RZYM 107

RZYM 107



Zatem odrobił pracę domową.

-    Tak, Don. Powiedział, że przez całe życie szukał kogoś silnego, kto mógłby walczyć z wampirami, ale nie był jecł nym z nich. Zaproponował mi układ. Miałam dowodził jego jednostką, a on w zamian obiecał zcsstawić cię w spo koju. Inaczej żadne z nas długo by nie pożyło. Bylibyśmy ścigani jak zwierzęta, a sam wiesz, że moja matka prędzej by umarła, niż ukrywała się razem z tobą. Wolałaby rów nież, żebym ja umarła niż została zmieniona w wampira, a przecież chciałbyś, żebym kiedyś to zro biła!

Bones prychnął z goryczą i trochę za mocno obrócił mnie w tańcu.

-    A więc o to chodziło? Wierzysz, że zmieniłbym cię w wampira? Do diabła, Kitten, czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, żeby ze mną o tym porozmawiać, zamiast od razu uciekać?

-    Rozmowa nic by nie dała - stwierdziłam z uporem. -W końcu i tak zacząłbyś nalegać, żebym to zrobiła.

-    Powinnaś mi była zaufać — rzekł cicho Bones. - Kiedy cię okłamałem?

-    Kiedy mnie okłamałeś? - powtórzyłam. — Może wtedy, gdy porwałeś i zamordowałeś Dannyego Miltona? Przysięgałeś, że nigdy go nie tkniesz, ale nie przypuszczam, żeby siedział teraz w Meksyku i popijał margaritę.

-    Zmusiłaś mnie do przysięgi, że nie zabiję, nie okaleczę, nie zranię, nie rozczłonkuję, nie oślepię, nie będę torturował, nie wykrwawię ani w inny sposób nie uszkodzę Danny’ego Miltona. Nie będę również stał obok i przyglądał się, jak robi to ktoś inny. Powinnaś zachować swoją troskę dla kogoś, kto jest jej wart. Danny rzucił cię bez l ni|)ułów. Wiesz, to całe pranie mózgu nie zdaje egzami-miw kontakcie ze wzrokiem mistrza. Przynajmniej gno-i* I »liociaż raz na coś się przydał. Powiedział mi, gdzie mieszkasz. W Wirginii. Wcześniej zawęziłem obszar po-/ultiwan do trzech stanów, a Danny oszczędził mi trochę ■ isu. Dlatego powiedziałem Rodneyowi, żeby zabił go »/yl>ko, i nie zostałem, by popatrzeć.

Ty skurwysynu!

Bones wzruszył ramionami.

Jestem nim od chwili narodzin.

Przez kilka minut tańczyliśmy w milczeniu. Wciąż roz-i lylałam się za charakterystyczną dla wampirów przezro-i / ystą skórą, ale na razie Bones i ja byliśmy tu jedynymi nieludzkimi istotami. Gdzie jesteście, krwiopijcy? No, (•okażcie kły...

To jak długo już umawiasz się z doktorkiem od zwie-i/ąt? - spytał Bones.

Zesztywniałam, słysząc drwinę w jego głosie.

-    Nie twój interes.

Bones prychnął.

-    Tak? Niedawno wyglądałaś, jakbyś chciała wbić kołek prosto w serce biednej Felicity, a teraz żałujesz mi odpowiedzi na proste pytanie?

Rytm zmienił się na wolniejszy. W myślach przeklęłam muzykę, Bonesa i zabójców, przez których znalazłam się w tej sytuacji.

-    Chciałam wbić jej kołek w serce, bo jest głupią pindą, która mnie wkurza. Nie miało to z tobą nic wspólnego.

Bones zaśmiał się łagodnie.

-    Kłamczucha.

121


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 107 -Tak naprawdę, to Bones mi powiedział, Annette. Al» nie dostałaś pełnej obsługi, prawda? B
RZYM 107 Wampir rzucił po francusku coś, czego nie zrozumiałam. Annette najwyraźniej tak, bo roześm
RZYM 107 zwerbował, czyli od czterech lat. Za pierwszym razem za chowywał się tak, gdy usłyszał, że
RZYM 10 7 W tamtym momencie moja głowa znajdowała się jakiś metr od okna. Do diabła, ależ był szybki

więcej podobnych podstron