M
M
A
A
U
U
R
R
Y
Y
C
C
Y
Y
A
A
U
U
G
G
U
U
S
S
T
T
B
B
E
E
N
N
I
I
O
O
W
W
S
S
K
K
I
I
W
W
Y
Y
B
B
Ó
Ó
R
R
L
L
I
I
S
S
T
T
Ó
Ó
W
W
I
I
D
D
O
O
K
K
U
U
M
M
E
E
N
N
T
T
Ó
Ó
W
W
M
M
M
M
I
I
V
V
®
®
/l/
List M. Beniowskiego do ojca z 23 sierpnia 1761 r. z Werbowego (?)
1
Ill[ustrissi]me D[omi]ne Colonelle!
D[omi]ne Genitor mihi venerandissime.
Accepta l[ite]ra D [orni] ni Ill[ustrissi]mi Genitoris summe
laetatus sum, ex qua intellexi, q[uo]d D[omi]nus Ill[ustrissi]mus
sanus cum Dei auxilio hucdum sit nosque iuvare in tantum n [on]
potest.
D[omi]nus Sp[ectabi]lis Paulus Benyovszky etiam quod nos
iuvare n[on] possit, retulit D[omin]us Vajnperger, qui mihi etiam
dixit coram o[mn]ibus, ut ipsi dem horologium illud aureum, fli-
netas, pistoletas, epiphipium etc. Sed quia ego in l[ite]ra nihil de his
scriptum inveni, ea de causa ego ipsi nihil dedi p[rae]ter l flinetam
miserimam et par pistoletarum, sine quibus ille disceder[e] non voluit.
Perill[ust]ris D[omin]us Lentulay quod abiverit, scripsi in priori
l[ite]ra etiam. Praeceptor v[er]o una cum f[rat]ribus devote orat et
eos q[ua]m optime instruit, q[uo]d etiam D[om]ino Perill[ust]ri
Mierka p [er] bene constat, qui nos saepius visitat seque recomendat
in gratiam.
Nos hic domi vix substitissemus, ni quaedam venalia inutilia
habuissemus, uti est illa antiqua reda, nam concedere nullus voluit
nec quidem ad pignora, sed ad illud usque tempus donec nos Altissi-
mus iuvabit aliquo modo subsistemus ad feliciora tempora. Domus
tota paccata est, nisi quod aliquando etiam tribus noctibus dormire
non possimus ob malum tectum, alias nobis iam pridem stukatura
caecidisset ni attendissemus.
Novi aliud nihil scribere queo p[rae]terquam quod D[omi]nus
Nedeczky. Ni curam sedulam f [rat] rum adhibuissem, una cum prae-
ceptore, certe ipsos pridem iam accepissent, quod satis ipsos afligit,
mihique eatenus sum[m]e indignantur dicentes, quod parvulos acci-
perent, et me quod iis spoliarent quae habeo, et me vacuum dimitte-
rent ad D[omin]um Ill[ustrissim]um Genitorem, quae ego nec
audio, nam semper mihi repeto, quod iustus a Deo nunquam sit
derelictus nec derelinquetur; speroque quod n[ostr]i inimici o[mne]s
confunde[n]tur credentes nobis mała.
Ego ex parte mea insto filiali illa obedientia, qua feror
fer[r]ique teneor erga D[omin]um Ill[ustrissim]um Genitorem, filius
indignus flexis genibus, ut D[omin]us Ill[ustrissim]us Genitor, si
ita visum fuerit et placuerit, attamen paterna cum benedictione me
militem faciat, ut sequar D[omi]ni Ill[ustrlssi]mi Genitoris vestigia,
et honorem iam paratum n [on] relinquam, atque ut S[an]cti Mauritii
Militis, Martyris ac Ducis vestigia sequar, cuius in baptismo susce-
ptum nomen gero. Nam iam aliquot integris noctibus nec oculum
claudere possum, multo minus dormire, causa v[er]o est quod iam
nuperrima die intrimuissem, quod offendam Ill[ustrissim]um Geni-
torem, militiam ingredi potuissem; his filiali obedientia et sicero
amore filiali significatis emorior [?]
die 23
a
Aug[us]t
A[nn]o 1761.
filius indignus
Mau. de Benjo
m. p.
P. s. Vitra transmitto duo vinum quidem licet siccum non est,
q[uo]d distillatum transmittere n[on] possum, ideo -nam nos hic
degentes carbones nec videre multo minus emere possumus, adeoque
ne res destruantur mitto sex [?] parvi [?] perisomati [?] et in do-
lios [?] transmitto.
Nuncio sex grossos solvi
B.
Jaśnie Wielmożny Panie Pułkowniku!
Ojcze mój najczcigodniejszy.
Otrzymawszy list Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca ucieszyłem się
bardzo; z niego dowiedziałem się, że Jaśnie Wielmożny Pan z łaski
Boga jesteś zdrów i że nam zbyt wiele pomagać nie możesz.
Powiadomił nas Pan Vajnperger, że Szanowny Pan Paweł Be-
niowski również wspomóc nas nie może. Powiedział mi także wobec
wszystkich, ażebym mu ów złoty zegarek, flinty, pistolety, siodło itd.
dał. Ponieważ jednak nie było o tym ani słowa w liście, dlatego nic
mu nie dałem oprócz jednej bardzo lichej flinty i pary pistoletów, bez
których nie chciał odejść. W poprzednim liście pisałem już, że Wiel-
możny Pan Lentulay odjechał. Nauczyciel zaś wraz z braćmi i szcze-
rze się modli, i jak najlepiej ich uczy, co i Wielmożnemu Panu Mierce
dobrze wiadomo, który nas często odwiedza i poleca się łasce JWPana
Ojca.
Nam tutaj niełatwo byłoby przeżyć, gdybyśmy nie mieli róż-
nych niepotrzebnych rzeczy, które można sprzedać, jak np. ów stary
powóz. Nikt nam bowiem nic nawet pod zastaw pożyczać nie chce.
Ale jeśli i nadal Najwyższy nas wspierać będzie, tak czy inaczej
dotrwamy do szczęśliwszych czasów. W domu panuje spokój, gdyby
nie to, że czasem i przez trzy noce z rzędu spać nie możemy z po-
wodu złego dachu; zresztą cały tynk już dawno by się obsypał, gdy-
byśmy nie uważali.
Nowego nic napisać nie mogę oprócz tego, co Pan Nedeczky.
Gdybym wraz z nauczycielem troskliwą opieką nie otoczył braci,
pewno by ich już dawniej zabrali byli; mocno ich to złości i mnie
bardzo są niechętni, mówiąc, że malców odbiorą, że mnie ogołocą
z tego, co mam, i odeszła do Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca z pu-
stymi rękami.
2
Lecz ja tego nie słucham, gdyż zawsze sobie powta-
rzam, że sprawiedliwy nigdy od Boga opuszczony nie został i nie
zostanie; mam również nadzieję, że nasi nieprzyjaciele życzący nam
źle zostaną zawstydzeni.
Ja ze swej strony na me synowskie posłuszeństwo, które mam
względem Jaśnie Wielmożnego Pana Ojca, niegodny syn na klęczkach
łagam, ażeby Jaśnie Wielmożny Pan Ojciec, jeżeli mu się to zda-
wać będzie i spodoba, uczynił mnie żołnierzem, jednak z ojcowskim
błogosławieństwem, ażebym wstąpił w ślady Jaśnie Wielmożnego
Pana Ojca i nie zaprzepaścił zaszczytu już zdobytego i ażebym po-
szedł w ślady św. Maurycego Żołnierza, Męczennika i Wodza, któ-
rego imię na chrzcie otrzymane noszę. Już bowiem przez kilka nocy
oka zmrużyć ani spać nie mogę; przyczyną zaś tego jest to, że
w ostatnich dniach, gdybym się nie był obawiał, że obrażę Jaśnie
Wielmożnego Pana Ojca, mogłem był wstąpić do wojska. Okazaw-
szy synowskie posłuszeństwo i prawdziwie synowską miłość umie-
ram [?]
Dnia 23 sierpnia
roku 1761.
syn niegodny
Mau. de Benjo
w. r.
P. s. Wysyłam dwa gąsiory wina, chociaż nie jest ono wytraw-
ne, jak być powinno; oczyszczonego zaś wysłać nie mogę, albowiem
odczuwamy tutaj niedostatek i nie możemy kupić węgla, którego
zresztą tu i nie widać, dlatego więc, aby się rzeczy nie uszkodziły
wysyłam sześć małych miarek i w baryłkach przesyłam [?].
Posłańcowi wypłaciłem sześć groszy
B.
/2/
Pełnomocnictwo wystawione Beniowskiemu przez J. Elstermanna
w dniu 23 lipca 1768 r. w Lubowli
1
W imieniu Jego Królewskiej Mości [króla polskiego] oraz
Jego Książęcej Mości JMP. podkomorzego wielkiego koronnego jako
spiskiego starosty
2
upoważnia się niniejszym jmp. rotmistrza ba-
rona Maurycego von Benyow do przeprowadzania we wszystkich
miejscowościach i miastach starostwu spiskiemu podległych,
a w szczególności w Trzynastu Miastach, osobiście lub przez swoich
podwładnych wszelkich czynności związanych z gromadzeniem za-
opatrzenia, ekspediowaniem go i dostarczaniem do zamku [w Lu-
bowli] jako do siedziby [starostwa]. Nadto upoważnia się go do
[wydawania] wszelkich wojskowych rozporządzeń oraz do [zarzą-
dzania] osobistego stawiennictwa [do służby wojskowej] wszystkich
książęcych poddanych i lenników. Umacniając niniejsze pismo naj-
wyższą królewską i wysoką książęcą powagą, podpisuję się pod nim
i potwierdzam je.
