EMIGRACYA LUDU POLSKIEGO DO NIEMIEC. 337
dziewczęta niezmiernie się ucieszyły. Dobre to było dziecko, poczciwe, pobożne!...“
A nie łatwo niestety! w tych koszarach, w fabrykach, przechować niewinne serce, poczciwość, pobożność! Patrząc na wiele polskich dziewcząt, jak w niedzielę spacerują po ulicach, ubrane wedle najświeższej mody, żal zbiera i zbyt usprawiedliwione pytanie się nasuwa: „Czy te stroje, kapelusze, rękawiczki pochodzą z godziwego źródła?" Niemoralni inspektorzy, dozorcy, okropne szerzą spustoszenie; póty dokuczają, biją, odmawiają zarobku i kawałka chleba, póki oporu nie złamią. W jednych koszarach wybuchł tyfus z powodu niemoralnego życia; sprowadzono siostry miłosierdzia dla pilnowania chorych, i one dopiero w nagrodę za swe poświęcenie, wyprosiły, że większą odtąd zwrócono baczność na usunięcie źródła strasznej zarazy. Niektóre z tych domów bardzo wzorowo są prowadzone, ścisła w nich przestrzeganą jest klauzura; ale takich dotąd nie wiele. Czasem na czynione przedstawienia spotkać się nawet można z cyniczną uwagą: „Co nam do moralności naszych robotników; dość się namęczą, niechaj trochę użyją“. Wrze-korni ci przyjaciele, a raczej najsrożsi wrogowie, którzy dążą chyba do wytępienia Polaków, środkami użytymi ze skutkiem do zgładzenia amerykańskich Indyan, igrają sobie zarazem zazwyczaj, naturalną rzeczy konsekwencyą z najświętszemi uczuciami ludu naszego, i usiłują systematycznie w nim podkopać wiarę, odzwyczaić go od religijnych praktyk, nie zważając, że w ten sposób pracują właściwie dla socyalizmu, i sami na siebie broń kują. W niektórych miejscowościach sroży się w tym kierunku formalne prześladowanie, które zdawałoby się, z zamierzchłej przeszłości wyrwane, nigdzie dziś w humanitarnej Europie, najmniej w szczycących się toleran-cyą i kulturą Niemczech, miejsca by mieć nie mogło.
Znajdują się właściciele, ale częściej jeszcze zarządzcy dóbr, dozorcy, którzy bez jakiejkolwiek nawet ważniejszej racyi, zmuszają Polaków i Polki do całodziennej ciężkiej pracy w niedziele i katolickie święta. Tak np. piętnaście dziewcząt, pracujących przy uprawie buraków u niemieckich właścicieli, których nazwiska moglibyśmy tu wymienić, wybrały się w uroczyste święto Narodzenia Matki Bożej roku zeszłego, do kościoła na mszę. Panowie dowiedziawszy się o tern, wpadli w istną wściekłość: jeden wybiegł na-