Na Początku... 1993, nr 09
s. 65
NA POCZĄTKU...
Nr 9
26 lipca 1993
BIULETYN GRUPY INICJATYWNEJ POLSKIEGO TOWARZYSTWA
KREACJONISTYCZNEGO
SPIS TREŚCI
s. 65
– Justyna Pajewska, Oszustwo z Piltdown
s. 69 - Mieczys
ław Pajewski, Posłowie do „Oszustwa z Piltdown”
s. 71 - Z problematyki biblijnego kreacjonizmu: Henry M. Morris, Pochodzenie ras (z j
ęz. ang.
t
łum. Mieczysław Pajewski)
Oszustwo z Piltdown
Sukcesowi darwinizmu towarzyszy
ł
schy
łek uczciwości naukowej
W.R. Thompson
Historia oszustwa z Piltdown nie jest i zapewne nigdy nie b
ędzie do końca wyjaśniona. Warta jest
jednak poznania. Warto te
ż zastanowić się nad
s. 66
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (1 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
teori
ą, która posługuje się podobnymi argumentami.
Charles Dawson by
ł człowiekiem znanym w kręgach specjalistów antropologów, geologów i
paleontologów na d
ługo wcześniej, zanim dokonał swego „epokowego odkrycia”. Jednakże
drobne znaleziska, jakimi móg
ł się poszczycić, nie satysfakcjonowały go. Pragnął sławy na skalę
światową - konkretnie marzył o odkryciu kości dalekiego przodka człowieka, słynnego
„brakującego ogniwa” ewolucji. Może to zabrzmieć śmiesznie - Charles Dawson wiedział
dok
ładnie, z czego chce zasłynąć - i dokonał tego!
Oko
ło roku 1910 w czasie prowadzonych w Piltdown wykopalisk, w okolicach doliny rzeki Ouse
w Anglii, Dawson znalaz
ł coś, co mogło sprzyjać jego marzeniom. Nieliczne osoby z grona jego
najbli
ższych znajomych, które zobaczyły znalezisko, były nim zachwycone i ponaglały Dawsona,
aby odda
ł je w ręce ekspertów. Dawson jednak, ku ogólnemu zdziwieniu, nie tylko zwlekał z tym
kilka miesi
ęcy, ale oddał kości w ręce Arthura Smitha-Woodwarda, który będąc uznanym
autorytetem w dziedzinie ni
ższych kręgowców wcale nie zajmował się antropologią. Jeszcze
wi
ększe zdziwienie wywołał fakt późniejszego przekazania kości do Muzeum Historii
Naturalnej, gdzie równie
ż nie pracował żaden specjalista antropolog.
Dopiero w 2 lata po dokonaniu odkrycia, w 1912 roku, odby
ło się zebranie Królewskiego
Towarzystwa Geologicznego, gdzie po d
ługich debatach oficjalnie zatwierdzono znalezisko.
Wtedy te
ż ogół uczonych dokładnie zapoznał się z niezwykłym znaczeniem znalezionych kości.
Powodem zebrania by
ła czaszka zrekonstruowana przez Smitha-Woodwarda z odłamków
żuchwy wyglądającej na małpią oraz sklepienia czaszki wyglądającej na ludzką. Zapewne
nikomu nie przyszed
łby do głowy tak dziwaczny pomysł, aby łączyć ze sobą odłamki żuchwy,
pochodz
ącej na pierwszy rzut oka od szympansa, i sklepienia absolutnie ludzkiej czaszki - gdyby
nie pewne szczegó
ły odkrycia.
Fragmenty sklepienia czaszki, cho
ć niewątpliwie ludzkie, były dwa razy grubsze od podobnych
fragmentów czaszki cz
łowieka współczesnego oraz silnie zmineralizowane, co mówiło o bardzo
starym pochodzeniu. Jednak nie cechy sklepienia czaszki by
ły tu najdziwniejsze. W żuchwie
wykazuj
ącej bezwzględnie cechy małpie osadzone były zęby starte w sposób
s. 67
charakterystyczny dla gatunku Homo sapiens, a ponadto posiada
ły „ludzkie” krótkie korzenie i
wysokie korony.
Oprócz szcz
ątków czaszki i żuchwy odnaleziono także prymitywne pięściaki i kości zwierząt
kopalnych, co pozwoli
ło określić wiek znaleziska.
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (2 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
Poniewa
ż szczątki zostały odnalezione w jednej warstwie w niedalekiej odległości od siebie,
uznano,
że odkrycie miało doniosły charakter. Pociągnęło to za sobą „zdjęcie z piedestału”
neandertalczyka i uznanie go za
ślepą gałąź ewolucji. Odkrycie to mówiło również, iż człowiek
pojawi
ł się już w trzeciorzędzie, czyli dużo wcześniej niż sądzono.
