jako partię drugiego wyboru. Sondaże jak zawsze się mylą - pierwszym wyborem Polaków jest nie głosowanie, w drugim głosowanie na swoją ulubioną partię. W tej sytuacji SLD może być co najwyżej partią trzeciego lub czwartego wyboru. A ponadto nie należy nie doceniać Stronnictwa Demokratycznego, które przejmuje różnych polityków z lewicy i PO. Cdn.

DAK

PRZED FOZZ BYŁ FON.

Władza komunistyczna, złoto i potęga spisków Państwo komunistyczne było nie tylko zbrodnicze, kiedy mordowało przeciwników lub urojonych wrogów, było także przestępcze w znaczeniu pospolitym. Organy tego państwa nie wahały się przed żadnymi przestępstwami, również tymi banalnymi, jak grabieże mienia w majestacie stanowionego przez siebie prawa, albo zupełnie niewiarygodne akcje, w których posługiwano się gangsterami napadającymi na sklepy jubilerskie w Niemczech, jak to było w aferze "Żelazo" w latach 70-tych. Dużo bardziej wyrafinowana była afera FOZZ u schyłku PRL, która polegała na skomplikowanych operacjach finansowych na długach państwa z udziałem służb specjalnych. Ale na początku PRL był FON, przejęcie zasobów przedwojennego Funduszu Obrony Narodowej powstałego z darów społeczeństwa na dozbrojenie armii który został wywieziony z kraju we wrześniu 1939 roku i po wielu perypetiach trafił do Londynu.

Kamuflaż pogrzebowy

17 lipca 1947 roku z lotniska w Londynie wystartował samolot do Warszawy, który przewoził trumnę z ciałem zmarłego na emigracji generała Lucjana Żeligowskiego. Tego samego, który zdobywał Wilno w 1920 r. Generał Żeligowski znalazł się w czasie wojny na Zachodzie, po jej zakończeniu - wyobrażał sobie, że będzie mógł służyć krajowi jako wojskowy. Zamierzał powrócić do Polski, mając złudzenia co do możliwości współpracy z władzami komunistycznymi. Wysyłał nawet w tej sprawie listy do samego Bieruta.

Ten pośmiertny powrót zasłużonego generała mógł stać się złowrogim symbolem nowych czasów i nowych porządków w Polsce z jeszcze jednego powodu. Oto zamierzono wykorzystać przewóz trumny generała do przerzucenia skarbu FON, złota w rozmaitych wyrobach o wadze, według jednych źródeł - 208 kilogramów, lub 350 - według innych. Ta scena miała wyglądać nieomal sensacyjnie, i tak właśnie została pomyślana. Po uroczystym pogrzebie z honorami wojskowymi w skrzyniach katafalku, na którym spoczywała trumna generała, ukryto złoty FON. W ten sposób miał być on przewieziony do Warszawy. Podobno żołnierze brytyjscy, którzy dźwigali do samolotu te skrzynie po pociskach artyleryjskich, dziwili się, że są tak ciężkie. Tak miała wyglądać ta scena, utrwalona w symbolicznej legendzie, skutecznie choć pokątnie rozpowszechniana jako niezwykła i tajemnicza operacja skrywana przed oczami Anglików ale też przed władzami emigracyjnymi. Dziś jednak wiadomo, że prawda nie była tak malownicza a złoto FON trafiło do kraju inną drogą, skrzynie zaś były tak ciężkie nie od złota a zapewne od masy dokumentów - z rozpracowywania emigracji i Rządu na Uchodźstwie. W rzeczywistości złoty FON został przewieziony do kraju w dwóch etapach, 2 i 13 lipca 1947 r., samolotami przez specjalnych kurierów: por. Leona Szwajcera z wojskowego attache w Londynie i Polę Landau-Leder, pracownika Sztabu Generalnego WP. Najpierw majątek ten trafił do rąk gen. Wacława Komara ze Sztabu Generalnego, który kierował całą akcją, a później, zresztą dopiero w marcu 1948 r., został zdeponowany bez dokładniejszej kontroli w Skarbcu Emisyjnym NBP w Warszawie. Legenda o złocie przemycanym pod trumną generała Żeligowskiego była zwykłym kamuflażem służb komunistycznych.

Jak to się stało - nasuwa się od razu pytanie - że ten majątek - niewielki może w skali finansów państwa, ale mający wartość symboliczną jako pamiątka ofiarności i mobilizacji całego polskiego społeczeństwa na rzecz wzmocnienia obronności kraju - który znalazł się w posiadaniu władz emigracyjnych, trafił w końcu do rąk władz komunistycznych, by służyć sprawie przeciwnej intencjom darczyńców: niszczeniu obrony narodowej, służyć reżimowi, który nie tylko krwawo zwalczał swoich przeciwników w kraju, ale i inwigilował środowiska emigracyjne, zwłaszcza wojskowe.

