Konteksty wychowania Kryzys współczesnego wychowania w szkole źródła i przejawy

Wykład III. Konteksty wychowania. Kryzys współczesnego wychowania w szkole - źródła i przejawy

Rubacha K. Nowe kategorie pojęciowe współczesnej teorii wychowania, [w:] Pedagogika. Podręcznik akademicki, tom II, (red.) Z. Kwieciński, B. Śliwerski, ss. 59 -60;

(…) Jak można charakteryzować kulturowy kontekst wychowania? Pytanie to wskazuje, że wychowaniu towarzyszą okoliczności znacznie wykraczające poza jego pedagogiczny kontekst. Te okoliczności to przekazy kulturowe wysyłane do grup i jednostek przez różnego rodzaju agendy świata społecznego. Takim przekazem kulturowym będzie zachowanie się bohatera filmu, ocena postaw moralnych dokonywana przez autora powieści, wizja świata prezentowana w re­klamie, teksty piosenek pop, systemy wartości propagowane przez organizacje religijne, poglądy głoszone przez polityków itd. Z przekazami kulturowymi stykamy się wszyscy, a wychowanie, jako praktyka społeczna, jest całkowicie w nie uwikłane. Zasadne zatem staje się pytanie o stosunek praktyki wychowawczej do przekazów kulturowych, które niejednokrotnie są treścią interakcji wychowaw­czej. Jak pedagogika, jako nauka opisująca i wyjaśniająca praktykę edukacji, definiuje te przekazy, a co za tym idzie, jak wyjaśnia w ich świetle fakty edukacyjne? (…)

Jak można charakteryzować społeczny kontekst wychowania? Pytanie to kieruje naszą uwagę na związki praktyki edukacyjnej z takimi zjawiskami społecznymi, jak selekcje społeczne, organizacje społeczne i państwowe, dystrybucja dóbr i ról społecznych, zasady organizacji życia społecznego, prawa i obowiązki obywateli itd. I ponownie nie można zakwestionować uwikłania wychowania w szeroko rozumianą praktykę społeczną, zarówno w skali makro (np. zmiana społeczna), jak i mikro (np. środowisko rodzinne).(…)

Jak można charakteryzować rozwojowy kontekst wychowania? Kontekst ten jest bardzo rozległy, ponieważ niełatwo jest wskazać kierunek rozwoju, czyli punkt, do którego np. rozwój moralny człowieka zmierza czy powinien zmierzać. Równie trudno jest zdecydować się na konwencję rozumienia oddziaływań wychowawczych prowokujących rozwój, np. karać czy nagradzać, sterować aktywnością wychowanka czy może oprzeć się na jego osobistych wyborach. Z tego szerokiego kontekstu uwikłania wychowania w problematykę rozwoju człowieka wybierzemy te aspekty, które łączą się z dwoma wcześniejszymi pytaniami (o kontekst kulturowy i społeczny). W takiej sytuacji pole analiz zawęża się do związku pomiędzy kierunkiem rozwoju jednostki a procesami kulturowo-społecznymi. Czy wychowanie ma zmierzać do upodobniania jednostki do wzorców kulturowych (status quo), czy może ma być skierowane na wzmacnianie indywidualności (inności) i różnicy? (…)

Melosik Z., Kultura popularna jako czynnik socjalizacji,, w: Z. Kwieciński, B. Śliwerski (red.), Pedagogika. Podręcznik akademicki, cz. 2, rozdz. 5, str. 68 - 93 (wybrane fragmenty).

Kultura popularna jako czynnik socjalizacji

Nie ulega wątpliwości, że kultura popularna w coraz większym stopniu dominuje w życiu codziennym współczesnych społeczeństw Zachodu, staje się też jednym z najważniejszych czynników socjalizacji1 młodego pokolenia. Nietrudno zauważyć, że wielu młodych ludzi postrzega formalną edukację jako zło konieczne - to bohaterowie popkultury dostarczają wzorów (re)konstruowania przez młodego człowieka swojego „ja". To nie nauczyciel od matematyki i Pani od polskiego, lecz supergwiazdy filmu i estrady kształtują wzory osobowe; to nie treść Lalki Bolesława Prusa czy Trenów Jana Kochanowskiego dyskutowana jest na dużej przerwie, lecz artykuły drukowane w „Cosmopolitan" i strategie przetrwania zawarte w ostatniej przebojowej grze komputerowej.

Celem tego rozdziału jest analiza tych wybranych popularnych kontekstów kultury współczesnej, które mają znaczący wpływ na kształtowanie tożsamości młodzieży i jej styl życia. Podjęcie tego problemu wydaje się szczególnie ważne obecnie - gdy w Polsce toczy się dyskusja nad tożsamością młodego pokolenia i możliwościami jej intencjonalnego kształtowania. Dostrzec tu można pewien paradoks, który można by porównać do rozwierania się nożyc. Oto bowiem z jednej strony powstają różnorodne teorie i koncepcje wychowania, których autorzy próbują odpowiedzieć na pytanie: jak wychowywać? Z drugiej strony w praktyce mamy do czynienia ze swoistym „przesunięciem socjalizacyjnym" (Z. Kwieciński) - tradycyjne instytucje socjalizacji (rodzina, szkoła, Kościół) tracą na znaczeniu, a ich rołę przejmują w sposób inwazyjny: grupa rówieśnicza oraz mass media i szeroko rozumiana kultura popularna.

Z dekady na dekadę nożyce rozwierają się coraz bardziej. Mówiąc trywialnie: „nauczyciele, rodzice i teoretycy wychowania swoje, a popkultura i pozostająca pod ich wpływem młodzież swoje". Dorośli ulegają panice związanej z brakiem poczucia kontroli nad młodymi ludźmi („oni nic sobie z tego nie robią, co mówię")- Nie zdają sobie przy tym sprawy, że prowadzą „politykę samowy-kluczania" - sami pozbawiają się wpływów, nie podejmują bowiem dyskusji z młodzieżą na warunkach, które są dla niej do przyjęcia. Pragną natomiast wtłoczyć młodzież w gotowe (spreparowane zgodnie z tradycyjnymi, normatywnymi przekonaniami) wzory tożsamości.

Współczesne warunki kulturowe kwestionują - jak zobaczymy - powyższe podejście. Socjalizacja w „z góry" przygotowaną tożsamość jest logiczna wówczas, gdy cechy społeczeństwa i kultury, w której dana jednostka żyje, odpowiadają owej tożsamości. Tożsamość jednostki jest wtedy „nagradzana" przez odnajdywanie swojego wizerunku (niczym w lustrze) w tysiącach fenomenów społecznych. Dziś nie jest to już możliwe. Rzeczywistość, która zostanie przedstawiona (i w której żyjemy), jest w znaczącym stopniu sfragmentaryzowana. Tysiące sprzecznych prawd rywalizuje w niej ze sobą o status jedynej prawdy, relatywizując siebie nieustannie. Tysiące sposobów (re)prezentacji ściga się o status obie­ktywności. (…) Potencjał edukacyjny tradycyjnych pedagogik wydaje się być „wyczer­pany". Są to bowiem pedagogiki dla świata, który - niezależnie od tego, czy to akceptujemy, czy nie - odchodzi w przeszłość.

5.1. Kultura konsumpcji

(…) Świat konsumpcji stał się dla młodego pokolenia światem normalnym, naturalnym i obowiązującym (…)Podstawową kategorią ideologii konsumpcji jest przyjemność. O ile w prze­szłości obowiązujące doktryny propagowały życie ku chwale Boga, a osobiste cechy człowieka stanowiły „kapitał" dla mądrej inwestycji, o tyle dziś obowiązkiem obywatela o czym dowiaduje się on już od najwcześniejszych lat swojego życia -jest przyjemność i radość7.

(…) Ideologia przyjemności zawiera w sobie jeszcze jeden przepis: obowiązek bycia szczęśliwym, szczęśliwym za wszelką cenę. Wydaje się przy tym, że panująca w poprzednich wiekach „idea szczęścia", oparta na udanym życiu rodzinnym, duchowości religijnej czy sukcesie zawodowym, zastąpiona została w społeczeństwie współczesnym „euforią supermarketu". Szczęście, w umysłach milionów ludzi, utożsamiane jest z natychmiastową gratyfikacją, związaną ze stylem życia typu shopping (z udanymi zakupami, byciem na czasie oraz interesującym i ekscytującym stylem życia).

Jednocześnie trudno nie zauważyć, iż jednostka nie jest nigdy w stanie uzyskać pełni satysfakcji. W ideologię konsumeryzmu wpisana jest bowiem nieodłącznie kategoria przestarzałości (wychodzenia z mody i zużycia), kategoria niespełnienia lub raczej niedopełnienia. Konsumentowi wydaje się, że już, już osiągnął „ostateczny punkt szczęśliwości" (najnowsza marka najlepszego samochodu, strój na miarę najbardziej ekstrawaganckich wymagań mody, makijaż a la najefektowniejsza gwiazda filmu). Jednak za chwilę odczuwa, że moment stabilizacji pragnień i satysfakcji minął bezpowrotnie i trzeba rozpocząć dalsze poszukiwanie. Schizofreniczność kultury konsumpcji polega przy tym na zwiększaniu szybkości całego cyklu „nowość-przestarzałość". Człowiek wchodzi w spiralę, z której nie ma wyjścia. Poszukuje ciągle nowych — związanych z konsumpcją - wrażeń, które pozwalają mu wierzyć, że jest na czasie, że on sam nie jest przestarzały i zużyty. Żyje w ciągłym „konsumpcyjnym niepokoju", który staje się stanem normalnym i obowią­zującym.

Występujący w kulturze współczesnej prymat i przymus szczęśliwości prowadzi do wielu paradoksalnych zjawisk. Jednym z nich jest „farmakologizacja szczęścia". Jej dobrym przykładem wydaje się być Prozac - tabletka szczęścia. (…) Orientacja na permanentne poczucie szczęścia prowadzi przy tym do unikania trudnych - wzbogacających człowieka - doświadczeń życiowych. (…)

5.2. Kultura instant

Metafora „kultura typu instant" odnosi się do typowego dla naszych czasów nawyku i konieczności życia w „natychmiastowości" 2. Symbolem tej kultury jest słynna triada: fast food, fast sex, fast car. (…) Kultura typu instant cechuje się też natychmiastowością komunikacji: telefon komórkowy, fax, e-mail, stacje telewizyjne MTV i CNN. (…) Również w Internecie panuje „reguła natychmiastowości" - w każdy przekaz można wejść od razu, istnieje też możliwość dowolnego przemieszczania się przez informacje, kultury i społeczeństwa (w ciągu kilkunastu minut można odwiedzić muzeum w Nowym Jorku, przeczytać najnowsze wydanie gazety, wysłać e-mail do Peru, „ściągnąć" najnowszy album ulubionej piosenkarki itp.). (…) Z kolei telefon komórkowy (szczególnie o zasięgu międzynarodowym) daje poczucie nieograniczonego dostępu do osób i instytucji. W radykalny sposób obniża on znaczenie miejsca, w którym jesteśmy, znaczenie kategorii oddalenia (a także intymności i prywatności). W każdej chwili możemy skontaktować się z każdym - niezależnie do tego, gdzie się znajdujemy. Telefon daje poczucie panowania nad czasem i przestrzenią.

Prymat natychmiastowości w kulturze współczesnej ma ogromny wpływ na tożsamość i styl życia młodzieży. Współczesna młodzież oczekuje natychmias­towości, nie chce i nie umie czekać - zresztą dominującym przekazem ideologii konsumpcji jest: „nie odkładaj życia na później". (…)

5.3. Prymat zmiany i szybkiego życia

Świat, w którym żyły uprzednie pokolenia, zmieniał się relatywnie wolno; dziś kultura wiruje coraz szybciej. Każdego dnia pojawiają się (i wkrótce znikają bez śladu) nowe dyskursy, nowe idee i ideologie, nowe mody, nowe gadżety kulturowe nowe gwiazdy mediów, nowe wersje tożsamości i ciała (…) Dwie dekady temu - dla określenia zjawiska „tyranii nowości" -Alvin Toffler użył pojęcia „szok przyszłości" (odnoszący się do poczucia zagubienia jednostki w obliczu permanentnej zmiany). Nie jest ono adekwatne w odniesieniu do młodzieży współczesnej, która ma umiejętność i nawyk adaptacji do nieustannej zmiany, zdolność do przeskakiwania niemal w sposób dowolny z jednego dyskursu kulturowego do drugiego.

