Układanie tropowca
Chciałbym podzielić się uwagami dotyczącymi układania posokowca.
Uwagi te dotyczą praktycznie każdej rasy psów myśliwskich używanych do tropienia postrzałków zwierzyny grubej ze szczególnym uwzględnieniem możliwości jakie posiadają posokowce.
Oczywiście nie można wymagać tego samego od posokowca, gończego, płochacza czy teriera. Różnią się one znacznie możliwościami węchowymi, psychiką i temperamentem. Jednak zasady postępowania będą podobne.
Na początku chciałbym zwrócić uwagę, aby zawsze pamiętać o tym, że smycz czy otok ma zawsze dwa końce i na obu znajdują się istoty myślące. Te dwie istoty różnią się znacznie sposobem myślenia, osobowością, charakterem i trzeba o tym pamiętać.
Gdy pies nie wykonuje prawidłowo polecenia menera, często spotykam się z komentarzem;
„ ten pies robi ze mnie wariata”.
Obawiam się, że komentarz z drugiej strony jest identyczny „ten przewodnik robi ze mnie wariata”. Nie wymagajcie od psa rzeczy niemożliwych do wykonania, tylko dlatego bo nam się wydaje, że powinien je wykonać. Błędy przekazane psu na etapie układania są bardzo ciężkie do wykorzenienia, starajmy się ich unikać.
Dlatego też, zanim zabierzecie się do układania, sami nabądźcie trochę teoretycznej wiedzy na temat pewnych zasad obowiązujących w pracy z psem.
Jest na rynku kilka wartościowych pozycji książkowych takich autorów jak; A. Brabletz,
E. Dembiniok, J.Gieżyński, J. Wilski, J. Woźniak, o zagranicznych autorach nie wspominając.
Pamiętajcie jednak o tym, żeby wskazówek w nich zawartych nie traktować „na ślepo”,
ale modyfikować je na własny użytek.
Każdy pies i każdy przewodnik jest inny. Metody stosowane w układaniu muszą być dostosowane do psychiki psa. Inaczej postępować należy z psem zrównoważonym, flegmatycznym, a inaczej z dominantem czy psem o nieco rozchwianej psychice.
Także nasz nastrój, emocje, zdenerwowanie będą udzielały się psu. Otok lepiej przewodzi nasz stan emocjonalny niż kabel elektryczny prąd. Jeżeli na jednym końcu smyczy będzie choleryk, a na drugim pies nadpobudliwy, to poradzą sobie zapewne w dziczej zagrodzie, ale nie wróżę im rewelacyjnych wyników w pracy na ścieżce tropowej. Natomiast flegmatyczny pies i przewodnik mogą stanowić doskonałą parę na tropach postrzałka, tryb ich pracy może jednak przyprawić innych o palpitację serca.
Niezależnie od typów psychicznych, metod i sposobów układania jest kilka reguł o których musicie pamiętać w procesie układania psa;
każde polecenie musi być bezwzględnie wyegzekwowane od psa. Jeżeli nie będziecie tego przestrzegać pies szybko zrozumie, że może polecenie wykonać lub nie. Cechować nas musi żelazna konsekwencja. Jeżeli nie jesteście w stanie wymóc na psie wykonania określonego polecenia, to lepiej go nie wydajcie lub sprawiajcie wrażenie, że nie widzicie jego nie wykonania.
każde prawidłowo wykonane polecenie musi zostać przez nas nagrodzone.
W początkowym etapie szkolenia będzie to być nagroda w postaci smakołyku, później przytulenie czy pogłaskanie psa, w końcu wystarczy nagroda słowna.
nie wykonanie polecenia musi wiązać się z karą. W zależności od psychiki psa może to być skarcenie słowne, a nawet kara cielesna. Nie bójcie się zdzielić czasami psa brzozową witką. Oczywiście ma ona wzbudzić respekt psa, a nie zrobić mu żadnej krzywdy. Pamiętajcie przy tym, że posokowce są psami bardzo wrażliwymi i wyrządzoną mu krzywdę lub przykrość będą pamiętać przez wiele dni, dając nam o tym wyraźnie do zrozumienia, przyjmując obrażoną minę lub pozę.
układanie psa ma być przyjemnością i zabawą, a nie ciężką pracą. Stosujcie jak największą ilość bodźców pozytywnych. Czas pozostawania psa w rygorze musi być stopniowo zwiększany i przerywany interwałami swobody. Np. 5 minut nauki i 10 minut przerwy na zabawę czy wybieganie się luzem.
każde wydawane polecenie musi być wielokrotnie powtarzane w celu jego utrwalenia. Każde utrwalone już postępowanie musi być co jaki czas przypominane psu.
pies, podobnie jak człowiek, miewa lepsze i gorsze dni. Jeżeli pies nie chce w danym dniu pracować, nie zmuszajcie go do tego.
