WSTĘP DO PAŃSTWA I PRAWA ćwiczenia nr 4, Wstęp do nauki o państwie i prawie


Granice i funkcje władzy.

Niccolo Machiavelli (1469 - 1527)

Wybrane fragmenty pochodzą z: Książę, przekł. W. Rzymowski, Ossolineum Wrocław 1969

Książę

Między tym, co dzieje się na świecie, a tym, co się dziać powinno, zachodzi tak wielka różnica, iż ten, kto by rzeczywistości zaniedbywał w imię ideału rzeczywistości, raczej zgubę własną by spowodował niż poprawę losu, człowiek bowiem, który by na każdym kroku rządził się tylko zasadami dobra, przepaść musiałby w środowisku ludzi rządzących się innymi zasadami. Stąd wynika dla księcia pragnącego utrzymać się na swym stanowisku konieczność stosowania w życiu me tylko zasad dobrych, lecz używania i dobrych, i złych, a to wedle okoliczności. Pomijając tedy to wszystko, co zostało o książętach zmyślone, i zatrzymując się jedynie na rzeczach prawdziwych, powiem, że wszyscy ludzie, o których kiedykolwiek się wspomina, zwłaszcza zaś książęta, o tyle wyżej stojący ponad innymi, słyną z pewnych cech, które przynoszą im bądź przyganę, bądź pochwałę.

Wiem, że każdy mi przyzna, iż byłoby rzeczą najchwalebniejszą, aby z wyżej wymienionych rysów książęta posiadali same tylko cnoty: ponieważ jednak właściwość natury ludzkiej nie pozwala tej nadziei żywić, przeto staje się dla księcia rzeczą konieczną o tyle kierować się rozsądkiem, aby umknąć zlej sławy tych zdrożności, które przyprawić go mogą o utratę państwa, co zaś do zdrożności, które nie sprowadzają tak zgubnych następstw, to powinien ich się wystrzegać, o ile tylko może, o ile zaś pokonać ich w sobie nie zdoła, wolno mu być dla nich pobłażliwym. Poza tym nie powinien książę lękać się ściągnięcia na siebie przygany za takie wady, bez których nie da się pomyśleć ratowanie państwa, albowiem biorąc rzeczy dokładnie widzimy, że bywają cnoty pozorne, które wiodą do zguby, i, z drugiej strony, bywają pozorne wady, które w istocie wiodą do bezpieczeństwa i dobrobytu.

c) r. XVII, XVIII, ss. 71-78

O okrucieństwie i łaskawości oraz o tym, czy lepiej być przedmiotem miłości, czy strachu?

Przechodząc do innych, wyżej nadmienionych właściwości charakteru, powia­dam, że pragnieniem każdego księcia powinno być, aby rządy jego słynęły z ludzkości, nie zaś z okrucieństwa- Niemniej wszakże książę musi się strzec, aby tej ludzkości nie używać źle. Cezar Borgia uchodził za okrutnego, lecz to właśnie okrucieństwo jego przyczyniło się do zjednoczenia Romanii, do zachowania jej w całości w pokoju i lojalności- Gdy się postępowanie jego zważy w skutkach, okaże się, że było ono o wiele bardziej ludzkie niż polityka Florencji, która, aby uniknąć miana okrutnej, dopuściła się zburzenia Pistoi. Nie ma tedy co lękać się książę miana okrutnika, jeśli chce poddanych utrzymać w posłuszeństwie i jedności. Łagodniej postąpi kilka wymierzając kar srogich, niźli przez niewczesne pobłaża­nie dopuszczając do rozruchów, które bywają okazją do zbiorowych mordów i rozbojów, te ostatnie bowiem dają się we znaki całej społeczności, gdy tymczasem egzekucje z ramienia książęcego spadają na nielicznych. Pośród wszystkich ksią­żąt najtrudniej bywa uniknąć sławy okrutnika temu, kto nowe państwo buduje, gdyż położenie zmusza go do łamania mnóstwa niebezpieczeństw. [...]

Wszelako nie wypada księciu na lada słowie polegać i srożyć się natychmiast, nie wypada siać w ludziach przerażenia, przestrzegając rozsądnego i ludzkiego umiarkowania, powinien postępować tak, aby nadmiar pewności siebie nie uczynił go nieostrożnym, zbytek zaś nieufności nie uczynił go niepodobnym do zniesienia. Rodzi się stąd sporne pytanie: Co jest dla księcia lepsze? czy to, by go kochano, czy też to, by go się lękano? Odpowiedź brzmi: że i jedno, i drugie jest pożądane. Ponieważ jednak trudno sprawić, ażeby miłość szła w parze ze strachem, to bywa o wiele bezpieczniej być przedmiotem strachu niż miłości, skoro jedno z dwu tych uczuć ma niedopisać. O ludziach bowiem da się to w ogólności powiedzieć, że bywają niewdzięczni, zmienni, obłudni, tchórzliwi w niebezpieczeństwie, chciwi zysku, póki im świadczysz dobrodziejstwa, są tobie całkiem oddani, gotowi poświę­cić krew, mienie, życie swoje i życie swych dzieci (jak to już wyżej nadmieniano), dopóki niebezpieczeństwo stoi daleko, ale niech no tylko się zbliży, już masz ich wszystkich przeciwko sobie. Książę, który by na ich zapewnieniach polegał i żadnych innych nie przedsiębrał środków, skazałby sam siebie na zagładę, przyjaźń bowiem kupowana za cenę jakichkolwiek dobrodziejstw, nie zaś zdoby­wana wielkością i godnością ducha, można sobie skarbić, ile się chce, ale w godzinie próby oprzeć się na niej nie można. Ludzie mniej chętnie narażają się temu, kto budzi postrach, niż temu, kto budzi sympatię, gdyż sympatia opiera się na pewnym węźle wdzięczności, który wskutek złych skłonności człowieka kruszy się łatwo w pierwszym starciu z okazją osobistego zysku, strach natomiast utrzymuje w napięciu groźba kary nie słabnąca nigdy. Wszelako budząc postrach nie powinien książę budzić przeciw sobie nienawiści, gdyż można być przedmiotem strachu nie stając się przedmiotem nienawiści, należy tylko wystrzegać się zamachów na mienie obywateli i poddanych oraz na ich kobiety. Skoro zachodzi konieczność karania na gardle, powinno być po temu należyte usprawiedliwienie i przyczyna oczywista. Nade wszystko jednak powinien książę powstrzymać się od naruszania własności poddanych, ludzie bowiem prędzej przeboleją śmierć ojca niż stratę ojcowizny. Nigdy zresztą nie brak powodów do zabierania poddanym majątku i stale tak bywa, że ten, kto raz zaczął żyć z grabieży, zawsze wynajdzie jakiś powód, by nadal grabić. Natomiast powody do karania na gardle zdarzają się rzadziej i nie tak łatwo o nie. Lecz jeśli książę stoi na czele wojska i ma pod rozkazami liczne zastępy żołnierzy, wówczas obowiązkiem jego bywa nie cofać się przed opinią człowieka okrutnego, gdyż bez takiej opinii niepodobna wielkiego wojska utrzymać w karbach posłuszeństwa. [...]

