zagadnienie - powiec psychologiczna w dwudziestoleciu, powieść psychologiczna w dwudziestoleciu


Zagadnienie : powieść psychologiczna w dwudziestoleciu

Wg słownika XX w. :

Nawiązanie do konwencji prozy psychologicznej realizuje się w powieści powojennej głównie za sprawą narracji personalnej. Wybór takiego sposobu opowiadania wpływa wprost na ukształtowanie - bohatera, fabuły, czasu i przestrzeni. Opowiadanie prowadzone z perspektywy postaci traci bowiem - tak charakterystyczny dla narracji realistycznej - walor obiektywności. Świat przedstawiony wyłania się w opowiadaniu personalnym stopniowo i jakby niesystematycznie. Narrator personalny prezentuje sytuacje i zdarzenia w tym kształcie, w jakim stały się one treścią świadomości którejś z powieściowych postaci. Opowiadanie z punktu widzenia powieściowego bohatera przestaje pełnić funkcję relacji o świecie ,stając się raczej zapisem procesów poznawczych jednostki. Stylistycznym wykładnikiem takiego posunięcia jest mowa pozornie zależna. Narracja personalna nie sprzyja zarysowaniu ciągłej linii fabularnej, nie pozwala na budowanie dynamicznej akcji. Powieść rozwija się więc jako łańcuch scen ujmowanych z punktu widzenia różnych postaci. Dalszą konsekwencją jest ograniczenie czasowo - przestrzennego tła zdarzeń. Wypadki teraźniejsze , tj. nie objęte ramą retrospekcji zamknięte są w stosunkowo krótkich odcinkach czasu .W tak ograniczonym obszarze rolę epickich zdarzeń przejmuje analiza stanów psychicznych jednostki. Po dwudziestoleciu wzorzec prozy psychologicznej uzupełniony zostaje elementami dyskursu ideologicznego, co w rezultacie doprowadza do powieści psychologiczno - politycznej.

Niestety nie ma samego hasła „powieść psychologiczna” , jest tylko ogólnie o powieści , a jeśli już pod tym hasłem jest mowa o psychologicznej to tyczy się jej w latach późniejszych , co już nas nie obowiązuje bo chodzi o powieść psychologiczną w dwudziestoleciu. W późniejszych latach już dochodzą do niej echa polityczne i jest inaczej wykorzystywana.

Wg Wikipedii , trochę żałosne z tego korzystać , ale jest przynajmniej konkretnie : krótko i zwięźle :

Powieść psychologiczna - nurt w twórczości powieściowej XX wieku, skupiający uwagę na przeżyciach wewnętrznych bohatera, jego doznaniach, emocjach, sposobie patrzenia na świat. Celem powieści psychologicznej jest ukazanie różnorodnych postaw moralnych, próba określenia motywów, które kierują działaniami bohatera, badanie jego stanów psychicznych i relacji z innymi ludźmi.

Powieść psychologiczna powstała na bazie powieści sentymentalnej i utworów romantycznych. Do wieku XX nie funkcjonowała jako samodzielny gatunek, ale była połączona z powieścią obyczajową lub społeczno-obyczajową. Od XX wieku gatunek samodzielny. Punktem zwrotnym w ewolucji powieści psychologicznej było dzieło ProustaW poszukiwaniu straconego czasu”.

Ten rodzaj powieści wypracował swoje własne techniki, udoskonalił posługiwanie się mową pozornie zależną, w jego obrębie ukształtował się monolog wewnętrzny. Na powieść

psychologiczną oddziałują koncepcje psychologiczne wypracowane w XX w., zwłaszcza freudyzm i psychologia głębi.

Najwybitniejsi twórcy tego gatunku to: Maria Dąbrowska, Fiodor Dostojewski, William Faulkner, James Joyce, Zofia Nałkowska, Marcel Proust, Bolesław Prus, Virginia Woolf, Lew Tołstoj, Thomas Harris.

Z Encyklopedii j.polskiego E. Olinkiewicz:

Powieść psychologiczna- odmiana powieści XXw. , której podstawowym wyróżnikiem jest psychologizm zakładający prezentację osobowości , życia wew. Bohatera . Koncentruje uwagę na jego przeczuciach , doznaniach , sposobie odczuwania świata i analizie jego życiowych decyzji i wyborów , posługuje się w narracji mową pozornie zależną, monologiem wewnętrznym , korzysta z techniki psychologii głębi (Cudzoziemka) , strumienia świadomości. Powieści psychologiczne XX w. charakteryzuje: analiza psych. I mikroanaliza zjawisk psychicznych, oparta na najnowszej wiedzy psychologicznej, narracja personalna, w której jawnie manifestowana jest obecność narratora, czas narracji identyfikuje się często z subiektywnym czasem bohatera, struktura kompozycji bywa asocjacyjna, czasem opiera się na inwersjach czasowych.

Z Kwiatkowskiego :

Kwiatkowski wymienia m.in. Księżniczkę (1923) Reymonta- opowieść mającą stanowić fragment większego cyklu z życia Polonii amerykańskiej- określono to porażką pisaża Wśród czołowych twórców realizmu psychologicznego Dwudziestolecia wymienia : Nałkowską , Iwaszkiewicza i Dąbrowską.

Najbardziej znane powieści psychologiczne to Granica i Cudzoziemka. Nie będę ich tutaj opracowywać , ponieważ ktoś już ma takie osobne zagadnienia : Granica jako powieść psychologiczna, i Cudzoziemka jako powieść psychologiczna Także nie będę dublować. W spisie jest jednak jeszcze Romans Teresy Hennert - to także powieść psychologiczna. Także opracowuję go poniżej . Do pozostałych nie jestem pewna , czy są w 100% powieściami psychologicznymi, większość z nich , z tego co o nich czytałam ma takie psychologiczne rysy, ale myślę , że te trzy to powinno się znać bo są określane po prostu jako powieści psychologiczne. Zastanawiałam się też nad Zazdrością i medycyną , bo czytając to co piszą w necie to można by to podciągnąć, ale nie chcę Wam mieszać, bo nie jestem przekonana i szczerze mówiąc myślę , że te trzy w zupełności wystarczą - i tak mamy znać jedną książkę do każdego zagadnienia , bo tak się dowiadywaliśmy
( przynajmniej Ci , których będzie egzaminować nasza pani z wykładu )

ROMANS TERESY HENNERT Z. Nałkowskiej :

Romans Teresy Hennert

Wstęp z BN:

  1. Powieść o sobie samej

TRZEBA WYRAZIĆ UZNANIE AUTOANALITYCZNYM TALENTOM PISARKI. JEJ TWÓRCZOŚĆ MIĘDZYWOJENNA JEST POZBAWIONA ZNAMION INDYWIDUALISTYCZNEGO BUNTU I ZASADZA SIĘ NA PRÓBACH PRZEDSTAWIENIA I ZROZUMIENIA LUDZKICH CHARAKTERÓW.

PROUSTYZM NAŁKOWSKIEJ

Nie podejmuje autobiograficznej formy Proustowskiego dzieła, ale wystrzega się konwencji powieściowej fikcji, ponieważ na materiał fabularny jej utworów składają się prywatne biografie. Jak u Prousta , przedmiotem dociekań jest życie towarzyskie , jego konwenanse wyznaczają pole badań międzyludzkich relacji. Życiorysy postaci nie są opowiadane chronologicznie i bezinteresownie, lecz zostają rekonstruowane tematycznie wedle pewnego zamysłu interpretacyjnego.

  1. Powieść nie tylko o Teresie Hennert. Wiosna niepodległości.

Chętni mogą jeszcze przeczytać składankę wycinków ze wstępu z BN. To już są moim zdaniem fragmenty, których wręcz nie można skrócić - dlatego je wycinałam , sklejałam i złożyłam w dużo krótszą całość Zachęcam gorąco do ich przeczytania , bo jest tam np. o dwóch snach , i o zakończeniu , a także zdanie badaczy dot. Romansu. Myślę , że te skany dobrze Wam się wydrukują, bo próbowałam i wyszły ok.

