witkacy dramaty, STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ--- DRAMATY


STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ--- DRAMATY

Opracowanie Biblioteka Narodowa- Jan Błoński

WSTĘP

Ojciec i dziadek Witkacego brali udział w powstaniu 1863 r. (po upadku znaleźli się na Syberii, majątek skonfiskowano).Ojciec Witkacego( Stanisław Witkiewicz) był malarzem realistą, naturalistą, krytykiem(mocno związany z Zakopanem-słynny budowniczy styl zakopiański jest właśnie jego autorstwa).

„Stanisław Ignacy Witkiewicz urodził się w 1885 roku w Warszawie(…) Pod aktem chrztu podpisani są (…)jako świadkowie Antonii Sygietyński , krytyk, oraz Józef Holewiński, artysta rytownik.

Właściwe chrzciny odbyły się w cztery lata później w Zakopanem, na które przyjechała z Ameryki jako matka chrzestna wielka aktorka Helena Modrzejewska. Ojcem chrzestnym był góral, popularny Sabała-Krzeptowski. Asystą na chrzcinach były liczne pary góralskie. Później mówili górale, że „Staś ich wszystkich jest chrześniakiem”

U Witkiewiczów bywali wszyscy znani i cenieni ludzie epoki- stąd Witkacy od małego stykał się z nietuzinkowymi osobami. Ponadto Staś nie chodził do szkoły- pobierał nauki w domu( ojciec uważał ze każda szkoła wypacza psychikę dziecka ). Wyrastając w takim domu widział się -już będąc dzieckiem -jako wybitnego artystę, uczonego , pisarza( są dramaciki które pisał mając 8 lat) .Zajmował się malarstwem, rysunkiem, w 1904 r. skończył rozprawę metafizyczną ( w 1903 zdał maturę , rok później odbył podróż po Europie).Krótko studiował na ASP. W 1909 roku zakochał się w Irenie Solskiej.

III POKOLENIE MŁODEJ POLSKI. Witkacy przyjaźnił się z Micińskim, Szymanowskim, Malinowskim, Chwistkiem.(Całe to towarzystwo, włącznie z postacią Solskiej, opisał w powieści „622 upadki Bunga”) .

ROZBIEŻNOŚCI MIEDZY OJCEM A SYNEM

Witkacy odrzucał naśladownictwo w sztuce i szukał dla niej innych uzasadnień. Ojciec cenił indywidualność, ale ukształtowaną w związku ze sprawami narodu i społeczeństwa(wiadomo, ze Witkacy odrzucał wszystko co zbiorowe i zunifikowane- to pomniejszenie artysty i człowieka). Dla ojca sztuka łączyła się z pracą, syn oddzielał te dwie sfery.

PROBLEM FUNDAMENTU SZTUKI

Sztuka nie była dla Witkacego zgodnością z naturą ani służbą społeczeństwu. Albo istniała substancja, porządek, istota rzeczy, która przekracza codzienne doświadczenia i umyka społeczności ukazując się artystom, albo sztuka jest owocem indywidualnej bujności, bodźcem życia , jak chciał Nietsche. Czyli sztuka może służyć albo metafizycznej prawdzie, albo wyjątkowej jednostce( to jest zdanie młodego Witkacego).

ROZBIEŻNOŚĆ WSPOMNIEN O WITKACYM

Na temat Witkacego krążyło wiele różnych opinii, przeważnie ludzie dostrzegali maskę. Z jednej strony pełen wigoru, energii z drugiej zamknięty w sobie, oddany sztuce i filozofii. Do 1914 roku pędził życie młodego artysty- czytał, myślał, uważał się za malarza, podziwiał Boeclina, Gougina, Picassa, miał romans z Solska, był zaręczony z Jadwiga Janczewską, która popełniła samobójstwo. Będącego w depresji Witkacego Bronisław Malinowski zabrał w podróż do Australii. W tym czasie wybuchła I wojna światowa. Witkacy zaciągnął się na ochotnika do Gwardii Carskiej. Został podporucznikiem, uległ kontuzji i znalazł się na Wołyniu, gdzie ogarnęła go wrzenie rewolucji. Te lata są niejasne (nie wiadomo, jakie były losy Witkacego w rewolucyjnej Rosji). W Petersburgu musiał zetknąć się ze środowiskami malarskimi, gdzie dojrzały hasła abstrakcji, konstruktywizmu mistycyzmu w metafizycznym rozumieniu sztuki. Stosunek do przyszłości był różny, wierzono, ze przygarnie awangardowych artystów, ale bano się tez „nadchodzącego chama”. Masy budziły lęk (katastrofizm Witkacego na pewno ukształtował się w Rosji)

EUFORIA PIERWSZYCH LAT NIEPODLEGŁOŚCI

W Polsce, jak w całej Europie, dokonywał się przewrót myślowy, obyczajowy, dominowały poglądy demokratyczne, socjalistyczne, pacyfistyczne, emancypacyjne. Wierzono w lepsze czasy. Ogólna sytuacja napawała optymizmem artystów. Wspólny front tworzyli wszyscy młodzi przeciwko niedobitkom młodej Polski. Witkacy uważając się za malarza związał się z krakowskimi formistami (cenili oni pierwotność, spontaniczność, subiektywizm twórcy). Pomimo tego, malarstwo Witkacego odstawało od dzieł kolegów i od jego własnych teorii. W 1919 roku wydaje „Nowe formy w malarstwie” (wykład ontologii Witkacego, estetyki Czystej Formy, historiozofii i malarskiej praktyki). W 1922 wydaje „Szkice Estetyczne”, w 1923 „Teatr”(krytykę i publicystykę uprawia do końca życia). Około roku 1925 porzuca malarstwo (zniechęcony niepowodzeniami awangardy i niezadowolony z własnych obrazów). Prowadzi jednak firmę portretowa S.I. Witkiewicz.

LITERACKA DZIALANOSC WITKACEGO

Od 1920 dramaturgia staje się głównym polem jego działalności. Z tytułu znamy 38 dramatów. Skarżył się na lekceważenie i niezrozumienie, ale już wystawienie „Tumora Mózgowicza” odbiło się echem, „J.M.K Wścieklica” osiągnął 68 przedstawień. Wielkość Witkacego dostrzegali nieliczni(nawet oni patrzyli na niego przez pryzmat dziwaka, eksperymentatora, teoretyka, niedołężnego w przetworzeniu teorii w praktykę). W 1923 poślubia Jadwigę z domu Unrug. W 1927 roku wydaje „Pożegnanie jesieni”,w 1930 „Nienasycenie”. „Jedyne wyjście” zostało niedokończone(zwrot w stronę powieści wynikał z wiary w niemożność odrodzenia teatru). Powraca do filozofii, uprawia tez publicystykę. Ostatnie lata przed wojną przyniosły mu wzrost zainteresowania, szczególnie wśród młodych(katastrofizm witkiewiczowski fascynował Miłosza, a sam Witkacy z zaciekawieniem witał „Sklepy cynamonowe”, które uważał za realizację Czystej Formy). 18.09 1939 roku, zażył truciznę i podciął sobie żyły.

TAJEMNICA ISTNIENIA

Tajemnicą jest samo istnienie. „Tajemnicą Istnienia jest jedność w wielości i nieskończoność jego, tak w małości jak w wielkości przy jednoczesnej koniecznej ograniczoności każdego istnienia poszczególnego.” Jednością jest człowiek, istnienie poszczególne-sam dla siebie. Aby jednostka nie „rozpłynęła się” w potoku sowich doznań, trzeba uznać, że byt jednostki jest również przedmiotowy, ze świadomość dana jest też z zewnątrz w fakcie istnienia wielości osobników. Napięcie jest między jednością a wielością, miedzy ograniczeniem jednostki a nieskończonością wszechświata. Jak jednostka może być jedna, skoro sprowadza się do wielości i jakości? Tak można określić Tajemnice.

ESTETYKA CZYSTEJ FORMY

Człowiek pragnie zgody pomiędzy doznaniami które napełniają jego świadomość, a poczuciem jedności i tożsamości, które w sobie nosi. Chce uchwycić związek między swoja jednostkowością, a całością istnienia(to pragnienie odróżnia go od zwierząt i to pomogłoby mu zrozumieć swój los). Filozofia to tylko jeden ze środków, które umożliwiają doznanie Tajemnicy. Dla Witkacego religie, filozofie i sztuki zrodził metafizyczny niepokój, powstający w zetknięciu z Tajemnica Istnienia. Jednak dzisiaj sztuka jest na pierwszym miejscu, ponieważ jest szczególną konstrukcją” jakości prostych” - układa je ona w Czysta Formę. Czysta Forma to taki układ składników dzieła( dźwięków w muzyce, barw i kształtów w malarstwie), który zapewnia twórcy i odbiorcy odczucie jedności w wielości. Sztuka ratuje przed cierpieniem, zagubieniem u artysty; podobnie, choć słabiej, u odbiorcy. Piękno jest intelektualnie niepoznawalne. Istota sztuki jest formalna, piękny może być tylko stosunek elementów, nigdy same elementy. Taki stosunek posiada zdolność wywoływania uczucia metafizycznego, uśmierzania trwogi i oczyszczania jednostki, znajdującej- poza intelektem - racje swego istnienia i zgody ze światem. Wg Witkacego sztuka XX wieku powinna unikać dydaktyki

PROROCTWO KONCA CYWILIZACJI

Doznania metafizyczne dostępne są tylko jednostce. Społeczeństwo traktuje sztukę, religie, filozofię instrumentalnie. Cele jednostki i społeczeństwa są rozbieżne. Cała kultura powstała dzięki jednostkom. Im jednak dalej, tym trudniej być jednostką. W miarę zaspakajania celów tłumu słabną metafizyczne wymagania i zmniejsza się różnica, dystans dzielący geniusza od zbiorowości. W końcu wszyscy się upodobnią do siebie, a metafizyczne uczucie zaniknie. Dlatego Witkacy brzydził się z zrównaniem warstw, skutkami rozwoju techniki, generalnemu upodobnieniu się wszystkiego, unifikacji, mechanizacji ludzkości-przeciwstawia jednostkę tłumowi. Mityczny raj umieszcza w przeszłości, kiedy sztuka służyła świętości, miała społeczne znaczenie i metafizyczną funkcje. Przyszłość budzi grozę, ponieważ społeczeństwo podporządkuje jednostkę, a technika zniszczy niepowtarzalność dzieła.

TEORIA TEATRU

Witkacy uważał, ze sztuka może rozbłysnąć jeszcze ostatnim blaskiem, ale artyści muszą uświadomić sobie jej metafizyczną istotę. „zadaniem teatru jest wprowadzenie widza w stan wyjątkowy -stan uczuciowego pojmowania Tajemnicy Istnienia. Pisarz powinien zdecydować się na możliwość swobodnego deformowania życia lub świata fantazji dla celu stworzenia całości której sens byłby określony tylko wewnętrzną, czysto sceniczną konstrukcją a nie wymaganiem psychologii i akcji wg życiowych założeń. Czyli powinien zdecydować się na Czystą Formę.” Największym wrogiem CzF jest realizm czy naturalizm- logiczne prawdopodobieństwo. (także: symbolizm, narodowa posługa, dydaktyzm, dotychczasowe kategorie estetyczne i literackie.

