ND Grossowi w odpowiedzi oraz Zniknela probka ciala prezydenta


[Author ID0: at Thu Nov 30 00:00:00 1899 ]

[Author ID1: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

[Author ID1: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]ND - Grossowi w odpowiedzi oraz Zniknela probka ciala prezydenta[Author ID1: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

 [Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110111&typ=my&id=my01.txt[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

Obława na 12 sprawiedliwych w Paulinowie[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

W małej wiosce Paulinów na Podlasiu stoi niewielka kapliczka z figurą Jezusa Frasobliwego. Upamiętnia dwunastu mieszkańców gminy Sterdyń, którzy w nocy z 23 na 24 lutego 1943 r. zostali bestialsko zamordowani przez Niemców za pomoc Żydom, uciekinierom ze sterdyńskiego getta. Historia ta, choć tak mało się o niej mówi, jest szczególnym świadectwem tego, że podczas drugiej wojny światowej wielu Polaków w imię miłości bliźniego, okazanej swoim sąsiadom pochodzenia żydowskiego, płaciło najwyższą cenę. Historia niezwykła, wręcz gotowy scenariusz filmowy, a jednak chyba mniej nagłośniona niż ostatnia książka pseudohistoryka Jana Tomasza Grossa.[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

We wrześniu 1942 r. Niemcy rozpoczęli likwidację żydowskiego getta w Sterdyni. Z przetrzymywanych tam około 1000 Żydów 359 rozstrzelano, a resztę przewieziono do obozu zagłady w Treblince. Części udało się zbiec. Schronienie znajdowali w pobliskich miejscowościach,
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]m.in[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]. w Paulinowie i okolicznych lasach. Postawa mieszkańców zachodniego Podlasia pokazuje zupełnie inny obraz stosunku Polaków do zagłady Żydów niż kreowany przez amerykańskiego socjologa Jana Tomasza Grossa.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Z dobroci serca...[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Żydzi otrzymywali od Polaków jedzenie oraz możliwość noclegu. Dwóch z nich ukrywało się w Paulinowie. - W lesie za Paulinowem zrobili sobie bunkier. Tam przebywali za dnia. Nocować przychodzili do stajni przy dworze, bo w lesie było zimno. Stajenny - Franciszek Kierylak, wpuszczał ich tam. Nie przebywali na stałe w jednym miejscu. Raz zwracali się o pomoc do jednych gospodarzy, innym razem do innych - opowiada Antoni Kotowski, wnuk Józefa i Ewy Kotowskich, którzy zginęli wraz z synem Stanisławem w 1943 r. za pomoc Żydom.
Kotowscy, tak jak wielu okolicznych mieszkańców, pomagali bezinteresownie, po prostu współczuciem zareagowali na nieszczęście drugiego człowieka. Nie zważali nawet na surowe kary. - Ojciec opowiadał, że Żydzi byli brudni, wychudzeni, w byle jakim ubraniu. Prosili o jedzenie trzęsącymi się z zimna rękami. Żal było na nich patrzeć... Więc ludzie pomagali - opowiada Antoni Kotowski, który zna tę historię przede wszystkim z opowiadań ojca i cioci, cudem ocalałych z niemieckiej obławy w 1943 roku.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Zdrada Żydów[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Właśnie za tę pomoc Niemcy postanowili ukarać miejscowych Polaków. W tym celu posłużyli się prowokatorem - Żydem. Cała akcja była bardzo precyzyjnie przygotowana, a Niemcy posiadali dokładne informacje o osobach pomagających uciekinierom z getta.
