DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do ko
ń
ca staro
ż
ytno
ś
ci
│
ś
redniowiecze i odrodzenie
│
barok i o
ś
wiecenie
│
1815-1914
│
1914-1989
jak i z czego studiowa
ć
filozofi
ę
│
moje wykłady
│
Wittgenstein
│
filozofowie i socjologowie nauki
Fryderyk Nietzsche
TAKO RZECZE ZARATUSTRA
KSI
Ąś
KA DLA WSZYSTKICH I DLA NIKOGO
Przeło
ż
ył Wacław Berent. Nakład Jakóba Mortkowicza, Warszawa 1905
Wybór mów Zaratustry według
The Nietzsche Reader, by Keith Ansell-Pearson and Duncan Large, Basil Blackwell 2006.
Ł
ą
cznie ok. 20% tekstu.
Uwspółcze
ś
niłem pisowni
ę
i wymieniłem niektóre zbyt ju
ż
archaiczne słowa (np. w miejsce "znij
ś
cie" daj
ą
c
"zej
ś
cie", ale zostawiaj
ą
c "zaranek" czy wyrazy w rodzaju "có
ż
e
ś
cie"). W kilku miejscach te decyzje
podejmowałem kieruj
ą
c si
ę
nowym przekładem: To rzekł Zaratustra, przeło
ż
yli Sława Lisiecka i Zdzisław
Jaskuła, PIW 1999. W.S.
PRZEDMOWA ZARATUSTRY
MOWY ZARATUSTRY
CZ
ĘŚĆ
PIERWSZA
O trzech przemianach
O wzgardzicielach ciała
O tysi
ą
cu i jednym celu
O cnocie darz
ą
cej
CZ
ĘŚĆ
DRUGA
O przezwyci
ęż
eniu samego siebie
O niepokalanym poznaniu
O wyzwoleniu
CZ
ĘŚĆ
TRZECIA
O widmie i zagadce
O duchu ci
ęż
ko
ś
ci
Powracaj
ą
cy do zdrowia
CZ
ĘŚĆ
CZWARTA I OSTATNIA
Pie
śń
pijana
Znak
Przedmowa Zaratustry
1
Gdy Zaratustra trzydziestu lat do
ż
ył, opu
ś
cił kraj swój i jezioro ojczyste i poszedł w góry.
Tu radował si
ę
duchowi swemu i samotno
ś
ci swej, a dziesi
ęć
lat tak
ż
yj
ą
c, nie um
ę
czył
si
ę
nimi. Wreszcie przemieniło si
ę
serce jego, - i pewnego zaranku wstawszy wraz z
jutrzni
ą
, wyst
ą
pił przed sło
ń
ce i tak rzekł do niego:
-
Ś
wiatło
ś
ci ty olbrzymia! czym
ż
e by było twe szcz
ęś
cie, gdyby
ś
nie miała tych, komu
ja
ś
niejesz?
Dziesi
ęć
lat wchodziła
ś
tu do mej jaskini; znu
ż
yłby
ś
si
ę
i ja
ś
nieniem swym i drog
ą
sw
ą
beze mnie, bez mego orła i bez w
ęż
a mego.
Lecz my oto oczekiwali
ś
my ciebie ka
ż
dego zaranku, i bior
ą
c nadmiar
ś
wiatła twego,
błogosławili
ś
my ci
ę
za to.
Strona 1 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Spojrzyj! Jam jest um
ę
czony m
ą
m
ą
dro
ś
ci
ą
, jako pszczoła, co za wiele miodu zebrała;
po
żą
dam r
ą
k, które by si
ę
po ni
ą
wyci
ą
gn
ę
ły.
Pragn
ą
łbym rozdarowywa
ć
i obdziela
ć
, a
ż
póki m
ą
drych po
ś
ród ludzi nie uraduje
ponownie własne szale
ń
stwo, a ubogich własne bogactwo.
Lecz na to w gł
ę
bi
ę
zej
ść
musz
ę
, jako ty co wieczór czynisz, gdy poza morze zst
ę
pujesz,
aby i podziemnym
ś
wiatom swej udzieli
ć
jasno
ś
ci, -
ś
wiatło ty przehojne!
Oto musz
ę
, jako ty, zaj
ść
, wedle ludzkiego nazwania, zej
ść
ku tym, których wola ma
po
żą
da.
Pobłogosław
ż
e ty mnie, wejrzenie spokojne, co nawet na nadmiar szcz
ęś
cia bez zawi
ś
ci
patrze
ć
mo
ż
esz!
Błogosław kielich przepełniony, aby złotymi rozpłyn
ą
ł si
ę
strugi i twej
ś
wietno
ś
ci odblask
wsz
ę
dzie poroznosił.
Spojrzyj! kielich ten chce znowu by
ć
opró
ż
nion, i Zaratustra chce znów by
ć
człowiekiem.
- Tak si
ę
pocz
ę
ło zej
ś
cie Zaratustry.
2
Zaratustra zst
ę
pował samotny z gór, nie spotykaj
ą
c po drodze nikogo. Gdy jednak w las
si
ę
zanurzył, stan
ą
ł nagle przed nim starzec, co opu
ś
cił chat
ę
sw
ą
ś
wi
ę
t
ą
, aby korzonków
szuka
ć
po lesie. I rzekł starzec do Zaratustry tymi słowy:
- Nie jest mi obcy ten w
ę
drowiec; przed laty przechodził on t
ę
dy. Zaratustr
ą
zwie si
ę
;
jednak
ż
e przeobraził si
ę
on.
Wonczas niosłe
ś
swój popiół w góry; chcesz
ż
e dzisiaj swój ogie
ń
nie
ść
w doliny? Nie
obawiasz si
ę
kary podpalacza?
O tak, poznaj
ę
Zaratustr
ę
! Czyste jest jego oko, a wokół ust jego nie czai si
ę
wstr
ę
t. Czy
ż
nie st
ą
pa on jak tancerz?
Przeobra
ż
ony jest Zaratustra, dzieci
ę
ciem stał si
ę
Zaratustra, ockni
ę
ty jest Zaratustra. I
czegó
ż
ty chcesz po
ś
ród
ś
pi
ą
cych?
ś
yłe
ś
w samotno
ś
ci, jako w morzu, i morze niosło ciebie. Biada, chcesz
ż
e teraz na l
ą
d
st
ą
pi
ć
? Biada, chcesz
ż
e znowu o własnych siłach wlec swe ciało?
Zaratustra oparł: - Kocham ludzi.
- Czemu
ż
, rzekł starzec, usun
ą
łem si
ę
i ja niegdy
ś
w lasy i głusz samotn
ą
? Czy
ż
nie
dlatego,
ż
em ludzi nazbyt ukochał?
Teraz miłuj
ę
Boga, nie kocham ludzi. Człowiek jest rzecz
ą
zbyt niedoskonał
ą
. Miło
ść
ku
ludziom zabiłaby mnie.
Zaratustra odparł: - Có
ż
em ja o miło
ś
ci mówił! Nios
ę
ludziom dar.
- Nie dawaj im nic, rzekł
ś
wi
ę
ty. Raczej ujmij im nieco i d
ź
wigaj z nimi społem. Tym
najbardziej im wygodzisz: oby
ś
sobie jeno tym dogodził!
Strona 2 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
A je
ś
li chcesz ich koniecznie obdarza
ć
, nie dawaj wi
ę
cej nad jałmu
ż
n
ę
i ka
ż
im jeszcze
ż
ebra
ć
o ni
ą
!
- Nie, odparł Zaratustra, nie daj
ę
jałmu
ż
ny. Nie jestem na to dosy
ć
ubogi.
Ś
wi
ę
ty za
ś
miał si
ę
z Zaratustry i rzekł w te słowa: - Bacz wi
ę
c, aby przyj
ę
to twe skarby!
Nieufni s
ą
oni wzgl
ę
dem samotników i nie wierz
ą
, by
ś
my przychodzili, by obdarza
ć
.
Kroki nasze d
ź
wi
ę
cz
ą
im nazbyt samotnie po pustych ulicach. A gdy po nocy w swoich
ło
ż
ach, na długo przed wschodem sło
ń
ca czyje
ś
kroki zasłysz
ą
, pytaj
ą
wówczas: dok
ą
d
zmierza ten złodziej?
Nie chod
ź
do ludzi, pozosta
ń
w lesie! Udaj si
ę
raczej do zwierz
ą
t! Czemu nie chcesz by
ć
jako ja. - nied
ź
wiedziem poród nied
ź
wiedzi, ptakiem po
ś
ród ptaków?
- I có
ż
robi
ś
wi
ę
ty w lesie? - zapytał Zaratustra.
Ś
wi
ę
ty odparł: - Pie
ś
ni składam i
ś
piewam je, a gdy pie
ś
ni składam
ś
miej
ę
si
ę
i płacz
ę
, i
pomrukuj
ę
z cicha: tak Boga chwal
ę
.
Ś
piewem, płaczem,
ś
miechem i pomrukiem chwal
ę
Boga, który jest moim Bogiem. Lecz
có
ż
to niesiesz ty nam w darze?
Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, pokłonił si
ę
ś
wi
ę
temu i rzekł: "Czym
ż
e was mógłbym ja
obdarzy
ć
? Pozwólcie mi jednak odej
ść
czym pr
ę
dzej, abym wam czego nie odebrał!" - I
tak oto rozstali si
ę
ze sob
ą
starzec i m
ąż
,
ś
miej
ą
c si
ę
jako dwa
ż
aki.
Gdy Zaratustra sam pozostał, rzekł do swego serca: - Czy
ż
by to było mo
ż
liwe! Wszak ten
ś
wi
ę
ty starzec nic jeszcze w swym lesie nie słyszał o tym,
ż
e Bóg ju
ż
umarł! -
3
Gdy Zaratustra zaszedł do najbli
ż
szego miasta, co u skraju lasów le
ż
ało, znalazł tam
wiele ludu, zgromadzonego na rynku, gdy
ż
było obwieszczone, i
ż
linoskoczek da
widowisko. I Zaratustra tak rzekł do ludu:
- Ja was ucz
ę
nadczłowieka. Człowiek jest czym
ś
, co pokonanym by
ć
powinno. Có
ż
e
ś
cie
uczynili, aby go pokona
ć
?
Wszystkie istoty stworzyły co
ś
ponad siebie; chcecie
ż
by
ć
odpływem tej wielkiej fali i
raczej do zwierz
ę
cia powróci
ć
, ni
ź
li człowieka pokona
ć
?
Czym
ż
e jest małpa dla człowieka? Po
ś
miewiskiem i sromem bolesnym. I tym
ż
e powinien
by
ć
człowiek dla nadczłowieka: po
ś
miewiskiem i wstydem bolesnym.
Przebyli
ś
cie drog
ę
od robaka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze robaka. Byli
ś
cie
niegdy
ś
małpami i dzi
ś
jest jeszcze człowiek bardziej małp
ą
, ni
ź
li jakakolwiek małpa.
Kto za
ś
jest po
ś
ród was najm
ę
drszym, ten jest dwurodkiem i miesza
ń
cem ro
ś
liny i
upiora. Mówi
ęż
ja wam, by
ś
cie si
ę
upiorami lub ro
ś
linami stali?
Patrzcie, ja wam wskazuj
ę
nadczłowieka!
Nadczłowiek jest tre
ś
ci
ą
ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowiek niech b
ę
dzie
ziemi tre
ś
ci
ą
!
Strona 3 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Zaklinam was, bracia, pozosta
ń
cie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o
nadziemskich mówi
ą
nadziejach! Truciciele to s
ą
, wiedz
ą
cy czy nie
ś
wiadomi!
Wzgardziciele to ciała, wymieraj
ą
cy i sami zatruci, którymi ziemia si
ę
um
ę
czyła; oby
ż
si
ę
pr
ę
dzej precz wynie
ś
li!
Niegdy
ś
było blu
ź
nierstwo Bogu najwi
ę
kszym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim
zmarli i ci blu
ź
niercy. Ziemi blu
ź
ni
ć
jest rzecz
ą
najstraszniejsz
ą
, jako te
ż
ceni
ć
bardziej
wn
ę
trzno
ś
ci niezbadanego, ni
ź
li tre
ść
tej ziemi!
Niegdy
ś
spogl
ą
dała dusza wzgardliwie na ciało; naonczas była ta wzgarda czym
ś
najwy
ż
szym; chciała mie
ć
dusza ciało chudym, wstr
ę
tnym, zagłodzonym. Mniemała, i
ż
si
ę
ciału i ziemi tak oto umknie.
O, ta dusza była sama jeszcze chuda, wstr
ę
tna i zagłodzona, i okrucie
ń
stwo było
rozkosz
ą
tej duszy!
Lecz wy nawet jeszcze, bracia moi, powiedzcie
ż
wy mnie: co wam ciało wasze o duszy
waszej zwiastuje? Nie jest
ż
e wasza dusza ubóstwem i brudem i
ż
ałosn
ą
błogo
ś
ci
ą
?
Zaprawd
ę
, brudnym stworzeniem jest człowiek. Trzeba by
ć
morzem, aby brudne
strumienie w siebie przyjmowa
ć
i samemu si
ę
nie skala
ć
.
Patrzcie, ja was ucz
ę
nadczłowieka: ten jest morzem, w nim wasza wielka wzgarda
zaton
ąć
zdoła.
Co jest najwi
ę
kszym z ducha, czego wy do
ś
wiadczy
ć
mo
ż
ecie? Jest to godzina wielkiej
wzgardy. Godzina, w której wasze szcz
ęś
cie wstr
ę
tem was przejmie, zarówno jak rozum
wasz, oraz cnota wasza.
Godzina, kiedy powiecie: "I có
ż
z mego szcz
ęś
cia! Jest ono ubóstwem i brudem i
ż
ałosn
ą
błogo
ś
ci
ą
. Lecz me szcz
ęś
cie powinno samo istnienie usprawiedliwia
ć
!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có
ż
z mego rozumu! Po
żą
da on wiedzy, jako lew karmy?
Ubóstwem jest on i brudem i
ż
ałosn
ą
błogo
ś
ci
ą
!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có
ż
z mej cnoty! Jeszcze mnie ona o szale
ń
stwo nie
przyprawiła. Jak
ż
em um
ę
czony swym złem i dobrem! Wszystko to - ubóstwo i brud i
błogo
ść
ż
ałosna!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có
ż
z mej sprawiedliwo
ś
ci! Nie bacz
ę
, abym si
ę
ż
arem i
w
ę
glem stał. Lecz sprawiedliwy jest
ż
arem i w
ę
glem!"
Godzina, kiedy powiecie: "I có
ż
z mego współczucia! Nie jest
ż
e współczucie krzy
ż
em, do
którego przygwo
ż
d
ż
ony zostaje ten, co ludzi ukochał? Lecz ma współczucie nie jest
ukrzy
ż
owaniem".
Mówili
ś
cie ju
ż
tak? Krzyczeli
ś
cie ju
ż
tak? Och, gdybym ja od was ju
ż
takie zasłyszał
wołania!
Nie grzechy wasze - wasze przestanie na małym woła do nieba, wasze sk
ą
pstwo nawet i
w grzechu, oto co woła do nieba!
Gdzie
ż
jest ten piorun, któryby was lizn
ą
ł swym j
ę
zykiem? Gdzie
ż
jest ten obł
ę
d, któryby
wam zaszczepi
ć
nale
ż
ało?
Strona 4 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Patrzcie, ja was ucz
ę
nadczłowieka. On jest tym piorunem, on jest tym obł
ę
dem! -
Gdy Zaratustra tak zako
ń
czył, krzykn
ą
ł jeden z ludu: "Słyszeli
ś
my ju
ż
dosy
ć
o
linoskoczku, poka
ż
cie
ż
nam go wreszcie": I lud cały
ś
miał si
ę
z Zaratustry. Jako
ż
linoskoczek, s
ą
dz
ą
c,
ż
e na niego przyszła kolej, imał si
ę
swego dzieła.
4
Zaratustra jednak spogl
ą
dał na lud i dziwił si
ę
. Po czym rzekł tymi słowy:
Człowiek jest lin
ą
rozpi
ę
t
ą
mi
ę
dzy zwierz
ę
ciem i nadczłowiekiem, - lin
ą
ponad
przepa
ś
ci
ą
.
Niebezpieczne to przej
ś
cie, niebezpieczne podró
ż
e, niebezpieczne wstecz spogl
ą
danie,
niebezpieczne trwo
ż
ne zachwianie i zatrzymywanie si
ę
.
Oto co wielkim jest w człowieku, i
ż
jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest
umiłowania godnym,
ż
e jest on przej
ś
ciem i zanikiem.
Kocham tych, którzy
ż
y
ć
nie umiej
ą
inaczej jeno zachodz
ą
c, albowiem oni s
ą
tymi, którzy
przechodz
ą
.
Kocham wielkich wzgardzicieli, gdy
ż
s
ą
to wielcy wielbiciele i strzały t
ę
sknoty na brzeg
przeciwny.
Kocham tych, którzy nie szukaj
ą
a
ż
poza gwiazdami powodów, aby zanikn
ąć
i ofiar
ą
si
ę
sta
ć
, lecz ziemi si
ę
ofiaruj
ą
, aby ziemia własno
ś
ci
ą
nadczłowieka kiedy
ś
si
ę
stała.
Kocham tego, który
ż
yje, aby poznawał, i który poznawa
ć
chce, aby kiedy
ś
nadczłowiek
ż
ył. Tako pragnie on swego zaniku.
Kocham tego, który pracuje i odkrycia czyni, aby nadczłowiekowi dom wystawił, oraz
mierzw
ę
, zwierz
ę
i ro
ś
lin
ę
jemu zgotował: gdy
ż
tako chce on swego zaniku.
Kocham tego, który cnot
ę
sw
ą
kocha: gdy
ż
cnota jest wol
ą
zaniku i strzał
ą
t
ę
sknoty.
Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nie pozostawia, lecz chce by
ć
całkowicie
duchem swej cnoty: tako przekracza on most jako duch.
Kocham tego, co ze swej cnoty czyni skłonno
ść
ducha i przeznaczenie własne: i tako
gwoli swej cnoty chce
ż
y
ć
jeszcze i przesta
ć
ju
ż
ż
y
ć
.
Kocham tego, co nie chce zbyt wiele cnót posiada
ć
. Jedna cnota jest wi
ę
ksz
ą
cnot
ą
ni
ź
li
dwie, albowiem bardziej staje si
ę
owym w
ę
złem, na którym zawiesza si
ę
przeznaczenie.
Kocham tego, czyja dusza udziela si
ę
rozrzutnie, który podzi
ę
ki nie chce i nie zwraca:
gdy
ż
on obdarza ustawicznie, a siebie zachowa
ć
nie pragnie.
Kocham tego, który wstydzi si
ę
, gdy ko
ś
ci jemu na szcz
ęś
cie padn
ą
i pyta: - zalim jest
fałszywym graczem? - gdy
ż
on zagin
ąć
chce.
Kocham tego, który złotymi słowy swe czyny uprzedza i zawsze wi
ę
cej dotrzymuje, ni
ź
li
był obiecał: gdy
ż
on swego zaniku pragnie.
Kocham tego, co przyszłych usprawiedliwia i przeszłych wyzwala: gdy
ż
on chce od
współczesnych zagin
ąć
.
Strona 5 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Kocham tego, co Boga swego gromi, poniewa
ż
Boga swego kocha: gdy
ż
on od gniewu
swego Boga zgin
ąć
musi.
Kocham tego, czyja dusza jest gł
ę
bok
ą
, nawet poranion
ą
b
ę
d
ą
c, i którego drobne nawet
przej
ś
cie zgubi
ć
mo
ż
e: gdy
ż
ch
ę
tnie przez most on przechodzi.
Kocham tego, czyja dusza jest przepełna, tak i
ż
samego siebie człowiek zapomina i tylko
rzeczy wszystkie
ż
ycie w nim maj
ą
: gdy
ż
rzeczy wszystkie zanikiem jego b
ę
d
ą
.
Kocham tego, co wolnego jest ducha i wolnego serca; głowa takiego jest tylko trzewiem
serca, serce wszak
ż
e prze go ku zagładzie.
Kocham tych wszystkich, co s
ą
jako ci
ęż
kie krople, spadaj
ą
ce pojedynczo z ciemnej
chmury, zawisłej nad człowiekiem: zwiastuj
ą
one błyskawic
ę
i jako zwiastuny gin
ą
.
Patrzcie, jam jest zwiastunem błyskawicy, jam jest ci
ęż
k
ą
kropl
ą
z chmury: ta błyskawica
zwie si
ę
nadczłowiekiem. -
5
Gdy Zaratustra wyrzekł te słowa, spojrzał na lud wokół i zamilkł. «Oto stoj
ą
głusi, - rzekł
do swego serca, - i oto
ś
miej
ą
si
ę
: nie rozumiej
ą
mnie. Jam nie jest j
ę
zykiem dla tych
uszu.
Czy
ż
by nale
ż
ało wprzódy uszy im poniszczy
ć
, aby si
ę
nauczyli słucha
ć
oczami? Czy
ż
by
oczekiwali, bym brutalne łoskoty czynił, jako odpustowe kotły lub kaznodzieje pokutni?
Lub mo
ż
e ufaj
ą
tylko j
ą
kałom?
Wszak
ż
e maj
ą
co
ś
, z czego si
ę
pyszni
ą
. Jak
ż
e zwie si
ę
to, co ich tak dumnymi czyni?
Wykształceniem zw
ą
ten skarb duszy swojej; to
ć
ono wyró
ż
nia ich od pasterzy kóz.
A wi
ę
c dlatego tak niech
ę
tnie słuchaj
ą
słowa "wzgarda". Niechaj
ż
e i tak b
ę
dzie: -
przemówi
ę
i ja do ich dumy.
B
ę
d
ę
im mówił o ostatnim człowieku».
I Zaratustra w te słowa zwrócił si
ę
do ludu:
Czas, by człowiek cel sobie wytkn
ą
ł. Czas, by zasiał ziarno swej najwy
ż
szej nadziei.
Jeszcze ziemia do
ść
bogata, lecz przyjdzie czas, gdy si
ę
stanie tak biedna i oswojona,
ż
e z tego ziarna nadziei
ż
adne wy
ż
sze drzewo ju
ż
nie wyro
ś
nie.
Biada! Zbli
ż
a si
ę
czas, gdy człowiek niezdolny b
ę
dzie wyrzuci
ć
strzały t
ę
sknoty ponad
człowieka, gdy zwiotczeje ci
ę
ciwa łuku jego!
Powiadam wam, trzeba mie
ć
chaos w sobie, by porodzi
ć
gwiazd
ę
ta
ń
cz
ą
c
ą
. Powiadam
wam: wiele chaosu jest jeszcze w was.
Biada! Zbli
ż
a si
ę
czas, gdy człowiek
ż
adnej gwiazdy porodzi
ć
nie b
ę
dzie zdolny. Biada!
Zbli
ż
a si
ę
czas po tysi
ą
ckro
ć
wzgardy godnego człowieka, - człowieka, co nawet samym
sob
ą
ju
ż
gardzi
ć
nie zdoła.
