Ucze
ń
pragnienia i rado
ś
ci Dariusz Piórkowski SJ (fot. Stuck in Customs/flickr.com) ZOBACZ TAK
Ż
E: Człowiek
ż
yje dopóki oczekuje
i ma nadziej
ę
Wesel si
ę
, a nie głupio
ś
miej Pochwała kpiarzy Za pokut
ę
: u
ś
miech Smutki i rado
ś
ci „Gdy Jezus przechodził obok
Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sie
ć
w jezioro; byli bowiem
rybakami” (Mt 4, 18). To nie przypadek,
ż
e na progu Adwentu zazwyczaj wspominamy
ś
w. Andrzeja. Chocia
ż
w gruncie rzeczy
niewiele o nim wiemy, ewangeli
ś
ci, zwłaszcza
ś
w. Jan, pozostawiaj
ą
nam obraz człowieka, który jako jeden z pierwszych, otwartym
sercem przyj
ą
ł przychodz
ą
cego Chrystusa. Według
ś
w. Jana (Por. J 1, 35-42),
ś
w. Andrzej oprócz bycia rybakiem, o czym
wspominaj
ą
pozostali ewangeli
ś
ci, nale
ż
ał równie
ż
do grona uczniów
ś
w. Jana Chrzciciela. Nie poprzestawał jedynie na codziennej
pracy, lecz oczekiwał czego
ś
wi
ę
cej, a
ś
ci
ś
lej mówi
ą
c, nadej
ś
cia Mesjasza. Jak silne musiało by
ć
jego pragnienie, mo
ż
emy si
ę
przekona
ć
,
ś
ledz
ą
c poruszaj
ą
c
ą
scen
ę
powołania Andrzeja na pocz
ą
tku Janowej Ewangelii. Dowiadujemy si
ę
z niej,
ż
e kiedy
Chrzciciel wypowiedział słowa: „Oto Baranek Bo
ż
y”, wskazuj
ą
c na Jezusa, Andrzej natychmiat opu
ś
cił swojego pierwszego Mistrza i
razem z innym uczniem, dyskretnie pod
ąż
ył za Chrystusem. Ciekawe,
ż
e w przeciwie
ń
stwie do relacji
ś
w. Mateusza, to nie Jezus
przyszedł do Andrzeja i spojrzał na niego, ale to Andrzej najpierw zobaczył przechodz
ą
cego Jezusa, usłyszał słowa proroka, i podj
ą
ł
decyzj
ę
o pój
ś
ciu za Zbawicielem. Chrystus natychmiast zauwa
ż
a dwóch m
ęż
czyzn nie
ś
miało skradaj
ą
cych si
ę
za Jego plecami,
odwraca si
ę
i zadaje im pytanie: „Czego szukacie?” (J 1, 38). Zmieszani uczniowie odpowiadaj
ą
szczerze: „Chcemy zobaczy
ć
, gdzie
mieszkasz”. Andrzej sp
ę
dził z Jezusem cały dzie
ń
. Mo
ż
e rozmawiał z Nim do pó
ź
nej nocy. W ka
ż
dym b
ą
d
ź
razie, efektem tego
wst
ę
pnego zaznajomienia było to,
ż
e Andrzej pobiegł do swego brata, Szymona i zawołał: „Znale
ź
li
ś
my Mesjasza! (J 1,41). A
nast
ę
pnie przyprowadził go do Jezusa. Zauwa
ż
my jednak,
ż
e
ś
w. Jan Chrzciciel nie powiedział do Andrzeja: „To jest Mesjasz”, lecz
„Oto Baranek Bo
ż
y”. Brat Piotra stosunkowo szybko uznał w Chrystusie Mesjasza, przebywaj
ą
c z Nim zaledwie kilka godzin. Z
okrzyku Andrzeja promieniowała rado
ść
, która była owocem spełnionego oczekiwania. Szybkie rozpoznanie Jezusa jako Mesjasza
było mo
ż
liwe, poniewa
ż
Andrzej
ż
ył tym pragnieniem przez lata i działał pod jego wpływem. Prawdziwe pragnienie motywuje bowiem
do działania. Tym ró
ż
ni si
ę
wła
ś
nie od marzycielstwa i
ż
yczeniowego my
ś
lenia. Patrz
ą
c na Andrzeja, zastanawiam si
ę
, ilu
ż
nas,
chrze
ś
cijan, wypełnia rado
ść
na my
ś
l,
ż
e jeste
ś
my uczniami Jezusa? Ilu
ż
z nas o
ż
ywia pragnienie poznania Mesjasza? Czy my
ś
l o
spotkaniu Chrystusa w ogóle przedziera si
ę
przez g
ą
szcz innych pragnie
ń
, potrzeb i t
ę
sknot? Czy rzeczywi
ś
cie widzimy w naszym
byciu uczniem co
ś
szczególnego, a mo
ż
e tylko zwykł
ą
„przynale
ż
no
ść
” do Ko
ś
cioła, bo tak wypada? Je
ś
li nie ma w nas rado
ś
ci z
odnalezienia Mesjasza, to znaczy,
ż
e co
ś
szwankuje w naszej relacji z Chrystusem. Je
ś
li na twarzach uczestników mszy
ś
w.
