11 Filozofia czlowieka, Antropologia


Wykład XI - Homo oeconomicus i homo faber.

Zajmiemy się teraz właściwie jednym typem człowieka, tylko widzianym z dwóch stron. Homo oeconomicus zajmuje się wymianą towarową, natomiast homo faber wytwarza dobra. Innymi słowy chodzi tu o nowożytny, bo wywodzący się od czasów oświecenia spór pomiędzy kapitałem a pracą, który ma bardzo praktyczne polityczne znaczenie także w naszej obecnej sytuacji. W następnym wykładzie chciałbym omówić problem już nie tylko pojedynczego człowieka, co relacji międzyludzkiej; podejmę więc próbę opisu relacji międzyludzkich, wychodząc od modelu, jaki pojawił się u Hegla w jego „Fenomenologii ducha” : pan- niewolnik. Myślę, że to bardzo interesujący temat, zwłaszcza dla osób przygotowujących się do późniejszej pracy jako psychologowie, czy socjologowie. Należy zdawać sobie sprawę, na ile uzależniamy się od siebie nawzajem; na ile terapeuta jest uzależniony od swego pacjenta i vice versa. Ostatni wykład poświęcę głównemu bohaterowi całego naszego cyklu, czyli homo idiota. Od razu zaznaczam, że będzie wielką pochwałą idioty; jest to bowiem jedyny człowiek zachowujący swoją indywidualność, w przeciwieństwie do tłumu pseudomędrców, jakimi jesteśmy.

Jeśli chodzi o bieżący temat, weźmiemy pod uwagę cztery nazwiska zupełnie różnych, nie związanych ze sobą osób. Nie będzie to więc solidny wykład z ekonomii politycznej, czy jakiejkolwiek innej. Chciałem po prostu przedstawić cztery zdecydowanie odmienne spojrzenia na zagadnienie, które w gruncie rzeczy dotyczy każdego z nas - człowieka pracującego, wytwarzającego.

Jako pierwszy jawi nam się Adam Smith (1723 - 1790) - klasyk doktryny ekonomicznej, w ramach której powstało pojęcie filozoficzne zwane liberalizmem. Zakłada, że należy dać człowiekowi maximum wolności, a on już potrafi sobie urządzić świat po swojemu. Państwo ze swoimi regulacjami niech trzyma się od niego z daleka. Drugi to Karol Marks (1818 - 1883), który uważał człowieka za stwórcę samego siebie, co było możliwe dzięki pracy. W koncepcji marksistowskiej na pierwszy plan wybija się wątek prometejski. Simone Weil (1909 - 1943) podchodziła do problemu mniej od strony teoretycznej, bardziej od praktycznej. Bardzo wybitna francuska myślicielka, nauczycielka z zawodu, wykształcona na prestiżowej uczelni, gdzie jej koleżanką i konkurentką zarazem była Simone de Beauvoir(?), żona Jeana Paula Sartre'a, jedna z prorokiń współczesnego ruchu feministycznego. Simone Weil, która ukończyła najwyższej rangi studia filozoficzne we Francji, w pewnym momencie rzuciła wszystko i poszła pracować fizycznie jako robotnica w zakładach Renault. W bardzo interesujący sposób opisała potem swoje spostrzeżenia na temat pracy, w których brak wątku prometejskiego, bo czyż można nazwać stwarzaniem siebie przykręcanie jednego klucza tysiąc razy na godzinę? Do tej trójki dochodzi jeszcze Karol Wojtyła (1920 - 2005), nie jako polski profesor-wykładowca, lecz jako papież Jan Paweł II. W jego encyklikach zawarte są bardzo ciekawe pomysły, próby spojrzenia na człowieka pracującego.