Majątek FON, składający się ze złotych kosztowności, trafił przez Rumunię, Afrykę, Francję do Londynu. Już po wojnie był w dyspozycji ministra obrony narodowej gen. Mariana Kukiela. Oprócz fundacji pod kryptonimem "Drawa", na którą składały się amerykańskie dotacje dla AK - miał stanowić zabezpieczenie dla wojskowej działalności niepodległościowej, a także pomoc dla żołnierzy AK w kraju, kombatantów i ofiar wojny wśród emigracji na Zachodzie. Zarządzanie złotym FON gen. Kukiel powierzył gen. Stanisławowi Tatarowi, który stworzył ze swymi współpracownikami: płk. Stanisławem Nowickim i ppłk. Marianem Utnikiem, "Komitet Trzech" mający szersze zadania kontaktów z krajem i strukturami po AK, politycznej analizy sytuacji i doraźnej pomocy. Komitet ten - podobnie jak część generalicji emigracyjnej - skłaniał się do koncepcji premiera Stanisława Mikołajczyka rozmów z władzami komunistycznymi w kraju, udziału we władzy, "dogadywania się z Rosjanami", wreszcie stopniowego powrotu do kraju, co też pierwszy Mikołajczyk uczynił. "Komitet Trzech" podjął w tej sytuacji nieoficjalne, sondażowe rozmowy z Polską Misją Wojskową, a także z przedstawicielami Ambasady Polskiej w Londynie. Zapewne wtedy padła jakaś propozycja przekazania złotego FON-u do kraju jako swego rodzaju gestu dobrej woli i chęci współpracy z władzami PRL. Bo już 19 grudnia 1946 r. płk Józef Kuropieska z Polskiej Misji Wojskowej w Londynie meldował generałowi Komarowi w Warszawie: "Wydaje się, iż jest najwyższy czas, aby zająć się pieniędzmi grupy Tatar, Utnik, Nowicki. Sądzę, że jest nie mniej niż 500 000 funtów. Byłoby pożądanym, by sumy te przejęło MON. Upłynnienie tych funduszów umożliwi zakup sprzętu niezbędnego dla gospodarstwa narodowego".

W maju 1947 r. gen. Tatar rozpoczął rozmowy z ambasadorem PRL w Londynie Jerzym Michałowskim i attaché wojskowym płk. Maksymilianem Chojeckim, deklarując chęć przekazania złota FON oraz funduszu "Drawa" z przeznaczeniem na `cele odbudowy gospodarczej Polski' a także na cele edukacyjne i kulturalne, zwłaszcza na studia zagraniczne dla polskiej młodzieży. W deklaracji tej, sporządzonej urzędowo pominięto całkowicie pierwotne przeznaczenie tych funduszy, gwarantowane przez przedstawiciela władz emigracyjnych, gen. Kukiela. 19 czerwca 1947 r. dziesięć metalowych skrzyń ze złotem FON zostało przewiezionych do ambasady w Londynie a stamtąd 2 i 13 lipca odtransportowano je do Warszawy. Skarb FON znajdował się już w gabinecie gen. Komara, gdy samolot z trumną gen. Żeligowskiego lądował 17 lipca na lotnisku Okęcie, witany oficjalnie przez wiceministra obrony narodowej Piotra Jaroszewicza. Kilka dni później przybył do Warszawy gen. Tatar na rozmowy z gen. Marianem Spychalskim, gen. Komarem i Eugeniuszem Szyrem. Rozpoczęto następnie przekazywanie dalszych części emigracyjnego majątku, co trwało do końca 1948 r. Było to o tyle dziwne, że gdy w październiku 1947 r. Mikołajczyk został zmuszony do ucieczki z kraju, wiadomo już było, że żadne układy z władzami komunistycznymi nie są możliwe i przedstawiciele emigracji niczego nie uzyskają nawet za cenę powierzonego im narodowego majątku. Wkrótce miało się okazać, że ta wspaniałomyślna darowizna obróci się przeciwko ryzykanckim darczyńcom.

W tym czasie, prócz złota FON, "ogółem dostarczono do Polski jak - podaje szczegółowo historyk Jerzy Poksiński - 3.046 tys. dolarów w banknotach, 27.000 funtów w banknotach oraz 12.000 dolarów w złocie. 'Komitet Trzech' przekazał ponadto Ambasadzie Polskiej w Londynie 100.000 dolarów w banknotach. Ze środków posiadanych przez gen. Tatara, płk. Nowickiego i ppłk. Utnika dokonywano również zakupów na rynku brytyjskim. Przykładowo, za sumę 56.000 dolarów zakupiono i przekazano do Polski urządzenia radarowe i niewielką ilość radu. Około 100.000 dolarów przeznaczono na zakup dla Warszawy autobusów francuskich. Ponadto za około 75.000 dolarów nabyto pięć stacji sanitarnych, a za 15.000 - wyposażenie laboratorium fizycznego. Kupowano również książki oraz wiele innych przedmiotów i artykułów trudno dostępnych lub w ogóle niedostępnych w Polsce. Oprócz tego 'Komitet Trzech' przekazał do dyspozycji władz warszawskich dwa domy w Londynie, jeden w Paryżu i farmę pod Paryżem. Na początku listopada 1949 r. poza granicami kraju pozostawało jeszcze około 100.000 dolarów w banknotach oraz nieruchomości warte 100.000 dolarów".

Złoty koń trojański

Trudno już dziś dociec, jakimi kalkulacjami kierowali się gen. Tatar i jego koledzy, decydując się na współpracę z władzami komunistycznymi i powrót do kraju. Czy liczyli na ich dobrą wolę w sytuacji niepowodzenia misji Mikołajczyka, czy uznali, że przekonali jednak samodzielne, w ich pojęciu, władze wojskowe do swej roli w nowym Wojsku Polskim, a przekazany majątek emigracyjny dostatecznie ich uwiarygodnił. Czy też nie orientowali się do końca w polskiej sytuacji, kamuflowanej niewątpliwie umiejętnie przez władze komunistyczne (przy pozorowanym podziale tych władz na stronę wojskową, bezpiekę i wyższe czynniki partyjne, każde z osobna, zależne od dyspozycji sowieckich), choć trudno uwierzyć, że nie wiedzieli na przykład o sfałszowaniu referendum w 1946 r. i wyborów w 1947 r. Nie sposób też przyjąć, że byli tak łatwowierni, mając doświadczenie polityczne i wojskowe, a zwłaszcza przykład klęski politycznej Mikołajczyka. Może ich czujność zmyliły przejawy uznania i wyróżnienia ze strony najwyższych władz PRL. W połowie 1948 r. bowiem, po przekazaniu majątku emigracyjnego, sam prezydent Bierut odznaczył gen. Tatara i płk. Nowickiego Krzyżem Odrodzenia Polski, a ppłk. Utnika awansowano na stopień pułkownika.