Zmiana jest tak wszechobecna i w związku z tym tak zwyczajna, iż kategoria „szoku przyszłości" straciła swój pesymistyczny wydźwięk. Społeczeństwa Zachodu znakomicie przystosowały się do „szoku przyszłości", co więcej, owo „kulturowe wirowanie" stało się do tego stopnia naturalne i normalne, iż jego brak wywołuje frustrację i panikę, że nic się nie dzieje. (…) Nasza permanentna ruchliwość powoduje też dramatyczny wzrost liczby ludzi, którzy pojawiają się w naszym życiu. Nasze kontakty z nimi mają jednak zwykle charakter „szybki" - tymczasowy, powierzchowny i coraz częściej anonimowy. Trudno jest zapamiętać ich imiona i odróżnić od siebie ich twarze. Pojawiają się i znikają niczym w kalejdoskopie. Ważnym symptomem tych przemian jest rozwijająca się wśród ludzi kompetencja, którą można by nazwać „gotowością do natychmiastowych interakcji". Adaptacja do zmiany i konieczność kontaktów z coraz to nowymi ludźmi wymaga umiejętności szybkiego nawiązywania bezpośrednich kontaktów - bez zbędnych rytuałów i wielomiesięcznego poznawania się. Zaobserwować można więc w ostatnich dekadach gwałtowne przyspieszenie stosunków międzyludzkich - liczba wzajemnych kontaktów ludzi wzrasta w sposób geometryczny, jednak są one zwykle chwilowe, bez głębszych zobowiązań i konsekwencji, zgodnie z zasadą typową dla restauracji typu fast food: „wchodzę-wychodzę-nigdy mnie tu nie było". Coraz częściej wchodzimy w relacjach międzyludzkich w kontakt nie tyle z całą osobą, ile z rolą, którą ona ogrywa dla nas (a my dla niej): nauczyciela/ucznia, pracodawcy/pracownika, obiektu seksual­nego itp. Dobrym przykładem jest w tym kontekście stewardessa, miła i przyjazna, jednak bezosobowa i obojętna.

Współczesna młodzież nie odczuwa potrzeby stabilności; wręcz przeciwnie (zgodnie z opisaną wyżej logiką społeczeństwa konsumpcji) postrzega ją ze sceptycyzmem i podejrzliwością. Młodzi ludzie są zorientowani na krótkotrwałość -nie boją się zmiany, z zaciekawieniem czekają na zmianę (i szybko nudzą się każdą nowością). Pytanie: „cóż nam się jutro wydarzy?", nie jest przesycone troską, lecz optymizmem.

5.4. Koniec ideałów - triumf codzienności

Przez wieki sądzono, że sensem życia jest życie dla wielkiej idei (oddać życie dla wielkiej sprawy zdawało się być przeznaczeniem człowieka). Analiza warunków kulturowych końca XX w. zdaje się przekonywać, że czas idei minął. Idee porywają nas od czasu do czasu, lecz wkrótce okazuje się zazwyczaj, że są to tylko społecznie skonstruowane ideologie, że są nam one narzucone - jako nasze własne - po to tylko, abyśmy myśleli i działali w cudzym interesie (politycznym lub ekonomicznym). Odwrotowi od wielkich idei towarzyszy powrót do życia codziennego. Rytm życia większości ludzi wyznaczony jest przez drobne codzienne wydarzenia, momenty, czynności. To one pochłaniają większość naszej psychicznej energii, stanowią cel naszych fascynacji i zabiegów. Młodzi ludzie potrafią delektować się drobiazgami (np. Pokemonami czy kartami telefonicznymi). Uwielbiają też opowiadać niekończące się małe historie o wydarzeniach dnia codziennego, niekończące się rozmowy (telefoniczne) o wszystkim i niczym („co się zdarzyło i jak przebiegało?"). Owe historie stanowią formę ekspresji ich tożsamości. Unikają natomiast rozmów na poważne tematy, na temat przyczyn i konsekwencji.

Trzeba dodać, że typowa dla młodzieży współczesnej orientacja na to, co drobne i codzienne (i unikanie trudnych tematów) wywołuje często u ludzi dorosłych - przyzwyczajonych do wielkich tematów - wrażenie, że tożsamość młodych ludzi pozbawiona jest głębi i istoty. Trudno jest nam zrozumieć, na czym polega sens ich tożsamości, wydaje nam się, że postrzegają świat powierzchownie, że jest dla nich ważne to, co dla nas jest banalne, trywialne. Mamy nawet niekiedy wrażenie, że młodzi ludzie żyją niejako obok rzeczywistości.

Jednocześnie w społeczeństwie współczesnym zanika styl życia oparty na refleksji nad życiem i na poszukiwaniu sensu życia. Ideologia konsumpcji, ideologia przyjemności, przymus życia w natychmiastowości - wszystko to powoduje, iż pytania egzystencjalne przestają mieć sens (galaktyki uciekają, a my radośnie wgryzamy się w kolejnego Snickersa). Sama istota takich pytań (odpowiedź zwykle nie jest optymistyczna) pozostaje zresztą w sprzeczności z podstawowym przekazem społeczeństwa konsumpcji: ciesz się życiem, kolekcjonuj przyjemności, nie bądź nudziarzem (zamiast rozważać, „po co jesteś, sprawdź na wadze, czy nie przytyłaś"). W konsekwencji poszukiwanie sensu życia zastąpione zostało po­szukiwaniem (kolejnego) kremu przeciw zmarszczkom. Wielkie ideały ustąpiły miejsca małym zakupom, poszukiwaniem fascynujących momentów i drobiazgów.

5.5. Poczucie mocy i rekonstrukcja wolności

Obraz, który wyłania się z tej narracji wydaje się niemal katastroficzny. Z perspektywy dorosłych młody człowiek jest skazany na zagubienie i bezradność w opisanym wyżej świecie - świecie bez wartości i drogowskazów. Jednak w praktyce (paradoksalnie) jest odwrotnie. Młodzi ludzie nie boją się żyć, mają poczucie sprawstwa, mocy, kontroli nad rzeczywistością. Od wczesnego dzieciństwa uczą się bowiem istnieć w świecie, w którym nie ma ostatecznych prawd i odpowiedzi. Biorą więc sprawy w swoje ręce. Konstruują różnorodne mikronarracje i sprawdzają, które z nich działają w praktyce. Wyznają pragmatyczną koncepcję prawdy; prawdą jest to, co się sprawdza, co pozwala „iść do przodu".

Paradoksalnie przy tym poczucie mocy w swoim kontakcie ze światem uzyskują młodzi ludzie poprzez kontakt ze współczesnymi mediami. Pedagodzy i moraliści twierdzą, iż współczesna młodzież (niczym bezwolna masa) jest przez media manipulowana. Takie stanowisko jest logiczne z perspektywy dorosłych. Nie ma ono jednak sensu w konfrontacji z subiektywnymi odczuciami młodzieży, która jest przekonana, że to ona manipuluje mediami. Bez wątpienia ogromne poczucie mocy konstruowane jest przez interakcyjne gry komputerowe. Młodzi ludzie budują w nich i niszczą całe imperia, podróżują po całym świecie, wygrywają niezliczone potyczki i wyścigi, tworzą - jak to ma miejsce np. w grze SIMS-owie - życia i tożsamości. Podobnie internetowa autostrada daje nieograni­czony kontakt ze wszystkim. Można w dowolny sposób przemierzać krainy i kultury, kontaktować się swobodnie z całym światem, cieszyć się wolnością niczym nieskrępowanych wyborów klikania. I bynajmniej nie do końca jest żartem zdanie: „kto ma pilota telewizyjnego w rękach, ten ma władzę". Możliwość wyboru (poprzez klikanie) z dziesiątków telewizyjnych kanałów dopełnia poczucie sprawstwa i kontroli.

Innym kontekstem poczucia mocy jest - typowa dla kultury współczesnej -transformacja znaczenia terytorialności, swoisty „koniec przestrzeni". W przeszłości społeczność definiowana była przede wszystkim w kategoriach ulokowania w przestrzeni, która stanowiła też swoistą enklawę kulturowych i społecznych partykularyzmów. To, gdzie byliśmy, definiowało wówczas zakres naszego doświadczenia życiowego. Wraz ze wzrostem dostępu (poprzez telewizję satelitarną i szeroko rozumiane media, a także możliwość błyskawicznego fizycznego przemieszczania się z kontynentu na kontynent) do globalnych idei i wartości znaczenie terytorium jako miejsca tworzenia tożsamości się zmniejsza. Możemy -dzięki Internetowi i Boeningom - pokonać barierę przestrzeni i szybko znaleźć się w dowolnym miejscu kuli ziemskiej. (…)

Bez wątpienia nastąpiła przy tym w kulturze współczesnej ważna zmiana w sposobie postrzegania kategorii wolności. Cóż bowiem oznacza dla współczesnej młodzieży (a także dla wielu dorosłych) wolność? W abstrakcyjnych, filozoficznych rozważaniach stanowi ona zwykle wartość absolutną i uniwersalną; jednak w praktyce wolność działa jako społeczna konstrukcja, odwołująca się do konkretnego „tu i teraz". Na przykład w Polsce poprzednie pokolenia postrzegały wolność w kontekście wolnych wyborów do parlamentu, wolności słowa, mediów, stowarzyszania się. Dziś społeczeństwo posiada już te wymienione formy wolności, traktuje je jako dane i naturalne (i niekiedy jest gotowe z nich zrezygnować). Pojawiła się natomiast nowa, społecznie akceptowana, forma wolności - wolność do konsumpcji. Dla młodych ludzi (i nie tylko dla nich) wolność nie oznacza już możliwości wyboru miedzy partiami politycznymi, lecz wolność wyboru spośród oferowanego przez rynek i media pakietu produktów, gadżetów kulturowych i stylów życia.

Badania wykazują, iż ludzie rzeczywiście czują się wolni, mając możliwość wyboru między setkami typów telewizorów, płyt muzycznych czy sposobów spędzania wolnego czasu (np. ogromne subiektywne poczucie wolności daje możliwość spędzenia wakacji w Hiszpanii, na Jamajce lub w Tajlandii czy Egipcie - a wybór taki jest dostępny dla milionów młodych Amerykanów czy Europejczyków z klasy średniej). I nie ma dla ludzi znaczenia fakt, iż z perspektywy tradycyjnych systemów wartości wolność ta została skrajnie skomercjalizowana3.

W konkluzji należy jednak stwierdzić raz jeszcze: młodzież nie czuje się zagubiona we współczesnym świecie, potrafi swobodnie się po nim poruszać, choć zapewne przyjmowane przez nią strategie wobec życia są dla dorosłych trudne do zaakceptowania. Większość młodych ludzi pochodzących z wielokomiejskiej klasy średniej ma ogromne poczucie wolności w zakresie konstruowania własnej tożsamości, własnego stylu życia i własnej przyszłości. Ta młodzież nie chce być prowadzona za rączkę, nie uznaje też autorytetów instytucjonalnych (wynikających z zajmowanego stanowiska czy pozycji społecznej), akceptuje jedynie autorytet osobisty. Pragnie brać życie w swoje ręce, z optymizmem patrzy w przyszłość, która jawi się jej jako źródło nieograniczonych możliwości. Oczywiście źródła owego poczucia wolności w zakresie autokreacji będą dla dorosłych kontrowersyjne.

5.6. Kultura upozorowania

Nie ulega wątpliwości, że współczesna młodzież żyje w świecie, który zdominowany jest przez mass media (…) Niektórzy obserwatorzy utrzymują nawet, iż media nie tyle reprezentują rzeczywistość, ile ją wytwarzają. Telewizja i Internet nie stanowią już lustra, w którym odzwierciedlane jest społeczeństwo; jest odwrotnie, to życie społeczne staje się imitacją rzeczywistości ekranu (media stają się głównym źródłem życiowych doświadczeń jednostki). W konsekwencji mamy do czynienia z wyłanianiem się kultury upozorowania, w której rzeczywistość społeczna miesza się z medialną do granic nierozróżniałności. Dla określenia tego zjawiska stosuje się często pojęcie hiperrzeczywistości, przy czym przedrostek „hiper" oznacza coś bardziej rzeczywistego niż to, co „rzeczywiste" .