Patrzcie! wskazuj
ę
wam ostatniego człowieka.
Strona 6 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Czym jest miło
ść
? czym jest twórczo
ść
? czym t
ę
sknota? czym gwiazda?" - tak pyta
ostatni człowiek i mru
ż
y wzgardliwie oczy.
Ziemia si
ę
skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj
jego jest nie do wyt
ę
pienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek
ż
yje najdłu
ż
ej.
"My
ś
my szcz
ęś
cie wynale
ź
li" - mówi
ą
ostatni ludzie i mru
żą
niedbale oczy.
Opu
ś
cili okolice, gdzie
ż
ycie twarde było: gdy
ż
ciepła potrzeba. Kocha si
ę
jeszcze
s
ą
siada i trze si
ę
o niego; - gdy
ż
ciepła potrzeba!
Cierpienie i nieufno
ść
uchodz
ą
za rzeczy grzeszne: ostatni człowiek baczy troskliwie na
siebie. Głupiec chyba tylko potyka si
ę
jeszcze o kamienie i o ludzi!
Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w ko
ń
cu - du
ż
o trucizny, aby
mile zemrze
ć
.
Pracuje si
ę
jeszcze, gdy
ż
praca jest rozrywk
ą
. Dba si
ę
jednak o to, by ta rozrywka nie
stała si
ę
zbyt uci
ąż
liw
ą
.
Nikt ju
ż
nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uci
ąż
liwe. Któ
ż
by jeszcze
chciał panowa
ć
? Któ
ż
podlega
ć
? To zbyt uci
ąż
liwe.
ś
adnego pasterza, sama trzoda! Ka
ż
dy jest równy, ka
ż
dy chce działu równego. Kto
inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obł
ą
kanych.
"Dawniej cały
ś
wiat był obł
ę
dny" - mówi
ą
najsubtelniejsi i mru
żą
m
ą
drze oczy.
Jest si
ę
m
ą
drym i wie si
ę
wszystko, co si
ę
zdarzyło, wi
ę
c w wydrwiwaniu wszystkiego nie
zna si
ę
miary. Sprzeczaj
ą
si
ę
jeszcze, lecz godz
ą
si
ę
niebawem, gdy
ż
niezgoda psuje
ż
oł
ą
dek.
Ma si
ę
sw
ą
przyjemnostk
ę
na dzie
ń
i sw
ą
przyjemnostk
ę
na czas nocy; lecz zdrowie ceni
si
ę
nade wszystko.
"My
ś
my szcz
ęś
cie wynale
ź
li" - mówi
ą
ostatni ludzie i mru
żą
oczy. -
Tu zako
ń
czył Zaratustra sw
ą
pierwsz
ą
mow
ę
(zw
ą
j
ą
równie
ż
i "przedmow
ą
"), gdy
ż
w
tym miejscu przerwał mu krzyk i rado
ść
tłumu: "Daj nam, Zaratustro, tego ostatniego
człowieka, - wołali społem - uczy
ń
z nas ostatnich ludzi, a darujemy ci twego
nadczłowieka". Lud cały radował si
ę
i mlaskał j
ę
zykiem. Zaratustr
ę
wszak
ż
e smutek
ogarn
ą
ł; rzekł do serca swego:
"Nie rozumiej
ą
mnie: nie jestem j
ę
zykiem dla tych uszu.
Za długo w istocie
ż
yłem w górach, zanadto wsłuchiwałem si
ę
w szelesty drzew i w
poszumy strumieni: i oto mowa ma jest dla nich mow
ą
pasterzy kóz.
Dusza ma nieporuszona jest i jasna jako wzgórza o poranku. Oni jednak s
ą
dz
ą
,
ż
em jest
zimny i
ż
em szyderca w
ż
artach okrutnych.
I teraz oto spozieraj
ą
wci
ąż
na mnie i
ś
miej
ą
si
ę
. A
ś
miej
ą
c si
ę
, nienawidz
ą
mnie jeszcze.
Lód jest w ich
ś
miechu".
6
Strona 7 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Lecz oto wydarzyło si
ę
co
ś
, wobec czego wszystkie usta oniemiały i wszystkie oczy
słupem stan
ę
ły. Linoskoczek rozpocz
ą
ł wła
ś
nie swe dzieło; wyszedł on z poza małych
drzwiczek i posuwał si
ę
po linie, rozci
ą
gni
ę
tej mi
ę
dzy dwoma wie
ż
ami, i tak oto wisiał
ponad rynkiem i ludem. Kiedy si
ę
w połowie drogi znajdował, roztworzyły si
ę
nagle małe
drzwi i jaki
ś
pstry urwis, niby
ś
mieszek jarmarczny, wskoczył na lin
ę
i szybkimi kroki
zbli
ż
ał si
ę
do poprzednika. "Naprzód, włóczynogo, - wołał straszny jego głos - naprzód,
ciemi
ę
go, czołgaczu, tchórzu! Abym ci
ę
pi
ę
t
ą
nie połechtał! Có
ż
ty tu marudzisz
pomi
ę
dzy wie
ż
ami? Do wie
ż
y by ci
ę
zamkn
ąć
nale
ż
ało, lepszemu od siebie drog
ę
tylko
zawalasz!" - I z ka
ż
dym słowem posuwał si
ę
bli
ż
ej, coraz bli
ż
ej; a gdy ju
ż
tylko krok jeden
oddzielał obu, wówczas stała si
ę
rzecz potworna, wobec której wszystkie usta oniemiały i
wszystkie oczy słupem stan
ę
ły: - błazen wydał wrzask szata
ń
ski i przeskoczył przez tego,
co mu stał na drodze. Ów za
ś
, widz
ą
c zwyci
ę
stwo zapa
ś
nika, stracił głow
ę
, a zarazem i
lin
ę
pod sob
ą
, odrzucił dr
ą
g, który trzymał w r
ę
kach, a sam, w spadku pr
ę
dszy od dr
ą
ga,
run
ą
ł w gł
ę
bi
ę
jako kł
ę
bowy wir ramion i nóg. Rynek i lud stał si
ę
jako morze, gdy we
ń
nawałnica uderzy; rozpierzchły si
ę
tłumy i zafalowały w burzliwym u
ś
cisku, najbardziej
za
ś
wokół tego miejsca, gdzie ciało prysło o ziemi
ę
.
Zaratustra wszak
ż
e stał na miejscu, i tu
ż
koło niego spadło ciało, okaleczone
ś
miertelnie,
połamane, ale jeszcze nie martwe. Po jakim
ś
czasie powrócił zdruzgotany do
przytomno
ś
ci i ujrzał kl
ę
cz
ą
cego nad sob
ą
Zaratustr
ę
. "Czegó
ż
ty tu chcesz? - rzekł
wreszcie, - wiedziałem ja dawno,
ż
e mi diabeł nog
ę
kiedy
ś
podstawi. Teraz oto zawlecze
mnie do piekła: chcesz
ż
e mu wzbrania
ć
?
- Na m
ą
cze
ść
, przyjacielu, nie masz tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma diabła,
nie ma piekła. Dusza twa umrze pr
ę
dzej jeszcze, ni
ź
li twe ciało: zb
ą
d
ź
wi
ę
c l
ę
ku! -
Człowiek spogl
ą
dał nieufnie. "Je
ś
li prawd
ę
mówisz, - rzekł w ko
ń
cu - w takim razie nie
trac
ę
nic, trac
ą
c
ż
ycie. Jestem nieomal jako zwierz
ę
, które nauczono ta
ń
czy
ć
kijem i
sk
ą
pym k
ę
sem".
- Zaniechaj tych my
ś
li, - odparł Zaratustra, ty
ś
z niebezpiecze
ń
stwa uczynił powołanie,
tym si
ę
nie gardzi. I oto przez swe powołanie giniesz; za to pochowam ci
ę
własnymi
r
ę
koma. -
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, konaj
ą
cy ju
ż
nie odpowiadał; lecz poruszyła si
ę
jeszcze
r
ę
ka jego i, jakby dzi
ę
kuj
ą
c, szukała dłoni Zaratustry.
7
Tymczasem wieczór nadszedł i ciemno
ść
zaległa rynek; wówczas rozbiegł si
ę
lud, gdy
ż
nawet i ciekawo
ść
wraz z przera
ż
eniem nu
żą
si
ę
wreszcie. Zaratustra jednak, zatopiony
w my
ś
lach, siedział przy trupie na ziemi, zapomniał o czasie. Wreszcie nastała noc i
mro
ź
ny wiatr owiał samotnika. Wonczas podj
ą
ł si
ę
Zaratustra z ziemi i rzekł do swego
serca:
"Zaprawd
ę
, pi
ę
kny połów miał dzi
ś
Zaratustra! Człowieka nie złowił ani jednego,
natomiast trupa złapał.
Ponure jest istnienie ludzkie i wci
ąż
jeszcze bez ducha:
ś
mieszek jarmarczny sta
ć
si
ę
dla
ń
mo
ż
e przeznaczeniem.
Chc
ę
ludzi nauczy
ć
ducha ich istnienia, którym jest nadczłowiek, błyskawica z ciemnej
chmury: człowiek.
Strona 8 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Lecz jeszczem ja od nich daleki, i mój duch do ich ducha nie przemawia. Dla ludzi jestem
jeszcze czym
ś
po
ś
rednim mi
ę
dzy błaznem i trupem.
Ciemna jest ta noc, ciemnymi drogami chadza Zaratustra. Chod
źż
e, ty mój zimny i
sztywny towarzyszu! Zawiod
ę
ci
ę
tam, gdzie ci
ę
własnymi r
ę
kami pochowam".
8
Co rzekłszy do swego serca, wzi
ą
ł Zaratustra trupa na plecy i ruszył w drog
ę
. Stu kroków
jeszcze nie uszedł gdy podkradł si
ę
do niego człowiek jaki
ś
i pocz
ą
ł co
ś
szepta
ć
na ucho,
- był to ów
ś
mieszek z wie
ż
y. "Uciekaj, o Zaratustro, z tego miasta, - szeptał do
ń
; - zbyt
wielu nienawidzi ci
ę
tutaj. Nienawidz
ą
ci
ę
dobrzy i sprawiedliwi, i zw
ą
ci
ę
swoim wrogiem
a wzgardzicielem; nienawidz
ą
ci
ę
wierz
ą
cy wiary prawej, i zw
ą
ci
ę
niebezpiecze
ń
stwem
dla tłumu. Całe twe szcz
ęś
cie,
ż
e
ś
si
ę
do tego zdechłego psa przył
ą
czył; a
ż
e
ś
si
ę
tak
poni
ż
ył, uratowałe
ś
si
ę
jeszcze na dzisiaj. Uchod
ź
jednak precz z tego miasta, gdy
ż
jutro
przeskocz
ę
przez ciebie ja,
ż
ywy, - przez umarłego". - Powiedziawszy to, przepadł
człowiek; Zaratustra szedł dalej w ciemne zaułki.
U wrót miejskich zaczepili go grabarze: za
ś
wieciwszy pochodni
ą
w twarz, poznali
Zaratustr
ę
i szydzili z niego. "Zaratustra wynosi zdechłego psa: pi
ę
knie,
ż
e Zaratustra
stał si
ę
grabarzem! Gdy
ż
nasze r
ę
ce s
ą
, jak na t
ę
piecze
ń
, za czyste. Pragnie
ż
Zaratustra diabłu k
ą
sek jego ukra
ść
? Powodzenia! I szcz
ęś
liwej wieczerzy! Bodaj jednak,
ż
e diabeł lepszym jest złodziejem od Zaratustry! - porwie ich obu, po
ż
re ich obu!" I
ś
miali
si
ę
tak społem i szeptali ze sob
ą
.
Zaratustra nie odparł ani słowa i swoj
ą
szedł drog
ą
. Gdy tak dwie godziny skrajem lasów
i bagien w
ę
drował, za wiele nasłuchał si
ę
wycia zgłodniałych wilków, wi
ę
c i jego głód
nawiedził. Zatrzymał si
ę
przeto u samotnej chaty, w której płon
ę
ło
ś
wiatło.
"Głód mi
ę
opada, rzekł Zaratustra, jak zbój. W lasach i na bagniskach opada mi
ę
głód i
po nocy gł
ę
bokiej.
Przedziwne kaprysy miewa głód mój. Cz
ę
sto po posiłku nawiedza mi
ę
dopiero, dzi
ś
w
ci
ą
gu dnia nie przychodził: gdzie
ż
bawił on?"
To mówi
ą
c uderzył Zaratustra we wrota. Wyszedł starzec;
ś
wiatło niósł w r
ę
ku i pytał:
"Któ
ż
to nawiedza mnie i zły mój sen?"
-
ś
ywy i umarły - odparł Zaratustra. - Dajcie
ż
mi je
ść
i pi
ć
, zapomniałem o tym za dnia.
Kto głodnego karmi, dusz
ę
własn
ą
orze
ź
wia: tak mówi m
ą
dro
ść
. -
Stary odszedł, powrócił jednak niebawem i cz
ę
stował Zaratustr
ę
chlebem i winem. "Złe to
strony dla zgłodniałych - mówił; dlatego te
ż
ja tu mieszkam. Zwierz
ę
i człowiek
przychodzi tu do mnie samotnika. Lecz ka
żż
e je
ść
i pi
ć
towarzyszowi swemu, bardziej on
od ciebie znu
ż
ony". Zaratustra odparł: "Martwym jest mój towarzysz, trudno go b
ę
dzie do
tego namówi
ć
". "To mnie nic nie obchodzi - odparł stary mrukliwie; kto do mego domu
zapuka, winien przyjmowa
ć
, czym go ugaszczam. Jedzcie
ż
i bywajcie zdrowi!" -
Po czym w
ę
drował Zaratustra jeszcze dwie godziny, zawierzaj
ą
c si
ę
drodze i
ś
wiatłu
gwiazd: gdy
ż
z nawyknienia był nocnym łaz
ę
g
ą
i upodobał był sobie spogl
ą
danie
ś
pi
ą
cym w oblicza. Gdy ranek szarze
ć
pocz
ą
ł, znalazł si
ę
Zaratustra w gł
ę
bokim borze,
gdzie gubiły si
ę
ju
ż
drogi. Wówczas zło
ż
ył trupa w dziuplaste drzewo u swego wezgłowia,
gdy
ż
pragn
ą
ł go od wilków uchroni
ć
; sam za
ś
spocz
ą
ł na ziemi we mchu. Niebawem
zasn
ą
ł, zm
ę
czony ciałem, lecz z nieporuszon
ą
dusz
ą
.
Strona 9 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
9
Długo spał Zaratustra; nie tylko jutrznia, lecz i przedpołudnie zajrzało w jego oblicze.
Wreszcie rozchylił powieki i ze zdziwieniem spojrzał wokół siebie: zadziwił go las i cisza
samotna, ze zdziwieniem spojrzał na samego siebie. Po czym zerwał si
ę
szybko, jako
ż
eglarz, gdy nagle l
ą
d spostrze
ż
e. Rozradowało si
ę
serce jego, gdy
ż
now
ą
prawd
ę
ujrzał.
I rzekł naonczas do serca swego:
Nowe wzeszło mi
ś
wiatło: towarzyszy potrzebuj
ę
, ludzi
ż
ywych, - nie martwych
towarzyszy lub trupów, których tam nios
ę
, dok
ą
d zechc
ę
.
ś
ywych ludzi potrzebuj
ę
, którzy dlatego ze mn
ą
pójd
ą
, i
ż
taka jest ich wola, by pój
ść
tam,
dok
ą
d i ja pod
ąż
am.
Nowe wzeszło mi
ś
wiatło. Nie do ludu, lecz do towarzyszy niechaj przemawia Zaratustra!
Psem trzody, lub jej pasterzem niechaj by
ć
nie pragnie!
Wielu z trzody wyn
ę
ca
ć
- oto do czegom doszedł. Niechaj mnie lud i trzoda nienawidz
ą
.
Niech si
ę
zw
ę
zbójem u pasterzy.
Pasterzy, powiadam, lecz oni zw
ą
si
ę
dobrymi i sprawiedliwymi. Pasterzy, powiadam:
lecz oni zw
ą
si
ę
wierz
ą
cymi wiary prawdziwej.
Patrzcie na tych dobrych i sprawiedliwych! Kogó
ż
oni najbardziej nienawidz
ą
? Tego, kto
kruszy tablice ich warto
ś
ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest twórc
ą
.
Patrzcie na tych wierz
ą
cych wszystkich wiar! Kogó
ż
oni najbardziej nienawidz
ą
? Tego,
kto kruszy tablice ich warto
ś
ci, tego burzyciela, tego niszczyciela: - ten jednak jest
twórc
ą
.
Towarzyszy szuka twórca, nie trupów, ani trzody, ani wierz
ą
cych. Towarzyszy w dziele
swym twórczym, tych, co nowe warto
ś
ci na nowych wypisz
ą
tablicach.
Towarzyszy szuka twórca, współ
ż
niwiarzy, gdy
ż
wszystko u niego ju
ż
do
ż
niwa gotowe.
Brak mu jednak stu sierpów; z gniewem wyrywa tedy kłosy.
Towarzyszy szuka twórca, takich towarzyszy, co sierpy swe ostrzy
ć
potrafi
ą
. Nazw
ą
ich
niszczycielami, wzgardzicielami dobra i zła, lecz ci s
ą
, którzy plony
ż
n
ą
, ci s
ą
, którzy
do
ż
ynki
ś
wi
ę
c
ą
.
Współtworz
ą
cych szuka Zaratustra, współ
ż
niwiarzy i wespół
ś
wi
ę
tuj
ą
cych. Có
ż
on ma
wspólnego z trzod
ą
, z pasterzami i trupami!
A ty, pierwszy mój towarzyszu, bywaj zdrów! Dobrze pochowałem ci
ę
w pustym drzewie,
dobrzem od wilków ci
ę
ukrył.
Lecz rozsta
ć
si
ę
nam pora; czas mnie woła. Mi
ę
dzy dwiema jutrzniami wzeszło mi
ś
wiatło
nowej prawdy.
Nie pasterzem mi by
ć
, ani grabarzem. Nie b
ę
d
ę
odt
ą
d nawet do ludu przemawiał: po raz
ostatni mówiłem do trupa.
Do tworz
ą
cych, do
ż
niwiarzy, do tych, którzy plony
ż
n
ą
i do
ż
ynki
ś
wi
ę
c
ą
, do nich si
ę
przył
ą
cz
ę
: wska
żę
im t
ę
cz
ę
i wszystkie szczeble nadczłowieka.
Strona 10 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Samotnikom pie
śń
sw
ą
za
ś
piewam i samowtórom; a kto uszy ma dla niesłychanego,
temu serce swoim szcz
ęś
ciem obci
ążę
.
Do celu swego pod
ąż
am, drog
ą
sw
ą
id
ę
. A przez zwlekaj
ą
cych, przez
niezdecydowanych - przeskocz
ę
. I niechaj ten pochód zanikiem ich b
ę
dzie!
10
Mówił to Zaratustra do serca swego, gdy sło
ń
ce na południu stało. Nagle spojrzał
pytaj
ą
co w gór
ę
, gdy
ż
usłyszał ostry krzyk ptaka. Patrzy! - oto orzeł ci
ą
gnie gór
ą
,
szerokie zataczaj
ą
c koliska; zawisa na nim w
ąż
, wszak
ż
e nie jako łup, lecz jako druh:
gdy
ż
owija mu si
ę
wokół szyi pier
ś
ciennymi kr
ę
gi.
- Moje to zwierz
ę
ta! - wołał Zaratustra, raduj
ą
c si
ę
serdecznie.
"Najm
ą
drzejsze zwierz
ę
pod sło
ń
cem i najroztropniejsze zwierz
ę
pod sło
ń
cem - na
wywiady wyruszyły one.
Wywiedzie
ć
si
ę
pragn
ą
, zali Zaratustra
ż
yje jeszcze. Zaprawd
ę
,
ż
yj
ęż
ja jeszcze?
Niebezpieczniej było mi w
ś
ród ludzi, ni
ź
li poród zwierz
ą
t, niebezpiecznymi drogami idzie
Zaratustra. Niech
ż
e mi
ę
zwierz
ę
ta moje wiod
ą
!"
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, wspomniał nagle na słowa
ś
wi
ę
tego z lasu, westchn
ą
ł i
rzekł do swego serca:
Obym był rozwa
ż
niejszy! Obym był a
ż
do gł
ę
bi rozwa
ż
ny, jako w
ąż
mój!
Lecz o niemo
ż
ebn
ą
upraszam ja rzecz: błagam wi
ę
c m
ą
dum
ę
, aby zawsze szła w parze
z m
ą
roztropno
ś
ci
ą
!
A gdy mi
ę
ma roztropno
ść
opu
ś
ci, - och, lubi ona odlatywa
ć
! - wówczas niech si
ę
ma
duma z szale
ń
stwem mym poniesie! -
Tak si
ę
pocz
ę
ło zej
ś
cie Zaratustry.
Mowy Zaratustry
CZ
ĘŚĆ
PIERWSZA
O trzech przemianach
Nazw
ę
wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł
ą
dem si
ę
staje, wielbł
ą
d lwem;
wreszcie lew dzieci
ę
ciem.
Wiele jest ci
ęż
aru dla ducha, dla silnego jucznego ducha, w którym pokora zamieszka:
wszystkiego, co ci
ęż
kie i najci
ęż
sze po
żą
da jego siła.
Có
ż
jest ci
ęż
kie? pyta juczny duch i kl
ę
ka, jako wielbł
ą
d, aby go dobrze obładowano.
Có
ż
jest najci
ęż
sze dla was, bohaterzy? pyta juczny duch, abym to na siebie wzi
ą
ł i
radował si
ę
sile swej.
Nie jest
ż
e to: siebie poni
ż
a
ć
, aby swej wyniosło
ś
ci ból sprawi
ć
? Pozwoli
ć
ś
wi
ę
ci
ć
swemu
szale
ń
stwu, aby móc drwi
ć
ze swej m
ą
dro
ś
ci?
Strona 11 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Nie jest
ż
e to: Z własn
ą
wówczas rozstawa
ć
si
ę
spraw
ą
, gdy ona zwyci
ę
stwo
ś
wi
ę
ci
ć
poczyna. Na wysokie wspina
ć
si
ę
góry, aby kusiciela kusi
ć
?
Lub mo
ż
e to:
ż
ywi
ć
si
ę
ż
oł
ę
dziami i traw
ą
poznania i w imi
ę
prawdy na głód duszy
cierpie
ć
?
Lub mo
ż
e to: chorym by
ć
, a pocieszycieli odprawia
ć
, z głuchymi przyja
źń
zawiera
ć
,
którzy nigdy nie usłysz
ą
, czego pragniesz?
Lub mo
ż
e to: w brudn
ą
le
źć
wod
ę
, je
ż
eli tak
ą
jest woda prawdy, i zimnych
ż
ab, oraz
ropuch gor
ą
cych nie odpycha
ć
od siebie?