Dan na zamku w Lubowli dnia 23 lipca roku 1768, jako ma-
jor wojska w służbie Jego Królewskiej Mości króla polskiego i ko-
mendant zamku
J. von Elstermann
[pieczęć]
/3/
Pismo M. Beniowskiego do J. Elstermanna z 24 lipca 1768 r. z So-
boty Spiskiej
Jaśnie Wielmożny Panie Komendancie,
Wielce Szanowny Przyjacielu mój i Panie!
Stosownie do danego mi przez WPana rozkazu rozpocząłem
działania od wsi rusnackich. Są one wierne Jego Królewskiej Mości.
Potem udałem się do Trzynastu Miast, gdzie jmp. Beeler i sędzia
Lubicy również odnieśli się do sprawy przychylnie; ale kiedym
następnie przybył do Nowej Wsi i przedstawiłem moją misję, nie
posiadałem się ze zdumienia ujrzawszy, że ci, których uważałem za
najbardziej uczciwych, są przeciwni naszym zamiarom.
Przedstawiłem im sprawę jak następuje:
1
mo
. Ponieważ jestem z najwyższego rozporządzenia przez jmp.
komendanta w całej rozciągłości upełnomocniony oraz ponieważ
mam rozkaz przedsięwziąć pewne kroki mające na celu zabezpiecze-
nie [starostwa] przed nieprzyjacielskim atakiem, przeto proszę, ażeby
podporządkowali się rozkazowi i zgodnie z jego brzmieniem zadość-
uczynili moim życzeniom.
Odpowiedź tych panów była następująca:
Trzynaście Miast musiałoby otrzymać rozkaz od samego Jego
Książęcej Mości
1
, ażeby się zdecydować tak postąpić, jak sobie tego
życzę, ponieważ w sprawach tego rodzaju bynajmniej nie podle-
gają one zamkowi [w Lubowli], a tym mniej jego komendantowi;
zatem wszelkie rozkazy i rozporządzenia wydane przez WPana nie
mają żadnej mocy. Środków żywnościowych i innych niezbędnych
rzeczy wcale nie są obowiązani dostarczać, gdyż należy to do jmp.
dzierżawcy. Co więcej, oświadczyli, że chcą aż do końca zachować
neutralność.
Ujrzawszy, że sprawa stoi źle, zmuszony byłem uciec się do
surowości. Zarzuciłem im niestałość, nieposłuszeństwo, a nawet nie-
wierność; odparłem ich zastrzeżenia wobec rozkazu mówiąc, że wy-
dany został przez osobę reprezentującą samego starostę, krzyczałem
i robiłem, co tylko można; na koniec, głównie za pomocą gróźb,
skłoniłem ich do tego, że postanowili wysłać delegację zaopatrzoną
w pełnomocnictwa, która będzie się z WPanem układała. Ostrze-
gam, że są to ludzie przebiegli, i dlatego WPan powinieneś nalegać,
ażeby przystali na niżej podane punkty i niewiele albo też wcale
nie ustępować; wprost przeciwnie, nawet przemawiać do nich trzeba
z wysokiego tonu, bo nie są to żołnierze, ale gryzipiórki. WPan
postąpisz, jak przystoi na komendanta i jak WPanu wierność na-
każe. Gdyby mimo to nie chcieli się zgodzić, to wówczas trzeba
będzie starać się to jakoś powetować.
Punkty, na które panowie delegaci powinni się zgodzić:
1
mo
. Że jako lennicy jaśnie wielmożnego starosty uznają waż-
ność rozkazu i zadośćuczynią mu dla zachowania wierności;
2
do
.
Że będą posłuszni jmp. komendantowi jako reprezentu-
jącemu osobę jaśnie wielmożnego starosty i podporządkują się jego
zbawiennym rozporządzeniom;
3
io
. Że dostarczą do zamku [w Lubowli] żywność i inne po-
trzebne zapasy;
4
to
. Że oddadzą do dyspozycji jmp. komendanta około 50 koni
oraz 50 pieszych;
5
to
. Że jako wierni poddani odnowią przysięgę wierności Jego
Królewskiej Mości i naszemu jaśnie wielmożnemu staroście;
6
to
.
Że podporządkują się także i dalszym zarządzeniom
jmp. komendanta, mającym na celu zabezpieczenie [starostwa] przed
nieprzyjacielskim atakiem;
7
mo
. Że zaaresztują jako intrygantów tych, co nie będą się
chcieli z powyższym zgodzić albo co w inny sposób przeciwko po-
wyższemu będą działali, i że w stosowny sposób ukarzą ich za nie-
dochowanie wierności.
Zgody na te punkty powinieneś WPan żądać od ichmościów
pp. delegatów w imieniu Jego Książęcej Mości naszego jaśnie wiel-
możnego starosty; trzeba, żeby je podpisali i podporządkowali się
im. Gdyby się jednak uparcie opierali, należy im pozwolić odejść;
zobaczymy wówczas, co wypadnie przedsięwziąć. Jestem zdecydo-
wany udać się z tą delegacją do naszego jaśnie wielmożnego staro-
sty; w jaki sposób to nastąpi, będę miał zaszczyt powiedzieć oso-
biście, towarzysząc ichmościom pp. delegatom.
Wyjaśnię też wówczas, dlaczego poddani naszego jaśnie wiel-
możnego pana są tacy krnąbrni. Trzeba tylko być wobec nich sta-
nowczym, a zapewniam, że zdołamy wypełnić naszą powinność
i WPan zyskasz sobie sławę wiernego i gorliwego komendanta. Bóg
Wszechmogący niech nas nadal błogosławi, ażebyśmy mogli zwal-
czać wrogów naszego pełnego chwały króla i manifestować naszą
wierność.
Nb. Co do jmp. porucznika
2
, to zechciej WPan niezwłocznie
zarządzić jego aresztowanie. W tajemnicy prosiłem o to jmp. hra-
biego, ale on wszystkim o tym rozpowiedział, tak że nawet żona
jmp. porucznika się dowiedziała i na pewno pospieszy powiadomić
swego męża, a wtedy będzie już za późno. Jeżeli nawet jest nie-
winny, to nie popełnisz WPan błędu. W takich okolicznościach jak
obecne żaden komendant nie może narażać się na niepewność. Gdyby
jmp. porucznik okazał się niewinny, to areszt bynajmniej nie przy-
niesie ujmy jego honorowi.
Żony jmp. porucznika, skoro przybędzie, również nie należy
wypuszczać, zanim nie uzyska się pewności.
Zaprawdę, drogi przyjacielu, wielka nas czeka praca; ale jeżeli
z ufnością pokładać będziemy nadzieję w Bogu, doda On nam sił
i wszystko zdołamy doprowadzić do szczęśliwego końca.
Pozostaję z całym szacunkiem i z należytym poważaniem
WPana uniżony sługa
Maurycy von Benyovsky"
W pośpiechu, dnia 24 lipca 1768. W Sobocie.
P. s. Przysyłani równocześnie drugi list, który WPan zechcesz
dać ichmość pp. delegatom do przeczytania, ażeby się nie zoriento-
wali, że o wszystkim szczegółowo doniosłem.
Przesłuchanie Pawła Hónscha, szwagra i wachmistrza jmp. rotmistrza
Beniowskiego w dniu 30 lipca 1768 r.
Benevolum examen
l
młodego Pawła Hónscha, przeprowa-
dzone stosownie do wydanego mi zlecenia po moim przybyciu do
Soboty 30 lipca 1768 w domu jmp. sędziego miejskiego.
Pyt. 1. Kiedy i z kim był w Krakowie?
Odp. 1. Byłem tam z jmp. Benyowskim, a wróciliśmy do domu
mniej więcej przed czterema tygodniami.
Pyt. 2. W jakim celu był z jmp. Benyowskym w Krakowie?
Odp. 2. Byłem tam mając zamiar udać się do regimentu, któ-
rym dowodzi jmp. pułkownik Bernardowicz, a który stacjonuje
w Białej o 20 mil od Warszawy.
Pyt. 3. Kto wydał mu rozkaz odbycia takiej podróży?
Odp. 3. Miałem urlop od jmp. pułkownika Bernardowicza
tylko do ostatniego dnia miesiąca maja włącznie.
Pyt. 4. Jak długo przebywał w Krakowie i co działo się tam
przez ten czas z nim i z jego zwierzchnikiem?
Odp. 4. Przybyłem pod Kraków z jmp. Benyowskim w dniu,
w którym miasto objęła konfederacja, a nazajutrz, gdy znaleźliśmy
się w mieście, nadciągnęli Moskale. Skoro marszałek konfederacji
dowiedział się, że tam jesteśmy i że jmp. Benyowski jest lutera-
ninem, kazał go aresztować i umieścić na zamku, gdzie go trzymano
przez 13 dni, ja natomiast zostałem w naszej kwaterze. Na dzień
przed moim wyjazdem został uwolniony. Wyjechałem z Krakowa
za paszportem, który dostałem od marszałka konfederacji, i przy-
byłem tutaj. Jmp. Benyowski udowodnił konfederacji, że zwerbo-
wał około 50 ludzi w Trzynastu Miastach dla księcia Radziwiłła,
i oświadczył, że chce ich przyprowadzić, jeżeli konfederacja jego
i jego ludzi przyjmie.