ROMANST TERESY HENNERT - treść:

Nie dziwcie się jak będą jakieś niedopowiedzenia i wielokropki, bo ta powieść właśnie taka jest

Rozdział 1

Zaczyna się opisem postaci Juliana:

Julian Gondziłł - siwiejący porucznik piechoty , nie był w swoim życiu szczęśliwy... - nie miał powołania do stanu małżeńskiego. Jak tylko wchodził do domu to mu się psuł humor. Wiedział jednak, że to po części też jego wina. Kobieta - Binia , która go „tam witała” to była „nie żona” a kucharka, służąca, praczka ( jej najważniejszym zmartwieniem było np. to żeby się obiad nie przestał)

Jest opis kuchni - bo do mieszkania wchodziło się tam przez kuchnię ; więc porucznik od razu czuł wszelkie zapachy, widział też od razu pranie, bo się tam suszyło na sznurach - suszyło się wiecznie !!! o każdej porze dnia i nocy ( bo ona non stop prała, gotowała itd.), wietrzenie , trzepanie, łatanie , szorowanie wszystkiego - to były zadania , które przysłaniały jej cały świat.

Mieli dwóch synów : starszy Konrad, młodszy Wituś - obaj byli wiecznie chorzy, jak jeden był zdrowy to pewnie drugi był chory.

Żona nigdy nie próżnowała , jak nie miała nic do roboty to i tak sobie coś znalazła - porucznik mówił do niej czasami : Horyzoncik! - zakreślając kółko na dłoni - to znaczyło , że jej sfera zainteresowań jest wąska jak to kółko

Kiedyś ja kochał , uczucie się szybko rozwiało, dziś cenił towarzystwo kolegów, przyjaźń, przepadał za dobrą kompanią. Twierdził , że jego los został „zwichnięty”. Dziedziczone zamiłowanie skłaniało go do pracy na roli , wojna zaś oderwała od studiów rolniczych, którym się był poświęcił ostatecznie po innych nieudanych próbach. Przeminione lata oraz małżeństwo udaremniały teraz powrót na dawniej obraną drogę.

Porucznik Gondziłł był wysoki, przy tuszy, twarz pełną , płaską, golił niedbale, był pogodny, wąsy miał dłuższe niż zalecała moda, jego mundur za krótki i za ciasny - był całkowicie wypełniony miękkim ciałem. Jego czapka i płaszcz utraciły swój pierwotny kształt.

Potem jest opis jak to ubrany idzie z pracy do domu, że się nigdy nie spieszy, mija ludzi, oddając im wojskowe ukłony różnej jakości (wysoko cenił kryteria wojskowej hierarchii).

Dostrzega w aucie , powracającego z ministerstwa - Józefa Hennerta - porucznik zdążył mu oddać i odebrać ukłon. Spotkanie to przypomniało porucznikowi , że pan Nutka - teść Hennerta, stary smakosz na pewno znajduje się w tej chwil w „Edenie” na obiedzie, a wraz z nim Laterna- filozof , obieżyświat, dziwak, znający się na trunkach. Ostatnio zaczął tam bywać nawet generał Chwościk.

Porucznik westchnął , że go tam nie ma .. i po chwili podjął decyzję, że uda się do tego Edenu.

Potem jest taki opis , że „ o tym Hennercie i jego żonie wiedział wiele” : Panią Teresę znał gdy jeszcze za czasów pensjonarskich chodziła do Laternów pożyczyć pieniądze na obiad,
a teraz to wielkie państwo , wysokie progi ...

Nagle po drodze spotyka pułkownika Omskiego - szczupłego i sztywnego , razem idą do Edenu ( Gondziłł zaprosił Omskiego).

Gondziłł cenił Omskiego za wybitne zasługi wojskowe. Omski imponował mu, bo umiał dużo wypić i powiedzieć stop , gdy inni pogrążali się w pijaństwie, zawsze wiedział , który kieliszek jest tym jego ostatnim ! Gondziłł nieraz chciał go podejść , ale nigdy mu się to nie udało. Dlatego Gondziłł marzył o pułkowniku jak o niezdobytej kobiecie

Gondziłł po drodze narzeka , że póki byli potrzebni państwu to wszystko było fajnie , a teraz „nędza” , Omski słucha tego z obojętnością.

Spotykają piękną kobietę - urzędniczkę Elżbietę Sasinównę ( „wszystkie panny pracują teraz po ministerstwach...”), Gondziłł się zachwyca, myśli , że to aktorka.

Gondziłł nie był zawistny , czasem odczuwał żal , ze czegoś nie ma , ale cieszył się czyimś szczęściem.

Rozdział 2

Weszli do Edenu. Profesor Laterna ucieszył się na ich widok ( Laterna był wielki, gruby, śmiał się często, miał oczy żywe, wielką twarz, choć miał „lata poważne” to był wszystkiego ciekawy).

Pułkownik od niedawana zajmował pokój obok mieszkania profesora - byli właściwie sąsiadami.

Czwartym z grona był nikły, suchy staruszek- pan Seweryn Tarnawa Nutka- teść Hennerta. W lokalu byli praktycznie sami mężczyźni w salach.

Nutka mówi do Gondziłła, że Hennert , choć prawie go nie zna „ ma coś dla niego” ( w sensie pracy ) , bo jak twierdzi Nutka :

Hennert ma węch do ludzi - Nutka chwali Hennerta. Dla Gondziłła taka wiadomość była sensacją Nutka chce od niego nr Tel. Gondziłł był ciekawy dalszych informacji, ale Nutka nic nie wiedział. Nigdy w interesy zięcia się nie mieszał.

Potem jest opis na trzy strony jak sobie jedzą , piją , rozmawiają

Rozdział 3

Gondziłł krzyczy : Proszę Panów, to są niesłychane rzeczy:

- Generał Chwościk nigdzie w zimie się z żoną nie pokazywał, nie miał za co jej kupić futra

- Major Bielski wysprzedaje meble , żeby jego synowie mogli się uczyć

-biedna Generałowa Uniska ( Gondziłł obracał się tylko w wysokich sferach wojskowych) jest zrujnowana

- pani Wygienacka przez cały rok, od śmierci zabitego na froncie męża ,nie odebrała grosza emerytury

Opowieść Gondziłła wzruszyła Nutkę. Znał on część z tych osób osobiście.

Teraz jest już po wojnie , jest pokój ale i rozczarowanie. Minęły lata bohaterstwa i zasługi: Świat cały zmienił się w „tyły” ( to chyba ważne zdanie, bo się dość często powtarza); jak Laterna powiedział ile zarabia to wszyscy westchnęli, że dziś lepiej być zamiataczem ulic , niż ministrem. BYŁO OCZYWISTE , że wokół tego suto zastawionego stołu zasiadają sami nędzarze.

Potem jest o Pułkowniku - Laterna domyślał się , ze był biedny, wiedział , że pochodzi z rodziny ubogiej, że jego ojciec utracił miejsce pracy z powodu nadużyć, że jego pokój był mały i nędznie umeblowany , nie palił , nie grał w karty, nie robił długów, nie umiał odmówić sobie luksusu czystości: na bieliznę, rękawiczki, kosmetyki wydawał połowę pensji, uwielbiał tańczyć, zdawał się cos taić, mówił cicho , że od dawna marzył o polowaniu w dżungli na tygrysy albo o wycieczce w głąb Afryki. Wszystko to wiedział profesor od Julka Gondziłła - swojego szwagra. Omskim interesował się Laterna nie od dziś, kochał bowiem plotki ! twierdził , ze słuchanie plotek wynika z tej samej potrzeby co czytanie opowieści.