Argumenty przytaczane na rzecz autentyczno
ści znaleziska uznano za wystarczające. W nauce
pojawi
ł się „człowiek jutrzenki”, Eoanthropus dawsoni.
Przez niemal 40 lat
„człowiek jutrzenki” był głównym argumentem ewolucji. Jego wizerunek
(patrz rysunek) i dok
ładny opis figurowały we wszystkich podręcznikach i książkach
dotycz
ących pochodzenia człowieka.
s. 68
Mo
żna powiedzieć, że na „człowieku jutrzenki” wychowało się całe pokolenie młodych ludzi.
Upadek nast
ąpił w latach pięćdziesiątych naszego stulecia, kiedy to profesor Kenneth Oakley
postanowi
ł przebadać tkankę kostną słynnego „człowieka jutrzenki”. Pomysł przebadania
znaleziska nie dawa
ł mu spokoju od chwili, kiedy zdemaskowano w ten sposób człowieka z
Galley Hill. Z trudem uzyska
ł zgodę British Museum na wykonanie badania. Wyniki były
zaskakuj
ące - ani czaszka, ani żuchwa nie były tak stare, aby uznać je za szczątki przodka
cz
łowieka. Według tego (później jeszcze bardziej skorygowanego badania) czaszka miała
najwy
żej pięćdziesiąt tysięcy lat, a żuchwa tyle samo, jeżeli nie mniej.
„Człowiek z Piltdown” stał się więc ogromnym problemem świata nauki. Jeżeli bowiem czaszka
i
żuchwa należały do jednego organizmu, to kto był jego przodkiem i gdzie podziało się jego
potomstwo? Gdyby by
ły to kości małpoluda, to zapewne takiego, który cudem przeżył w
warunkach jakiej
ś skrajnej izolacji. Jeżeli zaś szczątki należały do dwóch istot - człowieka i
szympansa - to w jaki sposób ten ostatni, mieszkaniec tropików, znalaz
łby się w Anglii w okresie
lodowcowym?
Poj
ęto, że trzeba szukać innych rozwiązań. Zagadkę tę postanowił rozwiązać doktor J.S. Weiner,
pracownik uniwersytetu oxfordzkiego. Po dok
ładnej analizie szczątków zaczął żywić
podejrzenie, i
ż ma do czynienia ze współczesną małpią żuchwą ze spiłowanymi sztucznie zębami
oraz z ludzk
ą czaszką. Badania wykazały niewątpliwą współczesność żuchwy, zaś brązowy kolor
żuchwy i czaszki sugerujący jej odległe w czasie pochodzenie okazał się być uzyskany przez
pokrycie jej farb
ą zawierającą sole metalu. Drobniutkie rysy na powierzchni żuchwy, również
sugeruj
ące odległe pochodzenie, także nie były autentyczne, ale wykonane ludzkimi rękoma.
Okaza
ło się, że kości żuchwy pochodzą od współczesnej małpy. Trzonowce, jak słusznie
przypuszcza
ł Weiner, były sztucznie oszlifowane, bardzo zresztą nieudolnie.
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (3 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
Oszustwo mo
żna było zapewne od razu rozpoznać przy dokładniejszych oględzinach, ale - co
zastanawiaj
ące - nie zostało wtedy wykryte, być może dlatego, że Dawson zaspokajał ciekawość
specjalistów
s. 69
sporz
ądzonymi do tego celu odlewami, dopuszczając do oryginału niewiele osób.
Ko
ńcowe badania dowiodły, iż żuchwa należała do orangutana, który żył zaledwie przed pół
wiekiem, a cz
ęści sklepienia czaszki do średniowiecznego Anglika. Kto dokonał tak
bulwersuj
ącego oszustwa, nie wiadomo - przypuszczalnie sam „odkrywca”, Charles Dawson.
W ten sposób
„człowiek jutrzenki” zniknął ze specjalistycznej literatury ewolucjonistycznej
pojawiaj
ąc się za to... w kreacjonistycznej. Nowego sensu nabrały teraz słowa Arthura Keitha,
s
łynnego antropologa-ewolucjonisty: „Znalezisko człowieka z Piltdown jest z historycznego
punktu widzenia niezmiernie wa
żne i pouczające” (cyt. za: Witalij Łariczew, W poszukiwaniu
przodków cz
łowieka, PIW, Warszawa 1986, s. 64).
Justyna Pajewska
(Opracowano na podstawie: Witalij
Łariczew, W poszukiwaniu przodków człowieka, PIW,
Warszawa 1986, s. 64-98 i 211-241.)
