Fairy Tale, Fairy Tale 2, Mii podniosła głowę znad książki


Fairy tale

II.

Luna podniosła brwi do góry. Czyżby on chciał z nią walczyć? Czemu?

- Walcz ze mną! - krzyknął i zrobił krok w jej kierunku. Cofnęła się. Za sobą poczuła krzesło, na które rzuciła swój płaszcz. Zerwała go z oparcia i rzuciła na twarz mężczyzny. Zerwał go po chwili, ale ona zdążyła już dobiec do drzwi. Otworzyła je szybko i wybiegła na schody, prowadzące na dół do karczmy. Wiedziała, że został tam Stary Mo, więc pobiegła do góry. Wiedziała, że prowadzą aż na sam dach. Wiedziała, że Pająk biegnie za nią. Wiedziała... Ten nieznajomy mężczyzna należał do Pająków. Poznała to po jego starych oczach i stroju. Gdy rzuciła na niego płaszcz, odwrócił się na chwilę. Na jego plecach widniał znak. Sieć wyszywana srebrnymi nićmi. Wiedziała...

Przed sobą zobaczyła drewniane, już lekko spróchniałe drzwi prowadzące na strych. Otworzyła je jednym uderzeniem dłoni. Zazwyczaj trudno było je otworzyć, ale teraz nie miała czasu, by się dziwić. Przebiegła przez ciemne pomieszczenie i dotarła do okna, wychodzącego na dach. Otworzyła je gwałtownie, czując, że Pająk zaraz tu wbiegnie. Na schodach słychać było jego szybkie kroki. Ręce drżały jej, mimo że nie czuła wielkiego strachu. Był to raczej... Nie, teraz nie umiała tego określić. Szybko chwyciła wysoki parapet i podciągnęła się na niego. Zimny wiatr owiał jej spoconą twarz. Jednak teraz nie miała czasu, by nim się cieszyć. Zamknęła od zewnątrz okno i pobiegła po czerwonych dachówkach. Schowała się za szeroki komin.

Zapadła dudniąca cisza.

Nasłuchiwała.

Mężczyzna wbiegł na strych. Cisza, przerywana skrzypieniem podłogi. Rozglądał się dookoła. Wiedziała, że zauważy okno i wyjrzy, ale teraz nie mogła się poruszyć. Nie chciała go zwabić do siebie. Nie teraz. Jeszcze nie teraz.

Zimny pot oblał ją, gdy usłyszała skrzypnięcie otwieranego okna. Czuła się jak owad zaplątany w sieć, do którego powoli skrada się pająk. Poczuła wszechogarniający mroczny strach. Taki, którego myślała już nigdy nie poczuć. A który już ją kiedyś odwiedzał. O bogowie, pomóżcie mi!

- Zna lewitację, damn it - nagle usłyszała. Myślał, że jest teraz na dole. Nie zauważył jej. Jest bezpieczna.

Odetchnęła z ulgą, ale nadal nie śmiała się poruszyć. Mógł jeszcze tam być. Czaić się w mroku.

Teraz mogła pomyśleć...

*

Zawsze lubiła walczyć. Zabijać metalowym ostrzem... Patrzeć, jak białka oczu stają się krwawe, a tęczówki tracą swą barwę i robią się mgliste. Lubiła słuchać urywanego oddechu, przechodzącego w świst. Lubiła czuć przyśpieszone bicie serca swej ofiary, które powoli zwalniało swój rytm, by wreszcie zniknąć zupełnie. Bardzo lubiła zabijać...

*

- Luna... Luna, obudź się - usłyszała, jak przez mgłę. Na twarzy poczuła ostre kropelki. Otworzyła oczy. Po niebie pędziły ciemne chmury, z których na ziemię leciały krople. Bogowie płaczą nad nami, pomyślała. - Luna... Na Ceiphieda. Ocknij się...

Spojrzała na Idę, stojącą obok jej twarzy. Dalej zauważyła ciemny komin i czerwone dachówki. Przez całą noc była na dachu.

- Która godzina? - chciała spytać, ale z jej gardła dobiegł jakiś dziwnie zniekształcony, ochrypły głos.

- Prawie dziesiąta.