Wacław Piekarski w książce "Obwód Armii Krajowej Sokołów Podlaski 'Sęp', 'Proso' 1939-1944" relacjonował, że dwóch Żydów współpracujących z hitlerowcami dołączyło do ukrywających się i razem z nimi udawali się do polskich zagród, skrzętnie zbierając przy tym informacje i przekazując je Niemcom. Jeden z Żydów pochodził z Warszawy, drugi natomiast o nazwisku Szymel był mieszkańcem Sterdyni.
Prowokatora zapamiętała Janina Stalewska, córka Stanisława Piwki, zamordowanego przez Niemców. Jej ciekawą relację można znaleźć na stronie internetowej Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince: "Byłam wówczas małą dziewczynką. Kiedy przyszli Żydzi, ojciec akurat jadł śniadanie. Wśród nich był również szpieg. Poprosili o chleb. Babcia Kusiaczka ostrzegła tatę, mówiąc, żeby nie dawał im chleba, ponieważ Niemcy zapowiedzieli, że kto to zrobi, temu kula w łeb. Ale ojcie
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]c odpowiedział: Dzieciom trzeba dać chleba! I dał całą bułkę, mówiąc: Macie i idźcie stąd! (...) No i zginął za tą kromkę chleba... Wszystko to słyszał ten szpieg, który potem wydał tatę. Gdyby babcia również poparła danie tego chleba, wszystkich by nas pozabijali" - opisywała Janina Stalewska.
Żydowski prowokator przyszedł również do domu państwa Kotowskich. - Gdy najpierw przychodzili do babci ci prawdziwi uciekinierzy, dawała im zawsze trochę chleba. Ale kiedyś z jednym z tych znajomych ukrywających się Żydów przyszedł ktoś nowy. Babcia, widząc obcego, nie pozwoliła mu wejść i nic im nie dała - opowiada pan Antoni.
Żydowski prowokator, niezniechęcony odmową przezornej kobiety, namówił drugiego, by wrócił sam i poprosił o chleb. - Wówczas babcia rzeczywiście dała mu chleba, ale powiedziała, żeby nie przyprowadzał więcej obcych, bo nie wiadomo, kim są - opowiada Antoni Kotowski. Niestety, ta ostrożność okazała się niewystarczająca. Przezorna kobieta nie wiedziała, że naiwny żydowski uciekinier pójdzie z otrzymanym chlebem od razu do towarzysza, który okazał się szpiegiem.
Z relacji Antoniego Kotowskiego wynika, że wkrótce po tym wydarzeniu trzeci "uciekinier" niespodziewanie zniknął, a zaraz potem Niemcy zaczęli obserwować okoliczne wioski. Wkrótce potem ojci
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]ec pana Antoniego naocznie przekonał się, kim rzeczywiście był ów "ukrywający się". - Gdy ojciec przechodził przez Paulinów, zobaczył tego trzeciego Żyda... idącego razem z niemieckimi żołnierzami. Oddział szedł do gorzelni. Gdy zrównali się z tatą, rozstąpili się na boki, a ojca puścili środkiem. Wśród mijanych żołnierzy poznał tego trzeciego, ale już w mundurze niemieckim - opowiada pan Antoni.
Wkrótce potem, jak wynika z materiałów Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, żydowski prowokator wrócił do Paulinowa, by wskazywać Niemcom tych, od których także on doświadczył pomocy.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Obława[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