pies żyje w świecie zupełnie innych bodźców niż doznawane przez ludzi. Dla niego najważniejszy jest zapach i słuch. Pewne postępowania psa, zupełnie dla nas nie zrozumiałe, są dla niego jak najbardziej oczywiste. Pamiętajcie, że słyszy i czuje on dużo więcej niż my i bądźmy dla niego wyrozumiali.
nie uczcie psa zbędnych rzeczy. Pies myśliwski nie musi umieć podawał łapy, czołgać się, stawać w kącie na tylnych łapach, nosić czapeczki itp. itd.
w układaniu psa nie stosujcie sposobów z którymi pies nigdy w naturze się nie spotka. Nie kładźcie miski z karmą czy klatki z kotem pod skórę dzika, nie wieszajcie skóry na drzewie, nie róbcie włóczki patrochami czy narogami lub nawet całą tuszą. Po prostu „nie róbcie z psa wariata”.
Po tych wstępnych uwagach przejdę już do procesu układania psa jako tropowca.
Dla ułatwienia podzieliłem go na trzy etapy.
ETAP I.
NAUKA POSŁUGIWANIA SIĘ DOLNYM WIATREM
Najsilniejszym z psich zmysłów jest węch. Z pewnością występują różnice osobnicze w jego poziomie, nie wspominając już o różnicach w poszczególnych rasach.
Zmysł węchu każdego psa myśliwskiego jest jednak w zupełności wystarczający, aby odnaleźć postrzałka przed upływem 24 godzin od momentu postrzelenia. Aby osiągnąć taki rezultat musicie jednak poświęcić swojemu psu trochę czasu, począwszy od pierwszych miesięcy jego życia.
Zazwyczaj stajemy się posiadaczami szczeniaka w wieku 2-3 miesięcy. Po pierwszym, bardzo trudnym dla szczeniaka, okresie adaptacji w nowym środowisku, przystępujemy do podstaw układania psa. Oprócz nauki reagowania na swoje imię, przychodzenia do nas, nauki siadania, możemy zacząć uświadamiać szczeniakowi do czego służy jego węch.
Zaczynamy od najprostszych zabaw. Chowamy smakołyk w jednej ręce, następnie podajemy mu dwie zaciśnięte dłonie do nawąchiwania. Jeżeli będzie miał początkowo trudności z odnalezieniem dłoni ze smakołykiem, otwieramy dłoń i dajemy mu smakołyk. Szczeniak bardzo szybko nauczy się rozróżniać dłoń ze smakołykiem. Następnie utrudniamy nieco pracę chowając smakołyk poza zasięgiem jego wzroku, ale ukierunkowujemy psa wydając przy tym polecenia wąchaj, szukaj.
Gdy już nauczymy psa rozróżniać zapachy i szukać przysmaków, uczymy go posługiwania się dolnym wiatrem, który jest niezbędny dla tropowca.
Zaczynamy od zakładania kilkumetrowych włóczek w mieszkaniu. Przeciągamy na sznurku w linii prostej smakołyk, który chowamy przed wzrokiem psa (np. przykrywając szmatką).
Następnie naprowadzamy psa na początek włóczki i zachęcamy psa do jego odnalezienia wydając komendy wąchaj, szukaj. Nagrodą za odnalezienie będzie zjedzenie smakołyku.
Gdy już szczeniak opanuje to proste szukanie, wydłużamy włóczkę i robimy załamania.
Kiedy i to opanuje, przenosimy zakładanie włóczek na dwór, gdzie inne zapachy utrudnią psu odszukanie smakołyku. Możemy posługiwać się kawałkiem surowego mięsa lub wątroby, ale tak żeby nie zostawiać na włóczce smugi krwi, umożliwiającej pracę „na oko”.
Bardzo dobrą okazją uczenia psa pracy dolnym wiatrem są spacery w terenie. W momencie kiedy pies odbiegnie od nas i zajęty jest zabawą, chowamy się przed nim w zaroślach czy za inną osłoną. Po chwili pies zacznie was szukać. Nie widząc zacznie posługiwać się węchem.
Podążając po waszych śladach zapachowych zostaniecie odnalezieni, co pies skwituje radością. Dodatkowo nagradzamy go smakołykiem. Przy okazji pies nauczy się zbytnio nie oddalać na spacerze.
Kiedy pies opanuje te proste czynności i zacznie prawidłowo używać swojego nosa do pracy dolnym wiatrem, możemy przejść do następnego etapu nauki.
ETAP II
NAUKA PRACY TERENIE I NA ŚCIEŻKACH TROPOWYCH
Kiedy wasz pies ma opanowane podstawy apelu, tzn. słucha naszych poleceń,
wraca do nogi na sygnał, umie chodzić przy nodze na smyczy i bez, zna polecenia siad i waruj, możemy rozpocząć naukę w łowisku.