Dziewczyna uśmiechnęła się spierzchniętymi ustami. Zupełnie zapomniała, że rozmawiając z kotką nie musi używać głosu. Znowu spojrzała w niebo. Krople deszczu chłodziły jej czoło. Były miłe i łagodne. Ciepłe. Jak kiedyś matka...

- Luna! Bogowie... Luna!

Zasnęła.

*

On ją tego nauczył. Wszystko, co potrafiła, zawdzięcza tylko Jemu. A potrafiła tylko zabijać... Był jej Nauczycielem, osobą, której ufała i wierzyła bezgranicznie. Jednak i On ją zdradził... Jak wcześniej matka... Wkrótce zapłacił za to. Poczuł na swej skórze ostrze jej sztyletu. Uczeń przerósł Mistrza...

*

Leżała w białej pościeli. To był chyba jej pokój. Jednak wszystko było zamazane. Przy sobie zauważyła jakąś postać. Nachylała się nad nią. Dotykała jej czoła, a później zabrała dłoń i odwróciła się do kogoś. Tą osobą był chyba Stary Mo.

- Ma wysoką gorączkę... Ledwo ją ściągnął z... Jej kotka... - nie dosłyszała wszystkiego, ale te strzępki wystarczyły. - Mam nadzieję, że ma silny organizm... Nie wiadomo czy...

- Ona musi przeżyć! - ktoś krzyknął. Kobieta. Vera. - Bogowie, pomóżcie jej!

O to samo ja się modliłam w nocy, pomyślała, wysłuchali mnie... Jakże się bała wtedy, w nocy. Jak bardzo przytłoczył ją strach.

- Za dużo problemów... - Mo znowu coś mówił. - Próbowałem coś wyciągnąć od niej... Jej siostra...

Moja siostra, Lina. Jak dawno jej nie widziała. Rozstały się w gniewie. A teraz coś złego się z nią dzieje. Tylko co? A teraz, co z nią będzie? Czy Krowl nie wyleje jej z pracy? Przecież spóźniła się już trzy razy w tym tygodniu. Już nie będzie kelnerką. A kochała ten zawód. Lubiła patrzeć na ludzi, lubiła rozmawiać ze Starym Mo i z Vereną, lubiła przesiadywać na parapecie w swoim pokoju. Wyrzucą ją stąd. Jak ona będzie żyć? Może wyruszę gdzieś w podróż, tak samo, jak zrobiła to Lina. Dziwne, że w ogóle się wydostała z tego miasta.

Uch, za dużo myślenia. Spać. Teraz tylko chciało jej się spać. Zamknęła oczy.

- Niech śpi... Potrzebne jej to... - usłyszała trzeci, głęboki głos, którego nie sposób byłoby zapomnieć. Lecz teraz niewiele ją to obchodziło. Teraz chciała tylko spać.

*

Obudziła się, gdy promienie słońca ustępowały przed mrokiem. Zapadał wieczór, lecz w jej małym pokoiku była już noc. Lekkie, białe firany poruszały się lekko pod wpływem ciepłego wiatru wiejącego przez otwarte okno. Kwiatek w doniczce rozkwitł. Ktoś nie zapomniał go podlewać. Maleńkie białe kwiatki wyglądały pięknie w czerwonym świetle zachodzącego słońca. Westchnęła, słysząc koło siebie mruczenie pręgowanej kotki. Dziewczyna odwróciła powoli głowę i zobaczyła, że Ida leży na jej poduszce, wpatrując się w nią natarczywie. Luna uśmiechnęła się do niej.

- Dzień dobry - powiedziała cicho.

Kotka zmrużyła złote oczy i zamruczała jeszcze głośniej. Była szczęśliwa.

- Długo już tak leżę?

- Przespałaś trzy dni - kotka położyła jej łapkę na nosie. - Chrapałaś strasznie.

Luna zaśmiała się. Jednak szybko przestała. Śmiech ją męczył.

- Co słychać w karczmie? - zapytała telepatycznie.