Lub mo
ż
e to: kocha
ć
tych, co nami gardz
ą
, do upiora r
ę
k
ę
wyci
ą
ga
ć
, gdy ten straszy
ć
nas zechce?
Wszystko co najci
ęż
sze bierze na siebie juczny duch i jako wielbł
ą
d, co na pustyni
ę
pod
ąż
a, tako
ś
pieszy i on na sw
ą
pustyni
ę
.
Lecz na samotnej pustyni dzieje si
ę
druga przemiana: lwem staje si
ę
tu duch, wolno
ść
pragnie sobie złupi
ć
i panem by
ć
na własnej pustyni.
Ostatniego swego władcy szuka on tutaj: wrogiem chce mu by
ć
, jako i Bogu swemu
ostatniemu; z wielkim smokiem chce si
ę
o zwyci
ę
stwo potyka
ć
.
Czym
ż
e jest ów wielki smok, któremu duch jako panu i Bogu ulega
ć
nie chce? "Musisz"
zwie si
ę
ów smok. Lecz duch lwa mówi "chc
ę
".
Złotol
ś
ni
ą
ce "musisz" legło mu oto w poprzek drogi, - łuskowiec, a na ka
ż
dej łusce l
ś
ni
si
ę
złote: "musisz!"
Tysi
ą
cletnie warto
ś
ci l
ś
ni
ą
si
ę
na tych łuskach. I tak oto przemawia najpot
ęż
niejszy ze
wszystkich smoków: "Wszelka warto
ść
rzeczy - ta na mnie błyszczy".
"Wszelka warto
ść
stworzon
ą
ju
ż
jest, a wszelk
ą
stworzon
ą
warto
ś
ci
ą
- jam jest.
Zaprawd
ę
, nie powinno by
ć
wi
ę
cej "ja chc
ę
!" - Tak mówi smok.
Bracia moi, na có
ż
potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierz
ę
, co samo
w zaparciu i pokorze
ż
yje?
Nowe tworzy
ć
warto
ś
ci - tego i lew nie dokona; lecz stworzy
ć
sobie wolno
ść
nowego
tworzenia - temu lwia pot
ę
ga podoła.
Stworzy
ć
sobie wolno
ść
i
ś
wi
ę
te "nie" nawet o obowi
ą
zku: na to, bracia moi, lwa
potrzeba.
Wzi
ąć
sobie prawo do nowych warto
ś
ci - to najstraszniejszy łup dla jucznego i pokornego
ducha. Zaprawd
ę
, łupie
ż
na to sprawa i drapie
ż
nego zwierz
ę
cia rzecz.
Jako sw
ą
najwi
ę
ksz
ą
ś
wi
ę
to
ść
ukochał on niegdy
ś
swe "powiniene
ś
": teraz oto musi
dojrze
ć
szale
ń
stwo i dowolno
ść
nawet i w naj
ś
wi
ę
tszym, aby sw
ą
wolno
ść
miło
ś
ci swej
wydrze
ć
: lwa do tego rabunku potrzeba.
Lecz powiedzcie
ż
mi, bracia, có
ż
zdoła dzieci
ę
, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew
drapie
ż
ny dzieci
ę
ciem sta
ć
si
ę
jeszcze winien?
Strona 12 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Niewinno
ś
ci
ą
jest dzieci
ę
i zapomnieniem, jest nowopocz
ę
ciem, jest gr
ą
, jest tocz
ą
cym
si
ę
pier
ś
cieniem, pierwszym ruchem,
ś
wi
ę
tego "tak" mówieniem.
O tak, do gry tworzenia, bracia moi, nale
ż
y i
ś
wi
ę
te "tak" nauczy
ć
si
ę
wymawia
ć
: swojej
woli po
żą
da duch, swój
ś
wiat odnajduje, kto si
ę
w
ś
wiecie zatracił.
Nazwałem wam trzy przemiany ducha: jako duch wielbł
ą
dem si
ę
staje, wielbł
ą
d lwem,
wreszcie lew dzieci
ę
ciem.
Tako rzecze Zaratustra. - A bawił on wówczas w mie
ś
cie zwanym "pstr
ą
krow
ą
".
O wzgardzicielach ciała
Wzgardzicielom ciała chc
ę
słowo swe rzec. Nie na to wszak
ż
e, aby siebie lub innych
oduczali, lecz aby ciału swemu "bywaj zdrowe!" rzekli - i tak umilkli.
"Ciałem jestem i dusz
ą
" - mówi dziecko. I dlaczegó
ż
by nie nale
ż
ało mawia
ć
jako dzieci?
Lecz człek przebudzony i u
ś
wiadomiony rzecze: ciałem jestem na wskro
ś
i niczym
ponadto; za
ś
dusza jest tylko słowem na co
ś
do ciała nale
żą
cego.
Ciało jest wielkim rozumem, mnogo
ś
ci
ą
o jednej tre
ś
ci, jest wojn
ą
i pokojem, jest trzod
ą
i
pasterzem.
Narz
ę
dziem twego ciała jest twój mały rozum, bracie mój, który zwiesz "duchem",
narz
ę
dziem jest on i igraszk
ą
twego wielkiego rozumu.
"Ja" - powiadasz i chełpisz si
ę
z tego słowa. Lecz rzecz
ą
wi
ę
ksz
ą
, w co wierzy
ć
nie
chcesz, jest twe ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi »,ja«, ono »,ja« czyni.
Co zmysł wyczuwa, co duch poznaje, nigdy temu ko
ń
ca nie ma. Lecz zmysł i duch
przekona
ć
by ci
ę
rade, i
ż
one to s
ą
ko
ń
cem rzeczy wszelkich: tak bardzo pró
ż
ne s
ą
.
Narz
ę
dziem i igraszk
ą
jest zmysł i duch, poza nimi jest jeszcze samotno
ść
. Samotno
ść
szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha.
Zawsze samo
ść
słucha i szuka: porównuje, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje i jest te
ż
władc
ą
ja
ź
ni.
Poza twymi my
ś
lami i uczuciami, bracie mój, stoi władca pot
ęż
ny, - m
ę
drzec nieznany -
zwie si
ę
on "ty sam". W twoim ciele on mieszka, twoim jest ciałem.
Wi
ę
cej rozumu jest w twym ciele ni
ź
li w twej najwi
ę
kszej m
ą
dro
ś
ci. I któ
ż
wiedzie
ć
mo
ż
e,
ku czemu twe ciało swej najwi
ę
kszej wła
ś
nie potrzebuje m
ą
dro
ś
ci?
Twa samo
ść
ś
mieje si
ę
z twego ,ja" i jego dumnych skoków. "Czym
ż
e mi s
ą
te skoki i
poloty my
ś
li? - powiada sobie. - Zboczeniem podró
ż
nym ku memu celowi. Jam jest, co
twe »ja« na pasku wiedzie i jego poj
ę
cia we
ń
wdycha".
Samo
ść
mówi do ja
ź
ni: "Tu ból czuj
ę
!" I wówczas cierpi ona i my
ś
li, jak by usun
ąć
cierpienie - i po to wła
ś
nie my
ś
le
ć
powinna.
Samo
ść
mówi do ja
ź
ni: "Tu rado
ść
czuj
ę
!" I wówczas weseli si
ę
ona i my
ś
li, jak by si
ę
cz
ęś
ciej weseli
ć
- i po to wła
ś
nie my
ś
le
ć
powinna.
Strona 13 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Wzgardzicielom ciała chc
ę
słowo rzec. I
ż
gardz
ą
, dzieje si
ę
to dlatego, i
ż
powa
ż
aj
ą
. Bo
czym
ż
e to jest, co stworzyło powa
ż
anie, wzgard
ę
, warto
ść
i wol
ę
?
Twórcza samo
ść
stworzyła sobie powa
ż
anie i wzgard
ę
, ona stworzyła sobie rozkosz i
bole
ść
. Twórcze ciało stworzyło sobie ducha, jako rami
ę
woli swej.
Nawet w swym nierozs
ą
dku i wzgardzie, wy, ciała wzgardziciele, słu
ż
ycie swej samo
ś
ci.
Powiadam ja wam: samo
ść
wasza umrze
ć
chce i odwraca si
ę
precz od
ż
ycia.
Nie podoła ona ju
ż
temu, czego najserdeczniej pragnie: tworzy
ć
ponad siebie ju
ż
nie
zdoła. Tego ona pragnie najbardziej, to jest całym jej
ż
arem.
Lecz za pó
ź
no ju
ż
na to dla niej: przeto chce wasza samo
ść
zanikn
ąć
, wy, ciała
wzgardziciele.
Zanikn
ąć
chce wasza samo
ść
i dlatego stali
ś
cie si
ę
ciała wzgardzicielami! Gdy
ż
nie
zdołacie wy ju
ż
ponad samych siebie tworzy
ć
.
I przeto złorzeczycie
ż
yciu i ziemi. Nie
ś
wiadoma zawi
ść
jest w krzywym wejrzeniu waszej
wzgardy.
Drog
ą
wasz
ą
ja nie pójd
ę
, wy, ciała wzgardziciele! Nie jeste
ś
cie wy dla mnie mostem ku
nadczłowiekowi!
Tako rzecze Zaratustra.
O tysi
ą
cu i jednym celu
Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: tak odkrył zło i dobro wielu ludów. I nie
znalazł Zaratustra wi
ę
kszej pot
ę
gi na
ś
wiecie ponad zło i dobro.
ś
y
ć
by nie zdołał
ż
aden naród, który by wprzódy nie był oceniał; który wszak
ż
e zachowa
ć
si
ę
pragnie, winien ocenia
ć
inaczej, ni
ź
li s
ą
siad to czyni.
Wiele, co si
ę
zwie dobrem u jednego narodu, jest po
ś
miewiskiem i sromot
ą
u drugiego.
Wiele, co si
ę
tu złem zwie, ówdzie w purpur
ę
czci zdobnym bywa.
Nigdy s
ą
siad s
ą
siada nie pojmował, zawsze dziwiła si
ę
jego dusza szale
ń
stwu i zło
ś
ci
s
ą
siada.
Tablica dóbr wisi ponad ka
ż
dym narodem. Patrz, oto jest tablica jego przezwyci
ęż
e
ń
;
patrz, oto głos jego woli mocy.
Chwalebne jest dla
ń
wszystko, co jest trudne do osi
ą
gni
ę
cia; co jest niezb
ę
dne a ci
ęż
kie
zwie si
ę
dobrem; co za
ś
z ostatecznej niewoli wyzwala, co najrzadsze, najtrudniejsze,
czci, jako
ś
wi
ę
to
ść
.
Co sprawia, i
ż
panuje, zwyci
ęż
a i ol
ś
niewa, s
ą
siadom na trwog
ę
i zawi
ść
: wszystko to
jest dla
ń
szczytne, pierwszorz
ę
dne, miarodajne, tre
ść
rzeczy wszelkich.
Zaprawd
ę
, bracie mój, gdy
ś
poznał pewnego narodu niedol
ę
, krain
ę
, niebo i s
ą
siada:
odgadniesz łacno prawo jego przezwyci
ęż
e
ń
oraz przyczyn
ę
, dlaczego po tej drabinie
wspina on si
ę
ku swej nadziei.
Strona 14 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"B
ę
dziesz zawsze pierwszy, innych b
ę
dziesz przewy
ż
szał: niech twa zawistna dusza
nikogo nie kocha oprócz przyjaciela chyba", - dr
ż
eniem nawiedzało to dusz
ę
Greka i
wiodło go na drog
ę
wielko
ś
ci.
"Prawd
ę
mów, a dobrze łuk i strzały dzier
ż
" - to zadanie stało si
ę
drogim i ci
ęż
kim
zarazem owemu ludowi, z którego imi
ę
moje si
ę
wywodzi - to imi
ę
, które jest mi zarazem
i drogim i ci
ęż
kim.
"Ojca i matk
ę
czci
ć
i a
ż
po korzenie duszy by
ć
skłonnym ich woli": - t
ę
tablic
ę
przemo
ż
e
ń
zwiesił oto inny lud ponad sob
ą
i stał si
ę
przez to pot
ęż
nym i wiecznym.
"Wiernym by
ć
i w imi
ę
tej wierno
ś
ci cze
ść
i krew sw
ą
oddawa
ć
nawet w sprawach złych i
niebezpiecznych": - tako pouczaj
ą
c, przemagał si
ę
inny naród i tako przemagaj
ą
c si
ę
,
stał si
ę
brzemiennym i ci
ęż
kim od wielkich nadziei.
Zaprawd
ę
, ludzie sami nadali sobie wszelkie swe zło i dobro. Zaprawd
ę
, nie przej
ę
li go,
ani go nie znale
ź
li, nie spadło im te
ż
ono, jako głos z nieba.
Warto
ś
ci nadał rzeczom człowiek w potrzebie samozachowawczej, - on dopiero stworzył
rzeczom tre
ść
, tre
ść
człowiecz
ą
! Przeto zwie si
ę
"człowiek", czyli: oceniaj
ą
cy.
Ocenia
ć
znaczy tworzy
ć
: słuchajcie
ż
mi, twórcy! Ocena jest wszelkich ocenianych rzeczy
skarbem i klejnotem.
Przez ocen
ę
powstaje dopiero warto
ść
: bez oceny pustym byłby orzech bytu. Baczcie
ż
mi, twórcy!
Zmienno
ść
warto
ś
ci - to zmienno
ść
tworz
ą
cego. Niszczy zawsze, kto twórc
ą
by
ć
musi.
Twórcze były przede wszystkim ludy, znacznie pó
ź
niej dopiero jednostki; zaprawd
ę
,
jednostka jest sama tworem najmłodszym.
Narody zawiesiły niegdy
ś
tablice dobra ponad sob
ą
: miło
ść
, co chce panowa
ć
, oraz
miło
ść
, co pragnie ulega
ć
, stworzyły społem te tablice.
Starsze jest radosne poczuwanie si
ę
do trzody, ni
ź
li ochotne poczucie swej ja
ź
ni: i póki
dobre sumienie zwie si
ę
trzod
ą
, złe tylko sumienie mówi: ja.
Zaprawd
ę
, przebiegłe ja, ja bezmiłosne, co swej korzy
ś
ci w po
ż
ytku wielu szuka: ono nie
jest pocz
ą
tkiem trzody, lecz jej zanikiem.
Miłuj
ą
cy to byli zawsze i twórcy, co stwarzali dobro i zło. Płomie
ń
miło
ś
ci goreje w
imionach cnót wszystkich i ogie
ń
gniewu.
Wiele krain widział Zaratustra i ludów wiele: wi
ę
kszej na
ś
wiecie pot
ę
gi nie znalazł
Zaratustra ponad dzieła miłuj
ą
cych: "zło" i "dobro" to ich imiona.
Zaprawd
ę
, potworna jest pot
ę
ga takiego chwalenia i przyganiania. Powiedzcie
ż
mi,
bracia, kto ujarzmi t
ę
pot
ę
g
ę
, kto temu zwierz
ę
ciu zarzuci jarzmo na tysi
ą
c jego
grzbietów?
Tysi
ą
c celów było dotychczas, gdy
ż
i narodów było tysi
ą
ce. Brak jeszcze tylko jarzma dla
tego grzbietów tysi
ą
ca, brak jednego celu.
Powiedzcie
ż
mi jednak, bracia: je
ś
li ludzko
ś
ci celu jeszcze brak, zali nie brak jeszcze - jej
samej? -
Strona 15 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Tako rzecze Zaratustra.
O cnocie darz
ą
cej
1. Gdy Zaratustra po
ż
egnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane
"pstr
ą
krow
ą
" - pod
ąż
yli za nim ci, co si
ę
uczniami jego zwali, liczn
ą
towarzysz
ą
c mu
dru
ż
yn
ą
. Doszli tako do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, i
ż
dalej samotny pój
ść
pragnie, jako
ż
e umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wr
ę
czyli mu na po
ż
egnanie
posoch, w którego złotej r
ę
koje
ś
ci wił si
ę
w
ąż
wokół sło
ń
ca. Zaratustra uradował si
ę
posochowi i wsparł si
ę
na nim; po czym zwrócił si
ę
tymi słowy do dru
ż
yny uczniów
swoich:
Powiedzcie
ż
mi: czemu złoto zdobyło sobie warto
ść
najwy
ż
sz
ą
? Poniewa
ż
jest
niepospolite, niepo
ż
yteczne, ja
ś
niej
ą
ce i w blasku swym łagodne; ono si
ę
zawsze
darowuje.
Tylko jako odzwierciedlenie najwy
ż
szej cnoty, zdobyło złoto warto
ść
najwy
ż
sz
ą
. Jako
złoto
ś
wieci spojrzenie darz
ą
cego. Złota blask czyni przymierze mi
ę
dzy ksi
ęż
ycem i
sło
ń
cem.
Niepospolita jest najwy
ż
sza cnota i niepo
ż
yteczna, ja
ś
niej
ą
ca jest ona, a w blasku
łagodna: cnota darz
ą
ca jest najwy
ż
sz
ą
cnot
ą
.
Zaprawd
ę
, zgaduj
ę
ja was, uczniowie moi: d
ąż
ycie, jako ja, ku cnocie obdarzaj
ą
cej. Có
ż
wy mie
ć
mo
ż
ecie wspólnego z kotami i wilkami?
I takie jest pragnienie wasze, aby sta
ć
si
ę
ofiar
ą
i darem: i dlatego te
ż
łakniecie
zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.
Nienasycenie po
żą
da dusza wasza skarbów i klejnotów, gdy
ż
nienasycona jest cnota
wasza w pragnieniu obdarzania.
Poci
ą
gacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien
biły
ź
ródłem waszych darów miłosnych.
Zaprawd
ę
, rabusiem wobec wszystkich warto
ś
ci czyni cnota darz
ą
ca; jednak błogosławi
ę
ja i u
ś
wi
ę
cam samolubstwo takie. -
Bywa wszak
ż
e inne samolubstwo, nad miar
ę
ubogie, głodne, zawsze kra
ść
gotowe, -
chciwo
ść
chorych, samolubstwo chore.
Oczami złodzieja spogl
ą
da ono na wszystko
ś
wiec
ą
ce;
ż
arłoczno
ś
ci
ą
głodu mierzy tych
wszystkich, którzy maj
ą
obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.
Choroba przemawia z takiej po
żą
dliwo
ś
ci i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi
ż
arłoczno
ść
tego samolubstwa.
Powiedzcie
ż
mi bracia: có
ż
jest dla nas złe i najgorsze? Nie jest
ż
e nim zwyrodnienie? -
Za
ś
zwyrodnienie odgadujemy wsz
ę
dzie tam, gdzie brak duszy obdarzaj
ą
cej.
Wzwy
ż
wiedzie nasza droga przez gatunek do nadgatunku. Ohyd
ę
wszak
ż
e budz
ą
w nas
te zwyrodniaj
ą
ce si
ę
skłonno
ś
ci, co wołaj
ą
: "Wszystko dla mnie".
Wzwy
ż
wzlatuj
ą
ducha naszego zamysły: i s
ą
one przeno
ś
ni
ą
naszego ciała; s
ą
przeno
ś
ni
ą
jego wywy
ż
szenia. Takich wywy
ż
sze
ń
przeno
ś
nie s
ą
imionami cnót. Tako
Strona 16 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako staj
ą
ce si
ę
i walcz
ą
ce. Za
ś
duch - czym
ż
e jest
dla
ń
duch? Jego walk i zwyci
ę
stw heroldem, towarzyszem i odd
ź
wi
ę
kiem.
Przeno
ś
niami s
ą
wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodz
ą
, lecz napomykaj
ą
jedynie. Głupiec, kto w nich wiedzy szuka!
Baczcie
ż
mi, bracia, na t
ę
godzin
ę
, gdy duch wasz w przeno
ś
niach mówi
ć
zechce: gdy
ż
oto jest zacz
ą
tek cnoty waszej.
D
ź
wigni
ę
tym staje si
ę
naonczas wasze ciało i wywy
ż
szonym; a błogo
ś
ci
ą
swoj
ą
tako
ducha zachwyca,
ż
e czyni ze
ń
twórc
ę
, nadawc
ę
warto
ś
ci, miłuj
ą
cego i wszechrzeczy
dobroczy
ń
c
ę
.
Gdy przepełne serce wasze wzburzy si
ę
rozlewnie, jako strumie
ń
, co jest
błogosławie
ń
stwem i trwog
ą
dla nadbrze
ż
nych: oto jest zacz
ą
tek cnoty waszej.
Gdy
ś
cie ponad pochwał
ę
si
ę
wznie
ś
li i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim
rozkazywa
ć
zapragn
ę
ła, jako wola miłuj
ą
cego: oto jest zacz
ą
tek cnoty waszej.
Gdy
ś
cie wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło mi
ę
kkie ło
ż
e, gdy od
wszelkiego mi
ę
kczenia nigdy wam dosy
ć
daleko ło
ż
a waszego nie
ś
ciel
ą
: oto jest
zacz
ą
tek cnoty waszej.
Gdy
ś
cie jednej woli powolni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam doli musem
niechybnym: oto jest zacz
ą
tek cnoty waszej.
Zaprawd
ę
, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawd
ę
, jest ona jako
nowe gł
ę
bokie poszumy, nowego
ź
ródliska podziemny głos!
Pot
ę
ga to jest; my
ś
l to władna, a wokół niej dusza m
ą
dra: złote to sło
ń
ce, a na nim wkr
ą
g
poznania w
ąż
.
2
Tu zamilkł Zaratustra i spojrzał z miło
ś
ci
ą
na uczniów swoich. Niebawem podj
ą
ł w te
słowa: - a przemienił si
ę
głos jego.
Pozosta
ń
cie wierni ziemi, bracia moi, wierni pot
ę
g
ą
swej cnoty! Wasza miło
ść
darz
ą
ca i
wasze poznanie niechaj słu
żą
ziemskiej tre
ś
ci! Tako prosz
ę
i zaklinam was.
Nie dozwalajcie
ż
jej odlatywa
ć
od ziemi i i skrzydłami o
ś
ciany wieczno
ś
ci łopota
ć
! Och,
bywało zawsze tyle cnót w locie zbł
ą
kanych!
Wied
ź
cie
ż
zbł
ą
kan
ą
cnot
ę
na ziemi
ę
, jako ja to czyni
ę
, wied
ź
cie
ż
j
ą
na powrót ku ciału i
ziemi: aby ziemi wła
ś
ciw
ą
tre
ść
nadała, tre
ść
ludzk
ą
!
Stokrotnie bł
ą
dziły w lotach i chybiały zarówno duch, jak i cnota. Och, w ciele naszym
tkwi
ą
wci
ąż
jeszcze wszystkie te urojenia i złudy: ciałem i wol
ą
stały si
ę
tu one.
Stokrotnie do
ś
wiadczały si
ę
i bł
ą
dziły zarówno duch, jak i cnota. O tak, prób
ą
człowiek
był. Och, ile
ż
niewiedzy i bł
ę
du naszym stało si
ę
ciałem!
Nie tylko rozum tysi
ą
cleci, lecz i ich szale
ń
stwo wybucha oto w nas. Niebezpiecznie jest
by
ć
spadkobierc
ą
.
