Polska w Europie, globalizacja, Unia Europejska

background image

Fundacja „Polska w Europie”

Polska w Europie

ZESZYT TRZYDZIESTY ÓSMY

4 (38) 2001

Wydawca: Fundacja „Polska w Europie”

Warszawa, grudzień 2001

background image

Publikacja została dofinansowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Fundacja „Polska w Europie”

FUNDATORZY:
Andrzej Ajnenkiel
Stefan Bratkowski
Halina Bortnowska-Dąbrowska
Jacek Czaputowicz
Paweł Czartoryski †
Kazimierz Dziewanowski †
Artur Hajnicz
Andrzej Kawczak
Zygmunt Skórzyński – prezes Zarządu
Franciszek Sobieski
Janusz Ziółkowski – prezydent Fundacji

Zeszyty redagują:
Tadeusz Chabiera
Jacek Czaputowicz – redaktor naczelny
Zygmunt Skórzyński

Sekretariat: Jolanta Kowalczyk

Współpraca: Philip Earl Steele

Adres redakcji: Fundacja „Polska w Europie”
ul. Smolna 34 ap. 25 A, 00-375 Warszawa
tel. 827 42 69, fax 621 00 08
e-mail pwe@pwe.org.pl

Treść tego numeru PwE znajduje się w Internecie: www.pwe.org.pl

Projekt i skład:

K

ot

B

ury

www.kotbury.pl

Drukarnia: ENTER
ISSN 1231-7934

ZARZĄD:
Tadeusz Chabiera
Jacek Czaputowicz
Katarzyna Kołodzielczyk
Zbigniew Rykowski
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Zygmunt Skórzyński

background image

Spis treści

Od redakcji

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

5

Globalizacja w XXI wieku

Antoni Kukliński

Globalizacja w XXI wieku. W poszukiwaniu nowego
paradygmatu

(Artykuł dyskusyjny)

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

7

Jacek Czaputowicz

Globalizacja – wpływ na państwo narodowe

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

21

Tomasz Grzegorz Grosse
Globalizacja gospodarcza - wyzwania dla Polski

. . . . . . . . . . . . . . .

35

Przyszłość Unii Europejskiej a Polska

Bronisław Geremek, Andrzej Olechowski, Jacek Saryusz-Wolski
Jaki system polityczny zjednoczonej Europy?

Zapis dyskusji

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

65

Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Wizje integracji europejskiej w opiniach
parlamentarzystów

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

89

Dieter Birkenmaier
Optymizm i realizm. Polska w drodze do Unii
Europejskiej

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

101

Wschodni sąsiedzi

Zdzisław Najder
Ukraina, Polska, Europa

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

107

Bartłomiej Sienkiewicz, Antoni Kamiński
Czy w polityce zagranicznej Rosji nastąpił przełom?

Zapis dyskusji

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

119

English Summary

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

147

background image
background image

Od redakcji

Wydarzenia 11 września 2001 r. przełamały wiele tradycyjnych schematów

myślenia. Nie wolno też ulegać złudzeniu, że po kilku miesiącach wróci status
quo ante. Trzeba odwołać się do mechanizmów niekonwencjonalnego
myślenia, które pomogą określić nowy paradygmat stosunków międzynaro-
dowych. Jego najważniejszym obecnie wymiarem jest proces globalizacji.
Wychodząc temu postulatowi naprzeciw, podjęliśmy próbę podsumowania
dotychczasowej dyskusji na ten temat w otwierającym bloku, zatytułowanym
„Globalizacja w XXI wieku”. Profesor Antoni Kukliński uzasadnia w swym
artykule konieczność podjęcia wysiłku intelektualnego nad zdefiniowaniem
nowego paradygmatu koncepcji wyjaśniającej i organizującej współczesne pro-
cesy globalizacji. Podejmujemy także problem wpływu globalizacji na państwo
narodowe (Jacek Czaputowicz) oraz wyzwań dla Polski, jakie niesie globaliza-
cja gospodarcza (Tomasz Grzegorz Grosse).

Powodowani koniecznością zdynamizowania dyskusji o naszej globalnej,

europejskiej i polskiej przyszłości, kontynuujemy temat integrowania się RP
z Unią Europejską. W dziale „Przyszłość Unii Europejskiej a Polska”
zamieszczamy debatę, jaka odbyła się podczas konferencji zorganizowanej
z okazji Piętnastolecia Fundacji „Polska w Europie” (13 grudnia 2001 r.).
Tematem tej dyskusji, z udziałem Bronisława Geremka, Andrzeja
Olechowskiego i Jacka Saryusz-Wolskiego jest przyszły kształt polityczny
i instytucjonalny Unii Europejskiej. Uzupełnieniem tych wypowiedzi jest spoj-
rzenie Dietera Birkenmaiera na proces integrowania się Polski z Unią, a także
refleksja socjologiczna dr. Elżbiety Skotnickiej-Illasiewicz, która swe uwagi na

5

background image

temat procesów integracji europejskiej i transformacji ustrojowej RP ilustruje
wynikami badań nad polskimi elitami parlamentarnymi. Podkreślając znacze-
nie społecznego wymiaru procesu integracji, autorka wskazuje potrzebę prze-
wartościowania polityki promocji procesu integracyjnego – po to, by ogromny
wysiłek minionego dwunastolecia nie został zmarnotrawiony.

Czytelnik znajdzie także, tradycyjnie już, materiały poświęcone naszym

wschodnim sąsiadom. Swoje refleksje na temat europejskiego wyboru Ukrainy
zatytułowane „Ukraina, Polska, Europa” Zdzisław Najder umieszcza w kon-
tekście wewnątrzukraińskim, przedstawiając diagnozę stanu demokracji parla-
mentarnej i gospodarki rynkowej, oraz w kontekście zmian w stosunkach
międzynarodowych po 11 września 2001 r.

Do tej daty nawiązują także uczestnicy konwersatorium Fundacji „Polska

w Europie” „Czy w polityce zagranicznej Rosji nastąpił przełom?” Podjęli oni
szereg wątków: tradycjonalistycznej i modernistycznej konceptualizacji polityki
zagranicznej FR (Bartłomiej Sienkiewicz), jej uwarunkowań mentalnych
i cywilizacyjnych (Antoni Kamiński), zmian w podejściu Waszyngtonu do Rosji
i wiele innych, nade wszystko zaś – wyzwań i implikacji, jakie obecny zwrot
w polityce Rosji niesie dla Polski.

OD REDAKCJI

6

background image

Globalizacja w XXI wieku

Antoni Kukliński

Globalizacja w XXI wieku.
W poszukiwaniu nowego paradygmatu

(Artykuł dyskusyjny)

Wstęp

W ostatnich dekadach XX wieku ukształtował się klasyczny paradygmat

globalizacji

1

. Wydawało się, że w sposób niewzruszony będzie on odpowiadał

również tej wizji świata, która realizuje się w wieku XXI. Tragedia 11 września
2001 r. przełamała jednak ten schemat ewolucyjnego myślenia. Klasyczny
paradygmat XX wieku w znacznym stopniu stracił swoją siłę jako koncepcja
wyjaśniająca i organizująca procesy globalizacji w XXI wieku. Musimy wejść na
drogę poszukiwania nowego paradygmatu. W niniejszym artykule przyjmuje-
my prostą definicję paradygmatu: „Jest to zespół pytań, które kierujemy pod
adresem obiektywnej rzeczywistości, oraz zespół odpowiedzi, których
udzielamy na te pytania”.

Tabela 1.

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 7–19

7

Pytania

Odpowiedzi

Stare

1

2

STARE

NOWE

Nowe

3

4

STARE

NOWE

Granica między starym a nowym paradygmatem

background image

Paradygmat, który skłania nas do udzielenia starych odpowiedzi na stare

pytania, musi być odrzucony lub co najmniej zmodyfikowany. Trzeba szukać
nowego paradygmatu, który wymaga:

1) nowych odpowiedzi na stare pytania,
2) nowych odpowiedzi na nowe pytania.
W takim klimacie intelektualnym rozwinie się zarys niniejszego artykułu,

który będzie składał się z sześciu rozdziałów:

I. Tragedia 11 września 2001 r. jako przełom w historii świata

II. Przyczyny tragedii 11 września

III. Klasyczny paradygmat globalizacji ukształtowany w ostatnich dekadach

XX wieku

IV. Ścieżki poszukiwania nowego paradygmatu globalizacji w XXI wieku

V. Pax Triadica – Pax Americana – Pax Dei

VI. Globalizacja jako wyzwanie dla Polski XXI wieku

I. Tragedia 11 września 2001 r. jako przełom w historii świata

Tragedia 11 września 2001 r. w swojej skali historycznej może być porówny-

wana z datą 28 czerwca 1914 r. (Sarajewo)

2

. Obie tragedie zmieniły obraz

świata. Zamknęły dwa symboliczne rozdziały w historii uniwersalnej – rozdział
XIX-wiecznego liberalizmu (1815–1914) i rozdział XX-wiecznego neoliberaliz-
mu (1991–2001).

Tabela 2.

ANTONI KUKLIŃSKI

Odpowiedzi (w %)

Megaregiony

Nowy rozdział

Wydarzenie

Nie wiem

o mniejszym znaczeniu

Odmowa odpowiedzi

Stany Zjednoczone

78

20

2

Europa Zachodnia

76

22

2

Europa Wschodnia/
Rosja

73

20

7

Ameryka Łacińska

90

10

0

Azja

69

29

2

Obszar konfliktu
bliskowschodniego

90

10

0

Świat islamu

80

17

3

Źródło IHT,

op. cit.

8

background image

Teza, że 11 września otwiera nowy rozdział w historii świata, została w pełni

potwierdzona przez badanie poglądów w tej sprawie, wyrażonych przez
275 osobistości opiniotwórczych z 24 krajów, które udzieliły odpowiedzi
inter alia na następujące pytanie sformułowane przez IHT i PEW Research
Center Poll

3

:

„Czy atak terrorystyczny w Stanach Zjednoczonych i wynikająca stąd wojna

otwiera nowy rozdział w historii świata, czy też można sądzić, że wydarzenie to
nie będzie miało tak wielkiego znaczenia?”

Ilościową charakterystykę odpowiedzi na to pytanie zawiera tabela 2.
Struktura odpowiedzi zamieszczonych w tabeli 2 pozwala zwrócić uwagę na

dwa zjawiska:

1) dominacja poglądu, że jednak „nowy rozdział”,
2) globalna uniformizacja zajętych stanowisk.
IHT bardzo wysoko ocenia wiarygodność i reprezentatywność poglądów

275 osobistości opiniotwórczych

4

. Nie wolno jednak zapominać o koniecznej

dawce ostrożnego sceptycyzmu:

1) krąg zapytanych jest bardzo wąski, co – nawet przy najwyższym poziomie

sztuki badania – może jednak osłabiać walor reprezentatywności;

2) globalna uniformizacja odpowiedzi wskazuje na to, że badani należą do

kręgu elity globalnej, która w wielu przypadkach w większym stopniu
może odzwierciedlać opinie „światowe” aniżeli opinie charakterystyczne
dla społeczeństw poszczególnych megaregionów.

Te uwagi sceptyczne nie próbują jednak podważać ogólnego wniosku, że

tragedia 11 września otwiera nowy rozdział w historii świata. Jest to
niewątpliwie mocna hipoteza, która będzie przedmiotem testowania w dal-
szych dyskusjach i studiach.

II. Przyczyny tragedii 11 września

Trzeba sięgnąć do głęboko uwarunkowanych przyczyn tragedii 11 września.

Interpretacje płytkie, chwytające tylko powierzchnię zjawisk oraz ostatnie ogni-
wa łańcuchów przyczynowo-skutkowych, prowadzą do wniosków błędnych
i niebezpiecznych w perspektywie kształtowania świata XXI wieku.

Zjawisko globalnego terroryzmu trzeba interpretować jako konsek-

wencję dwóch słabości ostatniej dekady XX wieku.

Pierwszą słabością był brak wielkiej, strategicznej wizji zorganizowania

układów globalnych po upadku sowieckiego imperium zła. Zwycięska koali-

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

9

background image

cja liberalno-demokratyczna zbyt wielkie nadzieje pokładała w deifikacji pro-
cesów rynkowych, które w sposób spontaniczny miały stworzyć nowy,
wspaniały świat. Procesy rynkowe są dobrym instrumentem bieżącej
„automatycznej” regulacji rozwoju gospodarki globalnej. Procesy rynkowe nie
potrafią generować innowacji przełomowych, zmieniających strukturę i sposób
funkcjonowania gospodarki, społeczeństwa i państwa. To jest domena wizyj-
nych politycznych decyzji strategicznych. Taką decyzją była możliwość uru-
chomienia II Planu Marshalla, który w sposób strategiczny zmieniłby oblicze
świata postkomunistycznego. Sterowane procesy transformacji przyniosłyby
znacznie lepsze rezultaty aniżeli spontaniczna anarchia rzeczywistego prze-
biegu zjawisk w Europie Środkowo-Wschodniej

5

.

Oczywiście koncepcja II Planu Marshalla jest tylko jednym z przykładów

wielkich wizji, które trzeba było realizować w ostatnich dekadach XX wieku,
stwarzając nową organizację świata.

Warto z tego punktu widzenia przypomnieć instruktywny i czarujący żart

intelektualny londyńskiego „The Economist”, który w zeszycie noworocznym
z 1993 roku opublikował esej typu science fiction pt.: „Looking Back from 2992.
A World History. Chapter 13 – The Disastrous 21

st

Century”

6

.

Niech mi wolno będzie przytoczyć kilka zdań z tego eseju:
„Była to okazja bardzo rzadko spotykana w historii. Jak wyjaśnił to rozdział

XII – trójwymiarowa Wojna Idei, zajmująca większą część XX wieku, została
zakończona szerokim zwycięstwem sił liberalnych, które wydawało się, że
zostały skazane na zagładę. Porażka rasistowskiego totalitaryzmu w roku 1945
oraz porażka komunistycznego totalitaryzmu w latach 1989–1991 stworzyły
sytuację, w której wydawało się, że zwycięscy pluraliści mają przyszłość świata
pod swoimi stopami”.

„Pojawił się brak jasnego myślenia w układzie trzech członków zwycięskiej

koalicji – Stanów Zjednoczonych, Wspólnoty Europejskiej oraz Japonii.
Koalicja ta mogłaby, gdyby chciała, przynieść udział w wolności i dobrobycie
dla znacznej części reszty świata w końcu XXI wieku”.

„Patrząc na przeszłość z perspektywy roku 2992, widzimy dlaczego wielkie

demokracje straciły wielką okazję, którą miały w rękach w latach 90.”

7

Stracenie tej okazji jest pierwszą głęboką przyczyną tragedii 11 września.

Wielkie strategiczne błędy w historii ludzkości przynoszą tragiczne owoce. Czy
potrafi zrozumieć tę prawdę George W. Bush, który w bardzo krytycznym
oglądzie sytuacji może być uważany za wspaniałego, a jednak XIX-wiecznego
prezydenta USA?

ANTONI KUKLIŃSKI

10

background image

Mam nadzieję, że jest to fałszywy sąd wartościujący. W każdym jednak

przypadku trzeba odpowiedzieć na pytanie w jakim stopniu ideologia prezy-
denta Busha jest ideologią właściwą dla lidera jedynego supermocarstwa
XXI wieku.

Drugą słabością ostatniej dekady XX wieku był zanik globalnej

wrażliwości społecznej oraz milczące, a czasem nawet głośne przyzwolenie
na nieskrępowany rozwój mechanizmów, które stworzyły globalną
polaryzację bogactwa i nędzy w skali niespotykanej w dziejach świata.

W globalnym oceanie społecznego darwinizmu prawie zupełnie zniknęła

wrażliwość społeczna. Wielka Triada de facto zajmowała się przede wszystkim
problemem bogatej Północy. Ze świadomości globalnej wykreślano ogromną
tragedię choroby i nędzy, która stała się udziałem Południa. Transfery pomocy
krajów bogatych dla krajów biednych osiągnęły w latach 90. najniższy poziom
w drugiej połowie XX wieku.

Rozkwitu globalnego terroryzmu nie można wyjaśniać bez roli nędzy, która

tworzy klimat dla wzrostu i akceptacji działalności terrorystycznej

8

. To jest

druga przyczyna tragedii 11 września.

* * *

Wskazując na głębokie przyczyny tragedii 11 września, nie próbuję w naj-

mniejszym stopniu usprawiedliwiać zbrodniarzy, którzy ją wywołali. Nie
próbuję też negować prawa koalicji antyterrorystycznej do zwalczania global-
nego terroryzmu nawet bardzo twardymi środkami. Nie jest to jednak jedyna
droga likwidacji przyczyn tragedii. Bez oddziaływania na zespół głębokich przy-
czyn nie rozwiążemy wielkich problemów XXI wieku.

III. Klasyczny paradygmat globalizacji ukształtowany
w ostatnich dekadach XX wieku

Możemy mówić o trzech fundamentach tego paradygmatu.
Pierwszym fundamentem jest ogromny postęp technologiczny, a zwłaszcza

przełom w zakresie technologii informacyjnych i telekomunikacyjnych (ICT).

Złożona problematyka technologii XX i XXI wieku jest przedmiotem wielu

wspaniałych studiów i publikacji, które powstały w ramach inspiracji teorety-
cznej i pragmatycznej tworzonej przez OECD

9

.

Warto w tym kontekście zanotować następującą obserwację R. Millera,

W. Michalskiego i B. Stevensa

10

:

11

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

background image

„Zbieranie owoców i zmniejszanie niebezpieczeństw generowanych przez

postęp technologiczny zależy od złożonych interakcji warunków ekono-
micznych, społecznych i politycznych. Wykorzystanie owoców dynamizmu
społeczno-technologicznego wymaga starannego rozpatrzenia dwóch wymia-
rów. Primo – w jaki sposób różne środowiska społeczno-ekonomiczne tworzą
różnice w tempie i kierunku powstawania i dyfuzji innowacji. Secundo – jak
sposoby wykorzystywania i rozprzestrzeniania się nowych technologii
wpływają na gospodarkę i społeczeństwo”.

Studiując grosso modo optymistyczne wywody zawarte w publikacjach

OECD, warto przypomnieć o krytycznej myśli R. Galara

11

, który próbuje uza-

sadnić pogląd, że druga połowa XX wieku cechuje się wyraźnym deficytem
innowacji przełomowych.

Drugim fundamentem klasycznego paradygmatu jest ogromny wzrost

znaczenia świata finansów, który dzięki procesom deregulacji i liberalizacji
stał się domeną decydującą o obliczu gospodarki globalnej.

W ostatnich dekadach XX wieku świat finansów stał się zjawiskiem o gigan-

tycznej skali i ogromnej autonomii w stosunku do uwarunkowań świata
przedmiotów dotykalnych. Wystarczy porównać dwa rzędy wielkości

12

: glo-

balne obroty roczne związane z przepływami handlu międzynarodowego –
4 tryliony USD oraz dzienne finansowe przepływy krótkookresowe – 1 trylion
USD. Wynika z tego, że świat finansów stworzył byt autonomiczny praktycznie
niezależny od uwarunkowań materialnych.

Entuzjaści tego rozwiązania powiedzą, że jest to triumf świata finansów nad

tradycyjnym światem przedmiotów dotykalnych. Krytycy powiedzą, że świat
finansów tonie w oceanie spekulacyjnej myśli i spekulacyjnego działania.

Trzecim fundamentem klasycznego paradygmatu jest rynek jako główny

„menedżer” sceny globalnej

13

. Pojawiła się sui generis deifikacja rynku jako

uniwersalnej odpowiedzi na wszystkie pytania.

Krytyka tej uniwersalnej deifikacji rynku zwraca uwagę na dwa zjawiska:
1) efektywne funkcjonowanie rynku jest silnie zróżnicowane w czasie

i przestrzeni. Rynek funkcjonuje dobrze w dobrych warunkach insty-
tucjonalnych

14

, a przede wszystkim w warunkach sprawnego aparatu

prawa i sprawiedliwości;

2) jak każde dzieło człowieka, siły rynkowe muszą liczyć się z normami

i wartościami nadrzędnymi

15

.

Trzy fundamenty klasycznego paradygmatu – świat technologii, świat finan-

sów i świat rynku – odegrały i odgrywać będą bardzo pozytywną rolę w roz-

ANTONI KUKLIŃSKI

12

background image

woju świata, w globalizacji gospodarczej, społecznej i politycznej. Nie można
jednak z tych trzech sił tworzyć panteonu trzech bogów wyjętych z zasięgu teo-
retycznej i pragmatycznej myśli krytycznej.

Głównym nośnikiem i herosem procesów globalizacji stała się korpo-

racja transnarodowa jako najbardziej sprawna forma rządzenia i zarządza-
nia procesami rozwoju technologicznego i gospodarczego

16

.

Forma ta została uznana za najlepszy model governance, który może być

natchnieniem w procesach reformy organizacji międzynarodowych oraz
aparatów administracji państwowej i samorządowej w skali globalnej, konty-
nentalnej, krajowej, regionalnej i lokalnej.

Klasyczny paradygmat globalizacji ma ogromną literaturę przedmiotu

o wielkich walorach poznawczych i metodologicznych. Nie ulega jednak wąt-
pliwości, że najważniejszą instytucją w dziedzinie tworzenia doktryny globa-
lizacji jest OECD

17

. Jest to unikalna instytucja naukowa i polityczna, która stale

tworzy nowe strumienie integracji myślenia teoretycznego i pragmatycznego.

IV. Ścieżki poszukiwania nowego paradygmatu globalizacji
w XXI wieku

Wydaje się, że możemy określić cztery ścieżki transformacji starego

i poszukiwania nowego paradygmatu.

Pierwszą ścieżką jest humanizacja technologii w duchu ostatniego

raportu UNDP – „Making Technology Work for Human Development”

18

.

Warto przytoczyć sześć tez tego raportu:

1. Luka technologiczna nie zawsze jest następstwem luki dochodowej. Na

przestrzeni historii technologia była zawsze potężnym instrumentem
rozwoju ludzkości i redukowania ubóstwa.

2. Rynek jest potężnym motorem postępu technologicznego – nie jest jed-

nak wystarczająco silny, aby tworzyć i rozpowszechniać technologie
potrzebne do eliminowania ubóstwa.

3. Nowe technologie mogą przynieść wyjątkowo dobre wyniki w krajach

rozwijających się. Kraje te jednak muszą sprostać szczególnie istotnym
wyzwaniom w zakresie zarządzania ryzykiem.

4. Rewolucja technologiczna i globalizacja tworzą wiek układów

sieciowych i to stwarza nowe warunki tworzenia i dyfuzji technologii.

5. Nawet w wieku sieciowym polityka wewnętrzna ciągle zachowuje

znaczenie. Wszystkie kraje – nawet najbiedniejsze – muszą wdrażać poli-

13

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

background image

tyki, które promują innowacje oraz rozwój wysokich kwalifikacji
i umiejętności.

6. Polityki krajowe nie wystarczą, aby skompensować wady rynków global-

nych. Nowe inicjatywy międzynarodowe oraz godne wykorzystanie
reguł globalnych są potrzebne, aby skierować nowe technologie na
zaspokajanie najpilniejszych potrzeb biednych tego świata.

Przytoczone tezy są przykładem tego, że UNDP próbuje mówić językiem

biednych tego świata. Dlatego nie można czytać wyłącznie wspaniałych pub-
likacji OECD, bo jednak reprezentują one interesy Klubu Bogatych, którzy
mnożą talenty zgodnie z Ewangelią Świętego Mateusza.

Drugą ścieżką poszukiwania nowego paradygmatu jest realizacja

propozycji Louisa Emmerija

19

w sprawie globalnej umowy społecznej, która

zapali światło nadziei w życiu 20 procent najbiedniejszych mieszkańców
kuli ziemskiej.

Trzeba przytoczyć odpowiedni fragment charyzmatycznego artykułu

Louisa Emmerija:

„Tym, czego najpilniej potrzebujemy, jest globalna umowa społeczna ze

szczególnym naciskiem na zaspokojenie podstawowych potrzeb ludzkości
świata, z uwzględnieniem 20 procent najbiedniejszych. Najważniejszym
wyzwaniem w negocjacjach tej umowy będzie pytanie, jak włączyć wolny
i gwałtownie ekspandujący kapitalizm globalny w taki system odpowiedzial-
ności społecznej, środowiskowej i politycznej, który stanie się źródłem korzyści
dla wszystkich obywateli tego świata.

Nieuniknionym drugim wyzwaniem jest pytanie, jak należy zorganizować

nowe przestrzenie społeczno-ekonomiczne i polityczne w skali światowej
i regionalnej, w taki sposób, aby państwa mogły utracić pewien stopień suwe-
renności w zamian za udział w nowych formach wolnych i uczestniczących
instytucji demokratycznych. Podobnie jak w krajach uprzemysłowionych
w pierwszej połowie XX wieku uznano, że trzeba rozwiązać problem ubóstwa
w skali kraju, tak w pierwszej połowie XXI wieku trzeba uznać, iż można
rozwiązać problem ubóstwa w skali świata. Tego rodzaju cel nie jest celem
nierealistycznym”.

Globalna umowa społeczna jest wielkim wyzwaniem XXI wieku. Inspirujący

artykuł Louisa Emmerija nawiązuje do dwóch wcześniejszych publikacji

20

z udziałem tego autora.

Trzecią ścieżką poszukiwania nowego paradygmatu jest rehabilitacja

idei państwa jako niezbędnej instytucji XXI wieku, zarówno w skali

ANTONI KUKLIŃSKI

14

background image

poszczególnych krajów, jak i w skali globalnej.

Tragedia 11 września powinna być impulsem do nowego spojrzenia na losy

państwa w nowych warunkach XXI wieku. Nie ulega bowiem wątpliwości, że
niektóre istotne funkcje państwa nie mogą być przekazane jakiejkolwiek innej
instytucji. W tym kontekście nową siłę zyskują argumenty zawarte w dziele
„States Against Markets”

21

, inspirowane przez koncepcje teoretyczne

i metodologiczne francuskiej szkoły regulacji.

Czwartą ścieżką jest opracowanie nowej koncepcji global governance

globalnej sztuki rządzenia. Ta globalna sztuka rządzenia nie może przyj-
mować idei Pax Americana – jako jedynej i wiodącej idei organizacji świata. Nie
można również redukować global governance tylko do zwalczania globalnego
terroryzmu. Global governance musi być instrumentem tworzenia lepszego
i bardziej sprawiedliwego świata.

Te cztery ścieżki otwierają szlaki rekonstrukcji paradygmatu globalizacji

ukształtowanego w wieku XX. Paradygmat wieku XXI zachowa niektóre
wiodące elementy starego paradygmatu. Wprowadzi jednak elementy nowe
i zmieni hierarchię podstawowych wartości tworzących klimat polityczny
i moralny paradygmatu globalizacji w XXI wieku.

Nowy paradygmat udzieli nowych odpowiedzi na stare pytanie – czy można

pogodzić się z rosnącą polaryzacją bogactwa i nędzy. Nowy paradygmat musi
również udzielić nowych odpowiedzi na nowe pytania związane z globalizacją
i prywatyzacją światowego terroryzmu.

V. Pax Triadica – Pax Americana – Pax Dei

Nowy paradygmat globalizacji może powstać wyłącznie w kontekście

nowej wizji przyszłości świata. W końcu XX wieku ta wizja wyrażała się w kon-
cepcji Pax Triadica

22

. Układ konkurencji i współpracy triady USA – Unia

Europejska – Japonia wydawał się osią organizacji świata

23

. Tragedia 11 wrześ-

nia stworzyła nadzieję, że pojawi się układ bardziej uniwersalny aniżeli Pax
Triadica. Tymczasem ostatnie miesiące przyniosły wyraźne nasilenie unilate-
ralnej dyplomacji USA

24

, które per pacta i facta concludentia realizują idee Pax

Americana.

W tym kontekście warto spojrzeć po raz drugi na cytowane już materiały

opublikowane w IHT

25

.

15

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

background image

Różnica w stosunku do tabeli 2 jest uderzająca. Dwa zjawiska zasługują na

podkreślenie:

1) megaregionalne zróżnicowanie struktury odpowiedzi,
2) kontrast w percepcji roli USA, w relacji USA – reszta świata.
Lansowanie idei Pax Americana w globalnym klimacie, gdy duży fragment

opinii publicznej reszty świata zwraca się do USA z sugestią medice cura te
ipsum
– może budzić uczucie trwogi i zaniepokojenia. Dlatego centralną ideą
organizacji świata w XXI wieku nie może być ani Pax Triadica ani Pax
Americana – lecz Pax Dei. Chodzi o koncepcję Boga Wierzących i Ateistów, jako
syntezę idei dobra, miłości i prawdy.

Wydaje się, że wizja Świętego Franciszka z Asyżu, tak bliska sercu Jana

Pawła II, może być naczelną wartością organizacji świata XXI wieku

26

.

V. Globalizacja jako wyzwanie dla Polski XXI wieku

Globalizacja jest zjawiskiem obiektywnym, od którego nie można uciec.

Wykluczona jest również pozycja izolacjonizmu. Polska może podjąć wyzwania
globalne w dwóch sytuacjach:

1) w sytuacji kraju osamotnionego, zanurzonego w szarej strefie między

Wschodem i Zachodem;

2) w sytuacji członka Unii Europejskiej, jako układu wystarczająco silnego,

który może nie tylko adaptować się do zmieniających się warunków
sceny globalnej, lecz także wpływać na światowe oblicze globalizacji.

ANTONI KUKLIŃSKI

16

Megaregiony

Respondenci

USA

Ogółem

Europa

Europa

Ameryka

Azja

Obszar

Świat

poza USA

Zach.

Wsch./

Łacińska

konfliktu

islamu

Rosja

bliskowsch.

Większość

0

26

9

34

19

24

47

45

Wiele osób

18

32

27

37

39

36

34

31

Niektóre

osoby

48

29

37

23

34

24

15

18

Prawie nikt

32

9

22

3

5

10

2

3

Nie wiem/

odmowa

2

4

5

3

3

6

2

3

Tabela 3
Czy polityka i działalność Stanów Zjednoczonych była ważną przyczyną
ataku 11 września?

Odpowiedzi ”tak” w %

background image

Członkostwo w Unii Europejskiej będzie dla Polski filtrem wzmacniającym

pozytywne oddziaływanie słońca globalizacji, a jednocześnie zmniejszającym
siłę tych promieni słonecznych, które mogą nieść negatywne konsekwencje dla
naszej gospodarki, społeczeństwa i kultury

27

.

Dlatego powinniśmy z największą uwagą śledzić wzajemne relacje między

procesami globalizacji a procesami integracji europejskiej. W tym kontekście
zrodzi się również nowe spojrzenie na procesy transformacji w Polsce. W ostat-
nich dekadach – transformacja ta miała charakter transformacji postkomu-
nistycznej i była przede wszystkim procesem wyzwalania się z więzów
przeszłości.

Transformacja pierwszej dekady XXI wieku będzie miała charakter trans-

formacji globalizacyjnej i integracyjnej w sensie innowacyjnym – adaptacji do
warunków przyszłego światowego społeczeństwa i światowej gospodarki
opartej na wiedzy

28

.

Miejmy nadzieję, że Polska sprosta wyzwaniom XXI wieku jako aktywny

i twórczy uczestnik procesów globalizacji i integracji europejskiej.

Zamiast konkluzji

Tragedia 11 września 2001 r. musi stać się źródłem głębokiej refleksji obej-

mującej zarówno przyczyny, jak i konsekwencje tego wydarzenia o charakterze
niezaprzeczalnie przełomowym.

Nie wolno ulegać złudzeniu, że po kilku miesiącach wróci status quo ante,

obejmując inter alia kształt paradygmatu globalizacji. Trzeba odwołać się do
mechanizmów niekonwencjonalnego myślenia, które pomogą określić nowy
paradygmat skłaniający do udzielenia nowych odpowiedzi na nowe pytania
oraz nowych odpowiedzi na stare pytania

29

. Nowe wizje XXI wieku będą pow-

stawały w klimacie o bardzo wysokim poziomie ryzyka w zakresie trafności
wyboru właściwych scenariuszy globalnego rozwoju

30

. Ten wzrastający stopień

niepewności naszego losu powinien zaktywizować procesy naszego myślenia
o globalnej, europejskiej i polskiej przyszłości.

W takim klimacie trzeba oceniać treść i intencję tego artykułu jako materiału

dyskusyjnego być może użytecznego w poszukiwaniu nowego paradygmatu.
Chciałbym podkreślić, że jest to artykuł dyskusyjny, który może zawierać
zarówno prawdziwe, jak i fałszywe sądy wartościujące, założenia metodolo-
giczne i wnioski pragmatyczne.

17

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

background image

PRZYPISY

1 H. Bünz, A. Kukliński (red.): Globalization. Experiences and Prospects. Friedrich Ebert Stiftung,

Warszawa 2001. Globalization. „International Social Science Journal”, June 1999, nr 160.
UNESCO, Paris 1999. Poverty. „International Social Science Journal”, June 1996, nr 144.
Governance. „International Social Science Journal”, March 1999, nr 155. B. Deacon:
Globalization and Social Policy. UNRISD, Occasional Paper 5, Geneva 2000. M. Weisbrot: How the
IMF. Messed Up Argentina.
„International Herald Tribune”, December 26

th

2001. A. Saikal:

Afghanistan Will Want American Commitment This Time. „International Herald Tribune”,
December 28

th

2001. R. Pentilla: The Concert Is Back and It Seems to Be Working. „International

Herald Tribune”, December 28

th

2001. R. Kapuściński: Innego świata nie będzie.

„Rzeczpospolita”, 29–30 grudnia 2001 r. J. Rifkin: Globalny fajrant. „Gazeta Wyborcza”, 29–30
grudnia 2001 r.

2

Por. N. Davies: Europa – rozprawa historyka z historią. Znak, Kraków 1998. J. Czaputowicz: Stosunki
międzynarodowe po 11 września.
„Polska w Europie” nr 3 (37) 2001, s. 9–14.

3

How the World Sees the US and September 11

th

? „International Herald Tribune”, December 20

th

2001.

4

IHT, op. cit.

5

A. Kukliński: The Growth of Knowledge and the Transformation of Central and Eastern Europe (w:)
A. Kukliński (red.): Baltic Europe in the Perspective of Global Change. Euroreg, Warszawa 1995.

6

„The Economist”, December 26

th

1992 – January 8

th

1993.

7

„The Economist”, op. cit., s. 17–19.

8

Por. N. D. Kristof: To Put Terror Out of Business Give Afgans a Living. „International Herald
Tribune”, December 15

th

–16

th

2001.

9

OECD – Technology and Economy Key Relationships. Paris 1992.

10

R. Miller at alia: The Promises and Perils of 21

st

Century Technology. An Overview of the Issues in

OECD – 21

st

Century Technologies – Promises and Perils of a Dynamic Future. Paris 1998.

11

R. Galar: Gospodarka oparta na wiedzy i innowacje przełomowe (w:) A. Kukliński (red.): Gospodarka
oparta na wiedzy
(GOW). KBN, Warszawa 2001.

12

K. Valaskakis: Globalization as a Theatre (w:) ISSJ, op. cit., s. 154.

13

K. Valaskakis: op. cit., s. 158

14

K. Porwit: Globalization Context and Challenges for the Probable Future Evolution of Socio-economic
Order in Poland
(w:) H. Bünz, A. Kukliński: op. cit.

15

K. W. Pfaff: What Happens, When Market Forces Get Out of Control. „International Herald Tribune”,
July 14

th

1998.

16

Por. R. J. Barnet, J. Cavanagh: Global Dreams – Imperial Corporations and the New World Order.
Simon and Schuster, New York 1994.

A. Zorska: Ku globalizacji. Przemiany w korporacjach transnarodowych i gospodarce światowej. PWN,

Warszawa 1998.

17

J. Woroniecki: OECD na progu XXI wieku, jej dokonania, reformy w toku i perspektywy (w:) A.
Kukliński (red.): GOW, op. cit.

18

UNDP, Human Development Report 2001. Making New Technologies Work for Human
Development.
New York 2001.

19

L. Emmerij, Major Development Challenges – Globally and Regionally (w:) H. Bünz, A. Kukliński
(red.): Globalization. Experiences and Prospects, op. cit.

ANTONI KUKLIŃSKI

18

background image

20

Zob. L. Emmerij (red.): Economic and Social Development into the XXI Century. Inter American
Development Bank, Washington D.C. 1997. Granice konkurencyjności – Grupa Lizbońska –
Euromanagement.
Poltext, Warszawa 1996. MIT. The Group of Lisbon. Gulbekian Foundation,
1995.

21

R. Boyer, D. Dracke: States Against markets – the Limits of Globalization. Routledge, London 1996.

22

Granice konkurencyjności – Grupa Lizbońska, op. cit.

23

P. Caracostas, M. Muldur: Society – the Endless Frontier. A European Vision of Research and
Innovation Policies for the 21

st

Century. European Commission, Bruxelle 1997.

24

I. H. Doalder, J. M. Lindsay: Unilateralism is Alive and Well in Washington. „International Herald
Tribune”, December 21

st

2001.

25

IHT, December 20

th

2001, op. cit.

26

Por. F. Lewis: We Need Global Ideas for the Era Ahead. „International Herald Tribune”, December
21

st

2001.

27

A. Kukliński: Polska w obliczu wyzwań globalnych. Biuletyn Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus”,
nr 2(4) 2001, Polska Akademia Nauk, Warszawa.

A. Kukliński: Unia Europejska jako wyzwanie dla Polski XXI wieku. Pełnomocnik Rządu do Spraw

Negocjacji o Członkostwo RP w Unii Europejskiej, Warszawa, kwiecień 2001.

28

A. Kukliński (red.): Gospodarka oparta na wiedzy – Wyzwanie dla Polski XXI wieku. KBN,
Warszawa 2001.

29

Aby wyeliminować ryzyko uproszczonego egalitaryzmu, warto sięgnąć do dzieła D.L. Landesa:
Bogactwo i nędza narodów – Dlaczego jedni są tak bogaci a inni tacy biedni, Wydawnictwo Literackie
Muza, Warszawa 2000. Proszę jednak o wzięcie pod uwagę następującej opinii Landesa:

„Jak wielka przepaść dzieli biednych i bogatych i co się z nią dzieje? W największym skrócie:

różnica w dochodzie na jednego mieszkańca między najbogatszym państwem przemysłowym,
powiedzmy Szwajcarią, a najuboższym nieuprzemysłowionym, dajmy na to Mozambikiem,
kształtuje się jak 400 do 1. Dwieście pięćdziesiąt lat temu stosunek ten wynosił prawdopodob-
nie 5 do 1, różnica zaś między Europą a na przykład Azją Wschodnią czy Południową (Chinami
albo Indiami) to było mniej więcej 1,5 albo 2 do 1. Czy przepaść ta nadal się powiększa?
Z pewnością tak jest w skrajnych przypadkach. Część krajów nie tylko nie poprawia swej sytu-
acji, ale staje się coraz uboższa, względnie, a niekiedy absolutnie. Inne z największą trudnością
zachowują osiągnięty poziom. Jeszcze inne szybko pną się w górę. Nasze zadanie (bogatych kra-
jów) polega na tym, by we własnym i cudzym interesie pomóc biednym stać się bogatszymi
i zdrowszymi. Jeśli tego nie zrobimy, będą chcieli sobie wziąć to, czego nie są w stanie wypro-
dukować. Nie mogąc zarobić na eksporcie towarów, będą eksportować ludzi. Krótko mówiąc,
bogactwo działa jak magnes, bieda zatruwa i może wywołać gniew. Podziału wprowadzić się nie
da, nasz pokój i dobrobyt zależą w dłuższej perspektywie od dobrego samopoczucia innych”.

30

W artykule tym wielokrotnie cytowałem materiały zamieszczone w „International Herald
Tribune”. Lektura tego dziennika jest i będzie szczególnie inspirującym źródłem w dyskusjach
na temat nowego paradygmatu. Porównaj tutaj wypowiedzi zamieszczone w IHT z 22–23 grud-
nia 2001 r. W. Pfaffa: Don’t Look for a New World Order after Afghan War, A. Sampson: To Defeat
Terrorists – Their Grievances Must Be Addressed
, S. E. Rice: Africa Is Breeding Future Bin Ladens.

19

GLOBALIZACJA W XXI WIEKU. W POSZUKIWANIU NOWEGO PARADYGMATU

background image
background image

Jacek Czaputowicz

*

Globalizacja – wpływ na państwo
narodowe

Akt terrorystyczny 11 września 2001 r. w Nowym Jorku i Waszyngtonie oraz

wydarzenia, które wywołał, uzmysławiają nam, że proces globalizacji dotyczy nie
tylko sfery gospodarczej, a coraz wyraźniej odciska piętno w politycznej sferze
stosunków międzynarodowych. Trend ten będzie się nasilał w najbliższej
dekadzie. Jak utrzymuje Fareed Zakaria, „globalizacja w nadchodzących 10 latach
będzie się różnić od tej z ostatnich lat. Polityka zagraniczna mniej będzie się kon-
centrować na ekonomicznej stronie globalizacji, bardziej zaś na politycznej”

1

.

Tematem niniejszego artykułu jest wpływ procesu globalizacji na między-

narodowe stosunki polityczne, w szczególności zaś na naturę państwa naro-
dowego, podstawowego uczestnika tych stosunków. Na wstępie przedyskutuję
podstawowe pojęcia związane z globalizacją oraz przedstawię stanowiska zaj-
mowane przez globalistów i sceptyków w debacie globalizacyjnej. Następnie
omówię przyczyny i konsekwencje globalizacji oraz wpływ globalizacji na sto-
sunki międzynarodowe. Na koniec zastanowię się, jak globalizacja, razem
z współwystępującymi procesami integracji i fragmentacji, wpływa na naturę
współczesnego państwa narodowego.

Podstawowe pojęcia

Globalizacja jest terminem wieloznacznym. Istnieje znaczeniowa różnica

między pojęciem globalizmu i globalizacji. Globalizm to taki stan świata,

* Adiunkt w Katedrze Bezpieczeństwa Międzynarodowego SGH oraz wykładowca w Ośrodku
Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor naczelny pisma „Polska
w Europie”.

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 21–34

21

background image

w którym występuje sieć współzależności w skali międzykontynentalnej. Sieć tę
tworzą przepływy ludzi, idei, kapitału, towarów i informacji. Globalizacja
w tym ujęciu jest natomiast miarą natężenia globalizmu, określa wzrost
zagęszczenia tej sieci współzależności (przeciwieństwem, czyli osłabieniem
globalizmu, jest deglobalizacja). Globalizacja jest więc podróżą – jak to ujął
Martin Wolf – podróżą w kierunku zglobalizowanego świata, przy czym „zgloba-
lizowana
ekonomia może być zdefiniowana jako taka, w której ani odległość,
ani granice między państwami nie wpływają na transakcje ekonomiczne”

2

.

Znaczeniowa różnica występuje także między pojęciem gospodarki świato-

wej i gospodarki globalnej. Gospodarka światowa to gospodarka, w której doko-
nuje się trwająca od co najmniej XVI wieku akumulacja kapitału w skali świa-
towej. Gospodarka globalna z kolei charakteryzuje się zdolnością do funkcjo-
nowania jako jedna gospodarka w czasie rzeczywistym na skalę planetarną

3

.

Globalizacja odzwierciedla zatem współczesny stan globalizmu i dotyczy takiej

transformacji organizacji przestrzennych więzów społecznych, która prowadzi do
wzrostu liczby i natężenia interakcji, przepływów i powiązań między regionami
i kontynentami. Dotyczy ona nie tylko sfery ekonomicznej, ale także sfery polity-
cznej militarnej, społecznej, kulturowej czy środowiskowej. W rezultacie „wydarze-
nie w jednym miejscu geograficznym i w jednym wymiarze może mieć głębokie
konsekwencje w innym miejscu geograficznymi i w innym wymiarze”

4

.

Różne znaczenia terminu globalizacja to zarazem różne aspekty, czy inaczej

oblicza globalizacji: internacjonalizacja, liberalizacja, uniwersalizacja, homoge-
nizacja, westernizacja, amerykanizacja i deterytorializacja. Ich znaczenie zostało
wyjaśnione w poniższej tabeli.

JACEK CZAPUTOWICZ

22

Termin

Znaczenie

Internacjonalizacja

Intensyfikacja relacji pomiędzy suwerennymi państwami

Liberalizacja

Znoszenie restrykcji stosowanych przez rządy wobec przepływu
czynników produkcji przez granice oraz wprowadzenie otwartej
gospodarki światowej

Uniwersalizacja

Rozszerzanie zasięgu oddziaływania poprzez rozprzestrzenianie się
towarów, idei, wynalazków i doświadczeń do wszystkich zakątków świata

Homogenizacja

Upodabnianie się na całym świecie cen, produktów, płac, majątków
oraz stóp procentowych i zysku

Westernizacja

Rozprzestrzenianie się zachodnich wartości i wzorów kulturowych
kosztem kultury rodzimej

Amerykanizacja

Rozprzestrzenianie się amerykańskiego stylu życia i wzorów kulturowych,
także w rozwiniętych państwach zachodnich (macdonaldyzacja)

Deterytorializacja

Terytorium państwa i przestrzeń geograficzna stają się
w pewnych aspektach nieistotne

Źródło: opracowanie własne.

Tabela 1. Aspekty globalizacji

background image

Ten ostatni aspekt globalizacji – deterytorializacja – jest szczególnie istotny

w zakresie wpływu procesu globalizacji na państwo narodowe.

Debata na temat znaczenia i głębokości oddziaływania globalizacji nie jest

rozstrzygnięta. Można w niej wyodrębnić stanowiska globalistów i sceptyków,
którzy odwołują się do różnych tendencji we współczesnych stosunkach
międzynarodowych. David Held i Anthony McGrew ujmują je w sześciu punk-
tach: koncepcji, siły, kultury, ekonomii, nierówności i porządku. Argumenty
przedstawicieli obu obozów różnią się w tych punktach wyraźnie.

Przyczyny i konsekwencje globalizacji

Przyczyny globalizacji determinuje szereg czynników, takich jak rozwój

technologii, liberalizacja handlu, zmiana sposobu operowania firm oraz prze-
miany kulturowe. Czynniki technologiczne dotyczą dziedziny transportu,

23

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

Wyszczególnienie

Sceptycy

Globaliści

Koncepcje

Internacjonalizacja, nie

Jeden świat, kształtowany przez

globalizacja; regionalizacja

ekstensywne, intensywne i szybkie
przepływy, ruchy i sieci pomiędzy
regionami i kontynentami

Siła

Rządy państwa narodowego;

Erozja suwerenności, autonomii

międzyrządowość

i legitymacji państwa; upadek
państwa narodowego; wzrost
multilateralizmu

Kultura

Powrót nacjonalizmów

Powstanie globalnej kultury masowej;

i tożsamości narodowej

erozja stałych tożsamości
politycznych; hybrydyzacja

Ekonomia

Rozwój bloków regionalnych;

Globalny kapitalizm informacyjny;

triadyzacja; nowy imperializm

ekonomia transnarodowa; nowy
globalny podział pracy

Nierówności

Pogłębiający się podział na

Rosnące nierówności wewnątrz

Północ i Południe, konflikty

i między społeczeństwami; erozja

interesów nie do pogodzenia

starych hierarchii

Porządek

Społeczność międzynarodowa

Wielopoziomowe globalne

państw; trwałe konflikty polityczne

zarządzanie; globalne społeczeństwo

między państwami; międzynarodowe obywatelskie; globalna polityka;
zarządzanie i geopolityka;

kosmopolityzm

komunitarianizm

Źródło: David Held, Anthony McGrew: The Gread Globalization Debate: An Introduction, w: David Held,

Anthony McGrew (red.): The Global Transformations Reader. Polity Press, Cambridge 2000, s. 37.

