Rozszerzenie kompetencji sejmików.
Trudności z regularnym wybieraniem podatków potrzebnych na utrzymanie wojsk zaciężnych sprawiły, że stopniowo rozliczenia z żołnierzami zaciąganymi na koszt publiczny przerzucano na sejmikowe komisje skarbowe, z pominięciem podskarbiego i skarbu państwowego. Zapewniło to sejmikom pośredni wpływ na organizowanie sił zbrojnych. Sejmiki pełniły ponadto nadal inne, istotne zadania samorządowe: obierały urzędników sądowych, zapewniały bezpieczeństwo wewnętrzne przez utrzymywanie „żołnierza powiatowego” zwalczającego rozboje, organizowały popisy pospolitego ruszenia, troszczyły się o utrzymanie obronności.
Wzrost roli sejmików łączony z coraz częstszym uzależnieniem szlachty od magnatów, wzmocnieniem stronnictw magnackich, utrudnieniami w zwoływaniu sejmu w czasie wojen i coraz mniej sprawnym prowadzeniem obrad — doprowadził do zmniejszenia się roli sejmu.
Liberum veto.
W sejmie Rzeczypospolitej obowiązywała zasada jednozgodności, czyli dochodzenie do uchwał przez „ucieranie” głosów, dyskusje, ustępstwa: przeciwnicy byli przekonywani do skutku. Przedłużało to nieraz obrady, ale chroniło wpływ mniejszości na decyzje, a następnie zapewniało przyjęcie i wykonanie postanowień przez wszystkich.
Zdarzało się niejednokrotnie, że sejmy rozchodziły się bez uchwał; działo się tak zwłaszcza wtedy, gdy polityczne cele króla i pozostałych uczestników sejmu były sprzeczne. Na przykład za Zygmunta III bez uchwał rozeszło się 6 z 39 sejmów, ale 5 spośród nich przypada na lata ostrych konfliktów z poddanymi (1592-1606, Zobacz: Początki panowania Zygmunta III Wazy i Rokosz sandomierski).
Praktyka ta w drugiej połowie XVII w. zmieniła się na niekorzyść. W 1652 r. głos jednego posła sprzeciwiającego się uchwale — Władysława Sicińskiego, posła upickiego nie zgadzającego się na przedłużenie obrad sejmowych — uznano za wystarczający, aby przerwać obrady (zerwać sejm). „Wolne nie pozwalam”, czyli liberum veto zaczęto od tej pory wykorzystywać w rozgrywkach politycznych między skłóconymi obozami. Uciekali się do tej praktyki także władcy, zlecając nieraz zaufanym posłom zerwanie obrad w celu uniknięcia „niewygodnych” dyskusji.