Streszczając rozumowanie powyższe zamykam je wnioskiem następującym: skoro sympatie ludzi zależą od ich skłonności, zaś postrach spoczywa w ręku księcia, rozumny tedy książę polegać będzie na tym, co należy do niego, nie zaś na tym, co należy do innych, unikać tylko będzie ściągania na siebie nienawiści, jak wyżej powiedziano.

W jakiej mierze książę obowiązany bywa dotrzymywać słowa

Książę przeto nie ma potrzeby posiadać wszystkich wyżej wyliczonych cnót, musi on tylko udawać, że je posiada. Owszem, ośmielę się powiedzieć, że posiadanie ich oraz stale praktykowanie nie byłoby korzystne, udawanie zaś, że się je posiada, jest bardzo korzystne, a więc udawanie, że się jest miłosiernym, wiernym, ludzkim, religijnym, prawym. Należy usposobienie swe w ten sposób wykształcić, ażeby móc, gdy zajdzie tego potrzeba, okazać światu uczucia przeciwne tym, które żywi się w głębi. Trzeba to zrozumieć: książę, a zwłaszcza książę na świeżym tronie, nie może przestrzegać tych wszystkich reguł, których zachowanie obowiązuje ludzi uczciwych, częstokroć w obronie swego państwa bywa on zmuszony działać wbrew przyjętym na się zobowiązaniom, wbrew miłości bliźniego, wbrew poczuciu ludzkości, wbrew religii. Powinien tedy książę posiadać w duchu gotowość do zwracania się w tym kierunku, jaki zalecają mu okoliczności i zmiany losu; jak nadmieniono wyżej, nie powinien sprzeniewierzać się prostej drodze bez skrajnej ku temu konieczności, lecz skoro taka konieczność zajdzie, powinien umieć wejść także na drogę krzywą. Obowiązkiem tedy księcia jest czuwanie nad sobą, aby z ust jego nigdy żadne stówo nie padło, które by nie było pełne owych wyżej wskazanych pięciu cnót. Wszystko, co odeń świat słyszy, powinno promieniować łaskawością, wiernością, prawością, ludzkością, pobożnością. Nic ważniejszego ponad zachowanie pozoru owych cnót, ludzie bo­wiem w swym ogóle sądzą bardziej wedle tego, co widzą, niż wedle tego, czego się dotykają, gdyż patrzeć i widzieć mogą wszyscy, dotykać się zaś ręką mogą tylko nieliczni. Każdy widzi, jakim się być wydajesz, niewielu czuje, jakim jesteś. Na domiar ci niewielu nie poważą się iść przeciwko mniemaniu powszechności, która ma za sobą majestat polegającego na niej państwa. W działaniach ludzkich, osobliwie w działaniach książąt, którzy nie mają nad sobą trybunału, do którego mogliby się odwołać, zawsze wzgląd należy brać na cel ostateczny. Książę tedy brać musi w rachubę konieczność zachowania swego życia i państwa, środki wiodące ku temu celowi spotykają się zawsze z uznaniem i szacunkiem, ponieważ gmin liczy się tylko z pozorami i tylko z wynikiem przedsięwzięcia. Świat składa się przeważnie z gminu, a ci nieliczni, którzy wyrastają nad gmin, dochodzą do głosu tylko wtedy, gdy gmin ich potrzebuje, aby się na nich wesprzeć. Pewien monarcha w naszych czasach żyjący, którego imienia lepiej nie wymieniać, głosi wciąż tylko pokój i lojalność, w rzeczywistości obu tym zasadom stale się sprzeniewierza, a gdyby chciał im dochować wiary, straciłby już niejednokrotnie i państwo i reputację.

John Locke (1632 -1704)

Wybrane fragmenty pochodzą i: Dwa traktaty o rządzi WN PWN, Warszawa 1992, BKF, przeł. Zbigniew Rau.

II Traktat o rządzie

a) r. I. § 3, s. 164

§3 Przyjmuję zatem, że władza polityczna jest to uprawnienie do tworzenia praw, włącznie z karą śmierci i w konsekwencji z wszystkimi pomniejszymi karami, w celu określenia i zachowania własności, a także użycia siły społeczności do wykonania tych praw oraz w obronie wspólnoty przed zagrożeniem zewnętrz­nym, a wszystko to dla dobra publicznego.

§142. Oto granice, które władzy ustawodawczej każdego państwa, niezależnie od formy jego rządu, nałożyło pokładane w niej przez społeczeństwo zaufanie oraz prawo Boga i natury:

Po pierwsze, ma ona rządzić na mocy powszechnie znanych, stanowionych praw, nie tak jednak, by różniły się one w poszczególnych sprawach, ale by stanowiły takie same zasady dla bogatych i biednych, dla faworyta dworu i wiejskiego oracza.

Po drugie, prawa te powinny być ostatecznie ustanawiane nie dla innego celu, jak dobro ludu.

