Biuletyn SN, Okręg Dolnośląski nr 8

background image

STOWARZYSZENIA

STRONNICTWO NARODOWE

OKRĘG DOLNOŚLĄSKI

NUMER 8 /8/ ROK II

WAŁBRZYCH, Styczeń 2005

SPIS RZECZY

ZAPOMNIANA ROCZNICA Grzegorz Gościński .........................................................3

PROF.MACIEJ GIERTYCH KANDYDATEM NA PREZYDENTA RP ........................6

O DIALOGU KATOLIKÓW Z ORGANIZACJAMI HOMOSEKSUALNYMI Sławo-

mir Olejniczak ..................................................................................................................7

HOMOSEKSUALNA REWOLUCJA KULTURALNA Sławomir Olejniczak ..............8

INŻYNIER WITOLD ZGLENICKI - POLSKI NOBEL Marek Zawadzki ..................13

ZNIEWOLENIE AMERYKAŃSKIEJ PRAWICY? Prof. Iwo Cyprian Pogonowski ...16

ELITA ŻYDOWSKA PRZECIWNA POLSCE Prof. Iwo Cyprian Pogonowski ..........17

STEROWANIE ŚWIATEM Z JEROZOLIMY? Prof. Iwo Cyprian Pogonowski .........21

POMARAŃCZOWY PARTNER STRATEGICZNY Kazimierz Murasiewicz .............22

KWESTIA UKRAIŃSKA Roman Dmowski .................................................................24

„Przyszłość należy do tych co mają ideę,

wiarę w nią i zdolność poświęcenia”.

/Roman Dmowski/

BIULETYN INFORMACYJNY

32

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Jeszcze ważniejsza w tej sprawie jest sytuacja, nie chcemy powiedzieć, polityka Polski. Jedno bowiem z naj-

większych nieszczęść Polski tkwi w tym, że dziesięciolecie, które upłynęło od jej odbudowania, nie wystarczyło jej do

wytworzenia programu wyraźnej, konsekwentnej polityki państwowej, odpowiadającego jej położeniu i jej interesom.

Jej rozdwojenie polityczne, które wystąpiło tak jaskrawo podczas wojny światowej, nie skończyło się jeszcze, aczkol-

wiek zbliża się szybkimi krokami ku końcowi. Polityczny absurd, który polegał na związaniu się z państwami centralny-

mi i na nagięciu całego programu polityki polskiej do ich widoków, nie zlikwidował się od razu. Obóz, który ten absurd

reprezentował, związał ze sobą na gruncie polityki wewnętrznej różnorodne żywioły, które mu dały poparcie w spra-

wach polityki zagranicznej, nie rozumiejąc ich lub uważając je za mniej ważne. To mu dało siły do narzucenia krajowi

swej polityki zewnętrznej, w której nie wiadomo, co było świadomym programem, a co po prostu przyzwyczajeniem

z ubiegłych czasów, od którego nieruchawa myśl uwolnić się nie umiała. Stąd w polityce państwa polskiego widzimy

ciągły opór przeciw temu, co się narzucało, co wynikało z logiki położenia, ciągłe próby wykolejenia jej, nawrócenia

jej na drogi, po których szła dawniej w związku z państwami centralnymi. Odbiło się to fatalnie na pozycji międzyna-

rodowej państwa polskiego i nawet wywarło ujemny wpływ na politykę naszego sojusznika, Francji. Na szczęście,

doświadczenie dziesięciu lat i dojrzewanie polityczne żywiołów, które do niedawna dla spraw polityki zewnętrznej nie

miały komórek w mózgu, sprawia, że myśl polska szybko się w tych sprawach ujednostajnia; na szczęście, powiada-

my, bo żadne państwo dwóch kierunków polityki zewnętrznej długo nie zniesie, i prędzej czy później za taki luksus

drogo musi zapłacić. I w stosunku do zagadnienia ukraińskiego opinia polska bliska jest zupełnego ujednostajnienia.

Położenie nasze w tej sprawie jest bardzo wyraźne. Choćbyśmy mieli najmętniejsze pojęcie o dąże-

niach ukraińskich, to przecie posiadamy pisany dokument, będący oficjalnym programem państwa ukraińskie-

go. Jest nim Traktat Brzeski. Konspirujący z naszymi konspiratorami Ukraińcy mogą nawet szczerze dziś dekla-

rować wiele rzeczy, ale zdrowo myśląca polityka nie może się przecie opierać na deklaracjach pojedynczych lu-

dzi czy organizacji, czy nawet urzędowych przedstawicieli całego narodu. Musi ona patrzeć przede wszystkim na

to, co tkwi w instynktach, w dążeniach ludów i w logice rzeczy. Jakiekolwiek byłoby państwo ukraińskie, zawsze

musiałoby ono dążyć do objęcia wszystkich ziem, na których rozbrzmiewa mowa ruska. Musiałoby dążyć nie tyl-

ko dlatego, że takie są aspiracje ruchu ukraińskiego, ale także dlatego, że chcąc się ostać wobec Rosji, która by

się nigdy z jego istnieniem nie pogodziła, musiałoby być jak największym i posiadać jak najliczniejszą, armię.

Polska tedy o wiele większą od Rumunii zapłaciłaby cenę za zbudo-

wanie

państwa

ukraińskiego.

To

wszakże

jest

tylko

jedna

strona

rzeczy.

Niepodległa Ukraina byłaby państwem, w którym dominowałyby wpływy niemieckie. Tak by było nie tylko dlate-

go, że dzisiaj działacze ukraińscy konspirują z Niemcami i mają ich poparcie; i nie tylko dlatego, że o tym marzą

Niemcy i że mają na obszarze ukraińskim Niemców i Żydów, którzy byliby dla nich oparciem; ale także, i to przede

wszystkim, dlatego, że całkowite zrealizowanie programu ukraińskiego kosztem Rosji, Polski i Rumunii, ma na-

turalnego, najpewniejszego protektora w Niemczech i musi Ukraińców wiązać z niemi. Polska przy istnieniu pań-

stwa ukraińskiego, znalazłaby się między Niemcami a sferą wpływów niemieckich, można powiedzieć, niemiec-

kim protektoratem. Nie ma potrzeby unaoczniać, jakby wtedy wyglądała. Wreszcie, jak to wyżej powiedzieliśmy,

zbudowana dziś wielka Ukraina nie byłaby w swych kierowniczych żywiołach tak bardzo ukraińska i nie przedsta-

wiała by na wewnątrz stosunków zdrowych. To byłby naprawdę, wrzód na ciele Europy, którego sąsiedztwo było-

by dla nas fatalne. Dla narodu, zwłaszcza dla narodu jak nasz młodego, który musi się jeszcze wychować do swych

przeznaczeń, lepiej mieć za sąsiada państwo potężne, choćby nawet bardzo obce i bardzo wrogie, niż międzynarodo-

wy dom publiczny. Z tych wszystkich względów program niepodległej Ukrainy nie może liczyć na to, żeby Polska

za nim stanęła, a tym mniej, żeby zań krew przelewała. I to polska opinia publiczna już dziś bardzo dobrze rozumie.

My możemy być niezadowoleni z linii granicznej pokoju ryskiego, ale to nie odgrywa w naszej polityce wielkiej

roli.

Możemy żałować i niewątpliwie serdecznie żałujemy naszych rodaków, którzy nawet w więk-

szych skupieniach dziś żyją w granicach Ukrainy sowieckiej, i dobra polskiego, które inni tam pozostawi-

li, ale te uczucia nie mogą nas wykoleić z drogi, którą nam dyktuje dobro Polski jako całości, i jej przyszłości.

Możemy nawet współczuć wierzycielom francuskim Rosji, ale im powiemy, że ich rewindykacje, chociaż najbardziej

uprawnione, nic nie mają wspólnego z wielkimi celami nie tylko Polski, ale i Francji. Zdaje się, że na kwestię ukra-

ińską w naszej polityce zewnętrznej już niema miejsca. Tym samym, wobec naszej pozycji jako sąsiada Rosji, a w

szczególności Ukrainy sowieckiej, realizacja programu ukraińskiego przedstawia się więcej, niż wątpliwie. Osta-

teczne wykreślenie kwestii ukraińskiej z programu naszej polityki zewnętrznej pociągnie za sobą dla naszego pań-

stwa jeden przede wszystkim doniosły skutek. Ustali się traktowanie kwestii ruskiej w państwie polskim jako jego

kwestii wewnętrznej, i tylko wewnętrznej. Zniknie pokusa do podpalania swego domu po to, żeby się od niego za-

jął dom sąsiada.

Ambroży Mejer

background image

31

POLECAMY NASTĘPUJĄCE WITRYNY INTERNETOWE:

Nowa Myśl Polska:

www.myslpolska.icenter.pl

Informujemy, że jest już „Słownik prawicy współczesnej”

pod redakcją Jacka Bartyzela:

http://kkwl.webpark.pl

„Opoka w Kraju” pod redakcją prof. Macieja Giertycha:

http://www.ciemnogrod.net/owk/

Serwis internetowy LPR:

http://www.lpr.pl

http://www.prawica.net

http://www.zory.lpr.pl

http://www.wandea.org.pl

www.prawy.pl

www.żory.lpr.pl

Związek Polaków w Niemczech „Rodło”:

http://www.rodlo.de

Młodzież Wszechpolska: www.wszechpolacy.pl

Archiwum Zeszytów Narodowych pod redakcją Stanisława Bulzy od nr 1 do 25 oraz kolejnych
wydań “Biuletynu...” –

www.zory.lpr.pl

Redakcja: Stanisław Bulza - red. naczelny, Paweł Zanin - z-ca red. nacz., Teresa Mi-

lanowska - sekr. red., Kazimierz Wrzosek, Piotr Malewicz, Marek Paśko, Ryszard Fajt,

Tomasz Pluta, Franciszek Hnatów, Andrzej Gniatkowski.

Skład komputerowy: Andrzej Jasek, Paweł Zanin

Wydawca: Stowarzyszenie Stronnictwo Narodowe, Zarząd Okręgu Dolnośląskiego.

Adres: 58-309 Wałbrzych, ul. Długa 59/8, tel. 074/ 665-77-35,

e-mail: stanislawbulza@op.pl,

Do użytku wewnętrznego.

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

ślad za nią ukazuje się na powierzchni ziemi inny dziwny płyn krew. Nawiasem mówiąc, obok Amerykanów i An-

glików, są i inne narody, a przede wszystkim Niemcy, które uważają, że umiałyby sobie znakomicie z naftą poradzić.

Z tymi szczególnymi właściwościami nafty spotykamy się i my na naszym Podkarpaciu, gdzie fer-

ment polityczny jest bardzo silny w stosunku do ilości nafty. Na tym terenie naftowym mamy do czy-

nienia z zagranicznymi przedsiębiorcami, nie tylko przemysłowymi, ale i politycznymi: ci, tak samo

jak tamci, ożywiają ruch przy pomocy obcego kapitału. Zresztą, nie tylko naftowy Azerbejdżan go-

tów jest w sprzyjających okolicznościach przyprawić Rosję sowiecką o niemałe trudności wewnętrzne.

Sprawa obrony granic przed wrogiem zewnętrznym najpoważniej się przedstawia na Dalekim Wscho-

dzie, w dalszej zaś przyszłości zapowiada się groźnie. Nawiązany z Chinami kontakt, bez porównania bliższy,

niż to było za carskiej Rosji, nie pozwala już w sprawach chińskich na zastój: trzeba albo robić bolszewizm w

Chinach, albo z Chinami wojować. Z chwilą, kiedy Koumintang, czy jakikolwiek inny rząd chiński, poradzi so-

bie na wewnątrz ze swoimi komunistami, zacznie on niewątpliwie naciskać na Rosję, ażeby ją wyprzeć z jej sta-

nowisk na Dalekim Wschodzie. Sowiety, zdaje się, dobrze to rozumieją: stąd Chiny zajmują pierwsze miejsce

wśród ich zainteresowań. Nie tu miejsce na dłuższe zatrzymywanie się nad Chinami. Wystarczy tylko wskazać

przede wszystkim, że Chińczycy, mając kraj najbardziej przeludniony na świecie, należą do najenergiczniejszych

kolonizatorów. Ta energia ich wzmogła się ostatnimi czasy: w ostatnich wprost kilku latach posunęli oni koloni-

zację tzw. Wewnętrznej Mongolii co dla Rosji nie jest obojętne tak znakomicie, że zamieniła się ona w kraj chiń-

ski. Jeszcze ważniejsze dla Rosji jest, że to samo się robi w Mandżurii.

Rosja sowiecka już miała niedawno ostry konflikt z Chinami w Mandżurii i na nowy w krótkim cza-

sie musi być przygotowana. Wojna zaś z Chinami coraz mniej zapowiada się jako zabawka, nie tylko dla-

tego, że przyswajają sobie one europejską sztukę wojenną i ćwiczą się wojskowo w swych wojnach domo-

wych, ale także, i to przede wszystkim, ze względu na ich ewolucję gospodarczo-techniczną ostatnich cza-

sów. Chiny są wielkim krajem rolniczym. Są jednak również i były zawsze wielkim krajem przemysło-

wym. Tylko, odcięte od świata, zapatrzone w siebie, ugrzęzły w starych chińskich metodach produkcji.

Obecnie przechodzą one z ogromną szybkością na metody europejskie. Mając wszystkie najważniejsze su-

rowce w wielkiej ilości, w coraz szerszym zakresie przerabiają w zbudowanych według ostatnich wyma-

gań techniki europejskiej fabrykach ziarno na mąkę, włókno bawełniane i jedwabne na tkaniny, rudę na że-

lazo i stal, piasek na szkło itd. Ułatwia im to fakt, że są jednym z najbogatszych w węgiel krajów na świecie.

Wojna tedy z Chinami będzie coraz bardziej wojną z państwem przemysłowym, a to brzmi bardzo poważnie.

Gdyby Rosja została pozbawiona Ukrainy, a przez to węgla, żelaza i nafty, jej widoki na przeciwsta-

wienie się Chinom w wojnie stałyby się wkrótce znikome. Historia bliskiej przyszłości byłaby histo-

rią posuwania się państwowego i kolonizacji chińskiej ku Bajkałowi, a potem niezawodnie i dalej. By-

łaby to zguba Rosji, z punktu widzenia niejednej polityki pożądana. Przyszedłby wszakże czas, i to

może dość rychło, kiedy narody europejskie spostrzegłyby i nawet odczuły, że Chiny są za blisko.

To położenie sprawia, że Rosja, jakikolwiek rząd w niej będzie rządził, musi bronić Ukrainy jako swej ziemi, do

ostatniego tchu, w poczuciu, że strata jej byłaby dla niej ciosem śmiertelnym.

VII

WIDOKI REALIZACJI

Przy całym znaczeniu Ukrainy dla Rosji i przy najdalej idącej gotowości Rosji do jej obrony, wresz-

cie przy całym militaryzmie tejże Rosji, można sobie wyobrazić oderwanie od niej tego cennego kraju. Siła mi-

litarna Rosji nie wystarczyłaby na prowadzenie pomyślnej wojny jednocześnie na dwóch frontach, i silne na-

tarcie na nią z zachodu w razie jej wojny na Dalekim Wschodzie, która nawet w bliskiej przyszłości jest bardzo

możliwa, musiałoby się dla niej skończyć fatalnie. Wtedy program ukraiński mógłby się stać rzeczywistością.

Na to wszakże, ażeby mogło nastąpić zajęcie Ukrainy przez nieprzyjaciela, tym nieprzyjacielem musi być Pol-

ska i Rumunia. Żeby największe potęgi świata chciały oderwać Ukrainę od Rosji i gotowe były na to wiele po-

święcić, ich chęci pozostaną tylko dobrymi chęciami, jeżeli głównymi wykonawcami ich woli nie będą Polacy

i Rumuni, a przynajmniej sami Polacy. Tu dopiero występuje cała trudność realizacji programu ukraińskiego.

Rumuni dobrze rozumieją, że za budowanie państwa ukraińskiego zapłaciliby co najmniej Besarabią.

Wiedzą oni dobrze, iż wszelkie apetyty na Besarabię, które się ujawniają od czasu do czasu ze strony Sowietów,

mają swoje źródło nie w Moskwie, ale w Charkowie i Kijowie. Gdyby nie hamulec moskiewski, sytuacja w tej,

sprawie byłaby o wiele ostrzejsza. Dla Rumunii bezpieczniej jest mieć za sąsiada wielkie państwo, którego polityka

z musu przenosi swój środek ciężkości coraz bardziej do Azji, niż państwo mniejsze, które ześrodkuje swe intere-

sy nad Morzem Czarnem. Stąd obudzenie w Rumunii zapału do odrywania Ukrainy od Rosji nie jest rzeczą łatwą.

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

30

3

ZAPOMNIANA ROCZNICA

2 stycznia obchodziliśmy 66 rocznicę śmierci wybitnego męża stanu, wielkiego Polaka i patrio-

ty, Romana Dmowskiego. O tym niekwestionowanym przywódcy ruchu narodowego oraz twórcy zrębów

niepodległego bytu państwa polskiego mówi się niechętnie. Taką postawę wobec głównego ideologa ende-

cji zajmowali w okresie międzywojennym politycy sanacyjni. Po II wojnie światowej zwalczali go komu-

niści. Obecnie poza politykami wywodzącymi się z nurtu narodowego z dużą rezerwą podchodzą do nie-

go wszyscy pozostali politycy III Rzeczpospolitej. Wobec istnienia takich postaw warto zadać sobie pyta-

nia: dlaczego z Dmowskim prowadzi się permanentną walkę? Co takiego głosił, skoro obawiała się jego

idei była i obawia się obecna klasa polityczna Polski? Myślę, że odpowiedzią na postawione pytania bę-

dzie krótki zarys biograficzny Dmowskiego, niektóre jego publikacje i zawarte w nich myśli programo-

we.

Roman Dmowski urodził się 9 sierpnia 1864 r. we wsi Kamionek pod Warszawą (obecnie

dzielnica Warszawy - Praga), jako syn Walentego i Józefy z Lenarskich. Jego ojciec był brukarzem, a później

drobnym przedsiębiorcą brukarskim. Dmowscy mieli pięcioro dzieci z czego dwoje zmarło młodo.

Roman już w piątym roku życia nauczył się czytać. W 1875 r. rozpoczął on naukę w III Gimnazjum w Warsza-

wie. W gimnazjum zostawał na drugi rok trzy razy ze względu na stawiany przez niego opór rusyfikacji. Popra-

wa wyników w nauce nastąpiła po rozmowie z ojcem, po której uświadomił sobie odpowiedzialność za własne

losy. W czasie nauki brał czynny udział w ruchu samokształceniowym i narodowym. W 1881r. gdy uczęszczał

do piątej klasy założył z kolegą tajną samokształceniową organizację uczniowską “Strażnica”. Od 1886 roku

studiował biologię na Wydziale Fizyko-Matematycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Był zdecydowanym

przeciwnikiem marksizmu, ruchu socjalistycznego oraz pozytywizmu. W 1888r. podjął działalność w za-

łożonej przez Zygmunta Balickiego tajnej międzyzaborowej organizacji Związku Młodzieży Polskiej “Zet”.

Bardzo szybko objął w niej przywództwo. W 1890r. po ukończeniu studiów, Roman Dmowski wstą-

pił do Ligi Polskiej. W 1891 r. uzyskał stopień kandydata nauk (doktorat) z zoologii. Organizował pierwsze po

Powstaniu Styczniowym manifestacje patriotyczno-religijne. W 1892 roku został aresztowany przez policję ro-

syjską i osadzony w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej za zorganizowanie rok wcześniej manifestacji z oka-

zji 100-lecia uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Na mocy wyroku, jaki zapadł w listopadzie 1893 r., zakazano mu

przebywać w zaborze rosyjskim przez 5 lat. Zesłano go na przymusowe osiedlenie w Mitawie (obecnie Jełga-

wa nieopodal Rygi na Łotwie), gdzie przebywał do lutego 1895 r.

Działalność publicystyczną rozpoczął na łamach “Głosu”. W latach 1895 - 1905 we Lwowie wy-

dawał razem z Ludwikiem Popławskim miesięcznik “Przegląd Wszechpolski” ( przemianowany “Przegląd

Emigracyjny” ). W 1893 r., wraz z Zygmuntem Balickim i Ludwikiem Popławskim, przekształcił Ligę Pol-

ską (utworzoną w 1887 r. w Szwajcarii przez ppłk. Zygmunta Miłkowskiego - ps. Tomasz Jeż) w Ligę Narodo-

wą. Dmowski przekształcając Ligę Polską w Ligę Narodową, chciał uwolnić środowisko działaczy narodowych

od wpływów masonerii. Od tej chwili był niekwestionowanym przywódcą Ligi. W 1896 r. utworzył przy Li-

dze Narodowej tajną organizację dla duchownych: Collegium Secretum. W tajnym Collegium skupił kil-

kudziesięciu duchownych ze wszystkich diecezji. W 1901 r. przeszli oni z Collegium do Ligi Naro-

dowej. W Lidze udało się mu zgromadzić wpływowych kapłanów, między innymi późniejszych biskupów: Jó-

zefa Teodorowicza, Arkadiusza Lisieckiego, Walentego Dymka, Stanisława K. Łukomskiego. Wydatnie przy-

czynił się do utworzenia w 1897 r. Stronnictwa Narodowo - Demokratycznego, od którego przejęła nazwę en-

dencja. Na polecenie Komitetu Centralnego Ligi Narodowej wydał broszurę “Nasz patriotyzm”,

w której sformułował po raz pierwszy program ruchu narodowego. Zajął w nim stanowisko wszechpol-

skie ( obejmujące wszystkie trzy zabory ) i narodowe, w przeciwieństwie do stanowiska klasowego, które-

mu hołdowali socjaliści. Program narodowy zamieścił też w wydanej w 1903 r. książce “Myśli nowoczesnego

Polaka”. Przedstawił w niej wykładnię jaką powinien kierować się ruch narodowy. Główny sens tej wy-

kładni to patriotyczny obowiązek Polaków wobec narodu, zawierający się w stwierdzeniu: “ Jestem Polakiem

- więc mam obowiązki polskie i są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przed-

stawiam typ człowieka”.

W 1904 r. złożył w japońskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych memoriał, w którym - w przeciwień-

stwie do Józefa Piłsudskiego - przekonywał Japończyków, że w ich interesie nie leży wzniecanie w Polsce po-

wstania przeciwko Rosji. Dmowski nie wierzył w sukces powstania i był przeciwny zbędnemu przelewaniu

polskiej krwi. Wydaje się, że argumenty Dmowskiego bardziej trafiły do Japończyków, aniżeli irracjonalne po-

mysły Piłsudskiego, zakładające “rozbicie państwa rosyjskiego”. W latach 1907 - 1909 był posłem do rosyj-

skiej Dumy Państwowej i prezesem Koła Polskiego. W zamian za pewne ustępstwa wobec rządu rosyj-

brzeże czarnomorskie, etnicznie nie będące ukraińskim, stosunek do ziem dońskich, do nieukraińskiego Krymu,

a nawet do Kaukazu. Naród rosyjski, ze swymi tradycjami historycznymi, z wybitnymi instynktami państwowy-

mi, stopniowo do parania się z tymi zagadnieniami dochodził i na swój sposób je rozwiązywał. Nowy naród ukra-

iński musiałby od razu znaleźć swoje sposoby sprostania tym wszystkim zadaniom i niezawodnie dowiedziałby,

się, że jest to nad jego siły. Co prawda, znaleźliby się tacy, którzy by się tym zajęli, ale tu właśnie występuje tra-

gedia. Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona na niezawisłe

państwo Ukraina stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we własnych

krajach, kapitalistów i poszukiwaczy kapitału, organizatorów przemysłu, techników i kupców, spekulantów i in-

trygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji: Niemcom, Francuzom, Belgom, Wło-

chom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Gre-

cy, wreszcie najliczniejsi i najważniejsi ze wszystkich Żydzi. Zebrałaby się tu cała swoista liga narodów...

Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyły-

by przewodnią warstwę, elitę kraju. Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby się po-

szczycić tak bogatą kolekcją międzynarodowej kanalii. Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; ludzie zaś,

marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym pań-

stwie, przekonaliby się, że zamiast własnego państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdro-

wego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny. Ten, kto przypuszcza, że przy położeniu geograficznym Ukra-

iny i jej obszarze, przy stanie, w jakim znajduje się żywioł ukraiński, przy jego zasobach duchowych i material-

nych, wreszcie przy tej roli, jaką posiada kwestia ukraińska w dzisiejszym położeniu gospodarczym i politycz-

nym świata, mogłoby być inaczej nie ma za grosz wyobraźni. Kwestia ukraińska ma rozmaitych orędowników,

zarówno na samej Ukrainie, jak poza jej granicami. Między ostatnimi zwłaszcza jest wielu takich, którzy dobrze

wiedzą, do czego idą. Są wszakże i tacy, którzy rozwiązanie tej kwestii przez oderwanie Ukrainy od Rosji przed-

stawiają sobie bardzo sielankowo. Ci naiwni najlepiej by zrobili, trzymając ręce od niej z daleka.

VI

ROSJA I UKRAINA

Z tego, co tu powiedziano o kwestii ukraińskiej nie wynika, aże-

by lud ukraiński i wszystko, co z niego wychodzi, dążyło do oderwania się od Rosji.

Co do ludu, trzeba powiedzieć, że przy poziomie kultury, na którym znajduje się ludność tej części Europy, je-

dyną prawie jej troską są jej sprawy gospodarcze, a stosunek jej do państwa zależy od sposobu traktowania tych

spraw przez władzę państwową. Zresztą, nawet w najbardziej cywilizowanych krajach dążenia polityczne naro-

du są przede wszystkim dążeniami jego warstw oświeconych. Gdy chodzi o inteligencję, wychodzącą z ludu ma-

łoruskiego na południu Rosji, to niemała jej część uważa się po prostu za Rosjan: nie tylko zaspakaja w języ-

ku rosyjskim swe potrzeby kulturalne, ale posiada rosyjską ideologię polityczną: na mowę zaś małoruską patrzy

jako na narzecze rosyjskie. Inni a tych liczba dziś szybko rośnie uważają się za Ukraińców, dążą do rozwinięcia

ukraińskiego języka literackiego i bronią jego praw urzędowych, ale w większości uważają Ukrainę za integral-

ną część państwa rosyjskiego. Stosunek do obecnej Rosji zależy od tego, kto jest bolszewikiem, a kto nim być

nie chce lub ma do tego drogę przeciętą.

Gdy chodzi o Rosjan, to z wyjątkiem chyba samobójczych doktrynerów, niema wśród nich takich, któ-

rzy by przyznawali Ukrainie prawo do oderwania się od Rosji i utworzenia własnego, niezawisłego od niej pań-

stwa. Jedni uważają ludność małoruską za takich samych Rosjan, jak oni; drudzy patrzą przyjaźnie na kultywo-

wanie przez nią swego języka literackiego; trzeci wreszcie przyznają jej prawo do takiego, czy innego stopnia

odrębności politycznej, ale wszyscy uważają Ukrainę za część państwa rosyjskiego, na zawsze z nim związaną.

Nie znaczy to, żeby kwestia ukraińska, przy wszystkich czynnikach, które ją tworzą i popierają, nie była dla Ro-

sji kwestią poważną i niebezpieczną. Ukraina, jako najpoważniejsza pod względem gospodarczym część pań-

stwa rosyjskiego, jest ziemią, od której zależy cały jego rozwój w przyszłości. Niemniejsze znaczenie ma posia-

danie jej w wojnie.

Obecna Rosja sowiecka, tak samo jak dawna Rosja carska, jest najbardziej militarnym państwem na świecie.

Na jej armię często się patrzy przede wszystkim jako na armię czerwoną, przeznaczoną do współdziałania z rewolu-

cją światową. Zdaje się, że sam rząd sowiecki lubi, żeby tak się na jego militaryzm zapatrywano. Tymczasem, gdy się

bliżej rzeczom przyjrzymy, musimy stwierdzić, że to jest przede wszystkim armia rosyjska, której istnienie i rozmiary

wywołane są potrzebą utrzymania całości państwa i obrony jego granic. W rozmaitych swych częściach Rosja jest

zagrożona powstaniami. Niedawno widzieliśmy powstanie w Azerbejdżanie, kraju z ludnością właściwie turecką.

Było to powstanie nie pierwsze i nie ostatnie. Azerbejdżan to Baku, a Baku to nafta; nafta zaś dzisiaj, o ile nie znaj-

duje się w rękach angielskich lub amerykańskich, nabiera własności silnego fermentu politycznego. Coraz częściej w

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

skiego, dążył z posłami polskimi do złączenia wszystkich ziem polskich pod berłem cara rosyjskiego i do au-

tonomii Królestwa Polskiego. Roman Dmowski koncepcje neoslawistyczne i antyniemieckie zawarł w wydanej

we Lwowie w 1908 r. książce “Niemcy, Rosja i kwestia polska”. W dziele tym dokonał głębokiej analizy poło-

żenia wewnętrznego i zewnętrznego dwóch głównych państw rozbiorczych: Niemiec i Rosji. Przedstawił sytu-

ację Polski we wszystkich trzech rozbiorach i uważał, że wskutek niepowodzeń germanizacyjnych i rusyfikacyj-

nych, kwestię Polski należy uznać za otwartą na arenie międzynarodowej. W następnych latach książka ta, zgod-

nie z założeniami autora, uzyskała zasięg międzynarodowy, ukazując się w języku rosyjskim i francu-

skim (1909 r.) oraz fińskim (1913 r.)

3

. W 1912 r. Dmowskiego nie wybrano do IV Dumy z powodu przypisywa-

nych mu poglądów antysemickich, chociaż przeciwstawiał się on jedynie działaniom środowisk wywodzących

się z mniejszości narodowych, których cele były sprzeczne z polskim interesem narodowym. Krytykował

również stańczyków galicyjskich i podobne im koła konserwatywne w innych zaborach (“Upadek myśli kon-

serwatywnej w Polsce” - 1914 r.). Był świadomy zbliżającej się I wojny światowej, w której po raz pierwszy od

półtora stulecia będą walczyć ze sobą mocarstwa, które zniewoliły Polskę. Starannie przygotowywał się do pod-

jęcia takich działań politycznych, które doprowadzą do zjednoczenia rozdartego narodu, co w konsekwencji do-

prowadzi Polskę do odzyskania niepodległości. W tej wojnie przewidywał zwycięstwo Rosji i państw koalicji.

W 1916 roku Dmowski był nawet na audiencji u papieża Benedykta XV w celu uzyskania poparcia Stolicy Apo-

stolskiej dla walczącej o niepodległość Polski.

W latach 1917 -1919 pełnił funkcję prezesa Komitetu Narodowego Polskiego. Jako prezes komitetu po-

przez Ignacego Paderewskiego, domagał się od prezydenta Stanów Zjednoczonych, Woodrow’a Wilson’a, uzna-

nia niepodległości Polski. Miał też swój istotny udział w utworzeniu 90 tys. armii polskiej na Zachodzie, dowo-

dzonej przez gen. Józefa Hellera. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Dmowski nie zamierzał angażo-

wać się zbytnio w życie państwowe. Widział dla siebie rolę arbitra w polityce polskiej. Włączenie się w bieżą-

cą pracę państwową traktował jako spore ograniczenie, które przy jego ogromnym autorytecie byłoby szkodli-

we. Obawiał się również wrogości w stosunku do swojej osoby ze strony międzynarodowych środowisk żydow-

skich, co przy sprawowaniu przez niego wysokich urzędów stanowiłoby poważne zagrożenie dla młodego pań-

stwa polskiego. Przywódca endecji pisał w liście do Stanisława Grabskiego:

“Świat wchodzi w okres wszechpotęgi międzynarodowego żydostwa, od którego w znacznej mierze sprawy

wszystkich państw będą zależały. Nie ma człowieka, który byłby bardziej przez Żydów znienawidzony. Otóż ja,

czy jako Prezydent Rzeczpospolitej, czy jako Prezes Rady Ministrów, czy jako Minister Spraw Zagranicznych,

czy wreszcie członek gabinetu, za drogo bym Polskę kosztował”.

Był przeciwnikiem programu Józefa Piłsudskiego, zakładającego budowę federalistycznej Polski. Za-

biegał o stworzenie możliwie jednolitego etnicznie terytorium państwowego, obejmującego w mniejszym stopniu

dawne ziemie wschodnie, a w większym ziemie zachodnie i północne (Górny Śląsk, Gdańsk, Mazury, Warmię),

na których odradzała się polska świadomość narodowa. Na konferencji pokojowej w Paryżu 28 czerwca 1919 r.,

wraz z Paderewskim, podpisał w imieniu Polski Traktat Wersalski. Mimo wcześniejszych deklaracji nieangażo-

wania się w bieżącą działalność polityczną, w 1919 r. został wybrany z ramienia Związku Ludowo - Naro-

dowego do Sejmu Ustawodawczego. Uczestniczył w lipcu 1920 r. w pracach Rady Obrony Państwa. Na posie-

dzeniu Rady, przywódca endecji, mając na uwadze załamanie się polskiego frontu w wojnie polsko-bolszewic-

kiej, wytykał Józefowi Piłsudskiemu błędy organizacyjne, strategiczne i taktyczne. Domagał się dale-

ko idących zmian w Naczelnym Dowództwie, Sztabie Generalnym i Ministerstwie Spraw Wojskowych. W

1923 r. był krótko Ministrem Spraw Zagranicznych w gabinecie Wincentego Witosa (koalicja “Chjeno-Piasta”).

W 1925 r. ukazała się jego praca “Polityka polska i odbudowanie państwa” sumująca dorobek całego ruchu

narodowego, w walce politycznej i dyplomatycznej o odzyskanie przez Polskę niepodległości

6

. 12 maja 1926 r.

Józef Piłsudski, łamiąc prawo i używając przemocy, dokonał krwawego zamachu stanu, by odsunąć od władzy

znienawidzoną przez siebie endecję. Po zamachu majowym Dmowski pozostał w stałej opozycji wobec dykta-

tury sanacyjnej. Odsunięty od władzy politycznej, skoncentrował się na działalności wychowawczej i organiza-

torskiej. Zasadniczym problemem, na który starał się zwrócić uwagę ruchu narodowego, w dobie kryzysu go-

spodarczego, była kwestia żydowska. Od jej rozwiązania zależało przetrwanie Polski jako państwa narodowe-

go. Za równie istotne uważał przeciwstawienie się zagrożeniu zewnętrznemu ze strony Niemiec oraz wewnętrz-

nemu, którym była szerząca się ideologia liberalna. W pracy “Kwestia robotnicza wczoraj i dziś”, opublikowa-

nej w lutym 1926r., wyczerpująco opisał źródła konfliktu klasowego, wykazał, że nowoczesny industrializm

okazał się systemem gospodarczym “pod pewnymi względami bardziej bezlitosnym od niewolnictwa (...). Gdy-

by nie znalazł hamulca, wynikiem jego musiało być zniszczenie ludności fizyczne i (...) moralne. Zaprzęgał on

do pracy ojca, matkę, dzieci, do pracy nadmiernej, opłacanej tak, że to wystarczało na zaspokojenie tylko naj-

spore ilości wytwarzają Kolumbia, Peru i Argentyna. Na tej wszystkiej nafcie spoczywa lub ma nadzieję spocząć

ręka amerykańska. W naszym starym świecie naftę posiada w mniejszych ilościach Europa (przede wszystkim Ru-

munia, potem Polska) i Azja. Persja (eksploatacja głównie w angielskich rękach) zajmuje piąte miejsce w produkcji

świata, Indie holenderskie siódme, mniejsze ilości wydobywane są w Indiach brytyjskich, w Japonii i w Chinach.

W ostatnich latach Anglicy odkryli naftę w Iraku i rozpoczęli jej eksploatację. Najbogatsze wszakże źródła nafty

w starym świecie, przedstawiające blisko połowę produkcji całej Europy i Azji, a mogące produkować znacznie

więcej, znajdują się na Kaukazie (Baku). Dzięki nim Rosja zajmuje dziś trzecie miejsce w świecie w produkcji

nafty. Tym sposobem druga wielka idea dzisiejszego programu urządzenia świata rozbija się o Rosję sowiecką.

Ukraina nie posiada nafty mogłaby jej mieć trochę, gdyby do niej zostały przyłączone ziemie polskie z

Drohobyczem i Borysławiem ale, jeżeli dość szeroko pojąć jej obszar, sięgnąć aż do morza Kaspijskiego, jak to

się zaczyna robić, wtedy oderwanie Ukrainy od Rosji pociąga za sobą odcięcie ostatniej od Kaukazu i wyzwole-

nie nafty kaukaskiej z pod jej panowania. To wiąże kwestię ukraińską z najbardziej aktualną dziś kwestią świa-

tową kwestią nafty.

V

PERSPEKTYWY PAŃSTWA UKRAIŃSKIEGO

Kwestii tedy ukraińskiej nie można tak traktować, jak się traktuje kwestię pierwszej lepszej narodowości,

obudzonej do życia politycznego w XIX stuleciu. Znaczeniem swoim przerasta ona wszystkie inne ze względu na

liczbę ludności, mówiącej po małorusku, jak na rolę obszaru przez nią zajmowanego i jego bogactw naturalnych

w zagadnieniach polityki światowej. Już pod koniec ubiegłego stulecia zajęła ona poczesne miejsce w planach

polityki Niemiec, pod których patronatem została tak szeroko postawiona. Odbudowanie państwa polskiego nie

zmniejszyło, ale raczej zwiększyło jej znaczenie w widokach polityki niemieckiej: z jej rozwiązaniem wiążą się

nadzieje na zmianę granicy niemiecko-polskiej i na zredukowanie Polski do obszaru, na którym byłaby państew-

kiem nic nie znaczącym, od Niemiec całkowicie uzależnionym. Ekonomiczna zaś strona kwestii, tak wielką rolę

grająca w widokach mocarstwa Hohenzollernów, dla dzisiejszych Niemiec, przy ich potężnych trudnościach go-

spodarczych jest jeszcze donioślejszą. Niewątpliwie miał ją między innymi na myśli szef rządu niemieckiego,

gdy niedawno w swej mowie wskazywał główne źródło finansowych i gospodarczych kłopotów niemieckich w

układzie rzeczy politycznym na wschód od Niemiec.

W ostatnich latach, dzięki węglowi i żelazu zagłębia Donieckiego oraz nafcie kaukaskiej, Ukra-

ina stała się przedmiotem żywego zainteresowania przedstawicieli kapitału europejskiego i amerykań-

skiego i zajęła miejsce w ich planach gospodarczego i politycznego urządzenia świata na najbliższą przy-

szłość. Do tego trzeba dodać co nie jest wcale najmniej znaczącym rolę, jaką Ukraina obok Polski odgry-

wa w zagadnieniach polityki żydowskiej. Dzięki temu i dzięki szeregowi jeszcze innych, pomniejszych przy-

czyn, jak interesy dawnych wierzycieli Rosji oraz tych, których majątki przemysłowe i rolne pozostały na te-

rytorium obecnej Ukrainy sowieckiej, wreszcie nadzieje pewnych sfer katolickich na zaprowadzenie unii ko-

ścielnej na Ukrainie, o kwestii ukraińskiej nie można powiedzieć, żeby cierpiała na brak sympatii w świecie.

Na pewno też, o ile by doszło do oderwania Ukrainy od Rosji, potężne sfery użyłyby wszelkich swoich

wpływów i środków na to, ażeby rzecz się nie zakończyła utworzeniem jakiegoś względnie małego państewka.

Tylko wielka, możliwie największa Ukraina mogłaby prowadzić do rozwiązania tych zagadnień, które nadały

kwestii ukraińskiej tak szerokie znaczenie. Ukraina, oderwana od Rosji, zrobiłaby wielką karierę. Czy zrobiliby

ją Ukraińcy?... Młode, budzące się do roli dziejowej narodowości, skutkiem ubogiego zapasu tych tradycji, po-

jęć, uczuć i instynktów, które tworzą z gromady ludzkiej naród, oraz skutkiem braku doświadczenia polityczne-

go i wyćwiczenia w rządzeniu własnym krajem, dochodząc do samodzielnego bytu państwowego, stają oko w

oko z trudnościami, z którymi nie zawsze sobie umieją radzić. Nawet my, którzy nie przestaliśmy być wielkim

narodem historycznym, na skutek względnie krótkiej przerwy w naszym bycie państwowym, po odbudowaniu

państwa wykazaliśmy wielki brak doświadczenia i wielką nieudolność w paraniu się z zadaniami, które na nas

spadły. Na szczęście, zazwyczaj nieliczne i zajmujące niewielki obszar, tworzą one małe państewka, w których

mają do rozwiązania zagadnienia mniejszego kalibru.

Ukraina, wszakże to nie jest jakaś Litwa kowieńska z dwoma i pół milionami mieszkańców, której najtrud-

niejsze zagadnienia tkwią w jej finansach i dają się rozwiązywać na razie przez wyprzedawanie z góry poręb le-

śnych. Ukraina stanęłaby od pierwszej chwili wobec wielkich zagadnień wielkiego państwa. Przede wszystkim

stosunek do Rosji. Rosjanie musieliby być najbardziej niedołężnym w świecie narodem, żeby łatwo pogodzić

się z utratą olbrzymiego obszaru, na którym znajdują się ich najurodzajniejsze ziemie, ich węgiel i żelazo, który

stanowi o ich posiadaniu nafty i o ich dostępie do Morza Czarnego. Następnie eksploatacja tego węgla i żelaza

z wszystkimi jej konsekwencjami w ustroju i w życiu gospodarczym kraju. Wielkie zagadnienie przedstawia po-

4

29

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

niższych potrzeb, lekceważąc warunki zdrowone i bezpieczeństwo życia robotników, wyrzucając na bruk, ska-

zując na śmierć głodową tych, którzy stali się niezdatni do pracy”

8

. Głosił pogląd, że cel polityki gospodarczej

powinien być definiowany w kategoriach bezpośredniego interesu narodowego. Zatem raczej jako bezpieczeń-

stwo materialne rodziny polskiej, niż jako określone tempo wzrostu, czy określony wskaźnik inflacji. W 1926

r. założył Obóz Wielkiej Polski, w którego Wielkiej Radzie objął funkcję prezesa. Wskazania programowe dla

Obozu zamieścił w wydanej w 1927 r. rozprawie “Kościół, Naród i Państwo”. W tej publikacji znalazło się jego

głębokie credo podkreślające związek katolicyzmu z narodem:

“Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie,

w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania naro-

du od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”

9

.

Przywódca ruchu narodowego nie akceptował tezy, że religia jest prywatną sprawą jednostki. Uważał, że jest

ona również sprawą rodziny oraz narodu i z tego tytułu obejmuje wychowanie zbiorowe.

W 1931 r. poświęcił się przede wszystkim twórczości beletrystycznej, publikując pod pseudonimem

Kazimierza Wybranowskiego powieści “W połowie drogi” i “Dziedzictwo”. W tym roku napisał też książkę

“Świat powojenny i Polska”. Książka “W połowie drogi” jest prawie w ogóle nie znana. Została ona wydana

przed wojną tylko raz. W latach osiemdziesiątych prawdopodobnie ukazało się jej wydanie podziemne. Do-

piero w 2004r. ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Nortom. W powieści przeplatają się dwa wątki. Jeden

wątek dotyczy konfliktu miłosnego a drugi wątek kradzieży mienia. Dmowski wykazał się w powieści dużym

artyzmem literackim wprowadzając aspekty polityczne w ramy obyczajowe

10

.

W tej drugiej poruszył bardzo drażliwy, a zarazem ciągle aktualny temat roli masonerii w życiu jed-

nostkowym i publicznym

11

.

W dziele “Świat powojenny i Polska” przeprowadził wnikliwą analizę sytuacji gospodarczej Polski po 1918

roku, którą ukazał na tle kryzysu gospodarki światowej. Poruszył w niej też problemy wynikające ze stosunków

polsko - rosyjskich oraz wciąż aktualne kwestie ukraińską i żydowską

12

.

Obóz Wielkiej Polski został rozwiązany przez władze sanacyjne w 1933 r. Od tego momentu Dmow-

ski był organizacyjnie luźno związany z reprezentacją polityczną Stronnictwa Narodowego. Mimo to nadal wy-

wierał istotny wpływ na działalność endecji, pozostając jej niekwestionowanym przywódcą i ideologiem.

W przedmowie do czwartego wydania “Myśli nowoczesnego Polaka” (z 1933 r.) tak pisał o masone-

rii:

“(…) Gwałtowna reakcja, z którą ta książka się spotkała u niektórych publicystów, zmusiła mnie do poważne-

go zastanowienia się nad źródłami ich skrajnie wrogiego do mych myśli stosunku i nad tym, co ich między sobą

łączyło. W jednym wypadku dwaj politycy, należący do przeciwstawnych stronnictw, pozornie nie mający ze

sobą nic wspólnego, w zwalczaniu mej książki wyraźnie dokonali między sobą podziału pracy. Doszedłem do

wniosku, że muszą ich łączyć jakieś tajne węzły, że podziału pracy dokonano w jakiejś organizacji. Tym sposo-

bem pierwszy raz w życiu, mając już lat czterdzieści, zainteresowałem się masonerią. Lepiej późno, aniżeli nig-

dy. Od tego czasu dowiedziałem się o niej sporo, i zacząłem rozumieć wiele rzeczy w życiu społecznym i w po-

lityce, które przedtem były dla mnie niejasnymi. Zorientowałem się między innymi, że już od dawna, nie wie-

dząc o masonerii, a raczej nie myśląc o niej, miałem z nią do czynienia, że już na dziesięć lat przed wydaniem

Myśli wygrałem w walce z nią jedną ważną, decydującą o przyszłości obozu narodowego bitwę, nie domyśla-

jąc się nawet, że to ona była moim przeciwnikiem”

13

.

W przedmowie akcentował potrzebę odbudowy siły moralnej narodu: “Niech młodsze pokolenie zobaczy, jak

długa, jak uparta jest walka, którą Polak musi o myśl polską prowadzić. To, co się przez tyle pokoleń zabagnia-

ło, nie da się oczyścić przez sam fakt odbudowania państwa. Trzeba odbudować duszę narodu”

14

.

Ostatnią napisaną w 1934 r. przez niego książką był “Przewrót” , Pisał w niej “Żydostwo, komunizm,

prostytucja, masoneria - wszystko to są potęgi międzynarodowe”

15

. Dmowski wywarł duży wpływ na świado-

mość młodego pokolenia Polaków. Przed wybuchem II wojny światowej zdecydowana większość młodzieży,

zwłaszcza uniwersyteckiej i gimnazjalnej, utożsamiała się z ideami narodowymi

16.