Dalej piją.

Gdy już mają wychodzić , pojawia się generał Chwościk . W tym gronie pili czarną kawę przez cała noc. A gdy o brzasku przyszło Do rachunku, okazało się , że wszystko już było zapłacone przez Nutkę.

Rozdział 4

Sprawy pana Nutki nie zawsze jednak stały tak dobrze. Kiedyś był ubogim urzędnikiem kolei , razem z żoną i córką Teresą cierpieli biedę. Zawsze jednak znajdował preteksty do dumy, żył fantazją. Laterna- wówczas młody nauczyciel szkół średnich , idealista, pamiętał go z tych czasów doskonale. Żona Nutki była żoną „idealną dla tej sytuacji” - wszystko co mówił Nutka brała na serio, wszystko jej imponowało. Nutka już wtedy pił dużo wódki i na nią też szły pieniądze. Ich rodzina jednak ciągle żyła w jakimś dziwnym optymizmie. Nutkowa nigdy nie powiedziała np. że takie życie jest straszne.

Dzięki ambicji ojca małą Teresę oddano na pierwszorzędną pensję, gdzie uczyła się dobrze. Po rozmowach z koleżankami zaczęła jednak patrzeć z przerażeniem na nędzę w domu, której przedtem nie zauważała. Wstydziła się tego , że żyła w obawie, by przypadkiem nie odwiedził jej ktoś z domu. Nie przyznawała się , że w domu mieszkają we troje w jednym pokoju.

Teresa jedyna w domu lubiła czystość. Codziennie się myła, nauczyła się szyć. Oddałaby duszę by mieć modną czapkę albo skórkowe rękawiczki. Miała wrodzone poczucie estetyki.

Teresa w 8 klasie zaczęła być ładna. Twarzyczka zrobiła się jej bielsza i pełniejsza, nos delikatny, linia ust subtelna. Była zgrabna, choć niewysoka. Była dumna i odporna, unikała bliższych znajomości w obawie, że ktoś chciałby ją odwiedzić. Rodzice odejmowali sobie od ust , by ją modnie ubierać.

Jeden chłopak nie dawał za wygraną , chciał ją odwiedzić, ale ona tłumaczyła się surowością rodziców. Gdy jednak przez długi czas odprowadzał ją późno przestał w to wierzyć. Ona więc chodziła do niego. Zaręczyli się potajemnie ( on był za młody żeby się żenić). Została utrzymanką. Oszołomiona dostatkiem i pochlebstwami godziła się na wszystko. Miała nadzieję na małżeństwo... kiedyś.... Kiedy tajemnica się wydała rodzice Teresy upadek córki jakoś sobie tłumaczyli. Teresa zamieszkała u kochanka.

Po dwóch latach idylla się popsuła. Teresa miała dość zabaw i hulanek - męczyło ją to. Wróciła do rodziców. Sumę otrzymaną przy rozstaniu złożyła w banku. Stała się pierwszą osobą w domu, budziła podziw strojami, dbała o porządek .Okazało się , że jest cnotliwa, nie szalała za zbytkiem, nie była kapryśna i rozpieszczona. Okazało się też , że jest spokojna , stworzona do organizowania życia domowego.

Nie łatwo przyszło jej znieść zawód życiowy. Płakała , ale po cichu. Została oszukana, choć chyba nie zdawała sobie z tego do końca sprawy. W postępowaniu kochanka nie przeczuwała działania z premedytacją , wg planu, raczej próbowała go usprawiedliwić. Miała żal tylko do jego rodziny bo to oni odciągali go od niej.

Miała młodość i urodę, wiedziała , że może jeszcze wyjść za mąż - optymizm rodziców na nią działał.

Wzięła ślub z Hennertem.

Małżeństwo to było rezultatem swatów. On wiedział o jej przeszłości, nie zważał na nią jednak.

Po ślubie wyjechali za granicę, on skończył szkołę handlową ona urodziła córkę Wandę. Po powrocie założyli sklep. Dobrobyt nie przyszedł od razu , ale Teresa była pracowita. Siedziała przez cały dzień w kasie.

Teresa zaczęła się obracać w towarzystwie i coraz bardziej je doceniać - panowały tam różne zwyczaje, np. żona jubilera nie nosiła biżuterii, ktoś kto miał sklep nigdy nie dawał z niego podarków. Solidna opinia męża , takt Teresy i wrodzony wdzięk osobisty robiły jej miejsce w tym świecie.

Wybuch wojny sprowadził nagłą zmianę w tym spokojnym życiu. Hennert odstąpił sklep młodszemu bratu. Wszedł teraz jako akcjonariusz do zarządu różnych przemysłowych i finansowych instytucji. Nie miał urzędu, biura , nie robił nic określonego. Robił pieniądze. Kupił mieszkanie z 8 pokoi i umeblował je z przepychem. Teresa miała futra i brylanty. Była wrażliwa na estetykę : piękną zastawę , pościel. Mniej obchodziły ją dzieła sztuki - traktowała obrazy i rzeźby jak meble.

Stara Nutkowa nie dożyła tych świetności, padła ofiarą pierwszej epidemii wojennej. Pan Nutka czuł się zaś doskonale i pił coraz lepsze trunki.

Rozdział 5

Gondziłł na próżno czekał telefonu od Hennerta. Po tygodniu stracił cierpliwość i postanowił się udać do jego biura. Woźny nie chciał go wpuścić : „dziś już nikogo nie przyjmujemy” - powiedział. Gondziłł pomyślał o protekcji , poszedł poszukać małej Zosi Laternianki ( córki Laterny) -może ona coś pomoże.

Potem jest opis jak pracują ładne urzędniczki. Gondziłł szukał między pracownicami swej siostrzenicy, ale nie mógł jej znaleźć - powiedziano mu, że akurat jest chora. Ale nagle patrzy i widzi , że z gabinetu Hennerta wychodzi Elżbieta Sasinówna, którą ostatnio spotkali ( wtedy , gdy szedł z Omskim i myślał , że to aktorka ). Poznała go i się uśmiechnęła, gdy ją poprosił o protekcję zaczęła się śmiać , bo trzeba się zapisać tydzień albo miesiąc wcześniej. Podała mu rękę na pożegnanie -zostali znajomymi. To go ucieszyło zapytała , czy on często spotyka się z Omskim ,powiedziała , że to bardzo niebezpieczny człowiek i szybko odeszła.

Gondziłł nigdzie się nie zapisał i wyszedł nieco odurzony tym spotkaniem. Postanowił odwiedzić siostrzenicę, ale nawet nie wiedział , gdzie mieszkała ( spoko rodzinka ), pomyślał też , że mógłby iść coś wypić ( lubił przyjaciół od kieliszka i taką atmosferę ) - wystarczyło stanąć za barem z ekipą przyjaciół a świat stawał się dla niego piękniejszy

Spotkał na drodze majora Bielskiego i poszli się napić. Przyjaciel upił się bardziej i Gondziłł odprowadził go nad ranem do domu. Gondziłł był bezinteresowny - kontakty zwykle na nic mu się nie przydawały.

Po powrocie zadzwonił do niego telefon. Dzwonił jednak nie Hennert a pan Nutka, w jego imieniu. Tłumaczył , że Hennert nie chciał trudzić Gondziłła do ministerstwa , bo tam są ogromne kolejki. Zaprosił go do mieszkania Hennerta ,obojętnie którego dnia , na miła pogawędkę. Hennert jest zawsze o 18.00 powiedział .

Gondziłła to zdziwiło : dużo gadania a nic określonego. Nawet nie zaproszono go na konkretny dzień...

Drugiego dnia zadzwonił sam Hennert. Jego ton był chłodny, urzędowy, bez uprzejmości. - „proszę dziś o szóstej . Czy mogę liczyć ?” - Gondziłł zgodził się bez wahania.