W nocy z 23 na 24 lutego 1943 r. wieś została otoczona przez Niemców. By schwytać zbiegów i ukarać tych, którzy im pomagali, okupanci zorganizowali obławę. Zaangażowali w nią około 2 tys. żołnierzy i policjantów niemieckich - przyjechali z Ostrowi Mazowieckiej 60 samochodami.
Żyjący jeszcze mieszkańcy zapamiętali, że żołnierze stali w gęstym kordonie, w odległości zaledwie kilku kroków jeden od drugiego. Z pomocą prowokatorów wynajdywano osoby, które pomagały Żydom, i zabijano ich, gdzie popadnie: na progach ich domów, na schodach, podwórkach i w lesie.
Pierwszym Polakiem, który zginął, był stajenny Franciszek Kierylak. Stracił życie, bo pozwalał nocować Żydom w stajni znajdującej się w zabudowaniach dworskich.
Bardzo poruszająca jest historia rodziny Kotowskich. - To było straszne - mówi łamiącym się głosem Antoni Kotowski, który zna przebieg wydarzeń od swojego ojca, nieżyjącego już Czesława Kotowskiego. Mężczyzna cudem uniknął śmierci, bo został ostrzeżony przez sąsiada o niebezpieczeństwie. Mimo że niemieccy żołnierze dostrzegli go, gdy wjeżdżał do Paulinowa, do którego chwilę wcześniej wkroczyli okupanci i od razu zaczęli strzelać, udało mu się uciec do sąsiedniej miejscowości, choć kule już świstały mu nad głową.
Takiego szczęścia nie mieli już jednak jego rodzice i brat. Niemcy niespodziewanie wtargnęli do domu Józefa i Ewy Kotowskich. - Dziadek siedział przy stole. Niemiecki żołnierz od razu strzelił do niego. Dziadek upadł, ale próbował się jeszcze podnieść. Jednak Niemiec przycisnął go butem do podłogi i dobił drugim strzałem - opowiada z bólem w głosie pan Antoni. Babcię, Ewę Kotowską, zamordowali na progu domu. Wszystko to działo się na oczach 6-letniej córki, Stanisławy... Przerażona dziewczynka uklękła przed obrazem i zaczęła się modlić. Na oprawcy nie zrobiło to jednak wrażenia. Z zimną krwią wycelował w dziecko karabin. Może właśnie widok klęczącej dziewczynki obudził ludzkie uczucia w drugim Niemcu. Podbił karabin kamrata i kula trafiła w podłogę. - To ocaliło ciocię - wspomina pan Antoni.
Oprawcy dosięgli jednak jeszcze 25-letniego Stanisława Kotowskiego, stryja pana Antoniego: został aresztowany wraz z 10 innymi okolicznymi mieszkańcami i rozstrzelany w lesie za Paulinowem. - Tam również ich zakopali. Dopiero po wojnie ciała przeniesiono na cmentarz w Sterdyni - mówi ze smutkiem Antoni Kotowski.
W ten sposób za chleb dawany żydowskim uciekinierom rodzina Kotowskich zapłaciła śmiercią aż trzech osób i osieroceniem dzieci.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Za serce was "roztrzaskali"[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Za podobne "przewinienia" w pobliskim lesie oraz znajdującej się nieopodal gorzelni rozstrzelano również Stanisława Piwkę, Zygmunta Drgasa, Mariana Nowickiego, Ludwika Uziębłę, Aleksandrę Wiktorzak, Jana Siwińskiego oraz jego zięcia Franciszka Augustyniaka.
Mimo poniesionej ofiary rodzina Kotowskich nie doczekała się choćby podziękowań za pomoc Żydom, którą tak drogo opłaciła. O ich ofierze, prócz wzmianek w materiałach Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, mówi tylko skromna tablica w kapliczce upamiętniającej wszystkie ofiary obławy w Paulinowie w 1943 r., a także niszczejący już pomnik na miejscowym cmentarzu w Sterdyni.
Tragedię uwieczniła również poetka ludowa Lucyna Maksimiak. W wierszu zatytułowanym "Rapsod poległym" pisała:

