F NIETZSCHE TAKO RZECZE ZARATUSTRA

background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

do ko

ń

ca staro

ż

ytno

ś

ci

ś

redniowiecze i odrodzenie

barok i o

ś

wiecenie

1815-1914

1914-1989

jak i z czego studiowa

ć

filozofi

ę

moje wykłady

Wittgenstein

filozofowie i socjologowie nauki

Fryderyk Nietzsche

TAKO RZECZE ZARATUSTRA

KSI

Ąś

KA DLA WSZYSTKICH I DLA NIKOGO

Przeło

ż

ył Wacław Berent. Nakład Jakóba Mortkowicza, Warszawa 1905

Wybór mów Zaratustry według

The Nietzsche Reader, by Keith Ansell-Pearson and Duncan Large, Basil Blackwell 2006.

Ł

ą

cznie ok. 20% tekstu.

Uwspółcze

ś

niłem pisowni

ę

i wymieniłem niektóre zbyt ju

ż

archaiczne słowa (np. w miejsce "znij

ś

cie" daj

ą

c

"zej

ś

cie", ale zostawiaj

ą

c "zaranek" czy wyrazy w rodzaju "có

ż

e

ś

cie"). W kilku miejscach te decyzje

podejmowałem kieruj

ą

c si

ę

nowym przekładem: To rzekł Zaratustra, przeło

ż

yli Sława Lisiecka i Zdzisław

Jaskuła, PIW 1999. W.S.

PRZEDMOWA ZARATUSTRY

MOWY ZARATUSTRY
CZ

ĘŚĆ

PIERWSZA

O trzech przemianach

O wzgardzicielach ciała

O tysi

ą

cu i jednym celu

O cnocie darz

ą

cej

CZ

ĘŚĆ

DRUGA

O przezwyci

ęż

eniu samego siebie

O niepokalanym poznaniu

O wyzwoleniu

CZ

ĘŚĆ

TRZECIA

O widmie i zagadce

O duchu ci

ęż

ko

ś

ci

Powracaj

ą

cy do zdrowia

CZ

ĘŚĆ

CZWARTA I OSTATNIA

Pie

śń

pijana

Znak

Przedmowa Zaratustry

1

Gdy Zaratustra trzydziestu lat do

ż

ył, opu

ś

cił kraj swój i jezioro ojczyste i poszedł w góry.

Tu radował si

ę

duchowi swemu i samotno

ś

ci swej, a dziesi

ęć

lat tak

ż

yj

ą

c, nie um

ę

czył

si

ę

nimi. Wreszcie przemieniło si

ę

serce jego, - i pewnego zaranku wstawszy wraz z

jutrzni

ą

, wyst

ą

pił przed sło

ń

ce i tak rzekł do niego:

-

Ś

wiatło

ś

ci ty olbrzymia! czym

ż

e by było twe szcz

ęś

cie, gdyby

ś

nie miała tych, komu

ja

ś

niejesz?

Dziesi

ęć

lat wchodziła

ś

tu do mej jaskini; znu

ż

yłby

ś

si

ę

i ja

ś

nieniem swym i drog

ą

sw

ą

beze mnie, bez mego orła i bez w

ęż

a mego.

Lecz my oto oczekiwali

ś

my ciebie ka

ż

dego zaranku, i bior

ą

c nadmiar

ś

wiatła twego,

błogosławili

ś

my ci

ę

za to.

Strona 1 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Spojrzyj! Jam jest um

ę

czony m

ą

m

ą

dro

ś

ci

ą

, jako pszczoła, co za wiele miodu zebrała;

po

żą

dam r

ą

k, które by si

ę

po ni

ą

wyci

ą

gn

ę

ły.

Pragn

ą

łbym rozdarowywa

ć

i obdziela

ć

, a

ż

póki m

ą

drych po

ś

ród ludzi nie uraduje

ponownie własne szale

ń

stwo, a ubogich własne bogactwo.

Lecz na to w gł

ę

bi

ę

zej

ść

musz

ę

, jako ty co wieczór czynisz, gdy poza morze zst

ę

pujesz,

aby i podziemnym

ś

wiatom swej udzieli

ć

jasno

ś

ci, -

ś

wiatło ty przehojne!

Oto musz

ę

, jako ty, zaj

ść

, wedle ludzkiego nazwania, zej

ść

ku tym, których wola ma

po

żą

da.

Pobłogosław

ż

e ty mnie, wejrzenie spokojne, co nawet na nadmiar szcz

ęś

cia bez zawi

ś

ci

patrze

ć

mo

ż

esz!

Błogosław kielich przepełniony, aby złotymi rozpłyn

ą

ł si

ę

strugi i twej

ś

wietno

ś

ci odblask

wsz

ę

dzie poroznosił.

Spojrzyj! kielich ten chce znowu by

ć

opró

ż

nion, i Zaratustra chce znów by

ć

człowiekiem.

- Tak si

ę

pocz

ę

ło zej

ś

cie Zaratustry.

2

Zaratustra zst

ę

pował samotny z gór, nie spotykaj

ą

c po drodze nikogo. Gdy jednak w las

si

ę

zanurzył, stan

ą

ł nagle przed nim starzec, co opu

ś

cił chat

ę

sw

ą

ś

wi

ę

t

ą

, aby korzonków

szuka

ć

po lesie. I rzekł starzec do Zaratustry tymi słowy:

- Nie jest mi obcy ten w

ę

drowiec; przed laty przechodził on t

ę

dy. Zaratustr

ą

zwie si

ę

;

jednak

ż

e przeobraził si

ę

on.

Wonczas niosłe

ś

swój popiół w góry; chcesz

ż

e dzisiaj swój ogie

ń

nie

ść

w doliny? Nie

obawiasz si

ę

kary podpalacza?

O tak, poznaj

ę

Zaratustr

ę

! Czyste jest jego oko, a wokół ust jego nie czai si

ę

wstr

ę

t. Czy

ż

nie st

ą

pa on jak tancerz?

Przeobra

ż

ony jest Zaratustra, dzieci

ę

ciem stał si

ę

Zaratustra, ockni

ę

ty jest Zaratustra. I

czegó

ż

ty chcesz po

ś

ród

ś

pi

ą

cych?

ś

yłe

ś

w samotno

ś

ci, jako w morzu, i morze niosło ciebie. Biada, chcesz

ż

e teraz na l

ą

d

st

ą

pi

ć

? Biada, chcesz

ż

e znowu o własnych siłach wlec swe ciało?

Zaratustra oparł: - Kocham ludzi.

- Czemu

ż

, rzekł starzec, usun

ą

łem si

ę

i ja niegdy

ś

w lasy i głusz samotn

ą

? Czy

ż

nie

dlatego,

ż

em ludzi nazbyt ukochał?

Teraz miłuj

ę

Boga, nie kocham ludzi. Człowiek jest rzecz

ą

zbyt niedoskonał

ą

. Miło

ść

ku

ludziom zabiłaby mnie.

Zaratustra odparł: - Có

ż

em ja o miło

ś

ci mówił! Nios

ę

ludziom dar.

- Nie dawaj im nic, rzekł

ś

wi

ę

ty. Raczej ujmij im nieco i d

ź

wigaj z nimi społem. Tym

najbardziej im wygodzisz: oby

ś

sobie jeno tym dogodził!

Strona 2 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

A je

ś

li chcesz ich koniecznie obdarza

ć

, nie dawaj wi

ę

cej nad jałmu

ż

n

ę

i ka

ż

im jeszcze

ż

ebra

ć

o ni

ą

!

- Nie, odparł Zaratustra, nie daj

ę

jałmu

ż

ny. Nie jestem na to dosy

ć

ubogi.

Ś

wi

ę

ty za

ś

miał si

ę

z Zaratustry i rzekł w te słowa: - Bacz wi

ę

c, aby przyj

ę

to twe skarby!

Nieufni s

ą

oni wzgl

ę

dem samotników i nie wierz

ą

, by

ś

my przychodzili, by obdarza

ć

.

Kroki nasze d

ź

wi

ę

cz

ą

im nazbyt samotnie po pustych ulicach. A gdy po nocy w swoich

ło

ż

ach, na długo przed wschodem sło

ń

ca czyje

ś

kroki zasłysz

ą

, pytaj

ą

wówczas: dok

ą

d

zmierza ten złodziej?

Nie chod

ź

do ludzi, pozosta

ń

w lesie! Udaj si

ę

raczej do zwierz

ą

t! Czemu nie chcesz by

ć

jako ja. - nied

ź

wiedziem poród nied

ź

wiedzi, ptakiem po

ś

ród ptaków?

- I có

ż

robi

ś

wi

ę

ty w lesie? - zapytał Zaratustra.

Ś

wi

ę

ty odparł: - Pie

ś

ni składam i

ś

piewam je, a gdy pie

ś

ni składam

ś

miej

ę

si

ę

i płacz

ę

, i

pomrukuj

ę

z cicha: tak Boga chwal

ę

.

Ś

piewem, płaczem,

ś

miechem i pomrukiem chwal

ę

Boga, który jest moim Bogiem. Lecz

ż

to niesiesz ty nam w darze?

Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, pokłonił si

ę

ś

wi

ę

temu i rzekł: "Czym

ż

e was mógłbym ja

obdarzy

ć

? Pozwólcie mi jednak odej

ść

czym pr

ę

dzej, abym wam czego nie odebrał!" - I

tak oto rozstali si

ę

ze sob

ą

starzec i m

ąż

,

ś

miej

ą

c si

ę

jako dwa

ż

aki.

Gdy Zaratustra sam pozostał, rzekł do swego serca: - Czy

ż

by to było mo

ż

liwe! Wszak ten

ś

wi

ę

ty starzec nic jeszcze w swym lesie nie słyszał o tym,

ż

e Bóg ju

ż

umarł! -

3

Gdy Zaratustra zaszedł do najbli

ż

szego miasta, co u skraju lasów le

ż

ało, znalazł tam

wiele ludu, zgromadzonego na rynku, gdy

ż

było obwieszczone, i

ż

linoskoczek da

widowisko. I Zaratustra tak rzekł do ludu:

- Ja was ucz

ę

nadczłowieka. Człowiek jest czym

ś

, co pokonanym by

ć

powinno. Có

ż

e

ś

cie

uczynili, aby go pokona

ć

?

Wszystkie istoty stworzyły co

ś

ponad siebie; chcecie

ż

by

ć

odpływem tej wielkiej fali i

raczej do zwierz

ę

cia powróci

ć

, ni

ź

li człowieka pokona

ć

?

Czym

ż

e jest małpa dla człowieka? Po

ś

miewiskiem i sromem bolesnym. I tym

ż

e powinien

by

ć

człowiek dla nadczłowieka: po

ś

miewiskiem i wstydem bolesnym.

Przebyli

ś

cie drog

ę

od robaka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze robaka. Byli

ś

cie

niegdy

ś

małpami i dzi

ś

jest jeszcze człowiek bardziej małp

ą

, ni

ź

li jakakolwiek małpa.

Kto za

ś

jest po

ś

ród was najm

ę

drszym, ten jest dwurodkiem i miesza

ń

cem ro

ś

liny i

upiora. Mówi

ęż

ja wam, by

ś

cie si

ę

upiorami lub ro

ś

linami stali?

Patrzcie, ja wam wskazuj

ę

nadczłowieka!

Nadczłowiek jest tre

ś

ci

ą

ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowiek niech b

ę

dzie

ziemi tre

ś

ci

ą

!

Strona 3 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaklinam was, bracia, pozosta

ń

cie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o

nadziemskich mówi

ą

nadziejach! Truciciele to s

ą

, wiedz

ą

cy czy nie

ś

wiadomi!

Wzgardziciele to ciała, wymieraj

ą

cy i sami zatruci, którymi ziemia si

ę

um

ę

czyła; oby

ż

si

ę

pr

ę

dzej precz wynie

ś

li!

Niegdy

ś

było blu

ź

nierstwo Bogu najwi

ę

kszym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim

zmarli i ci blu

ź

niercy. Ziemi blu

ź

ni

ć

jest rzecz

ą

najstraszniejsz

ą

, jako te

ż

ceni

ć

bardziej

wn

ę

trzno

ś

ci niezbadanego, ni

ź

li tre

ść

tej ziemi!

Niegdy

ś

spogl

ą

dała dusza wzgardliwie na ciało; naonczas była ta wzgarda czym

ś

najwy

ż

szym; chciała mie

ć

dusza ciało chudym, wstr

ę

tnym, zagłodzonym. Mniemała, i

ż

si

ę

ciału i ziemi tak oto umknie.

O, ta dusza była sama jeszcze chuda, wstr

ę

tna i zagłodzona, i okrucie

ń

stwo było

rozkosz

ą

tej duszy!

Lecz wy nawet jeszcze, bracia moi, powiedzcie

ż

wy mnie: co wam ciało wasze o duszy

waszej zwiastuje? Nie jest

ż

e wasza dusza ubóstwem i brudem i

ż

ałosn

ą

błogo

ś

ci

ą

?

Zaprawd

ę

, brudnym stworzeniem jest człowiek. Trzeba by

ć

morzem, aby brudne

strumienie w siebie przyjmowa

ć

i samemu si

ę

nie skala

ć

.

Patrzcie, ja was ucz

ę

nadczłowieka: ten jest morzem, w nim wasza wielka wzgarda

zaton

ąć

zdoła.

Co jest najwi

ę

kszym z ducha, czego wy do

ś

wiadczy

ć

mo

ż

ecie? Jest to godzina wielkiej

wzgardy. Godzina, w której wasze szcz

ęś

cie wstr

ę

tem was przejmie, zarówno jak rozum

wasz, oraz cnota wasza.

Godzina, kiedy powiecie: "I có

ż

z mego szcz

ęś

cia! Jest ono ubóstwem i brudem i

ż

ałosn

ą

błogo

ś

ci

ą

. Lecz me szcz

ęś

cie powinno samo istnienie usprawiedliwia

ć

!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

ż

z mego rozumu! Po

żą

da on wiedzy, jako lew karmy?

Ubóstwem jest on i brudem i

ż

ałosn

ą

błogo

ś

ci

ą

!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

ż

z mej cnoty! Jeszcze mnie ona o szale

ń

stwo nie

przyprawiła. Jak

ż

em um

ę

czony swym złem i dobrem! Wszystko to - ubóstwo i brud i

błogo

ść

ż

ałosna!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

ż

z mej sprawiedliwo

ś

ci! Nie bacz

ę

, abym si

ę

ż

arem i

w

ę

glem stał. Lecz sprawiedliwy jest

ż

arem i w

ę

glem!"

Godzina, kiedy powiecie: "I có

ż

z mego współczucia! Nie jest

ż

e współczucie krzy

ż

em, do

którego przygwo

ż

d

ż

ony zostaje ten, co ludzi ukochał? Lecz ma współczucie nie jest

ukrzy

ż

owaniem".

Mówili

ś

cie ju

ż

tak? Krzyczeli

ś

cie ju

ż

tak? Och, gdybym ja od was ju

ż

takie zasłyszał

wołania!

Nie grzechy wasze - wasze przestanie na małym woła do nieba, wasze sk

ą

pstwo nawet i

w grzechu, oto co woła do nieba!

Gdzie

ż

jest ten piorun, któryby was lizn

ą

ł swym j

ę

zykiem? Gdzie

ż

jest ten obł

ę

d, któryby

wam zaszczepi

ć

nale

ż

ało?

Strona 4 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Patrzcie, ja was ucz

ę

nadczłowieka. On jest tym piorunem, on jest tym obł

ę

dem! -

Gdy Zaratustra tak zako

ń

czył, krzykn

ą

ł jeden z ludu: "Słyszeli

ś

my ju

ż

dosy

ć

o

linoskoczku, poka

ż

cie

ż

nam go wreszcie": I lud cały

ś

miał si

ę

z Zaratustry. Jako

ż

linoskoczek, s

ą

dz

ą

c,

ż

e na niego przyszła kolej, imał si

ę

swego dzieła.

4

Zaratustra jednak spogl

ą

dał na lud i dziwił si

ę

. Po czym rzekł tymi słowy:

Człowiek jest lin

ą

rozpi

ę

t

ą

mi

ę

dzy zwierz

ę

ciem i nadczłowiekiem, - lin

ą

ponad

przepa

ś

ci

ą

.

Niebezpieczne to przej

ś

cie, niebezpieczne podró

ż

e, niebezpieczne wstecz spogl

ą

danie,

niebezpieczne trwo

ż

ne zachwianie i zatrzymywanie si

ę

.

Oto co wielkim jest w człowieku, i

ż

jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest

umiłowania godnym,

ż

e jest on przej

ś

ciem i zanikiem.

Kocham tych, którzy

ż

y

ć

nie umiej

ą

inaczej jeno zachodz

ą

c, albowiem oni s

ą

tymi, którzy

przechodz

ą

.

Kocham wielkich wzgardzicieli, gdy

ż

s

ą

to wielcy wielbiciele i strzały t

ę

sknoty na brzeg

przeciwny.

Kocham tych, którzy nie szukaj

ą

a

ż

poza gwiazdami powodów, aby zanikn

ąć

i ofiar

ą

si

ę

sta

ć

, lecz ziemi si

ę

ofiaruj

ą

, aby ziemia własno

ś

ci

ą

nadczłowieka kiedy

ś

si

ę

stała.

Kocham tego, który

ż

yje, aby poznawał, i który poznawa

ć

chce, aby kiedy

ś

nadczłowiek

ż

ył. Tako pragnie on swego zaniku.

Kocham tego, który pracuje i odkrycia czyni, aby nadczłowiekowi dom wystawił, oraz
mierzw

ę

, zwierz

ę

i ro

ś

lin

ę

jemu zgotował: gdy

ż

tako chce on swego zaniku.

Kocham tego, który cnot

ę

sw

ą

kocha: gdy

ż

cnota jest wol

ą

zaniku i strzał

ą

t

ę

sknoty.

Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce by

ć

całkowicie

duchem swej cnoty: tako przekracza on most jako duch.

Kocham tego, co ze swej cnoty czyni skłonno

ść

ducha i przeznaczenie własne: i tako

gwoli swej cnoty chce

ż

y

ć

jeszcze i przesta

ć

ju

ż

ż

y

ć

.

Kocham tego, co nie chce zbyt wiele cnót posiada

ć

. Jedna cnota jest wi

ę

ksz

ą

cnot

ą

ni

ź

li

dwie, albowiem bardziej staje si

ę

owym w

ę

złem, na którym zawiesza si

ę

przeznaczenie.

Kocham tego, czyja dusza udziela si

ę

rozrzutnie, który podzi

ę

ki nie chce i nie zwraca:

gdy

ż

on obdarza ustawicznie, a siebie zachowa

ć

nie pragnie.

Kocham tego, który wstydzi si

ę

, gdy ko

ś

ci jemu na szcz

ęś

cie padn

ą

i pyta: - zalim jest

fałszywym graczem? - gdy

ż

on zagin

ąć

chce.

Kocham tego, który złotymi słowy swe czyny uprzedza i zawsze wi

ę

cej dotrzymuje, ni

ź

li

był obiecał: gdy

ż

on swego zaniku pragnie.

Kocham tego, co przyszłych usprawiedliwia i przeszłych wyzwala: gdy

ż

on chce od

współczesnych zagin

ąć

.

Strona 5 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Kocham tego, co Boga swego gromi, poniewa

ż

Boga swego kocha: gdy

ż

on od gniewu

swego Boga zgin

ąć

musi.

Kocham tego, czyja dusza jest gł

ę

bok

ą

, nawet poranion

ą

b

ę

d

ą

c, i którego drobne nawet

przej

ś

cie zgubi

ć

mo

ż

e: gdy

ż

ch

ę

tnie przez most on przechodzi.

Kocham tego, czyja dusza jest przepełna, tak i

ż

samego siebie człowiek zapomina i tylko

rzeczy wszystkie

ż

ycie w nim maj

ą

: gdy

ż

rzeczy wszystkie zanikiem jego b

ę

d

ą

.

Kocham tego, co wolnego jest ducha i wolnego serca; głowa takiego jest tylko trzewiem
serca, serce wszak

ż

e prze go ku zagładzie.

Kocham tych wszystkich, co s

ą

jako ci

ęż

kie krople, spadaj

ą

ce pojedynczo z ciemnej

chmury, zawisłej nad człowiekiem: zwiastuj

ą

one błyskawic

ę

i jako zwiastuny gin

ą

.

Patrzcie, jam jest zwiastunem błyskawicy, jam jest ci

ęż

k

ą

kropl

ą

z chmury: ta błyskawica

zwie si

ę

nadczłowiekiem. -

5

Gdy Zaratustra wyrzekł te słowa, spojrzał na lud wokół i zamilkł. «Oto stoj

ą

głusi, - rzekł

do swego serca, - i oto

ś

miej

ą

si

ę

: nie rozumiej

ą

mnie. Jam nie jest j

ę

zykiem dla tych

uszu.

Czy

ż

by nale

ż

ało wprzódy uszy im poniszczy

ć

, aby si

ę

nauczyli słucha

ć

oczami? Czy

ż

by

oczekiwali, bym brutalne łoskoty czynił, jako odpustowe kotły lub kaznodzieje pokutni?
Lub mo

ż

e ufaj

ą

tylko j

ą

kałom?

Wszak

ż

e maj

ą

co

ś

, z czego si

ę

pyszni

ą

. Jak

ż

e zwie si

ę

to, co ich tak dumnymi czyni?

Wykształceniem zw

ą

ten skarb duszy swojej; to

ć

ono wyró

ż

nia ich od pasterzy kóz.

A wi

ę

c dlatego tak niech

ę

tnie słuchaj

ą

słowa "wzgarda". Niechaj

ż

e i tak b

ę

dzie: -

przemówi

ę

i ja do ich dumy.

B

ę

d

ę

im mówił o ostatnim człowieku».

I Zaratustra w te słowa zwrócił si

ę

do ludu:

Czas, by człowiek cel sobie wytkn

ą

ł. Czas, by zasiał ziarno swej najwy

ż

szej nadziei.

Jeszcze ziemia do

ść

bogata, lecz przyjdzie czas, gdy si

ę

stanie tak biedna i oswojona,

ż

e z tego ziarna nadziei

ż

adne wy

ż

sze drzewo ju

ż

nie wyro

ś

nie.

Biada! Zbli

ż

a si

ę

czas, gdy człowiek niezdolny b

ę

dzie wyrzuci

ć

strzały t

ę

sknoty ponad

człowieka, gdy zwiotczeje ci

ę

ciwa łuku jego!

Powiadam wam, trzeba mie

ć

chaos w sobie, by porodzi

ć

gwiazd

ę

ta

ń

cz

ą

c

ą

. Powiadam

wam: wiele chaosu jest jeszcze w was.

Biada! Zbli

ż

a si

ę

czas, gdy człowiek

ż

adnej gwiazdy porodzi

ć

nie b

ę

dzie zdolny. Biada!

Zbli

ż

a si

ę

czas po tysi

ą

ckro

ć

wzgardy godnego człowieka, - człowieka, co nawet samym

sob

ą

ju

ż

gardzi

ć

nie zdoła.