Tabela 2. Wielka debata globalizacyjna

background image

przetwarzania informacji i telekomunikacji. Gwałtowny rozwój systemów
transportowych doprowadził do tego, że stają się one szybsze, tańsze oraz
bardziej wydajne. Rosnąca współzależność w dziedzinie komunikacji, edukacji,
nauki, technologii stymuluje tworzenie się nowych więzów, które mogą być
wyrażone w liczbach obrazujących na przykład lotniczy ruch pasażerski,
przepływy telegraficzne, wizyty naukowców, przepływy turystyczne, migracje,
transakcje finansowe. John Burton porównał te więzy do modelu pajęczyny,
zwracając uwagę, że właściwy obraz osiągniemy, gdy zaznaczymy je na mapie
bez odnoszenia się do granic politycznych i wszelkich fizycznych barier

5

.

Z kolei nowe technologie informacyjne poprzez ograniczanie kosztów

transakcji przyspieszają proces liberalizacji handlu oraz wpływają na rozwój
nowego rodzaju instrumentów finansowych i strategii zysku. Internet
umożliwia powszechny dostęp do informacji, zmniejsza koszty komunikowa-
nia się i powoduje, że w zakresie informacji granice między państwami naro-
dowymi stają się „przepuszczalne”. Jeśli rządy miały relatywną przewagę
w dostępie do informacji, to Internet redukuje tę przewagę i wyrównuje szanse
podmiotów pozarządowych. Nowe technologie umożliwiły eksport towarów
i usług, które uprzednio nie były przedmiotem handlu. Samo pojęcie eksportu
zmienia znaczenie – nie oznacza wyłącznie sprzedaży za granicę wytworzonych
w kraju towarów, ale w coraz większym stopniu odzwierciedla różne wybory
lokalizacji. Handel, podobnie jak inwestycje, stosuje się do zasad teorii przewa-
gi relatywnej. Nie ogranicza się on przy tym do towarów wyprodukowanych
w granicach jednego państwa, lecz w coraz większym stopniu obejmuje półpro-
dukty i towary wytwarzane w wielu państwach. Napis Made in Poland na pro-
dukcie będzie coraz częściej nieadekwatny.

Globalizacja rynku związana jest z jednej strony z liberalizacją i deregulacją,

z drugiej zaś – z harmonizacją działań między państwami i przekazywaniem
coraz szerszych kompetencji organizacjom międzynarodowym. Światowa
Organizacja Handlu, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy
stają się ciałami decyzyjnymi, skutecznie działającymi na rzecz znoszenia
różnego rodzaju ograniczeń i barier krępujących gospodarki oraz hamujących
wymianę handlową między państwami. Po zniesieniu ceł na większość towarów
ograniczeniu podlegają bariery pozataryfowe, a także bariery w sferze usług, co
prowadzi do otwierania się sektorów uznawanych dotychczas za domenę
wewnątrzpaństwową, takich jak sektor bankowy i telekomunikacja. W tym
wypadku szczególnie widoczna jest wzajemna zależność między rozwojem tech-
nologicznym i procesem liberalizacji handlu. Rozwój telekomunikacji ujawnił

JACEK CZAPUTOWICZ

24

background image

bowiem nieefektywność dotychczasowej regulacji rynku finansowego, a zarazem
deregulacja rynku finansowego pociągnęła za sobą inwestycje w telekomu-
nikacji, które przyczyniają się do postępu technologicznego. Związek przy-
czynowo-skutkowy między rozwojem technologicznym i deregulacją nie jest
więc jednokierunkowy; oba procesy wpływają na siebie wzmacniająco.

Następstwem globalizacji jest wzrost mobilności czynników produkcji

(kapitału, pracy, technologii). Zarazem rośnie znaczenie czynników niemate-
rialnych, takich jak finanse, wiedza naukowa, informacja, usługi, reklama,
kosztem czynników materialnych, jak maszyny, surowce, ziemia. Gwałtowny
rozwój transakcji finansowych i obrotu produktami bankowymi (obligacje,
akcje, bony skarbowe, pożyczki, odsetki) określany jest czasami mianem dema-
terializacji gospodarki światowej. Rynek finansowy obejmuje dziś cały świat
i można dokonywać na nim transakcji przez 24 godziny na dobę.

Globalizacja wywołała internacjonalizację produkcji w ramach firm.

Stopniowo doszło do zmiany sposobu operowania firm. Pierwszy etap rozwo-
ju obejmował eksport towarów produkowanych w danym kraju na rynki
zagraniczne. Etap drugi to tworzenie mocy produkcyjnych bezpośrednio za
granicą, przy utrzymaniu zależności od centrali w zakresie obsługi, inwestycji
i strategii. Etap trzeci charakteryzuje się globalną organizacją produkcji, polega-
jącą na produkowaniu części w różnych państwach i ostatecznym ich montażu
w jeszcze innym. Dla korporacji transnarodowych, operujących w skali global-
nej, narodowa siedziba staje się nieistotna. W jednym państwie może znajdować
się dział księgowości, w kilku innych zakłady produkcyjne, w jeszcze innym
państwie dyrekcja zarządzająca. O lokalizacji poszczególnych elementów
współczesnej firmy transnarodowej decydują jedynie względy ekonomiczne.

Efektem globalizacji jest delokalizacja, która polega na zamykaniu produkcji

w jednym państwie i przenoszeniu jej do innego państwa w celu zaoszczędzenia
na kosztach. Prowadzi ona do wzrostu bezrobocia w państwach o wysokich
kosztach siły roboczej i do rozwoju produkcji w państwach o dużych zasobach
siły roboczej i niskich płacach, jak Chiny czy Indie. Czynniki, które doprowadziły
do globalizacji, podnoszą niezwykle wysoko poziom konkurencji międzynaro-
dowej, przy czym walka konkurencyjna toczy się w coraz mniejszym stopniu
między gospodarkami narodowymi, a w coraz większym – między zorgani-
zowanymi w skali globalnej przedsiębiorstwami „bezpaństwowymi”.
Przedsiębiorstwa nie są już związane z określonym państwem za pośrednictwem
produktu. Rozproszenie pakietów akcji oraz pojawienie się akcji na wielu
giełdach świata sprawia, że coraz trudniej jest ustalić kraj ich pochodzenia.

25

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

background image

Wpływ globalizacji na stosunki międzynarodowe

Pewne cechy globalizmu wystąpiły już we wcześniejszych okresach histo-

rycznych, jednak globalizacja w tej skali jest zjawiskiem stosunkowo nowym,
występującym od połowy XX wieku, szczególnie wyraźnie zaś od zakończenia
zimnej wojny

6

. Robert Keohane utrzymuje, że na współczesne stosunki między-

narodowe mają wpływ przede wszystkim dwa czynniki: „długoterminowe
tendencje w kierunku globalizacji – intensyfikacja relacji transnarodowych
i wewnątrzpaństwowych – oraz bardziej bezpośrednie skutki końca zimnej
wojny i upadku Związku Radzieckiego”

7

. Rozpad systemu komunistycznego

zapoczątkowany w 1989 r. spowodował, że duże obszary świata zostały

JACEK CZAPUTOWICZ

26

Wyszczególnienie

Sytuacja do 1989 r.

Sytuacja po 1989 r.

Państwo

Korporacja

Organizacje

Region

Układ globalny

Państwo jest w przeważającym stopniu
narodowe, nastawione protekcjonistycznie.
Sprzyja temu zaangażowanie państwa na
poziomie mikro (przedsiębiorstwo). Dąży
się do względnej samowystarczalności.

Odzwierciedla cechy państwa narodowego.
Reprezentuje kapitał danego kraju, zainwes-
towany za granicą, zatrudnia pracowników
z państwa pochodzenia korporacji. Stara się
utrzymać kontrolę finansową nad firmami
wchodzącymi w skład jej struktur. Badania
rozwojowe są finansowane z funduszy naro-
dowych i uznawane za dziedzinę strategiczną.

Ich działanie jest upolitycznione.
Członkowie zgrupowani są według
kryteriów politycznych. Część organizacji
reprezentuje podziały polityczne.

Zaczynają się tworzyć strefy wolnego handlu.
Proces ten przebiega z różną dynamiką
w poszczególnych regionach. Z czasem
obejmuje coraz większą liczbę regionów
i krajów. Regiony konkurują ze sobą.

Gospodarka światowa jest zatomizowana
wokół dwóch biegunów. Podejmowane są
próby koordynacji polityki finansowej
(kursowej), stabilizacyjnej, handlowej itp.
Liberalizacja postępuje powoli i dotyczy
przede wszystkim handlu towarami prze-
mysłowymi. Układ ten rzutuje na układ
polityczny stosunków międzynarodowych,
który stanowi jego wyraźne odwzorowanie.

Państwo zaczyna znosić bariery odgradza-
jące je od otaczającego świata. Poziom mikro
zastępowany jest w polityce poziomem
makro. Odchodzi się od samowystarczal-
ności. Stosuje się impulsy deregulacyjne.

Odzwierciedla zmiany zachodzące w pań-
stwie narodowym. Przyspieszona ekspansja
kapitałowa oraz liberalizacja powodują
zwiększenie obecności korporacji w gospo-
darkach poszczególnych krajów. Korporacje
kontrolują sieć powiązań między rodzimymi
inwestorami. Badania rozwojowe są finan-
sowane z funduszy międzynarodowych.

Organizacje są odpolitycznione, stają się
uniwersalne i powszechne. Członkostwo
w nich jest jednak obwarowane określonymi
warunkami, które umożliwiają zarazem
wprowadzenie jednolitych rozwiązań.

Strefy wolnego handlu stają się zjawiskiem
powszechnym. Kraje nie należące do nich
tracą na konkurencyjności swych towarów,
co automatycznie rzutuje na ich PKB.
Regiony współpracują ze sobą.

Postępuje proces scalania gospodarki, oparty
na postępującej liberalizacji i rosnących współ-
zależnościach. Obok liberalizacji handlu dla
dóbr przemysłowych postępuje liberalizacja
dla towarów wrażliwych, produktów rolni-
czych i spożywczych, tekstyliów, transferu
usług, kapitału i własności intelektualnych.
Stosunki polityczne odzwierciedlają zmiany
zachodzące w stosunkach gospodarczych.

Źródło: Katarzyna Żukrowska, Globalizacja jako determinanta nowego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego, w:

Joachim Osiński (red.): Globalna gospodarka - lokalne społeczeństwa. Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa 2001, s. 250.

Tabela 3. Zmiana stosunków międzynarodowych po 1989 r.

background image

objęte działaniem sił rynkowych, wolności gospodarczej i politycznej.
Zmiany nie polegały jedynie na powiększeniu obszaru oddziaływania tych sił
i wolności, lecz miały zarazem charakter jakościowy i dotyczyły wpływu globa-
lizacji na funkcje państwa, charakter korporacji, rolę organizacji, znaczenie
regionu oraz na układ globalny. Wpływ ten przedstawia w sposób syntetyczny
tabela 3.

Wynikiem globalizacji jest centralizacja podejmowania decyzji. Jednocześnie

zmniejsza się udział poszczególnych państw w decyzjach, w tym również doty-
czących ich własnego losu; innymi słowy – zmniejsza się poziom demokracji
społeczności międzynarodowej. Państwa dzielą się coraz wyraźniej na
tworzące politykę
(policy-makers) i przyjmujące politykę (policy-takers)

8

. Jest to

szczególnie widoczne w sferach bezpieczeństwa, finansów międzynarodowych,
zarządzania gospodarką i dystrybucji pomocy międzynarodowej. Te pierwsze
wciągają państwa słabsze w układy powiązań regionalnych.

Szczególna rola przypada Stanom Zjednoczonym jako państwu najsil-

niejszemu, które stoi na szczycie hierarchii władzy, a zarazem widzi swój interes
w umacnianiu procesu globalizacji. Już w czasie kadencji Billa Clintona politykę
zagraniczną Stanów Zjednoczonych determinowała „doktryna globalizacji”.
Jak piszą autorzy polskiego „Rocznika Strategicznego”, doktryna ta polegała na
„generowaniu tego procesu, na zrozumieniu korzyści, jakie przynosi on
Ameryce, na usuwaniu przeszkód dla nieskrępowanego rozwoju procesu globa-
lizacji we wszystkich jego wymiarach (od handlu po nieograniczony marketing
amerykańskich wartości) oraz na zapewnieniu Stanom Zjednoczonym, także
przy użyciu instrumentów militarnych, pozycji globalnego, quasi-hegemonisty-
cznego mocarstwa (które określa reguły gry, lecz samo im nie podlega)”

9

.

Wydarzenia po ataku terrorystycznym 11 września 2001 r., w których Stany

Zjednoczone odgrywają rolę przywódczą, dobrze obrazują tendencję do cen-
tralizacji decyzji na szczeblu globalnym. Jak to dosadnie ujął Thomas Friedman,
„świat jest podtrzymywany obecnością siły amerykańskiej i gotowością
Ameryki do użycia tej siły przeciwko tym, którzy zagroziliby systemowi globa-
lizacji. (...) Ukryta ręka rynku bez ukrytej pięści nigdy by nie działała”

10

.

Globalizacja nie wszędzie oddziałuje z taką samą siłą i intensywnością.

Jej wpływy są większe w Ameryce Północnej, na obrzeżach Pacyfiku i w Europie
Zachodniej niż w Afryce, Rosji i na Bliskim Wschodzie. Silniej oddziałuje na
mieszkańców miast niż mieszkańców wsi, na młodszą generację niż starszą.
W państwach rozwiniętych, po zaspokojeniu potrzeb materialnych i ekonomi-
cznych, następuje wzrost aspiracji społecznych, duchowych i dotyczących stylu

27

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

background image

życia. Ważne stają się potrzeby wolności, przynależności, estymy i realizacji
potencjału intelektualnego. Rośnie poparcie dla demokracji oraz wrażliwość
społeczna na różnice kulturowe, etniczne i narodowe.

Następuje zarazem polaryzacja społeczności międzynarodowej.

Dotychczasowe linie podziału wzdłuż stref wpływów i różnic ideologicznych
zacierają się. Pojawia się nowy podział na bogatych i biednych, „zwycięzców”
i „przegranych”, co budzi obawy w państwach rozwijających się. Bogaci stają się
coraz bardziej bogatymi, a biedni – bardziej biednymi, przy czym linia podziału
przebiega nie tylko między państwami i regionami, ale także wewnątrz
społeczeństw w poszczególnych państwach (np. różnica między północnymi
i południowymi Włochami). Cechą charakterystyczną globalizacji jest jednoczes-
ny gospodarczy rozwój i niedorozwój, społeczne włączenie i wykluczenie

11

.

Występuje zarazem napięcie między globalnym rynkiem i stabilnością

społeczną, które jest szczególnie widoczne po zniesieniu ograniczeń i barier
w handlu i inwestycjach. Przejawia ono się w asymetrii pomiędzy grupami,
które mogą przekraczać granice między państwami i które tego nie mogą.
Kategoria pierwsza to właściciele kapitału i wysoko wykwalifikowani pracow-
nicy, którzy mogą zabrać swoje zasoby do miejsca, gdzie są najbardziej potrzeb-
ne. Kategorię drugą stanowią nisko wykwalifikowani pracownicy i menedże-
rowie średniego szczebla

12

.

W skali globalnej powstają wspólne standardy zachowania, na przykład

w zakresie praw człowieka, a także instytucje i systemy monitorowania ich
przestrzegania przez państwa, co prowadzi niekiedy do ingerencji społeczności
międzynarodowej w wewnętrzne sprawy poszczególnych państw. Dochodzi do
zacierania się różnicy między sferą międzynarodową i wewnętrzną. To, co dzieje
się za granicą, wpływa bezpośrednio na sprawy wewnętrzne. Źródła
wewnętrznych problemów, jak i ich potencjalne rozwiązania leżą często poza
granicami państwa. Zanika także dominacja państwa w zakresie prowadzenia
polityki i źródeł koniecznych do jej analizy. Siła polityczna podlega dyfuzji,
powstaje wielowarstwowy system zarządzania. Rośnie znaczenie organizacji
pozarządowych i korporacji transnarodowych, czyli pozarządowych uczest-
ników stosunków międzynarodowych

13

.

Struktury regionalne i subregionalne tworzone są według kryteriów polity-

cznych, ekonomicznych, ale także kulturowo-religijnych. Ludziom łatwiej jest
bowiem identyfikować się z ugrupowaniami, które są im kulturowo bliskie.
Globalizacja oddziałuje więc w dwóch przeciwstawnych kierunkach: poprzez
promowanie wspólnych standardów zachowania przyczynia się do kulturowej

JACEK CZAPUTOWICZ

28

background image

konwergencji społeczności międzynarodowej, a zarazem prowadzi do jej dyfe-
rencjacji według kryteriów kulturowych, religijnych i cywilizacyjnych. W głośnej
książce Samuel Huntington broni poglądu, że najważniejszym kryterium
różnicującym na świecie jest kryterium cywilizacyjne, według którego świat
podlega fragmentacji

14

.

Wpływ globalizacji na państwo narodowe

Proces globalizacji wpływa na naturę współczesnego państwa, spychając na

dalszy plan terytorium państwa jako czynnik decydujący o przebiegu
współczesnych zjawisk społecznych, gospodarczych i kulturowych. Jak utrzy-
muje Kenichi Ohmae, „państwo narodowe staje się nienaturalną, a nawet dys-
funkcjonalną jednostką dla organizowania ludzkich wysiłków i zarządzania
ekonomicznymi przedsięwzięciami w świecie bez granic”

15

. Wiele zjawisk

społecznych toczy się bowiem w świecie jako całości, w oderwaniu od
geograficznego podziału przestrzeni na terytorialne państwa narodowe.
Benjamin Barber twierdzi nawet że „planeta szybko rozpada się ORAZ powoli
łączy w tym samym momencie. (...) Stare państwo narodowe okresu między-
wojennego zasadzające się na terytorium i suwerenności wydaje się być jedynie
rozwojem przejściowym”

16

.

Jednym z efektów globalizacji jest utrata przez państwa kontroli nad

własnym losem. Współczesne przedsiębiorstwa transnarodowe, uniezależnia-
jąc się od państwa, stają się w coraz większym stopniu bezpaństwowym pod-
miotem polityki międzynarodowej. W sytuacji, kiedy to one dominują,
państwom coraz trudniej jest zbierać podatki, redystrybuować dochody oraz
prowadzić skuteczną politykę makroekonomiczną

17

. Potencjał finansowy

największych przedsiębiorstw transnarodowych zapewnia im znaczne wpływy
nie tylko w sferze gospodarki, ale także polityki. Przedsiębiorstwa domagają się
uczestniczenia z prawem głosu w międzynarodowych forach decyzyjnych.
Jak to ujęła Susan Strange, „bezosobowe siły światowych rynków, zintegrowane
w okresie powojennym bardziej przez prywatne przedsiębiorstwa finansowe,
przemysłowe i handlowe niż przez wspólnie wypracowywane decyzje rządów,
są teraz silniejsze niż państwa, do których ostateczna władza polityczna nad
społeczeństwami i ekonomią powinna należeć”

18

. Sprowadzając rolę państwa

do pełnienia funkcji regulacyjnych, przedsiębiorstwa odbierają mu część suwe-
renności. Swoistym wyzwaniem dla dzisiejszych państw jest wypracowanie na
poziomie międzynarodowym takich mechanizmów, które pozwolą im na zabez-

29

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

background image

pieczenie własnych interesów w stosunku do korporacji międzynarodowych

19

.

Odnotujmy także głosy przeciwne, odmawiające procesowi globalizacji

wpływu pozbawiającego państwa narodowe rzeczywistego znaczenia. Zgodnie
ze stanowiskiem neorealistycznym stosunki międzynarodowe pozostają ciągle
stosunkami międzynarodowymi, czyli stosunkami między suwerennymi
państwami. Globalizacja w tym rozumieniu jest wynikiem polityki państwowej,
procesem prowadzonym z inspiracji i w interesie państwa, przede wszystkim
Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z tym stanowiskiem korporacje międzynaro-
dowe i inni niepaństwowi aktorzy stosunków międzynarodowych nie dościgną
państw pod względem znaczenia, wpływu, czy potencjału

20

.

Zmieniają się także metody sprawowania skutecznej polityki zagranicznej

przez współczesne państwa. Roman Kuźniar wyróżnia cztery zasadnicze zmia-
ny. Po pierwsze, coraz więcej zadań z zakresu polityki zagranicznej reali-
zowanych jest nie tylko przez tradycyjny aparat ministerstw spraw
zagranicznych, ale także przez agendy rządowe i podmioty pozarządowe.
Ministerstwom spraw zagranicznych pozostaje funkcja koordynowania polityki
zagranicznej i nadzoru. Po drugie, coraz więcej spraw wewnętrznych
i zagranicznych podlega regulacjom wielostronnym, co wymaga od państw
większego zaangażowania w dyplomację wielostronną na szczeblu organizacji
międzynarodowych. Po trzecie, w realizację polityki zagranicznej coraz szerzej
świadomie włączają się organizacje pozarządowe. Po czwarte, rośnie znaczenie
dyplomacji publicznej i społecznej, zajmującej się promocją państwa za granicą
oraz kształtowaniem jego wizerunku

21

.

W wyniku procesu globalizacji koncepcja suwerenności podlega redefini-

cji. Suwerenność w tradycyjnym ujęciu oznaczała, że władza ma możliwość
samodzielnego i niezależnego definiowania interesów państwa, reprezentowa-
nia go na scenie międzynarodowej oraz ponosi całkowitą odpowiedzialność za
to, co dzieje się na terytorium objętym tą władzą. Jak to określił Krzysztof
Skubiszewski, „przez suwerenność rozumiemy niezależność państwa od wsze-
lakiej innej władzy w jego stosunkach z innymi podmiotami prawa międzyna-
rodowego oraz jego samodzielność w regulowaniu spraw wewnętrznych”

22

.

Suwerenne państwo jest zatem niezależne od podmiotów zewnętrznych, czyli
w praktyce od innych państw, oraz posiada pełną i wyłączną kompetencję
w sprawach wewnętrznych, w tym w zakresie wyznaczania i realizacji polityki
zagranicznej. Efektem suwerenności państw jest istnienie w planie horyzontal-
nym geograficznie zamkniętych na określonym terytorium grup ludności, które
są zorganizowane w państwa i niezależne od czynnika zewnętrznego.

JACEK CZAPUTOWICZ

30

background image

Stephan D. Krasner zwraca uwagę na inne znaczenia terminu suwerenność.

Po pierwsze, jest ona rozumiana jako poziom kontroli sprawowanej przez insty-
tucje publiczne oraz sposób lokalizacji władzy w ramach zakreślonych teryto-
rialnie granic. W tym znaczeniu niemożność skutecznego regulowania
działalności gospodarczej czy utrzymania porządku wewnętrznego interpre-
towana jest jako utrata suwerenności. Po drugie, suwerenność utożsamiana jest
z poziomem kontroli sprawowanej przez władze publiczne nad transgranicz-
nym przepływem towarów, kapitału, osób i idei. W tym wypadku niemożność
sprawowania tej kontroli utożsamiana jest ze stratą suwerenności. Po trzecie,
suwerenność rozumiana jest jako prawo pewnych podmiotów do zawierania
porozumień międzynarodowych (suwerenne państwa mogą zawierać traktaty).
Jest to spojrzenie właściwe dla prawników międzynarodowych

23

.

Znaczenie tradycyjne zatem, określane przez autora jako model westfalski,

to tylko jedno ze znaczeń terminu suwerenność. W procesie globalizacji
ustępuje ono postrzeganiu suwerennej państwowości jako instytucji, czyli
„zespołu stałych i powiązanych ze sobą zasad, które zalecają określone
zachowania, powstrzymują działania oraz kształtują oczekiwania”

24

. Instytucja

suwerenności nie jest stała i niezmienna, ale ewaluuje w wyniku zderzenia
interesu elit władzy w potężnych państwach z ograniczeniami instytucjonalny-
mi. Takie podejście implikuje, że różne koncepcje suwerenności istnieją
równocześnie w różnych miejscach świata, przy czym nie występuje w tym
wypadku postęp linearny.

Tradycyjna koncepcja suwerenności z pewnością nie ma zastosowania

w państwach Unii Europejskiej, gdzie suwerenność przestaje być zaporą przed
ingerencją z zewnątrz, a staje się kartą przetargową polityki. W wyniku
postępującego procesu integracji regionalnej państwa tracą niektóre tradycyjne
atrybuty suwerenności, ale pozyskują nowe techniki realizacji interesów. Liczy
się nie tyle formalna, co efektywna suwerenność. Suwerenność oznacza obec-
nie nie tyle niezależność państwa od czynników zewnętrznych, co jego zdol-
ność do stanowienia o swoim losie i do realizacji swoich interesów.
Współczesne państwa stoją przed dylematem: czy przekazać część tradycyjnie
rozumianej suwerenności na rzecz instytucji międzynarodowej, gdy leży to
w interesie państwa i społeczeństwa, czy też utrzymać kompetencję państwa,
nawet jeśli może to być ze stratą dla jakiegoś określonego interesu naro-
dowego

25

. Widocznym przykładem ograniczenia formalnej suwerenności

państw członkowskich Unii Europejskiej dla realizacji określonego interesu jest
rezygnacja przez nie z własnych walut narodowych i przyjęcie od 1 stycznia

31

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

background image

2002 r. wspólnej waluty – euro.

Współcześnie mamy do czynienia ze współwystępowaniem trzech pro-

cesów: globalizacji w skali światowej, integracji w skali regionalnej i fragmen-
tacji w skali lokalnej. W wyniku tych procesów władza państwa narodowego
ulega rozproszeniu w trzech kierunkach: do organizacji międzynarodowych
i transnarodowych, do ugrupowań regionalnych (Unii Europejskiej) oraz do
władz szczebla lokalnego i regionalnego. Procesy te ilustruje poniższy wykres.

Źródło: Jacek Czaputowicz: System czy nieład? Bezpieczeństwo europejskie u progu XXI wieku PWN, Warszawa 1998, s. 217

Powstaniu nowożytnego państwa narodowego na przełomie średniowiecza

i nowożytności towarzyszyła zmiana kierunku lojalności. Wewnętrzny krąg
lojalności wobec pana feudalnego rozszerzył się, natomiast krąg zewnętrzny –
wobec papieża i Kościoła – skurczył się. Oba te kręgi spotkały się na poziomie
państwa narodowego. Obecnie mamy do czynienia z procesem odwrotnym:
struktura współczesnej społeczności międzynarodowej tworzy się na zasadzie
funkcjonalnej dyferencjacji. Proces ten jest niejako odwróceniem procesu
z przełomu średniowiecza i nowożytności. Hedley Bull nazwał taki system
neomediewializmem, odwołując się do systemu średniowiecza, w którym
„żaden władca ani państwo nie było suwerenne w sensie posiadania zwierzch-
nictwa nad określonym terytorium”

26

.

Również współcześnie wyłączna lojalność obywatela wobec państwa naro-

dowego, która użyczała legitymacji temu państwu, podlega rozproszeniu.
W wyniku procesu globalizacji powstają szczególne relacje zależności wobec

JACEK CZAPUTOWICZ

32

Rys. 1. Rozproszenie suwerenności państwa narodowego

Organizacje regionalne (Unia Europejska)

Integracja

Globalizacja

Państwo narodowe

Instytucje globalne

Fragmentacja

Władze lokalne i regionalne

background image

instytucji globalnych, obecnych zwłaszcza w sferze produkcji, finansów i usług.
W wyniku procesu integracji regionalnej tworzą się szczególne relacje pod-
porządkowania wobec instytucji Unii Europejskiej. W wyniku procesu fragmen-
tacji umacniają się więzy lojalności wobec władz lokalnych i regionalnych,
niekiedy wzmacniane czynnikami kulturowymi. W systemie tym, tak jak w śred-
niowieczu, stosunki zależności nie przebiegają pionowo, do jasno wydzielonych
geograficznie państw, ale poziomo według kryteriów funkcjonalnych.

Dokonując oceny wpływu globalizacji na państwo narodowe, należy

pamiętać, że obecnie znajdujemy się w toku procesu historycznego i nie wiemy,
jak się on zakończy. Nie wiadomo, czy proces globalizacji jest jednym z wielu
równorzędnych aspektów współczesnych stosunków międzynarodowych, czy
też jest to na tyle ich centralna cecha, iż poprzez jej pryzmat najlepiej zrozu-
miemy istotę procesów toczących się na scenie międzynarodowej. Spór o globa-
lizację trwa i nie zanosi się na to, by został w najbliższym czasie rozstrzygnięty.

PRZYPISY

1

Fareed Zakaria: Back to the Future: Globalization Grows up and Gets Political. „International
Herald Tribune”, January 3

rd

2001, cyt. za: „Rocznik Strategiczny 2000/2001”, s. 61.

2

Martin Wolf: Will the Nation-State Survive Globalization? „Foreign Affairs”, vol. 80, nr 1,
(January/February 2001), s. 178. Zob. także Joseph S. Nye: Globalization’s Democratic Deficit:
How to Make International Institutions More Accountable.
„Foreign Affairs”, vol. 80, nr 4,
(July/August 2001).

3

Manuel Castells: The Information Age, vol. 1, The Rise of the Network Society. Blackwell Publishers,
Oxford and New Malden, Mass 1996.

4

Robert O. Keohane, Joseph S. Nye: Globalization: What’s New? What’s Not? (And So What?).

„Foreign Policy”, Spring 2000, s. 122.

5

John W. Burton: World Society. Cambridge University Press, Cambridge 1972.

6

Nie brakuje głosów przeciwnych. Np. Kenneth Waltz zwraca uwagę na szybki wzrost handlu
i inwestycji w latach 1850–1910. Zdaniem autora nie przekroczyliśmy jeszcze w wielu
wymiarach poziomu osiągniętego w 1910 r. Kenneth N. Waltz: Globalization and Governance.
PS Online, December 1999, http://www.mtholyoke.edu/acad/intrel/walglob.htm.

7

Robert O. Keohane: Hobbes’s Dilemma and Institutional Change in World Politics: Sovereignty in
International Society,
w: Hans-Henric Holm, Georg Sorensen (red.): Whose World Order? Uneven
Globalization and the End of the Cold War.
Westview Press, Boulder, Colorado 1995.

8 Anna Zorska: Zmiany w procesie globalizacji a uczestnictwo krajów Europy Środkowej, w: Globalna

gospodarka – lokalne społeczeństwa, w: Joachim Osiński (red.): Globalna gospodarka – lokalne
społeczeństwa.
Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa 2001, s. 225. Zob. także Tomasz Grzegorz
Grosse: Globalizacja gospodarcza – wyzwania dla Polski, w niniejszym numerze „Polski w Euro-
pie”.

9

Przegląd sytuacji strategicznej – aspekty globalne i regionalne. „Rocznik Strategiczny 2000/2001”,
Wydawnictwo SCHOLAR, Warszawa 2001, s. 64.

33

GLOBALIZACJA – WPŁYW NA PAŃSTWO NARODOWE

background image

10

Thomas L. Friedman: The Lexus and the Olive Tree. Farrar, Straus, Giroux, New York 1999, s. 373.
Na temat nowego paradygmatu globalizacji po 11 września zob. Antoni Kukliński: Globalizacja
w XXI wieku. W poszukiwaniu nowego paradygmatu
, w niniejszym numerze „Polski w Europie”.

11

Zob. Manuel Castells: The Information Age, vol. 3, End of Millennium. Blackwell Publishers,
Oxford and New Malden, Mass 1998, rozdz. 2.

12

Zob. Dani Rodrik: Has Globalization Gone Too Far? Institute of International Economics,
Washington DC, 1997, rozdz. 1.

13

Roman Kuźniar: Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna. „Sprawy Międzynarodowe”,
2000, nr 1, s. 8–13.

14

Samuel Huntington: Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. Warszawa 1997.

15

Kenichi Ohmae: The Borderless World: Power and Strategy in the Interlinked Economy. Harper
Collins, London 1994, s. 24.

16

Benjamin R. Barber: Jihad vs. McWorld. „The Atlantic Monthly”, March 1992, s.1–2.
http://www.theatlantic.com/politics/foreign/barberf.htm

17

Zob. Martin Wolf: op. cit., s. 185–190.

18

Susan Strange: The Retreat of the State. The Diffusion of Power in the World Economy. Cambridge
University Press, 1996, s. 4.

19

Zob. „Rocznik Strategiczny 2000/2001”, op. cit., s. 409–416.

20

Kenneth Waltz: Globalization and American Power. „The National Interest”, nr 59, Spring 2000, s.
46–56.

21

Roman Kuźniar: Globalizacja, geopolityka i polityka zagraniczna, op. cit., s. 23–26. Na temat
współpracy wielostronnej w dobie globalizacji zob. Jan Bielawski: Globalizacja a wielostronna
współpraca gospodarcza.
„Sprawy Międzynarodowe”, 2000, nr 1, s. 29–66.

22

Krzysztof Skubiszewski: Zarys prawa międzynarodowego publicznego. Warszawa 1955, s. 158.

23

Stephen D. Krasner: Compromising Westphalia. „International Security”, vol. 20, nr 3, (Winter
1995), s. 115–51.

24

Robert Keohane: op. cit.

25

Ibid. Zob. także Jacek Czaputowicz: Systemowe implikacje integracji europejskiej – znaczenie dla
Polski,
w: Jacek Czaputowicz (red.): Integracja Europejska. Implikacje dla Polski. Wydawnictwo
WAM, Kraków 1999, s. 21–42.

26

Hedley Bull: The Anarchical Society: A Study of Order in World Politics. London 1977, s. 254.

JACEK CZAPUTOWICZ

34

background image

Tomasz Grzegorz Grosse

Globalizacja gospodarcza
– wyzwania dla Polski

1.

W szerokiej dyskusji nad globalizacją pojawiło się wiele wątków

i kontrowersji. Specjaliści odmiennie opisują to zjawisko już na poziomie defini-
cyjnym. Dla niektórych będzie ono oznaczało przede wszystkim tworzenie
nowego systemu gospodarczego na światową skalę. Taki system charak-
teryzuje się zwiększeniem intensywności przepływów kapitału, pracy, wymiany
handlowej, usług i informacji ponad dotychczasowymi granicami państwowy-
mi. Jednocześnie system tworzy nowe zasady działania światowej ekonomii,
generuje nowe podmioty gospodarcze decydujące o rozwoju. Dla przedstawi-
cieli omawianej opcji naukowej podstawowe znaczenie w procesach globalnych
ma właśnie tworzenie nowej jakości stosunków gospodarczych
i politycznych w skali światowej
. Jednocześnie podkreślają oni zmniejszające
się znaczenie dotychczasowych struktur instytucjonalnych, zwłaszcza opartych
na państwie terytorialnym. W konsekwencji bagatelizują rolę polityki i czyn-
ników związanych z określonym terytorium geograficznym, uwypuklając
znaczenie procesów czysto ekonomicznych oraz najważniejszych aktorów w tej
dziedzinie, jakimi stają się transnarodowe korporacje i rynki finansowe

1

.

Inni badacze są bardziej konserwatywni w ocenie współczesnych przemian

światowych. Uznają wprawdzie, że nastąpiła jakościowa zmiana stosunków
gospodarczych i politycznych, ale nie można mówić, ich zdaniem,
o uformowaniu się całkowicie nowego, a co najważniejsze wewnętrznie
spójnego i obejmującego cały świat systemu międzynarodowego. W dalszym

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 35–63

35

background image

ciągu znaczącą rolę odgrywają „stare” struktury państwowe, które – co naj-
wyżej – zmieniły nieco swoją politykę.

Nastąpiła natomiast większa integracja i współzależność międzynarodowa,

zwłaszcza w obrębie tzw. Triady, czyli krajów Ameryki Północnej, Europy
Zachodniej i Azji Południowo-Wschodniej. Wzrosła również ranga niektórych
organizacji międzynarodowych, szczególnie finansowych, takich jak Bank Świa-
towy (BŚ) i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Duże znaczenie uzys-
kały także organizacje regionalne, takie jak Unia Europejska (UE) czy Północ-
noamerykański Układ Wolnego Handlu (NAFTA). Brakuje natomiast instytucji
politycznych i gospodarczych w pełni globalnych, które organizowałyby nowy
ład światowy i przeciwdziałały kryzysom ekonomicznym.

Kontrowersje wokół globalizacji uzasadniają podział na jej zwolenników

i przeciwników. Podział ten uwidacznia się również w środowisku naukowym.
Charakteryzuje się optymizmem lub pesymizmem w ocenie zjawisk
towarzyszących globalizacji. Jej zwolennicy wskazują na upowszechnianie się
nowych technologii i postępu naukowego. Podkreślają znaczenie transnaro-
dowych korporacji i kapitału inwestycyjnego dla zainicjowania rozwoju
w regionach peryferyjnych. Stanowisko „pesymistów”, często zaliczanych do
tzw. nowej ekonomii politycznej, dobrze ilustruje opinia Louisa Emmerija.
Uważa on, iż obecna formuła globalizacji prowokuje kryzysy finansowe, sprzy-
ja bardziej spekulacji aniżeli przedsiębiorczości, odbywa się kosztem słabiej
rozwijających się regionów i w długiej perspektywie czasowej spowalnia rozwój
gospodarczy na świecie

2

.

Pod zbiorczym określeniem globalizacji umieszcza się szereg różnorodnych,

a czasami nawet wewnętrznie przeciwstawnych procesów, które zachodzą
w skali ogólnoświatowej. Mówi się o złożoności i wielowątkowości procesów
globalizacyjnych
. Dotyczą one przede wszystkim gospodarki, ale obejmują
także zagadnienia polityczne, prawne, kulturowe i społeczne. Większość spec-
jalistów podkreśla znaczenie długofalowego procesu integrowania się coraz
większej liczby krajowych gospodarek ponad ich granicami
. Rośnie ilość
wzajemnych powiązań międzynarodowych oraz współzależność procesów
gospodarczych
w skali światowej. Wzrasta poziom wymiany handlowej, skala
prowadzonych inwestycji bezpośrednich i kapitałowych. We wszystkich tych
dziedzinach działalności odnotowuje się znacząco wyższy poziom aktywności
aniżeli we wcześniejszych fazach globalizacji gospodarczej, zachodzących przed
drugą wojną światową

3

.

Jednocześnie intensyfikacja współpracy międzynarodowej nie musi

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

36

background image

37

oznaczać ujednolicania struktur i zjawisk gospodarczych. Można wprawdzie
znaleźć wiele przykładów upowszechniania się technologii, procedur produk-
cyjnych, konsumpcyjnych wzorów zachowania, jak również poszczególnych
metod marketingowych czy sposobów zarządzania, ale jednocześnie w dalszym
ciągu utrzymują się poważne różnice wynikające z odmienności kultur, tradycji
gospodarczych i administracyjnych itd. Pomimo globalizacji na świecie
funkcjonuje wiele kultur kapitalizmu i – co za tym idzie – wiele sposobów orga-
nizowania działań rynkowych

4

.

Istnieje także silny związek między globalizacją a postępem naukowym,

organizacyjnym i technologicznym (zwłaszcza w sposobach przekazywania
informacji). Omawiane dziedziny sprzyjają rozwojowi gospodarczemu
i przyczyniają się do poprawy produktywności. To właśnie dzięki innowacji
naukowej i organizacyjnej globalizacja wywołuje wrażenie „kompresji czasu
i przestrzeni”. Na uwagę zasługuje zwłaszcza postulat budowania endoge-
nicznych zdolności technologicznych i innowacyjnych jako warunku rozwoju
i sprostania globalnej konkurencji.

2.

Świat ma dziesięć lat– głosi Thomas Friedman w słynnej książce opisu-

jącej globalizację. Według niego w ciągu ostatnich lat rozwinął się nowy system
międzynarodowy, który zastąpił dwubiegunowy porządek zimnowojenny.
Zdaniem Friedmana globalizacja jest więc postzimnowojennym systemem
międzynarodowym, który kieruje się własną logiką, regułami prawnymi, nor-
mami społecznymi. Kształtuje ład ekonomiczny, polityczny i kulturę
współczesnego świata

5

.

W rzeczywistości źródłem współczesnej fazy globalizacji jest okres zimno-

wojenny. W tym czasie nastąpiła konsolidacja świata kapitalistycznego wokół
Stanów Zjednoczonych Ameryki. Rywalizacja między dwoma blokami polity-
cznymi dotyczyła bowiem w ogromnym stopniu również gospodarki. Jak
dowodzi Robert Gilpin, władze polityczne USA dokładały wszelkich starań,
aby pod przewodem amerykańskim upowszechnić zasady gospodarki wol-
norynkowej na świecie, a jednocześnie zapewnić przewagę ekonomiczną
dla krajów bloku zachodniego
. Służyła temu integracja gospodarcza krajów
kapitalistycznych, której początkiem był plan Marshalla dla krajów Europy
Zachodniej oraz powojenna pomoc gospodarcza dla Japonii. Temu samemu
celowi służyła promocja liberalizacji obrotu gospodarczego na świecie, wspie-

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

rana przez rząd amerykański m.in. za pomocą otwierania własnego rynku dla
towarów europejskich i azjatyckich

6

.

Po rozpadzie ładu zimnowojennego globalizacja uzyskała nowe pole

działania. Liberalna gospodarka światowa stała się najbardziej spektaku-
larnym świadectwem zwycięstwa świata kapitalistycznego.
Gospodarka
planowa legła w gruzach wraz z całym blokiem socjalistycznym. Razem z nimi
wydawały się być ostatecznie skompromitowane wszystkie sposoby organi-
zowania działalności gospodarczej, które nie odwoływałyby się do wolnego
rynku. Globalizacja ekonomiczna, która zdaniem wielu komentatorów opiera
się na neoliberalnych zasadach gospodarczych, uzyskała szerokie możliwości
do swobodnego rozwoju.

Jednocześnie była w dalszym ciągu wspierana przez najważniejsze siły poli-

tyczne, takie jak USA i kraje europejskie. Globalizacja w dalszym ciągu bowiem
sprzyjała przede wszystkim interesom krajów wysoko uprzemysłowionych,
a więc najbardziej konkurencyjnych w skali światowej. Zmieniły się jedynie
formy tego politycznego wsparcia. Większe znaczenie uzyskało tworzenie
bloków regionalnych, takich jak UE czy NAFTA, które stanowiły sposób kumu-
lowania potencjału gospodarczego zainteresowanych krajów i podwyższenia
ich konkurencyjności na arenie światowej. Ponadto władze publiczne krajów
wysoko uprzemysłowionych, dysponujących poważnymi nadwyżkami produk-
cyjnymi, w coraz większym stopniu sterują otwieraniem nowych rynków dla
rodzimych producentów. Przykładem może być strategia administracji amery-
kańskiej w latach 90., osadzająca się m.in. na wywieraniu nacisków dyplomaty-
cznych na Japonię w sprawie otwarcia jej rynku na amerykańskie samochody
i półprzewodniki.

3.

Według wielu specjalistów globalizacja posiada własną ideologię

i dominującą doktrynę gospodarczą. Jest nią wolnorynkowy kapitalizm
i liberalizm ekonomiczny

7

. Dlatego włączenie się do systemu gospodarki świa-

towej często wymaga od poszczególnych krajów założenia „złotego kaftana bez-
pieczeństwa”. Jest to w nomenklaturze Friedmana zbiór reguł ekonomii neoli-
beralnej, które ograniczają rolę państwa w gospodarce i maksymalnie posze-
rzają swobodę wolnego rynku. W praktyce oznacza to m.in. likwidowanie ceł
i innych ograniczeń swobodnej wymiany handlowej, usuwanie barier dla
zagranicznych inwestorów, eliminowanie krajowych monopoli oraz działalności

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

38

background image

państwa w gospodarce, prywatyzowanie przedsiębiorstw państwowych,
deregulację rynków kapitałowych, wprowadzanie wymienialności własnej
waluty, utrzymywanie niskiej inflacji itp. „Kaftan nie jest ani ładny, ani wygod-
ny, ale jest obowiązującym strojem w obecnym historycznym sezonie”

8

.

Doktryna neoliberalna jest bez wątpienia motorem współczesnej fazy globa-

lizacji ekonomicznej. Jest ona praprzyczyną większości uzgodnień międzynaro-
dowych liberalizujących zasady prowadzenia działalności gospodarczej,
zwłaszcza negocjacji toczonych pod auspicjami GATT*, a później Światowej
Organizacji Handlu (WTO). Ostatnia faza liberalizacji gospodarczej dotyczy
inwestycji międzynarodowych i jest negocjowana w ramach projektu traktatu
o wzajemnych gwarancjach (Mutual Agreement on Investment)**. Liberalizacja
przynosi wymierne korzyści najsilniejszym organizmom gospodarczym, dlate-
go jest propagowana, zwłaszcza przez USA, jako panaceum na wszelkie trud-
ności gospodarcze i rozwojowe.

Ideologia laissez-faire szczególnie mocno upowszechniła się na świecie

w okresie rządów Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. W latach 80. odniosła
spektakularne zwycięstwo propagandowe wraz z ostatecznym skompromi-
towaniem gospodarki socjalistycznej. Wolny rynek miał uzdrowić niemal
samoczynnie gospodarki krajów transformacji ustrojowej. Był zalecany również
innym krajom rozwijającym się na całym świecie. Jednocześnie zwolennicy
ortodoksji neoliberalnej uznają mechanizmy rynkowe za sposób rozwiązywania
nie tylko problemów ekonomicznych, ale również społecznych i politycznych.

Ten sam model liberalnego i globalnego „turbokapitalizmu” jest więc pro-

mowany szeroko na świecie, bez uwzględniania różnic kulturowych

39

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

* Wielostronne porozumienia liberalizujące międzynarodową wymianę handlową są głównie
efektem negocjacji prowadzonych pod auspicjami Układu Ogólnego w Sprawie Ceł i Handlu
(GATT). Odbyły się cztery rundy rokowań: genewska (w 1947 r.), tzw. Kennedy’ego
(1964–1967), tokijska (1973–1979) oraz urugwajska (1986–1994). Rokowania GATT
stopniowo poszerzały zakres przedmiotowy i liczbę zainteresowanych państw (w latach
90–tych sięgnęła ona 120 krajów). W rezultacie na przykład średnie stawki celne na świecie
na importowane towary zostały obniżone z ok. 40% w roku 1947 do ok. 5% w latach 90.
Runda urugwajska przekształciła w roku 1994 układ GATT w Światową Organizację Handlu
(WTO – World Trade Organization).
** Projekt traktatu przewiduje m.in. kompensowanie przez państwo strat międzynarodowego
inwestora, który nie mógł osiągnąć pełnego zysku ze względu na lokalne standardy ochrony
konsumenta lub środowiska, bądź z powodu strajku. Proponuje się również zniesienie
wszelkich warunków wstępnych przy inwestowaniu kapitału zagranicznego, związanych m.in.
z zobowiązaniami do późniejszego eksportu lub deklaracjami zatrudnienia itp. Projekt
traktatu miał być podpisany w 1999 r. przez przedstawicieli krajów OECD, ale opór Francji
uniemożliwił uzgodnienie ostatecznej wersji dokumentu.

background image

i społecznych

9

. Co gorsza, bez należytego przygotowania krajów rozwijających

się do warunków bezkompromisowej konkurencji globalnej.

Z całą pewnością można bowiem uznać, iż liberalne zasady gospodarki glo-

balnej wyostrzają konkurencję. W tym kontekście używa się terminu
„hiperkonkurencja” dla podkreślenia natężenia rywalizacji w warunkach
współczesnej gospodarki światowej. Kraje nieprzygotowane do sprostania jej
warunkom, wbrew założeniom neoliberalnym, nie odnoszą korzyści, ale raczej
straty. Dlatego niektórzy ekonomiści podkreślają konieczność odpowiedniego
przygotowania gospodarek krajów rozwijających się do warunków kon-
kurencji globalnej
. Uznają za nieodzowne zbudowanie odpowiednich instytucji
prawnych i finansowych. Zalecają również stosowanie okresów ochronnych dla
poszczególnych przemysłów krajowych w celu wzmocnienia ich zdolności
konkurencyjnych. Innym sposobem osiągnięcia takiego wzmocnienia jest sku-
pienie sąsiadujących ze sobą krajów w sojuszach gospodarczych i blokach regio-
nalnych. Tego typu współpracę należy więc traktować jako sposób obrony nie-
których państw przed bezkompromisową konkurencją międzynarodową oraz
metodę przygotowania ich gospodarek do warunków rywalizacji globalnej
.

