Fot. MR
Bogowie lęku
Moi drodzy rozpoczynamy ostatni tydzień
Prawdopodobnie Pierwszych Rekolekcji
na Facebooku. Czas więc zacząć robić
pierwsze podsumowania i
przygotowywać się do miękkiego (mam
nadzieję) lądowania. Dzisiaj zapraszam
Was do spojrzenia na całą drogę
rekolekcyjną z pewnego dystansu.
Zachęcam też, żebyście w dziale
świadectw dzielili się tym, co szczególnie Was poruszyło w tym czasie, co było
dla Was najważniejsze.
Na samym początku zapraszaliśmy Was do tego, byście przygotowali się na
pożegnanie obrazów Boga odziedziczonych po przodkach i przekazanych przez
kulturę, w której żyjemy. Zapraszaliśmy, byście otworzyli się na
DOŚWIADCZENIE Boga Żywego, który wychodzi Wam na spotkanie w Waszym
życiu i pozwolili Mu się dotknąć. I w Waszych komentarzach przebijało bardzo
mocno to doświadczenie. Gdy piszecie o pękającej skorupie, albo o przejrzeniu
na oczy, albo o kuli burzącej stare mury… wszystko to świadczy, że zgodziliście
się, by jakieś schematy w samych sobie podważyć, zaryzykować i wyjść z
oswojonego świata, w którym wszystko ma już stałe miejsce: Pan Bóg,
modlitwa, zasady religijne, rodzina, praca, szkoła, pies, zakupy… I chociaż
kierunek drogi wskazuje obietnica złożona w Waszych sercach, to wyruszenie
w drogę zawsze wymaga odwagi. I za tę Waszą odwagę bardzo Wam dziękuję.
Wszystko, co stałe… jest chwiejne...
Jest pewna różnica między naturalną religijnością, a wiarą. Religijność
porządkuje świat, pozwala odsunąć od siebie własne lęki, daje stosunkowo
proste odpowiedzi na podstawowe pytania - tworzy bezpieczny świat, w
którym wszystko jest stałe. Religijność właściwie nie wymaga wiary, a czasem
jest jej grobem. Wiara zaś to rzeczywistość znacznie mniej bezpieczna. To
droga duchowa ku wolności z Bogiem i ku Wspólnocie z Innymi wierzącymi. To
przygoda, ciągła niespodzianka; wiara nie odsuwa lęków, przeciwnie, by
odzyskać wolność, każe się z nimi zmierzyć. Jedyne czego można się
spodziewać na drodze wiary, to bycia zaskoczonym przez Pana Boga i przez
samego siebie. To droga znacznie bardziej ryzykowna, ale też znacznie
ciekawsza. Także te rekolekcje są propozycją doświadczenia wiary, dlatego
proszę pamiętaj, że to czego podczas nich doświadczyłeś nie jest niczym
stałym! To jedynie etap, kolejny krok, kolejne doświadczenie, które ma
stanowić kapitał na dalszą wędrówkę, ale które na pewno nie jest punktem
dojścia!
Jedynie metafory...
Przez minione trzy tygodnie przyglądaliśmy się trzem obrazom Boga, modlitwy i
Kościoła. Tropiciel, Architekt Puzzli i Bóg Perfekcjonistów. Ale rzecz jasna są to
tylko metafory. Można by wymyślić inne i więcej: np. Policjant, Bóg Marionetek,
Sędzia, Egzekutor, Buchalter… możesz tutaj sam dopisać następne nazwy. One
służą jedynie temu, by uwyraźnić dominującą cechę osobistego wyobrażenia
Boga, które w jakimś obszarze blokuje rozwój naszego życia i naszej relacji z
Prawdziwym Bogiem i z Innymi ludźmi. Jest to w ogóle cecha wspólna
wszelkich wyobrażeń, do których zbytnio się przywiążemy. Stają się
stereotypami i zaczynają przesłaniać nam rzeczywistość. Każdy z tych obrazów
Boga, ponieważ nie odszedł we właściwym czasie w przeszłość, stał się
stereotypem i zaczął przesłaniać Tego, na którego miał jedynie wskazywać.
Obraz stał się Bogiem.
Bogowie lęku...
Druga cecha wspólna tych obrazów Boga jest taka, że wyrażają one jakiś
głęboko ukryty w nas lęk przed życiem. Tropiciel przecież znakomicie wyraża
lęk dziecka przed surowym okiem rodzica, nauczyciela, szefa… każdego, kto
posiada autorytet z uwagi na piastowaną funkcję; Architekt Puzzli - lęk przed
podejmowaniem decyzji, odpowiedzialnością i własną dorosłością; Bóg
Perfekcjonistów zaś obawę przed utratą kontroli, akceptacji, odrzuceniem
społecznym… Te obrazy mogą się oczywiście na siebie nakładać i mieszać,
tworząc w ten sposób całą paletę różnych możliwości hamowania rozwoju
naszego i naszych relacji z Bogiem i z Innymi ludźmi.
Lęku jednak nie należy odrzucać - wtedy zaczyna on żyć swoim własnym,
ukrytym życiem. Lęk trzeba oswoić. Spełnia on niezwykle ważną funkcję w
naszym życiu - ratuje je w sytuacjach zagrożenia. Rzecz jednak w tym, że z
większością realnych zagrożeń już sobie poradziliśmy. Dlatego, w naszym dość
bezpiecznym świecie, nader często przyjmuje on postać irracjonalną. Poczucie
własnej wartości lokujemy poza sobą i dlatego obawiamy się ponad miarę
czegoś, co w istocie zagraża nam w stopniu znikomym: najczęściej opinii
innych, utraty akceptacji, odrzucenia, ośmieszenia… Ukryty w nas lęk każe nam
bronić się na wszelki wypadek. Wybieramy wtedy metodę maskowania się,
ucieczki, manipulacji, budowania emocjonalnej przewagi, agresji… na poziomie
czynów zaczynamy więc oszukiwać, manipulować, atakować… Lęk zaczyna
rządzić naszymi decyzjami, tracimy wewnętrzną wolność i nasze
czyny nabierają znamion grzechu. Jesteśmy w coraz większym
dystansie od Innych i coraz głębiej w osobistej kryjówce ironii,
sarkazmu, manipulacji, złośliwości, agresji, egoizmu - jednym
słowem: lęku. A Obraz Boga, jaki wyznajemy odzwierciedla ten nasz lęk.
Staje się on strażnikiem tego, czego obawiamy się w samych sobie. Spełnia
funkcję hamulca kontrolującego ujawnienie tego, czego sami się obawiamy.
[dzień 19] - Bogowie lęku
http://www.facebook.com/pages/Brzytwa-po-schematach-Prawdopodo...
1 z 1
2010-12-20 11:13