W konsekwencji zarysowanych wyżej zjawisk życie współczesnych społe­czeństw (a w szczególności amerykańskiego) nabiera - jak twierdzą krytycy -„charakteru telewizyjnego". Doświadczenie zdobyte poprzez kontakt z mediami w coraz większym stopniu - powtórzmy raz jeszcze - zastępuje rzeczywiste doświadczenie. Widownia, która utraciła zdolność do odróżnienia rzeczywistości od pozoru, oczekuje iluzji (pisze się w tym kontekście o narodowej autohipnozie Amerykanów). „Gdy zakosztowaliśmy uroku pseudowydarzeń, zaczynamy wierzyć, że jedynie one są ważnymi wydarzeniami". Przy czym nie ma znaczenia, czy coś jest prawdziwe, czy fałszywe - jeśli zdarza się w mass mediach, jest po prostu wiarygodne. W rezultacie „medialne image'e" zastępują ludziom ideały, a sławni ludzie z telewizji - bohaterów. (…) Dodatkowym wzmocnieniem logiki upozorowania jest fakt, iż telewizja jest bardziej interesująca (i szalona) niż codzienna rzeczywistość zwykłych ludzi. (…) Telewizyjne programy, a w szczególności wielomiesięczne (wieloletnie!) mydlane opery stają się dla wielu ludzi substytutem „rzeczywistej rzeczywistości" codziennego dnia. Ludzie odbierają własne życie jako monotonne, nudne, pozbawione ekscytujących wydarzeń i przygód oraz nadzwyczajnych emocji. Z kolei odcinek serialu zawiera wszystko to, za czym ludzie tęsknią, a co wydaje się im niedostępne. Stąd jest znacznie ciekawszy niż ich własne życie. Dostarczony w pigułce godzinnego serialu cały ten wspaniały świat (miłość, nienawiść, sława, bogactwo, podróże i egzotyka) splata się z emocjami i marzeniami telewidza w jedno wielkie upozorowanie. „Jeśli już nie mogę przeżyć czegoś fascynującego i fantastycznego we własnym życiu, to mogę przynajmniej identyfikować się z jednym z bohaterów ulubionego serialu" - takie rozumowanie jest typowe dla wielu ludzi. Stąd prosty wniosek: po co żyć, lepiej śledzić życie na ekranie telewizyjnym. Można wówczas przez moment przeżywać prawdziwe życie. (…) Przeciętny Amerykanin spędza wiele godzin dziennie przed telewizorem. Chrupiąc chipsy, przeżywa życie innych jak(o) swoje (taki tok rozumowania wyjaśnia też ogromny sukces wielu tasiem­cowych seriali wśród polskich widzów).

Warto dodać, że totalna socjalizacja ludzi w świat mediów powoduje, iż nie mają oni do niego dystansu. Nie wiedzą i nie chcą wiedzieć o istnieniu owego sztucznego układu odniesienia. (…)

5.7. Kultura kultu ciała i seksualności

Jesteśmy zdziwieni swobodnym podejściem młodego pokolenia do seksu, „luźną obyczajowością". A jednak i tego typu postawę można bez trudu wyprowadzić z pewnych, wyraźnie zaznaczających się w kulturze współczesnej tendencji: orientacji na ciało i seksualizacji konsumpcji oraz przymusu udanego życia seksualnego.

W przeszłości w dominującym etosie społecznym istniała tendencja do przezwyciężenia ciała i podporządkowania go wyższym celom duchowym25. W społeczeństwie konsumpcji ludzie coraz częściej postrzegani są przez pryzmat swoich ciał. (…) O ile przy tym w przeszłości tożsamość symbolizowały w dużej mierze różnorodne cechy umysłu i serca oraz takie wyznaczniki pozycji społecznej, jak np. wykształcenie czy konto w banku, o tyle w kulturze konsumpcji tożsamość jest stopniowo „wymywana" z tego, co tradycyjnie nazywano umysłem lub duszą i przenoszona jest na powierzchnię -zaczyna być odgrywana przez ciało. (…) W takiej logice człowiek tworzy swoją tożsamość poprzez dietę i superdietę, siłownię i solarium, modne stroje, chirurgię plastyczną i perfekcyjny makijaż. (…)

W konsekwencji nasze życiowe marzenia i aspiracje w dużej mierze koncentrują się wokół ciała. Warto podać choćby jeden - odnoszący się do kobiet - przykład. Oto podstawowym „obowiązkiem" współczesnej kobiety jest być młodą i piękną (lub, jak ujęła to w ankiecie jedna ze studentek, jest nim „posiadanie młodego ciała i młodego wieku"). Przy czym młodość i piękno symbolizowane są przez szczupłe ciało. W związku z tym miliony kobiet -tyranizowane reklamami i tekstami z popularnych czasopism - przyjmują styl życia oparty na „dietowaniu". Media wywołują (również w nastolatkach) poczucie przepaści między ciałem własnym i idealnym, co powoduje ciągły niepokój o wygląd i wagę ciała. (…)

Druga, warta podkreślenia, tendencja związana jest ze zjawiskiem seksualizacji życia w społeczeństwie konsumpcji. Oczywiście istotną rolę odgrywa w tym kontekście pornografia, jednak ważniejszą rolę odgrywa erotyzacja konsumpcji; a przede wszystkim reklam. Ciało i seks stanowią nieodłączną część tysięcy przekazów reklamowych, nawet tych, które z seksualnością nie mają nic wspólnego. (…)

Seksualizacja społeczeństwa konsumpcji związana jest z jeszcze jednym zjawiskiem. Oto seks i życie seksualne odarte dziś są z jakiejkolwiek intymności i prywatności (esktremalnym przykładem może być w tym kontekście upublicznienie życia seksualnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Cłintona). Sfera seksualności, kiedyś zastrzeżona enklawa prywatności, dziś jest całkowicie „widzialna" (…)Seks staje się dosłowny i konkretny - superrealny, pokazywany i opisywany do najmniejszego szczegółu. Przyczynia się to bez wątpienia do trywializacji sposobów jego postrzegania oraz redukowania go do procesów fizjologicznych, co wpływa na depersonalizację całej tej sfery życia człowieka. (…) Trzecia tendencja odnosi się do przymusu udanego życia seksualnego. Z dominujących przekazów medialnych jednostka dowiaduje się, że komu nie wiedzie się w sferze seksualnej, temu nie wiedzie się w życiu. Popularne czasopisma propagują przy tym ideę „seksu rekreacyjnego", który w żadnym przypadku nie służy pogłębieniu więzi emocjonalnej między jego uczestnikami, ma natomiast dostarczyć rozrywki i ekscytacji. (…)

5.8. Amerykanizacja

Wielu krytyków kultury współczesnej utrzymuje, że powstawanie „kultury globalnej" nie wynika ze wzajemnej wymiany idei i wzorów kulturowych przez różne narody, lecz z jednostronnego przepływu wartości kulturowych Stanów Zjednoczonych do reszty świata (jak komentuje Pico lyer, „świat w coraz większym stopniu wygląda jak Ameryka"32). Mamy tu więc do czynienia nie tyle z procesem globalizacji, ile amerykanizacji lub -jak twierdzą niektórzy teoretycy - „coca-colizacji", „mcdonaldyzacji", względnie „los-angelizacji" świata (Los Angeles jest nawet dla Amerykanów symbolem powierzchownego, zorientowanego na konsumpcję stylu życia). (…)

Krytycy podają dziesiątki przykładów dominacji amerykańskiej kultury po­pularnej nad marzeniami nastolatków wszystkich kontynentów. Kultura pop rządzi w coraz większym stopniu światem, a Ameryka wytwarza najlepszą kulturę pop. (…)

Dlaczego Ameryka jest tak atrakcyjna dla świata? Dlaczego świat staje się w coraz większym stopniu imitacją Ameryki, a może po prostu imitacją tej wersji Ameryki, tego upozorowania (kopii z kopii, kalki z kalki - rzadko ma się dostęp do rzeczywistej Ameryki), które eksportowane jest przez mass media i kulturę popularną? Analizując te przyczyny, krytycy zgadzają się co do jednego. (…) Dla mieszkańców świata Ameryka pozostaje ciągle miejscem, gdzie jednostka ma szansę na zdobycie pełni indywidualnej wolności i na lepsze życie. Takie marzenia kreuje i potwierdza amerykański przekaz z mediów: Ameryka to wolność i różnorodność, Ameryka jest miejscem dla każdego. I dla większości młodych ludzi nie ma znaczenia medialny (i w dużej mierze fikcyjny) charakter takich przekazów i przekonań.

5.9. Globalny nastolatek

My, dorośli, pragniemy mieć wpływ na młodzież. Ale czy w kulturze współczesnej jest to jeszcze możliwe? Obserwując - na co dzień - rozwój tożsamości kilku młodych ludzi, konfrontując treść wzniosłych artykułów na temat ideałów i wartości wychowawczych z ich życiem, aspiracjami i marzeniami, może ogarnąć nas poczucie absurdu. Można też odnieść wrażenie, że luka między rzeczywistością nastolatków a rzeczywistością, która istnieje w umysłach pedagogów, jest coraz większa, że my po prostu „nie przystajemy".

Oto kategoria globalnego nastolatka (w zachodniej socjologii kultury - the global teenager), której zasadność potwierdzają obserwacje zachowań młodych ludzi. Tożsamość globalnego nastolatka jest w znacznie mniejszym stopniu kształtowana przez wartości narodowe i państwowe, w znacznie większym – przez kulturę popularną oraz ideologię konsumpcji. Trywializując nieco, można stwierdzić, że globalny nastolatek uczęszcza do przyzwoitej szkoły średniej bądź uniwersytetu (szkoły nie lubi, lecz dba o to, aby nie mieć kłopotów). Ogląda on MTV, słucha brytyjskiej bądź amerykańskiej muzyki, jeździ na deskorołce, chodzi do McDo­nald's, pije coca-colę.

Pojęcie globalnego nastolatka odwołuje się do badań, które wskazują, że wielkomiejską młodzież klasy średniej cechuje - niezależnie od kraju i kontynen­tu - podobna tożsamość i podobny styl życia. Nastolatek z tej klasy żyjący w Paryżu, Warszawie czy nawet Pekinie jest bardziej podobny do swojego rówieśnika z Sydney czy Limy z tej samej klasy niż do swojego rówieśnika żyjącego w jego własnym kraju w rodzinie chłopskiej lub robotniczej. Mało tego, powstanie światowej kultury młodzieżowej powoduje, iż nastolatki całego globu - włączając w to kraje Trzeciego Świata — są znacząco bardziej wzajemnie do siebie podobne niż do pokolenia swoich rodziców. Kultura popularna (i to zapewne w wersji przesyconej przez amerykański image) „działa" w poprzek granic i kontynentów i niweluje różnice - narodowe, państwowe, etniczne i językowe.

Globalny nastolatek jest bardzo pragmatyczny, łatwo się komunikuje. Jest maksymalnie tolerancyjny dla różnicy i odmienności (i dla wszelkich paradoksów), jednocześnie cechuje go duży sceptycyzm wobec idei większego zaangażowania -głębszego uczestnictwa (nie ma zamiaru dokonywać jakiejkolwiek rebelii, zmieniać świata w imię jakkolwiek rozumianych alternatyw). Jednak to, co dla pedagoga jest niedobre, bo - jak sądzi - jest symptomem powierzchowności, w kulturze nielinearnej, w kulturze instant jest, być może, warunkiem kulturowego sukcesu. Jeśli istnieje nieuchronna konieczność nieustannej adaptacji do inwazyjnej i chao­tycznej zmiany, konieczność „przeskakiwania" z jednej do drugiej formy przeja­wiania się kultury typu instant, do życia w kulturze pełnej sprzeczności, kulturze, która nie daje jasnych odpowiedzi, w której może zdarzyć się wszystko, to, być może, brak zaangażowania (lub bardziej radykalnie: brak rdzenia tożsamości) stanowi warunek kulturowego przetrwania.