Pyt. 5. Czy jmp. Benyowsky otrzymał jakieś dowództwo od
konfederacji po uwolnieniu z aresztu i dlaczego?
Odp. 5. Dano mu dowództwo nad trzydziestoma kilkoma
ludźmi, jak mi to po swoim powrocie powiedział; zrobił z nimi
wycieczkę na Moskali, a ponieważ dobrze się spisał, dostał za to
wolną drogę i paszport. Jeden z dwóch koni, które miał ze sobą,
okulał, jechał więc z Krakowa razem z jmp. Jungburgiem z dwoma
końmi pocztowymi i swoim trzecim do Myślenic, dalej powozem
do Nowego Targu, gdzie przez półtora dnia zatrzymał go dwunasto-
osobowy oddział konfederatów, a stamtąd do Soboty również po-
wozem.
Pyt. 6. Co skłoniło Jungburga, żeby towarzyszyć jmp. Benyow-
skyemu i przybyć z nim tutaj?
Odp. 6. To, że obaj zamierzali próbować szczęścia w Trzy-
nastu Miastach. Chcieli zwerbować ludzi i przyprowadzić ich do kon-
federacji. Ale przybywszy tu ujrzeli, że nic z tego nie będzie, posta-
nowili więc razem z jmp. Benyowskym szukać szczęścia gdzie indziej
i wyruszyć do Anglii.
Pyt. 7. W jaki sposób obaj ci panowie zamierzali szukać szczę-
ścia w Anglii?
Odp. 7. Zamiarem ich było zająć się alchemią i z tej przy-
czyny odjechaliby już przed dwoma dniami, gdyby jmp. Benyowsky
na nieszczęście nie został aresztowany. Żona jmp. Benyowskyego
miała pozostać tutaj.
Działo się w Sobocie, roku, miesiąca i dnia jak wyżej.
Johann von Jony
pisarz ziemski
/5/
Przesłuchanie Jungburga, byłego porucznika regimentu kirasjerów
O'Donella, zarządzone na rozkaz miejscowego komendanta i pod-
pułkowika barona von Abschatz
[........................]
9. Czy powrócił tutaj z Polski sam, czy też w towarzystwie?
Odp. Razem z jmp. rotmistrzem księcia Radziwiłła Begnow-
skym, który obecnie znajduje się jako podejrzany w areszcie w Lu-
bowli.
10. Czy wie, dlaczego rotmistrza aresztowano w Polsce, choć
jest cesarsko-królewskim poddanym?
Odp. Aresztowano go, ponieważ nie chciał zwrócić listu wer-
bunkowego majora von Elstermanna, upoważniającego go do zwer-
bowania w Trzynastu Miastach około 100 pieszych i 50 jezdnych.
Pismo to znajdowało się wówczas w rękach Jungburga; odebrano
mu je i przekazano tutejszej komendanturze.
[.........................]
W Lewoczy, dnia 8 sierpnia 1768.
/6/
List majora Elstermanna do barona Abschatza, podpułkownika
i komendanta twierdzy w Lewoczy z 9 sierpnia 1768 r. z Lubowli
Jaśnie Wielmożny Panie Baronie,
Wielce Szanowny Panie Podpułkowniku!
Niniejszym mam zaszczyt i przyjemność złożyć JWPanu moje
uniżone uszanowanie i donieść, że niejaki von Benyowski (znajduje
się w areszcie w Lubowli). Nazwisko jego usłyszałem po raz pierw-
szy przed trzema miesiącami w Nowej Wsi; ożenił się on w Sobo-
cie, co mnie doń przyjaźnie usposobiło i skłoniło do tego, żem dał
wiarę jego słowom, które były zwyczajnym oszustwem, i napisałem
list, który sam przed wyjazdem do Nowej Wsi ułożył, uroczyście
mnie zapewniając, że Trzynaście Miast w takiej właśnie formie ży-
czy sobie ten list otrzymać. Zamierzał podejść i mnie, i innych,
ale oszustwo jego wnet poznałem z listu, który do mnie wystosował,
kazałem go więc tutaj sprowadzić do aresztu. Upraszam uniżenie,
ażebyś JWPan zechciał okazać mi swą łaskę i przyjaźń zwracając
mi mój list, za co będę JWPanu niezmiernie zobowiązany.
1
Mam zaszczyt pozostawać z należytym poważaniem, Wielce
Szanowny Panie Podpułkowniku, JWPana oddanym sługą
J. Elstermann
Na zamku w Lubowli 9 sierpnia 1768.
I7I
List M. Beniowskiego do K. Pułaskiego z 13 marca 1769 r. z Cho-
cimia
1
En devenant aussi hors de pays polonais en Turquie avec votre
cher frere, je reste son fidele camarade jusqu'a ce que bon Dieu
permettra nous joindre avec vous Monsieur. Je vous recommande
la starostie de Zips, dans ce chateau est le commendant Elstermann,
lutherien, le lieutenant de la garnizon Tothy, Hongrois, tres bon
catholique, avec sa cooperation vous pouvez tout faire. Dans le
chateau sont 9 pieces de canons et une cartaune avec 3 ou 4 cent
pieces fusils, le caissłer demeure hors du chateau, de qui vous pouvez
toujours recevoir 20 a 30 mille. Sur cela vous pouvez prendre un
grand magasin du ville, qu'elle appartient au chateau. De sept villes
vous serez aussi toujours en etat de reprendre de chacunne un mille
ducats. Je vous souhaite, Monsieur, un succes contentant jusqu'a
jour me joindre avec vous.
Je vous recommande aussi deux villes Alt et Neuschatz 7 lieux
de Cracovie, ou on peut prendre plus que 20 mille, excepte Wie-
liczka, dans quel lieu on est en etat de reprendre plus que cent
mille.
Enfin avec tout respect je me nomme votre serviteur sincere
Comte Hadik, generał
Chocim die 13 Martii 1769.
Znalazłszy się za granicą polską w Turcji razem z drogim
bratem WPana, wiernie mu będę towarzyszył, aż dobry Bóg znowu
pozwoli się nam z WPanem połączyć.
Polecam uwadze WPana starostwo spiskie: komendantem
zamku jest tam Elstermann, luteranin, ale porucznikiem garnizonu
jest Węgier i dobry katolik Tothy, z którego pomocą mógłbyś
WPan wszystkiego dokonać. W zamku znajduje się 9 dział, l kar-
taun i 300 do 400 sztuk karabinów, a skarbnik mieszka poza mu-
rami i mógłbyś WPan mieć od niego 20 do 30 tysięcy. Ponadto jest
tam wielki skład w mieście należącym do zamku. Z siedmiu miast
będziesz WPan mógł mieć po tysiąc dukatów. Życzę WPanu jak
najlepszego powodzenia aż do dnia, w którym się z WPanem
połączę.
Polecam także uwadze WPana dwa miasta, Stary i Nowy
Sącz, położone o 7 mil od Krakowa, skąd można by mieć ponad
20 tysięcy, oraz Wieliczkę, z której dałoby się wyciągnąć więcej niż
sto tysięcy.
Pozostaję z należnym szacunkiem, WPana oddany sługa
Hrabia Hadik, generał
Chocim, 13 marca 1769.
/8/
Oświadczenie M. Beniowskiego złożone 21 marca 1772 gubernato-
rowi Ile de France Des Roches'owi
1
Z największą przyjemnością i skwapliwością, przez gorliwość
i przywiązanie dla WPana, spełniam Pańskie życzenie.
Z urodzenia jestem Węgrem ze znakomitego domu baronów
de Benyousky i służyłem w randze generała w wojsku Cesarzowej,
naszej władczyni.
2
Ojciec mój był trzynastym baronem z domu Ala-
darów
3
, matka wywodzi się z domu hrabiów Revay, z pochodze-
nia więc jestem Polakiem.
Kiedy w roku 1765 król polski, elektor saski, umarł, a do
jego królestwa wtargnęli nieprzyjaciele, udałem się do Warszawy,
żeby prowadzić tam sprawy pewnego księcia — wśród niepokojów,
wywracania praw i obalania najpierwszych mężów stanu. Sekretny
rozkaz spowodował uwięzienie wielmożów królestwa
4
; ponieważ
należałem do stronnictwa księcia biskupa krakowskiego
5
i innych
magnatów, zażądano od księcia Repnina, ambasadora rosyjskiego,
ażeby i mnie uwięził. Powiadomiony o tym zamiarze, nie wiedząc,
co czynić, udałem się co prędzej do pewnego przyjaciela księcia
Radziwiłła, którego poprosiłem o opiekę. Przebywałem tam aż do
czasu zawiązania się generalnej konfederacji barskiej. Marszałek Pu-
łaski wezwał mnie do wzięcia w niej udziału, natychmiast więc
przystąpiłem do konfederacji krakowskiej pod dowództwem mar-
szałka Czarnockiego. Jako oficer regimentu de Castres zostałem
wzięty do niewoli przez Moskali, którzy zajęli Kraków. Wykupiłem
się za dwa tysiące dukatów, a następnie przystąpiłem do konfede-
racji barskiej, gdzie otrzymawszy rangę pułkownika i generała, wal-
czyłem z Moskalami pod dowództwem [?] twierdzy żwanieckiej
(o czym świadczą akta konfederacji). Kiedy nieprzyjaciel został od-
party, otrzymałem rozkaz udać się do Turcji z p. Pułaskim. Basza
natolski i chocimski przyjął mnie życzliwie i dał mi pomoc w lu-
dziach i pieniądzach. Bezzwłocznie powróciłem do królestwa pol-
skiego i stoczyłem nad Prutem bitwę z Moskalami, w której zosta-
łem ranny i dostałem się do niewoli. Zawieziono mnie do Kijowa,
gdzie spotkałem marszałka Czarnockiego, hr. Potockiego i młod-
szego Pułaskiego z trzema tysiącami ludzi. Przeniesiono mnie na-
stępnie do Kazania, dokąd jechałem przez Nieżyn i Tułę; za po-
średnictwem pewnego niemieckiego chirurga posłałem do jego emi-
nencji księcia biskupa krakowskiego, przebywającego w Kałudze,
list, w którym powiadomiłem go o mojej niedoli. Gubernator Ka-
zania, p. Krasnin-Samaryn, pozwolił mi, podobnie jak wszystkim
innym, swobodnie poruszać się po mieście.