Strona 17 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Jeszcze walczymy krok za krokiem z olbrzymem przypadku, a ponad cał
ą
ludzko
ś
ci
ą
sprawowały dotychczas rz
ą
dy nierozum i niedorzeczno
ść
.
Duch wasz, bracia moi, oraz cnota wasza ziemskiej niech słu
żą
tre
ś
ci: za
ś
rzeczy
wszelkich warto
ść
niech przez was na nowo nadan
ą
zostanie. Przeto winni
ś
cie by
ć
walcz
ą
cymi! Przeto twórczymi by
ć
powinni
ś
cie!
Wiedz
ą
oczyszcza si
ę
ciało; w
ś
ród wiedzy do
ś
wiadcze
ń
wywy
ż
sza si
ę
ono. Wszystkie
pop
ę
dy poznaj
ą
cego u
ś
wi
ę
caj
ą
si
ę
; dusza wywy
ż
szonego radosn
ą
si
ę
staje.
Siebie ulecz, lekarzu: tako i chorym najlepiej pomo
ż
esz. Niech to b
ę
dzie tw
ą
najlepsz
ą
pomoc
ą
,
ż
e oczy jego ujrz
ą
, jake
ś
si
ę
sam uleczył.
Jest dróg tysi
ą
ce, którymi jeszcze nie chadzano, tysi
ę
czne zdrowia przejawy i tysi
ą
ce
ukrytych ogrójców
ż
ycia. Niewyczerpany i nieodkryty jest jeszcze człowiek, a wraz i
ziemia ludzka.
Baczcie i czuwajcie, samotnicy! Z tajemnym skrzydeł łopotem ci
ą
gn
ą
powiewy
przyszło
ś
ci; czujnym uszom dobra zwiastuje si
ę
nowina.
Samotnicy dnia dzisiejszego, wy, odosobniaj
ą
cy si
ę
, ludem wy kiedy
ś
b
ę
dziecie: z was,
którzy
ś
cie si
ę
sami wybrali, powstanie lud wybrany: - a z niego nadczłowiek.
Zaprawd
ę
, siedliskiem uzdrowienia sta
ć
si
ę
jeszcze winna ziemia! Oto unosi si
ę
ju
ż
nad
ni
ą
nowa wo
ń
zwiastuj
ą
cej si
ę
szcz
ęś
liwo
ś
ci, - i nowa wró
ż
y si
ę
nadzieja!
3
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, zamilkł wówczas, jako milknie, kto ostatniego słowa
jeszcze nie wygłosił; pełen niezdecydowania wa
ż
ył długo posoch w dłoni. Wreszcie si
ę
odezwał: - a przemienił si
ę
głos jego.
Sam oto id
ę
dalej, uczniowie moi! I wy tako
ż
id
ź
cie st
ą
d, a samopas! Tak chc
ę
.
Zaprawd
ę
, radz
ę
ja wam: id
ź
cie precz ode mnie i bro
ń
cie si
ę
przeciw Zaratustrze! Lub
lepiej jeszcze: wstyd
ź
cie si
ę
jego! Mo
ż
e on was oszukał.
Człowiek oddany poznaniu winien nie tylko kocha
ć
swych wrogów, lecz i umie
ć
nienawidzi
ć
swych przyjaciół.
Ź
le si
ę
wywdzi
ę
cza mistrzowi, kto zawsze tylko uczniem zostaje. I czemu
ż
nie chcecie z
wie
ń
ca mego uszczkn
ąć
?
Uwielbiacie mnie; lecz có
ż
si
ę
stanie, gdy to wasze uwielbienie którego
ś
dnia runie?
Baczcie
ż
, aby was pos
ą
g nie przygniótł!
Mówicie, i
ż
wierzycie w Zaratustr
ę
? Lecz có
ż
mi zale
ż
y na Zaratustrze! Jeste
ś
cie
wyznawcami: lecz có
ż
zale
ż
y na wszelkich wyznawcach!
Jeszcze
ś
cie samych siebie nie szukali: a oto ju
ż
e
ś
cie mnie znale
ź
li. Tak czyni
ą
wszyscy
wyznawcy; przeto tak niewiele wa
ż
y wszelka wiara.
Tak wi
ę
c wzywam was, aby
ś
cie mnie zgubili, a w zamian samych siebie znale
ź
li; i kiedy
wszyscy mnie si
ę
zaprzecie, wówczas dopiero do was powróc
ę
.
Strona 18 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Zaprawd
ę
, innymi oczami, bracia moi, szuka
ć
wówczas b
ę
d
ę
swych straconych, inn
ą
pokocham was wtedy miło
ś
ci
ą
.
I raz jeszcze przyjaciółmi mymi si
ę
staniecie oraz dzie
ć
mi jednej nadziei: wówczas po raz
trzeci nawiedz
ę
was, aby
ś
my społem wielkie
ś
wi
ę
cili południe.
I tym jest to wielkie południe, i
ż
człowiek staje wówczas w połowie drogi mi
ę
dzy
zwierz
ę
ciem i nadczłowiekiem i sw
ą
drog
ę
ku zachodowi
ś
wi
ę
ci, jako sw
ą
najwy
ż
sz
ą
nadziej
ę
: jako
ż
e ta jest droga, wiod
ą
ca do nowego zaranku.
Naonczas zachodz
ą
cy sam siebie błogosławi
ć
b
ę
dzie, i
ż
jest poza rubie
ż
przechodz
ą
cym; a sło
ń
ce jego poznania sta
ć
b
ę
dzie na południu.
"Pomarli bogowie wszyscy: niech
ż
e wi
ę
c za wol
ą
nasz
ą
nadczłowiek
ż
yje" - tak
ą
niechaj
b
ę
dzie czasu wielkiego południa nasza wola ostatnia.
CZ
ĘŚĆ
DRUGA
O przezwyci
ęż
eniu samego siebie
"Wol
ą
prawdy" zwiecie wszak, wy najm
ę
drsi, to, co was zapałem i gorliwo
ś
ci
ą
darzy?
Wola pomy
ś
lenia wszelkiego bytu: tak oto mianuj
ę
wol
ę
wasz
ą
!
Wszelki byt chcecie uczyni
ć
daj
ą
cym si
ę
pomy
ś
le
ć
: gdy
ż
w
ą
tpicie dobrem
niedowierzaniem, zali on da si
ę
ju
ż
pomy
ś
le
ć
.
Lecz musi si
ę
on nakłoni
ć
i nagi
ąć
! Tak chce wola wasza. Wygładzi
ć
si
ę
on musi i sta
ć
si
ę
duchowi uległy, jako jego zwierciadło i obraz lustrzany.
Tym jest wola wasza cała, jako wola mocy; i nawet wówczas, gdy o złym i dobrym
mówicie, oraz o nadawaniu warto
ś
ci.
Stworzy
ć
chcecie dopiero
ś
wiat, przed którym by
ś
cie ukl
ę
kn
ąć
mogli: tym jest wasza
ostatnia nadzieja i upojenie ostatnie.
Nieuczeni, lud - ci oczywi
ś
cie s
ą
jako rzeka, po której łód
ź
si
ę
niesie: w łodzi za
ś
siedz
ą
uroczyste i zakapturzone wyobra
ż
enia warto
ś
ci.
Wasz
ą
wol
ę
i wasze warto
ś
ci rzucacie na rzek
ę
stawania si
ę
; star
ą
wol
ę
mocy
znamionuje mi to, w co lud, jako zło i dobro, wierzy.
Wy
ś
cie to byli, wy najm
ą
drzejsi, którzy tych go
ś
ci w łodzi umie
ś
cili, nadawszy im
ś
wietno
ść
oraz dumne imiona, - wy oraz wola wasza władna!
Rzeka dalej łód
ź
wasz
ą
unosi: unosi
ć
j
ą
musi. Nic to,
ż
e si
ę
rozbita fala pieni i gniewnie
statkowi sprzeciwia!
Nie rzeka jest waszym niebezpiecze
ń
stwem i ko
ń
cem waszego zła i dobra, wy najm
ę
drsi:
lecz własna wola wasza, wola mocy - niewyczerpana, twórcza wola
ż
ycia.
Lecz aby
ś
cie poj
ę
li me słowo o dobru i złu: chc
ę
wam ku temu me słowo o
ż
yciu rzec,
oraz o przyrodzeniu wszystkiego, co
ż
yje.
W
ś
lady
ż
yj
ą
cego szedłem, chadzałem wielkimi i małymi drogami, abym jego
przyrodzenie poznał.
Strona 19 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Stokrotnymi zwierciadłami łowiłem jego spojrzenia, wówczas gdy usta miał zamkni
ę
te:
aby mi oko jego mówiło. I mawiało do mnie oko jego.
Lecz gdzie
ż
ywe znalazłem istoty, tam te
ż
słyszałem i mow
ę
o posłusze
ń
stwie.
Wszystko, co
ż
yje, jest posłuszne.
A to jest rzecz
ą
wtóra: Rozkazuj
ą
temu, kto samemu sobie ulega
ć
nie zdoła. Takie jest
przyrodzenie wszystkiego, co
ż
ywe.
Za
ś
to jest rzecz trzecia, któr
ą
zasłyszałem: i
ż
rozkazywanie ci
ęż
sze jest, ni
ź
li uleganie. I
nie przeto tylko, i
ż
rozkazuj
ą
cy bierze na si
ę
brzemi
ę
wszystkich posłusznych, i
ż
e go to
brzemi
ę
łatwo zmia
ż
d
ż
y
ć
mo
ż
e: -
Prób
ą
i wa
ż
eniem si
ę
zuchwałym wydawało mi si
ę
zawsze rozkazywanie; ilekro
ć
kto
ż
ywy rozkazywał, zawsze swe istnienie wa
ż
ył on zuchwale.
I wówczas nawet, gdy samemu sobie rozkazywał: i wtedy jeszcze odpokutowa
ć
musiał
swe rozkazywanie. Własnego prawa sta
ć
si
ę
musi s
ę
dzi
ą
, m
ś
cicielem i ofiar
ą
.
Jak
ż
e si
ę
to dzieje! - pytałem si
ę
nieraz. Któ
ż
to zdoła nakłoni
ć
wszystko, co
ż
yje, aby
ulegało, rozkazywało i, rozkazuj
ą
c nawet, posłusze
ń
stwo
ś
wiadczyło?
Baczcie
ż
mi na to słowo moje, wy najm
ę
drsi! Zgł
ę
bcie
ż
powa
ż
nie, zalim ja
ż
yciu w serce
nie wpełzn
ą
ł, w najskrytsze tego serca kryjówki!
Gdziem
ż
ywe istoty znalazł, tam te
ż
znajdowałem wol
ę
mocy; i nawet w woli słu
ż
ebnych
znajdowałem wol
ę
panowania.
Aby silniejszemu słabsze słu
ż
yło, ku temu namawia własna wola słabszego, która
jeszcze w
ą
tlejszego panem w zamian by
ć
pragnie; bez tej jedynie rozkoszy obej
ść
si
ę
nie mo
ż
e.
I jako si
ę
małe wi
ę
kszemu oddaje, w zamian za rozkosz przewagi nad najmniejszym: tak
te
ż
oddaje si
ę
i najwi
ę
ksze, po
ś
wi
ę
caj
ą
c gwoli mocy -
ż
ycie własne.
I tym jest po
ś
wi
ę
canie si
ę
najwi
ę
kszego, i
ż
ono jest zuchwałym pokuszeniem i
niebezpiecze
ń
stwem, gr
ą
w ko
ś
ci o cen
ę
ś
mierci.
I gdzie jest ofiarno
ść
, usłu
ż
no
ść
i wejrzenia miłosne: tam te
ż
wola panowania. Na kr
ę
tych
ś
cie
ż
kach wkrada si
ę
tu słabszy w warowni
ę
i serce pot
ęż
niejszego i wykrada - przemoc.
I z tej tajemnicy zwierzyło mi si
ę
ż
ycie samo; "Patrz, jam jest tym, co si
ę
zawsze samo
pokonywa
ć
musi.
"Ali
ś
ci zwiecie wy to wol
ą
tworzenia, pop
ę
dem ku celowi, ku czemu
ś
wy
ż
szemu,
odległemu, wielorakiemu: wszak
ż
e wszystko to jednym jest tylko i jedn
ą
tajemnic
ą
.
"Raczej zanikn
ę
, ni
ź
li si
ę
tego jednego wyrzekn
ę
; i zaprawd
ę
, gdzie bywa zanik i li
ś
ci
opadanie, spojrzyj! tam oto
ż
ycie w ofierze si
ę
daje - w zamian za moc!
"I
ż
walk
ą
by
ć
musz
ę
i stawaniem si
ę
i celem, i wielu celów sprzeczno
ś
ci
ą
: - och, kto wol
ę
moj
ą
odgadnie, odgadnie zarazem, jak kr
ę
tymi drogami chadza
ć
ja musz
ę
!
"Cokolwiek stwarzam i jakkolwiek to umiłuj
ę
, - wnet przeciwnikiem stawa
ć
si
ę
musz
ę
tworowi swemu i miło
ś
ci swej: tak chce ma wola.
Strona 20 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"I nawet, ty poznaj
ą
cy, jeste
ś
tylko
ś
cie
ż
k
ą
i miedz
ą
mej woli: zaprawd
ę
, ma wola pot
ę
gi
chadza na nogach twej woli prawdy!
"Ali
ś
ci prawdy nie utrafił, kto za ni
ą
strzelił słowami "wola istnienia": takiej woli - nie ma!
"Jakowo
ż
: czego nie ma, to chcie
ć
nie mo
ż
e; za
ś
co w istnieniu ju
ż
jest, jak
ż
eby to mogło
do tego istnienia ch
ę
ci
ą
si
ę
jeszcze wyrywa
ć
!
"Tam tylko, gdzie
ż
ycie, tam jest i wola: wszak
ż
e nie wola
ż
ycia, lecz - tak oto ucz
ę
ciebie
- wola mocy!
"Niejedno ceni sobie
ż
yj
ą
cy wy
ż
ej ponad własne
ż
ycie; lecz nawet i z tej
ż
e oceny
przemawia - wola mocy!" -
Tak oto pouczało mnie niegdy
ś
ż
ycie: a z tego pouczania wyłuszcz
ę
ja wam, najm
ę
drsi,
jeszcze i zagadk
ę
serc waszych.
Zaprawd
ę
, powiadam ja wam, najm
ę
drsi, jeszcze i zagadk
ę
serc waszych.
Zaprawd
ę
, powiadam ja wam: zło i dobro, które by nieprzemijaj
ą
ce by
ć
miały - tego nie
ma! Ze zła i dobra wyrasta
ć
musz
ą
ich przezwyci
ęż
enia.
Waszymi warto
ś
ciami i słowami o złym i dobrym czynicie przemoc, wy twórcy warto
ś
ci: i
tym jest wasza ukryta miło
ść
i dusz waszych blaski, dr
ż
enia i rozlewno
ść
.
Lecz silniejsza jeszcze przemoc wyrasta z warto
ś
ci waszych i nowe przezwyci
ęż
enie: na
niej kruszy si
ę
jajo i skorupa.
A kto twórc
ą
by
ć
musi w złym i dobrym: zaprawd
ę
, burzycielem by
ć
on wprzódy musi i
winien kruszy
ć
warto
ś
ci.
I tak oto nieodł
ą
czne jest najwy
ż
sze zło od najwy
ż
szej dobroci: ta jednak jest twórcza. -
Mówmy wszak
ż
e o tym, wy najm
ę
drsi, aczkolwiek i to jest zgubne. Milczenie jest gorsze;
wszystkie przemilczane prawdy staj
ą
si
ę
jadowite.
I niech
ż
e si
ę
wszystko pokruszy, co w prawdach naszych pokruszy
ć
si
ę
mo
ż
e! Niejeden
dom zbudowa
ć
nam jeszcze nale
ż
y! -
Tako rzecze Zaratustra.
O niepokalanym poznaniu
Wczoraj gdy ksi
ęż
yc wschodził, mniemałem,
ż
e chyba sło
ń
ce zrodził: tak szeroko i
brzemiennie zaległ on na widnokr
ę
gu.
Lecz kłamc
ą
był on wraz ze swoj
ą
brzemienno
ś
ci
ą
; za
ś
ja raczej w owego chłopa na
ksi
ęż
ycu gotów jestem uwierzy
ć
, ni
ź
li w kobiet
ę
.
Oczywi
ś
cie, niewiele z m
ęż
a jest w tym płochliwym łaz
ę
dze nocnym. Zaprawd
ę
, z
nieczystym sumieniem snuje on si
ę
po dachach.
Jako
ż
e lubie
ż
ny i zazdrosny jest ów mnich w ksi
ęż
ycu, lubie
ż
nie po
żą
da ziemi i
wszystkich uciech kochanków.
Strona 21 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Nie! znie
ść
ja nie mog
ę
tego kocura na dachach! Wstr
ę
t budz
ą
we mnie ci wszyscy, co
wokół odchylonych okiennic szwendaj
ą
si
ę
po nocach!
Pobo
ż
nie i milcz
ą
co sunie oto ksi
ęż
yc po gwiezdnym dywanie: - nie cierpi
ę
jednak cicho
st
ą
paj
ą
cych m
ę
skich nóg, przy których ostroga nie szcz
ę
ka.
Krok rzetelnego głosi si
ę
; kot wszak
ż
e pomyka ponad ziemi
ą
. Patrz, kocim pomykaniem
zbli
ż
a si
ę
oto ksi
ęż
yc, zbli
ż
a si
ę
nierzetelnie. -
T
ę
przypowie
ść
daj
ę
wam, tkliwi obłudnicy "czystego poznania"! Was to zw
ę
-
lubie
ż
nikami!
I wy kochacie ziemi
ę
, oraz wszystko, co ziemskie: przejrzałem ja was przecie
ż
! - lecz
wstyd jest w tej waszej miło
ś
ci i nieczyste jest jej sumienie, - jeste
ś
cie mi jako ksi
ęż
yc!
Do wzgardy rzeczy ziemskich namówiono ducha waszego, lecz nie trzewia wasze: one
jednak pot
ęż
niejsze w was s
ą
!
I oto wstydzi si
ę
duch wasz, i
ż
trzewiom powolnym by
ć
musi, i ze wstydu bocznymi
skrada si
ę
ś
cie
ż
kami i kłamliwymi drogami.
"To by było dla mnie najszczytniejsze - mawia do siebie zakłamany duch - móc
spogl
ą
da
ć
na
ż
ycie bez po
żą
dania, a nie jako pies z wywieszonym j
ę
zykiem.
"Szcz
ęś
liwym si
ę
czu
ć
w przypatrywaniu, z obumarł
ą
spoziera
ć
wol
ą
, bez zachwytu i
żą
dzy samolubstwa - zimny, spopielony na całym ciele, lecz z pijanymi ksi
ęż
ycowymi
oczami!"
"To by było dla mnie najmilsze, - zwodzi siebie zwiedziony, - ukocha
ć
ziemi
ę
, jako
ksi
ęż
yc j
ą
kocha, i tylko oczyma dotyka
ć
jej pi
ę
kna.
"I to niech mi b
ę
dzie rzeczy wszelkich niepokalanym poznaniem, i
ż
niczego od nich nie
po
żą
dam, oprócz mo
ż
no
ś
ci spoczywania przed nimi, jako zwierciadło o stu
ź
renicach". -
O, wy tkliwi obłudnicy, wy lubie
ż
ni! Brak wam niewinno
ś
ci po
żą
dania: oto dlaczego
spotwarzacie po
żą
danie!
Zaprawd
ę
, nie jako tworz
ą
cy, płodz
ą
cy, stawaj
ą
cy si
ę
ochotnie, ukochali
ś
cie mi ziemi
ę
!
Gdzie
ż
jest niewinno
ść
? Tam, gdzie jest wola płodzenia. Kto ponad siebie tworzy
ć
pragnie, ten ma dla mnie wol
ę
najczystsz
ą
.
Gdzie
ż
jest pi
ę
kno? Tam, gdzie cał
ą
wol
ą
chcie
ć
musz
ę
, gdzie kocha
ć
i zgin
ąć
pragn
ę
,
aby obraz nie tylko obrazem pozostał.
Kocha
ć
i zgin
ąć
: od wieków idzie to w parze. Wola miło
ś
ci: znaczy to by
ć
powolnym i
ś
mierci wezwaniu. Wam to mówi
ę
, tchórze!
Lecz to wasze niem
ę
skie zezowanie ma si
ę
zwa
ć
"rozpami
ę
tywaniem"! A co si
ę
tchórzliwymi oczyma omaca
ć
pozwala, ochrzczone ma by
ć
jako "pi
ę
kno"! O, wy,
brudziciele imion szlachetnych!
Lecz to niechaj kl
ą
tw
ą
wasz
ą
b
ę
dzie, wy niepokalani, czystego poznania hołdownicy, i
ż
nigdy rodzi
ć
nie b
ę
dziecie: chocia
ż
by
ś
cie nie wiem jak szeroko i brzemiennie zalegli na
widnokr
ę
gu!
Strona 22 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Zaprawd
ę
, pełne s
ą
usta wasze słów szlachetnych, a my wierzy
ć
mamy, i
ż
wam, łgarze,
serce tak wezbrało?
Lecz słowa moje, to słowa liche, wzgardzone, ułomne: ch
ę
tnie podnosz
ę
, co z ust
waszych pod stoły upadło.
Ali
ś
ci zdołam ja nimi jeszcze - wam, obłudnicy, prawd
ę
w oczy rzec! O tak, te o
ś
ci moje,
mał
ż
owiny i li
ś
cie kolczaste - jeszcze one wam, obłudnicy, - nosy połechcz
ą
!
Złe powietrze jest zawsze wokół was i wokół uczt waszych: wasze my
ś
li lubie
ż
ne, wasze
kłamstwa i skryto
ś
ci obci
ąż
aj
ą
powietrze!
Odwa
ż
cie
ż
si
ę
wreszcie samym sobie zaufa
ć
, - sobie i trzewiom własnym! Kto sobie nie
ufa, kłamie zawsze.
Boga mask
ę
zawieszacie przed własnym obliczem, wy "czy
ś
ci": w larw
ę
boga wpełzła
wasza ohydna pier
ś
cienica.
Zaprawd
ę
, łudzicie wy si
ę
, wy "rozpami
ę
tuj
ą
cy"! I Zaratustra był niegdy
ś
błaznem boskich
skór waszych; nie odgadł przecie w
ęż
owych pier
ś
cieni, którymi one wypchane były.
Zdawało mi si
ę
,
ż
e tu Boga jakiego
ś
dusza gra, w tej grze waszej, wy mistrzowie
"czystego poznania!" I mniemałem,
ż
e nie ma sztuki lepszej ponad te wasze sztuki!
Plugastwo w
ęż
owe i wo
ń
niezno
ś
na utaiły przede mn
ą
dale: oraz i to,
ż
e tu gdzie
ś
jaszczurza chytro
ść
przemykała si
ę
lubie
ż
nie.