BOHATEROWIE WITKACEGO

Postępowanie bohaterów jest tylko pozornie przypadkowe. Stanowi rozpaczliwą (chociaż z reguły daremną) pogoń za momentami metafizycznego szczęścia, doznania wielości w jedności, dreszczu dziwności istnienia. Bohaterowie Witkacego ściągają marę Tajemnicy- uczucie metafizyczne stanowi o człowieczeństwie. Ich postępowania nie można oceniać z punktu widzenia życia tylko z punktu widzenia Tajemnicy- tak konstruują wydarzenia, kształtując w sobie” sztuczne jaźnie” aby zamienić własne życie w dzieło sztuki i choćby w taki sposób zakosztować poczucia Tajemnicy(dostępnego dla artystów czy filozofów). Wszystko co tworzą jest działalnością zastępcza, grą. Jest to wszystko jednak skazane na niepowodzenie. Tylko artysta jest w pełni człowiekiem, tylko za pośrednictwem sztuki można osiągnąć metafizyczne zaspokojenie. Teatr Witkacego trzeba rozumieć nie jako inscenizowanie sztuki życia, ale drwiącą klęskę tej inscenizacji.

TEMATY DRAMATURGII WITKACEGO

I. Temat wtajemniczenia

-bohater/ka tyle nieświadomi co inteligentni, wprowadzeni w społeczność dorosłych (artystów, polityków, awanturnikowi), czujący żądzę życia i użycia, poznają uroki sztucznej rzeczywistości, zaznajamiają się z filozofią

II. Upadek tytana

-zakładanie „klubów wtajemniczonych”

-przygotowywanie przewrotów,

-zakładanie fantastycznych państw

-odkrycia naukowe

(te przedsięwzięcia rozsypują się (m.in. poprzez społeczny rozwój ) tytan ponosi klęskę.)

III. Los artysty\ filozofa w społecznym kataklizmie:

-artysta albo filozof likwiduje „światek” byłych ludzi

-proroctwo końca cywilizacji(np. „Matka”, „Szewcy”)

(Wszędzie podobni bohaterowie, problemy, groteskowy dialog ale materiał którym autor się posługuje jest bardzo bogaty. Dramaturgia nie daje się realistycznie odczytać.)

„MATKA”

Bohater, Leon, jest filozofem, reformatorem społecznym. Posiadł witkiewiczowską wiedzę o przyszłym rozwoju cywilizacji i chce ja rozpowszechnić aby świadome jednostki mogły się połączyć i przeciwstawić mechanizacji. Jego broszurki wzbudziły zaciekawienie ale cena, którą za to zapłacił, to stręczenie i sprzedawanie żony, bycie na utrzymaniu milionerki sprzedaż tajnych wojskowych sekretów agentowi obcego mocarstwa, wykorzystywanie matki. Leon zbuntował się przeciwko społecznemu rozwojowi a sam został moralnym potworem. Na samym końcu łamie go wyrzut sumienia, nie może znieść zgonu matki, który przyśpieszył. Na końcu czas zawraca i jakby ścieśnia przestrzeń- wszystko od początku powtarza się w przyspieszeniu. Podwojenie rzeczywistości złączone z kolistym nawrotem fabuły przypomina chwyty teatru absurdu. Postępowanie bohaterów ma cechy samobójcze. Jest tez ślad wyrzutu sumienia spowodowanego sprzeniewierzeniem się etycznym zadaniom społeczności- Leona zabijają robotnicy. Witkacy wyolbrzymia watek matki wykorzystanej przez dziecko aby uzyskać efekt komiczny, ośmieszyć matkę i Leona.

„SZEWCY”

Dramatyczny odpowiednik powieści Witkacego. „Szewcy” reprezentują uciemiężony i zwycięski lud w całości. Przygotowują rewolucję, obejmują władzę- przewodzi im Sajetan Tempe, socjał samouk, (czeladnicy dopiero dojrzewają do myślenia i walki (kto inny przeprowadza przewrót, kto inny z niego korzysta)). Zamknięci w warsztacie, szewcy cierpią beznadziejność robotniczego losu . Są pod kontrola Scurvyego (liberał, przestraszony szewcami, używa metod faszystowskich, czuje jałowość swojego życia maskowanego luksusem, jego duchowość stanowi miłość do księżnej, która bawi się cierpieniem samców). Księżna posiada arystokratyczne poczucie wyższości, smutek dekadencji, erotyczny mistycyzm, jest inteligentna, cyniczna, po prostu kobieta-demon.

Pierwszy akt „Szewców” to upadek systemu demokratyczno-liberalnego. Scurvy i Dziarscy Chłopcy (nawiązanie do faszystów) dokonują zamachu stanu obejmują władzę i zamykają szewców w więzieniu gdzie karą jest bezczynność. Kapitalizm panuje terrorem, Scurvy zdobył władzę i Księżnę- ale w tym momencie szewcy obalają mury wiezienia. Nastaje rewolucja, ale także mechanizacja( „uszewczenie” strażników, ogłupionych bezmyślną pracą-jedna z głównych tez Witkacego:dla społeczeństwa najważniejszy jest porządek i dobrobyt). Szewcy zdobyli władzę, nudzą się jak niegdyś arystokracja. Historia toczy się dalej, Gnębon Puczymorda przechodzi na stronę rewolucji a ona zjada własne dzieci. Czeladnicy wykańczają Sajetana ( który na starość stał się filozofem) jednak i oni będą sprawować rządy tylko pozornie- pojawia się Hiper-Robociarz . Scurvy zdycha z pożądania, Sajetan umiera filozofując, czeladnicy i Puczymorda korzą się przed Księżną, na Księżnę spada klatka. Zjawiają się z Kiper-Robociarzem przedstawiciele prawdziwej władzy. Zajmują się porządkiem i mechanizacją społeczeństwa.

Szewcy to obraz końca ludzkości. Księżna i Scurvy maja racje, ale zostają skompromitowani przez historie. Słuszność historyczną maja szewcy, ale nie maja słuszności metafizycznej.

FANTASTYKA WITKACEGO

Witkacy pragnie wywołać zgrozę i przerażenie widza. (stąd częste: mordy, gwałty, tortury, wyolbrzymione uczucia. ) Zatarciu poczucia rzeczywistości pomaga balansowanie pomiędzy powagą zdarzeń a lekkomyślnością bohaterów .Postacie Witkacego zawsze maja świadomość ze grają role(są one często tandetne; naśladują konwencjonalne wzory). Dlatego mogą zachowywać się i robić to co chcą- nic nie jest ważne, oprócz szukania dziwności. Wszyscy chcą być kimś innym niż są, improwizują role.

PARODIA I PASOŻYTNICTWO

Witkacy często korzysta z gotowych wzorców teatru, powieści, dramatu, historii i po swojemu je przerabia. Sięga do bohaterów, ich odezwań, problemów, motywów, wątków, a także do całych dzieł(np. „W małym dworku”-„W małym domku” Rittnera. ).

Style u Witkiewicza:

-styl telegraficzny (przypomina wskazówki reżyserskie),

-styl brukowego melodramatu,

-styl przypominający rozmowy uczonych, artystów,

-styl drwiny, zgrywy,

Wszystkie style charakteryzuje niemożność rozgraniczenia powagi i drwiny.

BUDOWA SZTUK WITKACEGO

-duża ilość wydarzeń

-nagle zwroty akcji

-zakłócenia fabuły

-wrażenie majaczenia, snu

Z drugiej strony:

-wrażenie dobrze zbudowanych sztuk

-często występują 3 jedności

-jedność tkwi w: udawaniu, komedii, jedności języka, strategii postępowania, (zmierza ona zawsze do maksymalizacji wrażeń i udziwnienia życia), postawy i światopoglądu (który zawsze stanowi odmianę filozofii autora, czasem wierną, czasem opaczną).

Istotną cechą jest zmniejszenie znaczenia wydarzeń(działań) na rzecz komentarzy, refleksji postaci.

HUMOR WITKACEGO

Balansowanie pomiędzy śmiechem a grozą. Ma to jednak swój cel- dążenie do rozładowania konfliktów- śmiech burzy utrwalone stereotypy. Wtedy budzi się groza, utożsamiona z poczuciem małości. Śmiech jest cyniczny, anarchiczny, niszczący. Czasem ma cechy parodii, i przeważa nastrój ludyczny. Śmiech rodzi się ze zderzenia schematów które nachodząc na siebie rozbijają się. Jego humor jest humorem amatora brzydoty, dziwolągów- właśnie zniekształcenie ma umożliwić przeżycie estetyczne. Np. w „Matce” humor opiera się na zderzeniu postawy bohaterów- ofiarna matka i niezaradny geniusz okazują się parą szubrawców. W „Szewcach” bohaterów historia wynosi na rządowe fotele, a o przyszłości cywilizacji wypowiadają się nieuki.

KOMIZM SLOWA

Komizm słowa ujawnia się w:

-dosadności,

-hiperboli,

-słownym dowcipie,

-przekręceniu,

-kalamburze.

Styl jest jednolity i hybrydyczny. Zbudowany konsekwentnie ale z rożnych materiałów. Poczucie przypadkowości i absurdu miesza się z ludyczna skłonnością. Dowcip w „Szewcach” opiera się na tym, że czeladnicy rozprawiają i polityce i filozofii jak prawdziwi uczeni ale mówią językiem niezdarnym, wsiowym, z elementami języka naukowego i języków obcych. Komiczne są tez przekleństwa szewców. Na uwagę zasługują nazwy własne, które Witkacy stwarza albo przekręca stare tworząc nowe. Witkacy używa pożyczek językowych, przekształconych cytatów, wprowadza grafomanię. Wszystkie te pomysły maja na celu oderwanie czytelnika od iluzji spektaklu. Dowcip jest sam dla siebie.

Chociaż Witkacy budził zainteresowanie krytyków, za życia nie znalazł szerokiego grona odbiorców. Polemiki prowadził z Karolem Irzykowskim(doceniał Witkacego, utrwalil się jego sąd, ze teoria i praktyka Witkacego jest niespójna ) Słonimski Witkacego lekceważył. Boyowi podobały się sztuki. Dla Żeromskiego był oryginalnym zjawiskiem.

Należy dodać że w niepodległej Polsce poglądy pesymistyczne i katastroficzne raziły. Miłosz zauważył, ze u Witkacego najważniejsze jest pytanie o miejsce jednostki w społeczeństwie.

STRESZCZENIE

Wariat i Zakonnica

Wariat i zakonnica

czyli

Nie ma złego, Co by na jeszcze Gorsze nie wyszło

Krótka sztuka w trzech aktach i czterech odsłonach

Poświecona wszystkim wariatom świata

(y compris inne planety naszego systemu, a także planety innych słońc Drogi Mlecznej i innych gwiazdozbiorów)  i Janowi Mieczyslawskiemu

OSOBY:

Mieczysław Walpurg- 28 lat. Brunet bardzo piękny i doskonale zbudowany. Broda i wąsy w nieładzie. Długie włosy. Ubrany w strój szpitalny. Kaftan bezpieczeństwa (camisole de force).Wariat. Poeta.

Siostra Anna- 22 lata. Blondynka bardzo jasna i bardzo ładna, i dość "stosunkowo" uduchowiona. Strój zakonny fantastyczny. Na piersi duży krzyż na łańcuszku.

Siostra Barbara przełożona- Strój taki sam jak u Siostry Anny. 60 lat. Matejkowska matrona.

Dr Jan Burdygiel- 35 lat. Psychiatra normalny. Ciemny blondyn z bródka. Biały chałat.