Mieczys
ław Pajewski
POS
ŁOWIE DO „OSZUSTWA Z PILTDOWN”
Oszustwo z Piltdown doczeka
ło się wielu omówień. Wysuwano szereg hipotez odnośnie tego,
kto jest jego autorem. Frank Spencer sugeruje,
że oszustem był cytowany przez Autorkę na końcu
artyku
łu antropolog Sir Arthur Keith.
Malcolm Bowden przedstawia wiele szczegó
łów
oszustwa i zgadza si
ę ze Stephenem J. Gouldem i Louisem Leakeyem, że oszustem był dobrze
znany i zawzi
ęty ewolucjonista, jezuita Pierre Teilhard de
s. 70
Chardin.
Antoni Hoffman komentuj
ąc poglądy Goulda na ten temat napisał: „Gould jest zdania, że wiele
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (4 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
poszlak wskazuje, i
ż Teilhard de Chardin był współautorem złośliwego dowcipu zrobionego na
pocz
ątku naszego stulecia brytyjskim paleoantropologom, którym podrzucono w Piltdown
skamienia
łości uznane przez nich za brakujące ogniwo w ewolucji człowieka, podczas gdy w
rzeczywisto
ści składały się one z czaszki ludzkiej i szczęki orangutana”.
Najwyra
źniej jedno z
najwi
ększych oszustw w historii myśli ludzkiej chce się w ten sposób zminimalizować uznając je
za tylko dowcip. Ale mo
że jest to właściwa droga? Może nie tylko znalezisko w Piltdown, ale i
ca
ły ewolucjonizm to tylko dowcip?
Ronald W. Millar uwa
ża, że oszustem był niewspomniany przez Autorkę powyższego tekstu
australijski antropolog Grafton Smith.
Natomiast Joseph S. Weiner, na którego opinii opar
ł
si
ę Witalij Łariczew, uważał, że oszustem był Charles Dawson.
Istnieje jeszcze kilka publikacji na temat oszustwa z Piltdown.
Czytaj
ąc opracowanie Justynki Pajewskiej trafiłem na fragment mówiący o tym, jak niechętnie
Dawson u
życzał oryginału swego „znaleziska” do
s. 71
bada
ń, które mogły zakwestionować jego wartość. Przypomniał mi się wówczas relacjonowany
kiedy
ś przeze mnie aktualny spór o autentyczność okazu archeopteryksa (M. Pajewski,
Stworzenie czy ewolucja?, Wydawnictwo Duch Czasów, BielskoBia
ła 1992, s. 187-190). Tym
razem kierownictwo Brytyjskiego Muzeum Historii Naturalnej odmawia dostarczenia próbki
okazu do analizy spektralnej, która umo
żliwiłaby rozstrzygnięcie sporu. Czyżby wyciągało
w
łaściwe wnioski z własnej decyzji (a dokładniej: z decyzji swoich poprzedników na tym
stanowisku) podj
ętej wcześniej w sprawie „człowieka z Piltdown”, kiedy to pochopnie zgodzono
si
ę oddać czaszkę eoantropa do badań?
I jeszcze jedno: Autorka zastanawia si
ę, dlaczego oszustwa z Piltdown nie zdemaskowano
wcze
śniej, skoro było tak nieudolnie sfabrykowane? Odpowiada, że to dlatego, iż Dawson dawał
do przebadania nie orygina
ł, lecz odlewy „znaleziska”. Na pewno to prawda, ale chyba nie cała.
Reszta prawdy sprowadza si
ę do tego, że ludzie wierzą w to, w co bardzo chcą wierzyć. Niestety,
ta przykra konstatacja nie dotyczy tylko ewolucjonistów.
Mieczys
ław Pajewski
Z PROBLEMATYKI BIBLIJNEGO KREACJONIZMU
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (5 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
HENRY M. MORRIS
POCHODZENIE RAS
„Te są szczepy synów Noego według ich
pokrewie
ństwa i według narodów. Od nich to
wywodz
ą się ludy na ziemi po potopie”. (Ks.
Rodzaju 10:32, Biblia Tysi
ąclecia)
Jest to ko
ńcowy wiersz dziesiątego rozdziału Księgi Rodzaju znanego jako Tabela Narodów.
Wiersz ten mówi nam,
że wszystkie pierwotne narody świata ukształtowały się z potomków
Noego. Podstaw
ą tego ogólnoświatowego podziału było rozproszenie ich po okresie budowania
s. 72
wie
ży Babel (Ks. Rodz. 11:9), „podzieleni według swych krajów i swego języka, według
szczepów i wed
ług narodów” (Ks. Rodz. 10:5; patrz także 10:20 i 10:31). Niech nikt nie myśli, że
ta lista pierwotnych narodów jest zwyk
łym folklorem. Powinniśmy pamiętać, że William F.