Dnia 15 sierpnia 1769 przybył do mnie oficer rosyjski i w ta-
jemnicy wręczył mi listy od uwięzionych książąt z rozkazem, żebym
je zawiózł do Kaługi. Porozumiawszy się ze zwierzchnikami i za-
sięgnąwszy ich rady w tej sprawie, wyjechałem z Kazania, udając
przed gubernatorem, żem zapałał gorącą chęcią zwiedzenia kopalni
miedzi, i przybyłem do Kaługi dzięki pomocy pułkownika Basze-
metriewa, dowódcy twierdzy, który sprzyjał więźniom. Wyznaczono
mnie, żebym osobiście rokował z książętami i magnatami. Pułkow-
nik został uwięziony, co sprawiło, że dostałem tylko kilka poleceń,
i wnet udałem się do Petersburga. W Petersburgu podążyłem na
Corso i nająwszy mieszkanie w domu pułkownika Soaczeka, wy-
konałem polecenia tak, jak się do tego zobowiązałem. Kiedy mia-
łem już wracać do Kazania, zostałem uwięziony z rozkazu Cesarzo-
wej rosyjskiej, a ponieważ nie wiedziano nic pewnego o mojej
ucieczce, wysłano mnie jako więźnia do Kaługi, dokąd przybyłem
i połączyłem się z książętami.
Nawiązawszy przyjaźń z komendantem, zawarliśmy między
sobą umowę, dzięki której, wspomagani przez Tuga [?], mieliśmy
wrócić do Polski. Komendant przygotował już wszystko, żeby nam
ułatwić ucieczkę, gdy 18 października 1769 przybył z Petersburga
oficer gwardii z rozkazem aresztowania komendanta. Komendant
uprzedził oficera, zabijając go, i poszukał ocalenia w ucieczce,
wszystkich nas zostawiając w więzieniu. Tego samego dnia zosta-
liśmy zakuci w łańcuchy i wywieziono nas do Petersburga; odtąd nie
miałem żadnych wiadomości o moich towarzyszach niedoli. W Pe-
tersburgu wtrącono mnie do więzienia w twierdzy. Czwartego dnia
zostałem doprowadzony przed oblicze Orłowa i Czernyszewa, któ-
rzy wypytywali mnie o różne sprawy. Nie mogąc niczego ode mnie
wydobyć, nawet groźbami, przyrzekli mi w imieniu Cesarzowej ła-
skę, jeżeli przysięgnę wierność i odkryję sekrety, które mi powie-
rzono. Ponieważ nie chciałem tego uczynić, znowu wtrącono mnie
do więzienia, skąd za pośrednictwem pewnego oficera napisałem do
księcia Lobkowitza, przedstawiciela [Austrii] przy Jej Cesarskiej
Mości, ale nie dostałem odpowiedzi. Kiedy w kilka dni później
znowu stanąłem przed komisją, użyto przemocy, żeby mnie zmusić
do podpisania następującego oświadczenia:
Ja niżej podpisany przyznaję się, że nie tylko chciałem wydo-
być się z więzienia, ale ponadto popełniłem morderstwo i zgrzeszy-
łem bluźnierstwami przeciwko Jej Cesarskiej Mości. Jeżeli wyrok
na mnie zostanie złagodzony dzięki przyrodzonej dobroci Jej Cesar-
skiej Mości, zobowiązuję się niniejszym, odzyskawszy wolność, nigdy
nie stanąć nogą na ziemiach podległych Jej Cesarskiej Mości, a tym
bardziej nie podnosić przeciwko niej broni.
W Petersburgu, dnia 22 listopada 1769.
Baron Maurycy August Aladar de Benyousky, generał pierwszej konfederacji
Kiedy podpisałem to pismo, znowu wtrącono mnie do wię-
zienia. Na koniec dnia 24 listopada o północy przybył oficer na
czele 28 ludzi, nałożył mi żelaza na nogi i rzucił na wóz. Podąży-
liśmy w kierunku Moskwy; towarzyszem mojej niedoli był major
Wynblat. Za całe pożywienie mieliśmy chleb i wodę; minęliśmy
Niżny, Kosmodemianskoj, a w Solichansku przebywaliśmy kilka dni
wskutek niedyspozycji oficera, który nas prowadził. Dnia 28 grudnia
tegoż roku pewien żołnierz powiedział mi, że pięć poczt stamtąd
siepacze prowadzą jakichś ludzi i że zatrzymali się oni w pewnej
odległości. Ponieważ znajdowali się niedaleko, gorąco pragnęli
spotkać się z ludźmi równie nieszczęśliwymi i zdołali przekonać
oficera swojego, że ich do nas nocą zaprowadził. Poznałem wów-
czas jaśnie oświeconego księcia biskupa krakowskiego: łzy nie dały
mu mówić. Nie pozwolono nam długo ze sobą przebywać i zostaliśmy
rozdzieleni. Aż do Tobolska, stolicy Syberii, odbywaliśmy drogę
razem, ale w osobnych powozach. W Tobolsku zatrzymaliśmy się
na krótko bardzo, a potem wędrowaliśmy przez pustkowia Tartarii,
ciągnięci przez psy, bez wieści o reszcie świata i cierpiąc dotkliwy
głód. Po drodze na Syberii spotykaliśmy oficerów różnych narodo-
wości, przebywających na wygnaniu. Wreszcie 2 maja 1770 przy-
byliśmy do portu w Ochocku. Plenister, który tam był komendan-
tem, przyjął nas życzliwie. Wnet potem przybyło dwóch oficerów
rosyjskich, którzy oświadczyli, że są strażnikami ich wysokości ksią-
żąt więzionych w Kałudze. Nawiązałem z nimi znajomość. Dnia
3 września tegoż roku załadowano nas na statki i udaliśmy się do
portu Bolszego. Dnia 24 grudnia dostałem list od biskupa krakow-
skiego za pośrednictwem pewnego kupca. Dowiedziałem się zeń, że
książęta zostali przewiezieni do północnej Tartarii, do Anadyr, i że
oddział żołnierzy rosyjskich skłonny jest do buntu, żeby ich oswo-
bodzić. Napisałem do majora Wynblata powiadamiając go o tym,
co powinien uczynić,
żeby nas obu uwolnić. [...]
Waszej Ekscelencji uniżony sługa
Maurycy August z Aladarów de Benyousky
generał pierwszej konfederacji
Pisano na Ile de France 21 marca 1772.
/9/
Uwagi gub. Des Roches dotyczące p. barona de Aladar de Be-
niowsky, 20 marca 1772, Ile de France
1
Cudzoziemiec ten przedstawia się jako baron Maurycy August
Aladar de Benyousky, generalny regimentarz świętej konfederacji.
W taki właśnie sposób podpisał list wystosowany do p. hra-
biego de Marcy, ambasadora w Wiedniu przy jej Cesarskiej Mości.
Dał mi pod otwartą pieczęcią dwie przepisane kopie, z których jedną
załączam. Pan de Aladar powiedział mi, że jest polskiego pocho-
dzenia, że jest trzynastym baronem tego nazwiska, że jego dziadek
przybył do Siedmiogrodu na zaproszenie Cesarza, który nadał jego
rodzinie znaczne majętności w tej prowincji, ażeby ją zaludnić.
Baron de Aladar we wczesnej młodości wstąpił do wojska, ale nie
mogąc dojść do ładu ze swoim pułkownikiem, porzucił służbę i wró-
cił do Siedmiogrodu, gdzie oddał się nauce, ażeby posiąść wiedzę,
jaką szlachcic powinien posiadać.
Przez rok przebywał we Francji, był też kilkakrotnie na dwo-
rze wiedeńskim. Podczas swoich podróży dał się poznać księciu
saskiemu Albertowi, który go darzy szczególną łaskawością. Pan
de Aladar doznał wielu dowodów tej łaskawości, kiedy ów książę
podróżował do Siedmiogrodu. Na podstawie opowiadań owego cu-
dzoziemskiego oficera mógłbym podać wiele innych -jeszcze wiado-
mości, ale nie byłoby rzeczą właściwą powierzać ich pismu, które
czeka taka długa droga, a zresztą rozprzestrzenia się one po Euro-
pie, tak jak tutaj, czyniąc wiarygodnymi te pierwsze informacje.
Uważam za swój obowiązek zdać dokładnie sprawę z tego, co mi
pan de Aladar powiedział, odtwarzam z pamięci to, co w niej za-
chowałem z jego własnych słów.
Był na sejmie, na którym książę Poniatowski wybrany został
polskim królem. Wraz ze stronnictwem, do którego na sejmie nale-
żał, znalazł się potem w konfederacji, która zawiązała się przeciwko
temu, co z tego sejmu wynikło. Został generał-regimentarzem owej
konfederacji i książę Albert udekorował go Orderem Orła Białego.