Tego Pan Jezus nas nauczył,
jak postępować trzeba,
spragnionemu dać kubek wody,
głodnemu kromkę chleba,
Podróżnych przyjąć do domu,
zziębniętych, aby się ogrzali.
Za Waszą dobroć i wierność Bogu,
za to Was roztrzaskali.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Komu pamięć?[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Ro
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]dzina Kotowskich z oburzeniem przyjmuje informacje o najnowszej książce Jana Tomasza Grossa "Złote żniwa". Boli ich to, że ofiara ich rodziny i wielu innych uczciwych mieszkańców Paulinowa i okolic nie została doceniona. Rodzinom, których bliscy oddali życie za pomoc Żydom, nie podziękowali ani ich rodacy, ani władze w Polsce.
Nie uzyskali też wsparcia wówczas, gdy najbardziej tego potrzebowali - osierocone dzieci, niekiedy jeszcze nieletnie, same musiały sobie radzić, i to w ciężkich, powojennych czasach.
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Po wymordowaniu rodziców 23-letni wówczas Czesław Kotowski opiekował się 6-letnią siostrą Stanisławą i 8-letnim bratem Kazimierzem. Prócz tego musiał radzić sobie z prowadzeniem gospodarstwa.
Tym bardziej rodzinę Kotowskich boli przedstawianie teraz Polaków jako ograbiających żydowskie szczątki.
Dlaczego dziś, prawie 70 lat od tamtych wydarzeń, niektóre wydawnictwa i część mediów chętniej nagłaśniają oskarżenia niekompetentnego autora? - Tu obowiązują reguły show-biznesu, a więc trzeba zachować się obrazoburczo, obrazić kogoś, wstrząsnąć widzem, "wysadzić coś w powietrze", żeby zaistnieć, itp. Stąd taka działalność szarlatańska, jak Jana T. Grossa - uważa politolog i historyk dr Piotr Gontarczyk. Autor wielu cenionych publikacji naukowych wskazuje, że Gross nie przestrzega żadnych reguł naukowego rzemiosła i naukowej uczciwości. - Wycina z kontekstu całe fragmenty cytowanych dokumentów i dopasowuje je do swoich tez, a pomija inne, które się nie zgadzają z jego opiniami. Całkowicie pomija też prace historyków, którzy są dla niego niewygodni, a cytuje tych niepoważnych, często chętnie powtarzając za nimi nieprawdziwe stwierdzenia, bo są dla niego wygodne - wskazuje.
Zdaniem prof. Marka Jana Chodakiewicza, autora książki "Polacy i Żydzi, 1918-1955: Współistnienie, Zagłada, Komunizm", rozgłos książek Grossa wynika, po pierwsze, z faktu, że harmonizują one z dominującym paradygmatem kulturowym. Oznacza to, że Gross daje "naukową" otoczkę powszechnie funkcjonującym na Zachodzie opiniom o Polsce i Polakach. Wstrzeliwuje się doskonale w istniejące stereotypy. Po drugie, J.T. Gross może polegać na sprawnej maszynie marketingowej ludzi podobnie jak on myślących. Są oni w post-PRL bardzo zamożni i wpływowi. Jeszcze książka nie wyszła, a maszyna ta już rozpoczęła kampanię reklamową. Po trzecie, strona konserwatywna, tradycjonalistyczna i prawicowa w Polsce zwykle tylko reaguje na takie ataki, a zupełnie nie potrafi ich uprzedzić. Do tego potrzeba samemu przeprowadzić badania i narzucić swój dyskurs interpretacyjny. - Sprawy polsko-żydowskie powoli wychodzą z powijaków w Instytucie Pamięci Narodowej, ale tam też nie ma na razie strategicznego podejścia do tematyki - ocenia prof. Chodakiewicz.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Fenomen w skali Europy[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Profesor Jan Żaryn, historyk, wykładowca na UKSW i były dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, uczestniczy w pracach Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów. - Na apel Komitetu wpłynęły liczne relacje i świadectwa, z niepełnej analizy zebranego materiału wynika, że było co najmniej kilka tysięcy przypadków udzielania Żydom pomocy przez Polaków - wskazuje. - Pomoc ta była niesiona, pomimo że groziły za nią realne represje. Na podstawie dokumentacji zgromadzonej przez Komitet można ustalić, że około 70 osób niosących pomoc podlegało różnorodnym karom - dodaje prof. Żaryn. W skali całej Polski szacunkowe dane mówią o kilkuset, nawet około 1000 Polaków, którzy ponieśli z rąk Niemców karę za ratowanie Żydów.