W rozmowie z Hennertem nic go nie zdziwiło, raczej dziwne były zadania Nutki , który pragnął nadać całej sprawie jakiś ton towarzyski.

Jakby tego było mało, szykowała się kolejna niespodzianka. Bardzo dobrze go ugoszczono , kawy , słodycze, dwie butelki... Była tam jeszcze trzecia osoba, nie bardzo wiedział kto to i po co. Hennert sam nalewał mu kawy. Od Hennerta bił :”glanc”, to on mówił cały czas. Gondziłł słuchał , ale niewiele rozumiał.

Chodziło „ o drzewo na Kresach czy na Pomorzu”, a także z jakiś względów o przyjaciela jego - Omskiego, lub przynajmniej majora Bielskiego.

Gondziłł przyznał , że w interesach zawsze był beznadziejny, ale o dziwo to wyznanie wcale mu nie zaszkodziło. Hennert uśmiechnął się i wyjaśniał szczegóły. Właściwie podanie było już złożone , gdzie należy. Teraz szło jedynie o zainteresowanie tą sfera odpowiednich sfer wojskowych. Wystarczy , żeby inicjatywa wyszła od Gondziłła , a cały projekt przedstawia się prosto...W pewnej chwili padło nazwisko :Sasin. Zorientował się , że ten „dodatkowy” mężczyzna to właśnie Sasin i teraz dopiero skojarzył nazwisko z Elżbietą ( tą , którą spotkał najpierw na drodze, a potem wychodzącą od Hennerta) Pomyślał , że to ojciec.

Jasno i wyraźnie teraz już słyszał , że pan Sasin pracował całe życie w leśnictwie. Pragnąłby tę wiedzę swoją ofiarować dla dobra kraju...Zwłaszcza , ze stracił cały warsztat i znalazł się jak wielu, bez środków, bez stosunków. Pragnąłby ... , ale jest nieznany ... potrzebuje wsparcia .. właśnie od Gondziłła. Gondziłł teraz tak się przejął jego losem ( od kiedy skojarzył nazwisko ) , że od razu zechciał pomóc. Gondziłł z Sasinem wyszli od Hennerta- Gondziłł zaprosił nowego znajomego do Edenu na kielicha.

Rozdział 6

Laterna wychodzi z Sali wykładowej i ogląda świat Dzieliłł się wiedzą i odkrył właśnie , że ma dar dzielenia, jak Chrystus co rozmnożył chleb. Co ciekawe , jego dzieci wychowały się z dala od niego , pod kierunkiem matki, najmłodszej córki w ogóle nie znał - umarła na obczyźnie. Potem zmarła matka. Córkę Zosię i syna Andrzeja dopiero niedawno zobaczył po prawie jedenastu latach. Syn był zarażony wschodnimi nowinkami i nie szukał porozumienia z ojcem , córka była nieśmiała , wątła. Laterna właśnie postanowił odwiedzić córkę , bo od Gondziłła usłyszał, że jest chora. Nikogo nie było u dzieci , więc poszedł do Gondziłów. Binia Gondziłłowa była dla niego zawsze bardzo gościnna. Dowiedział się , ze Zosia jest już zdrowa i od dwóch dni chodzi do biura. Były to jakieś „zawikłania nerkowe”. U Gondziłłów było bardzo czysto - Binia o to bardzo dbała. Mały Konrad był ulubieńcem Laterny. Za to Wicuś nie odchodził od konia na biegunach ( miał on taką wadę , że z przodu i styłu nie było go widać za to z boku wyglądał jak prawdziwy). Potem przyszedł Gondziłł i opowiedział profesorowi nową plotkę. Udało mu się mianowicie dociec , że Omski jest zaręczony od lat i się z tym kryje Laterna nie dowierzał. Gondziłł się jednak nie przyznał bo wiadomość tę powziął od uroczej Elżbiety.

Rozdział 7

Niedziela. Wszyscy wybrali się na konkursy. Pan Nutka był na śniadaniu u Hennertów, z którymi miał się razem wybrać. ( Nutka brał kiedyś udział w powstaniu - w tej części się o tym dowiadujemy, udział ten był niejasny i niezupełnie czynny - nie wiem co przez to rozumieć ) szczególną sympatią darzył wnuczkę - Wandę , która na konkursy wybierała się jako „miłośniczka koni i oficerów”

W śniadaniu brał udział znajomy Wandy - Anglik.

Opisy koni , które wychodzą.

Rozdział 8

Gondziłł jest szczęśliwy i dumny ze znajomości z Hennertami. Wskazuje na konkursie na Teresę i jej córkę , pokazuje je Laternie. Tym razem nawet generał Chwościk pokazał się z żoną. Są wszyscy , nawet pan Nutka.

Dowiadujemy się , ze stopień porucznika był dla Gondziłła wieczną raną jego ambicji.

Z Gondziłłem chodzi Omski , patrzy na wszystko i jakby ocenia, wspomina stare czasy, czuje obrzydzenie do tutejszego życia i swojej w nim roli.

Omski poznał panie Hennertowe. Zwrócił uwagę na Teresę. Objaśniał jej co będzie za chwilę itp.

Konwersował z Teresą niezwykle łatwo i przyjemnie. Wszyscy umawiają się na raut generałowej Chwościkowej .

Nagle zapytano Omskiego o jego narzeczoną ( pannę Olinowską), bo ktoś miał rzekomo dla niej jakąś wiadomość. To było widać nie w smak Omskiemu.

Rozdział 9

Basia Olinowska ( narzeczona Omskiego, chociaż jak się potem okazuje to ona niby jest tą narzeczoną a niby nie jest- tego nie zrozmiałam … ) wychodzi z domu do biura rankiem. Po drodze , wspominała dom nasycony miłością. U nich w domu były różne obrządki, np. papcio wyciskał własnoręcznie sok z pomarańczy. Opis rodziny Olinowskich, jak się zamartwiali byle czym , bo nie mieli większych problemów, jacy byli szczęśliwi.

Teraz Basia była kimś innym. Była sama. Nikt przy łóżku nie stawiał jej puchatych pantofelków.

Szła i myślała. Nagle spotkała Elżbietę. Zaczynają rozmawiać o pani Lipskiej - tęgiej , wesołej wdowie. Była to ciocia Basi, właśnie trafiła do szpitala.

W końcu doszły do pracy i jest opis jak już są w biurze.

Po prawej ręce Basi za swym biurkiem siedziała pani Bielska ( ponad 30 lat, chorowita, utrzymująca sama trzech synów, wciąż zażywała jakieś proszki) Tłumaczyła Basi , że pensja jej męża majora na nic nie wystarcza. Gorsza od majorowej była pomocnica Basi - Stefa. Niby miała dyplomy itd. a ciągle przychodziła po pomoc do Basi.

Basia je o 12 posiłek jak inni ( kiedyś to jedzenie przy pracy ją raziło teraz jest inaczej)

Basia widzi z daleka starą hrabiną Oskienną, kiedyś osobę znaną i szanowaną, i obrzydliwie bogatą a dziś zrujnowaną zupełnie...

Oskienna zagadała Basię , chciała prosić o załatwienie jakiejś sprawy, Basia jednak się jej wymknęła , bo miała iść właśnie do dyrektora Hennerta w sprawie swojej nowej posady sekretarki. Posłała mu jednak karteczkę i dostała odpowiedź , że ma się stawić dopiero następnego dnia ... o 10.00. Jednak przez otwarte drzwi u dyrektora zobaczyła Elżbietę... ( to już się chyba domyślacie kto dostał posadkę )

„ Jak ona wyładniała” - dopiero zdała sobie sprawę Basia. „Wszystkie się zmieniłyśmy”- westchnęła.

( i temu chyba miały posłużyć wcześniejsze wzmianki o kobietach najpierw bogatych , potem biednych , w tym rozdziale - wszystkie się zmieniły...)

