Franz Kafka „Proces”
Doktor praw Franz Kafka (1883-1924) byt pracownikiem praskiej firmy ubezpieczeniowej,
człowiekiem zagubionym i zalęknionym, starym kawalerem zdominowanym przez
apodyktycznego ojca.
Sensem swego życia ustanowił literaturę i po nocach pracował nad książkami, które
miały zostać objawieniem dla kultury XX wieku, genialnym proroctwem losu jednostki we
współczesnym świecie. Napisana w 1914 roku, opublikowana zaś dopiero w rok po śmierci
autora powieść Proces jest uważana za jego najważniejsze dzieło.
W opracowaniu
Jednostka Józef K.......................................................................................................................1
W szponach sądu.........................................................................................................................2
Spotkanie w katedrze..................................................................................................................3
Ż
ycie jest winą............................................................................................................................5
Jednostka Józef K.
Pewnego ranka do pokoju samotnego urzędnika bankowego Józefa K. weszło dwóch
nieznajomych mężczyzn. Okazało się, że K. został aresztowany, a nawet rozpoczęto
przeciwko niemu postępowanie sądowe. Ani w chwili aresztowania, ani później bohater nie
został poinformowany, jaki zarzut na nim ciąży. Wszyscy jednak uważali, że skoro został już
aresztowany, jest niewątpliwie winny. Jeden ze strażników wyjaśniał: Nasza władza, o ile ją
znam, a znam tylko najniższe służbowe stopnie, nie szuka winy wśród ludności, raczej wina
sama przyciąga organy sądowe, które ją wówczas ścigają, jak mówi ustawa, i wysyłają nas,
strażników. Takie jest prawo. K chciał zaprotestować: Nie znam tego prawa, na co strażnik
odpowiedział. Tym gorzej dla pana.
Józef K., początkowo przekonany, że cała sytuacją jest niegroźnym
nieporozumieniem, zaczął stopniowo popadać w irytację i coraz większy niepokój.
Korzystając z fizycznej wolności, jaką mu pozostawiono (pan jest aresztowany, pewne, ale
nie powinno to (...) wpłynąć na codzienny tryb pańskiego życia), K. próbował dowiedzieć się
Jednostka Józef K. strona 1 / 6
Franz Kafka „Proces”
od rozmaitych osób czegoś na temat swej winy, źródła oskarżenia i procesu. Okazało się, że
nawet jego gosposia wiedziała więcej niż on i świat cały uznał jego proces za rzecz
oczywistą, choć niepojętą. Gospodyni, pani Grabach, powiedziała mu: podsłuchiwałam
trochę pod drzwiami i (...) obaj strażnicy powiedzieli mi to i owo. (...) Pan jest wprawdzie
aresztowany, lecz nie tak, jak bywa aresztowany złodziej (...) takie aresztowanie (...) jest to
jakby coś uczonego, czego wprawdzie nie rozumiem, ale czego się też nie musi rozumieć.
Pewnego dnia K. otrzymał zawiadomienie o pierwszym przesłuchaniu. Odnalazł sąd w
dusznej, niskiej izbie w oddalonym od ulicy, wprost niezwykle rozległym domu w ubogiej
dzielnicy. Podczas przesłuchania K. zauważył na ubiorach wszystkich zebranych te same
sądowe odznaki - publiczność składała się więc z funkcjonariuszy sądu. Wzburzony do granic
bohater wyszedł, złorzecząc.
W szponach sądu
Tydzień później przyszedł tam ponownie, chociaż go nie wzywano. Dowiedział się wtedy, że
tego dnia nie ma jednak posiedzenia. W mieszkaniu K. spotkał tylko żonę woźnego
sądowego. Ich flirt przerwał pyszałkowaty student prawa, który - mimo że cherlawy - wziął
kobietę na ramię i spiesznym krokiem umknął z nią po krętych schodach na górę. Idąc za nimi
K. zauważył, że na strychu znajdują się sądowe kancelarie. Poszukujący żony woźny sądowy
oprowadził go po labiryncie korytarzy i gabinetów pełnych oskarżonych i urzędników.
Półmrok i zaduch sprawiły; że K. zasłabł. Dwoje urzędników z kancelarii wyprowadziło go;
natychmiast odzyskał dobre samopoczucie, zobaczył jednak, że oni, przyzwyczajeni do
powietrza kancelaryjnego, stosunkowo źle znoszą świeże powietrze napływające ze schodom.
Wracając wieczorem do domu K. usłyszał jęki w starej rupieciarni. Zajrzał tam i zobaczył
dwóch strażników, na których zachowanie w chwili aresztowania skarżył się na
przesłuchaniu. Właśnie mieli zostać za karę wychłostani. K. był świadkiem tego zdarzenia,
rozmawiał ze skazanymi i z bezdusznym, bezrefleksyjnym siepaczem, automatem do bicia.