To Polakom niosącym pomoc Żydom z narażeniem życia należy się pamięć. Niebezpieczeństwo było rzeczywiście olbrzymie, bo Niemcy posuwali się - tak jak w Paulinowie - nawet do prowokacji, aby złapać pomagających Żydom. Wcale nierzadko prowokatorami i szpiegami byli... również Żydzi. Jeden taki szpieg wydawał wszystkich Polaków, którzy mu pomagali.
Dlatego -
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ] jak zaznacza dr Piotr Gontarczyk - w sposób rzetelny można mówić tylko o różnych postawach ludzi i próbować naukowo znaleźć właściwe proporcje. - Tyle że takie rzeczy Grossa w ogóle nie interesują - podsumowuje.
Nie sposób analizować stosunków polsko-żydowskich w czasie wojny bez podkreślenia, że nigdzie indziej Niemcy nie wprowadzili tak ostrych represji za pomaganie Żydom, jak w Polsce.
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Można z tego wysnuć wniosek, że w innych krajach europejskich nie istniał "problem" nieskuteczności prawa zakazującego tej pomocy. - Zdarzały się przypadki, że uratowano wiele osób tej narodowości, np. w Danii, ale odbyło się to w ramach bodajże dwudniowej "operacji" - zauważa prof. Żaryn. Pomoc Żydom niosły także inne nacje - np. Holendrzy, tyle że nie pod groźbą kary śmierci czy choćby konfiskaty majątku. Dlatego nie jest to porównywalne z sytuacją Polaków pod okupacją, żyjących w nieustannym strachu z powodu ukrywania osób żydowskiego pochodzenia.
Niemcy zaczęli zaostrzać kary dla Polaków pomagającym Żydom z powodu ich niskiej skuteczności. - W latach 1942-1943, w najgorszym okresie holokaustu, Niemcy w okupowanej Polsce niejako na bieżąco zmieniali prawo na coraz bardziej restrykcyjne. Początkowo karze śmierci podlegali tylko ci, którzy bezpośrednio udzielali pomocy Żydom, ale później kara śmierci albo wywóz do obozu koncentracyjnego groziły nawet osobom, które nie ujawniły, że wiedzą o kimś, kto przechowuje Żydów - wyjaśnia prof. Żaryn.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Skazany na "salon"[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Nadzieje J.T. Grossa na zmianę w Polsce paradygmatu kulturowego w historiografii raczej się nie ziszczą. Według prof. Chodakiewicza, na poziomie masowym jest on skazany na porażkę, ale jego bronią jest to, że nieźle radzi sobie w lewicowo-liberalnym "salonie". Po tym, gdy wytknięto straszliwe dziury metodologiczne i merytoryczne w "Sąsiadach" i "Strachu", cielęcy podziw dla tego socjologa zniknął. Jednak dalej w środowisku "Gazety Wyborczej" należy do dobrego tonu wychwalać go oraz eksponować jego książki w księgarniach. - W USA Gross nie sprzedaje się świetnie, ale wystarczająco. Tutaj jego książki utwierdzają już od dawna istniejące negatywne stereotypy Polaków i Polski. Ale to już nie wina J.T. Grossa: on tylko spija krem z gotowanej od co najmniej pół wieku potrawy antypolskich uprzedzeń - uważa prof. Chodakiewicz.
"Być albo nie być" Grossa zależy od polskich historyków i polityków - jeśli ci ostatni nie będą w zdecydowany sposób oponować przeciwko pisaninie Grossa, zniechęci to wielu naukowców do odważnej eksploracji obszaru relacji polsko-żydowskich. - W USA prywatnie koledzy gratulowali mi moich prac. Ale tylko prywatnie. Nikt się właściwie za mną nie wstawiał, gdy neostaliniści, jak ich nazwał profesor John Radziłowski w ostatnim "Glaukopisie", atakowali mnie za moją pracę "The Massaccre in Jedwabne", którą notabene kilka lat temu obiecał wydać po polsku Janusz Kurtyka. Nadmieniam to również, aby zaznaczyć wagę antycypacji - dodaje.
Tylko zdecydowane działania polskich władz, a szczególnie odpowiedzialnych za politykę historyczną pracowników Instytutu Pamięci Narodowej oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mogą zapobiec utrwaleniu się czarnej legendy o złych Polakach, współodpowiedzialnych za holokaust, w świadomości społeczeństw zachodnich.
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Bogusław Rąpała, Mariusz Bober[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID0: at Thu Nov 30 00:00:00 1899 ]