Rozdział 10

Omski wziął udział w wycieczce organizowanej przez Teresą i kupił bilet na raut generałowej. „ tak się jakoś porobiło” , że należał teraz do świty pani Hennert, matki i córki - wraz z Anglikiem Curlem , porucznikiem Linem i panem Sednowskim. Młody Laterna - Andrzej nie powtarzał się więcej w tym towarzystwie . Pułkownik Omski tam się od razu zadomowił, choć nie mógł się troszkę przyzwyczaić do wesołych zwyczajów, które tam panowały, np. jedzono słodycze , nawet chałwę, tańczono tango. Była też tam Ela , grała na fortepianie , a Hennert, tylko szukał sposobu żeby jej dotknąć, np. odsuwał jej suknię mówiąc : o utyła pani. Omski był zdziwiony , że Teresy to nie razi. Omski podziwiał towarzyski talent Teresy.

Pojawia się młody Laterna. Własnie wrócił z Kresów. Potem razem wszyscy narzekają na Polskę.

Rozdział 11

Basia jest zdziwiona, bo dyrektor znowu nie miał czasu jej przyjąć. Na krótko przez wyjściem Basię odwiedziła Ela, by ją poczęstować cukierkami, które przyniósł Niemeński ( oświadczył się Eli, ale ona śmiała się z niego), tym razem miał na nią czekać Gondziłł. Basia nie wierzyła żeby ten gruby porucznik podobał się Eli.

Na ulicy i na schodach na dziewczyny z biura często czekali różni mężczyźni. Omski nigdy nie przychodził po Basię. Uważała to za dowód delikatności i szacunku.

Gondziłł czekał na Elę . Ona go zwodzi; pyta co załatwił z Bielskim i takie tam. Mówi takim półsłówkami , ale można się domyśleć , ze jest wtajemniczona w interesy ojca i specjalnie podpuszcza Gondziłła. Zatrzymuje się przy sklepie jubilerskim , podoba jej się broszka , mówi: jak z papą dobrze zarobicie to musicie mi to kupić w prezencie.

W tym samym czasie Basia idzie na obiad. Potem jedzie do chorej cioci. Jest opis , że się nią niedobrze zajmują w szpitalu - dotąd nie zrobili jej właściwiej operacji, a nowotwór rozszerzał jej się z gardła... jedynym leczeniem było danie jej jakiejś rurki w gardło i stosowanie wciąż nowych narkotyków. Cierpiała męczarnie. Miała ataki duszności.

Ściany tego szpitalnego pokoju zamykały wszystko co Basi zostało z przeszłości.
( przypomniało jej się , że w parafii Krzywe, do której należały Chowańce, cmentarz był na górce. Ciocia miała miejsce na grób obok wuja, który dawno już nie żył. A przecież przyjechała aż tu ... i tu umrze....)

Po powrocie , w pokoju , czekał na nią Omski. Całe ich małe zorganizowane życie było w sposób zdradzający ład nerwowy i zgodę na każdą rzeczywistość. Basia miała na sobie sukienkę - nową ( ale to nu nowość jakby nie była zaletą, meble też były nowe - sprzedano biżuterię i kupiono za jednym razem meble...) Omski zaczął mieć wyrzuty sumienia , że tak tam wygląda, że dawno nie przysłał jej kwiatów, postanowił naprawić to drugiego dnia. ( U pani Hennert zawsze było pełno kwiatów !) W wazonie u Basi stał bez . Jak Basia i Omski zobaczyli się pierwszy raz w Chowańcach ( u cioci Lipskiej) to też kwitły bzy. Omski zapytał Basi czy jeszcze to pamięta- ona nic nie odpowiedziała. Nie lubiła wspomnień. Omski zaś , jedynie przez sugestię, mógł widzieć Basię taką, jaką pragnął.

Czar , któremu kiedyś uległ Omski , tkwił w tym co Basia uważała za śmieszne dziwactwo Olinowskich - w przeroście ich uczuć rodzinnych. To uwielbienie wzajemne , pedanteria delikatności , wyrafinowana sztuka kochania, stwarzały atmosferę, która była dla niego wymarzonym od dzieciństwa rajem. Majątkiem Olinowskich była Czarna Wieś. ( Omski nie miał w domu lekko , nienawidził ojca o pijackich rysach, jako dziecko drżał z nienawiści do niego, marzył o zemście ( ale nie jest napisane co ten ojciec właściwie złego robił - pewnie ich bił , albo pił , bo razem z matką marzyli o ucieczce, jest potem tylko napisane , że ojciec upokarzał matkę , robił awantury, wmawiał nawet przy ludziach, że to ona się w nim zakochała , nie on w niej, opowiadał tez jej o swych kochankach , a ona była zazdrosna , bo w głębi serca go kochała, wdawał się w szczegóły , opisywał figle ,wdzięki itd., jak się zapłakiwała to szedł za nią i się śmiał, gdy omski z siostrą dawali jej krople , żeby się uspokoiła, ojciec wychodził mówiąc „ w takim domu naprawdę trudno wytrzymać”) - to co Omski poznał w domu Olinowskich zaspokoiło jego tęsknoty.

Omski czuł się winny wobec Basi, jednak ją kochał. Podzieliła się z nim wiadomością : „wiesz mam taką miłą rzecz w biurze. Hennert chce mnie wziąć na sekretarkę”

Omski słuchał i walczył z niechęcią, ale musiał jednak spytać o coś co mu leżało na sercu:

Zastanawiał się skąd Laterna wiedział , że oni są ... zaręczeni ( okazuje się tutaj , że wcale nie są!, a za chwile znów że niby kiedyś byli , ale okryli to tajemnicą bo papcio Olinowski znał dużo przesądów- więc już nie wiem jak w końcu, bo nie pisze nic żeby zerwali zaręczyny ),

Basia stwierdza , że tylko raz Ela zastała go u Basi ,więc może coś sobie dopowiedziała i mogła powiedzieć porucznikowi Gondziłłowi - wtedy Omski zorientował się : tak! Przecież Laterna jest jego siostrzeńcem.

Omski wiedział , że Basia pewna jest siebie , i jego - nigdy nie dostrzegł w niej cienia zazdrości. Jestem twój Basiu - zapewniał ją , tuląc.

Rozdział 12

Była Sobota. Stanisław - ordynans Gondziłłów robił porządki w mieszkaniu...był milczący i poważny. Najpierw jest cały czas o porządkach, trzepaniu dywanów i czystości, a potem o uczuciach Bini : miała niezachwianą pewność, że Julek , choć lekkomyślny , jest do gruntu uczciwy. Że to jest CZYSTY człowiek , że nie może nigdy popełnić nic naprawdę złego.

Laterna rozmawia z Binią i mówi : w końcu dopięłaś swego , Gondziłł jest teraz czyściutki, ogolony.

Binia powiedziała na to , że nie jest pewna , czy to aby jej zasługa. Laterna pomyślał : „ więc już wie” i się zmieszał.

Rozdział 13

Raut wiosenny zgromadził znowu całe towarzystwo. Nazwa raut wzięła się od tego , że wydekoltowana pani śpiewała stare piosenki francuskie, mało znany muzyk grał koncert Chopina , a nieznany aktor recytował nieznane wierszyki polityczne. W salonach przechodzono tam i z powrotem. Rozmawiano.

Jest opis siedzącej w pierwszym rzędzie Chwościkowej, potem niedaleko siedzi hrabina Oskienna, w łachmanach, ale w brylantach... Cała świata Hennertów też była. Była i Ela. Choć wszyscy się znali to „gospodyni” wymieniała nazwiska i tytuły jeszcze raz i we wszystkich językach Choć generał Chwościk był uboższy językowo od żony to mówił dużo i prędko, choć byle jak...