Jak wykazała praktyka systemu komunistycznego, przynajmniej od 1918 roku nikt z kręgu jego działania, poza jedynym, najwyższym władcą, nie może stać poza podejrzeniami, nie może być od nich wolny. Każdy bez względu na pozycję czy stanowisko może być kiedyś oskarżony i skazany. Czystki stalinowskie lat 30-tych stały się później wzorcem działania całego systemu komunistycznego nie tylko w Związku Sowieckim. Po oderwaniu się Jugosławii i jej przywódcy Józefa Tity od bloku sowieckiego - przeszły one w końcu lat 40-tych przez nowe kraje komunistyczne w powojennej Europie Wschodniej.

Nasi trzej wojskowi trafili akurat na owe czystki, w środek walk wewnętrznych, wywoływanych z polecenia Moskwy, czyli Stalina i Berii. Wkrótce miały nastąpić procesy sądowe na Węgrzech i w Czechosłowacji, gdzie zapadały wyroki śmierci na starych, zasłużonych, narodowych komunistów. W Polsce odbywały się one pod hasłem zwalczania "odchylenia narodowo-prawicowego" w samej partii, a także i w wojsku, nie licząc innych instytucji państwowych i przybrały rozmiary walki wewnętrznej między komunistami sowieckimi z Bierutem, Bermanem i Mincem na czele oraz kierownictwem MBP, czyli bezpieką (głównie pochodzenia żydowskiego), a komunistami krajowymi, Gomułką i Spychalskim, których starano się różnymi sposobami wyeliminować.

W tym czasie gen. Tatar i jego koledzy przygotowywali się do powrotu do Polski na stałe i kursowali jeszcze między Londynem a Warszawą, by zakończyć swe sprawy urzędowe i prywatne, pod bacznym zresztą okiem Urzędu Bezpieczeństwa. W następnym, 1949 roku, w ciągu trzech pierwszych dni listopada wszyscy trzej zostali nagle aresztowani w dziwnych, zaskakujących okolicznościach. Generał Tatar wyleciał z Okęcia do Londynu, ale samolot niby z powodu awarii wylądował już w Modlinie. Tam go aresztowano i przewieziono do siedziby MBP na Koszykową. Podobnie zatrzymano pułkowników Nowickiego i Utnika, tyle że na stacji kolejowej w Łodzi podczas podróży do Londynu przez Wiedeń. Zostali aresztowani na wniosek MBP - Bermana, gen. Mietkowskiego i płk. Czaplickiego, ale niewątpliwie za zgodą najwyższych czynników, czyli również swoistego "komitetu trzech" - Bieruta, Bermana i Minca. Pierwszy z nich rok wcześniej nagradzał emigracyjny "Komitet Trzech" orderami i awansem.

Złoto FON nie tylko nie stało się zasługą wobec władz PRL, ale wprost przeciwnie, było powodem do szczególnej nieufności i podejrzeń. Według pełnego uprzedzeń rozumowania komunistycznego, nikt nie składa ofiar czy darów bezinteresownie, nie chcąc nic w zamian. Sformułowano więc podejrzenie, że emigracyjni wojskowi chcieli się wkupić, by dostać się do władz WP, a to już wyglądało na zamiar zdobycia władzy i przewrotu w wojsku. Ich inicjatywę i złoto FON nazwano koniem trojańskim, który wprowadzony jako desant w szeregi armii miał posłużyć do dokonania zamachu wojskowego. Jakub Berman pisał o tym wprost w niepublikowanych wspomnieniach: "Tatar wrócił z emigracji, przywożąc złoto, które należało do rządu polskiego przed wojną". Wysunięto więc podejrzenie, że złoto przywieziono po to, aby uzyskać zaufanie, wśliznąć się do wrogiej roboty. Usiłowano również Spychalskiego wciągnąć do tej sprawy, a potem nawet pośrednio Gomułkę.

W ślad za "Komitetem Trzech" aresztowano kolejnych wyższych wojskowych, krajowych i emigracyjnych, którzy się z nim kontaktowali lub nie kontaktowali. Wkrótce śledztwo i represje objęło 130 oficerów. Był to początek tzw. spisku w wojsku, części gigantycznej, wychodzącej z Moskwy, operacji ścigania ukrytych, potencjalnych czy wirtualnych, jakby dziś powiedziano, wrogów, spiskowców, którzy przeniknęli do systemu komunistycznego i chcieli go od wewnątrz zniszczyć. W Polsce ów spisek w wojsku został całkowicie sfingowany według życzeń i instrukcji sowieckich, co przeprowadzono za pośrednictwem śledczych i prokuratorów, w dużej liczbie sowieckich..., a starano się udowodnić w równie naciąganych wewnętrznych procesach sądowych. W tym wypadku miały one pogrążyć zwłaszcza gen. Spychalskiego jako odpowiedzialnego za armię. Miał on dopuścić do współpracy z oficerami przedwojennymi i emigracyjnymi i umożliwić w ten sposób dokonanie wojskowego zamachu. Sprawa "Komitetu Trzech", złota FON i Fundacji "Drawa", kontakty z zagranicą, a więc z obcymi służbami, doskonale nadawały się do wykorzystania w udowodnieniu owego spisku, w pokazaniu niesłychanej sieci powiązań, wpływów i sił mających obalić system.