Patrzcie! wskazuj

ę

wam ostatniego człowieka.

Strona 6 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Czym jest miło

ść

? czym jest twórczo

ść

? czym t

ę

sknota? czym gwiazda?" - tak pyta

ostatni człowiek i mru

ż

y wzgardliwie oczy.

Ziemia si

ę

skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj

jego jest nie do wyt

ę

pienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek

ż

yje najdłu

ż

ej.

"My

ś

my szcz

ęś

cie wynale

ź

li" - mówi

ą

ostatni ludzie i mru

żą

niedbale oczy.

Opu

ś

cili okolice, gdzie

ż

ycie twarde było: gdy

ż

ciepła potrzeba. Kocha si

ę

jeszcze

s

ą

siada i trze si

ę

o niego; - gdy

ż

ciepła potrzeba!

Cierpienie i nieufno

ść

uchodz

ą

za rzeczy grzeszne: ostatni człowiek baczy troskliwie na

siebie. Głupiec chyba tylko potyka si

ę

jeszcze o kamienie i o ludzi!

Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w ko

ń

cu - du

ż

o trucizny, aby

mile zemrze

ć

.

Pracuje si

ę

jeszcze, gdy

ż

praca jest rozrywk

ą

. Dba si

ę

jednak o to, by ta rozrywka nie

stała si

ę

zbyt uci

ąż

liw

ą

.

Nikt ju

ż

nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uci

ąż

liwe. Któ

ż

by jeszcze

chciał panowa

ć

? Któ

ż

podlega

ć

? To zbyt uci

ąż

liwe.

ś

adnego pasterza, sama trzoda! Ka

ż

dy jest równy, ka

ż

dy chce działu równego. Kto

inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obł

ą

kanych.

"Dawniej cały

ś

wiat był obł

ę

dny" - mówi

ą

najsubtelniejsi i mru

żą

m

ą

drze oczy.

Jest si

ę

m

ą

drym i wie si

ę

wszystko, co si

ę

zdarzyło, wi

ę

c w wydrwiwaniu wszystkiego nie

zna si

ę

miary. Sprzeczaj

ą

si

ę

jeszcze, lecz godz

ą

si

ę

niebawem, gdy

ż

niezgoda psuje

ż

ą

dek.

Ma si

ę

sw

ą

przyjemnostk

ę

na dzie

ń

i sw

ą

przyjemnostk

ę

na czas nocy; lecz zdrowie ceni

si

ę

nade wszystko.

"My

ś

my szcz

ęś

cie wynale

ź

li" - mówi

ą

ostatni ludzie i mru

żą

oczy. -

Tu zako

ń

czył Zaratustra sw

ą

pierwsz

ą

mow

ę

(zw

ą

j

ą

równie

ż

i "przedmow

ą

"), gdy

ż

w

tym miejscu przerwał mu krzyk i rado

ść

tłumu: "Daj nam, Zaratustro, tego ostatniego

człowieka, - wołali społem - uczy

ń

z nas ostatnich ludzi, a darujemy ci twego

nadczłowieka". Lud cały radował si

ę

i mlaskał j

ę

zykiem. Zaratustr

ę

wszak

ż

e smutek

ogarn

ą

ł; rzekł do serca swego:

"Nie rozumiej

ą

mnie: nie jestem j

ę

zykiem dla tych uszu.

Za długo w istocie

ż

yłem w górach, zanadto wsłuchiwałem si

ę

w szelesty drzew i w

poszumy strumieni: i oto mowa ma jest dla nich mow

ą

pasterzy kóz.

Dusza ma nieporuszona jest i jasna jako wzgórza o poranku. Oni jednak s

ą

dz

ą

,

ż

em jest

zimny i

ż

em szyderca w

ż

artach okrutnych.

I teraz oto spozieraj

ą

wci

ąż

na mnie i

ś

miej

ą

si

ę

. A

ś

miej

ą

c si

ę

, nienawidz

ą

mnie jeszcze.

Lód jest w ich

ś

miechu".

6

Strona 7 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz oto wydarzyło si

ę

co

ś

, wobec czego wszystkie usta oniemiały i wszystkie oczy

słupem stan

ę

ły. Linoskoczek rozpocz

ą

ł wła

ś

nie swe dzieło; wyszedł on z poza małych

drzwiczek i posuwał si

ę

po linie, rozci

ą

gni

ę

tej mi

ę

dzy dwoma wie

ż

ami, i tak oto wisiał

ponad rynkiem i ludem. Kiedy si

ę

w połowie drogi znajdował, roztworzyły si

ę

nagle małe

drzwi i jaki

ś

pstry urwis, niby

ś

mieszek jarmarczny, wskoczył na lin

ę

i szybkimi kroki

zbli

ż

ał si

ę

do poprzednika. "Naprzód, włóczynogo, - wołał straszny jego głos - naprzód,

ciemi

ę

go, czołgaczu, tchórzu! Abym ci

ę

pi

ę

t

ą

nie połechtał! Có

ż

ty tu marudzisz

pomi

ę

dzy wie

ż

ami? Do wie

ż

y by ci

ę

zamkn

ąć

nale

ż

ało, lepszemu od siebie drog

ę

tylko

zawalasz!" - I z ka

ż

dym słowem posuwał si

ę

bli

ż

ej, coraz bli

ż

ej; a gdy ju

ż

tylko krok jeden

oddzielał obu, wówczas stała si

ę

rzecz potworna, wobec której wszystkie usta oniemiały i

wszystkie oczy słupem stan

ę

ły: - błazen wydał wrzask szata

ń

ski i przeskoczył przez tego,

co mu stał na drodze. Ów za

ś

, widz

ą

c zwyci

ę

stwo zapa

ś

nika, stracił głow

ę

, a zarazem i

lin

ę

pod sob

ą

, odrzucił dr

ą

g, który trzymał w r

ę

kach, a sam, w spadku pr

ę

dszy od dr

ą

ga,

run

ą

ł w gł

ę

bi

ę

jako kł

ę

bowy wir ramion i nóg. Rynek i lud stał si

ę

jako morze, gdy we

ń

nawałnica uderzy; rozpierzchły si

ę

tłumy i zafalowały w burzliwym u

ś

cisku, najbardziej

za

ś

wokół tego miejsca, gdzie ciało prysło o ziemi

ę

.

Zaratustra wszak

ż

e stał na miejscu, i tu

ż

koło niego spadło ciało, okaleczone

ś

miertelnie,

połamane, ale jeszcze nie martwe. Po jakim

ś

czasie powrócił zdruzgotany do

przytomno

ś

ci i ujrzał kl

ę

cz

ą

cego nad sob

ą

Zaratustr

ę

. "Czegó

ż

ty tu chcesz? - rzekł

wreszcie, - wiedziałem ja dawno,

ż

e mi diabeł nog

ę

kiedy

ś

podstawi. Teraz oto zawlecze

mnie do piekła: chcesz

ż

e mu wzbrania

ć

?

- Na m

ą

cze

ść

, przyjacielu, nie masz tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma diabła,

nie ma piekła. Dusza twa umrze pr

ę

dzej jeszcze, ni

ź

li twe ciało: zb

ą

d

ź

wi

ę

c l

ę

ku! -

Człowiek spogl

ą

dał nieufnie. "Je

ś

li prawd

ę

mówisz, - rzekł w ko

ń

cu - w takim razie nie

trac

ę

nic, trac

ą

c

ż

ycie. Jestem nieomal jako zwierz

ę

, które nauczono ta

ń

czy

ć

kijem i

sk

ą

pym k

ę

sem".

- Zaniechaj tych my

ś

li, - odparł Zaratustra, ty

ś

z niebezpiecze

ń

stwa uczynił powołanie,

tym si

ę

nie gardzi. I oto przez swe powołanie giniesz; za to pochowam ci

ę

własnymi

r

ę

koma. -

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, konaj

ą

cy ju

ż

nie odpowiadał; lecz poruszyła si

ę

jeszcze

r

ę

ka jego i, jakby dzi

ę

kuj

ą

c, szukała dłoni Zaratustry.

7

Tymczasem wieczór nadszedł i ciemno

ść

zaległa rynek; wówczas rozbiegł si

ę

lud, gdy

ż

nawet i ciekawo

ść

wraz z przera

ż

eniem nu

żą

si

ę

wreszcie. Zaratustra jednak, zatopiony

w my

ś

lach, siedział przy trupie na ziemi, zapomniał o czasie. Wreszcie nastała noc i

mro

ź

ny wiatr owiał samotnika. Wonczas podj

ą

ł si

ę

Zaratustra z ziemi i rzekł do swego

serca:

"Zaprawd

ę

, pi

ę

kny połów miał dzi

ś

Zaratustra! Człowieka nie złowił ani jednego,

natomiast trupa złapał.

Ponure jest istnienie ludzkie i wci

ąż

jeszcze bez ducha:

ś

mieszek jarmarczny sta

ć

si

ę

dla

ń

mo

ż

e przeznaczeniem.

Chc

ę

ludzi nauczy

ć

ducha ich istnienia, którym jest nadczłowiek, błyskawica z ciemnej

chmury: człowiek.

Strona 8 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz jeszczem ja od nich daleki, i mój duch do ich ducha nie przemawia. Dla ludzi jestem
jeszcze czym

ś

po

ś

rednim mi

ę

dzy błaznem i trupem.

Ciemna jest ta noc, ciemnymi drogami chadza Zaratustra. Chod

źż

e, ty mój zimny i

sztywny towarzyszu! Zawiod

ę

ci

ę

tam, gdzie ci

ę

własnymi r

ę

kami pochowam".

8

Co rzekłszy do swego serca, wzi

ą

ł Zaratustra trupa na plecy i ruszył w drog

ę

. Stu kroków

jeszcze nie uszedł gdy podkradł si

ę

do niego człowiek jaki

ś

i pocz

ą

ł co

ś

szepta

ć

na ucho,

- był to ów

ś

mieszek z wie

ż

y. "Uciekaj, o Zaratustro, z tego miasta, - szeptał do

ń

; - zbyt

wielu nienawidzi ci

ę

tutaj. Nienawidz

ą

ci

ę

dobrzy i sprawiedliwi, i zw

ą

ci

ę

swoim wrogiem

a wzgardzicielem; nienawidz

ą

ci

ę

wierz

ą

cy wiary prawej, i zw

ą

ci

ę

niebezpiecze

ń

stwem

dla tłumu. Całe twe szcz

ęś

cie,

ż

e

ś

si

ę

do tego zdechłego psa przył

ą

czył; a

ż

e

ś

si

ę

tak

poni

ż

ył, uratowałe

ś

si

ę

jeszcze na dzisiaj. Uchod

ź

jednak precz z tego miasta, gdy

ż

jutro

przeskocz

ę

przez ciebie ja,

ż

ywy, - przez umarłego". - Powiedziawszy to, przepadł

człowiek; Zaratustra szedł dalej w ciemne zaułki.

U wrót miejskich zaczepili go grabarze: za

ś

wieciwszy pochodni

ą

w twarz, poznali

Zaratustr

ę

i szydzili z niego. "Zaratustra wynosi zdechłego psa: pi

ę

knie,

ż

e Zaratustra

stał si

ę

grabarzem! Gdy

ż

nasze r

ę

ce s

ą

, jak na t

ę

piecze

ń

, za czyste. Pragnie

ż

Zaratustra diabłu k

ą

sek jego ukra

ść

? Powodzenia! I szcz

ęś

liwej wieczerzy! Bodaj jednak,

ż

e diabeł lepszym jest złodziejem od Zaratustry! - porwie ich obu, po

ż

re ich obu!" I

ś

miali

si

ę

tak społem i szeptali ze sob

ą

.

Zaratustra nie odparł ani słowa i swoj

ą

szedł drog

ą

. Gdy tak dwie godziny skrajem lasów

i bagien w

ę

drował, za wiele nasłuchał si

ę

wycia zgłodniałych wilków, wi

ę

c i jego głód

nawiedził. Zatrzymał si

ę

przeto u samotnej chaty, w której płon

ę

ło

ś

wiatło.

"Głód mi

ę

opada, rzekł Zaratustra, jak zbój. W lasach i na bagniskach opada mi

ę

głód i

po nocy gł

ę

bokiej.

Przedziwne kaprysy miewa głód mój. Cz

ę

sto po posiłku nawiedza mi

ę

dopiero, dzi

ś

w

ci

ą

gu dnia nie przychodził: gdzie

ż

bawił on?"

To mówi

ą

c uderzył Zaratustra we wrota. Wyszedł starzec;

ś

wiatło niósł w r

ę

ku i pytał:

"Któ

ż

to nawiedza mnie i zły mój sen?"

-

ś

ywy i umarły - odparł Zaratustra. - Dajcie

ż

mi je

ść

i pi

ć

, zapomniałem o tym za dnia.

Kto głodnego karmi, dusz

ę

własn

ą

orze

ź

wia: tak mówi m

ą

dro

ść

. -

Stary odszedł, powrócił jednak niebawem i cz

ę

stował Zaratustr

ę

chlebem i winem. "Złe to

strony dla zgłodniałych - mówił; dlatego te

ż

ja tu mieszkam. Zwierz

ę

i człowiek

przychodzi tu do mnie samotnika. Lecz ka

żż

e je

ść

i pi

ć

towarzyszowi swemu, bardziej on

od ciebie znu

ż

ony". Zaratustra odparł: "Martwym jest mój towarzysz, trudno go b

ę

dzie do

tego namówi

ć

". "To mnie nic nie obchodzi - odparł stary mrukliwie; kto do mego domu

zapuka, winien przyjmowa

ć

, czym go ugaszczam. Jedzcie

ż

i bywajcie zdrowi!" -

Po czym w

ę

drował Zaratustra jeszcze dwie godziny, zawierzaj

ą

c si

ę

drodze i

ś

wiatłu

gwiazd: gdy

ż

z nawyknienia był nocnym łaz

ę

g

ą

i upodobał był sobie spogl

ą

danie

ś

pi

ą

cym w oblicza. Gdy ranek szarze

ć

pocz

ą

ł, znalazł si

ę

Zaratustra w gł

ę

bokim borze,

gdzie gubiły si

ę

ju

ż

drogi. Wówczas zło

ż

ył trupa w dziuplaste drzewo u swego wezgłowia,

gdy

ż

pragn

ą

ł go od wilków uchroni

ć

; sam za

ś

spocz

ą

ł na ziemi we mchu. Niebawem

zasn

ą

ł, zm

ę

czony ciałem, lecz z nieporuszon

ą

dusz

ą

.

Strona 9 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

9

Długo spał Zaratustra; nie tylko jutrznia, lecz i przedpołudnie zajrzało w jego oblicze.
Wreszcie rozchylił powieki i ze zdziwieniem spojrzał wokół siebie: zadziwił go las i cisza
samotna, ze zdziwieniem spojrzał na samego siebie. Po czym zerwał si

ę

szybko, jako

ż

eglarz, gdy nagle l

ą

d spostrze

ż

e. Rozradowało si

ę

serce jego, gdy

ż

now

ą

prawd

ę

ujrzał.

I rzekł naonczas do serca swego:

Nowe wzeszło mi

ś

wiatło: towarzyszy potrzebuj

ę

, ludzi

ż

ywych, - nie martwych

towarzyszy lub trupów, których tam nios

ę

, dok

ą

d zechc

ę

.

ś

ywych ludzi potrzebuj

ę

, którzy dlatego ze mn

ą

pójd

ą

, i

ż

taka jest ich wola, by pój

ść

tam,

dok

ą

d i ja pod

ąż

am.

Nowe wzeszło mi

ś

wiatło. Nie do ludu, lecz do towarzyszy niechaj przemawia Zaratustra!

Psem trzody, lub jej pasterzem niechaj by

ć

nie pragnie!

Wielu z trzody wyn

ę

ca

ć

- oto do czegom doszedł. Niechaj mnie lud i trzoda nienawidz

ą

.

Niech si

ę

zw

ę

zbójem u pasterzy.

Pasterzy, powiadam, lecz oni zw

ą

si

ę

dobrymi i sprawiedliwymi. Pasterzy, powiadam:

lecz oni zw

ą

si

ę

wierz

ą

cymi wiary prawdziwej.

Patrzcie na tych dobrych i sprawiedliwych! Kogó

ż

oni najbardziej nienawidz

ą

? Tego, kto

kruszy tablice ich warto

ś

ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest twórc

ą

.

Patrzcie na tych wierz

ą

cych wszystkich wiar! Kogó

ż

oni najbardziej nienawidz

ą

? Tego,

kto kruszy tablice ich warto

ś

ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest

twórc

ą

.

Towarzyszy szuka twórca, nie trupów, ani trzody, ani wierz

ą

cych. Towarzyszy w dziele

swym twórczym, tych, co nowe warto

ś

ci na nowych wypisz

ą

tablicach.

Towarzyszy szuka twórca, współ

ż

niwiarzy, gdy

ż

wszystko u niego ju

ż

do

ż

niwa gotowe.

Brak mu jednak stu sierpów; z gniewem wyrywa tedy kłosy.

Towarzyszy szuka twórca, takich towarzyszy, co sierpy swe ostrzy

ć

potrafi

ą

. Nazw

ą

ich

niszczycielami, wzgardzicielami dobra i zła, lecz ci s

ą

, którzy plony

ż

n

ą

, ci s

ą

, którzy

do

ż

ynki

ś

wi

ę

c

ą

.

Współtworz

ą

cych szuka Zaratustra, współ

ż

niwiarzy i wespół

ś

wi

ę

tuj

ą

cych. Có

ż

on ma

wspólnego z trzod

ą

, z pasterzami i trupami!

A ty, pierwszy mój towarzyszu, bywaj zdrów! Dobrze pochowałem ci

ę

w pustym drzewie,

dobrzem od wilków ci

ę

ukrył.

Lecz rozsta

ć

si

ę

nam pora; czas mnie woła. Mi

ę

dzy dwiema jutrzniami wzeszło mi

ś

wiatło

nowej prawdy.

Nie pasterzem mi by

ć

, ani grabarzem. Nie b

ę

d

ę

odt

ą

d nawet do ludu przemawiał: po raz

ostatni mówiłem do trupa.

Do tworz

ą

cych, do

ż

niwiarzy, do tych, którzy plony

ż

n

ą

i do

ż

ynki

ś

wi

ę

c

ą

, do nich si

ę

przył

ą

cz

ę

: wska

żę

im t

ę

cz

ę

i wszystkie szczeble nadczłowieka.

Strona 10 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Samotnikom pie

śń

sw

ą

za

ś

piewam i samowtórom; a kto uszy ma dla niesłychanego,

temu serce swoim szcz

ęś

ciem obci

ążę

.

Do celu swego pod

ąż

am, drog

ą

sw

ą

id

ę

. A przez zwlekaj

ą

cych, przez

niezdecydowanych - przeskocz

ę

. I niechaj ten pochód zanikiem ich b

ę

dzie!

10

Mówił to Zaratustra do serca swego, gdy sło

ń

ce na południu stało. Nagle spojrzał

pytaj

ą

co w gór

ę

, gdy

ż

usłyszał ostry krzyk ptaka. Patrzy! - oto orzeł ci

ą

gnie gór

ą

,

szerokie zataczaj

ą

c koliska; zawisa na nim w

ąż

, wszak

ż

e nie jako łup, lecz jako druh:

gdy

ż

owija mu si

ę

wokół szyi pier

ś

ciennymi kr

ę

gi.

- Moje to zwierz

ę

ta! - wołał Zaratustra, raduj

ą

c si

ę

serdecznie.

"Najm

ą

drzejsze zwierz

ę

pod sło

ń

cem i najroztropniejsze zwierz

ę

pod sło

ń

cem - na

wywiady wyruszyły one.

Wywiedzie

ć

si

ę

pragn

ą

, zali Zaratustra

ż

yje jeszcze. Zaprawd

ę

,

ż

yj

ęż

ja jeszcze?

Niebezpieczniej było mi w

ś

ród ludzi, ni

ź

li poród zwierz

ą

t, niebezpiecznymi drogami idzie

Zaratustra. Niech

ż

e mi

ę

zwierz

ę

ta moje wiod

ą

!"

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, wspomniał nagle na słowa

ś

wi

ę

tego z lasu, westchn

ą

ł i

rzekł do swego serca:

Obym był rozwa

ż

niejszy! Obym był a

ż

do gł

ę

bi rozwa

ż

ny, jako w

ąż

mój!

Lecz o niemo

ż

ebn

ą

upraszam ja rzecz: błagam wi

ę

c m

ą

dum

ę

, aby zawsze szła w parze

z m

ą

roztropno

ś

ci

ą

!

A gdy mi

ę

ma roztropno

ść

opu

ś

ci, - och, lubi ona odlatywa

ć

! - wówczas niech si

ę

ma

duma z szale

ń

stwem mym poniesie! -

Tak si

ę

pocz

ę

ło zej

ś

cie Zaratustry.

Mowy Zaratustry

CZ

ĘŚĆ

PIERWSZA

O trzech przemianach

Nazw

ę

wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł

ą

dem si

ę

staje, wielbł

ą

d lwem;

wreszcie lew dzieci

ę

ciem.

Wiele jest ci

ęż

aru dla ducha, dla silnego jucznego ducha, w którym pokora zamieszka:

wszystkiego, co ci

ęż

kie i najci

ęż

sze po

żą

da jego siła.

ż

jest ci

ęż

kie? pyta juczny duch i kl

ę

ka, jako wielbł

ą

d, aby go dobrze obładowano.

ż

jest najci

ęż

sze dla was, bohaterzy? pyta juczny duch, abym to na siebie wzi

ą

ł i

radował si

ę

sile swej.

Nie jest

ż

e to: siebie poni

ż

a

ć

, aby swej wyniosło

ś

ci ból sprawi

ć

? Pozwoli

ć

ś

wi

ę

ci

ć

swemu

szale

ń

stwu, aby móc drwi

ć

ze swej m

ą

dro

ś

ci?

Strona 11 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie jest

ż

e to: Z własn

ą

wówczas rozstawa

ć

si

ę

spraw

ą

, gdy ona zwyci

ę

stwo

ś

wi

ę

ci

ć

poczyna. Na wysokie wspina

ć

si

ę

góry, aby kusiciela kusi

ć

?

Lub mo

ż

e to:

ż

ywi

ć

si

ę

ż

ę

dziami i traw

ą

poznania i w imi

ę

prawdy na głód duszy

cierpie

ć

?

Lub mo

ż

e to: chorym by

ć

, a pocieszycieli odprawia

ć

, z głuchymi przyja

źń

zawiera

ć

,

którzy nigdy nie usłysz

ą

, czego pragniesz?

Lub mo

ż

e to: w brudn

ą

le

źć

wod

ę

, je

ż

eli tak

ą

jest woda prawdy, i zimnych

ż

ab, oraz

ropuch gor

ą

cych nie odpycha

ć

od siebie?

Lub mo

ż

e to: kocha

ć

tych, co nami gardz

ą

, do upiora r

ę

k

ę

wyci

ą

ga

ć

, gdy ten straszy

ć

nas zechce?