Amerykański dziennikarz Pico lyer tak skomentował ten typ postaw:

„Należę do całkowicie nowej generacji ludzi, plemienia wędrowców. Mieszkańcy bez miejsca zamieszkania, przejeżdżamy przez kraje, jakbyśmy przechodzili przez drzwi obrotowe. Nic nie jest dziwne i żadne miejsce nie jest zagranicą. Jestem wielonarodową duszą na wielonarodowym globie. Wejście do samolotu jest dla mnie tak naturalne, jak podniesienie słuchawki telefonicznej. Składam moje ja i przewożę je ze sobą. Nigdy nie jestem zdziwiony. Ten rodzaj życia daje oczywiście bezprecedensowe poczucie wolności i ruchliwości. Możemy iść przez świat jak przez jarmark cudów, zabierając coś na każdym przystanku, traktując świat jak supermarket. Nie mamy domu, mamy setki domów. I nagle czuję się zaszokowany odkryciem, iż mam szafę z jaźniami, z której mogę wybierać. Przynależność staje się dla mnie tak obca, jak dezorientacja. Lecz jaką cenę płacę za to? Jaki rodzaj duszy zrodzony jest z takiego życia? I niekiedy zastanawiam się, czy ten nowy rodzaj braku przynależności nie jest obcy czemuś fundamentalnemu dla natury ludzkiej. Uchodźca żywi przynajmniej namiętne uczucia do kraju, który opuścił. Lecz co odczuwa przejściowy włóczęga? Za co moglibyśmy umrzeć, dla jakich pasji moglibyśmy żyć, skoro nie odczuwamy nigdy bólu rozłąki i radości zdumienia?" (…)

W kulturze tej zmienia się także tożsamość człowieka. W przeszłości domino­wały tożsamości narodowe, kształtowane historycznie i wynikające z poczucia kontynuowania doświadczeń poprzednich pokoleń, ze wspólnej pamięci wydarzeń stanowiących punkt zwrotny w dziejach kolektywnej historii, wreszcie z przekonania o wspólnym przeznaczeniu. Kultura globalna nie odnosi się do jakiejkolwiek tożsamości historycznej. Jest jak gdyby sztuczna, zawieszona w próżni, tworzona z wielu istniejących folklorystycznych i narodowych tożsamości. (…)

5.10. Generacja X

Wielu badaczy utrzymuje, iż we współczesnym, płynnym i pozbawionym jedno­znacznych znaczeń i wartości świecie młodzież, pozbawiona podstaw konstruowania stabilnej tożsamości, ma ambiwalentny stosunek do życia. (…) W rezultacie życie staje się grą, której nie bierze się zbyt poważnie. (…) Pokolenie X (które w Stanach Zjednoczonych stało się już kategorią socjologiczną), dzisiejszych dwudziestokilkulatków, pozbawione złudzeń, obojętne, pasywne i nieufne pojawiło się jako negatywna reakcja na panującą ideologię sukcesu. Jak pisze T. Thorne, składa się ono z osób „nie biorących odpowiedzialności za swoje postępowanie i (lub) wykazujących ogólny brak zainteresowań". Poszukują one przyjemności i natychmiastowości, nie dążą natomiast do zawodowego sukcesu i wysokiej pozycji społecznej. „Iksy pokazują więc, że wcale nie zamierzają dorosnąć, i za nic mają to, co świat o nich myśli". Cechuje ich zero look - stan bylejakości, żadnych nawiązań do stylów, „estetyka nie­obecności"

Nieprzypadkowo w Kalifornii odpowiednikiem pojęcia pokolenie X jest słowo the slackers, to znaczy próżniacy. Próżniacy „odmawiają uczestnictwa w grze sukcesu akademickiego, kariery, małżeństwa i rodziny". Jak twierdzi R. Linklater, reżyser filmu Slacker, słowo „próżniak" nie dotyczy tylko osób, które „nic nie robią": „Myślę, że jest to zjawisko masowe, przynajmniej ten stan ducha. Bo jeśli trochę rozszerzyć definicję, slacker może mieć zawód, może pracować; tylko że ta praca niewiele dla niego znaczy, nie daje mu żadnej satysfakcji. (…) Jak pisze Paulina Konstankiewicz: „Okazuje się, że ci młodzi ludzie stanowią przeciwieństwo swoich rodziców - nie potrafią zrobić kariery tak szybko, jak oni. Są zagubieni uczuciowo, a wszystkie decyzje przez nich podejmowane nigdy nie są do końca pewne (…) Mamy tu do czynienia z bezcelowym życiem, odbywającym się -jak to miało miejsce w filmie Slacker -od jednej do drugiej sceny i sytuacji, bez większego związku między nimi. Przypadkowe spotkania, nieustrukturyzowane przyjścia i odejścia, banalność; wszystko to okraszone „momentami euforycznej intensywności".

5.11. Kult sukcesu

Zupełnie innym, determinującym tożsamość współczesnej młodzieży, zjawiskiem jest przymus sukcesu. Społeczne przekazy - propagowane przez mass media — głoszą: „nie możesz być nieudacznikiem". Istnieją przy tym dwa podstawowe konteksty sukcesu. Pierwszy z nich wyznaczony jest przez dążenie do władzy, stanowiska (pozycji) i pieniędzy, drugi - przez „popularną sławę" (uzyskiwaną głównie poprzez obecność w mediach).

I tak część współczesnej młodzieży (całkowicie przeciwnie niż generacja X) postrzega życie jak drabinę, po której szczeblach należy się wspinać, a innych ludzi jak konkurentów. Kryterium sukcesu życiowego mierzone jest przez nich stanem konta w banku i marką posiadanego samochodu lub liczbą ludzi, którymi zarządzają. Dążą do sukcesu bez najmniejszego wahania i gotowi są dla niego poświęcić życie osobiste.

Inny, społecznie skonstruowany, wariant sukcesu odwołuje się do idei American Dream (amerykańskiego marzenia), możliwości zdobycia przez zwykłego człowieka sławy (i fortuny), możliwości cudownej przemiany Kopciuszka w księżniczkę, a pucybuta w milionera. Osoby zafascynowane takim podejściem uważają, że owa transformacja nastąpi dzięki sukcesowi medialnemu. Stąd pragną być na scenie -w świetle reflektorów, na ekranie telewizyjnym - w momencie szczytowej oglądalności. (…) Opisane wyżej podejście do sukcesu powoduje -jak utrzymuje C. Lasch - iż „marzenie o sukcesie zostało wydrenowane z jakiegokolwiek znaczenia poza sobą samym", przy czym uznanie własnego sukcesu przez jednostkę „zależy od publicznego rozpoznania i oklasków" — sukces musi być zatwierdzony przez rozgłos. Ludzie pragną być nie tyle szanowani, ile podziwiani. Tęsknią za „świetnością, ekscytacją i sławą"

5.12. Wychowanie - w którą stronę?

W obliczu zarysowanych wyżej (wybranych) tendencji w rozwoju kultury współczesnej powstaje pytanie: w jaki sposób powinniśmy reagować na nie jako rodzice i jako pedagodzy? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, choćby z tego powodu, że ludzie dorośli podlegają tym samym wpływom co młodzież. Tak czy inaczej, wydaje się, że istnieją cztery możliwości:

• świadome dążenie do zablokowania istniejących trendów kulturowych, w imię uznanych, tradycyjnych wartości kulturowych;

• bezrefleksyjne dryfowanie wraz z szybko zmieniającą się kulturą;

• akceptacja euforii supermarketu i bezkrytyczne „klikanie" w rzeczywistość, tak jak gdyby to była strona z Internetu;

• negocjacja z młodzieżą kształtu rzeczywistości, w której wspólnie żyjemy, a w szczególności kształtowanie w młodzieży nawyku świadomego podej­mowania wyborów odnośnie do kształtu własnego „ja".

Nie ulega wątpliwości, że jedynie czwarta z wymienionych możliwości daje pedagogice i pedagogom możliwość realnego uczestnictwa w kształtowaniu tożsamości, marzeń i życia współczesnej młodzieży. W związku z tym głównym problemem zdaje się być stosunek ludzi dorosłych do kultury popularnej.

W przeszłości kultura popularna etykietowana była jako „niska" i „niedojrzała", stąd funkcjonowała poza pedagogiką. Zapominano przy tym jednak, że ignorowanie kultury popularnej jest równoznaczne z ignorowaniem młodzieży i przynosi nieuchronnie ignorowanie pedagogiki przez młodzież. (…)

Kultura popularna mogłaby stanowić bardzo istotną płaszczyznę działania pedagogicznego. Punktem wyjścia musi tu być jednak założenie, że nie szacujemy jej przejawów i praktyk z nią związanych z perspektywy tradycyjnych („dorosłych") wartości i ideałów (…) . Podstawową kwestią byłoby tu badanie, w jaki sposób młodzież konstruuje poczucie sensu w ramach dostępnych jej przekazów kulturowych, przy odrzuceniu przekonania, że istnieje jakiekolwiek „niedwuznaczne, odwiecznie prawdziwe stanowisko" (ważna byłaby w tym kontekście próba zrozumienia mikrozwyczajów codziennego życia młodzieży).

(…) Konsekwencje takiego podejścia są dla praktyki pedagogicznej oczywiste. Nauczyciel rezygnuje z roli pasa transmisyjnego, który przekazuje swoim wychowankom wiedzę i wartości społeczne w gotowych pigułkach czy paczuszkach. Rezygnuje z - tak częstej w edukacji polskiej - postawy władcy oświeconego, który uważa, iż przekazuje wychowankom absolutną mądrość, prawdę i wiedzę, a w zamian za to żąda absolutnego posłuszeństwa i szacunku. Nie wchodzi w paternalistyczną rolę rzekomego liberała, który manipuluje wychowankami - po to, aby osiągnąć z góry założone cele. Próbuje natomiast stworzyć warunki do edukacyjnej rozmowy, w której - wspólnie ze swoimi wychowankami - usiłuje odnaleźć drogi przez krętą rzeczywistość społeczną. (…)

K. Stadnik, A. Wójtewicz, Anielice czy diablice? Dziewczęta w szponach seksualizacji i agresji w perspektywie socjologicznej, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2009, s.67-92 ( wybrane fragmenty)

Prezentacja wyników badań - seksualizacja na gimnazjalnych korytarzach

Komunikaty społeczne związane z seksualizacją oczywiście nie pocho­dzą jedynie z mediów, czy producentów towarów i usług, choć stanowią poważnie ich źródło. Badacze z Amerykańskiego Towarzystwa Psycholo­gicznego wskazują także na inne, niemniej istotne przyczyny seksualizacji - upatrując ich źródła przede wszystkim w relacjach z rówieśnikami obu płci, rodzicami i nauczycielami. Rodzice, zamiast chronić dzieci, często wy­ręczają innych zainteresowanych i sami przekonują córki, że atrakcyjność fizyczna i zadbane ciało powinny stanowić dla nich życiowy priorytet. Do najbardziej radykalnych zachowań tego typu, w realiach amerykańskich, można zaliczyć pozwalanie lub wręcz zachęcanie dziewcząt do przeprowa­dzenia operacji plastycznej, która pozwoli im się zbliżyć do nieosiągalnego innymi środkami ideału urody [zob. Report of the APA...]. Z kolei z innego cytowanego w raporcie APA badania [Report of the APA..., za: Martin 1998] wynika, że nauczyciele czasami zachęcają dziewczęta do zabaw polegają­cych na byciu seksowną młodą kobietą. Jakby tego było mało, rówieśnicy płci obojga przyczyniają się do wzrostu poziomu seksualizacji w relacjach dziewczęta-dziewczęta, którą nazywam samoseksualizacją. Dziewczęta sprawują nieustanną kontrolę przestrzegania standardów „odpowiedniego" myślenia i seksownego wyglądu, chłopcy zaś uprzedmiatawiają koleżanki i nieustannie im dokuczają [Report of the APA..., za: Eder 1995, Nichter 2000]

Dylemat „dziwki" i „szarej myszki", czyli w co kultura przemieniła dziewczynki

Powrót do szkoły i kilkudniowe wędrówki przez gimnazjalne korytarze okazały się doświadczeniem pod wieloma względami osobliwym i owoc­nym badawczo. Trudno jest bez cienia emocji wkroczyć w rzeczywistość, która chyba dla większości z nas wiąże się z całym zestawem różnorodnych wspomnień i doświadczeń, także tych związanych z procesem dojrzewa­nia - wkraczaniem w kobiecość lub męskość. Szkoła jest miejscem, w któ­rym dorastające dziewczęta spędzają większość dnia. To właśnie w szkole dziewczęta przechodzą kurs bycia kobietą i tutaj rozgrywają się niejedno­krotnie dziewczęce dramaty.

Szkolne korytarze są niczym scena, na którą co jakiś czas wkracza nowa ekipa aktorów z nowym reżyserem - kulturą. Dzięki temu nauczyciele z wie­loletnim stażem pracy widzieli już niejedno przedstawienie. W przypadku współczesnych dziewcząt, bo na nich przede wszystkim ma się skupić nasza uwaga, reżyserem jest kultura konsumpcyjna, która rozdaje role, a w wielu przypadkach bezwzględnie je narzuca.