Dobrym przykładem stosowania takiej właśnie polityki jest pragmatyczne

zastosowanie zasad liberalnych przez najsilniejsze gospodarczo państwa kap-
italistyczne. Często bywa tak, że protekcjonizm stosuje się do ochrony
własnych rynków, a zwalcza, kiedy podmioty ponadnarodowe chcą wejść na
obce rynki. Wbrew pozorom, jest to bardzo częsta polityka nie tylko tzw.
tygrysów azjatyckich, ale również Stanów Zjednoczonych Ameryki i krajów
Unii Europejskiej

10

.

Innym przykładem mogą być wyniki badania dotyczącego krajów rozwijają-

cych się. Okazuje się, że najwyższy poziom rozwoju notują nie te kraje, które
najbardziej otworzyły się na światową konkurencję gospodarczą
i zliberalizowały zasady prowadzenia działalności ekonomicznej. Znacznie le-
piej rozwijają się kraje, które dbają przede wszystkim o odpowiednie reformy
instytucjonalne, a nawet stosują różne formy ochrony rynku wewnętrznego.
Trwały wzrost gospodarczy gwarantują bowiem nie tylko strategie przycią-
gające zewnętrznych inwestorów, ale mobilizujące przede wszystkim kra-
jowe zdolności produkcyjne i innowacyjne.
Dopiero po uzyskaniu odpowied-
niego poziomu rozwoju gospodarczego gospodarki krajowej zalecane jest stop-
niowe włączanie się do gospodarki globalnej

11

.

W tym kontekście zasadnicze znaczenie ma właściwa identyfikacja interesów

narodowej gospodarki. Jest to szczególnie trudne w przypadku krajów słabszych

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

40

background image

gospodarczo lub peryferyjnych wobec centrum gospodarki globalnej. Są one
niejednokrotnie uzależnione w rozwoju od zewnętrznych podmiotów gospodar-
czych bądź politycznych. Ponadto starają się machinalnie powielać odmienne kul-
turowo wzory zachowań lub instytucje służące rozwojowi. Kraje peryferyjne lub
przechodzące transformację systemową zapominają więc o wewnętrznych
uwarunkowaniach rozwoju oraz przejmują wzorcowe rozwiązania instytucjo-
nalne w sposób fragmentaryczny i wyrwany z szerszego kontekstu. W konsek-
wencji nie są zdolne do określania własnych interesów gospodarczych i budowa-
nia systemu instytucjonalnego służącego ich realizacji.

Istotne znaczenie ma również wypracowanie strategii, która będzie

równoważyła interesy i zagrożenia różnych zainteresowanych stron. Przede
wszystkim stworzy warunki dla właściwego rozwoju krajowych podmiotów
gospodarczych. Jednocześnie umożliwi rozwój inwestycji zagranicznych oraz
zapewni realizację zobowiązań wobec instytucji międzynarodowych. W tym
celu konieczne jest, zwłaszcza w przypadku krajów transformacji ustrojowej,
odbudowanie silnych instytucji krajowych, w tym przede wszystkim
przywrócenie przywództwa politycznego dla stymulowania rozwoju gospo-
darczego.

Neoliberalna gospodarka światowa nie przyczynia się do rozwiązywania

problemów ekonomicznych i społecznych, zwłaszcza w krajach rozwijających
się. Przeciwnie, pogłębia zróżnicowania między krajami najbogatszymi
i ubogimi, a także prowadzi do poważnych dysproporcji między poszczególny-
mi grupami społecznymi w krajach wysoko rozwiniętych. Zdaniem wielu
komentatorów niszczy tkankę społeczną, osłabia działanie wspólnot lokalnych
i politycznych, szerzy egoizm i brak poszanowania dla dobra wspólnego.

Dlatego stosunkowo powszechnie podważa się prawomocność doktryny

neoliberalnej do określania ładu globalnego. Proponowany jest powrót do
wartości socjaldemokratycznych lub komunitariańskich. Postulowane są także
rozwiązania tzw. trzeciej drogi, czyli uzupełnienia mechanizmów wolno-
rynkowych o wrażliwość dla problemów socjalnych i solidarność społeczną

12

.

4.

Jednym z głównych podmiotów globalnej gospodarki są korporacje

transnarodowe. Prowadzona przez nie działalność handlowa i inwestycyjna
„ponad” granicami państw narodowych w ogromnym stopniu uosabia prze-
miany współczesnej gospodarki światowej. Korporacje dysponują ogromnymi

41

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

środkami inwestycyjnymi i dostępem do najnowocześniejszych technologii
oraz metod organizacyjnych. Wywierają również znaczący wpływ na władze
polityczne, przede wszystkim w krajach rozwijających się. Jest to spowodowane
potencjałem finansowym korporacji, których możliwości inwestycyjne niejed-
nokrotnie przekraczają zdolności krajów ubogich. Ponadto, kraje te są
najczęściej uzależnione w swoim rozwoju od dostępu do zewnętrznych środ-
ków inwestycyjnych i nowoczesnych technologii.

Korporacje transnarodowe działają w skali globalnej i są doskonale przygo-

towane do warunków światowej konkurencji. Należy jednak podkreślić, że
zasadnicza większość ich operacji, ponad 70% wszystkich zagranicznych
inwestycji bezpośrednich, jest dokonywana w obrębie krajów Triady. Dlatego
działalność omawianych przedsiębiorstw, skoncentrowana w centrach świa-
towych, pogłębia podział na bogate centrum i zmarginalizowane peryferia. Jak
bowiem dowodzą badania, „międzynarodowa linia pościgu” krajów rozwijają-
cych się za czołówką świata nie ma szans na sukces bez odpowiednich inwe-
stycji międzynarodowych korporacji w tych krajach.

W wielu przypadkach dochodzi do umiędzynarodowienia kapitałów

będących w dyspozycji korporacji oraz ich praw własności. Mimo to korpora-
cje podejmują strategiczne decyzje z jednego ośrodka kierowniczego, znajdu-
jącego się najczęściej w którymś z krajów wysoko uprzemysłowionych. Taka
lokalizacja często determinuje strategie działań tych przedsiębiorstw, jak
również generuje różnorodne związki korporacji z władzami politycznymi
krajów macierzystych
. Dzięki skali możliwości finansowych i wpływom poli-
tycznym korporacje w znaczącym stopniu wpływają na działania administracji
– zwłaszcza na politykę handlową i stymulowanie procesu otwierania rynków
zbytu poprzez instrumenty dyplomatyczne.

Sposób działania korporacji transnarodowych w znakomity sposób oddaje

teoria produkcji międzynarodowej autorstwa Johna H. Dunninga.
Konkurencyjność korporacji opiera się na trzech podstawowych warunkach.
Po pierwsze, na specyficznej przewadze praw własności będących w dys-
pozycji przedsiębiorstwa, szczególnie nowoczesnych technologii. Z tego
względu korporacje zazdrośnie strzegą unikalnych rozwiązań technicznych.
Dlatego najnowocześniejsze produkty są najczęściej wytwarzane w krajach
wysoko rozwiniętych i stosunkowo rzadko ich produkcja jest przenoszona do
krajów peryferyjnych. Jednocześnie koncern stara się szeroko sprzedawać
określony towar na rynkach światowych, dla uzyskania maksymalnych korzyści
wynikających z przewagi technologicznej. Ponadto przedsiębiorstwa dążą do

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

42

background image

jak najdłuższego utrzymania tej przewagi, czemu służą m.in. rozbudowane
prawa własności intelektualnej i patentowe.

Po drugie, korporacje dążą do uzyskania zasadniczej przewagi na

określonym rynku zbytu. Budowa własnych filii lub montowni produk-
cyjnych zazwyczaj służy zdobyciu określonego rynku zbytu, a dopiero w nas-
tępnej kolejności rozwinięciu działalności eksportowej. Dlatego ekonomiści
podkreślają, iż strategie korporacji zmierzają do ustanowienia oligopolu na
danym rynku oraz maksymalizacji zysku w jak najkrótszym okresie czasu.

Po trzecie, działania inwestycyjne korporacji są uzależnione od

warunków lokalizacyjnych. Często przewaga konkurencyjna przedsiębiorstw
na rynkach światowych wynika właśnie z wykorzystania walorów lokaliza-
cyjnych, na przykład z wysoko wykwalifikowanych zasobów pracy,
dostępności do centrów naukowo-badawczych, sieci lokalnych usługodawców
lub kooperantów itd.

13

W ten sposób w coraz większym stopniu zaczynają konkurować ze sobą

nie tylko producenci i usługodawcy, ale również układy terytorialne:
państwa, regiony, metropolie i gminy. Rywalizują ze sobą głównie o przy-
ciągnięcie inwestorów.
Zwłaszcza takich, którzy produkują towary wysokiego
zaawansowania technologicznego, wprowadzają nowoczesne metody zarządza-
nia i tworzą wysoko kwalifikowane oraz wysoko płatne miejsca pracy. Jak
dowodzą badania, właśnie takie miejsca pracy tworzą najwyższy efekt
mnożnikowy dla rozwoju całego terytorium.

Współcześnie zupełnie nowe kryteria decydują o wyborze miejsca produkcji

w porównaniu do sytuacji, jaka panowała w tej mierze jeszcze kilkanaście lat
temu. Jest to powiązane głównie z rozwojem technologicznym oraz
możliwościami taniego transportowania surowców nawet na znaczne
odległości. Obecne kryteria lokalizacyjne firm są przy tym znacznie bardziej
płynne i zmienne, niż to było kiedyś. Wśród najczęstszych uwarunkowań
sprzyjających pojawieniu się rozwoju gospodarczego wymienia się zazwyczaj:

Kapitał ludzki, a zwłaszcza możliwości przyciągnięcia wysoko wykwali-

fikowanych specjalistów, jak również zapewnienie niskich kosztów
zatrudnienia pracowników fizycznych. Współczesna siła robocza powin-
na charakteryzować się stosunkowo wysokim poziomem ogólnego wy-
kształcenia.

Zaplecze innowacyjne, zwłaszcza obecność uniwersytetów i jednostek

badawczych.

Walory krajobrazowe i ogólne warunki życia, w tym zwłaszcza szeroki

43

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

wachlarz usług zapewniających ciekawe spędzenie czasu wolnego. Stąd
duże znaczenie przykłada się obecnie do walorów kulturalnych
i turystycznych miejsca lokalizacji działalności gospodarczej. Innym czyn-
nikiem jest również zapewnienie odpowiedniej jakości usług medycznych
oraz szkolnictwa.

Poziom infrastruktury transportowej, a zwłaszcza jakość dróg

i bliskość międzynarodowego lotniska. W przypadku metropolii powinna
być również rozwiązana kwestia komunikacji miejskiej, a więc obecność
metra, głównych arterii drogowych, mostów i obwodnic.

Jakość administracji publicznej, a zwłaszcza jej pomocniczość we

wspieraniu przedsiębiorczości i tworzeniu sieci instytucji współpracują-
cych na rzecz rozwoju regionalnego. Ważnym kryterium jest również
wysokość opodatkowania oraz zakres procedur administracyjnych,
związanych z rozpoczęciem działalności gospodarczej.

Korzyści aglomeracyjne, wynikające z usytuowania przedsiębiorstwa

w pobliżu wielkich miast. Najczęściej oznaczają one zmniejszenie kosztów
planowanej produkcji. Sprzyjają ponadto wymianie doświadczeń
zawodowych, wprowadzaniu nowatorskich rozwiązań organizacyjnych
i technologicznych. Zapewniają również pomoc instytucji finansowych,
kredytujących przedsięwzięcie inwestycyjne.

Konkurujące ze sobą układy terytorialne starają się jednocześnie stworzyć

najkorzystniejsze warunki rozwoju dla przedsiębiorczości rodzimej. W ten sposób
dbają o zabezpieczenie trwałego rozwoju. Nie zawsze bowiem inwestor zagraniczny
daje gwarancje dla utrzymania dynamiki rozwoju w długiej perspektywie.

Scenariuszy może być wiele. Najczęściej inwestor międzynarodowy dąży do

monopolizacji swojej pozycji rynkowej na danym obszarze. Zmierza do
zablokowania pokrewnych opcji rozwojowych i opanowania lokalnego rynku
zbytu. Ponadto, nie zawsze inwestor przenosi do nowego regionu produkcję
najbardziej zaawansowanych podzespołów technologicznych. Niechętnie
przekazuje również licencje produkcyjne lokalnym podwykonawcom. Może
również szybko zmienić lokalizację produkcji, opuszczając region z poważnymi
kłopotami natury socjalnej i ekonomicznej. Dlatego równie ważne, jak przy-
ciąganie inwestorów, jest dbanie o rozwój lokalnej wytwórczości – głównie
małych i średnich przedsiębiorstw.
Jest to jeden ze sposobów zabezpieczenia
rozwoju endogenicznego, a więc opartego na wewnętrznych czynnikach wzros-
tu i trwającego w dłuższej perspektywie czasowej.

Podsumowując dotychczasowe rozważania, można powiedzieć, że inwestyc-

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

44

background image

je zagraniczne są równie potrzebne dla rozwoju państw przechodzących trans-
formację gospodarczą, jak zapewnienie odpowiedniego rozwoju endo-
genicznego przedsiębiorczości krajowej. Inaczej może dojść do rozwoju gospo-
darki dualnej, w której dynamicznie rozwijają się jedynie przedsiębiorstwa
zagraniczne. Natomiast krajowe pełnią funkcję podwykonawców, którzy
zatrudniają mniej wykwalifikowane kadry, nie dysponują konkurencyjnymi
technologiami i są znacznie mniej produktywne od sektora zagranicznego

14

.

W świetle powyższego stwierdzenia warto przyjrzeć się sytuacji panującej

w krajach naszego regionu. Duża część gospodarek regionu Europy Środkowo-
-Wschodniej rozwija się w oparciu o wyraźny dualizm gospodarczy konkuren-
cyjnych koncernów międzynarodowych i znacznie słabszych przedsię-
biorstw krajowych.
Jednocześnie państwa omawianego regionu stają się coraz
bardziej zależne od inwestycji zagranicznych i ogólnej kondycji gospodar-
czej w krajach zachodnich.

Na przykład udział przedsiębiorstw zagranicznych działających w Polsce

w naszym dochodzie narodowym wynosi ponad 17%. Na Węgrzech jest to pra-
wie 40% (!). Jednocześnie warto pamiętać, że w krajach wysoko uprze-
mysłowionych poziom ten nie przekracza ok. 9% PKB. Ponadto udział przed-
siębiorstw zagranicznych w rynku krajowym jest najczęściej równoważony
poprzez aktywną działalność firm krajowych za jego granicami. Na przykład
w roku 1998 dochód narodowy Francji niemal w 10% kształtowały koncerny
transgraniczne działające w tym kraju. Jednocześnie przedsiębiorstwa francuskie
funkcjonujące za granicą wypracowały w tym samym czasie prawie 15% PKB.
W przypadku krajów Europy Środkowo-Wschodniej konkurencyjność przed-
siębiorstw krajowych jest niewielka. Dlatego udział firm krajowych działających
za granicą w dochodzie narodowym wynosi dla państw tego regionu ok. 2%.
W przypadku Polski jest to zaledwie 1% PKB

15

.

Należy przy tym pamiętać, że bardzo mało inwestorów korporacyjnych

podejmuje w krajach Europy Środkowo-Wschodniej działania w branżach
wysokiej techniki lub lokuje własne prace naukowo-badawcze. Inwestycje
zewnętrzne nie przyczyniają się więc do poprawy zdolności technologicz-
nych regionu. Działania korporacji nie stymulują jednocześnie zmian
strukturalnych przemysłów, nie zmieniają tradycyjnej struktury eksportu
tych krajów
(opierającej się głównie na surowcach i towarach nisko przetwo-
rzonych). Nie wpływają więc na poprawę konkurencyjności tych krajów na are-
nie międzynarodowej. Przyczyniają się za to do wyparcia z rynku wielu kra-
jowych producentów, którzy nie mogli sprostać konkurencji z silniejszymi kon-

45

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

cernami międzynarodowymi. Tym samym zagraniczni inwestorzy przyczyniali
się do zaostrzenia się problemu bezrobocia

16

.

5.

Bodaj najbardziej spektakularnym przykładem globalizacji gospodarczej są

współczesne rynki finansowe. Właśnie do nich najbardziej odnosi się definicja
światowej gospodarki sformułowana przez Manuela Castellsa, mówiąca
o jednolitym systemie, który działa w realnym czasie i na skalę globalną

17

. Rynki

finansowe charakteryzują się najwyższą dynamiką wzrostu inwestowanych kapi-
tałów, spektakularną skalą oraz najkrótszym okresem dokonywania transakcji.
Są także najbardziej wrażliwe na nierównowagę rynkową. Większość poważnych
kryzysów gospodarczych na świecie w latach 90. była spowodowana właśnie
poprzez gwałtowne zmiany na rynkach finansowych.

Duża część analityków upatruje przyczyn kryzysów finansowych w Azji

i Ameryce Łacińskiej po stronie rozlicznych nieprawidłowości w gospodarkach
poszkodowanych krajów. Wskazuje się m.in. na nadmierny deficyt obrotów
handlowych albo zbyt wielki dług publiczny tych krajów. Krytykowane jest nad-
mierne zadłużenie przedsiębiorstw w zewnętrznych instytucjach finansowych,
co przy kryzysie walutowym wywoływało dramatyczne skutki dla miejscowej
gospodarki. Winowajcą była wreszcie niewłaściwa polityka kredytowa banków
oraz nadmierne upolitycznienie gospodarki, tzw. crony capitalism.

Niektórzy ekonomiści upatrują jednak przyczyn kryzysów przede wszys-

tkim w naturze funkcjonowania współczesnych rynków finansowych,
zwłaszcza w niewystarczającej regulacji prawnej i kontroli publicznej spra-
wowanej nad tymi rynkami. Uważają, że kondycja gospodarcza gospodarek
azjatyckich wcale nie była kryzysowa. Kraje zgubiła raczej nadmierna
otwartość na zewnętrzny kapitał inwestycyjny.
Paul Krugman wskazuje na
przykład państw, które uniknęły skutków kryzysu azjatyckiego. Były to
państwa, które albo nie dokonały liberalizacji obrotów kapitałowych (Indie
i Chiny), albo takie, które w ostatniej chwili się z niej wycofały (Malezja).

Krugman zwraca uwagę na mechanizm paniki rynkowej, który zawsze

towarzyszył kryzysom. Wskazuje na nadmierną spekulację ze strony inwesto-
rów, która była obliczona na wywołanie kryzysu walutowego. Jednym
z najbardziej krytykowanych przez ekonomistę mechanizmów ochrony rynku
są stałe kursy walutowe ustanawiane przez krajowe banki centralne. Nie
wytrzymywały one presji spekulacyjnej ze strony inwestorów, a powodowały

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

46

background image

poważne uszczuplenie krajowych rezerw dewizowych. Według Krugmana
w obliczu sytuacji kryzysowej władze państwowe powinny dokonać
radykalnej interwencji w wolny rynek,
łącznie z wprowadzeniem systemu
zarządzania własną walutą lub reglamentacją obrotów kapitałowych

18

.

Również w opinii George’a Sorosa współczesne rynki finansowe są ze swo-

jej natury niestabilne i podatne na kryzysy. Dzięki specyfice ich działania
gospodarka globalna staje się żywiołem, nad którym w coraz mniejszym
stopniu panują nie tylko władze publiczne, ale również same podmioty
gospodarcze.
Jego zdaniem perturbacje na rynku finansowym mogą prowadzić
do bardzo negatywnych skutków dla miejscowych gospodarek, wstrzymując
ich rozwój na długie lata. Finansista opowiada się za zbudowaniem nowych
instytucji międzynarodowych i krajowych, w celu lepszego kontrolowania
rynków finansowych i ograniczania społecznych skutków ewentualnych
kryzysów

19

.

Jak pokazuje doświadczenie, ograniczanie negatywnych zjawisk na global-

nych rynkach finansowych jest możliwe. Przykładem może być eliminowanie
praktyk „prania brudnych pieniędzy” albo międzynarodowych przestępstw
fiskalnych. Skoordynowana akcja władz politycznych krajów G-7 oraz inter-
wencja międzynarodowych instytucji finansowych może okazać się skuteczna
i zmniejszać nieprawidłowości działania rynku

20

.

Inni komentatorzy obwiniają wprost instytucje zachodnie, związane

z amerykańskimi władzami politycznymi o nieumyślne wywołanie kryzysu.
Według Jagdisha Bhagwati amerykański Departament Skarbu od dłuższego
czasu wywierał polityczne naciski na kraje azjatyckie w celu otwarcia ich
rynków finansowych dla inwestorów amerykańskich. W końcu doprowadziło
to do nadmiernego zadłużenia „tygrysów” azjatyckich, które w obliczu „uciecz-
ki” kapitałów stanęły na krawędzi bankructwa

21

.

Ekonomiści krytykują również reakcję międzynarodowych instytucji finan-

sowych na kryzys azjatycki. Pod wpływem żądań MFW władze zaintere-
sowanych krajów odwołały się do instrumentów wywołujących recesję, zamiast
środkami publicznymi pobudzać rozwój gospodarczy. Przedstawiciele
Funduszu zalecali m.in. ograniczanie deficytu budżetowego i podwyższanie
stóp procentowych. Były to instrumenty, które miały być korzystne przede
wszystkim dla inwestorów zagranicznych i zahamować ich panikę na rynkach
kapitałowych. Jednocześnie jednak pogorszyły drastycznie sytuację realnej
gospodarki, przekładając kryzys finansowy na załamanie całej gospodarki.
W rezultacie przyspieszyły więc jedynie ucieczkę przestraszonych inwestorów.

47

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

Wspomniane kryzysy wyraźnie dowodzą konieczności interwencji władz

publicznych w obronie stabilności gospodarczej i w trosce o dobro
społeczeństwa. Wskazują na konieczność lepszej regulacji rynków finan-
sowych, nie tylko w skali krajowej, ale również międzynarodowej. Jednocześnie
wyostrzają trudności globalnej gospodarki, dotykające w szczególności kra-
jów słabszych, uzależnionych od dopływu zewnętrznych środków inwesty-
cyjnych. W obliczu kryzysu gospodarczego mają one niezwykle ograniczone
pole manewru.
Preferowane przez instytucje międzynarodowe i inwestorów
działania niejednokrotnie uniemożliwiają rozwój realnej gospodarki.

„Złoty kaftan bezpieczeństwa” nakładany na krajowe gospodarki przez

instytucje międzynarodowe staje się więc niekiedy przysłowiową pętlą coraz
szybciej zaciskającą się na szyi. W obliczu recesji władze banku centralnego są
na przykład zmuszone utrzymywać wysokie stopy procentowe, a rządy starają
się ograniczać rozmiary wydatków publicznych. Uniemożliwiają tym samym
skuteczne działania interwencyjne w celu pobudzenia przedsiębiorczości
i odbudowania popytu wewnętrznego. Jest to, jak się wydaje, klarowny
przykład ograniczenia możliwości działania władz państwowych w dobie
gospodarki globalnej. Dotyczy to przynajmniej krajów o słabszej pozycji eko-
nomicznej.

6.

Jednym z głównych problemów dotyczących globalizacji analizowanych

w naukach politycznych jest próba odpowiedzi na pytanie o kondycję władz
państwowych. Wielu komentatorów uznaje struktury państwa za najbardziej
poszkodowane w wyniku rozwoju globalnej gospodarki. Reprezentatywną
wypowiedź w tym względzie przedstawiła Susan Strange. Według niej zakres
i możliwości oddziaływania władzy państwowej systematycznie zmniejszają się
w wyniku procesów globalizacyjnych. Bez względu na to, czy analizujemy
przykład krajów uprzemysłowionych, czy rozwijających się, silnych albo
słabych – ograniczają one dotychczasowy zakres swojego działania, na przykład
w sferze ochrony społecznej. Oddają również w sposób formalny lub niefor-
malny swoje kompetencje innym podmiotom. Przede wszystkim rynkom finan-
sowym oraz transnarodowym korporacjom. To właśnie one, zdaniem Strange,
są największymi zwycięzcami przemian globalnych i w coraz większym stopniu
przejmują dotychczasowe kompetencje władz narodowych. Oprócz nich część
władzy zarezerwowanej dotychczas wyłącznie dla instytucji państwowych

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

48

background image

otrzymują – z jednej strony organizacje ponadnarodowe, zaś z drugiej – lokalne
i regionalne władze samorządowe

22

.

Również szereg innych wypowiedzi zdaje się potwierdzać powyższą opinię.

Według nich polityka nie nadąża za rozwojem gospodarczym, czego
przykładem jest niedostatecznie uregulowana sfera globalnych rynków finan-
sowych. Rządy zostały zmuszone do dostosowania się do warunków rywaliza-
cji globalnej, w której po raz pierwszy nie odgrywają zasadniczej roli. Nastąpiła
erozja wpływów politycznych państw terytorialnych sprawowanych nad sferą
ekonomii

23

. Dotychczasowa autonomia państwa w realizowaniu narodowej poli-

tyki gospodarczej została poważnie ograniczona. Szereg krajów, zwłaszcza
słabszych politycznie lub finansowo, jest uzależniona od dostępu do
zewnętrznych środków inwestycyjnych i technologii. Dlatego jest zmuszona do
prowadzenia polityki sprzyjającej inwestorom

24

. Również międzynarodowe

instytucje finansowe nakłaniają poszczególne kraje do przyjęcia restrykcyjnej
polityki makroekonomicznej, przeprowadzenia prywatyzacji, deregulacji
i odbiurokratyzowania gospodarki oraz otwarcia rynków zbytu dla globalnych
korporacji

25

.

Bez wątpienia, warunki globalnej gospodarki ograniczają przede wszyst-

kim możliwości działania państw słabszych. Dobrym przykładem są wspom-
niane wcześniej konsekwencje dla ich polityki wywołane groźbą kryzysu finan-
sowego i masowym odpływem inwestorów. Powszechnie uważa się, że
skuteczność polityki gospodarczej władz publicznych ocenia się współcześnie
nie po zachowaniu realnej gospodarki, a więc jej wpływie na produkcję, eksport
i zwiększenie zatrudnienia, ale po zachowaniu inwestorów finansowych
i dostępie danego kraju do zewnętrznych środków inwestycyjnych

26

.

W związku z tym, ze szczególną wyrazistością pojawia się problem utrzy-

mania sterowności nad gospodarką przez instytucje polityczne. Jest to
również zagadnienie dotyczące umiejętności określenia przez elity polityczne
narodowych interesów rozwojowych i ich właściwego zbilansowania
w odniesieniu do interesów inwestorów zagranicznych oraz międzynaro-
dowych zobowiązań prawnych i dyplomatycznych.

Jednocześnie silne organizmy państwowe krajów najbogatszych w dal-

szym ciągu w poważny sposób wywierają wpływ na gospodarkę i zachowują
dotychczasowe wpływy polityczne. Rola państwa w procesach rozwoju
konkurencyjnej gospodarki jest coraz częściej zauważana przez czołowych
ekonomistów. Podkreślają oni fakt, iż wobec braku instytucji międzynaro-
dowych – tylko państwo może zapewnić ochronę przed skutkami nieuregu-

49

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

lowanego rynku światowego. Bruce R. Scott podkreśla konieczność powołania
nowych światowych instytucji, zabezpieczającymi przed kryzysami. Jednocze-
śnie uważa, iż nawet po wypracowaniu reguł globalnych instytucje narodowe
będą odgrywały w dalszym ciągu ważną rolę w pobudzaniu gospodarki.
„Państwo pełni obecnie główną rolę w procesach rozwoju, bez jego pomocy i stra-
tegii rozwojowych można mieć tylko nikłą nadzieję na odniesienie sukcesu”.
Znaczenie silnych instytucji publicznych jest również szczególnie ważne, zda-
niem profesora Harvardu, w krajach przechodzących transformację ustrojową

27

.

Specjaliści podkreślają także rosnącą internacjonalizację organizmów

państwowych, czyli ich wzrastające zaangażowanie na arenie międzynaro-
dowej. Warto przypomnieć, że właśnie działania najbogatszych państw skupio-
nych w grupie G-7 w największym stopniu tworzą reguły działania i kierują roz-
wojem gospodarki światowej. Największe mocarstwa decydują o nasilających
się procesach integracji regionalnej. W przypadku NAFTA są to oczywiście
Stany Zjednoczone Ameryki. W Unii Europejskiej czołową rolę odgrywają
Niemcy, natomiast współpraca w obszarze Azji Południowo-Wschodniej jest
inspirowana przede wszystkim przez Japonię.

Jak już wspomniałem, silne organizmy państwowe wywierają przemożny

wpływ na rozwój gospodarki. Dominującą strategią jest obecnie angażowanie
się instytucji państwowych na rzecz otwierania nowych rynków zbytu dla
rodzimych przedsiębiorstw.
Chodzi przede wszystkim o wywieranie nacisków
dyplomatycznych na rzecz łagodzenia restrykcji w dostępie do tych rynków,
a także nakłanianie miejscowych władz administracyjnych do zmiany instru-
mentów polityki ekonomicznej w kierunku wzmacniania siły przetargowej
międzynarodowych koncernów. Znakomitym tego przykładem są działania
administracji amerykańskiej w Europie i Azji

28

.

Wbrew oczekiwaniom liberalizmu laissez-faire na świecie nie nastąpił

odwrót od wydatków na cele socjalne i inwestycyjne. W latach 80. i 90. nie
tylko nie zmniejszyła się, ale systematycznie rosła skala wydatków
państwowych. Jak obliczył Geoffrey Garrett, bezpośrednie wydatki rządowe
w tym okresie wahały się między ok. 14 a 20% PKB, zarówno w krajach rozwi-
niętych, jak i pozostałych. Co ciekawe, proporcjonalnie do dochodu naro-
dowego najwyższe wydatki rządowe odnotowują właśnie kraje najbogatsze.
Do tej liczby trzeba dodać jeszcze wydatki publiczne przeznaczone na transfery
i subwencje, które wśród krajów najbogatszych wynoszą średnio ok. 22% PKB.
Jest to przy tym znakomity przykład wskazujący na dużo lepszą pozycję kon-
kurencyjną państw bogatych w warunkach liberalnej gospodarki światowej

29

.

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

50

background image

Bogate państwa mają wszechstronne możliwości pobudzania rozwoju

gospodarki. Mogą bezpośrednio wspierać przedsiębiorstwa. Na przykład rząd
amerykański przez lata stymulował rozwój koncernu Boeinga poprzez hojne
kontrakty zbrojeniowe. Z kolei rządy Francji i Wielkiej Brytanii udzielały
bezpośrednich subsydiów dla koncernu Airbus. Władze publiczne mogą rozbu-
dowywać infrastrukturę, stymulować rozwój przedsiębiorczości, wspierać bada-
nia naukowe i podnoszenie kwalifikacji zawodowych na rynku pracy.
Instrumentem takich działań jest często tzw. polityka rozwoju regionalnego,
prowadzona w problemowych obszarach kraju.

Garrett podkreśla, że wydatki publiczne na gospodarkę nie burzą reguł ryn-

kowych, ale zmniejszają poziom ryzyka działalności gospodarczej, co ma decydu-
jące znaczenie dla rozwoju przedsiębiorczości. Natomiast wydatki socjalne nie
tylko przyczyniają się do zmniejszenia nierówności społecznych i przeciwdzia-
łają negatywnym skutkom wymiany rynkowej. Z punktu widzenia perspekty-
wicznego rozwoju gospodarki tego typu interwencja państwa przyczynia się
także do utrzymania ładu społecznego. Prowadzi do akceptacji reguł gry
wolnego rynku, co jest podstawowym warunkiem rozwoju gospodarczego

30

.

Podsumowując, można więc stwierdzić, że konkurencyjność na forum

globalnej ekonomii wydaje być w wysokim stopniu uzależniona od
działania instytucji narodowych, a zwłaszcza skuteczności wprowadzania
strategii wzrostu gospodarczego.
Jak się wydaje, jest to związane z ideowym
nastawieniem elit politycznych. Można oczekiwać, że zwolennicy rozwiązań
liberalnych będą w mniejszym stopniu oddziaływali na rozwój gospodarczy
aniżeli politycy o poglądach socjaldemokratycznych. Jednak czynnikiem decy-
dującym w tym wypadku są przede wszystkim możliwości władz publicznych,
zarówno polityczne, jak również finansowe.

Problemy krajów ubogich nie wynikają jednak wyłącznie z ograniczeń finan-

sowych. Często do tego dochodzi niesprawna administracja, kultura polityczna
sprzyjająca korupcji i przedkładaniu interesu prywatnego nad publiczny.
Wydaje się, że w przypadku Polski wspomniane czynniki życia publicznego
mogą co najmniej w równym stopniu co kłopoty budżetowe zaważyć na per-
spektywicznych szansach rozwojowych.

7.

O procesach globalizacyjnych często mówi się jako o integracji „sterowanej

przez rynek”, gdzie głównymi podmiotami są korporacje i inwestorzy finan-

51

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

sowi. Nie jest to stwierdzenie do końca prawdziwe, zwłaszcza jeśli weźmiemy
pod uwagę zasadniczy udział władz politycznych w tworzeniu liberalnych
uwarunkowań dla rozwoju gospodarczego. Szczególną rolę w tym względzie
pełnią władze Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dlatego nie przez przypadek
globalizacja gospodarcza jest często zgodna z interesami amerykańskimi

31

.

Natomiast regionalną integrację gospodarczą – na przykład w ramach UE lub
NAFTA – uznaje się za kierowaną głównie przez instytucje polityczne.

Warto jednak pamiętać, że trend w stronę regionalizacji jest silnie wzmac-

niany poprzez działalność korporacji transnarodowych. Wielkość przepływów
handlowych i inwestycyjnych odbywa się właśnie w skali regionalnej, a nie
globalnej. Dlatego regionalizacja gospodarcza jest przez niektórych specja-
listów uznawana za bardziej doniosłe zjawisko aniżeli sama globalizacja

32

.

Większość ekspertów amerykańskich uważa regionalizację za etap pośredni

prowadzący nieuchronnie do pełnej globalizacji gospodarczej. Natomiast inni
uznają, że znacznie silniejszym trendem jest podział na bloki regionalne, które
w coraz większym stopniu ze sobą rywalizują zamiast nawzajem integrować się.
Wojna gospodarcza w ramach współczesnej geoekonomii jest więc, ich
zdaniem, nieuchronna.

Duża część specjalistów uznaje zarówno regionalizację, jak i globalizację za

procesy przede wszystkim komplementarne, a nie antagonistyczne.
Regionalizacja jest uznawana za sposób osiągnięcia lepszej pozycji
konkurencyjnej w ramach globalnej gospodarki.
Zgodnie z tym poglądem
gospodarcza regionalizacja jest odpowiedzią państw narodowych na pojawiające
się wraz z globalizacją problemy polityczne i ekonomiczne. Dążenie do regiona-
lizacji jest jednocześnie przemyślaną strategią władz publicznych, która ma na
celu wzmocnienie autonomii poszczególnych krajów, poprawę pozycji naro-
dowych gospodarek i osiągnięcie ściśle określonych celów politycznych i eko-
nomicznych w ramach globalnej gospodarki. Podstawowym celem jest
umożliwienie krajowym przedsiębiorstwom osiągnięcia lepszych rezultatów
przy wykorzystaniu szansy, jaką niesie większa skala działalności gospodarczej,
a także ochrony przed zewnętrzną wobec całego bloku konkurencją

33

.

Sojusze regionalne powstają najczęściej z inicjatywy najsilniejszych pod-

miotów w danym regionie i służą w oczywisty sposób realizacji ich interesów
politycznych i gospodarczych. Wskazuje na to doświadczenie powstawania
Unii Europejskiej. Poza celami stricte politycznymi państwom europejskim,
zwłaszcza liderom tej integracji – Niemcom i Francji, zależało na poprawie eko-
nomicznej pozycji na arenie międzynarodowej.

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

52

background image

Jednocześnie integracja regionalna nie jest zwykle równomiernie korzyst-

na dla wszystkich zainteresowanych podmiotów narodowych. Wskazuje na to
Lloyd Gruber przedstawiający przykład powstania Europejskiego Systemu
Monetarnego (ESM). Był to reżim walutowy, który został zapoczątkowany
w 1979 r. i znacząco wzmocnił współpracę regionalną w Europie. Był przede
wszystkim korzystny dla Niemiec i Francji. Rząd niemiecki zamierzał powiązać
kurs swojej waluty z frankiem, aby przeciwdziałać aprecjacji marki, a więc
podtrzymywać rozwój niemieckiej gospodarki oparty na konkurencyjności
eksportu. Z kolei politycy francuscy zamierzali związać swoją walutę z silną
marką i ustabilizować poziom cen, a nawet stopniowo zmniejszać inflację.

Pozostałe rządy europejskie nie miały równie oczywistych korzyści

z przyłączenia się do mechanizmu ESM. Według Grubera, na przykład dla
Włoch system był mało atrakcyjny i gdyby kraj ten miał takie możliwości –
z pewnością starałby się zablokować jego powstanie. Politycy włoscy obawiali
się pogorszenia sytuacji gospodarczej. W istocie, po przyłączeniu się do reżimu
ESM we Włoszech nasiliły się trendy recesyjne i nastąpił wzrost bezrobocia.
Ponadto włoski lir nie wytrzymał ataku spekulacyjnego podczas kryzysu walu-
towego na początku lat 90. Pod jego wpływem rząd tego kraju został zmuszony
do wycofania się z uczestnictwa w systemie monetarnym.

Jednak, jak podkreśla Gruber, nieprzyłączenie się do tego systemu mogło

się wiązać ze znacznie większymi problemami. Politycy włoscy obawiali się, że
ich kraj spadnie do gorszej kategorii krajów europejskich. W następstwie tego
Włochy mogły stracić zainteresowanie inwestorów międzynarodowych, co
groziło nawet masowym odpływem środków finansowych z tego rynku.
Ponadto politycy włoscy obawiali się politycznych następstw pozostawania
poza ESM. Uważali, że może nastąpić trwały podział Wspólnot Europejskich
na państwa lepsze i gorsze. Obawiali się nadmiernej emancypacji Niemiec,
tym bardziej, że doskonale wiedzieli o korzyściach, jakie ten kraj mógł
odnieść w wyniku wprowadzenia systemu monetarnego. Dlatego Włosi
woleli przyłączyć się do tego systemu, tj. uczestniczyć w wypracowywaniu
jego decyzji. W ten sposób zamierzali pośrednio kontrolować zachowanie
Niemiec i w większym stopniu związać ten kraj ze Wspólnotami
Europejskimi

34

.

Powyższy przykład jest znamienny z punktu widzenia integracji regionalnej.

Wydaje się ilustrować zasadę, w myśl której jest ona korzystna przede wszy-
stkim dla krajów najsilniejszych. Natomiast kraje słabsze nie mają po pros-
tu lepszego wyboru.
Chociaż w mniejszym stopniu korzystają na integracji,

53

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

podejmują to wyzwanie. Pozostawanie poza strukturami regionalnymi wiąże się
bowiem ze znacznie większymi zagrożeniami.

Wydaje się również, że przed podobnym wyborem stanęła Polska.

Oczywiście, nasz kraj nie będzie głównym aktorem Unii Europejskiej, a polskie
interesy będą drugoplanowe w procesie decyzyjnym tej organizacji.
Prawdopodobnie integracja europejska będzie w początkowym okresie wiązała
się z różnorodnymi zawirowaniami dla polskiej gospodarki. Może to przynieść
np. utratę konkurencyjności dla wielu polskich przedsiębiorstw, wzrost
bezrobocia lub ugruntowanie się dualnej gospodarki, w której uprzywilejowaną
pozycję będą zajmowały głównie przedsiębiorstwa zagraniczne.

Wydaje się jednak, że w dłuższej perspektywie Polska skorzysta na inte-

gracji. Unia może stać się „dźwignią” poprawy konkurencyjności krajowych
podmiotów gospodarczych. Zostaną wprawdzie narzucone różnorodne
rozwiązania systemowe naszemu krajowi, ale przynajmniej w części poprawią
one struktury państwa i uwarunkowania instytucjonalne dla rozwoju ekonomi-
cznego. Polska ma również szansę skorzystać z pomocy finansowej UE na
przeprowadzenie zmian strukturalnych w gospodarce, inwestycji infrastruktu-
ralnych i wsparcie rolnictwa. Ponadto należy pamiętać, że wyłączenie Polski
z integracji regionalnej wiązałoby się z całkowitą marginalizacją gospodarczą
i brakiem jakichkolwiek szans na poprawę konkurencyjności na arenie świa-
towej. W konsekwencji należałoby oczekiwać „ucieczki” inwestorów i środków
inwestycyjnych z naszego kraju.

8.

Nasilająca się konkurencja światowa prowadzi do odmiennego kształtowa-

nia układów przestrzennych. Maleje znaczenie tradycyjnych związków teryto-
rialnych. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest wzrost rangi metropolii
i technopolii we współczesnym rozwoju ekonomicznym. Wybrane metropolie
stają się „lokomotywami wzrostu”. Obszary te mogą współcześnie rozwijać się
samodzielnie, bez oglądania się na „spóźnialskich” – nawet jeżeli owi spóźnieni
w rozwoju znajdują się w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Metropolie są więc
w coraz mniejszym stopniu związane i uzależnione od najbliższego otoczenia
geograficznego. Zamiast tego rośnie na znaczeniu ich przestrzenny związek
z innymi centrami metropolitalnymi. Tworzą one sieci wzajemnej współpracy.
Razem ogniskują potencjał akademicki i innowacyjny, kadrę zarządzającą
międzynarodowych korporacji, instytucje finansowe i główne instytucje admi-

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

54

background image

nistracyjne

35

. Rozwój metropolii i regionów produkcyjnych traktowany jest jako

istotny czynnik wpływu na globalną gospodarkę.

Jednocześnie globalizacja przyspiesza zmianę dotychczasowego statusu

prawnego i polityczną emancypację niektórych obszarów. Odmienia ich
uwarunkowania społeczne i kulturowe. Interesującym przykładem może być
emancypacja polityczna niektórych regionów europejskich – na przykład
Szkocji i Katalonii. Procesy globalnej gospodarki wzmacniają tendencje sepa-
ratystyczne, gdyż zwiększają ich szanse rozwojowe i międzynarodową
konkurencyjność. Regiony te osłabiają dotychczasowe więzi ze swoim centrum
politycznym i przestają czuć się ograniczone pod względem planowania roz-
woju gospodarczego. Stają się coraz bardziej autonomicznie i szukają szansy na
arenie europejskiej i globalnej.

Zmiany gospodarki globalnej mogą również wpływać na stagnację ekonomi-

czną niektórych obszarów, a nawet trwałe wykluczenie ich z procesów rozwoju.
Przykładem tego procesu mogą być niektóre dzielnice metropolii
amerykańskich zamieszkane przez ludność kolorową i nazwane przez Manuela
Castellsa „czarnymi dziurami informatycznego kapitalizmu”. W naszej części
Europy podobne zjawiska wykluczenia z procesów rozwoju najczęściej dotyka-
ją terenów wiejskich.

Podsumowując dotychczasowe refleksje należy stwierdzić, iż szczególnie

konkurencyjne są wyspecjalizowane układy regionalne, które skupiają
branże zbliżonego profilu produkcji i bazują na podobnej lub tej samej
myśli technologicznej. Jednocześnie przyciągają do siebie najwybitniejszych
specjalistów i tworzą centra naukowo-badawcze. Zachęcają międzynaro-
dowych inwestorów. Generują sieci wzajemnej współpracy, wymiany
doświadczeń i koprodukcji

36

.

Układy sieciowe, o których mowa, są zbudowane przede wszystkim

w oparciu o wzajemne powiązania przedsiębiorców. Dzięki kooperacji osią-
gają oni znaczące efekty mnożnikowe przy promowaniu eksportu,
wprowadzaniu innowacji technicznych oraz przy działaniach szkoleniowych.
Tego typu wymianę informacji i współpracę możemy obserwować przynaj-
mniej w dwóch regionach globalnej gospodarki: w Dolinie Krzemowej (stan
Kalifornia USA) i obszarach Trzeciej Italii (Środkowo-Północne Włochy).
Przykład kalifornijski dodatkowo wskazuje na zdolność Ameryki do gene-
rowania koncernów na skalę globalną. Europa nie potrafi równie skutecznie
dokonać przemiany przedsiębiorstw średnich, przez stadium rozwoju na
skalę kontynentalną i dalej – do koncernów światowych

37

.

55

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

Jednocześnie przykład regionów włoskich obrazuje znaczenie układów

sieciowych pomiędzy trzema rodzajami partnerów instytucjonalnych. Mam na
myśli triadę współpracujących podmiotów. Z jednej strony przedsiębiorców lub
związków przedsiębiorców. Z drugiej – regionalnych instytucji usługowych
(np. doradczych i prawniczych) i finansowych, kredytujących działalność inwes-
tycyjną i eksportową. Wreszcie z trzeciej – miejscowych władz publicznych.

Rozwój społeczny i gospodarczy w warunkach liberalnego kapitalizmu

zachodzi z reguły w sposób nierównomierny. Często konkurencja rynkowa
sprawia, że jedne tereny wzbogacają się kosztem innych. Obszary krajów Triady
tworzą główny nurt toczącego się procesu globalizacji – jego „aktywne cen-
trum”, podczas gdy inne regiony świata stanowią swoiste „reaktywne peryferie”,
poddawane działaniu bodźców płynących z centrum.

Jednocześnie większość krajów rozwijających się nie potrafi sprostać naras-

tającej konkurencji. Szczególnie wtedy, kiedy usytuowane są z dala od centrów
gospodarczych, rynków zbytu lub kiedy mają słabe instytucje publiczne
i gospodarcze, a mobilizacja elit społecznych na rzecz rozwoju jest niewystar-
czająca. Dlatego systematycznie narastają dysproporcje i nierówności w rozwo-
ju współczesnego świata. Coraz częściej mówi się o dualnym rozwoju globalnej
gospodarki. Z jednej strony mamy część rozwiniętą i bogatą, a z drugiej – część
zacofaną i ubogą. Wprawdzie przestrzeń między tymi biegunami wypełniają
kraje o pośrednim stopniu rozwoju, to niektórym z nich udaje się wstąpić na
ścieżkę trwałego rozwoju. Nie zmienia to faktu, iż dysproporcje mierzone
w skali światowej narastają. Już kilkanaście lat temu zauważono, iż 20%
ludności świata wytwarzało aż 80% produktu światowego. Obecne badania
wskazują, że te 80% produktu świata wytwarza już tylko 15% ludności świata.

Wbrew zapowiedziom teorii neoliberalnej w latach 80. i 90. gwałtownie

wzrosły nierówności między krajami najwyżej rozwiniętymi i pozostałymi.
Nierówności dochodu pogłębiają się także wewnątrz poszczególnych państw.
Najbardziej znacząco różnicują się społeczeństwa najbiedniejsze oraz kraje
transformacji gospodarczej. Jednocześnie z globalnego handlu oraz usług finan-
sowych i inwestycji przemysłowych w największym stopniu korzystają kraje
wysoko rozwinięte. Tylko one tak naprawdę tworzą zintegrowany globalny
rynek, do którego jedynie aspirują inne kraje. Jednocześnie niemal niemożliwy
jest awans niektórych obszarów globu. Na przykład większość krajów afry-
kańskich nie odnosi żadnych korzyści ze światowego rynku, a ich sytuacja
w razie otwarcia na gospodarkę globalną ulega wręcz pogorszeniu.