Dr Efraim Gruen- 32 lata. Psychoanalityk ze szkoły Freuda. Czarny cherubin o semickim typie. Biały chałat.

Prof. Ernest Walldorff- stary, jowialny facet lat 55-60. Duże siwe włosy. Ogolony zupełnie. Złote binokle. Strój marynarkowy, angielski.

Dwóch posługaczy- dzikie brodate bestie.
Alfred- czarna broda, łysy.
Pafnucy- ruda broda, z włosami. Ubrani w stroje szpitalne.

Rzecz dzieje się w celi dla furiatów, w domu wariatów "Pod Zdechłym Zajączkiem".

AKT PIERWSZY

<Scena przedstawia cele dla furiatów. Na lewo w rogu tapczan. Nad tapczanem napis: "Dementia praecox", nr 20. Wprost okno złożone z dwudziestu pięciu małych, grubych szybek przedzielonych metalowymi ramkami. Pod oknem stół. Jedno krzesło. Drzwi na prawo o skrzypiących ryglach. Na tapczanie, związany w kaftan bezpieczeństwa, śpi Mieczysław Walpurg. Pali się ciemna lampa u sufitu. Dr Burdygiel wprowadza Siostrę Annę.>

Dr. Burdygiel i S.Anna rozmawiają o Walpurgu ( S. ma spróbować wyciągnąć z jego pamięci „kompleks”, „zapomniany wypadek, który sprawił cale to spustoszenie”).Dr. zdaje się na intuicje zakonnicy i zabrania jej spełniać jakiekolwiek żądania pacjenta.

<Siostra Anna kiwa głową. Burdygiel wychodzi i zaryglowuje drzwi. Siostra Anna siada i modli się. Pauza. Walpurg budzi się i podnosi na tapczanie. Siostra Anna drgnęła. Wstaje i stoi nieruchomo.>

Walpurg wita ze zdziwieniem S. i żąda „ siostrzanego” pocałunku, wyznaje że od 2 lat nie widział kobiet( po chwili jednak opanowuje się). Wspomina, że sam miał narzeczoną, wyczuwa że S. też kiedyś kochała. Opowiada jej o tykającym zegarze „który w głowie idzie bez przerwy nawet podczas snu „ Walpurg:” Wołałbym śmierć po tysiące razy. Ale ja nie mogę umrzeć. Takie jest prawo wobec nas, szalonych, cierpiących bez winy. Jesteśmy torturowani jak najgorsi zbrodniarze. A umrzeć nam nie wolno, bo społeczeństwo jest dobre, bardzo dobre, i dba o to, byśmy się nie przestali męczyć przedwcześnie. Ha!! Niech pani zdejmie mi ten przeklęty kaftan! Dusze się! Ręce wychodzą mi ze stawów!”

Walpurg i S. rozpoczynają rozmowę w czasie której okazuje się że jest on sławnym poeta którego wiersze czytywała S. ze swoim narzeczonym „Ileż chwil cudownych panu zawdzięczam! I wszystko tak okropnie się skończyło.” Walpurg wspomina swoje życie przed szpitalem: „Po trzecim tomie przyszedłem tu na mieszkanie. Alkohol, morfina, kokaina koniec. A do tego nieszczęście(…)Męczarnia. Chciałem się wypisać do dna i umrzeć. Ale nie. Społeczeństwo jest dobre. Odratowali mnie, abym musiał to życie skończyć na torturach. Ach, ta przeklęta etyka lekarska! Wymordowałbym to cale plemię katów(…)Mózg się wyczerpuje, a maszyna idzie dalej. Dlatego to artyści muszą popełniać szaleństwa. Cóż robić z bezmyślnie rozpędzonym motorem, którego nikt już skontrolować nie może? Niech pani sobie wyobrazi hale maszyn wielkiej fabryki bez maszynisty. Wszystkie zegary przeszły już dawno czerwoną strzałkę, a wszystko wali dalej jak wściekle.” S. zastanawia się dlaczego tak się dzieje teraz, co powoduje taki stan rzeczy---Walpurg : „ Dawniej nie było "nienasycenia formą", nie było perwersji w sztuce. A życie nie było bezcelowym poruszaniem się bezdusznych automatów. Społeczeństwo jako maszyna nie istniało. Było miazgą cierpiących bydląt, na której wyrastały wspaniałe kwiaty żądzy, potęgi, twórczości i okrucieństwa.” I sztuce: „ Jeden jest tylko pewnik, że wielkość w sztuce jedynie jest dziś w perwersji i obłędzie oczywiście mówię o formie”

S. opowiada o sobie- schemat- ona, on i trzecia- on (inżynier)nie mógł dokonać wyboru i popełnił samobójstwo , S. poszła do klasztoru. Walpurg mówiąc o sobie jest podejrzliwy, kiedy S. mówi coś o nim wydaje mu się ze ona zna jego przeszłość- oczywiście to tylko znajomość wierszy. Walpurg wspomina swoja narzeczoną: „jestem wariatem w kaftanie. To takie proste. Ale nie jest proste kogoś tak zamęczyć, jak ja ją. Nie wiem, kto kogo zabił. Ona się poświęciła. Ostatecznie nie jestem winien. Umarła na zapalenie mózgu. I nie wiem, czy to ja ją zabiłem, czy ona mnie zabija teraz z torturami, codziennie, systematycznie. Po śmierci jej przeczytałem jej dziennik i wtedy zrozumiałem, jak strasznie, piekielnie ją męczyłem. Ale sama tego chciała. Zabiła się w ten sposób, a teraz zabija mnie.”

Walpurg opowiada że dostał się do szpitala po nieudanej próbie samobójczej ( do tego narkotyki i ciągłe zadręczanie się śmiercią narzeczonej ), wspomina też o siostrze która wydaje tomiki jego poezji i zarabia na tym, wyznaje że jej nienawidzi.

Walpurg jest oburzony postępkiem narzeczonego S. „Nie móc dla pani porzucić jakiejś małpy, jakiegoś demonicznego starego pudła, jakiegoś świństwa!! Co? Wiem na pewno. W tym nie ma żadnej wielkości. Jego śmierć była wstrętną słabością.”

Kładzie głowę na kolanach siostry, wierzy że „zegar'' przestanie tykać . S. rozwiązuje W. kaftan. Okazuje się ze S. zrobiła ogromne wrażenia na Walpurgu- nazywa ja jedyna kobietą na świecie- tylko przy niej czuje się dobrze a przeszłość przestaje istnieć…wyznają sobie miłość :Walpurg:” Pocałuj mnie. Jak ci na imię?”S: <bezwolnie> „Alina.”Walpurg: <przysuwając twarz do jej twarzy> „Alinko, ty mnie kochasz. Nie myśl, że ja zawsze jestem taki brzydki. Dawniej nie miałem brody i wąsów. Ale chciałem raz nadziać się na brzytwę i przestali mnie golić”S.:”Ach nich pan tak nie mówi. Ja pana kocham. Nic nie ma na świecie całym oprócz pana. Nawet męki wieczne... „Walpurg zrywa S. welon zakonny i całuje ją.

AKT DRUGI

<Ta sama dekoracja. Zaczyna się ranek następnego dnia. Robi się coraz jaśniej, ale pogoda jest pochmurna. Nadchodzi burza. Grzmoty i błyskawice potęgują się coraz bardziej.>

S.Anna zawiązuje Walurga w kaftan i daje mu krzyż, który dostała od matki i który mogła nosić dzięki specjalnemu pozwoleniu Matki Przełożonej. Walpurg wkłada go w szparę łóżka gdzie miały znajdować się ołówki i kartki(których nigdy nie dostawał) .Oboje czują że zaczęło się dla nich nowe życie: W:” A wiesz, że teraz dopiero zrozumiałem ogrom mojego nieszczęścia teraz, kiedy mnie kochasz. Wczoraj zdawało mi się nieludzkim szczęściem pocałować twoje włosy. Dziś, kiedy jesteś moja, wszystko stało się niczym. Chce stad wyjść, pisać, pracować, ogolić brodę i wąsy, być znowu dobrze ubranym. Chce mi się życia, zupełnie zwykłego życia. Ja musze stąd wyjść. Zobaczysz. Ty mi dałaś siłę do pokonania wszystkiego. Wyjdziemy stąd oboje.”

S.Anna:”Ja czuje zupełnie to samo. Ja też nie jestem już zakonnicą. Mnie się chce zwyczajnego, spokojnego życia. Tyle się nacierpiałam.”

Żegnają się zapewniając się o swojej miłości( oczywiście Walpurg ma wątpliwości czy S. go nie zdradzi(lekarze to jego wrogowie) czy na pewno go kocha itp.) Walpurg kładzie się- udaje śpiącego. S. zaczyna się modlić. Wchodzą obaj lekarze i S. Barbara. S.Anna opowiada o Walpurgu - był spokojny i opowiadał o sobie( nie wspomina o niczym, co między nimi zaszło), dr. Gruen jest zachwycony, uważa, że rozwiązanie kompleksu jest bliskie. Przez chwilę obaj lekarze dyskutują na temat psychoanalizy. W tym czasie „ budzi” się Walpurg, wyznaje ze czuje się znakomicie- prosi o kartkę i papier( które wraz z kilkoma książkami dostanie.” Wszystkie dzieła Tadeusza Micinskiego i drugi to "Logische Untersuchungen" Husserla. Może być także Moreas. I trzeci tom mój własny” W międzyczasie okazuje się ze Walpurg kojarzy S.Barbarę- rozpoznaje w niej Księżnę Zawratyńską. Walpurg prosi o zdjęcia kaftana, chociaż dr. Burdygiel stanowczo protestuje, Gruen zgadza się. Gruen: „Widzicie, siostro, tak trzeba postępować z chorymi. Nasze szpitale gorsze są od średniowiecznych więzień. Tylko psychoanaliza uwolni ludzkość od potwornego koszmaru szpitala wariatów. Co mówię, więzienia staną się puste, jeśli wszyscy będą poddani obowiązkowemu oczyszczeniu z kompleksów od samego dzieciństwa. Ręczę, że ten <wskazuje na Walpurga> ma kompleks siostry bliźniaczki z czasów, kiedy był jeszcze embrionem. Dlatego nie może się naprawdę zakochać. Kocha podświadomie siostrę, mimo że w normalnej świadomości czuje do niej prawdziwa nienawiść”

Kiedy Gruen rozmawia z Walpurgiem temu ostatniemu wydaje się ze Burdygiel flirtuje z S.Anną. W szale zazdrości wbija mu ołówek w skroń powodując natychmiastowy zgon. Wszyscy są w szoku, ale Walpurg tłumaczy swoje postępowanie utożsamieniem Burdygiela z siostrą „Teraz jestem zdrów zupełnie. Utożsamiłem go z siostrą i zabiłem ich oboje za jednym zamachem” Gruen reaguje entuzjastycznie-pacjent prawie całkowicie zdrów! Walpurg żąda śniadania- które mu zostanie przyniesione, S.Barbara zdaje się na Boga( początkowo nie chce puścić S.Anny na kolejną sesję zwierzeniową do Walpurga, ale Gruen i -oczywiście- S.Anna przekonują ją, że to doskonały pomysł. Walpurg zaczyna odnosić się z lekceważeniem i ostentacją w stosunku do Gruena, W końcu zostaje sam.