Zasługi Romana Dmowskiego doceniono w świecie nauki, o czym świadczą przyznane mu doktoraty honoris

causa Uniwersytetu Cambridge i Uniwersytetu Poznańskiego.

Roman Dmowski zmarł 2 stycznia 1939 roku o godzinie 1:00 w nocy, w Drozdowie pod Łomżą. 4

stycznia 1939 r., po porannej Mszy Świętej, wyruszył kondukt pogrzebowy do Łomży. Stąd trumnę przewiezio-

no specjalnym pociągiem do Warszawy. Na pogrzeb Dmowskiego, który odbył się 7 stycznia, przybyło około

100 tys. osób z całego kraju. Trumnę z katedry św. Jana przewieziono, zgodnie z wolą zmarłego, na cmentarz

Bródnowski, gdzie spoczął w rodzinnym grobowcu. Kapłani w kościołach całej Polski oddali mu należny hołd

ińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarię z drugiej. Pozostał on na papierze, bo po-

tężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać. Pozostał on jako testament

cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.

IV

UKRAINA W POLITYCE ŚWIATOWEJ

Po rewolucji rosyjskiej kwestia ukraińska weszła w nową fazę. Przy ustroju federalistycznym państwa

sowieckiego ta część jego terytorium, na której większość ludności używa mowy małoruskiej, została republi-

ką ukraińską, ze spornym zakresem samodzielności i z urzędowym językiem ukraińskim. Jednocześnie, po od-

budowaniu Polski na skutek wojny światowej część ziem dawnej Rzeczypospolitej z ludnością mowy ruskiej, a

wśród nich dawna Galicja Wschodnia, będąca ważnym ogniskiem ruchu ukraińskiego, weszła w skład naszego

państwa. W tym stanie rzeczy kwestia ukraińska nie została uznana za rozstrzygniętą ani przez Ukraińców, ani

przez te czynniki, które się ich sprawą z tych czy innych względów opiekowały. Fermentacja na jej gruncie nie

ustała i nie ustały zabiegi, skierowane ku oderwaniu ziem ruskich zarówno od Rosji sowieckiej, jak od Polski. Te

zabiegi wywołały nawet słynną wyprawę na Kijów ze strony polskiej w 1920 r., której powody i cele polityczne

nie zostały dotychczas należycie wyjaśnione. Nie zmieniła ona nic zasadniczo w stanie kwestii ukraińskiej, tylko

tyle, że pokój Ryski, który po niej nastąpił, ustalił granice Ukrainy sowieckiej na zachodzie, usuwając Polskę ze

znacznej części terytorium, które przedtem siłą faktu zajmowała.

W tych pierwszych latach po wojnie światowej i rewolucji rosyjskiej nie przewidywano jeszcze, że kwe-

stia ukraińska w krótkim czasie nabierze znaczenia światowego. Jak już wszyscy dziś wiedzą, wojna 1914 -18

r., która we wschodniej Europie sprowadziła przede wszystkim głębokie przewroty polityczne, dla pozostałego

świata, a zwłaszcza dla zachodniej Europy, stała się wielkim przewrotem ekonomicznym. Tę rolę odegrała ona

nie tylko przez to, że zniszczyła znaczną część bogactwa narodów i zdezorganizowała istniejący przed nią układ

stosunków gospodarczych, ale także, i to w większej o wiele mierze, iż znakomicie przyśpieszyła postępujący już

przed nią proces, który polega przede wszystkim na decentralizacji przemysłowej świata. Ten proces niesie kata-

strofę państwom, w których przemysł dotychczas się centralizował.

Te skutki wojny, nie docenione z początku należycie zdawało się bowiem, że niedomagania gospodar-

cze są tylko czasowe dają się czuć coraz silniej, im dalej jesteśmy od wojny. Coraz widoczniejsze jest, iż rządy

państw nie są zdolne na nie zaradzić, i sfery bezpośrednio zainteresowane, przedstawiciele wielkiego kapitału,

wykazują coraz większą energię i coraz większą pomysłowość w szukaniu środków ratunku. Ulubioną ideą, nad

którą pracuje dziś wiele tęgich umysłów, nie tyle politycznych, ile finansowych, jest dystrybucja, na drodze umo-

wy pokojowej, wytwórczości pomiędzy państwami świata, prowadząca do tego, żeby jedne pozostały producen-

tami, inne zaś zgodziły się pozostać konsumentami tego czy innego towaru. Ten, kto by z konsumenta chciał za-

awansować na producenta, byłby uznany za wroga ustalonego porządku na świecie. Chodzi o to, żeby przodu-

jące dziś gospodarczo i politycznie państwa, produkujące coraz drożej, były zabezpieczone od współzawodnic-

twa innych państw, które, mogąc wytwarzać taniej, zaczęły rozwijać swój przemysł w ostatnich czasach. Urze-

czywistnienie wszakże tej niepospolitej idei, pomimo istnienia Ligi Narodów i całego szeregu innych pomocy,

nie jest łatwe. Za jedną z największych przeszkód, stojących mu na drodze, uważana jest sowiecka Rosja. Wy-

raźnie drwi sobie ona z wysiłków kapitalistycznej Europy i Ameryki ku ratowaniu ustalonego porządku handlo-

wego na świecie, jak o tym świadczy chociażby ostatnia mowa Stalina w Moskwie. Te drwiny mogłyby pozo-

stać słowami bez treści, gdyby Rosja została pozbawiona węgla i żelaza, które posiada w obfitości właśnie na te-

rytorium ukraińskim. Oderwanie tedy Ukrainy od Rosji byłoby wyrwaniem jej zębów, zabezpieczeniem się od

jej współzawodnictwa i skazaniem jej na rolę. wiecznego konsumenta wytworów obcego przemysłu. W związ-

ku z tamtą pierwszorzędne miejsce na porządku dziennym spraw światowych zajmuje dziś druga wielka idea.

Znaczenie, jakie dziś zdobył automobil i aeroplan w pokoju i w wojnie, oraz coraz szersze zastosowanie moto-

rów naftowych, przede wszystkim na okrętach, sprawiło, że skromna do niedawna nafta wysunęła się na czoło surow-

ców, wydobywanych z wnętrza ziemi. Jeżeli państwa, panujące dotychczas w układzie gospodarczym świata, zdołają

skupić w swych rękach wszystką, albo prawie wszystką naftę, panowanie ich mogłoby być zabezpieczone na długo, o

ile, ma się rozumieć, jaki przewrót techniczny nie odebrałby nafcie jej dzisiejszego znaczenia. Stąd idea podzielenia

świata na skombinowanych między sobą nielicznych posiadaczy nafty, tym samym uprzywilejowanych, i na upośle-

dzoną resztę, która to cenne paliwo może otrzymywać tylko od tamtych, albo nie. otrzymywać wcale, np. w razie wojny.

Nawet ta skromna ilość nafty, która znajduje się na naszym Podkarpaciu, była głów-

ną przeszkodą w załatwieniu sprawy wschodniej Galicji na konferencji pokojowej.

Przeważna ilość znanej dziś nafty znajduje się w Ameryce. Stany Zjednoczone produkują przeszło 60% wszystkiej

nafty na świecie. Poza tym drugie miejsce w produkcji światowej zajmuje Venezuela, czwarte Meksyk, wreszcie

28

5

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

27

6

za ogromne zasługi dla katolicyzmu polskiego.

Po pogrzebie Dmowskiego ukazał się w “L’Osservatore Romano” artykuł potwierdzający, że “objaw sponta-

nicznego nawrotu młodzieży polskiej do wiary katolickiej jest w znacznej mierze jego zasługą”

17

. Stolica Apo-

stolska uważała, że to między innymi dzięki Dmowskiemu dokonała się w Polsce wielka ewolucja moral-

na i religijna.

W uroczystościach pogrzebowych, które przybrały formę wielkiej manifestacji narodowej, nie wzięły udzia-

łu ówczesne władze państwowe.

Roman Dmowski wciąż pozostaje niedocenionym przywódcą naszego narodu, mimo że jego zasłu-

gi dla Polski są olbrzymie. To on obudził po 123 latach niewoli naród z letargu i przywrócił Polakom dumę na-

rodową. Był twórcą autentycznie polskiej myśli politycznej, która wyrażała podstawowe interesy narodu. Wal-

czył o katolickie oblicze Polski. Wobec zagrożeń płynących ze strony mniejszości narodowych zabiegał o na-

leżne narodowi polskiemu prawa i podmiotowość w Ojczyźnie. Jego życie było wypełnione notoryczną walką

z masonerią i organizacjami paramasońskimi. Zabiegał o wielką i silną Polskę, podkreślając naszą tożsamość

oraz niezwykłe dzieje narodu.

Tego wielkiego Polaka i męża stanu przez ponad pół wieku starano się zapomnieć i wymazać z hi-

storii. Walczono z nim i propagowaną przez niego ideologią poprzez ośmieszanie i pomniejszanie jego za-

sług. W dobie współczesnej o Dmowskim, a zwłaszcza o jego idei narodowej, mówi się również z dużym dy-

stansem.

Mimo że Dmowskiemu “rzucają kłody pod nogi” swoi i obcy, jego myśl narodowa nabiera szcze-

gólnego znaczenia właśnie teraz, po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, które rodzi niebezpieczeństwo

utraty przez naród tożsamości i suwerenności. Wszyscy musimy dołożyć starań, aby przywrócić pamięć o tym

wielkim synu Kościoła i Narodu. Należy przybliżyć Polakom głoszone przez niego idee, oczyścić jego osobę

z niesłusznych zarzutów, obdarzyć go należnym mu szacunkiem i autorytetem, ponieważ jest naszym nauczy-

cielem, który właściwie ustawiał drogowskazy dla przyszłości Ojczyzny i tworzył mocny fundament

dla naszego bytu narodowego.

W jego działalności nie ważne były zaszczyty, funkcje i stanowiska w aparacie władzy, lecz bez-

interesowna służba dla Ojczyzny. Dmowski posiadał te cechy, których obecnie tak bardzo brakuje naszej kla-

sie politycznej.

Właśnie takim na zawsze powinien pozostać w naszej pamięci.

Grzegorz Gościński

/Prezes Stowarzyszenia Narodowego im. R.Dmowskiego,

Pełnomocnik SN w Krośnie/

1

Roman Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, Wrocław 1996, s. 20.

2

Krzysztof Kaczmarski, Spotkanie R. Dmowskiego z J. Piłsudskim, [w:] Sprawa Polska nr 1/9, Gdańsk 2000, s. 21.

3

Maciej Giertych, Roman Dmowski a Kościół, [w:] Aktualności myśli Romana Dmowskiego u schyłku XX wieku. Sympozjum z okazji 60. rocz-

nicy śmierci, Warszawa 1999, ss. 21-22.

4

Stanisław Grabski, Pamiętniki t. II, Warszawa 1989, ss. 131-132; por.: Mieczysław Ryba, Naród a polityka, Lublin 1999, s. 14.

5

Wojciech Turek, Ruch narodowy wczoraj, dziś i jutro, [w:] Sprawa Polska nr 1/3, Gdańsk 1999, s. 11.

8

Jerzy Kropiwnicki, Poglądy ekonomiczne Romana Dmowskiego, [w:] Sprawa Polska nr 1/9, Gdańsk, s. 7.

9

Roman Dmowski, Kościół, naród i państwo, Wrocław 2000, s. 18.

10

Karol Wojciechowski, Książka Romana Dmowskiego “W połowie drogi”, [w:] Wszechpolak nr 5 (113), lipiec- sierpień 2003, ss 43-44.

11

Kazimierz Wybranowski ps., Roman Dmowski, Dziedzictwo, Wrocław 1007.

12

Roman Dmowski, Świat powojenny i Polska, Wrocław 1999.

13

Roman Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, dz. cyt., s. 16.

14

Tamże, s. 18.

15

Adam Doboszyński, Konspiracje, Kruszowia 2004, s. 10.

16

Wojciech Turek , Ruch narodowy wczoraj, dziś i jutro, dz. cyt., s. 11.

17

Norbert Tomczyk, Wstęp, [w:] Roman Dmowski, Kościół, naród, państwo, Wrocław 2000,

PROF.MACIEJ GIERTYCH KANDYDATEM NA PREZYDENTA RP

Prof. dr hab. Maciej Giertych urodził się 24 marca 1936 r. w Warszawie, syn Jędrzeja i Marii z Łucz-

kiewiczów. Ożenił się z Antoniną Jachnik, wychowali czworo dzieci. Dziadek, Franciszek Giertych był dyrek-

torem fabryki Poręba pod Zawierciem. Ojciec, Jędrzej Giertych był pisarzem, publicystą i wybitnym działa-

czem Stronnictwa Narodowego. Maciej Giertych w latach 1945 - 1962 przebywał na emigracji. Ukończył le-

śnictwo na Uniwersytecie w Oksfordzie, doktoryzował się z fizjologii roślin na Uniwersytecie w Toronto. Od

1962 r. pracownik Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku. Od 1970 r. docent, a od 1980 r. został kierownikiem

Zakładu Genetyki. Od 1976 r. wykłada genetykę populacyjną na Uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu. W

1989r. został profesorem zwyczajnym.

W latach 1969 - 1984 zajmował się przygotowaniem do druku spuścizny pośmiertnej wybitnego polskiego

austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego. Już wtedy dla poruszeń polityki austriackiej,

których nie można było zrozumieć w Wiedniu, znajdowało się wyjaśnienie w Berlinie.

Otóż w owym czasie literatura polityczna wszech-niemiecka zaczęła się żywo zajmować wypraco-

wywaniem koncepcji nowego państwa wielkiej Ukrainy. Jednocześnie utworzono konsulat niemiecki we Lwo-

wie, nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było, ale do współpracy poli-

tycznej z Ukraińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione. Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ru-

skich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polsko-

ścią. Okazało się, że z chwilą zamiany kwestii na ukraińską środek ciężkości polityki w tej kwestii przeniósł się

z Wiednia do Berlina.

Pytanie teraz, dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swym państwie, tak żywo się

tą kwestią zajęły. Nie mogła to być idealistyczna, bezinteresowna chęć popierania odradzającej się naro-

dowości, ile że zainteresowanie kwestią wychodziło od rządu i od sfer reprezentujących zaborczą polity-

kę niemiecką. Było to wygrywanie kwestii w interesach niemieckich. Przeciw komu? W okresie poprze-

dzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję jako na pole swej eksploatacji ekonomicznej i sferę

swych wpływów politycznych. Nawet poza granicami Niemiec czasami traktowano Rosję jako część szer-

szego imperium niemieckiego. Z tego stanowiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak

gospodarczego: chodziło im o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnym polu.

Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która główne bogactwo ziem małoruskich widziała w

ich niesłychanie urodzajnym czarnoziemie, zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obfite pokłady

żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nie tylko na zapotrzebowanie

krajowe, ale i na obce rynki wschodnie. Dla Niemiec oznaczało to nie tylko zmniejszenie w przyszłości rynku

rosyjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawodnictwo na rynkach azjatyckich. Z drugiej strony, Niem-

cy pod koniec ubiegłego stulecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania.

Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na morzu Czarnym i dostęp jej, do Bałkanów.

Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usuwał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej

Ukrainy. Nadto, zważywszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na

pobrzeżu morskim różnorodnych żywiołów etnicznych, nic wspólnego nie mających z ukrainizmem, obfitość w

kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszczyźnie i na Kry-

mie) można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce nie-

mieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką. Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako go-

spodarcza i polityczna filia Niemiec. Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza, po-

zostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych wido-

ków na gospodarczą samodzielność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec. Odcięta zaś od Morza Czar-

nego i od Bałkanów, przestałaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. Teren ten pozo-

stałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, Monarchii habsburskiej.

Z

punktu

widzenia

celów

polityki

niemieckiej

względem

Ro-

sji

największym

niewątpliwie

dziełem

tej

polityki

byłaby

wielka

Ukraina.

Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny. Gdy kwestia polska w

drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną

kwestię trzech mocarstw rozbiorczych, polityka niemiecka była jedyną, która, miała otwarte oczy na całość tej

kwestii. Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrii i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestii na grunt

międzynarodowy. Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bülow otwarcie mówił, że Niemcy walczą nie tylko ze swy-

mi Polakami, lecz z całym narodem polskim. Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki

na terenie światowym prowadzi do wielkiego konfliktu. Chwile zaś wielkich starć między mocarstwami mają to

do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestie wdzierają się na teren międzynarodowy. Kwestia polska

nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła; przeciwnie, pod koniec XIX stulecia rozpoczął się w

Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy,

świadczący, że nowe pokolenia polskie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem naprawdę politycznym,

którego od dawna już w Polsce nie słyszano. Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego

narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zniszczyć, trzeba go

było zrobić małym. Na to zaś najprostszym sposobem było stworzenie państwa ukraińskiego i posunięcie jego

granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej. Plan ukraiński tedy był sposo-

bem zadania potężnego ciosu jednocześnie Rosji i Polsce. Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym papierem

był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Litewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospolitej Ukra-

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

7

26

historiozofa, prof. Feliksa Konecznego. Od 1982 r. wygłaszał referaty na tematy polityczne, społeczne i religij-

ne. Od 1986 r. zaangażował się w walkę z teorią ewolucji z pozycji nauk przyrodniczych. Był stałym współpra-

cownikiem “Rycerza Niepokalanej”. W latach 1986 - 1990 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Prymasow-

skiej Rady Społecznej. Po śmierci w 1991 r. swego ojca Jędrzeja, który wydawał “Opokę” w Londynie i przy-

syłał ją do Polski, Maciej Giertych kontynuuje w Polsce jego dzieło. Teksty tam zamieszczane wydaje w ko-

lejnych tomach “Nie przemogą! Antykościół, antypolonizm, masoneria”. Od 1988 r. do 1991 r. wydawał mie-

sięcznik “Słowo Narodowe”. W 1988 r. wydał okolicznościowy numer “Gazety Warszawskiej. W październi-

ku 1987 r. uczestniczył, na zaproszenie Ojca Świętego Jana Pawła II, w Synodzie Biskupów na temat laika-

tu jako audytor świecki. Od 1991 do 2004 r. był przewodniczącym Rady Naczelnej Stronnictwa Narodowe-

go. Obecnie jest członkiem Rady Naczelnej stowarzyszenia SN i członkiem Rady Politycznej LPR. W 2001 r.

został posłem na Sejm RP z listy Ligi Polskich Rodzin, a w czerwcu br. został posłem do Parlamentu UE. Do-

prowadził do powstania w Parlamencie UE Frakcji N i D /Niepodległość i Demokracja/. Swoją pracę trak-

tuje jako służbę Narodowi.

O DIALOGU KATOLIKÓW Z ORGANIZACJAMI HOMOSEKSUALNYMI

ZMIANA TAKTYKI ORGANIZACJI HOMOSEKSUALNYCH

W listopadzie 2003 r. lobby homoseksualne zgłosiło do laski Marszałka Senatu projekt ustawy o tzw. re-

jestrowanych związkach partnerskich, mającej na celu prawne zrównanie związków homoseksualnych z małżeń-

stwem. Świadomi dominacji lewicy w parlamencie, jak i niewiedzy społeczeństwa o planowanej ustawie projek-

todawcy liczyli na szybkie jej przyjęcie przez Senat a następnie przez Sejm. Tak się jednak nie stało. Informacje

o projekcie dotarły do opinii publicznej, w większości katolickiej, wywołując oburzenie i sprzeciw.

Szczególnie prowokacyjny charakter miały, organizowane równolegle z pracami komisji senackich, imprezy

mające na celu wypromowanie ruchu homoseksualnego w Polsce. W maju 2004 zorganizowano w Krakowie

Dni Kultury Lesbijsko-Gejowskiej, których punktem kulminacyjnym miała być zaplanowana w dniu procesji

św. Stanisława parada homoseksualistów. Władze miasta zignorowały protesty oburzonych mieszkańców, co w

końcu doprowadziło do zablokowania przemarszu i zamieszek na ulicach. Również zaplanowana w czerwcu w

Warszawie parada została zakazana przez Prezydenta Miasta właśnie na skutek protestów mieszkańców i w oba-

wie przez rozruchami. Podobnie w Poznaniu w listopadzie 2004 r. brak właściwej reakcji na protesty ze strony

prezydenta, który zezwolił na przemarsz homoseksualistów, przyczynił się do zamieszek w mieście.

Z kolei na skutek licznych protestów urzędników stanu cywilnego, którzy zadeklarowali odmowę wykonania

ustawy ze względu na przekonania i sumienie, po burzliwej debacie senackiej nie przyjęto ustawy odsyłając ją

do ponownego rozpatrzenia przez komisje.

Jak widać poparcie partii rządzących, tupet w manifestowaniu homoseksualizmu i lekceważenie opinii publicz-

nej, w większości katolickiej, nie przyniosły zamierzonych rezultatów prowokując jedynie coraz bardziej zde-

cydowany sprzeciw wobec środowisk homoseksualnych.

Po roku kampanii na rzecz zalegalizowania związków jednopłciowych zaczęto zmieniać taktykę. Nagle za-

proponowano przeciwnikom debatę i możliwość dialogu otwierając dla nich, zamknięte do tej pory, medial-

ne fora dyskusyjne.

Czy środowiska katolickie mogą prowadzić dialog z organizacjami homoseksualnymi?

Ta zmiana taktyki może postawić wielu katolików przed dylematem: czy prowadzić publiczne debaty z przed-

stawicielami organizacji homoseksualnych, czy też ich unikać?

Trzeba mieć też na uwadze, że ta zmiana taktyki stawia katolików wobec pewnej pokusy tj. daje możliwości

zaprezentowania szerokiej opinii publicznej swojego stanowiska, pod warunkiem prowadzenia dialogu z ho-

moseksualistami.

Należałoby zatem uściślić postawione wcześniej pytanie: czy katolik mając możliwość zaprezentowania swo-

jego stanowiska w publicznej debacie powinien ją podejmować z przedstawicielami organizacji homoseksu-

alnych?

Udzielając odpowiedzi na powyższe pytania należy rozważyć jakie mogą być skutki takiej debaty dla jej uczest-

ników, a jakie dla jej świadków.

Cele organizacji homoseksualnych, którymi są promocja homoseksualizmu oraz dążenie do prawnego zrówna-

nia dewiacyjnych związków z małżeństwem i rodziną, są nie do pogodzenia z doktryną Kościoła katolickiego.

Każdy katolik kierując się prawym sumieniem ma moralny obowiązek sprzeciwu wobec takich poczynań za-

równo w życiu osobistym, jak i publicznym.

w losach dziejowych. Zaczynając od ziem podkarpackich, które już blisko tysiąc lat temu należały do Polski, a

od Kazimierza Wielkiego do pierwszego rozbioru bez przerwy stanowiły integralną część Korony, które wresz-

cie nigdy nie były pod panowaniem rosyjskim, a kończąc na pobrzeżu czarnomorskim i późno kolonizowanych

ziemiach na wschód od Połtawszczyzny, które nigdy nie widziały panowania polskiego, można podzielić obszar

mowy małoruskiej na jakie siedem czy osiem odrębnych całości, z których każda miała inną historię. Stąd głę-

bokie różnice duchowe, kulturalne i polityczne między poszczególnymi odłamami ludności, mówiącej po mało-

rusku, i ogromnie ubogi zapas tego, co jest wszystkim odłamom wspólne.