Lecz zbli
ż
yłem ja si
ę
ku wam: i oto dzie
ń
mi nastał, - nastaje on wreszcie i dla was, -
przyszło wreszcie no koniec ksi
ęż
ycowym miło
ś
nikom!
Spojrzyjcie
ż
bo tylko! Przydybany i blady stoi oto ksi
ęż
yc - wobec jutrzni!
Gdy
ż
oto nadchodzi ju
ż
płomienna - nadchodzi jej miło
ść
ku ziemi! Niewinno
ś
ci
ą
i
twórczym po
żą
daniem jest wszelka miło
ść
słoneczna!
Patrzcie
ż
, jak niecierpliwa wschodzi ona ponad morzem! Nie czujecie
ż
jej pragnienia i
gor
ą
cego oddechu jej miło
ś
ci?
Morze chce ona wyssa
ć
i gł
ę
bi
ę
jego ku swojej wy
ż
ynie wypi
ć
: i oto morza po
żą
danie
podnosi si
ę
ku niej tysi
ą
cem piersi.
Całowane chce by
ć
ono i pite przez słoneczne pragnienie; powietrzem sta
ć
si
ę
chce i
wy
ż
yn
ą
,
ś
cie
ż
k
ą
ś
wiatła by
ć
pragnie i samo
ś
wiatłem si
ę
sta
ć
!
Zaprawd
ę
, jako sło
ń
ce kocham ja
ż
ycie i wszystkie morza gł
ę
bokie.
Za
ś
dla mnie poznaniem jest to: wszelka gł
ę
bia d
ź
wigni
ę
ta ma by
ć
- ku mojej wy
ż
ynie! -
Tako rzecze Zaratustra.
O wyzwoleniu
Gdy Zaratustra przechodził pewnego dnia przez most, otoczyli go kalecy i
ż
ebracy, a
pewien garbaty zagadn
ą
ł go tymi słowy:
Strona 23 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Spojrzyj, Zaratustro! Oto i lud uczy si
ę
od ciebie i zaczyna ufa
ć
twej nauce: lecz aby
całkowicie w ciebie uwierzył, potrzeba na to jednego - winiene
ś
przekona
ć
i nas, kaleki
wszelkie. Tu oto masz pi
ę
kny dobór i sposobno
ść
do roboty z niejednym czubem!
Ś
lepców mo
ż
esz uleczy
ć
, kulawych do biegu przysposabia
ć
; za
ś
temu, co zbyt wiele na
sobie d
ź
wiga, mógłby
ś
uj
ąć
co
ś
nieco
ś
z grzbietu: - Oto, według mnie, najwła
ś
ciwsza
droga, aby i kalecy uwierzyli w Zaratustr
ę
!"
Zaratustra za
ś
odparł mu w te słowa: "Gdy si
ę
garbatemu odbiera jego garb, odbiera mu
si
ę
jego ducha, - tak uczy lud. Gdy si
ę
ś
lepemu wzrok przywraca, widzi zbyt wiele złego
na
ś
wiecie: tak, i
ż
przeklina tych, co go uleczyli. Ten za
ś
, kto kulawemu zdolno
ść
biegu
przywróci, czyni mu najwi
ę
ksz
ą
krzywd
ę
: gdy
ż
ledwo biega
ć
si
ę
nauczy, a rozbiegn
ą
si
ę
wraz z nim i jego niecnoty - tak oto poucza lud o kalekach. I czemu
ż
by nie miał
Zaratustra uczy
ć
si
ę
od ludu, skoro lud uczy si
ę
od Zaratustry?
Jest mi to jednak rzecz
ą
najbłahsz
ą
jeszcze, i
ż
od czasu, gdy po
ś
ród ludzi przebywam,
widz
ę
raz po raz,
ż
e temu brakuje oka, tamtemu ucha, trzeciemu nogi; lub te
ż
,
ż
e inni
stracili j
ę
zyk, nos lub głow
ę
.
Widuj
ę
i widywałem rzeczy gorsze, nieraz tak ohydne,
ż
e nie o ka
ż
dej mówi
ć
mog
ę
, a
niejednej bym nawet widzie
ć
nie pragn
ą
ł: widuj
ę
mianowicie ludzi, którym brak
wszystkiego oprócz jednego członka, którzy niczym wi
ę
cej ju
ż
nie s
ą
, tylko wielkim
okiem, wielkim pyskiem, wielkim brzuchem, zgoła czym b
ą
d
ź
wielkim, - kalekami na
wywrót zw
ę
ja takich.
Gdy, powracaj
ą
c z mej samotni, po raz pierwszy przechodziłem przez ten most, nie
dowierzałem oczom własnym: spogl
ą
dam, patrz
ę
, i mówi
ę
wreszcie: "to
ż
to jest ucho!
ucho wielko
ś
ci człowieka!" Przygl
ą
dam si
ę
jeszcze lepiej: pod uchem porusza si
ę
co
ś
ż
ało
ś
nie małego, ubo
ż
uchnego i mizernego. I rzeczywi
ś
cie, potworne uszysko było
osadzone na malutkiej, cienkiej łody
ż
ce; łody
ż
ka ta była - człowiekiem! Gdym szkła do
oczu podniósł, mogłem dojrze
ć
nawet male
ń
k
ą
, zazdrosn
ą
twarzyczk
ę
i to nawet,
ż
e na
łody
ż
ce kiwała si
ę
nad
ę
ta duszyczka. Lud za
ś
pouczył mnie,
ż
e to wielkie ucho to nie
tylko człowiek, lecz człowiek wielki, geniusz. Lecz ja nie dowierzam nigdy ludowi, gdy o
wielkich ludziach mówi - i pozostałem przy swoim przekonaniu,
ż
e to jest kaleka na
wywrót, który ma wszystkiego za mało, a jednego za wiele."
Gdy Zaratustra tak oto odparł garbusowi oraz tym wszystkim, których on był głosem i
or
ę
downikiem, zwrócił si
ę
pełen gł
ę
bokiej goryczy do uczniów swoich i rzekł:
"Zaprawd
ę
, przyjaciele moi, obracam ja si
ę
mi
ę
dzy lud
ź
mi, jak po
ś
ród ułomków i
członków ludzkich!
To jest dla mego oka rzecz
ą
najstraszniejsz
ą
, i
ż
widz
ę
człowieka podruzgotanego o
porozpraszanych członkach niby na pobojowisku lub na podwórzu rze
ź
ni.
A gdy me oko umknie od "teraz" ku "niegdy
ś
", znajduje zawsze to samo: ułomki, członki i
okrutne przypadki - ludzi nie widzi!
Owo "teraz" i "niegdy
ś
" na ziemi, - och! przyjaciele moi - to jest moje brzemi
ę
,
najdokuczliwsze, i
ż
y
ć
bym przecie nie zdołał, gdybym nie był jasnowidzem tego, co
przyj
ść
musi.
Wieszcz
ą
cy, chc
ą
cy, tworz
ą
cy, sam przyszło
ś
ci
ą
i sam sobie mostem ku przyszło
ś
ci - i
niestety! równie
ż
i kalek
ą
przy tym
ż
e mo
ś
cie: oto czym jest Zaratustra.
Strona 24 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
I wy zagadywali
ś
cie nieraz samych siebie: "Kim
ż
e jest Zaratustra? Czym
ż
e ma by
ć
on
dla nas?" I dawali
ś
cie sobie, jako ja to czyni
ę
, w odpowiedzi - pytania.
Jest
ż
e on zwiastunem? Czy dokonawc
ą
? Zdobywc
ą
? Czy te
ż
dziedzicem? Jest
ż
e
jesieni
ą
? Lemieszem? Lekarzem? Czy te
ż
ozdrowiałym?
Jest
ż
e on poet
ą
? Czy te
ż
prawdomówc
ą
? Wyzwolicielem? Czy te
ż
pogromc
ą
? Jest
ż
e
dobrym? - Złym?
Bł
ą
kam si
ę
mi
ę
dzy lud
ź
mi, jak po
ś
ród ułomków przyszło
ś
ci: przyszło
ś
ci, któr
ą
ja
ogl
ą
dam.
I tym jest ma twórczo
ść
i d
ąż
enie, i
ż
w jedno przetwarzam i w cało
ść
skupiam, co jest
ułomkiem i zagadk
ą
, i okrutnym przypadkiem.
Jak
ż
ebym ja zniósł,
ż
em jest człowiekiem, gdyby człowiek nie był wieszczem i zagadek
odgadywaczem, i wyzwolicielem przypadku!
Przeszłych wyzwoli
ć
, wszelkie "Było" przetworzy
ć
w "Takom ja wła
ś
nie pragn
ą
ł!" - oto co
bym dopiero wyzwoleniem zwał!
Wola - tako zwie si
ę
oswobodziciel i zwiastun radosny: tako i ja was pouczam, przyjaciele
moi! Douczcie
ż
si
ę
wszak
ż
e i tego jeszcze: wola sama jest jeszcze wi
ęź
niem.
Ch
ęć
oswobadza: lecz jak
ż
e si
ę
to zwie, co nawet i oswobodziciela w kajdany zakuwa?
"To było": oto z
ę
bów zgrzytanie i najsamotniejsza zgryzota woli. Bezsilna wobec
wszystkiego, co ju
ż
dokonane, jest wszelkiej przeszło
ś
ci wrogim widzem.
Bo
ż
e wstecz wola chcie
ć
nie mo
ż
e;
ż
e czasu przełama
ć
nie zdoła, ani czasu
po
żą
dliwo
ś
ci, - tym jest woli zgryzota najsamotniejsza.
Wola oswobadza: có
ż
wi
ę
c obmy
ś
li sobie ona, aby si
ę
pozbyła własnego zas
ę
pienia i
szydziła z własnego wi
ę
zienia?
Och, błaznem staje si
ę
ka
ż
dy wi
ę
zie
ń
! Szale
ń
czo wyzwala si
ę
te
ż
i wi
ę
ziona wola.
ś
e czas wstecz si
ę
nie cofnie, to rodzi jej gniew zawzi
ę
ty. "To, co było" - tak zwie si
ę
kamie
ń
, którego nie zdoła potoczy
ć
.
Toczy wi
ę
c kamienie zawzi
ę
to
ś
ci i niech
ę
ci i wywiera zemst
ę
na wszystkim, co wraz z ni
ą
nie odczuwa zawzi
ę
to
ś
ci i niech
ę
ci.
I tak oto staje si
ę
wola, oswobodzicielka, sprawczyni
ą
bólu: na wszystkim, co cierpie
ć
zdolne, wywiera zemst
ę
za to, i
ż
cofn
ąć
si
ę
nie mo
ż
e.
I tym oto, wył
ą
cznie tym tylko, jest i zemsta sama: woli niech
ę
ci
ą
do czasu i jego "to
było".
Zaprawd
ę
, wielkie szale
ń
stwo tkwi w naszej woli; za
ś
dla wszystkiego, co ludzkie, kl
ą
tw
ą
si
ę
stało, i
ż
to szale
ń
stwo ducha sobie zdobyło!
Duch zemsty: przyjaciele moi, to było dotychczas najlepszym zastanowieniem si
ę
człowieka; a gdzie cierpienie było, tam kara zawsze by
ć
musiała.
Strona 25 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Kara", tym słowem przezwała zemsta sam
ą
siebie: słowem kłamliwym udaje ona
obłudnie czyste sumienie.
A
ż
e w chc
ą
cym jest wiele cierpienia, i
ż
wstecz chcie
ć
nie mo
ż
e, - przeto i ch
ęć
sama i
ż
ycie wszelkie - winny by
ć
kar
ą
!
I oto chmura za chmur
ą
zachodziły na ducha: a
ż
wreszcie obł
ę
d kaza
ć
pocz
ą
ł:
"Wszystko zanika, przeto wszystko zaniku jest warte!"
"I tym jest sprawiedliwo
ść
sama: owo prawo czasu, co dzieci swoje po
ż
era
ć
musi": tak
kazał obł
ę
d.
"Moralnym stoj
ą
rzeczy ładem wedle prawa i kary. Och, gdzie
ż
jest wyzwolenie z toku
rzeczy i z kary "istnienia?" Tako kazał obł
ę
d.
"Czy
ż
mo
ż
liwe jest wyzwolenie, skoro istnieje wieczne prawo? Och, nie do ud
ź
wigni
ę
cia
jest ów kamie
ń
"to było": wieczne musz
ą
by
ć
te
ż
i wszelkie kary!" Tako kazał obł
ę
d.
"
ś
aden czyn zgładzonym by
ć
nie mo
ż
e: jak
ż
eby on mógł dzi
ę
ki karze sta
ć
si
ę
niedokonanym! To, wła
ś
nie to, jest wieczne w karze "istnienia", i
ż
istnienie wiecznie i
czynem i kar
ą
by
ć
musi!
Chyba
ż
e wola wreszcie sam
ą
siebie wyzwoli,
ż
e chcenie niechceniem si
ę
stanie ": lecz
wszak wy znacie, bracia moi, t
ę
star
ą
piosnk
ę
obł
ę
du!
Odwodziłem was od tych starych ba
ś
ni, gdym uczył: "wola jest twórc
ą
".
Wszelkie "to było" jest ułomkiem, zagadk
ą
, okrutnym przypadkiem, póki wola twórcza na
to nie odpowie: "lecz tak ja wła
ś
nie chciałam!" - A
ż
póki wola twórcza na to nie rzeknie:
"Lecz tak chc
ę
wła
ś
nie! Tako chcie
ć
b
ę
d
ę
!"
Lecz czy
ż
mówiła ona ju
ż
tak? I kiedy
ż
si
ę
to stanie? Czy wola jest ju
ż
odprz
ę
gni
ę
ta od
własnego szale
ń
stwa?
Stała
ż
si
ę
wola zbawc
ą
i zwiastunem radosnym dla samej siebie? Oduczyła
ż
si
ę
ona
ducha zemsty i z
ę
bów zgrzytania?
I któ
ż
nauczył j
ą
pojednania z czasem i czego
ś
wy
ż
szego ponad wszelkie pojednanie?
Czego
ś
wy
ż
szego ponad wszelkie pojednanie chcie
ć
musi wola, która jest wol
ą
mocy -
lecz jak
ż
e jej na to przyjdzie? Któ
ż
pouczył j
ą
nawet i o chceniu wstecz?"
Lecz w tym miejscu przerwał Zaratustra nagle sw
ą
mow
ę
i czynił wra
ż
enie człowieka,
którego ostateczne przera
ż
enie ogarnia. Przestraszonymi oczyma wodził po uczniach
swoich, a oczy te przebijały jak strzały ich my
ś
li jawne i ukryte. Po chwili za
ś
miał si
ę
jednak i rzekł w dobroci:
"Trudno
ż
y
ć
z lud
ź
mi, poniewa
ż
milcze
ć
jest tak trudno. Osobliwie dla gaduły". -
Tako rzekł Zaratustra. Garbus jednak przysłuchiwał si
ę
rozmowie, przysłoniwszy przy
tym twarz; gdy usłyszał
ś
miech Zaratustry, wejrzał ciekawie i rzekł powoli:
"Lecz dlaczegó
ż
to Zaratustra mówi inaczej do nas, ni
ź
li do uczniów swoich?"
Zaratustra odparł: "Có
ż
w tym dziwnego! Z ko
ś
lawym wolno i ko
ś
lawo pogada
ć
!"
Strona 26 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Pi
ę
knie, - odparł garbus; - za
ś
wobec uczniów wolno baja
ć
jak w uczelni.
Lecz czemu
ż
to Zaratustra mówi inaczej do swych uczniów ni
ź
li do samego siebie?" -
CZ
ĘŚĆ
TRZECIA
O widmie i zagadce
Gdy po
ś
ród
ż
eglarzy gruchn
ę
ła wie
ść
,
ż
e Zaratustra bawi na okr
ę
cie, - wraz z nim wsiadł
był na okr
ę
t jeden człowiek z wysp szcz
ęś
liwo
ś
ci, - powstała wówczas ciekawo
ść
wielka i
oczekiwanie. Lecz Zaratustra milczał dwa dni, był tak zimny i głuchy w zasmuceniu
swym,
ż
e na spojrzenia i pytania nie odpowiadał zgoła. Pod wieczór wszak
ż
e dnia
drugiego, aczkolwiek milczał wci
ąż
jeszcze, rozwarł przecie uszy swoje: gdy
ż
wiele
rzeczy dziwnych a niebezpiecznych usłysze
ć
mo
ż
na było na tym okr
ę
cie, co, z dalekich
stron wracaj
ą
c, w dalekie udawał si
ę
kraje. Zaratustra za
ś
miłował tych wszystkich, co
dalekie podró
ż
e czyni
ą
i bez niebezpiecze
ń
stwa
ż
y
ć
nie potrafi
ą
. I tak oto w słuchaniu
rozwi
ą
zał si
ę
wreszcie i jego j
ę
zyk, a lody wokół serca stopniały: - wówczas w te
przemówił słowa:
Wam, odwa
ż
ni poszukiwacze, usiłowacze, wam wszystkim, którzy, podst
ę
pnym
powierzaj
ą
c si
ę
ż
aglom, na gro
ź
ne wypływacie morza, -
- wam upojeni zagadk
ą
, rado
ś
ni zmrokiem, wam, których dusze w ka
ż
d
ą
bł
ę
dn
ą
czelu
ść
fletnie wabi
ą
:
- bo tchórzliw
ą
dłoni
ą
dzier
ż
y
ć
nici przewodnich wy wszak nie pragniecie; a gdzie
odgadn
ąć
zdołacie, tam nienawidzicie dochodzenia -
- wam to wył
ą
cznie opowiem zagadk
ę
, któr
ą
ujrzałem, - widmo najsamotniejszego. -
Ponury szedłem oto przez trupio siny zmierzch, ponury i twardy na duchu, z zaci
ś
ni
ę
tymi
wargami. Niejedno sło
ń
ce zaszło było ju
ż
dla mnie.
Ś
cie
ż
ka, co hardo po
ż
wirze si
ę
wspina,
ś
cie
ż
ka zło
ś
liwa, samotna, której ju
ż
ani kwiat,
ani krzew nie dogadza: per
ć
górska zgrzytała pod hardym st
ą
paniem nogi mojej.
Kroczyłem niemy po
ś
ród szyderczego zgrzytu krzemieni, depcz
ą
c nog
ą
kamienie, które
w ruch wprawiałem: tak oto zmagały si
ę
me nogi ku górze.
Wzwy
ż
: - temu duchowi na przekór, co je wstecz, w przepa
ść
ci
ą
gn
ą
ł, duchowi ci
ęż
ko
ś
ci,
szatanowi memu i wrogowi najzaci
ę
tszemu.
Wzwy
ż
: - aczkolwiek na mnie on siedział, na poły karzeł, na poły kret, bezwładny,
obezwładniaj
ą
cy; ołów w uszy mi s
ą
cz
ą
cy, kroplistoołowiane my
ś
li w mózg mój.
"O, Zaratustro, syczał szyderczo zgłoska w zgłosk
ę
, ty kamieniu m
ą
dro
ś
ci! Wysoko
ś
ty
si
ę
wyrzucił, lecz ka
ż
dy wyrzucony kamie
ń
musi - opa
ść
!
O, Zaratustro, kamieniu m
ą
dro
ś
ci, ty kamieniu z kuszy, gwiazdy druzgocz
ą
cy kamieniu!
Samego
ś
siebie wyrzucił tak wysoko, - lecz ka
ż
dy wyrzucony kamie
ń
- opa
ść
musi!
Skazany na samego siebie i na samoukamienowanie: o, Zaratustro, wysoko
ś
ty kamie
ń
wyrzucił, - lecz na ciebie kamie
ń
ten opadnie!"
Po czym zamilkł karzeł i przycichł na długo. Milczenie jego dławiło mnie wszak
ż
e; b
ę
d
ą
c
tak oto we dwóch, jest si
ę
zaprawd
ę
samotniejszym, ni
ź
li sam ze sob
ą
!
Strona 27 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Wspinałem si
ę
, wspinałem wci
ąż
, marzyłem, rozmy
ś
lałem, - lecz wszystko przygniatało
mnie. Byłem jak człowiek chory, którego bolesne katusze m
ę
cz
ą
, a zły sen raz po raz z
zasypiania budzi. -
Jest we mnie jednak co
ś
, co si
ę
odwag
ą
zowie: zabijała ona zawsze wszelkie
przygn
ę
bienie. Odwaga ta nakazywała mi wreszcie stan
ąć
i zapyta
ć
: "Karle! Ty! Albo ja!"
Odwaga jest najlepszym zabójc
ą
, - odwaga, która naciera: gdy
ż
w ka
ż
dym natarciu
d
ź
wi
ę
czy surma.
Człowiek jest najdzielniejszym zwierz
ę
ciem: tym przemaga ka
ż
de zwierz
ę
. D
ź
wi
ę
kiem
surmy przemagał nawet ból ka
ż
dy; a ból człowieczy jest bólem najgł
ę
bszym.
Odwaga zabija równie
ż
i zawrót głowy nad przepa
ś
ci
ą
; a gdzie
ż
nie staje człowiek nad
brzegami przepa
ś
ci! Nie jest
ż
e widzenie - widzeniem przepa
ś
ci?
Odwaga jest najlepszym zabójc
ą
: odwaga zabija nawet lito
ść
. Zasi
ę
lito
ść
jest najgł
ę
bsz
ą
przepa
ś
ci
ą
: im gł
ę
biej człowiek wejrzy w
ż
ycie, tym gł
ę
biej wgl
ą
da w cierpienie.
Odwaga jest najlepszym zabójc
ą
: odwaga, co naciera: ona zabija nawet
ś
mier
ć
, gdy
ż
mawia: "Było
ż
to
ż
ycie? Dalej
ż
e! Jeszcze raz!"
A w takim rzekni
ę
ciu jest wiele z d
ź
wi
ę
cznej surmy. Niech słucha, kto ma uszy!
2
"Stój! karle! rzekłem. Ja! Albo ty! Jam silniejszy z nas dwóch -: ty nie znasz mej my
ś
li
przepa
ś
cistej! Jej by
ś
ud
ź
wign
ąć
nie zdołał!" -
Wówczas stało si
ę
co
ś
, co mnie l
ż
ejszym uczyniło: zeskoczył mi z ramion karzeł ciekawy!
I przykucn
ą
ł na kamieniu tu
ż
przede mn
ą
. Go
ś
ciniec wiódł wła
ś
nie pod bram
ę
w tym
miejscu, gdzie
ś
my si
ę
zatrzymali.
"Spojrzyj, karle, na ten go
ś
ciniec pod bram
ą
; - mówi
ę
do niego: dwa oblicza ma on w tym
miejscu. Dwie drogi zbiegaj
ą
si
ę
tutaj: nikt jeszcze dróg tych do ko
ń
ca nie przeszedł.
Ta długa droga wstecz: po wieczno
ść
ci
ą
gnie si
ę
ona. Owa za
ś
droga przed si
ę
- to
druga jest wieczno
ść
.