Najpierw zajmiemy się Adamem Smithem. Na wstępie trzeba zaznaczyć, iż był myślicielem szkockim. Bardzo podobało mi się najlepsze opracowanie myśli Karola Marksa dokonane przez Leszka Kołakowskiego pt. „Główne nurty marksizmu”. Opracowanie to zaczyna się od stwierdzenia - cytatu autorstwa wybitnego francuskiego historyka Micheleta, który swój wykład na temat historii Anglii zaczął od słów: „Panowie ( w myśl poprawności politycznej ja dziś powiem: panie i panowie) Anglia jest wyspą”. Natomiast Marks jest myślicielem niemieckim, a myśliciele niemieccy mają ogromną skłonność do przedstawiania pewnych problemów w sposób głęboki i skomplikowany. Brytyjczycy, szczególnie Szkoci są za to bardzo praktyczni. Ich teoria ekonomiczna oraz liberalizm w ujęciu Adama Smitha, są po prostu teoretycznym opisem doświadczeń kupców szkockich. Szkocja w połowie XVIII wieku przeżywała ogromny rozwój gospodarczy, w przeciwieństwie do Anglii, bo jak wiadomo Szkocja i Anglia to dwa różne kraje. Szkocja tworzyła jedną czwartą całej brytyjskiej produkcji. W Anglii były tylko dwa ośrodki uniwersyteckie, w Szkocji cztery. Podstawowe dzieło Smitha to „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” (1776). Ludzie wytwarzają różne dobra materialne i o wartości tych dóbr decyduje praca, która została w nie włożona. O zamożności ludzi świadczy więc to, jaką pracą mogą rozporządzać. Natomiast praca jest ściśle związana z pieniądzem, albowiem ten, który ma pieniądze, może kupować pracę innych ludzi.

Nie pada tu jeszcze bardzo proste stwierdzenie, że praca jest po prostu towarem, który się sprzedaje. Istotną sprawą w rozwoju produkcji był podział pracy. Jeśli szewc potrzebuje paru dni, aby wyprodukować jedną parę butów, w pojedynkę produkuje znacznie mniej. Bardzo podoba mi się przykład podany przez Smitha, który mówi, że aby wyprodukować zwykłą szpilkę do wpinania, jeden robotnik potrzebowałby całego jednego dnia. Jeżeli będzie ich pięciu i rozdzielą pomiędzy siebie osiemnaście czynności potrzebnych do wyprodukowania szpilki, mogą stworzyć nie jedną, lecz czterdzieści osiem tysięcy szpilek dziennie. Dla Marksa właśnie działanie w pojedynkę jednym ze źródeł alienacji, czyli wyobcowania pracy, która staje się czymś obcym człowiekowi. Podział pracy jest więc warunkiem koniecznym do pozbawienia pracy obcości.

Nowożytne myślenie różni się zasadniczo od myślenia starożytnego, zwłaszcza Starożytnej Grecji. Arystoteles i podobni mu szlachetni myśliciele twierdzili, że praca fizyczna jest bardzo potrzebna, ale jednocześnie zniewalająca; dlatego powinni zajmować się nią jedynie niewolnicy. Ludzie wolni nie powinni parać się pracą służebną. Twierdzi się, że chrześcijaństwo zmieniło podejście do pracy. Jeden z głównych propagatorów chrześcijaństwa, św. Paweł z Tarsu utrzymywał się z tkania namiotów. Sądzę, że coś z tego pozostało do tej chwili, albowiem „święcenie niedzieli” polega na odłożeniu pracy służebnej, rozumianej jako praca fizyczna. Teologowie moralni twierdzą, że przy komputerze można siedzieć w niedzielę, jakby to nie była praca. Ale trzeba także wykonywać na bieżąco pewne czynności, na przykład odgarnąć śnieg. Istnieje jednak pewna podejrzliwość w stosunku do pracy fizycznej. Smith nie ogranicza się tylko do refleksji nad pracą, która polega na wytwarzaniu dóbr, albowiem praca wytwarza dobra, a z kolei one stają się wartością wymienną. Rozwój ekonomiczny nastąpił wtedy, kiedy zanikł handel wymienny i wprowadzono środki płatnicze w postaci kruszcu, bądź papieru. Wedle Smitha każde dobro miewa dwie ceny; naturalną i rynkową. Na cenę naturalną składa się zapłata za pracę konieczną do stworzenia dóbr, np. dla tych pięciu robotników wytwarzających czterdzieści osiem tysięcy szpilek dziennie. Następny element ceny naturalnej świadczy wymownie o sytuacji panującej w XVIII - wiecznej Szkocji; renta gruntowa, czyli opłata dla właściciela ziemi, na której została wybudowana fabryka. Trzeci element to zysk z kapitału. Gra pomiędzy ceną naturalną i rynkową już mniej nas interesuje.