Wszystko co najci

ęż

sze bierze na siebie juczny duch i jako wielbł

ą

d, co na pustyni

ę

pod

ąż

a, tako

ś

pieszy i on na sw

ą

pustyni

ę

.

Lecz na samotnej pustyni dzieje si

ę

druga przemiana: lwem staje si

ę

tu duch, wolno

ść

pragnie sobie złupi

ć

i panem by

ć

na własnej pustyni.

Ostatniego swego władcy szuka on tutaj: wrogiem chce mu by

ć

, jako i Bogu swemu

ostatniemu; z wielkim smokiem chce si

ę

o zwyci

ę

stwo potyka

ć

.

Czym

ż

e jest ów wielki smok, któremu duch jako panu i Bogu ulega

ć

nie chce? "Musisz"

zwie si

ę

ów smok. Lecz duch lwa mówi "chc

ę

".

Złotol

ś

ni

ą

ce "musisz" legło mu oto w poprzek drogi, - łuskowiec, a na ka

ż

dej łusce l

ś

ni

si

ę

złote: "musisz!"

Tysi

ą

cletnie warto

ś

ci l

ś

ni

ą

si

ę

na tych łuskach. I tak oto przemawia najpot

ęż

niejszy ze

wszystkich smoków: "Wszelka warto

ść

rzeczy - ta na mnie błyszczy".

"Wszelka warto

ść

stworzon

ą

ju

ż

jest, a wszelk

ą

stworzon

ą

warto

ś

ci

ą

- jam jest.

Zaprawd

ę

, nie powinno by

ć

wi

ę

cej "ja chc

ę

!" - Tak mówi smok.

Bracia moi, na có

ż

potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierz

ę

, co samo

w zaparciu i pokorze

ż

yje?

Nowe tworzy

ć

warto

ś

ci - tego i lew nie dokona; lecz stworzy

ć

sobie wolno

ść

nowego

tworzenia - temu lwia pot

ę

ga podoła.

Stworzy

ć

sobie wolno

ść

i

ś

wi

ę

te "nie" nawet o obowi

ą

zku: na to, bracia moi, lwa

potrzeba.

Wzi

ąć

sobie prawo do nowych warto

ś

ci - to najstraszniejszy łup dla jucznego i pokornego

ducha. Zaprawd

ę

, łupie

ż

na to sprawa i drapie

ż

nego zwierz

ę

cia rzecz.

Jako sw

ą

najwi

ę

ksz

ą

ś

wi

ę

to

ść

ukochał on niegdy

ś

swe "powiniene

ś

": teraz oto musi

dojrze

ć

szale

ń

stwo i dowolno

ść

nawet i w naj

ś

wi

ę

tszym, aby sw

ą

wolno

ść

miło

ś

ci swej

wydrze

ć

: lwa do tego rabunku potrzeba.

Lecz powiedzcie

ż

mi, bracia, có

ż

zdoła dzieci

ę

, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew

drapie

ż

ny dzieci

ę

ciem sta

ć

si

ę

jeszcze winien?

Strona 12 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Niewinno

ś

ci

ą

jest dzieci

ę

i zapomnieniem, jest nowopocz

ę

ciem, jest gr

ą

, jest tocz

ą

cym

si

ę

pier

ś

cieniem, pierwszym ruchem,

ś

wi

ę

tego "tak" mówieniem.

O tak, do gry tworzenia, bracia moi, nale

ż

y i

ś

wi

ę

te "tak" nauczy

ć

si

ę

wymawia

ć

: swojej

woli po

żą

da duch, swój

ś

wiat odnajduje, kto si

ę

w

ś

wiecie zatracił.

Nazwałem wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł

ą

dem si

ę

staje, wielbł

ą

d lwem,

wreszcie lew dzieci

ę

ciem.

Tako rzecze Zaratustra. - A bawił on wówczas w mie

ś

cie zwanym "pstr

ą

krow

ą

".

O wzgardzicielach ciała

Wzgardzicielom ciała chc

ę

słowo swe rzec. Nie na to wszak

ż

e, aby siebie lub innych

oduczali, lecz aby ciału swemu "bywaj zdrowe!" rzekli - i tak umilkli.

"Ciałem jestem i dusz

ą

" - mówi dziecko. I dlaczegó

ż

by nie nale

ż

ało mawia

ć

jako dzieci?

Lecz człek przebudzony i u

ś

wiadomiony rzecze: ciałem jestem na wskro

ś

i niczym

ponadto; za

ś

dusza jest tylko słowem na co

ś

do ciała nale

żą

cego.

Ciało jest wielkim rozumem, mnogo

ś

ci

ą

o jednej tre

ś

ci, jest wojn

ą

i pokojem, jest trzod

ą

i

pasterzem.

Narz

ę

dziem twego ciała jest twój mały rozum, bracie mój, który zwiesz "duchem",

narz

ę

dziem jest on i igraszk

ą

twego wielkiego rozumu.

"Ja" - powiadasz i chełpisz si

ę

z tego słowa. Lecz rzecz

ą

wi

ę

ksz

ą

, w co wierzy

ć

nie

chcesz, jest twe ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi »,ja«, ono »,ja« czyni.

Co zmysł wyczuwa, co duch poznaje, nigdy temu ko

ń

ca nie ma. Lecz zmysł i duch

przekona

ć

by ci

ę

rade, i

ż

one to s

ą

ko

ń

cem rzeczy wszelkich: tak bardzo pró

ż

ne s

ą

.

Narz

ę

dziem i igraszk

ą

jest zmysł i duch, poza nimi jest jeszcze samotno

ść

. Samotno

ść

szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha.

Zawsze samo

ść

słucha i szuka: porównuje, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje i jest te

ż

władc

ą

ja

ź

ni.

Poza twymi my

ś

lami i uczuciami, bracie mój, stoi władca pot

ęż

ny, - m

ę

drzec nieznany -

zwie si

ę

on "ty sam". W twoim ciele on mieszka, twoim jest ciałem.

Wi

ę

cej rozumu jest w twym ciele ni

ź

li w twej najwi

ę

kszej m

ą

dro

ś

ci. I któ

ż

wiedzie

ć

mo

ż

e,

ku czemu twe ciało swej najwi

ę

kszej wła

ś

nie potrzebuje m

ą

dro

ś

ci?

Twa samo

ść

ś

mieje si

ę

z twego ,ja" i jego dumnych skoków. "Czym

ż

e mi s

ą

te skoki i

poloty my

ś

li? - powiada sobie. - Zboczeniem podró

ż

nym ku memu celowi. Jam jest, co

twe »ja« na pasku wiedzie i jego poj

ę

cia we

ń

wdycha".

Samo

ść

mówi do ja

ź

ni: "Tu ból czuj

ę

!" I wówczas cierpi ona i my

ś

li, jak by usun

ąć

cierpienie - i po to wła

ś

nie my

ś

le

ć

powinna.

Samo

ść

mówi do ja

ź

ni: "Tu rado

ść

czuj

ę

!" I wówczas weseli si

ę

ona i my

ś

li, jak by si

ę

cz

ęś

ciej weseli

ć

- i po to wła

ś

nie my

ś

le

ć

powinna.

Strona 13 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wzgardzicielom ciała chc

ę

słowo rzec. I

ż

gardz

ą

, dzieje si

ę

to dlatego, i

ż

powa

ż

aj

ą

. Bo

czym

ż

e to jest, co stworzyło powa

ż

anie, wzgard

ę

, warto

ść

i wol

ę

?

Twórcza samo

ść

stworzyła sobie powa

ż

anie i wzgard

ę

, ona stworzyła sobie rozkosz i

bole

ść

. Twórcze ciało stworzyło sobie ducha, jako rami

ę

woli swej.

Nawet w swym nierozs

ą

dku i wzgardzie, wy, ciała wzgardziciele, słu

ż

ycie swej samo

ś

ci.

Powiadam ja wam: samo

ść

wasza umrze

ć

chce i odwraca si

ę

precz od

ż

ycia.

Nie podoła ona ju

ż

temu, czego najserdeczniej pragnie: tworzy

ć

ponad siebie ju

ż

nie

zdoła. Tego ona pragnie najbardziej, to jest całym jej

ż

arem.

Lecz za pó

ź

no ju

ż

na to dla niej: przeto chce wasza samo

ść

zanikn

ąć

, wy, ciała

wzgardziciele.

Zanikn

ąć

chce wasza samo

ść

i dlatego stali

ś

cie si

ę

ciała wzgardzicielami! Gdy

ż

nie

zdołacie wy ju

ż

ponad samych siebie tworzy

ć

.

I przeto złorzeczycie

ż

yciu i ziemi. Nie

ś

wiadoma zawi

ść

jest w krzywym wejrzeniu waszej

wzgardy.

Drog

ą

wasz

ą

ja nie pójd

ę

, wy, ciała wzgardziciele! Nie jeste

ś

cie wy dla mnie mostem ku

nadczłowiekowi!

Tako rzecze Zaratustra.

O tysi

ą

cu i jednym celu

Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: tak odkrył zło i dobro wielu ludów. I nie
znalazł Zaratustra wi

ę

kszej pot

ę

gi na

ś

wiecie ponad zło i dobro.

ś

y

ć

by nie zdołał

ż

aden naród, który by wprzódy nie był oceniał; który wszak

ż

e zachowa

ć

si

ę

pragnie, winien ocenia

ć

inaczej, ni

ź

li s

ą

siad to czyni.

Wiele, co si

ę

zwie dobrem u jednego narodu, jest po

ś

miewiskiem i sromot

ą

u drugiego.

Wiele, co si

ę

tu złem zwie, ówdzie w purpur

ę

czci zdobnym bywa.

Nigdy s

ą

siad s

ą

siada nie pojmował, zawsze dziwiła si

ę

jego dusza szale

ń

stwu i zło

ś

ci

s

ą

siada.

Tablica dóbr wisi ponad ka

ż

dym narodem. Patrz, oto jest tablica jego przezwyci

ęż

e

ń

;

patrz, oto głos jego woli mocy.

Chwalebne jest dla

ń

wszystko, co jest trudne do osi

ą

gni

ę

cia; co jest niezb

ę

dne a ci

ęż

kie

zwie si

ę

dobrem; co za

ś

z ostatecznej niewoli wyzwala, co najrzadsze, najtrudniejsze,

czci, jako

ś

wi

ę

to

ść

.

Co sprawia, i

ż

panuje, zwyci

ęż

a i ol

ś

niewa, s

ą

siadom na trwog

ę

i zawi

ść

: wszystko to

jest dla

ń

szczytne, pierwszorz

ę

dne, miarodajne, tre

ść

rzeczy wszelkich.

Zaprawd

ę

, bracie mój, gdy

ś

poznał pewnego narodu niedol

ę

, krain

ę

, niebo i s

ą

siada:

odgadniesz łacno prawo jego przezwyci

ęż

e

ń

oraz przyczyn

ę

, dlaczego po tej drabinie

wspina on si

ę

ku swej nadziei.

Strona 14 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"B

ę

dziesz zawsze pierwszy, innych b

ę

dziesz przewy

ż

szał: niech twa zawistna dusza

nikogo nie kocha oprócz przyjaciela chyba", - dr

ż

eniem nawiedzało to dusz

ę

Greka i

wiodło go na drog

ę

wielko

ś

ci.

"Prawd

ę

mów, a dobrze łuk i strzały dzier

ż

" - to zadanie stało si

ę

drogim i ci

ęż

kim

zarazem owemu ludowi, z którego imi

ę

moje si

ę

wywodzi - to imi

ę

, które jest mi zarazem

i drogim i ci

ęż

kim.

"Ojca i matk

ę

czci

ć

i a

ż

po korzenie duszy by

ć

skłonnym ich woli": - t

ę

tablic

ę

przemo

ż

e

ń

zwiesił oto inny lud ponad sob

ą

i stał si

ę

przez to pot

ęż

nym i wiecznym.

"Wiernym by

ć

i w imi

ę

tej wierno

ś

ci cze

ść

i krew sw

ą

oddawa

ć

nawet w sprawach złych i

niebezpiecznych": - tako pouczaj

ą

c, przemagał si

ę

inny naród i tako przemagaj

ą

c si

ę

,

stał si

ę

brzemiennym i ci

ęż

kim od wielkich nadziei.

Zaprawd

ę

, ludzie sami nadali sobie wszelkie swe zło i dobro. Zaprawd

ę

, nie przej

ę

li go,

ani go nie znale

ź

li, nie spadło im te

ż

ono, jako głos z nieba.

Warto

ś

ci nadał rzeczom człowiek w potrzebie samozachowawczej, - on dopiero stworzył

rzeczom tre

ść

, tre

ść

człowiecz

ą

! Przeto zwie si

ę

"człowiek", czyli: oceniaj

ą

cy.

Ocenia

ć

znaczy tworzy

ć

: słuchajcie

ż

mi, twórcy! Ocena jest wszelkich ocenianych rzeczy

skarbem i klejnotem.

Przez ocen

ę

powstaje dopiero warto

ść

: bez oceny pustym byłby orzech bytu. Baczcie

ż

mi, twórcy!

Zmienno

ść

warto

ś

ci - to zmienno

ść

tworz

ą

cego. Niszczy zawsze, kto twórc

ą

by

ć

musi.

Twórcze były przede wszystkim ludy, znacznie pó

ź

niej dopiero jednostki; zaprawd

ę

,

jednostka jest sama tworem najmłodszym.

Narody zawiesiły niegdy

ś

tablice dobra ponad sob

ą

: miło

ść

, co chce panowa

ć

, oraz

miło

ść

, co pragnie ulega

ć

, stworzyły społem te tablice.

Starsze jest radosne poczuwanie si

ę

do trzody, ni

ź

li ochotne poczucie swej ja

ź

ni: i póki

dobre sumienie zwie si

ę

trzod

ą

, złe tylko sumienie mówi: ja.

Zaprawd

ę

, przebiegłe ja, ja bezmiłosne, co swej korzy

ś

ci w po

ż

ytku wielu szuka: ono nie

jest pocz

ą

tkiem trzody, lecz jej zanikiem.

Miłuj

ą

cy to byli zawsze i twórcy, co stwarzali dobro i zło. Płomie

ń

miło

ś

ci goreje w

imionach cnót wszystkich i ogie

ń

gniewu.

Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: wi

ę

kszej na

ś

wiecie pot

ę

gi nie znalazł

Zaratustra ponad dzieła miłuj

ą

cych: "zło" i "dobro" to ich imiona.

Zaprawd

ę

, potworna jest pot

ę

ga takiego chwalenia i przyganiania. Powiedzcie

ż

mi,

bracia, kto ujarzmi t

ę

pot

ę

g

ę

, kto temu zwierz

ę

ciu zarzuci jarzmo na tysi

ą

c jego

grzbietów?

Tysi

ą

c celów było dotychczas, gdy

ż

i narodów było tysi

ą

ce. Brak jeszcze tylko jarzma dla

tego grzbietów tysi

ą

ca, brak jednego celu.

Powiedzcie

ż

mi jednak, bracia: je

ś

li ludzko

ś

ci celu jeszcze brak, zali nie brak jeszcze - jej

samej? -

Strona 15 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tako rzecze Zaratustra.

O cnocie darz

ą

cej

1. Gdy Zaratustra po

ż

egnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane

"pstr

ą

krow

ą

" - pod

ąż

yli za nim ci, co si

ę

uczniami jego zwali, liczn

ą

towarzysz

ą

c mu

dru

ż

yn

ą

. Doszli tako do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, i

ż

dalej samotny pój

ść

pragnie, jako

ż

e umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wr

ę

czyli mu na po

ż

egnanie

posoch, w którego złotej r

ę

koje

ś

ci wił si

ę

w

ąż

wokół sło

ń

ca. Zaratustra uradował si

ę

posochowi i wsparł si

ę

na nim; po czym zwrócił si

ę

tymi słowy do dru

ż

yny uczniów

swoich:

Powiedzcie

ż

mi: czemu złoto zdobyło sobie warto

ść

najwy

ż

sz

ą

? Poniewa

ż

jest

niepospolite, niepo

ż

yteczne, ja

ś

niej

ą

ce i w blasku swym łagodne; ono si

ę

zawsze

darowuje.

Tylko jako odzwierciedlenie najwy

ż

szej cnoty, zdobyło złoto warto

ść

najwy

ż

sz

ą

. Jako

złoto

ś

wieci spojrzenie darz

ą

cego. Złota blask czyni przymierze mi

ę

dzy ksi

ęż

ycem i

sło

ń

cem.

Niepospolita jest najwy

ż

sza cnota i niepo

ż

yteczna, ja

ś

niej

ą

ca jest ona, a w blasku

łagodna: cnota darz

ą

ca jest najwy

ż

sz

ą

cnot

ą

.

Zaprawd

ę

, zgaduj

ę

ja was, uczniowie moi: d

ąż

ycie, jako ja, ku cnocie obdarzaj

ą

cej. Có

ż

wy mie

ć

mo

ż

ecie wspólnego z kotami i wilkami?

I takie jest pragnienie wasze, aby sta

ć

si

ę

ofiar

ą

i darem: i dlatego te

ż

łakniecie

zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.

Nienasycenie po

żą

da dusza wasza skarbów i klejnotów, gdy

ż

nienasycona jest cnota

wasza w pragnieniu obdarzania.

Poci

ą

gacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien

biły

ź

ródłem waszych darów miłosnych.

Zaprawd

ę

, rabusiem wobec wszystkich warto

ś

ci czyni cnota darz

ą

ca; jednak błogosławi

ę

ja i u

ś

wi

ę

cam samolubstwo takie. -

Bywa wszak

ż

e inne samolubstwo, nad miar

ę

ubogie, głodne, zawsze kra

ść

gotowe, -

chciwo

ść

chorych, samolubstwo chore.

Oczami złodzieja spogl

ą

da ono na wszystko

ś

wiec

ą

ce;

ż

arłoczno

ś

ci

ą

głodu mierzy tych

wszystkich, którzy maj

ą

obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.

Choroba przemawia z takiej po

żą

dliwo

ś

ci i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi

ż

arłoczno

ść

tego samolubstwa.

Powiedzcie

ż

mi bracia: có

ż

jest dla nas złe i najgorsze? Nie jest

ż

e nim zwyrodnienie? -

Za

ś

zwyrodnienie odgadujemy wsz

ę

dzie tam, gdzie brak duszy obdarzaj

ą

cej.

Wzwy

ż

wiedzie nasza droga przez gatunek do nadgatunku. Ohyd

ę

wszak

ż

e budz

ą

w nas

te zwyrodniaj

ą

ce si

ę

skłonno

ś

ci, co wołaj

ą

: "Wszystko dla mnie".

Wzwy

ż

wzlatuj

ą

ducha naszego zamysły: i s

ą

one przeno

ś

ni

ą

naszego ciała; s

ą

przeno

ś

ni

ą

jego wywy

ż

szenia. Takich wywy

ż

sze

ń

przeno

ś

nie s

ą

imionami cnót. Tako

Strona 16 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako staj

ą

ce si

ę

i walcz

ą

ce. Za

ś

duch - czym

ż

e jest

dla

ń

duch? Jego walk i zwyci

ę

stw heroldem, towarzyszem i odd

ź

wi

ę

kiem.

Przeno

ś

niami s

ą

wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodz

ą

, lecz napomykaj

ą

jedynie. Głupiec, kto w nich wiedzy szuka!

Baczcie

ż

mi, bracia, na t

ę

godzin

ę

, gdy duch wasz w przeno

ś

niach mówi

ć

zechce: gdy

ż

oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

D

ź

wigni

ę

tym staje si

ę

naonczas wasze ciało i wywy

ż

szonym; a błogo

ś

ci

ą

swoj

ą

tako

ducha zachwyca,

ż

e czyni ze

ń

twórc

ę

, nadawc

ę

warto

ś

ci, miłuj

ą

cego i wszechrzeczy

dobroczy

ń

c

ę

.

Gdy przepełne serce wasze wzburzy si

ę

rozlewnie, jako strumie

ń

, co jest

błogosławie

ń

stwem i trwog

ą

dla nadbrze

ż

nych: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie ponad pochwał

ę

si

ę

wznie

ś

li i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim

rozkazywa

ć

zapragn

ę

ła, jako wola miłuj

ą

cego: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło mi

ę

kkie ło

ż

e, gdy od

wszelkiego mi

ę

kczenia nigdy wam dosy

ć

daleko ło

ż

a waszego nie

ś

ciel

ą

: oto jest

zacz

ą

tek cnoty waszej.

Gdy

ś

cie jednej woli powolni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam doli musem

niechybnym: oto jest zacz

ą

tek cnoty waszej.

Zaprawd

ę

, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawd

ę

, jest ona jako

nowe gł

ę

bokie poszumy, nowego

ź

ródliska podziemny głos!

Pot

ę

ga to jest; my

ś

l to władna, a wokół niej dusza m

ą

dra: złote to sło

ń

ce, a na nim wkr

ą

g

poznania w

ąż

.

2

Tu zamilkł Zaratustra i spojrzał z miło

ś

ci

ą

na uczniów swoich. Niebawem podj

ą

ł w te

słowa: - a przemienił si

ę

głos jego.

Pozosta

ń

cie wierni ziemi, bracia moi, wierni pot

ę

g

ą

swej cnoty! Wasza miło

ść

darz

ą

ca i

wasze poznanie niechaj słu

żą

ziemskiej tre

ś

ci! Tako prosz

ę

i zaklinam was.

Nie dozwalajcie

ż

jej odlatywa

ć

od ziemi i i skrzydłami o

ś

ciany wieczno

ś

ci łopota

ć

! Och,

bywało zawsze tyle cnót w locie zbł

ą

kanych!

Wied

ź

cie

ż

zbł

ą

kan

ą

cnot

ę

na ziemi

ę

, jako ja to czyni

ę

, wied

ź

cie

ż

j

ą

na powrót ku ciału i

ziemi: aby ziemi wła

ś

ciw

ą

tre

ść

nadała, tre

ść

ludzk

ą

!

Stokrotnie bł

ą

dziły w lotach i chybiały zarówno duch, jak i cnota. Och, w ciele naszym

tkwi

ą

wci

ąż

jeszcze wszystkie te urojenia i złudy: ciałem i wol

ą

stały si

ę

tu one.

Stokrotnie do

ś

wiadczały si

ę

i bł

ą

dziły zarówno duch, jak i cnota. O tak, prób

ą

człowiek

był. Och, ile

ż

niewiedzy i bł

ę

du naszym stało si

ę

ciałem!

Nie tylko rozum tysi

ą

cleci, lecz i ich szale

ń

stwo wybucha oto w nas. Niebezpiecznie jest

by

ć

spadkobierc

ą

.

Strona 17 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Jeszcze walczymy krok za krokiem z olbrzymem przypadku, a ponad cał

ą

ludzko

ś

ci

ą

sprawowały dotychczas rz

ą

dy nierozum i niedorzeczno

ść

.