Dowodził dość znacznym oddziałem na Podolu, gdzie stoczył
liczne potyczki. Mimo że stawiał opór i choć w starciach nie został
pokonany, przewaga nieprzyjaciela zmusiła go do cofania się i do
ustępowania pola. Na koniec, znalazłszy się na granicy Podola i Wo-
łoszczyzny, w małej twierdzy, zaatakowany został jednocześnie przez
znaczne siły rosyjskie i przez silny oddział wojsk króla polskiego.
Został pobity, ranny i wzięty do niewoli. Zawieziono go do Kijowa,
a stamtąd do Kazania. Okazywano mu wielkie względy i odno-
szono się doń z ludzkością. Wiadomości, jakie odebrał w Kazaniu,
spowodowały, że się odważył na własną rękę udać do Moskwy czy
też do Petersburga. Uwięziono go tam i z żelazami na nogach, su-
rowo go traktując i przerzucając z więzienia do więzienia, wywie-
ziono aż do najdalszych granic Syberii. Przemierzył całą tę ogromną
prowincję i znalazł się w Ochocku.
Zapomniałem powiedzieć, że zanim został zawieziony do Ki-
jowa i do Kazania, bezpośrednio po bitwie znalazł się w twierdzy
w Kałudze, gdzie spotkał biskupa krakowskiego
2
, również więźnia.
(Zdarzenie to miało miejsce potem, jak został aresztowany w Mo-
skwie czy też w Petersburgu, nie jestem pewien w którym z tych
dwu miast.) Związani wspólnym celem i uczuciami, a także znajo-
mością z owym biskupem, utworzyli spisek, żeby uciec, i przypusz-
czalnle udałoby się im to, gdyby nie chwiejność i słabość prałata.
Do spisku wchodził pułkownik dowodzący w Kałudze, który ocalił
się i wyjechał do Polski na służbę konfederatów, biskup zaś i baron
zostali wywiezieni na Syberię. Ponieważ ich powozy jechały czasami
obok siebie, dało im to sposobność do rozmowy i skorzystali z niej,
żeby nawiązać ze sobą łączność, która prawie nigdy nie uległa prze-
rwaniu i która trwała od czasu spotkania w twierdzy w Kałudze.
Biskupa wywieziono na północny kraniec Kamczatki, nad granicę
kraju Koriaków, a baron znalazł się, jak powiedziałem wyżej,
w Ochocku. [...]
Cudzoziemiec ten pokryty jest bliznami, niektóre z nich znie-
kształcają jego ciało i utrudniają mu poruszanie się. Zachował mimo
to zdrowy i pełen wigoru wygląd, ma przyjemny wyraz twarzy, bije
odeń inteligencja, a jest przy tym przebiegły i powściągliwy: roz-
mawia chętnie, ale nie porusza spraw, o których nie chciałby się
wypowiadać, i nigdy nie mówi, czego by nie chciał powiedzieć. Są-
dzę, że z natury jest dumny i władczy, ale komu raz zaufał, ten
może być pewien jego lojalności. Mam podstawy do przypuszczeń,
że otworzył przede mną swoje serce jedynie dlatego, że jestem czło-
wiekiem króla. Odkąd się na to zdecydował, wydaje się, że co dzień
musi coś uczynić dla kawalera Des Roches. Posiada wiadomości ze
wszystkich dziedzin, a znajomość rzeczy najbardziej obcych jego
dawnemu stanowi często okazała się mu przydatna w niezwykłych
kolejach jego życia. [...]
Kawaler Des Roches
Na Ile de France, 20 marca 1772.
/10/
Doniesienie o Beniowskim z Kantonu zamieszczone w „Gentleman's
Magazine" w n-rze czerwcowym z 1772 r.
1
Następująca niezwykła relacja, zawarta w liście z Kantonu,
datowanym 19 listopada 1771, jest podobno prawdziwa.
Pod sam koniec września 1771 do Makao, osady portugalskiej
położonej przy ujściu rzeki Kanton, przybył jakiś statek o nie-
zwykłym wyglądzie; miał na pokładzie 65 ludzi, przeważnie żoł-
nierzy, którymi dowodził oficer w randze pułkownika, niejaki ba-
ron de Benyorsky, poddany królowej Węgier. Na statku znajdo-
wało się 5 osób ubranych po kobiecemu. Pułkownik złożył nastę-
pujące sprawozdanie: Królowa Węgier wysłała go z pięcioma tysią-
cami ludzi w maju 1769 roku do Polski, żeby się przyłączył do ka-
tolickich konfederatów, którzy walczyli z polskimi protestantami,
popieranymi przez Rosjan. Wkrótce doszło do bitwy, w której pro-
testanci pokonali swych przeciwników i większą ich część wzięli do
niewoli. Pułkownika razem z wieloma jego rodakami wywieziono do
Kazania. Trzymano ich tam w ścisłym odosobnieniu i okrutnie trak-
towano, skutkiem czego zdecydowali się na ucieczkę. Wnet nadarzyła
się sposobność, zmniejszono mianowicie liczbę strażników, dzięki
czemu udało się im obezwładnić wartę i zdobyć na niej broń. Z nie-
wiarygodnymi trudnościami odbyli drogę na Kamczatkę, nad wy-
brzeże Tartarii, gdzie pułkownik miał znajomego, na którego pomoc
liczył. Ów znajomy zaopatrzył pułkownika w statek i pułkownik
wsiadł nań z 85 współwięźniami. Był przedtem w służbie morskiej
stanów Malty i znał się trochę na nawigacji, postanowił więc po-
płynąć do Chin, ale ponieważ miał statek skąpo zaopatrzony, zamie-
rzał się trzymać wybrzeża. Silna wichura wiejąca od zachodu udare-
mniła to zamierzenie, pułkownik pożegnał się przeto z myślą o po-
wrocie na brzeg i płynął na wschód i południe, dopóki nie ujrzał
lądu Północnej Ameryki [przypuszczalnie Kalifornii — przyp. Red.]
na 57° szerokości płn. Tam jego ludzie nabrali sił, przeciwstawiając
się wszelkim trudnościom, jakie tylko przyroda jest zdolna nastrę-
czyć. Stamtąd usiłował popłynąć do Acapulca, ale przeszkodziły mu
w tym przeciwne wiatry. Zmuszony skierować się ku Wyspom Fili-
pińskim, postanowił udać się do Manili, ale przeciwne wiatry znowu
pokrzyżowały mu plany. Popłynął zatem do Makao, przezwyciężyw-
szy zdumiewające trudności, po pięciu miesiącach spędzonych w dro-
dze z Kamczatki.
Pozostaję itd.
P.s. Potem jak napisałem powyższy list, doszła mnie z Ma-
kao następująca osobliwa relacja (każdy dzień przynosi nowy ma-
teriał dotyczący tych ludzi). Otóż jedna z osób ubranych po kobie-
cemu przed kilkoma dniami umarła. Jej zwłoki przysłano na brzeg
z nader niezwykłą prośbą do gubernatora, żeby mianowicie zostały
pogrzebane w miejscu zaszczytnym, w którym nikt przedtem nie le-
żał, oraz żeby baronowi wolno było uczestniczyć w pogrzebie i od-
dać szczególne honory zmarłej. Ta niecodzienna prośba wzbudziła
ciekawość, zawsze zresztą znamienną dla rzymskiego duchowieństwa,
i dwóch poczciwców z zakonu franciszkanów, korzystając z nocy,
zajrzało do trumny, gdzie znalazło ciało mężczyzny.
2
Takie oszustwo
w najwyższym stopniu oburzyło Portugalczyków i zwłokom kazano
sprawić zwyczajny pogrzeb. Rozmaite są opinie na temat, kim był
zmarły. Według niektórych baron twierdzi, że był to książę Rzeszy;
inni utrzymują, że był to biskup. Cała ta historia wywołała falę do-
mysłów niezbyt przychylnych dla pozostałych spódniczek.
Kopia pisma przysłanego przez barona Benyorskiego z Makao
do pewnego Pana w Kantonie.
Wzięto mnie do niewoli w roku 1769. Wraz ze mną na wy-
gnanie zostali wywiezieni książęta: Szolti, biskup krakowski, Szan-
gusko, Rzeviusky, Pacz, biskup kijowski.
Kamczatka, na 63° szerokości płn. i 175° długości, w miesiącu
maju 1771 żeglowałem na pokładzie galioty „Św. Piotr" i dopłyną-
łem aż do 238° długości i 57° szerokości północnej, skąd skierowa-
liśmy się ku wyspie Marian. Wskutek wielkiej burzy i bardzo sil-
nego wiatru znalazłem się w Japonii, przybiłem do portu Namgu,
gdzie wysiadłem na brzeg; stamtąd dostałem się na wyspę Tonza es
Bongo, a następnie udałem się do Nangeasaki, skąd przy pomyślnym
wietrze znów wypłynąłem i minąwszy wyspy Uljina, Formozę i wy-
spy Bastea, na koniec wziąłem prosty kurs na Makao, dokąd przy-
byłem w miesiącu wrześniu 1771.
Podpisano
Baron Maurycy August Aladar i Benyorsky,
pułkownik w służbie Jej Cesarskiej Mości
i generał — regimentarz konfederatów
Wyjechałem z 85 ludźmi, przybyłem z 62.
/11/
Reakcja biskupa J. A. Załuskiego na doniesienia prasowe o rzeko-
mym zesłaniu go na Sybir i ucieczce z Beniowskim do Macao
l
Memento mori. [...] O sobie trzy razy morzonym. R. 1764-67-71
Zaś przed półtora lata gdy siedząc w Kałudze
W długiej sedentaryi tęsknię, sobą nudzę,
Gazeciarz drukowanych hamburski nowinek
2
[...]