Kwestia ukraińska stoi w przeciwieństwie do kwestii wszystkich innych odradzających się narodowo-

ści. Tam, w każdym wypadku jest to sprawa paru lub kilku milionów ludności względnie jednolitej, gdy tu cho-

dzi o dziesiątki milionów, za to rozpadające się na bardzo różnorodne grupy terytorialne. Przy tej różnorod-

ności mówić o istnieniu narodu ukraińskiego można tylko z wielką licencją. Niemniej przeto sam fakt istnie-

nia ludu, odcinającego się wyraźnie od sąsiednich lub zamieszkujących z nim te same ziemie mową, zwyczaja-

mi, charakterem, wreszcie religią lub obrządkiem, już rodzi kwestię, która w sprzyjających warunkach zjawia

się na terenie politycznym, bądź na skutek dążeń działaczy, wychodzących z tego ludu, bądź też przez machi-

nację państw, usiłujących wygrać ją w swoim interesie. To było nieuniknione i na obszarze mowy małoruskiej.

Kwestia narodziła się jednocześnie, w połowie dziewiętnastego stulecia, w dwóch odległych od siebie punktach.

Ruch samorzutny, podjęty przez ludzi czystych i bezinteresownych, szukających odrębnego kultural-

no-literackiego wyrazu dla odrębnego ducha swego ludu zjawił się w tym czasie na Ukrainie zadnieprzańskiej.

Głównym jego przedstawicielem był poeta Szewczenko. Nie było to przypadkiem, że kolebką jego była ta wła-

śnie ziemia. Dawne województwa czernihowskie i połtawskie to była najbardziej stylowa Ukraina, najpiękniej-

sza rasowo i najbujniejsza duchowo. Ta ziemia wydała w pierwszej połowie XIX stulecia wielkiego pisarza Ho-

hola (Gogola), który, choć pisał po rosyjsku, wyrażał w swej twórczości ducha Ukrainy. Ona też pozostała ogni-

skiem ruchu ukraińskiego w państwie rosyjskim.

Rząd rosyjski nie stawiał przeszkód tej pracy kulturalno-literackiej, aczkolwiek patrzył na nią niezbyt

chętnym okiem. Traktował on ten ruch jako regionalistyczny. Natomiast Polacy, ze zrozumiałych względów, da-

rzyli go sympatią i zachęcali do przekształcenia się na polityczny. Ich pragnieniem było wygrać go przeciw Rosji.

Było to dążenie całkiem logiczne. W państwie, w którym żywioł rosyjski usiłował zalać wszystko, należało dla

własnej obrony podsycać wszelkie dążenia do narodowego przeciwstawienia się Rosji. Zaczynając od powstania

[18]63 r., na którego sztandarach obok Orła i Pogoni umieszczono św. Michała, a kończąc na Dumie rosyjskiej,

w której za przykładem Koła Polskiego powstała autonomiczna grupa ukraińska, stale istnieje pewien związek

sympatii między polityką polską w państwie rosyjskim a ruchem ukraińskim.

Drugim punktem, w którym kwestia się zjawia, jest zabór austriacki, Wschodnia Galicja. Tam po-

czątki są całkiem inne. Tam rząd austriacki wytwarza kwestię ruską w celu osłabienia Polaków. Jak mówiono w

Galicji, „hrabia Stadion wynalazł Rusinów”. Stąd kwestia tego ruchu stanęła tam od razu jako kwestia politycz-

na, praca zaś nad odrodzeniem kulturalnym była traktowana raczej jako zabieg pomocniczy do polityki. Była

to kwestia czysto miejscowa, kwestia państwa austriackiego, obejmująca wschodnią Galicję i północną Buko-

winę, Rusini (Ruthenen) stali się prawno-politycznie jedną z narodowości austriackich. Nie wszyscy się za ta-

kich uznali: obok nielicznych żywiołów, uważających się za Polaków (gente Ruthenus, natione Polonus), sil-

ny odłam (starorusini) uważał się za Rosjan i posługiwał się w życiu kulturalnym językiem rosyjskim, uważa-

jąc mowę małoruską jedynie za gwarę ludową. Ten kierunek był podsycany i zasilany przez Rosję, która aż do

wojny 1914 r. patrzyła na Galicję Wschodnią jako na przyszłą swą zdobycz. Dopiero pod koniec ubiegłego stu-

lecia zaczęto mówić o narodowości „ukraińskiej”, zaludniającej zarówno Galicję Wschodnią, jak południe pań-

stwa rosyjskiego, i zjawiła się kwestia „ukraińska” jako zagadnienie przyszłości politycznej ziem, przez tę na-

rodowość zaludnionych. Od tego czasu w austriackim języku politycznym wyraz „Rusini” szybko jest wypiera-

ny przez nowy termin „Ukraińcy”.

III

UKRAINA W POLITYCE NIEMIECKIEJ

Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miejscowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen)

przeskoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną austriacką kwestię ruską zamieniły na międzynaro-

dową ukraińską, była zadziwiająca. Byłaby ona wprost niezrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła

współcześnie, pod koniec ubiegłego stulecia w położeniu Monarchii habsburskiej. Związane od kilkunastu lat z

Niemcami przymierzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślej-

szy, prowadzący z jednej strony do tego, żeby Niemcom i Węgrom Monarchii, zagrożonym w swym panowaniu

przez inne narodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z drugiej zaś do podporządkowania dyplomacji

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

25

8

Do czego ma zatem prowadzić debata katolików z przedstawicielami tych organizacji? Gdyby miało to prowa-

dzić do zniwelowania sprzeczności i wzajemnego porozumienia, to wtedy katolik byłby zmuszony odrzucić na-

ukę Kościoła w tej materii, a także popełniłby grzech zaniedbania wobec miłości bliźniego, unikając okazji do

napomnienia grzesznika. Ponadto trzeba mieć na uwadze, że w debacie nie uczestniczą homoseksualiści, któ-

rzy żałują swojego postępowania i chcą się nawrócić, ale homoseksualni aktywiści czyniący z dewiacji ideolo-

gię społeczną. Ci ludzie, jako świadomi gorszyciele i promotorzy grzechu, użyją wszelkich sposobów, aby bro-

nić swoich racji będących usprawiedliwieniem ich stylu życia. Na merytoryczne argumenty używają różnora-

kich ideologicznych haseł i erystycznych wykrętów, starając się przy każdej okazji zdyskredytować adwersarza.

Taka debata może zatem prowadzić tylko do zachwiania stanowiska katolików, dla których zło tkwiące w pro-

mocji i legalizacji związków homoseksualnych powinno być sprawą bezdyskusyjną.

Przystępując do debaty katolik powinien brać nie tylko pod uwagę siebie i zatwardziałego w swoich grzechach

adwersarza, ale również świadków tej publicznej debaty.

Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie jaki wpływ ta debata może wywrzeć na publiczności?

Po pierwsze, jako katolicy uczestniczący w debacie na równi z homoseksualnymi aktywistami uwiarygodnia-

my ich jako osoby mające odmienne poglądy w kwestii homoseksualizmu. Stawiamy na jednym poziomie na-

ukę Kościoła o prawdziwym dobru człowieka, którą głosimy, z błędną ideologią i grzechem przeciwko naturze,

które powinniśmy zwalczać. Prowadzi to do zrelatywizowania postaw świadków debaty wobec stanowisk pre-

zentowanych przez jej uczestników. Taka debata byłaby czymś w rodzaju dyskusji z przestępcami na temat no-

welizacji prawa karnego. Jednak na temat patologii społecznych nie można dyskutować z tymi, którzy tę pato-

logię reprezentują i uważają za właściwy styl życia.

Po drugie, zawsze musimy być świadomi, że przeciwnik nie kieruje się miłością do katolików, ale będzie dą-

żył wszelkimi sposobami do ich zdyskredytowania w oczach publiczności. Na internetowych stronach organi-

zacji homoseksualnych, aż roi się od antykatolickich wypowiedzi. Nie łudźmy się więc, że będziemy traktowa-

ni przez nie jak partnerzy dialogu, ale powinniśmy się spodziewać, że zostaniemy potraktowani jak wrogowie,

których należy za wszelką cenę zdyskredytować i pogrążyć.

Po trzecie, przystępując do debaty stwarzamy wrażenie, że sprawa promocji i legalizacji związków homoseksu-

alnych nie jest czymś bezdyskusyjnym, ale można o tym rozmawiać i dojść do jakiegoś kompromisowego po-

rozumienia.

Zatem zarówno ze względu na możliwość zachwiania stanowiska katolików uczestniczących w publicznej de-

bacie z przedstawicielami organizacji homoseksualnych, jak i zachwiania morale publiczności powinno się uni-

kać uczestnictwa w takich debatach.

Jeżeli nie debata to, co?

Pozostaje nam publiczny sprzeciw na polu politycznym i obyczajowym poprzez prezentowanie swojego zdecy-

dowanego stanowiska wobec władz i całego społeczeństwa.

Można prowadzić debaty na forum parlamentu czy innych instytucji do tego powołanych, ale jedynie z przedsta-

wicielami władz, które to prawo stanowią lub wykonują. Nie wolno nam jednak ustawać w walce ze złem, jakie

promują organizacje homoseksualne. Należy najpierw to zło powstrzymać i ograniczyć, a następnie dążyć do jego

marginalizacji i zaniku przy wykorzystaniu wszelkich dopuszczalnych środków. Zaproponowana katolikom de-

bata po roku pełnej tupetu kampanii świadczy o słabnącej pozycji homoseksualnego lobby, a więc nie dajmy się

zwieść podstępom wrogów Kościoła, małżeństwa i rodziny i kontynuujmy akcję zdecydowanego sprzeciwu.

Kraków, 25 listopada 2004 r.

www.piotrskarga.p

Sławomir Olejniczak

/ Prezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej

im. Ks. Piotra Skargi/

HOMOSEKSUALNA REWOLUCJA KULTURALNA

ANTYCHRZEŚCIJAŃSKIE OBLICZE REWOLUCJI KULTURALNEJ

Sławomir Olejniczak

Utopijny cel rewolucji jakim jest budowa kolejnej wersji ziemskiego raju pełnego pokoju i dobrobytu, ale

pozbawionego Boga i Jego przykazań, nie został zrealizowany przez komunistyczny totalitaryzm. Nie udało się

komunistycznemu molochowi rozprzestrzenić rewolucji po całym świecie, a jego coraz większa niewydolność

spowodowana brakiem środków potrzebnych do szerzenia rewolucji przyczyniła się w końcu do tzw. transforma-

była sobie swe stanowisko w Europie XIX w., dyplomacja wielkich mocarstw zrozumiała, że w wielu wypad-

kach można ją znakomicie wyzyskać w walce z przeciwnikiem. Wyzyskano też ją przede wszystkim w kwestii

wschodniej, przeciw Turcji. Narody bałkańskie zawdzięczały swoje wyzwolenie przede wszystkim temu, że po-

tężne państwa dążyły do zniszczenia stanowiska Turcji w Europie.

Mocarstwa, które rozebrały Polskę, spostrzegły też w XIX stuleciu, że, budząc kwestię narodowości na obsza-

rze dawnej Rzeczypospolitej, można ogromnie osłabić Polaków i potężnie zredukować obszar narodowy polski. Za-

częły one wytwarzać ruchy narodowości planowo, własnymi środkami. Klasyczny w tym względzie przykład stano-

wią początki ruchu litewskiego. Po stłumieniu powstania [18]63-4 r., słynny miliutinowski plan organizacji oświaty

w Królestwie Kongresowym miał na celu wydobycie z pod wpływu polskiego wszystkich możliwych żywiołów w

kraju, wszystkiej ludności, mówiącej po rusku, po litewsku, nawet po niemiecku i po żydowsku. Do tego prowadzi-

ło grupowanie tych żywiołów w oddzielnych możliwie szkołach średnich, które zresztą wszystkie były rosyjskie.

W tym planie gimnazjum w Mariampolu przeznaczone zostało dla synów mówiących po litewsku włościan pół-

nocnej części gubernii suwalskiej. Istniejąca w szkołach dla Polaków dodatkowa nauka języka polskiego w tej

szkole została zastąpiona przez naukę języka litewskiego, którego pierwsze podręczniki zostały opracowane na

rozkaz rządu. Następnie utworzono przy uniwersytecie moskiewskim dziesięć stypendiów dla Litwinów, wycho-

wańców gimnazjum mariampolskiego. Wszyscy pierwsi działacze narodowi litewscy wyszli z owych stypendy-

stów. Znacznie później dopiero (już bez poparcia i wbrew widokom rządu rosyjskiego) przenieśli oni ruch z Kró-

lestwa do Kowna, propagując go przede wszystkim w seminariach duchownych. Austria wcześniej już to samo

mniej więcej robiła wśród ludności ruskiej we wschodniej Galicji. Prusy w swoim czasie nawet próbowały w swej

statystyce urzędowej opatentować wynalazek narodowości kaszubskiej i mazurskiej; wynalazku tego wszakże w

następstwie się zrzekły. Na każdą tedy kwestię narodowości trzeba patrzeć z dwóch punktów widzenia:

1) co dana narodowość przedstawia jako odrębna jednostka etniczna, pod względem językowym, cywilizacyj-

nym, tradycji historycznych? jaka jest jej spójność?

2) kto, przeciw komu, w jakim celu dąży do jej zorganizowania w nowe państwo? Z obu tych punktów widzenia

kwestia ukraińska przedstawia się jako przedmiot bardzo skomplikowany, a tym samym bardzo interesujący.

II

UKRAINA JAKO NARODOWOŚĆ

Wyraz „Ukraina”, który do niedawna jeszcze oznaczał ziemie kresowe na południowym wschodzie Polski,

w języku politycznym ostatnich czasów przybrał nowe znaczenie. W dzisiejszym postawieniu kwestii ukraińskiej

przez Ukrainę rozumie się cały obszar, którego ludność mówi w większości narzeczami małoruskimi, obszar, na

którym mieszka blisko pięćdziesiąt milionów ludzi. Narzecza wschodnio-słowiańskie, zwane ruskimi, z począt-

ku mało się między sobą różniące, liczebnie się bardzo rozrosły przez kolonizację słabo zaludnionych obszarów

od Karpat aż do Pacyfiku, i przez asymilację ich ludności. Wyraźne zróżnicowanie ich na odłamy wielko- i ma-

łoruski dodać jeszcze trzeba trzeci, białoruski nastąpiło dopiero po zniszczeniu i spustoszeniu Wielkiego Księ-

stwa Kijowskiego przez koczowniczych Połowców. Język wielkoruski, rosyjski, kształtował się na leśnym ob-

szarze między Wołgą i Oką, na którym osadnicy słowiańscy zlewali się stopniowo ze szczepami fińskimi i któ-

ry przez dwa stulecia pozostawał pod jarzmem mongolskim. Stał się on językiem państwa moskiewskiego, póź-

niejszej Rosji, i wydał wielką, bogatą i oryginalną literaturę. Natomiast mowa małoruska stała się mową połu-

dniowego zachodu, który wchodził coraz bardziej w sferę panowania polskiego. Była ona mową Podkarpacia,

które przez krótki czas tworzyło własne państwo, Królestwo Halickie, oraz mową osadników, posuwających się

pod osłoną potęgi polskiej coraz głębiej w step, coraz dalej na wschód, za Dniepr, od Czerwonej Rusi przez Po-

dole, Kijowszczyznę, województwo czernihowskie i połtawskie, i wchłaniających w siebie żywioły stepowe. Po

utracie tych województw przez Polskę i następnie po rozbiorze Polski posuwanie się tych osadników na wschód,

poza Don, i na południe, ku morzu Czarnemu, nie ustało i nie ustało dalsze szerzenie się mowy małoruskiej. Stąd

olbrzymi obszar, jaki ona obecnie zajmuje.

Ludność małoruska różni się od wielkoruskiej nie tylko mową. Już sam fakt, że ostatnia kolonizowa-

ła obszary leśne i mieszała się ze szczepami fińskimi, gdy pierwsza szerzyła się na stepie, wchłaniając w sie-

bie jego wędrownych mieszkańców, musiał wytworzyć dużą różnicę. Jeszcze większa wynikła z różnicy w lo-

sach dziejowych. Gdy tamta, pozostając długo w sferze panowania mongolskiego, urabiała się pod jego wpły-

wami, ta uległa silniejszym lub słabszym wpływom zachodnim, polskim, a nawet w znacznej swej części przez

Unię kościelną wciągnięta została w sferę wpływu Kościoła Rzymskiego. Można nawet powiedzieć, że różnice

charakteru, psychologii są większe, niż różnice mowy.

Trzeba wszakże stwierdzić, że pomiędzy poszczególnymi ziemiami, na których rozbrzmiewa mowa mało-

ruska, a jak dziś się mówi ukraińska, istnieją ogromne różnice warunków przyrodzonych i większe jeszcze różnice

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

9

24

cji ustrojowej w krajach bloku sowieckiego począwszy do roku 1989. Określenie transformacja ustrojowa jest tu

kluczowe. Prof. Plinio Correa de Oliveira w swej książce „Rewolucja i Kontrrewolucja” wspomina o metamor-

fozie komunizmu czyli o zmianie formy przez komunizm bez zmiany jego bezbożnej istoty.

Od roku 1989 r. jesteśmy właśnie świadkami przemiany ustrojowej dokonywanej rękami samych rewolu-

cjonistów tj. komunistów, komunistycznych dysydentów oraz liberalnej opozycji. Transformacja ustrojowa nie

była radykalnym zerwaniem z komunistyczną przeszłością PRL, ale jedynie zmianą oblicza rewolucji z brutal-

nego na uśmiechnięte, czego praktycznym wyrazem stała się tzw. polityka grubej kreski. Podział społeczeństwa

na „my” i „oni” w latach 80. tak się zaostrzył, że komuniści utracili możliwość mobilizowania licznych grup spo-

łecznych na rzecz rewolucji. Rewolucyjny entuzjazm zgasł. Stąd dokonując przemian w roku 1989 światowa i

polska lewica nie zrezygnowały z celu, jakim jest budowa utopijnego raju na ziemi, a jedynie zmieniła metody

działania. Porzucono system oparty na dyktaturze przemocy na rzecz wolności słowa, demokracji i wolnego ryn-

ku, które miały nas lepiej poprowadzić ku świetlanej przyszłości. W rzeczywistości jednak zamieniono brutalne i

aroganckie metody sowieckiego komunizmu na metody niedostrzegalnej perswazji ideologicznej polegającej na

przemianie mentalności i poglądów ludzi przez zmianę ich stylu życia. Na tym właśnie polega, zawoalowana i

zachowująca pozory atrakcyjności, rewolucja kulturalna, która zastąpiła prymitywny model sowieckiego komu-

nizmu. Stąd wprowadzając system przynajmniej z założenia oparty na wolności wypowiedzi, swobodnej przed-

siębiorczości i wolności zrzeszania od razu przygotowano odpowiedni grunt tj. przekwalifikowanie kadry rewo-

lucyjnej poprzez danie jej odpowiednich środków materialnych, finansowych i komunikacji społecznej. Dlate-

go wolność wypowiedzi została od razu poddana cenzurze nie państwowej, ale medialnej. W tej chwili już same

media opanowane przez byłą nomenklaturę, niektórych komunistycznych dysydentów i przedstawicieli liberal-

nej opozycji kontrolują jakie wypowiedzi i informacje mają być wprowadzane do opinii publicznej, a jakie nie.

I tu już widać pierwszy sukces nowego oblicza rewolucji: udało się przekonać opinię publiczną, że media będą-

ce tubą komunistycznej propagandy, którym już prawie nikt nie wierzył, stały się nagle niezależne i bezstronne.

Wolny rynek został poddany kontroli postkomunistycznej magnaterii, która skutecznie ogranicza swobodę dzia-

łania przedsiębiorców, gdy tylko obroty ich firm mogą zagrozić ekonomicznej pozycji byłej nomenklatury. Naj-

silniejszą organizacyjnie partią polityczną pozostała przemieniona w SLD dawna PZPR, której na długo jeszcze

udało się zachować dominującą pozycję na scenie politycznej.

Ta potrójna kontrola życia narodu pod względem gospodarczym, politycznym i komunikacji społecznej

stała się zapleczem dzisiejszej antychrześcijańskiej rewolucji kulturalnej. Jednak na skutek tego, że rewolucjo-

niści byli bardziej wierni nabijaniu własnej kiesy niż wprowadzaniu w życie rewolucyjnych ideałów, po piętna-

stu latach widać jak coraz bardziej oddalamy się od realizacji utopii, która miała przynieść dobrobyt i zadowo-

lenie wszystkim obywatelom, którzy mieli dzięki temu wieść przyjemne życie tak jakby Boga nie było, a Jego

przykazania nie obowiązywały. Pogoń za coraz bardziej oddaloną utopią stała się przyczyną dzisiejszych roz-

czarowań i frustracji większości polskiego społeczeństwa, któremu próbowano zaoferować srebrniki doczesne-

go dobrobytu w zamian za wiarę ojców i chrześcijańskie tradycje narodu. Tak stało się właśnie z katolicką Hisz-

panią pogrążającą się w otmętach laicyzmu, więc musimy mieć świadomość, że zjawiska jakie dzieją się w Pol-

sce są nierzadko powtórzeniem tego, czego dokonywała antychrześcijańska rewolucja w innych krajach świata.

Jak wiadomo głównym przekaźnikiem wiary i chrześcijańskich obyczajów (lub mówiąc bardziej nowocześnie

chrześcijańskiego stylu życia) oprócz Kościoła hierarchicznego jest rodzina oparta na związku małżeńskim, któ-

ry w Kościele Katolickim został podniesiony do rangi sakramentu.

Proces degradacji rodziny jest wynikiem dechrystianizacji starego kontynentu. Już w XVI w. na skutek rewolu-

cji protestanckiej dochodzi do desakralizacji małżeństwa i rodziny na skutek odrzucenia ich charakteru sakra-

mentalnego. Kolejnym etapem laicyzacji tych instytucji była Rewolucja Francuska, na skutek której małżeństwo

i rodzina zostały potraktowane jako związki wynikające z kontraktu społecznego, a nie z samej natury ludzkiej.

To konwencjonalne podejście do problematyki małżeństwa i rodziny zaowocowało polityką prorozwodową w

XIX i XX w., która w końcu doprowadziła w niektórych krajach do prawnego zrównania małżeństwa z konku-

binatem (np. polityka Mitteranda we Francji).

U progu XXI stulecia anty-rodzinna rewolucja posunęła się jeszcze dalej głosząc, że płeć jest wytworem

kultury, a nie natury. Pseudonaukowe gender studies, promujące umowny charakter płci i funkcjonujące już na

polskich uniwersytetach, stają się ideologiczną podstawą dla prawodawstwa, które dąży do zrównania małżeń-

stwa i rodziny z dewiacyjnymi formami zachowań. Tu się nasuwa analogia z marksizmem-leninizmem, które-

mu przecież przez prawie pół wieku nadawano status naukowości. Stąd głównym celem ataku rewolucji kultu-

ralnej, mającej na swych usługach przede wszystkim media, jak i wpływowe osobistości biznesu i polityki, sta-

ła się instytucja małżeństwa i rodziny. To właśnie przez ich obyczajową deformację i prawną degradację ma się

„WYBÓR PISM ROMANA DMOWSKIEGO” TOM CZWARTY

Instytut Romana Dmowskiego Nowy Jork 1988.

„KWESTJA UKRAIŃSKA” w dziale „ŚWIAT POWOJENNY I POLSKA”, strona 207.

