Czyż węże nie są szyjami tych łabędzi. Co śpiewać nie chciały i wiecznie są żywe?
[Guillaume Apollinaire]
https://books.google.pl/books?id=quKbF6JjlYgC&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q
&f=false
Cytat z wiersza "Le Brasier", niestety brak polskiego tłumaczenia. Warto przeczytać posłowie
(str. 252), w którym pan badacz sugeruje, że porównanie z cytatu jest raczej dla beki ;)
Łabędź w kulturze kojarzony jest ze słonecznym muzycznym Apollinem z lirą, jako ptak –
piękność nieskalana i jasna - zaczynający przed śmiercią śpiewać swą słodką pieśń.
Symbolizuje m. in. doskonałość, piękno, czystość, szlachetność, godność, poezję,
przemijanie.
Łabędź poświęcony był wielu bogom antycznym, np. Afrodycie, Apollinowi, Orfeuszowi,
Klio. Wóz Afrodyty ciągnęły łabędzie, a Zeus w postaci łabędzia zapłodnił Ledę. Bóg Ares
zamienił w łabędzia swego śmiertelnie rannego syna Kyknosa.
Istota cytatu niezgodna z logiką przyczynowo- skutkową Arystotelesa: u Apollinaire'a.
Łabędź umrze, jeśli zaśpiewa ----> nie zaśpiewa, więc nie umrze - no nie bardzo.
Arystoteles rozgraniczył rozumowanie oparte na wnioskowaniu logicznym z przyjętych
założeń rozumowaniu
dedukcyjnym oraz
na
wnioskowaniu
z
obserwowanych
danych rozumowaniu indukcyjnym .
Pojęcia są powiązane w zdania, czyli sądy, którym można przypisać prawdziwość lub fałsz.
Sąd nie może być zarazem prawdą i fałszem (zasada sprzeczności). A tu jest ;)
Interesują nas tutaj dwa spośród trzech rodzajów prawdy:
Prawda metafizyczna – verum est id, quod est (prawdą jest to, co jest).
Prawdziwe jest to, co istnieje. Prawda jest zamienna z bytem. Każda rzecz, o ile istnieje, jest
prawdziwa. Prawda jest transcendentalium
Każda rzecz jest nośnikiem prawdy, inaczej mówiąc wyraża prawdę o sobie. Zawierając
w sobie zamysł Stwórcy stoi w dyspozycji przed poznającym i niejako ,,ukazuje siebie”.
Prawda w sensie metafizycznym to zamysł Stwórcy lub twórcy złożony w rzeczy. Dlatego
w tym sensie mówimy, że mamy tyle prawd, ile jest realnie istniejących bytów. Sam zamysł
wyraża prawdę w sensie ontycznym, ale gdy jest już w rzeczy staje się prawdą tej rzeczy,
czyli prawdą w sensie metafizycznym. Każda rzecz jest konkretem, który zawiera ,,w sobie”
własną prawdę ,,o sobie”.
Prawda teoriopoznawcza, inaczej epistemologiczna – verum est adaequatio intellectus et
rei. Prawda zachodzi wówczas, jeżeli to, co jest w naszym intelekcie, jest zgodne z
rzeczywistością.
Dotyczy poznającego, który w kontakcie z rzeczą wytwarza w myśli prawdę logiczną. Tak jak
głosił Arystoteles, prawda taka jest uzgodnieniem intelektu i rzeczy. Prawda logiczna, która
powstaje w myśli jest jej tworem. Następuje przejście z poziomu bytowego do poziomu
poznawczego.
Metafizyczna prawda jest niezmienna.
"Czyż węże nie są szyjami tych łabędzi co śpiewać nie chciały i wiecznie są żywe?"
Są pewne wartości ważniejsze od życia, kiedy jednak życie się im oprze to nie jest się
sobą.
Czyli jest to interpretacja tych słów zgodna z definicją prawdy metafizycznej, bo skoro łabędź
wyrzekł się swojej tożsamości, to klapa. ALE!
Już 100 lat przed Apollinairem pojawił się empiryzm i niejaki Hume. Jego koncepcja
została uznana za najdojrzalszą spośród empirystów; w brutalnym skrócie mówił, że nie
można powiedzieć o sobie „to ja" albo „to jest moje", bo przez całe swoje życie człowiek się
zmienia- inny jest gdy jest dzieckiem, inny jest gdy jest dorosły. Analogicznie łabędź, który
podjął ubogi wybór moralny, nie traci od razu swojej tożsamości łabędzia.
Dalej mamy żyjącego na krótko przed Apollinairem Kierkegaarda, prekursora
egzystencjalizmu. Jednym z podstawowych wątków myśli Kierkegaarda jest opozycja wobec
królującej wówczas myśli Heglowskiej. Kierkegaard broni wartości jednostki, każdego
człowieka, zatraconego w wizji Hegla, skupionej na pojęciu "Absolutu". "Gdybym miał prosić
epitafium na mój grób, poprosiłbym jedynie o takie 'ta jednostka', chociaż taka kategoria nie
byłaby obecnie zrozumiana. Później będzie zrozumiana (...) jednostka jest i będzie punktem
odniesienia, który ma zatrzymać ten panteistyczny zamęt.". W świecie myśli Heglowskiej
nacisk jest położony na gatunek, na esencję. Kierkegaard chce pokazać wartość każdego
człowieka, każdej egzystencji. "W świecie zwierząt, gatunek jest najwyższą rzeczą, jest
ideałem; jednostka z kolei, jest rzeczywistością niepewną, przechodnią, która w sposób ciągły
pojawia się i znika."
Dojrzały egzystencjalizm zaś, który jest już nurtem XX-wiecznym, reprezentowany przez
Heideggera, Jaspersa i innych wesołych panów (człowiek jako byt ku śmierci etc) istnieje w
wersji teistycznej oraz ateistycznej. W obu przypadkach jego ideą jest przekonanie, że
człowiek, jako jedyny z wszystkich bytów ma bezpośredni wpływ na to kim jest i
dokonując niezależnych wyborów wyraża swoją wolność. Ludzie są na tę wolność wręcz
skazani, jest ona atrybutem człowieczeństwa. Istnienie ludzkie jest zawieszone między
przyszłością a przeszłością, dlatego towarzyszy mu poczucie przemijalności, braku,
niespełnienia. Wolność wewnętrzna jest ciągle zagrożona urzeczowieniem i utratą
autentyczności. Humanizm dla egzystencjalisty jest ściśle związany z jednostką i jej
ciągłym projektowaniem samej siebie, swojej esencji. Nie ma tu z góry określonej
ludzkiej natury.
Innymi słowy, łabędź może drzeć japę i umrzeć, a może, targany lękami ontycznymi, nie
śpiewać (ale i tak umrze:) - człowiek post-egzystencjalny nie jest predestynowany do niczego,
wyrzekanie się siebie/nadrzędnych wartości/prawd objawionych i podejmowanie skrajnie
ubogich decyzji nie odbierają nam naszej tożsamości, tylko, mimo konsekwencji, nas
kształtują, raz lepiej (patrz: sytuacje graniczne u Jaspersa), raz gorzej (patrz: Lord
Voldemort).