Romanse o nas pisał [...]
Że nas czterech [...]
Posłano na wygnanie aż do Syberyi,
Powtórnie do Kamczatki, krainy Rosyi
Od Chiny niedalekiej. Tam się z bohatyrem
Przyszło poznać Benjorskim *, co wzięt był jasyrem,
Który chcąc ujść z niewoli, umówił nas, w sforze
Żeśmy się wszyscy jednej puścili na morze
Do samej Japonii, w niewieści przebrani
Strój, żebyśmy za zbiegów nie byli poznani.
* Bendorski czy Benihorski, rodem Siedmiogrodźczanin (Transylwanus)
miał być w konfederacji polskiej, wzięty potem w niewolą od wojska ro-
syjskiego, posłany był do Kamczatki. [...] Ma się teraz znajdować w wojsku
francuskim i komenderuje trzy regimenty.
Żeśmy do chineńskiego (płynąc stamtąd dalej)
Rzeczonego Macao portu zawitali.
I że tam ten, co starszym w leciech, biskup polski
Był umarł (co Załuskim będąc, chciał być Wolski).
Na przygody znaczniejsze w areszcie kałuskim JW Pasterza
Trzody Kijowskiej i jego towarzyszów
Przebrały was hamburskie gazety w niewieście
Biskupów stroje, do Chin wysłały nareście.
To pisząc, musiał wtenczas mózg mieć pomieszany
Lub czytać Owidowe gazeciarz Przemiany.
/12/
Doniesienie o Beniowskim z Petersburga zamieszczone w „Wiado-
mościach Warszawskich" nr 64 z 8 sierpnia 1772 r.
Z Moskwy.
2 Petersburga d. 23 czerwca.
Przed kilką tygodniami w wielu codzoziemskich gazetach ogło-
szono różne relacje tak z Anglii, jako i Francji, tyczące się pewnego
Węgrzyna, a nazywającego się Beniowski albo, jak inni pisali, Be-
nyorski, który mając z sobą koło 80 osób znalazł sposób przypłynie-
nia z Kamczatki aż do Macao w Chinach. Tych listy, którzy pisali,
iż on z Kazanu przez niezmierne pustynie Syberii północnej miał
się przedrzeć aż do Kamczatki, są takimi bajkami napełnione, że
im wierzyć nie można. List następujący autentyczny zawiera w sobie
prawdziwą wiadomość o tej awanturze pomienionego człowieka:
„Przychodzi mi z wielkim ukontentowaniem donieść WMPanu
rzecz osobliwszą, która lubo w swym początku niewarta jest uwagi,
w dalszym jednakże jej ciągu może być przyczyną osobliwszych
skutków.
Pewien awanturnik mieniący się być Węgrzynem z urodzenia,
a nazywający się Maurycy August Alardor Baron Bengerski albo
Beniorski, służył przedtem w wojsku cesarskim.
1
Stamtąd zdezerto-
wawszy, udał się na służbę do wojska pruskiego, ale i tam długo
nie bawiwszy, podobnym sposobem umknął i udał się do konfede-
ratów polskich. Roku 1769 dostał się wojsku naszemu w niewolą
i z innymi więźniami zaprowadzony był do Kazanu. Tam będąc
znalazł sposób ucieczki i miał śmiałość udać się stamtąd do Peters-
burga, gdzie tyle zbrodni popełnił, że go wzięto w areszt i wysłano
na wygnanie do Syberii.
Ten człowiek, żadnymi karami nie powściągniony, związał się
z innymi wygnańcami, mianowicie: z Gurieffem i Babarykinem, któ-
rzy byli zesłani do Kamczatki za występki stanu. Ułożyli między
sobą projekt i wykonali zabić wojewodę albo rządcę owego kraju,
zabrać skarb publiczny i szukać środków do odzyskania wolności.
Czego chcąc dokazać, upewnili sobie niektórych ludzi okrętowych,
częścią przez obietnice, częścią przez groźby, częścią przez inne
zdrady. Udali przed nimi, że mieli zlecenie ode Dworu objechać
morze koło Kamczatki i szukać na nim przejścia do dalszych kra-
jów. Na koniec opanowawszy fregatę rosyjską nazwaną „S. Piotr",
która szczęściem dla nich znajdowała się podówczas przy tych brze-
gach, wsiedli na nią w liczbie osób 62 z tym umysłem, aby się mogli
przebrać do Ameryki albo do Kalifornii, o której mniemają, że nie
musi być daleka od Kamczatki, ale burze i wiatry przeciwne odmie-
niły to ich ułożenie.
Przypłynąwszy do 50 stopnia szerokości północnej, opatrzyli
się w wodę i inne rzeczy im potrzebne i puścili się ku Acapulco, ale
wiatry przeciwne znowu im przeszkodziły i przymusiły obrócić się
ku Wyspom Filipińskim, gdzie spodziewali się trafić do portu Ma-
nili, ale zamiast tej drogi przylądowali do brzegów mariańskich, po-
tem do Tonsa es Bugo, stamtąd do Nagisaki, Ulima i Formosa, skąd
wzięli drogę do Macao i tam pomyślnie przypłynęli.
Wyjechali oni w miesiącu maju 1771 z Kamczatki, leżącej pod
stopniem 63 szerokości północnej, a 176 długości. Przebiegłszy
238 stopniów długości północnej, a 57 szerokości, przybyli do Chiny
w miesiącu septembrze tego roku.
Kompania angielska, która tam jest ustanowiona, posłała naj-
pierwszą tę nowinę do Londynu, skąd i my o niej dowiedzieliśmy
się. Przybycie tych cudzoziemców do Chiny sprawiło tam wielkie
zadziwienie. Awanturnik węgierski stanąwszy tam dał sobie to imię,
które wyżej wyraziliśmy, i tytuły dawnego pułkownika austriackiego
oraz marszałka konfederacji polskiej. Do tych tytułów przywłaszczo-
nych przydał i to, że Moskale wzięli go w niewolą w Polszcze i zapro-
wadzili do Kazanu, skąd jak on mówił, uciekł do Kamczatki, a stam-
tąd do Chin. Lubo on to potwierdzał i oświadczał się z tym uroczy-
ście, przełożeni jednak nad kompanią nie wierzyli temu bynajmniej,
rozumiejąc, że to wszystko zmyślał dla ukrycia tajemnej i śmiałej
wyprawy do znalezienia na tym morzu drogi do Chin tak długo
próżno szukanej. Jakoż w samej rzeczy ta ich przypadkowa żegluga
pomyślniejsza jest daleko niż tylu innych żeglarzów umyślnie tego
przyścia [!] szukających. Będzie to znaczna rzecz w historii żeglug,
że jedna kupa kryminalistów wynalazła tę drogę tak potrzebną przez
obszerne morza, o której całe narody przez tak długi czas dowiedzieć
się nie mogły."
2
/13/
List M. Beniowskiego do K. Pułaskiego z 20 sierpnia 1772, Com-
piegne
1
20 aout 1772, Compiegne a la Cour
Monsieur
La liaison amiable avec laquelle j'ai vecu avec vous, et prin-
cipalement avec feu Mr votre frere St. Augustowszky, et dont je
me sens aujourd'hui encore dedie, me conduit a vous ecrire les
presentes lettres, pour vous convaincre, que je vous suis attache, et
avec combien de consideration je vous suis voue.
MMssrs les CCtes Vielhorszky et Ogynszky m'ont communique
1'endroit de votre sejour, et je m'en suis informe de vos inten-
tions. J'ai eu 1'honneur et 1'occasion de parler de vous chez Mr le
Duc d'Aiguillon, et vous pouvez conter, que toutes les compagnies,
ou on parlera de vous, seront informees de vos merites.
Vous serez peut etre etonne, que je me trouve'actuellement en
France, et a la Cour, pour satisfaire a votre expectation et a 1'amitie,
en voila le recit.
Vous vous ressouviendrez qu'apres que les Russes ont force
Okopp, j'ai resiste avec Mr votrc cher frere, et mon ami special
a Zvaniecz, d'ou ensuite apres le depart des Russes nous nous
sommes retires en Turquie a Chotyn, et d'ou enfin ennuye de notre
sejour, je pris la partie de rentrer en Pologne pour me joindre
a vous, parce que Mon. votre cher frere me comuniqua votre lettre
envoye par un Juif, qui nous informa, que vous etiez a Monasterczc.
Je suis sorti de Chotyn avec 50 housards et autant Lipky; passant
la Vallachie pres de Cserniowcze, j'ai trouve plusieurs confederes
disperses avec lesquels joint j'ai passę Siniatyn. Autour de Stanisla-
vow un troupe Russe sous le commandement de Mr colonel lieut.
Brincken m'attaqua, et apres presque totale defaite a fait prisonniers.
Toute suitę dans ce malheureux etat on m'a conduit a Kiow, ou j'ai
trouve Mr comte Potoczky, marechal Czarnoczky, et votre cher
frere Cseresinszky avec plusieurs autres. De Kiow on nous a tran-
sporte a Casan, ou mes malheurs devinrent encore plus vifs et plus
cruels. Les Russes m'ont soupconne d'une certaine secrete correspon-
dance avec MMrs les Senateurs de Pologne, detenu en secrete prison
a Kaługa. Sous ce pretexte, animes de leur haine ancienne contre
moi, ils m'ont arrete, et conduit de prison en prison secrete a Peters-
bourgh d'ou enfin on m'exila passant la Syberie en Kamtschatka,
1'endroit le plus eloigne de notre continent, 1300 lieues distant de
Petersbourgh; le meme [!] temps MMrs les Senateurs de Kaługa
etoient transportes en Syberie.