Po trzecie, legislatywa nie może opodatkować własności ludu bez jego zgody wyrażonej przez sam lud lub jego deputowanych. Dotyczy to właściwie tylko tych rządów, gdzie legislatywa jest władzą sprawowaną nieustannie, albo gdzie lud nie rezerwuje żadnej części jej władzy dla deputowanych, jakich od czasu do czasu wybiera.

Po czwarte, legislatywa nie powinna ani nie może nikomu przekazać władzy tworzenia praw, ani umieszczać jej gdziekolwiek indziej niż tam, gdzie ją umieścił lud.

O władzy ustawodawczej, wykonawczej i federatywnej wspólnoty

§143. Władza ustawodawcza jest uprawniona do określania, jaka siła wspólnoty będzie użyta dla zachowania społeczności i jej członków. Chociaż prawa posiadają stalą moc obowiązującą i winny być nieprzerwanie wykonywane, to jednak mogą być stanowione w krótkim okresie czasu. Nie ma więc potrzeby, aby legislatywa nie mając co robić funkcjonowała nieprzerwanie. Gdyby jednak te same osoby, które sprawują władzę tworzenia praw, miały również w swych rękach władzę ich wykonywania, stanowiłoby to już zbyt wielką pokusę dla ludzkiej słabości skłonnej do przechwycenia władzy. Mogłyby one zwolnić się same od posłuszeństwa pra­wom, które ustanowiły, a wtedy prawo przez nich tworzone i wykonywane służy­łoby ich własnym, prywatnym interesom. Doszłoby do tego, iż ich interesy byłyby różne od reszty społeczeństwa i rządu. Tak więc we właściwie ustanowionej wspólnocie, gdzie dobro ogółu tak jest traktowane, jak być powinno, władza ustawodawcza jest złożona w ręce różnych osób, które w określonym czasie gromadzą się sprawując same lub w połączeniu z kimś innym władzę tworzenia praw. Po dokonaniu zaś tego rozchodzą się i podlegają prawom, które tworzyli. Stanowi to dla nich nowe, silne zobowiązanie, by tworząc prawo mieli na uwadze dobro publiczne.

§145. W każdej wspólnocie jest jeszcze inna władza, którą można by nazwać naturalną, gdyż odpowiada ona władzy, jaką dysponował w sposób naturalny każdy człowiek przed przystąpieniem do społeczeństwa. Mimo że we wspólnocie jej członkowie jeden w stosunku do drugiego są różnymi osobami i jako takie rządzonymi przez prawa społeczeństwa, to jednak wobec reszty ludzkości stano­wią oni jedno ciało, które - jak uprzednio każdy jego członek - w stosunku do niej pozostaje nadal w stanie natury. Stąd też wszelkie spory mające miejsce między jakimś człowiekiem należącym do społeczeństwa a pozostającymi poza nim pro­wadzone są przez wspólnotę, która zobowiązana jest do zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone jednemu z jej członków. Tak więc pod tym względem cala wspólnota, stanowi jedno ciało znajdujące się w stanie natury wobec innych państw oraz osób spoza niej,

§146. Władza uprawniona do prowadzenia wojny i zawierania pokoju, przymierzy i aliansów oraz prowadzenia wszelkich spraw ze wszystkimi osobami i społecznościa­mi poza wspólnotą, może być nazwana, jeśli ktoś chce, władzą federatywną. Jeśli tylko właściwie się Ją rozumie, to jej nazwa jest dla mnie rzeczą obojętną.

§147, Te dwie władze, wykonawcza i federatywną, mimo ze rzeczywiście są od siebie oddzielone - jedna bowiem zawiera wykonywanie praw państwowych wewnątrz społeczeństwa wobec wszystkich jego członków, druga zaś musi trosz­czyć się o bezpieczeństwo i interesy ogółu na zewnątrz wobec tych wszystkich, od których można oczekiwać korzyści bądź szkód - to jednak są one prawie zawsze złączone. Władza federatywną, niezależnie czy sprawowana należycie czy nie, mimo swego doniosłego znaczenia dla wspólnoty, jest znacznie mniej zdolna niż władza wykonawcza do kierowania się poprzednio ustalonymi, niezmiennymi prawami pozytywnymi, musi więc koniecznie znajdować się w rękach ludzi, których wiedza i mądrość będą służyć dobru publicznemu.

§148. Chociaż - jak już powiedziałem - władze wykonawcza i federatywną w każdej wspólnocie są rzeczowo od siebie oddzielone, to jednak byłoby trudno w tym samym czasie rozdzielić je i złożyć w ręce różnych osób. Obie wymagają dla swego istnienia siły społeczeństwa, stąd prawie niewykonalne byłoby składać władzę wspólnoty w ręce różnych i nie podporządkowanych sobie osób. Równie trudno byłoby władzę wykonawczą i federatywną umieścić w rękach osób, które mogłyby działać oddzielnie. Wtedy siła ogółu znalazłaby się pod różnymi rozkazami, co wcześniej czy później prowadziłoby do zamętu i zguby.

Joseph de Maistre (1753 - 1821)

Wybrane fragmenty pochodzą z: J. Trybusiewicz, de Maistre, Wiedza Powszechna, Warszawa 1968.

Spierano się żarliwie, czy zwierzchność pochodzi od Boga czy od ludzi, ale nie wiem, czy ktoś zauważył, że oba te twierdzenia mogą być zarazem prawdziwe.

To prawda, biorąc rzecz z grubsza i z pewnej, mniej istotnej, strony, że zwierz­chność opiera się na przyzwoleniu ludzkim, gdyby bowiem jakikolwiek lud nagle odmówił zgodnie posłuszeństwa, zwierzchność zniknęłaby; trudno wyobrazić sobie ustanowienie zwierzchności bez zgody ludu na posłuszeństwo. Jeśli więc przeciw­nicy boskiego pochodzenia zwierzchności chcą tylko tyle, to mają rację i nie ma po co się spierać. Ponieważ Bóg nie uznał za stosowne użyć środków nadnaturalnych przy ustanawianiu państw, to pewna, że wszystko musi dokonać się za pośrednic­twem ludzi. Ale powiedzieć, że zwierzchność nie pochodzi od Boga, dlatego że posługuje się On ludźmi dla jej ustanowienia, to tak samo jak gdyby ktoś rzekł, że Bóg nie jest stwórcą człowieka, bo każdy z nas ma ojca i matkę.