Wreszcie, nie mogąc wytrzymać nerwowo, uciekł z tego miejsca. Pewnego popołudnia do
pokoju Józefa wpadł wuj Karol, wytrącony z równowagi wieściami o procesie. Zaproponował
siostrzeńcowi pomoc znakomitego adwokata, swojego szkolnego znajomego. Jednak podczas
W szponach sądu strona 2 / 6
Franz Kafka „Proces”
wizyty u chorego prawnika Józef wolał uwodzić służącą zamiast pilnować sprawy własnego
procesu, o którym, jak zauważył mecenas, mówiono już w sferach prawniczych dużo i głośno.
Zresztą i owa służąca miała mu wiele do powiedzenia - wszak dom znanego adwokata
odwiedzało wiele sądowych osobistości. Minęło trochę czasu, a myśl o procesie nie
opuszczała Józefa. Odbywał liczne konferencje u adwokata, którego porady były, zdaniem K.,
nudne i jałowe. Zaczął rozmyślać o napisaniu obrony na piśmie, o rodzaju oświadczenia, w
którym zrelacjonowałby w szczegółach swe życie, objaśniając drobiazgowo pobudki, jakie
kierowały jego postępowaniem. Projekt ten nie pozwalał mu: się skupić nawet w pracy.
Pewien klient jego banku, fabrykant, powiedział mu o pracującym dla sądu malarzu, którego
wiedza na temat sadowych znakomitości była nader rozległa. K. natychmiast wyszedł,
odprawiając z kwitkiem klientów, aby odszukać malarza. Znalazł go w dzielnicy jeszcze
uboższej niż ta, w której znajdowały się sądowe kancelarie. Rozmowa z nim upewniła K., że
całkowite uwolnienie jest niemożliwe. Nieco rozczarowany i, jak w kancelariach,
otumaniony dusznością i gorącem, wyszedł - czego się nie spodziewał - wprost na korytarz
sądowych kancelarii. Wszystko przecież należy do sądu - stwierdził malarz.
Któregoś z następnych dni zrezygnował z usług adwokata, czym wzbudził zdumienie i
przerażenie. Zirytowany mecenas uznał, ze dotychczas traktowano K. zbyt pobłażliwie i dla
przykładu postanowił pokazać mu zachowanie kupca, którego proces toczył się już długie
lata. Przed K. odegrano scenę upokorzenia tego człowieka, zmuszanego do trudzenia się nad
niezrozumiałymi sądowymi papierami, do bycia na każde skinienie adwokata, do życia w
bezustannym strachu, gdyż mimo starań wyrok ostateczny w niektórych wypadkach
przychodzi znienacka (rozdziału, który zawiera tę scenę, Kafka nie dokończył).
Ś
wiat tej powieści jest światem pozornym; to powieść alegoryczna. Za
warstwą akcji znajduje się warstwa idei.
Spotkanie w katedrze
Następny rozdział opowiada o wyprawie K. do katedry, którą miał pokazać włoskiemu
klientowi banku. Włoch nie zjawił się jednak w umówionym miejscu i porze, a ponieważ
Spotkanie w katedrze strona 3 / 6
Franz Kafka „Proces”
zaczęło padać, K. schronił się do świątyni. Nieoczekiwanie natknął się tam na kapelana
więziennego, który wygłosił tylko do niego skierowane kazanie. Główną częścią tej mowy
była słynna przypowieść o człowieku, który próbuje dostać się do prawa. U prowadzących
tam drzwi stoi jednak odźwierny i odwodzi go tymi słowy: Jeśli cię to [wejście] kusi, spróbuj
mimo mego zakazu wejść do środka. Lecz wiedz: jestem potężny. A jestem tylko najniższym
odźwiernym. Przed każdą salą stoją odźwierni, jeden potężniejszy od drugiego. Już widoku
trzeciego nawet ja znieść nie mogę. Wtedy człowiek przysiada na stołeczku u wrót i czeka
dnie i lata, nieustannie prosząc odźwiernego o zezwolenie na wejście, próbując nawet
przekupstwa. Ten za każdym razem odmawia, ale wciąż przesłuchuje człowieka, wypytuje o
całe jego życie. Kiedy człowiek ma już umrzeć, ostatnim gestem przywołuje do siebie
odźwiernego i pyta: Wszyscy dążą do prawa; skąd więc to pochodzi, że w ciągu tych wielu lat
nikt oprócz mnie nie żądał wpuszczenia? W odpowiedzi odźwierny krzyczy do umierającego:
Tu nie mógł nikt inny otrzymać wstępu, gdyż to wejście było przeznaczone tylko dla ciebie.
Odchodzę teraz i zamykam je. K. zastanowiła tajemnicza historia, ale był zbyt zmęczony, aby
się nad nią głowić. Wyszedł z kościoła, żegnany słowami księdza: Sąd niczego od ciebie nie
chce. Przyjmuje cię, gdy przychodzisz, wypuszcza, gdy odchodzisz. Jak świat - chciałoby się
dopowiedzieć.
