SPACERKIEM PO MŁAWIE
„Gawęda o miłości ...” W. Szymborska
Doktor Józef Ostaszewski całe swoje życie poświęcił pracy dla zachowania historii i kultury swego przybranego miasta, o którym pisał przebywając w Warszawie w pierwszych latach okupacji w liście do Kazimierza Jaroszyka: „ W oderwaniu od Mławy nic nie mam do zrobienia. Praca całego życia przywiązała mnie do tamtych stron i całą duszę włożyłem w podniesienie Mławy. Przybywa do tego złośliwa tragedia starości, która nie pozwala mi rozpoczynać czegoś nowego, a i siły nie pozwalają. Jedynym pragnieniem pozostaje złożenie swoich kości na tym terenie, w którym włożyło się duszę całą. Niestety nie nam nadziei, żeby ten wzgląd mógł wzruszyć kogoś, kto o tych sprawach decyduje. Należy się bardzo liczyć z tym, żeby mego położenia nie pogorszyć w nadziei poprawy. Nie mogę bez wzruszenia pomyśleć o Mławie i zazdroszczę każdemu wyrobnikowi, co tam pracuje.”
W 1937 roku współtworzył organizację regionalną Towarzystwo Przyjaciół miasta Mławy, które postawiło sobie za główny cel troskę o poziom kultury miasta oraz pogłębianie i szerzenie wiadomości o znaczeniu historycznym Mławy i jej zabytkach. Temu właśnie celowi Józef Ostaszewski poświęcił szczególnie dużo czasu. Opracował i sam wydał kilka prac dotyczących historii Mławy i regionu. A jedną z nich była broszura „Osobliwości historyczne Mławy”. Dlatego teraz chcemy zaprosić państwa na krótki spacer po dawnej Mławie.
- O! Właśnie na Rynku do dziś zwany starym widzę już kilku moich przyjaciół...
Powiadasz „stary...”, a wiesz, że nazwano go tak dla odróżnienia od „Nowego Rynku”, który rozciągał się naokoło dzisiejszego ogrodu miejskiego. Był tam Hotel Polski, Bank Spółdzielczy, gimnazjum miejskie i „ Lutnia” - tak ważna dla Józefa Ostaszewskiego.
Tak, masz rację, ale czy wiesz, że część tego placu zajmował ogródek miejski a część cerkiew stojąca na środku, mało tego dom Rybaka i Cybulskiego również liczyły się przy Nowym Rynku, a nazwy ulicy 3 Maja nie było, chociaż sama ulica już istniała. Część tego terenu do dzisiejszej ulicy Reymonta to był dopiero prawdziwy Nowy Rynek, niezabrukowany, często błotnisty przede wszystkim pełen stojących furmanek. A tam ?
Ulica Niborska, wychodząca łamaną linią z Rynku i kierująca się wprost na Nibork. Jednak po przejściu w tym kierunku około stu metrów trafiała na przeszkodę w postaci rzeczki Seracz. Jak widać była to bardzo krótka ulica, a jej zabudowania nie obejmowały mokradeł nad samą rzeką. Co ciekawe, na planie z 1800 roku sporządzonym przez Prusaków domu nie dochodzą do rzeki, a dalej za nią są szczere pola. Zaś obecny szpital pod wezwaniem św. Wojciecha budowany był już za miastem, w polu.
Patrzcie, niedaleko stąd jest ulica Warszawska, która podobnie jak dziś stanowiła ruchliwą część miasta. Od paru wieków osiedlali się na niej Żydzi i powoli wytworzyli getto żydowskie.
Tak ?
Oczywiście poza nim nie wolno im się było osiedlać. Natomiast po trzecim rozbiorze Polski okupanci pruscy wysiedlili z Mławy wszystkich Żydów, którzy osiedlili się w pobliskim Szydłowie, jednak wrócili do Mławy i to głównie na ulicę Warszawską, ale dopiero pod panowaniem rosyjskim.
Wiecie co, nie odwiedziliśmy jeszcze muzeum regionalnego, w którego otwarcie aktywnie włączył się Józef Ostaszewski. Opisując zgromadzone eksponaty uznał on, iż „Mława, uboga w zabytki i pamiątki przeszłości powinna być dumna ze swego muzeum i dokładać wszelkich starań do powiększenia zbiorów.”
Powstało ono w 1926 roku ze zbiorów miejscowego seminarium nauczycielskiego. Znaczna ilość przedmiotów domowego użytku ludowego, pochodząca z naszych czasów zebrana została z różnych stron mławskiego Mazowsza. Zaś całe urządzenie muzeum: szafy, gablotki, modele - wszystko to wyszło z pracowitych rąk seminarzystów, pod kierunkiem nauczyciela robót ręcznych pana Trznadla. Dodatkowo należy dodać, że muzeum mieści się we własnym budynku, zbudowanym specjalnie na ten cel. Podobnie zresztą jak w naszym gimnazjum, gdzie powstaje izba pamięci dra Józefa Ostaszewskiego.
Ta wieża to chyba Ratusz ! A co to za kamienie ?
Są to stare średniowieczne kamienie węgielne, głęboko wkopane w ziemie. Ich przeznaczeniem było nie tylko umocnić fundament, ale chroniły róg muru od zaczepiania przez furmanki. Kamienie węgielne zostały założone około 40 lat temu zaraz po przywileju na pobudowanie Ratusza, nadanym przez Zygmunta Starego. Ale w 1692 roku Ratusz ten spalił się razem z kościołem i przez prawie sto lat Mława nie mogła zdobyć się na wybudowanie nowego. Natomiast obecny Ratusz wybudowano na starych fundamentach za pozwoleniem króla. Na dachu pierwotnie była mała kopułka z dzwonkiem zwołującym radnych miejskich na zebraniach. Zaś na piętrze sala przeznaczona do obrad, którą po trzecim rozbiorze pruskim wykorzystywano na bale oficerskie.
Tuż przy Ratuszu widzimy kościół parafialny. Przerobiono go gruntownie znacznie rozszerzając i rozbudowując. Z kościoła w stylu barokowym, pamiętającym wiek XV, powstał duży kościół bez określonego stylu z dobudowanymi dwiema wieżami. Zburzono skarbiec i boczne kaplice kościoła, rozszerzając go przez przybudowanie dwóch naw bocznych. Jako ciekawostkę należy podać to, iż pod kościołem chowano znaczniejszych obywateli miasta.
To bardzo ciekawe, ale w naszym mieście mamy jeszcze jeden zabytek, kościół św. Wawrzyńca, który został ufundowany przez bogatych mieszczan mławskich - braci Zagórnych. Początkowo był on drewniany, a po pożarze kościoła w rynku, pełnił funkcję kościoła parafialnego. Jednak po wielu staraniach został odbudowany. Ponownie przyszedł do ruiny w skutek uderzenia pioruna. A do stanu dzisiejszego doprowadzono go dopiero w XIX wieku.
................
Dzięki Józefowi Ostaszewskiemu przetrwały ciekawostki historyczne o naszym mieście. Zakochany w Mławie poświęcił jej swoje życie i majątek. Bo wszystko co zarobił na kolei, w szpitalu i na praktyce prywatnej przeznaczał na gazetę, wydawanie książek i co najważniejsze na finansowanie działalności społecznej oraz wspomaganie biednych ludzi. To jego nazwano prawdziwym Judymem XX - ego wieku. Historyk z bożej łaski, człowiek przepełniony miłością do swej przybranej mławskiej małej ojczyzny, o której napisał : „ W oderwaniu od Mławy nic nie mam do zrobienia”.
„Gawęda o miłości...” - W. Szymborska
5