KWESTIA UKRAIŃSKA

I

WYZWOLENIE NARODOWOŚCI

Roman Dmowski

Jednym z ważniejszych zagadnień naszej polityki zarówno wewnętrznej, jak zewnętrznej, jest kwe-

stia ukraińska. Pojmuje się ją powszechnie, jako jedną z kwestii narodowości, które się obudzi-

ły do samoistnego życia w dziewiętnastym stuleciu, podniosły swą mowę z narzecza ludowego do god-

ności języka literackiego, a w końcu osiągnęły niezawisły byt państwowy. W tym pojęciu zjawie-

nie się odrębnego państwa ukraińskiego na mapie Europy jest tylko kwestią czasu, i to niedalekiego.

Jest to pojęcie zbyt proste. Kwestia ukraińska w obecnej swojej postaci daleko wykracza poza granice miejsco-

wego zagadnienia narodowości: jako kwestia narodowości jest ona o wiele mniej interesująca i mniej doniosła,

niż jako zagadnienie gospodarczo-polityczne, od którego rozwiązania zależą wielkie rzeczy w przyszłym ukła-

dzie sił nie tylko Europy, ale całego świata. To jej znaczenie trzeba przede wszystkim rozumieć, ażeby móc w

niej zająć jakiekolwiek, świadome własnych celów stanowisko. Nie licząca się z nim polityka ukraińska będzie

niepoczytalną.

O kwestiach narodowości, których cały szereg historia dziewiętnastego i początku dwudziestego stulecia

wysunęła i rozwiązała, trzeba w ogóle powiedzieć, że nie są one ani tak proste, ani tak podobne wszystkie do sie-

bie, jak to się przy powierzchownym patrzeniu wydaje. Klasyczny przykład odrodzenia narodowego i wzór dla

innych narodowości przedstawiali Czesi. W kraju, w którym tylko lud wiejski mówił po czesku, a wszystkie inne

warstwy były niemieckie, rozpoczął się w początku XIX w. ruch narodowy czeski, który wykształcił sobie język

literacki i stworzył w nim bogate piśmiennictwo, szczycące się szeregiem dużej miary poetów i uczonych; zorga-

nizował się świetnie w dziedzinie gospodarczej, osiągnął przewagę w wytwórczości kraju, na tej drodze zdobył

miasta i wytworzył przewodnie warstwy społeczne; zorganizował się sprawnie do walki o swe prawa i interesy

i poprowadził niezwykle energiczną, świadomą swych celów politykę, która dała Czechom pierwszorzędną rolę

w Monarchii habsburskiej; wreszcie przy rozbiorze tej monarchii nie tylko zdobył dla Czech niezawisły byt pań-

stwowy, ale osiągnął przyłączenie do nich Słowacczyzny, Rusi węgierskiej i części ziem polskich.

Taka wszakże imponująca historia odrodzenia zniszczonego nie tylko politycznie, ale i cywilizacyjnie na-

rodu jest wyjątkowa. Drugiego podobnego przykładu nie znajdziemy. Zrozumieć ją można tylko przypomniaw-

szy sobie, że Czesi, jako naród samoistny, mieli długą, prawie tysiącletnią historię, że cywilizacja czeska została

zniszczona dopiero w XVII stuleciu, że jeszcze w wieku szesnastym, w złotym wieku naszej cywilizacji, pisarze

nasi stwierdzali, że język czeski, jako starszy cywilizacyjnie, jest bogatszy i wyżej rozwinięty od polskiego. Taka

długa i tak niedawno przerwana tradycja własnego, i to wysokiego życia cywilizacyjnego, której inne budzące

się narodowości nie miały, dała czeskiemu ruchowi narodowemu treść bogatą i stała się główną podstawą jego

potęgi. W nawiasie trzeba dodać, że Czesi swego czasu odegrali dużą i samoistną rolę w walce z Rzymem, bio-

rąc wybitny udział w Reformacji i w stojących za nią tajnych związkach. Tradycję tych związków politycy cze-

scy odnowili w ostatnich czasach, co im dało ścisłe stosunki z wpływowymi żywiołami w Europie i Ameryce,

oraz energiczne poparcie ich sprawy przez tajne organizacje. Odbiło się to jednak silnie na ich młodym państwie

i na duchu jego polityki, i przyszłość dopiero pokaże, czy nie pociągnie to za sobą wielkich dla niego trudności.

Sprawa narodowości wyrosła zarówno wśród ludów, odradzających się naro-

dowo, jak w opinii publicznej Europy, pod wpływem trzech głównie czynników:

1)

rewolucji

francuskiej,

która

wyprowadziła

na

widownię

dziejów

na-

ród, istniejący niezależnie od państwa i biorący w swe ręce władzę nad państwem;

2) zajmującej w pierwszej połowie XIX w. uwagę całej Europy sprawy polskiej, sprawy narodu historyczne-

go, cywilizacyjnie samodzielnego i posiadającego bogatą ideologię polityczną, a pozbawionego własnego pań-

stwa; wreszcie

3) romantyzmu w literaturze, zwracającego się ku bogactwu duchowemu własnej rasy, wynoszącego wartość tra-

dycji ludowej jako źródła poetyckiego natchnienia i duchowej siły narodu.

Jednakże nie można powiedzieć, żeby z tych źródeł wyrosły, spontaniczny ruch narodowości był głów-

ną przyczyną ich emancypacji, ich, że tak powiemy, politycznej kariery. Z chwilą, kiedy idea narodowości zdo-

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

23

10

dokonać ostateczna dechrystianizacja społeczeństw na drodze do budowy kolejnego raju pozbawionego Boga.

Rodzina obiektem ataku rewolucji kulturalnej Rewolucja kulturalna, jak każda rewolucja dąży do obalenia po-

rządku, aby zamiast niego ustanowić utopijny stan rzeczy, który można nazwać pseudo-porządkiem. Należało-

by się zatem zastanowić, jaki porządek ma być obalony i co zamiast niego ma być ustanowione. Przypomnę tu-

taj, że właśnie w książce „Rewolucja i Kontrrewolucja” prof. Plinio Correa de Oliveira opisuje antychrześcijań-

ską rewolucję jako złożoną z kolejnych faz: pierwszą rewolucją był protestantyzm, który uderzył w porządek

religijny; drugą była rewolucja francuska, która zniszczyła porządek społeczno-polityczny; a trzecią był komu-

nizm walczący z porządkiem ekonomicznym.

Obecnie wkroczyliśmy w czwarty etap rewolucji, która walczy z porządkiem opartym na rodzinie. Wię-

zi rodzinne, które są bardzo silne nie mogą zostać zniszczone na drodze krwawej rewolucji, gdyż byłoby to rów-

noznaczne z unicestwieniem społeczeństw. Stąd też taktyka tej czwartej rewolucji zwanej kulturalną nie jest

oparta na przemocy, ale na wojnie psychologicznej, której głównym, choć nie jedynym, narzędziem są media.

W jaki sposób rewolucja kulturalna dąży do zniszczenia rodziny? Rewolucja stosuje tu przeciwieństwo zasady

abusus non tollit usum (nadużywanie nie obala używania), gdyż stymulując nadużycia i eksponując je dąży ona

do zniszczenia instytucji, w których te nadużycia mają miejsce. Luter eksponował nadużycia w Kościele Kato-

lickim, aby wprowadzić swoją herezję. Robespierre eksponował nadużycia ancien regimu, aby móc mordować

jego przedstawicieli w imię rewolucyjnej utopii. Marks studiował raporty angielskich komisji królewskich na

temat nadużyć w zakładach przemysłowych, aby na tej podstawie napisać „Kapitał”. Zatem rewolucjoniści za-

miast dążyć do naprawy tego, co uległo zepsuciu, starają się to unicestwić, proponując w zamian jeszcze gorsze

utopijne rozwiązanie. W oparciu o tę przewrotną zasadę rewolucja kulturalna walczy z instytucją małżeństwa i

rodziny. Wymieńmy metody jakimi posługują się rewolucjoniści uderzając w rodzinę:

lansowanie hedonistycznego modelu małżeństwa - niewierność i rozwody w przypadku braku zadowole-

nia ze związku;

lansowanie stylu “róbta co chceta” wśród młodzieży i promowanie modelu rodzica-kumpla, który wycho-

wuje bezstresowo swoje dzieci;

eksponowanie patologii życia małżeńskiego i rodzinnego - przemoc i pedofilia (szczególne zainteresowa-

nie budzą skandale w tzw. dobrych domach);

eksponowanie agresji i przemocy wśród młodzieży, jako wyniku niewłaściwego funkcjonowania rodzi-

ny;

przemoc i pornografia w mediach i reklamie, jakby agresja i sex były głównymi elementami relacji mię-

dzyludzkich i obyczajów;

ośmieszanie i dyskredytowanie religijnych tradycji rodzinnych - sprowadzanie ich do poziomu infantylnej

komercji, nierzadko przeplatanej bluźnierstwami.

Widać w tych metodach błędne koło (vicious cirle - złośliwe koło jak mówią Anglicy), najpierw lansuje się

rozwiązłość w życiu rodzinnym bez zasad i wzajemnych poświęceń, a potem eksponuje się wynikłe z tego pa-

tologiczne zjawiska.

Jednak rewolucyjne media i edukacja nie ukazują tego związku przyczynowego proponując zupełnie inne środ-

ki zaradcze na powstałe patologie:

na rozprzestrzenianie się AIDS proponują stosowanie prezerwatyw, zamiast wierności;

na rozwiązłość wśród młodzieży i nieplanowane ciąże, proponują edukację seksualną, antykoncepcję i abor-

cję;

na konflikty damsko-męskie instytucję Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn;

na wszelkie inne patologie rodzinne coraz większy interwencjonizm państwowy i kolejne ustawy;

tworzenie organizacji i systemu poradnictwa opartego na pseudo-naukowych autorytetach wylansowanych

przez media (np. porady w pismach kobiecych, prezentowanie instytucji poradnictwa etc.).

Można postawić pytanie: jaki jest cel tych wszystkich rzekomych środków zaradczych? Celem jest budowa uto-

pijnego społeczeństwa bez rodziny, opartego o androgynizm i tzw. płeć kulturową (po angielsku gender w od-

różnieniu od sex czyli płci biologicznej). W społeczeństwie, gdzie bycie mężczyzną lub kobietą będzie kwe-

stią wyboru znikną wszelkie tradycyjne więzi rodzinne, a małżeństwo zrównane ze związkami jednopłciowy-

mi zostanie zastąpione wolnymi związkami lub komunami opartymi na poligamii lub poliandrii. Utopia społe-

czeństwa bezklasowego została zastąpiona utopią społeczeństwa pozbawionego rodziny i normalnej identyfi-

kacji seksualnej zgodnej z naturą człowieka.

Jednak, aby prowadzić działalności rewolucyjną w tym kierunku, oprócz ukrytych centrów kierowania potrzeb-

ni są widzialni aktywiści. Tymi aktywistami są homoseksualiści zrzeszeni w różnych organizacjach mających

Niemcami jako europejską potęgą - bez potrzeby naszego pośrednictwa, a zarazem Ukraina uczyni to samo - tyle,

że przy naszym wsparciu. Skutków takiego układu geopolitycznego wokół Polski politycy “okrągło-stołowi” w

ogóle nie rozważają.

Tymczasem wpierw należałoby rozeznać sytuację, a w tym zastanowić się: z czym tak naprawdę mamy

do czynienia. Czy aby troska o demokrację przejawiana przez “wolny świat” jest szczera? Wszak podobieństwo

wydarzeń do wcześniejszych: w Gruzji, na Litwie i Białorusi /choć zakończonych niepowodzeniem/ nie jest przy-

padkowe. Wystarczy spojrzeć na mapę i przeanalizować nowe uzależnienia państw otaczających Rosję /a daw-

niej będących pod wpływem ZSRR/ aby przekonać się iż mamy do czynienia z ciągiem poczynań okrążających

dawne imperium, zgodnie ze strategią USA jeszcze z czasów “zimnej wojny”. Należy więc oczekiwać, że na-

stępny w kolejce będzie Kazachstan, bo tylko tam nie są zainstalowani “doradcy” amerykańscy i wojska USA w

bezpośredniej bliskości Rosji. W tym przypadku może zaistnieć pewna trudność z racji znaczenia islamu w Ka-

zachstanie, co utrudniałoby agenturalne wprowadzanie demokracji wg obowiązujących jedynie słusznych stan-

dardów.

Trzeba też, nie kierując się emocjami a chłodną kalkulacją polityczną, zastanowić się - czy usilne wpy-

chanie Ukrainy w ręce Zachodu, a de facto Niemiec jest w naszym interesie. Wszak interes głównego mediatora

p. Kwaśniewskiego nie musi być tożsamy z polskim interesem narodowym. Choćby dlatego, że jego interes za-

kreśla horyzont kończącej się kadencji, a co za tym idzie potrzeba usytuowania się na znaczącej pozycji w jakiś

strukturach ponadnarodowych. Polska jako państwo musi dbać o swoje sprawy nie w perspektywie kadencyjno-

ści, ale trwałości swego istnienia na kolejne stulecia.

Wypadałoby też brać pod uwagę głównych aktorów ukraińskich wyborów. Z jednej strony prorosyj-

ski ekskomunista popierany na wschodzie kraju, z drugiej pro-zachodni ekskomunista popierany w zachodniej

części. Na naszym politycznym podwórku mieliśmy już do czynienia z ekskomunistami o zdolnościach kame-

leonów, którzy przedzierzgnęli się w demoliberałów, a kierunek swojej służalczości zmienili łatwo ze wschod-

niego na zachodni. Bogatsi o własne doświadczenia nie powinniśmy pochopnie obdarzać zaufaniem i poparciem

jednego z kandydatów.

Natomiast szanując suwerenność poszczególnych państw wypada nam tej zasady konsekwentnie prze-

strzegać poprzez powstrzymanie się od mieszania się w ich wewnętrzne sprawy. Jakby się nasza ingerencja nie

nazywała: troska o przyszłość demokracji, potrzeba mediacji, czy jakiego tam jeszcze kalamburu użyjemy. Przy

okazji pamiętajmy: we wschodniej Ukrainie Polacy byli traktowani z sympatią, w zachodniej z wrogością. Na-

sze poparcie dla kandydata cieszącego się sympatią zachodniej części nie poprawi tamtejszego nastawienia do

Polaków. Natomiast nasza demonstracja wrogości wobec kandydata wspieranego w części wschodniej - popsu-

je tamże nasz wizerunek.

Oczywiście należy być wrażliwym na wszelkie niegodziwości, w tym fałszerstwa wyborcze i kłam-

stwa fasowane również w polityce. Trzeba jednak zachować równą miarę w ocenie - tak pozytywnej, jak i w kry-

tyce wobec obu stron sporu i do tego jeszcze pamiętać, że jest to spór wewnątrz suwerennego państwa. To pań-

stwo, Ukraina stanie po wyborach wobec konieczności rozwiązania pewnych zasadniczych problemów. A jest ich

parę. Ustrój państwowy - czyli: ile władzy dla prezydenta, ile dla rządu, ile dla parlamentu. Uregulowanie sto-

sunków między polityką a sferą gospodarczą, czyli uporanie się z wpływami oligarchów. Określenie stosunków

politycznych i gospodarczych z Rosją. Z tymi problemami Ukraińcy muszą uporać się sami, nikt ich w tym nie

wyręczy, bo nadmierna “opiekuńczość” oznaczać też musi wzięcie odpowiedzialności na siebie za przyszłość są-

siadów. I do tego trzeba mieć na uwadze, że wobec wspomnianych, ale i bieżących problemów zmianie ulegnie

scena polityczna Ukrainy. Dawna opozycja zacznie się dzielić po dojściu do władzy, natomiast przyszła opozy-

cja, czyli dzisiejsi władcy zaczną się jednoczyć.

Trzeba też zastanowić się - dlaczego państwa tak potężne jak Niemcy i USA zachowały w sprawie

ukraińskich wyborów tak daleko posuniętą wstrzemięźliwość w swoich politycznych reakcjach. Czy tylko dlate-

go, że stosunki z Rosją mają dla nich większą wagę, a w związku z tym nie należy drażnić ważniejszego dla nich

partnera? Czy jedynie z racji szerszych umiejętności politycznych na arenie międzynarodowej, tzn. przykładania

większej wagi do dyplomacji, a nie ograniczania się do hucznej retoryki demokratycznej i propagandowej, mas-

smedialnie nagłośnionej mediacji? Czy też z przekonania, że Polacy ich wyręczą w imię demonstrowania swej

antyrosyjskości, a Ukraina i tak do nich się zwróci? Niestety nam trzeba pamiętać, że występując w roli “papu-

gi narodów” nie zyskamy szacunku u zainteresowanych - ani u możnych tego świata, ani u ich petentów. Lokaj-

czyk może oczekiwać tylko napiwku.

Kazimierz Murasiewicz

/SN Zakopane

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

11

22

na celu promowanie tej dewiacji. Organizacje te nie są jakimiś rozproszonymi strukturami, ale stanowią do-

brze zorganizowaną międzynarodową grupę nacisku zarówno w mediach, świecie artystycznym jak i w polity-

ce. Przykładem ich silnych wpływów niech będzie choćby sprawa kandydatury Włocha Buttiglione na człon-

ka Komisji Europejskiej.

Przedstawię pokrótce główne cele i kierunki działań organizacji homoseksualnych:

dążenie do prawnego zrównania związków homoseksualnych z małżeństwem i rodziną;

edukacja seksualna od najmłodszych lat, w której związki homoseksualne byłyby prezentowane na rów-

ni ze związkami małżeńskimi;

walka z dyskryminacją i tzw. homofobią poprzez dyskredytowanie oponentów ruchu homoseksualnego,

w szczególności katolików oraz dążenie do wprowadzenia sankcji karnych przeciwko nim; (Homofobia zastą-

piła pojęcie wroga klasowego. Teraz trzeba zwalczać homofobów, jak niegdyś zwalczano reakcjonistów. Sama

senator Maria Szyszkowska powiedziała w grudniu ub. roku w Lublinie, że homoseksualiści to nowy proleta-

riat, który trzeba wyzwolić. Pojęcie klas uciskanych zostało zastąpione pojęciem mniejszości seksualnej uci-

skanej przez heteroseksualną większość. Powiązania ruchu homoseksualnego z komunistami nie są przypad-

kowe. Już w latach 50. i 60. ubiegłego wieku homoseksualista i członek amerykańskiej Partii Komunistycznej

stał się jednym z założycieli i liderów ruchu na rzecz wyzwolenia homoseksualistów)

oswajanie opinii publicznej z zachowaniami homoseksualnymi przez częste i pozytywne prezentowanie

zjawiska homoseksualizmu w mediach (artyści i ludzie kultury ujawniający swoje skłonności, ukazujący się

publicznie z partnerami; stwarzanie wrażenia, że homoseksualiści to ludzie wrażliwsi i bardziej uzdolnieni od

reszty społeczeństwa; w dobrym tonie jest mieć znajomego homoseksualistę czy uczęszczać do klubów homo-

seksualnych);

zachęcanie homoseksualistów do publicznego manifestowania swojej dewiacji przez organizowanie mar-

szów, otwieranie klubów, przeprowadzanie debat i kampanii publicznych itd.

W działaniach tych ruchów widać wyraźnie dążenie do dyskredytowania i prześladowania przeciwników (casus

szwedzkiego pastora), zobojętniania i zastraszania wahających się oraz aktywizowania potencjalnych zwolenni-

ków. Działania organizacji homoseksualnych w Polsce na rzecz legalizacji związków jednopłciowych

Po referendum decydującym o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej organizacje homoseksualne w naszym

kraju bardzo się uaktywniły, a głównym ich celem miało być doprowadzenie do legalizacji związków homosek-

sualnych jeszcze przed oficjalnym wejściem w struktury UE.

W grudniu 2003 r. SKCH im. Ks. P. Skargi stanęło w obronie małżeństwa i rodziny w związku z pojawieniem

się projektu ustawy legalizującej związki homoseksualne i nadającej im takie same prawa, jak małżeństwu i ro-

dzinie za wyjątkiem, na razie, prawa do adopcji. Lobby homoseksualne wspierane przez SLD i inne ugrupo-

wania lewicowe liczyło na szybką i cichą legalizację tzw. związków partnerskich. Projekt trafił do komisji se-

nackich pod koniec listopada 2003 r. i jak się okazało oprócz samych zainteresowanych bardzo niewielu poli-

tyków wiedziało o projekcie.

Proponowany projekt ze względu na zawarte w nim zapisy jak i odwołania do kodeksu rodzinnego i opiekuń-

czego można nazwać scenariuszem parodii małżeństwa i rodziny.

Warto zatem przypomnieć główne założenia projektu:

n

rejestrowany związek partnerski określa jako związek dwóch osób tej samej płci zawarty przed kierowni-

kiem urzędu stanu cywilnego, podobnie jak w przypadku zawarcia małżeństwa;

n

ograniczenia, dla których homoseksualiści nie mogą zawrzeć rejestrowanego związku partnerskiego, są

podobne jak w małżeństwie, gdzie zakazuje się między innymi związków kazirodczych i bigamii;

n

prawa i obowiązki małżonków rozszerza na tzw. związki partnerskie, a w szczególności na prawo uży-

wania jednego nazwiska, obowiązek zaspokajania potrzeb rodziny, powstanie wspólnoty majątkowej, prawo

dziedziczenia po sobie, obowiązek sprawowania opieki nad dziećmi partnera i świadczeń alimentacyjnych dla

nich, prawa podatkowe i ubezpieczeniowe;

n

rozwiązanie związku następuje tak samo jak rozwód w przypadku małżeństwa.

Zalegalizowanie wspomnianego projektu wymagałoby zmian w wielu innych ustawach, a w szczególności ko-

deksu rodzinnego i opiekuńczego, który poza małżeństwem rozumianym jako związek kobiety i mężczyzny

nie uznaje innego rodzaju związków. Trzeba by zatem zmienić prawne definicje małżeństwa, a także defini-

cje prawne rodziców.

Lobby homoseksualne oczekiwało, że środowiska katolickie zbagatelizują zagrożenie przekonane, że w

katolickim kraju nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. Naszym celem było zatem zaalarmowanie jak najszer-

szej opinii publicznej i nakłonienie katolików do szybkiej i zdecydowanej reakcji przeciwko projektowi usta-

Wyzwolenia Palestyny jako organizacji terrorystycznej, a także nawołuje powiększenie granic Izraela na cale
terytorium biblijnego Izraela, [który sprawowałby władzę nad terytorium Egiptu, na północ od Kairu, poprzez
Półwysep Synaju, północną Arabie Saudyjska, nad całą Jordanią, całym Kuwejtem, nad Irakiem (aż po doli-
nę Eufratu, nad Turcją (po Jezioro Wan), nad wyspa Cypr, Syria i Libanem]. Deklaracja Jerozolimska precy-
zuje polityczne, wojskowe i prasowo-medialne zasady „wojny z terrorem” oraz podporządkowanie tej wojnie
programów uniwersyteckich. Od dawna teoretycy polityczni uznawali, ze USA używało Izraela w systemie
obrony swych interesów na Bliskim Wschodzie i arabskich pól naftowych.
Dzisiaj wygląda na to, że Izrael używa USA z jego środkami władzy, siły i wpływów nie tylko dla od-
budowy biblijnego Izraela, ale także dla izraelskiej władzy nad światem i jego zasobami. Dzisiaj role się od-
wróciły i dawna marionetka stała się mistrzem. Według amerykańskiego powiedzenia: psi ogon nabiera siły,
aby merdać całym psem. Tak wiec, według Shahabuddin’a, USA stało się popychadłem Izraela. Nowy porzą-
dek świata ma się wyłonić z działalności takich ludzi, jak Bernard Lewis, Richard Perle, Douglas Feith, Noah
Fidman, Ben Wattenburg, James Woolsey, Robert Baer, Elliot Cohen [słuchaczy wykładów Leona Strauss’a
o zasadach polityki zagranicznej, według których “wojna z terrorem” jest wojną przeciw całemu Islamowi, w
co, według Shahabuddin’a, wierzy prezydent Bush]. Richard Melson uważa, że jest ironią losu, iż Żydzi, któ-
rzy prosperowali wśród Muzułmanów, zwłaszcza w Bagdadzie i Andaluzji (w Hiszpanii), podczas gdy byli
oni wypędzani z państw europejskich, teraz stali się prowokatorami konfliktu miedzy Islamem i Chrześci-
jaństwem, między światem Islamu i Zachodem. Shahabuddin uważa, że większość ludzi w Ameryce i w Eu-
ropie jest przeciwna eksterminacji Palestyńczyków, jak również jest przeciwna ambicji Syjonistów rządze-
nia światem. Niestety Shahabuddin nie wie, że większość Amerykanów ma tak skutecznie wyprane mózgi, ze
samo przedstawienie tego rodzaju problemów jest w USA przyjmowane generalnie, jako objaw antysemity-
zmu i prześladowczej manii.

