Jajo wielkanocne
Waldemar Łysiak
Wielkanocne jajo zniósł Polakom zajączek Józef Oleksy. Jajo piękne niczym jego ałganofilna
bulwiasta glaca, i błyszczące na wiosennym słońcu niczym przysłowiowe „psie jajco”.
„Słownik tajemnych gwar przestępczych” autorstwa Klemensa Stępniaka mówi, że w kminie
przestępczej „jajczyć” znaczy: zeznawać. Józek O. zeznał – wzorem przysięgi sądowej
amerykańskiej – „prawdę, całą prawdę, i nic jak tylko prawdę”, powodowany otwartością
biesiadną, która rodzi całą szczerość. Konkretnie: ów krystaliczny, niepodważalny rodzaj
szczerości, katującej gadułę po wytrzeźwieniu, kiedy już niczego nie można cofnąć. Prócz
zdjęć, tych familijnych zdjęć eseldowskich, gdzie Oleksy i towarzysze walki tulą się do siebie
– takie zdjęcia trzeba teraz cofnąć, do kosza. Cóż, wiadomo, że „z rodziną najlepiej wychodzi
się na zdjęciu”. Szkoda, że owe fotki idą do śmietnika, były urocze! Spójrzmy: w pierwszym
szeregu prężą się podstarzałe szakale ze starego werbunku, co kły zjadły już przy partyjnych
korowodach PZPR: Oleksy, Miller, Janik, Iwiński, Szmajdziński, Kwaśniewski, Borowski,
Jaskiernia, Cimoszka itp. Za nimi drugi rzut „buców nadętych” vel „skończonych żulów”:
Siwiec, Ungier, Czarzasty, Gadzinowski, Jagiełło, Kalisz, Długosz, Dyduch, Pęczak itp.
Wreszcie trzeci szereg, „młodzieżówka”, przyszłość ruchu: Napierniczak, Olejarski…
przepraszam: Napieralski, Olejniczak, Tober itp. Teraz klną Józka, „zdrajcę”, który
wykapował, i rozpaczliwie próbują zawrócić Wisłę kijem, chlipiąc: „Bój to jest nasz ostatni!”…
Wszystkie ich parszywe boje, będące rzekomo działalnością propaństwową, były w istocie
działalnością niszczącą państwo, grabieżą, co Józek O. wyartykułował expressis verbis, bez
żadnych niedomówień. Dużo wcześniej artykułowali to samo prawicowcy chłoszczący
ufryzowanych na demokrację komuchów. Sięgnijmy do klasyka. W tekstach Waldemara
Łysiaka publikowanych kilkanaście lat temu można znaleźć te same prawdy, które towarzysz
Oleksy przekazał dziś narodowi za pośrednictwem listonosza Gudzowatego. Że Al K. jest
małym krętaczem? Pisałem to wielokrotnie, poświęciłem nawet temu cały szyderczy „list do
prezydenta” („Najwyższy Czas!” 1995). Że „postkomuniści” u władzy to władza szubrawców?
Od 1993 roku krzyczałem to wielokrotnie (vide liczne artykuły przedrukowane w serii 3, 4 i 5
„Łysiaka na łamach”), dodając, iż jest to władza KGB–GRU nad Polską, i wzdychając za
czasów premierowania Oleksego: „Ja drugoj takoj strany nie znaju, gdie tak liegko rodinu
priedawat’!”. Artykułem „A to Olska właśnie!” nawiązywałem wówczas do hagiografującego
„Kwasa” przeboju discopolowego „Ole Olek!”, kończąc ów tekst tak: „Ole Olek! Ole Oleksy!