Zabieramy ze sobą psa na spacery do lasu. Pokazujemy mu tropy jelenie i dzicze, każemy nawąchiwać, chwalimy. Odciągamy od tropów sarnich, nie dajemy ich nawąchiwać, mówimy; fee, fuj, nie rusz, nie wolno itp.
Dążymy do spotkań ze zwierzyną, uczymy jej respektowania, karcimy wszelkie próby gonienia za nią. Na widok zwierzyny wydajemy psu komendę siad lub waruj. Za wytrzymanie w tej pozycji nagradzamy.
Uczymy psa odłożenia. Po komendzie słownej i gestem (ruch ręki) siad-zostań lub
waruj-zostań rzucamy otok na ziemię, po czym oddalamy się tyłem od psa, bez przerwy go obserwując. Karcimy wszelkie próby zmiany pozycji, chwalimy za pozostawanie w tej pozycji przez 2-3 minuty. W czasie następnych lekcji przedłużamy stopniowo czas odłożenia, sami oddalając się coraz bardziej. Stopniowo doprowadzamy do takiej reakcji psa, kiedy po rzuceniu otoku na ziemię i geście ręką pies automatycznie pozostanie w miejscu.
Gdy pies to opanuje, po odłożeniu chowamy się przed jego wzrokiem i obserwujemy jego zachowanie z ukrycia, ganiąc próby zmiany pozycji. Gdy pies będzie spokojnie oczekiwał na nasz powrót przynajmniej przez pół godziny, sprawdzamy jego reakcję na strzał w czasie odłożenia.
Oczywiście musi on być już wcześniej ostrzelany.
Błędy przy ostrzelaniu mogą doprowadzić do bezpowrotnej utraty psa. Pies lękliwy jest nie przydatny w łowiectwie.
Przyzwyczajenie do strzału zaczynamy gdy pies znajduje się w znacznej odległości od nas i jest zajęty np. zabawą. Gdy reakcją psa na strzał jest brak reakcji lub zainteresowanie nim, zmniejszamy coraz bardziej odległość strzału, aż do kilku metrów. Oczywiście, gdy zauważymy objawy lęku u psa, strzelanie powierzamy komuś innemu, sami w tym czasie bawiąc się z psem i odwracając jego uwagę. Zakończeniem procesu „ostrzeliwania” psa może być np. wizyta na strzelnicy myśliwskiej, kiedy to z daleka zbliżamy się do strzelnicy bacznie obserwując czy reakcja psa na strzały jest prawidłowa. Wizyta z psem na strzelnicy kończy oczywiście proces przyzwyczajania do strzału, a nie zaczyna !!!
Wracajmy jednak do odłożenia. Gdy podczas strzału oddanego przez nas z ukrycia pies zmienia pozycję lub szczeka, strzelanie powierzamy innej osobie, a sami pozostajemy w pobliżu psa uspakajając go po strzale. Z czasem dojdziemy do sytuacji, że odłożony luzem pies będzie cierpliwie oczekiwał w jednej pozycji na nasz powrót, nie reagując na pobliskie strzały.
Innym bardzo pożytecznym w praktyce łowieckiej ćwiczeniem, będzie nauka poruszania się psa przy nodze w terenie zadrzewionym. Jego celem będzie nauczenie poruszania się psa za naszą nogą, tak aby nie zaczepiał się otokiem o drzewa, a nasze ręce mogły się zająć innymi czynnościami niż jego prowadzenie.
W tym celu przewieszamy przez ramię zwinięty otok, tak żeby nasze dłonie pozostawały wolne, wchodzimy między drzewa, zmuszając psa żeby poruszał się z tyłu za naszą nogą.
Jeżeli pies będzie chciał obejść drzewo z innej strony niż my, przeciągamy go energicznie na „naszą” stronę drzewa, starając się przy tym aby kufa psa miała bezpośredni kontakt z pniem drzewa. Po kilku czy kilkunastu takich nieprzyjemnych kontaktach z korą drzewa pies bardzo szybko zrozumie, że należy podążać za nogą pana z tej samej drzew co on. Gdy to opanuje utrwalamy tą umiejętność podchodząc do drzew z jednej strony po czym robimy gwałtowny zwrot obchodząc je z drugiej. Pies musi podążać z tyłu za naszą nogą na luźno przewieszonym przez ramię otoku, a nasze ręce pozostają wolne.
Respektowanie zwierzyny, odłożenie, ostrzelanie, poruszanie się pomiędzy drzewami, to wszystko ćwiczenia pomocnicze do zasadniczego zadania posokowca jakim jest praca na ścieżkach tropowych.
Są dwie szkoły nauki pracy na tropie. Jedna preferuje jedynie naukę na tropach naturalnych zwierzyny grubej, druga zakłada naukę na sztucznie zakładanych ścieżkach. Jedna i druga ma swoje zalety i wady. Spróbujmy zatem połączyć obie metody.