- Stary Mo nie pije już od trzech dni, a Verenie po raz pierwszy w życiu nie udały się potrawy - Ida spojrzała na nią poważnie. - Wszyscy się o ciebie martwią. Vera była tu przed chwilą. Żebyś widziała jej zapuchnięte oczy... Albo Mo, jak siedzi przy swoim stoliku w kącie i na nikogo nie chce spojrzeć... Nawet Krowl przyniósł ci kwiaty...

Dziewczyna odwróciła głowę i zobaczyła, że na stoliku w wazonie stoi wielki bukiet fioletowego bzu. Jego zapach rozchodził się po całym pokoju. Wciągnęła go w płuca. Znowu odwróciła się do kotki. Ciekawa była tego przespanego przez nią życia.

*

Następnego dnia już się ubrała i powoli wstała, nie budząc Idy. Potrafiła już poruszać się tak cicho, że nie zbudziła czułego słuchu kotki. Płaszcz przewiesiła na ramię, a buty wzięła w dłoń. Na palcach wyszła na korytarz. Dopiero tam założyła wszystko. Powoli, przytrzymując się poręczy zeszła na dół, do karczmy. Jednak była jeszcze zbyt słaba na jakąś dłuższą przechadzkę. Przejrzała się w metalowej patelni, wypolerowanej przez Verę tak, że mogła służyć za lustro. Jej twarz była trupio-blada, wychudła, a oczy zapadnięte wgłąb czaszki. Wyglądała strasznie, ale przez tę straszną maskę przebijało życie.

Podczas wieczornej rozmowy z Idą, dowiedziała się, że przeszła ciężką chorobę. Jej kłopoty z pracą, siostrą i dodatkowo noc na dachu, spowodowały, że wreszcie rozchorowała się. Na początku gorączkowała, dopiero po dwóch dniach gorączka spadła, a trzeciego już w ogóle jej nie było. Wtedy wszyscy odetchnęli z ulgą. Jednak kotka była lekko zdenerwowana, jakby bała się, że Luna zapyta się o coś, na co nie jest w stanie jeszcze odpowiedzieć. Więc przestała pytać. Gdy powiedziała, że zamierza spać, Ida wyraźnie odprężyła się.

Wyszła zza lady i podeszła do drzwi. Chciała trochę odetchnąć świeżym powietrzem.

- A ty dokąd się wybierasz, moja panno? - usłyszała lekko chrapliwy głos. - Jeszcze nie wyzdrowiałaś.

Obróciła się na pięcie. Przy stoliku stojącym w kącie, siedział Stary Mo. W jednej dłoni trzymał kufel złotego napoju, a na stole stała do połowy opróżniona butelka.

- Widzę, że zacząłeś znowu pić - rzekła przekornie.

- Świętuję - wyjaśnił krótko. - A w ogóle, kto ci powiedział, że nie piłem? Pewnie znowu ta wiedźma, Verena...

- Ja ci dam wiedźmę, ty stary pijaczyno!

Luna spojrzała w stronę kuchni. Kucharka stała tam wywijając ścierką w powietrzu, jakby odganiała tysiące much. Na jej widok uśmiechnęła się ciepło.

- Luna, kochanie, nie powinnaś jeszcze wychodzić z łóżka. Jesteś jeszcze rekonwalescentką.

- Rekon-czym? - Mo wyszczerzył zęby.

- Rekonwalescentką, stary głupcze! - warknęła Vera.

Staruszek wypił trochę piwa ze swojego kufla. Na jego wąsach pozostała piana.

- Ach, proszę cię, wyjaśnij takiemu staremu głupcowi, jakim ja jestem, kim lub czym jest tenże rekon-coś tam.

Verena mruknęła tylko coś niepochlebnie o inteligencji Starego Mo i wróciła do kuchni. Mo zaś uśmiechnął się do Luny i wskazał krzesło naprzeciwko niego. Dziewczyna usiadła, z ulgą opierając się o oparcie. Ciaśniej opatuliła się brązowym płaszczem. Przechodziły ją lekkie dreszcze. Chyba jeszcze nie wyzdrowiała do końca.

Mo nachylił się nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy.

- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział.

- Czego? - zapytała cicho. Stary Mo wyglądał teraz groźnie.

