Mówię bowiem o każdym z moich stanów tak, jakby stanowił on jedną całość. Mówię wprawdzie, że się zmieniam, mogłoby jednak wydawać się, że zmiana polega na przejściu z jednego stanu w drugi, zaś o każdym ze stanów wziętym z osobna skłonny jestem myśleć, iż pozostaje on tym, czym był przez cały czas swego trwania. Jednakże niewielki wysiłek uwagi mógłby mi uświadomić, że nie ma takiego pobudzenia uczuciowego, przedstawienia czy aktu woli, które nie przekształcałyby się w każdym momencie; gdyby jakiś stan ducha przestał się zmieniać, jego trwanie przestałoby płynąć. Weźmy najbardziej stały ze stanów wewnętrznych — wzrokowe postrzeżenie nieruchomego przedmiotu zewnętrznego. Choć przedmiot pozostaje ten sam, choć patrzę na niego z tej samej strony, pod tym samym kątem, w tym samym świetle — wizja, którą mam, mimo wszystko różni się od doznawanej uprzednio, choćby dlatego tylko, że jest o chwilę późniejsza. Działa tu moja pamięć, przesuwając coś z minionej właśnie przeszłości w obecną teraźniejszość. Stan mojej duszy, posuwając się naprzód drogą czasu, w sposób ciągły wzbiera trwaniem, które gromadzi; tworzy niejako powiększającą się kulę śnieżną. Tym bardziej dzieje się tak ze stanami bardziej wewnętrznymi, doznaniami, uczuciami, pragnieniami itp., które nie są, jak proste postrzeżenie wzrokowe, związane z niezmiennym przedmiotem zewnętrznym. Lecz wygodniej jest nie dostrzegać tych ciągłych przemian i zauważać je dopiero wówczas, gdy stają się na tyle duże, by nadać ciału nową postawę lub zmienić kierunek uwagi. Dopiero w takim momencie stwierdzamy zmianę stanu. Naprawdę zaś podlegamy zmianom nieustannie — już stan jako taki ma w sobie coś ze zmiany.
(H. Bergson, Ewolucja twórcza, cyt. za: tenże, Pamięć i życie. Wybór tekstów Gillesa Deleuze'a, przeł. A. Szczepańska, Warszawa 1988, ss. 5-6)