Śledztwo prowadził naczelny prokurator wojskowy, sowiecki pułkownik Antoni Skulbaszewski, najpierw w porozumieniu z władzami UB, a później już samodzielnie w Głównym Zarządzie Informacji WP, a zatem tylko w porozumieniu z Bierutem, a przede wszystkim z odpowiednimi czynnikami sowieckimi. Śledztwo było bardzo brutalne, nie tylko fizycznie, także psychicznie. Skulbaszewski był niezwykle skutecznym śledczym w wymuszaniu zeznań - nie tylko nieprawdziwych, fikcyjnych, ale także całkiem urojonych - poprzez system nieustannych przesłuchań, trwających całą dobę, dzień i noc, z krótką przerwą, aż do utraty przez więźnia świadomości i kontroli nad sobą. Dużo później, w 1955 r., po wyjściu z więzienia gen. Tatar opisał swe śledztwo przed Naczelną Prokuraturą Wojskową: "O rzeczach, które nie miały miejsca, zeznałem na skutek zupełnego zatracenia psychicznej odporności wywołanej brakiem snu przede wszystkim i związanym z tym wyniszczeniem organizmu. Dochodziłem do stanu halucynacji. Treść zeznań budowałem w oparciu o podsunięte mi przez poszczególnych oficerów śledczych wiadomości względnie wersje zarzutów. Podawanie to miało miejsce w różnych formach: przez autorytarne stwierdzenia np. przez płk. Skulbaszewskiego, mojej zbrodniczej działalności, okazywanie mi, nieprawdziwych zresztą, fragmentów wyjaśnień Nowickiego, Utnika i Romana, wspominanie ustne, że ten czy inny aresztowany już dawno na ten temat zeznał".

Więźniowie przyznawali się po takim "praniu mózgu" do każdego czynu, w myśl podsuwanych przez śledczego sugestii i podejrzeń, wskazywali potrzebne mu powiązania z innymi wyższymi oficerami, oskarżali kolegów o niepopełnione wykroczenia i zbrodnicze zamiary. W ten sposób płk Skulbaszewski wraz ze swoim zespołem konstruował własną wersję karygodnych wydarzeń w WP dokładnie według planu aktualnej polityki sowieckiej tropienia wrogów i wykrywania spisków. Była to sowiecka teoria spiskowa aż nadto realnie praktykowana, wprowadzana w życie, nabierająca cech wiarygodnej rzeczywistości.

Krąg podejrzanych rozszerzał się, a wymuszone zeznania "Komitetu Trzech" posłużyły do sformułowania oskarżenia, że w Wojsku Polskim zawiązał się spisek - o charakterze konspiracyjnym i szpiegowskim, zmierzający do przejęcia władzy wojskowej. Zorganizowali go, jak się okazało po owych śledztwach, byli oficerowie AK i więźniowie oflagów niemieckich, którzy powrócili do kraju, m.in. generałowie Jerzy Kirchmayer, Józef Kuropieska, Franciszek Herman, Stefan Mossor i wielu niższych oficerów, a także dowództwo Marynarki Wojennej. Afera spiskowo-szpiegowska w WP, zataczała coraz szersze kręgi, obejmując z czasem zaufanych dotąd komunistycznych wojskowych, jak gen. Komar czy marszałek RolaŻymierski, ale najpierw objęły gen. Spychalskiego, którego obciążyli aresztowani generałowie po skutecznym śledztwie przeprowadzonym przez płk. Skulbaszewskiego. Tylko na gen. Mossorze nie udało się wymusić fałszywych zeznań i tylko on jeden nie dał się złamać w śledztwie. Za to, prócz oskarżenia o kolaborację z Niemcami, spotykały go represje nawet po wyjściu z więzienia.

Marek Klecel

Energia atomowa.

Polska nie ma własnych wystarczających złóż uranu, więc elektrownie atomowe wcale nie oznaczają uniezależnienia surowcowego, a wręcz odwrotnie - uzależnienie od zagranicznego dostawcy paliwa jądrowego i odbiorcy odpadów radioaktywnych. Po drugie - energia atomowa wcale nie będzie tańsza, bo koszt budowy takiej elektrowni jest gigantyczny (obejmuje również koszt jej rozbiórki po 30 latach) i musi się zwrócić, a więc użytkownik końcowy - czyli każdy odbiorca energii - i tak musi za to zapłacić. Elektrownie jądrowe na świecie produkują zaledwie ok. 15 proc. energii elektrycznej, zużywając ponad 70 proc. środków przeznaczonych w skali światowej na rozwój energetyki. Po trzecie - w Unii Europejskiej pojawiają się wątpliwości natury ekologicznej, zdrowotnej i psychologicznej. Według Eurobarometru, tylko 12 proc. Europejczyków popiera ten sposób pozyskiwania energii elektrycznej, co między innymi wynika z faktu, że w promieniu 100 km od elektrowni jest odnotowywanych więcej przypadków zachorowań na raka. Znamienne, że Niemcy zaczęli wdrażać program zamknięcia swoich elektrowni atomowych do 2020 r., a do 2040 r. chcą pozyskiwać energię wyłącznie z czystych źródeł odnawialnych. Czyżby złom po ich instalacjach - podobnie jak już obecnie toksyczne odpady - miałby trafić do Polski? Zastanawiając się nad pytaniem, kto jest zainteresowany, by w Polsce budować elektrownie atomowe, trudno nie zauważyć, że wielkie niemieckie i francuskie koncerny atomowe są obecnie na krawędzi bankructwa. Czyżby inwestycje w Polsce straszliwie drenujące nasze kieszenie miały poratować te zagraniczne podmioty?