Wydaje się więc, że zróżnicowanie rozwoju w ramach globalnej gospodarki

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

56

background image

pogłębia się zgodnie z przewidywaniami teorii szwedzkiego ekonomisty
Gunnara Myrdala. Według niego jest to spowodowane kumulowaniem się
i wzajemnym oddziaływaniem przyczyn ekonomicznych, politycznych i kultu-
rowych (cumulative causation). W ten sposób obszary bogate rozwijają się coraz
szybciej, natomiast biedne pogrążają się w stagnacji. Jest to więc mechanizm
błędnego koła
, który jest samopowtarzalny i którego nie można przerwać,
odwołując się jedynie do samoregulacji rynkowej. Wprawdzie zdaniem Myrdala
można zaobserwować efekt rozprzestrzeniania się rozwoju poza centra gospo-
darcze, ale jednocześnie towarzyszą mu procesy uzależnienia gospodarczego
obszarów peryferyjnych i drenowania ich wątłego potencjału wzrostu. Ponadto
migracja siły roboczej, przepływy środków kapitałowych i wolny handel
pogłębiają zróżnicowanie gospodarcze i dodatkowo wzmacniają zarówno pozy-
tywne, jak i negatywne tendencje rozwojowe. Niezbędna jest więc interwencja
publiczna, zwłaszcza na terenach zaniedbanych, która mogłaby przerwać
działanie mechanizmów błędnego koła

38

.

W kontekście dyskusji o narastających dysproporcjach światowych warto

przyjrzeć się sytuacji panującej w najbogatszych krajach Triady, w Ameryce
i Europie Zachodniej. Część autorów wykazuje stosunkowo silną, około dwu-
procentową konwergencję roczną w USA w ciągu minionego stulecia

39

. Według

tych badań okresem szczególnie silnego wyrównywania poziomu rozwoju był
okres lat 30. i 40., gdzie poziom konwergencji między stanami USA sięgał
poziomu 3,8% rocznie. Natomiast w drugiej połowie lat 70. proces zmniejsza-
nia różnic gwałtownie się wyhamował

40

. Jednocześnie nowsze badania zakwes-

tionowały te wyniki. Według nich nie można stwierdzić konwergencji
dochodu między wszystkimi stanami amerykańskimi w latach 1929–1994,
a jedynie bardzo silne oddziaływanie gospodarcze pomiędzy najbliższymi
sąsiadującymi ze sobą terenami

41

.

Podstawową przyczyną braku wyrównywania różnic przestrzennych w USA

jest przede wszystkim liberalna polityka władz federalnych. W Ameryce nie ma
praktycznie systemu redystrybucji dochodów publicznych z Waszyngtonu do
słabiej rozwijających się stanów. Ponadto, poza nielicznymi programami
skierowanymi dla obszarów problemowych, nie istnieje system tzw. polityki
regionalnej, która miałaby na celu pobudzanie rozwoju gospodarczego na
słabiej rozwijających się terenach i dążenie do większej spójności ekonomicznej
i społecznej na obszarze USA.

Ale również polityka spójności Unii Europejskiej, mająca na celu stopniowe

wyrównywanie różnic wewnętrznych na obszarze krajów europejskich,

57

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

przynosi niejednoznaczne wyniki. Na polu ekonomicznym udało się jedynie
w niewielkim stopniu uzyskać konwergencję pomiędzy poziomem rozwoju
krajów biednych i ubogich.
Zmniejszanie różnic przebiega niezwykle wolno.
Niektóre państwa, na przykład Irlandia, odrabiają zaległości szybciej, inne,
np. Grecja, prawie w ogóle

42

.

Jeszcze słabsze wyniki konwergencji osiąga się na poziomie regionalnym

(a nie państwowym). Od lat niemal nie zmniejszają się dysproporcje
pomiędzy regionami europejskimi, a także zróżnicowania regionalne
wewnątrz poszczególnych krajów UE

43

. Dzieje się tak pomimo znaczącego

dofinansowania dla obszarów problemowych z funduszy strukturalnych UE,
które stanowią drugą pozycję pod względem skali wydatków w całym budżecie
Unii.

W tym kontekście warto zastanowić się nad przyszłością polskich regionów

w Unii Europejskiej poszerzonej o nasz kraj. Według prognozy Grzegorza
Gorzelaka i Bohdana Jałowieckiego w wyniku procesów globalnych najpraw-
dopodobniej nastąpi dalsze pogłębienie różnicowania się polskiej przestrzeni.
Regiony wschodnie i obszary pozametropolitalne będą nadal spychane do roli
dostarczyciela zasobów niżej przetworzonych, w tym relatywnie słabiej wy-
kwalifikowanej siły roboczej. Skorzystać z integracji europejskiej, a więc wyko-
rzystać szansę na poprawienie konkurencyjności w skali globalnej, mogą nato-
miast jedynie najsilniejsze metropolie oraz regiony zachodnie. Jednocześnie,
zdaniem uczonych, europejska polityka spójności nie będzie w stanie przeciw-
działać procesom narastania zróżnicowań wewnętrznych w naszym kraju. Tym
bardziej, że zakres możliwej interwencji będzie ograniczony z uwagi na rozsze-
rzenie Unii o biedne kraje Europy Środkowej

44

.

9.

Podsumowując rozważania dotyczące globalizacji gospodarczej, można sfor-

mułować kilka uwag nawiązujących do aktualnej sytuacji w Polsce. Wbrew
obiegowym opiniom procesy globalne nie zmniejszają odpowiedzialności
władz publicznych za rozwój gospodarczy i społeczny. Oczywiście, w krajach
o mniejszym potencjale finansowym i politycznym, a do takich należy zaliczyć
Polskę, globalizacja ogranicza faktyczne możliwości realizacji skutecznej polity-
ki gospodarczej. Jednak nie eliminuje ich całkowicie, nie powinna więc zwal-
niać elit politycznych od przyjęcia odpowiednich strategii działania w tej mie-
rze. Mówiąc inaczej, brak takich strategii i profesjonalnych instytucji państwo-

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

58

background image

wych powołanych do ich realizacji może okazać się dużym problemem dla ge-
nerowania konkurencyjności gospodarki narodowej. Kryzys świata polityki,
wyrażający się utratą kontroli przez instytucje publiczne nad rozwojem eko-
nomicznym, może dodatkowo osłabić pozycję konkurencyjną Polski na arenie
globalnej gospodarki.

Obecnie ze szczególną wyrazistością pojawia się w naszym kraju prob-

lem utrzymania sterowności nad gospodarką przez instytucje polityczne.
Według Jadwigi Staniszkis jest to związane zarówno z procesami globaliza-
cyjnymi, jak również integracją europejską. Oba czynniki w coraz większym
stopniu kształtują system prawny, a zwłaszcza warunki rozwoju gospodarczego
w naszym kraju. Jednocześnie następują poważne wewnętrzne zmiany struktu-
ralne w Polsce, w wyniku których następuje „obumieranie państwa” i utrata
kontroli politycznej nad przemianami gospodarczymi.

Jej źródłem jest przede wszystkim proces przydzielania funduszy celowych

poza kontrolę parlamentarną i stopniowej komercjalizacji agencji. Według
Staniszkis, próba urynkowienia poważnej części sektora publicznego nie
prowadzi do zwiększenia racjonalności lub oszczędności działania tych insty-
tucji. Nie zapewnia również mobilizacji funduszy inwestycyjnych niezbędnych
dla rozwoju gospodarczego. Zamiast tego zacierają się granice między gospo-
darką a sferą polityki. Ponadto komercjalizacja prowadzi do okresowego
opanowania stanowisk mogących wywierać wpływ na rozwój gospodarczy
przez różnorodną klientelę partyjną. W związku z tym następuje rozproszenie
kompetencji decyzyjnych i podporządkowanie omawianych instytucji pub-
licznych raczej wąskim grupom interesów aniżeli spójnej strategii rozwoju
gospodarczego. Jednocześnie następuje redukcja instrumentów rządzenia
pozostających w gestii rządu centralnego. W rezultacie obecne mechanizmy
polityczne w Polsce nie sprzyjają utrzymaniu sterowności systemu gospodar-
czego, a w szczególności nie zapewniają odpowiedniego kierowania procesami
rozwoju

45

.

Poważnym problemem wydaje się być brak umiejętności określania przez

polityczne elity narodowych interesów rozwojowych. Kłopotliwe jest ponadto
ich skuteczne wyrażanie w odpowiednich przedsięwzięciach planistycznych
i wdrożeniowych. Jednocześnie sztuka kierowania rozwojem gospodarczym
w epoce globalnej oznacza umiejętność skoordynowania krajowych interesów
rozwojowych z interesami inwestorów zagranicznych oraz międzynarodowymi
zobowiązaniami Polski. Wymaga to dodatkowych umiejętności i specjalisty-
cznej wiedzy od polskiej elity politycznej i urzędników administracji publicznej.

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

59

background image

Najlepszą odpowiedzią na wyzwania globalizacji jest w chwili obecnej

integracja Polski z Unią Europejską. Jest to proces trudny, ryzykowny polity-
cznie i związany z szeregiem zagrożeń natury ekonomicznej i społecznej.
Dlatego należy się do niego odpowiednio przygotować, zarówno instytucjonal-
nie, jak i ekonomicznie. Przykładem zmiany, która powinna zostać przeprowa-
dzona przed osiągnięciem pełnego członkostwa w Unii, jest zasadnicza reforma
systemu finansów publicznych. Powinna ona znieść szkodliwy podział finan-
sów publicznych na część budżetową i część skomercjalizowaną. Ponad połowa
środków publicznych pozostaje obecnie de facto poza kontrolą polityczną.
Większość funduszy będących w dyspozycji niektórych agencji i funduszy
celowych winna zostać skierowana na strategiczne kierunki rozwojowe. Środki
te powinny w większości zasilić finanse samorządów terytorialnych i zostać
włączone w politykę rozwoju regionalnego.

Innym przykładem właściwego przygotowania się Polski do członkostwa

w UE będzie zbudowanie odpowiedniego potencjału instytucjonalnego dla
potrzeb wykorzystania europejskich środków strukturalnych oraz funduszy
Wspólnej Polityki Rolnej. Wiąże się to przede wszystkim ze zbudowaniem
odpowiednich struktur administracyjnych i przeszkoleniem urzędników.
Powinno się również zmierzać do ukształtowania potencjału politycznego dla
właściwego zaplanowania pomocy europejskiej. Wykorzystanie tych funduszy
winno być ściśle związane z interesami rozwojowymi polskiej gospodarki, a nie
stosowane w sposób przypadkowy albo w celu zaspokojenia doraźnych żądań
klienteli politycznej. Bez spełnienia powyższych warunków trudno mówić
o właściwej absorpcji funduszy europejskich.

Jednocześnie należy wyraźnie stwierdzić, iż perspektywa pozostania poza

strukturami Unii Europejskiej wiąże się z trwałym zmarginalizowaniem szans
rozwojowych Polski. Wydaje się przekreślać możliwości na zbudowanie
bardziej korzystnej pozycji dla polskich przedsiębiorstw na „hiperkonkuren-
cyjnej” arenie międzynarodowej. Członkostwo w Unii powinno zatem zostać
umiejętnie wykorzystane do maksymalnego podźwignięcia rozwoju polskiej
gospodarki i poprawienia jej pozycji konkurencyjnej.

Polska strategia ekonomiczna powinna tworzyć ogólne warunki makroeko-

nomiczne dla rozwoju gospodarki. Jest to działanie niewątpliwie korzystne
z punktu widzenia utrzymania wiarygodności Polski na rynkach finansowych
oraz wśród międzynarodowych koncernów. Jednak obok przyciągania inwesto-
rów zagranicznych równie ważnym celem działania władz publicznych wydaje
się być wspieranie rozwoju krajowej przedsiębiorczości. Zasadniczym niebez-

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

60

background image

pieczeństwem w obliczu globalizacji jest bowiem stworzenie dualnego podziału
gospodarczego na konkurencyjne przedsiębiorstwa zagraniczne i słabo rozwija-
jące się firmy krajowe. Dlatego działania polityczne powinny z jednej strony być
kształtowane na poziomie krajowym, tzn. środkami polityki podatkowej, regu-
lacji prawnej i poprzez wzmacnianie instytucji finansowych służących rodzimej
przedsiębiorczości, a z drugiej strony – należy rozwijać struktury polityki regio-
nalnej, zarówno realizowanej przez państwo, jak również poprzez podmioty
samorządowe. Istotne znaczenie ma umiejętne połączenie polityki makroeko-
nomicznej i przemysłowej rządu z polityką regionalną władz publicznych
różnych szczebli.

Jak bowiem pokazuje doświadczenie krajów wysoko rozwiniętych, przed-

siębiorczość krajowa rozwija się najbardziej dynamicznie właśnie w oparciu
o struktury gospodarki lokalnej i regionalnej. Są one miejscem rozwoju
zarówno małych i średnich, jak również wielkich przedsiębiorstw o znaczeniu
globalnym. Dlatego zadaniem władz publicznych powinno być wzmacnianie
struktur instytucjonalnych, które służą rozwojowi regionalnemu. W szczegól-
ności należy stymulować powstawanie sieci współpracy pomiędzy różnymi
instytucjami rynkowymi, publicznymi i społecznymi, które generują rozwój.
Należy wspierać tworzenie kapitału społecznego, który inspiruje inicjatywę
i przedsiębiorczość. Istotne znaczenie ma również powstawanie warunków
prawnych i finansowych, które zmniejszają poziom ryzyka gospodarczego.

Zasadnicze znaczenie dla zbudowania pozycji konkurencyjnej poszczegól-

nych branż ma oddziaływanie na rozwój nowych technologii. Władze publiczne
powinny więc przyjąć strategię zasadniczego wsparcia rozwoju nauki, zas-
tosowania badań w praktyce gospodarczej oraz podwyższania kwalifikacji
zawodowych na rynku pracy. Władze państwowe powinny także w większym
niż obecnie stopniu rozwijać działania strategiczne, zmierzające do promowania
ekspansji krajowych przedsiębiorstw za granicą.

PRZYPISY

1

D. Held, A. McGrew (red.): The Global Transformations Reader. Cambridge–Oxford 2000, s. 3–37.

2

L. Emmerij: Major Development Challenges Globally and Regionally, w: H. Bünz,
A. Kukliński (red.): Globalization. Experiences and Prospects. Warszawa 2001.

3

A. Zorska: Ku globalizacji? Przemiany w korporacjach transnarodowych i w gospodarce światowej.
Warszawa 2000, s. 13–20.

4

Patrz szerzej na ten temat: Ch. Hampden-Turner, A. Trompenaars: Siedem kultur kapitalizmu.
Warszawa 1998. O różnorodności rynków i wielu kulturach kapitalizmu pisze również John

61

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image

Gray. Podkreśla, iż lansowany przez międzynarodowe instytucje finansowe i władze USA amery-
kański model kapitalizmu jest utopią liberalną, którą porównuje do uniwersalnego „reżimu
oświeceniowego”. Zdaniem Gray’a model amerykański oparty na doktrynie neoliberalnej przy-
czynia się do rozpadu wspólnoty społecznej, do kryzysu społecznego w USA i rozlicznych
wstrząsów gospodarczych i kulturowych na świecie. Patrz szerzej: J. Gray: Po liberalizmie.
Warszawa 2001, s. 421–448.

5

T. L. Friedman: Lexus i drzewo oliwne. Wrocław 2001, s. 5–15, 25.

6

R. Gilpin: The Challenge of Global Capitalism. The World Economy in the 21

st

Century. Princeton

2000, s. 17.

7

J. Gray: op. cit., s. 423.

8

T. L. Friedman: op. cit., s. 141–142.

9

E. Luttwak: Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki. Wrocław 2000, s. 42.

10

J. Kleer: Globalizacja gospodarki a integracja regionalna, w: Globalizacja gospodarki światowej a inte-
gracja regionalna.
Warszawa 1998, s. 11.

11

D. Rodrik: Trading in Illusions. „Foreign Policy”, March–April 2001. Zob. także tego samego auto-
ra: Globalization Is No Shortcut to Development. „Transition”, vol. 12, nr 3, 2001.

12

A. Giddens: The Third Way and its Critics. Cambridge–Oxford 2000, s. 51–54.

13

J. H. Dunning: International Production and the Multinational Enterprise. London 1981, s. 72–79.

14

Patrz szerzej na ten temat: T. G. Grosse: Polityka regionalna Unii Europejskiej i jej wpływ na rozwój
gospodarczy. Przykład Grecji, Włoch, Irlandii i wnioski dla Polski.
Warszawa 2000, s. 84–90.

15

J. Ziemiecki, K. Żukrowska: Globalizacja a narodowa polityka gospodarcza – pola podziału
w wybranych krajach świata,
w: J. Osiński (red.), Globalna gospodarka – lokalne społeczeństwa. Świat
na progu XXI wieku.
Warszawa 2001.

16

A. Zorska: op. cit., s. 228–231.

17

M. Castells: The Global Economy, w: D. Held, A. McGrew (red.): op. cit..

18

P. Krugman: Wracają problemy kryzysu gospodarczego. Warszawa 2001, s. 104–120, 179–181.

19

G. Soros: Kryzys światowego kapitalizmu. Warszawa 1999, s. 222–244.

20

Patrz szerzej na ten temat: W. F. Wechsler: Follow the Money. „Foreign Affairs”, July–August 2001.

21

J. Bhagwati: The Capital Myth: The Difference between Trade in Widgets and Dollars. „Foreign
Affairs”, May–June 1998.

22

S. Strange: The Retreat of the State. The Diffusion of Power in the World Economy. Cambridge 1996,
s. 4–14. Szerzej na ten temat zob. S. Strange, m.in.: Casino Capitalism. Manchester 1997; Mad
Money: When Markets Outgrow Governments. Michigan 1998.

23

K. Ohmae: The End of the Nation State. The Rise of Regional Economies. New York 1995, s. 11.

24

S. Amin, Capitalism in the Age of Globalization. The Management of Contemporary Society.
London–New Jersey 1997, s. 32.

25

D. C. Korten: When Corporations Rule the World. New York 2001.

26

R. J. Shiller: Irrational Exuberance. Princeton 2000.

27

B. R. Scott: The Great Divide in the Global Village. „Foreign Affairs”, vol. 80, nr 1, 2001.

28

Patrz szerzej odpowiednie rozdziały w: R. Gilpin: op. cit.

29

G. Garrett: The Distributive Consequences of Globalization. Yale 2001.

30

G. Garrett: Global Markets and National Politics, w: D. Held, A. McGrew (red.): op. cit.

31

Patrz szerzej na ten temat T. G. Grosse: Globalizacja w amerykańskim stylu. Studium
z socjologii ekonomicznej.
„Ekonomia”, nr 3, 2001.

32

R. Gilpin: op. cit., s. 182.

33

A. Zorska: Globalization and Regionalization. The Impact of TNCs on Integration of Central Europe,
w: H. Bünz, A. Kukliński (red.): op. cit.

TOMASZ GRZEGORZ GROSSE

62

background image

34

L. Gruber: Ruling the World. Power, Politics, and the Rise of Supranational Institutions. Princeton
2000, s. 171–212.

35

M. Castells: End of Millennium. Oxford 1998, s. 378–386.

36

A. Amin: An Institutionalist Perspective on Regional Economic Development. „International Journal
of Urban and Regional Research”, vol. 23, nr 2/1999.

37

L. C. Thurow: Building Wealth. The New Rules for Individuals, Companies, and Nations in
a Knowledge-Based Economy.
New York 1999, s. 93.

38

E. E. Malizia, E. J. Feser: Understanding Local Economic Development. Washington 1999,
s. 108–109, 163.

39

R.J. Barro, X. Sala-i-Martin: Economic Growth. Cambridge Mass. 1999, s. 1327.

40

T. R. Dye: American Federalism. Competition Among Governments. New York 1990, s. 138–142.

41

S. J. Rey, B. D. Montouri: US Regional Income Convergence: A Spatial Economic Perspective.
„Regional Studies”, vol. 33.2, 1999.

42

G. Tondl: What Determined the Uneven Growth of Europe’s Southern Regions? IEF Working Paper
nr 30, Vienna, 1999.

43

Jedność, solidarność, różnorodność Europy, jej narodów i jej terytorium. Drugi raport w sprawie
gospodarczej i społecznej spójności. Bruksela 2001, s. 49–53.

44

G. Gorzelak, B. Jałowiecki: Europejskie granice: Jedność czy podział kontynentu? „Studia Regionalne
i Lokalne”, nr 2–3, 2001.

45

J. Staniszkis: Postkomunizm. Gdańsk 2001, s. 89–115.

63

GLOBALIZACJA GOSPODARCZA – WYZWANIA DLA POLSKI

background image
background image

Przyszłość Unii Europejskiej a Polska

Jaki system polityczny
zjednoczonej Europy?

Zapis dyskusji na konferencji zorganizowanej z okazji Piętnastolecia Fundacji
„Polska w Europie” w dniu 13 grudnia 2001 roku

ANDRZEJ OLECHOWSKI:

Chciałbym zapowiedzieć pierwszą debatę dzisiejszej konferencji,

poświęconą tematowi „Jaki system polityczny zjednoczonej Europy?”. W 2004
roku odbędzie się kolejna konferencja międzyrządowa o kluczowym znaczeniu
dla przyszłości Unii Europejskiej, naszej Unii. W tej konferencji niewątpliwie
weźmiemy udział. Premier RP zapowiedział, że będzie to udział pełno-
wartościowy. Bądź już jako członkowie Unii Europejskiej, bądź w innym
charakterze, ale niewątpliwie będziemy mieli możliwość przedstawienia
naszego stanowiska i poglądów – w końcu „nic o nas bez nas”. Myślę, że nie
można w Polsce znaleźć dwóch lepszych panelistów do przedstawienia kluczo-
wej sprawy, dotyczącej przyszłości Europy, a mianowicie jej systemu polity-
cznego. To, że będziemy mogli uczestniczyć w tej konferencji, Polska
i Polacy zawdzięczają w zasadzie tym dwóm osobom, które wystąpią na
niniejszym panelu – panu profesorowi Bronisławowi Geremkowi, jednemu
z architektów III RP, dzięki któremu możemy znaleźć się w zjednoczonej
Europie, i panu Jackowi Saryusz-Wolskiemu, upartemu i energicznemu koor-
dynatorowi naszych negocjacji z Unią Europejską.

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 65–87

65

background image

BRONISŁAW GEREMEK:

Proszę Państwa, jutro rozpoczyna się posiedzenie o wielkim znaczeniu dla

przyszłości Unii Europejskiej – na szczycie w Laeken prezydencja belgijska przed-
stawi deklarację określającą cele, jakie rządy krajów członkowskich Unii stawiają
przed konwentem powołanym dla opracowania dokumentu, który może być
konstytucją europejską lub nowym traktatem. Uzyskaliśmy to, że kraje kandydu-
jące do UE po raz pierwszy będą uczestniczyć w konwencie na równych prawach
z krajami członkowskimi. Konwent sięga do doświadczenia poprzedniego kon-
wentu, który przygotował Kartę Praw Podstawowych pod przewodnictwem
byłego prezydenta Republiki Federalnej Niemiec – Romana Herzoga. Karta
została następnie przyjęta przez kraje członkowskie. Ten konwent ma przygo-
tować dokument, który stanie się podstawą ustaleń konferencji międzyrządowej.
Konferencja międzyrządowa w 2004 roku, po rocznej pracy konwentu, miałaby
możliwość podjęcia decyzji istotnych dla ustroju Unii.

Uważam, że to, iż kraje kandydujące – jeśli taka decyzja jutro zapadnie –

będą uczestniczyły w dyskusji o Unii Europejskiej na pełnych prawach, jest
niezwykle istotne także z przyczyn wewnętrznych. W procesie naszego
wchodzenia do Unii Europejskiej trzeba mieć bowiem na uwadze zarówno
interes polski, reprezentowany w negocjacjach, jak i stan świadomości
społecznej w kwestii naszego członkostwa. Mam nadzieję, że uczestnictwo kra-
jów kandydujących w konwencie, a więc także Polski, będzie elementem sty-
mulującym publiczną debatę nie tylko o tym, dlaczego chcemy wstąpić do Unii
Europejskiej, ale również – jakiej Unii chcemy. W chwili obecnej, po postawie-
niu sprawy finalité Europy, procesu integracji europejskiej, gdy mówię Europa,
a myślę Unia Europejska, jest to nadużyciem. Ale proces rozszerzenia Unii
Europejskiej tym razem ma inny charakter niż poprzednie rozszerzenia Unii.
Dziesięć krajów wchodzących do Unii Europejskiej stwarza szansę na proces
jednoczenia Europy, bo nie tylko przekreśla rezultat decyzji jałtańskich, daje
odpowiedź na koniec zimnej wojny, ale także osłabia, a może nawet likwiduje
zakorzeniony w długiej historii tysiącletniej podział Europy na Wschód
i Zachód. Jest to zatem szansa niezwykła. Jaka będzie Unia Europejska, do
której wchodzimy, zależy w znacznej mierze od decyzji, jakie zapadną najpierw
w Laeken, a następnie na konferencji międzyrządowej. Sądzę, że po tej dyskusji
o celu UE, na którą złożyły się wystąpienia Joschki Fischera na Uniwersytecie
Humboldta, Tony’ego Blaira w Warszawie, Jacquesa Chiraca w Berlinie i w Pary-
żu, główne pytanie nie powinno brzmieć – czy Unia Europejska ma być federal-
na, czy nie. To nie jest problem ustroju federalnego. Samuel Puffendorf w XVII

BRONISŁAW GEREMEK

66

background image

wieku, kiedy miał określić Rzeszę Niemiecką, mówił: jest to twór polityczny,
którego nie można zdefiniować, ponieważ jest to potwór. W pewnym sensie to
określenie siedemnastowiecznego jurysty odniósłbym również do Unii
Europejskiej. Unii nie należy redukować ani do ustroju federalnego Republiki
Federalnej Niemiec, ani do ustroju federalnego Stanów Zjednoczonych, tylko
trzeba założyć, że jej punktem wyjścia jest różnorodność. Europa zawsze była
taka – składała się na nią różnorodność narodów, kultur, tożsamości, na której
opiera się trud założycielski ojców Wspólnot Europejskich – i pozostała do
dziś. Jestem przekonany, że w tej chwili dokonują się procesy federalizujące
Unię Europejską. Są to procesy realne i o nich chciałbym najpierw powiedzieć.

Za takie procesy uważam trzy mechanizmy, które są w pełni zgodne

z mechanizmami myślowymi proponowanymi przez Jeana Monneta. Niektórzy
mówią, że trzeba porzucić ostrożną metodę Monneta, polegającą na niefor-
mułowaniu programów całościowych, lecz pragmatycznym budowaniu
jedności. W tej chwili metoda ta nadal zachowuje swoją aktualność. Oto trzy
mechanizmy, moim zdaniem o kapitalnym znaczeniu.

Pierwszy to euro. Już za kilkanaście dni obywatele Unii Europejskiej będą

mieli nie tylko znak, że są obywatelami kraju członkowskiego, ale także ten sam
banknot. Mówił mi jeden z europejskich ministrów finansów, że bardzo
chciałby, aby na olimpiadzie grano hymn europejski, gdy sportowiec jednego
z krajów Unii Europejskiej zdobywa laur, i aby podnoszono wówczas flagę Unii.
Niestety, na razie jest to niemożliwe. Wiadomo jednak, że od 1 stycznia każdy
z tych sportowców będzie miał w portfelu ten sam banknot euro.

Euro jest nie tylko mechanizmem gospodarki, ale jest też mechanizmem

politycznym, o ogromnym – jeśli historykowi wolno użyć tego słowa – znacze-
niu symbolicznym. W tworzeniu różnych jedności, zakorzenionych w kulturze
i historii, symbole mają swoje znaczenie. To, że będzie taki znak jednoczący, jest
wyrazem procesu, który już w tej chwili ulega natężeniu, procesu jednoczenia.
Euro to fakt polityczny.

Drugi mechanizm to mechanizm sił szybkiego reagowania. Do tej pory

używało się określenia wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa
i mówiło, że Kissinger ma już numer telefonu, pod który można dzwonić do
Europy. Trzeba dodać, że nie tylko jeden numer, ale nawet dwa: w składzie
Komisji są komisarz do spraw polityki zagranicznej i wysoki pełnomocnik do
spraw polityki zagranicznej, gdyż wewnątrz Unii nie osiągnięto porozumienia
co do jednego przedstawiciela. Utworzenie oddziałów szybkiego reagowania,
nawet w tej niewielkiej liczbie 60 tysięcy, wymaga nie tylko decyzji wojskowej,

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

67

background image

ale również politycznej, wymaga wspólnej polityki zagranicznej i obronnej.
Jestem przekonany, że ten bardzo wolno realizujący się mechanizm ma ogrom-
ny skutek jednoczący.

Trzecim takim mechanizmem jest europejski nakaz aresztowania. Jeszcze do

wczoraj wywoływał opór ze strony rządu włoskiego i premiera Berlusconiego,
po ostatnich rozmowach został zaakceptowany przez Włochy przy sprzeciwie
tylko Ligi Północnej. Narzuca on konieczność wspólnej polityki wewnętrznej.

Te trzy mechanizmy tworzą element jednoczący i federalizujący. Jak można

sobie zatem wyobrazić układ, ku któremu podąża Unia Europejska? Jak
Państwo wiedzą, futurologowie zawsze patrzą w lusterko wsteczne. Myślą
o tym, co było, gdyż nie są w stanie przewidzieć zmian występujących nagle.
Dlatego sądzę, że w naszym myśleniu o przyszłej Unii Europejskiej jesteśmy
trochę ułomni, potrzebni są tu wizjonerzy. Choć na przykład Helmut Schmidt
nie lubił wizjonerów i powiadał, że potrzebują dobrego okulisty. Musimy jed-
nak wykazywać w tym myśleniu więcej skromności i ostrożności. Mam tu na
uwadze, że jeżeli w chwili obecnej zaledwie 30 procent polskiego
społeczeństwa zgodziłoby się, aby euro obowiązywał także w Polsce, to świad-
czy to o tym, że poparcie dla idei europejskiej jest słabe. Jeżeli około
50 procent jest przekonane o potrzebie wejścia do Unii Europejskiej, to oznacza
to spadek poparcia w stosunku do 80 procent przed sześciu–siedmiu laty. Jest
więc niezwykle ważne, abyśmy mogli wnieść do debaty publicznej argument, że
Polska, wchodząc do Unii, nie traci nic ze swoich praw, bowiem są to prawa
suwerenne, zbiorowo przestrzegane. Że zachowuje prawo do tożsamości naro-
dowej i tradycji, tak jak wszystkie kraje, które już są członkami Unii
Europejskiej. Jak dotąd żaden z nich nie zamierzał wyjść ze struktur Unii.
Musimy zatem przekonać społeczeństwo, ale aby przekonać, trzeba mieć taką
wizję Unii Europejskiej, w której jest miejsce dla obywatela.

Dokument, który zostanie przedstawiony przez konwent konferencji

międzyrządowej, powinien określać, kto co robi w Unii Europejskiej. Bądź jako
konstytucja, bądź – jak to zapowiadano w Nicei – uproszczony i skrócony trak-
tat podstawowy. Obecnie nawet niechętni idei konstytucji europejskiej politycy
europejscy akceptują traktat podstawowy. Niezależnie od tego, jak nazywałby
się ten dokument, ważne jest, by stworzył miejsce dla obywatela. Jeżeli jest taki
akt, jak Karta Praw Podstawowych, obywatel wie, do jakich wartości, tradycji
i zamierzeń odwołuje się Unia Europejska. Musi więc też być dla niego jasne, co
jest uprawnieniem struktur wspólnotowych, bo to przecież metoda wspólno-
towa, na którą zgodziły się rządy krajów członkowskich, stworzyła Unię

BRONISŁAW GEREMEK

68

background image

Europejską i od jej pogłębienia zależy przyszłość. Należy określić przedmiot
decyzji, sytuacje, w których nie będzie miała zastosowania zasada jednolitego
głosowania, czyli zasada w gruncie rzeczy akceptująca polskie liberum veto.
Można powiedzieć, że choć liberum veto nie przeszkadzało polskiej szlachcie
w realizacji jej zamierzeń przez dwieście lat, to jednak skończyło się źle. Może
więc Unia Europejska powinna już teraz określić tę płaszczyznę, w której
niezbędna jest zgoda wszystkich rządów państw członkowskich, i tę, w której
wystarczy głosowanie większościowe. Zwolennicy głosowania większościowego
twierdzą, że jest to element życia demokratycznego, że głosowanie, w którym
wszyscy muszą mieć jednakowe zdanie, nie jest cechą systemów demokraty-
cznych. Trzeba jednak do tego zaangażować całe społeczeństwo. Kiedy
społeczeństwa mogą wyrazić zgodę? Kiedy mają poczucie, że świat wartości,
z którym są związani, spotyka się z interesami, i że interes obywatela jest intere-
sem uczestnictwa. Mówimy w tej chwili o kompetencjach instytucji europejskiej
– wynika to nie z potrzeb brukselskiej biurokracji, ale z potrzeby określenia,
czego obywatel może się spodziewać od poszczególnych instytucji europej-
skich. Dlatego należy ustalić, w jaki sposób zostanie wzmocniona legitymizacja
władzy Komisji Europejskiej. Urzędnicy Komisji – co zawsze podkreślała
Margaret Thatcher – nigdy nie są weryfikowani przez opinię publiczną.
Konwent stanie zatem przed pytaniem: czy prezydent Komisji powinien być
wybierany, a jeśli tak, to przez kogo – w wyborach bezpośrednich, jak chcą
jedni, czy przez Parlament Europejski, jak postulują drudzy. Jeżeli przez
Parlament Europejski – to czy przez europejskie stany generalne, w których
obok Parlamentu byłyby delegacje parlamentów narodowych i działające
komitety, jak Komitet Regionów? I jaka byłaby wówczas rola państw naro-
dowych i rządów? Są już pewne decyzje, wspólne dla Parlamentu Europejskiego
i parlamentów narodowych, a także – w zakresie legislacji – wspólne dla Rady,
w której są reprezentowane rządy narodowe, i dla Parlamentu Europejskiego.
Gdyby Parlament Europejski wybierał prezydenta Komisji Europejskiej na
wniosek Rady, tzn. rządów narodowych, powstałaby wówczas właściwa
równowaga. Podobnie wiceprezydent Komisji Europejskiej, odpowiedzialny za
politykę zagraniczną i bezpieczeństwo, mógłby być wybierany przez Parlament
na wniosek Rady Europejskiej, a więc na wniosek rządów narodowych.
Przytaczam te przykłady dlatego, że w moim przekonaniu obywatel znajduje
wówczas jasne odniesienie dla swoich praw i obowiązków. Obywatel chce, aby
w układzie unijnym funkcjonował taki sam mechanizm, jaki jest w demokraty-
cznym układzie każdego z państw narodowych. Dodam, ale to już jest glosa his-

69

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

toryka, że obywatel musi mieć poczucie tożsamości europejskiej, a więc zbio-
rowej pamięci, odniesienia do pewnego świata tradycji i wartości. Jeżeli brak jest
poczucia tożsamości i niezbędnej edukacji w tym kierunku, to nie ma także poli-
tyki solidarności, którą uważam za jedno ze spoiw Unii Europejskiej. Nie sądzę,
aby głównym problemem było to, czy Unia Europejska ma być federalna. Jest to
nowy układ instytucjonalny, który nie powinien być redukowany do doświad-
czeń politycznych istniejących państw. Co więcej, uważam, że w XX wieku nie
zdarzyło się nic równie dobrego jak integracja europejska, która w bilansie tego
smutnego stulecia jest osiągnięciem wspaniałym.

JACEK SARYUSZ-WOLSKI:

Po wystąpieniu pana profesora Geremka chciałbym tylko uzupełnić pewne

wątki. Mamy przed sobą kwestię dwóch planów: planu Leaken – czyli najbliż-
szego, jeżeli chodzi o zmiany polityczne w Unii Europejskiej, oraz planu, który
powinien zaprzątać naszą uwagę już dzisiaj – chodzi o kształt systemu polity-
cznego i instytucjonalnego Unii Europejskiej za pięć, dziesięć lat, kiedy już
będziemy jej członkiem. Tak się fortunnie składa, że tym razem jesteśmy
zaproszeni do udziału w tej dyskusji. To bardzo dobra wiadomość, że mamy być
równoprawnym uczestnikiem konwentu, chociaż w dokumentach jest mowa
tylko o naszym udziale, natomiast czy będziemy mieli prawo głosu, przesądzi
Laeken. Takie embrionalne uczestnictwo w debacie instytucjonalnej już miało
miejsce. Maastricht odbył się bez nas. W Amsterdamie, w czasie obrad grupy
refleksyjnej Westendorpa, byliśmy jednostronnie informowani. Podczas szczy-
tu w Nicei była pewna forma konsultacji. Jednak w obu tych przypadkach nasz
udział miał charakter formalny i nie ważący. Mam nadzieję, że ten etap, czyli
proces konwencyjny zmierzający do konferencji międzyrządowej 2004 roku,
będzie nową jakością.

Obecnie realizowane reformy systemu instytucjonalnego Unii Europejskiej

są, po pierwsze, reformami kroczącymi. Nie powinniśmy więc zakładać, choć
debata częściowo ku temu zmierza, że jest to stadium, w którym na stałe
zostanie określony kształt systemu politycznego Unii. Druga kwestia, która
dotyczy nas i jest główną osią sporu między nami a Unią Europejską od
dziesięciu lat – to równoległość procesów instytucjonalizacji Unii Europejskiej
i jej poszerzania. Przez pewien czas byliśmy zakładnikiem niezdolności Unii
Europejskiej do dokonania własnej reformy. Często przeciwstawiano pogłębie-
nie Unii Europejskiej, czyli reformę – poszerzaniu. Zwolennicy pogłębiania
twierdzili, że między tymi dwoma procesami istnieje sprzeczność i że najpierw

BRONISŁAW GEREMEK

70

background image

trzeba Unię zreformować. My natomiast uważaliśmy, że między jednym i dru-
gim istnieje synergia. W Nicei ogłoszono zakończenie etapu niezbędnego do
reformowania Unii. Mam nadzieję, że aktualna reforma, będzie kontynuacją
procesu postnicejskiego, nie będzie traktowana jako hamulec procesu posze-
rzania, że wystąpi pełna równoległość.

Skoro mamy zabierać głos, to nasuwa się pytanie, czy ma to być głos jedno-

lity. Czy może być polska wizja, polski projekt systemu europejskiego? Kiedy
pada pytanie, czy bliższa jest nam koncepcja niemiecka, francuska czy brytyjs-
ka, część respondentów wpada w pułapkę, wskazując francuską, skandy-
nawską lub niemiecką. Chciałbym postawić przekorną tezę, a mianowicie:
gdyby udało się nam znaleźć wspólny mianownik dla polskiego pomysłu na
kształt systemu politycznego Unii Europejskiej, będzie on wynikał z połączenia
naszych interesów narodowych, wartości, tradycji i światopoglądu, ale przede
wszystkim z racjonalnej kalkulacji, jaki kształt Unii Europejskiej jest dla Polski
najbardziej korzystny.

Druga przekorna teza: nie każdy projekt polityczny Unii Europejskiej jest

dla nas korzystny w równym stopniu i nie sądzę, abyśmy byli dzisiaj przygo-
towani do szczegółowej odpowiedzi na to pytanie.

Pierwsza kwestia dotyczy formy. Mówi się o konstytucji, o pakcie konsty-

tucyjnym, umowie konstytucyjnej. Myślę, że ten pierwszy proces, o którym
mówiłem, zakończy się czymś na kształt paktu konstytucyjnego. Dokument
ten raczej nie będzie się nazywał konstytucją, aby uniknąć konotacji z kon-
stytucją na szczeblu państwowym. Będzie to mniej niż pełna konstytucja,
a z pewnością coś więcej niż mamy dzisiaj, prawdopodobnie tzw. uproszczony
traktat.

Nie sądzę, aby rozwiązanie, które zostanie przyjęte w wyniku konsensusu

piętnastu krajów członkowskich, było bardzo bliskie projektowi belgijsko-
-niemieckiemu, czyli – używając terminu, którego nie lubię – rozwiązaniom
federalnym. Propozycje tandemu niemiecko-belgijskiego, są z jednej strony
motywowane racjonalną analizą wydolności systemu, z drugiej zaś – proble-
mami wewnętrznymi systemów politycznych tych państw. Belgia ma problem
walońsko-flamandzki i widziałaby jego rozwiązanie w delegowaniu kompe-
tencji na szczebel transnarodowy. Problem niemiecki – to presja landów na
uzyskanie klarownych, czytaj: szerszych kompetencji. Nie sądzę, aby prze-
niesienie tych dwóch problemów obu krajów na szczebel europejski mogło się
powieść, a jeżeli tak, to tylko częściowo.

Druga kwestia dotyczy treści. Chciałbym się tylko podpisać pod tym, co

71

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

powiedział profesor Geremek. Wydaje mi się, że odrębność drogi europejskiej
jest tak wyraźna, często mówi się o sui generis formule systemu politycznego, że
to nie będzie system federalny ani kalkujący rozwiązania narodowe czy amery-
kańskie. Dodałbym, że będzie to system niedomknięty, system w drodze, i dzi-
siaj spór o doprecyzowanie, jaki to ma być system, wydaje się bezproduktywny.
Przenoszenie wprost rozwiązań narodowych, o czym mówiłem przy propozy-
cjach niemiecko-belgijskich, wydaje się niewykonalne. Uważam, że ulubiony
termin Francuzów, mianowicie finalité politique, z definicji oznacza koniec. Nie
można mówić o ostatecznych granicach Unii Europejskiej ani o jej ostatecznym
kształcie instytucjonalnym, można tylko mówić o kolejnych stadiach.

Ważniejsze niż zdefiniowanie systemu, który powstanie, ale nie będzie

ostateczny, jest określenie, jakimi cechami powinien się charakteryzować.
Widzę sześć takich cech.

Po pierwsze musi to być system równowagi instytucjonalnej, tzn. w trójką-

cie Parlament, Rada, Komisja, przy wzmocnieniu roli Komisji. Polski komentarz
do Nicei, jeżeli Państwo sięgniecie do wystąpienia premiera Buzka w Parlamen-
cie, był taki, iż w Nicei na skutek rozbieżności stanowisk narodowych nastąpiło
osłabienie metody wspólnotowej i zbytnie zaakcentowanie metody międzyrzą-
dowej. System, niezależnie od tego, jak zostaną podzielone kompetencje
w trójkącie instytucjonalnym, musi być systemem równowagi. To jest pierwszy
warunek wstępny.

Po drugie – powinien to być system efektywny. Po trzecie – nie dyskrymi-

nujący nikogo, ani układów Północ – Południe, ani układów biedni – bogaci czy
mali – wielcy, które to podziały często narzucają się same albo próbuje się je
narzucić.

Po czwarte – w aktualnej fazie debaty musi być przejrzysty i zrozumiały dla

obserwatorów z zewnątrz, przede wszystkim dla obywateli, musi rozwijać
zasadę subsydiarności, dodałbym – działającą w obie strony, czyli obejmującą
zarówno przeniesienie kompetencji z państwa narodowego na szczebel
transnarodowy, jak i umiejscowienie kompetencji na szczeblach niższych
(państwo narodowe lub szczebel regionalny).

I ostatnia cecha – powinien być bliski obywatelom.
Jeżeli chodzi o sam kształt, to uważam, że dużo lepiej jest definiować system

nie w kategoriach całościowych takiej finalité politique, lecz w kategoriach cech,
którymi powinien się wyróżniać. Zrozumiała jest pokusa polityków, a zwłaszcza
intelektualistów posiadających wiedzę w zakresie ewolucji systemów polity-
cznych, żeby zaprojektować system polityczny Unii Europejskiej. Nie wszystko

JACEK SARYUSZ-WOLSKI

72

background image

jednak można zaprojektować. Była tutaj mowa o metodzie Jeana Monneta,
powiedziałbym – mądrości Jeana Monneta, który wierzył w stopniowe tworze-
nie systemu. Rozwinął on w swojej doktrynie wątek determinizmu ekonomi-
cznego, jeżeli więc dzisiaj kwestionuje się metodę małych kroków Monneta, to
moim zdaniem jest to już projekt polityczny, determinizm ekonomiczny traci tu
na znaczeniu. Nadal uważam, że ten system będzie się rozwijał metodą małych
kroków, a głównym kryterium jego sprawności powinna być zdolność do
wykonywania rzeczy i posuwania ich do przodu.

Jeśli połączyć pytania o system polityczny, w domyśle – stopień federaliza-

cji, oraz o debatę między zwolennikami pogłębiania i jego przeciwnikami, to
dostrzegam pewną niespójność w propozycjach, które leżą na stole od kilku lat,
a teraz nastąpiła ich kulminacja. Uważam, że nie cel powinien być przedmiotem
sporu z tymi, którzy są za pogłębieniem instytucjonalnym Unii Europejskiej,
a jednocześnie oczekują zmniejszenia skali redystrybucji PKB na szczeblu
transnarodowym, odejścia od doktryny federalizmu fiskalnego i renacjonaliza-
cji niektórych polityk. Odwrotność tego, co jest obecnie, będzie hasłem prezy-
dencji hiszpańskiej, które brzmi „więcej Europy”. Powstaje pytanie, czy można
mieć więcej Europy za mniej pieniędzy, czy jest sens pogłębiać instytucje, reali-
zować procesy usprawniające mechanizmy funkcjonowania, uwspólnotawiać
polityki, które będą coraz uboższe w treść. Uważam, iż jest to główne pęknięcie
koncepcyjne doktryny niemieckiej, proponującej daleko idące instytucjonalne
pogłębienie konstrukcji. Zgadzam się z tą filozofią, natomiast pęknięcie polega
na tym, że proponuje ona renacjonalizację polityki spójności, wspólnej polityki
rolnej, polityki regionalnej.

Uwspólnotowianie mechanizmów instytucjonalnych Unii to proces o skali

ciągłej, nie ma tu trzech – czterech modeli. Dlatego sądzę, że w momencie
dokonywania wyboru Polska wskaże dokładnie punkt, w którym wskazówka
powinna się zatrzymać. Jednym z ważnych kryteriów, jakie powinny zostać
przyjęte w polskiej debacie, jest to, czy istnieje symetria, czy asymetria, czy jest
pęknięcie, czy spójność między propozycjami pogłębienia instytucji Unii
Europejskiej a wolą, by instytucje te były wykorzystywane do praktykowania
wydolnych, solidnych, szczodrych polityk wspólnotowych według filozofii soli-
darności polityczno-ekonomicznej, czyli kohezyjnej czy spójnościowej. Jednym
z elementów polskiego podejścia powinno być powiązanie tych dwóch rzeczy.
Polska jest i będzie – jak mówi się w żargonie brukselskim – krajem kohezyj-
nym, niezależnie od tego czy to nam się podoba, czy też nie. Z punktu widzenia
wyborów ideologicznych czy doktrynalnych polskim elementarnym interesem

73

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

narodowym jest Unia o silnych politykach redystrybucyjnych i solidar-
nościowych, nawet jeżeli w skali kraju będziemy praktykowali – w zależności
od wyborów politycznych, jakich dokonają nasi obywatele – politykę małego
państwa, małych wydatków, małej redystrybucji. W naszym interesie leży
Europa o wydolnych politykach i tylko wtedy jest sens tworzyć sprawne,
uwspólnotowione instytucje i mechanizmy decyzyjne. Jeżeli ten warunek
zostanie spełniony, co dzisiaj jest problematyczne, i aby taki system mógł
działać, potrzebne są zmiany. Po pierwsze – zwiększenie zakresu głosowania
większościowego oraz procedur współdecydowania wraz z Parlamentem. Po
drugie – uproszczenie traktatów tak, aby były zrozumiałe dla obywateli, oraz
ich podział na części. Mamy tu gotową propozycję florencką, by jedna część
wymagała zgody wszystkich i zawierała essentialia, sprawy fundamentalne,
a druga mogła być modyfikowana w głosowaniu większościowym. Trzecia
zmiana to zbliżenie parlamentów do procesu decyzyjnego na szczeblu wspól-
notowym. Najciekawszy z polskiego punktu widzenia jest model duński,
w którym istnieje ścisły związek Parlamentu z prezentowanym przez rząd
stanowiskiem w sprawach legislacyjnych na szczeblu europejskim. Jest jeszcze
kwestia podziału kompetencji – Niemcy nazywają to Kompetenzkatalog. Tu też
powiedziałbym przekornie, idąc tym samym tokiem rozumowania, że nie
wyobrażam sobie ostatecznego podziału kompetencji. Landy niemieckie na
pewno chcą mieć w swojej gestii ochronę środowiska. Trudno sobie wyobrazić,
aby społeczeństwa europejskie dziś, w dobie rewolucji informacyjnej, mogły
przewidzieć jakie kompetencje i którego szczebla będą potrzebne za dziesięć
czy piętnaście lat. Jest swego rodzaju opis na dzisiaj, który będzie musiał być
ciągle rewidowany.

