Fałszywa równość - kobiety w komunistycznej
ideologii
Komunizm miał dać kobietom równouprawnienie. Było to jednak bardziej równanie w dół niż
prawdziwa emancypacja.
Równość w komunistycznej ideologii była specyficznie pojmowana. Przy jej analizie podstawowa sprzeczność
pojawia się niemal od razu, kiedy podkreślaną wciąż w propagandzie równość społeczną porównuje się z
marksowską ideą państwowości jako „dyktatury proletariatu”, w której inne klasy społeczne miały pełnić
podrzędną rolę.
Jakie miejsce miała kobieta w nowym systemie? Może nawet bardziej niż płeć determinowało je pochodzenie i
stosunek do nowej władzy. W sowieckich łagrach niewolniczo pracowali mężczyźni i kobiety, którzy nie mogli
legitymizować się odpowiednim urodzeniem (czy to pod względem klasowym, czy narodowościowym) i w
konsekwencji zostali uznani przez władzę za element niebezpieczny. Aresztowania i więzienie było już naturalną
konsekwencją, formą profilaktyki realizowanej na najszerszą skalę. W rozprawie z politycznym przeciwnikiem
funkcjonariusze służb bezpieczeństwa podobnie traktowali kobiety i mężczyzn. Niespełna 18-letnia Danuta
Siedzikówna „Inkia” bita i poniżana w śledztwie prowadzonym przez funkcjonariuszy gdańskiego Urzędu
Bezpieczeństwa została rozstrzelana 28 sierpnia 1946 roku pod fałszywymi zarzutami tak samo jak wielu innych
członków polskiego niepodległościowego podziemia.
Komunizm miał przynieść kobiecie wyzwolenie spod jarzma nie tyle mężczyzn, co burżuazyjnego systemu,
specyficznie pojmowanej mieszczańskiej ideologii. Już wszak sam Engels twierdził, że rodziny monogamicznej nie
można uznawać za naturalną w jakimkolwiek sensie. Stąd projekty zmierzające do przejęcia przez społeczeństwo
funkcji opieki nad dziećmi i ich wychowania. W sowieckim wydaniu oznaczało to zakwestionowanie prawa matki
do wpływania na to, jak wychowywać się będzie jej własne dziecko. Żłobki, przedszkola, szkoły miały spełniać
nową funkcję budowania nowego sowieckiego człowieka. Kobieta jako matka traciła swoje prawa. Na sowieckiej
Ukrainie dzieci miały być zabierane matkom już w momencie osiągnięcia wieku czterech lat i umieszczane w
specjalnych ośrodkach socjalizacyjnych.
Co prawda, jak pisze Pipes, sowieckie ustawodawstwo było pierwszym w świecie prawem, które pozwalało
małżonkom rozwieść się wyłącznie z powodu niezgodności charakterów. Prawo to przysługiwało tak samo
mężczyźnie jak i kobiecie. Codzienne życie weryfikowało jednak zasady prawne. Pijaństwo mężczyzn, przemoc w
rodzinie, braki w zaopatrzeniu czy dostępie do opieki medycznej na odpowiednim poziomie – to wszystko
przeczyło oficjalnemu obrazowi idealnego społeczeństwa. W 1919 roku rosyjska komunistka, zresztą ściśle
współpracująca z Leninem, Aleksandra Kołłątaj wydała broszurkę „Nowa moralność a klasa robotnicza”. Jak pisze
Pipes, twierdziła w niej, że kobiety należy wyzwolić nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także
psychologicznym. Sposobem na realizację tego celu miała być… wolna miłość. Zdaniem Kołłątaj tylko seks bez
zobowiązań i jakiegokolwiek uczuciowego zaangażowania pozwoli kobiecie na ochronę swojej osobowości w
społeczeństwie opanowanym przez mężczyzn. Opiekę nad dziećmi miało w całości przejąć państwo. Taka
koncepcja przeraziła nawet Lenina, który wolną miłość określał jako „burżuazyjny pomysł”. Koncepcja szerokiej
promocji wolnej miłości ostatecznie upadła.
Ideał „kobiet na traktorach” również miał w sobie wewnętrzną sprzeczność. O ile z jednej strony zachęcano i
edukowano kobiety do podejmowania pracy w przemyśle, to z drugiej w wielu przypadkach nakładano na
kobiety obowiązki, którym nie mogły podołać, związane z dźwiganiem czy pracą z niebezpiecznymi, toksycznymi
substancjami. Praca w niebezpiecznych warunkach skutkowała chorobami i kalectwem.
W 1917 roku kobiety stanowiły w sowieckiej Rosji niemal połowę robotników. Rok później uchwalono prawo do
urlopu macierzyńskiego w wymiarze ośmiu tygodni oraz sześciogodzinny dzień pracy dla matek karmiących.
Propaganda akcentowała równy status kobiet i mężczyzn w komunistycznym państwie. Jednak mimo, że kobiety
stanowiły 43 proc. siły roboczej w przemyśle i 70 proc.(!) na wsiach (dane z 1940 r.), ich udział w strukturach
władzy był niewielki (16 proc. – lata trzydzieste i czterdzieste).
Władza komunistyczna tępiła wszelką odmienność od odgórnie określonego standardu. Poza krótkim okresem
estetycznych eksperymentów pod koniec lat dwudziestych, komunizm zaczął narzucać na społeczeństwo
szablony definiujące standardy zachowania, ubioru czy – co najważniejsze – mentalności. Jeśli przyjrzymy się
uważnie socrealistycznym plakatom, zauważymy, że prezentowane na nich kobiety niewiele różnią się od
mężczyzn. Mają podobną posturę, ubierają się podobnie jak oni, nie wyróżniają w żaden sposób swojej
kobiecości. To, co definiuje kobiecość jest ukrywane, celem głównym jest standaryzacja. W takiej estetyce nie
ma emancypacji, kobieta nie wyróżnia swojej płci, nie podkreśla swojej oryginalności. Ukrywa ją raczej,
rezygnuje z niej na rzecz standardu mającego wyraźnie męskie cechy.
1
mm
(wp.pl)
2009-03-06 (14:21)
2