W najdalszej Sali biło serce zabawy: tańczono. Był tam i Laterna. Sensacją było zobaczenie Gondziłła tańczącego z generałowa Uniską. Teresa tańczyła w objęciach Curlla. Wanda tańczyła z Niemeńskim.

Rozdział 14

Młody Laterna - Andrzej ,sam nie tańczy ale wszystkich obserwuje z ironią.

- Laterna nie tańczył bo nie umiał

- Potem jest fragment , że kiedyś w chwil szczerości Lin wyznał Andrzejowi tajemnicę ( jak go nie zrozumiecie to się nie zdziwcie , bo ja go kompletnie nie kumam , choć przeczytałam całość ten fragment jakoś kompletnie nie pasuje do całości ...):

„On pochwycił za koło rozpędzony wóz rewolucji ( Lin był poetą ) - jego obowiązkiem było , by rewolucja stała się niepotrzebna ( Lin był idealistą. Obietnica zawierała się w tym , że wówczas, gdy lud chciał rewolucji , on go uspokoił. I tej obietnicy nie dotrzymał”

„ Na to Andrzej stwierdził : rewolucja nie stała się teraz niepotrzebna , tylko niemożliwa. Andrzej wierzył w przyjście rewolucji z zewnątrz.”

Andrzeja interesowała psychika ludzka , różnił się jednak od ojca tym , że wszystkich jakby mierzył jedna miarą.

Jest potem zaraz fragment , że Andrzej namówił Lina na odejście z wojska. Lin myślał , że miał na względzie jego dobro- mylił się.

Laterna zagadywał Omskiego , ale ten nie był chętny do rozmowy.

„Omski był z tych mężczyzn , którzy kochają wojnę, biją się dobrze niezależnie od tematu, od hasła. Sam płomień bitwy jest dla nich ostateczną treścią. Rozkaz rozprasza wątpliwości. Rota zastępuje sumienie.

Andrzej właśnie takiego człowieka potrzebował - ktoś taki jest potrzebny rewolucji .

Pani Uniska ( opadała jej koronka z ramienia, tańczyła z Gondziłłem ) miała w tańcu więcej seksapilu niż Ela , poza tym Omski nie lubił Eli, bo jedyna z tam zebranych znała Basię.

Dziwne było , że Omski jeszcze nie tańczył. Jakby zbierał się do tego. W Końcu chciał poprosić Wandę, ale ubiegł go Lin, więc poprosił Teresę.

Ze szczęścia aż zamykał oczy, czuł jej ciepło, nie wierzył ,że to prawda. Jego dusza umierała z miłości... Teraz w tańcu to zrozumiał.

Na koniec rozdziału Gondziłł opowiada Laternie szczegóły z życia Tereni:

- jak stała za ladą

- to , że majątek Hennertów jest z jej posażku - z odszkodowania.

Rozdział 15

Laterna , Gondziłł ,Andrzej i Lin idą do Edenu. Andrzej nie łatwo dawał się rozchmurzyć. Ojca swego traktował jednak dobrotliwie - niby jako oswojonego weterana rewolucji.

Debatują o Polsce i patriotyzmie : że Polacy są bardzo „polscy” , w Edenie są bowiem zrazy po polsku, kurczęta po polsku, raki po polsku. Andrzej nagle powiedział , że „otwarcie mówiąc wszyscy tutaj jesteście bankrutami ... Andrzej wmawia towarzyszom , że ich trud był próżny ( np. że jogo ojciec był w więzieniach w Rosji europejskiej i Syberii i co z tego ...)

Potem mówi : bo wam szło tylko o niepodległość. Rewolucja socjalna była przykrywką zwykłego powstania narodowego. To był fałsz i ten fałsz się zemścił...

Lin twierdzi , że w życiu politycznym prawda jest rzeczą straszliwą. Ujrzeć prawdę= doznać nieszczęścia , rozważać ją = cierpieć

I teraz Lin się denerwuje na Andrzeja, dlaczego ciągle doradza mu rzucenie wojska ( nie wiem czemu o tym jest teraz skoro we wcześniejszym rozdziale już było , że je rzucił przez Andrzeja ... :/)

Lin się w pewnym momencie bardzo zdenerwował i wszyscy myśleli , że to może przez wódkę ( a w jego oczach była nienawiść do Andrzeja)

Rozdział 16

Omski wraca do domu z rautu zupełnie szalony. Wszystko , co usłyszał huczało mu w głowie jak młotek piekielny. Myślał o NIEJ i wstydził się tego. Tęsknił za nią. Wyszedł z domu, spotkał małego psa Laterny na klatce i jego kochankę, prostą francuską dziewczynę. Przysięgał sobie, że jej więcej nie zobaczy, nie mógł spać. Wieczorem jednak osłabło jego postanowienie i poszedł do Hennertów. Poszedł , by sprawę „wyjaśnić” - co z jednej strony miało być wstępem do wyjazdu i rozstania , z drugiej stanowić formę zemsty.

Wziął ją do „ przedpokoju” . Nie protestowała gdy zaczął żałować i odgarniać włosy. Calował jej pantofelki leżąc na ziemi. Po całym zdarzeniu ona powiedziała : o Boże ! jak pan mógł? Odtąd Omski stał się łagodny, cierpiał w milczeniu , kochał bez wzajemności ,bez skargi.

Rozdział 17

Binia siedzi koło okna. Płacze i płacze. Odkąd znalazła listo od kochanki Gondziłła i dowiedziała się prawdy płacze ciągle o byle co - jednak nie przy mężu, by się nie zorientował , że wie. Zaczęła wspominać jak go pierwszy raz zobaczyła go w szpitalu umierającego , zwykłego prostego żołnierza ( robili mu wtedy 6 razy operację nogi w biodrze i mnóstwo opatrunków.

Czekała na niego z obiadem , potem z kolacja ...on nie przychodził. Wrócił a końcu i pytał w sypialni czy śpi, ona zrobiła mu miejsce jak gdyby nigdy nic.

Rozdział 18

Wanda złości się na Andrzeja , że coś musiał powiedzieć Linowi, bo ten ostatnio nie przychodzi. Nagle wpadł z Sasin z przerażoną miną ... chodziło o Gondziłła. Teresa w tym czasie poprosiła Sednowskiego , żeby nie przychodził do nich przez jakiś czas ( Omski nie lubi gdy jest Sednowski - to tak na marginesie, z nim łączy Teresę szczególny związek : jakby kuzynów labo starego małżeństwa, tylko przy niej Sednowski był zupełnie szczery) Sednowskiego i Hennerta łączyły interesy. Hennert dał jednak tylko koncesję. Kapitał był Sednowskiego.

W między czasie Wanda się ubrała i poszła do Lina. Jego matkę przez pomyłkę wzięła za służącą. Ten leżał na sofie. Martwiła się , co go dręczy. Był jakiś zaniedbany. Lin wyznał jej , że się przekonał, że jest człowiekiem niezdolnym do czynu. Wanda nie wiedziała o jaki czyn chodzi ( ja też nie wiem ... to jest właśnie charakter tyczne dla tej książki... budowanie napięcia ) Na wspomnienie przez nią o Laternie, aż się przekrzywił, teraz zrozumiał ( o 10 dni , o tydzień za późno) , że dla NICH ( nie wiem dokładnie kogo rozumie przez to nich) ważna jest rewolucja. Lin coś zrobił , czego żałuje , ale nie chce powiedzieć Wandzie co to takiego, widać , że go to jednak straszliwie męczy. Potem Wanda wyszła , a Lin zaczął porządkować swoje papiery - poezję ( jego dawne poezje były naiwne, dramatyczne, wojenne, nowe były o samochodach, tramwajach , rewolucji... -gdyby tylko mógł je wydać ... )

(Lin mieszkał z matką w jednym pokoju. Gdy przyszła Wanda , matka wyszła i siedziała w przedpokoju. Matka bardzo martwiła się o syna...)