Wszyscy teiści świata zgodzą się niewątpliwie, że ten, kto gwałci prawa, sprzeciwia się woli bożej i staje się winny wobec Boga, choć gwałci jedynie rozporządzenia ludzkie, Bóg to bowiem uczynił człowieka istotą społeczną, a ponieważ chciał On społeczeństwa, chciał również zwierzchności i praw, bez których nie może istnieć żadne społeczeństwo.

Prawa pochodzą więc od Boga w tym sensie, że pragnie On, by prawa istniały i by ludzie byli im posłuszni; a przecież owe prawa pochodzą również od ludzi, ponieważ zostały przez ludzi utworzone.

Tak samo i zwierzchność pochodzi od Boga, ponieważ jest On stwórcą wszy­stkiego, prócz zła, a zwłaszcza stwórcą społeczeństwa, które nie może istnieć bez zwierzchności.

Zwolennicy władzy bożej nie mogą więc przeczyć, że wola ludzka odgrywa pewną rolę w ustanawianiu rządów, a zwolennicy systemu przeciwnego nie mogą z kolei przeczyć, że Bóg jest - w pełnym znaczeniu tego słowa i w sposób oczywisty - stwórcą tychże rządów.

Wydaje się tedy, że te dwa stwierdzenia: zwierzchność pochodzi od Boga i zwierzchność pochodzi od ludzi w żadnym razie nie stoją ze sobą w sprzeczności, tak samo jak dwa inne: prawa pochodzą od Boga i prawa pochodzą od ludzi.

Jeżeli zwierzchność nie poprzedza ludu, to w każdym razie te dwa pojęcia idą ze sobą w parze, ponieważ dla utworzenia ludu niezbędny jest władca. Równą niemożliwością jest wyobrazić sobie społeczeństwo ludzkie, lud, bez władzy, co ul i rój bez królowej, bo rój na zasadzie wiecznych praw natury albo istnieje w taki właśnie sposób albo nie istnieje w ogóle. Społeczeństwo i zwierzchność rodzą się razem i nie sposób rozdzielić tych dwóch pojęć. Wyobraźcie sobie człowieka żyjącego w odosobnieniu: nie ma wówczas mowy o prawach ani rządzie, bo nie jest on jeszcze człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu, a społeczeństwo jeszcze nie istnieje. Wprowadźcie owego człowieka w styczność z jego bliźnimi: od tej chwili musicie przyjąć istnienie władcy. Pierwszy człowiek byt królem własnych dzieci i każda oddzielnie żyjąca rodzina rządzona była w ten sam sposób. Od kiedy wszakże rodziny zaczęły stykać się ze sobą, stał się im potrzebny władca i ów władca, nadając im prawa, utworzył z nich lud, jako że społeczeństwo istnieje tylko dzięki władcy. [...]

Lud, cywilizacja i władca pojawiły się natychmiast, jak tylko ludzie zaczęli się ze sobą stykać. Słowo lud jest terminem względnym, który nie ma zupełnie sensu, jeśli oddzielimy go od pojęcia zwierzchności, bo pojęcie ludu nasuwa myśl o skupieniu wokół pewnego wspólnego ośrodka, a bez zwierzchności nie może istnieć zbiorowość ani jedność polityczna.

Tak więc trzeba między bajki włożyć pomysły o roli wyboru i rozmysłu w ustanawianiu społeczeństwa i zwierzchności. To dzieło jest bezpośrednim aktem natury albo powiedzmy raczej -jej Twórcy. Ta sama moc, która zrządziła porządek społeczny zrządziła również, by istniały różne odmiany zwierzchności stosownie do różnego charakteru narodów. [...]

Skutkiem istnienia różnych charakterów narodowych jest istnienie różnych odmian rządów. Rzec można, ze każdy z nich ma własny charakter, gdyż nawet te, co należą do tej samej klasy i noszą to samo miano, ukazują oku obserwatora różne odcienie.

Jedne i te same prawa nie mogą odpowiadać rozmaitym prowincjom, różniącym się obyczajami, żyjącym w odmiennych klimatach i nie znoszącym tej samej formy rządu.

Cele ogólne każdej dobrej instytucji powinny w każdym kraju różnić się nieco ze względu na sytuację miejscową i charakter mieszkańców. Właśnie z tych względów każdy lud powinien mieć wyznaczony własny system instytucji; może nie będzie on najlepszy sam w sobie, ale będzie taki dla Państwa, dla którego został przeznaczony.

W każdym Państwie możliwy jest tylko jeden dobry rząd, ponieważ zaś tysiące wydarzeń może zmienić stosunki wśród danego ludu, więc nie tylko różne rządy mogą być dobre dla różnych ludów, lecz również dla tego samego ludu w różnych okresach!

Od wieków wiele rozprawiano o najlepszej formie rządu, nie biorąc pod uwagę, że każda z nich jest najlepsza w pewnych okolicznościach, a najgorsza w in­nych. [...]

Kiedy zatem pytamy, jaki rząd jest bezwzględnie najlepszy, stawiamy pytanie równie niejasne, co nierozwiązalne, względnie też można powiedzieć, że ma ono tyle dobrych rozwiązań, ile jest możliwych kombinacji w absolutnym i względnym położeniu ludów.

Z tych bezspornych zasad wynika nie mniej bezsporny wniosek: że umowa społeczna jest chimerą. Skoro bowiem tyle jest rządów, ile różnych ludów, skoro formy tych rządów są przepisane nieodwołalnie przez potęgę, która każdemu narodowi dała takie a nie inne stanowisko duchowe, fizyczne, geograficzne, handlowe etc., nie ma co tu mówić o pakcie. Każdy rodzaj zwierzchności -jak i w ogóle sama zwierzchność -jest bezpośrednim wynikiem woli Stwórcy. Despotyzm dla pewnego narodu jest równie naturalny, równie prawowity, jak demokracja dla innego-

Wszelka zwierzchność z natury swej jest absolutna; złóżmy ją na barki jednego czy wielu, podzielmy, urządźmy władzę, Jak nam się żywnie podoba - zawsze, w ostatecznej instancji, będzie to władza absolutna, mogąca czynić zło bezkarnie, a więc z tego punktu widzenia w pełnym tego słowa znaczeniu despotyczna, przeciw której nie masz innej ochrony jak bunt.