Kolejna zmiana to stopniowe uwspólnotowianie tzw. drugiego i trzeciego

filaru, czyli wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz wspólnej poli-
tyki w sferze bezpieczeństwa wewnętrznego i wymiaru sprawiedliwości, już
dziś bardzo uwspólnotowionej. Mamy już tego przykład w postaci uwspólno-
towienia wspólnej polityki bezpieczeństwa wewnętrznego i wymiaru sprawie-
dliwości. Rozwiązaniem pośrednim jest tzw. podejście międzyfilarowe, inaczej
koncepcja zintegrowanego bezpieczeństwa, które już się uwidoczniło i lada
chwila będzie realizowane. Po 11 września nie sposób zapewnić bezpieczeństwa
obywateli za pomocą instrumentów drugiego filaru w oderwaniu od trzeciego.
Bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne tak się przemieszały, że wymusi to
podejście międzyfilarowe. Dosyć wyraźnie opowiedziałem się za metodą wspól-
notową, wydaje mi się, że Polska także się za nią opowiada.

JACEK SARYUSZ-WOLSKI

74

background image

Uwspólnotowianie może dotyczyć także metody międzyrządowej, jak nazywa

to minister spraw europejskich Włoch, Butiglione. Chodzi o takie kształtowa-
nie procesu decyzyjnego w ramach kompetencji rządów, czytaj: Rady, które
doprowadzi do wspólnej realizacji celów. Metoda międzyrządowa jest wówczas
traktowana jako faza pośrednia, zgodnie z zasadą, że na końcu drogi liczy się
efektywność działania, a nie czystość konstrukcyjna projektowanego systemu.

Jeżeli ważne jest to, co system może zaoferować obywatelom – bezpie-

czeństwo, dobrobyt, wszystko to można szczegółowo posegregować – to wiele
z tych celów da się osiągnąć przez usprawnianie istniejących instytucji
i polityk bez dokonywania gruntownej przebudowy. Jest pewne pole manewru
umożliwiające zwiększenie wydolności systemu w ramach istniejących instytucji
i polityk, co wiąże się z kwestią legitymizacji. Z punktu widzenia obywatela,
który oczekuje, że nie będzie bezrobocia, że będzie czuł się bezpiecznie w swoim
kraju, o wiele ważniejsze jest, czy system europejski dostarcza takiego poczucia
czy dobrobytu, nie zaś sposób, w jaki to czyni. Jest to problem legitymizacji
dostarczycielskiej, realnej czy obywatelskiej versus legitymizacja formalna.
Porównując legitymizację formalną z legitymizacją dostarczycielską, można
powiedzieć, że na szczeblu Unii Europejskiej, która ma jeszcze niewykształcony
system polityczny w porównaniu do klasycznych systemów politycznych państw
narodowych, ta druga jest znacznie ważniejsza dla obywateli. Można pokusić się
o tezę, że jest ona ważniejsza dla krajów kandydackich niż członkowskich,
ponieważ potrzebują one Unii bardziej niż starzy członkowie, oczekują od Unii
bardzo wiele w sensie bezpieczeństwa i dobrobytu.

Jeśli chodzi o debatę na temat źródeł legitymizacji, to nie do końca

zgodziłbym się z tym, że Komisja zupełnie nie ma legitymizacji. Ma ona legi-
tymizację pośrednią, a miałaby pełniejszą, gdyby była wybierana przez
Parlament lub w wyborach bezpośrednich. Ten spór ustrojowy w Europie jest
dziś sporem o to, czy źródłem legitymizacji jest obywatel, głosujący na swojego
przedstawiciela w Parlamencie Europejskim, i tenże Parlament Europejski,
wybierający egzekutywę – to model parlamentarno-gabinetowy, stanowiący
istotę propozycji niemiecko-belgijskich. Czy też źródłem legitymizacji jest oby-
watel, głosujący na swojego przedstawiciela w parlamencie narodowym, ten
parlament narodowy wybiera swój rząd, który z kolei wpływa na decyzję na
szczeblu europejskim – jest to legitymizacja demokratyczna. Oprócz tej propo-
zycji, zmierzającej do nadania większej legitymizacji Komisji Europejskiej,
której źródłem byłby Parlament Europejski, jest też propozycja, aby Rada
Europejska występowała jako zbiorowy prezydent Unii Europejskiej, który

75

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

miałby kompetencje do powoływania przewodniczącego Komisji Europejskiej –
to drugi sposób legitymizacji.

„Wyzwanie ilości”. Powszechnie uważa się, iż rozszerzenie Unii Europejskiej

spowoduje, że stanie się ona dysfunkcjonalna. Po cichu tylko w literaturze
przedmiotu stawiane są tezy, że im większa ilość członków, tym mniejsza relaty-
wna waga każdego z nich, a zatem mniejsza zdolność do blokowania decyzji
pozostałych. Zwiększenie zakresu głosowania większościowego i ilości
członków, zgodnie z logiką liczb, może zwiększyć wydolność decyzyjną syste-
mu. Jest zatem sporo przesady w twierdzeniu, iż dziesięciu czy dwunastu
nowych członków Unii zablokuje jej rozwój instytucjonalny. Z punktu widzenia
krajów kandydackich takie dążenie do perfekcji, powodujące odkładanie
decyzji w czasie, zmniejsza wiarygodność Unii Europejskiej w oczach obywateli
tych krajów.

W pełni podpisuję się pod tym, co mówił profesor Geremek o potrzebie

debaty i tym samym zwiększenia poczucia, że jesteśmy współautorami kształtu
instytucjonalnego Unii. Niezależnie bowiem od tego, jak będzie wyglądał trak-
tat akcesyjny, jest bardzo ważne, jak będzie wyglądało pierwsze pięć dziesięć lat
polskiego członkostwa w Unii o zmienionym kształcie instytucjonalnym. Jeżeli
będziemy się czuli jego współautorami i identyfikowali się z nim, to legitymiza-
cja tych konstrukcji będzie dużo większa.

Debata w drugim planie – postczłonkowskim – powinna się toczyć

w europejskich partiach politycznych i dotyczyć sposobu włączenia polskiego
systemu politycznego do systemu politycznego Unii Europejskiej. Mam tu na
myśli system polityczny, a nie instytucjonalny. To samo dotyczy systemów eko-
nomicznych i artykulacji wszelkich innych grup interesów, zderzenia się pol-
skiej opinii publicznej z rodzącą się opinią publiczną Unii Europejskiej.
W tym drugim planie będziemy musieli m.in. ustosunkować się do propozycji
utworzenia tzw. rządu gospodarczego Unii Europejskiej, czyli monetarno-
-fiskalnego mix między bankiem centralnym a władzą publiczną. To samo jest
dziś osią debaty budżetowo-monetarnej w Polsce. Podobna debata rodzi się na
naszych oczach na szczeblu Unii Europejskiej – wypracowywanie mieszanki
polityk fiskalnych i monetarnych, respektujących jednocześnie zasady stabil-
ności monetarnej, ograniczenia społeczne i wymogi wzrostu gospodarczego.

BRONISŁAW GEREMEK:

Chciałbym dorzucić kilka słów. Co do naszego uczestnictwa w konwencie –

jeśli zostanie podjęta decyzja, zgodna ze zgłoszoną propozycją, będzie to ozna-

JACEK SARYUSZ-WOLSKI

76

background image

czało, że jesteśmy członkiem konwentu na równych prawach. Ponieważ kon-
went nie będzie głosował, nie będzie potrzeby wprowadzania różnicy między
członkami a obserwatorami. Prezydium konwentu będzie musiało wykonać
fundamentalną pracę, stąd ogromna rola przewodniczącego konwentu, który
zostanie mianowany w Laeken. Decyzję tę konwent będzie przecież podej-
mował na wniosek prezydium, w którego skład, obok przewodniczącego kon-
wentu, wchodzi wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, odpowiedzialny za
reformy, oraz prawdopodobnie przedstawiciele Parlamentu. Jest to duża szansa
dla krajów kandydujących, które traktowane są na tych samych zasadach.

Obecnie chyba nie ma sprzeczności między pogłębianiem a rozszerzeniem.

Rozszerzenie Unii Europejskiej jest pierwszym bodźcem, jaki zdecydował
o tym, że dokonało się jej pogłębienie. Pojawiła się inna propozycja, która
blokowała rozszerzenie, argumentowana nie potrzebą pogłębienia, lecz zasadą
sprawiedliwości: ponieważ w Helsinkach wskazano dwanaście krajów jako
kraje kandydujące, w tej chwili dziesięć zaawansowanych musi poczekać na
dwa pozostałe.

Wreszcie sprawa legitymizacji. Uważam, że zgadzamy się w kwestii legity-

mizmu systemu. Kiedy ktoś twierdzi, że system Unii Europejskiej jest mało
demokratyczny, to nie dostrzega, że w procesie tym uczestniczą wielkie
demokracje, parlamenty i rządy narodowe, które mają legitymizm. Mam tu jed-
nak na myśli legitymizm funkcji wewnątrz Unii Europejskiej. Jest propozycja,
aby Rada Europejska była wieloosobowym prezydentem, ale trzydziesto-
osobowy prezydent oznacza, że nie ma prezydenta. Dlatego należy zadać
pytanie, w jaki sposób zapewnić legitymizm ważnych funkcji w Unii
Europejskiej. Michel Barnier proponuje, aby dokonywało się to na zasadzie par-
tyjnej, mianowicie aby w wyborach do Parlamentu Europejskiego stawały listy
partii europejskich i w sposób naturalny pierwsza osoba na każdej liście była
kandydatem – system partii politycznych pozwala na wybory.

Kolejne moje pytanie brzmiało: w jaki sposób kandydat na prezydenta Unii

Europejskiej przekona rolnika na Suwalszczyźnie, że jest dobry? W XV w.
Giovanni Capistrano miał pewne problemy, aby zostać zrozumianym, ale miał
bardzo wymowną gestykulację, no i oczywiście miał tłumaczy. Jeśli kandydat na
prezydenta będzie pochodził np. z Finlandii, to w jaki sposób przekona tego
rolnika? Chodzi nie tylko o język, ale też o różnice kulturowe. Wszelkie
pomysły dotyczące wyborów bezpośrednich, które dałyby ten legitymizm, są
ryzykowne i w gruncie rzeczy są grą pozorów. Legitymizm parlamentarny
wydaje się być rzeczą rozsądną, natomiast problem partii politycznych, istotny

77

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

także z polskiego punktu widzenia, jest bardzo ważny. W trakcie naszych
dyskusji w grupie w Laeken jeden z członków grupy zapytał Jacquesa Delorsa,
czy w trakcie swojej prezydencji miał on poczucie, że jest członkiem jakiejś par-
tii politycznej i czy potem, w trakcie kierowania Komisją, było mu to w jakikol-
wiek sposób potrzebne. Odpowiedź brzmiała następująco: mogło to tylko
przeszkadzać. Aby Komisja dobrze działała, musiał być dobry układ między
przewodniczącym Komisji z Partii Socjalistycznej a kanclerzem Niemiec z Cha-
decji. To muszą być nie ludzie partii politycznych, lecz ludzie autorytetu i kom-
petencji, którzy mają sytuację legitymizowaną kontraktem między rządami
narodowymi lub decyzją Parlamentu.

Pozostaje sprawa konstytucji. Pewne jest to, że w ramach procesu Laeken

będzie uproszczony traktat, drogę pokazał tu Instytut Florencki. Nie jest to jed-
nak problem techniczny. Deklaracja francusko-niemiecka upomina się
o konstytucję i robi to w zaskakujący sposób, ponieważ nie sądzono, iż taki
konsens zostanie osiągnięty. Konstytucja dotyczy paktu obywatelskiego, pod-
czas gdy traktat – paktu między rządami narodowymi. Metoda podjęcia decyzji
o ratyfikacji i funkcjonowaniu jest odmienna, i nie jest to kwestia słów, lecz
materii. Trudno przewidzieć, jak się to dalej potoczy. Należy podkreślić zgod-
ność między panelistami w kwestii naprawy Unii, która potrzebuje bardzo istot-
nej reformy, ale nie rewolucji czy wstrząsu. Mądrością ojców założycieli było
poszukiwanie takich mechanizmów, które umożliwią wprowadzanie koniecz-
nych zmian bez burzenia całego układu.

ANDRZEJ OLECHOWSKI:

Chciałbym dodać kilka krótkich uwag. Nie każdy projekt jest dla nas

korzystny. Jak powiedział pan Jacek Saryusz-Wolski, potrzebujemy własnych
projektów. Dlatego należy liczyć na to, że rząd przygotuje tę obiecaną pozycję
na konferencję międzyrządową wystarczająco wcześnie, abyśmy mogli ją
przedyskutować w pogłębionej debacie, która na pewno będzie trudna. Gdyby
jednak rząd jej nie przedstawił, należałoby taki polski projekt przygotować
w debacie publicznej. Po drugie, zgadzam się, że etykiety czasem są użyteczne
i że czasem lepiej nie nazywać potwora ani nie definiować konia. Wiadomo już,
że nie rozstrzygniemy, czy Unia Europejska ma być unią narodów, czy unią
państw narodowych. Odrzucając tę definicję i etykietę, tolerujemy stan,
w którym unia jest nieefektywna i dryfuje, jest tworzona tam, gdzie to możliwe,
a nie gdzie konieczne. Prowadzi to do marnotrawienia wysiłków i tworzenia
słabych instytucji. Po 11 września mieliśmy dobry przykład tej słabości, kiedy

DYSKUSJA

78

background image

obywatele Unii Europejskiej zwrócili się do rządów narodowych, a nie do insty-
tucji unijnych, ponadnarodowych, które były za słabe. Obawiam się, że ta
słabość instytucjonalna naszego wspólnego wysiłku powoduje, iż obywatele
tracą zaufanie, entuzjazm i przywiązanie do takich instytucji.

Ostatni punkt – dyskusja na temat konstytucji czy jakkolwiek nazwiemy ten

dokument – wydaje mi się niesłychanie ważny. Uważam, że w tej konstytucji
powinien się znaleźć fundamentalny system wartości europejskich – ten, który
nas zgromadził, gromadzi i będzie gromadził w przyszłości, oraz ten, który
decyduje o tym, że kogoś uznajemy za Europejczyka. Jeżeli nie podejmiemy
pewnych działań, ponieważ nie umiemy ich podjąć bądź uważamy, że jest na
nie za wcześnie, Unia będzie się w przyszłości rozpadać na grupy. Mamy prob-
lem tych, którzy chcą pójść dalej, mamy wspólną walutę. Jeśli będzie się na te
grupy dzielić, na ściślej i słabiej współpracujących, to jest niezmiernie ważne,
aby trzymała nas ta konstytucja i jej wartości. Inaczej całe zjednoczenie Europy
będzie pozorne, będzie tylko fasadą.

MARCIN ŚWIĘCICKI:

Chciałbym zabrać głos w jednej sprawie ważnej dla Polski i polskiego

stanowiska, jakie powinniśmy zająć w konwencie, który jutro zostanie
powołany, w którym będziemy brali udział i który ma przygotować rozwiązania
instytucjonalne dla przyszłej Europy. Sprawie, o którą już zahaczali paneliści,
a mianowicie kwestii zakresu głosowania kwalifikowaną większością głosów
i zakresu jednomyślności.

Traktat Nicejski, który jeszcze nie obowiązuje (w Irlandii odrzucono go

w referendum), przewiduje pewne ograniczenie zakresu jednomyślności.
W dalszym ciągu jednak w Unii Europejskiej jest duży zakres decyzji, które
nadal mają pozostać decyzjami jednomyślnymi. Dotyczą one sfery polityki
zagranicznej, polityki bezpieczeństwa, podatków, funduszy strukturalnych,
przyjmowania nowych krajów. Pytanie, czy w interesie Polski leży, aby tę
zasadę, będącą jednocześnie zasadą liberum veto, czyli możliwości zablokowa-
nia jakichś decyzji, w ogóle utrzymać. Proponuje się obecnie, aby nowa kon-
stytucja całkowicie zniosła zasadę jednomyślności, gdyż pozostawiona
w jakiejkolwiek sprawie, będzie ona paraliżować Unię. Nie może być tak, że
w drobnych, mniej istotnych sprawach może być większość głosów kwali-
fikowana czy inna, a w sprawach zasadniczych nadal będzie obowiązywała
zasada jednomyślności. Padają głosy, aby od tego odejść. Uważam, że w intere-
sie Polski leży, aby zasada ta w ogóle przestała obowiązywać w Unii

79

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

Europejskiej. Oto kilka przykładów, do czego może ona doprowadzić. Grecja,
korzystając z tej zasady, może całkowicie zablokować rozszerzenie, jeśli nie
będą po jej myśli decyzje dotyczące Cypru. Hiszpania jest jak najbardziej
za rozszerzeniem, ale w zakresie funduszy strukturalnych zgadza się tylko
na takie zmiany, które nie uszczuplą środków funduszy strukturalnych płyną-
cych do Hiszpanii. Te ogromne środki po wejściu dziesięciu państw według
obecnych zasad należałoby zabrać Hiszpanii, Portugalii, Grecji i przerzucić na
nowe kraje, inaczej zostanie złamana zasada solidarności. Unia nadal będzie
pomagać bogatszym krajom, dając im takie same środki jak tym biednym. Czy
będzie to unarodowienie pomocy strukturalnej, o którym była mowa?
Przejście do zasady większości głosów będzie kontrolowane, będzie to
większość kwalifikowana. Zasada subsydiarności będzie ściśle przestrzegana,
czyli na szczebel ogólnounijny trafią sprawy, które muszą być ogólnounijne,
inne będą decentralizowane. Przyjęto zasadę wzmocnionej współpracy,
zgodnie z którą w pewnych dziedzinach tylko niektóre kraje mogą ze sobą
współpracować, reszta może się do tego włączać lub nie. Państwo narodowe
przestanie być absolutem, będzie jednym ze szczebli organizacji
społeczeństwa, podobnie jak region. Demokratycznie kontrolowany region
będzie podejmował decyzje tylko na tym szczeblu.

Uważam że właśnie takie stanowisko powinna zająć Polska.

ANTONI KUKLIŃSKI:

Panie Przewodniczący, Panie i Panowie, mam cztery uwagi.
Po pierwsze, paneliści w naszych dyskusjach zakładają, iż Europa jest auto-

nomiczna w zakresie organizowania samej siebie, że jest to dialog między Unią
a państwami narodowymi itd. Tymczasem nie należy zapominać, że Europa jest
fragmentem sceny globalnej i ważnym kryterium dla organizacji Europy jest to,
aby ta Europa jako całość poruszała się w sposób efektywny na scenie global-
nej, między innymi wygrywała walkę konkurencyjną. Uważam, że w chwili, gdy
mówi się o organizacji Unii, ten punkt widzenia powinien być reprezentowany.

Druga sprawa. Chyba przed rokiem odbyło się na Zamku Królewskim

spotkanie z udziałem Joschki Fischera i z obszernym komentarzem profesora
Geremka. Odczułem wówczas pewien zawód, gdyż odniosłem wrażenie, że pan
profesor nie chciał mówić o Europie federalnej. Dziś natomiast z satysfakcją
odnotowałem, że w wypowiedzi pana profesora pojawił się wątek federalny,
czyli pan profesor „sfederalizował się” przez ostatnie dziesięć miesięcy.
Chciałbym zapytać pana profesora, czy tak jest rzeczywiście, czy to tylko moje

DYSKUSJA

80

background image

odczucie? Natomiast nie mam wątpliwości, że znajdujemy się na takim etapie,
iż nie boimy się mówić o elementach federalizmu w Europie. Polacy muszą się
z tym pogodzić. Mogą to być różne formy, mamy tu pewna analogię historyczną.
W 1648 r. Europa zaczęła właśnie konstruować nowoczesne państwo, w XXI
wieku wyłoni się jakiś kształt federalnej Europy i Polacy muszą się do tego
przyzwyczaić.

Trzecia sprawa. Bardzo podoba mi się ujęcie ministra Saryusz-Wolskiego,

a mianowicie ostrzeżenie przeciwko tworzeniu pustych instytucji. Będą pow-
stawały instytucje europejskie, ale z drugiej strony ograniczona baza finansowa
uniemożliwi ich funkcjonowanie. Sadzę, że jest to bardzo ciekawe zjawisko,
któremu należy się przyglądać. Czy w tym ujęciu rozwój federalnej Europy nie
będzie w znacznej mierze grą pozorów?

I ostatnia sprawa. Mamy właściwie dwie wizje Europy w sensie ideolo-

gicznym: socjaldemokratyczną i liberalną. Konflikt między nimi ma bardzo
istotne znaczenie. Stanowisko ministra Saryusz-Wolskiego jest tu bardzo
ciekawe: z punktu widzenia naszych polskich interesów i doktryny kohezyjnej,
czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy socjaldemokratami. Opcje liberalne mniej do
nas przemawiają. Czy jest to słuszne wrażenie?

STANISŁAWA GRABSKA:

Zastanawiam się nad sprawą stosunków między Parlamentem Europejskim

a parlamentami narodowymi. Pan profesor Geremek mówił o ujednolicaniu
prawa, tymczasem w Europie funkcjonują różne wizje tego, co znaczy prawo
człowieka i jakim wartościom ta Europa ma służyć. Wymieniono tu dwie, sądzę,
że jest ich więcej. Są koncepcje, aby do praw człowieka zaliczyć prawo do
eutanazji czy prawo do zawierania małżeństw homoseksualnych. Wyobraźmy
sobie, że Parlament Europejski uchwala takie prawo w ramach praw człowieka.
Co ma zrobić kraj, który tego nie chce? Musi istnieć jakaś granica, co prawo
europejskie może wnosić, i wolność tworzenia kultury życia wewnątrz krajów
członkowskich przez parlamenty krajowe. Jeżeli ma istnieć różnorodność, to
powinna ona być tak skonstruowana, aby jeden kraj miał prawo do eutanazji,
uchwalając je, a drugi nie. Oprócz wizji liberalnej czy socjaldemokratycznej
mamy jeszcze wizję chrześcijańską, która także istnieje i jest bardzo silna
w Polsce czy Irlandii. To jest moje pierwsze pytanie.

Drugie pytanie dotyczy jednolitego pieniądza. Jakie będą mechanizmy

podziału tego pieniądza, jeśli będzie jedna mennica na całą Europę? Od tego,
jak będzie to funkcjonować, zależy bardzo dużo.

81

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

STEFAN BRATKOWSKI:

Mam dwa krótkie pytania. Zasugerowano powołanie komisji do badania

struktur administracji w naszym kraju, które – jak wiadomo – są bardzo rozbu-
dowane. Dyskusje nad ustrojem aparatu Unii toczą się tylko między politykami,
Unia robi się coraz droższa, jeżeli chodzi o aparat urzędniczy, składy tych
wszystkich komitetów i komisji są nieprawdopodobnie rozbudowane. Czy nie
byłoby zatem możliwe, aby Polska, która sama powinna myśleć o własnych
oszczędnościach, zasugerowała Unii powierzenie fachowcom, a nie tylko poli-
tykom zbadanie struktur unijnych przynajmniej pod kątem zracjonalizowania
ich organizacji i obniżenia kosztów utrzymania? Pomijam oczywiście kwestię
niepotrzebnego ujednolicania tego, czego się nie ujednolica nawet w Stanach
Zjednoczonych. To jest odpowiedź na to, o czym mówiła pani Grabska. W Stanach
Zjednoczonych nawet przepisy drogowe bywają w różnych stanach różne i nie
przeszkadza to jednolitości Stanów Zjednoczonych.

Drugie pytanie związane jest z Niceą. W Traktacie Nicejskim powtarza się

to, co jest w starych dokumentach ONZ, natomiast punktem wyjścia dla
Europy jest chyba określenie znaczenia społeczności lokalnych – gmin. Mają
one mają w wielu krajach, zwłaszcza anglosaskich i skandynawskich, ogromną
tradycję i doświadczenie, w naszych znacznie mniejszą, a dla krajów, które będą
przyjmowane w przyszłości, takich jak kraje bałkańskie, będzie to kwestia
wręcz zasadnicza. Warto byłoby położyć nacisk na włączenie do karty doku-
mentów europejskich sprawy społeczności lokalnych jako społeczności pod-
stawowych. W krajach takich jak Bałkany, gdzie sąsiadują ze sobą dolina
muzułmańska, prawosławna, katolicka itd., kwestia rozgraniczenia gmin ma
pierwszorzędne znaczenie. Będzie ją można rozwiązać, korzystając
z doświadczenia Szwajcarii. Demokracja lokalna to nasz europejski dorobek,
Ameryka zapożyczyła ją od nas. Uważam, że zasadnicze znaczenie ma nie tylko
uznanie gminy jako podstawowej jednostki, ale także kampania przeciwko
monopolom zarówno krajowym, jak i europejskim.

MACIEJ PILKINKIEWICZ:

Jest tu pewien bardzo istotny element, mianowicie wyścig o rozszerzenie

między Europą i Ameryką. W 1990 roku podpisano w Rio de Janeiro umowę
między Wspólnotą Europejską a krajami Ameryki Łacińskiej. Odpowiedzią
amerykańską było dążenie Clintona do rozszerzenia NAFTA, potem Bush
senior wystąpił z inicjatywą utworzenia strefy wolnego handlu od Alaski

DYSKUSJA

82

background image

po Ziemię Ognistą, następnie Bush junior ogłosił projekt utworzenia Obszaru
Wolnego Handlu Ameryk (FTAA) na szczycie w Quebecu w kwietniu tego roku.
Byłaby to strefa większa od rozszerzonej Europy, z większym PKB, większą
liczbą mieszkańców i o większym obszarze. W podpisanej deklaracji przyjęto,
że w 2005 roku w Buenos Aires zostanie zawarta umowa o strefie wolnego
handlu krajów Ameryki. Z punktu widzenia polskiego bilansu handlowego jest
bardzo ważne, aby ulokować się na rynku amerykańskim przed stworzeniem
strefy wolnego handlu z cłami dla krajów spoza tej strefy.

MAGDA VASARYOVA:

Mam dwa krótkie komentarze i jedno pytanie. Jest to dla mnie rozszerzenie

wiedzy, jak Polacy postrzegają przyszłą Europę. Zauważyłam sprzeciw wobec
elementów federalizacji ze strony Polski. Chociaż Słowacja nie zawsze ma dobre
wspomnienia po zjednoczeniu z Federacją Czechosłowacką, społeczeństwo
słowackie w zasadzie nie jest przeciwne elementom federalizmu w Europie.
Poparcie Słowaków dla wejścia Słowacji do Unii wynosi dzisiaj 80 procent, ale
rozpoczęła się już dyskusja na ten temat w gminach, powiatach, organizacjach
pozarządowych, związkach zawodowych itd.

Nasze systemy polityczne nie są kompatybilne z systemami Unii, o czym

mówił minister Saryusz-Wolski, scena polityczna Słowacji obsadzona jest
lewicowymi populistami. Słowacy doświadczyli jednak, jakim problemem jest
brak partnerów na scenie europejskiej. Musimy zastanowić się nad tym, że nie
możemy działać tak skutecznie, jak powinniśmy. Mówimy o krajach członkows-
kich, krajach kandydujących, o Komisji Europejskiej, ale nie mówimy o tym, że
na przykład do 2005 roku mogą się odbywać spotkania regionalne, jak to
w Wyszehradzie, które mają ogromne znaczenie w myśleniu o Europie
i dążeniu do Europy. W związku z tym mam pytanie do panelistów: jak widzą
oni rolę spotkań regionalnych przed i po wejściu do Unii.

BRONISŁAW GEREMEK:

Pierwszy komentarz dotyczący Unii i problemu konkurencyjności gospo-

darki europejskiej. Jest to główny powód zmian, jakie dokonują się w tej chwili
w Unii Europejskiej, aby mogła być ona globalnym partnerem
o wystarczającej sile głosu. Nie chodzi jednak o głos polityczny, lecz
o konkurencyjność gospodarki europejskiej. Problem rozszerzenia to także
pytanie, czy to rozszerzenie zmniejszy, czy zwiększy konkurencyjność gospo-
darki.

83

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

Moje poglądy w sprawie federalnej Europy. Mogę odpowiedzieć profesorowi

Kuklińskiemu, że zmieniło się moje miejsce. Otóż minister spraw zagranicznych
Polski w sprawie programu federalizacyjnego powinien mieć poglądy bardziej
umiarkowane niż człowiek odwołujący się do świadomości obywatelskiej.
Uważam, iż formuła Jacquesa Delorsa, że Unia to federacja państw narodowych,
jest dobrym opisem sytuacji. Ważne są tu dwa elementy: jest to proces
nieuchronny i dotyczy państw narodowych, bo taka jest rzeczywistość Unii.
Nie jest bowiem tak, że losy państw narodowych to pasmo konfliktów
czy negatywnych doświadczeń.

Czy występują tutaj wizje partyjne? Chciałbym przypomnieć, że Unia

Europejska ma genezę chrześcijańsko-demokratyczną, to właśnie w środowisku
chrześcijańskich demokratów idea ta przejawiła się najsilniej. Sadzę, że nie ma
wizji partyjnej integracji europejskiej, ponieważ istnieje spór między socjal-
demokratyczną zwiększoną rolą państwa i liberalną mniejszą rolą państwa.
W wypadku Unii Europejskiej jest to państwo korzystające z jednego procenta
PKB na cały swój budżet, czyli małe państwo – z tym zgodzą się i liberałowie,
i demokraci. Chciałbym, aby zgodził się z tym także Stefan Bratkowski,
ponieważ gdy mówi się o biurokracji brukselskiej, to chodzi o pewne proce-
dury, jak słynne ustalanie wymiarów bananów. Natomiast jeśli zastanowić się
nad miejscem brukselskiej biurokracji w funkcjonowaniu Unii i kosztami jej
utrzymania, to bądźmy poważni, biurokracji brukselskiej możemy nie lubić, ale
stańmy raczej po stronie Maxa Webera. Niech będzie ona skuteczna i dobrze
wykonuje swoją pracę, a nie ustala wymiary bananów. Wcale nie jest tak źle
z funkcjonowaniem aparatu brukselskiego, jak nam się niekiedy wydaje.

Postawienie problemu prawa i roli parlamentu narodowego jest bardzo

istotne dla zaangażowania w integrację europejską, ale myślę tu o pytaniu pani
Grabskiej. Ja nie mam żadnych obaw, gdyż nie sądzę, aby Unia w jakikolwiek
sposób mogła narzucać rozwiązania sprzeczne z kanonem wartości które-
gokolwiek z państw. W dyskusji nad przyszłym kształtem konstytucyjnym Unii
rozróżnia się trzy rodzaje praw, które Unia może ustanawiać. Pierwszy to
prawa, które obowiązują, i tych jest bardzo niewiele. Deklaracja praw funda-
mentalnych jakby z góry określiła granice, życie ludzkie i godność ludzka
stanowią w niej wartość nienaruszalną. Poza tą niewielką sferą znajdują się tzw.
prawa ramowe – takie, które nie są aplikowane bezpośrednio, lecz realizowane
przez parlamenty narodowe i legislacje narodowe. I wreszcie – rozporządzenia
wykonawcze. Sadzę więc, że nie ma zagrożeń i ani nie zostanie uszczuplona rola
parlamentów narodowych, ani nie nastąpi naruszenie praw.

DYSKUSJA

84

background image

Ostatnia sprawa to grupy regionalne. W drodze do Unii Europejskiej mogą

one lepiej służyć niż służyła Grupa Wyszehradzka, której potencjał pozostał
niewykorzystany, dlatego że egoizmy narodowe okazały się silniejsze.
Co więcej, tworzenie grup regionalnych wewnątrz Unii jest nieuchronne,
co wynika z gry interesów. Chciałbym – polska polityka przywiązywała do tego
duże znaczenie – aby Grupa Wyszehradzka była elementem współistnienia
wewnątrz Unii Europejskiej, tak jak współistnieje pewien zakres solidarności
krajów Beneluksu, Może to tylko wyjść na dobre tak Unii Europejskiej, jak
i krajom członkowskim.

Chciałem też zwrócić uwagę na fakt, że potrzebna jest debata globalna, która

może nawet jest ważniejsza niż projekt stanowiska rządu, ponieważ powin-
niśmy wiedzieć o co chodzi, idąc do Unii Europejskiej.

ANDRZEJ OLECHOWSKI:

Jeszcze może Stefanowi Bratkowskiemu przypomnimy, że cała admini-

stracja EWG jest znacznie mniej liczna niż administracja miasta Paryża. To jako
przypis.

JACEK SARYUSZ-WOLSKI:

Ustosunkuję się do wybranych wątków dyskusji. Pan minister Święcicki –

zasada głosowania większościowego. Uważam, że teza, aby obalić zasadę jed-
nomyślności, jest tezą błędną. Są dwa podejścia: tzw. erga omnes, across the bord,
albo case by case. Wydaje mi się, że podejście przyjęte w Unii, to jest badanie,
czy w danej dziedzinie można osiągnąć zgodę co do zastosowania zasady
głosowania większościowego, jest dla nas korzystne, Najgłośniej wypowiada-
jące się kraje mają bowiem swoje ulubione „nie dotykaj”, np. Brytyjczycy –
podatki. Belgowie proponują, aby w sprawach budżetu i podatków odejść od
głosowania jednomyślnego (notabene, fundusze strukturalne do 2006 roku
objęte są wymogiem głosowania jednomyślnego). Uważam, iż nie da się tego
zlikwidować, należy systematycznie uszczuplać pojedynczo, jednak pewne
obszary muszą pozostać. Tak długo, jak długo nie ma społeczeństwa europej-
skiego w sensie podmiotowym, a jest społeczeństwo państw narodowych, na
pewno kwestia polityki zagranicznej jest nie do dotknięcia – mówię to w kate-
goriach realnych.

Panu profesorowi Kuklińskiemu powiedziałbym tylko tyle, że miarą wzięcia

pod uwagę wątku globalnego jest wspólna polityka zagraniczna i bezpie-
czeństwa oraz rodząca się polityka obronna, ze słabościami rzeczy młodych

85

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image

i nowych. Z punktu widzenia optymalnej ścieżki dla Polski, na dwadzieścia,
trzydzieści, czterdzieści lat, kiedy głównym celem powinna być polityka moder-
nizacyjna, optymalną mieszanką wyborów powinna być polityka maksymalnie
liberalna, oferująca maksymalną konkurencyjność. Być na tyle tygrysem, na ile
można, małe państwo, oszczędny budżet i maksymalna redystrybucyjność Unii,
ponieważ jesteśmy biorcą. W sensie doktrynalnym pozornie jest to kompletnie
niekoherentne, ale z punktu widzenia interesu narodowego – doskonale kom-
plementarne.

Pani profesor Grabska – euro. Masa PKB wyznacza masę monetarną, a pie-

niądz w obiegu będzie nam przydzielany zależnie od współczynnika szybkości
krążenia pieniądza w gospodarce. Strumień pieniądza wyznaczany jest przez
strumień realny, wszystko więc zależy od naszej gospodarki.

Pan redaktor Bratkowski, z którym się zgadzam. Jest takie badanie struktur,

jest biała księga na temat Komisji i zarządzania Unią, ale w całości potwierdzam
to, co powiedziałem wcześniej o wydolności struktur takich jak Komisja
Europejska w sensie ilości ludzi przypadających na ilość zadań. Drugi wątek,
o którym mówił pan redaktor, to kwestia społeczności lokalnej jako podsta-
wowej. W pełni się zgadzam, chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewną
sprzeczność: wzywa pan do włączenia tej kwestii do legislacji europejskiej, ja
zaś uważam, że jest to domena państwa narodowego.

Pani ambasador Vasaryova, mogę tylko potwierdzić żal, który

wypowiedział profesor Geremek. Sadzę, że Wyszehrad sprawdził się w mniej-
szym stopniu, niż mógł, i że tak samo będzie w Unii. Uważam, iż w trakcie
negocjacji członkowskich sprawdza się gorzej niż podczas negocjacji sto-
warzyszeniowych. Nie odbiegnę chyba daleko od prawdy, jeśli powiem, że
suma wyniku negocjacyjnego będzie gorsza, niż mogłaby być, gdyby kraje
koordynowały swoje stanowiska. Pytanie, czy te ugrupowania będą istniały,
gdy będziemy w Unii, przy tylu urazach, ile jest dzisiaj. Teoretycznie jesteśmy
krajami o wspólnych interesach, ale daliśmy sobie narzucić, albo sami sobie
narzuciliśmy formułę „konkursu piękności”.

Pan profesor Geremek odniósł się do federacji państw narodowych.

Chciałem zwrócić uwagę, że w pewnym momencie przestanę używać terminu
narodowy, bo jeżeli kiedyś kraje bałkańskie będą członkami, to one nie są naro-
dowe, albo gdyby miały być narodowe, to my nie chcielibyśmy, aby takimi były.
Jeżeli Europa będzie coraz bardziej multietniczna, to być może przekształci się
w federację państw, ale czy narodowych?

DYSKUSJA

86

background image

ANDRZEJ OLECHOWSKI:

Widzieliście państwo z głosów tego panelu i późniejszych, jak bardzo ważna

jest dyskusja i jak bardzo dotyczy naszej przyszłości. W debacie nad naszym
stanowiskiem w Unii Europejskiej będziemy musieli sobie najpierw odpowie-
dzieć na pytanie, do jakich celów potrzebujemy Unii Europejskiej, jakie interesy
narodowe chcemy zrealizować poprzez obecność w Unii, a wtedy postanowimy,
jaki kształt instytucjonalny nam najbardziej odpowiada.

ZYGMUNT SKÓRZYŃSKI:

Z mojej strony podziękowanie i uwaga, że mieliśmy do czynienia

z koncertem kompetencji w wykonaniu trzech ekspertów najwyższej klasy
w Polsce. Sytuacja była szczególna, gdyż nie zajmują oni w tym momencie
urzędowych stanowisk, są przed albo po, i prezentowali wyłącznie swoje pry-
watne opinie. Ogromne podziękowanie dla wszystkich trzech panów.

Jednocześnie chciałbym poinformować, a propos Wyszehradu, że w 1989

roku, przed polskim przemianami, właśnie nasza Fundacja zorganizowała
nielegalnie dużą konferencję międzynarodową u Ojców Benedyktynów
w Tyńcu oraz u Ojców Dominikanów w Krakowie – tu ukłon w stronę Ojca
Pieńkowskiego, poświęconą Europie Środkowej – „Europa Środkowa: iluzja czy
szansa”. W spotkaniu tym uczestniczyło około stu osób, w tym około
pięćdziesięciu przyjechało z Zachodu. Była to znakomita konferencja, podczas
której nie istniały problemy, o jakich była mowa dzisiaj.
(

Wypowiedzi nieautoryzowane)

87

JAKI SYSTEM POLITYCZNY ZJEDNOCZONEJ EUROPY?

background image
background image

Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz

*

Wizje integracji europejskiej w opiniach
parlamentarzystów

Mentalnościowe uwarunkowania problematyki integracyjnej

Integracja jest kwestią, wobec której – po raz pierwszy od dziesięcioleci –

Polacy odwołują się do przyszłości, a nie do przeszłości, patrzą „w przód”, a nie
„do tyłu”. Utrwalone tradycją minionego półwiecza osie podziału, wyznaczone
„tęsknotą za” bądź „odrzuceniem” epoki minionej, przedwojennej czy socjali-
stycznej, doświadczeniami komunizmu oraz stosunkiem do religii i Kościoła,
zacierają się i tracą na ważności. W miarę odchodzenia pokoleń wychowanych
i ukształtowanych w Polsce realnego socjalizmu, wyobrażenia o własnym kraju
i otaczającym nas świecie będą formowane przez ludzi ukształtowanych już
w Polsce realnej demokracji, dla których Europa podzielona „żelazną kurtyną”
jest już historią. Spór o kształt członkostwa Polski w Unii Europejskiej, wyne-
gocjowane warunki i sposób ich wykorzystywania będą nam towarzyszyć
w nadchodzących dziesięcioleciach – jest to bowiem spór o przyszłość kraju,
warunki życia nas samych i naszych współobywateli. To, z jakim nastawieniem
i mentalnym wyposażeniem rozpoczniemy ten proces, zadecyduje o jego prze-
biegu i rezultatach: o tym, czy górę wezmą w nim racje polityczne i gospodar-
cze, czy ideologiczne emocje.

Przedstawionym niżej rozważaniom towarzyszy pytanie: czy polskie elity

parlamentarne mają względnie spójną koncepcję „na przyszłość”, w którą jest
wpisane zrozumienie sensu integracji, oraz czy przed referendum zdążą

* Dr Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz jest członkiem zarządu Fundacji „Polska w Europie”.

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 89–99

89

background image

przekonać do tej koncepcji społeczeństwo. Jest to o tyle ważne, że rezultat tego
plebiscytu wyznaczy bieg historii naszego kraju na dziesięciolecia. Jeśli będzie
negatywny – czeka nas prawdopodobne fiasko projektu integracyjnego i dalsze
„życie na oślep”, w myśl zasady „jakoś to będzie”.

Narodziny elity parlamentarnej

Refleksja socjologiczna nad elitami parlamentarnymi została podjęta

w Polsce dopiero po 1989 r. Pierwsze analizy udokumentowane badaniami
społecznymi dotyczą posłów dziesiątej kadencji Sejmu, który przejdzie do his-
torii pod nazwą Sejmu Kontraktowego. Badania te, kontynuowane podczas
kolejnych kadencji sejmowych

1

, były publikowane i dziś stanowią cenne

świadectwo procesu, który przez zespół ich realizatorów został zdefiniowany
jako „narodziny elity parlamentarnej”

2

. Od samego początku ich autorzy

zakreślili szeroki obszar problemów związanych z rodzącą się nową klasą poli-
tyczną w Polsce poczerwcowej

3

. Podjęli również kwestię nastawienia posłów

wobec procesu integracji, choć początkowo dotyczyło to jedynie otwarcia się
na tę część Europy, która do niedawna znajdowała się za żelazną kurtyną.
Postulat owego otwarcia się został sformułowany przez premiera Tadeusza
Mazowieckiego jako „powrót do Europy”. O integracji, a tym bardziej
o członkostwie RP w Unii Europejskiej, w ówczesnym Sejmie jeszcze nie deba-
towano. Świadczyło to o niepewności, której miarą są wypowiedzi parlamen-
tarzystów, wspominających co najwyżej o „możliwościach współpracy i potrze-
bie wystąpienia z inicjatywą paszportów bez wiz dla polityków”, o „europej-
skiej normalności”, nieobciążonej latami walki w opozycji, obawach „że dziś
(1990 r. – E.S.I.) brakuje busoli wyznaczającej kierunek dokonującej się zmia-
ny”. Odwaga wyartykułowania polskich aspiracji wobec Unii przyszła dopiero
po podjęciu działań na rzecz stowarzyszenia z Unią. Jeden z prominentnych
posłów Sejmu Kontraktowego skonstatował wówczas: „Mówimy o Wspól-
nym Europejskim Domu, ale to tylko takie hasło i nic więcej, nic z tego nie
wynika”.

Od początku było też oczywiste, że przebieg procesu dochodzenia Polski do

członkostwa w Unii Europejskiej będzie ściśle uzależniony zarówno od kompe-
tencji kolejnych ekip administracji państwa, jak i zaangażowania w ten proces
zespołów parlamentarnych, stanowiących ich zaplecze ustawodawcze.
Wprowadzeniu do cyklu badań nad formowaniem się elity parlamentarnej
w Polsce problematyki związanej z integracją europejską towarzyszyło zarazem

ELŻBIETA SKOTNICKA-ILLASIEWICZ

90

background image

przekonanie, że rozumienie tego procesu jest istotnym elementem kultury poli-
tycznej, różnicującym polityków tak w obrębie poszczególnych partii i klubów
poselskich, jak i między nimi. Jakość kultury politycznej jest z kolei czynnikiem,
który w wysokim stopniu wpływa na efektywność działania polityków, a tym
samym na efektywność funkcjonowania państwa.

Początki debaty

Kiedy w Sejmie pierwszej kadencji podjęto prace nad „Układem o sto-

warzyszeniu”, dla większości posłów perspektywa członkostwa była jeszcze
bardzo mglista i odległa. Determinacja przedstawicieli Rządu RP, negocjujących
treść tego układu oraz zapisu krystalizującego perspektywę członkostwa Polski
w Unii Europejskiej, przerastała ich polityczną wyobraźnię. Jednakże już wów-
czas zarysowała się linia podziału. Wyznaczały ją różnice w definiowaniu
rozpoczynającego się procesu integracyjnego. Jednym z wymogów popraw-
ności politycznej tamtego okresu było niekwestionowanie kursu „ku Zacho-
dowi”. Nieliczni posłowie, reprezentujący skrajne skrzydło klubu narodowo-
-chrześcijańskiego, wysuwali obawy, czy zdołamy zachować narodową
tożsamość: było to jednak świadectwo postaw raczej obronnych niż ofensy-
wnych. W opiniach pozostałych posłów dominowały dwie tendencje:

1) postrzegania procesu integracji z Unią jako gry o sumie zerowej, w której

jakieś korzyści może osiągnąć tylko jedna ze stron (częściej wskazywano Unię
jako beneficjenta tego procesu) oraz

2) postrzegania procesu integracyjnego jako doniosłego projektu moderni-

zacyjnego, ważnego w równym stopniu dla Polski, jak i dla całego, scalającego
się na nowo kontynentu europejskiego.

Również w zdominowanym przez koalicję SLD-PSL Sejmie drugiej kadencji

nie było oficjalnych przeciwników integracji. Na podstawie wypowiedzi
uzyskanych w wywiadach, których udzielili nam posłowie, zaledwie kilka osób
wyraziło wątpliwości co do słuszności kierunku, jakim było doprowadzenie
w możliwie szybkim czasie do członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Był to
zarazem czas obietnic płynących ze strony niemal wszystkich przywódców kra-
jów unijnych. Uwidaczniające się wówczas różnice zdań dotyczyły nie tyle
członkostwa w Unii (jednego z priorytetów polityki rządu), ile sposobów osiąg-
nięcia tego celu. Różnice te wynikały z nierównych zasobów wiedzy i odmien-
nego rozumienia (często – niezrozumienia) procesu. Tworzyło to poczucie
pozornej zgody na integrację, co definiowałam jako płytki konsensus, niezako-

91

WIZJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ W OPINIACH PARLAMENTARZYSTÓW

background image

rzeniony w wartościach projektu zapoczątkowanego na Kongresie w Hadze,
a następnie w Rzymie, kiedy wykrystalizowała się sformułowana przez Roberta
Schumana idea budowania Zjednoczonej Europy.