Jan Maria Jackowski

CZY WRÓCĄ SPLUWACZKI.

One są dalej. Zmieniła się tylko ich forma. Od długiego już czasu systematycznie pluje się, nie tylko w przenośnym tego słowa znaczeniu. Dla Chrześcijan, szczególnie Katolików jest to trudno rozumiane i przyjmowane z niedowierzaniem. Nawet ilość, częstotliwość, geograficzny obszar kontynentów ukazywania się tych incydentów i rożne formy wagi gatunkowej nie znajdują właściwych reakcji ze strony opluwanych. Niebawem mający nastąpić występ „Madonny” w Polsce będzie kolejnym testem obojętności jej mieszkańców, sadze że przykry dla Polaków i Katolików, W tych dniach ( koniec lipca 2009) ukazała się wzmianka o przygotowywanej emisji filmu zatytułowanego Hitler's Daughter („Córka Hitlera”), odnoszący się do o.Tadeusza Rydzyka i Radia Maryja. W migawce z tego filmu dokonano porównania o.Rydzyka do córki Hitlera i niemieckiego Ministra Propagandy Joseph Goebbels.

Producentem jest Aro Korol z Wielkiej Brytani.

Możnaby potraktować to jako ironię znając genezę NSDAP i etniczne pochodzenie wielu głównych członków tej organizacji. Także genezę dochodzenia do władzy Hitlera i kto i dlaczego sfinansował jego dojście do władzy. Co bardziej szokujące dla zbyt wielu, szczególnie Żydów, że zamierzone plany z których nie zdawali sobie sprawy i dalej są tego nieświadomi zostały zrealizowane dzięki tym pieniądzom.

"Hitler będzie zapomniany za kilka lat lecz będzie on miał piękny pomnik w Palestynie... nadejście Nazistów było mile widziana rzeczą. Tyle naszych niemieckich Żydów było zawieszonych pomiędzy  dwoma niebezpiecznymi wybrzeżami; tylu z nich płynęło w niebezpiecznym prądzie pomiędzy Scyllą asymilacji i Charybdą obojętności dla spraw żydowskich. Tysiące które zdawały się być zupełnie stracone dla judaizmu zostały zebrane dzięki Hitlerowi  i za to jestem mu osobiście bardzo wdzięczny.”
Emil Ludwig.  "America Jewish Times." Kwiecien 1936.

W czerwcu 2002 upubliczniłem tekst w tej materii ale przypomnę.

Wiara w dobro i w to, że ono zwycięży jest przekonywującą wśród chrześcijan. Mamy jednak do czynienia nie tylko z chrześcijanami i to jest zasadnicza rzecz o której nie wolno zapominać. Przypomnę także, że tury zniknęły z powierzchni ziemi. Nie były drapieżnikami, były łatwa ofiara. Nie potrafiły się bronić mimo swojej fizycznej wielkości. Spotkał je przykry los. Z za grobu tez nie potrafią się bronić. Jeszcze trochę a będą całkowicie zapomniane łącznie z miejscem ich "grobów". Istnieją jednak drapieżnicy którzy nawet nie kryją się ze swoimi intencjami kiedy tylko poczują się pewniejsi w swojej pozycji. Wskazują na swoje ofiary, pokazują jak na nich żerować, jak je niszczyć, zapominając jednak o tym, że nie bardzo będą mieli z czego żyć jeśli je wyniszcza całkowicie. Prawdopodobnie zagryza się wtedy nawzajem. Jak do tej pory maja bardzo rozlegle pastwiska.

Przez długi czas Talmud i jego instrukcje były znane tylko przez usta rabinów w odpowiednio interpretowanej formie w zależności od przekroju słuchaczy. Spisano i przetłumaczono go w końcu na angielski a nawet doczekał się kilku przekładów. Jak to zwykle bywa, przekład przekładowi nie jest równy. Jeden z nich, chyba najbardziej uczciwy to przekład znany pod nazwa amsterdamski. Dlaczego najbardziej uczciwy? Dlatego że jego autor też pominął tłumaczenie niektórych słów, zdań, i całych sekwencji jak inni ale był na tyle uczciwy że zaznaczył, że w tym miejscu istnieje cos co nie zostało przetłumaczone.  Dlaczego nie przetłumaczył tego? Ponieważ uznał to za zbyt ofensywne, obraźliwe i nieludzkie w stosunku do nie-Żydów, a wiec nie-Żydzi nie maja sobie z tego zdawać sprawy. Sprawa ta była podejmowana wielokrotnie w literaturze światowej.(Tej która nie dociera do ogółu społeczeństwa) Ostatnie wzmianki o tym można spotkać u Israela Shahaka. (jego książka została przetłumaczona na polski i jest dostępna.) Shahak jest Żydem a właściwie był ponieważ niedawno umarł. Był Żydem z Polski któremu, jako jednemu z niewielu Żydów, należy się nie tylko "drzewko" pamięci ale cały las. Pisałem już o tym co oburza i jest powszechnym w tym religijno-ideologiczno- organizacyjno-prawnym tworze jakim jest Talmud a mianowicie rola modlitwy. Rola modlitwy która ma przypominać, ugruntować i realizować to co nakazuje Talmud a wiec wyrabianie przekonania że są nadludźmi a właściwie że są ludźmi i to jedynymi ludźmi ponieważ wszyscy inni nie są ludźmi i nazywając ich "goim". Modlą się i dziękują Bogu że nie stworzył ich gojami w swoich podstawowych modlitwach. Co ciekawe także, że mężczyźni dziękują Bogu, także w podstawowych modlitwach, że nie stworzył ich kobietą. (Curiosum szczególnie ponieważ jedynie kobieta jest nosicielką Judaizmu.) Modlą się i rzucają przekleństwa na wszystko co im nie odpowiada. Każą wypowiadać wielokrotnie przekleństwa nawet na widok czegoś co im nie odpowiada, krzyża, kościoła, kaplicy, księdza, łącznie z wielokrotnym splunięciem dla dodania wagi swojemu przekleństwu. (Ilość splunięć) Tak wiec nawet modlitwa zaprzęgnięta jest jako środek i metoda wdrażania tej odrażającej ideologii, wiary, przekonań czy jakkolwiek ktoś to chce nazwać ale obawiam się że nie ma jednego słowa chyba w żadnym języku na właściwe określenie tego.