Pozostaje problem wynagrodzenia, czyli płacy. Smith podkreśla tutaj rolę konkurencji, jako czynnika niesłychanie ważnego i rozwijającego. Dotyczy to nie tylko właścicieli fabryk, ale także robotników. Myślę, że ze zrozumieniem odniósłby się do dzisiejszej sytuacji w Polsce, gdzie robotnicy konkurują między sobą i mogą być zatrudniani za niższą płacę. Smith nie był przeciwnikiem jakiejś formy sprawiedliwości społecznej. Twierdził, że robotnicy powinni się zrzeszać, aby móc lepiej bronić swoich interesów, czyli nie dopuszczać do obniżania zapłaty za pracę poniżej pewnego minimalnego poziomu. Nie był założycielem związków zawodowych, nie mniej sądził, iż są potrzebne. Był za to przeciwnikiem cechów, czyli pewnej pozostałości feudalnej, gdzie przedstawiciele poszczególnych rzemiosł, czy zawodów organizowali się w korporacje, a możliwość dostępu do udziału w nich była bardzo organiczana. W XVIII wieku pozostały jeszcze tego typu korporacje prawnicze, do których aby się dostać, należało złożyć egzaminy, lub wypełnić taką czy inną procedurę.

Smith położył ogromny nacisk na inicjatywę ludzi. „O rozwoju gospodarczym, a więc także i stworzeniu możliwie ludzkich warunków do życia ludzkiego przyczyniają się wolni ludzie” Wolność jest warunkiem postępu gospodarki. Wolność oznaczała dla niego przede wszystkim w sensie ekonomicznym swobodne i bezpieczne używanie kapitału. W podstawowym sporze pomiędzy homo eaconomicus, który dąży do maksymalnego zysku i homo faber, który wytwarza towary będący przedmiotem wymiany handlowej, pierwszy z nich reprezentowałby kapitał jako warunek wszelkiej działalności ekonomicznej. Homo faber przetwarza kapitał w towar. Smith podkreśla, że homo eaconomicus nie może być ograniczony, ponieważ sferą ekonomicznej twórczości, czyli działalności człowieka rządzą pewne podstawowe prawa, np. podaży i popytu. Jeśli na rynku jest za dużo świńskiego mięsa, jego cena spada i nie pomoże na to nawet blokada dróg. Oczywiście państwo wkracza wtedy do akcji i próbuje regulować ceny, ale i tak wszyscy muszą płacić za tę świnię. Tako rzecze Smith, że dobra mają wytwarzać ludzie wolni. W kręgach liberalnych wytworzyło się przekonanie, że państwo powinno być jak najmniej obecne na rynku. Powinno zajmować się obronnością, wymierzaniem sprawiedliwości, utrzymaniem infrastruktury i edukacją.

Ciekawe były poglądy Smitha na temat organizacji systemu szkolnego, bo sam był czynnym profesorem i wykładowcą. Brał udział w obecnej również w dzisiejszych czasach dyskusji na temat odpłatności za studia. Twierdził, że uniwersytety nie powinny być utrzymywane przez państwo, albowiem nauczyciel akademicki utrzymujący się z rządowej pensji, a nie z opłat uczniów - „obniża jakość nauczania”. Nie chce mu się męczyć za takie marne pieniądze, chyba że jest romantycznym Polakiem, a nie praktycznym Szkotem. Natomiast uważał, że szkolnictwo podstawowe powinno być opłacane ze skarbu państwa, czyli po prostu z podatków.