POMARAŃCZOWY PARTNER STRATEGICZNY

Ukraina, bo o niej tu mowa, okrzyknięta została przez polityczne elity /?/ “okrągło-stołowe” partnerem

strategicznym Polski już kilka lat temu. Dlaczego właśnie Ukraina? Aby zrobić na złość Rosji. Ten sposób upra-

wiania polskiej polityki ma już swoją tradycję sięgającą początków XX wieku, tj. od czasu gdy pewne nurty po-

lityczne uznały za przejaw patriotyzmu nie tyle miłość do ojczyzny, Polski, co nienawiść wobec Rosji, jaka by

ona nie była.

Gdy już sięgamy do politycznych konotacji, to wypada rozpatrywać je - nie od czasów wojen z koza-

czyzną, bo wtedy nie było Ukraińców lecz Rusini, a świadomość narodowa Ukraińców zaczęła się rodzić u schył-

ku XIX wieku, lecz od bliższych historycznie perturbacji. Zapowiedzią kłopotów we wzajemnych stosunkach

były walki o Lwów w 1918 r. /przy podżegającym udziale byłego zaborcy, Austrii/. Naszą “zasługę” w tworze-

niu przyszłych trudności stanowiły chybione iluzje tych polskich polityków, co w imię nienawiści do Rosji snu-

li u początków odzyskanej niepodległości plany federacyjne wobec Ukrainy. W trakcie II wojny światowej dro-

gi Polaków i Ukraińców rozeszły się aż tak dalece iż polscy mieszkańcy Kresów południowo-wschodnich docze-

kali się masowych mordów ze strony ukraińskich sąsiadów działających w UPA i SS-Galizien.

Do odpowiedzialności za zbrodnie ludobójstwa na Polakach niepodległa Ukraina nie poczuwa się, nie

mówiąc o woli potępienia zbrodniarzy, przeprosin, prośby o wybaczenie, ekspiacji. Chętnie za to mniejszość ukra-

ińska w Polsce stawia bez zezwolenia /i przy bierności władz polskich/ pomniki ku czci rizunów z UPA i podno-

si rzekome swe krzywdy wynikające z obronnej akcji Polaków - “Wisła”. Polskie pamiątki na Ukrainie, choćby

lwowskie cmentarze, nie mogą doczekać się odnowy i restauracji.

Nie zważając na te realia we wzajemnych stosunkach, politycy polscy - zarówno z lewa, jak i z pra-

wa /z nielicznymi wyjątkami/ uznali Ukrainę za partnera strategicznego, którego Polska powinna wprowadzić na

europejskie “salony” /NATO, UE/. Ukraińcom odpowiada spolegliwość polskich rządów wobec deformowanej

przez nich historii, ale co do swej przyszłości stanęli w rozkroku. Ich dylemat dotyczy wyboru pomiędzy opcja-

mi: prorosyjską i pro-zachodnią. Dotychczasowy układ władzy optował za ścisłym związkiem z Rosją, opozy-

cja z Zachodem. W tym drugim przypadku Polska jest Ukrainie potrzebna /nie odwrotnie/ jako pośrednik i punkt

etapowy w drodze na zachód. Nie może zresztą być inaczej bo w strukturach europejskich nie odgrywamy pierw-

szej roli. Jesteśmy potrzebni do czasu gdy Ukrainie uda się wykorzystać nasze pośrednictwo do zbliżenia z moż-

nymi, faktycznymi decydentami w UE. Mamy więc do czynienia z sytuacją gdzie Rosja będzie się dogadywać z

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

12

21

wy. Dlatego 8 grudnia 2003 r. opublikowaliśmy w formie płatnego ogłoszenia na łamach dziennika „Rzecz-

pospolita” tekst pt. „Legalizacja związków homoseksualnych - wyzwanie rzucone chrześcijańskiej Polsce”, w

którym wskazujemy na moralne i społeczne zagrożenia płynące z legalizacji związków homoseksualnych. Ten

sam tekst wydaliśmy w formie broszury, którą z kolei przesłaliśmy na ręce wszystkich księży biskupów oraz do

wszystkich parafii w Polsce - łącznie ok. 10.000 egz. Ponadto tę samą broszurę wraz z materiałami informujący-

mi o psychologicznych, społecznych i medycznych skutkach praktyk homoseksualnych wysłaliśmy do wszyst-

kich posłów i senatorów.

W celu zapoznania naszych korespondentów i sympatyków jak próby legalizacji związków homoseksual-

nych przebiegają w innych krajach zaprosiliśmy dwóch prelegentów. W lutym b.r. odwiedził nas Dr Nelson Fra-

gelli ze Stowarzyszenia „Prawo do Narodzin” z Francji, a w maju John Horvat ze Stowarzyszenia Obrony Tra-

dycji, Rodziny i Własności ze Stanów Zjednoczonych.

Lobby homoseksualne nie speszone naszą akcją informacyjną, widząc bierność hierarchów w tej spra-

wie, prowadziło dalej swoją działalność promującą homoseksualizm. Dlatego też zorganizowano w Krakowie

w dniach 4-9 maja b.r. Dni Kultury Lesbijsko-Gejowskiej, których punktem kulminacyjnym miał być przemarsz

grup homoseksualnych z Rynku Głównego na Wawel w dniu procesji św. Stanisława. W obliczu tej bezwstyd-

nej prowokacji postanowiliśmy się odwołać do mieszkańców Krakowa o wyrażenie sprzeciwu i rozesłaliśmy za

pośrednictwem poczty 280.000 druków bezadresowych zawierających kartki pocztowe z protestami, które na-

leżało wysłać do Prezydenta Miasta i Rektora UJ. Dodam, że to właśnie na terenie uniwersytetu zorganizowa-

no wiele imprez w ramach Dni Kultury Lesbijsko-Gejowskiej. Reakcja krakowian była zdecydowana, Prezy-

dent i Rektor otrzymali po 30.000 protestów. Prezydent jednak zlekceważył opinię mieszkańców i zezwolił na

przemarsz homoseksualistów w dniu 7 maja. Brak oczekiwanej reakcji ze strony Prezydenta spowodował spon-

taniczną blokadę Wawelu przez mieszkańców, aby przemarsz nie mógł dotrzeć do celu. Po rozejściu się pocho-

du, gdy znikła ochrona parady złożona z 300 policjantów, doszło do zamieszek w mieście i pogoni za homosek-

sualistami na ulicach.

Pomimo fiaska na terenie Krakowa organizacje homoseksualne postanowiły przeprowadzić paradę na tere-

nie Warszawy - 11 czerwca, dzień po uroczystościach Bożego Ciała. Jednym z elementów parady miało być wrę-

czenie Marszałkowi Sejmu petycji popierającej ustawę o związkach partnerskich. Zachęceni przykładem Krakowa

postanowiliśmy rozprowadzić 730.000 druków bezadresowych na terenie Warszawy z protestami do Prezydenta

Miasta przeciwko paradzie oraz do Marszałka Sejmu przeciwko projektowi ustawy. Jak się okazało Prezydent

Warszawy Lech Kaczyński zakazał parady na terenie miasta, a Marszałek Sejmu otrzymał ponad 10.000 prote-

stów przeciwko projektowi ustawy. Tego jednak było już za wiele dla homoseksualnego lobby i wspierających

je władz. W dniu 6 sierpnia b.r. otrzymaliśmy od Poczty Polskiej pismo odmawiające dalszej dystrybucji druków

bezadresowych sprzeciwiających się promocji homoseksualizmu. Poczta wskazała, że swoją decyzję podjęła na

skutek nacisków Wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej, Ministerstwa Infrastruktury oraz stowarzyszenia Kam-

pania Przeciw Homofobii. Jako odpowiedź na te szykany złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o podejrze-

niu popełnienia przestępstwa, jakim jest samowolne ograniczanie czyichś praw. Ponadto skierowaliśmy skargę

do Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta i Premiera.

Wiedząc, że projekt ustawy o związkach partnerskich został przyjęty przez komisje senackie i zdając

sobie sprawę, że w każdej chwili może trafić pod obrady Senatu postanowiliśmy zwrócić się do Kierowników

USC, aby również wyrazili swój sprzeciw wobec projektu ustawy. Wielu z tych ludzi jako katolicy byliby zmu-

szani działać wbrew swemu sumieniu, gdyby przyszło im rejestrować związki sodomickie. Na wysłane ponad

2400 listów z prośbą o protesty otrzymaliśmy do tej pory odpowiedzi od 407 urzędników z 389 USC.

Protesty z USC przekazaliśmy do Marszałka Sejmu oraz do wiadomości Marszałka Senatu. Tym razem po burz-

liwej debacie senackiej projekt nie został uchwalony, pomimo dominującej pozycji SLD w tej izbie, ale wrócił

do senackich komisji w celu ponownego rozpatrzenia i naniesienia poprawek.

Jednakże na skutek nacisków lobby homoseksualnego wprowadzono projekt ustawy po raz trzeci pod

obrady i 3 grudnia 2004 r. bez jakiejkolwiek debaty ustawę Senat przyjął przy 38 głosach za, 15 wstrzymują-

cych się i 23 przeciwnych.

Nasze Stowarzyszenie próbowało jeszcze wpłynąć na wynik głosowania, pomimo krótkiego czasu (porządek ob-

rad podano dopiero 30 listopada) i zamierzało opublikować w dniu 3 grudnia płatne ogłoszenie na łamach „Rzecz-

pospolitej” i „Życia” zawierające publicznie dostępną listę senatorów podpisanych pod projektem ustawy. Nie-

stety oba tzw. niezależne media odmówiły publikacji. Pozostała nam więc tylko modlitwa.

Organizacje homoseksualne postanowiły również uzyskać wsparcie lobby homoseksualnego w innych

krajach Unii Europejskiej oraz w organizacjach międzynarodowych (nomen omen burmistrz i mer dwóch naj-

STEROWANIE ŚWIATEM Z JEROZOLIMY?

Prof. Iwo Cyprian Pogonowski

Rząd Izraela działa wieloma sposobami w „walce o serca i umysły” liczących się na świecie ludzi. Przy-

kładem tej działalności jest stworzenie Centrum Strategicznego Dialogu („The Strategic Dialogue Center”)

w okupowanej Jerozolimie w celu wygrania wojny światowej miedzy Syjonizmem a Islamem za pomocą

amerykańskiej maszyny wojennej i środków ekonomicznych USA. Do rozpowszechniania propagandy sy-

jonistycznej Centrum Strategicznego Dialogu rekrutuje wpływowe osobistości o międzynarodowym pre-

stiżu. Mihaił Gorbaczow został zwerbowany, jako jeden z założy-cieli tego nowego centrum, które kiero-

wane jest obecnie przez byłych, wysokich urzędników izraelskiego wywiadu, Mossad, i izraelskiej policji

Szin Bet.Wśród dyrektorów rady zarządu Centrum Strategicznego Dialogu są byli prezydenci Rosji, Połu-

dniowej Afryki i Indonezji, byli premierzy Izraela, Szwecji i Włoch, byli szefowie wywiadu i policji oraz

byli ambasadorowie USA i Izraela, jak również profesorowie nauk politycznych.

Publicysta Syed Shahabuddin opisał Centrum Strategicznego Dialogu na lamach “Angielskiej Ga-

zety Muzułmanów Hinduskich” w New Delhi, w Indiach, w artykule pod tytułem: “Tworzenie nowego po-

rządku świata”, („A New World Order in the making”). Mottem angielskojęzycznej gazety Muzułmanów

Hinduskich w New Delhi, w Indiach, jest „Muslim Side of the Story” czyli „Muzułmański Punkt Widzenia.”

Richard Melson jest autorem, na którego powołuje się Shahabuddin. Melson publikuje w „Cambridge Fore-

cast Center”, gdzie napisał, ze Żydzi są zawsze w czołówce czy to dawniej, w “zwariowanej radykalnej le-

wicy”, czy to teraz w “zwariowanej radykalnej prawicy”.

Dziś działa przymierze Syjonistów z nawróconymi na Syjonizm Trockistami. Znani są teraz oni jako

neokonserwatyści, którzy stwarzają dziś nową i zastępczą orientację polityczną, na przykład, za pomocna

Centrum Strategicznego Dialogu. Melson pisze, ze po pierwszym spotkaniu u szczytu Centrum Strategicz-

nego Dialogu („The Strategic Dialogue Center”), z 12-13 października, 2003 w Jerozolimie, mają się one

powtarzać co roku i być ośrodkiem kierowania i kontroli polityki Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza na Bli-

skim Wschodzie. Maja one za zadanie spowodować zderzenie cywilizacji w formie wojny światowej mie-

dzy USA i światem arabsko-islamskim. Bezpośrednim celem nowego Centrum jest ukrywanie zbrodni izra-

elskich przeciw palestyńskim Arabom, ukończenie budowy „Muru Szarona” oraz, zamiast niepodległego

państwa Palestyńczyków stworzenie na terenie „Wielkiego Izraela” arabskich gett. Tematami spotkania for-

mułującego propagandę syjonistyczną rządu Izraela były: „Niemoralność Antysyjonizmu”, „Możliwość De-

mokratyzacji Islamu i Usunięcia Nienawiści Wobec Syjonizmu”, „Ruchy Pacyfistyczne, Które Wzmacnia-

ją Zło”, „Właściwa Interpretacja Wiadomości z Mediów” i „Poszukiwanie Prawdy Czy Tworzenie Niena-

wiści? Perspektywa Europejska.” Trzy główne sesje „spotkania na szczycie” twórców światowej propagan-

dy syjonistycznej dotyczyły:

1. Kryzys moralności w polityce międzynarodowej a naprawa z pomocą Izraela;

2. Zagrożenie Izraela zagrożeniem wolnego świata;
3. Alternatywy sprawiedliwego i trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie.
W “spotkaniu na szczycie” brali udział członkowie rządu izraelskiego: minister transportu Liberman,
wice-premier Olmert, były premier a obecnie minister finansów Netanyahu, minister do strategicznej koope-
racji miedzy USA i Izraelem, Landau oraz minister turystyki, Elon. Udział wzięli również czołowi reprezen-
tanci mediów izraelskich, uniwersytetów a także czołowi neokonserwatyści, syjoniści z USA, chrześcijańscy
syjoniści, jak i przedstawiciele mniejszości żydowskiej w USA, oraz przedstawiciele amerykańskich funda-
cji kontrolowanych przez Żydów, takich jak: „Światowy Związek Żydów”, „Pomosty dla Pokoju”, „Amery-
kanie za Bezpiecznym Izraelem,” itd. Deklaracja Jerozolimska, pierwszego spotkania na szczycie Centrum
Strategicznego Dialogu („The Strategic Dialogue Center”), z 12-13 października, 2003 stwierdza, że “wy-
jątkowe położenie geograficzne Izraela na skrzyżowaniu wpływów [Wschodu i Zachodu], jak i izraelskie
doświadczenia duchowe, predysponują państwo izraelskie do określenia złotego środka między tradycją a
nowoczesnością, religią a nauką, autorytetem a demokracja” i proponuje Jerozolimie “niepodzielną stolicę
Izraela”, jako “Ośrodek jedności świata”, („Center of World Unity”). Jednocześnie, deklaracja ta nie tylko
oskarża większość państw islamskich o dążenie do zniszczenia Izraela, ale twierdzi też, że istnienie zachod-
niej cywilizacji jest uzależnione od istnienia Izraela. Deklaracja Jerozolimska zaleca “oswobodzenie” Ara-
bów w Judei, Samarii i Gazie spod kontroli maszyny politycznej „Świętej Wojny,” zmianę reżimów w pań-
stwach islamskich, reedukacje dzieci muzułmańskich w duchu akceptacji Izraela oraz uznanie Organizacji

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

20

13

ważniejszych stolic europejskich Berlina i Paryża to homoseksualiści oficjalnie manifestujący swoje dewiacyj-

ne skłonności).

Pozwolę sobie tu przytoczyć kilka fragmentów ideowego tekstu umieszczonego na stronie internetowej jednej

z organizacji homoseksualnych pt. „Z ziemi europejskiej do Polski”:

„Zaściankowy katoland jest, za przeproszeniem, członkiem wielkiego organizmu, globalnej politycznej struktu-

ry, a od maja br. Wspólnoty Europejskiej, od której jego funkcje życiowe zależą. Polska pozostaje bardzo ściśle

związana szeregiem międzynarodowych traktatów, podlega europejskim i międzynarodowym trybunałom, i choć-

by Kaczyńskiemu bądź innemu Giertychowi marzyła się pełnia władzy „tu, w kraju nad Wisłą”, to i tak ogrom-

na część kompetencji pozostaje w gestii urzędników z Brukseli bądź sędziów trybunału w Strassburgu. Tam w

znacznym zakresie ważą się losy Polski i jej obywateli. Wreszcie, jako faktyczny uczestnik rzeczywistości zwa-

nej globalną wioską, kraj nasz podlega nieprzerwanej ocenie opinii międzynarodowej.”

„O ile tu, w królestwie Maryi, środowisk nam przyjaznych ze świecą (gromnicą) szukać, o tyle w laickiej Europie

możemy czuć się jak w domu. Nie powinniśmy mieć zatem wątpliwości, gdzie są nasi przyjaciele. (...)”

„Wobec tak znaczącego związania Polski z rodziną krajów, w których tolerancja i akceptacja osób homoseksual-

nych pozostają wyznacznikiem demokracji, jest (...) jasnym, że działania naszego środowiska powinny ze szcze-

gólną mocą uwzględnić poparcie, jakie mamy poza granicami naszego państwa. Winniśmy dokonać reorientacji

polityki z wewnętrznej na zagraniczną, bądź z równą determinacją prowadzić obie, przegrupować i skoncentrować

nasze siły na stwarzaniu rzeczywistości, która pozwoli nam wywierać naciski na nasze władze z zagranicy.”

Tak też się stało, losem polskich organizacji homoseksualnych zajął się rząd niemiecki. Ministerstwo Spraw Za-

granicznych Republiki Federalnej Niemiec zleciło swojej placówce dyplomatycznej w Polsce przygotowanie ra-

portu na temat sytuacji osób homoseksualnych w naszym kraju.

Podobnie Komitet Praw Człowieka ONZ zaleca Polsce między innymi wprowadzenie ustawowego zakazu dyskry-

minacji ze względu na płeć, religię, pochodzenie i orientację seksualną. Państwo powinno uczulić funkcjonariuszy

na problem dyskryminacji mniejszości seksualnych i wprowadzić do prawa jasny zakaz takiej dyskryminacji.

Stąd też musimy być świadomi, że walka w obronie praw małżeństwa i rodziny stała się problemem międzyna-

rodowym. W Polsce pozostała nam jeszcze walka na forum Sejmu, zanim ten wołający o pomstę do nieba grzech

stanie się obowiązującym prawem.

Oprócz tego musimy sobie zdawać sprawę, że działalność organizacji homoseksualnych ma wymiar religijny, a

raczej antyreligijny, a w szczególności antychrześcijański. Dowodem tego niech będzie choćby plan zorganizo-

wania w sierpniu 2005 roku w Jerozolimie światowego zjazdu homoseksualistów – World Pride. I znów cytat:

„World Pride jest marką niezwykłego zdarzenia, odbywającego się zawsze w szczególnym miejscu, które zawsze

bardzo szeroko i donośnie odbija się echem wśród ludzi na całym świecie. Taka właśnie była pierwsza World Pri-

de, która odbyła się w Rzymie, w roku 2000 - w samym sercu Europy, niemalże u drzwi Papieża pokazaliśmy,

że geje i lesbijki są - i zawsze byli - żywą częścią ludzkości. Teraz nadszedł czas, aby odświeżyć to przesłanie i

posłać je w jeszcze bardziej wyzywający rejon świata. Nadszedł czas, aby pokazać naszym społeczeństwom, są-

siadom i naszym bliskim - całemu światu - nie tylko to, że należymy do niego, ale też że nasza miłość i duma są

ponad wszelakimi barierami, które dzielą ludzi.”

I jeszcze jedna refleksja na koniec.

Każdemu z nas nasuwa się zapewne pytanie: do czego to wszystko prowadzi?

Jednym ze skutków degradacji małżeństwa i rodziny jest ich niestabilność i nietrwałość, co z kolei prowadzi do

mentalnego i psychicznego okaleczania kolejnych pokoleń. Nietrwałe rodziny nie są już przekaźnikiem trady-

cji i obyczajów opartych na Dekalogu, ale stają się rozsadnikami moralnego relatywizmu i egoizmu, a nierzad-

ko patologicznych zachowań.

Kolejnym skutkiem tej degradacji jest unikanie potomstwa, co w dalszej perspektywie prowadzi do starzenia i

wymierania społeczeństw. A zatem jeszcze bogata, ale już zdemoralizowana i wyludniająca się Europa może stać

się łupem nowych barbarzyńców na podobieństwo Imperium Rzymskiego.

Mając na uwadze tę dramatyczną perspektywę przyszłości wypadałoby wspomnieć prorocze słowa Ks. Piotra Skar-

gi: „odstępstwo od wiary i Kościoła Świętego Pan Bóg mieczem pogańskim karze”, a jaki to jest miecz wskazują

wydarzenia w Nowym Jorku z 11 września, na dworcu kolejowym w Madrycie czy w szkole w Biesłanie.

INŻYNIER WITOLD ZGLENICKI - POLSKI NOBEL

W styczniu br. przypada 155 rocznica urodzin największego mecenasa nauki i oświaty w całej 1000 - letniej

historii Narodu Polskiego, filantropa, geologa, legendarnego nafciarza - inżyniera Witolda Zglenickiego.