Naukę zaczynamy od zakładania włóczek. Używamy do nich badyli lub biegów świeżych lub zamrożonych, oczywiście po ich uprzednim odmrożeniu.
W terenie oznakujcie sobie, za pomocą kijków wbitych w łąkę lub kartek wiszących na drzewach w lesie, kilka tras włóczek.
Przygotujcie sobie „wędkę” do włóczki. Do co najmniej 2 metrowego kija przywiązujemy sznurek, a do niego dolną część badyla lub biegu. Idąc obok wyznaczonej wcześniej trasy na łące, trzymamy z boku naszą wędkę i przeciągamy po trawie badyl czy bieg wzdłuż wcześniej wbitych kijków. Na końcu włóczki pozostawiamy to, czym zakładaliśmy ścieżkę zapachową.
Metoda ta ma służyć temu, aby pies podążał trasą włóczki, a nie wzdłuż zapachu pozostawionego przez nas. Niestety stosowanie tej metody jest bardzo utrudnione lesie i nie możliwe przy zakładaniu ścieżek za pomocą laski lub butów tropowych.
Oczywiście, żeby nie pozostawiać swojego zapachu na zakładanych ścieżkach, najlepiej posłużyć się pomocą innej osoby. Z doświadczenia jednak wiem, że najczęściej sami będziecie układać swojego psa. Moim zdaniem lepiej samemu zakładać ścieżki niż nie robić tego wcale.
Po założeniu włóczki, po upływie 2-3 godzin, naprowadzamy psa na jej początek i zachęcamy do jej nawąchiwania i podążania wzdłuż niej. Psa prowadzimy oczywiście na długim 6-8 metrowym otoku, przeciągniętym pomiędzy nogami psa, co umożliwi przyciąganie głowy psa do ziemi, gdy zacznie pracować górnym wiatrem. Na szyję, przed podjęciem pracy, zakładamy psu, szeroką obrożę tropową. Ma ona kojarzyć się z pracą na tropie, dlatego też nie zakładajcie jej przy innych okazjach. Pies winien powoli i dokładnie wypracowywać trasę włóczki. Młode psy mają tendencję do nerwowej pracy i zbaczania z trasy włóczki.
O ile pies sam będzie nawracał na włóczkę, lub podążał obok włóczki łapiąc jej odwiatr, pozwólmy mu na to. Jeżeli jednak zejdzie zupełnie z oznaczonej trasy, musimy go delikatnie na nią naprowadzić i kazać ponownie nawąchać. Jeżeli idzie zbyt szybko i nerwowo, odłóżmy go na kilka minut aby się uspokoił.
Poszczególne osobniki w różnym czasie przyswajają sobie umiejętność prawidłowego podążania za określonym zapachem. Jedne łapią to po kilku próbach, inne potrzebują takich powtórzeń kilkadziesiąt.
Pierwsze włóczki zakładamy na otwartym terenie, wzdłuż linii prostej, długości 100-200 metrów. Gdy pies opanuje pracę na nich przedłużamy stopniowo jej długość do 600-800 metrów, robimy kilka załamań pod różnym kątem, i wydłużamy stopniowo czas od założenia do podjęcia pracy do 12 godzin. Najlepiej założyć włóczkę wieczorem, a pracę podjąć rano.
Podobnych reguł trzymamy się zakładając włóczki w lesie, najpierw na ubogim podszyciu, z czasem na bogatszym. Pamiętajcie aby zawsze na końcu włóczki pozostawić badyl czy bieg, którym była zakładana. Pies musi wiedzieć czego szukał i za dojście do końca należy mu się zawsze nagroda.
Zabieramy również naszego psa na poranne zasiadki na ambonach (mówię o okresie od wiosny do późnej jesieni), najlepiej na skraju pól i lasu. Obserwujemy trasy zejść pojedynczych sztuk jeleni lub dzików. Po odczekaniu 2-3 godzin naprowadzamy psa na trop zwierzyny i zachęcamy go do nawąchania i podążania za tropem. Dobrze przy tym jeśli psa prowadzimy z wiatrem, uniemożliwiając mu pracę z nosem podniesionym do góry.
Psa prowadzimy na luźnym długim otoku, nie zwracając uwagi na robione przez niego kółeczka o ile sam się naprowadza z powrotem na trop. Po przejściu 50-100 m po tropie psa chwalimy i nagradzamy.
Przy okazji następnych spotkań ze zwierzyną wydłużamy czas podjęcia pracy i długość tropu.
Urozmaiceniem tych ćwiczeń może być nauka poszukiwania zestrzału.