Następnym naszym bohaterem jest wspomniany już Karol Marks. Jak powiedziałem, żaden pragmatyczny Szkot, lecz myśliciel niemiecki, wywodzący się niewątpliwie z tradycji heglowskiej, która próbowała ostatecznie wyjaśnić rzeczywistość człowieka. Marks reprezentuje zupełnie inne podejście do problemu pracy. Smith był pragmatykiem obserwującym życie ekonomiczne swojego czasu i zajmował się zagadnieniem, w jaki sposób narody powinny organizować swoją gospodarkę, aby stać się bogatymi. Brał pod uwagę etykę i moralność, ale w ujęciu bardzo pragmatycznym, brytyjskim. Dla Marksa praca nie była wytwarzaniem towaru, czy przedmiotów. Praca przede wszystkim tworzyła człowieka. To praca stworzyła człowieka w jego niepowtarzalnym, gatunkowym bycie. Marks był myślicielem niebanalnym, bardzo mocno osadzonym w klasycznej filozofii niemieckiej, obejmującej idealizm Fichtego. Jego myślenie miało charakter zdecydowanie głębszy niż jego przyjaciela Engelsa i to w dość interesujący sposób. Marks udał się do Anglii jako bardzo ubogi emigrant, który musiał opuścić Niemcy, a dziś w czytelni British Museum wystawione jest krzesło, na którym on siadywał przez kilkadziesiąt lat, oddając się najprzeróżniejszej lekturze. Przypomina mi się powiedzenie Stefana Kisielewskiego, który obejrzał to krzesło i potem napisał: „Pamiętajmy o tym, że wszystkie rewolucje rodzą się w bibliotekach, nie na ulicach”. Engels był kapitalistą, choć nie najbogatszym, ale utrzymywał Marksa z pieniędzy, które zarabiał jako kapitalista. Główne dzieło Marksa „Kapitał” powstało więc za pieniądze wytworzone przez robotników.

O podejściu Marksa do problemu pracy świadczy najlepiej następujący fragment: „Dla człowieka socjalistycznego (tzn. społecznego, słowo to nie posiada jeszcze konotacji partyjnych) cała tak zwana historia powszechna jest niczym innym jak tworzeniem człowieka przez pracę ludzką”. Engels próbował przedstawić ów problem w ujęciu pozytywistycznym w pozycji pt. „Rola pracy w uczłowieczeniu małpy”. Podejście Marksa nie jest aż tak naiwne. Historia jest tworzeniem człowieka prze pracę, jak też i stawaniem się przyrody dla człowieka. Czym wobec tego jest praca? Stawaniem się przyrody dla człowieka. I właśnie z tego człowiek ma nieodparty dowód swego własnego powstania. „Istota uważa się za samodzielną dopiero wtedy, gdy stoi na własnych nogach. A stoi na własnych nogach dopiero wtedy, gdy swoje istnienie zawdzięcza samej sobie”. To nie są uwagi ekonomisty, ani przyrodnika. To jest teza filozoficzna. „Człowiek aby być sobą musi uświadomić sobie, że on jest twórcą samego siebie”. W jakim sensie występuje tutaj termin „człowiek”? Oczywiście nie w sensie indywidualnym, lecz zbiorowym, jako gatunek. Dostąpił tego wielkiego zaszczytu i stał się ludzką istotą dzięki temu, że stworzył samego siebie poprzez pracę. Praca jest tu czynnikiem sprawczym. Marks formułuje bardzo ciekawą definicję; praca jest stawaniem się przyrody dla człowieka. Innymi słowy człowiekowi została podporządkowana przyroda, która dawniej bywała mu nawet nieprzyjazna, np. zrobił się mróz, więc aby przeżyć trzeba było zbudować dom, ogrzać go i zgromadzić zapasy żywności na zimę. Jest więc to rodzaj podporządkowania przyrody człowiekowi.

Marks rozumie ten problem jednak znacznie głębiej. Otóż jego zdaniem odkrycie, że to praca stworzyła człowieka stanowi najgłębsze źródło pozwala człowiekowi uchylić wszelkie przekonania o tym, że został stworzony przez jakiś byt pozaziemski, czy siłę nadprzyrodzoną, która powoduje, iż stale musi on istnieć jako byt stworzony. Człowiek sam stworzył siebie. Gdy człowiek istnieje z łaski innego, gdy zawdzięcza mu nie tylko utrzymanie swojego życia, ale i to, że stworzył jego życie, że jest źródłem jego życia - to wszystko prowadzi do alienacji, czyli wyobcowania. Dla Smitha warunkiem swobodnego rozwoju i budowania bogactwa narodów było pozostawienie swobody ludziom oraz twórczość i wynalazczość. Czasy wczesnego kapitalizmu, w jakich przyszło żyć Marksowi, stały się według niego przejawem bardzo fundamentalnej alienacji. Terminem „alienacja” posługiwali się filozofowie niemieccy mając na myśli wyobcowanie. Cóż to znaczy? Oznacza to, że jestem obcy samemu sobie, czyli nie mogę urzeczywistnić całej potencjalności mojego człowieczeństwa. Ona jest okaleczona w wyniku zaistniałej sytuacji społecznej, w którą wszedłem. Można powiedzieć, że alienacja stanowi odpowiednik czegoś, co chrześcijanie nazywają grzechem pierworodnym, jakąś pierwotną winą. Alienacja nie jest mankamentem o charakterze moralnym, tylko strukturalno-społecznym. Przez taką a nie inną strukturę społeczną nie mogę urzeczywistnić w pełni swojego człowieczeństwa.