Gdy matka już usnęła Lin zaczął płakać. Wspomniał śmierć Ralfa, młodego wyżła, o której nigdy nie mógł wspomnieć bez łez. Ten pies był wspaniały. Jednak musiał umrzeć. Jeszcze przed śmiercią pozwolił wlewać sobie lekarstwo i zrobić kompres na chore płuca. Lin miał nadzieję ,że on jednak nie zdechnie , tulił jego głowę, mówił do niego Ralfutku. Opis jak umiera ...oczy robią mu się mętne , kładzie się jak dziecko trwodze, pokazuje kły ( on, który nigdy się nie gniewał!). Lin pomyślał , że dusza jest w człowieku i zwierzęciu, a ciało właśnie jest tą duszą...

Śniło mu się , że : na niskiej ziemi leży osada ludzi , skazana na zgubę. W ten sposób jednak , że nie wymierają jej mieszkańcy ani nie walą się domy, tylko osada przestaje być rzeczywista. I tak umierając, przerzuca powietrzem muzyczny ton do innej osady, która pozostanie. I ton, upadający tam jest niższy o tercję. W przerzuceniu owego tonu jest uśmiech śmiertelny, najsmutniejsze pozdrowienie- ofiara przychodząca siły i znacząca śmierć.

Rozdział 19

Omski odbiera w biurze anonimowy list. Autor zawiadamia, że porucznik piechoty Julian Gondziłł „ wart jest , by się nim bliżej zająć” Były tam inf. że wychodzi wcześniej niż inni urzędnicy, że obraca dużymi sumami , była mowa o jego „utrzymance” Sasinównie, a także o broszce z dużym brylantem. Między nazwiskami znajdowało się nazwisko Majora Bielskiego, Sasina, pana Nutki i ... Sednowskiego. Omski postanowił rozpatrzyć sprawę, ale potem przesłał list do majora Bielskiego i przestał o tym myśleć ,jego głowa zaprzątnięta była Teresą. Chciał oddychać jej powietrzem.

Raz ją spotkał jak szła sama , wtedy podbiegł, potem pocałował w windzie i odszedł. Nie przejmował się niczym , ani jej córkę ani mężem , przejmował się tylko Sednowskim ( nie wiadomo czemu).

Potem odwiedza Basię- Basia wiedziała , że przyjście jego nic nie znaczy. Basia mówiła o Eli, że została sekretarkę. Potem odwiedził ją jeszcze drugi raz ( ale jest o tym tylko tak jakby wspomniane)- chciał na nią zepchnąć trud decyzji, ciężar rozstania. Rozstali się i odszedł, jednak ona dała mu do zrozumienia , że jednak to on jest winny ( nie powiedziała tego oczywiście wprost)

Rozdział 20

Profesor Laterna, przeczytawszy w dziennikach o rewizji i aresztowaniu porucznika Gondziłła, zaraz tego samego dnia przyszedł do Buni. Był pewny , że to jakieś nieporozumienie. Binia była zmartwiona też chorobą Witusia - kaszlał. Binia opowiedziała , że rano był u niej Andrzej. Binia martwiła się też o Zosię , córkę Laterny, bo znowu była chora. Jest opis Zosi jak leży chora , i jak mówi z zachwytem o Rosji, że tam dzieci robotników dostają tyle ciastek , ile tylko chcą. Binia poprosiła by profesor jeszcze tego dnia odwiedził córkę. Binia przyznała też , że ni chce by Andrzej więcej do niej przychodził , bo mu nie ufa... Laterna poszedł do domu dzieci - tym razem zastał ich oboje - Zosię i Andrzeja. Zosia odstała opium i spała. Andrzej mówi , że musi wyjechać za granicę. Stary Laterna się zmartwił, bo nie mógł wziąć Zosi do siebie, Marcela nigdy by się na to nie zgodziła. Andrzej powiedział , że właśnie chodzi o to , że nie można jej przenosić w tym stanie i papa musiałby z nią zostać. Laterna zgodził się zostać. Zaczęli też rozmawiać o Julku. Andrzej powiedział , że Gondziłł brał pieniądze z kasy, obracał nimi - kradł, kradł , kradł! Laterna nie mógł uwierzyć. Nagle Julek stał mu się obcy, pomyślał o Bini i chłopcach. Odczuwał upokorzenie, że to ktoś z rodziny , że wszyscy się dowiedzą.

Andrzej stwierdził : „to są resztki wojny w okresie pokoju - i wystarczą jeszcze na długo.” „Omski miał rację. Potrzebna jest wojna , po to by armia mogła stanowić jakąś siłę moralną. Bez wojny bowiem - czymże się staje ? ... Wojna demoralizuje. Wyjmując z dusz ludzkich demony nadaje im piękne mienia. Gdy nastaje pokój opada gloria tych nazw, a demony nie zdychają , ale kurczą się , chowają w zakamarkach dusz ... a potem zdarzają się takie historie jak Gondziłła.

Andrzej mówił : uważa się za powszechne zło wojny - a one są potrzebne do czegoś . ( Tak tez o wojnie pisała Nałkowska w swoim dzienniku)

Jako argument na to Andrzej opowiada historyjkę o wiosce ( powiedział , że okazyjnie przez nią przejeżdżał, ale mimo dopytywania ojca, nie przyznał się gdzie ot było) , o opuszczonej wsi , wzdłuż brzegu siedziało 17 sennych obywateli Mojżeszowgo wyznania, łowiło ryby, mieli odcięte głowy, które leżały przed nimi. Andrzej mówi o ojczyźnie i o tym , że nie można się obejść w życiu bez pewnych dogmatów. Jego zdaniem kryterium ojczyzny opatruje narody znakiem dodatnim albo ujemnym. Ojczyzną jako kryterium posługuje się zawsze niesprawiedliwość. Laterna zapytał syna , czy znalazł Boga - o tym już Andrzej nie chciał mówić.

Formuła Laterny z której Andrzej się śmieje brzmi : „ życie ratuje się samo”

Andrzej zostawia Zosię pod opieka ojca, przestrzega , że ma się nią zająć , a gdy ojciec twierdzi , że „ nie trzeba mu tego przypominać” to Andrzej zaczyna mu wypominać , że miał 16 lat gdy matka umierała na gruźlicę, umarła z głodu i nędzy, wody nawet nie było w izbie - wtedy też obiecywał, tęskniła za nim i czekała... ( a on nie wracał- miał kochankę)

Kiedy laterna odszedł Andrzej przyglądał się Zosi , wiedział , że niedługo umrze.

Laterna pożegnał się z synem , przypominając , żeby nie odwiedzał już Buni i mówiąc: Tobie musi być ciężko Andrzeju... Ten przyznał , że tak.

Rozdział 21

Omski przyszedł do Hennertów. Teresa była smutna. Okazało się, że Lin strzelał do siebie w nocy- przestrzelił płuco i ma krwotoki. Wanda była u niego . Omski patrzył na nią z zachwytem .Powiedziała , że była wczoraj w teatrze. Była tez Wanda i Laterna ( czasem nie pisze czy chodzi o starego , czy o młodego więc nie jestem pewna.. ). Teresa była jego marzeniem. Teraz czekała na powrót córki, wieczorem miała jechać na obiad z mężem.

Omski zaczyna jej mówić , że ja kocha. Mówi jej to kilka razy. Ona stała się jakby ...dostępna. Dała mu pocałunek. Przypomniał sobie , że gdy klęczał to pogłaskała go dłonią po głowie. Miał ją w objęciach.

( generalnie ona ciągle powtarzała , że np. „ o nie , tak nie możemy” , albo „ to się źle stało” a i tak się z nim całowała itp.)