Duch wasz, bracia moi, oraz cnota wasza ziemskiej niech słu

żą

tre

ś

ci: za

ś

rzeczy

wszelkich warto

ść

niech przez was na nowo nadan

ą

zostanie. Przeto winni

ś

cie by

ć

walcz

ą

cymi! Przeto twórczymi by

ć

powinni

ś

cie!

Wiedz

ą

oczyszcza si

ę

ciało; w

ś

ród wiedzy do

ś

wiadcze

ń

wywy

ż

sza si

ę

ono. Wszystkie

pop

ę

dy poznaj

ą

cego u

ś

wi

ę

caj

ą

si

ę

; dusza wywy

ż

szonego radosn

ą

si

ę

staje.

Siebie ulecz, lekarzu: tako i chorym najlepiej pomo

ż

esz. Niech to b

ę

dzie tw

ą

najlepsz

ą

pomoc

ą

,

ż

e oczy jego ujrz

ą

, jake

ś

si

ę

sam uleczył.

Jest dróg tysi

ą

ce, którymi jeszcze nie chadzano, tysi

ę

czne zdrowia przejawy i tysi

ą

ce

ukrytych ogrójców

ż

ycia. Niewyczerpany i nieodkryty jest jeszcze człowiek, a wraz i

ziemia ludzka.

Baczcie i czuwajcie, samotnicy! Z tajemnym skrzydeł łopotem ci

ą

gn

ą

powiewy

przyszło

ś

ci; czujnym uszom dobra zwiastuje si

ę

nowina.

Samotnicy dnia dzisiejszego, wy, odosobniaj

ą

cy si

ę

, ludem wy kiedy

ś

b

ę

dziecie: z was,

którzy

ś

cie si

ę

sami wybrali, powstanie lud wybrany: - a z niego nadczłowiek.

Zaprawd

ę

, siedliskiem uzdrowienia sta

ć

si

ę

jeszcze winna ziemia! Oto unosi si

ę

ju

ż

nad

ni

ą

nowa wo

ń

zwiastuj

ą

cej si

ę

szcz

ęś

liwo

ś

ci, - i nowa wró

ż

y si

ę

nadzieja!

3

Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, zamilkł wówczas, jako milknie, kto ostatniego słowa
jeszcze nie wygłosił; pełen niezdecydowania wa

ż

ył długo posoch w dłoni. Wreszcie si

ę

odezwał: - a przemienił si

ę

głos jego.

Sam oto id

ę

dalej, uczniowie moi! I wy tako

ż

id

ź

cie st

ą

d, a samopas! Tak chc

ę

.

Zaprawd

ę

, radz

ę

ja wam: id

ź

cie precz ode mnie i bro

ń

cie si

ę

przeciw Zaratustrze! Lub

lepiej jeszcze: wstyd

ź

cie si

ę

jego! Mo

ż

e on was oszukał.

Człowiek oddany poznaniu winien nie tylko kocha

ć

swych wrogów, lecz i umie

ć

nienawidzi

ć

swych przyjaciół.

Ź

le si

ę

wywdzi

ę

cza mistrzowi, kto zawsze tylko uczniem zostaje. I czemu

ż

nie chcecie z

wie

ń

ca mego uszczkn

ąć

?

Uwielbiacie mnie; lecz có

ż

si

ę

stanie, gdy to wasze uwielbienie którego

ś

dnia runie?

Baczcie

ż

, aby was pos

ą

g nie przygniótł!

Mówicie, i

ż

wierzycie w Zaratustr

ę

? Lecz có

ż

mi zale

ż

y na Zaratustrze! Jeste

ś

cie

wyznawcami: lecz có

ż

zale

ż

y na wszelkich wyznawcach!

Jeszcze

ś

cie samych siebie nie szukali: a oto ju

ż

e

ś

cie mnie znale

ź

li. Tak czyni

ą

wszyscy

wyznawcy; przeto tak niewiele wa

ż

y wszelka wiara.

Tak wi

ę

c wzywam was, aby

ś

cie mnie zgubili, a w zamian samych siebie znale

ź

li; i kiedy

wszyscy mnie si

ę

zaprzecie, wówczas dopiero do was powróc

ę

.

Strona 18 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaprawd

ę

, innymi oczami, bracia moi, szuka

ć

wówczas b

ę

d

ę

swych straconych, inn

ą

pokocham was wtedy miło

ś

ci

ą

.

I raz jeszcze przyjaciółmi mymi si

ę

staniecie oraz dzie

ć

mi jednej nadziei: wówczas po raz

trzeci nawiedz

ę

was, aby

ś

my społem wielkie

ś

wi

ę

cili południe.

I tym jest to wielkie południe, i

ż

człowiek staje wówczas w połowie drogi mi

ę

dzy

zwierz

ę

ciem i nadczłowiekiem i sw

ą

drog

ę

ku zachodowi

ś

wi

ę

ci, jako sw

ą

najwy

ż

sz

ą

nadziej

ę

: jako

ż

e ta jest droga, wiod

ą

ca do nowego zaranku.

Naonczas zachodz

ą

cy sam siebie błogosławi

ć

b

ę

dzie, i

ż

jest poza rubie

ż

przechodz

ą

cym; a sło

ń

ce jego poznania sta

ć

b

ę

dzie na południu.

"Pomarli bogowie wszyscy: niech

ż

e wi

ę

c za wol

ą

nasz

ą

nadczłowiek

ż

yje" - tak

ą

niechaj

b

ę

dzie czasu wielkiego południa nasza wola ostatnia.

CZ

ĘŚĆ

DRUGA

O przezwyci

ęż

eniu samego siebie

"Wol

ą

prawdy" zwiecie wszak, wy najm

ę

drsi, to, co was zapałem i gorliwo

ś

ci

ą

darzy?

Wola pomy

ś

lenia wszelkiego bytu: tak oto mianuj

ę

wol

ę

wasz

ą

!

Wszelki byt chcecie uczyni

ć

daj

ą

cym si

ę

pomy

ś

le

ć

: gdy

ż

w

ą

tpicie dobrem

niedowierzaniem, zali on da si

ę

ju

ż

pomy

ś

le

ć

.

Lecz musi si

ę

on nakłoni

ć

i nagi

ąć

! Tak chce wola wasza. Wygładzi

ć

si

ę

on musi i sta

ć

si

ę

duchowi uległy, jako jego zwierciadło i obraz lustrzany.

Tym jest wola wasza cała, jako wola mocy; i nawet wówczas, gdy o złym i dobrym
mówicie, oraz o nadawaniu warto

ś

ci.

Stworzy

ć

chcecie dopiero

ś

wiat, przed którym by

ś

cie ukl

ę

kn

ąć

mogli: tym jest wasza

ostatnia nadzieja i upojenie ostatnie.

Nieuczeni, lud - ci oczywi

ś

cie s

ą

jako rzeka, po której łód

ź

si

ę

niesie: w łodzi za

ś

siedz

ą

uroczyste i zakapturzone wyobra

ż

enia warto

ś

ci.

Wasz

ą

wol

ę

i wasze warto

ś

ci rzucacie na rzek

ę

stawania si

ę

; star

ą

wol

ę

mocy

znamionuje mi to, w co lud, jako zło i dobro, wierzy.

Wy

ś

cie to byli, wy najm

ą

drzejsi, którzy tych go

ś

ci w łodzi umie

ś

cili, nadawszy im

ś

wietno

ść

oraz dumne imiona, - wy oraz wola wasza władna!

Rzeka dalej łód

ź

wasz

ą

unosi: unosi

ć

j

ą

musi. Nic to,

ż

e si

ę

rozbita fala pieni i gniewnie

statkowi sprzeciwia!

Nie rzeka jest waszym niebezpiecze

ń

stwem i ko

ń

cem waszego zła i dobra, wy najm

ę

drsi:

lecz własna wola wasza, wola mocy - niewyczerpana, twórcza wola

ż

ycia.

Lecz aby

ś

cie poj

ę

li me słowo o dobru i złu: chc

ę

wam ku temu me słowo o

ż

yciu rzec,

oraz o przyrodzeniu wszystkiego, co

ż

yje.

W

ś

lady

ż

yj

ą

cego szedłem, chadzałem wielkimi i małymi drogami, abym jego

przyrodzenie poznał.

Strona 19 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Stokrotnymi zwierciadłami łowiłem jego spojrzenia, wówczas gdy usta miał zamkni

ę

te:

aby mi oko jego mówiło. I mawiało do mnie oko jego.

Lecz gdzie

ż

ywe znalazłem istoty, tam te

ż

słyszałem i mow

ę

o posłusze

ń

stwie.

Wszystko, co

ż

yje, jest posłuszne.

A to jest rzecz

ą

wtóra: Rozkazuj

ą

temu, kto samemu sobie ulega

ć

nie zdoła. Takie jest

przyrodzenie wszystkiego, co

ż

ywe.

Za

ś

to jest rzecz trzecia, któr

ą

zasłyszałem: i

ż

rozkazywanie ci

ęż

sze jest, ni

ź

li uleganie. I

nie przeto tylko, i

ż

rozkazuj

ą

cy bierze na si

ę

brzemi

ę

wszystkich posłusznych, i

ż

e go to

brzemi

ę

łatwo zmia

ż

d

ż

y

ć

mo

ż

e: -

Prób

ą

i wa

ż

eniem si

ę

zuchwałym wydawało mi si

ę

zawsze rozkazywanie; ilekro

ć

kto

ż

ywy rozkazywał, zawsze swe istnienie wa

ż

ył on zuchwale.

I wówczas nawet, gdy samemu sobie rozkazywał: i wtedy jeszcze odpokutowa

ć

musiał

swe rozkazywanie. Własnego prawa sta

ć

si

ę

musi s

ę

dzi

ą

, m

ś

cicielem i ofiar

ą

.

Jak

ż

e si

ę

to dzieje! - pytałem si

ę

nieraz. Któ

ż

to zdoła nakłoni

ć

wszystko, co

ż

yje, aby

ulegało, rozkazywało i, rozkazuj

ą

c nawet, posłusze

ń

stwo

ś

wiadczyło?

Baczcie

ż

mi na to słowo moje, wy najm

ę

drsi! Zgł

ę

bcie

ż

powa

ż

nie, zalim ja

ż

yciu w serce

nie wpełzn

ą

ł, w najskrytsze tego serca kryjówki!

Gdziem

ż

ywe istoty znalazł, tam te

ż

znajdowałem wol

ę

mocy; i nawet w woli słu

ż

ebnych

znajdowałem wol

ę

panowania.

Aby silniejszemu słabsze słu

ż

yło, ku temu namawia własna wola słabszego, która

jeszcze w

ą

tlejszego panem w zamian by

ć

pragnie; bez tej jedynie rozkoszy obej

ść

si

ę

nie mo

ż

e.

I jako si

ę

małe wi

ę

kszemu oddaje, w zamian za rozkosz przewagi nad najmniejszym: tak

te

ż

oddaje si

ę

i najwi

ę

ksze, po

ś

wi

ę

caj

ą

c gwoli mocy -

ż

ycie własne.

I tym jest po

ś

wi

ę

canie si

ę

najwi

ę

kszego, i

ż

ono jest zuchwałym pokuszeniem i

niebezpiecze

ń

stwem, gr

ą

w ko

ś

ci o cen

ę

ś

mierci.

I gdzie jest ofiarno

ść

, usłu

ż

no

ść

i wejrzenia miłosne: tam te

ż

wola panowania. Na kr

ę

tych

ś

cie

ż

kach wkrada si

ę

tu słabszy w warowni

ę

i serce pot

ęż

niejszego i wykrada - przemoc.

I z tej tajemnicy zwierzyło mi si

ę

ż

ycie samo; "Patrz, jam jest tym, co si

ę

zawsze samo

pokonywa

ć

musi.

"Ali

ś

ci zwiecie wy to wol

ą

tworzenia, pop

ę

dem ku celowi, ku czemu

ś

wy

ż

szemu,

odległemu, wielorakiemu: wszak

ż

e wszystko to jednym jest tylko i jedn

ą

tajemnic

ą

.

"Raczej zanikn

ę

, ni

ź

li si

ę

tego jednego wyrzekn

ę

; i zaprawd

ę

, gdzie bywa zanik i li

ś

ci

opadanie, spojrzyj! tam oto

ż

ycie w ofierze si

ę

daje - w zamian za moc!

"I

ż

walk

ą

by

ć

musz

ę

i stawaniem si

ę

i celem, i wielu celów sprzeczno

ś

ci

ą

: - och, kto wol

ę

moj

ą

odgadnie, odgadnie zarazem, jak kr

ę

tymi drogami chadza

ć

ja musz

ę

!

"Cokolwiek stwarzam i jakkolwiek to umiłuj

ę

, - wnet przeciwnikiem stawa

ć

si

ę

musz

ę

tworowi swemu i miło

ś

ci swej: tak chce ma wola.

Strona 20 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"I nawet, ty poznaj

ą

cy, jeste

ś

tylko

ś

cie

ż

k

ą

i miedz

ą

mej woli: zaprawd

ę

, ma wola pot

ę

gi

chadza na nogach twej woli prawdy!

"Ali

ś

ci prawdy nie utrafił, kto za ni

ą

strzelił słowami "wola istnienia": takiej woli - nie ma!

"Jakowo

ż

: czego nie ma, to chcie

ć

nie mo

ż

e; za

ś

co w istnieniu ju

ż

jest, jak

ż

eby to mogło

do tego istnienia ch

ę

ci

ą

si

ę

jeszcze wyrywa

ć

!

"Tam tylko, gdzie

ż

ycie, tam jest i wola: wszak

ż

e nie wola

ż

ycia, lecz - tak oto ucz

ę

ciebie

- wola mocy!

"Niejedno ceni sobie

ż

yj

ą

cy wy

ż

ej ponad własne

ż

ycie; lecz nawet i z tej

ż

e oceny

przemawia - wola mocy!" -

Tak oto pouczało mnie niegdy

ś

ż

ycie: a z tego pouczania wyłuszcz

ę

ja wam, najm

ę

drsi,

jeszcze i zagadk

ę

serc waszych.

Zaprawd

ę

, powiadam ja wam, najm

ę

drsi, jeszcze i zagadk

ę

serc waszych.

Zaprawd

ę

, powiadam ja wam: zło i dobro, które by nieprzemijaj

ą

ce by

ć

miały - tego nie

ma! Ze zła i dobra wyrasta

ć

musz

ą

ich przezwyci

ęż

enia.

Waszymi warto

ś

ciami i słowami o złym i dobrym czynicie przemoc, wy twórcy warto

ś

ci: i

tym jest wasza ukryta miło

ść

i dusz waszych blaski, dr

ż

enia i rozlewno

ść

.

Lecz silniejsza jeszcze przemoc wyrasta z warto

ś

ci waszych i nowe przezwyci

ęż

enie: na

niej kruszy si

ę

jajo i skorupa.

A kto twórc

ą

by

ć

musi w złym i dobrym: zaprawd

ę

, burzycielem by

ć

on wprzódy musi i

winien kruszy

ć

warto

ś

ci.

I tak oto nieodł

ą

czne jest najwy

ż

sze zło od najwy

ż

szej dobroci: ta jednak jest twórcza. -

Mówmy wszak

ż

e o tym, wy najm

ę

drsi, aczkolwiek i to jest zgubne. Milczenie jest gorsze;

wszystkie przemilczane prawdy staj

ą

si

ę

jadowite.

I niech

ż

e si

ę

wszystko pokruszy, co w prawdach naszych pokruszy

ć

si

ę

mo

ż

e! Niejeden

dom zbudowa

ć

nam jeszcze nale

ż

y! -

Tako rzecze Zaratustra.

O niepokalanym poznaniu

Wczoraj gdy ksi

ęż

yc wschodził, mniemałem,

ż

e chyba sło

ń

ce zrodził: tak szeroko i

brzemiennie zaległ on na widnokr

ę

gu.

Lecz kłamc

ą

był on wraz ze swoj

ą

brzemienno

ś

ci

ą

; za

ś

ja raczej w owego chłopa na

ksi

ęż

ycu gotów jestem uwierzy

ć

, ni

ź

li w kobiet

ę

.

Oczywi

ś

cie, niewiele z m

ęż

a jest w tym płochliwym łaz

ę

dze nocnym. Zaprawd

ę

, z

nieczystym sumieniem snuje on si

ę

po dachach.

Jako

ż

e lubie

ż

ny i zazdrosny jest ów mnich w ksi

ęż

ycu, lubie

ż

nie po

żą

da ziemi i

wszystkich uciech kochanków.

Strona 21 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie! znie

ść

ja nie mog

ę

tego kocura na dachach! Wstr

ę

t budz

ą

we mnie ci wszyscy, co

wokół odchylonych okiennic szwendaj

ą

si

ę

po nocach!

Pobo

ż

nie i milcz

ą

co sunie oto ksi

ęż

yc po gwiezdnym dywanie: - nie cierpi

ę

jednak cicho

st

ą

paj

ą

cych m

ę

skich nóg, przy których ostroga nie szcz

ę

ka.

Krok rzetelnego głosi si

ę

; kot wszak

ż

e pomyka ponad ziemi

ą

. Patrz, kocim pomykaniem

zbli

ż

a si

ę

oto ksi

ęż

yc, zbli

ż

a si

ę

nierzetelnie. -

T

ę

przypowie

ść

daj

ę

wam, tkliwi obłudnicy "czystego poznania"! Was to zw

ę

-

lubie

ż

nikami!

I wy kochacie ziemi

ę

, oraz wszystko, co ziemskie: przejrzałem ja was przecie

ż

! - lecz

wstyd jest w tej waszej miło

ś

ci i nieczyste jest jej sumienie, - jeste

ś

cie mi jako ksi

ęż

yc!

Do wzgardy rzeczy ziemskich namówiono ducha waszego, lecz nie trzewia wasze: one
jednak pot

ęż

niejsze w was s

ą

!

I oto wstydzi si

ę

duch wasz, i

ż

trzewiom powolnym by

ć

musi, i ze wstydu bocznymi

skrada si

ę

ś

cie

ż

kami i kłamliwymi drogami.

"To by było dla mnie najszczytniejsze - mawia do siebie zakłamany duch - móc
spogl

ą

da

ć

na

ż

ycie bez po

żą

dania, a nie jako pies z wywieszonym j

ę

zykiem.

"Szcz

ęś

liwym si

ę

czu

ć

w przypatrywaniu, z obumarł

ą

spoziera

ć

wol

ą

, bez zachwytu i

żą

dzy samolubstwa - zimny, spopielony na całym ciele, lecz z pijanymi ksi

ęż

ycowymi

oczami!"

"To by było dla mnie najmilsze, - zwodzi siebie zwiedziony, - ukocha

ć

ziemi

ę

, jako

ksi

ęż

yc j

ą

kocha, i tylko oczyma dotyka

ć

jej pi

ę

kna.

"I to niech mi b

ę

dzie rzeczy wszelkich niepokalanym poznaniem, i

ż

niczego od nich nie

po

żą

dam, oprócz mo

ż

no

ś

ci spoczywania przed nimi, jako zwierciadło o stu

ź

renicach". -

O, wy tkliwi obłudnicy, wy lubie

ż

ni! Brak wam niewinno

ś

ci po

żą

dania: oto dlaczego

spotwarzacie po

żą

danie!

Zaprawd

ę

, nie jako tworz

ą

cy, płodz

ą

cy, stawaj

ą

cy si

ę

ochotnie, ukochali

ś

cie mi ziemi

ę

!

Gdzie

ż

jest niewinno

ść

? Tam, gdzie jest wola płodzenia. Kto ponad siebie tworzy

ć

pragnie, ten ma dla mnie wol

ę

najczystsz

ą

.

Gdzie

ż

jest pi

ę

kno? Tam, gdzie cał

ą

wol

ą

chcie

ć

musz

ę

, gdzie kocha

ć

i zgin

ąć

pragn

ę

,

aby obraz nie tylko obrazem pozostał.

Kocha

ć

i zgin

ąć

: od wieków idzie to w parze. Wola miło

ś

ci: znaczy to by

ć

powolnym i

ś

mierci wezwaniu. Wam to mówi

ę

, tchórze!

Lecz to wasze niem

ę

skie zezowanie ma si

ę

zwa

ć

"rozpami

ę

tywaniem"! A co si

ę

tchórzliwymi oczyma omaca

ć

pozwala, ochrzczone ma by

ć

jako "pi

ę

kno"! O, wy,

brudziciele imion szlachetnych!

Lecz to niechaj kl

ą

tw

ą

wasz

ą

b

ę

dzie, wy niepokalani, czystego poznania hołdownicy, i

ż

nigdy rodzi

ć

nie b

ę

dziecie: chocia

ż

by

ś

cie nie wiem jak szeroko i brzemiennie zalegli na

widnokr

ę

gu!

Strona 22 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zaprawd

ę

, pełne s

ą

usta wasze słów szlachetnych, a my wierzy

ć

mamy, i

ż

wam, łgarze,

serce tak wezbrało?

Lecz słowa moje, to słowa liche, wzgardzone, ułomne: ch

ę

tnie podnosz

ę

, co z ust

waszych pod stoły upadło.

Ali

ś

ci zdołam ja nimi jeszcze - wam, obłudnicy, prawd

ę

w oczy rzec! O tak, te o

ś

ci moje,

mał

ż

owiny i li

ś

cie kolczaste - jeszcze one wam, obłudnicy, - nosy połechcz

ą

!

Złe powietrze jest zawsze wokół was i wokół uczt waszych: wasze my

ś

li lubie

ż

ne, wasze

kłamstwa i skryto

ś

ci obci

ąż

aj

ą

powietrze!

Odwa

ż

cie

ż

si

ę

wreszcie samym sobie zaufa

ć

, - sobie i trzewiom własnym! Kto sobie nie

ufa, kłamie zawsze.

Boga mask

ę

zawieszacie przed własnym obliczem, wy "czy

ś

ci": w larw

ę

boga wpełzła

wasza ohydna pier

ś

cienica.

Zaprawd

ę

, łudzicie wy si

ę

, wy "rozpami

ę

tuj

ą

cy"! I Zaratustra był niegdy

ś

błaznem boskich

skór waszych; nie odgadł przecie w

ęż

owych pier

ś

cieni, którymi one wypchane były.

Zdawało mi si

ę

,

ż

e tu Boga jakiego

ś

dusza gra, w tej grze waszej, wy mistrzowie

"czystego poznania!" I mniemałem,

ż

e nie ma sztuki lepszej ponad te wasze sztuki!

Plugastwo w

ęż

owe i wo

ń

niezno

ś

na utaiły przede mn

ą

dale: oraz i to,

ż

e tu gdzie

ś

jaszczurza chytro

ść

przemykała si

ę

lubie

ż

nie.

Lecz zbli

ż

yłem ja si

ę

ku wam: i oto dzie

ń

mi nastał, - nastaje on wreszcie i dla was, -

przyszło wreszcie no koniec ksi

ęż

ycowym miło

ś

nikom!

Spojrzyjcie

ż

bo tylko! Przydybany i blady stoi oto ksi

ęż

yc - wobec jutrzni!

Gdy

ż

oto nadchodzi ju

ż

płomienna - nadchodzi jej miło

ść

ku ziemi! Niewinno

ś

ci

ą

i

twórczym po

żą

daniem jest wszelka miło

ść

słoneczna!