Allbright, prawdopodobnie najwi
ększy archeolog XX-go wieku, nazwał ją „zdumiewająco
dok
ładnym dokumentem”. Wielu etnologów nadal mówi o ludach i językach jafetyckich,
chamickich i semickich.
A jak powsta
ły rasy? Na próżno jednak badać Biblię w poszukiwaniu tej informacji, gdyż ani
s
łowo, ani pojęcie „rasy” w ogóle w Biblii nie występuje! Nie ma czegoś takiego jak rasa - za
wyj
ątkiem rasy ludzkiej! Barwa skóry i inne przyjmowane cechy rasowe są jedynie
kombinacjami wrodzonych czynników genetycznych pocz
ątkowo stworzonych w Adamie i Ewie,
by umo
żliwić rozwój odmiennej rodziny cech, gdy rasie ludzkiej wydano polecenie, by mnożyła
si
ę i napełniała ziemię (Ks. Rodz. 1:28; 9:1).
„Rasa” jest ściśle ewolucyjnym pojęciem używanym przez Darwina, Huxleya, Haeckla i innych
XIX-wiecznych ewolucjonistów, by zracjonalizowa
ć ich biały rasizm. Ale na początku tak nie
by
ło! „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim (...) On z jednego [człowieka] wyprowadził
ca
ły ród ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi” (Dz.Ap. 17:24, 26). „Czyż nie mamy
wszyscy jednego ojca? Czy
ż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego jeden drugiego oszukuje (...)?
(Mal. 2:10).
(Henry M. Morris, Origin of the Races, Days of Praise. Daily Bible Readings and Devotional
Commentaries March - April - May 1993, April 14; z j
ęz. ang. za zgodą Autora tłum. Mieczysław
Pajewski.)
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (6 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
Przypisy
[1] Autorka artyku
łu ma 12 lat. W minionym roku szkolnym była uczennicą 6 klasy szkoły
podstawowej. Mieszka w Lublinie (red.).
[2] Cyt. za: D. James Kennedy,
„Pomyłki” ewolucjonizmu, w: M. Pajewski, Stworzenie czy
ewolucja, Wydawnictwo Duch Czasów, Bielsko-Bia
ła 1992, s. 172.
[3] Frank Spencer, Piltdown: A Scientific Forgery, Oxford University Press, NYC 1990.
[4] Malcolm Bowden, Ape-Men: Fact or Fallacy, Sovereign Publications, Bromley, Kent 1977,
s. 3-43.
[5] Przypis w ksi
ążce: Stephen Jay Gould, Niewczesny pogrzeb Darwina. Wybór esejów,
Biblioteka My
śli Współczesnej, PIW, Warszawa 1991, s. 246.
[6] Ronald W. Millar, The Piltdown Men, St. Martin's Press, New York 1972.
[7] Joseph S. Weiner, The Piltdown Forgery, Oxford University Press, London 1955, oraz
ten
że, Obituaries of the Piltdown Remains, Nature April 2, 1955, vol. 175, No. 4457, s. 569.
[8] Na przyk
ład doniesienie z konferencji Towarzystwa Geologicznego, The Piltdown Bones and
Implements, Nature, July 10, 1954, vol. 174, No. 4419, s. 61; Kenneth P. Oakley and Joseph S.
Weiner, Piltdown Man, American Scientist, October 1955, vol. 43, No. 4; Kenneth P. Oakley and
Joseph S. Weiner, Chemical Examination of the Piltdown Implements, Nature, December 12,
1953, vol. 172, No. 4389, s. 1110; bez autora, Piltdown Man, Nature, November 28, 1953, vol.
172, No. 4387, s. 981.
Na Pocz
ątku... Biuletyn do użytku wewnętrznego.
Wydawca: Grupa Inicjatywna Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego.
Redaktor: Dr hab. Mieczys
ław Pajewski
Copyright © 1993 by Grupa Inicjatywna Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego.
All rights reserved.
Przedruk w ca
łości lub w części dozwolony po otrzymaniu pisemnej zgody Wydawcy.
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (7 of 8) [2011-03-12 22:25:57]
Na Początku... 1993, nr 09
Teksty podpisane wyra
żają opinie autora i niekoniecznie muszą odzwierciedlać opinie
Towarzystwa jako ca
łości. Polskie Towarzystwo Kreacjonistyczne nie utrzymuje oficjalnego
stanowiska na temat niektórych kontrowersji, wyst
ępujących wśród kreacjonistów.
Numer zamkni
ęto 25.06.1993.
W przysz
łych numerach:
Prof. Dean H. Kenyon, Kreacjonistyczne uj
ęcie pochodzenia życia
file:///D|/Moje%20dokumenty/Moje%20teksty/NaP/Cal...0numery%20Na%20Poczatku/NaP%201993,%20nr%2009.htm (8 of 8) [2011-03-12 22:25:57]