AKT TRZECI

ODSLONA PIERWSZA

<Ta sama dekoracja. Noc. Pali się lampa u sufitu. Siostra Anna rozwiązuje kaftan Walpurgowi.>

Anna i Walpurg znów sam na sam. Walpurg napisał wiersz:

Ach to cudne:

Ja czytam Biblie pod drzewem, a czas ucieka,

I czają się narkotyki wśród słońcem, rosa [i kwiatami okrytych krzewów,

Pośród rannego wietrzyka powiewów,

Mleka mi dajcie mleka prosto od krowy,

I jaj prosto od kury;

 Chce być zdrowy, chłop morowy,

Chce głowę trzymać do góry.

Wtem małe pytanie: "po co? Czy wart?"

I gęba otwarta

Wchłonąłem wszystkie naraz jady,

I jak chusta, jak papier, jak prześcieradło blady,

Rzuciłem się w wir nieznanej bitwy z nieznanym wrogiem

Może szatanem jest, a może Bogiem.

To nie jest żadna bitwa.

To tylko: "Skróć cugle! Bron do ataku! Marsz!!"

To tylko w cudze czaszki wbity mych mózgów fałsz.

Wspaniale! Ale jak będziesz ze mną, wszystko będzie inaczej.

Prawda? Żadnych jadów

Ja ci zastąpię wszystko.

Są bardzo szczęśliwi, snują plany na przyszłość (wyprawa na Ceylon). Niestety, tymczasem do pokoju wpadają dr.Gruen, 2 posługaczy i S. Barbara…Gruen:” Brać go w kaftan! Ja mu pokaże! On ukrył przede mną nieznany kompleks. A udawał, że ma kompleks siostry. Ale w kłamstwie musi też być ukryta prawda. To jest zasadnicze twierdzenie Freuda.” S.Barbara jest zszokowana, S.Anna mdleje a Walpurg: „Stać wszyscy na miejscu!! Ani kroku!!! <wszyscy zatrzymują się w pewnych pozycjach, zaskoczeni tym krzykiem, i "tak trwają". Walpurg z szalona szybkością wydobywa krzyż ze szpary w tapczanie i krzyczy> Teraz ja wam coś pokaże, psychiczni mordercy!! <Tamci, jak zahipnotyzowani, zastygli w czających się ruchach.> Hołota!!!<Skacze na stół, wybija krzyżem dwie szybki w oknie i zawiązuje za pręcik miedzy nimi jeden rękaw kaftana. Drugi zawiązuje sobie na szyi i staje na stole, zwrócony do widowni z rozkrzyżowanymi rękami, pochylony naprzód, w pozie takiej, jak by miał się rzucić w dół.> A teraz patrzcie, co będzie, i niech ta zbrodnia spada na was! <Robi ruch rzucania się.>

ODSŁONA DRUGA

(bez antraktu)

<Przez ten czas, kiedy kurtyna jest spuszczona <powinno to trwać jak najkrócej>, aktor odwiązuje się i szybko wychodzi do garderoby, a funkcjonariusze teatralni zawiązują na rękawie kaftana manekina zupełnie podobnego do Walpurga <maskę musi wykonać dobry rzeźbiarz>, ale w stanie powieszenia i następnie uciekają czym prędzej. Kurtyna się podnosi, wszyscy na scenie powinni stać w tych samych pozycjach co w odsłonie pierwszej. Trwa to przez chwile <1-2 sekund>.>

 W tym czasie w pokoju zapanowało totalne zamieszanie- Gruen rozkazuje odcinać Walpurga( stwierdza zgon) , S.Anna budzi się z omdlenia i błaga o ratowanie kochanka, S.Barbara zapowiada Annie że za karę uwięzi ją w lochach. Gruen woła posługaczy: „No Alfred! Pafnucy! Bierzcie trupa numer dwudziesty do prosektorium. Ten idiota profesor Walldorff będzie chciał z pewnością krajać mózg, szukając zmian anatomicznych. Cha, cha! Niech szuka!” <Posługacze biorą tymczasem trupa Walpurga i zaczynają nieść ku drzwiom. Do Siostry Anny> „No siostro Anno, wyjdźcie teraz z tego odrętwienia i chodźmy stad nareszcie”. <W tej chwili drzwi się otwierają i wchodzi Walpurg. Jest ogolony zupełnie, wąsy y compris. Włosy przystrzyżone. Ubrany jest w doskonale skrojony żakiet. Ma żółty kwiat w butonierce. Za nim wchodzi Burdygiel ubrany w czarny anglez. Na ręku niesie suknie kobiecą w tonach czarnych, niebieskich i fioletowych i również damski kapelusz. Za nim ukazuje się profesor Walldorff.> Walpurg:” Alinko! Wstań! To ja, Miecio”. <Wszyscy dębieją. Siostra Barbara zrywa się z klęczek. Gruen z otwartymi ustami wpatruje się w Walpurga, nie mogąc złapać tchu. Posługacze wypuszczają z rak trupa Walpurga, który wśród ciszy z hukiem wali się na ziemie. Siostra Anna zrywa się i patrzy oniemiała na Walpurga.> Anna pada w objęcia Walpurga, całują się. Suknia którą niesie Burdygiel jest dla Alinki. Burdygiel:” Bywajcie zdrowi, Gruen. A zanalizujcie się po tym wszystkim gruntownie”. <Wychodzi. W drzwiach wsuwa głowę profesor Walldorff.>Waldorff:”No i cóż, moi państwo? Hi, hi, hi!!A nic. Skończyłem z psychiatria. Wracam do chirurgii. Operacje mózgowe uczyniły mnie kiedyś sławnym. A Burdygiela biorę na asysten...Gruen: <rzucając się na niego>Aaaaa!!! To jest szantaż!!!” Waldorff: „O nie! <odtrąca go> Hop! siup! <Zamyka drzwi i zaryglowuje je od zewnątrz. Gruen staje bezradnie i patrzy dziko na pozostałych.>Gruen:”Teraz, o w tej chwili zrobił mi się nowy kompleks. Ale jaki? <krzyczy>Ja nie wiem, co to jest to wszystko! <Posługacze odskakują nagle od trupa Walpurga i z rykiem dzikiego strachu rzucają się ku drzwiom i gorączkowo próbują je otworzyć.>

S.Barbara pada na kolana i rozpoczyna modlitwę, posługacze twierdzą że skoro Waldorff ich zamknął oznacza, że oni są wariatami, ale i tak Pafnucy stwierdza wskazując na Gruena: ” To ten je najgorszy wariat. Bić go! Fred! A ino! Póki siły starczy!” Gruen chce im wszystko wytłumaczyc, ale oni nie chcą słuchac:” A tłumacz to sobie, kiedyś taki mądry. A naści!” <Uderza go. Za nim rzuca się Alfred i obaj okładają Gruena. Siostra Barbara rzuca się na ratunek i miesza się miedzy bijących się. Powstaje tak zwana "obszczaja rukopasznaja schwatka a la maniere russe", przypominająca tzw. "samossoude". Wszyscy czworo tarzają się po ziemi, łupiąc się wzajemnie, co się zmieści. W te kupę walczących wmieszany jest trup Walpurga, który przewala się miedzy nimi bezwładnie. Oślepiające błękitne światło, puszczone z góry reflektora, oświetla scenę. Lampa górna gaśnie i w ostrym eliptycznym kręgu świetlnym widać tylko kotłującą się miazgę ciał. Podczas tego kurtyna wolno zapada.>

Matka

Niesmaczna sztuka w dwóch aktach z epilogiem

Poświęcona Mieczysławowi Szpakiewiczowi

 OSOBY

JANINA WĘGORZEWSKA - matrona lat 54. Chuda, wysoka. Siwe włosy. Ma dwa sposoby mówienia: pospolitawy i istotny - i więcej dystyngowany i powierzchowny. Pierwszy (1), drugi (2).

LEON WĘGORZEWSKI - jej syn. Przystojny brunet, lat 30. Ogolony zupełnie.
ZOFIA PLEJTUS - panna, lat 24. Bardzo ładna brunetka.
JÓZEFA BARONÓWNA OBROCK - siostra Janiny. Chuda stara panna, lat 65.
JOACHIM CIELĘCIEWICZ- dyrektor teatru. Siwy. Tłusty i czerwony. Broda i wąsy. Lat 60.

APOLINARY PLEJTUS- ojciec Zofii. Siwy. Sumiaste wąsy. Lat 75.
ANTONI MURDEL - BĘSKI- podejrzane indywiduum. Wąsiki. Bez brody. Brunet lat 35.
LUCYNA BEER - bardzo duża i bardzo piękna dama, lat około 40. Typ semicki.
NIEZNAJOMA MŁODA OSOBA - lat 23. Bardzo piękna i uderzająco podobna do Janiny.
NIEZNAJOMY MŁODY MĘŻCZYZNA - brunet bardzo przystojny z czarnymi wąsami. Głos - bardzo piękny baryton.

GŁOS ZZA SCENY - podobny do głosu Nieznajomego.

ALFRED HR. DE LA TRÉFOUILLE - arystokratyczny bubek, lat 30.

WOJCIECH DE POKORYA - PĘCHERZEWICZ - typ bogatego ziemianina i żuisera. Lat 32.

SZEŚCIU ROBOTNIKÓW - zawzięte gęby, brodate i ogolone.

DOROTA - służąca, lat 40.

AKT PIERWSZY

 W I akcie wszyscy są absolutnie trupio bladzi, bez cienia koloru. Usta czarne, rumieńce czarniawe. Ubrania i dekoracje tylko i jedynie w tonach czarnobiałych. Jedną rzeczą kolorowa jest robótka włóczkowa, którą robi Matka - mogą być kolory: niebieski, różowy, żółty i jasnopomarańczowy. W razie pojawienia się kolorów dodawane będą osobne objaśnienia.Scena przedstawia salonik skombinowany z pokojem jadalnym. Urządzenie dość nędzne. Kanapa ceratowa pod ścianą wprost. Przy kanapie stół, pokryty ceratą w desenie. Za stołem siedzi Matka, sama, i robi robótkę w kolorach: niebieskim, różowym, żółtym i jasnopomarańczowym. Okno na lewo, drzwi na prawo.