Patrzcie

ż

, jak niecierpliwa wschodzi ona ponad morzem! Nie czujecie

ż

jej pragnienia i

gor

ą

cego oddechu jej miło

ś

ci?

Morze chce ona wyssa

ć

i gł

ę

bi

ę

jego ku swojej wy

ż

ynie wypi

ć

: i oto morza po

żą

danie

podnosi si

ę

ku niej tysi

ą

cem piersi.

Całowane chce by

ć

ono i pite przez słoneczne pragnienie; powietrzem sta

ć

si

ę

chce i

wy

ż

yn

ą

,

ś

cie

ż

k

ą

ś

wiatła by

ć

pragnie i samo

ś

wiatłem si

ę

sta

ć

!

Zaprawd

ę

, jako sło

ń

ce kocham ja

ż

ycie i wszystkie morza gł

ę

bokie.

Za

ś

dla mnie poznaniem jest to: wszelka gł

ę

bia d

ź

wigni

ę

ta ma by

ć

- ku mojej wy

ż

ynie! -

Tako rzecze Zaratustra.

O wyzwoleniu

Gdy Zaratustra przechodził pewnego dnia przez most, otoczyli go kalecy i

ż

ebracy, a

pewien garbaty zagadn

ą

ł go tymi słowy:

Strona 23 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Spojrzyj, Zaratustro! Oto i lud uczy si

ę

od ciebie i zaczyna ufa

ć

twej nauce: lecz aby

całkowicie w ciebie uwierzył, potrzeba na to jednego - winiene

ś

przekona

ć

i nas, kaleki

wszelkie. Tu oto masz pi

ę

kny dobór i sposobno

ść

do roboty z niejednym czubem!

Ś

lepców mo

ż

esz uleczy

ć

, kulawych do biegu przysposabia

ć

; za

ś

temu, co zbyt wiele na

sobie d

ź

wiga, mógłby

ś

uj

ąć

co

ś

nieco

ś

z grzbietu: - Oto, według mnie, najwła

ś

ciwsza

droga, aby i kalecy uwierzyli w Zaratustr

ę

!"

Zaratustra za

ś

odparł mu w te słowa: "Gdy si

ę

garbatemu odbiera jego garb, odbiera mu

si

ę

jego ducha, - tak uczy lud. Gdy si

ę

ś

lepemu wzrok przywraca, widzi zbyt wiele złego

na

ś

wiecie: tak, i

ż

przeklina tych, co go uleczyli. Ten za

ś

, kto kulawemu zdolno

ść

biegu

przywróci, czyni mu najwi

ę

ksz

ą

krzywd

ę

: gdy

ż

ledwo biega

ć

si

ę

nauczy, a rozbiegn

ą

si

ę

wraz z nim i jego niecnoty - tak oto poucza lud o kalekach. I czemu

ż

by nie miał

Zaratustra uczy

ć

si

ę

od ludu, skoro lud uczy si

ę

od Zaratustry?

Jest mi to jednak rzecz

ą

najbłahsz

ą

jeszcze, i

ż

od czasu, gdy po

ś

ród ludzi przebywam,

widz

ę

raz po raz,

ż

e temu brakuje oka, tamtemu ucha, trzeciemu nogi; lub te

ż

,

ż

e inni

stracili j

ę

zyk, nos lub głow

ę

.

Widuj

ę

i widywałem rzeczy gorsze, nieraz tak ohydne,

ż

e nie o ka

ż

dej mówi

ć

mog

ę

, a

niejednej bym nawet widzie

ć

nie pragn

ą

ł: widuj

ę

mianowicie ludzi, którym brak

wszystkiego oprócz jednego członka, którzy niczym wi

ę

cej ju

ż

nie s

ą

, tylko wielkim

okiem, wielkim pyskiem, wielkim brzuchem, zgoła czym b

ą

d

ź

wielkim, - kalekami na

wywrót zw

ę

ja takich.

Gdy, powracaj

ą

c z mej samotni, po raz pierwszy przechodziłem przez ten most, nie

dowierzałem oczom własnym: spogl

ą

dam, patrz

ę

, i mówi

ę

wreszcie: "to

ż

to jest ucho!

ucho wielko

ś

ci człowieka!" Przygl

ą

dam si

ę

jeszcze lepiej: pod uchem porusza si

ę

co

ś

ż

ało

ś

nie małego, ubo

ż

uchnego i mizernego. I rzeczywi

ś

cie, potworne uszysko było

osadzone na malutkiej, cienkiej łody

ż

ce; łody

ż

ka ta była - człowiekiem! Gdym szkła do

oczu podniósł, mogłem dojrze

ć

nawet male

ń

k

ą

, zazdrosn

ą

twarzyczk

ę

i to nawet,

ż

e na

łody

ż

ce kiwała si

ę

nad

ę

ta duszyczka. Lud za

ś

pouczył mnie,

ż

e to wielkie ucho to nie

tylko człowiek, lecz człowiek wielki, geniusz. Lecz ja nie dowierzam nigdy ludowi, gdy o
wielkich ludziach mówi - i pozostałem przy swoim przekonaniu,

ż

e to jest kaleka na

wywrót, który ma wszystkiego za mało, a jednego za wiele."

Gdy Zaratustra tak oto odparł garbusowi oraz tym wszystkim, których on był głosem i
or

ę

downikiem, zwrócił si

ę

pełen gł

ę

bokiej goryczy do uczniów swoich i rzekł:

"Zaprawd

ę

, przyjaciele moi, obracam ja si

ę

mi

ę

dzy lud

ź

mi, jak po

ś

ród ułomków i

członków ludzkich!

To jest dla mego oka rzecz

ą

najstraszniejsz

ą

, i

ż

widz

ę

człowieka podruzgotanego o

porozpraszanych członkach niby na pobojowisku lub na podwórzu rze

ź

ni.

A gdy me oko umknie od "teraz" ku "niegdy

ś

", znajduje zawsze to samo: ułomki, członki i

okrutne przypadki - ludzi nie widzi!

Owo "teraz" i "niegdy

ś

" na ziemi, - och! przyjaciele moi - to jest moje brzemi

ę

,

najdokuczliwsze, i

ż

y

ć

bym przecie nie zdołał, gdybym nie był jasnowidzem tego, co

przyj

ść

musi.

Wieszcz

ą

cy, chc

ą

cy, tworz

ą

cy, sam przyszło

ś

ci

ą

i sam sobie mostem ku przyszło

ś

ci - i

niestety! równie

ż

i kalek

ą

przy tym

ż

e mo

ś

cie: oto czym jest Zaratustra.

Strona 24 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

I wy zagadywali

ś

cie nieraz samych siebie: "Kim

ż

e jest Zaratustra? Czym

ż

e ma by

ć

on

dla nas?" I dawali

ś

cie sobie, jako ja to czyni

ę

, w odpowiedzi - pytania.

Jest

ż

e on zwiastunem? Czy dokonawc

ą

? Zdobywc

ą

? Czy te

ż

dziedzicem? Jest

ż

e

jesieni

ą

? Lemieszem? Lekarzem? Czy te

ż

ozdrowiałym?

Jest

ż

e on poet

ą

? Czy te

ż

prawdomówc

ą

? Wyzwolicielem? Czy te

ż

pogromc

ą

? Jest

ż

e

dobrym? - Złym?

ą

kam si

ę

mi

ę

dzy lud

ź

mi, jak po

ś

ród ułomków przyszło

ś

ci: przyszło

ś

ci, któr

ą

ja

ogl

ą

dam.

I tym jest ma twórczo

ść

i d

ąż

enie, i

ż

w jedno przetwarzam i w cało

ść

skupiam, co jest

ułomkiem i zagadk

ą

, i okrutnym przypadkiem.

Jak

ż

ebym ja zniósł,

ż

em jest człowiekiem, gdyby człowiek nie był wieszczem i zagadek

odgadywaczem, i wyzwolicielem przypadku!

Przeszłych wyzwoli

ć

, wszelkie "Było" przetworzy

ć

w "Takom ja wła

ś

nie pragn

ą

ł!" - oto co

bym dopiero wyzwoleniem zwał!

Wola - tako zwie si

ę

oswobodziciel i zwiastun radosny: tako i ja was pouczam, przyjaciele

moi! Douczcie

ż

si

ę

wszak

ż

e i tego jeszcze: wola sama jest jeszcze wi

ęź

niem.

Ch

ęć

oswobadza: lecz jak

ż

e si

ę

to zwie, co nawet i oswobodziciela w kajdany zakuwa?

"To było": oto z

ę

bów zgrzytanie i najsamotniejsza zgryzota woli. Bezsilna wobec

wszystkiego, co ju

ż

dokonane, jest wszelkiej przeszło

ś

ci wrogim widzem.

Bo

ż

e wstecz wola chcie

ć

nie mo

ż

e;

ż

e czasu przełama

ć

nie zdoła, ani czasu

po

żą

dliwo

ś

ci, - tym jest woli zgryzota najsamotniejsza.

Wola oswobadza: có

ż

wi

ę

c obmy

ś

li sobie ona, aby si

ę

pozbyła własnego zas

ę

pienia i

szydziła z własnego wi

ę

zienia?

Och, błaznem staje si

ę

ka

ż

dy wi

ę

zie

ń

! Szale

ń

czo wyzwala si

ę

te

ż

i wi

ę

ziona wola.

ś

e czas wstecz si

ę

nie cofnie, to rodzi jej gniew zawzi

ę

ty. "To, co było" - tak zwie si

ę

kamie

ń

, którego nie zdoła potoczy

ć

.

Toczy wi

ę

c kamienie zawzi

ę

to

ś

ci i niech

ę

ci i wywiera zemst

ę

na wszystkim, co wraz z ni

ą

nie odczuwa zawzi

ę

to

ś

ci i niech

ę

ci.

I tak oto staje si

ę

wola, oswobodzicielka, sprawczyni

ą

bólu: na wszystkim, co cierpie

ć

zdolne, wywiera zemst

ę

za to, i

ż

cofn

ąć

si

ę

nie mo

ż

e.

I tym oto, wył

ą

cznie tym tylko, jest i zemsta sama: woli niech

ę

ci

ą

do czasu i jego "to

było".

Zaprawd

ę

, wielkie szale

ń

stwo tkwi w naszej woli; za

ś

dla wszystkiego, co ludzkie, kl

ą

tw

ą

si

ę

stało, i

ż

to szale

ń

stwo ducha sobie zdobyło!

Duch zemsty: przyjaciele moi, to było dotychczas najlepszym zastanowieniem si

ę

człowieka; a gdzie cierpienie było, tam kara zawsze by

ć

musiała.

Strona 25 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Kara", tym słowem przezwała zemsta sam

ą

siebie: słowem kłamliwym udaje ona

obłudnie czyste sumienie.

A

ż

e w chc

ą

cym jest wiele cierpienia, i

ż

wstecz chcie

ć

nie mo

ż

e, - przeto i ch

ęć

sama i

ż

ycie wszelkie - winny by

ć

kar

ą

!

I oto chmura za chmur

ą

zachodziły na ducha: a

ż

wreszcie obł

ę

d kaza

ć

pocz

ą

ł:

"Wszystko zanika, przeto wszystko zaniku jest warte!"

"I tym jest sprawiedliwo

ść

sama: owo prawo czasu, co dzieci swoje po

ż

era

ć

musi": tak

kazał obł

ę

d.

"Moralnym stoj

ą

rzeczy ładem wedle prawa i kary. Och, gdzie

ż

jest wyzwolenie z toku

rzeczy i z kary "istnienia?" Tako kazał obł

ę

d.

"Czy

ż

mo

ż

liwe jest wyzwolenie, skoro istnieje wieczne prawo? Och, nie do ud

ź

wigni

ę

cia

jest ów kamie

ń

"to było": wieczne musz

ą

by

ć

te

ż

i wszelkie kary!" Tako kazał obł

ę

d.

"

ś

aden czyn zgładzonym by

ć

nie mo

ż

e: jak

ż

eby on mógł dzi

ę

ki karze sta

ć

si

ę

niedokonanym! To, wła

ś

nie to, jest wieczne w karze "istnienia", i

ż

istnienie wiecznie i

czynem i kar

ą

by

ć

musi!

Chyba

ż

e wola wreszcie sam

ą

siebie wyzwoli,

ż

e chcenie niechceniem si

ę

stanie ": lecz

wszak wy znacie, bracia moi, t

ę

star

ą

piosnk

ę

obł

ę

du!

Odwodziłem was od tych starych ba

ś

ni, gdym uczył: "wola jest twórc

ą

".

Wszelkie "to było" jest ułomkiem, zagadk

ą

, okrutnym przypadkiem, póki wola twórcza na

to nie odpowie: "lecz tak ja wła

ś

nie chciałam!" - A

ż

póki wola twórcza na to nie rzeknie:

"Lecz tak chc

ę

wła

ś

nie! Tako chcie

ć

b

ę

d

ę

!"

Lecz czy

ż

mówiła ona ju

ż

tak? I kiedy

ż

si

ę

to stanie? Czy wola jest ju

ż

odprz

ę

gni

ę

ta od

własnego szale

ń

stwa?

Stała

ż

si

ę

wola zbawc

ą

i zwiastunem radosnym dla samej siebie? Oduczyła

ż

si

ę

ona

ducha zemsty i z

ę

bów zgrzytania?

I któ

ż

nauczył j

ą

pojednania z czasem i czego

ś

wy

ż

szego ponad wszelkie pojednanie?

Czego

ś

wy

ż

szego ponad wszelkie pojednanie chcie

ć

musi wola, która jest wol

ą

mocy -

lecz jak

ż

e jej na to przyjdzie? Któ

ż

pouczył j

ą

nawet i o chceniu wstecz?"

Lecz w tym miejscu przerwał Zaratustra nagle sw

ą

mow

ę

i czynił wra

ż

enie człowieka,

którego ostateczne przera

ż

enie ogarnia. Przestraszonymi oczyma wodził po uczniach

swoich, a oczy te przebijały jak strzały ich my

ś

li jawne i ukryte. Po chwili za

ś

miał si

ę

jednak i rzekł w dobroci:

"Trudno

ż

y

ć

z lud

ź

mi, poniewa

ż

milcze

ć

jest tak trudno. Osobliwie dla gaduły". -

Tako rzekł Zaratustra. Garbus jednak przysłuchiwał si

ę

rozmowie, przysłoniwszy przy

tym twarz; gdy usłyszał

ś

miech Zaratustry, wejrzał ciekawie i rzekł powoli:

"Lecz dlaczegó

ż

to Zaratustra mówi inaczej do nas, ni

ź

li do uczniów swoich?"

Zaratustra odparł: "Có

ż

w tym dziwnego! Z ko

ś

lawym wolno i ko

ś

lawo pogada

ć

!"

Strona 26 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Pi

ę

knie, - odparł garbus; - za

ś

wobec uczniów wolno baja

ć

jak w uczelni.

Lecz czemu

ż

to Zaratustra mówi inaczej do swych uczniów ni

ź

li do samego siebie?" -

CZ

ĘŚĆ

TRZECIA

O widmie i zagadce

Gdy po

ś

ród

ż

eglarzy gruchn

ę

ła wie

ść

,

ż

e Zaratustra bawi na okr

ę

cie, - wraz z nim wsiadł

był na okr

ę

t jeden człowiek z wysp szcz

ęś

liwo

ś

ci, - powstała wówczas ciekawo

ść

wielka i

oczekiwanie. Lecz Zaratustra milczał dwa dni, był tak zimny i głuchy w zasmuceniu
swym,

ż

e na spojrzenia i pytania nie odpowiadał zgoła. Pod wieczór wszak

ż

e dnia

drugiego, aczkolwiek milczał wci

ąż

jeszcze, rozwarł przecie uszy swoje: gdy

ż

wiele

rzeczy dziwnych a niebezpiecznych usłysze

ć

mo

ż

na było na tym okr

ę

cie, co, z dalekich

stron wracaj

ą

c, w dalekie udawał si

ę

kraje. Zaratustra za

ś

miłował tych wszystkich, co

dalekie podró

ż

e czyni

ą

i bez niebezpiecze

ń

stwa

ż

y

ć

nie potrafi

ą

. I tak oto w słuchaniu

rozwi

ą

zał si

ę

wreszcie i jego j

ę

zyk, a lody wokół serca stopniały: - wówczas w te

przemówił słowa:

Wam, odwa

ż

ni poszukiwacze, usiłowacze, wam wszystkim, którzy, podst

ę

pnym

powierzaj

ą

c si

ę

ż

aglom, na gro

ź

ne wypływacie morza, -

- wam upojeni zagadk

ą

, rado

ś

ni zmrokiem, wam, których dusze w ka

ż

d

ą

ę

dn

ą

czelu

ść

fletnie wabi

ą

:

- bo tchórzliw

ą

dłoni

ą

dzier

ż

y

ć

nici przewodnich wy wszak nie pragniecie; a gdzie

odgadn

ąć

zdołacie, tam nienawidzicie dochodzenia -

- wam to wył

ą

cznie opowiem zagadk

ę

, któr

ą

ujrzałem, - widmo najsamotniejszego. -

Ponury szedłem oto przez trupio siny zmierzch, ponury i twardy na duchu, z zaci

ś

ni

ę

tymi

wargami. Niejedno sło

ń

ce zaszło było ju

ż

dla mnie.

Ś

cie

ż

ka, co hardo po

ż

wirze si

ę

wspina,

ś

cie

ż

ka zło

ś

liwa, samotna, której ju

ż

ani kwiat,

ani krzew nie dogadza: per

ć

górska zgrzytała pod hardym st

ą

paniem nogi mojej.

Kroczyłem niemy po

ś

ród szyderczego zgrzytu krzemieni, depcz

ą

c nog

ą

kamienie, które

w ruch wprawiałem: tak oto zmagały si

ę

me nogi ku górze.

Wzwy

ż

: - temu duchowi na przekór, co je wstecz, w przepa

ść

ci

ą

gn

ą

ł, duchowi ci

ęż

ko

ś

ci,

szatanowi memu i wrogowi najzaci

ę

tszemu.

Wzwy

ż

: - aczkolwiek na mnie on siedział, na poły karzeł, na poły kret, bezwładny,

obezwładniaj

ą

cy; ołów w uszy mi s

ą

cz

ą

cy, kroplistoołowiane my

ś

li w mózg mój.

"O, Zaratustro, syczał szyderczo zgłoska w zgłosk

ę

, ty kamieniu m

ą

dro

ś

ci! Wysoko

ś

ty

si

ę

wyrzucił, lecz ka

ż

dy wyrzucony kamie

ń

musi - opa

ść

!

O, Zaratustro, kamieniu m

ą

dro

ś

ci, ty kamieniu z kuszy, gwiazdy druzgocz

ą

cy kamieniu!

Samego

ś

siebie wyrzucił tak wysoko, - lecz ka

ż

dy wyrzucony kamie

ń

- opa

ść

musi!

Skazany na samego siebie i na samoukamienowanie: o, Zaratustro, wysoko

ś

ty kamie

ń

wyrzucił, - lecz na ciebie kamie

ń

ten opadnie!"

Po czym zamilkł karzeł i przycichł na długo. Milczenie jego dławiło mnie wszak

ż

e; b

ę

d

ą

c

tak oto we dwóch, jest si

ę

zaprawd

ę

samotniejszym, ni

ź

li sam ze sob

ą

!

Strona 27 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wspinałem si

ę

, wspinałem wci

ąż

, marzyłem, rozmy

ś

lałem, - lecz wszystko przygniatało

mnie. Byłem jak człowiek chory, którego bolesne katusze m

ę

cz

ą

, a zły sen raz po raz z

zasypiania budzi. -

Jest we mnie jednak co

ś

, co si

ę

odwag

ą

zowie: zabijała ona zawsze wszelkie

przygn

ę

bienie. Odwaga ta nakazywała mi wreszcie stan

ąć

i zapyta

ć

: "Karle! Ty! Albo ja!"

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

, - odwaga, która naciera: gdy

ż

w ka

ż

dym natarciu

d

ź

wi

ę

czy surma.

Człowiek jest najdzielniejszym zwierz

ę

ciem: tym przemaga ka

ż

de zwierz

ę

. D

ź

wi

ę

kiem

surmy przemagał nawet ból ka

ż

dy; a ból człowieczy jest bólem najgł

ę

bszym.

Odwaga zabija równie

ż

i zawrót głowy nad przepa

ś

ci

ą

; a gdzie

ż

nie staje człowiek nad

brzegami przepa

ś

ci! Nie jest

ż

e widzenie - widzeniem przepa

ś

ci?

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

: odwaga zabija nawet lito

ść

. Zasi

ę

lito

ść

jest najgł

ę

bsz

ą

przepa

ś

ci

ą

: im gł

ę

biej człowiek wejrzy w

ż

ycie, tym gł

ę

biej wgl

ą

da w cierpienie.

Odwaga jest najlepszym zabójc

ą

: odwaga, co naciera: ona zabija nawet

ś

mier

ć

, gdy

ż

mawia: "Było

ż

to

ż

ycie? Dalej

ż

e! Jeszcze raz!"

A w takim rzekni

ę

ciu jest wiele z d

ź

wi

ę

cznej surmy. Niech słucha, kto ma uszy!

2

"Stój! karle! rzekłem. Ja! Albo ty! Jam silniejszy z nas dwóch -: ty nie znasz mej my

ś

li

przepa

ś

cistej! Jej by

ś

ud

ź

wign

ąć

nie zdołał!" -

Wówczas stało si

ę

co

ś

, co mnie l

ż

ejszym uczyniło: zeskoczył mi z ramion karzeł ciekawy!

I przykucn

ą

ł na kamieniu tu

ż

przede mn

ą

. Go

ś

ciniec wiódł wła

ś

nie pod bram

ę

w tym

miejscu, gdzie

ś

my si

ę

zatrzymali.

"Spojrzyj, karle, na ten go

ś

ciniec pod bram

ą

; - mówi

ę

do niego: dwa oblicza ma on w tym

miejscu. Dwie drogi zbiegaj

ą

si

ę

tutaj: nikt jeszcze dróg tych do ko

ń

ca nie przeszedł.

Ta długa droga wstecz: po wieczno

ść

ci

ą

gnie si

ę

ona. Owa za

ś

droga przed si

ę

- to

druga jest wieczno

ść

.

Przecz

ą

sobie te drogi; zderzaj

ą

si

ę

one ze sob

ą

głowami: - i tu oto przy tej bramie

zbiegaj

ą

si

ę

ze sob

ą

. Imi

ę

podbramia stoi oto wypisane: "Chwila".

Lecz gdyby kto

ś

jedn

ą

z tych dróg poszedł dalej, jeszcze dalej i wci

ąż

jeszcze dalej:

s

ą

dzisz, karle,

ż

e te drogi wiecznie sobie przecz

ą

?" -

"Wszystko proste kłamie - odparł karzeł wzgardliwie. Wszelka prawda jest krzywa, czas
nawet jest kołem".