Wszędzie, gdzie władze są podzielone, spory tych różnych władz można trakto­wać jako namyślanie się jednego władcy, którego rozsądek rozważa wszystkie za i przeciw. Lecz z chwilą gdy decyzja została podjęta, skutek jest w każdym z przypadków taki sam i wola wszelkiego władcy jest zawsze niewzruszalna.

Jak by nie określić zwierzchności i gdzie by jej nie umiejscowić, zawsze będzie ona jedna, nienaruszalna i absolutna. Weźmy na przykład rząd angielski: rodzaj stanowiącej go trójcy politycznej nie przeszkadza, że jest to tak samo jak wszędzie indziej jeden rząd; poszczególne władze równoważą się, lecz z chwilą ich dojścia do zgody istnieje już tylko jedna wola i żadna inna wola legalna nie może jej się sprzeciwić. Blackstone miał rację powiadając, że król i parlament angielski razem są w stanie zrobić wszystko. Zwierzchnik nie może zatem być sądzony, gdyby bowiem mógł być, władza posiadająca to prawo byłaby zwierzchnia i byłoby dwóch zwierzchników, co jest sprzeczne samo w sobie.

CHARLES LOUIS DE SECONDAT MONTESQUIEU

Wybrany fragment pochodzi z; O duchu praw, PWN, Warszawa 1957, przeł. Tadeusz Boy-Żeleński

O ustroju Anglii

W każdym państwie istnieją trzy rodzaje władzy: władza prawodawcza, władza wykonawcza rzeczy należących do prawa narodów i władza wykonawcza rzeczy należących do prawa cywilnego.

Mocą pierwszej władca albo prawodawca stanowi prawa na jakiś czas albo na zawsze i poprawia albo usuwa te, które istnieją. Mocą drugiej wydaje wojnę lub zawiera pokój, wysyła lub przyjmuje poselstwa, umacnia bezpieczeństwo, uprzedza najazdy. Mocą trzeciej karze zbrodnie lub sądzi spory poddanych. Tę ostatnią władzę można nazwać władzą sądową, drugą zaś po prostu władzą wykonawczą państwa.

Wolność polityczna obywatela jest to ów spokój ducha pochodzący z przeświad­czenia o własnym bezpieczeństwie. Aby istniała ta wolność, trzeba rządu, przy którym by żaden obywatel nie potrzebował się lękać drugiego obywatela.

Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności; ponieważ może się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał.

Nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolną; sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela.

Wszystko byłoby stracone, gdyby jeden i ten sam człowiek lub jedno i to samo ciało możnych albo szlachty, albo ludu sprawowało owe trzy władze; tworzenie praw, wykonywanie publicznych postanowień oraz sądzenie zbrodni lub sporów między jednostkami.

W większości królestw Europy rząd jest umiarkowany, ponieważ władca, który ma dwie pierwsze władze, zostawia poddanym wykonywanie trzeciej. U Turków, gdzie te trzy władze skupiają się na głowie sułtana, panuje straszliwy despotyzm,

W republikach włoskich, gdzie te trzy władze są zjednoczone, wolność bardziej cierpi niż w naszych monarchiach. Toteż aby się utrzymać, rząd potrzebuje środków równie gwałtownych jak w Turcji; dowodem inkwizytorowie stanu i skrzynka, do której wszelki donosiciel może w każdej chwili wrzucić kartkę z oskarżeniem.

Zważcie, jakie może być położenie obywatela w tych republikach. Toż samo ciało posiada jako wykonawca praw całą moc, jaką nadało sobie, jako prawodawca. Może spustoszyć państwo mocą swej woli ogólnej; że zaś ma także i władzę sądową, może zniszczyć każdego obywatela mocą swej woli szczególnej.

Cała potęga jest tam w jednych rękach; mimo że nie ma tam zewnętrznej pompy, która stroi despotę, czuje się go w każdej chwili.

Toteż władcy, którzy chcieli sądzić despotycznie, zaczynali zawsze od tego, aby zjednoczyć w swej osobie wszystkie urzędy, wielu zaś królów w Europie wszystkie wielkie godności państwowe.

Rozumiem, iż czysta dziedziczna arystokracja republik włoskich nie odpowiada ściśle despotyzmowi Azji. Mnogość urzędników łagodzi niekiedy urzędowanie; nie cala szlachta ma jedne i te same dążenia; powstają tam rozmaite trybunały, które miarkują się wzajem. I tak w Wenecji Wielka Rada ma prawodawstwo; pregady moc wykonawcza, quaranti władze sądową. Ale złe jest to, iż te rozmaite trybunały składają się z urzędników z jednego i tego samego ciała, co ostatecznie stanowi niemal jedną i tę samą siłę.

Władza sądowa nie powinna być powierzona stałemu senatorowi, ale wykony­wana przez osoby powołane z ludu, w pewnych okresach roku, w sposób przepi­sany prawem, aby tworzyć trybunał trwający tylko poty, póki tego konieczność wymaga.

W ten sposób owa tak groźna władza sądowa nie będzie przywiązana ani do pewnego stanu, ani do pewnego zawodu, staje się, można rzec, niewidzialną i żadną. Nie ma się ustawicznie sędziów przed oczami: lęk budzi urząd, a nie urzędnicy.

Trzeba nawet, aby w ważnych oskarżeniach zbrodniarz, z zezwoleniem prawa, mógł sobie wybierać sędziów lub przynajmniej, aby mógł ich wykluczyć tylu, iż tych, co zostaną, można by uważać jako pochodzących z jego wyboru.