Matka narzeka na Leona i na swoje życie, oblicza długi, które spłaci pieniędzmi z robótek. Wspomina, ze miała liczne talenty (malarski, muzyczny, pisarski) Słychać śmiejący się Głos . Matka mówi dalej o ojcu Leona Żałuję ze nie karmiła syna wódką (byłby zawsze malutki), stwierdza, ze zupełnie schamiała, a przecież jest z domu baronówna von Obrock. Wchodzi służąca, której matka daje dyspozycje(w tym czasie mówi głosem nr 1 lub nr 2) i wspomina męża i mezalians który popełniła (mąż był powieszony na szubienicy w Brazylii, był bandytą rzecznym). Matka postanawia, ze nadal będzie pić i morfinowac się (pieniądze na to ma z procentu z zarobku). Wspomina Leona, kiedy był malutki. W tym czasie wchodzi Leon, widzi zapłakaną matkę, i pyta co się stało. Matka skarży się ze nie ma już sił, on natomiast nie widzi problemu w jej ciągłej pracy. Uważa, że i tak by cos robiła, tylko dla innych. Leon oznajmia, ze ma narzeczona, (postanawia zerwać 5 romansów), matka pyta czy narzeczona jest bogata, Leon odpowiada ze nie,za to jest zle wychowana, nic nie chce robić i nie jest w jego typie. Pomimo to bardzo mu się podoba. Uważa, że jest ona odtrutką na jego intelektualne przemęczenie. Matka nadal narzeka a zirytowany tym Leon pyta, czy woli żeby został alfonsem albo szpiegiem, bo tylko te zawody nie wyczerpują intelektualnie i nie wymagają przygotowania. Wyrzuca matce ze ona nie rozumie ze ją kocha i że do tej pory nie widział poza nią życia. Matka uważa ze to tylko sentymentalność. Mówi mu, ze pragnie tylko jednej rzeczy, żeby on nie miał złudzeń co do siebie i nie przeżył kiedyś rozczarowania w memencie kiedy zrozumie ze cale życie to tylko ona, matka. Leon wychodzi, wraca z narzeczoną. Następuje zapoznanie, w międzyczasie matka i Leon robią sobie wyrzuty. Zofia i matka nie rozumieją idei Leona, on przyznaje się ze dzisiaj miał pierwszy odczyt ale uciekł przed dyskusja.Daje krótki wykład swoich idei: „otóż idea moja jest prosta jak drut. Faktem jest, że ludzkość degrengoluje coraz bardziej. Sztuka upadła i niech koniec jej będzie lekki - można się bez niej obejść zupełnie dobrze. Religia skończyła się, filozofia wyżera sobie bebechy i też skończy śmiercią samobójczą. Koniec indywiduum zarżniętego przez społeczeństwo - rzecz już dziś banalna. Jak odwrócić ten pozornie absolutnie nieodwracalny proces uspołecznienia, w którym ginie wszystko, co wielkie, co ma związek z Nieskończonością, z Tajemnicą Istnienia?(…) Wiem, jak zacząć. A więc przede wszystkim nie chować głowy pod skrzydło, tylko spojrzeć prawdzie w oczy i tym właśnie pogardzanym dziś intelektem odeprzeć historyczną prawdę, która się na nas wali: szarzyzna, mechanizacja, plugawe bagienko społecznej doskonałości. Dlatego że intelekt okazał się symptomem dekadencji, stać się antyintelektualistą, sztucznym durniem, blagierem á la Bergson? O nie. Na odwrót: uświadomić sobie to wszystko aż do granic ostatecznych i nie sobie tylko, ale i innym też. Zadanie piekielnie trudne: uświadomić szerokie masy, że wolny, naturalny rozwój społeczny grozi upadkiem. Założyć trzeba będzie specjalne instytuty tej wiedzy i wytworzyć różne stopnie jej popularności. Akcja musi być zbiorowa, na olbrzymią skalę. I jeśli miliard ludzi sprzeciwi się świadomie upadkowi, to upadku nie będzie. Zorganizować tak ogólną świadomość całych klas, całych społeczeństw, aby na ten zbiorowy upadek nie było po prostu miejsca. chyba między mrówkami.(…) nas zabija instynkt społeczności - odwrócić go przeciw niemu samemu - na to mamy właśnie organizację zbiorowości, aby się nie dać i zabić w niej to, co jest szkodliwym dla indywiduum. Zamiast obałwaniać tłumy utopiami państwowego socjalizmu i potworną rzeczywistością syndykalizmu i kooperatyw - zużyć w tym celu już osiągniętą organizację społeczną, aby uświadomić każdego o niebezpieczeństwach dalszego jej rozwoju. Jeśli każdy będzie myślał tak jak ja, to już tym samym społeczeństwo nie zdoła przerosnąć osobowości. Na to mamy organizację nauczania, na to społeczną dyscyplinę, aby móc tego dokonać, a wtedy może, przy takim zbiorowym stanie ludzkości, ukażą się nowe, nieznane perspektywy. W każdym razie nowych możliwości nie ma w koncepcji ogólnej szczęśliwości naszych nędznych idealistycznych tchórzów - jest tylko mrok zmechanizowanej szarzyzny. Tak - indywiduum w ogóle skończyło się. Możliwe, że to ja jestem ten jeden jedyny w swoim rodzaju osobnik, od którego rozpocznie się zwrot naprzód, naprawdę naprzód, a nie staczanie się w otchłań stadowej nędzy pod maską wysokich ogólnoludzkich ideałów. To musi być zbiorowy czyn uświadomienia na szaloną skalę. Stan wzajemnego antyspołecznego odpychania indywiduów przezeń wytworzony musi przewyższać siłę społecznej przyczepności, a wtedy zobaczymy.” Leon wierzy, ze tylko całe, uświadomione społeczeństwo będzie mogło wydać indywidualności nowego typu. Zofia ma wątpliwości, ale Leon twierdzi, ze i tak nic nie maja do stracenia. Leon wyznaje, ze nienawidzi ludzkości i ludzi współczesnych. Nie znosi demokracji, komunizmu syndykalizmu. Swoja wiarę opiera na tym, ze Tajemnica Istnienia jest niezgłębiona i w żadnym systemie pojęć bez reszty pmiescic się nie da. Leon i Zofia zastanawiają się jak można wcielić w życie jego idee? Leon wierzy że nie jest sam- na pewno jest więcej myślących tak jak on. Przekonuje Zofię do swoich racji .Zofia:” Wiesz, że przede mną otworzyła się jakaś nowa wewnętrzna przestrzeń. Ja chyba jednak się w tobie kocham. Teraz mi się podobałeś bardzo, gdy to mówiłeś. Ale może to taki sam narkotyk, przy pomocy którego ty przeżywasz twoje życie nieudanego artysty, jak ja moje życie nieudanej trzeciorzędnej kokoty - bo nie wiem, czy byłabym zdolna być heterą pierwszej klasy”. Wspólnie zastanawiają się co będzie dalej(Leon miał nadzieje ze Zofia będzie pomagać Matce-ona nie chce jednak pracowac).W międzyczasie Matka wyjawia Leonowi( on o tym nie wiedział) że jego ojciec był bandytą, a ona sama miała potem jeszcze 3 kochanków. W końcu cała 3 zasiada do kolacji( Leon opowiada o mezaliansie Matki, o jej pochodzeniu-z domu Obrok- przez ck ). Kiedy Leon po raz kolejny udowadnia że musi wykorzystywać Matkę :(” Ja czuję, że mam po prostu obowiązek wyssania mojej matki - jako taka, to jest jako wyssana przeze mnie, przejdzie do historii.”) do pokoju wchodzi dyr.Cielęciewicz (po odczycie Leona sala została zdemolowana, szuka go policja).Leon dowiaduje się, że po jego odczycie nie było dyskusji- nikt nie rozumie o czym on mówił.( Cielęciewicz:” Wie pan, ja czuję, że pan ma trochę racji, ale też nie rozumiem pana dokładnie. Ale pana nikt nie zrozumiał na sali: największe inteligenty miasta - mieli darmowe bilety - ledwo ich ściągnąłem. Nikt nic nie rozumie: posądzają pana o zupełną blagę. Ja sam nie wiem, wie pan... Ale oburzenie na pana jest straszne. Mówią, że pan chce zniszczyć wszelkie dotychczasowe ideały, że to jest zgniły pesymizm i zupełna anarchia myśli - gorzej: nihilizm zdegenerowanego burżuja. Inni mówią, że to gorsze od komunizmu.” Mimo wszystko Leon jest zadowolony- im ktoś jest mnie uznany- tym jest większy. Zaczynają pić wódkę( Matka także- przyznaje że od 2 lat jest alkoholiczką). Zosia wybiega po swojego ojca( cały czas czekał na nich w kawiarence na rogu). Leon zostaje sam z Matką- znów nie mogą się porozumieć. Ona czuje się skrzywdzona i wykorzystywana, Leon też nie jest szczesliwy-trudno mu dźwigać obowiązek, którego się podjął.

AKT DRUGI

Salon dość luksusowego mieszkania. Drzwi wprost i na prawo. Wieczór. Palą się lampy. Kolory jedyne: czarny i biały, jak w akcie I. Kolory ubrań i twarzy osób również takie same jak w akcie I, chyba że będą podane inne w ciągu akcji. Matka, ubrana jak poprzednio, siedzi na środku salonu na prostym zydlu kuchennym i robi robótkę jasnobrązowego koloru z dzikim zapamiętaniem. Obok niej na stoliku duży syfon i butelka wódki. Co chwila Matka robi sobie "whisky and soda" i popija. W sąsiednim pokoju, na prawo, prawdopodobnie w jadalni, słychać ustawianie naczyń w kredensie. Pauza.

Matka rozmawia z Dorotą- z rozmowy wynika, że nastąpiły zmiany w ich życiu( Leon pracuje jako komiwojażer, Zofia jako pielęgniarką na nocnych dyżurach-kiedy Matka o tym wspomina, Dorota ironicznie się uśmiecha). Matka nie jest zadowolona z nowego mieszkania, wolałaby siedzieć kuchni niż w tym salonie- ale na to Leon się nie zgadza. (Matka wyznaje Dorocie że ciągle pije i morfinuje się). <Pije. Stara się opanować. Przez drzwi środkowe wchodzi kaszląc stary Plejtus, bardzo elegancko ubrany: czarna redengota.> Zaczynają rozmawiać o dzieciach. Ojciec Zosi jest niezadowolony jej nocnymi kursami, ubiorem i rozgorączkowanym zachowaniem, w końcu wybucha : ”To mówię, co myślę, pani baronówno - że moja córka wygląda i zachowuje się jak zwyczajna ostatnia - to jest jak jakaś dziewczyna lekkich obyczajów(…)Ja pani powiem więcej: mnie mówiono na mieście, że syn pani - oczywiście dla celów ideowych - zmuszony był wejść w sfery zupełnie nieodpowiednie dla młodego męża i syna takiej matrony jak pani (…)zwąchał się z pewnymi indywiduami, które podobno zanadto blisko kręcą się koło ambasad mocarstw bynajmniej z nami nie zaprzyjaźnionych(…).Czyż może młody mąż afiszować się z tą okropną milionerką Lucyną Beer, która męża bezkarnie otruła, a teraz utrzymuje najgorszą hołotę i bawi się w deprawację młodzieży?” Matka nie może znieść słów Plejtusa, wyrzuca go z domu. Odzywa się Głos- śmieje się że właśnie o tym Matka rozmawiała z Dorotą, przypomina ze jego zmusiła o zbrodni żeby mogli żyć w dostatku( Matka twierdzi ze jej wystarczą robótki żeby móc się utrzymać- nie może znieść myśli ze dzieci źle postępują żeby ona żyła w zbytku). Wchodzi Leon ( Glos jest ciągle „obecny”). Leon i Matka zaczynają się kłócić( o jej picie, narkotyzowanie się) znów nie mogą dojść do porozumienia. W końcu Matka mówi ze przecież musza się kochać bo rodzina MUSI się kochać. Matka pyta go o pieniądze- skąd je bierze-Leon takie pytania nazywa traktuje jako powtarz. Nagle Matka ślepnie. Leon jest w rozpaczy- wyrzuca sobie ze to przez niego - w tym momencie do pokoju wchodzi Lucyna Beer( wyznaje ze kocha Leona i chce wyjść ze niego, kiedy dowiaduje się że Leon jest żonaty wpada w złość:” Syn pani jest alfons, proszę pani, zwykły alfons. Rozumiesz, jędzo ślepa? Wychowałaś syna na alfonsa. Z tego żyje teraz ten potwór. Tak - możesz się nie rozwodzić! I ja jego kochałam! Boże, co za ohyda. Ileż uczucia, czystego uczucia on mnie kosztował”) Wchodzi Zofia i 2 mężczyzn. Z:” Ja zażyłam dziś pierwszy raz kokainy. Wszystkie prostytutki to robią. Czemu nie mam i ja? Mówię wszystko, idę, gdzie chcę, pływam ponad życiem, nic mnie nie obchodzi. Jestem ulicznica. Rozumiecie? - Pani Węgorzewska młodsza. A mama oślepła nareszcie od robótki - doskonale - nic nie szkodzi - pieniądze mam - Panowie pozwolą: hrabia de La Tréfouille i pan de Pokorya - Pęcherzewicz. Ten ostatni nie używa tytułu książęcego, mimo że pochodzi od Timur - Chana. Moja teściowa: z domu baronówna von und zu Obrock, mediatyzowana Freifrau z XI wieku, przez ck. Jakże cudownie się czuję, jak lekko, i jak dziwna harmonia panuje we wszechświecie, mimo że wszystko razem jest świństwo! Jakie piękne jest wszystko! Ludzie są jak najcudowniejsze wspomnienia o nich samych, a żyją, są rzeczywiści.” Wszyscy częstują się kokainą. Leon wyznaje panom- w czasie przedstawiania się że jest na utrzymaniu Lucyny, oni zaś mówią że są kochankami Zofii. Zofia zaprasza wszystkich na poczęstunek. Do Leona przychodzi Bęski i prosi go o jakiś papierek(Matka przysłuchuje się wszystkiemu- wszystkiemu i pyta Leona czy chodziło o sprawy handlowe- L:” Nie, mamo - mówmy otwarcie. Ta cała pani Lucyna to były tylko pieniądze kieszonkowe. Głównym źródłem dochodów naszych jest szpiegostwo wojenne. Jedynie te dwa zajęcia, o których już wiesz, nie wyczerpywały mnie intelektualnie. Po pierwsze: jestem erotomanem bardzo skomplikowanym, a po drugie - lubię rzeczy tajemniczo-niebezpieczne, mimo że czasem mogę być tchórzem. To wpływ kina - o ile mi się zdaje. Nawet ja muszę czasem odpocząć. Numer jest od skradzionych dokumentów wojskowych. Jest to dowód moich zasług, kwit na pieniądze - teraz wiesz wszystko”. Matka słysząc że Leon jest szpiegiem nie wytrzymuje, umiera. Dorota jako jedyna która nie zażyła kokainy ma czuwać przy trupie Matki. Leon „Zapędza towarzystwo do sali i sam tam wchodzi. Dorota klęka przy trupie Matki. Nagle prawa ręka trupa, złożona na piersi, opada na ziemię. Dorota zrywa się z krzykiem. Wszyscy znowu wpadają ze Sali z kieliszkami i kanapkami w rękach. Niektórzy żują. Leon zirytowany upomina Dorotę i nakazuje żeby nie straszyła więcej gości. Głos:” Brawo, Leon! Pierwszy raz uznaję w tobie mego syna.”