Zdaniem Rachel Simmons kultura toczy z dziewczętami przewrotną i perwersyjną grę, wręcz wymusza na nich wchodzenie w nienaturalne role. Wymaga od dziewcząt, by były jednocześnie śmiałe i wstydliwe, sek­sowne i skromne. Odmowa udziału w tej grze często prowadzi do rozpadu dziewczęcego świata, co ciekawe, udział w niej przynosi podobne skutki. Dziewczęta funkcjonują w pewnego rodzaju zaklętym kręgu. W ich świe­cie obowiązują zasady, których łamanie grozi poważnymi konsekwencjami w postaci braku akceptacji ze strony otoczenia, utraty popularności. Są to tzw. rules of femininity - dotyczące modnego w danym tygodniu koloru akrylowych paznokci i wzoru tenisówek. Wspomniane zasady dotyczą tak­że sfery zachowań uznawanych za akceptowalne i pożądane. Na tym polu toczy się w dziewczęcym świecie nieustanna walka z innymi dziewczętami, ze sobą i z rodzicami, podsycana dodatkowo przez media. Według Simmons dziewczęta można podzielić na takie, które wszystkimi znanymi sobie spo­sobami walczą z wizerunkiem „grzecznej dziewczynki” i na takie, które ta­kimi grzecznymi dziewczynkami są, a przynajmniej starają się być. Jednak zarówno jedne, jak i drugie są bombardowane przez kulturę wzorcami ko­biecości i dziewczęcości zakładającymi swego rodzaju podwójność. Idealna nastolatka to taka, która łączy w sobie kobiecą siłę i pasywność, uległość i kokieterię. Zdaniem Simmons owa kultura pośredniości przeniknęła już do wszystkich zakątków dziewczęcego świata. Media i firmy kosmetyczne eksploatują dychotomię dobra dziewczynka - zła dziewczynka. Wszelkie manipulacje, szczególnie te związane z seksualnością i eksponowaniem ko­biecości, są przedstawiane dziewczętom jako droga do osiągnięcia władzy i wpływów, i to nie tylko w dziewczęcym świecie. Gloryfikacja owej podwój­ności, dziewczęcej kobiecości (kobiecej dziewczęcości) przestała być dome­ną gwiazd Hollywood. Współczesne dziewczęta wierzą, że ich seksualność w połączeniu z atutem, jakim jest młodość, stanowi doskonałe narzędzie manipulacji i potrafią być w swoich działaniach wyjątkowo obłudne [Sim­mons 2003, s. 114-117].

Szkoła jako arena dziewczęcych zmagań z seksualizacją

Szkoła jest główną areną dziewczęcych zmagań i to bynajmniej nie tylko tych intelektualnych. Amerykańska terapeutka, Rosalind Wiesman, autor­ka pracy poświęconej życiu dorastających dziewcząt [zob. Wiesman 2005], wskazuje na kilka obszarów, na których przejawia się seksualizacja dziewcząt w szkole, będącej teoretycznie miejscem gwarantującym rozwój i harmonijne dorastanie. Tymczasem w szkole dziewczęta wchodzą ze sobą w interakcje w okolicznościach całkowicie niedostępnych rodzicom i nauczycielom. To, co się dzieje w ich świecie, bywa dla wielu dorosłych nie lada zaskoczeniem.

Większość respondentek zapytana o to, jak się czuje w szkole, odpo­wiada, że wszystko jest w porządku, że panuje przyjazna atmosfera. Jednak dalszy ciąg wywiadu przynosi zmianę stanowiska w tej sprawie. Zadawałam dziewczętom pytania o to, jakie konkretne problemy mają w szkole. Żadna z respondentek nawet nie wspomniała o problemach z nauką, sprawdzia­nami czy wymagającymi nauczycielami. Najciekawsze szkolne zdarzenia mają miejsce podczas przerw w toaletach, na korytarzach i na boiskach, z daleka od wzroku nauczycieli [zob. Bettis i Adams 2005]. Wśród najbar­dziej dokuczliwych problemów były wymieniane kłopoty z powodu nieod­powiedniego (zdaniem nauczycieli) stroju oraz konflikty na linii dziewczęta - dziewczęta i dziewczęta - chłopcy:

Jest różnie ze względu na ubiór, u nauczycieli są wtedy problemy, no i też między dziewczynami, albo dziewczyny - chłopaki" [W_P 1].

Dziewczyny często się siebie czepiają, są awantury między dziewczynami [...], najgorsze są o chłopaków i o wygląd. Ostatnio w mojej klasie dziew­czyny zaczęły się czepiać mojej koleżanki za to, że ona ma powodzenie, a one nie [W_P 9].

Respondentki doskonale wiedzą, jakie zachowania z ich strony mogą się spotkać z brakiem akceptacji ze strony nauczycieli, znają treść regula­minu szkolnego, jednak w wywiadach podkreślają, że regulamin to jedynie martwy przepis, a szkolna rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Jedna z respondentek tak opisuje sytuację:

Jest tam w regulaminie, że trzeba wszystko z umiarem, może lekki maki­jaż jest dozwolony, lekko tuszem, ale bez przesady, nie za mocno, nie za bardzo obnażać się, szpilki jeszcze w gimnazjum są zabronione oficjalnie, ale dziewczyny i tak noszą, w liceum to już jest kompletny luz [W_P 2].

Niektórych rodziców dzieci w ogóle nie obchodzą. Wydaje mi się, że cza­sem dziewczyny robią różne rzeczy, żeby rodzicami wstrząsnąć. To smut­ne [W_P 6].

Judith M. Bardwick i Elizabeth Doiwan opisują szkolę jako instytucję sfeminizowaną, szkolącą konformistki i ceniącą konformizm ponad wszyst­ko. Choć dziewczętom dozwolony jest szeroki wachlarz zachowań od małej kobietki po wysportowaną chłopczycę, to zachowania w stylu małej kobietki są preferowane zarówno przez uczniów, jaki i nauczycieli. Dziewczęta ce­chuje niezwykła biegłość w odczytywaniu sygnałów płynących z otocze­nia i szczególna podatność na kulturowe modelowanie. Szkoła dodatkowo pogłębia ten stan rzeczy, promując zachowania innowacyjne i nonkonformizm raczej u chłopców niż u dziewcząt. W konsekwencji dziewczęta dużo częściej niż chłopcy budują poczucie własnej wartości na opinii otoczenia, które bywa bezlitosne [Bardwick i Douvan 1982, s. 165 -169].

Zacznijmy od popularności, która jest postrzegana przez nastoletnie dziewczęta jako sprawa życia lub śmierci. Popularności się pragnie i dla popularności można bardzo wiele poświęcić. Dziewczęta funkcjonują naj­częściej w tzw. klikach, czyli zamkniętych przed innymi grupach bliskich „przyjaciółek”, przy czym przyjaźń jest przez dziewczęta specyficznie ro­zumiana. Wiesman, która badała relacje między szkolnymi przyjaciółkami, porównuje kliki do plutonu żołnierzy stojącego w obliczu wspólnego wroga, jakim są inne kliki i świat dorosłych [Wiesman 2005, s. 44]. Problem istnie­nia dziewczęcych grup rywalizujących ze sobą o popularność jest poruszany także przez autorki tekstu Girls in Groups: The Preps and the Sex Mob. Try Out for Womanhood. Również w tym przypadku dziewczęta nie tylko ry­walizują z koleżankami z innej grupy, ale także w ramach własnej grupy są zobowiązane do przestrzegania surowych zasad, muszą być odpowiednio ubrane, odpowiednio seksowne i odpowiednio przyjacielskie i miłe [Bettis, Jordan i Montgomery 2005, s. 72].

Przynależność do danej kliki czy grupy decyduje o tym, jak dziewczęta są postrzegane przez koleżanki, decyduje także o tzw. dobrej lub złej popu­larności. Dobra popularność, czyli fakt bycia lubianą przez wszystkich, po pierwsze - zdarza się niezwykle rzadko, a po drugie - nikogo nie interesuje. Paradoks związany z tzw. złą popularnością polega na tym, że nielubiane dziewczęta mają najwięcej tzw. przyjaciółek. Dziewczęta, które za sprawą swojej urody, woli i manipulacji sprawują władzę nad koleżankami, określa­ne są przez Wiesman mianem Królowych. Królowa wzbudza respekt w mo­ich respondentkach. Raczej się jej boją niż szanują:

Od pierwszej klasy ona jest liderką naszej klasy. Wszyscy jej okazują sym­patię a potem ją obgadują, nazywają ją dziwką [W_ P 5].

Operując pszczelarską nomenklaturą, Wiesman wyróżnia jeszcze inne role takie jak: Przyboczna, Bankier, Pływak, Obserwator, Lizus/Robotnica/ Posłaniec i Ofiara. Z punktu widzenia niniejszych rozważań istotne jest, że dziewczęta mogą zmieniać role, mogą awansować lub tracić z trudem osią­gnięte pozycje. Jedną z podstaw do detronizacji panującej Królowej może być pojawienie się w klasie nowej dziewczynki, która ją przewyższa pod względem urody i tempa rozwoju fizycznego. Jakkolwiek by to nie zabrzmia­ło, różnice w tempie rozwoju fizycznego dzielą dziewczęta na młode kobiety i małe dziewczynki. Małe dziewczynki nie mają szans na osiągnięcie pozy­cji Królowej, bo ta jest przeznaczona dla młodej kobiety [Wiesman 2005, s. 41-64]. Wśród dziewcząt trwa cicha wojna o pozycję Królowej, dlatego dziewczęta kładą ogromny nacisk na podkreślenie własnej atrakcyjności, która może stać się przepustką do popularności:

Bardzo dużą rolę do wyglądu przykładam. Np. rano godzinę przed lu­strem spędzam. Codziennie prostuję włosy i maluję się, wiadomo - fluid, puder. Dość dużo mi czasu zajmuje też, żeby ciuchy dobrać, kilka razy się czasem przebieram [W_P 8].

Wiesman porównuje sytuację współczesnych dziewcząt do uwięzienia lub osaczenia. Pochłania je obsesyjna analiza kodów narzucanych im przez otoczenie, kwestia akceptacji przez klikę i właściwy wygląd stają się spra­wami najwyższej rangi. Warto tutaj przytoczyć stosowaną przez Wiesman metaforę tratwy, która trafnie oddaje sposób myślenia dziewcząt. Życie dziewcząt do czasu wkroczenia w okres dojrzewania można porównać do rejsu komfortowym statkiem wycieczkowym. Wszystko na statku jest zna­ne i przewidywalne, a załoga (rodzice) dba o bezpieczeństwo pasażerów. W okresie dojrzewania dziewczęta postanawiają opuścić statek i wyruszyć w dalszą podróż na tratwie. Oczywiście nie jest to podróż samotna - od­bywają ją wszystkie dziewczęta z danej grupy wiekowej. Nastolatki, które opuściły statek, mają teraz tylko jeden cel - utrzymać się na dryfującej w nieznane tratwie. Można powiedzieć, że starają się przetrwać i szukają na to różnych sposobów. Dziewczęta są gotowe znieść niemal wszystko, by uniknąć wypadnięcia z tratwy, z drugiej strony mają świadomość, że nie­ustannie im to grozi [tamże, s. 65-74].

Jest u nas taka mania w klasie, że chłopacy sprawdzają, czy dziewczyna ma stringi. Jeśli mam krótkie spodenki na w-fie czuję, że jak nie założę tych stringów to będą mi gadali, że mam gacie i później będę miała przez cały dzień przerąbane u chłopaków, czyli wolę założyć te stringi dla świę­tego spokoju, żeby nic nie gadali [W_P 3].

Chodzenie do szkoły, a także pozaszkolne spotkania z przyjaciółmi są dla dziewcząt jak udział w nieustającym konkursie piękności. Styl, wygląd, uroda i wizerunek wpływają na pozycję osiąganą w dziewczęcym świecie. Chodzenie w obcisłych koszulkach i butach dodających kilkanaście cen­tymetrów wzrostu stanowi punkt niepisanego regulaminu dziewczęcych zmagań. Dziewczęta biorą udział w konkursie piękności, czy tego chcą, czy nie. Ceną, jaką trzeba zapłacić za zwycięstwo w konkursie, jest często utrata własnej tożsamości [tamże, s. 111].

Doświadczenia Wiesman z pracy z dziewczętami amerykańskimi wska­zują, że zdecydowana większość z nich ma obsesję na punkcie własnego wy­glądu. Jedynie te dziewczęta, które znalazły alternatywny sposób wyrażania siebie, są od tej obsesji wolne:

Mój wygląd jest wyrazem tego kim jestem, tego do jakiej subkultury się przyznaję i należę, mój wygląd jest odzwierciedleniem tego, że jestem sobą, że nikogo nie udaję [W_P 2].

Zaskakujący jest fakt, że dziewczęta zadowolone z jakiegoś aspektu swojej urody nigdy głośno się do tego nie przyznają i nie będą chciały o tym rozmawiać z koleżankami z obawy przed zemstą i oskarżeniem o próżność. Ponadto niezadowolenie z jakiegoś detalu prowadzi często do prawdziwej obsesji na punkcie tego właśnie elementu urody.

Jeśli chodzi o dziewczyny, to wszystkie mówią, że wyglądają strasznie. Każda ma inny kompleks. Każda chciałaby być szczupła i wysoka, ale wszystko kręci się wokół szczupła [W_P 1].