"Ty duchu ci

ęż

ko

ś

ci! odparłem gniewnie, nie ułatwiaj

ż

e sobie zbytnio! Albo ci

ę

tu

pozostawi

ę

, gdzie utkwiłe

ś

, kuternogo! - a zaniosłem ci

ę

wszak wysoko!

Spojrzyj - mówi

ę

dalej - na t

ę

chwil

ę

! Od tego podbramia chwili biegnie długa wieczna

droga wstecz: poza nami le

ż

y wieczno

ść

.

Strona 28 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nie przebiegało

ż

wszystko, co z rzeczy wszelkich biec tylko zdoła, ju

ż

raz tej drogi? Nie

musiało

ż

wszystko, co po

ś

ród rzeczy wszelkich sta

ć

si

ę

mo

ż

e, ju

ż

raz si

ę

stawa

ć

,

dokonywa

ć

, przebiega

ć

?

A skoro wszystko ju

ż

było: co s

ą

dzisz, karle, o tej oto chwili? Czy

ż

to podbramie - nie

było ju

ż

raz niegdy

ś

?

I czy rzeczy wszelkie nie s

ą

tym ładem ze sob

ą

powi

ą

zane,

ż

e ta oto chwila wszystkie

przyszłe rzeczy za sob

ą

wlecze? A wi

ę

c - i sam

ą

siebie na domiar?

Gdy

ż

co z rzeczy wszelkich biec mo

ż

e, i t

ę

dług

ą

drog

ę

, przed si

ę

wiod

ą

c

ą

, raz jeszcze

przebiec musi! -

I ten paj

ą

k powolny, co w

ś

wietle ksi

ęż

ycowym pełza, i ta po

ś

wiata ksi

ęż

ycowa, i ja, i ty

na go

ś

ci

ń

cu przed bram

ą

szepc

ą

cy obaj, o rzeczach wiecznych szepc

ą

cy, - czy

ż

my

wszyscy nie musieli

ś

my ju

ż

niegdy

ś

tu oto by

ć

?

- i czy

ż

nie musieli

ś

my powróci

ć

, - t

ą

oto drog

ą

wci

ąż

na nowo biec, aby tamt

ą

dług

ą

,

okrutn

ą

drog

ą

- wiecznie na nowo powraca

ć

?"

Takom mówił, a coraz to ciszej: gdy

ż

trwo

ż

yły mnie my

ś

li me jawne i ukryte. I oto, nagle,

usłyszałem psa wyj

ą

cego.

Czy

ż

bym ja ju

ż

słyszał psa tak wyj

ą

cego? My

ś

l ma wstecz pobiegła. Tak jest! Ongi, gdy

dzieci

ę

ciem byłem, w najodleglejszym dzieci

ń

stwie:

- wówczas słyszałem psa tak oto wyj

ą

cego. I widziałem go wówczas o zje

ż

onej sier

ś

ci, z

głow

ą

do góry zadart

ą

, dr

żą

cego na całym ciele, w t

ę

najcichsz

ą

widziałem go noc, kiedy

i psy, zda si

ę

, w upiory wierz

ą

:

a

ż

mnie lito

ść

zdj

ę

ła. Wła

ś

nie ksi

ęż

yc o t

ę

por

ę

w pełni wschodził, w milczeniu grobowym

stan

ą

ł ponad domem kr

ą

ą

ż

agwi

ą

, stan

ą

ł cicho na płaskim dachu, jako na cudzej

własno

ś

ci: -

przeto przeraził si

ę

wówczas pies: gdy

ż

psy wierz

ą

w złodziei i upiory. A gdym go po raz

drugi tak wyj

ą

cego słyszał, zdj

ę

ła mnie lito

ść

ponownie.

Lecz gdzie si

ę

karzeł podział teraz? Gdzie podbramie? I paj

ą

k? I szeptanie nasze?

Ś

niłbym

ż

e ja? Czy

ż

bym si

ę

przebudził? Oto po

ś

ród dzikich zwałów skalnych staj

ę

nagle

samotny w głuszy dookolnej, w najgłuchszej po

ś

wiacie ksi

ęż

yca.

Lecz tam oto le

ż

y człowiek! Za

ś

tu! Pies naje

ż

ony skacze do pana, - a skoro mnie tylko

ujrzał - zawył ponownie, zakrzyczał: - czy

ż

bym ju

ż

słyszał niegdy

ś

psa tak o pomoc

wołaj

ą

cego?

I, zaprawd

ę

, com ujrzał, tegom nigdy jeszcze nie widział. Ujrzałem młodego pastucha,

miotaj

ą

cego si

ę

po ziemi, dławi

ą

cego si

ę

w kurczowych podnietach, o twarzy potwornie

wykrzywionej: długi czarny w

ąż

zwisał mu z g

ę

by.

Czy

ż

em widział kiedykolwiek tyle wstr

ę

tu i bladego przera

ż

enia w cudzej twarzy? On spał

zapewne? I w

ąż

wpełzł mu w gardziel - i wgryzł si

ę

w ni

ą

mocno.

Dło

ń

moja targała w

ęż

a, targała co sił: - daremnie! Wydrze

ć

w

ęż

a z gardzieli nie zdołała.

Wówczas krzykn

ę

ło co

ś

ze mnie: "Uk

ąś

! Gry

ź

!"

Strona 29 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Głowa precz! Gry

ź

!" - tak oto krzyczały ze mnie przera

ż

enie, nienawi

ść

, wstr

ę

t i lito

ść

społem: wszystko me zło i dobro krzykn

ę

ło ze mnie tym jednym okrzykiem. -

Do mnie, odwa

ż

ni! Wy poszukiwacze, usiłowacze, wy wszyscy, co, podst

ę

pnym

powierzaj

ą

c si

ę

ż

aglom, na niezbadane wypływacie morza! Wy zagadk

ą

weselni!

Zgadnijcie

ż

mi oto zagadk

ę

, na któr

ą

wówczas patrzyłem, wytłumaczcie

ż

mi to widmo

najwi

ę

kszego samotnika!

Gdy

ż

widmem to było i przyszło

ś

ci widzeniem, - com wówczas w przeno

ś

ni widział? I kim

jest ten człowiek, któremu tak oto wszystko, co najci

ęż

sze, najczarniejsze, w gardziel

wpełznie?

Kim jest ów pastuch, któremu w

ąż

w gardziel wpełzł? Kim jest ten człowiek, któremu tak

oto wszystko, co najci

ęż

sze, najczarniejsze w gardziel wpełznie?

- Pastuch wszak

ż

e ugryzł, jak mu to krzyk mój radził; przygryzł dobrym k

ę

sem! Daleko od

siebie wypluł głow

ę

w

ęż

a - i skoczył na nogi. -

Nie pasterz to, nie człowiek ju

ż

, - przeistoczony, ol

ś

niony, co

ś

miał si

ę

wraz! Przenigdy

nie

ś

miał si

ę

na

ś

wiecie człowiek, jako ten si

ę

ś

miał!

O, bracia moi,

ś

miech jam słyszał, co człowieczym nie był

ś

miechem, - i oto pragnienie

mnie pali, t

ę

sknota, co si

ę

nigdy nie ukoi.

T

ę

sknota z owym

ś

miechem trawi mnie: och, jak

ż

e ja zdołam

ż

y

ć

jeszcze! I jak

ż

ebym

zdołał teraz umrze

ć

! -

Tako rzecze Zaratustra.

O duchu ci

ęż

ko

ś

ci

1

Me usta - ludu to usta: nadto prostacko, nadto serdecznie gadam ja dla jedwabistych
zaj

ę

cy. A bardziej jeszcze obco brzmi ma mowa kałamarnicom oraz lisom biurkowym.

Ma dło

ń

- sowizdrzała to dło

ń

: biada wszystkim stołom i

ś

cianom, oraz wszystkiemu, co

miejsca u

ż

yczy

ć

gotowe sowizdrzalskim ozdóbkom i pisankom!

Ma noga - konia to noga: ni

ą

to st

ą

pam i cwałuj

ę

poprzez wykrot i głaz: przed siebie, w

pola, wschwał; a diabła uciechy pod skór

ą

mam w szalonym p

ę

dzie tym.

ś

ą

dek mój - snad

ź

orła to jest

ż

ą

dek? Gdy

ż

najch

ę

tniej

ż

ywi si

ę

on jagni

ę

cin

ą

. Wi

ę

c

po prawdzie, ptaka to tylko

ż

ą

dek.

Niewinnym pokarmem syty, pokarmem nieobfitym, zawsze gotów i niecierpliwy do lotu,
do odlotu - mego to obyczaju rzecz: jak

ż

eby wi

ę

c we mnie co

ś

z ptaka by

ć

nie miało!

Osobliwie,

ż

em jest duchowi ci

ęż

ko

ś

ci tak wrogi: ptasiego rodu to znami

ę

: - i zaprawd

ę

,

temu duchowi jam wrogiem

ś

miertelnym, pierworodnym wrogiem od pocz

ą

tku! Och,

dok

ą

d

ż

e nie latała i nie polatywała ma wrogo

ść

!

O tym niejedn

ą

mógłbym za

ś

piewa

ć

pie

śń

- i za

ś

piewam j

ą

wraz: aczkolwiek sam jeden

w pustym siedz

ę

domu i własnym tylko uszom

ś

piewa

ć

musz

ę

.

Strona 30 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Bywaj

ą

wprawdzie inni

ś

piewacy, którym dopiero pełne sale rozmi

ę

kczaj

ą

gardło, czyni

ą

im dło

ń

wymown

ą

, oko wyrazistym, serce czujnym: - jam nie jest, jak ci

ś

piewacy. -

2

Kto człowieka kiedy

ś

lata

ć

nauczy, ten wszystkich rubie

ż

y kamienie przesunie; wszystkie

kamienie graniczne w powietrze si

ę

unios

ą

, a ziemi

ę

na nowo ochrzci

ć

on b

ę

dzie musiał

- jako "lekk

ą

".

Stru

ś

biega pr

ę

dzej, ni

ź

li najbystrzejszy ko

ń

, wszak

ż

e i on w ci

ęż

k

ą

ziemi

ę

oci

ęż

ale

głow

ę

chowa: tako i człowiek, co lata

ć

nie potrafi.

Ci

ęż

k

ą

jest mu ziemia, ci

ęż

kim

ż

ycie; tak duch ci

ęż

ko

ś

ci chce! Kto za

ś

lekkim chce si

ę

sta

ć

i ptakiem by

ć

, samego siebie kocha

ć

powinien: - tako ja pouczam.

Ali

ś

ci nie miło

ś

ci

ą

schorzałych i chorzej

ą

cych: gdy

ż

u nich cuchnie nawet i miło

ść

własna!

Nale

ż

y nauczy

ć

si

ę

samego siebie miłowa

ć

- tako ja pouczam - czerstw

ą

i zdrow

ą

miło

ś

ci

ą

: aby człek z samym sob

ą

rad przestawał i nie wał

ę

sał si

ę

wsz

ę

dy.

Takie wał

ę

sanie chrzci siebie "miło

ś

ci

ą

bli

ź

niego": słowem tym dotychczas i kłamano, i

obłudy wszelki czyniono najudatniej, osobliwie po

ś

ród tych, którzy całemu

ś

wiatu ci

ąż

yli.

I zaprawd

ę

, przykazanie to nie na dzi

ś

i nie na jutro, samego siebie kocha

ć

si

ę

nauczy

ć

.

Sztuka to raczej najwykwintniejsza, w podst

ę

py najbardziej zasobna, sztuka ostatnia i

najcierpliwsza.

Przed swym wła

ś

cicielem jest wszelka własno

ść

dobrze ukryta, a ze wszystkich skarbów

bywa ten własny najpó

ź

niej odkopanym, - duch ci

ęż

ko

ś

ci to sprawia.

Nieomal

ż

e w kołysce daj

ą

nam ju

ż

ci

ęż

kie słowa i warto

ś

ci, jak oto: "dobro" i "zło" - tak

si

ę

pos

ą

g nasz zwie. W imi

ę

jego wybaczaj

ą

nam to,

ż

e

ż

yjemy.

I po to pozwala si

ę

dziatkom do siebie przychodzi

ć

, aby ich zawczasu ostrzec, by siebie

nie kochały: tako sprawia duch ci

ęż

ko

ś

ci.

Za

ś

my - wleczemy sumiennie to, co nam przydano, na twardych wleczemy barkach i

poprzez ci

ęż

kie drogi! A gdy pocimy si

ę

w trudzie, powiadaj

ą

nam: "O tak,

ż

ycie jest

ci

ęż

kim brzemieniem!"

Lecz człowiekowi samego siebie tylko d

ź

wiga

ć

jest ci

ęż

ko! Jako

ż

e zbyt wiele obcego

władował na swe barki. Jako wielbł

ą

d przykl

ę

ka on i pozwala si

ę

obładowywa

ć

!

Osobliwie silny, juczny człowiek, w którym pokora zamieszka: za wiele cudzych ci

ęż

kich

słów i warto

ś

ci władowuje on na siebie, - i oto

ż

ycie pustyni

ą

mu si

ę

zdaje!

I zaprawd

ę

! Nawet niejedna rzecz własna jest ci

ęż

ka do d

ź

wigania! A wiele we wn

ę

trzu

człowieku jest jako ostryga: wstr

ę

tne,

ś

liskie i trudne do uchwycenia -,

- tak,

ż

e szlachetna skorupa ze szlachetnymi ozdobami or

ę

dowa

ć

tu musi. I tej jeszcze

sztuki nale

ż

y si

ę

nauczy

ć

: mał

ż

owin

ę

sw

ą

mie

ć

i pi

ę

kny pozór i

ś

lepot

ę

przezorn

ą

!

Tysi

ą

ckrotnie zwodzi co do człowieka i to,

ż

e niejedna skorupa bywa pospolita i smutna, i

przy tym zanadto skorup

ą

. Za wiele dobroci i siły nigdy odgadni

ę

te nie bywa;

najsmakowitsze k

ę

ski nie znajduj

ą

smakoszy!

Strona 31 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Wiedz

ą

o tym kobiety najsmakowitsze: nieco tłustsza, nieco chudsza - och, ile

ż

doli jest

w takiej błahostce!

Ci

ęż

ko odkry

ć

człowieka, najci

ęż

ej za

ś

samego siebie; nieraz duch o duszy kłamie. Duch

ci

ęż

ko

ś

ci to sprawia.

Ten za

ś

samego siebie odkrył, kto powiada: oto jest moje dobro i zło: tym zmusił do

milczenia kreta i karła, mówi

ą

cego: "dla wszystkich dobry, dla wszystkich zły".

Zaprawd

ę

, nie znosz

ę

ja i tych, dla których rzecz ka

ż

da jest dobra, a

ś

wiat zgoła

najlepszy. Takich zw

ę

ja nadto skromnymi.

Niewybredno

ść

, co wszystko smakowa

ć

potrafi: to nie jest smak najwykwintniejszy!

Szanuj

ę

oporne i wybredne j

ę

zyki i

ż

ą

dki, które nauczyły si

ę

mówi

ć

"ja", "tak" i "nie".

Wszystko w gł

ę

bi

ę

kła

ść

i wszystko trawi

ć

- prawdziwie

ś

wi

ń

ski to obyczaj! Zawsze "ta-

ak" mówi

ć

, tego si

ę

osioł tylko nauczył, oraz kto z jego jest ducha! -

ę

boka

ż

ół

ć

i czerwie

ń

gor

ą

ca: tak mi smak mój nakazuje, - krew on miesza do

wszystkich barw. Za

ś

kto dom swój pobiela, o pobielanej mówi mi to duszy.

Ci w mumiach zakochani, tamci w upiorach; i jedni i drudzy wrodzy ciału i krwi: - och,
jak

ż

e si

ę

to z moim kłóci poczuciem! Gdy

ż

ja lubi

ę

krew.

I tam te

ż

mieszka

ć

, ani przebywa

ć

nie chc

ę

, gdzie wszystko spluwa i plwa, - raczej bym

ż

ył po

ś

ród złodziei i krzywoprzysi

ę

zców. Nikt złota w ustach nie nosi.

Wstr

ę

tniejszymi s

ą

mi jednak

ś

liny zlizywaczy; za

ś

najohydniejsze zwierz

ę

ludzkie,

którem kiedykolwiek spotkał, nazwałem paso

ż

ytem: zwierz

ę

, co kocha

ć

nie chciało, a z

miło

ś

ci

ż

y

ć

pragn

ę

ło.

Nieszcz

ę

snymi zw

ę

tych, którym jedno tylko do wyboru pozostaje: albo złymi zwierz

ę

tami

si

ę

sta

ć

, albo złymi poskramiaczami: po

ś

ród nich nie zbudowałbym ja chaty.

Nieszcz

ę

snymi zw

ę

i tych, którzy ci

ą

gle czeka

ć

musz

ą

, - i ci sprzeciwiaj

ą

si

ę

smakowi

memu: wszyscy ci celnicy, kramarze i królowie oraz inni krain i sklepów dozorcy.

Zaprawd

ę

, poznałem ja do gł

ę

bi czekanie, - lecz tylko czekanie na siebie. A przede

wszystkim uczyłem si

ę

sta

ć

i chodzi

ć

, i biega

ć

, i skaka

ć

, wspina

ć

si

ę

, a ta

ń

czy

ć

.

Lecz oto ma nauka: kto si

ę

kiedy

ś

chce lotu nauczy

ć

, winien si

ę

wprzódy nauczy

ć

sta

ć

,

chodzi

ć

, biega

ć

, wdrapywa

ć

i ta

ń

czy

ć

: - gdy

ż

nie wzlatuje si

ę

od razu do lotu!

Po w

ę

złowych drabinach do niejednego wdrapywałem si

ę

okna. r

ą

czymi nogami

wspinałem si

ę

na niejeden wysoki maszt: na wysokich masztach poznania siadywa

ć

wydało mi si

ę

niemał

ą

rozkosz

ą

, -

- jako małe płomyki na wysokich masztach migota

ć

: drobne wprawdzie to

ś

wiatła, lecz

wielkie pocieszenie dla zbł

ą

kanych i rozbitków! -

Na wielu drogach i wieloma sposobami doszedłem do swojej prawdy: nie na jednej tylko
drabinie wspi

ą

łem si

ę

na sw

ą

wy

ż

yn

ę

, sk

ą

d me oko w moje dale wybiega.

I niech

ę

tnie o drogi pytałem, - sprzeciwiało si

ę

to zawsze smakowi memu! Ch

ę

tniej

zapytywałem drogi same i do

ś

wiadczałem ich.

Strona 32 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Do

ś

wiadczaniem i pytaniem było wszelkie me chadzanie: - i zaprawd

ę

, nauczy

ć

si

ę

te

ż

trzeba odpowiada

ć

na pytania takie! Lecz takim jest - mój smak:

- ni zły, ni dobry to smak, lecz mój własny, czego si

ę

nie wstydz

ę

i z czym si

ę

nawet nie

kryj

ę

.

"Oto - moja droga, - a gdzie

ż

jest wasza?" tak odpowiadam tym wszystkim, którzy mnie

"o drog

ę

" pytaj

ą

. Droga? - nie ma jej zgoła!

Tako rzecze Zaratustra.

Powracaj

ą

cy do zdrowia

1

Pewnego poranku, w jaki

ś

czas po powrocie do jaskini, zerwał si

ę

Zaratustra ze swego

posłania, jak op

ę

tany, krzyczał strasznym głosem i zachowywał si

ę

tak, jak gdyby na

posłaniu pozostał jeszcze kto

ś

, co

ż

adn

ą

miar

ą

powsta

ć

nie chce. Głos Zaratustry

rozbrzmiewał tak dono

ś

nie,

ż

e zwierz

ę

ta jego zbiegły si

ę

przestraszone; za

ś

ze

wszystkich pieczar i kryjówek wokół jaskini Zaratustry powypłaszał si

ę

zwierz wszelaki i

latał, trzepotał si

ę

, pełzał lub skakał, jak mu przyrodzenie nóg lub skrzydeł pozwalało. A

Zaratustra mówił tymi słowy:

Bywaj, my

ś

li przepa

ś

cista, z mojej wynurzaj si

ę

ę

bi! Jam twym kogutem i

ś

witem,

zaspany nicponiu! Bywaj! bywaj! Mój głos dopieje si

ę

przecie ocknienia twego!

Zerwij wi

ę

zy z uszu swoich! Słuchaj! Gdy

ż

ja słucha

ć

ci

ę

pragn

ę

! Bywaj! bywaj! Gromu tu

dosy

ć

, aby i groby do słuchania zmusi

ć

!

Sp

ę

d

ź

sen oraz gnu

ś

no

ść

i

ś

lepot

ę

z oczu swoich! Słuchaj mnie i oczyma swymi: mój

głos jest lekiem dla

ś

lepo urodzonych.

A gdy raz si

ę

ockniesz, masz mi czuwa

ć

wiecznie. Nie mój to obyczaj prababki ze snu

budzi

ć

, aby je znów - do snu układa

ć

!

Poruszyła

ś

si

ę

, przeci

ą

gasz si

ę

, rz

ę

zisz? Bywaj! bywaj! Nie rz

ę

zi

ć

- lecz mówi

ć

mi masz!

Woła ci

ę

Zaratustra, bezbo

ż

nik!

Ja, Zaratustra, or

ę

downik

ż

ycia, or

ę

downik cierpienia, or

ę

downik koliska - wołam ci

ę

,

my

ś

li ma przepa

ś

cista!

Chwała mi! Zbli

ż

asz si

ę

- słysz

ęć

ju

ż

! Bezde

ń

ma przemawia, ma ostatnia gł

ę

bia dobyła

si

ę

na

ś

wiatło dzienne!

Chwała mi! Bli

ż

ej tu! Dło

ń

mi podaj - - ha! puszczaj! - Ha, ha! - - Wstr

ę

t, wstr

ę

t, wstr

ę

t - - -

biada mi!

2

Zaledwie jednak Zaratustra te słowa wygłosił, zwalił si

ę

z nóg jak martwy, i jak martwy

długi czas na ziemi le

ż

ał. Gdy przyszedł wreszcie do siebie, blady był na twarzy, dr

żą

cy

na ciele, z ło

ż

a podnosi

ć

si

ę

nie chciał i wzbraniał si

ę

długo je

ść

i pi

ć

. Trwało to dni

siedem; zwierz

ę

ta nie opuszczały go dniem i noc

ą

, orzeł tylko wylatywał raz po raz, aby

pokarm mu znie

ść

. Co za

ś

znalazł i zrabował, układał na posłaniu Zaratustry: tak

ż

e

Zaratustra le

ż

ał wreszcie pod stosem

ż

ółtych i czerwonych jagód, gron, jabłek ró

ż

anych,

Strona 33 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

wonnych ziół i szyszek piniowych. U nóg za

ś

jego le

ż

ało jagni

ą

t dwoje, które orzeł z

trudem porwał pastuchowi.

Wreszcie po siedmiu dniach powstał Zaratustra z ło

ż

a, wzi

ą

ł jabłko ró

ż

ane do r

ę

ki i

lubował si

ę

jego woni

ą

. Wówczas, mniemały zwierz

ę

ta, nastał czas, kiedy do niego

przemówi

ć

nale

ż

ało.