 [Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110111&typ=po&id=po02.txt[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID0: at Thu Nov 30 00:00:00 1899 ]

Prokuratura ukrywa przed rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej i opinią publiczną rażące niechlujstwo, z jakim Rosjanie przeprowadzali dokumentację szczątków ludzkich znalezionych na Siewiernym[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

Zniknęła próbka ciała prezydenta[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

"Nasz Dziennik" dotarł do protokołu niezgodności, który został sporządzony przy podjęciu przez specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie próbek zabezpieczonych w Smoleńsku na potrzeby badań identyfikacyjnych ofiar. Skala błędów popełnionych przez Rosjan w dokumentacji materiału biologicznego zebranego po katastrofie samolotu Tu-154M nie mieści się w żadnych standardach. Rosjanie mylili nie tylko liczby, ale nawet próbki włosów z próbkami tkanek miękkich. Co więcej, niektórych dowodów - mimo że figurowały w przekazanej dokumentacji - w rzeczywistości nie było. Dotyczy to [Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]m.in[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]. fragmentu mięśnia z klatki piersiowej prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Próbka opatrzona takim opisem przyjechała z Moskwy pusta.[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]

Pełnomocnicy osób poszkodowanych nie mają wątpliwości, że 5-procentowy poziom błędów w tak ważnej dokumentacji jest niedopuszczalny i dowodzi ogromnej niechlujności w działaniach Rosjan.
Jakość przekazanego przez Rosjan 17 kwietnia ubiegłego roku stronie polskiej materiału dowodowego nie pozostawia wątpliwości co do braku rzetelności działań podejmowanych przez rosyjskich ekspertów po katastrofie samolotu Tu-154M. Mowa o 364 próbkach biologicznych pobranych od ofiar, które były przeznaczone do dalszych badań DNA w celu identyfikacji. Materiał biologiczny na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie trafił do Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
Eksperci przyjmujący próbki do badań stwierdzili szereg nieprawidłowości w sporządzonej przez Rosjan dokumentacji. Było ich tak wiele, że poprosili prokuraturę o udostępnienie akt sprawy, które zawierały dane dotyczące przeprowadzonych na terenie Federacji Rosyjskiej identyfikacyjnych badań genetycznych ofiar katastrofy. W przekazanym prokuraturze protokole niezgodności sporządzonym podczas przyjęcia dowodów krakowscy eksperci wyróżnili kilkanaście istotnych nieścisłości. Eksperci zauważyli
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]m.in[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]., iż jedno z dwóch opakowań oznaczonych tym samym numerem zawiera włosy, tymczasem w obydwu - zgodnie z rosyjską dokumentacją - powinny znajdować się fragmenty mięśnia. Inna próbka zawierała tkankę miękką, a faktycznie powinna być w niej krew. W kolejnych przypadkach materiał, który miał być dostarczony w jednym opakowaniu, znajdował się w dwóch - i odwrotnie. Rosjanie nagminnie mylili numery próbek i nie da się tych omyłek wytłumaczyć tzw. czeskimi błędami, lecz tylko bałaganiarstwem. Co więcej, jedna z próbek w ogóle nie posiadała oznaczenia, choć eksperci "dopasowali" ją do pozycji z dołączonego opisu, a jednej próbki - oznaczonej "Kaczyński Lech, mięsień piersiowy, tkanki miękkie" - w ogóle nie było. Można tylko domyślać się, że nie została ona dostarczona przez Rosjan, bo krakowscy eksperci wskazali, że próbka ta figurowała tylko w spisie rosyjskim, a w spisie polskim, sporządzanym po przejęciu materiału dowodowego od Rosjan, już jej nie było.
Według posła Antoniego Macierewicza (PiS), przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn i okoliczności katastrofy z 10 kwietnia, w kontekście tych zaniedbań należy ocenić nie tylko pracę rosyjskich ekspertów, ale także polskiej prokuratury oraz komisji, która takie działania Rosjan aprobowała i nie wyciągała żadnych wniosków, chociażby w ramach przyjętej ścieżki procedowania według załącznika 13 do konwencji chicagowskiej. - Mieliśmy prawo do wglądu i oceny tych działań, a premier Donald Tusk miał obowiązek reagowania na tak skandaliczne zaniechania - podkreślił poseł Macierewicz. Jak zaznaczył, tak się nie stało, a przez ostatnie dziewięć miesięcy byliśmy żywieni fikcyjnymi informacjami, że "wszystko jest w porządku". Także pełnomocnicy rodzin ofiar próbujący podejmować tego typu tematy byli "zakrzykiwani i