Skoro praca jest tym, co w sposób istotny tworzy człowieka, w którym momencie „zgrzeszono” przeciw niej pierwszy raz? I tutaj Marks podąża za myślicielem oświeceniowym, Janem Jakubem Rousseau i jego teorią grzechu pierworodnego. Zdaniem Rosseau na początku świat był piękną łąką, na której wszyscy zgodnie się bawili, i o którą dbali. Grzech popełnił ten, kto jako pierwszy wbił w ziemię palik i powiedział: moje. Wynika stąd, że źródłem alienacji jest własność prywatna. Od momentu ustanowienia własności praca, która buduje, ustanawia człowieczeństwo, stała się towarem. To co miało decydować o moim człowieczeństwie, stało się źródłem podstawowej alienacji, czyli wyobcowania. Zdaniem Marksa dalszy rozwój kapitalizmu prowadził do coraz większej alienacji. Podział pracy, który tak zachwycał Smitha, że pięciu robotników potrafi wytworzyć czterdzieści osiem tysięcy szpilek dziennie, podczas gdy jeden zdołałby zrobić tylko jedną - dla Marksa stanowił kolejne źródło alienacji. Gdyby ów robotnik cały dzień pracował nad tą szpilką, byłaby to jego szpilka, jego twór, z którym mógłby się utożsamić. Ale żadna z tych czterdziestu ośmiu tysięcy szpilek nie jest owocem jego pracy. On sprzedał swój czas i swoją pracę, za które dostał jakąś umiarkowaną zapłatę i na tym się skończyło. Praca jest tu wyobcowania i to wyobcowanie narasta.

Marks jako świetny ekonomista i obserwator zarazem twierdził, że oczywiście kapitalizm stoi wyżej od feudalizmu, albowiem potrafi więcej wyprodukować, ale ceną za tę większą produkcję jest znacznie większy wyzysk. Praca w warunkach fabrycznych ma znacznie bardziej wyobcowany charakter, niż praca rolnika, który z wolna popędzał swe woły orzące ziemię. Robotnik ogłuszony hukiem maszyn musi znosić swoje wyobcowanie. Marks żywił przekonanie, iż w miarę rozwoju kapitalizmu stopniowo będzie zachodzić fundamentalna sprzeczność pomiędzy kapitałem a pracą, która spowoduje zahamowanie ekonomicznego rozwoju całego systemu kapitalistycznego; a to z kolei doprowadzi do rewolucji wprowadzającej socjalizm, czyli społeczną wartość środków produkcji. Był głęboko przekonany o rychłym końcu kapitalizmu, a pamiętajmy, że żył jeszcze w XIX wieku. Przewidywał, że kapitalizm zakończy się jakimś strajkiem generalnym, po którym nastąpi socjalizm. Z tego wniosek, że analitycy nie zawsze są prorokami, bo teoria ta nigdy nie znalazła realizacji. Rewolucja marksistowska została przecież urzeczywistniona w kraju, w którym właściwie nie było proletariatu. Proletariat rosyjski miał bardzo słabą pozycję, rewolucję przeprowadzili więc inteligenci i chłopi. Kluczem do zrozumienia rewolucji rosyjskiej jest powieść „Biesy” Dostojewskiego, gdzie grupa inteligentów naczytawszy się teorii postanowiła zrobić porządek. Człowiek marksistowski był jednocześnie homo aeconomicus i homo faber. Był rozumiany przede wszystkim jako ten, który wytwarza.

Dodam jeszcze małą uwagę na temat religii w ujęciu Marksa, choć on właściwie mało zajmował się tym zagadnieniem. Twierdził, że religia sama upadnie w momencie, gdy zostanie zniesiona alienacja pracy; albowiem religia to jest opium ludu. Zawsze mocno podkreślam prawidłowe brzmienie tego cytatu, wbrew dość popularnemu potocznemu, jakoby była opium dla ludu. Nie jest to opium wytworzone przez kapitalistów chcących utrzymać biedny lud w ciemnocie. Sam lud wytwarza to opium, właśnie dlatego, że nie może znieść tej sytuacji alienacji pracy podstawowej.