Przecz
ą
sobie te drogi; zderzaj
ą
si
ę
one ze sob
ą
głowami: - i tu oto przy tej bramie
zbiegaj
ą
si
ę
ze sob
ą
. Imi
ę
podbramia stoi oto wypisane: "Chwila".
Lecz gdyby kto
ś
jedn
ą
z tych dróg poszedł dalej, jeszcze dalej i wci
ąż
jeszcze dalej:
s
ą
dzisz, karle,
ż
e te drogi wiecznie sobie przecz
ą
?" -
"Wszystko proste kłamie - odparł karzeł wzgardliwie. Wszelka prawda jest krzywa, czas
nawet jest kołem".
"Ty duchu ci
ęż
ko
ś
ci! odparłem gniewnie, nie ułatwiaj
ż
e sobie zbytnio! Albo ci
ę
tu
pozostawi
ę
, gdzie utkwiłe
ś
, kuternogo! - a zaniosłem ci
ę
wszak wysoko!
Spojrzyj - mówi
ę
dalej - na t
ę
chwil
ę
! Od tego podbramia chwili biegnie długa wieczna
droga wstecz: poza nami le
ż
y wieczno
ść
.
Strona 28 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Nie przebiegało
ż
wszystko, co z rzeczy wszelkich biec tylko zdoła, ju
ż
raz tej drogi? Nie
musiało
ż
wszystko, co po
ś
ród rzeczy wszelkich sta
ć
si
ę
mo
ż
e, ju
ż
raz si
ę
stawa
ć
,
dokonywa
ć
, przebiega
ć
?
A skoro wszystko ju
ż
było: co s
ą
dzisz, karle, o tej oto chwili? Czy
ż
to podbramie - nie
było ju
ż
raz niegdy
ś
?
I czy rzeczy wszelkie nie s
ą
tym ładem ze sob
ą
powi
ą
zane,
ż
e ta oto chwila wszystkie
przyszłe rzeczy za sob
ą
wlecze? A wi
ę
c - i sam
ą
siebie na domiar?
Gdy
ż
co z rzeczy wszelkich biec mo
ż
e, i t
ę
dług
ą
drog
ę
, przed si
ę
wiod
ą
c
ą
, raz jeszcze
przebiec musi! -
I ten paj
ą
k powolny, co w
ś
wietle ksi
ęż
ycowym pełza, i ta po
ś
wiata ksi
ęż
ycowa, i ja, i ty
na go
ś
ci
ń
cu przed bram
ą
szepc
ą
cy obaj, o rzeczach wiecznych szepc
ą
cy, - czy
ż
my
wszyscy nie musieli
ś
my ju
ż
niegdy
ś
tu oto by
ć
?
- i czy
ż
nie musieli
ś
my powróci
ć
, - t
ą
oto drog
ą
wci
ąż
na nowo biec, aby tamt
ą
dług
ą
,
okrutn
ą
drog
ą
- wiecznie na nowo powraca
ć
?"
Takom mówił, a coraz to ciszej: gdy
ż
trwo
ż
yły mnie my
ś
li me jawne i ukryte. I oto, nagle,
usłyszałem psa wyj
ą
cego.
Czy
ż
bym ja ju
ż
słyszał psa tak wyj
ą
cego? My
ś
l ma wstecz pobiegła. Tak jest! Ongi, gdy
dzieci
ę
ciem byłem, w najodleglejszym dzieci
ń
stwie:
- wówczas słyszałem psa tak oto wyj
ą
cego. I widziałem go wówczas o zje
ż
onej sier
ś
ci, z
głow
ą
do góry zadart
ą
, dr
żą
cego na całym ciele, w t
ę
najcichsz
ą
widziałem go noc, kiedy
i psy, zda si
ę
, w upiory wierz
ą
:
a
ż
mnie lito
ść
zdj
ę
ła. Wła
ś
nie ksi
ęż
yc o t
ę
por
ę
w pełni wschodził, w milczeniu grobowym
stan
ą
ł ponad domem kr
ą
gł
ą
ż
agwi
ą
, stan
ą
ł cicho na płaskim dachu, jako na cudzej
własno
ś
ci: -
przeto przeraził si
ę
wówczas pies: gdy
ż
psy wierz
ą
w złodziei i upiory. A gdym go po raz
drugi tak wyj
ą
cego słyszał, zdj
ę
ła mnie lito
ść
ponownie.
Lecz gdzie si
ę
karzeł podział teraz? Gdzie podbramie? I paj
ą
k? I szeptanie nasze?
Ś
niłbym
ż
e ja? Czy
ż
bym si
ę
przebudził? Oto po
ś
ród dzikich zwałów skalnych staj
ę
nagle
samotny w głuszy dookolnej, w najgłuchszej po
ś
wiacie ksi
ęż
yca.
Lecz tam oto le
ż
y człowiek! Za
ś
tu! Pies naje
ż
ony skacze do pana, - a skoro mnie tylko
ujrzał - zawył ponownie, zakrzyczał: - czy
ż
bym ju
ż
słyszał niegdy
ś
psa tak o pomoc
wołaj
ą
cego?
I, zaprawd
ę
, com ujrzał, tegom nigdy jeszcze nie widział. Ujrzałem młodego pastucha,
miotaj
ą
cego si
ę
po ziemi, dławi
ą
cego si
ę
w kurczowych podnietach, o twarzy potwornie
wykrzywionej: długi czarny w
ąż
zwisał mu z g
ę
by.
Czy
ż
em widział kiedykolwiek tyle wstr
ę
tu i bladego przera
ż
enia w cudzej twarzy? On spał
zapewne? I w
ąż
wpełzł mu w gardziel - i wgryzł si
ę
w ni
ą
mocno.
Dło
ń
moja targała w
ęż
a, targała co sił: - daremnie! Wydrze
ć
w
ęż
a z gardzieli nie zdołała.
Wówczas krzykn
ę
ło co
ś
ze mnie: "Uk
ąś
! Gry
ź
!"
Strona 29 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Głowa precz! Gry
ź
!" - tak oto krzyczały ze mnie przera
ż
enie, nienawi
ść
, wstr
ę
t i lito
ść
społem: wszystko me zło i dobro krzykn
ę
ło ze mnie tym jednym okrzykiem. -
Do mnie, odwa
ż
ni! Wy poszukiwacze, usiłowacze, wy wszyscy, co, podst
ę
pnym
powierzaj
ą
c si
ę
ż
aglom, na niezbadane wypływacie morza! Wy zagadk
ą
weselni!
Zgadnijcie
ż
mi oto zagadk
ę
, na któr
ą
wówczas patrzyłem, wytłumaczcie
ż
mi to widmo
najwi
ę
kszego samotnika!
Gdy
ż
widmem to było i przyszło
ś
ci widzeniem, - com wówczas w przeno
ś
ni widział? I kim
jest ten człowiek, któremu tak oto wszystko, co najci
ęż
sze, najczarniejsze, w gardziel
wpełznie?
Kim jest ów pastuch, któremu w
ąż
w gardziel wpełzł? Kim jest ten człowiek, któremu tak
oto wszystko, co najci
ęż
sze, najczarniejsze w gardziel wpełznie?
- Pastuch wszak
ż
e ugryzł, jak mu to krzyk mój radził; przygryzł dobrym k
ę
sem! Daleko od
siebie wypluł głow
ę
w
ęż
a - i skoczył na nogi. -
Nie pasterz to, nie człowiek ju
ż
, - przeistoczony, ol
ś
niony, co
ś
miał si
ę
wraz! Przenigdy
nie
ś
miał si
ę
na
ś
wiecie człowiek, jako ten si
ę
ś
miał!
O, bracia moi,
ś
miech jam słyszał, co człowieczym nie był
ś
miechem, - i oto pragnienie
mnie pali, t
ę
sknota, co si
ę
nigdy nie ukoi.
T
ę
sknota z owym
ś
miechem trawi mnie: och, jak
ż
e ja zdołam
ż
y
ć
jeszcze! I jak
ż
ebym
zdołał teraz umrze
ć
! -
Tako rzecze Zaratustra.
O duchu ci
ęż
ko
ś
ci
1
Me usta - ludu to usta: nadto prostacko, nadto serdecznie gadam ja dla jedwabistych
zaj
ę
cy. A bardziej jeszcze obco brzmi ma mowa kałamarnicom oraz lisom biurkowym.
Ma dło
ń
- sowizdrzała to dło
ń
: biada wszystkim stołom i
ś
cianom, oraz wszystkiemu, co
miejsca u
ż
yczy
ć
gotowe sowizdrzalskim ozdóbkom i pisankom!
Ma noga - konia to noga: ni
ą
to st
ą
pam i cwałuj
ę
poprzez wykrot i głaz: przed siebie, w
pola, wschwał; a diabła uciechy pod skór
ą
mam w szalonym p
ę
dzie tym.
ś
oł
ą
dek mój - snad
ź
orła to jest
ż
oł
ą
dek? Gdy
ż
najch
ę
tniej
ż
ywi si
ę
on jagni
ę
cin
ą
. Wi
ę
c
po prawdzie, ptaka to tylko
ż
oł
ą
dek.
Niewinnym pokarmem syty, pokarmem nieobfitym, zawsze gotów i niecierpliwy do lotu,
do odlotu - mego to obyczaju rzecz: jak
ż
eby wi
ę
c we mnie co
ś
z ptaka by
ć
nie miało!
Osobliwie,
ż
em jest duchowi ci
ęż
ko
ś
ci tak wrogi: ptasiego rodu to znami
ę
: - i zaprawd
ę
,
temu duchowi jam wrogiem
ś
miertelnym, pierworodnym wrogiem od pocz
ą
tku! Och,
dok
ą
d
ż
e nie latała i nie polatywała ma wrogo
ść
!
O tym niejedn
ą
mógłbym za
ś
piewa
ć
pie
śń
- i za
ś
piewam j
ą
wraz: aczkolwiek sam jeden
w pustym siedz
ę
domu i własnym tylko uszom
ś
piewa
ć
musz
ę
.
Strona 30 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Bywaj
ą
wprawdzie inni
ś
piewacy, którym dopiero pełne sale rozmi
ę
kczaj
ą
gardło, czyni
ą
im dło
ń
wymown
ą
, oko wyrazistym, serce czujnym: - jam nie jest, jak ci
ś
piewacy. -
2
Kto człowieka kiedy
ś
lata
ć
nauczy, ten wszystkich rubie
ż
y kamienie przesunie; wszystkie
kamienie graniczne w powietrze si
ę
unios
ą
, a ziemi
ę
na nowo ochrzci
ć
on b
ę
dzie musiał
- jako "lekk
ą
".
Stru
ś
biega pr
ę
dzej, ni
ź
li najbystrzejszy ko
ń
, wszak
ż
e i on w ci
ęż
k
ą
ziemi
ę
oci
ęż
ale
głow
ę
chowa: tako i człowiek, co lata
ć
nie potrafi.
Ci
ęż
k
ą
jest mu ziemia, ci
ęż
kim
ż
ycie; tak duch ci
ęż
ko
ś
ci chce! Kto za
ś
lekkim chce si
ę
sta
ć
i ptakiem by
ć
, samego siebie kocha
ć
powinien: - tako ja pouczam.
Ali
ś
ci nie miło
ś
ci
ą
schorzałych i chorzej
ą
cych: gdy
ż
u nich cuchnie nawet i miło
ść
własna!
Nale
ż
y nauczy
ć
si
ę
samego siebie miłowa
ć
- tako ja pouczam - czerstw
ą
i zdrow
ą
miło
ś
ci
ą
: aby człek z samym sob
ą
rad przestawał i nie wał
ę
sał si
ę
wsz
ę
dy.
Takie wał
ę
sanie chrzci siebie "miło
ś
ci
ą
bli
ź
niego": słowem tym dotychczas i kłamano, i
obłudy wszelki czyniono najudatniej, osobliwie po
ś
ród tych, którzy całemu
ś
wiatu ci
ąż
yli.
I zaprawd
ę
, przykazanie to nie na dzi
ś
i nie na jutro, samego siebie kocha
ć
si
ę
nauczy
ć
.
Sztuka to raczej najwykwintniejsza, w podst
ę
py najbardziej zasobna, sztuka ostatnia i
najcierpliwsza.
Przed swym wła
ś
cicielem jest wszelka własno
ść
dobrze ukryta, a ze wszystkich skarbów
bywa ten własny najpó
ź
niej odkopanym, - duch ci
ęż
ko
ś
ci to sprawia.
Nieomal
ż
e w kołysce daj
ą
nam ju
ż
ci
ęż
kie słowa i warto
ś
ci, jak oto: "dobro" i "zło" - tak
si
ę
pos
ą
g nasz zwie. W imi
ę
jego wybaczaj
ą
nam to,
ż
e
ż
yjemy.
I po to pozwala si
ę
dziatkom do siebie przychodzi
ć
, aby ich zawczasu ostrzec, by siebie
nie kochały: tako sprawia duch ci
ęż
ko
ś
ci.
Za
ś
my - wleczemy sumiennie to, co nam przydano, na twardych wleczemy barkach i
poprzez ci
ęż
kie drogi! A gdy pocimy si
ę
w trudzie, powiadaj
ą
nam: "O tak,
ż
ycie jest
ci
ęż
kim brzemieniem!"
Lecz człowiekowi samego siebie tylko d
ź
wiga
ć
jest ci
ęż
ko! Jako
ż
e zbyt wiele obcego
władował na swe barki. Jako wielbł
ą
d przykl
ę
ka on i pozwala si
ę
obładowywa
ć
!
Osobliwie silny, juczny człowiek, w którym pokora zamieszka: za wiele cudzych ci
ęż
kich
słów i warto
ś
ci władowuje on na siebie, - i oto
ż
ycie pustyni
ą
mu si
ę
zdaje!
I zaprawd
ę
! Nawet niejedna rzecz własna jest ci
ęż
ka do d
ź
wigania! A wiele we wn
ę
trzu
człowieku jest jako ostryga: wstr
ę
tne,
ś
liskie i trudne do uchwycenia -,
- tak,
ż
e szlachetna skorupa ze szlachetnymi ozdobami or
ę
dowa
ć
tu musi. I tej jeszcze
sztuki nale
ż
y si
ę
nauczy
ć
: mał
ż
owin
ę
sw
ą
mie
ć
i pi
ę
kny pozór i
ś
lepot
ę
przezorn
ą
!
Tysi
ą
ckrotnie zwodzi co do człowieka i to,
ż
e niejedna skorupa bywa pospolita i smutna, i
przy tym zanadto skorup
ą
. Za wiele dobroci i siły nigdy odgadni
ę
te nie bywa;
najsmakowitsze k
ę
ski nie znajduj
ą
smakoszy!
Strona 31 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Wiedz
ą
o tym kobiety najsmakowitsze: nieco tłustsza, nieco chudsza - och, ile
ż
doli jest
w takiej błahostce!
Ci
ęż
ko odkry
ć
człowieka, najci
ęż
ej za
ś
samego siebie; nieraz duch o duszy kłamie. Duch
ci
ęż
ko
ś
ci to sprawia.
Ten za
ś
samego siebie odkrył, kto powiada: oto jest moje dobro i zło: tym zmusił do
milczenia kreta i karła, mówi
ą
cego: "dla wszystkich dobry, dla wszystkich zły".
Zaprawd
ę
, nie znosz
ę
ja i tych, dla których rzecz ka
ż
da jest dobra, a
ś
wiat zgoła
najlepszy. Takich zw
ę
ja nadto skromnymi.
Niewybredno
ść
, co wszystko smakowa
ć
potrafi: to nie jest smak najwykwintniejszy!
Szanuj
ę
oporne i wybredne j
ę
zyki i
ż
oł
ą
dki, które nauczyły si
ę
mówi
ć
"ja", "tak" i "nie".
Wszystko w gł
ę
bi
ę
kła
ść
i wszystko trawi
ć
- prawdziwie
ś
wi
ń
ski to obyczaj! Zawsze "ta-
ak" mówi
ć
, tego si
ę
osioł tylko nauczył, oraz kto z jego jest ducha! -
Gł
ę
boka
ż
ół
ć
i czerwie
ń
gor
ą
ca: tak mi smak mój nakazuje, - krew on miesza do
wszystkich barw. Za
ś
kto dom swój pobiela, o pobielanej mówi mi to duszy.
Ci w mumiach zakochani, tamci w upiorach; i jedni i drudzy wrodzy ciału i krwi: - och,
jak
ż
e si
ę
to z moim kłóci poczuciem! Gdy
ż
ja lubi
ę
krew.
I tam te
ż
mieszka
ć
, ani przebywa
ć
nie chc
ę
, gdzie wszystko spluwa i plwa, - raczej bym
ż
ył po
ś
ród złodziei i krzywoprzysi
ę
zców. Nikt złota w ustach nie nosi.
Wstr
ę
tniejszymi s
ą
mi jednak
ś
liny zlizywaczy; za
ś
najohydniejsze zwierz
ę
ludzkie,
którem kiedykolwiek spotkał, nazwałem paso
ż
ytem: zwierz
ę
, co kocha
ć
nie chciało, a z
miło
ś
ci
ż
y
ć
pragn
ę
ło.
Nieszcz
ę
snymi zw
ę
tych, którym jedno tylko do wyboru pozostaje: albo złymi zwierz
ę
tami
si
ę
sta
ć
, albo złymi poskramiaczami: po
ś
ród nich nie zbudowałbym ja chaty.
Nieszcz
ę
snymi zw
ę
i tych, którzy ci
ą
gle czeka
ć
musz
ą
, - i ci sprzeciwiaj
ą
si
ę
smakowi
memu: wszyscy ci celnicy, kramarze i królowie oraz inni krain i sklepów dozorcy.
Zaprawd
ę
, poznałem ja do gł
ę
bi czekanie, - lecz tylko czekanie na siebie. A przede
wszystkim uczyłem si
ę
sta
ć
i chodzi
ć
, i biega
ć
, i skaka
ć
, wspina
ć
si
ę
, a ta
ń
czy
ć
.
Lecz oto ma nauka: kto si
ę
kiedy
ś
chce lotu nauczy
ć
, winien si
ę
wprzódy nauczy
ć
sta
ć
,
chodzi
ć
, biega
ć
, wdrapywa
ć
i ta
ń
czy
ć
: - gdy
ż
nie wzlatuje si
ę
od razu do lotu!
Po w
ę
złowych drabinach do niejednego wdrapywałem si
ę
okna. r
ą
czymi nogami
wspinałem si
ę
na niejeden wysoki maszt: na wysokich masztach poznania siadywa
ć
wydało mi si
ę
niemał
ą
rozkosz
ą
, -
- jako małe płomyki na wysokich masztach migota
ć
: drobne wprawdzie to
ś
wiatła, lecz
wielkie pocieszenie dla zbł
ą
kanych i rozbitków! -
Na wielu drogach i wieloma sposobami doszedłem do swojej prawdy: nie na jednej tylko
drabinie wspi
ą
łem si
ę
na sw
ą
wy
ż
yn
ę
, sk
ą
d me oko w moje dale wybiega.
I niech
ę
tnie o drogi pytałem, - sprzeciwiało si
ę
to zawsze smakowi memu! Ch
ę
tniej
zapytywałem drogi same i do
ś
wiadczałem ich.
Strona 32 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Do
ś
wiadczaniem i pytaniem było wszelkie me chadzanie: - i zaprawd
ę
, nauczy
ć
si
ę
te
ż
trzeba odpowiada
ć
na pytania takie! Lecz takim jest - mój smak:
- ni zły, ni dobry to smak, lecz mój własny, czego si
ę
nie wstydz
ę
i z czym si
ę
nawet nie
kryj
ę
.
"Oto - moja droga, - a gdzie
ż
jest wasza?" tak odpowiadam tym wszystkim, którzy mnie
"o drog
ę
" pytaj
ą
. Droga? - nie ma jej zgoła!
Tako rzecze Zaratustra.
Powracaj
ą
cy do zdrowia
1
Pewnego poranku, w jaki
ś
czas po powrocie do jaskini, zerwał si
ę
Zaratustra ze swego
posłania, jak op
ę
tany, krzyczał strasznym głosem i zachowywał si
ę
tak, jak gdyby na
posłaniu pozostał jeszcze kto
ś
, co
ż
adn
ą
miar
ą
powsta
ć
nie chce. Głos Zaratustry
rozbrzmiewał tak dono
ś
nie,
ż
e zwierz
ę
ta jego zbiegły si
ę
przestraszone; za
ś
ze
wszystkich pieczar i kryjówek wokół jaskini Zaratustry powypłaszał si
ę
zwierz wszelaki i
latał, trzepotał si
ę
, pełzał lub skakał, jak mu przyrodzenie nóg lub skrzydeł pozwalało. A
Zaratustra mówił tymi słowy:
Bywaj, my
ś
li przepa
ś
cista, z mojej wynurzaj si
ę
gł
ę
bi! Jam twym kogutem i
ś
witem,
zaspany nicponiu! Bywaj! bywaj! Mój głos dopieje si
ę
przecie ocknienia twego!
Zerwij wi
ę
zy z uszu swoich! Słuchaj! Gdy
ż
ja słucha
ć
ci
ę
pragn
ę
! Bywaj! bywaj! Gromu tu
dosy
ć
, aby i groby do słuchania zmusi
ć
!
Sp
ę
d
ź
sen oraz gnu
ś
no
ść
i
ś
lepot
ę
z oczu swoich! Słuchaj mnie i oczyma swymi: mój
głos jest lekiem dla
ś
lepo urodzonych.
A gdy raz si
ę
ockniesz, masz mi czuwa
ć
wiecznie. Nie mój to obyczaj prababki ze snu
budzi
ć
, aby je znów - do snu układa
ć
!
Poruszyła
ś
si
ę
, przeci
ą
gasz si
ę
, rz
ę
zisz? Bywaj! bywaj! Nie rz
ę
zi
ć
- lecz mówi
ć
mi masz!
Woła ci
ę
Zaratustra, bezbo
ż
nik!
Ja, Zaratustra, or
ę
downik
ż
ycia, or
ę
downik cierpienia, or
ę
downik koliska - wołam ci
ę
,
my
ś
li ma przepa
ś
cista!
Chwała mi! Zbli
ż
asz si
ę
- słysz
ęć
ju
ż
! Bezde
ń
ma przemawia, ma ostatnia gł
ę
bia dobyła
si
ę
na
ś
wiatło dzienne!
Chwała mi! Bli
ż
ej tu! Dło
ń
mi podaj - - ha! puszczaj! - Ha, ha! - - Wstr
ę
t, wstr
ę
t, wstr
ę
t - - -
biada mi!
2
Zaledwie jednak Zaratustra te słowa wygłosił, zwalił si
ę
z nóg jak martwy, i jak martwy
długi czas na ziemi le
ż
ał. Gdy przyszedł wreszcie do siebie, blady był na twarzy, dr
żą
cy
na ciele, z ło
ż
a podnosi
ć
si
ę
nie chciał i wzbraniał si
ę
długo je
ść
i pi
ć
. Trwało to dni
siedem; zwierz
ę
ta nie opuszczały go dniem i noc
ą
, orzeł tylko wylatywał raz po raz, aby
pokarm mu znie
ść
. Co za
ś
znalazł i zrabował, układał na posłaniu Zaratustry: tak
ż
e
Zaratustra le
ż
ał wreszcie pod stosem
ż
ółtych i czerwonych jagód, gron, jabłek ró
ż
anych,
Strona 33 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
wonnych ziół i szyszek piniowych. U nóg za
ś
jego le
ż
ało jagni
ą
t dwoje, które orzeł z
trudem porwał pastuchowi.