Rozdział 22

Gdy Hennertowie jechali na wieś, Omski podziękował pewny , że nie skorzysta z zaproszenia. Stwierdził , że to będzie doskonałe rozstanie stworzone jakby przez los. Myślał , że o niej zapomni.

Gdyby była wojna pewnie nie wpadł by w sidła takiej miłości...

Potem jest od razu napisane jak jest już przed ich domkiem. Oglądał ogród. Otworzył mu nieznany służący. Okazało się , że jest tam tylko Teresa. Ucieszyła się, że go widzi. Namawiała go by został . Hennert ciągle gdzieś wyjeżdża. Wanda ma przyjechać dopiero nazajutrz. Jedni goście właśnie wyjechali. Omski dostał swój pokój. Był taki szczęśliwy! Willa była piękna, kupiona od jakiegoś Niemca. Symetryczne dwa kredensy, w rogach trójkątne kanapy, na ścianach „martwe natury”. Przy jedzeniu nie byli sami, towarzyszyła im jakaś panna Maria i pani Skąpska, mimo to czuli się jak nowożeńcy. Na gazety , które przywiózł Omski poszli razem do holu - było wesoło. Wszędzie były kwiaty. Poszli też razem nad jezioro. Omski wiosłował - płynęli łódką - on patrzył jej w oczy Obaj się wzruszyli. Wiedział , że ja kocha , ale nie mógł tego powiedzieć ( nie wiem czemu, skoro wcześniej to wykrzykiwał... ) Poza Teresą upadła znów na dno łodzi strzaśnięta z ości ryba- młody szczupak- miał rany, krwawił cały.

Rozdział 23

Andrzej wyjechał. Stary Laterna przeniósł się od Zosi. Zosi zdrowie się poprawiło- wygrzewała się teraz na słońcu. Pies Laterny- mieszaniec foksa i buldoga, też się przeniósł ze swym panem i tera tam robił nieporządek. Binia czasem ich odwiedzała( schudła i wynędzniała, czekała na wyrok w sprawie Gondziłła, dla niej Julek był jedynie ofiarą intrygi). Binia i Laterna rozmawiają o przynależeniu do partii . Binia powiedziała, że Gondziłł był bezpartyjny- to była dla niej zaleta. Wg Laterny bycie bezpartyjnym nie jest dobre - opowiedzenie się za jakąś partią jest wg niego zjawiskiem natury bardzo dodatniej , jest poznaniem siebie.

Binia w ogóle się zmieniła - stała się naiwna ,wierzyła w niewinność męża.

Zosię często odwiedzała Basia- umiała o wszystko zadbać , posprzątać.

Zosia polubiła też wesołą Wandę.

Lin wyzdrowiał - zaręczyli się z Wandą, z hasłem : „wbrew woli rodziców”

Lin nie był tak wesoły jak Wanda, ale był pogodny. Miał jeszcze przed sobą rozprawę sądu wojskowego, któremu sam złożył zeznania o swej zdradzie. Los zwrócił mu życie więc nie pozostało mu nic innego jak złożenie dalszych decyzji w obce ręce

Laterna cieszył się , że ludzie się tak różnią od siebie.

Rozdział 24

Omski drzemał. Nagle obudził go warkot Hennertowskiej „maszyny” (chodzi o auto ), potem dalej się zdrzemnął. Śniło mu się coś przykrego : miał przed sobą zadanie ponad siły: „ nocą, wąska ulicą między drewnianymi szopami i parkanami musi oto zejść na podmurowany wysoko brzeg jeziora czy morza, gdzie grzęzną w wodzie wielkie kadłuby czarnych statków towarowych , wielkich łodzi, szkut i berlinek. I z tego brzegu zeskoczyć musi do wody, wyminąć stojące okręty i płynąć - jak najdalej. Płynął, przeciskał się do jakiegoś nieznanego , fatalnego celu ...Ocknął się oblany potem. Omski z wysiłkiem próbował odtworzyć szczegóły koszmaru. Rozumiał teraz , że była to reminiscencja pewnej nocy na brzegu Morza Czarnego, gdy z portu wypływał łodzią , omijając potworne cielska okrętów. Znowu zasnął . Tym razem tez miał wizje nocy, tylko pogodnej, jasnej. Obcy ludzi byli w domu w Chowańcach- ci sami bandyci , którzy wieczorem szukali tu przytułku , a teraz jest ich wielu i nic nie da się już poradzić. Omski w śnie ucieka z domu w las - do Basi, której groziło niebezpieczeństwo. Goni w zaroślach. Nagle widzi zjawę - to Basia, woła go , zaprasza, wzywa pomocy. Był przerażony, chował się w krzakach. Obudził się. Oblał się wodą pod kranem. Zszedł na dół, siedział tam Hennert, Sednowski i ktoś nieznajomy. Teresy nie było. Wyjazd odłożył do jutra. Słyszał , że mówili o sprawie Gondziłła. Przyszła Teresa. Teresa z mężem nic do siebie nie mówili, nawet na siebie nie patrzyli. Omski pamiętał o liście anonimowym , wiedział jakie nazwiska w nim padły , pamiętał też ważny cytat , który kończył list : „ oto , jakie są skutki z polskich oficerów”. Ta trzecia osoba okazuje się być kimś z sądownictwa, chodzi bowiem o jakieś większe przestępstwo polityczne, był w nie tez zamieszany Andrzej , który wyjechał i Lin- ale on się rehabilitował. Zaczęto mówić też o małżeństwie Eli z Niemeńskim. Potem Teresa i Omski zostają sami. Wyznają sobie miłość a potem idą do ogrodu , on rozkłada trencz i widomo , co ma miejsce Potem w nocy Omski stał jeszcze pod jej oknami. Potem przyszła do niego suka Teresy Klinga. Omski zaczął wołać Teresę , jak szalony. Ona w końcu zeszła. Zaprowadził ja nad jezioro. Gdy wchodziła na łódkę, przełożył jej rękę do drugiej dłoni , a z pierwszej wyciągnął rewolwer i strzelił jej z bliska w upatrzone miejsce między oczami , potem wciągnął na łódkę i pospiesznie wiosłował do miejsca na środku jeziora , do największej głębi. ( ale szokujące zakończenie nie , ja myślałam , że wsiądą i sobie odpłyną a potem będzie , że żyli długo i szczęśliwie )

powieść psychologiczna w dwudziestoleciu

33



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
zagadnienia egzamin, psychologia, Psychologia biologiczna sem.I
Potrzeby człowieka wg Maslowa, Wybrane zagadnienia z socjologii i psychologii
WYBRANE POJĘCIA PSYCHOLOGICZNE, Wybrane zagadnienia z socjologii i psychologii
Zagadnienia egzaminacyjne z psychologii poznawczej, Ćwiczeniowce pamięciuchowate, Procesy Poznawcze(
Psychologia rozwoju człowieka, Ściąga - psychologia, TEMAT 1: Przedmiot, podstawowe problemy i zaga
Zagadnienia rok I, Psychologia rozw cw zagadnienia, Psychologia rozwojowa - zagadnienia do kolokwium
PRZYKúADOWE PYTANIA I ZAGADNIENIA NA PSYCHOLOGIE3 (1), STUDIA, WSR - Fizjoterpia, Rok I, Semestr II,
zagadnienia na psychologie
zagadnieniea do psychologi
Wybrane zagadnienia prawa1 psychologia dzienne 2
zagadnienia STRES (2), psychologia, semestr VII
Wprowadzenie - zagadnienia wykladowe, psychologia moje
Potrzeby psychiczne, Wybrane zagadnienia z socjologii i psychologii
wyklad 5, Wybrane zagadnienia z socjologii i psychologii
18684-socjologia zagadnienia podstawowe, Wybrane zagadnienia z socjologii i psychologii
PEiM zagadnienia, WSFiZ - Psychologia, IV semestr, Psychologia Emocji i Motywacji

więcej podobnych podstron