Toczącą się w Sejmie debatę zdynamizowały prace nad oficjalnym doku-

mentem, zatytułowanym „Narodowy program przygotowania do członkostwa”.
Zawierał on następujące oświadczenie: „Podpisanie w 1991 roku Układu
Europejskiego, ustanawiającego stowarzyszenie między Rzeczpospolitą Polską
a ówczesnymi Wspólnotami Europejskimi i ich państwami, wyznaczało pod-
stawowe kierunki działań dla procesu transformacji systemowej oraz było prak-
tycznym wyrazem włączenia się Polski w polityczne i gospodarcze struktury
Europy Zachodniej. W uchwale z dnia 4 lipca 1992 roku Sejm RP, uznając pod-
stawowe znaczenie Układu Europejskiego dla przyszłości kraju, wyraził
nadzieję, że Stowarzyszenie ze Wspólnotami Europejskimi będzie służyć przek-
ształceniom i rozwojowi polskiej gospodarki oraz zapewni w przyszłości Polsce
właściwe miejsce w jednoczącej się Europie”. Potwierdzeniem polskich aspiracji
do członkostwa w Unii Europejskiej było złożenie przez Rząd RP w dniu
8 kwietnia 1994 r. oficjalnego wniosku w sprawie akcesji i, w konsekwencji,
oficjalne rozpoczęcie procesu negocjacyjnego mającego na celu ustalenie
warunków polskiego członkostwa.

Strategia i taktyka integracyjna

Choć procesy transformacji ustrojowej i integracji europejskiej były trak-

towane odrębnie, to wskazywano na ich symultaniczność, współzależność
i przebieg w ramach wspólnego czasu politycznego. Już badania Sejmu RP
drugiej kadencji unaoczniły trzy dominujące tendencje w definiowaniu taktyki
integracyjnej. W prowadzonym przez posłów dyskursie politycznym padały
dyrektywy przyspieszenia, spowolnienia bądź zaniechania rozpoczynającego
się wówczas procesu. U podstaw tego zróżnicowania legły odmienne oceny
możliwego tempa przebiegu zmian gospodarczych, przemian prawnych, orga-
nizacji życia, a także zdolności adaptacyjnych społeczeństwa do standardów
obowiązujących w Unii.

Należy podkreślić, że tylko nieliczni posłowie postulowali rezygnację

z dążenia do zmian według wzoru realizowanego w krajach Unii Europejskiej.
Kwestionowali oni zresztą zarówno możliwość, jak i potrzebę dążenia do
członkostwa, negując tym samym jeden z podstawowych kierunków polityki
państwa. Argumentem oficjalnie eksponowanym były obawy o ograniczenie

ELŻBIETA SKOTNICKA-ILLASIEWICZ

92

background image

niedawno odzyskanej suwerenności kraju, związane z koniecznością delegowa-
nia części atrybutów suwerenności państwowej w kompetencje struktur ponad-
narodowych, tj. administracji Unii Europejskiej. Ukrytym argumentem była
natomiast niewiara w możliwości adaptacyjne społeczeństwa polskiego do
warunków społeczeństw ukształtowanych w odmiennych systemach polity-
cznych. Rzecznicy tego stanowiska podkreślali ponadto, że – obok osiągnięć
ekonomicznych – w społeczeństwach zachodnich ujawniają się zjawiska pato-
logiczne, zagrażające rozwojowi społeczeństwa polskiego i jego narodowym
tradycjom. Podkreślanie stanowiska krytycznego wobec integracji wiązało się
również z chęcią pozyskania elektoratu wyborczego w środowiskach, podat-
nych na hasła płytko rozumianego patriotyzmu, oraz tych, które w procesie
przemian podlegały marginalizacji i, w rezultacie, mają poczucie niesprawiedli-
wości społecznej i odrzucenia.

Porównanie danych uzyskanych w badaniach Sejmu drugiej i trzeciej

kadencji wskazuje, że odsetek parlamentarzystów negujących obrany dziesięć
lat temu kierunek polityki państwa, tj. członkostwo Polski w Unii Europejskiej,
był względnie stały i wynosił około 3% ogółu polityków posiadających man-
daty poselskie. Istotną zmianę jakościową stanowił jednak fakt sformalizowania
tego stanowiska w programie politycznym Porozumienia Polskiego w Sejmie
ostatniej kadencji: po raz pierwszy sformułowano w nim postulat negujący cel,
jakim jest dążenie do członkostwa w Unii, oraz dyrektywę działania na rzecz
zaniechania tego procesu.

Ze względu na nieliczną w minionych czterech kadencjach Sejmu RP grupę

posłów kwestionujących integracyjny cel polityki państwa, w polu naszych
badawczych zainteresowań znalazło się pytanie nie o akceptację bądź odrzucenie
projektu integracyjnego, lecz pytanie dotyczące czasu i warunków integracji oraz
wzajemnych relacji tego procesu z dokonującą się w Polsce transformacją cywili-
zacyjno-ustrojową. Poszukiwaliśmy także źródeł zróżnicowanych opinii na ten
temat. Te dwa procesy – transformacji i integracji – nie są wprawdzie tożsame, ale
są ze sobą ściśle powiązane, ogromną współzależność wykazuje zwłaszcza tempo
ich przebiegu. Zgodnie z założeniami polityki kolejnych administracji państwa,
powinny one przebiegać w tym samym czasie politycznym, wzajemnie się wzmac-
niać i uzupełniać. Analiza opinii parlamentarzystów minionych czterech kadencji
wskazuje, że coraz powszechniejsze stawało się przekonanie o zależności prze-
biegu tych procesów. Tu należy zauważyć, że taka tendencja – gdyby się utrzy-
mała – mogłaby również stanowić rękojmię dla działań przyszłego rządu.

Równocześnie ze wzrostem zrozumienia tej zależności przez parlamen-

93

WIZJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ W OPINIACH PARLAMENTARZYSTÓW

background image

tarzystów pojawiła się jednak przeciwstawna tendencja w opinii społecznej,
gdzie zdecydowanie zaczęło przeważać przekonanie o konieczności spowol-
nienia procesu, a tym samym – brak zrozumienia znaczenia integracji dla prze-
mian ustrojowych i gospodarczych w kraju. Rosnąca rozbieżność między
opiniami polityków, wspierających działania rządu na rzecz szybkiego i pełnego
członkostwa Polski w Unii Europejskiej, a opiniami społeczeństwa, była praw-
dopodobnie jedną z przyczyn wyniku wyborczego, który spowodował w kolej-
nej, czwartej kadencji Sejmu zmianę proporcji między zwolennikami a przeciw-
nikami procesu integracji.

Generalnie rzecz biorąc, wśród parlamentarzystów minionych kadencji

wspierających działania rządowe zmierzające do szybkiego i pełnego członkost-
wa panowało przekonanie, że taki cel i związane z nim procesy dostosowawcze
są niezbędnym stymulatorem przemian cywilizacyjnych kraju, które wzmac-
niała dodatkowo możliwość korzystania z funduszy przedakcesyjnych i, po
uzyskaniu członkostwa, z funduszy kohezyjnych i strukturalnych. Dla mniej-
szości parlamentarzystów trzeciej kadencji (35%) (i zdecydowanej większości
obywateli – 75%) członkostwo w Unii powinno nastąpić dopiero po zakończe-
niu przemian ekonomiczno-cywilizacyjnych w kraju, a nawet dopiero wówczas,
kiedy Polska osiągnie standardy równorzędnego partnera Unii. Według
rzeczników tego stanowiska, niekorespondującego ze stanowiskiem rządu,
dochodzenie do członkostwa w UE powinno przebiegać w innym, znacznie
dłuższym czasie politycznym niż czas przemian gospodarczo-cywilizacyjnych.
Różnice w ocenie wzajemnych relacji tych dwóch procesów można interpre-
tować jako świadectwo odmienności rozumienia sensu i istoty projektu inte-
gracyjnego. Fakt, że nie dla wszystkich czas polityczny przebiegu tych pro-
cesów jest identyczny czy wspólny, różnicuje zarówno środowisko parlamen-
tarne, jak i opinię społeczną.

Ponad podziałami – „walka o datę”

Pojęcie „czasu politycznego”

4

odnosi się zarówno do projektu legitymu-

jącego szeroko zakrojone działania polityków, wyznaczające perspektywę
dalekosiężnego celu, jak i celów doraźnych, tworzących warunki do realizacji
celu nadrzędnego. Powstaje więc pytanie: w jakiej mierze czas polityczny, mie-
rzony realizacją projektu integracyjnego, jest akceptowany i w jakiej mierze
pokrywa się z czasem politycznym administracji państwa, władzy wykonawczej
realizującej proces dochodzenia do członkostwa, jak i społeczeństwa polskiego.

ELŻBIETA SKOTNICKA-ILLASIEWICZ

94

background image

Oceny przeszłości, wizje przyszłości a i sam upływ czasu – jego kierunek
i tempo zmian – bywają istotnym tematem sporów, a także obiektem walki poli-
tycznej. Interpretacja wydarzeń z tego punktu widzenia jest elementem
samoidentyfikacji politycznej: intensywne spory o przeszłość lub o przyszłość
pełnią funkcje legitymizujące lub delegitymizujące. Także tempo wprowa-
dzanych reform jest ważnym wątkiem sporów i dyskusji, a więc i ważnym ele-
mentem programów politycznych. Spory o tempo przemian ze zmiennym
nasileniem towarzyszą procesowi polskich przeobrażeń od samego początku.
Wiedza o integracji europejskiej i rozumienie tego procesu, a także – co
szczególnie istotne – determinacja w jego realizacji, legitymizowały (bądź, jak
pokazały wyniki wyborów – delegitymizowały) polityków minionych i obecnej
kadencji, i w coraz szerszym zakresie będą stanowić ważny atrybut ich kompe-
tencji, ich kultury politycznej oraz atrakcyjności ich oferty politycznej.

W porównywanych badaniach Sejmu RP drugiej i trzeciej kadencji posta-

wiono parlamentarzystom identycznie brzmiące pytania, dotyczące w istocie
strategii dochodzenia do członkostwa. Pytano o dyrektywy dla rządu: czy do-
tychczasowe tempo procedur dostosowawczych mające na celu osiągnięcie
członkostwa w 2004 r. powinno być utrzymane, czy też powinno dojść do
spowolnienia tego procesu, a przystąpienie do UE nastąpiłoby po zakończeniu
przemian transformacyjnych w kraju. Opcja zawarta w pierwszym z pytań kore-
spondowała z oficjalnym stanowiskiem obu administracji państwa
wyłonionych przez porównywane ekipy parlamentarne. Jednym z głównych
argumentów „walki o datę”, czyli o wyznaczenie horyzontu czasowego dla
niezbędnych procesów dostosowawczych, było jej znaczenie – porządkujące
zarówno kolejność i tempo działań dostosowawczych, jak również mobilizujące
do przyspieszenia tych działań. Dominowało przy tym przekonanie, że data ta
nie będzie odległa, i że im szybciej nastąpi włączenie Polski do struktur Unii,
tym szybciej Polacy będą mogli wpływać na modyfikację wewnętrznych insty-
tucji unijnych oraz czerpać z funduszy UE, wspomagających niezbędne
przemiany gospodarki i reorganizacji rozległych obszarów życia gospodarczego
i społecznego w Polsce.

Stanowisko to było budowane na zrozumieniu sensu procesu integra-

cyjnego i traktowania organizacji Unii nie jako celu, ale instrumentu do osią-
gnięcia strategicznego celu – usytuowania Polski w grupie wysoko rozwiniętych
gospodarczo i znaczących politycznie państw kontynentu europejskiego.
Towarzyszyła mu również świadomość, że warunki członkostwa będą coraz
trudniejsze do spełnienia. Dominująca w Sejmie trzeciej kadencji grupa parla-

95

WIZJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ W OPINIACH PARLAMENTARZYSTÓW

background image

mentarzystów, traktująca członkostwo w UE jako czynnik stymulujący przemia-
ny transformacyjne w kraju, stanowiła – niekiedy mimo formalnej
przynależności do ugrupowań opozycyjnej mniejszości – zaplecze dla
wysiłków rządu, kontynuującego proces rozpoczęty w 1990 r. Porównanie
odsetków opinii parlamentarzystów drugiej i trzeciej kadencji pozwala
stwierdzić, że
w analizowanym okresie nastąpiło zdecydowane wzmocnienie grupy polityków
optujących za szybkim członkostwem, a tym samym – wzmocnienie poparcia
dla polityki realizowanej przez rząd.

Wyniki badań nasuwają jeszcze jedną istotną uwagę: niezależnie od orien-

tacji politycznej (czytaj: genealogii ideologicznej) partii, które do jesieni 2001 r.
przejmowały kolejno ster władzy w Polsce, projekt szybkiego i pełnego
członkostwa był kontynuowany

5

. Ponadto, w obu porównywanych przypad-

kach ekipy rządowe wyłonione z parlamentarnych koalicji miały (paradoksal-
nie) znacznie silniejsze poparcie w sejmowych klubach partii opozycyjnych niż
w ich własnym zapleczu parlamentarnym: rząd koalicyjny SLD-PSL w Unii
Wolności; rząd koalicyjny AWS

6

– w byłym koalicjancie UW i opozycyjnym klu-

bie SLD. Sprzyjało to ciągłości działań na rzecz realizacji tego projektu. Tezę
o współdziałaniu parlamentu i rządu minionej kadencji wzmacniają ponadto
sprawne funkcjonowanie powołanej w lipcu 2000 r. Komisji Prawa
Europejskiego, która umożliwiła zintensyfikowanie prac w zakresie harmoniza-
cji prawa polskiego z dorobkiem prawnym Unii Europejskiej, jak również wyni-
ki głosowań sejmowych. W lutym 2000 r. zaledwie czterdziestu dwóch posłów
(42 osoby – to ok. 10 % głosujących) opowiedziało się za odrzuceniem spra-
wozdania rządu o przebiegu negocjacji o członkostwo RP w UE. Warto tutaj
przybliżyć rozkład głosów aprobujących i odrzucających to sprawozdanie: za
jego przyjęciem byli niemal wszyscy członkowie AWS (przeciw – dwie osoby),
SLD (przeciw – dwie osoby) oraz wszyscy parlamentarzyści Unii Wolności,
Polskiej Partii Socjalistycznej i Ruchu Ludzi Pracy. Zdecydowanie przeciwni
zaakceptowaniu działań rządu byli członkowie klubów o orientacji konser-
watywno-narodowej (Porozumienie Polskie, KPN „Ojczyzna”, Polska Racja
Stanu, zdecydowana większość posłów PSL – dwudziestu spośród dwudziestu
pięciu, przy dwóch głosach wstrzymujących się – oraz dwóch spośród czterech
posłów Ruchu Odbudowy Polski).

ELŻBIETA SKOTNICKA-ILLASIEWICZ

96

background image

Nowe linie podziału

Jaki był rozkład opinii wobec drugiej z opcji przedstawionej w pytaniu,

a sugerującej strategię spowolnienia procesu i skupienia wysiłków rządu na
samodzielnym dokończeniu przemian w kraju? Uzyskane wyniki porównawcze
potwierdzają zasygnalizowane wyżej podziały, niekiedy znacznie bardziej
wyraziste wewnątrz poszczególnych klubów parlamentarnych niż między
klubami. Można to wykazać na przykładzie zróżnicowania tych ocen wśród par-
lamentarzystów Klubu Parlamentarnego AWS, w którym równy odsetek
respondentów (po 47%) opowiedział się tak za pierwszą, jak i drugą opcją
(jeden z przedstawicieli tego klubu był zdecydowanym przeciwnikiem konty-
nuowania tego procesu). Wśród członków klubu AWS, stanowiącego koalicję
różnych partii, wystąpiło również znamienne zróżnicowanie wewnętrzne.
Różnica między posłami AWS-SKL (79,2% zaakceptowało strategię „rządową”)
a posłami AWS-ZChN (odpowiednio – 44,4%) wyniosła trzydzieści pięć punk-
tów procentowych.

Zróżnicowanie opinii większości parlamentarnej w tej kluczowej dla pro-

gramu działań rządu sprawie znalazło następnie potwierdzenie zarówno w roz-
padzie koalicji AWS-UW, jak i podczas kolejnych głosowań w Sejmie, kiedy
posłowie AWS-ZChN i bliskiego im PPChD wstrzymywali się od głosowania
nad wnioskiem dotyczącym poparcia bądź odrzucenia ustawy, choćby pośred-
nio związanej z przyspieszeniem bądź kontynuacją procesu akcesyjnego.
W praktyce parlamentarnej „wstrzymanie się do głosu” oznacza brak akcep-
tacji. Z perspektywy czasu, jaki upłynął od momentu pozyskania materiału (li-
piec–wrzesień 2000 r.) do powstania omawianych tu analiz (czerwiec 2001 r.),
możemy ocenić, że demontaż koalicji AWS-UW rozpoczął się od odejścia
z rządu UW – zdecydowanie prointegracyjnego koalicjanta oraz odejścia popie-
rających pod tym względem strategię rządu posłów SKL, a także liberalnie
zorientowanych posłów RS AWS, którzy przeszli do nowego ugrupowania
Platforma Obywatelska, programowo wspierającego działania na rzecz szyb-
kiego członkostwa. Prowadzi to do wniosku, że oś podziału (jaką wyznacza
aprobata dla strategicznych działań kolejnych rządów RP, związanych z szybką
akcesją Polski do Unii) coraz wyraźniej rozgranicza ugrupowania o orientacji
konserwatywno-narodowej od partii o programach zorientowanych liberalnie
i pragmatycznie.

Nowa oś zaciera dotychczasowe linie podziału, które wyznaczał rodowód

ideologiczny. Znajduje to również odzwierciedlenie w pozaparlamentarnych

97

WIZJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ W OPINIACH PARLAMENTARZYSTÓW

background image

działaniach politycznych, które adresowane są do odmiennie zorientowanych
elektoratów. Akceptacja bądź odrzucenie jednej z dwóch strategii dochodzenia
do członkostwa unaocznia bowiem głęboki podział między posłami prezentu-
jącymi orientację retrospektywną (skierowaną „ku przeszłości” i nacechowaną
lękiem przed zmianą, jaką może przynieść przyszłość) a posłami o orientacji
prospektywnej, która – jak pisze cytowana już Elżbieta Tarkowska – pojawia się
w przełomowych momentach, kiedy teraźniejszość postrzegana jest jako
wyzwanie, początek przyszłości.

Jak wskazano wyżej, linie takich podziałów zarysowują się również

wewnątrz klubów parlamentarnych – nawet jeśli ich programy polityczne,
prezentowane na przedwyborczych festynach, na to nie wskazują. Dopiero
praktyka parlamentarna, podlegająca presjom ideologicznym i koniunktural-
nym, ujawnia odmienne rozumienie sensu procesu integracji oraz reali-
zowanych strategii, prowadząc do podziałów, konfliktów, czy wreszcie (jak się
to miało w przypadku AWS) – do rozłamów ugrupowań i nowej konsolidacji
wokół programów zawierających bardziej jednoznaczne stanowisko wobec
problematyki integracyjnej.

Społeczna akceptacja członkostwa RP w Unii Europejskiej

Dla harmonijnego przebiegu procesu dochodzenia do członkostwa – obok

niezbędnego wsparcia parlamentu dla rządu, tj. władzy wykonawczej przez
ustawodawczą – równie ważna jest społeczna akceptacja tego projektu.
Zasygnalizowana wyżej tendencja zniżkowa dotyczy nie tyle spadku akceptacji
generalnego celu, jakim jest członkostwo w Unii, ile cofnięcia społecznego
przyzwolenia dla realizowanej przez rząd i coraz silniej popieranej przez
poprzedni parlament strategii szybkiego i pełnego członkostwa. W sytuacji, gdy
projekt jest słabo społecznie rozpoznany, bowiem został wadliwie objaśniony,
lęk przed kolejną zmianą i koniecznością pokonania nowych barier adapta-
cyjnych powoduje, że Polacy (62%) znacznie częściej niż Litwini (56%),
Węgrzy (44%) czy Czesi (32%) wyrażają opinię, że „nasz kraj powinien
najpierw naprawić i zmodernizować gospodarkę, a dopiero potem starać się
o przyjęcie do Unii”

7

niż opinię przeciwną – optującą za szybkim członkost-

wem. Odwołując się do uwag poczynionych w odniesieniu do parlamentarzys-
tów, można powtórzyć, że społeczeństwo po krótkim okresie przebudzenia się
postaw skierowanych w przyszłość, odnotowanych w pierwszej połowie lat 90.,
coraz częściej powraca do powszechnych przed 1989 r. postaw wyrażających

ELŻBIETA SKOTNICKA-ILLASIEWICZ

98

background image

lęk przed zmianami i ujawniających się w chęci „zamrożenia teraźniejszości”
bądź spowolnienia kolejnych zmian.

Wyniki wrześniowych wyborów i sukces ugrupowań populistycznych

(Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin), które w swych programach wyborczych
umieściły hasła jeśli nie zaniechania, to głębokiej rewizji projektu integra-
cyjnego, odrzucenie Akcji Wyborczej Solidarność, której rząd przybliżył nas do
akcesyjnej mety, czy wreszcie – wyeliminowanie Unii Wolności, ugrupowania,
które wykreowało tak ideologię, jak i strategię członkostwa RP w Unii, zmusza
do głębokiego zastanowienia nad polityką promocji procesu integracyjnego.
Chodzi o to, by ogromny wysiłek minionego dwunastolecia nie został
zmarnotrawiony.

PRZYPISY

1

W artykule wykorzystano wyniki badań czterech kadencji parlamentu RP, działających między
czerwcem 1999 a wrześniem 2001 r.

2

Praca zbiorowa J. Wasilewski, W. Wesołowski (kier. badania), I. Białecki, R. Gortad, E.
Karpowicz, K. Lelińska, B. Mach, E. Nalewajko, I. Pankow (red.), B. Post, E. Skotnicka-Illasiewicz:
Początki parlamentarnej elity (posłowie Sejmu Kontraktowego), Wyd. IFiS PAN, Warszawa 1992.

3

W cyklu badań nad formowaniem się elity politycznej w Polsce, zainicjowanych i prowadzonych
przez prof. dr. hab. Włodzimierza Wesołowskiego, problematykę związaną z integracją europej-
ską zanalizowano w kolejnych tomach: Świat Elity Politycznej (Wyd. IFiS PAN, Warszawa 1995)
i Polityka i Sejm (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1998). Podobne ujęcie tej problematyki
zaprezentowano w badaniu absolwentów Szkoły Młodych Liderów Politycznych (Młodzi Liderzy
Zmian
, Scholar, Warszawa 1999). Publikacja wykorzystująca wyniki badania Sejmu trzeciej
kadencji ukaże się w styczniu 2002 r., nakładem Wydawnictwa IFiS PAN.

4

Szerzej na ten temat zob.: Elżbieta Tarkowska: Wokół czasu polityki, w: O czasie, politykach i cza-
sie polityków.
Wyd. IFiS PAN, Warszawa 1996.

5

Odmiennie niż to miało miejsce w minionym dziesięcioleciu na Słowacji czy Czechach.

6

W toku badań koalicja AWS-UW rozpadła się i władzę sprawował rząd mniejszościowy koali-
cyjnego ugrupowania AWS.

7

CBOS,Vilmorus,Taraki, IVVM, marzec 2001.

99

WIZJE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ W OPINIACH PARLAMENTARZYSTÓW

background image
background image

Dieter Birkenmaier

*

Optymizm i realizm.
Polska w drodze do Unii Europejskiej

Zarówno w krajach Unii Europejskiej, jak i w większości państw kandydu-

jących – jeśli wierzyć badaniom opinii – wzrósł sceptycyzm. Przyjrzyjmy się
zatem negatywnemu aspektowi, najbardziej widocznemu ze wszystkich:
pogorszeniu nastrojów. Czy rzeczywiście znajdujemy się w fazie, którą można
nazwać fazą otrzeźwienia czy rozczarowania? Niedawno prasa doniosła, że za
poszerzeniem Unii na Wschód opowiada się więcej obywateli we Włoszech
aniżeli w Polsce. To jest już alarmujące. Trzeba przecież pamiętać, że w następst-
wie rozszerzenia Włochy, podobnie jak inne kraje, muszą ponieść ofiary – na
przykład, jeśli idzie o dotacje z budżetu Unii. Należy też pamiętać, że Polska le-
piej niż inne narody w Europie wie, co to znaczy stać „na dworze w chłodzie
i w deszczu”. A mimo to wielu Polaków żywi negatywne uczucia wobec Unii
Europejskiej. Nie czynię z tego zarzutu. Sam mam rodzinę w Polsce i, jak sądzę,
znam nastroje zwykłych ludzi. Rozumiem, że wielu z nich obawia się
zagranicznych inwestycji, wykupu ziemi przez obcokrajowców itp. Ludność na
wsi żywi też obawy związane z otwarciem rynku dla unijnych produktów rol-
nych oraz z tym, że na początku Polska nie będzie traktowana jak pełnoprawny
członek UE. Inne są powody sceptycyzmu wśród inteligencji i decydentów poli-
tycznych. Są oni zawiedzeni postępem rokowań w Brukseli. Rzeczywiście,
omawia się tam mnóstwo szczegółów technicznych, co jednak jest niezbędne.

Z tej pobieżnej analizy można by wywnioskować, że jeśli idzie o akceptację

członkostwa w UE, w nastrojach Polaków nastąpił regres. Ja jednak jestem

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 101–106

101

* Pracownik Przedstawicielstwa UE w Warszawie w drugiej połowie lat 90. Obecnie w Brukseli.

background image

innego zdania. Postęp w dyskusji – jeśli w ogóle można coś takiego mierzyć –
wynika z jakości argumentów. A pod tym względem posunęliśmy się w ostat-
nich latach zdecydowanie do przodu. W toku obecnych dyskusji o Unii
Europejskiej w Polsce coraz rzadziej słychać takie śmieszne argumenty, jakie
były w obiegu jeszcze przed trzema–czterema laty. Negatywne opinie są
najczęściej poważnie uargumentowane: w Polsce zdecydowanie poprawił się
stan wiedzy o Unii. Coraz częściej spotykamy też takich eurosceptyków, którzy
zastanowili się, przemyśleli sprawę. Tu pragnę podkreślić, że Polak ma takie
samo prawo być euroentuzjastą lub eurosceptykiem jak obywatel, który od lat
żyje w UE. Zawsze też uważałem, że eurosceptyków należy traktować poważnie.
Ubolewałem, kiedy inteligentni ludzie z Brukseli czy Warszawy traktowali tzw.
prowincję jak Ciemnogród, a mieszkających tam ludzi – jak nietolerancyjne,
zacofane postaci, którym „trzeba powiedzieć kiedyś prawdę”.

W tym miejscu chciałbym przytoczyć pewne zdarzenie z mojego życia. Przed

niespełna pięciu laty zwiedzałem muzeum Wincentego Witosa w Wierzcho-
sławicach koło Tarnowa. Witos zawsze mnie fascynował. Był przywódcą naj-
starszej demokratycznej partii w Polce, parlamentarzystą czystej krwi, który
swego fachu nauczył się we Lwowie i w Wiedniu, jak krótko przed śmiercią
powiedział mi Giedroyć. Obejrzałem zatem muzeum Witosa i poszedłem na
wierzchosławicki cmentarz. Tam ktoś zagadnął mnie o dziwną tablicę samo-
chodową, miałem bowiem niebiesko-białą rejestrację dyplomatyczną. Wyjaśni-
łem, że pracuję w Warszawie dla Komisji Europejskiej. Mój rozmówca przedsta-
wił się jako sołtys Wierzchosławic. Wywiązała się między nami rozmowa o Unii,
jej rolnictwie, Polsce, padły znane pytania – o nabywaniu ziemi przez obcokra-
jowców itd. Przedstawiłem swoje zdanie, a on swoje. Wprawdzie nasze poglądy
znacznie się różniły, ale uznałem rozmowę za interesującą i po powrocie do
Warszawy wysłałem mu prospekty UE. Niedługo potem dostałem odręcznie na-
pisany miły list z podziękowaniem za rozmowę. Ten list jest dla mnie ważnym
dokumentem i najcenniejszą pamiątką z pięciu lat mojej pracy w Polsce.

Nie chcę przez to powiedzieć, że w ciągu piętnastu minut zrobiłem

z eurosceptyka euroentuzjastę. Do dziś jednak cieszę się, że mogłem poroz-
mawiać z tym człowiekiem. O Europie. Cieszę się, że wiem nieco więcej o jego
problemach, a on odrobinę mniej sceptycznie spogląda na Komisję. Myślę, że
takie rozmowy są ważniejsze od seminariów w Brugge albo w Natolinie, gdzie
Europejczycy z Brukseli po angielsku rozmawiają z Europejczykami
z Warszawy czy Pragi o tym, który z nich jest lepszym Europejczykiem.

Chociaż euforia opadła i nastroje się pogorszyły, to dyskusja w Polsce o Unii

102

DIETER BIRKENMAIER

background image

Europejskiej stała się bardziej rzeczowa. Oznacza to między innymi, że euro-
sceptycy argumentują mniej emocjonalnie, a bardziej sensownie, z głową.
Wyjaśnię to w trzech punktach. Po pierwsze, chodzi mi o Kościół, po drugie –
o konieczność przekazania części suwerenności, po trzecie – o politykę
zagraniczną Polski.

Kościół zawsze był w Polsce najważniejszym czynnikiem łączącym kraj

z Europą. Mimo to pewne kręgi próbowały nastawić Kościół katolicki przeciw-
ko Europie. Pomysł był absurdalny. Wspólnota oparta na Traktatach
Rzymskich, założona przez takich ludzi, jak Schuman, de Gasperi i Adenauer,
od początku była przecież tworem łacińskim. W Polsce natomiast moi
słuchacze nie zawsze byli zadowoleni, kiedy, na przykład, cytowałem słowa
papieża: „Kościoła nigdy nie wolno nadużywać dla demagogii antyeuropejskiej
oraz podgrzewania antyeuropejskich nastrojów. Dla zjednoczonej Europy nie
ma bowiem alternatywy”. Papież wielokrotnie publicznie wzmacniał to
stanowisko, zwłaszcza podczas spotkań z politykami z Unii Europejskiej.
Nadal jednak są tacy, którzy uważają się za dobrych katolików, a działają prze-
ciwko Unii. Mają do tego pełne prawo. Jest oczywiste, że z katolickiego punktu
widzenia niejedno można w Unii Europejskiej skrytykować. Ja też uważam, że
wiele należy tu poprawić. Z państwem narodowym sprawa wygląda zresztą
podobnie. Na przykład wielu katolików nie jest zachwyconych ani pornografią
w telewizji, ani faktem, że w niedzielę sklepy są w Polsce otwarte. A przecież nie
zostało to Polsce narzucone przez Europę. I jeszcze jedna sprawa: gdzie się
podział tradycyjny polski optymizm? Zawsze sądziłem, że dziedzictwo polskiej
historii – polska pewność siebie – oparta jest na zaufaniu do Boga, zaufaniu do
własnej tożsamości. Sceptyków i nieśmiałych chciałbym więc przekonać:
przyjdźcie do Europy, włączcie się do gry, zamiast siedzieć na ławce i kry-
tykować. Wtedy wspólnie będziemy mogli dyskutować o europejskiej przy-
szłości, naszej tożsamości oraz o takich problemach, jak przyszłość państwa
socjalnego, technologie genetyczne i godność człowieka.

Następną kwestią jest sprawa suwerenności. Często słyszę pytanie, czy

członkostwo w Unii Europejskiej nie prowadzi do ograniczenia suwerenności
Polski. Dobrze pamiętam, jak przed laty krytykowano nową konstytucję
Rzeczypospolitej właśnie pod tym względem. Zwłaszcza artykuł 90 był dla jej
przeciwników solą w oku. Przewiduje on przeniesienie niektórych uprawnień
władz do Unii Europejskiej. Ten artykuł polskiej ustawy zasadniczej jest skon-
struowany podobnie jak analogiczne postanowienia w konstytucjach państw
Unii Europejskiej (w Niemczech, na przykład, artykuły 23 i 24). Trzeba jasno

103

OPTYMIZM I REALIZM. POLSKA W DRODZE DO UNII EUROPEJSKIEJ

background image

i wyraźnie powiedzieć: tak, logika Unii Europejskiej rzeczywiście zakłada prze-
niesienie znacznej części uprawnień władzy na poziom wspólnych instytucji
unijnych. Nawet kraje tak silne, jak Francja czy Niemcy, dziesiątki lat temu
przekazały wiele kompetencji instytucjom brukselskim i muszą się podporząd-
kować decyzjom większościowym. Dotyczy to polityki w zakresie handlu
zagranicznego, podatków bezpośrednich, konkurencji. Większość krajów
przekazała też swoją politykę walutową do Frankfurtu.

Ale na tym nie koniec. Na innej już płaszczyźnie przeniosły część swojej

suwerenności do innych instytucji międzynarodowych – jak np. NATO. Polska
również została członkiem Sojuszu i, jak sądzę, wszyscy Polacy czują się od tej
pory bardziej bezpiecznie. Nie stracili na tym, ale zyskali. Podkreślę raz jeszcze:
wszyscy członkowie takich organizacji przekazują im część swojej suweren-
ności. Jeśli ktoś mówi coś innego, to oszukuje siebie lub innych. Unia
Europejska nie jest czymś w rodzaju ONZ – Unia Europejska jest wspólnotą
prawa czy ściślej: wspólnotą praw i obowiązków. Żaden z jej członków nie jest
w stu procentach suwerenny.

W ten sposób dotarłem do trzeciego zagadnienia: polityki zagranicznej.

Wiele razy pytano mnie, szczególnie młodzi ludzie, czy członkostwo w Unii
Europejskiej nie ograniczy możliwości handlowych Polski. No cóż, rozumiem,
jak się czuje obywatel kraju będącego średnią potęgą czy też chcącego nią być.
Sam przecież pochodzę z kraju średniej wielkości.

Polska ma na wschodzie znaczących sąsiadów. Ze względów historycznych

ma też poważanie i wpływy na Litwie, Białorusi, Ukrainie i na wschód od niej.
To jednak jeszcze nie oznacza, że przyszłość Polski leży na wschodzie. Dla
wymienionych krajów Polska jest z pewnością ważnym partnerem i sąsiadem.
Wszyscy Europejczycy, zwłaszcza Polacy, są zainteresowani niezależną Ukrainą.
Niestety, trudno też dostrzec, by Polska miała jakąś specjalną strategię. Po wielu
latach mówienia Ukrainie, że jest partnerem strategicznym (co to w ogóle
znaczy?) nastąpiło, według mnie, wielkie rozczarowanie, otrzeźwienie. Ukraina
pozostaje krajem, który jest uzależniony od dostaw surowców (i nie tylko) od
sąsiada z północy. Gdzie są polskie programy stypendyjne dla ukraińskich stu-
dentów? Gdzie są autostrady do Włodzimierza i Lwowa? Gdzie są Polacy uczą-
cy się języka ukraińskiego i podróżujący do Kijowa, by podzielić się tam swoi-
mi doświadczeniami reformy gospodarczej? Gdyby się tak rzeczywiście działo,
niektórzy politycy w Paryżu i we Frankfurcie mieliby z pewnością powód do
zawiści. Gdyby Polska spełniła taką swoją rolę, byłoby to najlepsze, co mogłaby
uczynić dla Ukrainy. Polska bowiem – podobnie Węgry i Słowenia – zrefor-

104

DIETER BIRKENMAIER

background image

mowała swoją gospodarkę radykalnie, osiągając olbrzymi sukces. Dlatego PKB
Polski, kraju mniejszego od Ukrainy, jest dziś trzy razy większy niż jej wschod-
niego sąsiada. Myślę, że polski sukces powinien być upowszechniony za
Bugiem.

Angażując się w taką rolę, Polska spełniłaby historyczną misję, której nikt

lepiej by nie spełnił: ani młodzi chłopcy w szelkach z Waszyngtonu, ani my –
urzędnicy z Brukseli. Trzeba jednak pamiętać, że to, czego potrzebują dziś
wschodni sąsiedzi, to nie marzenie o średniej potędze, zwanej Polska. Litwini
i Ukraińcy nie są zainteresowani Polską jako krajem położonym pomiędzy Unią
Europejską a Rosją, lecz Polską, która jest mocno zakotwiczona w Unii
Europejskiej i która z tej pozycji – może w dalekiej przyszłości – utoruje
Ukrainie, Litwie i Białorusi drogę do brukselskich instytucji.

Na tych kilku przykładach spróbowałem przedstawić rozwój polskiej

dyskusji o Europie w ciągu ostatnich trzech-czterech lat. Pod pewnymi
względami można mieć powody do zmartwień: jak wspomniałem, zbyt wielu
Polaków zajmuje wobec członkostwa bardziej negatywne stanowisko aniżeli
wcześniej. Są jednak także pozytywne strony. Dyskusja stała się bardziej rze-
czowa. Zamiast rozmawiać o nieistniejących problemach, Polacy podejmują
rzeczywiste zagadnienia polityczne i ekonomiczne. Głównego problemu nie
stanowi tu pytanie: czy tożsamość i suwerenność Polski są zagrożone? Być
może wcale nie ma głównego problemu, lecz mnóstwo pojedynczych pytań.
Wymienię tylko niektóre. Jak dostosować polskie rolnictwo do standardów Unii
Europejskiej? Jak Polska może czerpać pełne korzyści finansowe od samego
początku swego członkostwa w UE? Jak traktowane są okresy przejściowe – na
przykład przy nabywaniu ziemi w Polsce czy przy podejmowaniu pracy przez
polskich obywateli w innych krajach Unii? Na ile Polska potrafi wykorzystać
unijne środki finansowe? (Do tej pory roczna kwota pochodząca z programu
Phare wynosiła 260 mln euro; obecnie wzrosła do 870 mln euro z różnych unij-
nych programów. Jeśli Polska zostanie członkiem Unii, to ta suma może
osiągnąć kilka miliardów). Czy Polska aspiruje do „twardego rdzenia” Unii
Europejskiej?

Pozycja w czołówce niekoniecznie jest kwestią poziomu gospodarczego.

Także kraj, który nie zalicza się do najbogatszych we Wspólnocie i który jest jej
nowym członkiem, może mieć takie aspiracje i rozwinąć własną wizję.
Z pewnością za wcześnie jest mówić o udziale Polski w unii walutowej, nawet
jeśli Polska miałaby stać się członkiem Unii za kilka lat. Ale w dwóch obszarach
Polska, a także inni nowi członkowie UE, mogliby odgrywać przodującą rolę.

105

OPTYMIZM I REALIZM. POLSKA W DRODZE DO UNII EUROPEJSKIEJ

background image

Są to, po pierwsze, obszar prawa i wymiaru sprawiedliwości (tzw. trzeci filar),
a po drugie – obszar polityki zagranicznej. Mogłoby się np. tak zdarzyć, że kilka
krajów zdecydowałoby się na prowadzenie wspólnej polityki (ze wspólną
dyplomacją), która byłaby zatwierdzana większością głosów. Polska, od tysiąca
lat zaliczana do centrum kulturowego Europy, poprzez udział w takich inicja-
tywach, znalazłaby się w politycznym centrum kontynentu.

106

DIETER BIRKENMAIER

background image

WSCHODNI SĄSIEDZI

Zdzisław Najder

Ukraina, Polska, Europa

Jarosław Hrycak tak zamyka swoją, wydaną w 2000 roku przez lubelski

Instytut Europy Środkowo-Wschodniej (w ramach niezmiernie cennej serii
„Dzieje krajów Europy Środkowo-Wschodniej”), pionierską „Historię Ukrainy
1772–1999”: „Nie będzie przesadą stwierdzenie, że losy Europy będą zależały
od tego, co dzieje się obecnie w jej środkowej i wschodniej części.
Geopolityczne położenie Ukrainy czyni z niej jedną z głównych figur na tej
szachownicy. [...] Wolna, silna Ukraina daje szanse istnienia stabilnej Europy.
Trudno przewidzieć, co stanie się, jeśli Ukraina tę grę przegra. Wiadomo jedy-
nie, że stracą nie tylko Ukraina i Ukraińcy. Ważne jest jednakże, aby Ukraińcy
uświadomili sobie swoją misję, ponieważ nic tak nie dodaje sił, jak świadomość
własnego przeznaczenia”.

Jak wygląda dzisiaj, na progu 2002 roku, stan „szachownicy”, o której pisze

Hrycak, i postawiona przez niego diagnoza roli Ukrainy? Jak wygląda zwłaszcza
w świetle trzech czynników: 1) wielokrotnego deklarowania przez Ukrainę
„europejskiego wyboru” – a więc chęci wprowadzania demokracji parlamen-
tarnej i gospodarki rynkowej oraz politycznego zbliżania się do Unii
Europejskiej i Paktu Atlantyckiego; 2) określania przez kolejne rządy RP sto-
sunków z Republiką Ukrainy jako „strategicznego partnerstwa”; 3) zmian w sto-
sunkach międzynarodowych, zachodzących po 11 września 2001 roku?

Kiedy Ukraina wyłoniła się dziesięć lat temu z ruin ZSRR jako samodzielne

państwo, stała się pod względem obszaru drugim (po Rosji), zaś pod względem
liczby ludności szóstym państwem Europy. Słuszna duma z uzyskania niepod-
ległości po tylu latach straszliwych klęsk, które spadały na Ukraińców w XX
wieku (wybicie przez komunistów większości inteligencji, śmierć głodowa paru

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 107–117

107

background image

milionów chłopów w latach trzydziestych i olbrzymie straty podczas drugiej
wojny światowej), oraz świadomość wielkich rozmiarów własnego państwa
przesłoniły Ukraińcom fakt, że ich państwo było dopiero projektem, ogromnie
trudnym do zrealizowania. Większość jego mieszkańców mówi po rosyjsku,
a ponad jedna piąta uważa się za Rosjan. Świadomość odrębnej „ukraińskości”
jest bardzo silna na zachodzie, na ziemiach, które w latach 1918–1939
wchodziły w skład Rzeczypospolitej Polskiej; na wschodzie, gdzie w miastach
nikt prawie nie zna ukraińskiego, przeważa tożsamość „radziecka”; na Krymie
rośnie odsetek ludności tatarskiej. Te i inne różnice wskazują, że dla nowo pow-
stałego państwa naturalna byłaby struktura związkowa, nie unitarna. Cóż jed-
nak, poza ogólnikowo definiowaną ukraińskością i tradycjami granic wewnątrz
ZSRR, miałoby być jego spoiwem? Przecież ani tradycje instytucjonalne, ani
język, ani cywilizacja, ani wspólna przeszłość, ani dzisiejsza kultura: większość
prasy i książek nadal ukazuje się w języku rosyjskim, a w dodatku ukraińscy
Rosjanie są przeciętnie lepiej wykształceni od Ukraińców.

Spoiwem miał być organizm państwowy, budujący jednolite instytucje.

Okazał się jednak słaby i niewydolny, przeżarty korupcją, miotany rozgrywka-
mi nie partyjnymi nawet, ale klanowymi. Jego cechę zasadniczą zdaje się
stanowić różnica między formą a treścią, fasadą a zapleczem, deklaracjami
a rzeczywistością. A symboliczna dla losów państwa ukraińskiego wydaje się
liczba jego ludności: ponad 52 miliony w chwili ogłoszenia niepodległości,
49 milionów dzisiaj – przy ujemnym przyroście sięgającym aż minus 8,2 promi-
la; niska rozrodczość, skracanie się przeciętnej długości życia oraz emigracja
sprawiają, że np. amerykański futurolog Peter Drucker przewiduje, iż w roku
2040 liczba ludności Ukrainy skurczy się do 30 milionów

1

.

Prozachodnie i proeuropejskie deklaracje kolejnych prezydentów i pre-

mierów Ukrainy niewątpliwie dobrze służyły jej władzom. Przede wszystkim
dostarczały dowodów na to, że Ukraina idzie inną drogą niż Rosja: nie przeciw-
stawia się rozszerzeniu Sojuszu Atlantyckiego, popiera międzynarodowe poczy-
nania Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, uznaje za wzór zachodni
model demokracji parlamentarnej, a wreszcie chce zacieśniać więzy z Unią
Europejską w perspektywie przyszłego kandydowania na członka. Deklaracje
budowały więc fasadę na użytek zewnętrzny i wewnętrzny. Podejmowane za jej
osłoną działania były jednak bardzo skromne. W ciągu dziesięciu lat niepod-
ległości nie dokonano podstawowych reform gospodarczych i nie przezwy-
ciężono kryzysu ekonomicznego, skutkiem którego ukraiński dochód naro-
dowy spadł o 60%, a produkcja przemysłowa o połowę. PKB na głowę wynosi

108

ZDZISŁAW NAJDER

background image

dzisiaj niewiele ponad 1/5 polskiego, a cała gospodarka Ukrainy równa się 30%
gospodarki Polski. Nie ograniczono szalejącej korupcji. Zasadnicze decyzje poli-
tyczne nie zapadają w wyniku głosowań, bo parlament jest praktycznie zmar-
ginalizowany; przeprowadzone w roku 2000 referendum w sprawie zmian
w konstytucji okazało się parodią procedur demokratycznych

2

.

Ukraina jest republiką prezydencką; prezydent dysponuje ogromnie sze-

roką władzą, którą sprawuje w sposób mało przewidywalny i całkowicie
nieprzejrzysty. O wpływ na jego postanowienia konkurują nie partie polityczne,
bo partie Ukrainy są w istocie narzędziami w ręku grup oligarchicznych, ale
nieformalne grupy nacisku, nieposiadające żadnego wyraźnego zaplecza
społecznego. Potężna administracja prezydencka nie jest więc odpowiedzialna
przed obywatelami ani bezpośrednio, ani pośrednio – nie widać bowiem, czyje
interesy reprezentuje.

Czasami niestosowanie się władz ukraińskich do własnych deklaracji wyni-

ka z chęci unikania sporu z Rosją: tak jest np. w sprawie granic. Przyjęcie we
własnym państwie zasad prawa międzynarodowego, obowiązujących na
Zachodzie, wymusiłoby choćby demarkację granic; tymczasem granica Ukrainy
z Rosją nie jest nawet wytyczona (a cóż dopiero strzeżona!), a granice
z Białorusią i Mołdową są nieoznaczone. Ogólnie rzecz biorąc jest jednak dość
oczywiste, że urzeczywistnienie fasadowych deklaracji było władzy centralnej
nie na rękę po prostu dlatego, że zmuszałoby ją do rezygnacji z własnej arbi-
tralnej wszechmocy. Wprowadzenie reguł gospodarki rynkowej uderzałoby
w oligarchów i ograniczałoby wszechobecność przekupstwa. Gdyby istniały
niezależne od bezustannych zakulisowych matactw partie polityczne –
wzrosłaby rola parlamentu. Gdyby nie manipulowanie środkami przekazu
i brutalne naciski aparatu – rozwinęłaby się opinia publiczna. Gdyby prezydent
wyjaśniał obywatelom motywy swoich posunięć, mógłby zwracać się do nich
bezpośrednio o poparcie – ale musiałby tym samym zacząć się liczyć z reakcja-
mi mas.

W kategoriach politycznych najbardziej uderzającą cechą ludności Ukrainy

jest jej bezwład. Niezadowolenie z sytuacji jest niemal powszechne, świado-
mość wlokącego się kryzysu masowa, stopień aprobaty dla władz centralnych
i lokalnych bardzo niski. Zarazem jednak społeczeństwo jako całość pozostaje
bierne. Wielu obserwatorów, a wśród nich i niżej podpisany, jest zdania, że jest
to skutek kolejnych przytłaczających klęsk, które spadły na Ukrainę w minio-
nym stuleciu. Moim zdaniem zwłaszcza głodu lat trzydziestych, który pozosta-
je w mitycznej pamięci mas jako kataklizm nie tyle polityczny (taką myśl trze-

109

UKRAINA, POLSKA, EUROPA

background image

biono przez dwa pokolenia), ile biologiczny, straszliwa katastrofa, wobec której
wszyscy pozostali bezradni. Staranne wyniszczanie przez komunistów wszyst-
kich środowisk, przejawiających jakąkolwiek samodzielność myślową –
wyniszczanie na skalę znacznie większą, niż było udziałem Polaków po roku
1944 – dokonało jakby zmiany kodu genetycznego naszych sąsiadów. W takich
warunkach socjopsychologicznych, kiedy cierpliwość i wytrzymałość stają się
cechami negatywnymi, bo obezwładniającymi, wyjście z impasu gospodarczego
i politycznego staje się coraz trudniejsze. Jedyną szansę stanowiłoby podjęcie
szansy-wyzwania, jaką jest posiadanie nareszcie własnego państwa.