1769, 26 novembre on m'a amene de Petersbourgh et 7 octobre
1770 je suis arrive a Kamtschatka; apres avoir souffert les tourments
excessifs de la faim et froid, excepte le dur et tyrannique traitement
de mes conducteurs. Ce court recit vous presentera mon fatale sort,
dans lequel j'aurois du finir mes tristes jours, si la main du tout
Puissant ne m'aura [!] conduit, pour me delivrer de cet esclavage;
voila comme ca [!] est arrive.
Arrivant a Kamtschatka, j'ai trouve plusieurs malheureux exi-
les comme moi, parmi lesquels etoient 38 officiers d'etat major, tous
hommes braves et vigoureux; j'ai lie une amitie etroite avec eux et
nous nous pretames le sermant de chercher les moyens des nous
delivrer au risque de notre vie de cet malheureux esclavage; enfin
le 27 avril 1771 je me mis a la tete de 59 compagnions bien armes,
j'ai attaque le fort duquel je me suis aussitót rendu le maitre d'ou
approvisionne des armes et amunition, je suis sans delai descendu au
port, ou tous les vaisseaux Russes etoient mouilles et apres une
petite resistence je m'empare aussi de tous les vaisseaux. Cette a peu
pres la manierę, dont mes ennemis [ont ete vaincus?]; mais comme
a la longueur je n'aurois pu esperer aucun secours etranger, je pris
la partie de me sauver par mer. Apres avoir fait bruler les vaisseaux,
et rasę la forteresse, je me suis embarque sur un galiot nomme
St. Pierre avec 72 hommes, et sorti en plaine mer. Mon cher ami,
il sera trop long de vous raconter toutes les fatalites de ma triste
navigation; il souffira [de] dire, que j'ai quitte la terre 11 mai 1771,
et apres avoir combattu la mer et les vents feroces je suis arrive
heureusement 15 juillet 1772 en France, ou je suis a present recu
et protege gracieusement de la Cour, ainsi que tout mon monde.
Les Russes mecontents de mon succes m'on annonce dans les gazettes
publiques comme un deserteur de S.M. I. R. A. et de Roi de Prusse,
que je commis a Petersbourgh plusieurs brigandages etc. Mais, Dieu
merci, tous ces bruits n'ont pu penetrer ici avec 1'effet lequel mes
ennemis avoient desire. La Cour me rend justice, et le public ap-
plaudit pour ma conduite. Mon cher ami, apres avoir appris mon
histoire, ecrivez-moi et rendez-moi en votre personne lequel je viens
de perdre en feu Mr votre frere, St. August[owszky]. Si je suis
a porter quelque service, je vous prie indiquez-le moi.
Mai que vous vous resouvinsiez de moi sans faute, ressouve-
nez-vous du Hadek, gene[ral] adjut[ant] et vous le trouverez en moi.
Mr Cseresinszky, Trzaska, Kaminszky sont restes a Kasan en
bonne sante, quand je suis parti.
J'ai 1'honneur de m'y nommer avec la plus parfaite considera-
tion et l'amitie, Monsieur, Votre tres humble et tres obeissant servi-
teur
B. Maurice August Benyowszky colonel
20 sierpnia 1772, na dworze w Compiegne.
M o n s i e u r
Przyjacielskie stosunki, w jakich żyłem z WPanem — przede
wszystkim zaś ze zmarłym bratem WPana, starostą augustowskim —
a którymi dziś jeszcze czuję się z WPanem związany, skłoniły mię
do napisania niniejszego listu: pragnę WPana przekonać, jak bardzo
jestem WPanu oddany i jak wielki żywię dlań szacunek. Dowie-
dziawszy się od pp. hrabiów Wielhorskiego i Ogińskiego o miejscu
pobytu WPana i o Jego zamiarach, miałem już zaszczyt i sposobność
mówić o WPanu w domu księcia d'Aiguillon. Możesz WPan być
pewien, że kiedykolwiek będzie mowa o WPanu, zawsze będę wszyst-
kim przypominał WPana zasługi.
Dziwisz się WPan zapewne, że jestem teraz we Francji, i to
na dworze. Dla zaspokojenia ciekawości WPana i z obowiązku
przyjaźni opowiem więc WPanu moje przygody.
Przypominasz sobie WPan, że kiedy Rosjanie zdobyli Okopy,
broniłem się wraz z drogim bratem WPana a moim niezapomnia-
nym przyjacielem w Żwańcu. Po odejściu Rosjan wycofaliśmy się
stamtąd za granicę turecką do Chocimia. Dokuczała nam bezczyn-
ność, postanowiłem przeto powrócić do Polski, ażeby przyłączyć się
do WPana; drogi brat WPana zaznajomił mię z listem, który mu
WPan przysłałeś przez jakiegoś Żyda, a z którego dowiedzieliśmy
się, że WPan jesteś w Monastercu. Opuściłem Chocim z 50 huza-
rami i z tyluż Lipkami, a przechodząc przez Wołoszczyznę, w po-
bliżu Czerniowiec natknąłem się na rozproszonych konfederatów,
z którymi połączywszy się, minąłem Sniatyń. Koło Stanisławowa
zaatakował mię oddział rosyjski pod dowództwem podpułkownika
Brinckena, zadał mi druzgocącą klęskę i wziął do niewoli. W tym
smutnym stanie zawieziono mię niezwłocznie do Kijowa, gdzie
spotkałem się z p. hrabią Potockim, marszałkiem Czarnockim i dro-
gim bratem WPana, starostą czereszeńskim, a także z wieloma
innymi. Z Kijowa zostaliśmy przeniesieni do Kazania, i tu spot-
kało mnie jeszcze większe i jeszcze bardziej okrutne nieszczęście,
Rosjanie bowiem zaczęli mnie podejrzewać o utrzymywanie sekretnej
korespondencji z senatorami polskimi
2
więzionymi w Kałudze. Pod
tym pozorem, od dawna czując do mnie niechęć, zaaresztowali mię
i przenosząc z więzienia do więzienia zawieźli do Petersburga, skąd
na ostatek zostałem wyprawiony przez Syberię na Kamczatkę, naj-
dalsze miejsce naszego kontynentu, oddalone o tysiąc trzysta mil
od Petersburga; równocześnie pp. senatorowie też wywiezieni zostali
z Kaługi na Syberię. Opuściłem Petersburg 26 listopada 1769,
a 7 października 1770 przybyłem na Kamczatkę, wycierpiawszy nie-
mało od głodu i zimna, nie licząc surowego i tyrańskiego postępowa-
nia eskorty. Krótkie to opowiadadanie o moich przygodach da
WPanu wyobrażenie mojego nieszczęśliwego losu: z pewnością ptzy-
szedłby na mnie kres, gdyby ręka Wszechmocnego mnie nie prowa-
dziła i nie wyzwoliła z niewoli. A stało się to następująco.
Przybywszy na Kamczatkę spotkałem wielu równie jak ja nie-
szczęśliwych wygnańców, wśród których było 38 sztabsoficerów, lu-
dzi dzielnych i śmiałych. Zawarłem z nimi ścisłą przyjaźń i przy-
sięgliśmy sobie szukać sposobów wydobycia się z nieszczęsnej nie-
woli, choćby z narażeniem życia. Na koniec 27 kwietnia 1771 r.
stanąłem na czele 59 dobrze uzbrojonych ludzi, uderzyłem na twier-
dzę i opanowałem ją w oka mgnieniu; zaopatrzywszy się w broń
i amunicję, nie tracąc czasu udałem się stamtąd do portu, gdzie stały
rosyjskie okręty; po krótkiej walce opanowałem je wszystkie. W taki
mniej więcej sposób moi nieprzyjaciele zostali pokonani, lecz ponie-
waż nie można było znikąd spodziewać się pomocy, postanowiłem
uchodzić morzem. Spaliwszy okręty w porcie i zburzywszy twier-
dzę, wsiadłem na galiotę „Sw. Piotr" wraz z 72 ludźmi i wypłyną-
łem na pełne morze.
Długo byłoby opowiadać, kochany przyjacielu, o wszystkich
okropnościach mojej smutnej żeglugi; wystarczy powiedzieć, że od-
biwszy od lądu 11 maja 1771 r., długo walcząc z morzem i rozhuka-
nymi wiatrami, w dniu 15 lipca 1772 r. przybyłem szczęśliwie do
Francji, gdzie zostałem dobrze przyjęty i wraz z moimi ludźmi
łaskawie potraktowany przez dwór.
Rosjanie, niezadowoleni z mojego powodzenia, ogłosili w ga-
zetach
3
, że jestem dezerterem Jej Cesarsko-Królewskiej Mości, i króla
pruskiego
4
oraz że w Petersburgu dopuściłem się wielu rozbojów
itd. Ale dzięki Bogu wszystkie te potwarze nie osiągnęły skutku,
jakiego moi nieprzyjaciele oczekiwali. Dwór stoi po mojej stronie
i wszyscy odnoszą się do mnie z uznaniem.
Drogi mój przyjacielu, kiedy już znasz całą moją historię, na-
pisz do mnie i zastąp mi sobą twojego zmarłego brata, starostę
augustowskiego. Jeżelibym mógł WPanu oddać jakąś przysługę, daj
mi WPan znać. Żeby sobie mnie przypomnieć, przywiedź sobie
WPan na pamięć jeneralnego adiutanta Hadeka, a znajdziesz go
WPan we mnie.