Kiedyś, po wojnie, zastanawiającymi mogły być napisy w miejscach publicznych, "Nie płuc i nie zanieczyszczać" i ustawione w widocznych miejscach spluwaczki. Nie widziałem przecież żeby ktoś pluł. Wytłumaczono mi że to taki zwyczaj jeszcze sprzed wojny. Zniknęło to po wojnie dosyć prędko. Czy dlatego że po wojnie było mniej Żydów?. Czy to plucie było jednym z tych ich wkładów w polska kulturę o czym tak głośno teraz w ich mediach.

Czy to co piszę to anty-semityzm?... To słowo wbito ludziom już w głowy mimo jego absurdalności. Teraz już wbija się jego różnicowanie: paranoidalny, moroński, kołtuński, „wyssany z mlekiem matki”, także „polski antysemityzm”, „zwierzęcy” .... 

Sądząc po ilości oskarżeń o to co nazywają antysemityzmem możnaby uznać antysemityzm za cos zupełnie normalnego, mającego swoje rzeczowe i słuszne uzasadnienie, tak jak anty-nazizm, anty-bolszewizm (teraz nazywa się to komunizm), zaznaczając że nie chodzi o Palestyńczyków którzy w swojej głównej masie są Semitami.

Sadzę że chyba dufność w siłę swojej propagandy ciągłe, systematyczne ataki na Chrześcijan, Katolików, Polskę i Polaków, także Węgrów i nie tylko, pozwala im na szerzenie fałszów licząc także na uzyskaną już nieświadomość swoich ofiar. W wypadku sprzeciwów uznają to jako antysemityzm, a wiec pretekst do zwiększania stopnia swojej agresywności.

Napływ Żydów tym razem także z Rosji poprzez Izrael do Polski , Węgier, szczególnie do USA nie mówiąc już o Europie zachodniej może wróżyć zwiększenie ilości „spluwaczek”, które zniknęły tylko w swojej fizycznej formie.

Dufność w sile swojej propagandy i opanowanie głównych pozycji administracji głównych państw tłumi ich świadomość że jednak społeczeństwa maja mimo wszystko coś do pamiętania i zdawania sobie sprawy.

O roli Hitlera wspomniałem powyżej a raczej zrobił to Emil Ludwig.

Klaus Polkehn w “The Secret Contacts. Zionism and Nazi Germany, 1939 - 1941” pisze:

"Anty-Semityzm stał się oficjalnym elementem polityki niemieckiego rządu od czasu kiedy Hitler został mianowany Kanclerzem Rzeszy Niemieckiej, 30 stycznia 1933 roku. Wiosna 1933 roku była także świadkiem początku okresu prywatnej kooperacji pomiędzy Syjonistami a niemieckim faszystowskim reżimem w kierunku zwiększenia napływu niemieckich Żydów i kapitału do Palestyny. Sukcesem władz syjonistycznych było utrzymanie tej tajemnicy przez długi czas i dopiero od początku lat sześćdziesiątych ukazały się krytyczne słowa tu i ówdzie. Reakcje Syjonistów zwykle deklarowały, że ich jednorazowy kontakt z nazistowskimi Niemcami ograniczał się wyłącznie do ratowania życia Żydów. Jednak kontakty te są tym bardziej godne zauważenia ponieważ miały miejsce w czasie kiedy wielu Żydów i organizacji żydowskich domagało się bojkotu nazistowskich Niemiec. (...)

"Kiedykolwiek ujawniona jest kooperacja pomiędzy hitlerowskim faszyzmem a Syjonistami, syjonistyczni działacze używają gotowa formule, że miało to miejsce wyłącznie dla ratowania życia Żydów. Nawet jeśli przedstawione fakty zaprzeczają temu w dalszym ciągu pozostają dwa pytania:
Czy naprawdę nie było innej drogi ratowania europejskich Żydów?
Czy to był faktyczny motyw dla którego Syjoniści współpracowali z hitlerowskimi nazistami? "

Kiedy Bryan Rigg wydal książkę w której zidentyfikował zdumiewającą dla przeciętnych „zjadaczy” syjonistycznej propagandy liczbę Żydów w wojsku Hitlera a przecież na wojsku ta sprawa nie ogranicza się ( później to uzupełniał) spowodowało to zakłopotanie aktualnych „politycznie poprawnych” propagandystów. Jeśli dodać do tego, także kłopotliwa dla nich sprawę biednych Żydów we wschodniej Europie zakłopotanie to potęguje się. Wiadomo że nie mogli być mile widziani w budowanym państwie Izrael w Palestynie a w miejscach swojego pobytu nie przynosili dumy swojej nacji i Syjonistom jako wybrani przez Boga do władania światem. Byli zbyt biedni, było ich zbyt dużo a wiec był to zbyt duży problem. Jak zwykle duże problemy rozwiązuje się w duży sposób. Wytłumaczono to tym których nazywają gojami obwiniając ich, gorzej z tłumaczeniem tego samym Żydom, nie mniej próbowano. Usiłował to zrobić, miedzy innymi, Apolinari Hartglass, cytowany przez Tom Segew w książce "Siedem milonow"