Jednakże największym nieszczęściem państwa ukraińskiego jest właśnie

zupełny niemal brak poczucia podmiotowości u jego obywateli. Rzadko
i niechętnie identyfikują się oni z własnym państwem. A bez takiej identyfikacji,
która oznacza przyjęcie współodpowiedzialności, nie jest możliwe wyłonienie
oddolnych inicjatyw, wyzwolenie bodźców do zmian. Innymi słowy: tylko
tworzenie elementów społeczeństwa obywatelskiego może pozwolić na
przełamanie ukraińskiego impasu. Ale – i tu błędne koło się zamyka – elity
władzy są tworzeniu takiego społeczeństwa przeciwne, bo jego wyłonienie
oznaczałoby koniec ich monopolu na władzę, koniec systemu centralistyczno--
-oligarchicznego.

Mówi się często, i chętnie powtarzają to nawet krytyczni w stosunku do

władz rządowych komentatorzy, że ukraińskie elity polityczne przyzwyczaiły
się do posiadania odrębnego państwa i są zainteresowane chronieniem jego
suwerenności. To prawda: ale przyjrzenie się praktycznym działaniom gospo-
darczym członków tych elit (z nielicznymi wyjątkami, jak były premier Wiktor
Juszczenko) ujawnia, że utożsamiają oni interes państwa z własnym, a nie
odwrotnie. Tak więc ochrona własnych interesów nie przyczynia się do umac-
niania samych instytucji państwowych.

Przeprowadzane na Ukrainie ankiety dotyczące postaw i poglądów obywa-

teli w sprawach międzynarodowych wykazują, że brak podmiotowości polity-
cznej współwystępuje z groteskowym wręcz pomieszaniem pojęć i postulatów.
Jak przypomniała ostatnio Joanna Konieczna, w roku 1996 co trzeci zapyty-
wany Ukrainiec chciał, aby jego państwo było jednocześnie członkiem Unii
Europejskiej i Związku Białorusi i Rosji. W 2000 roku 30% ankietowanych
wypowiadało się za wejściem Ukrainy do NATO, 56% za wejściem do Unii
Europejskiej, a 52% za przystąpieniem do Związku Białorusi i Rosji; znaczy to,
że wielu badanych nie widziało sprzeczności między „opcją wschodnią”
a „zachodnią”

3

. Liczba zwolenników „opcji zachodniej” powoli rośnie; zado-

110

ZDZISŁAW NAJDER

background image

wolenie z tego zjawiska musi jednak przytłumiać fakt, że opcja wschodnia jest
w zasięgu ręki; realizacja zachodniej, jeżeli w ogóle możliwa, to kwestia wielu
dziesiątek lat.

Skądinąd nie należy się zbytnio dziwić mętlikowi w głowach przeciętnych

Ukraińców, bo jest on tylko karykaturalnym odbiciem oficjalnej „wielowek-
torowej” polityki rządów w Kijowie, które deklaracjami na temat rozmaitości
celów pokrywały brak konsekwencji w dążeniu do któregokolwiek z nich.
Elitom politycznym Ukrainy od chwili uzyskania niepodległości aż do dziś nie
udało się określić, na czym polegają interesy państwa na płaszczyźnie między-
narodowej i o jaką pozycję ma się ono czynnie starać. Nową doktrynę
ukraińskiej polityki zagranicznej sformułował w styczniu 2001 roku minister
Anatolij Złenko: do rangi „strategicznych partnerów” wyniesione w niej zostały
dwa państwa: Federacja Rosyjska i Stany Zjednoczone. Nie jest jasne, do czego
– poza utrwalaniem bezruchu – ten szpagat miał prowadzić.

Władze Ukrainy okazywały w ostatnich latach rozczarowanie słabym zaan-

gażowaniem Unii Europejskiej w sprawy ich państwa; na tym tle stosunki ze
Stanami Zjednoczonymi były znacznie żywsze. Najwidoczniej nie przyjmowano
do wiadomości, że z perspektywy europejskiej opisywany powyżej rozziew
między deklaracjami a rzeczywistością – polityczną i gospodarczą – był o wiele
lepiej widoczny. Europejczycy nie byli zresztą pierwszymi rozczarowanymi: po
entuzjazmie lat 1991–1993 emigracja ukraińska, zwłaszcza w Kanadzie i USA,
szybko ochłodła w chęci inwestowania w kraju przodków i współpracy z jego
rządem, nie mówiąc już o gotowości do powrotu. Przeciwnie, Ukraińcy nadal
starają się emigrować. Dla Stanów Zjednoczonych niepodległa Ukraina mogła
być cennym partnerem w polityce globalnej, przede wszystkim (i wedle
formuły Brzezińskiego, który jest na Ukrainie chętnie cytowany) jako lokalna
przeciwwaga wobec wpływów rosyjskich. Wiadomo, że przy takich rachubach
Stany Zjednoczone nie są zbyt wybredne w dobieraniu sobie partnerów do
współpracy. Natomiast dla Unii, której daleko jeszcze do sformułowania
jakiejkolwiek polityki wschodniej (o globalnej już nie mówiąc) liczyły się
przede wszystkim: potencjał gospodarczy Ukrainy, możliwość zaoferowania
przez nią eksportu nośników energii, wewnętrzna stabilność polityczna
i przewidywalność w polityce zagranicznej. Bilans wypadał mizernie.

Obserwatorzy miejscowi i zagraniczni zgodnie stwierdzają, że tradycyjne

różnice między Ukrainą Zachodnią, cywilizacyjnie bliższą Europie Środkowej,
a Wschodnią, bardziej ciążącą w stronę Rosji, a przede wszystkim bardziej
zsowietyzowaną, po uzyskaniu niepodległości nie zmalały, lecz uległy pogłębie-

111

UKRAINA, POLSKA, EUROPA

background image

niu. Dla obserwatorów pielgrzymki Jana Pawła II na Ukrainę wnioskiem, który
narzucał się z największą siłą, była niejednolitość tego państwa: przebieg
i atmosfera wizyt w Kijowie i we Lwowie były tak różne, jakby odbywały się
w zupełnie innych krajach.

Trzeba sobie wyraźnie zdać sprawę, że cała niemal pierwsza dekada niepod-

ległości Ukrainy upłynęła w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach
zewnętrznych. Słabość polityczna Jelcynowskiej Rosji, jej przeciągający się
kryzys gospodarczy oraz izolacja na arenie międzynarodowej sprawiały, że
Ukraina nie płaciła kosztów własnego wewnętrznego rozgardiaszu. Większość
Rosjan i rosyjskich elit politycznych niezmiennie sądziła i sądzi, że rozwód
między ich państwem a Ukrainą jest zabiegiem sztucznym, którego skutki trze-
ba odwrócić: miejsce Ukrainy jest w ścisłym związku z Rosją. Poza niezbyt
twardymi naciskami ekonomicznymi (kwestia długu za dostawy gazu ziem-
nego) nie podejmowano jednak żadnych kroków, stawiających Republikę
Ukrainy w trudnej sytuacji. Rosja bez protestów przyjmowała „wielowek-
torowość”, czyli niejednoznaczność ukraińskiej polityki zagranicznej. Zdawać
się mogło, że taki stan rzeczy będzie trwał długo i pozwoli Kijowowi na dalszą
swobodę manewrowania. Otrzymanie sporej (zwłaszcza w latach 1996–1998)
pomocy finansowej – w znacznej mierze roztrwonionej – od Stanów
Zjednoczonych mogło takie wrażenie umacniać.

Już jednak wybór Władimira Putina na prezydenta zwiastował koniec – na

jakiś czas przynajmniej – wewnętrznego rozchwiania Rosji; równocześnie
odwróciły się tendencje spadkowe w gospodarce rosyjskiej. Mianowanie b. pre-
miera Rosji Wiktora Czernomyrdina na ambasadora w Kijowie (prasa opozy-
cyjna od razu nazwała go „namiestnikiem”) było oczywistym sygnałem, że
Rosja zamierza poważnie i stanowczo zadbać o swoje interesy na Ukrainie.
Wobec wspomnianego już powszechnego nastawienia Rosjan wobec Ukrainy
ostateczny cel takiego zadbania rysuje się jednoznacznie.

Naprawdę istotna zmiana nastąpiła jednak po 11 września 2001 roku.

Stosunki amerykańsko-rosyjskie uległy radykalnej poprawie. Zbędni stali się
pośrednicy i lokalne przeciwwagi; zbędna stała się rola, jaką jeszcze w czerwcu
podczas swojej wizyty w Warszawie wyznaczał Bush Polsce i Ukrainie. Pakt
Atlantycki został politycznie i wojskowo odsunięty na bok; jego przyszłość
wygląda niejasno. Wzrosło znaczenie Rady Rosja–NATO; propozycje amery-
kańskie i brytyjskie przewidują dopuszczenie Rosji do procesu podejmowania
wspólnych decyzji. O Radzie Ukraina–NATO, niegdyś ukazywanej jako
równoważna, nikt nie wspomina. Decyzja prezydenta Putina, by poprzeć USA

112

ZDZISŁAW NAJDER

background image

w wojnie z „międzynarodowym terroryzmem”, nie kosztowała Rosji dosłownie
NIC, natomiast przyniosła jej olbrzymie korzyści – przede wszystkim wycisza-
jąc zagraniczne głosy krytyki dotyczące zbrodni w Czeczenii i rozwiązując
Moskwie ręce w jej postępowaniu zarówno w republikach związkowych, jak
i wobec „bliskiej zagranicy”. Co więcej, Rosja okazała się bardziej „zachodnia”,
bardziej nawet „europejska” niż Ukraina. Nie tylko znacznie cenniejsza jako
partner handlowy (choć warto pamiętać, że poza ropą i gazem jest to partner
głównie potencjalny, bo cała gospodarka olbrzymiej Rosji nie wytwarza nawet
dwa razy tyle, co gospodarka polska), ale i bardziej przewidywalna.

Jednym słowem niepodległa Ukraina – pogrążona w kryzysie, niepewna

przyszłości, pozbawiona surowców energetycznych – nie jest dziś nikomu
potrzebna jako międzynarodowy partner. To znaczy nikomu – poza Polską.

Jeszcze przed 11 września napisałem krótki artykuł o „asymetriach” w sto-

sunkach polsko-ukraińskich. Ukazał się dopiero w listopadzie i wzbudził
pewne zainteresowanie za wschodnią granicą, bo przełożono go na ukraiński
i rosyjski

4

. Pozwolę sobie przytoczyć jego główne tezy. Mianowicie Polsce na

Ukrainie znacznie bardziej zależy niż odwrotnie. Jesteśmy przekonani, że nasza
przyszłość jest związana z przyszłością Ukrainy; Ukraińcy rzadko zauważają, że
los ich kraju jest związany z losem Polski. Ukraińcom od strony zachodniej nic
nie grozi; dla Polaków niepodległość Ukrainy oznacza kres zagrożenia od
wschodu, płynącego z imperialnych poczynań Rosji. (Dlatego też Zbigniew
Brzeziński napisał kiedyś, że niepodległa Ukraina jest dla Polski ważniejsza
nawet niż członkostwo w NATO). Nie mniej ważne jest to, że kultura polska jest
z Ukrainą związana nieporównanie ściślej niż ukraińska z polską, i nasze więzi
uczuciowe z ziemiami „ruskimi” I Rzeczypospolitej są znacznie bliższe niż więzi
Ukraińców z ziemiami Rzeczypospolitej dzisiejszej. Polskie serca biły, biją i bić
będą zawsze żywiej nie tylko na dźwięk słowa Lwów, ale i nazw Chocim,
Kamieniec Podolski, Krzemieniec, Berdyczów. Ukraińskie serca nie biją mocniej
na dźwięk nazw naszych miast. Łatwo wyobrażamy sobie Polaka, nucącego
rusińskie melodie, śpiewającego o „żalu za Ukrainą” lub o „druhu atamanie”;
Ukrainiec polskich piosenek nie nuci.

Czasami – i nie tylko w praktycznych kwestiach, jak przebieg drugiej nitki

gazociągu – wydaje się, że na niepodległej Ukrainie bardziej zależy Polakom niż
samym Ukraińcom.

W głośnym artykule „Pochwała minimalizmu”, który stał się punktem

wyjścia do ważnej dyskusji (a jednocześnie wywołał niemądre protesty przeciw-
ko rzekomemu „odrzucaniu spuścizny Jerzego Giedroycia”) Bartłomiej

113

UKRAINA, POLSKA, EUROPA

background image

Sienkiewicz wykazał nieskuteczność naszej dotychczasowej polityki wschod-
niej

5

. Przypisywał tę nieskuteczność głównie słabości narzędzi, tak polity-

cznych, jak ekonomicznych, którymi Polska rozporządza; przykładem brak
pieniędzy na dofinansowanie sprzedaży polskiej prasy na Ukrainie – która, jako
zbyt droga, od roku 1989 jest dla Ukraińców po prostu niedostępna. Chciałbym
diagnozę Sienkiewicza uzupełnić: nasza polityka była mało skuteczna także
dlatego, że zadowalaliśmy się wspólnymi deklaracjami i gestami, nie stawiając
Ukraińcom wymagań – wymagań w praktycznym dążeniu do celów, które były
przecież obwieszczane jako wspólne, tak jak przede wszystkim właśnie umoc-
nienie niepodległości Ukrainy oraz pojednanie między naszymi narodami.
Niekonsekwencje i niedotrzymywanie zobowiązań (np. w sprawie budynków
dla szkół polskich albo muzeum Słowackiego) były dyplomatycznie skrywane.
Działo się tak zgodnie ze sformułowaną powyżej zasadą, że nam bardziej zależy
niż im – ale było sprzeczne z interesami OBU stron.

Dyplomatyczne uniki i przymykanie oczu na niewygodne fakty przyniosło

najgorsze skutki w tak często omawianej kwestii przyszłego wprowadzenia wiz
dla obywateli Ukrainy. Kwestia ta stanowiła z jednej strony parawan, za którym
chowano brak aktywności w innych obszarach, a z drugiej – przykład polity-
cznej krótkowzroczności. Już po rozpoczęciu rokowań o wejście Polski do Unii
Europejskiej i formalnym zajęciu stanowiska w sprawie przyjęcia przez RP
wymogów konwencji w Schengen (które są nienegocjowalne) bez okresów
przejściowych, politycy polscy najwyższej rangi łudzili stronę ukraińską
mirażami uniknięcia albo odsunięcia w czasie wymogu wizowego. Natomiast
interes obu stron wymagał otwartego i twardego postawienia sprawy i natych-
miastowego rozpoczęcia przygotowań, umożliwiających sprawne i masowe
wydawanie wiz. Strona ukraińska natomiast podnosiła zagrożenie nowym
„podziałem Europy” na skutek uszczelnienia polskiej granicy wschodniej jako
najtrudniejszy rzekomo problem do pokonania w stosunkach między oboma
państwami – jak gdyby granica na Bugu i Sanie nie była w tej chwili granicą
między cywilizacjami...

Skierowany do Komisji Europejskiej w listopadzie 2001 roku (nie

ogłoszony) list prezydenta Kuczmy w sprawie przyszłego wprowadzenia wiz
dla Ukraińców zawiera propozycje rozmaitych ułatwień. Propozycje te są
zbieżne z sugestiami, formalnymi i nieformalnymi, wysuwanymi przez polskie
organy państwowe, a także organizacje pozarządowe

6

. Jednakże list prezydenta

Ukrainy był wystosowany bez porozumienia ze stroną polską, a nawet bez
powołania się na jej wielokrotnie wyrażane stanowisko w poruszanej sprawie.

ZDZISŁAW NAJDER

114

background image

Polska raz jeszcze okazała się orędownikiem Ukrainy ignorowanym przez
władze w Kijowie. Tymczasem przyszłe stosowanie jakichkolwiek ułatwień
wymaga przygotowań po OBU stronach i istnienia odpowiednich struktur orga-
nizacyjnych, tj. urzędów konsularnych, które będą mogły owe udogodnienia
wcielać w życie.

Przypomnijmy, że w utrzymaniu ruchu osobowego na poziomie zbliżonym

do obecnego zainteresowana jest przede wszystkim strona ukraińska: stosunek
liczby przekraczających granicę Polaków i Ukraińców wynosi od lat około1:19,
i to Ukraińcy szukają w Polsce zarobku, a nie odwrotnie. Strona polska jest
w tej chwili dość dobrze przygotowana (i pod tym kątem starannie obser-
wowana przez wysłanników Unii Europejskiej) do zamknięcia i uszczelnienia
granicy: budowane są strażnice, szkoleni funkcjonariusze, tworzona infrastruk-
tura umożliwiająca kontrolę itd. Natomiast przygotowania do wydawania wiz
znajdują się w fazie wyjściowej, a ich stan grozi rzeczywistym załamaniem się
ruchu granicznego z przyczyn czysto praktycznych: nie będzie dość konsulatów
i urzędników konsularnych, by chętnym wizy wydawać

7

. Słowem, mimo wszy-

stkich deklaracji politycznych o utrzymaniu „możliwie otwartej” granicy,
jesteśmy dość dobrze przygotowani do jej zamknięcia – i zupełnie nieprzygo-
towani do wydawania setek tysięcy wiz rocznie. W najbliższym czasie zostaną
co prawda otwarte dwa nowe konsulaty polskie (w Łucku i Odessie) i udało się
osiągnąć porozumienie co do rezygnacji z wzajemnego parytetu liczb kon-
sulatów (jest oczywiste, że w Polsce ich duża liczba nie jest potrzebna) – ale są
to działania wynikające z samego nacisku potrzeb bieżących, bez wyraźnego
związku z wymogami przyszłości.

W kołach opozycyjnych Ukrainy można usłyszeć hipotezę, że w istocie

obecnym władzom państwa wcale nie zależy na zadbaniu o możliwość utrzy-
mania masowego ruchu osobowego na granicy z Polską; perspektywa nowej
„żelaznej kurtyny”, symbolu odcinania się Polaków (i Europy w ogóle) od
Ukrainy może być przydatna w przekonaniu własnego społeczeństwa, że nie
powinno szukać wzorców i natchnień na Zachodzie. Trudne do uzyskania wizy
do Unii Europejskiej będą kolejnym argumentem za potrzebą zacieśniania natu-
ralnych dla większości społeczeństwa więzów z Rosją i Białorusią

8

. Dlatego też,

głosi przytaczana teoria, władze Ukrainy nie robią nic we wspomnianej już
kwestii demarkacji granicy z Rosją. Bez takiej demarkacji jakiekolwiek
rozluźnienie przepisów wizowych przez państwa konwencji z Schengen jest
niemożliwe.

W dotychczasowych dyskusjach na temat wprowadzenia wymogu wizo-

115

UKRAINA, POLSKA, EUROPA

background image

wego dominowało widzenie negatywne: wizy były widziane jako coś złego, coś
czego należy unikać, co najwyżej jako zło konieczne. Skoro jednak konieczne
będą – co nie może ulegać wątpliwości, jeżeli Polska rzeczywiście chce wejść do
Unii Europejskiej w roku 2004 – i skoro obecne warunki przekraczania grani-
cy polsko-ukraińskiej są skandaliczne i powinny ulec zmianie, należy na obo-
wiązek wizowy spojrzeć w kategoriach pozytywnych. Wprowadzenie wiz
powinno być narzędziem poprawy. I to poprawy nie tylko na samej granicy. Na
przykład konsulaty – których liczbę na Ukrainie należałoby podwoić – to nie
tylko urzędy do wydawania wiz, ale przede wszystkim placówki informacyjne,
miejsce nawiązywania kontaktów, także handlowych. Ujawniony w ankietach
stopień ignorancji Ukraińców nie tylko w sprawach wiz i zasad podróżowania,
ale w ogóle w kwestii dystansu cywilizacyjnego i politycznego, jaki dzieli
Ukrainę od krajów położonych na zachód od jej granic świadczy, jak potrzebne
są działania informacyjne – które w efekcie mogą zmniejszyć dystans między
Ukrainą a Europą. Wprowadzenie wiz powinno być sygnałem, że na wstęp do
świata zachodniego trzeba zapracować. W naszych negocjacjach z Unią
Europejską przekonujemy się, że chociaż nikt nie przeczy, iż Polsce należy się
w Unii miejsce, musimy spełniać twarde warunki członkostwa. Jest moralnym
obowiązkiem Polaków uświadamiać Ukraińcom, że wzniosłe deklaracje nie
wystarczają, by zbliżyć się do Europy.

Na zakończenie wróćmy do zacytowanej myśli Jarosława Hrycaka. Jak

możemy dopomóc Ukraińcom w tej „grze”, w której interesy naszych narodów
i państw są zbieżne, choć ze stawki w niej tylko Polacy (i Rosjanie) zdają sobie
sprawę? Jak praktycznie zbliżać Ukrainę do Europy? Na wielką politykę może
przyjdzie czas, gdy Rzeczpospolita będzie już członkiem Unii Europejskiej.
Tymczasem powinniśmy starać się znacznie pełniej wykorzystać te konkretne
możliwości, które daje nam bezpośrednie sąsiedztwo. Euroregion Karpaty
(w którego skład wchodzą graniczne obszary Polski, Rumunii, Słowacji,
Ukrainy i Węgier), dotychczas funkcjonujący głównie na papierze, powinien
stać się narzędziem pobudzania przedsiębiorczości wymiany doświadczeń,
szkołą europejskiego współżycia. Rozwijająca się spontanicznie współpraca
między samorządami terytorialnymi – np. województwem opolskim i rejonem
iwano-frankiwskim (stanisławowskim) – powinna zyskać wsparcie władz cen-
tralnych, które mogą pomóc w koordynacji tej współpracy. Centralne wsparcie
powinna też otrzymać inicjatywa miejscowości „siostrzanych”, szczególnie
cenna w przezwyciężaniu wzajemnych nieufności i uprzedzeń. Organizacje
pozarządowe, ta podstawa społeczeństw obywatelskich, są na Ukrainie bardzo

ZDZISŁAW NAJDER

116

background image

słabo rozwinięte; należałoby je pobudzać ofertami współpracy. Zamiast kole-
jnych deklaracji o „strategicznym partnerstwie” potrzebne jest państwowe
wsparcie dla dziesiątków drobnych przedsięwzięć, które kiedyś mogą
zaowocować szerszymi zmianami.

* * *

Zapadła mi w pamięć rozmowa z ukraińskimi przyjaciółmi, we Lwowie, tuż

po zakończeniu papieskiej podróży. Zadałem pytanie: czy to wzruszające,
masowe przeżycie będzie dla Ukrainy pobudką czy kołysanką? „Sami chcieli-
byśmy wiedzieć” – odpowiedzieli. Dzisiaj już widać, że pobudką się nie okazało.
Ukraińcy usłyszeli, że się o nich pamięta, że się ich szanuje i podziwia. Ale
tysiące uczestników spotkań z Janem Pawłem wróciły do domów, podniosły
nastrój minął, zabrakło struktur, zabrakło środowisk, które mogłyby
przetworzyć w czyn papieskie przesłanie. Ukraina drzemie, snem coraz bardziej
niespokojnym. A tymczasem świat zmienia się, i to wcale nie na jej korzyść.

PRZYPISY

1

„The Economist” z 3 listopada 2001 r.

2

Raport Ośrodka Studiów Wschodnich. Warszawa, maj 2001, s. 15.

3

Joanna Konieczna: Polska – Ukraina wzajemny wizerunek. Raport z badań. Instytut Spraw
Publicznych, Warszawa 2001.

4

„Rzeczpospolita” z 8 listopada 2001 r.; „Den”, Korrespondent.net, 12 listopada 2001 r.

5

„Tygodnik Powszechny” z 24–31 grudnia 2000 r.; streszczenie publicznej dyskusji zorgani-
zowanej przez redakcję pisma i Fundację Batorego w numerze z 22 kwietnia 2001 r.; patrz także
mój szkic Debata o polskiej polityce wschodniej, „Rocznik Polskiej Polityki Zagranicznej 2001”.

6

Patrz np. wspólny raport brukselskiego Centre for European Policy Studies i Fundacji Batorego.

7

Por. raport Thunderbird Corporate Consulting, June 2001, przedstawiony 2–3 lipca 2001 r. przez
CIME Endeavor Group na konferencji w hotelu Marriot w Warszawie.

8

Patrz raport Joanny Koniecznej, s. 60.

117

UKRAINA, POLSKA, EUROPA

background image
background image

Czy w polityce zagranicznej Rosji
nastąpił przełom?

Zapis dyskusji na Konwersatorium Fundacji „Polska w Europie”
w dniu15 listopada 2001 roku

ZYGMUNT SKÓRZYŃSKI:

Na początku tego roku dyskutowaliśmy w tym samym gronie o polityce

zagranicznej Rosji. Padały wówczas szumne określenia w rodzaju: „początek
stulecia”, „początek tysiąclecia”, „początek nowej epoki”. Wrzesień zweryfiko-
wał nasze opinie. Piorunujące zmiany wrześniowe (że użyję tego przymiotnika),
piorunujące zmiany w sytuacji światowej, w polityce wielkich mocarstw, w poli-
tyce Moskwy wzbudziły już masę komentarzy i wiele refleksji. Jednocześnie
pojawiło się wiele znaków zapytania. Nie dziwi więc, że od paru tygodni
z różnych stron słyszę pytanie, kiedy powrócimy do tematu, by podczas wspól-
nej rozmowy podjąć próbę oceny obecnej sytuacji.

Tytuł, jaki nadaliśmy obecnemu spotkaniu – „Czy w polityce zagranicznej

Rosji nastąpił przełom?” – jest, jak sądzę, tytułem adekwatnym do sytuacji.

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ:

Zasadnicza trudność rozmowy, a także wprowadzenia do tematu zmiany

rosyjskiej polityki zagranicznej, polega na tym, że nie mamy dystansu do jej
obecnych przewartościowań. Ich ocena jest równie trudna jak ocena wydarzeń
11 września 2001 r.

Chciałbym na początku zwrócić uwagę Państwa na pewien problem natury

geometrycznej. Otóż przyzwyczailiśmy się myśleć o naszym położeniu w Euro-
pie i w świecie, o problemach polityki zagranicznej w kategoriach osi

Polska w Europie 4 (38) 2001 s. 119–145

119

background image

Wschód–Zachód. Na tej osi było zbudowane całe myślenie polityczne w Polsce,
koncepcje polityki zagranicznej, a w ostatecznym rozrachunku – także to
wielkie osiągnięcie polityków i polskiego społeczeństwa, jakim było przy-
stąpienie Polski do NATO. Wydarzenia 11 września 2001 r. zburzyły tę oś.
Tor, po którym poruszało się polskie myślenie w ciągu ostatniej dekady
wolnego państwa, zachwiał się – w każdym razie na tyle, że dziś nie jesteśmy
pewni, czy ta oś będzie decydować o szansach i zagrożeniach, z jakimi państwo
polskie i jego polityka zagraniczna mogą się zetknąć w przyszłości.

Skoro my mamy takie wątpliwości, to jak silne muszą być wątpliwości klasy

politycznej w Rosji? Przypomnijmy, że ostatnia dekada była dekadą krwawej
wojny w Tadżykistanie i rosyjskiej interwencji zbrojnej w tym państwie, dwóch
niezakończonych wojen w Czeczenii i demonstracyjnych oznak przyjaźni
z Chinami. Nie przeszkodziło to jednemu z analityków rosyjskich stwierdzić, że
Rosjanie myślą przede wszystkim w kategoriach osi Wschód–Zachód i w kate-
goriach europejskich, a nie azjatyckich, centralnoazjatyckich czy innych. To, co
stało się 11 września 2001 r., odciśnie przypuszczalnie silne piętno na „kla-
sycznej” mentalności rosyjskiej: Rosja bowiem myślała o sobie jako o państwie,
które – w formie zbliżenia lub konfrontacji – musi budować swoją tożsamość
w odniesieniu do Europy Zachodniej, instytucji północnoatlantyckich,
w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych.

Chciałbym zaproponować pewien zabieg – przedstawię dwie koncepcje,

które na pytania zawarte w tytule naszego spotkania odpowiadają w odmienny,
a nawet sprzeczny sposób. Każda z tych przeciwstawnych sobie koncepcji
(tradycjonalistyczna i modernistyczna) ma swoje uzasadnienie. Taki zabieg
uważam za dobre wprowadzenie do dyskusji. Zarazem chciałbym jednak pod-
kreślić własną bezradność wobec ostatecznej konkluzji: ta bowiem nie zależy
od sumy faktów, jakich doświadczyliśmy, ale od faktów, które dopiero nastąpią.

Koncepcja tradycjonalistyczna zakłada, że Rosja ma trzy niezbywalne cele

w polityce zagranicznej, których genezy należy doszukiwać się jeszcze w cza-
sach ZSRR, a które w różny sposób były obecne także w aktywności Rosji
w dziedzinie polityki zagranicznej. Są to: po pierwsze – doprowadzenie do
rozwiązania NATO bądź przekształcenia NATO w luźną federację bezpieczeń-
stwa bez zwornika w postaci mechanizmów uruchamiających interwencje
sojusznicze i bez tej spoistości sojuszu, która pozwala Europie Zachodniej wraz
z USA podejmować decyzje o użyciu siły na kontynencie europejskim mimo
weta Rosji. Rosja traktuje to jako główne zagrożenie swych interesów, co
uwidoczniło się zwłaszcza podczas konfliktu jugosłowiańskiego i wojny

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ

120

background image

kosowskiej. Jej celem jest więc rozmycie NATO, rozpatrywane także w kon-
tekście zerwania solidarności między Europą Zachodnią a USA.

Po drugie, rosyjskie inicjatywy z połowy lat 90. dotyczące nowej formuły

OBWE. One również zmierzały do osłabienia Sojuszu w obecnym kształcie, co
miałoby otworzyć możliwość rozluźnienia związku transatlantyckiego
i „wypchnięcia USA poza obszar Europy”. (Pierwszy i drugi cel był obecny
w myśleniu o polityce zagranicznej jeszcze w czasach komunistycznych).

Po trzecie, uzyskanie hegemonii czy też dominacji na obszarze byłego ZSRR,

obecnie obszarze WNP. Przynosząc wymierne korzyści ekonomiczne, domi-
nacja ta buduje także mocarstwowy status Rosji, jej obszar swoiście poj-
mowanego bezpieczeństwa.

Po 11 września 2001 r. – zgodnie z tą tradycjonalistyczną koncepcją –

można odnaleźć wiele faktów potwierdzających te trzy cele. Potwierdza je
przede wszystkim szybka reakcja Putina, który poparł walkę z terroryzmem i
jako jeden z pierwszych przywódców świata wykazał absolutną otwartość
i gotowość pomocy USA. Putin skorzystał więc z nadarzającej się okazji, by
osiągnąć trzy wspomniane cele. W tym kontekście znamienne wydają się jego
wizyta w Brukseli, liczne spotkania amerykańsko-rosyjskie i wypowiedzi dorad-
ców Busha, którzy wspominali, że nikt nie zamierza podważać pozycji Rosji
w Azji Centralnej, co można interpretować jako przyzwolenie USA na hege-
monię Rosji na tym obszarze, czy wreszcie – zintensyfikowany dialog
Rosja–NATO na temat przekształcenia Sojuszu w organizację polityczną,
podniesienie ich wzajemnych relacji na inny poziom instytucjonalny, wyższy
niż dotychczasowa Stała Rada NATO–Rosja, a także zapowiedź Putina
o rozważeniu udziału Rosji w Pakcie Północnoatlantyckim, co na Zachodzie
spotkało się z zainteresowaniem przekraczającym zwykłe ramy uprzejmości
dyplomatycznej i z trudem powściąganym entuzjazmem.

Również UE wydaje się być skłonna do wyjścia poza dotychczasową

formułę państw członkowskich, stowarzyszonych i „państw obcego świata”.
Koncepcja wspólnego obszaru gospodarczego z Rosją jest z punktu widzenia
Unii rozwiązaniem nowatorskim: do tej pory bowiem nie dostrzegała
możliwości „przyjaźnienia się bez członkostwa”. Może więc dojść do interesu-
jącego zwrotu w polityce unijnej – zapowiada go utworzony niedawno wspólny
Komitet Energetyczny, również zdecydowanie wykraczający poza dotychcza-
sowy dialog unijno-rosyjski (chodzi mi przede wszystkim o zapowiadaną
możliwość udzielenia gwarancji finansowych dla wydobycia, transportu i sprze-
daży rosyjskiego gazu w Europie, co może zmienić dotychczasową politykę

121

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

europejską w tej dziedzinie).

Nie sposób też nie wspomnieć o WNP, gdzie to telefon Putina – jak

twierdzili niektórzy komentatorzy – otwierał przestrzeń powietrzną oraz nie-
które bazy w Azji Centralnej dla wojsk amerykańskich. Co więcej, Putin był
osobą wprowadzającą Amerykanów na (żeby nie powiedzieć: salony) stepy Azji
Centralnej. Bez jego pozwolenia – akcji dyplomatycznej – najwyraźniej cała
rzecz nie doszłaby do skutku, co tylko potwierdza, że wystarczy w odpowied-
nim momencie sprzedać całą tę siatkę zależności, jaka pozostała w spadku po
ZSRR. I rzeczywiście, jeśli popatrzymy na to w ten sposób, to mamy sytuację, w
której Rosja stoi na progu szansy rozmycia NATO w obecnym kształcie – ani
dywizje pancerne polskie, ani brygady Portugalii w walce z terroryzmem
niewiele mogą. Tu mogą jedynie pomóc tylko silne wywiady, jednostki spec-
jalne, sprawna dyplomacja. Takie środki posiadają tylko silne państwowości –
jak Rosja, która jest o wiele bardziej interesującym partnerem dla USA w tym
konflikcie niż rzeczona Portugalia czy kraje Europy Środkowej. Również kwes-
tia rozszerzenia Sojuszu Północoatlantyckiego jawi się w zupełnie innym
świetle. Intensyfikując dialog z USA, Rosja zdobywa liczne instrumenty
hamowania tego procesu, demonstruje w dodatku swoją zdolność działania w
WNP. Słowem – wydarzenia ostatniego okresu wyraźnie potwierdzają kon-
cepcję tradycjonalistyczną.

A teraz kilka słów o koncepcji przeciwstawnej – modernistycznej. Kiedy

Putin obejmował urząd prezydenta, było oczywiste, że kluczowym manewrem
wewnętrznym i zewnętrznym powinno być zapewnienie stabilności i wydol-
ności ekonomicznej. Tę elementarną stabilność zapewniły ceny paliw płynnych
– nie rozwiązały natomiast podstawowego problemu, jakim jest przyciągnięcie
instytucji zachodnich na teren Rosji. Bez tego można przewidywać w Rosji tzw.
syndrom roku 2003, czyli całkowite zużycie infrastruktury – lotnisk, dróg,
kolei, gazociągów, ropociągów, w które od piętnastu lat, albo i dłużej, nie zain-
westowano ani jednego dolara. Takich inwestycji przyciągnąć nie sposób, gdy
Rosja prowadzi politykę półdystansu wobec Zachodu.

Warto tu przypomnieć, że Putin nie doszedł do władzy pod hasłami

zbliżenia Rosji z Zachodem; wręcz przeciwnie – był kontynuatorem ideologii,
której twórcą jest Jewgienij Primakow. Istotą pierwszego raportu Primakowa na
temat rozszerzenia NATO było przekonanie elit, że Rosja nie dokonała jeszcze
wyboru: jest w okresie rozchwiania, ale na pewno nie jest Zachodem, a rosyjs-
ka polityka zagraniczna winna to potwierdzać.

Jak rozwijać zdolność pozyskania środków na modernizację kraju (bez

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ

122

background image

której władza jest zagrożona), jeśli jednocześnie prowadzi się politykę dystansu
wobec Zachodu, utrzymuje się stosunki z państwami uznanymi za bandyckie
oraz stacje radiolokacyjne na Kubie, podsłuchujące 3/4 terytorium USA i bazy
morskie w Wietnamie? Co więcej, taka ciągłość myślenia o miejscu Rosji
w świecie, o dystansie wobec Zachodu nie jest fanaberią Kremla: jest także
rzeczywistością mentalną. Dla rosyjskich wojskowych i polityków decydujących
o opinii publicznej, o mediach, jest to postawa słuszna – jedyna, jaką Rosja
może prezentować.

I oto mamy wydarzenia 11 września, po których prezydent Putin, bez

żadnych rozmów wstępnych, decyduje się na zgłoszenie pełnej gotowości Rosji
do pomocy USA. Jednoznacznie opowiada się po stronie cywilizacji zachodniej,
a już w następnych dniach widać, jak łagodzi to stanowisko podległy mu aparat.
Dochodzi do spotkania Putina z Bushem – bez wielkich delegacji, zgrupowań
dyskusyjnych, bez większych przygotowań tej wizyty. Były wprawdzie dwa
spotkania przed szczytem, ale ciężar decyzyjny przełożono na spotkanie prezy-
dentów. Jeśli się na to zdecydowała Rosja, to zdecydowała się na krok symbol-
iczny. Dała bowiem do zrozumienia, że o jej stanowisku zadecydowały kwestie
przyszłości, a nie lobby wojskowe i inne oraz opinie ekspertów. „To, co było fun-
damentem bezpieczeństwa, stało się archaicznym zapisem”. Tym sformułowa-
niem podsumowano zmianę stanowiska Rosji w strategicznej kwestii ABM.
Amerykański system obrony przeciwrakietowej i układ ABM, którego Rosja
broniła jak własnej suwerenności państwowej, po 11 września nagle przestały
być problemem.

Koncepcja modernistyczna może być podsumowana w następujący sposób.

Obecni rządcy Kremla zdecydowali się na historyczny gest. Spróbowali zarazem
odpowiedzieć na pytanie, po której stronie świata leży Rosja, i odpowiedzieli
bardzo precyzyjnie – po zachodniej. A skoro po zachodniej, to musi się to prze-
kładać na rzeczywistość polityczną, a później i społeczną, mimo iż ta konkluzja
jest szokiem tak dla części elit rosyjskich, jak i całego społeczeństwa.

Po 11 września Rosja wkroczyła więc na drogę, której kresu przewidzieć nie

sposób, ale na pewno nie można jej zarzucić braku odwagi.

Jak widać, można zbudować logiczny ciąg wydarzeń uzasadniających obie

koncepcje. Dlaczego nie opowiadam się za żadną z nich? Nie tylko z uwagi na
ułomność faktografii, ale także z przekonania, że to, która jest prawdziwa,
okaże się w Afganistanie, a może w kilku innych wydarzeniach, których praw-
dopodobieństwa ani czasu nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Rosja bierze współodpowiedzialność za to, że terroryści czy talibowie już się

123

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

nie pojawią. Za to, że al-Qaida zostanie sparaliżowana do tego stopnia, iż oper-
acja na skalę 11 września nie będzie już możliwa. Owszem, będą zdarzały się
akty terroru, ale pojedyncze, nieburzące porządku świata.

W sposób naturalny świat powoli zacznie wracać do swojego porządku,

łącznie z przypomnieniem sobie tradycyjnych kierunków myślenia, także osi
Wschód–Zachód. Dotyczy to zarówno nas, jak i Rosji. Jeśli natomiast okaże się,
że urwanie jednego łba hydrze to nie koniec problemu, a wręcz przeciwnie –
początek nowej serii konfliktów, to Zachód, który zaangażował się militarnie
w Afganistanie, Somalii (czy innych „czarnych dziurach” na mapie świata),
będzie zmuszony do zwiększenia swojej obecności politycznej i militarnej na
tych obszarach. A ponieważ będzie to budziło ostre reakcje ze strony
społeczeństw tych regionów, to nie będzie mogło być mowy o prowadzeniu
dotychczasowej polityki – nie tylko w Rosji, ale także w Polsce czy w USA.

Proszę pozwolić mi tu zawiesić głos i pozostawić Państwa i siebie w pewnej

rozterce co do możliwych interpretacji zwrotu w polityce zagranicznej Rosji po
11 września 2001 r.

ANTONI KAMIŃSKI:

Historia uczy, że Rosja wchodzi w politykę światową w jednej z dwóch ról:

jako specyficzna cywilizacja albo jako państwo narodowe. Czasem bardziej
w jednej, czasem bardziej w drugiej roli. Wielu specjalistów zajmujących się pro-
blematyką rosyjską wskazywało, że od czasów Piotra I Rosja stopniowo
wchodziła w politykę europejską bardziej jako państwo (wielo)narodowe. Miało
to ważne skutki dla stosunków wewnętrznych w imperium, szczególnie w pół-
wieczu poprzedzającym pierwszą wojnę światową, które przyniosło procesy
upodobniające Rosję do reszty Europy. Po rewolucji październikowej Rosja poja-
wiła się ponownie na scenie światowej głównie jako specyficzna cywilizacja (lub
raczej – antycywilizacja) podważająca wartości i instytucje cywilizacji Zachodu.

Rozpad bloku sowieckiego w 1989 r., a w jeszcze większym stopniu rozpad

ZSRR, rozpoczął okres rozterki. Sami Rosjanie nie są już pewni, czy należą
bardziej do świata cywilizacji euroazjatyckej, czy są bardziej państwem kręgu
europejskiego. Również Zachód nie wiedział, jak tę nową Rosję traktować.
Sygnały dochodzące z Moskwy nie ułatwiały zadania.

Politykę światową po drugiej wojnie światowej zdominował konflikt amery-

kańsko-sowiecki, który – jak wspomniałem – nie był normalnym konfliktem
między państwami: to była sprzeczność normatywnych wizji porządku
społecznego, różnica cywilizacji. Również obecnie, pomimo utraty przez Rosję

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ

124

background image

pozycji światowego supermocarstwa i rezygnacji przez nią z komunistycznej
ideologii, stosunki między tymi krajami mają istotne znaczenie dla kształtowa-
nia się polityki światowej. Ameryka i Rosja to jedyne światowe mocarstwa obec-
ne zarazem w regionie Atlantyku i Pacyfiku. Ich interesy są częściowo
sprzeczne, lecz zarazem występuje między nimi szeroka gama interesów wspól-
nych. W wielu sprawach Ameryka potrzebuje Rosji – tak samo jak Rosja potrze-
buje Ameryki. Ich pełne rezerwy stosunki, które obserwowaliśmy w ciągu
ostatnich lat, nie zmieniają faktu, że z punktu widzenia istotnych interesów
(interesów strategicznych) Rosja jest krajem ogromnie dla Ameryki ważnym.
Ich interesy stykają się ze sobą nie tylko, jak wspomniałem, w regionie
Atlantyku i Pacyfiku, lecz także w Azji Środkowej i Mniejszej, w regionie Morza
Kaspijskiego i Morza Czarnego. Każdy z tych regionów jest ogromie ważny dla
globalnych stosunków polityczno-gospodarczych, a konflikty w każdym z nich
cechuje ogromny potencjał zapalny.

Tu dygresja. Pamiętam jeden z paneli, w czasie konferencji na temat bez-

pieczeństwa globalnego, która odbyła się przed kilku laty w Londynie. W pane-
lu poświęconym bezpieczeństwu w rejonie Pacyfiku, a później w dyskusji, brało
udział dwóch wybitnych amerykańskich ekspertów z Pentagonu i kilku gene-
rałów rosyjskich, wśród nich jeden z GRU – jedyny bodaj, który rozumiał to, co
mówili Amerykanie. A ci podkreślali znaczenie rosyjskiej obecności gospodar-
czej, politycznej i wojskowej dla stabilności tego regionu i dla interesów USA.
Wojskowi rosyjscy, z wyjątkiem – jak wspomniałem – tego z GRU, wietrzyli
w stanowisku prezentowanym przez Amerykanów wyłącznie podstęp i
oszustwo. Nic dziwnego, że znaczna część wojskowych rosyjskich sprzeciwia
się zwrotowi dokonanemu przez Putina w następstwie terrorystycznego
zamachu z 11 września w kierunku zacieśnienia współpracy z USA. Wrogość
wobec Zachodu, a w szczególności wobec Stanów Zjednoczonych, jest ele-
mentem ich genetycznego wyposażenia. Warto przy tym dodać, iż ów spekta-
kularny zwrot Putina został w znacznej mierze wymuszony przez przywódców
państw środkowoazjatyckich, przez stanowisko, jakie zajęli w kwestii amery-
kańskiej ofensywy antyterrorystycznej i współpracy z USA. Kontynuacja poli-
tyki umiarkowanej konfrontacji z USA mogła Rosję kosztować utratę wpływów
na obszarze, który uznaje ona za strategicznie ważny.

Wydarzenia po 11 września postawiły Rosję wobec wyboru między odrzuce-

niem współpracy z Zachodem i marginalizacją (nie tylko w polityce globalnej,
ale także w jej „strefie wpływów”) a ogromną szansą wejścia w centrum
wydarzeń polityki światowej. Udzielenie przez Rosję pełnego poparcia dla ope-

125

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

racji USA w Afganistanie umożliwia Putinowi wejście na salony polityki świa-
towej w sposób inny, niż uczynił to Jelcyn (ten czynił to w sposób egzotyczny,
co podtrzymywało stare obawy co do prawdziwych intencji Rosji). Rosja, o ile
zaakceptuje „zachodnie” reguły gry, może stać się dla USA partnerem o znacze-
niu podobnym do tego, jakie ma Europa Zachodnia.

11 września otwiera więc nowy etap w wielu sferach polityki światowej.

Przede wszystkim tzw. strategiczne sojusze rosyjsko-chińskie stają się tym,
czym były od samego początku: sojuszami wyłącznie taktycznymi. Ich
adresatem – zarówno w intencji chińskiej, jak rosyjskiej – były Stany
Zjednoczone. Zbliżenie rosyjsko-amerykańskie, a także pewne ocieplenie w sto-
sunkach amerykańsko-chińskich mogą zmienić układ stosunków w regionie
Pacyfiku – np. między Chinami i Japonią; mogą zmienić też położenie Tajwanu.

Zbliżenie amerykańsko-rosyjskie, jeżeli zmiana w polityce rosyjskiej okaże

się trwała, może zmienić w sposób zasadniczy szereg kluczowych elementów
w polityce europejskiej. Może na przykład przyspieszyć przemianę Paktu
Północnoatlatyckiego, pozostającego wciąż sojuszem obronnym, w system bez-
pieczeństwa zbiorowego. W tych warunkach nie powinna zaskakiwać
wypowiedź Putina, że Rosja jest w stanie zaakceptować dalsze rozszerzenie
NATO o państwa bałtyckie. Godząc się na rozszerzenie NATO, przy jednoczes-
nym wzmocnieniu instytucjonalnym współpracy z Sojuszem, Rosja zacho-
wałaby się nie jak antyzachodnia cywilizacja, lecz jak państwo narodowe.
Pytanie tylko, czy jest to początek trwałego procesu, w którym zmianom w poli-
tyce zewnętrznej towarzyszyłyby przekształcenia wewnętrzne, czy też taktycz-
na zagrywka bez poważniejszych długofalowych konsekwencji.