- Nie narażaj swojego życia i mojego zdrowia. Co ty sobie myślisz? Jeśli znowu mi tu ciężko zachorujesz, to ja zawału dostanę! - Luna uśmiechnęła się. - Nie chichocz mi tu pod nosem! Uch, za stary już jestem, a ty mi coś takiego robisz... Muszę się piwa napić...

Luna przyglądała mu się. Spojrzał na nią. Z jego oczu emanowało ciepło.

- Nigdy więcej tego nie rób - rzekł cicho. - Zbyt by nam ciebie brakowało, malutka...

*

Powoli wspięła się po schodach do swojego maleńkiego pokoiku. Przystała przed drzwiami, żeby trochę odpocząć. Oparła się czołem o drewno i odetchnęła. Nie pracowała dzisiaj. Krowl dał jej wolne aż wyzdrowieje, więc nie miała się czym niepokoić. Ale ciągle pamiętała tą ucieczkę, Pająka i jego sieć strachu, która ją otoczyła. Odwiedzało ją to w snach.

Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Od razu usłyszała mruczenie Idy.

- Jeszcze śpi... - nie dokończyła. Na łóżku siedział mężczyzna odziany na czarno, a w jego ciemnych włosach tkwiły pasemka siwizny. Ten sam miecz nadal wisiał u jego boku, a jego oczy nadal były wściekle zielone. Było tak samo, jak wtedy. Ida siedziała na stole i wylizywała futerko. Tak samo, jak wtedy...

- Ktoś tu jest... - powiedziała.

Luna spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jak... jak ona może? Jak ona może tutaj siedzieć? Razem z... tym... tym Pająkiem?! Jak ona może?! Jej ręce zadrżały i zacisnęły się mocniej na brązowym płaszczu. Mężczyzna obserwował ją, podczas gdy kotka całkowicie ją ignorowała.

- Jak możesz?! - wysyczała Luna. - Myślałam, że...

- On ci pomógł, Luna - Ida podniosła łebek. Jej złote oczy starły się z ciemnoczerwonymi. - To on przyniósł cię wtedy z dachu, nie Mo. Wtedy, gdy tu przyszedł, też chciał z tobą porozmawiać, a ty od razu musiałaś uznać go za wroga.

- On - gwałtownie wskazała drżącą ręką na mężczyznę. - Jest Pająkiem!

Kotka spojrzała na nią poważnie.

- Wiem... Poznałam to od razu. Nie musiałam widzieć sieci wyszytej srebrnymi nićmi na jego szacie.

- Więc czemu...

- On chce z tobą porozmawiać. Wtedy też chciał... - wyjaśniła. - Nie ma wrogich zamiarów. A przynajmniej nie do ciebie.

Znowu wróciła do wylizywania futra. Luna patrzyła na nią i czuła pustkę wewnątrz siebie. Wyczuła wzrok mężczyzny na sobie, ale nie odwróciła się, bojąc się spojrzeć w jego oczy. Skuliła się w sobie. Pod powiekami poczuła łzy. Nie udało jej się ich powstrzymać. Jedna za drugą płynęły po jej policzku. Poczuła, jak czyjeś ramiona ją obejmują. W tych ramionach wreszcie poczuła się bezpiecznie. Od tylu dni...

- A ja myślałam, że... Pomyliłam się...

- Bogowie, twoja pomyłka prawie kosztowała cię życie...

Ze stołu dobiegło ją głośne mruczenie Idy.

© All right reserved by Iriz [iriz7@op.pl]

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Fairy Tale, Fairy Tale 3, Mii podniosła głowę znad książki
Fairy Tale, Fairy Tale 1, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 3, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 3, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 14, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 2, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 5, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 10, Mii podniosła głowę znad książki
Destruction, Destruction 1, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 5, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 12, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 3, Mii podniosła głowę znad książki
Skrytobójczyni, Skrytobójczyni 6, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 1, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 11, Mii podniosła głowę znad książki
Slayers Epsilon, Slayers Epsilon 2, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 4, Mii podniosła głowę znad książki
Naixin, Naixin 1, Mii podniosła głowę znad książki
Podróż zwana życiem, Podróż zwana życiem 2, Mii podniosła głowę znad książki

więcej podobnych podstron