AKT TRZECI EPILOGOWATY

Pokój obity na czarno; nie ma ani drzwi, ani okien. Ścianę wprost widowni stanowi czarna kotara, rozsuwająca się na dwie strony. Na środku sceny (podłoga pokryta czarnym dywanem) czarny sześcioboczny postument, na którym leży umarła Matka, nogami do widowni, z głową wzniesioną dość znacznie i rękami splecionymi na piersiach. Leon we fraku stoi przed postumentem. Po czym trochę przechadzając się zaczyna mówić. Trzyma w rękach jasnobrązową robótkę, tę samą, którą skopał był w II akcie. Jest to jedyny kolor na scenie aż do odwołania.

Leon do publiczności:”Sytuację obecną proszę uważać za oczywistą. Jest to coś bezpośredniego, jak na przykład kolor czerwony lub dźwięk A, mimo całej oczywiście komplikacji. Niektórzy mogą to uważać za blagę, za sen, za symbol, za diabli wiedzą co. Zostawiam im zupełną swobodę interpretacji, ponieważ gdybym nawet swobody tej im nie pozostawił, wszyscy postąpiliby na pewno tak samo. "Palcem szkła nie przekroisz", jak mówi stare rosyjskie przysłowie. Ja nawet - mimo tylu nieszczęść - jestem właściwie pogodzony z losem. I nie myślcie, państwo, że znowu zażyłem kokainy, jak w ten pamiętny wieczór, kiedy to umarła moja matka. (wskazuje ręką na trupa, nie oglądając się) Kokaina jest dobra na razie, ale potem mści się straszliwie. Przesadziłem dawkę i pod koniec cała rzeczywistość, spotęgowana do ostatnich granic, wypiętrzona aż do pęknięcia, zjeżyła się przeciw mnie i wszystko proporcjonalnie do tego. Jak było piękne, stało się niepojęte i potworne. Byłem w jakimś piekle na innej planecie, sam, jeden jedyny tylko z mego gatunku istot, samotny i straszliwie obcy wszystkiemu, a inni ludzie byli dla mnie - razem ze zmarłą mamą - jakimiś dziwnymi, niepojętymi owadami. Tak - mogę powiedzieć, że byłem w moralnym piekle i nie wiem, na czym polegała ta jego piekielność. Nie, o nie - nie wszystkie sytuacje dadzą się w ten sposób rozwiązać. Nie chcę być moralizatorem, ale nie radzę nikomu zażywać tego świństwa, chyba że nie ma już nic do stracenia. Ja, oczywiście, mógłbym to już uczynić, ale nie chcę z powodów, których nie podam nigdy. Nie mam pojęcia, co jest za tą portierą. Pokój ten, jak twierdzą - o, nie powiem nigdy kto - nie ma ani drzwi, ani okien. Jakim sposobem się tu znalazłem z trupem mojej nieboszczki matki, jest dla mnie samego absolutną tajemnicą. Pamiętam tylko, że ostatniego wieczoru piłem i kokainowałem się na przemian ciągle i ciągle, aż wreszcie: "trach" - i jestem tu. Przy czym mam silny "katzen - jammer" i ból głowy, i to nieznośne zniechęcenie do życia, które jest podobno specyficzną reakcją na kokainę. Zaznaczam jeszcze, że sytuacja jest zupełnie realna, to znaczy, że ja jestem ja, a nie żaden sobowtór, że się nie zabiłem, że czuję się zupełnie zdrowym na umyśle i tak dalej, i tak dalej. Nie analizuję tylko pewnych rzeczy, a w szczególności stosunków czasowo-przestrzennych. Na przykład nie wiem, ile czasu upłynęło od tamtego wieczoru, i wiedzieć nie chcę.”
Głos
:„Czy skończysz wreszcie?”
Leon
: ”Skończyłem już.” (Klaska w ręce, portiera się rozsuwa i widać całe towarzystwo z poprzednich aktów siedzące na czerwonych krzesłach na tle czarnej ściany, a oprócz tego następujące osoby: Ciotka, baronówna von Obrock przez ck. Nieznajoma kobieta o normalnym kolorze twarzy <wszyscy, oprócz podmalowanej Zofii, są czarno-biali>, ubrana w czerwień, zieleń i fiolet - twarz jej, figura i ruchy są uderzająco podobne do tych samych elementów Matki. Oprócz tych osób znajduje się jeszcze Nieznajomy mężczyzna w czarnym stroju marynarkowym.) „O - Co za niespodzianka. Całe nasze towarzystwo w pokoju bez drzwi i okien. Przysięgam, że nic o tym nie wiedziałem. Nie liczę tu tej wolnej przestrzeni, która wychodzi wprost na międzygwiezdną otchłań, (wskazuje na widownię) Widzę wielu znajomych - skąd się wzięli? - nie moja rzecz. Ale dziwi mnie obecność osób, których nie znam, i nie wiem, czemu dziwi mnie to właśnie.” Kolorowa Osoba z Nieznajomym wstają i podchodzą do niego. Osoba oznajmia Leonowi że jest jego matką (ma 23 lata), chwali jego społeczne koncepcję. Po chwili rozmowy przedstawia mu ojca. Ojciec też jest zadowolony z Leona , on jednak uważa się za życiowego bankruta- nic mu nie wyszło, zamęczył i zabił Matkę, teraz jego idee nie chcą wejść w życie. Ojciec zaprzecza- zdradza Leonowi że przejął już dawno jego korespondencję i „istnieje już ze trzydzieści towarzystw nowej organizacji inteligencji, ale nie w stylu mdło demokratycznym i bydlęcym, tylko zupełnie według twojej broszurki - nie mówiąc już o zagranicy(…)W tym właśnie cały szyk. Na trzydziestu sześciu stronicach zrobić największą kaszę na świecie, jaka była od czasów rewolucji francuskiej. Masz tu gazety: Urugwaj. Paragwaj, Honduras, Filipiny, Japonia - w ogóle, co chcesz. Jesteś sławnym na cały świat. Nazwisko Węgorzewski zarżnęło wszystkie sławy, i to nie przez głupią sztukę i naukę albo zbrodnie, tylko przez rozwiązanie problemu całej ludzkości. To jest wielkie. Leon, jestem z ciebie dumny” Dla Leona wyrzuty sumienia po śmierci matki są zbyt wielkie by moc się cieszyć z sukcesu ( choć Osoba tłumaczy mu ze to ona jest jego matka: ”Pozwól, Leoneczku, ja ci udowodnię, że ten trup jest fałszywy. To jest tylko manekin. W ogóle cała ta rzecz - my y compris - jest świetnie zaaranżowana, tylko nie wiadomo przez kogo. Ale jest to nic więcej jak czysta forma pewnych wypadków, zastygłych w nieskończoności Istnienia, on wciąż widzi trupa, bierze robótkę, kładzie ja na kolanach trupa Matki i płacze). Leona dręczą wyrzuty sumienia a Ojciec rozkazuje mu wziąśc się w garść- czekają konferencje, odczyty…dla Leona nie ma to już znaczenia, ludzkość przestaje go interesować. Z Leonem wszyscy się godzą- Bęski uspokaja go - ich sprawy nie wyjdą na jaw, Lucyna mu wybacza, Zofia nadal chce mu pomagać(Leon zabija kochanków Zofii). Ojciec chce już iść- ale pomieszczenie jest bez drzwi i okien , nagle z sufitu, trochę na prawo, zjeżdża ogromna, czarna, lśniąca rura, na jeden metr szeroka, z klamrami, jak komin fabryczny. Otwierają się drzwiczki z tyłu rury i wychodzi stamtąd Cielęciewicz, a za nim sześciu robotników czarno ubranych. Rura zjeżdża wprost na zapadnię i z niej to wyłażą tamci. Cielęciewicz:” My w tej rurze też siedzimy od początku i też nie wiemy, jakeśmy się w nią wpakowali. Jestem dyrektor Cielęciewicz. Tam u góry są aparaty. Bardzo zawiła maszyna, ale cacko, mówię państwu -maszyna do wysysania do reszty trupów nie dossanych przez jedynaków matek. Zaraz bierzemy nieboszczkę panią Węgorzewską starszą na aparat. Tam jeszcze siedzi na górze inżynier i dwudziestu ludzi i też podobno nie wiedzą, jak się tu dostali. Słyszeliśmy ich rozmowy przez ścianę, ale oni nie słyszeli nic, cośmy mówili do nich.” Leon nazywa zachowanie Cielęciewicz niesmacznymi żartami - zabija go. Osoba jest już zupełnie zirytowana :”Chodźmy stąd, Albercie - chodźmy stąd wszyscy. Jeśli on to przetrzyma, będzie silnym. Jeśli nie - niech go diabli wezmą - i tak zrobił swoje. Jego idee są już puszczone i nic ich nie zatrzyma. I to jest blaga, z tym pokojem bez wyjścia. Ręczę, że tu są jakieś drzwi za tymi krzesłami.” (Idzie wprost roztrącając krzesła. Ciotka wstaje. Wszyscy - z wyjątkiem nieruchomych robotników i trupów - idą za Osobą. Ona maca ścianę.)” O - są ukryte drzwi, jest guzik.”
Naciska. Drzwi á deux battants roztwierają się. Widać wiosenny pejzaż z górami, zalany słońcem. W pokoju światło przygasa i robi się czerwonawe. Wszyscy wychodzą przeze drzwi. Z chwilą wyjścia ostatniego zasłona czarna zasuwa się. Przez cały czas Leon stoi z rękami wczepionymi we włosy i z wyłupionymi oczami. Jak tylko zasłona się zasunęła, Leon rzuca się na kolana, zgarnia rozrzucone szczątki manekina Matki i przyciska je do piersi, pełzając na kolanach po podłodze.
Leon: „Aaa! Teraz nie mam już nic. Zabrali mi nawet wyrzut sumienia! Zabrali mi moją męczarnię! Nie mam już nic, nic, nic! Tylko te pamiątki nieszczęsne! Aaa!”
P
rawoskrzydłowy w szeregu robotników:”No, a teraz panowie, mały samosąd w imieniu mdłej demokracji.” Rzucają się wszyscy na Leona, odrywają go od szczątków manekina i zaczynają dusić, wlokąc w kierunku zapadni, na którą spuszczała się rura. Tłamszą go tam, zakrywając przed publicznością zupełnie, i wpychają w zapadnię.
Robotnicy:”O tak, o tak, o tak, o tak, o taaaaak!”
Podnoszą się i dyszą. Leona nie ma ani śladu. Rura zjeżdża szybko na dół. Robotnicy stoją do jej drzwi w ogonku i zaczynają wchodzić po kolei. Cielęciewicz trochę się przewraca, nieprzytomnie bełkocąc. Podczas tego kurtyna z wolna zapada.