W tym celu przygotujmy sobie wcześniej „zestrzał”. Stanowić go będzie fragment sukni skropiony farbą i dodany do tego fragment kości lub jelita. Tak przygotowane „zestrzały” wkładamy do foliowych torebek i zamrażamy. Przed ich wykorzystaniem muszą być oczywiście rozmrożone.
Rozmrożony i wyciągnięty z torebki „zestrzał” chowamy pod cienką warstwą mchu lub ściółki. Po kilku godzinach podprowadzamy na odległość kilku metrów psa i polecamy mu:
wąchaj, szukaj. Oczywiście znalezienie „zestrzału” nagradzamy. Szkolenie tego elementu uważamy za zakończone, gdy pies w czasie do 10 minut znajdzie nasz „zestrzał” w kwadracie o boku 50 x 50 metrów.
Jednym z ważniejszych elementów szkolenia jest nauka pracy na sztucznym tropie zwierzyny. Opis konkursowej ścieżki tropowej znajdziecie w regulaminach konkursów pracy tropowców.
Aby go realizować musimy mieć przygotowaną uszlachetnioną narogami farbę, buty tropowe lub laskę tropową. Szczegółowe opisywanie przygotowania farby, rodzajów butów i lasek tropowych przekracza niestety ramy tego skrótowego opracowania, (znajdziecie je w opracowaniach książkowych) dlatego też ograniczę się do podania kilku zasad przy zakładaniu i pracy na ścieżce tropowej.
Farbę przetrzymujemy w lodówce lub zamrażarce. Zepsuta, cuchnąca farba nie nadaje się do użytku.
Ścieżkę zakładamy przy pomocy butów tropowych lub laski tropowej i farby. Farbę na tropie nakrapiamy w sposób oszczędny. Trzymajmy się zasady, aby na 1 km ścieżki nie używać więcej niż 0,5 litra farby (im mniej, tym lepiej).
Większą ilość farby nakrapiamy na zestrzale i na łożach. Znalezione łoża pies winien wyraźnie zaznaczać intensywnym nawąchiwaniem.
Farby nie lejemy ciągłym strumieniem. Co kilka metrów nakrapiamy ściółkę i runo leśne. Wraz z postępami psa pozostawiamy odcinki ścieżki (10 do 50 metrów) nie skropione farbą. Ranna zwierzyna nie ma odkręconego kurka z farbą. Musimy psa do tego przyzwyczaić. O ile ścieżkę zakładamy samą farbą (bez butów lub laski), nie możecie oczywiście robić dłuższych odcinków bez farby. Ma to jednak nie wiele wspólnego z późniejszą pracą na naturalnym postrzałku.
Przy zakładaniu ścieżek kierujmy się tymi samymi zasadami, co przy zakładaniu włóczki. Pierwsze ścieżki proste i krótkie, zakładane w łatwym terenie, następne coraz dłuższe z załamaniami i pętlami w coraz bardziej urozmaiconym drzewostanie. Długość ścieżek winna wynosić od 200 do 1000 metrów. Ścieżki oczywiście muszą być oznakowane w czytelny dla nas sposób, aby mogliśmy kontrolować prawidłowość pracy psa.
Pracę rozpoczynamy po 4-6 godzinach od założenia tropu, następnie stopniowo ją przedłużamy. Szkolenie uważamy za zakończone jeżeli pies będzie wypracowywał ścieżkę po 12-24 godzinach od jej założenia. Uwarunkowane to będzie rasą psa i jego zdolnościami węchowymi.
Utrudnieniami w pracy psa na tropie mogą być świeże tropy zwierzyny, przecinające naszą ścieżkę oraz niesprzyjająca pogoda. Złą pogodą do pracy jest przede wszystkim sucha, upalna i bezwietrzna pogoda, wysuszająca farbę i likwidująca odwiatr. Opady deszczu, o ile nie są zbyt intensywne, nie utrudniają pracy psa.
Podobnie jak na włóczce, pies winien na długim otoku, spokojnie wypracowywać ścieżkę tropową. Krótkie zejścia z tropu ( o ile pies sam z powrotem się naprowadza), robienie małych pętli, wypracowywanie ścieżki obok niej na odwietrze, nie stanowi błędów w pracy psa.
Na końcu ścieżki tropowej kładziemy badyle lub biegi, którymi zakładaliśmy trop oraz tuszę jelenia lub dzika. Oczywiście okazja położenia tuszy nie zdarza nam się zbyt często, dlatego też musimy ratować się półśrodkami. Jednym z nich będzie wypchana skóra dzika. Gdy pozyskamy dziczka obielmy go w ten sposób, aby przy skórze pozostawić łeb. Następnie wypychamy wnętrze skóry sianem lub słomą i zaszywamy ją. Uzyskamy w ten sposób „atrapę” przypominającą sylwetkę dzika i posiadającą jej odwiatr. Jeżeli będziemy ją przechowywać w warunkach chłodni, może ona nam posłużyć do pracy przez kilka tygodni. Jeżeli nie możemy zdobyć takiej „atrapy”, możemy w ostateczności posłużyć się nie garbowaną (w ostateczności zasuszoną) skórą dzika lub jelenia.