"Kogo ocalić... Czy powinniśmy pomódz wszystkim w potrzebie bez względu na jakość ludzi? Czy nie powinniśmy nadać tej działalności syjonistyczno-narodowego charakteru i starać się ocalić przede wszystkim tych którzy będą użyteczni dla Ziemi Izraela i żydostwa? Ja rozumiem, że stawianie pytania w ten sposób może wyglądać okrutnie ale musimy stwierdzić, że jeśli możemy uratować tylko 10 000 ludzi z 50 000 którzy mogą wnieść pożytek do odbudowania państwa i narodowego ożywienia ludzi w porównaniu do uratowania miliona Żydów który będzie obciążeniem albo w najlepszym razie biernym elementem, musimy ograniczyć się do uratowania 10 000 tych którzy mogą być ocaleni z pośród 50 000 - mimo oskarżeń i błagań milionów."

Faris Yahya, "Zionist Relation with Nazi Germany", pisze:

"Pełna historia roli Syjonizmu w okresie Hitlera nie jest w dalszym ciągu
szeroko znana nie tylko w ogóle ale także wśród społeczności żydowskiej.
Efektywność z jaka ona została wyciszona i krążący mit że Syjonizm jest
obrońcą Żydostwa jest wskaźnikiem tego do jakiego stopnia ruch
syjonistyczny opanował sztukę propagandy."

Maurice Samuel,  "You Gentiles" (1924) wcale nie utajniał swoich przekonań:.

"My Żydzi, my, niszczyciele, pozostaniemy niszczycielami na zawsze. Nic co wy zrobicie nie spełni naszych potrzeb i żądań . My zawsze będziemy niszczyć ponieważ my chcemy świat dla siebie, Boży-świat, którego zbudowanie nie leży w waszej naturze."

Karol Marks w liście do Baruch Levy, cytowanym w Review de Paris, 1 styczen,
1928. także był szczery.

"Żydzi w całości będą swoim własnym Mesjaszem. Będzie to osiągniecie
światowej dominacji poprzez zlikwidowanie (dissolution) innych ras... oraz
ustanowienie światowej republiki w której wszędzie Żydzi będą posiadać
przywilej obywatelstwa. W Nowym Światowym Porządku dzieci Izraela... zajmą
pozycje wszystkich liderów bez napotkania sprzeciwu."

Christopher Dawson,  "The judgement of the Nations." Sheed & Ward, London, 1943.

"W nowych państwach nie tylko ludzka własność i jego praca lecz jego rodzina, jego przyjemności, jego myśli są kierowane przez ogromna i złożoną maszynerię partii, policji, i propagandy, które stopniowo przekształcają społeczności ze wspólnoty wolnych obywateli w ul lub kopiec mrowiska. W nowej tyranii  nie jest to sprawa całkowitego podporządkowania obywateli władcy przez siłę, jak to miało miejsce w przeszłości, lecz stosowana jest nowa technika psychologii używająca wiedze o ludzkim zachowaniu w celu kształtowania osobowości i mentalności nagiętej do potrzeb tyrana.  Przez nieustanne represje i stymulowanie, przez sugerowanie i terroryzowanie, osobowość jest przedmiotem metodycznego psychologicznego ataku aż do momentu poddania się,  zrezygnowania z wolności i stania się marionetka, która wykrzykuje, maszeruje, nienawidzi i umiera na zawołanie władcy lub w rezultacie nierozpoznanej i niewidzianej stymulacji.  W takiej sytuacji nie może byc miejsca na religie chyba, że religia zrezygnuje ze swojej duchowej wolności i pozwoli używać się przez nowe siły jako narzędzie do warunkowania i kontroli psychicznego życia mas. Jest to jednak niemożliwe dla chrześcijanina ponieważ byłby to grzech przeciwko Duchowi Świętemu w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlatego Kościół znowu musi podjąć swój profetyczny obowiązek i być świadkiem dla Słowa nawet jeśli znaczyłoby to otwarta wojnę z mocarstwami świata.”

Minęły dziesiątki lat od czasu kiedy dla Dawsona było to ewidentne. To prawie ¾ wieku usprawnień w sprawach o których przestrzegał Dawson, wprowadzanych bez „...bez napotkania sprzeciwu."(K.Marks, powyżej)

Sprawy te sięgnęły do daleko wyższego poziomu bezwzględności, i środków i sposobów na „trudności”.

Nie rzadko spotyka się wypowiedzi na temat przeludnienia kuli ziemskiej. Nie tylko spotyka się wypowiedzi lecz obserwuje działania zmierzające do „odludnienia” i to nie tylko w Palestynie. Nie słyszy się jednak jawnego różnicowania, poza żydowskimi oficjałami, jak u Apolinari Hartglass, wspomnianego powyżej, na „ użyteczni dla Ziemi Izraela i żydostwa”, a wiec tym samym są tez inni nieużyteczni i to przeludnieni.

Statystyki wskaźników przyrostu naturalnego rożnych nacji i w rożnych regionów mogą w dużym stopniu zorientować w aktualnej sytuacji, szczególnie w porównaniu do przyrostu naturalnego ortodoksyjnych Żydów.

Jesli o. Tadeusz Rydzyk to „siostra Hitlera”, ale nie tego który będzie miał piękny pomnik w Izraelu to czyimi „siostrami” są „My Żydzi..., Także ci realizujący to:

"Przyrost urodzeń nie-Żydów musi być ograniczony na ogromna skalę" Zohar II, 4b

Istnieją jednak inne wyrafinowane czynniki, sposoby, metody, środki, techniki, mające zastosowanie w tej materii. Przytoczę przykład z dawnych czasów zastosowania jednego ze sposobów.