Dwie inne władze raczej mogłyby przypaść urzędnikom albo stałym ciałom, ponieważ nie grożą prywatnej jednostce; jako iż jedna jest tylko ogólną wolą państwa, druga zaś wykonaniem tej ogólnej woli.

Ale, o ile trybunały nie powinny być stałe, wyroki powinny być stałe, tak aby zawsze były ścisłym brzmieniem prawa. Gdyby były poszczególnym mniemaniem sędziego, żyłoby się w społeczeństwie nie znając ściśle swoich wobec niego zobowiązań.

Trzeba nawet, aby sędziowie byli z tego samego stanu co oskarżony lub też z jemu równych, aby nie mógł mniemać, że popadł w ręce ludzi skłonnych zadać mu gwałt.

Jeśli władza prawodawcza zostawia wykonawczej prawo uwięzienia obywateli, którzy mogą dać rękojmię, nie ma już wolności; chyba że uwięzi się ich po to, aby odpowiedzieli bezzwłocznie na oskarżenie karane wedle prawa głową. W tym wypadku są w istocie wolni, ponieważ podlegają jedynie władzy prawa.

Ale gdyby władza prawodawcza przewidywała jakieś tajemne sprzysiężenie przeciw państwu lub też knowania z zewnętrznymi wrogami, mogłaby na krótki i ograniczony czas pozwolić władzy wykonawczej uwięzić podejrzanych obywateli. Postradaliby wolność jedynie na pewien czas, aby ją zachować na zawsze.

I to jest jedyny rozsądny sposób, aby zastąpić tyrańskie urzędowanie Eforów lub weneckich Inkwizytorów, którzy są równie despotyczni.

Ponieważ w wolnym państwie każdy człowiek, u którego przypuszcza się wolną duszę, winien się rządzie sam, trzeba by, aby lud jako całość posiadał władzę prawodawczą. Że jednak to jest niemożliwe w dużych państwach, a ma wielkie niedogodności w małych, trzeba, aby lud pełnił przez swoich przedstawicieli wszystko to, czego nie może pełnić osobiście.

Zna się o wiele lepiej potrzeby własnego miasta niż innych; sądzi się lepiej o zdatności sąsiadów niż o zdatności innych obywateli. Nie trzeba tedy, aby członków ciała prawodawczego wybierano ogólnie z całego narodu; lepiej jest, aby w każdej większej miejscowości mieszkańcy wybierali sobie przedstawiciela.

Wielką zaletą przedstawicieli jest to, iż są oni zdolni do roztrząsania spraw. Lud zgoła nie nadaje się do tego; jest to jedna z wielkich wad demokracji.

Nie jest potrzebne, aby przedstawiciele dostawszy od swoich wyborców ogólną instrukcję otrzymywali w każdej sprawie poszczególną, jak się to praktykuje w sejmach niemieckich. Prawda, iż w ten sposób głos posłów byłby ściślejszym wyrazem głosu narodu, ale to wprowadziłoby nieskończone zwłoki, uczyniłoby każdego posła panem wszystkich innych i w najpilniejszych okolicznościach ka­prys mógłby zahamować całą siłę narodu.

Kiedy posłowie, powiada bardzo trafnie p. Sidney, zastępują jakieś ciało [corps du peuple] jak w Holandii, muszą zdać sprawę tym, którzy ich uprawnili; inna rzecz; kiedy wysłały ich pojedyncze miejscowości, jak w Anglii.

Wszyscy obywatele w poszczególnych okręgach winni mieć prawo głosu w wyborze przedstawiciela, wyjąwszy tych, którzy znajdują się tak nisko, że można przyjąć, iż nie mają własnej woli.

Dawne republiki miały przeważnie wielką wadę: lud miał tam prawo do postanowień czynnych i takich, które żądały wykonania; do czego jest zupełnie niezdolny. Winien brać udział w rządzie jedynie przez wybór swoich przedstawicieli, co leży całkowicie w jego możliwościach. O ile bowiem mało komu dane jest znać ścisły stopień zdatności ludzi, każdy zdolny jest wiedzieć w ogólności, czy ten, którego wybiera, światlejszy jest od innych.

Przedstawicielstwo [Le corps representant] nie powinno być również wybierane na to, aby powziąć jakieś czynne postanowienie, czego nie umiałoby zrobić dobrze, ale aby stanowić prawa lub też badać, czy dobrze wykonano prawa przez nie ustanowione: rzecz, którą może dobrze wykonać i którą nawet jedynie ono może dobrze wykonać.

Istnieją zawsze w każdym państwie ludzie wyróżniający się rodem, bogactwem lub zaszczytami: ale gdyby ich zmieszano z ludem i gdyby mieli tylko jeden głos jak inni, wspólna wolność byłaby ich niewolą; nie mieliby żadnego interesu jej bronić, gdyż większość postanowień zapadałaby przeciw nim. Udział ich zatem w prawodawstwie powinien być zgodny z innymi przewagami, jakich zażywają w państwie; a to nastąpi, skoro utworzą ciało, które by miało prawo wstrzymywać dążenia ludu, tak jak lud ma prawo czynić wobec ich dążeń.

Tak więc władza prawodawcza będzie powierzona i szlachcie, i ciału wybranemu dla reprezentowania ludu; każde z tych dal będzie miało swoje oddzielne zgromadzenia i narady oraz osobne poglądy i interesy.

Z trzech władz, o których mówiliśmy, władza sądowa jest poniekąd żadna. Zostają jedynie dwie: że zaś trzeba im władzy regulującej dla umiarkowania ich, ta część ciała prawodawczego, która składa się ze szlachty, szczególnie nadaje się do tego celu,

Izba szlachecka [Le corps des nobles] winna być dziedziczna. Po pierwsze, jest nią z natury; trzeba zresztą, aby miała bardzo wielki interes w zachowaniu swoich przywilejów, z natury swojej nienawistnych i które zawsze w wolnym państwie muszą być zagrożone.

Ze Jednak dziedziczna władza mogłaby być skłonna strzec swego osobistego dobra, a zapominać o dobru ludu, trzeba, w rzeczach, w których największy byłby interes w tym, aby ją spaczyć, jak np. w prawach tyczących wybierania pieniędzy, aby miała udział w prawodawstwie jedynie z mocą przeszkadzania, nie zaś z mocą stanowienia. .