Dlaczego chciałbym przywołać teraz Simone Weil? Co ona wnosi do naszej debaty? Na marginesie powiem, że ją i Karola Wojtyłę łączy to, że oboje pracowali fizycznie. Wojtyła pracował przez cały okres okupacji w Solvay'u jako pracownik fizyczny. Ciekawe, że jedynie on zwrócił uwagę, iż Chrystus przez trzydzieści lat był pracownikiem fizycznym w przedsiębiorstwie swojego ojca „Józef i Spółka”. Nie wiem, czy rzeczywiście wytwarzał stoły, jak to przedstawiano w filmie „Pasja”, ale jednak pracował fizycznie. Co Wojtyła ma wspólnego z wybitną Francuzką, która zetknęła się z chrześcijaństwem, ale do dziś trwa spór, czy w końcu przyjęła chrzest? Myślę, że chodzi tu o podejście nie doktrynerskie i nie doktrynalne do problemu, tylko doświadczenie pracy, które jest zbyt trudne do wyrażenia. Simone Weil, która pracowała u Renault trzy lata, wyniosła stamtąd doświadczenie bezradności języka w próbie opisania trudu, jaki powoduje praca fizyczna. Jako głęboko wykształcony filozof zwraca uwagę na bezradność językową robotników, którzy musieli posługiwać się językiem teoretyków, żeby opisać niedolę swojej pracy. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo rozbieżności pomiędzy doświadczeniem jałowości a wysiłkiem pracy przy taśmie montażowej.

Opisywała przede wszystkim doświadczenie homo faber, które może oznaczać coś jeszcze zupełnie innego. Max Frisch, znakomity pisarz szwajcarski, napisła powieść zatytułowaną właśnie „Homo faber” w latach pięćdziesiątych, kiedy nie było jeszcze młodych yuppies z kwadratowymi teczkami i laptopami, w które wklepują wszystkie swoje kombinacje. Frisch przedstawił homo faber jako człowieka całkowicie utożsamiającego się ze swoim działaniem. Homo faber to człowiek pracujący, ale i działający. My posługujemy się często terminem „pracoholik”, nazywając tak kogoś całkowicie utożsamiającego się ze swoją pracą. To zupełnie inne pojmowanie pracy, niż u Marksa, czy u Simone Weil. Pracoholik współczesny musi nieustannie coś czynić, działać, pracować, by uzyskiwać pewne rezultaty dzięki swej grze. Potem około czterdziestki idzie do terapeuty i każe sobie wymienić baterie. Homo faber posiada więc i ten odcień, niesłychanie niszczący.

Co na temat pracy pisał Karol Wojtyła już jako Jan Paweł II? Powstały na ten temat dwie encykliki, w których próbował znaleźć jakąś odpowiedź na jedno z tych - w jego przekonaniu - najważniejszych problemów. Wychodzi od nakazu z Księgi Rodzaju, że człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną. To nie tak jak u Marksa, gdzie człowiek tworzy ziemię przez podporządkowywanie sobie przyrody, lecz zostaje ustanowiony, aby tę ziemię czynić poddaną. Jan Paweł II pisze, że praca stanowi podstawowy wymiar bytowania człowieka na ziemi. Posłużył się bardzo odważnym stwierdzeniem, że dla chrześcijan praca jest bardzo ściśle związana z Ewangelią i pisał wręcz o Ewangelii pracy. „Ten, który będąc Bogiem stał się podobny do nas we wszystkim większą część swego życia na ziemi poświęcił pracy przy warsztacie ciesielskim, pracy fizycznej. Okoliczność ta sama z siebie stanowi najwymowniejszą Ewangelię pracy”.