Bardzo patrzymy na figurę, na to że jedna jest chudsza a druga bardziej przy tuszy, nawet nie to, że plotkujemy, po prostu komentujemy między sobą (!). Bardzo często jestem porównywana z innymi dziewczynami. Dziewczyny twierdzą, że mam ładną figurę, a inne mają jakieś komplek­sy. Nie jest mi z tym dobrze. Wolałabym się nie wyróżniać. Są to jednak dziewczyny ładne – te z którymi trzymam. Wolałabym, żeby nie mówiły czegoś takiego, to nie jest miłe. Jednak jest pewna zazdrość o to między dziewczynami i to czasami widać [W_P 9].

Dziewczęta potrzebują ciągłego potwierdzania ze strony koleżanek, że dobrze wyglądają, że spełniają ustalone kryteria i we właściwy sposób prze­strzegają „regulaminu” tego specyficznego konkursu piękności. Narzucane przez kulturę standardy kobiecości powodują, że dziewczęta właściwie nie mają wyboru. Oglądając telewizję i czytając prasę, dowiadują się, w jaki spo­sób powinny się zachowywać, by sprostać oczekiwaniom. Dziewczęta znaj­dują się pod ciągłym wpływem przekazów, lansujących wzór kobiecości na modłę reklam bielizny Vicoria's Secret. Dziewczęta ścigają niedościgniony ideał. Pragną mieć kobiece kształty i zaokrąglenia, ale tylko we „właściwych” miejscach. Marzą, by ich ciało było gładkie i piękne tak, jak ciała modelek poddane zapewne retuszowi komputerowemu. W rozumowaniu dziewcząt dostrzegalna jest pewna nieracjonalność polegająca na tym, że z jednej strony są świadome, że próby upodobnienia się do aktualnie lansowanych, niedoścignionych wzorów kobiecości spełzną na niczym, z drugiej jednak - w ramach dostępnych im środków i możliwości - dążą do tego, by się do ideału upodobnić. Tę schizofreniczność w myśleniu doskonale odzwiercie­dla przykład z lalką Barbie: „Dziewczęta wiedzą, że gdyby Barbie była ludz­kiego wzrostu, nienaturalne proporcje jej ciała prawdopodobnie uniemoż­liwiłyby jej chodzenie. Dziewczęta wiedzą, że kolorowe magazyny, telewizja i film docelowo podsycają w nich niepewność i kompleksy, żeby tym łatwiej na nich zarobić. Wiedzą, że firmy zamieszczają w mediach reklamy po to, żeby zwiększyć sprzedaż swoich produktów. A jednak mimo całej tej wiedzy ulegają manipulacji” [tamże, s. 108-115].

Typowe dla świata dziewcząt jest również nieustanne porównywanie swojego wyglądu z wyglądem koleżanek. Dziewczęta wiedzą, że wygląd fizyczny nie zagwarantuje im popularności, ale przynajmniej ograniczy ryzyko zajęcia bardzo niskiej pozycji we wspomnianej już dziewczęcej hierarchii [tamże, s. 110]. Jednym z najbardziej oczywistych atrybutów kobiecości i zarazem przedmiotem ciągłych porównań są piersi. Kiedy uwaga chłopców skupia się na dziewczętach rozwiniętych fizycznie, od­krywają one siłę własnej seksualności. Oczywiście temu zainteresowaniu i popularności często towarzyszy zaniepokojenie jego seksualnym podtek­stem. Wiele dziewcząt ignoruje ten podtekst, gdyż uświadamiają sobie, jak bardzo pragną, by poświęcano im uwagę. Co więcej, zdają sobie sprawę, że fizyczna dojrzałość przybliża je do kobiecego ideału, którym dziewczęta pragną być, a chłopcy pragną go spotykać na szkolnym korytarzu [tamże, s. 118].

Przebywając wśród przyjaciółek, dziewczęta stale krytykują własną osobę, podkreślając jednocześnie walory koleżanek. Rzadko się zdarza, by dziewczyna obdarzona przez koleżankę komplementem po prostu za ten komplement podziękowała. Najczęściej sytuacja wygląda tak, że natych­miast stara się dokonać autodegradacji w obawie przed okrucieństwem i zazdrością ze strony innych dziewcząt. Takie zachowanie jest rodzajem polisy ubezpieczeniowej chroniącej przed konsekwencjami własnej atrakcyj­ności. „Na pytanie, co najbardziej im się w sobie podoba, dziewczęta zawsze wymieniają aseksualne części ciała, takie jak zęby, włosy, oczy. Nigdy nie powiedzą, że lubią swoje pośladki, nogi, piersi czy brzuch, ponieważ Świat Dziewcząt surowo zabrania przyznawania sobie wysokiej noty za te seksow­ne składowe własnego ciała” [tamże, s. 122-123].

Najczęstszym tematem plotek jest wygląd. Jeśli dziewczyna ma swój styl to wszyscy mówią: jak ona się ubrała, jest inna niż wszyscy. Bo w klasie wszyscy powinni wyglądać podobnie, powinni się do siebie dostosować. U mnie dziewczyny się tak ubierają, że zwykłe buty, dżinsy, zwykła bluz­ka, ale nie także zwykła... żeby coś ładnego było, ale nie z przesadą, tak się ubierają zwykłe dziewczyny [W_P 5].

Jak jest impreza to musisz wyglądać ekstrawagancko, żeby wszyscy na ciebie spojrzeli, jak jest alkohol to musisz wypić, żeby nie wyszło, że jesteś jakaś odmienna [W_P 5].

Kiedyś na pierwszy dzień wiosny założyłam bluzkę taką, że mi było widać brzuch i plecy. Chłopakom się bardzo podobało. A dziewczyny mówiły, że fajnie.. .ale dlaczego tyle widać. Nie były zadowolone. A ostatnio jak kupi­łam bluzkę z cekinami i się okazało, że na imprezie wszystkie dziewczyny miały podobne, to bardzo im się podobało [W_P 3].

U nas w klasie są same porządne dziewczyny, nie puszczają się. Takich w typie panienek jest może trzy, cztery, ale nie zachowują się tak (jak pa­nienki)[W_P 9]. (Respondentka jest wyjątkowo niekonsekwentna. W dal­szej części rozmowy przyznaje, że w klasie jest kilka dziewcząt, do których określenia takie, jak dziwka czy puszczalska doskonale pasują.)

Podział na grupy jest, ale wszystkie jesteśmy bardzo zżyte [W_P 9].

Szykany, plotki i etykiety to kolejny problem, z którym zmagają się dziewczęta w szkole. Dziewczęta są zarówno ich sprawczyniami, jak i ofia­rami. Po prostu nie ma dziewcząt niewinnych, nie plotkujących. Oczywi­ście dziewczęce dokuczanie i plotki przybierają rozmaite mniej lub bardziej groźne formy [tamże, s. 158-159]. Epitety takie jak „dziwka”, „kurwa”, „suka” są powszechnie stosowane przez dziewczęta. Co ciekawe, mogą one być za­równo elementem tzw. złego, jak i dobrego dokuczania. Nazwanie dziewczy­ny „dziwką” przez jej najlepszą przyjaciółkę wcale nie musi być obraźliwe. Wszystko zależy od kontekstu i wynika z zasad obowiązujących w świecie współczesnych dziewcząt:

Określenia dziwka czy szmata kojarzą się źle, ale to jeszcze zależy, jak to jest powiedziane. Jak tak powie koleżanka do koleżanki i wiadomo, że nie miała nic złego na myśli to jest OK [W_P 8].

Nietrudno wnioskować, co jest najczęstszym tematem plotek rozpo­wszechnianych przez respondentki. Ich uwaga skupia się przede wszystkim na wyglądzie zewnętrznym, poczynaniach klasowej liderki i rywalizacji o chłopców, którzy choć postrzegani jako niedojrzali i śmieszni, stanowią jednak obiekt pożądania.

U nas w klasie to dziewczyny akurat nie za dużo o sobie plotkują (!), ale w innych klasach głównym tematem plotek są chłopacy [W_P 9].

Najczęstszym tematem plotek jest najpopularniejsza dziewczyna w klasie:

Bo ona jest popularna bardziej wśród chłopaków, a dziewczyny niektóre jej zazdroszczą bardzo, chcą z nią przebywać, żeby chłopacy i nimi się zainteresowali. W plotkach się mówi, że jest tapeciarą i że się puszcza [W_P 6].

Chłopcy są często postrzegani przez dziewczęta jako sędziowie, którzy mogą je obdarzyć nagrodą w postaci swojego zainteresowania, lub przyczy­nić się do jej towarzyskiej porażki. Dziewczęta są więc gotowe nie tylko pod­porządkowywać się dziewczęcej klice, podobnie postępują wobec chłopców, zwłaszcza tych, którymi są zainteresowane [tamże, s. 234].

Na pytanie o to, jakie dziewczęta są najbardziej popularne wśród chłop­ców respondentki odpowiadają:

Większość chłopaków w mojej klasie lubi typ przysłowiowej Barbie, nawet na­uczyciele używają takich zwrotów w stosunku do takich dziewczyn [W_P 2].

Panienki. Wymalowane, tapety, głębokie dekolty, biodrówki, szpileczki, czyli taki typ panienki. To są takie nie uczące się, wytapetowane, czepia­jące się wszystkich... mają wysokie mniemanie o sobie. Są łatwe [W_P 9].

Jak idą takie laleczki to chłopcy z naszej klasy mówią, że one są fajne i pytają dlaczego my tak nie wyglądamy [W_P 3].

Na szpileczkach, makijaż, duży dekolt, itd. Pokazują swoje walory, a oni (chłopcy) po prostu zwracają na to uwagę [W_P 1].

To jest tak, że dziewczyna ładnie się ubierze (ładnie = modnie = tak jak w gazetach) a wcale nie jest taka fajna... chłopacy za nimi latają, nie wiem czemu [W_P 5].

Ładnie ubrane, szpileczki, wiadomo - ten typ. Może chłopakom się wyda­je, że to jest fajne bo jakieś sławne kobiety się tak ubierają [W_P 2].

Sprowadzanie dziewcząt do roli obiektów seksualnych jest, zdaniem respondentek, powszechne. Niektóre dziewczęta traktują głośne uwagi na temat swojego wyglądu jako niegroźną chłopięcą rozrywkę, inne próbują się przeciwstawiać takiemu traktowaniu. Nie jest to jednak postawa popularna, dziewczęta wolą raczej znosić upokorzenie, gdyż są przekonane, że z chłop­cami nie uda im się wygrać:

Potrafią głośno między sobą komentować (chłopcy). Wszyscy to słyszą. Np., że dziewczynie widać stringi albo, że ma głęboki dekolt i widać jej piersi [W_P 9].

Lalki, suczki, foczki (najczęstsze określenia dziewcząt używane przez chłopców w korytarzowych komentarzach)... co tam jeszcze było... bo one wyglądają, jak takie lalki, włosy najczęściej przefarbowane na blond z ja­kimiś pasemkami czy czymś takim i ogólnie ubierają się jak takie laleczki. Podobają im się (laleczki chłopcom), ale z drugiej strony wyśmiewają je na każdym kroku czyli nie szanują ich jako dziewczyn, traktują je jako takie zabawki, żeby tylko na nie popatrzeć [W_P 1].

Np. chłopak podchodzi do dziewczyny i mówi, że ma fajny biust, że fajnie by się macało [W_P 5].

Może im się wydaje (chłopcom), że to są komplementy, ale nie wiem, czy dla tych dziewczyn to jest przyjemne [W_P 2].

Oni oczekują, że dziewczyna będzie miała duże piersi i będzie wyglądać seksownie, jak widzą taką co ma bluzę i włosy spięte to mówią: jak ona wygląda, i to ma być dziewczyna... takie męskie ploty [W_P 3].

Była taka sytuacja, że jeden chłopak powiedział mojej koleżance, że mu się podobam i zapytał, czy mogłaby mu załatwić mój numer telefo­nu. Ona dała mój numer telefonu a potem się okazało, że nie chodziło o mnie. Wtedy moja koleżanka zapytała tego chłopaka: ta z większymi czy z mniejszymi cyckami? No i wyszło na to, że to nie ja i poczułam się źle [W_P 3].

Jednym ze sztandarowych przykładów zachowań podejmowanych w celu zdobycia przychylności chłopców jest udawanie słodkiej idiotki. Taki sposób zachowania dowartościowuje dziewczynę jako kobietę w oczach chłopców oczywiście.

Ogólnie to się tak wiąże, że jeżeli brzydka dziewczyna próbuje udawać słodką idiotkę, to się uznaje, że jest głupia, a ładna dziewczyna - nikt nie powie, że jest głupia tylko, że potrzebuje pomocy [W_P 1].