Po dojściu do końca ścieżki tropowej, pies winien wykazać zainteresowanie znalezioną zwierzyną. Nie może przy tym jej narzynać lub próbować zakopać. Tarmoszenie wynikające z pasji nie jest błędem. Oczywiście zachowania takiego możemy wymagać przy tuszy, ewentualnie „atrapie” zwierza, nie zaś przy skórze. Najbardziej oczekiwanym zachowaniem psa byłoby oszczekiwanie. Możemy w pewnym stopniu psa do niego sprowokować. Dobrym sposobem jest doprowadzenie do tuszy innego sprawdzonego oszczekiwacza, który zdopinguje naszego do szczekania. Innym, jest poruszanie tuszy za pomocą sznurka przywiązanego do niej przez drugą, ukrytą osobę. Psy znacznie chętniej reagują szczekaniem na ruszającą się („żywą”) zwierzynę. Każde prawidłowe zachowanie psa winno być przez nas dopingowane, wzmacniane i nagradzane. Wystrzegajmy się przed propagowanymi przez niektórych „wyzwalaczami” szczekania poprzez ukrywanie pod skórą miski z żarciem, poruszaniem skóry wiszącej n
a drzewie, czy też umieszczaniem klatki z kotem. Są to metody mające na celu ogłupienie psa, nie mające nic wspólnego z naturalnymi warunkami.
Możemy również nauczyć psa oznajmiania. Gdy już opanuje pracę na tropie i będzie prawidłowo reagował na widok zwierzyny, odwołujemy go od niej po czym nagradzamy smakołykiem, po komendzie np. siad, daj głos. Po utrwaleniu, nie dochodzimy do końca tropu, ale z pewnej (coraz większej) odległości każemy mu luzem odszukać zwierza. Jeżeli czyni to prawidłowo, odwołujemy i po siad, daj głos nagradzamy. Jeżeli nie odnajdzie zwierza, powtarzamy ćwiczenie z bliższej odległości lub doprowadzamy go do końca ścieżki na otoku, oczywiście nie nagradzając za nie odnalezienie zwierza. Po pewnym czasie i stosownej ilości powtórzeń, pies puszczony luzem od drugiego łoża, prawidłowo odnajdzie zwierza, po czym powróci do nas usiądzie i da głos. Oczywiście jest to tylko jeden ze sposobów nauki oznajmiania. Jest ich o wiele więcej.
Gdy opanujecie z psem wyżej przytoczone zasady, możecie spokojnie udać się na konkurs pracy posokowców. O ile nie zje Was trema i Wasze zdenerwowanie nie udzieli się psu, gwarantuję uzyskanie dyplomu I stopnia.
ETAP III
PRACA NA NATURALNYM POSTRZAŁKU W ŁOWISKU
Jeżeli wasz pies opanował niuanse pracy na ścieżkach tropowych, ma bardzo dobrze opanowany apel, umie znaleźć zestrzał, potrafi poruszać się przy nodze między drzewami, możemy zacząć go uczyć odnajdywać naturalne postrzałki zwierzyny grubej.
W pierwszym roku pracy psa (a przy małej ilości poszukiwań i w drugim) odpuśćmy sobie poszukiwanie postrzałków sarny. Według „uczonych” autorów odwiatr sarny jest najbardziej dla psa atrakcyjny. Jeżeli będziemy puszczać go tropem sarny, to istnieje duże niebezpieczeństwo, że przy poszukiwaniu innej zwierzyny może nam pies schodzić na sarnie tropy. Dlatego też bezpieczniej jest nie puszczać młodego psa ich tropami. Jeżeli nabierze doświadczenia w poszukiwaniu jeleni, dzików czy danieli, możemy używać go również do poszukiwania saren.
Szczególną ostrożność musimy zachować przy dochodzeniu pierwszych postrzałków.
Możemy zmanierować psa jeżeli w czasie pierwszych dojść natknie się na „żwawego” dzika lub nie dojdzie słabo farbującego, czy postrzelonego na badyl jelenia.
Nie uginajcie się pod presją kolegów namawiających nas; „masz psa, strzelałem do odyńca, nie wiem czy przyjął, trzeba sprawdzić”.
Zanim zaczniecie dochodzić dziki, wskazana jest kilkukrotna wizyta w zagrodzie dziczej, aby pies przyswoił sobie jak należy je atakować i jakie zagrożenie stanowią. Lepiej żeby przewiózł go zagrodowy przelatek niż zraniony wycinek.