Franklin Roosevelt wygrał wybory w 1937 i zyskiwał popularność dzięki ciągłemu powtarzaniu, że młodzi synowie Ameryki nie będą wplątani w następna wojnę w Europie wiedząc bardzo dobrze, że działa skrycie w wręcz przeciwnym kierunku. Philip Bennett z Missouri powiedział w Kongresie: "Nasi chłopcy nie będą wysyłani za granicę mówi Prezydent. Nonsens Panie Marszalku (Mr.Chairman). Już teraz pułki do spania dla wojska (berths) są budowane na naszych statkach transportowych. Już teraz medaliki dla wojska do identyfikowania zabitych i rannych są produkowane przez firmę William C.Ballantyne and Co. w Washington." (A.H.M.Ramsey, The Nameless War. Omni Publications, London, 1952, oraz cytowane w późniejszych publikacjach.)

Historia zatacza kręgi, wiele kręgów, coraz szersze kręgi. Nie jest to wcale banał. Jedni wykorzystują to inni nie zauważają tego. O ile katastrofalna sytuacja finansowa a co za tym idzie gospodarcza zapaść głównych państw (kwestia czasu) jest już nieco nieśmiało zauważana na poziomie Kongresu US jako efekt działania instytucji będących poza jakąkolwiek społeczną kontrolą czy jurysdykcją państwową, o tyle jeszcze bardziej poważną i zatrważającą sprawa niewspółmiernie przekraczającą sprawę medalików do identyfikowania zabitych żołnierzy na wojnie jest sprawa przygotowanych plastikowych trumien i przygotowanych i unowocześnionych obozów koncentracyjnych na terenie USA. Ilość przygotowanych trumien skonstruowana z przeznaczeniem do masowego, sprawnego użycia, wielkość, przepustowość i ilość nowoczesnych obozów koncentracyjnych budzi wielka grozę a mimo to nie znalazł się współczesny „Philip Bennett” na poziomie Kongresu żeby na to zwrócić uwagę.

Tego nie da się skwitować akcjami terrorystycznymi, grypami, powodziami, epidemiami i czy pandemiami. Owszem, pandemia ale zupełnie inny rodzaj, zupełnie niewyobrażalny w normalnych umysłach i bez precedensu. Czy to będzie „pandemia szczepien” czy „zaszczepień” jeszcze tak całkiem nie wiemy, choć dzięki pracy Jane Burgermeister z Austrii wiele dowiedzieliśmy się o możliwościach w tym kierunku:

Przesłuchanie video: Dr Piotr Bein o szczepionkach, cz. 2 - rozwój sytuacji

oprócz zapoznania się z innymi materiałami w tych adresach (URL) może być bardzo pomocne w zorientowaniu się w aktualnej sytuacji związanej ze szczepieniami czego nie znajdzie się w „politycznie poprawnych” mediach.

Są jeszcze inne sposoby „odludnienia” pod pretekstem przeludnienia z równoczesnym przyspieszeniem budowy piramidy zadłużenia. Zadłużenia tego rzeczywistego choć de fakto jest ono abstrakcja tak jak pożyczane pieniądze( cos w rodzaju „virtual reality” ) i tego symbolicznego także potrzebnego do ustanowienia „Bożego-świata, którego zbudowanie nie leży w waszej naturze." , którego dopiero zwiastunem będzie rozmontowanie tego co do tej pory nazywało się USA.

Uważam, na podstawie historii faktów że bez tak zwanych wrzeń społecznych które łatwo prowokować i sterować nimi i zużycia przygotowanych trumien rozmontowanie USA i wprowadzenie „nowego ładu” jest niemożliwe. Tego samego zdania był  Dawid Rockefeller, o czym już wspominałem, z tym że nie wspomniał on o przygotowanych trumnach i obozach koncentracyjnych ale wiadomo, że „odpowiednio wielki kryzys” jakiego potrzebuje to właśnie te „wrzenia społeczne” „Wszystko co potrzebujemy to odpowiedni wielki kryzys i wtedy narody zaakceptują Nowy Porządek Świata"

Wojciech Właźliński



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czynności operatora przy obsłudze wózków przed podjęciem pracy
Frakcjonowana melanina pierwszym składnikiem kosmetycznym chroniącym skórę przed światłem widzialnym
2016 był Rokiem Miłosierdzia to czy 2017 będzie Rokiem Sprawiedliwości
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku, Prywatne, PornoDymek
KTO BYŁ KIM PRZY OKRĄGŁYM STOLE, Polska
Wypadek przy pracy przed garażem
ANTY Prawo i Sprawiedliwość afera FOZZ(1)(2)
wniosek o wszczęcie postępowania przed Sądem Polubownym przy Rzeczniku Ubezpieczonych, WZORY PISM I
Afera FOZZ - Agent w KPA
''Chrzest'' Mieszka I był padaniem na kolana przed obcą kulturą
D19250504 Ustawa z dnia 1 lipca 1925 r w przedmiocie zamiany państwowego gruntu kolejowego przy sta
Kto był kim przy okrągłym stole
miroslaw dakowski teoria swinstwa afera fozz
ANTY Prawo i Sprawiedliwość afera FOZZ compressed
56% zwiększenie odporności skóry przed niekorzystnym działaniem promieni UV przy zastosowanej dawce
D19250505 Ustawa z dnia 1 lipca 1925 r o zamianie państwowego gruntu kolejowego przy st Przemyśl na

więcej podobnych podstron