Mocą stanowienia [faculté de statuer] nazywam prawo nakazywania samemu lub też poprawiania tego, co postanowił ktoś inny. Zdolnością przeszkadzania. [faculte d'empecher] nazywam prawo zniesienia postanowień powziętych przez kogoś innego, co było przywilejem trybunów rzymskich, I mimo że ten, który ma zdolność przeszkadzania, może mieć także prawo zatwierdzenia, ta aprobata jest wówczas jedynie oświadczeniem, ze nie czyni użytku ze swej zdolności przeszka­dzania i wypływa z tej zdolności,

Władza wykonawcza winna spoczywać w rękach monarchy, gdyż ta część rządu, która prawie zawsze wymaga doraźnego działania, lepiej jest sprawowana przez jednego niż wielu, gdy to, co zawisło od władzy prawodawczej, lepiej często bywa załatwione przez wielu niż przez jednego.

Gdyby nie było monarchy i gdyby władzę wykonawczą powierzono pewnej ilości osób powołanych z ciała prawodawczego, nie byłoby wolności; jako że obie władze byłyby zjednoczone, skoro te same osoby miałyby niekiedy, a mogłyby mieć zawsze, udział w jednej i w drugiej,

Gdyby ciało prawodawcze nie zbierało się przez czas dłuższy, nie byłoby wolno­ści, Zdarzyłoby się bowiem jedno z dwojga: albo nie byłoby już postanowień ' prawodawczych i państwo popadłoby w anarchię; albo tez postanowienia te ' wychodziłyby z władzy wykonawczej, która w ten sposób stałaby się absolutną.

Byłoby bezcelowe, aby ciało prawodawcze obradowało stale. Byłoby to niewy­godne dla przedstawicieli, zanadto by zresztą zaprzątało władzę wykonawczą, która nie myślałaby o wykonywaniu, ale o bronieniu swoich przywilejów i praw wykonawczych.

Co więcej, gdyby ciało prawodawcze obradowało nieustannie, mogłoby się zdarzyć, iż jedynie uzupełniałoby się nowymi posłami w miejsce tych, co umierają; wówczas gdyby ciało prawodawcze raz się skaziło, zło byłoby bez lekarstwa. Kiedy rozmaite ciała prawodawcze następują po sobie, lud. o ile ma złe mniemanie o obecnym ciele, słusznie może przenieść swoje nadzieje na to, które przejdzie potem. Ale gdyby to było zawsze to samo ciało, lud, widząc raz jego skażenie, nie spodziewałby się już niczego od praw; popadłby we wściekłość albo zobojętnienie.

Ciało prawodawcze nie powinno się zwoływać samo: ciało bowiem ma wolę dopiero wówczas, kiedy jest zebrane; gdyby się nie zebrało jednomyślnie, nie można by rozstrzygnąć, która część tworzy w istocie ciało prawodawcze: ta, która się zebrała, czy ta, która się nie zebrała. Gdyby miało prawo odraczać się samo, mogłoby się zdarzyć, iż nigdy by się nie odroczyło; co byłoby niebezpieczne w razie, gdyby się chciało targnąć na władzę wykonawczą. Poza tym istnieją chwile sposobniejsze od innych do zwołania ciała prawodawczego: trzeba tedy, aby władza wykonawcza określała czas oraz trwanie tych zgromadzeń, w uwzględnieniu znanych Jej okoliczności.

Jeżeli władza wykonawcza nie ma prawa powściągnąć zakusów ciała prawodawczego, będzie ono despotyczne: skoro bowiem będzie mogło nadać sobie wszelką możliwą władzę, unicestwi wszystkie inne władze.

Ale nie trzeba, aby władza prawodawcza miała, na odwrót, prawo wstrzymywania władzy wykonawczej; skoro bowiem wykonywanie z natury ma swoje granice, nie ma potrzeby go ograniczać; nie licząc iż władza wykonawcza tyczy się zawsze rzeczy chwilowych. Władza trybunów rzymskich była wadliwa w tym, iż wstrzymywała nie tylko prawodawstwo, ale nawet wykonanie, co sprawiało wielkie szkody,

Ale jeżeli w wolnym państwie władza prawodawcza nie powinna mieć prawa powściągania władzy wykonawczej, ma prawo i powinna mieć zdolność badania, w jaki sposób ustanowione przez nią prawa są wykonywane. Jest to wyższość tego rządu nad rządem Krety lub Sparty, gdzie Kosmowie i Eforowie nie zdawali rachunku ze swego urzędowania.

Ale jakakolwiek byłaby ta kontrola, ciało prawodawcze nie powinno mieć władzy sądzenia osoby, a tym samym postępowania tego, któremu oddano wykonywanie. Osoba jego winna być święta; wobec tego bowiem, iż konieczne dla państwa jest, aby ciało prawodawcze nie stawało się tyrańskie, z chwilą gdyby on miał być oskarżony albo sądzony, nie byłoby wolności.

W tym wypadku państwo nie byłoby monarchią, ale republiką bez wolności. Że jednak ten, który wykonywa, nie może wykonywać źle bez udziału złych doradców, nienawidzących prawa jako ministrowie, mimo że te prawa wyróżniają ich jako ludzi, ci zatem mogą być oskarżeni i karani. I to jest przewaga tego rządu nad rządem w Knidos, gdzie prawo nie pozwalało pozywać przed sąd amymonów nawet po skończeniu urzędowania, przez co lud nie mógł nigdy dopytać się rachunku z krzywd, jakie mu wyrządzono.

Mimo iż na ogól władza sądowa nie powinna być zespolona z żadną częścią władzy prawodawczej, podlega to wszakże trzem wyjątkom, opartym na szczególnym interesie tego, który ma być sądzony.