szantażowani pseudomoralnymi okrzykami ze strony pana Tuska i związanych z nim mediów". - To pokazuje nie tylko niechlujstwo, ale i planowane nieprzywiązywanie jakiejkolwiek wagi do badania podstawowych spraw - dodał poseł. W jego przekonaniu, wygląda na to, że działania Rosjan były czynione pod z góry przyjętą tezę. - To bałaganiarstwo wynikało także z faktu, że nikt Rosjanom nie patrzył na ręce, a publiczne deklaracje naszego rządu, że wszystko jest w porządku, tylko mocowały ich w czynieniu totalnego bałaganu i lekceważeniu podstawowych obowiązków prawnych, jakie na nich spoczywały - stwierdził poseł Macierewicz. Jak dodał, takie zaniedbania noszą cechy działania na szkodę postępowania i na szkodę pokrzywdzonych.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Włos z mięśniem niełatwo pomylić[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, uważa, że taka skala błędów w dokumentacji nie mieści się w żadnych standardach. - To pokazuje, w jaki sposób Rosjanie od samego początku podchodzili do tej sprawy, i to nawet w kwestiach podstawowych, niedotyczących samych przyczyn katastrofy, ale badań identyfikacyjnych - zaznaczył. W jego przekonaniu, te chaotyczne działania Rosjan nie licują z rozmiarem i znaczeniem katastrofy smoleńskiej, w której zginął prezydent RP oraz polska elita polityczna.
- Włosa z mięśniem nie da się pomylić. Zrozumiałbym, gdyby w protokole pojawił się jeden czy dwa błędy, bo wszyscy możemy je popełniać, niedopuszczalne jest jednak, by owe pomyłki były nagminne - wskazał mecenas. Zdaniem Kownackiego, tego typu sygnały powodują, że pojawiają się uzasadnione obawy dotyczące sposobu przeprowadzenia czynności na miejscu katastrofy przez Rosjan i potwierdzają, że po stronie polskiej także poczyniono błędy. - Niewłączenie się w śledztwo w sposób możliwie pełny i oddanie go całkowicie Rosjanom skutkuje właśnie takimi efektami - podkreślił pełnomocnik pokrzywdzonych. Jak dodał, sprawę - oprócz postrzegania jej w kategorii pomyłek - można także oceniać w kategorii niedopełnienia obowiązków służbowych.
- Osoby czy to z naszej, czy z rosyjskiej strony, które brały udział w czynnościach sekcyjnych i pobieraniu materiału do badań DNA, były zobowiązane do zachowania staranności. Jeżeli teraz okazuje się, że mamy do czynienia z dziesiątkami pomyłek, których być nie powinno, to należałoby ocenić, czy osoby wykonujące te czynności dopełniły należytej staranności, także w kontekście tego, czy ich działania nie utrudniały śledztwa - zauważył. Jeśli czynności wykonywane były niechlujnie, wbrew obowiązkom ciążącym na funkcjonariuszu publicznym, to taka osoba ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną bądź karną - w Polsce określa ją art. 231 kodeksu karnego - funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech, jeżeli sprawca działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Rażąca skala błędów[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Zdaniem mec. Kownackiego, główny ciężar odpowiedzialności za błędy w dokumentacji spada tu na stronę rosyjską, która prowadzi postępowanie. Jeżeli jednak w czynnościach brali udział także polscy patomorfolodzy w charakterze procesowym, a nie "swobodnych obserwatorów", to z poczynionych błędów także i oni winni być rozliczeni. Zdaniem pełnomocnika, skala poczynionych błędów rodzi też pytania o to, co przyniesie analiza protokołów sekcyjnych. - Jeżeli niechlujność jest tak duża przy przekazywaniu materiału biologicznego do badań porównawczych, to jaką mamy pewność, że w samych dokumentach sekcyjnych nie ma tego rodzaju błędów. Jeśli tak, to czy one występują tylko w dokumentach, czy też mają swoje odzwierciedlenie w czynnościach podejmowanych przez Rosjan? - zauważył.
Odpowiedź na to pytanie być może będzie niebawem możliwa, bo choć wczoraj prokuratura nie zdołała ustosunkować się do pytań "Naszego Dziennika" dotyczących błędów w dokumentacji, to poinformowała, że przesłane przez Rosjan w październiku i listopadzie ub.r. materiały dotyczące sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej zostały już przetłumaczone. Można się zatem spodziewać, że trafią one do akt sprawy i zostaną udostępnione osobom pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Jednak i te dokumenty nie są kompletne. Brakuje w nich
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]m.in[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]. zdjęć z przeprowadzonych czynności - mają one być przekazane do Polski w kolejnej partii materiałów, która ma dopiero zostać nadesłana z Rosji.