"O Zaratustro, rzekły, oto ju

ż

siedem dni z ci

ęż

k

ą

le

ż

ysz powiek

ą

: nie zechciałby

ś

wreszcie powsta

ć

na nogi?

Wyjd

ź

z jaskini swej:

ś

wiat na ci

ę

, jako ogród, czeka. Wiatr igra ci

ęż

kimi wonno

ś

ciami, co

do ci

ę

garn

ąć

si

ę

pragn

ą

; wszystkie strumienie goni

ć

ci

ę

chc

ą

.

Rzeczy wszelkie t

ę

skniły za tob

ą

, gdy

ś

ty siedem dni sam pozostawał, - wyjd

ź

z jaskini

swej! Rzeczy wszelkie lekarzami chc

ą

ci by

ć

!

Zali nowe nawiedziło ci

ę

poznanie, gorzkie i ci

ęż

kie? Jako kwa

ś

ny zaczyn le

ż

ałe

ś

tu oto,

dusza wezbrała w tobie i p

ę

czniała poza brzegi wszelkie."

- O, zwierz

ę

ta me, odparł Zaratustra, gaw

ę

d

ź

cie

ż

dalej, a mnie słucha

ć

pozwólcie! Krzepi

mnie to, gdy waszej słucham gaw

ę

dy; gdzie si

ę

gaw

ę

dzi, tam

ś

wiat staje si

ę

wnet dla

mnie ogrodem.

Jak

ż

e rozkosznym jest to,

ż

e słowa i d

ź

wi

ę

ki na

ś

wiecie s

ą

: czy

ż

słowa i d

ź

wi

ę

ki nie s

ą

to

t

ę

cze i mosty złudne nad wieczn

ą

rozł

ą

k

ą

rzeczy?

Do ka

ż

dej duszy odr

ę

bny

ś

wiat przynale

ż

y; dla ka

ż

dej duszy jest inna dusza za

ś

wiatem.

Mi

ę

dzy najwi

ę

kszymi zwłaszcza podobie

ń

stwami kłamie pozór najpi

ę

kniej; za

ś

przez

najmniejsz

ą

szczelin

ę

najtrudniej mosty przerzuca

ć

.

Dla mnie - jak

ż

eby "poza mn

ą

" by

ć

mogło? Nie masz "na zewn

ą

trz"! Lecz zapominamy o

tym przy d

ź

wi

ę

kach; i jak

ż

e rozkosznym jest to,

ż

e zapominamy!

Czy

ż

rzeczy wszelkich nie obdarzono nazwami i d

ź

wi

ę

kami, aby si

ę

człowiek przy

rzeczach orze

ź

wił? Pi

ę

kn

ąż

pustot

ą

jest mowa: pl

ą

sa ni

ą

człowiek nad rzeczami

wszelkimi.

Jak

ż

e rozkoszna jest wszelka mowa i wszystkie kłamstwa d

ź

wi

ę

ków! D

ź

wi

ę

kami pl

ą

sa

miło

ść

nasza po barwistych t

ę

czach. -

- "O, Zaratustro, rzekły na to zwierz

ę

ta, przed takimi, co jak my my

ś

l

ą

, rzeczy wszelkie

same pl

ą

saj

ą

: wszystko to jawi si

ę

, dłonie sobie podaje,

ś

mieje si

ę

, pierzcha - i powraca.

Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy si

ę

koło bytu. Wszystko zamiera,

wszystko zakwita; wiecznie rok bytu bie

ż

y.

Wszystko si

ę

łamie, wszystko znów si

ę

spaja; jednakie buduje si

ę

wiecznie domostwo

bytu. Wszystko si

ę

rozł

ą

cza, wszystko wita si

ę

ponownie; wiernym pozostaje sobie

wiecznie bytu kolisko.

W ka

ż

dym mgnieniu poczyna si

ę

byt; wokół ka

ż

dego "tutaj" toczy si

ę

kula "tam".

Ś

rodek

jest wsz

ę

dzie. Krzywy jest szlak wieczno

ś

ci". -

- O, wy sowizdrzały i katarynki! - odparł Zaratustra i

ś

miał si

ę

znowu

ż

, jak

ż

e wy dobrze

wiecie, co si

ę

w ci

ą

gu dni siedmiu dokona

ć

musiało: -

Strona 34 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- i jak mi ów potwór w gardziel wpełzn

ą

ł i dusił! Lecz odgryzłem mu głow

ę

i wyplułem j

ą

precz.

A wy, - wy

ś

cie ju

ż

piosnk

ę

z tego uczyniły? Lecz oto le

żę

tu, wyczerpany uk

ą

szeniem i

wypluciem tym, chory jeszcze z własnego wyzwolenia.

A wy

ś

cie przygl

ą

dały si

ę

temu? O, zwierz

ę

ta me, jeste

ś

cie

ż

i wy okrutne? Wi

ę

c widokiem

wielkiego bólu pragn

ę

ły

ś

cie si

ę

napawa

ć

, jak to ludzie czyni

ą

? Albowiem człowiek jest

najokrutniejszym zwierz

ę

ciem.

Wobec tragedii, walk byków i ukrzy

ż

owa

ń

czuł si

ę

dotychczas najrozkoszniej; a gdy

piekło sobie wynalazł, patrz! stało si

ę

ono jego niebem na ziemi.

Gdy wielki człowiek krzyknie - : mały wnet si

ę

tu znajdzie; i j

ę

zyk z g

ę

by lubie

ż

nie

wywiesi. Zwie on to wszak

ż

e "współczuciem" swoim.

Człowiek mały, osobliwie poeta - jak

ż

e on zapami

ę

tale oskar

ż

a! Słuchajcie

ż

, aby

ś

cie si

ę

nie przesłyszeli i wyczuli rozkosz, która w tych wszystkich oskar

ż

eniach tkwi!

Ci oskar

ż

yciele

ż

ycia! ich

ż

ycie zwyci

ęż

a jednym mrugni

ę

ciem oka: "Kochasz mnie? Pyta

bezczelnie; poczekaj nieco, jeszcze ja czasu dla ciebie nie mam".

Człowiek jest dla samego siebie najokrutniejszym zwierz

ę

ciem; i po

ś

ród tych wszystkich,

co si

ę

"grzesznikami", "krzy

ż

a swego d

ź

wigaczami" i "pokutnikami" zw

ą

, baczcie mi na t

ę

rozkosz, która w ich skargach i oskar

ż

eniach tkwi!

Za

ś

ja sam - chc

ęż

ja tymi słowy oskar

ż

ycielem by

ć

człowieka? Och, zwierz

ę

ta me, to

jedno prze

ś

wiadczenie zdobyłem dotychczas,

ż

e człowiekowi to jego "najgorsze"

niezb

ę

dne jest do najlepszego; -

-

ż

e wszystko najgorsze jest najwy

ż

sz

ą

sił

ą

i najtwardszym kamieniem dla najwy

ż

szego

twórcy; oraz

ż

e człowiek lepszym i zarazem gorszym sta

ć

si

ę

musi! -

Nie do tego ło

ż

a tortur przykuty byłem, i

ż

wiedziałem: "człowiek jest zły". - lecz

przeciwnie: jam wołał, jako nikt dotychczas nie wołał: "Och,

ż

e te

ż

to jego 'najgorsze' jest

tak bardzo małe! Och,

ż

e te

ż

to jego 'najlepsze' jest tak bardzo małe!"

Wielki przesyt człowiekiem - on to mnie dławił i w przełyk wpełzał: oraz i to, o czym
wró

ż

biarz wró

ż

y: "wszystko jest oboj

ę

tne, nie opłaca si

ę

nic, wiedza dławi".

Wielki zmrok wlókł si

ę

przede mn

ą

, długi,

ś

miertelnie znu

ż

ony i

ś

mierci

ą

pijany smutek,

co ziewaj

ą

cymi ustami przemawiał.

"Wiecznie powraca on, ów człowiek, którym

ś

ty si

ę

znu

ż

ył, człowiek mały", - tak ziewał

mój smutek i powłóczył nog

ą

, a zasn

ąć

nie mógł.

W piekło przeistoczyła mi si

ę

ziemia ludzka, zapadła si

ę

pier

ś

jej, wszystko, co

ż

yło, stało

mi si

ę

próchnic

ą

ludzk

ą

, i ko

ś

ci

ą

trupi

ą

, i zmurszał

ą

przeszło

ś

ci

ą

.

Siadywało me wzdychanie na wszystkich grobowcach człowieczych, a wstawa

ć

nie

mogło; pytania i westchnienia me rechotały, dusiły i trawiły mnie, skar

żą

c si

ę

dniem i

noc

ą

: - "Och, człowiek wiecznie powraca! Człowiek mały powraca wiecznie!" -

Nago ujrzałem raz obu, najwi

ę

kszego i najmniejszego człowieka: nazbyt podobni byli do

siebie, - nazbyt ludzki nawet i ten najwi

ę

kszy!

Strona 35 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Nazbyt mały najwi

ę

kszy! - to mi obmierzłym uczyniło człowieka! A wieczny powrót nawet

i tego, co najmniejsze! - obmierzło mi to istnienie wszelkie!

Och, wstr

ę

t! wstr

ę

t! wstr

ę

t! - - Tako rzekł Zaratustra, westchn

ą

ł i przeraził si

ę

, gdy

ż

przypomniał sobie chorob

ę

sw

ą

. Lecz zwierz

ę

ta jego przerwały mu tu dalsz

ą

mow

ę

.

"Nie mów ju

ż

, ty do zdrowia powracaj

ą

cy! - odparły mu zwierz

ę

ta, raczej wyjd

ź

z jaskini,

gdzie

ś

wiat na ci

ę

, jako ogród, czeka.

Mi

ę

dzy ró

ż

e i pszczoły wyjd

ź

i mi

ę

dzy roje id

ź

goł

ę

bie! Osobliwie do paków id

ź

ś

piewaj

ą

cych: aby

ś

si

ę

ś

piewu od nich nauczył!

Ś

piewa

ć

bowiem pragnie zdrowiej

ą

cy; zdrowy niech przemawia. A gdy i zdrowy pie

ś

ni

zapragnie, innych zechce on pie

ś

ni, ni

ź

li do zdrowia powracaj

ą

cy"

- "O, wy sowizdrzały i dudy niemilkn

ą

ce, zamilczcie

ż

wreszcie! - odparł Zaratustra i

ś

miał

si

ę

ze swych zwierz

ą

t. Jak

ż

e wy dobrze wiecie, jak

ą

to pociech

ę

wymy

ś

liłem sobie w

ci

ą

gu tych dni siedmiu!

I

ż

znowu

ś

piewa

ć

oto musz

ę

, - t

ę

pociech

ę

wynalazłem sobie i to uzdrowienie: chcecie

ż

i

na to wnet piosnk

ę

uło

ż

y

ć

lutniow

ą

?"

- "Nie mów ju

ż

, odparły zwierz

ę

ta ponownie; zdziałaj raczej, ozdrowiały, now

ą

wprzódy

lutni

ę

dla swych pie

ś

ni nowych!

Gdy

ż

zwa

ż

to, Zaratustro! Nowym pie

ś

niom nowej potrzeba lutni.

Ś

piewaj i pło

ń

, o Zaratustro, ulecz nowymi pie

ś

ni dusz

ę

sw

ą

: aby

ś

swe wielkie ud

ź

wign

ą

ł

przeznaczenie, które jeszcze

ż

adnego człowieka przeznaczeniem nie było!

Gdy

ż

zwierz

ę

ta twe wiedz

ą

wszak, o Zaratustro, kim jeste

ś

i sta

ć

si

ę

musiałe

ś

: patrz, ty

ś

jest nauczycielem wiecznego powrotu -, oto twe przeznaczenie!

A

ż

e

ś

pierwszym, co t

ę

nauk

ę

wie

ś

ci

ć

musi, - jak

ż

eby przeznaczenie to nie miało by

ć

snadnie twym najwi

ę

kszym niebezpiecze

ń

stwem i schorzeniem twym!

Patrz, my wiemy, czego ty uczysz:

ż

e rzeczy wszelkie powracaj

ą

, a my wraz z nimi, i

ż

e

wieczne razy ju

ż

e

ś

my tu były, a rzeczy wszelkie wraz z nami.

Uczysz,

ż

e jest wielki rok stawania si

ę

, olbrzymi, potworny rok, co jako zegar piaskowy,

wci

ąż

na nowo powrotnie nastawia

ć

si

ę

musi, aby na nowo si

ę

osypywał i do ko

ń

ca

dobiegał: -

- tako, i

ż

wszystkie te roki s

ą

sobie równe w wielkim i małym zarazem, - tako, i

ż

my sami

w ka

ż

dym wielkim roku jeste

ś

my jednacy w wielkim i małym zarazem.

A gdyby

ś

ty teraz zemrze

ć

chciał, o Zaratustro, wiemy i to, jakby

ś

w tej chwili do si

ę

przemawiał: - wszak

ż

e zwierz

ę

ta twe błagaj

ą

ci

ę

- aby

ś

jeszcze nie umierał!

Przemawiałby

ś

bez dr

ż

enia, raczej z przydechem błogo

ś

ci: gdy

ż

wielkie brzemi

ę

i

zdławienie zdj

ę

te byłyby wreszcie z ciebie, ty najcierpliwszy! -

"Oto umieram i zanikam, mówiłby

ś

wówczas, jedno mgnienie, a stan

ę

si

ę

nico

ś

ci

ą

.

Dusze s

ą

równie

ś

miertelne, jak i ciała.

Strona 36 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Lecz powróci ten w

ę

zeł przyczyn, w który i ja wpl

ą

tany jestem, - stworzy on mnie

ponownie! Ja sam nale

żę

do przyczyn wiecznego powrotu.

Powtórz

ę

si

ę

na powrót wraz z tym sło

ń

cem, t

ą

ziemi

ą

, tym orłem i w

ęż

em tym - nie do

nowego, ani lepszego

ż

ycia, ani te

ż

do podobnego:

- powraca

ć

b

ę

d

ę

wiecznie do zawsze jednakowego i zawsze tego samego

ż

ycia,

zarówno w rzeczach wielkich jak i małych, tak, abym znowu

ż

o rzeczy wszelkich

wiecznym powrocie nauczał, -

- abym znowu

ż

me słowo głosił o wielkim dla

ś

wiata i ludzi południu, abym znowu

ż

ludziom nadczłowieka zwiastował.

Rzekłem me słowo i łami

ę

si

ę

na słowie mym: tako chce dola wieczna -, jako zwiastun

gin

ę

!

Nastała godzina, w której schodz

ą

cy samego siebie błogosławi. Tak - ko

ń

czy si

ę

zej

ś

cie

Zaratustry". - -

Skoro zwierz

ę

ta te słowa rzekły, zamilkły i oczekiwały, aby Zaratustra do nich przemówił:

Zaratustra wszak

ż

e nie słyszał,

ż

e one milcz

ą

. Le

ż

ał oto z zamkni

ę

tymi oczyma, na

pozór

ś

pi

ą

cy, aczkolwiek od za

ś

ni

ę

cia daleki: gdy

ż

z dusz

ą

własn

ą

rozmow

ę

wówczas

wiódł. W

ąż

i orzeł, widz

ą

c go tako milcz

ą

cym, uszanowały wielk

ą

wokół niego cisz

ę

i

oddaliły si

ę

ogl

ę

dnie.

CZ

ĘŚĆ

CZWARTA I OSTATNIA

Pie

śń

pijana

1

Tymczasem jeden go

ść

po drugim wymykali si

ę

z jaskini w chłodn

ą

i zadumy pełn

ą

noc;

Zaratustra za

ś

wiódł pod rami

ę

najszpetniejszego człowieka, aby mu pokaza

ć

swe

królestwo nocy, wielki kr

ą

gły ksi

ęż

yc i srebrne wodospady wokół jaskini. I oto, skupieni

wokoło siebie, zamilkli nagle wszyscy ci ludzie, wiekiem ju

ż

starzy, wszak

ż

e o ukojonych,

krzepkich sercach i z tym zdumieniem w duchu,

ż

e tak oto dobrze czuj

ą

si

ę

na

ś

wiecie;

przejmuj

ą

cy czar nocy wnikał w ich serca coraz to gł

ę

biej i gł

ę

biej. Zaratustra za

ś

rzekł

do siebie w duchu: "o jak

ż

e mi si

ę

oni podobaj

ą

teraz, ci ludzie wy

ż

si!" - nie wypowiedział

wszak

ż

e tego w poszanowaniu ich szcz

ęś

cia oraz ich milczenia. -

Wówczas stało si

ę

to, co w tym zdumiewaj

ą

cym dniu było najbardziej zdumienia godne:

szpetny człowiek pocz

ą

ł raz jeszcze, po raz ostatni rz

ę

zi

ć

i parska

ć

, i gdy dosapał si

ę

wreszcie do słów, nagle kr

ą

głe i czyste pytanie wyskoczyło z jego ust, dobre, gł

ę

bokie i

jasne pytanie, które wszystkim, co je słyszeli, poruszyło nagle serca.

"Przyjaciele moi, wy wszyscy społem, rzekł najszpetniejszy człowiek, co s

ą

dzicie o tym?

Gwoli temu dniu - po raz pierwszy w

ż

yciu jestem zadowolony,

ż

em całe

ż

ycie prze

ż

ył.

I cho

ć

tyle ju

ż

wyznałem, nie do

ść

mi jeszcze tego. Warto

ż

y

ć

na

ś

wiecie: jeden dzie

ń

,

jedna uczta z Zaratustr

ą

nauczyły mnie kocha

ć

ziemi

ę

.

"Było

ż

wi

ę

c to -

ż

yciem?" powiem kiedy

ś

ś

mierci. - "Hej

ż

e wi

ę

c! Jeszcze raz!"

Przyjaciele moi, có

ż

wy o tym mniemacie? Nie chcecie

ż

wraz ze mn

ą

mówi

ć

do

ś

mierci:

Było

ż

wi

ę

c to -

ż

yciem? Gwoli Zaratustrze, - hej

ż

e! Jeszcze raz!" - -

Strona 37 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tak mówił najszpetniejszy człowiek; a było to na chwil

ę

przed północ

ą

. I jak s

ą

dzicie, co

si

ę

wówczas przytrafiło? Skoro tylko ludzie wy

ż

si usłyszeli to pytanie, u

ś

wiadomili sobie

nagle sw

ą

przemian

ę

i uzdrowienie, oraz kto był sprawc

ą

tych przeistocze

ń

: garn

ę

li si

ę

do Zaratustry z podzi

ę

k

ą

, uwielbieniem i pieszczot

ą

, całowali go po dłoniach; ka

ż

dy

zachował si

ę

wedle swego przyrodzenia: jedni

ś

mieli si

ę

, inni płakali. Stary wró

ż

biarz

ta

ń

czył z rado

ś

ci; i aczkolwiek był on wówczas pełen słodkiego wina, jak mniemaj

ą

niektórzy opowiadacze, wypełniała go bez w

ą

tpienia jeszcze bardziej słodycz

ż

ycia, oraz

wyrzeczenie si

ę

wszelkiego znu

ż

enia. S

ą

i tacy, co opowiadaj

ą

, jakoby i osioł wówczas

ta

ń

czył: nie darmo najszpetniejszy człowiek napoił go był winem. B

ą

d

ź

co b

ą

d

ź

, je

ś

li

owego wieczoru osioł nawet nie ta

ń

czył, działy si

ę

wówczas wi

ę

ksze i dziwniejsze cuda

nad taniec o

ś

li. Krótko i w

ę

złowato, jak to głosi przysłowie Zaratustry: "i có

ż

po tym!"

2

Zaratustra jednak, podczas tych wydarze

ń

z najszpetniejszym człowiekiem, stał jak

pijany: wejrzenie jego przygasło, j

ę

zyk bełkotał i słaniały si

ę

nogi. I któ

ż

by wówczas

odgadn

ą

ł, jakie my

ś

li przenikały przez jego dusz

ę

? Najwidoczniej jednak duch jego

cofn

ą

ł si

ę

, potem przed si

ę

wybiegł i w dalekich przebywał dalach, jakoby "na wysokiej

przeł

ę

czy, jak stoi napisane, mi

ę

dzy dwoma morzami,

- mi

ę

dzy przeszło

ś

ci

ą

i przyszło

ś

ci

ą

, jako ci

ęż

ka snuj

ą

c si

ę

chmura". Powoli jednak,

podtrzymywany ramionami ludzi wy

ż

szych, powracał do siebie i bronił si

ę

r

ę

koma od

natarczywo

ś

ci uwielbiaj

ą

cych, a zaniepokojonych; nie mówił wszak

ż

e nic. Nagle zwrócił

szybko głow

ę

, jak gdyby co

ś

usłyszał, po czym palec na ustach poło

ż

ył i rzekł:

"Chod

ź

cie!"

I uczyniło si

ę

wokół cicho i tajemniczo; z gł

ę

bi dochodził powolny głos dzwonu.

Zaratustra przysłuchiwał si

ę

temu wraz z lud

ź

mi wy

ż

szymi; wreszcie po raz drugi poło

ż

palec na ustach i rzekł powtórnie: "Chod

ź

cie! Chod

ź

cie! Północ zbli

ż

a si

ę

!" - a głos jego

zmienił si

ę

przy tym. Lecz wci

ąż

jeszcze z miejsca si

ę

nie poruszał: wówczas jeszcze

ciszej i tajemniej uczyniło si

ę

wokół; nadsłuchiwali wszyscy, nawet osioł, i honorowe

zwierz

ę

ta Zaratustry, orzeł i w

ąż

, nadsłuchiwała zarówno i jaskinia Zaratustry, i wielki

chłodny ksi

ęż

yc, sama noc, zda si

ę

, słuchała, Zaratustra poło

ż

ył po raz trzeci palec na

usta i rzekł:

Chod

ź

cie! Chod

ź

cie! Chod

ź

cie!

Ś

ród nocy tej pobł

ą

d

ź

my! Nastała ju

ż

godzina: chod

ź

my

tedy w noc!

3

O, ludzie wy

ż

si, północ si

ę

zbli

ż

a; chc

ę

wam co

ś

na ucho rzec, jak ten stary dzwon, co mi

nieraz w ucho szepcze, -

- tak tajemnie, tak okrutnie, tak serdecznie, jak przemawia ten północny dzwon, co
prze

ż

ył wi

ę

cej, ni

ż

prze

ż

ywa człek:

- który mierzył ju

ż

waszych ojców bolesne serc uderzenia - och, och! jak

ż

e wzdycha ona,

jak we

ś

nie

ś

mieje si

ę

! ta stara, gł

ę

boka, gł

ę

boka północ!

Cicho! Cicho! Tu niejedno słyszy si

ę

, co za dnia głosi

ć

si

ę

nie mo

ż

e; teraz oto w

powietrznym chłodzie, gdzie wszystek gwar stał si

ę

cisz

ą

waszych serc, -

- teraz ono głosi si

ę

, teraz słysze

ć

da si

ę

ono; w nocne nadczujne dusze oto wnika ju

ż

:

och! och! jak

ż

e wzdycha ona! jak we

ś

nie

ś

mieje si

ę

!