Pierwsze próby dojść prawdziwych postrzałków przeprowadzajcie, gdy macie 100% pewności, że zwierz leży martwy, nawet w niedużej odległości od zestrzału. Bardzo dobre będą postrzałki strzelone na spóźnioną komorę z przestrzałem, dobrze lejące farbą. Pozwolą one psu na oswojenie się z naturalnym odwiatrem farby i rannej zwierzyny, umożliwią zapoznanie się z „gorącą” zwierzyną. Uzmysłowią psu, że po efektywnej pracy na tropie czeka go nagroda w postaci możliwości nacieszenia się widokiem i zapachem zgasłej zwierzyny. Dla psa myśliwskiego będzie to pełnia szczęścia.
Gdy już przyswoicie sobie prawidłowe zachowania na naturalnym sfarbowanym tropie i przy zgasłej zwierzynie, możecie zacząć „na serio” poszukiwania postrzałów.
Nie sposób w tym skrótowym opracowaniu napisać wszystko co bym chciał, dlatego też ponownie wypunktuję tylko kilka podstawowych reguł, które powinniście przestrzegać w czasie pracy.
wypytajcie strzelającego dokładnie o szczegóły oddania strzału. Z jakiego kalibru strzelał, jaką kulą, z jakiej broni, z jakiej optyki, z jakiej odległości, z jakiej pozycji (z wolnej ręki, podpórki, ambony)? W jakiej pozycji stała zwierzyna, jak zareagowała na strzał, czy była pojedyncza sztuka, czy też chmara lub wataha ? Bardzo często zdarza się, że myśliwy nie jest w stanie precyzyjnie określić miejsca zestrzału i kierunku uchodzenia zwierza. Często są to informacje mało precyzyjne lub mylne. Musicie do nich podchodzić z „ograniczonym zaufaniem”. Uzyskane informacje pozwolą wam zweryfikować wersję strzelca. Warto raczej zaufać psu niż wersji myśliwego.
po znalezieniu zestrzału odłóżcie psa i zajmijcie się jego szczegółową analizą, często na kolanach i przy użyciu lupy. Zestrzał może wnieść bardzo wiele istotnych informacji. Przypatrzcie się ścince. Z jakiej partii szaty pochodzi ? Jaką ma długość, jest wyrwana z cebulkami, czy ucięta pociskiem ? Duża ilość ścinki z cebulkami włosowymi może sugerować obcierkę, mała ilość krótkiej ścinki pochodząca z boku zwierzyny może sugerować strzał komorowy lub spóźniony. Następnie trzeba dokładnie zanalizować odnalezioną farbę. Jej kolor, konsystencja, rozbryzg, smak, ilość to skarbnica wiedzy i zarazem temat na osobną dłuuuugą pogawędkę. Na zestrzale mogą też znajdować się odłamki kości. Identyfikacja z jakiej partii szkieletu pochodzą, powie nam gdzie została ulokowana kula. Jeżeli można to przyjrzyjcie się wciskom, zweryfikujemy wielkość zwierza i jego reakcję po strzale. Po analizie zestrzału rozpoczynamy pracę na tropie.
przypnijcie i rozciągnijcie otok, zaprowadźcie psa na zestrzał, aby i on poznał tkwiące w nim tajemnice. Po nawąchaniu rozpoczynamy dochodzenie. Pozwólcie psu na spokojne wypracowywanie tropu, zwracając uwagę na znajdującą się na tropie farbę. Co jakiś czas zaznaczcie złomem kierunkowym przebieg tropu, gdy pies go zgubi, rozpocznijcie pracę od ostatniej farby, lub od zestrzału. Jeżeli pies trzyma trop, nie zwracajcie uwagi na brak farby. Bardzo często ranna zwierzyna nie farbuje. Jeżeli przyjęła kulę na wykroku, a brak jest wylotu, to skóra przesłoni wlot i farby nie będzie. Również otłuszczone, „kukurydziane” dziki strzelane na spóźnioną komorę lub miękkie, zatykają otwory po kuli tłuszczem lub jelitami i nie dają farby. Doświadczeni przewodnicy posokowców mówią; „mało farby - dużo mięsa, dużo farby - mało mięsa”. Jeżeli w odległości do 1 km znajdziecie łoże rannej zwierzyny, to w 99% zwierzyna jest do dojścia. Zwierz nie kładzie się bez powodu po strzale, zanalizujcie dobrze wszystkie ślady pozostawione w łożu, pozwolą one zweryfikować ulokowanie kuli
Zraniony dzik uchodzi zazwyczaj po linii prostej, mało klucząc. Po drodze wybiera największe gęstwiny i młodniki, nie omija wody i babrzysk w których lubi się wytarzać i zalepić ranę postrzałową. Zalega najczęściej na młodnikach lub w bardzo gęstym podszycie. Lubi zaatakować, gdy tylko pies lub przewodnik znajdzie się w jego pobliżu. Trzeba być na to przygotowanym. Z kolei ranny jeleń lubi wybierać łatwiejsze trasy ucieczki, wysokim drzewostanem, często się zatrzymuje, kluczy, robi pętle, wraca własnym tropem. W miejscach gdzie jeleń kręcił się w kółko trzeba dać psu sporo czasu, żeby rozszyfrował wszelkie zawiłości i znalazł trop wyjściowy. Często zalega na wysokim lesie, w trawach lub pod pojedynczym świerkiem. Po zrobieniu kilku kilometrowej pętli lubi wrócić w pobl
iże miejsca strzału.