Urodził się 6 stycznia 1850 r. na Mazowszu, w rodzinie szlacheckiej. W latach 1859-66 uczył się w płockim

Gimnazjum Gubernialnym, a w latach 1866-70 studiował na wydziale Matematyczno-Fizycznym Szkoły Głów-

Bolszewicki zamach stanu w październiku 1917 r. dał w Rosji władzę Leninowi i otaczającym go Ży-

dom. Związki robotnicze w Niemczech, zwłaszcza w przemyśle wojennym, były wówczas kontrolowane i kie-

rowane przez Żydow. Niemcy otrzymywały kredyty na pokrycie kosztów wojny od międzynarodowych banków

żydowskich. Na przykład: pożyczki na niemieckie koszty wojny, dawane przez żydowsko-niemiecką firmę no-

wojorską Kuhn & Lobe przynosiły tej firmie kolosalne zyski. W sytuacji impasu wojennego rząd brytyjski za-

czął dawać syjonistom obietnice „ojczyzny Żydów”, w zamian za co Anglicy mieli nadzieję uzyskać zatrzyma-

nie finansowania (przez żydowskie banki) wysiłku wojennego Niemiec, jak również wywołanie wybuchu straj-

ków robotniczych - kierowanych przez Żydów niemieckich - w niemieckim przemyśle wojennym. Syjoniści uzy-

skali (2 listopada 1917 roku) „deklarację Balfour” o ojczyźnie Żydów w Palestynie. Otrzymali ją w zamian za

wstrzymanie wszelkich kredytów dla Niemiec od banków żydowskich takich jak Kuhn & Lobe, jak również - za

wywoływanie paraliżujących strajków w niemieckim przemyśle wojennym. Przeważyło to szalę na stronę alian-

tów. Anglicy przejęli Jerozolimę od Turków 9-tego grudnia 1917 roku, a w lipcu 1920 roku administrację Pale-

styny objął lord H. Samuel, który był pierwszym Żydem - administratorem Palestyny od 2000 lat. Wtedy ludność

Arabów palestyńskich liczyła ponad 700 tysięcy, a ludność żydowska tylko ok. 55 tysięcy. Rząd Lenina, w któ-

rym był Leon Trocki (przybyły z amerykańskim paszportem z Nowego Jorku), podpisał kapitulację Rosji wobec

Niemiec 3-go marca 1918 roku, w Brześciu Litewskim. Niemcy, sparaliżowane brakiem kredytów i strajkami w

przemyśle wojennym, złożyły broń 11-go listopada 1918 roku [podpisując w Compiegne akt kapitulacji. Tego

dnia Polacy ogłosili swoją niepodległość [oficjalnie 16 111918. Piłsudski notyfikuje “rządom i narodom wojują-

cym i neutralnym istnienie państwa polskiego niepodległego i obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Pol-

ski.” – przyp. redakcji]. 30-go listopada Polska została przyjęta przez Francję i Anglię na członka układów poko-

jowych. Ciężkie dla Niemiec warunki traktatu wersalskiego powstały - w dużej mierze - dzięki naciskowi licz-

nych Żydów, którzy brali udział w formułowaniu tego traktatu, w celu radykalizacji pokonanych Niemiec i per-

manentnej likwidacji monarchii w tym kraju.

Polska ogłosiła pobór do wojska 7-go lutego 1919 r., żeby bronić się przed bolszewicką ofensywą, tzw.

„Cel Wisła”. Tegoż miesiąca Piłsudski rozpoczął rokowania w sprawie obronnej federacji niepodległych państw

pod przywództwem Polski. Federacja Piłsudskiego miała obejmować: Finlandię, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś,

Ukrainę, Kozaków Dońskich, Kozaków Kubańskich, Gruzję, Azerbejdżan i Armenię. Francja popierała plan fede-

racji i starała się uzyskać dla Polski konieczną jej broń z arsenałów zdobytych w pokonanych Niemczech. Rząd

Anglii nie chciał, żeby Francja miała silnego sojusznika w Polsce, ponieważ był pod naciskiem anty-polskich i

pro-bolszewickich Żydów. Z tego powodu sprzeciwił się przekazaniu poniemieckiej broni do Polski. Ważną rolę

odegrał Żyd z Małopolski, Lewis Namier (1888-1960, Bernstein, Namierowicz), ktory działał w biurze premie-

ra Anglii. Namier pomógł sfałszować - proponowaną 10-go lipca 1920 roku, w Evian, przez ambasadorów USA,

Anglii i Francji - granicę polsko-sowiecką z regionem Lwowa po polskiej stronie. Następnego dnia sfałszowana

propozycja ambasadorów została wysłana z Londynu do Rosji jako „Linia Curzona”, ze Lwowem po sowieckiej

stronie. W latach 1940-tych „linia Curzona” posłużyła Stalinowi jako argument, żeby uzyskać zgodę Aliantów

na przyłączenie Lwowa do Związku Sowieckiego. Namier był specjalistą od spraw Polski przy rządzie angiel-

skim, kiedy po bitwie pod Warszawą w 1920-tym roku, kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy armii czerwonej uciekło

do Prus Wschodnich. Anglicy wiedzieli, że żołnierze ci - zamiast być rozbrojeni i internowani - dostali pomoc i

transport od Niemców, tak, że walczyli przeciw Polakom w bitwie pod Lidą. Jest to równocześnie dowodem po-

wiązań Lenina z niemieckimi komunistami i wojskiem. Wymarzona przez Lenina światowa rewolucja komuni-

styczna miała opierać się na przymierzu rządów Moskwy i Berlina. Dlatego rozkaz generała Tuchaczewskiego

- z 4 czerwca 1920 r. - brzmiał: „Na zachód, po trupie białej Polski, do rewolucji światowej!”.

Partnerem Lenina miał być rząd komunistyczny w Berlinie, który miał wtedy opierać się na sześciu mi-

lionach komunistów w Niemczech i miał powstać w zamian za ponowne przyłączenie do Niemiec polskich ziem

zaboru pruskiego (teraz ziemie te byłyby okupowane przez armię czerwoną). Po ustaleniu władzy sowieckiej

Lenin odesłał bankowi Kuhn & Lobe 600 milionów dolarów w złocie. Również rząd sowiecki prowadził z po-

mocą Żydów ważne transakcje handlowe z USA i innymi państwami zachodnimi. Przykładem wybitnego agenta

sowieckiego w Nowym Jorku był Żyd, syn działacza partii komunistycznej, wpływowy miliarder amerykański,

którego imię Armand z nazwiskiem Hammer znaczyło “Ramię i młot” - na cześć godła Sowietów.

Elita żydowska wyzyskiwała Polskę i działała przeciw państwu polskiemu, w którym na przestrzeni wie-

ków stworzyła swoje warstwy społeczne i prowadziła gospodarkę pasożytniczą. Elita żydowska nie była lojalna

wobec Polski mimo uratowania Żydow przed wymarciem przez państwo polskie. Dzieki Polsce Żydzi są jedynym

narodem, który zachował ciągłość historyczną od starożytności po dzień dzisiejszy. Niestety, elita żydowska nadal

jest przeciwna Polsce i dziś gnębi ją antypolską propagandą i żądaniami żydowskiego ruchu roszczeniowego

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

14

19

nej Warszawskiej. Od 1870 do 1875 r. był studentem Instytutu Górniczego w Petersburgu. Swoją osobą zwró-

cił uwagę Mendelejewa (sławnego rosyjskiego chemika, uczonego który był twórcą układu okresowego), lecz

postanowił poświęcić się górnictwu, widząc w przemyśle naftowym ważny czynnik rozwoju. Studia ukończył

z I lokatą, a trzeba przy tym pamiętać, że w owym czasie Instytut Górniczy w Petersburgu, prezentował naj-

wyższy na świecie - w swej dziedzinie - poziom nauczania.

Zwolniony z obowiązku odbycia służby wojskowej - w Rosji tylko inżynierowie górnicy byli z niej zwolnieni

(Polska była wówczas w trwającej 123 lata niewoli i pod okupacją Rosji, Niemiec i Austrii) - otrzymał skiero-

wanie do Zakładów Górniczych Królestwa Polskiego. Tam zajmował się eksploatacją i modernizacją wielkich

pieców do wytopu żelaza. W 1890 r. zatrudniono go w Zarządzie Górniczym w Rydze (obecnie Łotwa), a w

nagrodę za nienaganną pracę, zaproponowano mu stanowisko naczelnego inżyniera Donieckiego Okręgu Ko-

palnianego. Zglenicki jednak odmówił - co nie zostało mile przyjęte przez władze carskie - i za protekcją hra-

biego Beckendorffa, rozpoczął pracę w Baku, gdzie pracował do końca życia.

Baku nad Morzem Kaspijskim (obecnie Azerbejdżan), było wtedy odległym garnizonem wojskowym Ro-

sji. Jednocześnie powstawał tam największy na świecie ośrodek wydobycia nafty i przemysłu rafineryjnego. W

1873 r. było tam zaledwie 9 szybów, w 1879 już 251, w 1900 r. - 1710. W 1901 r. dostarczało 50 % światowe-

go wydobycia ropy naftowej. Swoje szyby naftowe i rafinerie mieli tam Bracia Alfred, Ludwik i Robert Noblo-

wie, Alfons Rotschild. Niezadługo kaspijską naftą zacznie interesować się także Rockeffeller. Wcześniej jednak

wysyła on swoich pracowników do Polski, do prowincji zwanej wtedy Galicja. Wysyła ich na naukę do pioniera

górnictwa naftowego, wynalazcy lampy naftowej - Polaka Ignacego Łukasiewicza.

Baku rozwijało się żywiołowo - w ciągu lat 1897-1903 podwoiło liczbę mieszkańców. Brak w nim było kanali-

zacji, wodociągów, było nękane epidemiami dyfterytu, tyfusu, cholery. Dostępna woda była zasolona i zanie-

czyszczona naftą. Z tego też względu inżynier Zglenicki inicjuje budowę miejskich wodociągów, a dzięki jego

pomocy finansowej w centrum miasta buduje się polski kościół.

Inżynier wspiera także naukę, czego dowodem jest jego wsparcie dla Biblioteki Bakińskiego Oddziału Impera-

torskiego Rosyjskiego Towarzystwa Technicznego. I tak dla przykładu: Spółka Braci Nobel wpłaciła na jej rzecz

60 rubli, Spółka Rothschildów 45 rubli, milioner Tagijew 33 ruble, a inżynier Zglenicki 1.000 rubli.

W dziedzinie zawodowej, inżynier był ceniony za uczciwość, także wobec tubylców, sumienność i facho-

wość, cechy rzadko spotykane w carskiej Rosji. Pasją Zglenickiego były jednak badania geologiczne. Cały swój

wolny czas i prywatne fundusze, poświęcał tej działalności. W międzyczasie opracował i podarował nafcia-

rzom przyrząd do pomiarów prostopadłości wiercenia otworów górniczych. Błędy pomiarów były wtedy przy-

czyną wielu awarii, pożarów, eksplozji i ludzkiej śmierci. Zaprojektował też urządzenie do podmorskich wier-

ceń i wydobycia ropy naftowej, stając się absolutnym, światowym pionierem w tej dziedzinie. Dzisiejsze plat-

formy wiertnicze biorą swój początek od Baku i osoby inżyniera Zglenickiego. Wyznaczył podmorskie dział-

ki naftowe i określił ich zasobność. W sumie wskazał 31 obszarów roponośnych na lądzie, nie licząc złóż pod-

morskich, ponadto ustalił złoża rud żelaza, pirytu, barytu, kobaltu, molibdenu, węgla, manganu, miedzi, soli ka-

miennej, złota, srebra, arsenu.

Za swoją fachowość, sumienną pracę i odkrycia, które udostępniał za darmo, został awansowany do stop-

nia pułkownika, a car nadał mu prawa do działek naftowych na lądzie i Morzu Kaspijskim. Niektóre z nich ku-

puje z własnych środków.

Niespodziewanie dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Cukrzyca jest wtedy nieuleczalna. Inżynier zapisu-

je więc większość swojego majątku nauce polskiej, a część rosyjskiej, jako dowód wdzięczności za wykształce-

nie zdobyte w Petersburgu.

W myśl jego zapisu, z dochodów fundacji, w każdej guberni Królestwa Polskiego ma zostać wybudowany ko-

ściół katolicki i szkoła techniczna, w której niezamożni uczniowie będą pobierać naukę za darmo. Wsparcie mają

otrzymać także środowiska naukowe, tworzone i wspierane mają być laboratoria badawcze, fundowane nagro-

dy za wybitne dokonania naukowe.

Wszystkie te dzieła ma realizować Kasa im. Józefa Mianowskiego w Warszawie. Zglenicki - w testamencie - ka-

tegorycznie zakazuje sprzedaży majątku lub praw do niego, a nakazuje korzystać z niego przez naukę polską po

wsze czasy. Dochody jednej z działek zapisuje na rzecz Bakińskiego Imperatorskiego Rosyjskiego Towarzystwa

Technicznego. Dokonuje też wielu zapisów na rzecz filantropii np. polskiego Katolickiego Towarzystwa Dobro-

czynności i osób fizycznych, nie pomija nawet dozorcy. Witold Zglenicki umiera 6 lipca 1904 roku.

Wdzięczni mieszkańcy Baku na wodach Zatoki Bibi Ejbatskiej, na sztucznym lądzie, chowają inżyniera.

Jego grób przetrwał Rewolucję Bolszewicką i znajduje się tam do dzisiaj. Wizja Inżyniera wkrótce realizuje się,

a na morzu powstaje miasto platform wiertniczych.

- za pośrednictwem Żydów – fałszywymi pieniędzmi, produkowanymi w Berlinie. W latach 1656, 1720 i 1733

Hohenzollernowie starali się dokonać – korzystnych dla nich - rozbiorów Polski. Rozbiory miały zlikwidować

państwo polskie, i tym samym nie dopuścić do nieuniknionego, według profesora Szahaka, wyrzucenia Żydów

z terenów państwa polskiego. Ironią losu jest fakt, że istnienie Królestwa Prus uratowali Polacy. Stało się to w

1760 roku po spaleniu Berlina przez Rosjan. Wówczas Polacy nie zgodzili się na propozycję ministra rosyjskie-

go, Aleksandra Bestużewa-Riumina, żeby Polska otrzymała od Rosji Prusy Książęce i Śląsk - w zamian za od-

stąpienie Rosji Podola i części Białorusi. Sprawa ta upadła, ponieważ mieszkańcy tych ziem - świadomi swo-

ich swobód obywatelskich w Polsce - nie chcieli być poddanymi cara. W ten sposób uratowali oni przed znisz-

czeniem Królestwo Pruskie. Prusy, w oczach przeciwnych im Rosjan, dążyły do zdominowania i zjednoczenia

350-ciu niezależnych państw i państewek rzeszy niemieckiej - w podobny sposób jak to uczyniła Moskwa na

wschodniej słowiańszczyźnie 400 lat wcześniej [por. jak wyżej (“Biuletyn...”; nr 7, s.16.)].

Kryzys gospodarczy w Polsce był pogłębiany przez Żydów wywozem (do Królestwa Pruskiego) kapitałów

zdobytych w Polsce. Kryzys ten doprowadził do likwidacji autonomii żydowskiej w Polsce - aktem sejmowym

z 1764 roku (500 lat po pierwszym nadaniu autonomii i przywilejów żydowskich w Polsce, w sławnym Statucie

Kaliskim z 1264 roku). Pierwszy rozbiór Polski (w 1772 roku) był zainicjowany przez klienta finansjery żydow-

skiej, króla Prus, Fryderyka II (1712 – 1786). Niemcy - w czasie przejmowania ziem zaboru pruskiego - wypę-

dzali na wschód biedotę żydowską. Działo się to bez jakiegokolwiek protestu ze strony bogatych Żydów, którym

łatwiej było piąć się po drabinie społecznej w Królestwie Pruskim, bez problemów powodowanych obecnością

mas biedoty żydowskiej. Po zaborach, Żydzi w Prusach porzucali swój język “Jidisz” i używali języka niemiec-

kiego oraz pomagali Niemcom w prześladowaniu Polaków i germanizowaniu Wielkopolski, Śląska oraz Pomo-

rza. W Królestwie Prus - bezpośrednio po zaborach Polski - więcej ludzi mówiło po polsku niż po niemiecku.

Prusacy stosowali drastyczne i odczłowieczające metody, żeby zmusić ludność polską do służby wojskowej w

armii pruskiej. Sienkiewicz opisywał takie doświadczenia Polaków w “Bartku - Zwycięzcy”. Naziści stosowa-

li - w jeszcze bardziej sadystycznej formie - musztrę pruską w niemieckich obozach koncentracyjnych, takich

jak Sachsenchausen, gdzie sam byłem więźniem od 1940 do 1945 r. Trzeba pamiętać, że bez zaborów Polski i

zniszczenia państwa polskiego, Prusy nie były wystarczająco silne żeby zdominować 350 małych niezależnych

państewek niemieckich oraz wygrać grabieżczą wojnę z Francją w 1870 roku, jak i stworzyć, przy pomocy ży-

dowskich kapitałów, cesarstwo niemieckie ze stolicą w Berlinie. Stało się to w dużej mierze przy pomocy kapi-

tałów żydowskich wywożonych z Polski w XVII i XVIII wieku. Żydzi finansowali pruską “Kultur Kampf” Bi-

smarck’a skierowaną przeciw Kościołowi Katolickiemu jak i przeciw Polakom. Wtedy większość wpływowych

Żydów w Niemczech przechodziła z judaizmu na luteranizm. [por. jak wyżej (“Biuletyn...”; nr 7, s.16.)]. Próby

asymilacji Żydów nie powiodły się i wielu z nich zaczęło nawracać się na syjonizm. W 1914 roku, z początkiem

wojny, syjoniści zainicjowali w Berlinie plan stworzenia Judeo-Polonii, ze stolicą w Lublinie, gdzie wcześniej

był sejmik żydowski znany jako Congressus Judaicus (1594-1764) - jedyna tego rodzaju instytucja żydowska

od sanhedrynu w starożytności do knessetu w dzisiejszym Izraelu. W XIX wieku i do wybuchu pierwszej wojny

światowej władze rosyjskie używały osadników Żydowskich, tzw. Litwaków, do niszczenia jedności narodowej

Polaków na terenie Kongresówki. Przykładem jest urodzony w Warszawie poeta rosyjski Osip Mansdelsztam,

który pisał antypolskie wiersze. (Był on – niestety - bardzo pochlebnie opisywany w Tygodniku Powszechnym,

zwłaszcza przy wzmiankach o jego żonie, Nadieżdie). Walkę polityczną z Litwakami prowadził Roman Dmow-

ski, kiedy starał się stworzyć polski blok w dumie, w Petersburgu.

Na froncie we Francji, w 1917 roku, wojna stanęła w martwym punkcie. Niemcy wydały równoważ-

nik 10-ciu ton złota na program likwidacji frontu wschodniego za pomocą rewolucji bolszewickiej. W tym celu

zwerbowali oni Lenina, zamieszkałego wtedy w Szwajcarii. Stało się to według planu Żyda, kochanka Róży

Luksemburg, Aleksandra Helphanda (który zmarł w 1924 roku jako najbogatszy człowiek w Berlinie. Jego pa-

łac, zbudowany w Wansee, był w styczniu 1942 roku miejscem zbrodniczej konferencji nazistów, podczas której

została sformułowana decyzja zamordowania wszystkich Żydow pod niemiecką okupacją). Prezydent Thomas

Woodrow Wilson wraz z aliantmi ogłosił - 4 czerwca 1917 roku - poparcie dla Polski niepodległej, z dostępem

do morza. [Od redakcji: Jest to ciekawa informacja, ponieważ - jak się sądzi – dopiero objęcie władzy przez bol-

szewików uwolniło Ententę od zobowiązań, dających Rosji wolną rękę w sprawach polskich. Thomas Woodrow

Wilson – prezydent Stanów Zjednoczonych - jako pierwszy opowiedział się za niepodległością Polski. Dnia 8

stycznia 1918 roku przedstawił w Kongresie 14-punktowy program pokojowy, w którym (w p.-kcie 13-tym) do-

magał się odrodzenia państwa polskiego, mającego “wolny i bezpieczny dostęp do morza”. (por. Praca zbioro-

wa: Program pokojowy Wilsona. “Kronika powstań polskich 1794-1944”, Wyd. “Kronika” – Marian B. Micha-

lik, Warszawa, Polska, wyd. I, kwiecień 1994; s. 328.) ]

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

15

18

Brak specjalistów mających rzeczywistą wiedzę na temat złóż nafty pod dnem morskim, sposobu jej wydoby-

cia, dopiero co rozpoczęta eksploatacja jednej z działek lądowych, wszystko to sprawiło, że powątpiewano w

sens i wartość testamentu. Trzeba pamiętać, że nawet dzisiaj ludzkość wie więcej o kosmosie niż o głębinach

oceanów, a wtedy minął zaledwie rok, jak amerykańscy lotnicy - bracia Wright - po raz pierwszy oderwali się

od ziemi maszyną cięższą od powietrza.

Postanowienia testamentu realizował przyjaciel inżyniera i prawnik, który m.in. część działek usiłował

- wbrew jego postanowieniom - sprzedać, a część wydzierżawił Towarzystwu Kaspijsko-Czarnomorskiemu, na-

leżącemu do rodziny paryskich bankierów Rothschildów. Według niektórych źródeł, rodziny Zglenickich i wdo-

wy po inżynierze, zaledwie 20 % należnych sum trafiało do Kasy im. Mianowskiego.

Z tego powodu pod wpływem polskiej opinii publicznej, w roku 1910 wytoczono proces o unieważnienie zawar-

tych umów. Chęć eksploatacji złóż nafty wyraziła spółka Rylskich, rodziny polskich przemysłowców działają-

cych na Kaukazie. Oferowała ona znacznie korzystniejsze warunki finansowe. Być może nie starczyło w Rosji

woli politycznej lub Rothschildowie mieli lepszych prawników, rodzina Zglenickich - ze szkodą dla nauki pol-

skiej - procesu nie wygrała. Niedługo potem wybuchła I wojna światowa i w jej konsekwencji Rewolucja Bol-

szewicka. Wszelkie przedsiębiorstwa zostały znacjonalizowane / skonfiskowane przez bolszewików/.

Sprawa zapisu inż. Zglenickiego była nawet omawiana - po wygranej przez nas wojnie polsko-bolszewickiej

1920 roku - podczas negocjacji pokojowych w Rydze. Rosja Bolszewicka z właściwą sobie hipokryzją była

skłonna uszanować testament, lecz za cenę uznania przez Polskę prawomocności bolszewickich konfiskat ka-

pitału zachodniego w Rosji, w tym kapitału amerykańskiego, brytyjskiego i francuskiego. Nasz rząd z oczywi-

stych względów nie mógł tego uczynić. Tak więc zamknęło to sprawę.

Rodzina Zglenickich - na zaproszenia wodza Światowej Rewolucji Komunistycznej, Włodzimierza Iljicza

Lenina - w 1923 r. w ramach tzw. Nowaj Ekonomiczeskaj Palityki, wyjeżdża do Baku i za własne oraz pożyczo-

ne pieniądze, uruchamia zniszczone przez armię turecką i rewolucję, szyby naftowe, platformy wiertnicze. O

ile przed WWI i Rewolucją Bolszewicką, nafta płynęła strumieniem, teraz tryska szeroką rzeką. I właśnie wte-

dy, komuniści powtórnie i tym razem już ostatecznie, konfiskują pola naftowe, odbudowane szyby i platformy,

a Związek Sowiecki przez dziesięciolecia pompuje tam naftę.

Podczas WWII, podmorskie, odkryte przez Polaka złoża nafty, pobudzają wyobraźnię Hitlera, który bardzo jej

potrzebuje dla realizacji swoich planów podboju świata. Rzuca więc swoje dywizje pancerne pod Stalingrad.