Strona 38 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- czy słyszysz ty, jak tajemnie, jak okrutnie do ciebie mówi ta stara, gł

ę

boka, gł

ę

boka

północ?

Człowiecze, słysz!

4

Biada mi! Gdzie prysn

ą

ł czas? Nie zapadłem

ż

w studzien gł

ę

bie? Ju

ż

ś

wiat

ś

pi -

Och! och! Skowyczy pies, ksi

ęż

yc

ś

wieci. Skona

ć

, skona

ć

raczej zechc

ę

, ni

ź

li mówi

ć

wam, co północne moje serce my

ś

li oto wraz.

Oto zmarłem! Min

ę

ło ju

ż

! Paj

ą

ku, czemu snujesz si

ę

wokół mnie? Chcesz

ż

e krwi? Och!

och! Pada rosa, zbli

ż

a si

ę

godzina -

- godzina, w której dreszcz i mróz przejmuje mnie, pyta ona, rozpytuje: "komu serca na to
sta

ć

?"

- komu ziemi panem by

ć

? Kto zechce rzec: "tak wam biec, wielkie, oraz małe, wy

strumienie!

- godzina zbli

ż

a si

ę

: o człeku ty, człowieku wy

ż

szy, bacz! mowa to dla czujnych uszu, dla

twoich ona uszu - co brzmi z północnej głuszy wzwy

ż

?

5

"Co

ś

ponosi mnie, pl

ą

sa dusza moja. Dzieło dnia! Dzieło dnia! Komu panem ziemi by

ć

?

Ksi

ęż

yc mrozi, milczy wiatr. Och, och! Wzlecieli

ś

cie do

ść

wysoko? Wy pl

ą

sacie: jednak

noga skrzydłem jeszcze nie jest.

Dobrzy wy tancerze, mija ju

ż

ochota, wino poszło w m

ę

ty, ka

ż

da czara ju

ż

skruszała, ju

ż

bełkocze grób.

Wzlecieli

ś

cie nie do

ść

górnie: ju

ż

bełkocz

ą

groby: "zmarłych te

ż

wyzwólcie! Czemu taka

długa noc? Nie upaja

ż

ksi

ęż

yc nas?"

O ludzie wy

ż

si, groby te

ż

wyzwólcie, zbud

ź

cie te

ż

i trupy! Och, czemu robak toczy

jeszcze? Zbli

ż

a si

ę

godzina, -

- mruczy ci

ą

gle dzwon, skrzypi jeszcze serce, jeszcze toczy drzewny czerw, czerw

serdeczny. Och! Och!

Ś

wiat gł

ę

bi

ą

jest!

6

Słodka lutni! Lutni słodka! Kocham ja twój ton, twój upojny ton kumaka! - z jak dalekich
dziejów, z jak dalekich stron dzi

ś

nawiedza mnie twój ton, hen, z oddali, gdzie kochania

cichy staw!

Stary dzwonie, słodka lutni! Ka

ż

dy ból w serce bił, ojca ból, ojców i praojców bóle; tak

dojrzała mowa twa, -

- dojrzał

ą

stała si

ę

jak jesie

ń

, jako popołudnie, jak me serce pustelnicze - oto głosisz si

ę

:

dojrzałym stał si

ę

ś

wiat i brunatnym grono,

Strona 39 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

- oto umrze

ć

chce, z szcz

ęś

cia umrze

ć

pragnie. O, ludzie wy

ż

si wy, nie czujecie

ż

nic?

Potajemnie wo

ń

tu bije,

- wo

ń

i zapach to wieczno

ś

ci ró

ż

a upojna, złota i brunatna winna wo

ń

, co z starego

szcz

ęś

cia bije,

- z upojnej, północnej szcz

ęś

liwo

ś

ci zgonu, która

ś

piewa:

ś

wiat gł

ę

bin zwał, gł

ę

bszych,

ni

ż

, jawo, my

ś

lisz,

ś

nisz!

7

Pu

ść

mnie! Pu

ść

! Jam dla ciebie za czysty. Nie tykaj mnie! Czy

ż

nie doskonały stał si

ę

owo

ś

wiat?

Za czysta skóra ma dla dłoni twych dotkni

ę

cia. Pu

ść

mnie, głupi i prostacki, pu

ść

mnie,

gnu

ś

ny dniu! Zali północ nie ja

ś

niejsza?

Najczystszymi panami ziemi by

ć

, najbardziej niepoznanym, najsilniejszym duszom

północnym: gł

ę

bsze one i ja

ś

niejsze ni

ź

li ka

ż

dy dzie

ń

.

O dniu, po omacku szukasz mnie? Wi

ę

c szcz

ęś

cia mego szukasz? Wi

ę

c jestem dla ci

ę

bogaty, samotny, skarbów kopalni

ą

, komor

ą

złot

ą

?

O

ś

wiecie, chcesz

ż

e mnie? Jestem

ż

dla ciebie

ś

wiecki? Jestem

ż

dla ciebie duchowny?

Jestem

ż

dla ci

ę

boski? Wszak

ż

e, dniu i

ś

wiecie, zbyt oci

ęż

ałe wy jeste

ś

cie,

- miejcie dłonie tu m

ą

drzejsze, chwy

ć

cie gł

ę

bsze szcz

ęś

cie i gł

ę

bsz

ą

niedol

ę

, chwy

ć

cie

boga tu jakiego, po mnie nie si

ę

gajcie:

- moje szcz

ęś

cie i nieszcz

ęś

cie gł

ę

bokie s

ą

, o, dniu dziwny, wszak

ż

e bogiem ja nie

jestem, ni jaskini

ą

bo

żą

:

ę

bin si

ę

ga

ś

wiata ból.

8

ę

bszy Boga ból, ty przedziwny

ś

wiecie! Po bo

ż

y si

ę

gnij ból, po mnie ty nie si

ę

gaj!

Czym

ż

e ja! Upojna, słodka lutnia,

- północnej lutni brz

ę

k, kumakowy dzwon; nikt jej nie rozumie, wszak

ż

e mówi

ć

musi, -

przed głuchymi, o ludzie wy

ż

si! Gdy

ż

wy nie rozumiecie mnie!

Pierzchło! Min

ę

ło! O młodo

ś

ci! O południe! O południe me! Oto nastał wieczór i noc, i

północ - wyje pies, wicher:

- nie jest

ż

e wicher psem? Oto skomli, i skowyczy, oto wyje wci

ąż

. Och! och! jak

ż

e ona

wzdycha, jak si

ę

ś

mieje, jako rz

ę

zi i jak dyszy, ta północna pora!

Jak trze

ź

wo przemawia ta pijana wieszczka! przepiła

ż

upojenie swe? wi

ę

c nadczujn

ą

ju

ż

si

ę

stała? i prze

ż

uwa znów?

- swój ból prze

ż

uwa we

ś

nie, gł

ę

boka stara północ, a bardziej jeszcze rozkosz sw

ą

.

Albowiem rozkosz ju

ż

, gdzie gł

ę

boki ból: nad ból rozkosz gł

ę

biej drga.

9

Winny krzewie! Czemu sławisz mnie? Wszak nadci

ą

łem ci

ę

! Okrutnik ja, oto krwawisz mi

- có

ż

znaczy to sławienie pijanego okrucie

ń

stwa?

Strona 40 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

"Co si

ę

stało doskonałe, wszystko dojrzałe - skona

ć

chce!" tak oto przemawiasz.

Błogosławiony, błogosławiony niechaj b

ę

dzie winobra

ń

czy nó

ż

! Lecz wszystko

niedojrzałe

ż

ycia chce: o biada!

"Zgi

ń

! - mówi ból - bólu, precz!" Lecz wszystko, co cierpi,

ż

y

ć

chce, aby si

ę

stało dojrzałe,

radosne i t

ę

skne,

- t

ę

skni

ą

ce za wszystkie, co dalsze, wy

ż

sze i ja

ś

niejsze. "Dziedziców chc

ę

- woła

wszystko, co cierpi, - dzieci pragn

ę

, nie chc

ę

siebie", -

rozkosz wszak

ż

e chce nie dziedziców, nie dzieci, - rozkosz chce siebie samej, chce

wieczno

ś

ci, chce powrotu, chce "wszystkiego, co zawsze jednakie".

Mówi ból: "Łam si

ę

, serce, krwaw! W

ę

druj nogo, skrzydło pły

ń

! Bólu, w gór

ę

! bólu,

wzwy

ż

!" Hej

ż

e! Hej! O, stare serce me: "Zgi

ń

!" - mówi ból.

10

Jak mniemacie, ludzie wy

ż

si? Jestem

ż

wieszczem? Marzycielem? Upoje

ń

cem? Snów

tłumaczem? Czy te

ż

dzwonem o północy?

Kropl

ą

rosy? Czy wieczno

ś

ci tchnieniem, woni

ą

? Nie czujecie

ż

, nie?

Ś

wiat mój

doskonały oto staje si

ę

, i północ jest południem, -

i ból jest rozkosz

ą

, i kl

ą

twa błogosławie

ń

stwem, i noc jest sło

ń

cem, - odejd

ź

cie mi, albo

naucz

ę

jeszcze was: i m

ę

drzec jest trefnisiem.

Rzekli

ś

cie kiedykolwiek "tak" rozkoszy swej? O, przyjaciele moi, rzekli

ś

cie zarazem "tak"

wszelkiemu bólowi. Wszelkie rzeczy sp

ę

tane s

ą

ze sob

ą

, spl

ą

tane i zakochane w sobie, -

- skoro

ś

cie chcieli kiedykolwiek "raz" po raz wtóry, skoro

ś

cie mawiali: "podobasz mi si

ę

szcz

ęś

cie, mgnienie, chwilo!" tym zapragn

ę

li

ś

cie te

ż

wszystkiego z powrotem!

- wszystkiego od nowa, wszystkiego wiecznie, wszystkiego w sp

ę

taniu, splocie i

umiłowaniu wzajemnym, o, tym umiłowali

ś

cie te

ż

i

ś

wiat, -

- wieczni wy, miłujecie go wiecznie i po wszystkie czasy: i do bólu nawet mówicie: zgi

ń

,

lecz powró

ć

! Gdy

ż

rozkosz za wiecznym

ż

yciem łka!

11

Gdy

ż

rozkosz wszelka chce wieczno

ś

ci rzeczy wszelkich, chce miodu, chce dro

ż

d

ż

y,

chce upojnej północy, chce grobów, chce ukojenia łez nagrobnych, zorzy chce
pozłocistej -

- bo czegó

ż

rozkosz nie pragnie! bardziej ona spragniona, bardziej serdeczna i głodna, a

okrutniejsza, bardziej od wszelkiego bólu tajemna, pragnie siebie, wgryza si

ę

w siebie,

wola koliska boryka si

ę

w niej,

- chce miło

ś

ci, chce nienawi

ś

ci, jest przebogata, obdarowuje, odrzuca precz,

ż

ebrze, by

kto

ś

brał, dzi

ę

kuje bior

ą

cym, pragnie, aby j

ą

nienawidzono, -

- tak bogata jest rozkosz,

ż

e bólu łaknie, łaknie piekła, nienawi

ś

ci, ha

ń

by, sromoty,

kalectwa, łaknie

ś

wiata, - gdy

ż

ś

wiat ten, och, wszak znacie

ś

wiat!

Strona 41 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

O ludzie wy

ż

si, za wami t

ę

skni ona, rozkosz ta niepohamowana i błoga, - za waszym

bólem, wy nieudani! Za nieudanym t

ę

skni wszelka rozkosz wieczna.

Gdy

ż

wieczna rozkosz siebie pragnie, przeto chce te

ż

i bólu serdecznego! O szcz

ęś

cie, o

bólu! O serce, łam si

ę

! Ludzie wy

ż

si, nauczcie

ż

mi si

ę

tego: rozkosz wieczno

ś

ci chce,

- rozkosz chce wszelkich rzeczy wieczno

ś

ci, - wieczno

ś

ci chce bez dna, bez dna!

12

Nauczyli

ś

cie si

ę

ju

ż

pie

ś

ni mojej? Odgadli

ś

cie ju

ż

, dok

ą

d zmierza? Hej

ż

e! Hej! Ludzie wy

wy

ż

si,

ś

piewajcie

ż

mi pie

śń

m

ą

okr

ęż

n

ą

!

Ś

piewajcie

ż

mi t

ę

pie

śń

, której imi

ę

"Jeszcze raz", a tre

ść

"po wieki wieczne!" -

ś

piewajcie, o ludzie wy

ż

si, pie

śń

okr

ęż

n

ą

Zaratustry!

Człowiecze! Słysz!
Co brzmi z północnej głuszy wzwy

ż

?

"Jam spał, jam spał -,
"Z gł

ę

bokich snu si

ę

budz

ę

cisz: -

"

Ś

wiat - gł

ę

bin zwał,

"Gł

ę

bszych ni

ż

, jawo, my

ś

lisz,

ś

nisz.

"Ból - gł

ę

bi król -,

"Lecz - nad ból - rozkosz gł

ę

biej łka:

"Zgi

ń

! - mówi ból -

"Rozkosz za wiecznym

ż

yciem łka -,

"- wieczno

ś

ci chce bez dna, bez dna!"

Znak

Rankiem po owej nocy skoczył Zaratustra z ło

ż

a, opasał l

ę

d

ź

wie i wyst

ą

pił ze swej

jaskini, płomienny i pot

ęż

ny, jako sło

ń

ce poranne, gdy zza ciemnych wschodzi gór.

"Jasno

ś

ci ty olbrzymia, rzekł, jako niegdy

ś

ju

ż

przemawiał, ty szcz

ęś

cia oko gł

ę

bokie,

czym

ż

e by było twe szcz

ęś

cie, gdyby

ś

nie miała tych, którym

ś

wiecisz!

A je

ś

li w swych komorach pozostaj

ą

oni jeszcze, podczas gdy ty ju

ż

czuwasz, ju

ż

wschodzisz, ju

ż

darowujesz i rozdajesz: jak

ż

eby dumny twój wstyd złorzeczy

ć

temu miał!

Oto

ś

pi

ą

jeszcze ci ludzie wy

ż

si, podczas gdy ja ju

ż

czuwam; nie s

ą

to moi prawi

towarzysze! Nie na nich czekam ja na górach swych.

Do dzieła swego garn

ę

si

ę

, i do dnia swego: lecz nie rozumiej

ą

oni, które s

ą

znaki mego

poranku, krok mój nie jest dla nich pobudk

ą

.

Ś

pi

ą

jeszcze w jaskini mej, ich sny spijaj

ą

jeszcze pijan

ą

pie

śń

moj

ą

. Ucha, które by ku

mnie nasłuchiwało, - ucha posłusznego brak w

ś

ród ich członków".

- Mówił to Zaratustra do swego serca, gdy sło

ń

ce wschodziło: wówczas spojrzał ku

górze, gdy

ż

usłyszał ostry krzyk swego orła. "Hej

ż

e! zawołał, po mojej to ch

ę

ci i tak mi

przynale

ż

y. Me zwierz

ę

ta czuwaj

ą

, poniewa

ż

ja ju

ż

czuwam.

Orzeł mój czuwa ju

ż

i wraz ze mn

ą

sło

ń

cu cze

ść

oddaje. Szponami orła si

ę

ga on po

nowe

ś

wiatło. Jeste

ś

cie moje prawdziwe zwierz

ę

ta; kocham was.

Lecz brak mi jeszcze mych prawdziwych ludzi!" -

Strona 42 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Tako rzecze Zaratustra; wówczas przytrafiło si

ę

nagle,

ż

e chmara ptactwa zaroiła si

ę

wokół niego i zaszumiała mu w uszach, - a łopot skrzydeł i natłok wokół jego głowy był
tak wielki,

ż

e Zaratustra przymkn

ą

ł oczy. I zaprawd

ę

, jako chmura spadło to na

ń

niespodziewanie, jako chmura strzał, co nowego obsypuje wroga. Wszelako była to
chmura miło

ś

ci, rozpostarta nad nowym druhem.

"Có

ż

to dzieje si

ę

ze mn

ą

?" rzekł Zaratustra do zdumionego serca i osun

ą

ł si

ę

powoli na

wielki kamie

ń

u wyj

ś

cia z jaskini. Wszak

ż

e gdy r

ę

koma ponad sob

ą

, wokół siebie i pod

sob

ą

chwytał, od tkliwych broni

ą

c si

ę

ptaków, wówczas przytrafiło si

ę

niespodzianie co

ś

jeszcze dziwniejszego: zanurzył dło

ń

niepostrze

ż

enie w ciepł

ą

g

ą

szcz włochatych

kudłów; równocze

ś

nie rozległ si

ę

ryk wokół niego, - łagodny, przeci

ą

gły ryk lwa

"Znak si

ę

jawi", rzekł Zaratustra, i przeistoczyło si

ę

serce jego. I w rzeczy samej, skoro

tylko roz

ś

wietliło si

ę

nieco wokół, ujrzał u swych nóg

ż

ółte pot

ęż

ne stworzenie,

przywieraj

ą

ce mu łbem do kolan z miłosnym uporem psa, który starego odnajduje pana.

Goł

ę

bie

ś

wiadczyły mu z równ

ą

ż

arliwo

ś

ci

ą

miło

ść

sw

ą

; i za ka

ż

dym razem gdy goł

ą

b

chrapy lwa musn

ą

ł, lew grzyw

ą

potrz

ą

sał, dziwił si

ę

i u

ś

miechał.

Na to wszystko rzekł Zaratustra jedno tylko słowo: "dzieci moje w pobli

ż

u s

ą

, dzieci moje"

-, i zamilkł zupełnie. Topniało wszak

ż

e serce jego, a z oczu pocz

ę

ły si

ę

s

ą

czy

ć

łzy

kropliste i pada

ć

na dłonie. I nie baczył ju

ż

na nic wi

ę

cej. Siedział oto znieruchomiały, nie

ogarniaj

ą

c si

ę

od zwierz

ą

t. Wówczas goł

ę

bie spłyn

ę

ły do

ń

, obsiadły mu ramiona, pie

ś

ciły

włos jego siwy, nie nu

żą

c si

ę

tkliwo

ś

ci

ą

sw

ą

i radowaniem. Lew pot

ęż

ny zlizywał wci

ąż

łzy, padaj

ą

ce na dło

ń

Zaratustry, porykiwał i mruczał przy tym nie

ś

miało. Tak oto

zachowywały si

ę

te zwierz

ę

ta. -

Działo si

ę

to czas długi, lub czas krótki: gdy

ż

mówi

ą

c po prawdzie, dla takowych rzeczy

nie ma czasu na ziemi -. Tymczasem jednak ludzie wy

ż

si w jaskini Zaratustry obudzili si

ę

wreszcie i ustawiwszy si

ę

do pochodu, szli naprzeciw Zaratustry, aby mu pokłon odda

ć

poranny: jako

ż

e ockn

ą

wszy si

ę

nie znale

ź

li go ju

ż

byli w jaskini. Gdy jednak do wrót

jaskini doszli i gdy szelest kroków ich uprzedził, naje

ż

ył si

ę

lew gwałtownie, odwrócił si

ę

nagle do Zaratustry i z dzikim rykiem skoczył ku jaskini. Wy

ż

si za

ś

ludzie usłyszawszy

ten ryk, krzykn

ę

li chórem jakby jednymi ustami, pierzchli z powrotem i w mgnieniu oka

znikli wszyscy.

Zaratustra wszak

ż

e oszołomiony i obcy temu wszystkiemu, powstał z kamienia, obejrzał

si

ę

wokół, zdumiewał si

ę

, pytał si

ę

serca swego, rozwa

ż

ał i czuł si

ę

samotny. "Có

ż

em ja

to słyszał w tej chwili? - pytał wreszcie powoli, có

ż

to przytrafiło mi si

ę

w tej oto chwili?"

Ju

ż

nawróciło ku niemu wspomnienie, jednym spojrzeniem poj

ą

ł wszystko, co si

ę

mi

ę

dzy

wczoraj i dzi

ś

przytrafiło. "Oto kamie

ń

, mówił gładz

ą

c sw

ą

brod

ę

, na którym wczoraj z

rana spoczywałem, tu oto przyst

ą

pił do mnie wró

ż

biarz, tu te

ż

usłyszałem po raz

pierwszy ów krzyk, który teraz wła

ś

nie obił mi si

ę

znów o uszy, wielkie wołanie na

ratunek.

O, ludzie wy

ż

si, o waszej to niedoli wie

ś

cił mi wczoraj rankiem ów stary wró

ż

biarz, -

- ku waszej niedoli zwie

ść

mnie on chciał i ni

ą

kusi

ć

: o, Zaratustro, rzekł do mnie,

przychodz

ę

, abym ci

ę

do twego ostatniego grzechu skusił.

Do mego ostatniego grzechu? - wykrzykn

ą

ł Zaratustra i

ś

miał si

ę

gniewnie z własnych

słów:

ż

to zachowane mi zostało, jako grzech mój ostatni?"

- I raz jeszcze pogr

ąż

ył si

ę

Zaratustra w sobie, przysiadł ponownie na wielkim kamieniu i

rozwa

ż

ał. Nagle skoczył na nogi, -

Strona 43 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Współczucie! Współczucie z człowiekiem wy

ż

szym! wykrzykn

ą

ł i oblicze jego

przeistoczyło si

ę

w spi

ż

. Hej

ż

e! Na to - min

ą

ł ju

ż

czas!

Moje czucie i współczucie - có

ż

mi na tym zale

ż

y! Bacz

ęż

ja szcz

ęś

cia? Dzieła mego

bacz

ę

!

Hej

ż

e wi

ę

c! Przyszedł lew, dzieci me w pobli

ż

u s

ą

, Zaratustra dojrzałym si

ę

stał, godzina

ma nadeszła: -

Mój to poranek, mój dzie

ń

ś

wita: bywaj mi, bywaj, wielkie ty moje południe!" - -

Tako rzekł Zaratustra i opu

ś

cił sw

ą

jaskini

ę

, płomienny i pot

ęż

ny, jako sło

ń

ce poranne,

gdy zza ciemnych wschodzi gór.

Strona 44 z 44

Bez tytułu 1

2009-10-20


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Friedrich Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra
2 Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra (fragm)
2 Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra (fragm)
F NIETZSCHE TAKO RZECZE ZARATUSTRA
Nietzsche Tako rzecze Zaratustra
Nietzsche Friedrich Tako rzecze Zaratustra
Nietzsche Friedrich Tako rzecze Zaratustra
Tako Rzecze Zaratustra, Filozofia
tako rzecze zaratustra
Tako rzecze Zaratustra
tako rzecze zaratustra OPRACOWANIE
Tako rzecze Zaratustra
Tako rzecze Zaratustra
Tako rzecze Zaratustra PL
Tako rzecze Zaratustra
Tako rzecze Zaratustra
Doktor Rodan tako rzecze
Doktor Rodan tako rzecze

więcej podobnych podstron