DSC53 (2)

DSC53 (2)



236 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm

w długiej, nieprzerwanej kontemplacji ich dzieł, ogrzewałby się w blasku zachwycających myśli i uczuć.

Dla mnie rozkoszowanie się szlachetnymi dziełami sztuki podobne jest do modlitwy. Nie jest miły Niebu ten, kto zwraca się ku niemu tylko dla uwolnienia się od codziennego obowiązku, powtarzając słowa bez myśli i chełpliwie odmierzając swą pobożność paciorkami różańca. Ten jest ulubieńcem Niebios, kto z pokorną tęsknotą oczekuje wybranej godziny, w której zstąpi nań promień niebiańskiej łaski i rozdarłszy otoczkę ziemskich błahostek, co obleka zwykle ducha śmiertelników, wyzwoli szlachetniejszą cząstkę jego istoty. Klęka wtedy i z odsłoniętą piersią, zwróconą ku niebiańskiemu blaskowi, syci się eterycznym światłem. Powstaje potem radośniejszy i rzewniejszy, z sercem pełniejszym i lżejszym, i przystępuje do wielkiego i dobrego dzieła. Oto mój prawdziwy sąd o modlitwie.

I uważam, że tak właśnie trzeba obchodzić się z wielkimi dziełami sztuki, aby odnieść z nich należytą korzyść dla duszy. Niecnego występku dopuszcza się ten, kto wśród gwaru ziemskiej godziny, pijany głośnym śmiechem przyjaciół, wstępuje do pobliskiego kościoła, by < z nawyku pomówić parę chwil z Bogiem. Podobnym występkiem jest przekroczenie w takiej godzinie progu domu, w którym na wieczne czasy przechowuje się najgodniejsze podziwu dzieła ludzkiej ręki — ciche świadectwo godności człowieczego plemienia. Oczekujcie, jak przy modlitwie, błogosławionych godzin, w których łaska Niebios oświeci was objawieniem rzeczy wyższych; tylko wtedy wasza dusza zespoli się w jedno z dziełami artystów. Czarodziejskie postacie z tych dzieł są nieme i niedostępne, gdy oglądacie je z chłodną rozwagą. Jeśli mają do was przemówić z całą swą mocą, musicie najpierw ogarnąć je potężnym porywem serca. Dzieła sztuki, przez swą naturę, podobnie jak myśl o Bogu, nie licują z powszednim biegiem żyda. Wykraczają one poza rzeczy zwyczajne i pospolite i musimy z całego serca wznieść się kii nim, by uczynić je dla naszych oczu — jakże często zmąconych mgłami atmosfery — tym, czym są one w swej szlachetnej istocie.

Każdy może nauczyć się czytania liter; każdy może wyczytać

z uczonych kronik dzieje minionych czasów, a potem sam je opowiedzieć. Każdy może też studiować podstawy którejś z nauk i przyswoić sobie twierdzenia i prawdy. Litery są bowiem tylko po to, aby oko rozpoznawało ich formę, a twierdzenia naukowe i fakty dopóty tylko absorbują nas, dopóki nasz duch trudzi się, by je zrozumieć i poznać. Z chwilą, gdy przyswoimy je sobie, działalność ducha kończy się i możemy już tylko, ilekroć przyjdzie nam ochota, sycić się gnuśnym i bezpłodnym przeglądaniem naszych skarbów. Inaczej ma się rzecz z dziełami znakomitych artystów. Nie po to one są, by je oglądały oczy, ale po to, by w nie wnikać chętnym sercem, by żyć nimi i oddychać. Znakomity obraz to nie paragraf podręcznika, który odkładam jak niepotrzebną łuskę, pojąwszy po krótkim wysiłku znaczenie zawartych w nim słów. Wielkimi dziełami sztuki można rozkoszować się ciągle, bez ustanku. Wydaje się nam, że wnikamy w nie coraz głębiej, a jednak wciąż na nowo pobudzają one nasze zmysły, tak że nie widzimy granicy, u której nasz duch mógłby je wyczerpać. Płonie w nich wieczny ogień życia, nie gasnący nigdy dla naszych oczu.

Pierwszy rzut oka chcę mieć zawsze co rychlej za sobą., od dawna bowiem zaskoczenie nowością, uważane przez niektóre umysły goniące za wciąż nowymi rozrywkami za główny bodaj cel sztuki, wydawało mi się złem koniecznym, które trzeba znieść, oglądając dzieło po raz pierwszy. Tylko spokój i skupienie ducha pozwalają zakosztować prawdziwej rozkoszy, która nie wyraża się w okrzykach ani w oklaskach, lecz w poruszeniach duszy. Święty to dla mnie dzień, w którym — przygotowany duchowo, z powagą — wybieram się, by oglądać szlachetne dzieła sztuki. Powracam do nich często i nieustannie, utrwalają mi się one mocno w pamięci i do końca ziemskiej wędrówki noszę je w swej wyobraźni jak duchowe amulety, pocieszające i ożywiające duszę — aż wreszcie zabiorę je z sobą do grobu.

Człowiek o subtelniejszych nerwach, skłonny do wzruszeń i czuły na tajemny czar ukryty w sztuce, dozna nieraz głębokiego wzruszenia tam, gdzie drugi przejdzie obojętnie; będzie należał do szczęśliwych, którzy częściej znajdują w życiu okazję do ducho-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSC50 (2) 230 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm JOHANN WOLFGANG GOETHE
DSC51 (2) 232 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm dotknięciem każdego z n
DSC52 (2) 234 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm skiej ziemi, to w małyc
DSC55 240 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm jest w pełni życia i tak pr
DSC56 242 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm i uczeniej o kolorach, świe
DSC57 244 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm nak tak przepełniony tą now
IMG?11 210 Rozdział 4 — Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm>41 obrzydła Kolchida wie
IMG?02 170 Rozdział Niemcy o sztuce — Oświecenie i wczesny romantyzm nych gramatyków, nie można
IMG?04 174 Rozdział 4 — Niemcy sztuce Oświecenie i wczesny romantyzm nawet wtedy, gdy nie potra

więcej podobnych podstron