Wreszcie po siedmiu dniach powstał Zaratustra z ło
ż
a, wzi
ą
ł jabłko ró
ż
ane do r
ę
ki i
lubował si
ę
jego woni
ą
. Wówczas, mniemały zwierz
ę
ta, nastał czas, kiedy do niego
przemówi
ć
nale
ż
ało.
"O Zaratustro, rzekły, oto ju
ż
siedem dni z ci
ęż
k
ą
le
ż
ysz powiek
ą
: nie zechciałby
ś
wreszcie powsta
ć
na nogi?
Wyjd
ź
z jaskini swej:
ś
wiat na ci
ę
, jako ogród, czeka. Wiatr igra ci
ęż
kimi wonno
ś
ciami, co
do ci
ę
garn
ąć
si
ę
pragn
ą
; wszystkie strumienie goni
ć
ci
ę
chc
ą
.
Rzeczy wszelkie t
ę
skniły za tob
ą
, gdy
ś
ty siedem dni sam pozostawał, - wyjd
ź
z jaskini
swej! Rzeczy wszelkie lekarzami chc
ą
ci by
ć
!
Zali nowe nawiedziło ci
ę
poznanie, gorzkie i ci
ęż
kie? Jako kwa
ś
ny zaczyn le
ż
ałe
ś
tu oto,
dusza wezbrała w tobie i p
ę
czniała poza brzegi wszelkie."
- O, zwierz
ę
ta me, odparł Zaratustra, gaw
ę
d
ź
cie
ż
dalej, a mnie słucha
ć
pozwólcie! Krzepi
mnie to, gdy waszej słucham gaw
ę
dy; gdzie si
ę
gaw
ę
dzi, tam
ś
wiat staje si
ę
wnet dla
mnie ogrodem.
Jak
ż
e rozkosznym jest to,
ż
e słowa i d
ź
wi
ę
ki na
ś
wiecie s
ą
: czy
ż
słowa i d
ź
wi
ę
ki nie s
ą
to
t
ę
cze i mosty złudne nad wieczn
ą
rozł
ą
k
ą
rzeczy?
Do ka
ż
dej duszy odr
ę
bny
ś
wiat przynale
ż
y; dla ka
ż
dej duszy jest inna dusza za
ś
wiatem.
Mi
ę
dzy najwi
ę
kszymi zwłaszcza podobie
ń
stwami kłamie pozór najpi
ę
kniej; za
ś
przez
najmniejsz
ą
szczelin
ę
najtrudniej mosty przerzuca
ć
.
Dla mnie - jak
ż
eby "poza mn
ą
" by
ć
mogło? Nie masz "na zewn
ą
trz"! Lecz zapominamy o
tym przy d
ź
wi
ę
kach; i jak
ż
e rozkosznym jest to,
ż
e zapominamy!
Czy
ż
rzeczy wszelkich nie obdarzono nazwami i d
ź
wi
ę
kami, aby si
ę
człowiek przy
rzeczach orze
ź
wił? Pi
ę
kn
ąż
pustot
ą
jest mowa: pl
ą
sa ni
ą
człowiek nad rzeczami
wszelkimi.
Jak
ż
e rozkoszna jest wszelka mowa i wszystkie kłamstwa d
ź
wi
ę
ków! D
ź
wi
ę
kami pl
ą
sa
miło
ść
nasza po barwistych t
ę
czach. -
- "O, Zaratustro, rzekły na to zwierz
ę
ta, przed takimi, co jak my my
ś
l
ą
, rzeczy wszelkie
same pl
ą
saj
ą
: wszystko to jawi si
ę
, dłonie sobie podaje,
ś
mieje si
ę
, pierzcha - i powraca.
Wszystko idzie, wszystko powraca; wiecznie toczy si
ę
koło bytu. Wszystko zamiera,
wszystko zakwita; wiecznie rok bytu bie
ż
y.
Wszystko si
ę
łamie, wszystko znów si
ę
spaja; jednakie buduje si
ę
wiecznie domostwo
bytu. Wszystko si
ę
rozł
ą
cza, wszystko wita si
ę
ponownie; wiernym pozostaje sobie
wiecznie bytu kolisko.
W ka
ż
dym mgnieniu poczyna si
ę
byt; wokół ka
ż
dego "tutaj" toczy si
ę
kula "tam".
Ś
rodek
jest wsz
ę
dzie. Krzywy jest szlak wieczno
ś
ci". -
- O, wy sowizdrzały i katarynki! - odparł Zaratustra i
ś
miał si
ę
znowu
ż
, jak
ż
e wy dobrze
wiecie, co si
ę
w ci
ą
gu dni siedmiu dokona
ć
musiało: -
Strona 34 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
- i jak mi ów potwór w gardziel wpełzn
ą
ł i dusił! Lecz odgryzłem mu głow
ę
i wyplułem j
ą
precz.
A wy, - wy
ś
cie ju
ż
piosnk
ę
z tego uczyniły? Lecz oto le
żę
tu, wyczerpany uk
ą
szeniem i
wypluciem tym, chory jeszcze z własnego wyzwolenia.
A wy
ś
cie przygl
ą
dały si
ę
temu? O, zwierz
ę
ta me, jeste
ś
cie
ż
i wy okrutne? Wi
ę
c widokiem
wielkiego bólu pragn
ę
ły
ś
cie si
ę
napawa
ć
, jak to ludzie czyni
ą
? Albowiem człowiek jest
najokrutniejszym zwierz
ę
ciem.
Wobec tragedii, walk byków i ukrzy
ż
owa
ń
czuł si
ę
dotychczas najrozkoszniej; a gdy
piekło sobie wynalazł, patrz! stało si
ę
ono jego niebem na ziemi.
Gdy wielki człowiek krzyknie - : mały wnet si
ę
tu znajdzie; i j
ę
zyk z g
ę
by lubie
ż
nie
wywiesi. Zwie on to wszak
ż
e "współczuciem" swoim.
Człowiek mały, osobliwie poeta - jak
ż
e on zapami
ę
tale oskar
ż
a! Słuchajcie
ż
, aby
ś
cie si
ę
nie przesłyszeli i wyczuli rozkosz, która w tych wszystkich oskar
ż
eniach tkwi!
Ci oskar
ż
yciele
ż
ycia! ich
ż
ycie zwyci
ęż
a jednym mrugni
ę
ciem oka: "Kochasz mnie? Pyta
bezczelnie; poczekaj nieco, jeszcze ja czasu dla ciebie nie mam".
Człowiek jest dla samego siebie najokrutniejszym zwierz
ę
ciem; i po
ś
ród tych wszystkich,
co si
ę
"grzesznikami", "krzy
ż
a swego d
ź
wigaczami" i "pokutnikami" zw
ą
, baczcie mi na t
ę
rozkosz, która w ich skargach i oskar
ż
eniach tkwi!
Za
ś
ja sam - chc
ęż
ja tymi słowy oskar
ż
ycielem by
ć
człowieka? Och, zwierz
ę
ta me, to
jedno prze
ś
wiadczenie zdobyłem dotychczas,
ż
e człowiekowi to jego "najgorsze"
niezb
ę
dne jest do najlepszego; -
-
ż
e wszystko najgorsze jest najwy
ż
sz
ą
sił
ą
i najtwardszym kamieniem dla najwy
ż
szego
twórcy; oraz
ż
e człowiek lepszym i zarazem gorszym sta
ć
si
ę
musi! -
Nie do tego ło
ż
a tortur przykuty byłem, i
ż
wiedziałem: "człowiek jest zły". - lecz
przeciwnie: jam wołał, jako nikt dotychczas nie wołał: "Och,
ż
e te
ż
to jego 'najgorsze' jest
tak bardzo małe! Och,
ż
e te
ż
to jego 'najlepsze' jest tak bardzo małe!"
Wielki przesyt człowiekiem - on to mnie dławił i w przełyk wpełzał: oraz i to, o czym
wró
ż
biarz wró
ż
y: "wszystko jest oboj
ę
tne, nie opłaca si
ę
nic, wiedza dławi".
Wielki zmrok wlókł si
ę
przede mn
ą
, długi,
ś
miertelnie znu
ż
ony i
ś
mierci
ą
pijany smutek,
co ziewaj
ą
cymi ustami przemawiał.
"Wiecznie powraca on, ów człowiek, którym
ś
ty si
ę
znu
ż
ył, człowiek mały", - tak ziewał
mój smutek i powłóczył nog
ą
, a zasn
ąć
nie mógł.
W piekło przeistoczyła mi si
ę
ziemia ludzka, zapadła si
ę
pier
ś
jej, wszystko, co
ż
yło, stało
mi si
ę
próchnic
ą
ludzk
ą
, i ko
ś
ci
ą
trupi
ą
, i zmurszał
ą
przeszło
ś
ci
ą
.
Siadywało me wzdychanie na wszystkich grobowcach człowieczych, a wstawa
ć
nie
mogło; pytania i westchnienia me rechotały, dusiły i trawiły mnie, skar
żą
c si
ę
dniem i
noc
ą
: - "Och, człowiek wiecznie powraca! Człowiek mały powraca wiecznie!" -
Nago ujrzałem raz obu, najwi
ę
kszego i najmniejszego człowieka: nazbyt podobni byli do
siebie, - nazbyt ludzki nawet i ten najwi
ę
kszy!
Strona 35 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Nazbyt mały najwi
ę
kszy! - to mi obmierzłym uczyniło człowieka! A wieczny powrót nawet
i tego, co najmniejsze! - obmierzło mi to istnienie wszelkie!
Och, wstr
ę
t! wstr
ę
t! wstr
ę
t! - - Tako rzekł Zaratustra, westchn
ą
ł i przeraził si
ę
, gdy
ż
przypomniał sobie chorob
ę
sw
ą
. Lecz zwierz
ę
ta jego przerwały mu tu dalsz
ą
mow
ę
.
"Nie mów ju
ż
, ty do zdrowia powracaj
ą
cy! - odparły mu zwierz
ę
ta, raczej wyjd
ź
z jaskini,
gdzie
ś
wiat na ci
ę
, jako ogród, czeka.
Mi
ę
dzy ró
ż
e i pszczoły wyjd
ź
i mi
ę
dzy roje id
ź
goł
ę
bie! Osobliwie do paków id
ź
ś
piewaj
ą
cych: aby
ś
si
ę
ś
piewu od nich nauczył!
Ś
piewa
ć
bowiem pragnie zdrowiej
ą
cy; zdrowy niech przemawia. A gdy i zdrowy pie
ś
ni
zapragnie, innych zechce on pie
ś
ni, ni
ź
li do zdrowia powracaj
ą
cy"
- "O, wy sowizdrzały i dudy niemilkn
ą
ce, zamilczcie
ż
wreszcie! - odparł Zaratustra i
ś
miał
si
ę
ze swych zwierz
ą
t. Jak
ż
e wy dobrze wiecie, jak
ą
to pociech
ę
wymy
ś
liłem sobie w
ci
ą
gu tych dni siedmiu!
I
ż
znowu
ś
piewa
ć
oto musz
ę
, - t
ę
pociech
ę
wynalazłem sobie i to uzdrowienie: chcecie
ż
i
na to wnet piosnk
ę
uło
ż
y
ć
lutniow
ą
?"
- "Nie mów ju
ż
, odparły zwierz
ę
ta ponownie; zdziałaj raczej, ozdrowiały, now
ą
wprzódy
lutni
ę
dla swych pie
ś
ni nowych!
Gdy
ż
zwa
ż
to, Zaratustro! Nowym pie
ś
niom nowej potrzeba lutni.
Ś
piewaj i pło
ń
, o Zaratustro, ulecz nowymi pie
ś
ni dusz
ę
sw
ą
: aby
ś
swe wielkie ud
ź
wign
ą
ł
przeznaczenie, które jeszcze
ż
adnego człowieka przeznaczeniem nie było!
Gdy
ż
zwierz
ę
ta twe wiedz
ą
wszak, o Zaratustro, kim jeste
ś
i sta
ć
si
ę
musiałe
ś
: patrz, ty
ś
jest nauczycielem wiecznego powrotu -, oto twe przeznaczenie!
A
ż
e
ś
pierwszym, co t
ę
nauk
ę
wie
ś
ci
ć
musi, - jak
ż
eby przeznaczenie to nie miało by
ć
snadnie twym najwi
ę
kszym niebezpiecze
ń
stwem i schorzeniem twym!
Patrz, my wiemy, czego ty uczysz:
ż
e rzeczy wszelkie powracaj
ą
, a my wraz z nimi, i
ż
e
wieczne razy ju
ż
e
ś
my tu były, a rzeczy wszelkie wraz z nami.
Uczysz,
ż
e jest wielki rok stawania si
ę
, olbrzymi, potworny rok, co jako zegar piaskowy,
wci
ąż
na nowo powrotnie nastawia
ć
si
ę
musi, aby na nowo si
ę
osypywał i do ko
ń
ca
dobiegał: -
- tako, i
ż
wszystkie te roki s
ą
sobie równe w wielkim i małym zarazem, - tako, i
ż
my sami
w ka
ż
dym wielkim roku jeste
ś
my jednacy w wielkim i małym zarazem.
A gdyby
ś
ty teraz zemrze
ć
chciał, o Zaratustro, wiemy i to, jakby
ś
w tej chwili do si
ę
przemawiał: - wszak
ż
e zwierz
ę
ta twe błagaj
ą
ci
ę
- aby
ś
jeszcze nie umierał!
Przemawiałby
ś
bez dr
ż
enia, raczej z przydechem błogo
ś
ci: gdy
ż
wielkie brzemi
ę
i
zdławienie zdj
ę
te byłyby wreszcie z ciebie, ty najcierpliwszy! -
"Oto umieram i zanikam, mówiłby
ś
wówczas, jedno mgnienie, a stan
ę
si
ę
nico
ś
ci
ą
.
Dusze s
ą
równie
ś
miertelne, jak i ciała.
Strona 36 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Lecz powróci ten w
ę
zeł przyczyn, w który i ja wpl
ą
tany jestem, - stworzy on mnie
ponownie! Ja sam nale
żę
do przyczyn wiecznego powrotu.
Powtórz
ę
si
ę
na powrót wraz z tym sło
ń
cem, t
ą
ziemi
ą
, tym orłem i w
ęż
em tym - nie do
nowego, ani lepszego
ż
ycia, ani te
ż
do podobnego:
- powraca
ć
b
ę
d
ę
wiecznie do zawsze jednakowego i zawsze tego samego
ż
ycia,
zarówno w rzeczach wielkich jak i małych, tak, abym znowu
ż
o rzeczy wszelkich
wiecznym powrocie nauczał, -
- abym znowu
ż
me słowo głosił o wielkim dla
ś
wiata i ludzi południu, abym znowu
ż
ludziom nadczłowieka zwiastował.
Rzekłem me słowo i łami
ę
si
ę
na słowie mym: tako chce dola wieczna -, jako zwiastun
gin
ę
!
Nastała godzina, w której schodz
ą
cy samego siebie błogosławi. Tak - ko
ń
czy si
ę
zej
ś
cie
Zaratustry". - -
Skoro zwierz
ę
ta te słowa rzekły, zamilkły i oczekiwały, aby Zaratustra do nich przemówił:
Zaratustra wszak
ż
e nie słyszał,
ż
e one milcz
ą
. Le
ż
ał oto z zamkni
ę
tymi oczyma, na
pozór
ś
pi
ą
cy, aczkolwiek od za
ś
ni
ę
cia daleki: gdy
ż
z dusz
ą
własn
ą
rozmow
ę
wówczas
wiódł. W
ąż
i orzeł, widz
ą
c go tako milcz
ą
cym, uszanowały wielk
ą
wokół niego cisz
ę
i
oddaliły si
ę
ogl
ę
dnie.
CZ
ĘŚĆ
CZWARTA I OSTATNIA
Pie
śń
pijana
1
Tymczasem jeden go
ść
po drugim wymykali si
ę
z jaskini w chłodn
ą
i zadumy pełn
ą
noc;
Zaratustra za
ś
wiódł pod rami
ę
najszpetniejszego człowieka, aby mu pokaza
ć
swe
królestwo nocy, wielki kr
ą
gły ksi
ęż
yc i srebrne wodospady wokół jaskini. I oto, skupieni
wokoło siebie, zamilkli nagle wszyscy ci ludzie, wiekiem ju
ż
starzy, wszak
ż
e o ukojonych,
krzepkich sercach i z tym zdumieniem w duchu,
ż
e tak oto dobrze czuj
ą
si
ę
na
ś
wiecie;
przejmuj
ą
cy czar nocy wnikał w ich serca coraz to gł
ę
biej i gł
ę
biej. Zaratustra za
ś
rzekł
do siebie w duchu: "o jak
ż
e mi si
ę
oni podobaj
ą
teraz, ci ludzie wy
ż
si!" - nie wypowiedział
wszak
ż
e tego w poszanowaniu ich szcz
ęś
cia oraz ich milczenia. -
Wówczas stało si
ę
to, co w tym zdumiewaj
ą
cym dniu było najbardziej zdumienia godne:
szpetny człowiek pocz
ą
ł raz jeszcze, po raz ostatni rz
ę
zi
ć
i parska
ć
, i gdy dosapał si
ę
wreszcie do słów, nagle kr
ą
głe i czyste pytanie wyskoczyło z jego ust, dobre, gł
ę
bokie i
jasne pytanie, które wszystkim, co je słyszeli, poruszyło nagle serca.
"Przyjaciele moi, wy wszyscy społem, rzekł najszpetniejszy człowiek, co s
ą
dzicie o tym?
Gwoli temu dniu - po raz pierwszy w
ż
yciu jestem zadowolony,
ż
em całe
ż
ycie prze
ż
ył.
I cho
ć
tyle ju
ż
wyznałem, nie do
ść
mi jeszcze tego. Warto
ż
y
ć
na
ś
wiecie: jeden dzie
ń
,
jedna uczta z Zaratustr
ą
nauczyły mnie kocha
ć
ziemi
ę
.
"Było
ż
wi
ę
c to -
ż
yciem?" powiem kiedy
ś
ś
mierci. - "Hej
ż
e wi
ę
c! Jeszcze raz!"
Przyjaciele moi, có
ż
wy o tym mniemacie? Nie chcecie
ż
wraz ze mn
ą
mówi
ć
do
ś
mierci:
Było
ż
wi
ę
c to -
ż
yciem? Gwoli Zaratustrze, - hej
ż
e! Jeszcze raz!" - -
Strona 37 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Tak mówił najszpetniejszy człowiek; a było to na chwil
ę
przed północ
ą
. I jak s
ą
dzicie, co
si
ę
wówczas przytrafiło? Skoro tylko ludzie wy
ż
si usłyszeli to pytanie, u
ś
wiadomili sobie
nagle sw
ą
przemian
ę
i uzdrowienie, oraz kto był sprawc
ą
tych przeistocze
ń
: garn
ę
li si
ę
do Zaratustry z podzi
ę
k
ą
, uwielbieniem i pieszczot
ą
, całowali go po dłoniach; ka
ż
dy
zachował si
ę
wedle swego przyrodzenia: jedni
ś
mieli si
ę
, inni płakali. Stary wró
ż
biarz
ta
ń
czył z rado
ś
ci; i aczkolwiek był on wówczas pełen słodkiego wina, jak mniemaj
ą
niektórzy opowiadacze, wypełniała go bez w
ą
tpienia jeszcze bardziej słodycz
ż
ycia, oraz
wyrzeczenie si
ę
wszelkiego znu
ż
enia. S
ą
i tacy, co opowiadaj
ą
, jakoby i osioł wówczas
ta
ń
czył: nie darmo najszpetniejszy człowiek napoił go był winem. B
ą
d
ź
co b
ą
d
ź
, je
ś
li
owego wieczoru osioł nawet nie ta
ń
czył, działy si
ę
wówczas wi
ę
ksze i dziwniejsze cuda
nad taniec o
ś
li. Krótko i w
ę
złowato, jak to głosi przysłowie Zaratustry: "i có
ż
po tym!"
2
Zaratustra jednak, podczas tych wydarze
ń
z najszpetniejszym człowiekiem, stał jak
pijany: wejrzenie jego przygasło, j
ę
zyk bełkotał i słaniały si
ę
nogi. I któ
ż
by wówczas
odgadn
ą
ł, jakie my
ś
li przenikały przez jego dusz
ę
? Najwidoczniej jednak duch jego
cofn
ą
ł si
ę
, potem przed si
ę
wybiegł i w dalekich przebywał dalach, jakoby "na wysokiej
przeł
ę
czy, jak stoi napisane, mi
ę
dzy dwoma morzami,
- mi
ę
dzy przeszło
ś
ci
ą
i przyszło
ś
ci
ą
, jako ci
ęż
ka snuj
ą
c si
ę
chmura". Powoli jednak,
podtrzymywany ramionami ludzi wy
ż
szych, powracał do siebie i bronił si
ę
r
ę
koma od
natarczywo
ś
ci uwielbiaj
ą
cych, a zaniepokojonych; nie mówił wszak
ż
e nic. Nagle zwrócił
szybko głow
ę
, jak gdyby co
ś
usłyszał, po czym palec na ustach poło
ż
ył i rzekł:
"Chod
ź
cie!"
I uczyniło si
ę
wokół cicho i tajemniczo; z gł
ę
bi dochodził powolny głos dzwonu.
Zaratustra przysłuchiwał si
ę
temu wraz z lud
ź
mi wy
ż
szymi; wreszcie po raz drugi poło
ż
ył
palec na ustach i rzekł powtórnie: "Chod
ź
cie! Chod
ź
cie! Północ zbli
ż
a si
ę
!" - a głos jego
zmienił si
ę
przy tym. Lecz wci
ąż
jeszcze z miejsca si
ę
nie poruszał: wówczas jeszcze
ciszej i tajemniej uczyniło si
ę
wokół; nadsłuchiwali wszyscy, nawet osioł, i honorowe
zwierz
ę
ta Zaratustry, orzeł i w
ąż
, nadsłuchiwała zarówno i jaskinia Zaratustry, i wielki
chłodny ksi
ęż
yc, sama noc, zda si
ę
, słuchała, Zaratustra poło
ż
ył po raz trzeci palec na
usta i rzekł:
Chod
ź
cie! Chod
ź
cie! Chod
ź
cie!
Ś
ród nocy tej pobł
ą
d
ź
my! Nastała ju
ż
godzina: chod
ź
my
tedy w noc!