Niemieckie czołgi i dywizje strzelców alpejskich docierają aż na Kaukaz. Niezmierzone zasoby nafty są pra-

wie na wyciągnięcie ręki.

Na szczęście młodzi polscy naukowcy, jeszcze przed WWII, łamią niemieckie szyfry, budują sobowtóra hitle-

rowskiej maszyny szyfrującej Enigma i przyczyniają się do stalingradzkiej klęski Wehrmachtu i zwycięstwa

aliantów w całej wojnie.

Rodzina Inżyniera w 1944 roku powtórnie zwróciła się w sprawie jego testamentu do lubelskiego, polskie-

go rządu komunistycznego (PKWN) lecz bezskutecznie, a ostatni pełnomocnik fundacji - profesor Politechni-

ki Lwowskiej i Gdańskiej, Maksymilian Tytus Huber (sformuował teorię energii postaciowej, za którą o mało

nie dostał nagrody Nobla), przemocą został zmuszony do przekazania aktywów Zglenickiego, powstającej wła-

śnie Polskiej Akademii Nauk. Starania rodziny Zglenickich, wznowione w latach 80-tych i petycje skierowane

do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, także pozostały bez pozytywnego odzewu.

Z absolutną pewnością można powiedzieć, że zapis Zglenickiego miał wartość ogromną i z pewnością przera-

stał uważane dotychczas za największe, zapisy królowej Św. Jadwigi - zapisy na odnowienie Akademii Kra-

kowskiej, czy też jej ufundowanie w XIV wieku przez króla Kazimierza Wielkiego. O jakie jednak pieniądze

może się rozchodzić?

Po zapoznaniu się z dokumentami wiadomo, że Rothschildowie mieli obowiązek przekazywać fundacji rynkową

równowartość 16 % wydobywanego gazu i 20 % nafty. Uwzględniając to oraz świadectwa rodziny Zglenickich

i wdowy po inżynierze (która została przez niego zabezpieczona finansowo i nigdy nie rościła sobie pretensji do

majątku zapisanego na rzecz polskiej nauki), a także inflacyjne i deflacyjne zmiany wartości waluty amerykań-

skiej (zgodnie z calculatorem Banku Rezerwy Federalnej w Minneapolis), Towarzystwo Kaspijsko-Czarnomor-

skie Rotschildów tylko w latach 1908 - 1915, powinno przekazać sumę 220.000.000 dzisiejszych USD

[i]

. Być

może kwota ta byłaby większa, gdyby dodatkowo uwzględnić wzrost cen nafty w minionych latach. Może ozna-

czać to, że w tym okresie z szybów Zglenickiego wydobyto naftę o wartości minimum 1.100.000.000 USD.

Pamiętać trzeba, iż sumy te dotyczą pierwszego, pionierskiego okresu eksploatacji lądowych działek naftowych

Inżyniera. Wydobycie na wielką skalę rozpoczęło się po 1923 r. i z działek morskich. Jak wielkie to mogły być

ilości nafty i sumy pieniędzy? Prawdopodobnie wielokrotności wyżej wymienionych.

żeni przez Marsylię do Kordoby. Kupcy żydowscy kupowali Słowian wschodnich od Chazarów, których przy-

wódców nawrócili na judaizm. Rodzina Sławników, do której należał święty Wojciech, rządziła w Pradze i pod

jego wpływem zaczęła sprzeciwiać się handlowi niewolników. Wówczas Bolesław II zdobył władzę w Pra-

dze. Finansowany przez handlarzy niewolników, wymordował on panującą rodzinę Sławników - z wyjątkiem

Świętego Wojciecha, który schronił się w Polsce. Jak pamiętamy, od XI wieku Święty Wojciech jest patro-

nem Polski. Zginął on śmiercią męczeńską w Prusach, dwa lata po ochrzczeniu ludności Gdańska w 997 roku,

gdzie założył biskupstwo. Święty Wojciech potępił handel niewolnikami w tekście “Infelix Aurum” /Przeklęte

Złoto/. Został uwieczniony na drzwiach katedry gnieźnieńskiej w scenie wykupu chrześcijańskich niewolni-

ków od żydowskiego handlarza niewolnikami w obecności władcy polskiego. Życiorys świętego Wojciecha
jest początkiem polskiej literatury w języku łacińskim.

Kiedy w Polsce było tylko kilka tysięcy Żydów, uzyskali oni - w 1264 roku, w Kaliszu - przywile-

je od Bolesława Pobożnego. Przywileje te były w mocy przez następne 500 lat, do obalenia ich przez sejm w

1764 roku, w czasie kryzysu gospodarczego spowodowanego wywozem przez Żydów kapitałów z Polski do

Berlina. Wtedy w Rzeczypospolitej było prawie milion Żydów i dlatego uważa się, że Polska uratowała euro-

pejskich Żydów od wymarcia, ponieważ Żydzi byli od XIII wieku niszczeni i wypędzani ze wszystkich krajów

zachodniego Chrześcijaństwa. Można zauważyć, że przez wieki wszystkie grupy etniczne w Polsce, jak Niem-

cy, Tatarzy, czy Ormianie, zasymilowały się. Żydzi, natomiast, prawie zupełnie nie asymilowali się. W Pol-

sce Żydzi korzystali z prawa zakazującego szlachcie zajmowania się handlem, rzemiosłem i przemysłem - pod

groźbą utraty szlachectwa. Żydzi stworzyli - zwłaszcza w okresie rozwoju wielkich latyfundiów w Rzeczy-

pospolitej Szlacheckiej - system arendy, to znaczy, płatnych z góry, jednorocznych dzierżaw. Mieli oni w swo-

ich rękach całą dziedzinę bankowości na terenie Polski (podobnie było również w Turcji). Autonomia żydow-

ska w Polsce miała wyjątkowe uprawnienia. Na każdym poziomie organizacji państwa polskiego Żydzi mie-

li swego przedstawiciela „sztedlana”; który pertraktował systemem interwencji osobistych w sprawie wysoko-

ści podatków jak i metod ich zbierania i płacenia. Sztedlanów było bardzo wielu i interweniowali oni „zaku-

lisowo” na dworze królewskim, w sejmie, w senacie jak i we wszystkich urzędach terytorialnych. Żadna inna

mniejszość nie miała takiego dostępu do władz polskich, jaki mieli Żydzi w Rzeczypospolitej. Żydzi odegra-

li ważną rolę w handlu z Prusami.

W 1525 roku, w Krakowie, miał miejsce pierwszy hołd pruski Albrehta Hohenzollerna - wasala Polski z

lenna pruskiego. Na kolanach płacił on roczną daninę królowi polskiemu. Hołdy pruskie powtarzały się przez

blisko 130 lat aż do 1656 roku, kiedy to Frederick Wilhelm Hohenzollern (który był w prostej linii przodkiem

późniejszych cesarzy niemieckich) - po kilku hołdach w Krakowie - stał się wasalem Szwecji. Było to w czasie

katastrofy „potopu” i grabieży Polski przez Szwedów, osiem lat po katastrofalnym powstaniu i rzezi na Ukra-

inie pod wodzą Chmielnickiego w 1648 roku. Chłopi ukraińscy, nieludzko wyzyskiwani i gnębieni przez aren-

darzy żydowskich, wymordowali wtedy - na wschodnich ziemiach Polskiej Rzeczypospolitej Szlacheckiej - oko-

ło 50 tysięcy Żydów. Taki smutny koniec miał okres znany w historii Żydów jako „złota dekada” (od 1638 do

1648 roku). W czasie tej dekady żydowska kolonizacja i eksploatacja Ukrainy osiągnęła najwyższy poziom.

Polska była - według żydowskiego historyka, Izraela Szahaka - „jedynym dużym krajem zachodniego chrze-

ścijaństwa, z którego Żydów nigdy nie wypędzono”. Szahak uważa, że wypędzenie Żydów z Polski było nie-

uniknione i wypędzenie to nie miało miejsca jedynie z powodu upadku państwa polskiego. Szahak twierdzi,

że Żydzi stworzyli “kulturę pasożytniczą” i żyli w państwach zachodniego Chrześcijaństwa z wyzysku dołów

społecznych, opłacając się możnym.

Kiedy miały miejsce walki o władzę, wtedy doły społeczne dochodziły chwilowo do głosu i wtedy za-

wsze masy wyzyskiwanych przez Żydów ludzi żądały ich /Żydów/ wypędzenia z kraju - jak to się stało w An-

glii, Francji, Hiszpanii i księstwach niemieckich. Według Szahaka, finansjera żydowska w Polsce tak właśnie

rozumowała. Z tego powodu zaczęła intensywnie wywozić z Polski kapitały żydowskie - głównie do Berlina.

Działo się to wtedy, kiedy żydowskiej finansjerze łatwiej było manipulować Berlinem niż Petersburgiem lub

Wiedniem. W 1701 roku żydowskie fundusze z Polski pomogły sfinansować utworzenie Królestwa Prus ze sto-

licą w Berlinie, w Brandenburgii. Wtedy ponownie użyto nazwę “Prusy”. Był to symbol ciągłości niemieckiej

tradycji militarnej - przez przypomnienie podboju i ludobójstwa bałto-słowiańskich Prusów, dokonanego przez

niemiecki zakon krzyżacki zwany po angielsku „Teutonic Knights” [por. I. C. Pogonowski: Tło historyczne eu-

roregionu “Prusy”. “Biuletyn Informacyjny stow. SN Okręg Dolnośląski”, Wałbrzych, grudzień 2004; nr 7, s.

16. – przyp. red..] Warto też wspomnieć, że w Anglii wpływy Żydów rosły od czasów Oliver’a Cromwell’a

(1599-1661), zwłaszcza po napływie uciekinierów żydowskich z Polski po 1648 roku. Przy pomocy Żydów, Ho-

henzollernowie berlińscy stali się międzynarodowymi pasożytami. Napełniali oni swój skarb zalewając Polskę

background image

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

Biuletyn Stronnictwa Narodowego - Okręg Dolnośląski, nr 8 (8)

16

17

I tym należy mierzyć patriotyzm i wielkość naszego Rodaka, geniusz i serce Inżyniera. Nie z Jego winy, lecz za

przyczyną paryskich bankierów i wichrów Historii, dzieło to zostało zniszczone, z wielką szkodą dla polskiej

Nauki, Oświaty i Narodu.

Warto dodać, że Fundacja Nobla ustanowiona została cztery lata wcześniej w 1900 r. za sumę około 160.000.000

obecnych USD (wg Sverige Bank). To porównanie oddaje wielkość Inżyniera i jego fundacji.

Fundacja Nauki Polskiej im. inż. Witolda Zglenickiego powstała dla przypomnienia światu, a szczególnie

Polakom, osoby Inżyniera (przez wiele lat nie wolno było o nim nawet pisać), jego dokonań w dziedzinie prze-

mysłu naftowego i zasług dla polskiej nauki. W międzyczasie upadł Związek Sowiecki, firmy zachodnie powoli

wracają nad Morze Kaspijskie i tylko nikt nie upomina się o zwrot aktywów Zglenickiego lub wypłatę odszko-

dowań dla polskiej nauki. Nie czyni tego nasz rząd, nawet PAN, która w czasach stalinowskich weszła w posia-

danie aktywów.

Fundacja Nauki Polskiej im. inż. Witolda Zglenickiego, zwróciła się więc do w/w instytucji z prośbą o przeka-

zanie jej zamrożonych i niewykorzystywanych od dziesięcioleci aktywów, deklarując, że podejmie w kraju i za-

granicą, wysiłki dla odzyskania majątku, z pożytkiem dla nauki polskiej. Polska Akademia Nauk odmówiła jed-

nak tego, a ponadto także ujawnienia Bilansu i wskazania w nim pozycji stanowiącej prawa majątkowe zapisane

przez inżyniera mimo, że zobowiązuje ją do tego Ustawa o dostępie do informacji publicznej.

Marek Zawadzki

Prezes Fundacji

P.S. Fundacja Nauki Polskiej im. inż. Witolda Zglenickiego jako instytucja charytatywna, zajmuje się pozyskiwaniem i nieodpłatnym przekazywa-

niem polskim szkołom technicznym - średnim i wyższym - nowoczesnego wyposażenia laboratoryjnego z dziedziny energoelektroniki. Udzieliła już

znaczącej pomocy czterem szkołom średnim a także - w miarę swoich możliwości - i Politechnice Gdańskiej.

Kontakt z fundacją:

mz.pl@wp.pl

,

ma_za@poczta.onet.pl

,

strona internetowa:

www.nobelpolski.zschie.pl

Bibliografia: 1. prof.Andrzej Chodubski “Polski Nobel”, 2. inne źródła – internet

WIDZIANE Z AMERYKI - KOMENTARZE OD NASZEGO KORESPON-

DENTA Z USA

ZNIEWOLENIE AMERYKAŃSKIEJ PRAWICY?

(część pierwsza}

Prof. Iwo Cyprian Pogonowski

Były kandydat na prezydenta USA, Patrick Buchanan jest autorem nowej książki pod tytułem: “W jaki

sposób prawica pobłądziła: jak neokonserwatyści skorumpowali rewolucję Regana i zniewolili rząd Busha”,

(“Where the Right Went Wrong: How Neoconservatives Subverted the Regan Revolution and Hijacked the Bush

Presidency” New York: St. Martin’s Press, 2004, 264 str.) Recenzję tej książki opublikował dr E. Michael Jones

w listopadowym numerze miesięcznika “Culture Wars”, którego jest naczelnym redaktorem. Buchanan zgadza

się z opinią, że ideologia neokonserwatystów-syjonistów pochodzi od trockistów nawróconych na syjonizm,

którzy szli w ślady Leona Trockiego i Leona Strauss’a. Ludzie ci, głównie Żydzi, uważają Chrześcijaństwo za

zupełnie im obce, nawet wrogie. Jedyną tradycją zachodnią, którą neokonserwatyści szanują jest oświecenie i

chcą oni zdominować świat za pomocą amerykańskiego imperium, które obecnie montują. Plan ten nie ma nic

wspólnego z tradycyjną prawicą. Program ich jest radykalny i rewolucyjny.

Według Jones’a noekonserwatyści teraz demontują zachodnią cywilizację. Ciekawe, że dziś Europa zachod-

nia również podkreśla tylko tradycje oświecenia i odrzuca podstawowe znaczenie Chrześcijaństwa w kulturze

europejskiej. Buchanan - zachowawczy Katolik i członek partii republikańskiej - wykazuje, że partia ta, obec-

nie zdominowana przez neokonserwatystów-syjonistów, nie przedstawia dziś jego orientacji politycznej. Opisu-

je on jak neokonserwtyści opanowali amerykańską politykę zagraniczną dzięki atakowi terrorystów na wieżow-

ce w Nowym Jorku i Pentagon (“9/11”). Nie podkreśla on tego, że Bush byl ostrzeżony kilka miesięcy z góry i

mógł zapobiec nieszczęściu. Bush mógł łatwo przywrócić do służby tajnych policjantów (“air marshals”), któ-

rzy latami zabezpieczali samoloty pasażerskie, dopóki nie zostali odwołani ze wzgledów oszczędnościowych.

Buchanan pisze, że teraz Bush stosuje amerykańska wersję doktryny Breżniewa.

Zamiast komunizmu Bush stosuje plan neokonserwatystów i szerzy “globalizację, czyli nowa formę ko-

lonializmu” pod płaszczykiem “demokratyzacji”. Autor twierdzi, że Żydzi neokonserwatyści, tacy jak Douglas

Feith, David Wurmser, Richard Perle i Paul Wolfowitz przywłaszczyli sobie politykę zagraniczną USA i już spo-

wodowali katastrofalne skutki (“disastrous consequences”).

Ludzie ci po “9/11” mieli możność wprowadzić w życie swoje plany z 1996 roku przygotowane do bu-

dowy “wielkiego Izraela” pod tytułem: “Nowy początek: nowa strategia uzyskania dziedziny,” którą to dziedzi-

ną jest biblijne królestwo Salomona i Davida. W ten sposób hegemonia Izraela ma roztaczać się nad północnym

Egiptem do Kairu, nad Synajem, północna Arabią Saudyjską, całą Jordanią, Kuwejtem, Irakiem po zachodni

brzeg rzeki Eufrat, Turcję po jezioro Wan, Syrię i Liban, oraz wyspę Cypr. Izrael jako potęga nuklearna faktycz-

nie może za pomocą amerykańskiej maszyny wojennej taką hegemonię zdobyć, zwłaszcza że wyżej wymienie-

ni ludzie twierdzą, że “interesy USA i Izraela są identyczne.”

Napad na Irak był planowany jako pierwszy krok, popularny wśród wszystkich Żydów ponieważ Sad-

dam Hussein dawał zapomogę 25,000 dolarów każdej rodzinie palestyńskiej, z której ktoś zginął w ataku samo-

bójczym. Buchanan cytuje opinie dygnitarzy amerykańskich, jak z bólem zrozumieli oni, że Rumsveld i Wolfo-

witz “wykorzystują tragedię amerykańską żeby wykonać ich plany wobec Iraku” i opisuje jak klika trockistow-

skich rewolucjonistów zaczęła wojnę permanentną “żeby zabezpieczyć sukces demokratycznej rewolucji.” Teo-

retyk tej kliki, Michel Leden, autor “Wojny przeciwko mistrzom terroru”, napisał: “Twórcze niszczenie jest na-

szym celem tak w USA jak i zagranicą. Musimy niszczyć żeby spełniać naszą misję dziejową”. Buchanan słusz-

nie zauważa, że takie poglądy nie mają nic wspólnego z konserwatyzmem ale natomiast zgadzają się z metodami

Trockiego. Wojsko amerykańskie zostało zaskoczone tymi planami i generał Anthony Zinni uważa, że neokon-

serwatyści zniewolili obecnego prezydenta i wiceprezydenta USA w imię wiary fundamentalistów protestanc-

kich (którzy wierzą, że zwycięstwo Izraela jest konieczne dla powrotu Jezusa na ziemię).

Ten stan rzeczy zaczął rozwijać się od czasu rządów prezydenta Regana. Niestety “amerykański konser-

watyzm uformowany w 20-tym wieku dziś jest martwy”. Buchanan przekonuje, że przeciągająca się w nieskon-

czoność amerykańska krwawa i kosztowna okupacja Mezopotamii [Iraku] ma ona miejsce z powodu subwersji,

którą skutecznie posłużyła się tragedia “9/11”. Neokonserwatyzm jest ruchem radykalnych Żydów według opi-

nii Max’a Boot’a opublikowanej w The Wall Street Journal, który stwierdził, że “poparcie dla Izraela jest pod-

stawą neokonserwatyzmu i żydowskie pismo ‘Commentary’ jest biblią neokonserwatystów”. Historycznym za-

daniem i celem politycznym neokonserwatystów jest “nawrócenie na swoja modłę partii republikanskiej i całe-

go amerykańskiego konserwatyzmu”, czyli jest to żydowska subwersja konserwatyzmu amerykańskiego, która

to subwersja odnosi sukcesy od momentu zwycięstwa USA nad sowieckim komunizmem.

ELITA ŻYDOWSKA PRZECIWNA POLSCE

Prof. Iwo Cyprian Pogonowski

Tło historyczne rozbiorów Polski i trudności w odzyskaniu niepodległości wiążą się z działalnością

elity żydowskiej, naprzód operujacej kapitałem zdobytym na terenach Rzeczypospolitej, a później manipulują-

cej kolosalnymi fortunami zdobytym w czasie rewolucji przemysłowej dziewiętnastego wieku, oraz przez okres

dwu wojen światowych, z których pierwsza dała Żydom „ojczyznę w Palestynie” a druga - państwo Izrael i jed-

noczący Żydow „kult zagłady” (kult of the Holocaust), na którym to kulcie opiera się dzisiejszy żydowski ruch

roszczeniowy i związane z nim przedsiebiorstwo Holokaustu (Holocaust Industry). Dzięki opanowaniu mediów

propaganda Holokaustu jest bardzo skuteczna. Dziś zdobywa ona Żydom nieproporcjonalne korzyści materialne

i polityczne mimo to, że Żydzi stanowili tylko około dwu procent ludzi zabitych w XX wieku, zwanym “wiekiem

śmierci”. W krytycznym dla Polski roku 1918, wszystkie, bez wyjątku, międzynarodowe organizacje żydowskie

wypowiadały się przeciw odrodzeniu państwa polskiego, ponieważ Żydzi znali swoją pasożytniczą przeszłość

w Polsce i obawiali się, że Polacy wyciągną z tego konsekwencje. Tak więc Żydzi woleli współdziałać raczej z

Niemcami i Rosją niż z Polakami, walczącymi o swoją wolność.

Już w X wieku, u zarania państwa polskiego, działała silna żydowska finansjera, której kapitały rosły

głównie dzięki handlowi niewolnikami, na których pracy opierała się wówczas gospodarka arabska w Hiszpa-

nii. Wtedy bankierami w Hiszpanii byli Żydzi, którzy pomogli Arabom zdobyć Hiszpanię, a następnie służyli

im jako finansiści i handlarze niewolników. Handlujący niewolnikami Żydzi spełniali wtedy również rolę geo-

grafów. Jak wiadomo, Islam wymagał codziennych modlitw i pokłonów w kierunku Mekki i Medyny, co stwa-

rzało potrzebę dokładnej wiedzy o kierunku, w jakim pobożni Arabowie musieli się zwracać w czasie mo-

dłów.

Pierwszy opis państwa polskiego pochodzi od Ibrahima Ben Ya’quba z Tortozy w Hiszpanii, geogra-

fa i handlarza niewolnikami, który w 966 roku opisał kraj Mieszka I jako „wielkie królestwo północy”. Wów-

czas Bralin (późniejszy Berlin) był rynkiem niewolników - głównie Niemców, wziętych do niewoli przez Sło-

wian nadłabskich - których Żydzi wieźli drogą wiodącą przez Pragę Czeską do Wenecji. Tam ludzie ci byli

kastrowani, a następnie dostarczani na rynek niewolników w Kordobie. Wtedy również i Słowianie - wzię-

ci do niewoli przez Niemców - byli sprzedawani Żydom, następnie kastrowani w Verdun lub Lyonie i przewo-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Biuletyn SN, Okręg Dolnośląski nr 6
Biuletyn SN, Okręg Dolnośląski nr 9
Biuletyn SN, Okręg Dolnośląski nr 10
Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej nr 11 12 2008 Różnymi drogami do Niepodległości
Biuletyn Informacyjny Nr 3
Załacznik nr 4 - wzór umowy, Przegrane 2012, Rok 2012, poczta 28.08 Dolnośląskie parki
biuletyn Dobrego humoru Nr 13, Biuletyny Dobrego Humoru
Biuletyn Dobrego Humoru Nr 9, Biuletyny Dobrego Humoru
Biuletyn Informacyjny Nr 5
Załacznik nr 1- oświadczenie 1, Przegrane 2012, Rok 2012, poczta 28.08 Dolnośląskie parki
Biuletyn Dobrego Humoru Nr 2, Biuletyny Dobrego Humoru
Biuletyn Dobrego Humoru Nr 13 (2009r), Biuletyny Dobrego Humoru
Biuletyn Sądu Najwyższego Nr 209 z dnia 12 marca 2009 r, Prawo
Załącznik nr 3 - formularz ofertowy, Przegrane 2012, Rok 2012, poczta 28.08 Dolnośląskie parki
Biuletyn Dobrego Humoru Nr 12 (2009r), Biuletyny Dobrego Humoru

więcej podobnych podstron