Ja osobiście słodkich idiotek nie lubię, ale wiadomo, szanuję każdego. Co można zyskać udając słodką idiotkę?! Raczej co można stracić? Moż­na stracić w czyichś oczach. Wszyscy myślą, że słodka idiotka ma pusto w głowie [W_P 2].

Zmiana stylu jest uznawana za skuteczny sposób na zdobycie chłopa­ka i upragnionej popularności, wiele dziewcząt gotowych jest zrezygnować z indywidualności, by te cele osiągnąć:

Dziewczyny zawsze tak rozmawiają, jaka ona jest gruba...mogłaby coś ze sobą zrobić...mam taką koleżankę, miała swój styl i nikt z nią nie rozma­wiał, ale kiedyś przyszła do szkoły tak normalnie ubrana, w dżinsach i od razu wszyscy do niej przylegli i teraz już się tak ubiera. Ta zmiana była spowodowana głównie przez dziewczyny, ale tak naprawdę wszystkim za­leżało, żeby ona zmieniła styl [W_P 5].

Dziewczęta wiedzą, że takie zachowanie jest jak wystawienie się na sprzedaż, jednak tak samo, jak w przypadku podążania za niedoścignionym wzorcem kobiecego wyglądu, gotowe są ryzykować późniejszym poczuciem dyskomfortu i zmieszaniem wywołanym samoośmieszeniem. Dlaczego dziewczęta decydują się na udawanie słodkiej idiotki lub zmianę stylu? Zda­niem Wiesman głównie dlatego, że dzięki takiej postawie łatwiej zdobyć chłopaka, a posiadanie chłopaka ma ogromne znaczenie dla statusu dziew­cząt, dowartościowuje je jako kobiety. Dlatego dziewczęta zrobią wszystko, czego oczekują od nich chłopcy, jeśli tylko sprawi to, że otoczenie zacznie je postrzegać jako bardziej kobiece. W rzeczywistości zachowania w typie słodkiej idiotki i metamorfozy najczęściej są sygnałem, że dziewczyna ma problem z wyrażaniem własnego ja, choć zdaniem otoczenia dopiero prze­miana sprawia, że zyskuje osobowość [tamże, s. 275-280].

W wypadku gdy zmiana stylu ani strategia słodkiej idiotki nie przynio­sły rezultatu, dziewczęta posuwają się do działań takich jak zastraszanie rywalek, manipulacje i rękoczyny:

Kiedyś w naszej klasie była taka sytuacja, dziewczyny oskarżyły inną, że odbiera im chłopaków, doszło do tego, że się chyba nawet pobiły [W_P 2].

Etykieta dziwki jest uznawana przez dziewczęta za jedną z najstraszniej­szych. Jej ciężar gatunkowy i ładunek znaczeń po prostu zadziwiają. Z ba­dań Wiesman wynika, że reputacja „dziwki” ma dwie odmiany znaczenio­we. W pierwszej wersji dziewczyna może być oskarżana o to, że zachowuje się jak dziwka, natomiast w drugim przypadku chodzi o to, że dziewczyna jest dziwką. W tym miejscu powracamy do dylematu zasygnalizowanego w tytule rozdziału. Lęk przed oskarżeniem o zachowywanie się jak dziwka niewątpliwie wpływa na postępowanie dziewcząt w określonych sytuacjach. Uwidacznia się to szczególnie w obliczu konieczności podjęcia decyzji o wy­borze stroju do szkoły czy na prywatkę. Dziewczyna musi znaleźć tzw. złoty środek między wyglądem seksownym a rozwiązłym. Jeśli jej się to nie uda, istnieje duża szansa na to, że zostanie jej przyznana jedna z niesympatycz­nych etykiet. Co więcej, dziewczęta często odczuwają przymus wyboru między pozostaniem sobą a wejściem w rolę uwodzicielki. Czasem dziew­częta próbują osiągnąć rzecz niemożliwą, łącząc bycie sobą z seksownym i uwodzicielskim stylem. Muszą dokonać trudnego wyboru, albo zyskają przychylność chłopców, narażając się na gniew ze strony dziewcząt, albo przedłożą życzliwość dziewcząt nad zainteresowanie ze strony chłopców. Pogodzenie całkowicie sprzecznych priorytetów tych obu grup nie wydaje się realne, co nie zmienia faktu, że dziewczęta czasem podejmują takie sta­rania [tamże, s. 159-177].

Często uważa się za dziwkę osobę, która ubiera się wyzywająco, na lewo i prawo podrywa sobie chłopaków... chyba jednak dziewczyny są wredniejsze w tym względzie i częściej się tak nazywają [...]. Ja się akurat z takimi dziewczynami przyjaźnię, że takich złośliwych komentarzy nie ma, no chyba, że bardzo kogoś nie lubimy [W_P 2].

Byłam u koleżanki na imprezie. Poszłam ze swoim chłopakiem na górę, ale do niczego nie doszło. Potem w klasie były plotki, że się puszczam, strasznie się z tym czułam, nawet przez kilka dni nie chodziłam do szkoły. Teraz jest już wszystko dobrze [W_P 3].

Doświadczenia Wiesman wskazują, że nawet jedenastolatki potrafią wyzywać się od dziwek. Etykieta ta pojawia się w użyciu w momencie, gdy dziewczęta zaczynają eksperymentować z randkami, pocałunkami i sek­sem. Zdaniem Wiesman to sprzeczne emocje i niepewność, jak należy po­stępować, powodują, że dziewczęta oskarżają się nawzajem o zachowanie godne dziwki. Niezwykle łatwo zarobić sobie na opinię dziwki, ale zdecy­dowanie trudno się jej pozbyć, dlatego większość dziewcząt jest przerażona taką ewentualnością. Jedynie popularne dziewczęta nie muszą się obawiać tej etykiety, gdyż ich wysoki status społeczny gwarantuje, że nie przylgnie ona do nich na długo [tamże, s. 177-178]. Inaczej ma się sytuacja z mniej popularnymi dziewczętami, których życie, nawet bez etykiety dziwki, jest kombinacją niskiej samooceny i izolacji społecznej. Takie dziewczęta mogą się stać łatwymi ofiarami wykorzystywania i to zarówno ze strony dziew­cząt, jak i chłopców. Niepewne siebie, odrzucone przez grupę i sprowadzo­ne do roli obiektów seksualnych dziewczęta stanowią dla wielu chłopców łatwe obiekty do prezentacji własnej męskości. Zapewne: nie zawsze w ta­kich przypadkach można mówić o wykorzystywaniu seksualnym, z pewnością jest to jednak rodzaj eksploatacji spowodowany zagubieniem i brakiem zdolności dziewcząt do odnalezienia się we własnym otoczeniu [tamże s. 180-181].

Na drugim końcu kontinuum etykiet znajduje się określenie szarej myszki. To dziewczęta, które z różnych względów nie uczestniczą w szkol­nym konkursie piękności i popularności. Ujmując to nieco bardziej brutal­nie, można powiedzieć, że się do konkursu nie zakwalifikowały. Nie biorą udziału w grze, o której pisze Simmons, przez co sprawiają wrażenie ni­komu nie potrzebnych elementów na planszy, przypominają pionki, które należą do innej gry:

Znam nawet taką jedną, na początku nawet na nią nie spojrzałam, teraz to się nawet z nią przyjaźnię, całkiem miła osoba (!), mówiła mi, że nikt z nią przez dwa lata nie rozmawiał, może dlatego, że wydawała się zamknięta w sobie. Dziewczyny i chłopcy traktowali ją jak powietrze [W_P 5].

Nie mają odwagi, nie wiedzą, na co mogą sobie pozwolić przy takiej dziewczynie cichej. Mi się wydaje, że oni myślą, że jak dziewczyna pokaże kawałek ciała to ona jest świadoma tego i już mogą na ten temat robić komentarze, ale jak dziewczyna się trzyma z boku to oni się trochę boją tej niewiadomej [W_P 6].

Świat dorosłych, czyli poznajemy granice niezrozumienia

Spotkanie świata dorosłych, reprezentowanego tutaj przede wszystkim przez rodziców i nauczycieli, ze światem dziewcząt przypomina czasem kon­takt dwóch obcych kultur, a w skrajnych przypadkach nawet dwóch różnych cywilizacji zamieszkujących sąsiednie galaktyki. Dorosłym bardzo trudno jest otrzymać przepustkę do świata dziewcząt nawet wtedy, gdy bardzo tego pragną. Obie strony oddziela od siebie mur niezrozumienia, a nawet niechę­ci. Dla naszych rozważań istotne są relacje między dziewczętami a dorosły­mi na polu seksualizacji będącej jednym z kontrowersyjnych obszarów:

Dorośli z mojej rodziny często mówią, że mam gołe plecy i fryzury zmie­niam. Według rodziców to dziewczyna powinna być ubrana w sweterek, podkoszulka, rajstopki, spodnie, jakieś traperki i jeszcze berecik, szaliczek... żeby było ciepło, a na lato to najwyżej bluzeczka z krótkim rękaw­kiem pod samą szyję i też, żeby było ciepło. Nie podoba mi się to. Moja mama mnie często krytykuje za ubiór a ja twierdzę, że się normalnie ubieram, a mama mnie naprowadza na styl grzecznej dziewczynki w swe­terku, prawie mundurku [W_P 3].

Rodzice nie pozwalają mi na zrobienie kolczyka w pępku i przyjeżdżają po mnie na imprezy, żebym przypadkiem nie wypiła tego jednego piwa i nic nie pomaga tłumaczenie, że mam już 15 lat [W_P 3].

Wśród dziewcząt panuje np. przekonanie, że jeśli ma się dobre oceny, to rodzice i nauczyciele będą akceptowali bardziej wyzywające stroje i będą dziewczętom na więcej pozwalali (np. mając dobre oceny, łatwiej negocjo­wać pozwolenie na wieczorne wyjście, skąpy strój też wtedy jest przez rodzi­ców jakby mniej dostrzegany).

Chodzi o to, że nauczyciele uważają, że nie powinny przychodzić w ten sposób do szkoły, nie powinny jakby ubierać się wyzywająco [...], najczę­ściej jest jednak tak, że jak dziewczyna ma dobre oceny i tak się ubiera, to nie ma problemu, ale jak ktoś dostanie jedynkę na lekcji to mogą być problemy [...], wtedy sugerują, że dziewczyna poświęca czas na wygląd a nie na naukę [W_P 1].

W swoich wypowiedziach respondentki podważają sens istnienia szkol­nego regulaminu, który, ich zdaniem, jest po prostu martwym przepisem. Rzeczywiste konsekwencje jego łamania i postawa nauczycieli temu towa­rzysząca nie skłaniają dziewcząt do refleksji ani zastanowienia się, dlacze­go prowokujący wygląd i wyzywające zachowanie mogą być źle widziane w szkole.

Tłumaczyła, że są śliskie schody i można się poślizgnąć, ale ja myślę, że to nie do końca o to chodzi. Może (nauczycielka) sama nie potrafiła tego dobrze wytłumaczyć [W_P 6].

Gdybym miała taki brzydki pępek to bym go nie pokazywała [W_P 4],

Jedynie moja wychowawczyni, jak się przyjdzie w ostrym makijażu albo ma się za dużo tuszu na rzęsach to zwróci uwagę, reszta nauczycieli ra­czej na to nie patrzy [W_P 3].(…)

Nastoletnie konsumentki

Zmiany w sposobie odgrywania ról konsumenckich spowodowa­ne transformacją gospodarczą w naszym kraju nie ominęły także dzie­ci. Ostatnie dziesięć lat to okres intensyfikacji socjalizacji ekonomicznej i konsumenckiej. Dzieci nie tylko coraz wcześniej wkraczają na rynek dóbr i usług, ale także mają coraz większy wpływ na decyzje konsumenckie swo­ich rodziców [Frątczak-Rudnicka 2004, s. 88]. Dzieci, choć nie są pełno­prawnymi podmiotami rynku ze względu na fakt ograniczonej zdolności do czynności prawnych, są ważną i rozwojową grupą konsumentów. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze, o czym już była mowa, dzieci wy­wierają wpływ na decyzje zakupowe rodziców. Po drugie dlatego, że dzieci dysponują często znacznymi sumami pieniędzy do samodzielnego wydania (praca zawodowa matek i coraz większa liczba rodzin niepełnych powodują, że dzieci cieszą się w kwestii wydawania kieszonkowego sporą wolnością), po trzecie i najważniejsze, z dzieci wyrosną dorośli konsumenci, których warto sobie zjednywać jak najwcześniej [tamże, s. 89]. Jeśli u dziecka wy­robi się zamiłowanie do jakiejś marki, to jest wysoce prawdopodobne, że dorosła osoba pozostanie jej wierna. Dzieci są, jak to określa Tomasz Szlen­dak, „urabiane" przez specjalistów od dziecięcego marketingu, same zaś urabiają swoich rodziców, by ci kupowali preferowane przez nie produkty [Szlendak 2005, s. 34].