PP. [starosta] czereszeński, Trzaska, Kamiński zostali w Ka-
zaniu i kiedy stamtąd odjeżdżałem, byli w najlepszym zdrowiu.
Mam zaszczyt pozostawać z największym uszanowaniem i przy-
jaźnią, WPana najniższym i oddanym sługą
B[aron] Maurycy August Benyowszky, pułkownik
/14/
Stan służby barona Beniowskiego, syna Samuela barona Beniow-
skiego, generała-majora w służbie Jej Cesarskiej Mości [królowej]
Węgier
1
Rok 1756. Wstąpił na służbę u Jej Cesarskiej Mości [królowej]
Węgier; był najpierw porucznikiem w węgierskim regimencie pie-
choty Pallfyego.
1758. Był kapitanem w regimencie huzarów Baranyaiego.
1759. Sprawował funkcje pierwszego adiutanta przy generale
Laudon przez cały okres wojny przeciwko Jego Królewskiej Mości
królowi Prus.
1761. Dostał się do niewoli na Śląsku.
1762. Dowiedziawszy się o śmierci ojca, porzucił służbę au-
striacką i wszedł w służbę polską.
1763. Przyjął w Polsce służbę w regimencie kawalerii Ka-
licz [?] jako major i pełnił ją aż do 1767. Podczas konfederacji
województwa krakowskiego od roku 1768 był adiutantem wspo-
mnianej konfederacji.
1769. Kiedy konfederacja krakowska połączyła się z barską,
przeszedł do konfederacji barskiej wraz z trzema tysiącami ludzi
i pełnił funkcje generalnego kwatermistrza w randze brygadiera.
Rosjanie wzięli go do niewoli walczącego z bronią w ręku. Jako je-
nieć został wywieziony na Kamczatkę, skąd w roku 1771 udało mu
się uciec. W roku 1772 przybył do Francji i miał zaszczyt wejść
w służbę Jego Królewskiej Mości jako pułkownik własnego korpusu
pieszych ochotników. W tym samym roku Rzeczpospolita Polska, wy-
nagradzając usługi, jakie baron de Benyowszky jej oddał, przysłała
mu patent na generała-majora ze wstęgą Orderu Orła Białego.
1773. Jego Królewska Mość powierzył baronowi Benyowsz-
ky'emu założenie osady na Madagaskarze; udał się on na tę wyspę
ze swoim korpusem i pozostaje po dziś dzień w służbie.
Baron de Benyowszky
PRZYPISY
/1/
1
Tytuły dokumentów w aneksie pochodzą od wydawców. Teksty obcoję-
zyczne przełożył Leszek Kukulski.
List niniejszy ukazuje się tu po raz pierwszy z autografu znajdującego
się w Archiwum Prowincji OO. Kapucynów w Krakowie (ul. Loretań-
ska 11), sygn. A. P. 104. Odnaleziono go w zespole materiałów źródłowych
do biografii Beniowskiego gromadzonych w II pół. XIX w. przez ks. Wac-
ława Nowakowskiego. Informację o tym podaje o. Kornel Gadacz, Of.
Cap., Inwentarz Arch. Prowinc. Krak. Zakonu OO. Kapucynów, Lublin
1961, s. 80.
Autograf składa się z 2 arkuszy o wym. 16X20 cm. Tekst rozmieszczony
jest na s. 1—5, s. 6—7 czyste, na s. 8 notatka o opłaceniu posłańca.
Mikrofilm oryginału w Bibliotece Jagiellońskiej; tamże kopia (z błędami)
sporządzona w 1893 r. przez Ż. Paulego (sygn. 5124, s. 8—9, zbiory
J. Bartoszewicza).
2
Mowa tu o przyrodnich siostrach i szwagrach, którzy już wówczas zabie-
gali o zagarnięcie majątku Beniowskłch, co wkrótce rzeczywiście nastą-
piło.
/2/
1
Dokumenty nr 2—6 są tłumaczeniami z niemieckiego wg tekstów z Archi-
wum Ministerstwa Wojny w Wiedniu, ogłoszonych przez T. E. Model-
skiego w „Przewodniku Naukowym i Literackim" 1917, kolejno na s. 850,
850—853, 853—856, 856, 857—858.
2
Ks. Kazimierza Poniatowskiego.
/3/
1
Tj. starosty spiskiego, K. Poniatowskiego.
2
Tothy.
/4/
1
Łagodne badanie, w odróżnieniu od bolesnego, przeprowadzanego na tortu-
rach.
/6/
1
Listu tego Abschatz nie zwrócił, lecz przesłał do Wiednia. W związku
z tym Elstermann w zamian za jego zwrot proponował wydanie władzom
austro-węgierskim Beniowskiego, ale i ta propozycja została w grudniu
1768 r. odrzucona.
/7/
1
Tekst tego listu znamy jedynie z podwójnego odpisu. Po raz pierwszy
został on przytoczony w tzw. raporcie zaleszczyckim sporządzonym dla
K. Poniatowskiego. Z raportu tego znajdującego się w Arch. Drezdeń-
skim, Grantz, (ł moskiewskim?) odpisał go W. Konopczyński i streścił
w książce Kazimierz Pulaski, Kraków 1931, s. 72. Odpis zaś zachował
w Wypisach źródlowych do konfederacji barskiej, w Bibl. Jag., sygn. 36/61,
s. 172.
Początek tego dokumentu brzmi następująco:
„Z raportu zaleszczyckiego de 25 Martii. Excerpt dla informacji JOXJMCI
Podkomorzego Koronnego.
Szpiegowie JP. Lesseur powróciwszy przyprowadzili Żyda z Chocimia,
u którego znaleziono list generała Hadik pisany do Pułaskiego młodego
w ten sens..."
Po tekście listu Konopczyński daje następujące streszczenie: „Brat drugi
Pułaskiego przypisał się w liście Hadika do brata swego, że pragnie widzieć
się z nim, ale chce, aby mu pieniędzy przysłał, po które Drozdowskiego
przyszłe."
Z innej notatki Konopczyńskiego wynika (s. 146), że Kazimierz Pułaski
stał wówczas w górach za Nadworną. Wielu go opuściło i zabrało pie-
niądze.
/8/
1
Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu ogłoszonego przez A. Rochona,
Voyage & Madagascar et aux Indes Orientales par..., Pacis 1791, s. 198—
205.
2
Tj. Marii Teresy.
3
Imię węgierskie. Z postaci historycznych nosił je m. in. syn słynnego Attyli.
4
Tj. K. Sołtyka, J. Załuskiego oraz S. i W. Rzewuskich.
5
Tj. K. Sołtyka.
/9/
1
Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu z Archives du Ministere de Colonies,
Fonds Madagascar, C 5, Carton 3, 1769—1773, ogłoszonego przez P. Cul-
tru, De colonia in insulam Delphinam vulgo Madagascar a barone M. A. de
Benyowszky deducta, Parisiis MCMI, s. 87—89, 91.
2
Tj. K. Sołtyka.
/10/
1
Tłumaczenie z angielskiego wg tekstu zamieszczonego w „The Gentle-
man's Magazine" for june 1772, s. 272—273, London.
2
Relacja ta zasługuje na zaufanie. Rozwiewa ona bowiem stworzony w pa-
miętnikach mit o rzekomo zmarłej w Makao córce komendanta Kamczatki
Niłowa, Afanazji, którą Beniowski miał zabrać jako swoją narzeczoną. Jak
widać, już w czasie podróży pan Maurycy przemyśliwal nad sposobami
uprawdopodobnienia pamiętnikarskiej fikcji. Gdy go zdemaskowano, roz-
puszczał plotki o księciu Rzeszy czy biskupie.
/11/
1
Tekst wg pierwodruku: Przypadki niektóre JW. Jmci Księdza Józefa Za-
luskiego, biskupa kijowskiego, które mu się w niewoli moskiewskiej polszo-
stoletniej trafily R. 1767—73, wierszem od niego podróżnym w Regnowie
opisane, Roku 1773, s. 37—39, 43—44.
2
Doniesienie zamieszczone w ,,Gentleman's Magazine" (por. poprzednia po-
zycja aneksu) zostało przedrukowane albo wykorzystane przez większość
gazet europejskich, w tym również przez prasę niemiecką, francuską, ro-
syjską i polską (por. następna pozycja aneksu).
/12/
1
Tj. austriackim.
2
List ten jest jednym z elementów prowadzonej wówczas przez Rosję publi-
cystycznej i dyplomatycznej kampanii mającej na celu zdyskredytowanie
Beniowskiego zwłaszcza w oczach Francji. Obawiano się bowiem, że na
francuskich okrętach powróci on i zawładnie Kamczatką.
/13/
1
Autograf tego listu zachował się w Archiwum Państwowym m. Krakowa
na Wawelu w zbiorach dzikowskich, sygn. A. Dz. T. 1235.
Tekst francuski, z rażącymi błędami ortograficznymi, które w wydaniu ni-
niejszym poprawiono, rozmieszczony jest na czterech stronach arkusza
o wym. 40X30,6 cm, złożonego we dwoje. Po raz pierwszy anonimowe
/14/
1
Tłumaczenie z francuskiego wg tekstu z Archives du Ministere de Colo-
nies, Fonds Madagascar, C. 5, Carton 8, ogłoszonego przez P. Cultru, De
colonia in insulam Delphinam..., s. 94—95. Jak wynika z dopisków wy-
dawcy, jest to autograf Beniowskiego sporządzony w 1777 r.