Szewcy

NAUKOWA SZTUKA ZE "ŚPIEWKAMI" W TRZECH AKTACH

Osoby

SAJETAN TEMPE - majster szewski; rzadka bródka "dzika" i wąsy. Blondyn siwiejący. Ubrany w normalny strój szewski z fartuchem. Około 60 lat.

CZELADNICY: I (JÓZEK) I II (JĘDREK). Bardzo przystojne, morowe, młode szewskie chłopy. Ubrane w normalne szewskie stroje z fartuchami. Lat około 20.

KSIĘŻNA IRINA WSIEWOŁODOWNA ZBEREŹNICKA - PODBEREZKA - bardzo piękna szatynka, niezwykle miła i ponętna. Lat 27-28.

PROKURATOR ROBERT SCURVY - twarz szeroka, zrobiona jakby z czerwonego salcesonu, w którym tkwią inkrustowane, błękitne jak guziki od majtek oczy. Szczęki szerokie - pogryzłyby na proszek (zdawałoby się) kawałek granitu. Strój żakietowy, melonik. Laska ze złotą gałką (tres démodé). Biały halsztuk zawinięty i ogromna w nim perła.

LOKAJ KSIĘŻNEJ, FIERDUSIEŃKO - zrobiony trochę na manekina. Strój czerwony, ze złotym szamerowaniem. Czerwona króciutka pelerynka. Kapelusz stosowany.

HIPER - ROBOCIARZ - ubrany w bluzę i kaszkiet. Ogolony, szerokie szczęki. W ręku kolosalny miedziany termos.

DWÓCH DYGNITARZY - towarzysz Abramowski i towarzysz X. Wspaniale ubrani cywile, wysokiej inteligencji i w ogóle pierwszej marki. X ogolony - Abramowski z brodą i wąsami.

JÓZEF TEMPE - syn Sajetana, lat 20.

CHŁOPI - stary chłop, młody chłop i dziwka. Stroje krakowskie.

STRAŻNICZKA - młoda ładna dziewczynka. Fartuszek na mundurku.

CHOCHOŁ - z "Wesela" Wyspiańskiego.

STRAŻNIK - normalny byczy chłopak, mundur zielony.

AKT PIERWSZY

Scena przedstawia warsztat szewski (może być dowolnie fantastycznie urządzony) na niewielkiej przestrzeni półkolistej. Na lewo trójkąt zapełniony kotarą wiśniowego koloru. W środku trójkąt ściany szarej z okrągławym okienkiem. Na prawo pień wyschłego pokręconego drzewa - między nim a ścianą trójkąt nieba. Dalej na prawo daleki krajobraz z miasteczkami na płaszczyźnie. Warsztat umieszczony jest wysoko ponad doliną w głębi, jakby na górach wysokich był postawiony. Sajetan w środku, dwaj Czeladnicy po bokach, I na lewo, II na prawo, pracują przy warsztacie. Z daleka dochodzi huk samochodów czy czort wie czego zresztą i ryki syren fabrycznych.

Przy pracy (kuciu butów) Sajetan rozmawia z Czeladnikami. Wygłasza swoje poglądy - brak wiary w rewolucję, o swojej klasie mówi, że są „nawozem, jako ci dawni królowie i inteligencja w stosunku do totemowego klanu - nawóz!”. Sajetan tylko pozornie jest pogodzony ze swoją najniższą pozycją w społecznej hierarchii, rządzący są dla niego jedynie próżniakami i draniami. Majster szewski chciałby „ich dziwki deflorować, dewergondować, nimi się delektować, jus prima noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie żarcie żreć aż do twardego rzygu…”. Czeladnicy podzielają poglądy Sajetana, marzą o zemście na elicie rządzącej. Pojawia się Scurvy, mówi szewcom, że powinni czuć się szczęśliwi, bo „wyzwolenie jest tylko przez pracę”. Przekonuje, że podział będzie zawsze. Praca umysłowa wymaga „innych składników mózgu - mózgu i jedzenia” stąd istnieją różnice w standardzie ich życia. Czeladnik II zasypuje Scurvego szczegółami ze swego życia, Prokurator denerwuje się, jego złość osiąga apogeum, gdy Czeladnik wspomina o nieodwzajemnionej miłości prokuratora do Księżnej. Scurvy wyzywa Czeladnika „milcz, sflądrysynie, milcz, skurczyflaku”

Wchodzi księżna i rozdaje wszystkim kwiatki ze swego żółtego bukietu. Scurvy, wyznaje, że będzie jej godny jak wykona dla niej choć jedną parę butów. Chorobliwe pożądanie Prokuratora bawi Księżną, a nawet więcej, „Chciałabym, aby pan patrzył na to, kiedy ja - wie pan? - ten tego - tylko nie powiem z kim -Niepewność pańska jest dla mnie rezerwuarem najwyuzdańszej, płciowej, samiczkowatej, bebechowato-owadziej rozkoszy - chciałbym jak samice modliszki, które ku końcowi zjadają od głowy swoich partnerów, którzy mimo to nie przestają tego - wie pan, hehe!”. Czeladnicy naigrywają się z cierpienia Scurv'ego, który ubolewa nad tym, że nie jest prawdziwym hrabią .Szewcy dyskutują na tematy filozoficzne. Rozważają problem różnic społecznych. Sajetan zwraca Księżnej uwagę, że nie powinna, jako arystokratka występować w sztuce „i dlatego musi błąkać się po sztukach bez sensu, stojących poza literaturą” Scurvy chce stanąć na czele szewców, ale Sajetan stwierdza, że nie potrzebują oni inteligentów. W mowie swej popada w ekstazę, mówi o związku z wszechrzeczą „czuję się kuzynem jurajskich gadów i trylobitów sylurskich, a także świń i lemurów - czuję związek z wszechstworzeniem - rzadko to bywa, ale jest prawdą!” Księżna jest zachwycona, pragnie się oddać Sajetanowi dla samej formy. Czeladnik II zastanawia się nad kwestią przodków. Pochodzenia rodowego nie należy przeceniać, jak robią to arystokraci (od nich gorsi są już tylko półarystokraci). Czeladnik stwierdza, ze wszystko jest absurdem, Księżna proponuje jako antidotum- żarliwą wiarę za to Sajetan „wali ją w pysk tak, że cała krwią się zalewa” Scurvy gardzi metodami szewców, uważa, że zmiany można przeprowadzić bez użycia przemocy. Jego zdaniem arystokracja się przeżyła, trzeba zreformować kapitalizm, ale nie zniszczyć inicjatywy prywatnej. Księżna wystąpienie Scurvy'ego podsumowuje krótko „Nudno, panie Robercie. To, co pan mówi, to są frazesy społecznego impotenta bez istotnych przekonań”. Prokurator wychodzi.

Teraz to Księżna przedstawia swoje poglądy, mówi o bliskości, jaka łączy ją z szewcami. Twierdzi, że utaiła się w nich - przedstawicielach ręcznego rzemiosła „osobowa tęsknota pierwotnego, leśnego i wodnego bydlęcia, którą arystokraci, zatracili z intelektem”. Przekonuje ona szewców, że różnice społeczne są zgubne, drażnią bowiem „Dziarskich Chłopców” Jej zdaniem tylko ona pozostaje bezideowa. W efekcie tego przemówienia szewcy chcą zgładzić Księżną, wtedy pojawia się Scurvy z „Dziarskimi Chłopcami” i wszystkich aresztuje. W szewskiej izbie, jego zdaniem „jest gniazdo najohydniejszej, przeciwelitycznej rewolucji świata, chcącej sparaliżować wszelkie poczynania od góry - tu rodzi się ona z pomocą perswazji nienasyconej samicy, degeneratki jej własnej klasy, a ostatecznym celem jej - babomatriarchat ku pohańbieniu męskiej, jędrnej siły- społeczeństwo jest kobietą - musi mieć samca, który je gwałci”. Scurvy zostaje ministrem sprawiedliwości i „wielości rzeczywistości”.

AKT DRUGI

Więzienie. Sala przymusowej bezrobotności, przedzielona tzw. "balaskami" na dwie części: na lewo nie ma nic, na prawo - wspaniale urządzony warsztat szewski. W środku na podwyższeniu, odgrodzona ozdobnymi kratami od reszty sali, katedra dla prokuratora, za nią drzwi, a nad nią witraż, przedstawiający "błogosławieństwo pracy zarobkowej" - może być zupełnie niezrozumiała kubistyczna bzdura - wyjaśnia ją widzom powyższa nazwa, wypisana ogromnymi literami. W lewej części sali błądzą szewcy z I aktu jak głodne hieny. Czasem kładą się lub siadają na ziemi - w ruchach ich widać pierwotne umęczenie nudą i brakiem pracy. Często drapią się i drapią jedni drugich w plecy. Na lewo stoi u drzwi Strażnik, zupełnie normalny, młody, byczy chłop w zielonym mundurze. Co chwila rzuca się na któregoś z szewców i mimo oporu wywleka go przeze drzwi, po czym zaraz prawie władowuje go na powrót.