Ole Olin! Olera jasna!!” („Tygodnik Solidarność” 1996). Dziesiątki artykułów, w felietonie nie
da rady wymienić wszystkich, a tym bardziej zacytować. Niżej jeden tylko cytat, dla
przykładu, z artykułu „Upiory” o czerwonych i różowych rządzących krajem:
„Spryciarze, których przeszłością jest prosowiecka agenturalność, a teraźniejszością władza
zachapana dzięki trikowi z «okrągłym stołem» i werdyktowi ułamkowego (po części
nieświadomego, po części ogłupionego lub skorumpowanego «kiełbasą wyborczą»)
elektoratu. Nie mają żadnych talentów do wznoszenia autentycznych struktur wolności i
praworządności. Co gorsza – nie mają nawet chęci budowania czegoś przyzwoitego. Mają
tylko genetyczne cwaniactwo, lepkie łapy, zgniłe sumienia i gęby pełne uspokajających,
branżowo lub knajacko gęganych frazesów. Upiorni grabarze, budujący złodziejsko–
bananowy ustroik – czysta upiorność. Cóż zawiniła Polska losowi, że oddał ją w pacht takim
ludziom?” („Tygodnik Solidarność” 1994).
Dokładnie to samo ujawnił nam biesiadujący premier Oleksy, tylko lapidarniej, no i trochę
dosadniej, tłumacząc, że jego eseldowscy koledzy nie są patriotami, gdyż „Polskę mają w
d….”. Przy okazji dodał, że ta Polska zwana Trzecią RP „została rozkradziona przez
kosmopolityczne gangi”, i obaj panowie (biznesmen oraz ekspremier) pogwarzyli sobie
chwilkę o wpływie Żydów. Ten straszny antysemityzm jest tu wszelako mniej ważny niż
świadectwo z pierwszej (rządzącej) ręki o „kosmopolitycznych gangach”, bo uwiarygodnia
ono morze słów wylanych drukiem przez legion krytyków szemranej „transformacji”,
polegającej na kryminalnym „prywatyzowaniu” majątku państwowego i „europeizowaniu”
rozmaitych prywiślińskich instytucji. Sprawił tu zresztą Oleksy kłopot nie tylko Michnikom,
Lisom, Najsztubom, Pacewiczom, Wrońskim i Żakowskim, lecz również naszemu kochanemu
Rafałowi Z., który niczym pielgrzym w Mekce bije regularnie czołem przed czarnym
kamieniem wiszącym u szyi ekonomii III RP, vel: przed pupilem, a może i posłem
pełnomocnym „kosmopolitycznych gangów” nad Wisłą.
Spyta ktoś: summa summarum, cóż to za sensacja, to niefortunne (bo rejestrowane
elektronicznie) chlapanie eseldowskiego aktywisty? „Nihil novi sub sole”! To samo wiedział
każdy kto miał wzrok, słuch i mózg, pisało o tym wielu, nie tylko Łysiak. Rzeczywiście, lecz
mimo tego ranga świadectwa Oleksego jest przełomowa, bo jest to weredystyczne zeznanie
członka gangu. W II RP robotę antypolską, sabotażową, prowadziła KPP (Komunistyczna
Partia Polski; rodzonymi dziećmi jej prominentnych członków są dziś VIP–owie Salonu
michnikowskiego). Patrioci piętnowali ją wielokrotnie, ale żadna krytyka nie miała takiej siły
jak demaskująca łotrostwa KPP książka, którą napisał „zdrajca”, członek KPP, Jan Reguła
(Josek Mitzenmacher). Identycznie było ze sławną organizacją przestępczą Cosa Nostra. FBI
latami ciułało różne jej sekrety, ale prawdę o strukturach i mechanizmach mafii włoskiej
Ameryka poznała dopiero wówczas, kiedy zaczął „sypać” Joe Valachi, członek „ośmiornicy”
amerykańskiej. Zdemaskowanie SLD przez Oleksego ma ten właśnie superwymiar – „sypnął”
ktoś z wewnątrz, i to znający sekrety sekretów prominent gangu, wielki baron SLD. Duuuuże
jajo…
Krótko mówiąc: Józek O. zrobił swoim komilitonom nowe zdjęcie familijne. Widzimy tam
mordy typków, o jakich R. Chandler mówił, że „zabiorą ci ostatniego dolara i jeszcze patrzą
na ciebie tak, jakbyś to ty im go zabrał”. Wesołych Świąt.