Warto także zwrócić uwagę na takie cechy psychospołeczne dzieci jak dynamizm, otwartość, ciekawość i wyczulenie na grupy odniesienia. Dzieci po prostu rzadko potrafią się oprzeć modom i wpływom [Frątczak-Rudnicka 2004, s. 91]. Jeśli chodzi o zakupy dokonywane samodzielnie przez dzieci starsze, które nas tutaj przede wszystkim interesują, to ich przedmiotem są przede wszystkim: słodycze, napoje, różnego rodzaju przekąski, a także pisma młodzieżowe, płyty, sprzęt sportowy, ubrania i kosmetyki [tamże, s. 94].

Na rynku przeważają produkty adresowane do młodszych dzieci i do nastolatków. Najmniej jest marek dla dzieci, które są, jak to określa Barbara Frątczak-Rudnicka, w tzw. wieku przejściowym (mają 10-12 lat). Oczywiście wspomniana grupa nie egzystuje w konsumpcyjnej próżni, lecz adaptuje dla siebie produkty młodzieżowe [tamże, s. 96].

Uwaga dziewcząt skupia się na markach związanych z modą i makija­żem. Marki preferowane przez nastolatków to takie, które dostarczają wy­raźnych wzorców do naśladowania, oferujące i promujące określony, pożą­dany styl życia. Są to marki, które Frątczak-Rudnicka określa jako wyraziste, aspiracyjne i jednocześnie dostępne cenowo [tamże, s. 96].

W społeczeństwie masowej konsumpcji dzieci i dorośli zlewają się w jedną kategorię. Dla marketingowców przestaje się liczyć wiek, ważny jest natomiast fakt nabywania dóbr i korzystania z wszelkiego rodzaju usług. Jaki jest związek seksualizacji dziewczyństwa z modą na konsumowanie? „Dżinsy dla sześciolatek są sexy; sześciolatki mają swoje odrębne kosmetyki i lalki, wyglądające jak seksbomby; pisma dla dziewcząt wypełnione są po brzegi seksem, wideoklipy i reklamy emitowane w porze «Teleranka» też pokazują skąpo odziane damy zajmujące się głównie prezentacją swoich wydepilowanych wdzięków. Nie dziwne, że dzieci, nie tylko dziewczęta, które pochłoną wystarczającą liczbę takich obrazów, poruszają się po konsumenc­kich przybytkach lepiej od niejednego rodzica” [Szlendak 2005, s. 33; zob. też Linn 2004].

Głównymi źródłami wiedzy o tym, co jest modne, na czasie i jaki należy mieć styl są dla dziewcząt telewizja, internet i prasa młodzieżowa (tytuły naj­częściej wymieniane przez respondentki to: „Bravo”, „Bravo Girl”, „Popcorn”, „Dziewczyna”, „Filipinka”, „Twist”). Bezmyślne naśladowanie mody z gazet nie jest dobrze postrzegane przez dziewczęta, bo oznacza, ich zdaniem, bark własnego stylu, jak na ironię nadmiar własnego stylu, objawiający się ignoro­waniem gazetowych trendów, także nie jest wskazany.

Patrzy się na to, co jest teraz modne, np., że nie różowe a fioletowe, taki krój spódnicy jest fajny, to taki sobie kupię (!) i szuka się odpowiedników" [W_P 1].

Respondentki twierdzą, że nie kupują żadnych pism młodzieżowych regularnie. Deklarują tzw. przeglądanie gazety pożyczonej od koleżanki, czasem same coś kupują i wtedy też pożyczają innym dziewczętom, lub przeglądają wspólnie podczas przerw. Zdaniem większości gazety służą ra­czej rozrywce i temu, żeby pożartować z tego, co jest w nich napisane. Co innego, jeśli dziewczyna nie ma z kim porozmawiać, np. o seksie, wtedy pismo jest traktowane jako dobre źródło wiedzy. Dziewczęta często pod­kreślały w wywiadach, że chociaż porady intymne prezentowane na łamach pisma są czasem śmieszne, to ważniejsze jest, że pismo ostrzega przed AIDS i promuje bezpieczny seks [W_P 8], Jedna z respondentek przyznała, że ro­dzice nigdy z nią nie rozmawiali o seksie, że cała jej wiedza na ten temat pochodzi z pism młodzieżowych i z rozmów z koleżankami:

Moi rodzice mnie nigdy nie uświadamiali na ten temat, nigdy nie mia­łam z nimi rozmowy takiej i wszystko co wiem, to z gazet, z Internetu i od koleżanek... [W_P 5].

Dla mnie te gazety nie są wskaźnikiem w życiu ale znam mnóstwo dziew­czyn, które biegną do kiosku, bo to jest ich biblia. I jak jest w gazecie napi­sane, że coś jest fajne to one to zrobią, np. testowanie pozycji z chłopakami [W_P 3].

Często widzę chłopaka z jakimś „Bravo". Patrzą, jak dziewczyna powin­na być ubrana, ale dla nich jest najważniejsze, żeby było seksownie. Nie patrzą, żeby było modnie, musi być krótko i obciśle, a bluzka może być z zeszłego sezonu [W_P 3].

Myślę, że niektórym to się przyda (czytanie pism młodzieżowych) bo rze­czywiście w tych pismach jest ładnie wytłumaczone co zrobić, żeby schud­nąć, itd., ale nie można popadać w skrajności, trzeba mieć własny styl [...]. Myślę, że niektórym to pomaga, np. porady, jak się zachować (np. w sytuacji z chłopakiem), zwłaszcza gdy nie mają skąd czerpać wzorów, chociaż czasami przez głupie rady z gazety może się dziewczynie coś złego stać [W_P 1].

Ja często coś czytam i myślę sobie, że to głupie. A potem sama to robię. Nawet nie wiem czemu [W_P 5].

Gazety tego typu („Bravo", „Twist") bardzo mieszają w głowie, ale jak ktoś wie jak postępować, jak nie chce wyjść na dziewczynę puszczalską i typ

panienki, chce zostać sobą, to po prostu czerpie wzorce z rodziców bo oni mogą pokazać co jest dobre a co jest złe. [...] „Bravo" i „Bravo Girl" po­kazują dziewczyny w typie gwiazdy, które mają pieniądze, nie muszą się o nic martwić, mają sławę a to co zrobią będzie nagłośnione. Im się do­brze żyje. A my normalne dziewczyny, nie gwiazdy, mamy później kłopoty z tego powodu, bo musimy za wszystko płacić, borykać się z problema­mi, nie mamy pieniędzy, żeby za wszystko zapłacić. Po prostu to jest tak, dziewczyny powinny strasznie uważać, kiedy to czytają, bo typ gwiazdy jest nie do przyjęcia. Strasznie miesza w głowie. Dziewczyny bardzo często wierzą, że są gwiazdami [W_P 9].

Dziewczęcość kontra kobiecość

Jeśli chodzi o postrzeganie kobiecości przez respondentki, to warto zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, to co dziewczęta postrzegają jako kobiece i seksowne i to, czego pragną, można właściwie sprowadzić do stylistyki rodem z MTV. Tutaj kobiecość sprowadza się właściwie do wy­glądu zewnętrznego. Drugi sposób rozumienia kobiecości kojarzony jest z dorosłością, z posiadaniem rodziny i obowiązkami zawodowymi i to jest coś, czego dziewczęta zdecydowanie nie pragną. Nie mają w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia, często jednak podkreślają, że wygląd będzie dla nich bardzo ważny nawet wówczas, gdy będą już naprawdę dorosłe [W_P 9].

Kobieta to dla mnie ktoś dojrzały, odpowiedzialny za wszystko, ja na ra­zie czuje się dziewczyną. Dziewczyny chcą pokazać swoją kobiecość, ale wolą, żeby je traktowano jak dziewczyny i zachowują się jak dziewczyny, a udają, że są starsze. To, że zachowują się jak dziewczyny sprawia, że lu­dzie nie uważają tego za sztuczne, wszyscy uważają, że takie dziewczyny są słodkie, takie słodkie idiotki. Wszyscy myślą, że one takie są, że to jest naturalne [W_P 1].

Kobiecość, kojarzona przez respondentki przede wszystkim z seksow­nym wyglądem, jest atrybutem, na który trzeba sobie zapracować, podkreśla­jąc ją odpowiednim strojem. „Niewłaściwie” ubrana dziewczyna nie ma szans na uznanie jej za kobiecą, mimo widocznych oznak fizycznej dojrzałości.

Dziewczęta są zasypywane sprzecznymi przekazami dotyczącymi ich kobiecości i seksualności. Ich poziom wiedzy na temat własnej fizjologii bywa po prostu żenująco niski. Miesiączka wywołuje w nich poczucie wsty­du (spowodowane np. przykrymi żartami ze strony rodzeństwa czy rówie­śników, czy po prostu nieznajomością istoty tego zjawiska). „Większość z nich wie jednak, że o «prawdziwej kobiecości» decyduje zupełnie co innego - wydepilowane łydki, nieskazitelna cera, duże (ale nie zbyt duże) piersi, jędrne pośladki i umiejętność rzucania ponętnych spojrzeń” [Wycisk 2003, s. 203]. Jowita Wycisk sugeruje, że dziewczęcy rygoryzm w podejściu do ciała wprawdzie nie zbliża do zrozumienia istoty kobiecości i seksual­ności, daje jednak złudne poczucie wpływu na kształt własnej kobiecości, a przynajmniej tego, co kobiecością nazywają kolorowe magazyny.

Czuję się kobietą, ale nie do końca. Uważam, że najtrudniejszy okres do przejścia to jest gimnazjum. Są największe zmiany w wyglądzie, w zachowa­niu, nie odpowiada mi gimnazjum, bo każdy chce być jak najbardziej doro­sły, chce się pokazać, dziewczyny też robią dużo rzeczy na pokaz... [W_P 4].

Czasem chciałabym wyglądać dziewczęco a czasem kobieco, ale czuje się dziewczyną zdecydowanie. Gdyby nie było takiej mody...gazet... to bym chyba tego nie robiła, nie starałabym się, nie farbowałabym włosów, to się wszystko w gimnazjum zaczęło - malowanie, staranie się, żeby było seksownie [W_P 5].(…)


  1. 1 Socjalizację rozumiemy tu szeroko: zarówno jako spontaniczne wrastanie w normy zachowań społecznych, jak i naturalne przyswajanie norm i wzorów kultury symbolicznej. Z. Kwieciński, Edukacja wobec nadziei i zagrożeń współczesności. Referat na III Ogólnopolskim Zjeździe Pedagogicz-nvm. Poznań 1998.

  2. Por. Z. Melosik, Kultura instant. Paradoksy pop-tożsamości. W: Edukacja. Spoleczne konstruowanie idei i rzeczywistości, M. Cylkowska-Nowak (red.), Poznań 2000, s. 372-385.

  3. Na lemat rekonstrukcji wolności w kulturze współczesnej por. Z. Melosik, Postmodernistyczne kontrowersje wokól edukacji, Poznań 1995, s. 195—208.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
15 wspolczesne konteksty wychowaniaid 16242 ppt
Dyskurs o wychowaniu w szkole
Wychowanie w szkole, Dokumenty, Dokumenty (yogi8)
4371, KONSPEKT LEKCJI WYCHOWAWCZEJ W SZKOLE PODSTAWOWEJ
SZKOŁA 2011 2012, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
STUDIUM PRZYPADKU, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
STUDIUM PRZYPADKU 3, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
Ageism źródła, przejawy we współczesnym świecie
4372, KONSPEKT LEKCJI WYCHOWAWCZEJ W SZKOLE PODSTAWOWEJ
PRACA WYCHOWAWCZA I SZKOLENIOWA W II RP
STUDIUM PRZYPADKU 1, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
Szkoła óczy, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
SZKOŁA TRADYCYJNA a SZKOŁA PRZYSZŁOŚCI, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
szkola-centrum-edukacyjnym-srodowiska-lokalnego, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szkole
T5. Wychowanie w szkole, notatki, Wstęp do pedagogiki
Ukryty program to zjawisko nieodłączne w ludzkim życiu, Metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej w szk
SPOŁECZNE KONTEKSTY WYCHOWANIA, Studia, Pedagogika
WYCHOWANIE w szkole podstawowej IV-VI, WYCHOWANIE

więcej podobnych podstron