odmalowuje si
ę
smutek, to znaczy,
ż
e ich umysły s
ą
zanadto zaprz
ą
tni
ę
te „rybami i sieciami”, jakby nic innego nie istniało na tym
ś
wiecie. Je
ś
li w naszych rozmowach słowo „Bóg” pojawia si
ę
tylko wtedy, kiedy trzeba znale
źć
winnego za przytrafiaj
ą
ce si
ę
nam
nieszcz
ęś
cia, to trzeba si
ę
uczciwie przyjrze
ć
jako
ś
ci naszego chrze
ś
cija
ń
stwa. Mam wra
ż
enie,
ż
e wielu katolików zamiast poznawa
ć
Chrystusa i przebywa
ć
z Nim, po prostu „chodzi do ko
ś
cioła”. Kiedy słysz
ę
,
ż
e kto
ś
si
ę
w ogóle nie modli (nie chodzi tylko o
odklepanie formułek) , chocia
ż
znajduje czas na wiele innych niepotrzebnych zaj
ęć
, to zastanawiam si
ę
, na czym polega jego bycie
uczniem? Jak rozumie
ć
osob
ę
, która, uczestnicz
ą
c co tydzie
ń
we mszy, twierdzi,
ż
e Ewangelia jest nudna? Taki chrze
ś
cijanin
przypomina niezaanga
ż
owanego obserwatora, który w bezpiecznym dystansie przygl
ą
da si
ę
Jezusowi, ale, w przeciwie
ń
stwie do
pierwszych uczniów, nie jest zainteresowany, aby wej
ść
do Jego domu, posłucha
ć
Go i do
ś
wiadczy
ć
wewn
ę
trznej przemiany. Druga
charakterystyczna cecha Andrzeja to bycie po
ś
rednikiem mi
ę
dzy Chrystusem a innymi.
Ś
w. Jan Chryzostom w swojej homilli pisze,
ż
e “tu
ż
po tym, jak Andrzej pozostał z Jezusem i dowiedział si
ę
o Nim wiele, nie zatrzymał tego skarbu dla siebie, lecz po
ś
pieszył, by
podzieli
ć
si
ę
nim ze swoim bratem”. Andrzej nie próbował nawet przekonywa
ć
Piotra i nie wyja
ś
niał, kim jest Jezus. Po prostu
przekazał swego brata Jezusowi, aby przez kontakt z Nim, Piotr mógł naocznie przekona
ć
si
ę
, kim jest Mesjasz. W dwunastym
rozdziale swojej Ewangelii,
ś
w. Jan pisze,
ż
e pewna grupa Greków chciała spotka
ć
si
ę
z Jezusem. Zwrócili si
ę
najpierw do Filipa.
Interesuj
ą
ce,
ż
e Filip nie poszedł od razu do Jezusa, lecz do Andrzeja, po czym wspólnie udali si
ę
do Chrystusa, aby przekaza
ć
Mu
pro
ś
b
ę
Greków. A to oznacza,
ż
e Andrzej mógł cieszy
ć
si
ę
szczególnym zaufaniem Jezusa (jako pierwszy ucze
ń
). Za przykładem
swego pierwszego Mistrza, Andrzej prowadzi innych do Jezusa i nie skupia na sobie. To bardzo ciekawa wskazówka. Nie mo
ż
na
pozna
ć
Jezusa wył
ą
cznie przez osoby trzecie. Nie wystarczy o Chrystusie mówi
ć
, lecz trzeba do Niego prowadzi
ć
i Jemu pozostawi
ć
zadanie przekonania człowieka. W ko
ń
cu
ś
w. Andrzej, na
ś
laduj
ą
c Jana Chrzciciela, odznaczał si
ę
pokor
ą
. Wida
ć
to szczególnie w
sytuacji, kiedy jego brat, Szymon, został ustanowiony przez Jezusa pierwszym z apostołów. Andrzej mógł si
ę
przecie
ż
oburzy
ć
:
„Przecie
ż
to ja byłem pierwszy. Dlaczego mój brat?” Z tego powodu bł. John Henry Newman zalicza
ś
w. Andrzeja do wielkich
benefaktorów Ko
ś
cioła, którzy spełnili swoj
ą
pokorn
ą
misj
ę
bez rozgłosu, nagrody i zauwa
ż
enia. I na tym wła
ś
ciwie polegała jego
wielko
ść
. Apostoł oddał
ż
ycie za Chrystusa przez ukrzy
ż
owanie, poniewa
ż
został przygotowany do tego najwy
ż
szego aktu miło
ś
ci
przez pokor
ę
. Powoli umierał ju
ż
za
ż
ycia, aby wyda
ć
dobry owoc. W ten sposób wła
ś
ciwie odczytał lekcj
ę
swojego pierwszego
nauczyciela,
ś
w. Jana Chrzciciela, który ust
ę
puj
ą
c miejsca Chrystusowi, powiedział: „Potrzeba, abym ja si
ę
umniejszał, a On
wzrastał” (J 3, 30).