Scena rozgrywa się w więzieniu, w którym stworzono salę przymusowej bezrobotności „w celu udręczenia osobników żądnych pracy”. Sajetan domaga się pracy, boli go „na wątpiach od tego przymusowego lenistwa”.Czeladnik stwierdza nawet, że „nigdy, żadnej dziwki tak nie pragnął jak teraz pragnie pracy. Okazuje się jednak, że Scurvy cierpi podobnie jak szewcy, tyle, że nie na brak pracy, ale dlatego, że od momentu objęcia władzy, nie wie, kim jest. „Nie wiem czy jestem typem tchórza wytworzonym przez dyktaturę, czy prawdziwym wyznawcą faszyzmu w wydaniu <>? Tężyzna sama w sobie! Kim jestem? Boże! Com ja z siebie uczynił! Liberalizm to guano - to najgorsze z kłamstw. Boże, Boże! - jestem cały z gumy, którą na coś niewiadomego naciągają. Kiedyż pęknę wreszcie? Tak żyć nie można, nie wolno, a żyję się jednak - to straszne.” Sajetan wątpi w szczerość cierpienia prokuratora. Ten oświadcza, że Czeladnicy będą gnić w więzieniu do końca życia. Szewcy błagają o litość, jedynie Sajetan, choć nie przychodzi mu to łatwo, pozostaje wierny swym przekonaniom. Mówi, że „nacjonalizm już się wyprztykał”, powinna zebrać się liga, która zmieniłaby mentalność świata, poczynając od inteligencji. Scurvy zgadza się z Sajetanem w kwestii konieczności zmian. Majster szewski zarzuca Prokuratorowi oportunizm, wyśmiewa go, że chociaż ma ku temu możliwości (jest przecież na czele elity rządzącej) to jednak pozostaje bierny. Sajetan próbuje przekonać Skurvy'ego do działania. Okazuje się wówczas, że dobrobyt jest środkiem zaradczym przeciw urokom Księżnej, dlatego tak na nim zależy Prokuratorowi. Utrzymanie robotników w nędzy jest celowe, Scurvy wyznaje, że tylko oni pozostali ludźmi „Ludzie teraz to wy tylko wy - to każdy wie. A dlatego tylko, żeście po tamtej stronie; jak przejdziecie tę linijkę, będziecie tacy sami jak my.” Sajetan zaprzecza, jest przekonany, że szewcy są w stanie stworzyć bezkompromisową ludzkość, która „będzie, aż po zagaśnięcie słońca”. .. Zostaje wezwana Księżna, której prokurator nakazuje szyć buty. Rozmowa Sajetana i Skurv'ego trwa dalej. Prokurator zazdrości uwięzionemu, że ten może mówić to, co myśli i czuje. Sajetan przekonuje, że jego ideą jest ”cofnięcie kultury bez tracenia wysokości duchowej”. Majstra szewskiego ogarnia nuda, która jest najgorszym z możliwych stanów. Księżna mówi Scurvy'emy, ze nie może doczekać się chwili, gdy ten zostanie uwięziony przez szewców, a ona na oczach wygłodzonego seksualnie prokuratora odda się Sajetanowi. Scurvy nie może już wytrzymać „Zmartwiałem wprost z piekielnej żądzy połączonej z ohydnym niesmakiem. Jestem faktycznie jak pełna szklanka: boję się ruszyć, aby się nie wylała. Oczy mi na łeb wyłażą. Wszystko mi puchnie jak sałata, a mózg mój jest jak wata umoczona w ropie zaświatowych ran. O pokuso niedosiężna w swej dzikości bez dna!(…). Wychodź z więzienia małpo metafizyczna! Co będzie, to będzie: użyję raz, choćbym z żalu potem skonać miał …”. Księżna ulega, zgadza się oddać Prokuratorowi. Szewcy doznają olśnienia nową ideą obalają „balaski” zaczynają pracować, ogarnia ich radość. Praca wymyka się im z rąk, staje się czymś szaleńczym. Pojmują ją jako najwyższą, metafizyczną jedność wielości światów. Praca staje się absolutem. Scurvy uważa, że narodziła się nowa metafizyka, która może być „niebezpieczną bombą”, po raz pierwszy w życiu boi się. Księżna Irenka nie czuje strachu, pracujący szewcy są źródłem jej rozkoszy. Do więzienia wpadają Pachołki Gnębona Puczymordy, ale zostają pokonani przez szewców. Skurvy chce coś zrobić, ale Księżna skutecznie odciąga go od rozgrywającego się dramatu. Na tle piekła pracy samej w sobie Księżna chce posiąść Prokuratora, ale scenę zalewa czerwony blask.

AKT TRZECI

Scena z I aktu, tylko bez kotary i okienka. Półkoliste zakończenie pierwszego planu, jakieś jakby planetarne. Został tylko pień, na którym palą się latarki sygnałowe (?) czerwone i zielone. Podłoga wysłana wspaniałym dywanem. W głębi, w dole, nocny pejzaż daleki - światełka ludzkie i księżyc w pełni. Sajetan we wspaniałym kolorowym szlafroku (broda ufryzowana, włosy uczesane), stoi na środku sceny, podtrzymywany przez Czeladników, ubranych w kwieciste pidżamy i uczesanych z rozdziałkami na glanc. Na prawo, ubrany w skórkę psią czy kocią (ale cały, z wyjątkiem głowy, jest w skórze, a na głowie ma kapturek z różowej włóczki z dzwoneczkiem), do pnia na łańcuchu przywiązany, śpi, zwinięty w kłębek jak pies, prokurator Scurvy.

I CZELADNIK śpiewa ohydnym samczym głosem

Słyszę w sobie dziwny śpiew,

To tak śpiewa nasza krew.

Chamska, dzika i śmierdząca,

Ale za to tak gorąca,

Że jej wszystko, ach, przebaczą,

Jeszcze po niej, ach, zapłaczą!

II CZELADNIK śpiewa tak jak I [Czeladnik]

Czerwień się pieni w chmur przezroczu.

Wśród wichrów nagie tańczą drzewa,

Coś w mojej duszy samo śpiewa

I nie pamiętam już twych oczu.

Ze słów Sajetana dowiadujemy się, że nie jest szczęśliwy, władza doprowadza go niemal do obłędu. Również II Czeladnik zaczyna się zastanawiać, czy nie ulegli oni jakiemuś złudzeniu, że tworzą nowe życie „A może rządzą nami siły, których istoty nie znamy? I jesteśmy w ich rękach tylko marionetkami”. Sajetan nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby być taki sam jak Scurvy. Ten zaś przez sen majaczy, że chciałby być szewcem. Czeladnicy chcą zabić Prokuratora-psa, Sajetan jednak zabrania. Kara jaka ma dotknąć byłego dyktatora jest śmierć z niewyżyci seksualnego. Zamierzenie to staje się prawdopodobne, gdyż Księżna karmi Skurvy'ego tabletkami wzbudzającymi nieskończone pożądanie. Z tęsknotą wspomina czasy gdy nie znał Księżnej, która teraz jawi mu się jako „przeklęte babsko…szatanica, wcielenie Supra-Bafometa , cycata Cyrce…”.Czeladnicy nie mogą już słuchać Sajetana, który ich zdaniem zaczyna kompromitować rewolucję. Jedynym wyjściem jest jego zabicie. Gdy maja dokonać mordu zaczynają się tłoczyć chłopi - stary Kmieć i młody Kmiotek. Pchają oni przed sobą olbrzymiego chochoła a za nimi wpada Dziwka wiejska. Księżna i Czeladnicy odnoszą się do nich z pogardą, maja ich bowiem za „wiejskich chamów, krnąbrnych i konserwatywnych kmiotków narodowych”. Sajetan, wdzięczny za ocalenie życia, chce z nimi zawrzeć sojusz. Chłopi zostają ostatecznie przepędzeni przez czeladników, Sajetan zabity siekierą. W tym momencie wpada lokaj Księżnej Fierdusieńko i oznajmia, że nadchodzi Hiper-Robociarz z bombą w ręku. Scurvy skomle, że nie może uciec, zaczyna rozumieć swe ofiary, które jako Prokurator skazywał na śmierć i więzienie. Okazuje się, że przybyły Hiper-Robociarz jest jedną z nich. Sajetan zabiera głos - cieszy się, że nie żyje, bo nie musi już się niczego bać, stwierdza zarazem, że „jedna jest dobra rzecz na świecie, to indywidualne istnienie w dostatecznych warunkach materialnych”. Władzę obejmuje przybysz, z Czeladników zaś czyni władze dekoracyjną. Pojawiają się „Dziarscy Chłopcy” oraz ich przywódca - Puczymorda. Scurvy prosi by go uwolniono, jest w stanie zastąpić szewców w drabinie społecznej. Hiper-Robociarz nie zgadza się, wskazuje na etymologię nazwiska Skurvy'ego „Byłeś szkorbutem chorej na przemianę ducha - a analogii do przemiany materii - ludzkości”. Nagle podnosi się Sajetan, który uwierzył w metempsychozę i zaczyna chwalić piękno świata nawet „Ździebełko każde, każde gówienko najmniejsze, co daje życie roślinkom”.

Panuje ogólny chaos, Scurvy żali się, że nie może uszyć butów, Sajetan cały czas wygłasza swe dziwaczne monologi, Puczymorda dostrzega, ze jego życie jest nieszczęśliwe co powoduje jego wzruszenie, Czeladnicy odczuwają narastającą nudę. Księżna woła, że chce być wyniesiona na piedestał, nie może bez niego żyć, bowiem „Oto wołam was <> głosem…głosem mych nad-bebechów i krużganków ducha przeszłego i zatraconego…ukorzcie się przed symbolem wszechmatry czyli raczej suprapanbabojarchatu!”. Czeladnicy i Puczymorda na brzuchach pełzną ku niej, Skurvy rwie się z łańcucha i skowycze. Nagle wstaje chochoł, z którego spada słomiany strój. Okazuje się, że jest to zwykły Bubek we fraku, który chce zatańczyć z Księżną.
Ostatecznie Sajetan zachwyca się Księżną, na którą spada druciana klatka. Scurvy „wyje dziko a nieprzytomnie” w końcu umiera. Księżna jest podniecona tą śmiercią z pożądania i chce oddać się wszystko jedno komu, byle zaspokoić erotyczne żądze. Wchodzą Towarzysze: X i Abramowski. Rozmawiają o upaństwowieniu przemysłu rolnego. Hiper -Robociarz na polecenie Towarzyszy zarzuca na klatkę Księżnej czerwoną płachtę, potem ma być ona dostarczona do gabinetu Abramowskiego, jako źródło rozrywki Na zakończenie rozlega się Głos straszliwy:

„Trzeba mieć duży takt,

By skończyć trzeci akt,

To nie złudzenie - to fakt

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Witkacy, Dramaty, Stanisław Ignacy Witkiewicz
Stanisław Ignacy Witkiewicz życie i Teoria Czystej Formy
Stanislaw Ignacy Witkiewicz Szewcy
Stanisław Ignacy witkiewicz Szewcy
2 Stanisław Ignacy Witkiewicz biografia
Stanisław Ignacy Witkiewicz O zaniku uczuć metafizycznych w związku z rozwojem społecznym(1)
Stanisław Ignacy Witkiewicz Maciej Korbowa i  Bellatrix
10 Stanislaw Ignacy Witkiewicz Nienasycenie
Stanisław Ignacy Witkiewicz
Stanisław Ignacy Witkiewicz Szewcy
Stanisław Ignacy Witkiewicz Sonata Belzebuba
STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ
Stanisław Ignacy Witkiewicz Szewcy
Stanislaw Ignacy Witkiewicz Szewcy opracowanie
Stanisław Ignacy Witkiewicz Do rodziców
Stanisław Ignacy Witkiewicz Oni

więcej podobnych podstron