[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Ekshumacje mogą być konieczne[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]
Także w ocenie mec. Zbigniewa Cichonia, senatora PiS, pełnomocnika żony śp. Stanisława Zająca, błędy w protokole kształtujące się na poziomie 5 procent to spora wielkość, szczególnie przy dokumentowaniu tego typu dowodów. - To pokazuje, że postępowanie jest prowadzone w sposób, delikatnie ujmując, niestaranny. Już wcześniej mieliśmy poważne obawy co do jego rzetelności, a tego typu przypadki tylko potwierdzają, że standardy, które powinny być zachowane, nie są przestrzegane - podkreślił. W ocenie mec. Cichonia, owa niestaranność przemawia za tym, by obok Rosjan, którzy prowadzą postępowanie w związku z katastrofą, stali także eksperci międzynarodowi, którzy byliby w stanie dopilnować, by śledztwo nie odbiegało od standardów. - Nieszczęściem było to, że postępowanie zostało powierzone wyłącznie stronie rosyjskiej. Teraz widzimy tego rezultaty - dodał senator Cichoń. Jak ocenił, tego typu sprawy rodzą również pytania o rolę, jaką spełniali przebywający w FR po katastrofie polscy patomorfolodzy. Jak zauważył, takie błędy uzasadniają też słuszność głosów osób sugerujących przeprowadzenie ekshumacji. - Jeżeli na etapie pobierania próbek materiału biologicznego występują tego typu błędy, to nie można wykluczyć, że nie popełniono ich także podczas innych czynności. Zatem osoby, które mają wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście ich bliscy byli pochowani, mają tu uzasadnione powody, by żądać ekshumacji - dodał mec.
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Cichoń.
[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]Marcin Austyn[Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ][Author ID2: at Wed Feb 2 18:46:00 2011 ]



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zniknęła próbka ciała prezydenta Błędy Rosjan przy identyfikacji Nasz Dziennik
Zniknęła próbka ciała prezydenta Błędy Rosjan przy identyfikacji Nasz Dziennik
Zniknęła próbka ciała prezydenta Błędy Rosjan przy identyfikacji Nasz Dziennik
Zniknęła próbka ciała prezydenta Błędy Rosjan przy identyfikacji Nasz Dziennik
Dlaczego Donald Tusk nie podszedł do ciała prezydenta
Z doktorem Michaiłem Pietrowiczem Maksymienką, lekarzem, który przeprowadził badania sekcyjne ciała
Tworzenie raportów, rangowanie odpowiedzi oraz indywidualny layout ankiety internetowej nowości w p
Dlaczego Donald Tusk nie podszedł do ciała prezydenta
Postawy ciała oraz wady postawy
Finanse Egzamin oraz odpowiedzi4 (str
Finanse Egzamin oraz odpowiedzi3 (str
SPR 2 geografia a i b z położenie oraz środowisko przyrodnicze polski odpowiedzi i sprawdzian
Zebranie odpowiedzi na pytania oraz problemy występujące w projektach
pytania oraz odpowiedzi do części mostowej
34 w sprawie obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej architektów oraz inżynierów budo
Finanse Egzamin oraz odpowiedzi (str 5)
Finanse, Egzamin oraz odpowiedzi2 (str. 2)
17 w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać strzelnice garnizonowe oraz ich usytuow

więcej podobnych podstron