Osobiście dostrzegam w tym pewną bliskość pomiędzy Simone Weil a Karolem Wojtyłą, właśnie poprzez doświadczenie pracy. Oprócz tego, czego doświadczyła pracując w fabryce Renault, ciekawe jest także jej przeżycie podczas pobytu w Portugalii w lecie 1939 roku. Przebywając wraz z rodzicami w pewnej nadmorskiej wsi była świadkiem procesji kobiet - żon i córek marynarzy, którzy utonęli w oceanie. Pisze: „Wtedy zrozumiałam, że chrześcijaństwo jest religią niewolników, z których jednym ja chcę być także”. Mówiąc „niewolnicy” miała na myśli ludzi biednych, opuszczonych; nie w znaczeniu materialnym, ale tych, którymi wszyscy inni gardzą. W ten sposób świadomie przeciwstawiła się Nietzschemu, który zarzucał chrześcijaństwu, iż jest religią niewolników. Ci niewolnicy są bowiem solą ziemi.

Wróćmy jeszcze raz do rozważań Wojtyły. Praca, która jest tak ważnym czynnikiem w życiu codziennym, jest jednocześnie narzędziem zniewolenia człowieka. Najlepszym tego dowodem jest napis na bramie obozu w Auschwitz - Arbeit macht frei - „praca czyni wolnym”. To hasło dla niewolników. Z kolei ci, którzy powoływali się na Marksa stworzyli obozy pracy, gułagi, gdzie praca stała się narzędziem zniewalania. Polecam Państwu wspomnienia nestora polskiej filozofii, pani Barbary Skargi, która aresztowana jako łączniczka Armii krajowej w Wilnie, przez dziesięć lat przebywała w gułagu. To bardzo przenikliwa pozycja bardzo przenikliwej autorki, pokazująca czym jest zniewolona praca i jak można za jej pomocą zniewalać ludzi. Ciekawe, że szczególnie owocnie posługiwali się pracą jako narzędziem zniewalania ci, którzy głosili sprzeciw wobec alienacji pracy.

Myślenie Simone Weil i Karola Wojtyły łączy problem antropologii, czyli widzenia człowieka. Tam, gdzie słowo „człowiek” oznacza „gatunek ludzki”, człowiek jako jednostka staje się mierzwą historii, czymś mało istotnym. Simone Weil obserwując kobiety modlące się na brzegu oceanu w Portugalii zrozumiała, że każda z nich była jak gdyby bohaterką innego dramatu. Utrata ukochanego syna, męża, czy ojca, jest dla każdego człowieka czymś innym, jedynym i niepowtarzalnym. To nie gatunek ludzki płakał na brzegu, lecz każdy z tych ludzi z osobna. Natomiast gdy myślimy o tym w kategoriach zbawiania ludzkości, to bardzo łatwo dość do takiego wniosku jak poeta Majakowski, o którym uczyłem się jeszcze w stalinowskiej szkole: „jednostka zerem, jednostka bzdurą; partia to ręka o milion palcach w jedną miażdżącą dłoń zaciśnięta; mówimy: Lenin, rozumiemy - partia; mówimy: partia, rozumiemy - Lenin”. Wtedy praca staje się narzędziem tego, co w broszurach agitacyjnych określa się mianem „pieriekowka dusz” - przekuwalnia dusz; czyli przerabianie człowieka wolnego na cząstkę aparatu, który jest posłuszny. Na szczęście jednak w Moskwie pojawił się diabeł Woland, bohater „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa i odsłonił całą prawdę o tym niszczącym mechanizmie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
10 Filozofia czlowieka, Antropologia
02 Filozofia czlowieka, Antropologia
07 Filozofia czlowieka, Antropologia
01 Filozofia czlowieka, Antropologia
04 Filozofia czlowieka, Antropologia
09 Filozofia czlowieka, Antropologia
05 Filozofia czlowieka, Antropologia
03 Filozofia czlowieka, Antropologia
all Antropologia filozoficzna, Filozofia, Rok IV, Filozofia człowieka, egz
Definicja filozofii człowieka
11 Filozofia D 1 Gawin
wykłady filozofia człowieka
sprawozdanie z genetyki 11, żywienie człowieka i ocena żywności, semestr 4, genetyka
WYKŁAD III Pochodzenie człowieka, ANTROPOLOGIA
Filozofia człowieka w Pieśniach Kochanowskiego
ogrody, Referat z antropologii-ogolny opis ogrodnictwa-25[1].11.2004, Referat z antropologii - 25
5.06.11 antro, wykłady, antropologia kulturowa
wykłady Czapli, FIZJOLOGIA CZŁOWIEKA (I WYKŁAD 24.02.11 r.), Fizjologia człowieka (I wykład 24
11 Filozofia nowożytna

więcej podobnych podstron