3
O, ludzie wy
ż
si, północ si
ę
zbli
ż
a; chc
ę
wam co
ś
na ucho rzec, jak ten stary dzwon, co mi
nieraz w ucho szepcze, -
- tak tajemnie, tak okrutnie, tak serdecznie, jak przemawia ten północny dzwon, co
prze
ż
ył wi
ę
cej, ni
ż
prze
ż
ywa człek:
- który mierzył ju
ż
waszych ojców bolesne serc uderzenia - och, och! jak
ż
e wzdycha ona,
jak we
ś
nie
ś
mieje si
ę
! ta stara, gł
ę
boka, gł
ę
boka północ!
Cicho! Cicho! Tu niejedno słyszy si
ę
, co za dnia głosi
ć
si
ę
nie mo
ż
e; teraz oto w
powietrznym chłodzie, gdzie wszystek gwar stał si
ę
cisz
ą
waszych serc, -
- teraz ono głosi si
ę
, teraz słysze
ć
da si
ę
ono; w nocne nadczujne dusze oto wnika ju
ż
:
och! och! jak
ż
e wzdycha ona! jak we
ś
nie
ś
mieje si
ę
!
Strona 38 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
- czy słyszysz ty, jak tajemnie, jak okrutnie do ciebie mówi ta stara, gł
ę
boka, gł
ę
boka
północ?
Człowiecze, słysz!
4
Biada mi! Gdzie prysn
ą
ł czas? Nie zapadłem
ż
w studzien gł
ę
bie? Ju
ż
ś
wiat
ś
pi -
Och! och! Skowyczy pies, ksi
ęż
yc
ś
wieci. Skona
ć
, skona
ć
raczej zechc
ę
, ni
ź
li mówi
ć
wam, co północne moje serce my
ś
li oto wraz.
Oto zmarłem! Min
ę
ło ju
ż
! Paj
ą
ku, czemu snujesz si
ę
wokół mnie? Chcesz
ż
e krwi? Och!
och! Pada rosa, zbli
ż
a si
ę
godzina -
- godzina, w której dreszcz i mróz przejmuje mnie, pyta ona, rozpytuje: "komu serca na to
sta
ć
?"
- komu ziemi panem by
ć
? Kto zechce rzec: "tak wam biec, wielkie, oraz małe, wy
strumienie!
- godzina zbli
ż
a si
ę
: o człeku ty, człowieku wy
ż
szy, bacz! mowa to dla czujnych uszu, dla
twoich ona uszu - co brzmi z północnej głuszy wzwy
ż
?
5
"Co
ś
ponosi mnie, pl
ą
sa dusza moja. Dzieło dnia! Dzieło dnia! Komu panem ziemi by
ć
?
Ksi
ęż
yc mrozi, milczy wiatr. Och, och! Wzlecieli
ś
cie do
ść
wysoko? Wy pl
ą
sacie: jednak
noga skrzydłem jeszcze nie jest.
Dobrzy wy tancerze, mija ju
ż
ochota, wino poszło w m
ę
ty, ka
ż
da czara ju
ż
skruszała, ju
ż
bełkocze grób.
Wzlecieli
ś
cie nie do
ść
górnie: ju
ż
bełkocz
ą
groby: "zmarłych te
ż
wyzwólcie! Czemu taka
długa noc? Nie upaja
ż
ksi
ęż
yc nas?"
O ludzie wy
ż
si, groby te
ż
wyzwólcie, zbud
ź
cie te
ż
i trupy! Och, czemu robak toczy
jeszcze? Zbli
ż
a si
ę
godzina, -
- mruczy ci
ą
gle dzwon, skrzypi jeszcze serce, jeszcze toczy drzewny czerw, czerw
serdeczny. Och! Och!
Ś
wiat gł
ę
bi
ą
jest!
6
Słodka lutni! Lutni słodka! Kocham ja twój ton, twój upojny ton kumaka! - z jak dalekich
dziejów, z jak dalekich stron dzi
ś
nawiedza mnie twój ton, hen, z oddali, gdzie kochania
cichy staw!
Stary dzwonie, słodka lutni! Ka
ż
dy ból w serce bił, ojca ból, ojców i praojców bóle; tak
dojrzała mowa twa, -
- dojrzał
ą
stała si
ę
jak jesie
ń
, jako popołudnie, jak me serce pustelnicze - oto głosisz si
ę
:
dojrzałym stał si
ę
ś
wiat i brunatnym grono,
Strona 39 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
- oto umrze
ć
chce, z szcz
ęś
cia umrze
ć
pragnie. O, ludzie wy
ż
si wy, nie czujecie
ż
nic?
Potajemnie wo
ń
tu bije,
- wo
ń
i zapach to wieczno
ś
ci ró
ż
a upojna, złota i brunatna winna wo
ń
, co z starego
szcz
ęś
cia bije,
- z upojnej, północnej szcz
ęś
liwo
ś
ci zgonu, która
ś
piewa:
ś
wiat gł
ę
bin zwał, gł
ę
bszych,
ni
ż
, jawo, my
ś
lisz,
ś
nisz!
7
Pu
ść
mnie! Pu
ść
! Jam dla ciebie za czysty. Nie tykaj mnie! Czy
ż
nie doskonały stał si
ę
owo
ś
wiat?
Za czysta skóra ma dla dłoni twych dotkni
ę
cia. Pu
ść
mnie, głupi i prostacki, pu
ść
mnie,
gnu
ś
ny dniu! Zali północ nie ja
ś
niejsza?
Najczystszymi panami ziemi by
ć
, najbardziej niepoznanym, najsilniejszym duszom
północnym: gł
ę
bsze one i ja
ś
niejsze ni
ź
li ka
ż
dy dzie
ń
.
O dniu, po omacku szukasz mnie? Wi
ę
c szcz
ęś
cia mego szukasz? Wi
ę
c jestem dla ci
ę
bogaty, samotny, skarbów kopalni
ą
, komor
ą
złot
ą
?
O
ś
wiecie, chcesz
ż
e mnie? Jestem
ż
dla ciebie
ś
wiecki? Jestem
ż
dla ciebie duchowny?
Jestem
ż
dla ci
ę
boski? Wszak
ż
e, dniu i
ś
wiecie, zbyt oci
ęż
ałe wy jeste
ś
cie,
- miejcie dłonie tu m
ą
drzejsze, chwy
ć
cie gł
ę
bsze szcz
ęś
cie i gł
ę
bsz
ą
niedol
ę
, chwy
ć
cie
boga tu jakiego, po mnie nie si
ę
gajcie:
- moje szcz
ęś
cie i nieszcz
ęś
cie gł
ę
bokie s
ą
, o, dniu dziwny, wszak
ż
e bogiem ja nie
jestem, ni jaskini
ą
bo
żą
: gł
ę
bin si
ę
ga
ś
wiata ból.
8
Gł
ę
bszy Boga ból, ty przedziwny
ś
wiecie! Po bo
ż
y si
ę
gnij ból, po mnie ty nie si
ę
gaj!
Czym
ż
e ja! Upojna, słodka lutnia,
- północnej lutni brz
ę
k, kumakowy dzwon; nikt jej nie rozumie, wszak
ż
e mówi
ć
musi, -
przed głuchymi, o ludzie wy
ż
si! Gdy
ż
wy nie rozumiecie mnie!
Pierzchło! Min
ę
ło! O młodo
ś
ci! O południe! O południe me! Oto nastał wieczór i noc, i
północ - wyje pies, wicher:
- nie jest
ż
e wicher psem? Oto skomli, i skowyczy, oto wyje wci
ąż
. Och! och! jak
ż
e ona
wzdycha, jak si
ę
ś
mieje, jako rz
ę
zi i jak dyszy, ta północna pora!
Jak trze
ź
wo przemawia ta pijana wieszczka! przepiła
ż
upojenie swe? wi
ę
c nadczujn
ą
ju
ż
si
ę
stała? i prze
ż
uwa znów?
- swój ból prze
ż
uwa we
ś
nie, gł
ę
boka stara północ, a bardziej jeszcze rozkosz sw
ą
.
Albowiem rozkosz ju
ż
, gdzie gł
ę
boki ból: nad ból rozkosz gł
ę
biej drga.
9
Winny krzewie! Czemu sławisz mnie? Wszak nadci
ą
łem ci
ę
! Okrutnik ja, oto krwawisz mi
- có
ż
znaczy to sławienie pijanego okrucie
ń
stwa?
Strona 40 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
"Co si
ę
stało doskonałe, wszystko dojrzałe - skona
ć
chce!" tak oto przemawiasz.
Błogosławiony, błogosławiony niechaj b
ę
dzie winobra
ń
czy nó
ż
! Lecz wszystko
niedojrzałe
ż
ycia chce: o biada!
"Zgi
ń
! - mówi ból - bólu, precz!" Lecz wszystko, co cierpi,
ż
y
ć
chce, aby si
ę
stało dojrzałe,
radosne i t
ę
skne,
- t
ę
skni
ą
ce za wszystkie, co dalsze, wy
ż
sze i ja
ś
niejsze. "Dziedziców chc
ę
- woła
wszystko, co cierpi, - dzieci pragn
ę
, nie chc
ę
siebie", -
rozkosz wszak
ż
e chce nie dziedziców, nie dzieci, - rozkosz chce siebie samej, chce
wieczno
ś
ci, chce powrotu, chce "wszystkiego, co zawsze jednakie".
Mówi ból: "Łam si
ę
, serce, krwaw! W
ę
druj nogo, skrzydło pły
ń
! Bólu, w gór
ę
! bólu,
wzwy
ż
!" Hej
ż
e! Hej! O, stare serce me: "Zgi
ń
!" - mówi ból.
10
Jak mniemacie, ludzie wy
ż
si? Jestem
ż
wieszczem? Marzycielem? Upoje
ń
cem? Snów
tłumaczem? Czy te
ż
dzwonem o północy?
Kropl
ą
rosy? Czy wieczno
ś
ci tchnieniem, woni
ą
? Nie czujecie
ż
, nie?
Ś
wiat mój
doskonały oto staje si
ę
, i północ jest południem, -
i ból jest rozkosz
ą
, i kl
ą
twa błogosławie
ń
stwem, i noc jest sło
ń
cem, - odejd
ź
cie mi, albo
naucz
ę
jeszcze was: i m
ę
drzec jest trefnisiem.
Rzekli
ś
cie kiedykolwiek "tak" rozkoszy swej? O, przyjaciele moi, rzekli
ś
cie zarazem "tak"
wszelkiemu bólowi. Wszelkie rzeczy sp
ę
tane s
ą
ze sob
ą
, spl
ą
tane i zakochane w sobie, -
- skoro
ś
cie chcieli kiedykolwiek "raz" po raz wtóry, skoro
ś
cie mawiali: "podobasz mi si
ę
szcz
ęś
cie, mgnienie, chwilo!" tym zapragn
ę
li
ś
cie te
ż
wszystkiego z powrotem!
- wszystkiego od nowa, wszystkiego wiecznie, wszystkiego w sp
ę
taniu, splocie i
umiłowaniu wzajemnym, o, tym umiłowali
ś
cie te
ż
i
ś
wiat, -
- wieczni wy, miłujecie go wiecznie i po wszystkie czasy: i do bólu nawet mówicie: zgi
ń
,
lecz powró
ć
! Gdy
ż
rozkosz za wiecznym
ż
yciem łka!
11
Gdy
ż
rozkosz wszelka chce wieczno
ś
ci rzeczy wszelkich, chce miodu, chce dro
ż
d
ż
y,
chce upojnej północy, chce grobów, chce ukojenia łez nagrobnych, zorzy chce
pozłocistej -
- bo czegó
ż
rozkosz nie pragnie! bardziej ona spragniona, bardziej serdeczna i głodna, a
okrutniejsza, bardziej od wszelkiego bólu tajemna, pragnie siebie, wgryza si
ę
w siebie,
wola koliska boryka si
ę
w niej,
- chce miło
ś
ci, chce nienawi
ś
ci, jest przebogata, obdarowuje, odrzuca precz,
ż
ebrze, by
kto
ś
brał, dzi
ę
kuje bior
ą
cym, pragnie, aby j
ą
nienawidzono, -
- tak bogata jest rozkosz,
ż
e bólu łaknie, łaknie piekła, nienawi
ś
ci, ha
ń
by, sromoty,
kalectwa, łaknie
ś
wiata, - gdy
ż
ś
wiat ten, och, wszak znacie
ś
wiat!
Strona 41 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
O ludzie wy
ż
si, za wami t
ę
skni ona, rozkosz ta niepohamowana i błoga, - za waszym
bólem, wy nieudani! Za nieudanym t
ę
skni wszelka rozkosz wieczna.
Gdy
ż
wieczna rozkosz siebie pragnie, przeto chce te
ż
i bólu serdecznego! O szcz
ęś
cie, o
bólu! O serce, łam si
ę
! Ludzie wy
ż
si, nauczcie
ż
mi si
ę
tego: rozkosz wieczno
ś
ci chce,
- rozkosz chce wszelkich rzeczy wieczno
ś
ci, - wieczno
ś
ci chce bez dna, bez dna!
12
Nauczyli
ś
cie si
ę
ju
ż
pie
ś
ni mojej? Odgadli
ś
cie ju
ż
, dok
ą
d zmierza? Hej
ż
e! Hej! Ludzie wy
wy
ż
si,
ś
piewajcie
ż
mi pie
śń
m
ą
okr
ęż
n
ą
!
Ś
piewajcie
ż
mi t
ę
pie
śń
, której imi
ę
"Jeszcze raz", a tre
ść
"po wieki wieczne!" -
ś
piewajcie, o ludzie wy
ż
si, pie
śń
okr
ęż
n
ą
Zaratustry!
Człowiecze! Słysz!
Co brzmi z północnej głuszy wzwy
ż
?
"Jam spał, jam spał -,
"Z gł
ę
bokich snu si
ę
budz
ę
cisz: -
"
Ś
wiat - gł
ę
bin zwał,
"Gł
ę
bszych ni
ż
, jawo, my
ś
lisz,
ś
nisz.
"Ból - gł
ę
bi król -,
"Lecz - nad ból - rozkosz gł
ę
biej łka:
"Zgi
ń
! - mówi ból -
"Rozkosz za wiecznym
ż
yciem łka -,
"- wieczno
ś
ci chce bez dna, bez dna!"
Znak
Rankiem po owej nocy skoczył Zaratustra z ło
ż
a, opasał l
ę
d
ź
wie i wyst
ą
pił ze swej
jaskini, płomienny i pot
ęż
ny, jako sło
ń
ce poranne, gdy zza ciemnych wschodzi gór.
"Jasno
ś
ci ty olbrzymia, rzekł, jako niegdy
ś
ju
ż
przemawiał, ty szcz
ęś
cia oko gł
ę
bokie,
czym
ż
e by było twe szcz
ęś
cie, gdyby
ś
nie miała tych, którym
ś
wiecisz!
A je
ś
li w swych komorach pozostaj
ą
oni jeszcze, podczas gdy ty ju
ż
czuwasz, ju
ż
wschodzisz, ju
ż
darowujesz i rozdajesz: jak
ż
eby dumny twój wstyd złorzeczy
ć
temu miał!
Oto
ś
pi
ą
jeszcze ci ludzie wy
ż
si, podczas gdy ja ju
ż
czuwam; nie s
ą
to moi prawi
towarzysze! Nie na nich czekam ja na górach swych.
Do dzieła swego garn
ę
si
ę
, i do dnia swego: lecz nie rozumiej
ą
oni, które s
ą
znaki mego
poranku, krok mój nie jest dla nich pobudk
ą
.
Ś
pi
ą
jeszcze w jaskini mej, ich sny spijaj
ą
jeszcze pijan
ą
pie
śń
moj
ą
. Ucha, które by ku
mnie nasłuchiwało, - ucha posłusznego brak w
ś
ród ich członków".
- Mówił to Zaratustra do swego serca, gdy sło
ń
ce wschodziło: wówczas spojrzał ku
górze, gdy
ż
usłyszał ostry krzyk swego orła. "Hej
ż
e! zawołał, po mojej to ch
ę
ci i tak mi
przynale
ż
y. Me zwierz
ę
ta czuwaj
ą
, poniewa
ż
ja ju
ż
czuwam.
Orzeł mój czuwa ju
ż
i wraz ze mn
ą
sło
ń
cu cze
ść
oddaje. Szponami orła si
ę
ga on po
nowe
ś
wiatło. Jeste
ś
cie moje prawdziwe zwierz
ę
ta; kocham was.
Lecz brak mi jeszcze mych prawdziwych ludzi!" -
Strona 42 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Tako rzecze Zaratustra; wówczas przytrafiło si
ę
nagle,
ż
e chmara ptactwa zaroiła si
ę
wokół niego i zaszumiała mu w uszach, - a łopot skrzydeł i natłok wokół jego głowy był
tak wielki,
ż
e Zaratustra przymkn
ą
ł oczy. I zaprawd
ę
, jako chmura spadło to na
ń
niespodziewanie, jako chmura strzał, co nowego obsypuje wroga. Wszelako była to
chmura miło
ś
ci, rozpostarta nad nowym druhem.
"Có
ż
to dzieje si
ę
ze mn
ą
?" rzekł Zaratustra do zdumionego serca i osun
ą
ł si
ę
powoli na
wielki kamie
ń
u wyj
ś
cia z jaskini. Wszak
ż
e gdy r
ę
koma ponad sob
ą
, wokół siebie i pod
sob
ą
chwytał, od tkliwych broni
ą
c si
ę
ptaków, wówczas przytrafiło si
ę
niespodzianie co
ś
jeszcze dziwniejszego: zanurzył dło
ń
niepostrze
ż
enie w ciepł
ą
g
ą
szcz włochatych
kudłów; równocze
ś
nie rozległ si
ę
ryk wokół niego, - łagodny, przeci
ą
gły ryk lwa
"Znak si
ę
jawi", rzekł Zaratustra, i przeistoczyło si
ę
serce jego. I w rzeczy samej, skoro
tylko roz
ś
wietliło si
ę
nieco wokół, ujrzał u swych nóg
ż
ółte pot
ęż
ne stworzenie,
przywieraj
ą
ce mu łbem do kolan z miłosnym uporem psa, który starego odnajduje pana.
Goł
ę
bie
ś
wiadczyły mu z równ
ą
ż
arliwo
ś
ci
ą
miło
ść
sw
ą
; i za ka
ż
dym razem gdy goł
ą
b
chrapy lwa musn
ą
ł, lew grzyw
ą
potrz
ą
sał, dziwił si
ę
i u
ś
miechał.
Na to wszystko rzekł Zaratustra jedno tylko słowo: "dzieci moje w pobli
ż
u s
ą
, dzieci moje"
-, i zamilkł zupełnie. Topniało wszak
ż
e serce jego, a z oczu pocz
ę
ły si
ę
s
ą
czy
ć
łzy
kropliste i pada
ć
na dłonie. I nie baczył ju
ż
na nic wi
ę
cej. Siedział oto znieruchomiały, nie
ogarniaj
ą
c si
ę
od zwierz
ą
t. Wówczas goł
ę
bie spłyn
ę
ły do
ń
, obsiadły mu ramiona, pie
ś
ciły
włos jego siwy, nie nu
żą
c si
ę
tkliwo
ś
ci
ą
sw
ą
i radowaniem. Lew pot
ęż
ny zlizywał wci
ąż
łzy, padaj
ą
ce na dło
ń
Zaratustry, porykiwał i mruczał przy tym nie
ś
miało. Tak oto
zachowywały si
ę
te zwierz
ę
ta. -
Działo si
ę
to czas długi, lub czas krótki: gdy
ż
mówi
ą
c po prawdzie, dla takowych rzeczy
nie ma czasu na ziemi -. Tymczasem jednak ludzie wy
ż
si w jaskini Zaratustry obudzili si
ę
wreszcie i ustawiwszy si
ę
do pochodu, szli naprzeciw Zaratustry, aby mu pokłon odda
ć
poranny: jako
ż
e ockn
ą
wszy si
ę
nie znale
ź
li go ju
ż
byli w jaskini. Gdy jednak do wrót
jaskini doszli i gdy szelest kroków ich uprzedził, naje
ż
ył si
ę
lew gwałtownie, odwrócił si
ę
nagle do Zaratustry i z dzikim rykiem skoczył ku jaskini. Wy
ż
si za
ś
ludzie usłyszawszy
ten ryk, krzykn
ę
li chórem jakby jednymi ustami, pierzchli z powrotem i w mgnieniu oka
znikli wszyscy.
Zaratustra wszak
ż
e oszołomiony i obcy temu wszystkiemu, powstał z kamienia, obejrzał
si
ę
wokół, zdumiewał si
ę
, pytał si
ę
serca swego, rozwa
ż
ał i czuł si
ę
samotny. "Có
ż
em ja
to słyszał w tej chwili? - pytał wreszcie powoli, có
ż
to przytrafiło mi si
ę
w tej oto chwili?"
Ju
ż
nawróciło ku niemu wspomnienie, jednym spojrzeniem poj
ą
ł wszystko, co si
ę
mi
ę
dzy
wczoraj i dzi
ś
przytrafiło. "Oto kamie
ń
, mówił gładz
ą
c sw
ą
brod
ę
, na którym wczoraj z
rana spoczywałem, tu oto przyst
ą
pił do mnie wró
ż
biarz, tu te
ż
usłyszałem po raz
pierwszy ów krzyk, który teraz wła
ś
nie obił mi si
ę
znów o uszy, wielkie wołanie na
ratunek.
O, ludzie wy
ż
si, o waszej to niedoli wie
ś
cił mi wczoraj rankiem ów stary wró
ż
biarz, -
- ku waszej niedoli zwie
ść
mnie on chciał i ni
ą
kusi
ć
: o, Zaratustro, rzekł do mnie,
przychodz
ę
, abym ci
ę
do twego ostatniego grzechu skusił.
Do mego ostatniego grzechu? - wykrzykn
ą
ł Zaratustra i
ś
miał si
ę
gniewnie z własnych
słów: có
ż
to zachowane mi zostało, jako grzech mój ostatni?"
- I raz jeszcze pogr
ąż
ył si
ę
Zaratustra w sobie, przysiadł ponownie na wielkim kamieniu i
rozwa
ż
ał. Nagle skoczył na nogi, -
Strona 43 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20
Współczucie! Współczucie z człowiekiem wy
ż
szym! wykrzykn
ą
ł i oblicze jego
przeistoczyło si
ę
w spi
ż
. Hej
ż
e! Na to - min
ą
ł ju
ż
czas!
Moje czucie i współczucie - có
ż
mi na tym zale
ż
y! Bacz
ęż
ja szcz
ęś
cia? Dzieła mego
bacz
ę
!
Hej
ż
e wi
ę
c! Przyszedł lew, dzieci me w pobli
ż
u s
ą
, Zaratustra dojrzałym si
ę
stał, godzina
ma nadeszła: -
Mój to poranek, mój dzie
ń
ś
wita: bywaj mi, bywaj, wielkie ty moje południe!" - -
Tako rzekł Zaratustra i opu
ś
cił sw
ą
jaskini
ę
, płomienny i pot
ęż
ny, jako sło
ń
ce poranne,
gdy zza ciemnych wschodzi gór.
Strona 44 z 44
Bez tytułu 1
2009-10-20