do poszukiwań postrzałków sami też musimy być odpowiednio przygotowani. Ubranie musi być lekkie i wytrzymałe, ważne są wodoodporne buty, dobrze trzymające kostkę. Na głowę załóżcie, zamiast kapelusza, dobrze trzymającą się czapkę z daszkiem posiadającą fartuch osłonowy na kark. Oczy należy chronić okularami, najlepsze są specjalistyczne z drucianej siatki, mogą jednak być z tworzywa (typu ochronne BHP). Na dłoń trzymającą otok załóżcie skórzaną rękawicę, chroniącą przed podrapaniem. W podręcznym wyposażeniu prócz noża, latarki, zapałek, lupy winny znajdować się środki do dezynfekcji, opatrunki, zestaw do szycia ran i kilka agrafek (są przydatne do prowizorycznego zabezpieczenia rozciętych powłok brzusznych). Bardzo istotna jest oczywiście broń. Będzie ona narażona na zadrapania i zabłocenia, dlatego dobrze posiadać osobną jednostkę do dochodzenia. W gęstym terenie najskuteczniejszy jest strzał z breneki, na otwartym z kuli o mocnym i obalającym kalibrze. Moim zdaniem idealna jest kniejówka, z gładką lufą kal. 12 i gwintowaną kal. np. 8 x 57JRS lub 9,3 x 74R. Przed rozpoczęciem dochodzenia dobrze jest zakleić lufy cienką taśmą papierową. Uchroni je to przed zatkaniem śniegiem lub błotem, a nie będzie przeszkadzać w oddaniu strzału. często dochodzony postrzałek jest żywy. Kiedy pies ruszy ranne zwierzę lub swoim zachowaniem daje nam znak, że jest ono w pobliżu, należy psa zwolnić z otoku i puścić w gon. Winien on nieustannie głosząc prowadzić zwierzynę, po czym doprowadzić do jej osaczenia i zatrzymania w miejscu (stanowienia), ciągle głosząc. Ranna zwierzyna stanowi realne zagrożenie dla naszego psa. Dzik niezależnie od wagi wykorzysta każdy moment do ataku. Jeżeli pies nie zachowa ostrożności w atakowaniu lub jeżeli do starcia dochodzi w trudnym terenie, uniemożliwiającym psu odskok, może się to zakończyć poważnymi obrażeniami. Ranny byk atakuje nisko opuszczonym wieńcem. Nadzianie na wieniec kończy się ranami kłutymi lub wyrzuceniem psa w powietrze i możliwymi urazami kończyn lub kręgosłupa. Bardzo niebezpieczne są ranne łanie. Atakowane przez psa stają na tylnych badylach, po czym gwałtownie atakują przednimi badylami. Uderzenie psa ostrymi jak bagnety racicami, może zakończyć się jego śmiercią.
Częstym błędem jest próba jak najszybszego dobiegnięcia do psa i zwierza, zakończona najczęściej ponowną ucieczką zwierzyny i ponownym gonem. Gdy usłyszycie, że pies stanowi ranną zwierzynę, powinniście w sposób cichy i spokojny podejść ją pod wiatr (uniemożliwiając zwietrzenie nas) i zwracając uwagę na pozycję psa oddać strzał łaski, najlepiej w kark płowej lub za ucho dzika. Po pochwaleniu i nagrodzeniu psa, sprawdzamy czy nie odniósł żadnych obrażeń. Później zostaje już tylko proza polowania związana z patroszeniem i transportem zwierzyny.
I to w zasadzie koniec moich podstawowych rad i uwag dotyczących szkolenia i prowadzenia posokowca.
Pamiętajcie zawsze o tym, że psychika każdego psa jest inna i należy do każdego osobnika dostosować metody szkolenia. Żaden pies, podobnie jest człowiek, nie jest nieomylny i ma prawo do pomyłek i gorszych dni. Pamiętajcie, że stanowicie w pracy duet, błędy popełnione przez jedną ze stron, odbijają się na drugiej stronie. Nerwowość przewodnika na pewno udzieli się psu. Tylko jak największa ilość pracy w łowisku doprowadzi wasz duet do sukcesów i wysokiej skuteczności w dochodzeniu postrzałków, czego Wam i Waszym psom serdecznie życzę.
Darz Bór
Wojciech Galwas