Trylogia samotności
Twórczość Franza Kafki za życia autora została opublikowana tylko w
części. W testamencie polecił on przyjacielowi Maxowi Brodowi spalić
wszystkie swe rękopisy bez czytania, a tych utworów, które wydrukowano
za jego życia, nie wznawiać. Jak wiadomo, Brod nie spełnił tej prośby i
opublikował utwory Kafki, prawdopodobnie ingerując w ich treść. Dorobek
pisarski Franza Kafki nie jest liczbowo imponujący: to trzy powieści
(Ameryka, Proces, Zamek), garść opowiadań (m. in. Przemiana, Kolonia
kama, Głodomór) oraz Dzienniki 1910-1923. Jest to twórczość
nadzwyczaj spójna i dogłębnie przemyślana - Kafka dobrze wiedział, co i
jak chce napisać. Jego rękopisy nie zawierają prawie skreśleń ani poprawek;
na kartach Dziennika mówi, że opowiadanie Wyrok napisał w ciągu jednej
nocy, zaczerniając papier do szóstej nad ranem. Z drugiej jednak strony
uważał, że każda kolejna książka nie oddaje jego myśli w sposób całkowicie
Spotkanie w katedrze strona 4 / 6
Franz Kafka „Proces”
adekwatny. W takiej sytuacji nie próbował przekształcać istniejącego
projektu, lecz rozpoczynał pisanie kolejnego utworu. Ameryka pozostała
niedokończona, Proces jest kolejnym krokiem na drodze twórczej, Zamek
zaś w pewnym sensie jego kontynuacją. Te trzy utwory Max Brod nazwał
Kafkowską trylogią samotności, to właściwie ta sama opowieść w trzech
różnych odsłonach, z których każde odchodzi coraz dalej od wątków
autobiograficznych ku sferze czystości, prawdy, niezmienności, tak aby
ukazać ogólne prawidłowości ludzkiej kondycji.
Równie nagle, jak nastąpiło aresztowanie, zapada wyrok. W przeddzień trzydziestych
pierwszych urodzin K. został wyciągnięty przez sie-paczy. W małym kamieniołomie za
miastem jeden z nich wepchnął mu nóż w serce i dwa razy w nim obrócił.
Życie jest winą
Proces jawi się dziełem frapującym i wieloznacznym, skłaniającym do najróżnorodniejszych
interpretacji; trzeba jednak założyć, że każda z nich odkrywa tylko część prawdy o dziele.
Ś
wiat tej powieści jest światem pozornym; to powieść alegoryczna. Za warstwą akcji
znajduje się warstwa idei. Świat przedstawiony powieści zbudował pisarz z realnych
szczegółów, ale w gruncie rzeczy nie jest to obraz rzeczywistości, ale fantazja, świat myśli
czy też snu. Proces Józefa K. to wydarzenie dziejące się połowicznie w sferze jawy czy
realności, połowicznie zaś w sferze snu czy myśli.
Nieuchronne jest pytanie o winę bohatera. Okazuje się, że winni są wszyscy - winą
jest samo istnienie, życie zawiera w sobie nieuchronnie element winy. Prawo zaś przyciąga
winę, dlatego wszyscy do niego zmierzają, każdy jednak ma własną drogę i jedne tylko,
przeznaczone wyłącznie dla siebie drzwi. Bohater Procesu został postawiony w sytuacji,
której nie jest w stanie zmienić - wszystko zdaje się rozgrywać za jego plecami, wśród grona
wtajemniczonych w hierarchię sądu postaci, które każdy zna, chociaż nikt ich nigdy nie
widział. Jedyne, co pozostaje Józefowi K., to uznać konieczność takiego stanu rzeczy,
zauważyć sens porządku świata. Kto to uczyni, osiąga kolejny stopień wtajemniczenia, z
którego można zapytać o istotę Prawa. Józef K. nie zdążył zadać tego pytania; uczyni to
dopiero bohater Zamku, powieści zamykającej Kafkowską trylogię samotności. Bohaterowie
Ż
ycie jest winą strona 5 / 6
Franz Kafka „Proces”
wszystkich dzieł Kafki są do siebie nader podobni. To istoty zagubione, samotne i bezradne
wobec niepojętego mechanizmu świata. Próba przeniknięcia struktury tego świata zostaje z
góry skazana na niepowodzenie, konfrontacja z potężnymi, anonimowymi siłami kończy się
bezwarunkową katastrofą. Tragizm postaci Kafkowskich jest tym bardziej uderzający, że
owa beznadziejna walka wydaje się jedynym celem istnienia i ma pozory racjonalności.
Rzeczywistość jest jednak absurdalna i jedyne, co pozostaje człowiekowi to kontynuowanie
wysiłku aż po marny kres. /Mikołaj Kotwicz/
Ż
ycie jest winą strona 6 / 6