Możni są zawsze przedmiotem zawiści: gdyby ich tedy sądził lud, mogliby być w niebezpieczeństwie, wyzuci z przywileju, jaki ma najlichszy z obywateli w wolnym państwie, aby był sądzony przez równych sobie. Trzeba tedy, aby szlachtę pozywano nie przed zwyczajne trybunały, ale przed tę część ciała prawodawczego, która składa się ze szlachty.

Mogłoby się zdarzyć, że prawo, które jest jednocześnie jasnowidzące i ślepe, byłoby w niektórych wypadkach zbyt surowe. Ale sędziowie narodu to są, jak rzekliśmy, jedynie usta, które wygłaszają brzmienie praw; nieożywione istoty, które nic mogą złagodzić ani ich siły, ani surowości. Ta zatem część ciała prawodawczego, o której rzekliśmy w innej okoliczności, iż jest koniecznym trybunatem, jest nim również i w tym wypadku; jej najwyższej powadze przystało miarkować prawo na korzyść samegoż prawa, wyrokując łagodniej niż ono.

Mogłoby również zdarzyć się, iż jakiś obywatel pogwałciłby w sprawach publicznych prawa ludu, i popełniłby zbrodnie, których sędziowie nie umieliby albo nie chcieli ukarać. Ale na ogól władza prawodawcza nie może sądzić; tym mniej w tym szczególnym wypadku, w którym przedstawia stronę interesowaną, to znaczy lud. Może tedy być tylko oskarżycielką. Ale przed kim będzie oskarżać? Czy pójdzie zniżyć się przed trybunały, które są niższe od niej, składające się zresztą z ludzi, którzy będąc ludem jak ona, ulegliby łacno powadze tak wielkiego oskarżyciela? Nie: dla ocalenia godności ludu i bezpieczeństwa jednostek trzeba, aby część ludowa ciała prawodawczego oskarżała przed jego częścią szlachecką, która nie ma ani tych samych interesów co ona, ani tych samych namiętności.

Jest to przewaga, jaką ten rząd ma nad większością dawnych republik, w których istniało to nadużycie, iż lud był równocześnie sędzią i oskarżycielem.

Władza wykonawcza, jak rzekliśmy, powinna brać udział w prawodawstwie przez swą zdolność przeszkadzania; inaczej będzie rychło odarta ze swych przy­wilejów. Ale gdy władza prawodawcza bierze udział w wykonaniu, władza wykonawcza będzie również zgubiona.

Oto więc zasadnicza podstawa (constitution fondamentale) rządu, o którym mówimy. Ponieważ ciało prawodawcze składa się w nim z dwóch części. Jedna będzie trzymała w szrankach drugą przez obopólną zdolność przeszkadzania. Obie będą związane przez władzę wykonawczą, którą znów pętać będzie władza prawodawcza.

Te trzy władze powinny by wydawać spokój lub bezczynność. Że jednak wskutek koniecznego biegu rzeczy trzeba im iść naprzód, będą zmuszone iść zgodnie.

Ponieważ władza wykonawcza stanowi część prawodawczej jedynie przez swą zdolność przeszkadzania, nie może brać udziału w roztrząsaniu spraw. Nie potrzeba nawet, aby stawiała wnioski; ile że mogąc zawsze uchylić postanowienie może odrzucić uchwalę, której by sobie nie życzyła.

W niektórych starożytnych republikach, w których lud osobiście uczestniczył w roztrząsaniu spraw, naturalne było, aby władza wykonawcza przedkładała je i roztrząsała wraz z nim; inaczej doszłoby w uchwałach do straszliwego zamieszania.

Jeżeli władza wykonawcza stanowi o ściąganiu podatków inaczej niż przez swą zgodę, nie będzie już wolności, gdyż stanie się ona władzą prawodawczą, i to w najważniejszym punkcie prawodawstwa.

Jeżeli władza prawodawcza stanowi nie z roku na rok, ale raz na zawsze o pobieraniu podatków, naraża się na to, iż straci swoją wolność, ponieważ władza wykonawcza nie będzie już od niej zależna. Skoro się ma takie prawo na zawsze, dość obojętne jest. czy się je ma od siebie, czy od kogo drugiego. Toż samo jeżeli stanowi nie z roku na rok, ale na zawsze o sitach lądowych i morskich, jakie ma powierzyć władzy wykonawczej.

W Wenecji

Jak w Atenach

Urzędnicy, których lub wybierał co rok. [przyp. red.]

Kierunek: stosunki międzynarodowe, Marcin Romanowski, wstęp do nauki o państwie - ćwiczenia.

Materiały na zajęcia 12. 03. 2008.

3

Kierunek: stosunki międzynarodowe, Marcin Romanowski, wstęp do nauki o państwie - ćwiczenia.

Materiały na zajęcia 12. 03. 2008.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
WSTĘP DO PAŃSTWA I PRAWA ćwiczenia nr 3, Wstęp do nauki o państwie i prawie
kolo wstp do nauki o pastwie i prawie
X Wykładnia prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
VIII System prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
WSTĘP DO PAŃSTWA I PRAWA ćwiczenia ne 5, Wstęp do nauki o państwie i prawie
I Pojęcie i funkcja prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
WSTĘP DO PAŃSTWA I PRAWA - ćwiczenia 16 kwietnia 2007, Wstęp do nauki o państwie i prawie
XI Przestrzeganie i stosowanie prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
V Język prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
XIV Sprawiedliwość i rządy prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
WIEDZA O PAŃSTWIE I PRAWIE ćwiczenia nr 2, Wstęp do nauki o państwie i prawie
IX Tworzenie prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
VII Obowiązywanie prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
X Wykładnia prawa ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
VI Normy i przepisy prawne ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
II Prawo jako przedmiot badań naukowych ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczen
III Prawo i inne regulatory zachowań ćw, Politologia, Wstęp do nauki o państwie a prawie, Ćwiczenia
ŚCIĄGA Kierunki prawa, Technik Administracji, WSTĘP DO NAUKI O PAŃSTWIE I PRAWIE, Wstęp do nopip, Ws
WSTĘP DO NAUKI O PAŃSTWIE ćw nr 6 prawo naturalne, Wstęp do nauki o państwie i prawie

więcej podobnych podstron