Element cywilizacyjny, o którym wspomniałem, ujawnił się też w interesu-

jący sposób podczas konferencji prasowej prezydentów Busha i Putina w cza-
sie niedawnej wizyty tego ostatniego w Waszyngtonie jesienią 2001 roku.
Pewien dziennikarz rosyjski zapytał prezydenta Busha, dlaczego administracja
USA naciskała, by amerykańska telewizja i radio nie transmitowały taśm z wy-
stąpieniami Osamy bin Ladena. Czy to początek ograniczenia wolności słowa
w Stanach Zjednoczonych? Prezydent USA odparł, że zadał pytanie przed-
stawicielom wielkich stacji telewizyjnych czy, gdyby on nagrał półgodzinne
wystąpienie propagandowe, zgodziliby się wyemitować je bez prawa zadania
pytań. Uzyskał odpowiedź, że w żadnym wypadku nie zgodziliby się na to.
Bush ujął swoje stanowisko mniej więcej tak: „Demokracja to dyskurs. Ja się
z Państwem spotykam, Państwo mi zadajecie pytania, możecie kwestionować
moje wypowiedzi, my ze sobą rozmawiamy. A to jest materiał propagandowy

ANTONI KAMIŃSKI

126

background image

przygotowany przez człowieka, z którym nikt nie może rozmawiać, do którego
nie ma dostępu, który jest zaprzysięgłym wrogiem wartości dla nas najcen-
niejszych, który wytoczył Zachodowi wojnę na śmierć i życie. Nie ma
powodów, by dać bin Ladenowi przywilej, jakiego nie posiada prezydent
Stanów Zjednoczonych”.

Stanowisko Busha, choć może wzbudzić pewne wątpliwości, jest zrozu-

miałe. Można je sformułować następująco: nie ma on zasadniczych zastrzeżeń
co do wolności słowa. Przeciwnie, w pełni tę wartość akceptuje, ale – w warun-
kach wojny z terroryzmem, kiedy staje się ona również wojną psychologiczną –
można, a nawet należy spodziewać się, iż media publiczne zachowają się
w sposób ostrożny i odpowiedzialny, że nie będą uprzywilejowywać wrogów
wszelkiego porządku i wszelkiej cywilizacji. Bush położył więc nacisk na
wartość fair play i obywatelską odpowiedzialność.

Wtedy poprosił o głos Putin i powiedział mniej więcej tak: „Oczywiście,

kiedy coś jest antyhumanistyczne, skierowane przeciwko ludzkości i służy ter-
roryzmowi – to te treści trzeba wyrzucać, cenzurować itd.” Nie trzeba wyjaśniać,
iż jest to zupełnie odmienna postawa od tej, którą wyraził jego gospodarz. Jego
wypowiedź nasuwa bowiem pytanie: kto ma decydować, które treści są anty-
humanistyczne, a które takimi nie są? Unaocznia to przepaść w myśleniu
między przywódcą kraju o długiej tradycji demokratycznej i przywódcą kraju,
w którym tradycja ta jest raczej słaba.

Putin nie zdał sobie sprawy, że reprezentuje inne stanowisko niż Bush. Nie

mam też wątpliwości, że nie był tego świadom ani Bush, ani większość dzien-
nikarzy, którzy tam byli. W pozornie nieznacznej różnicy między dwoma sfor-
mułowaniami kryje się różnica cywilizacyjnych nawyków.

Rosja stanie się pełnoprawnym uczestnikiem polityki światowej, gdy zacznie

zachowywać się jak państwo narodowe. Jako cywilizacja zbudowana na ekspan-
sji imperialnej, jako porządek polityczno-gospodarczy nastawiony na mobiliza-
cję zasobów materialnych społeczeństwa w celu dominacji militarnej, Rosja
zawsze będzie wzbudzać obawy swoich sąsiadów i nieufność pozostałych
aktorów sceny międzynarodowej.

Na czym polega scenariusz sytuacji międzynarodowej, która może rozwinąć

się, o ile w stosunkach amerykańsko-rosyjskich rzeczywiście dokona się
przełom, o którym tu mowa, tj. jeżeli te dwa kraje, nierówne pod względem
potencjału polityczno-gospodarczego i wojskowego, ale wzajemnie sobie
potrzebne, zdołają nawiązać ze sobą partnerskie stosunki? Po 1945 r. między
ZSRR a USA toczyła się gra o dominację nad światem. Przyjmowała ona różne

127

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

formy w różnych rejonach globu. Głównym terenem konfliktu cywilizacji była
Europa, gdzie mieliśmy do czynienia z tzw. zimną wojną.

Podstawą amerykańskiej obecności polityczno-wojskowej w Europie było

i jest NATO. Wydaje się, iż po 1991 r., Rosja – kontynuując współzawodnictwo
z Ameryką – dążyła przede wszystkim do uzyskania w Europie miejsca, jakie
miała przed pierwszą wojną światową. Te dwa cele ze sobą współgrały. Sojusz
Północnoatlantycki powstał w celu obrony Europy Zachodniej przed napaścią
ZSRR. Dał on podstawę bezprecedensowej współpracy ponadnarodowej
w dziedzinie polityczno-wojskowej nie tylko między państwami zachodnioeu-
ropejskimi i północnoamerykańskimi, ale również – w sferze polityczno-gospo-
darczej – między państwami Europy Zachodniej.

Po rozwiązaniu Paktu Warszawskiego, ZSRR, a następnie Federacja

Rosyjska oczekiwały rozwiązania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Gdy kręgi
polityczno-wojskowe Zachodu nie tylko nie zdecydowały się na rozwiązanie
NATO, lecz poczęły rozważać potrzebę jego rozszerzenia (a w grę wchodziły
również inne względy, nie tylko groźba rosyjskiego zagrożenia), Moskwa zde-
cydowanie się przeciwstawiła, stosując wszelkie dostępne środki dyplomaty-
czne i polityczne, by temu zapobiec. Wydaje się, że diagnoza rosyjska była
podobna do tej, którą lapidarnie wyraził senator Richard Lugar w słowach
„either NATO moves out of area, or out of business”. Na dłuższą metę utrzy-
manie NATO w tym samym układzie terytorialnym musiałoby doprowadzić
Sojusz do uwiądu.

Likwidacja NATO doprowadziłaby zapewne do rozpadu specjalnego

związku, jaki wytworzył się między Europą i Ameryką Północną, a zatem do
wycofania się USA z bezpośredniego zaangażowania w sprawach europejskich.
Mogłoby to otworzyć przed Rosją szansę mocnego wejścia w sam środek poli-
tyki europejskiej poprzez rozgrywanie sprzecznych interesów państw UE. Rosja
stałaby się wtedy ważnym elementem systemu równowagi sił na kontynencie,
ale mogłoby się to dokonać tylko kosztem integracji europejskiej. Rozszerzenie
NATO stanowiło więc dla wielkomocarstwowych ambicji Rosji przykrą
porażkę.

Rosja – pozbawiona swej dziejowej misji szerzenia komunizmu i swego imper-

ium, znajdująca się w stanie rozkładu społecznego i gospodarczego, pozbawio-
na na zewnątrz wszystkich istotnych związków międzynarodowych, a przede
wszystkim zjednoczonej, powiązanej sojuszem z Ameryką Północną Europy,
tracąca swe pozycje w Azji Wschodniej, dla której „strategiczny sojusz” z China-
mi był jedynym pocieszeniem – znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

128

ANTONI KAMIŃSKI

background image

Dramat amerykański z 11 września otworzył przed nią niespodzianie per-

spektywę partnerstwa globalnego z Waszyngtonem. Rosja weszłaby w ten
układ – przynajmniej do czasu – jako młodszy i słabszy partner, którego atrak-
cyjność wynika z jej wciąż liczącej się siły militarnej, położenia geopolitycznego
i bogactw naturalnych. Chętna do współdziałania Rosja byłaby dla USA cennym
sojusznikiem na terenie Azji Wschodniej i Mniejszej. Mimo słabości Rosji, part-
nerstwo z USA uczyniłoby z niej równorzędnego i cennego partnera dla Unii
Europejskiej. Warunkiem realizacji tego scenariusza jest stabilizacja
wewnątrzpolityczna, umocnienie demokracji i gospodarki rynkowej,
zaniechanie awantur w rodzaju wojny w Czeczenii, czy wreszcie – zdobycie zau-
fania innych aktorów gry międzynarodowej. To ostatnie implikuje zarzucenie
przez Rosję idei antyzachodniej kontestacji.

Jakie byłyby skutki urzeczywistnienia się tego scenariusza dla Europy i dla

Polski? Przede wszystkim Europa uzyskałaby, a raczej zostałaby zmuszona do
podjęcia wysiłku na rzecz wypracowania większej swobody manewru w sto-
sunkach z USA, przede wszystkim w dziedzinie polityczno-wojskowej.
Przyspieszyłoby to też zapewne decyzję rozszerzenia UE o kraje Europy Środ-
kowo-Wschodniej, a z drugiej strony – mogłoby też przyspieszyć proces inte-
gracji struktur europejskich. Polska mogłaby stracić w tych warunkach swe
specjalne miejsce w polityce środkowoeuropejskiej Waszyngtonu. Spadłoby
również znaczenie Ukrainy. Jednocześnie jednak, Rosja nastawiona na
współpracę polityczno-gospodarczą, mogłaby się stać dla nas liczącym się
źródłem szans gospodarczych, a nie tylko – jak dotąd – potencjalnym źródłem
zagrożeń.

Ostateczny efekt międzynarodowy zamachu z 11 września 2001 r. zależeć

będzie od wielu czynników; w tym także od tego, czy rząd amerykański zdoła
właściwie określić swoje priorytety w polityce międzynarodowej, czy Rosja
wykaże wolę i umiejętność wykorzystania szansy, jaka się przed nią otwiera.
Wiele zależy także od zachowania głównych mocarstw europejskich w tej sytu-
acji. Polityka polska, choć ma ona przede wszystkim wymiar regionalny, nie jest
tu bez znaczenia. Najbardziej niefortunnym dla Europy Środkowo-Wschodniej
scenariuszem byłoby oczywiście przyjęcie Rosji jako pełnoprawnego uczestni-
ka w układzie współpracy międzynarodowej, bez nakłonienia jej do zmiany
celów polityki zagranicznej i modyfikacji dotychczasowych sposobów ich osią-
gania, tj. zgoda na to, by za cenę współpracy w realizacji taktycznych interesów
Zachodu zezwolić jej na kontynuację jej dotychczasowej strategii. Nie byłby
to pierwszy przypadek poświęcenia przez Zachód celów strategicznych

129

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

na rzecz korzyści taktycznych.

Nowe otwarcie stwarza pewne nadzieje dla świata, albowiem wzmocnienie

obozu państw zainteresowanych pokojowym rozwiązywaniem konfliktów
mogłoby w sposób oczywisty przyczynić się do polityczno-wojskowej stabiliza-
cji świata. Zwycięstwo tej opcji musiałoby się z konieczności wiązać z przyspie-
szeniem procesu „europeizacji” czy westernizacji Rosji. Z perspektywy Polski
scenariusz ten wzmocniłby dodatkowo atrakcyjność członkostwa w UE
dla podniesienia bezpieczeństwa kraju i zapewnienia mu lepszych warunków
rozwoju polityczno-gospodarczego.

Zauważmy na koniec, że świat realny jest nieskończenie bardziej złożony niż

z konieczności uproszczone analizy. Stąd procesy, które w nim zachodzą, są
ogromnie trudne do przewidzenia. Niewykluczone więc, że wydarzenia potoczą
się w zupełnie innym kierunku.

ANDRZEJ WERNER:

Chciałbym spojrzeć na ocieplenie stosunków Rosji ze Stanami Zjednoczo-

nymi i z Zachodem z perspektywy amerykańskiej. Jest to niezbędne uzupełnie-
nie tego, co zostało powiedziane do tej pory.

Po pierwsze, zapowiedź likwidacji rosyjskiej bazy na Kubie oraz redukcji

arsenału nuklearnego są z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych wydarze-
niami pomyślnymi, budzącymi nadzieje. Potwierdza to wizyta prezydenta
Putina w Waszyngtonie i w Teksasie, którą należy traktować jako wręcz rewela-
cyjny sukces w realizacji tego pozytywnego scenariusza.

Po drugie, koła polityków i analityków cechuje nadal uzasadniona

ostrożność.

Po trzecie, pamięta się tam próbę antyamerykańskiego sojuszu Rosji

z Chinami czy sprzedaż rosyjskiej broni Irakowi, co utrudnia Ameryce politykę
w Zatoce Perskiej. W USA pamięta się również, że elektorat Putina ma silne
imperialne zapędy i nic nie wskazuje, by się ich szybko wyzbył.

Po czwarte, Waszyngtonowi niewątpliwie zależy na dobrej współpracy

z Rosją, ale nie za wszelką cenę. Nie ulega także wątpliwości, że ekipa prezy-
denta Busha jest wolna tak od tradycji Jałty, jak i romantyzmu, który cechował
Strobe’a Talbotta – przyjaciela i doradcę prezydenta Clintona. Bush będzie więc
oceniał politykę Putina realistycznie, w myśl zasady „po czynach go poznacie”.

Po piąte, administracji amerykańskiej zależy, by Rosja stawała się „inword

looking”, tj. by zajęła się wreszcie rozwiązaniem swych palących i ogromnie
ważnych problemów wewnętrznych. W tej dziedzinie ekipa prezydenta Putina

ANTONI KAMIŃSKI

130

background image

nie ma jeszcze znaczących osiągnięć, może poza postawieniem kwestii uregu-
lowania własności ziemi i jej obrotu.

Po szóste, nie wiemy, czy obecność wojskową USA w Tadżykistanie

i Uzbekistanie zawdzięczamy Moskwie, czy może raczej dążeniom tamtejszych
władców i ich nowej polityce wobec Zachodu.

Po siódme wreszcie, nie należy zapominać o sprawie o kapitalnym znacze-

niu dla Stanów Zjednoczonych i świata: o układzie ABM i obronie przeciwrakie-
towej. Dla Ameryki niewątpliwie jest to cel strategiczny – chodzi o odejście od
bardzo niebezpiecznej doktryny, która zachęcała Kreml do szantażu nukle-
arnego świata. Demontaż tego układu (i możliwości szantażu nuklearnego)
wywołuje silne sprzeciwy w rosyjskiej armii i wpływowych kręgach Moskwy.
Cóż – żyjemy w ciekawych czasach.

ANTONI KUKLIŃSKI:

Mówiąc po polsku – „I’m deeplly impressed”. Te trzy wspaniałe wypowie-

dzi robią wrażenie. Pewien niedosyt budzi jednak fakt, że żaden z dyskutantów
nie odniósł się do „epokowego znaczenia” wydarzeń 11 września. Czy rzeczy-
wiście otwierają one nowy rozdział historii ludzkości? Czy „Businessweek” ma
rację pisząc, że rozpoczynają one nowe tysiąclecie? Tu pewna dygresja – w no-
worocznym numerze „The Economist” z 1993 r. ukazał się artykuł, który był
wspaniałym żartem. Była to recenzja książki (data wydania – rok 2992),
zawierającej retrospektywny przegląd minionego tysiąclecia. Odnotowano
w nim wielkie liberalne rewolucje po zwycięstwie nad dwoma ustrojami to-
talitarnymi – komunizmem i nazizmem. Konkludowano przy tym, że uni-
kalna szansa zorganizowania świata na nowo nie została wówczas wykorzys-
tana. Naprawiono ten błąd dopiero około roku 2400. Moja teza jest następu-
jąca: „ten błąd” ujawnił się już w 2001 r. 11 września to cena za ślepotę strate-
giczną Zachodu, nieumiejętność rozegrania pustki po upadku systemu totali-
tarnego.

Jeżeli ta teza jest prawdziwa – a jestem raczej zwolennikiem twardych

rozwiązań – to potrzebny jest zupełnie nowy model rządzenia światem, m.in.
nowy model układu między bogatymi i biednymi. Jest to bardzo poważne
wyzwanie dla ustrojów liberalno-demokratycznych. W takim kontekście to, co
powiedzieliśmy o polityce zagranicznej Rosji, może oznaczać, że mamy do
czynienia z nowym modelem globalnego managementu. To prawda: stosunki
między Rosją a Stanami Zjednoczonymi mogą się jeszcze ułożyć tak albo inaczej.
Mam wrażenie, że Amerykanie sami nie wiedzą, czego chcą. Z jednej strony – ze

131

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

względów psychologicznych – chcą wrócić do modelu „business as usual”, ale –
z drugiej – taki powrót będzie bardzo trudny. Upraszczając powiedziałbym, że
ten nowy rozdział w historii świata jest bardzo wielkim dylematem. Chciałbym
też postawić przekorną tezę: Bush jest ostatnim dziewiętnastowiecznym prezy-
dentem Stanów Zjednoczonych, z całym szacunkiem dla jego osoby.

Jeden z niemieckich komentatorów zwrócił uwagę, że ostatnia dekada

XX wieku była interludium między zimną wojną a wojną szarą. Wkroczyliśmy
w nowy okres wojny szarej. Wiek XIX miał dwie odsłony – pierwsza to lata
1815–1914; druga to lata 1990–2001. Był to piękny wiek liberalizmu, jeden
z najwspanialszych w rozwoju ludzkości. Tu pojawia się pytanie: czy przypad-
kiem nie jesteśmy obecnie świadkami załamania się liberalizmu? Odpowiedź na
to pytanie jest kwestią czasu. Z pewnością będzie zależała też od rozwiązania
wspomnianego dylematu: czy przyjąć wersję nowego rozdziału ludzkości, czy
modelu „business as usual”. Jeśli sprawa Afganistanu zostanie załatwiona
w krótkim czasie i o wszystkim się zapomni, to wróci stary układ.

MARCIN ROŚCISZEWSKI:

Chciałbym zwrócić uwagę, że od 11 września upłynęło zaledwie parę

miesięcy, a już podejmujemy ważną dyskusję. Czy doszło do bezpreceden-
sowego przyspieszenia historii? Tu stawiam znak zapytania, których to znaków
chciałbym jeszcze dzisiaj kilka postawić.

Otóż w niektórych publikacjach i wypowiedziach pojawiła się wątpliwość,

czy nie mamy przypadkiem do czynienia z nowo-starą koalicją z drugiej wojny
światowej: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Rosja. Taką wątpliwość
uzasadnia choćby to niezwykle szybkie przyłączenie się Rosji do antyterro-
rystycznej koalicji amerykańsko-brytyjskiej. Zarazem nastąpiło wyraźne prze-
budzenie Francji i Niemiec. Czy nie jest tak, że państwa wyeliminowane z tego
układu nagle zainteresowały się Polską, Ukrainą itd.?

I następne pytanie: czy Stany Zjednoczone dały się zwieść prezydentowi

Putinowi? Byłem niedawno na spotkaniu z panem dyrektorem Janem Nowa-
kiem - Jeziorańskim. Przed swoim przyjazdem do Polski był w Departamencie
Stanu, gdzie oznajmiono mu jednoznacznie, że decyzja o przyjęciu do NATO
krajów bałtyckich, Słowacji oraz, prawdopodobnie, Rumunii i Bułgarii już
zapadła. Tu stawiam kolejny znak zapytania.

I kolejna sprawa, również ze znakiem zapytania. Ostatnio mieliśmy do

czynienia z kolejną próbą – ale czy ostatnią? – okcydentalizacji Rosji. Z prasy
(szczególnie rosyjskiej) wynika bowiem, że w Rosji narasta opozycja przeciwko

DYSKUSJA

132

background image

tej drodze, którą wybrał Putin. Takie doniesienia nasiliły się po rezygnacji Rosji
z baz w Wietnamie i na Kubie, co zinterpretowano jako „wyprzedaż rodowych
klejnotów po ZSRR”. Bardzo krytycznie zareagowali podobno wojskowi. Swoją
drogą, ciekawe, czy ten rosyjski generał z GRU, o którym tu była mowa, poparł
Putina czy nie? Wydaje mi się to istotne – szczególnie w świetle tego, co tu
zostało już powiedziane o „syndromie roku 2003”. Infrastruktura techniczna
Rosji jest dziś w rozsypce. Gdy czytamy w prasie reportaże o Rosji i Moskwie,
nasuwa się jeden wniosek – Moskwa to nie jest Rosja, Rosja to nie Moskwa.
Prawdziwa kołchozowa Rosja rozpoczyna się dopiero 30 km za stolicą.

I ostatnia rzecz. Jestem po lekturze artykułu na temat bin Ladena i wojny

w Afganistanie. Zaskoczył mnie zwłaszcza komentarz: największą przegraną
„antybinladenowców” byłoby mianowicie złapanie bin Ladena żywego. Żywy,
będzie musiał stanąć przed sądem. Będzie miał wspaniałych adwokatów, którzy
go wybronią i zostanie uniewinniony.

STEFAN BRATKOWSKI:

Mówimy tu o datach wrześniowych. Chciałbym zwrócić uwagę, że poza

11 września był 23 września. To, co stało się 23 września, również wymaga
zasadniczej dyskusji z punktu widzenia naszej trajektorii Wschód–Zachód.
I nie chodzi tu o próbę przestraszenia obecnych czy kogokolwiek, lecz
o zwrócenie uwagi na konieczność zasadniczych rozmów. Mam na myśli
zwłaszcza sytuację, w której nasz kontrwywiad i wywiad przechodzą z rąk do
rąk. Wydaje mi się, że należałoby również doprowadzić do rozmów z obecną
ekipą rządzącą na temat perspektyw tych służb. Jeżeli chodzi o stosunek Rosji
do nas, sytuacja chyba się nie zmieniła. W kraju mamy natomiast sytuację
specyficzną: wróciła do władzy stara „warstwa rządząca”, blisko powiązana
z Rosją. W sensie psychologicznym te powiązania istnieją nadal, choć nie
brakuje, oczywiście, w tej grupie społecznej sporego procentu ludzi identy-
fikujących się wyłącznie z Polską, a nawet z Zachodem. Niemniej (mówię to
z pełną odpowiedzialnością za słowo), spora część tych ludzi powitała katas-
trofę 11 września z niejaką satysfakcją – są to po dzień dzisiejszy zdeklarowani
wrogowie Zachodu, ludzie identyfikujący się z przeciwnikami Ameryki i zde-
cydowanie krytyczni wobec Ameryki, krytyczni także wobec polityki zbliżenia
z Zachodem.

Nie jest to bynajmniej margines. Kiedy całe potężne ugrupowanie rządzące

w tej chwili naszym krajem jest ugrupowaniem o niepewnej identyfikacji poli-
tycznej, to niewątpliwie sytuacja dojrzała do zasadniczej dyskusji, do której

133

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

należałoby doprowadzić. Po to, by zarówno armia, jak i służby specjalne były
prowadzone w jednolity sposób i przez ludzi, do których państwo może mieć
zaufanie.

Jest tu z nami były minister obrony narodowej. Sądzę, że ta dziedzina powin-

na mieć pewne szczególne gwarancje ze strony polityków. Wpływy rosyjskie
sięgają także naszych struktur wojskowych – jest to zasadniczy problem.
Musimy doprowadzić do stanu, w którym te dziedziny rzeczywiście będą
wyłączone z bieżących gier politycznych. Musimy mieć gwarancję, że ludzie
kierujący zarówno tym resortem, jak i służbami specjalnymi nie są powiązani
ze Wschodem. Ma to dla nas strategiczne znaczenie: nie możemy dopuścić do
sytuacji, w której zachodnie służby specjalne rozwijają na naszym terenie
działalność obserwacyjną w stosunku do naszych służb specjalnych. Taka per-
spektywa nie tylko nam grozi, to już w pewnym stopniu się dzieje. Nasze służby
zasłużyły się Zachodowi i wykazały swoje wysokie kwalifikacje. Są to ludzie
sprawdzeni, ale – proszę zauważyć – odsuwani od służby jako niecieszący się
zaufaniem politycznym obecnych elit władzy.

Sądzę, że ludzie z kręgu naszych przyjaciół zajmujących się polityką powin-

ni, w świetle tego, co powiedział kolega Sienkiewicz i profesor Kamiński, zas-
tanowić się nad tym, jak podjąć tę dość zasadniczą dyskusję. My nie możemy
być niepewnym sojusznikiem. Również sami nie możemy być ludźmi
niepewnymi. Dzisiaj, jako obywatel, jestem niepewny tożsamości „władców
tego kraju”, a jak mi się wydaje, jest to niepewność powszechna. To, co mówię,
nie jest skierowane przeciwko grupie rządzącej. Chciałbym tylko, by
zapanowało zrozumienie dla tego rodzaju niepokojów i żeby sami decydenci
zaczęli między sobą dyskutować, w jaki sposób zapewnić państwu polskiemu
pełne poczucie tożsamości. Przepraszam, że sprowadzam to na grunt krajowy,
ale w świetle wypowiedzi obu panów ma to zasadnicze znaczenie.

MARCIN MASNY:

Nie jest tak źle: blok lewicowy, który ma teraz władzę, nie jest w istocie blo-

kiem. W sytuacji destabilizacji gospodarczej, finansowej i politycznej w kraju
istniejące napięcia wewnętrzne dobrze wróżą. Źle, ale dobrze.

Wracając do polityki międzynarodowej, chcę zwrócić uwagę na pewną

sprawę, o której się raczej (a nawet na pewno) w Polsce nie mówi – mianowicie
na to, że zamachy 11 września nastąpiły w szczególnym momencie, na
początku prawdopodobnie długotrwałej recesji w Stanach Zjednoczonych,
a zarazem na początku publicznej dyskusji o amerykańskiej hegemonii na

DYSKUSJA

134

background image

świecie. Bardzo poważne ośrodki amerykańskie, bynajmniej nie heretyckie,
myślą o rozproszeniu hegemonii amerykańskiej, która establishmentowi USA
wydaje się obciążeniem. Nie jest przypadkiem, jak sądzę, że w wielu miejscach
na świecie, w tym w Rosji, nadal jest popularna pewna wizja historii, która tam
się narodziła. Jest to wizja pewnych długich cykli koniunktury gospodarczej. Na
tej podstawie politolodzy i historycy wypracowali później teorię cykli hege-
monii, która w pewnej mierze ukształtowała także myślenie strategiczne obozu
komunistycznego. Myśl ta jest obecna również na Zachodzie – i to nie tylko
wśród lewicowych myślicieli.

Cykl koniunkturalny, który zaczął się po wojnie, teraz się kończy.

Ogólnoświatowa (przynajmniej amerykańska i zachodnia) głęboka recesja jest
często interpretowana jako przejaw jego ostatniej fazy. Towarzyszy mu –
relacjonuję tu pewien tok myślenia – cykl hegemoniczny amerykański. Pojawia
się pytanie: czy nowy cykl hegemonii będzie również amerykański czy brytyjs-
ki (bo, jak wiadomo, mówi się także o hegemonii brytyjskiej na świecie). Ten
sposób myślenia w Rosji jest bardzo rozpowszechniony. Nie jest do końca jasne,
także dla służb specjalnych, w jaki sposób doszło do zorganizowania tak spek-
takularnej akcji, wymagającej zaangażowania znacznych środków i logistyki,
jaką był zamach 11 września w Nowym Jorku. Uważam jednak, że są to fakty,
których sensowne powiązanie leży w interesie polskiej myśli strategicznej.

PRZEMYSŁAW ŻURAWSKI VEL GRAJEWSKI:

Zwracam się do dyrektora Sienkiewicza: czy przedstawione przez Pana dwie

koncepcje, modernistyczna i tradycjonalistyczna, Pana zdaniem, wykluczają
się? Odnoszę wrażenie, że – wprost przeciwnie – mogą stanowić uzupełnienie
jednej i tej samej myśli politycznej. Pytanie drugie: jakie jest Pana zdanie
w sprawie rozważanego scenariusza rozszerzenia operacji antyterrorystycznej
na Irak i wpływu takiej ewentualności na stosunki rosyjsko-amerykańskie?
Z pewnością odbiłoby się to na rosyjskim budżecie (mam na myśli handel
bronią, jak i – po ewentualnym obaleniu reżimu Saddama Husajna oraz w efek-
cie zniesienia sankcji na Irak – wpływ irackiej ropy naftowej na jej ceny świa-
towe). Czy zatem tego typu wydarzenia mogą wpłynąć na wzajemne relacje
Rosji i USA?

I jeszcze krótki komentarz. Warto również zauważyć, iż wydarzenia po

11 września, szczególnie reakcja Stanów Zjednoczonych, doprowadziły do
swoistej dewaluacji prestiżu politycznego art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego.
Artykuł ten przywołano, ale w praktyce niewiele to oznacza. W tej chwili jest to

135

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

136

operacja amerykańsko-brytyjska, podczas gdy pozostali członkowie Sojuszu
Północnoatlantyckiego bezpośrednio nie biorą w niej udziału. W przypadku
rozszerzenia operacji na Irak należałoby tutaj włączyć, jak sądzę, ogląd sto-
sunków między UE a Turcją. Rola Turcji, która jest sojusznikiem USA, w takiej
sytuacji mogłaby znacznie wzrosnąć. Zarazem, jak wszyscy wiemy, relacje Turcji
z Unią Europejską nie należą do najlepszych. Na tym tle użyteczność Rosji, przy-
najmniej w optyce amerykańskiej opinii publicznej, jest szczególnie wyraźna.

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ:

Pierwsza kwestia – na ile te dwie koncepcje się wykluczają, a na ile się

uzupełniają. Powiedziałem, jak sądzę, dość wyraźnie, że należy je traktować
raczej jako figury do zadawania pytań niż jako zwarte konstrukcje. Czy się
wykluczają? Mówiłem o tym pod koniec swego wystąpienia, choć może
niezbyt wyraziście. Powtórzę jednak: dopiero czas pokaże, która z nich jest
słuszna. Co do Iraku. Nie jest to głos wynikający z tego, co tutaj zostało
powiedziane. Ale rozumiem intencję. Faktycznie, dialog rosyjsko-amerykański
zbliża się do takiego poziomu, w którym trudno będzie Stanom Zjednoczo-
nym podjąć taką operację bez konsultacji z Rosją. Poza jednym może
wyjątkiem: kiedy będą przekonywujące dowody, że początek konspiracji, która
zakończyła się na Manhattanie i w Pentagonie, miał miejsce w Iraku. To chyba
jest bezdyskusyjne.

O. MAREK PIEŃKOWSKI:

Była tu mowa o różnych dawnych koncepcjach i przewidywaniach, o cyk-

lach koniunkturalnych. Nasuwa mi się refleksja, że na obecne społeczeństwo
i jego sposób myślenia ma szeroki wpływ także proces globalizacji. Niedawno
np. usłyszałem w kręgach UE opinię, że jednym z problemów, jaki może poja-
wić się w najbliższym czasie w Europie, będzie problem świadomości naro-
dowej Europejczyków. O ile bowiem świadomość obywatelska ludzi mieszkają-
cych na zachodzie Europy pozostaje w dużej mierze narodowa, o tyle świado-
mość gospodarcza staje się już świadomością globalną. Ten fakt może wymusić
równie burzliwe procesy, jak zachodzące swego czasu procesy przechodzenia
od państw dynastycznych do państw narodowych.

Przenosząc to spostrzeżenie na grunt rosyjski, należy stwierdzić, że tam

właściwie te procesy się nie dokonały. Teraz, być może, pojawi się coś w rodza-
ju świadomości narodowej. Jak będzie się ona kształtować? To wielka niewiado-
ma. Rosja nigdy nie była państwem narodowym, to było zawsze państwo impe-

DYSKUSJA

background image

rialne. Do dziś, kiedy zapytamy Rosjan, co by ich bardziej usatysfakcjonowało
– podniesienie realnego poziomu życia w ich kołchozie czy też wzrost znaczenia
Rosji w świecie – to okaże się, że bardzo atrakcyjne jest nadal to drugie.

Uzasadnione zatem w obecnej sytuacji jest pytanie – czy i na ile jest możliwe

przejście Rosji (z całym jej bagażem cywilizacyjnym) od mentalności imperial-
nej do mentalności globalnej. I drugie pytanie: czy w takim ewentualnym sce-
nariuszu możliwe jest ominięcie etapu świadomości narodowej?

JANUSZ ONYSZKIEWICZ:

Swych kilka uwag chciałbym zacząć od kwestii amerykańskiej obrony prze-

ciwrakietowej, tzw. tarczy antyrakietowej. Wydaje się, że to, co Amerykanie
deklarują, raczej nie spowoduje odejścia od wspomnianej tu już doktryny,
znanej jako doktryna „gwarancji wzajemnego zniszczenia”. Zdolność przech-
wytywania rakiet będzie w nowym systemie na tyle mała, że – nawet po tych
wszystkich redukcjach, o których się dzisiaj mówi w USA – Stany nie będą
w stanie się obronić przed tego rodzaju atakami.

Pojawiają się tu trzy kwestie. Po pierwsze, skoro Stany nie mogłyby się

obronić się przed uderzeniem rosyjskim (co zresztą jest bardzo mało praw-
dopodobne; ale jest to istotny element pod względem politycznym), to zapewne
ten potencjał umożliwiłby USA obronienie się przed uderzeniem ze strony
Chin. Rzadko się o tym mówi. Jest też oczywiste, że uderzenie ze strony Korei
Północnej również jest bardzo mało prawdopodobne, zaś Irak czy Iran nie dys-
ponują rakietami, które mogą sięgać kontynentu amerykańskiego.

Po drugie, nie formułuje się tego wprost, ale istnieją obawy ze strony

Zachodu, że lokując w ten projekt ogromną ilość środków, Stany mogą doko-
nać następnego technologicznego skoku, który może mieć ogromne konsek-
wencje nie tylko dla technologii wojskowej, ale również cywilnej.

Po trzecie, warto tu przypomnieć, że obecna ekipa w Stanach Zjednoczo-

nych odziedziczyła ten system po poprzednich administracjach. Jest też w pew-
nym sensie zakładnikiem własnych deklaracji wyborczych.

Jeśli więc Rosja przestaje zgłaszać obiekcje wobec tego systemu, to dlatego,

że 11 września unaocznił całkiem inne, bardzo poważne zagrożenia. Dlatego też
pozwoliłem sobie pokazać, że cały ten niesłychanie kosztowny system obrony
przeciwrakietowej może się okazać linią Maginota XXI wieku. Wiąże się to
także z innymi elementami. W Rosji swego czasu rozwijano technologię broni
jądrowej o niskiej sile rażenia (nie wiem, czy te prace są kontynuowane). Tego
rodzaju środki powodują nową groźbę. Po pierwsze, ich stosowanie zaciera

137

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

różnicę między środkami klasycznymi a strategicznymi środkami jądrowymi.
Po drugie, te środki mogą być tak małe, że do ich przenoszenia wcale nie jest
potrzebna rakieta międzykontynentalna. Wystarczy dobry kufer, który można
przewieźć okrętem lub nadać w inny sposób.

Jest, wreszcie, jeszcze jeden problem – koncentrujemy się na dotychcza-

sowych środkach masowego rażenia i, moim zdaniem, wyolbrzymiamy tę
groźbę. Tymczasem uzyskanie dostępu do broni jądrowej jest rzeczą skomp-
likowaną – podobnie jak jej wyprodukowanie. Utrudnia to brak dostępu do
materiałów, z których tę broń można wyprodukować. Pluton i uran, wyko-
rzystywane w reaktorach jądrowych, do tego się nie nadają, ich przerobienie nie
jest łatwe, a zarazem kosztowne. Można natomiast wyprodukować niejądrową
bombę o ogromnym potencjale niszczącym. Do tego celu wystarczą zupełnie
inne, łatwiej dostępne środki. To pierwsza, dłuższa uwaga.

Druga uwaga dotyczy perspektywy rozszerzenia działań na Irak. Sądzę,

nie będzie to sprawa bagatelna – nawet gdyby Stany Zjednoczone uzyskały
wystarczająco przekonywujące dowody, że Irak był w to istotnie zamieszany.
Obalenie Husajna to sprawa niebagatelna. Stany są krytykowane za to, że
powstrzymały ofensywę w czasie wojny w Zatoce Perskiej, kończąc ją efek-
townie po stu godzinach. Powstrzymały ją jednak nie dlatego, by zamknęła
się w takim ładnym czasie, ale z prostego powodu: w Iraku nie było alter-
natywy dla Husajna. Wojna i klęska Iraku mogły taką alternatywę stworzyć,
ale się to nie udało. Problem Afganistanu jest o tyle prostszy, że tu jest Sojusz
Północny. W Iraku czegoś takiego nie ma i nie widać, by mogło się poja-
wić. Podobna operacja byłaby tu znacznie bardziej skomplikowana, co nie
wyklucza operacji na Somalię, Sudan. Jeżeli chodzi o kwestię ropy irackiej, to
raczej nie należy się martwić. W odróżnieniu od Rosji, Irak jest w OPEC, który
ustala ceny i kwoty eksportowe. Pojawienie się ropy irackiej na rynku świa-
towym nie zmieni więc sytuacji.

Chciałbym przejść teraz do innych kwestii, jak sądzę – istotnych. Pierwsza –

to niesłychanie dotkliwy brak instrumentarium prawnego do działań, jakie
teraz stoją przed społecznością międzynarodową. Nie ma np. precyzyjnej
definicji terroryzmu. Gdzie kończy się walka o suwerenność, niepodległość,
a gdzie się zaczyna terroryzm? Sygnalizując ten problem, powiem więcej: nie ma
też dobrej definicji agresji. ONZ borykał się z tym problemem przez dłuższy
czas, ale nie zakończył tych prac, ograniczając definicję do jasnego wypadku:
agresja – to użycie siły jednego państwa przeciwko drugiemu państwu. Zawarte
tam zastrzeżenia nie wyczerpują wszystkich możliwości i dziś właściwie stoimy

138

DYSKUSJA

background image

przed poważnym problemem. Jeżeli chodzi o zastosowanie art. 5 Traktatu
Waszyngtońskiego, to Rada Atlantycka miała o tyle prostszą sytuację, że skala
ataku była znaczna i – mówiąc ironicznie – „na szczęście” zaatakowano także
Pentagon. Gdyby zaatakowano np. siedzibę IBM, to nie wiem, czy można
byłoby uznać taki atak za atak przeciwko Stanom Zjednoczonym. Poza tym
w Traktacie Waszyngtońskim jest mowa o ataku zbrojnym. A co by było, gdyby
doszło np. do ataku informatycznego na sieci łączności, Internet, sieć banków?
Czy to też byłoby uznane za atak zbrojny?

Zmierzam do konkluzji, że istnieje pilna potrzeba zdefiniowania na nowo

pojęcia „agresja”. Nie jest to z pewnością sprawa prosta. Potrzebna będzie
akceptacja Narodów Zjednoczonych, a uzyskanie tam czegokolwiek jest bardzo
skomplikowane.

Przejdę teraz do najistotniejszego problemu. W ciągu ostatnich 10–12 lat

Polska budowała swoją pozycję międzynarodową w oparciu o sytuację i prze-
konania, jakie wytworzyły się na Zachodzie. Elementem tego przekonania
było postrzeganie Ukrainy i jej suwerenności jako części problemu Rosji.
Utrzymanie suwerenności i jej umacnianie na Ukrainie traktowano jako ele-
ment rozwiązania problemu rosyjskiego. W obecnej sytuacji Ukraina jako
część problemu Rosji stała się dla Stanów Zjednoczonych i dla Zachodu mniej
potrzebna. Pojawiają się więc dwa niebezpieczeństwa – marginalizacji
Ukrainy i niejako marginalizacji politycznej Polski, która swojej pozycji na
tym właśnie elemencie budować już nie może. To, co stało się 11 września,
a właściwie w chwilę potem (mam na myśli telefon Putina do Busha), stawia
nas w zupełnie nowej sytuacji. Powinniśmy myśleć, co robić, i znaleźć nowe
pomysły.

MARIA SZEPTYCKA:

Mam pytanie do pana Sienkiewicza. Dlaczego pominął pan całkowicie

problem etnicznego składu Rosji w swoim referacie? Od lat mówi się o dużym
napływie ludności z tradycji muzułmańskiej, czego Rosja bardzo się boi. I inne
zasadnicze pytanie. Weszliśmy, jak tu powiedziano, w obszar szarej wojny.
Zupełnie nie mogę pojąć, dlaczego nas nie ostrzeżono? Czy to jest kwestia służb
specjalnych, czy socjologów, czy może kwestia naszego zapatrzenia się w siebie?
Pozostaje jednak faktem, że nie dostrzegliśmy narastającego niebezpieczeństwa,
które 11 września pokazało się w całej pełni.

Następne pytanie: jak Państwo wyobrażają sobie współistnienie, dialog bied-

nych i bogatych? Mam bowiem wątpliwości, czy obecna walka w Afganistanie,

139

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

Sudanie, Etiopii bądź w innym miejscu – to dobry pomysł na życie.

HALSZKA REJKŁAJTIS:

Rozmawiamy tu już dość długo, a nikt nie zauważył, że globalizacja – w mia-

rę swych postępów – pozostawia poza nawiasem całe połacie świata, całe
społeczeństwa. Myślę tu o Afryce, ale także i świecie arabskim. Wiemy, że
Ameryka nie jest kochana w Europie. Nie zdajemy sobie natomiast sprawy ze
stopnia nienawiści wobec USA właśnie w krajach arabskich. Spróbuję tu przy-
bliżyć opinię ministra finansów Libanu – Georgesa Koroma. Jego zdaniem, nie-
nawiść tę wzmaga rosnąca liczba emigrantów, którzy czują się pokrzywdzeni,
a także utworzenie państwa Izrael. Jednocześnie twierdzi on, że kierowanie tej
nienawiści w stronę Izraela jest na rękę Ameryce. Ameryka przyzwala na pozy-
cję lobby żydowskiego w Stanach Zjednoczonych ze względu na swoje interesy,
ropę, kontakty, utrzymanie status quo w regionie Bliskiego Wschodu. Na koniec
mówi o Afryce, o której nie wiemy, jak tam się myśli, choć tam również są elity
wykształcone w ramach formacji zachodniej. Podobnie jest w krajach arabskich
– elity wykształcone na Zachodzie reprezentują formację zachodnią, identyczną
mentalność, wartości. Nie postrzegają świata w kategoriach własnego języka
i religii.

W globalizacji, jak wiadomo, decyduje ekonomia. Rzecz w tym, że w Afryce

państwa angażują się tylko w niewielkim stopniu: bo to się nie opłaca. Nie
dowiemy się więc, jaki jest stopień tej nienawiści w Afryce, bo ta powoli przes-
taje być podmiotem polityki światowej. Jeśli chodzi o kraje arabskie, to – w
gruncie rzeczy – sprawa wygląda identycznie. Niewielu jest tam niezależnych
intelektualistów, którzy potrafią zdobyć się na dystans w stosunku do swojej
formacji zachodniej – jak wspomniany minister. Swoją drogą, to ciekawe, że są
tacy ludzie. Liban jest tu jednak wyjątkiem: ma tradycje wielojęzyczności i
wieloreligijności. Intelektualiści „negocjują” tu swoją tożsamość zachodnią,
przyznając się zarazem do innych tożsamości.

BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ:

Chciałbym przypomnieć, że tematem dzisiejszego spotkania miała być zmia-

na polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej po 11 września, a nie problem
biednych i bogatych. W tym temacie nie czuję się kompetentny. Dlaczego nie
wspomniałem o kwestiach etnicznych w Rosji? Po pierwsze dlatego, że kwestie
wewnątrzetniczne nie wpływają na politykę zagraniczną Rosji. Tak jest dzisiaj
i nie wygląda, by to mogło się zmienić. Po drugie dlatego, że konflikt, który

140

DYSKUSJA

background image

obserwujemy, jest konfliktem ducha wojującego islamu, przed którym
przestrzegał Samuel P. Huntigton parę lat temu w swojej słynnej książce
„Zderzenie cywilizacji” – a ten duch wśród większości rosyjskich muzułmanów
nie występuje. Religijność większości muzułmanów rosyjskich podlega takiemu
samemu procesowi, jaki przechodziły wspólnoty islamskie od 40 lat – są one na
początku ożywienia religijnego. Ferment, który się tam coraz bardziej zaznacza,
jest czymś zupełnie innym niż religijność islamska, jaką możemy obserwować
poza granicami byłego ZSRR. Jeżeli chodzi o Tadżykistan, Uzbekistan, część
muzułmańskich państw Azji Centralnej, rządzonych autorytarnie, należy
pamiętać, że ekstremalny islam był jedyną formą opozycyjności wobec władzy.
Nie wynikał z głębokich przekonań religijnych popychających na ścieżkę kon-
frontacji politycznej i militarnej – był tylko przejawem bezradności wobec
szczelnego układu, w którym nie ma miejsca na odruch protestu czy normal-
nego dyskursu politycznego. Opozycja zwykle zaczynała działać w kostiumie
partii islamskich. Oczywiście, jak np. w przypadku Uzbekistanu, z czasem
może dojść do wyjątkowego zaostrzenia się ekstremizmu: Islamski Ruch
Uzbekistanu znalazł się na liście FBI wśród organizacji terrorystycznych, które
powinny być ścigane. Czy olbrzymia ilość muzułmanów będzie miała w przysz-
łości znaczenie dla Rosji? Z pewnością tak, choć – jak sądzę – nie tak szybko,
by mogło to odcisnąć się na wydarzeniach najbliższych miesięcy czy roku
w Federacji Rosyjskiej.

Pozwolę sobie jeszcze na krótką refleksję odbiegającą od dzisiejszego te-

matu, ale dotyczącą tego, o czym już wielokrotnie Państwo wspominali,
mianowicie na temat obecnego konfliktu międzynarodowego czy też międzyre-
ligijnego. Każdy z nas po 11 września wygłasza raczej sądy niż analizy; musi
upłynąć dłuższy czas, by te wydarzenia przepuścić przez refleksję analityczną.
Mój sąd będzie również obarczony silnym subiektywizmem, ale nie przyjmuję
do wiadomości, że efekt odrzucenia cywilizacji Zachodu jest efektem błędów
tegoż Zachodu albo że państwa arabskie czy afrykańskie nie są traktowane pod-
miotowo, w związku z czym żywią nienawiść do cywilizacji zachodniej.
Demokracja jest rzadkim dobrem: cechą charakterystyczną części państw arab-
skich, a także większości państw Czarnego Lądu jest tworzenie systemów
społecznych i politycznych, w których nie ma miejsca na demokrację, prawa
człowieka i elementarne prawa ludzkie, wywodzące się z praw naturalnych,
które w Europie legły u podstaw naszej cywilizacji. Jeżeli jest jakiś problem
w kontakcie z państwami muzułmańskimi Afryki, to stwarza go akurat nadmiar
ich podmiotowości, a nie jej brak. Innymi słowy – mimo złamania zasady pod-

141

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

miotowości państwowej w trakcie interwencji w Kosowie, nikt nie przechodzi
nad suwerennością państwową do porządku dziennego. Z powodu faktu, że
w jakimś państwie dyktator wyrzyna połowę narodu, nikt nie rozpocznie na-
tychmiast interwencji zbrojnej. Uznanie, że są obszary i społeczności, w któ-
rych ludzie nie są w stanie zapewnić sobie elementarnych praw i godnego życia,
a obowiązkiem ludzi, którzy te możliwości osiągnęli i się z nich cieszą, jest
pomoc tym ludziom, nie może prowadzić do pomocy wbrew ich woli.
Oznaczałoby to nie tylko trwałe zniesienie zasady podmiotowości, ale w prostej
linii prowadzi do neokolonializmu. To szalenie niebezpieczna logika, ale, na
szczęście, nic nie wskazuje, by można było ją stosować.

Jednocześnie chcę zwrócić uwagę na zjawisko, o którym wspominał już

minister Onyszkiewicz – zjawisko specyficznej przemocy wymierzonej prze-
ciwko państwu i jego obywatelom. Ta przemoc wymaga pewnego zdefiniowa-
nia. Jeśli szukamy analogii w naszym kręgu kulturowym, należy wspomnieć,
że twórcą prawa międzynarodowego, a na pewno pierwszym jego teoretykiem,
był Holender Hugo Grocjusz. W swoim dziele „O wolności mórz, czyli dyser-
tacja o prawie” (1609 r.) zawarł on podstawy tego, co normuje zwyczaje
państw na morzu. Wobec ówczesnej „globalizacji”, jaką było zdobywanie
kolonii, pojawiło się bowiem dramatyczne zagrożenie – piractwo. Hugo
Grocjusz uznał, że piraci to ludzie niepodlegający prawu, że należy ich tępić
wszelkimi sposobami i nie wymaga to ani specjalnych procedur, ani udziału
sądu. Jeśli piratów schwytano, wieszano ich na rejach albo w najbliższym por-
cie. Ta postawa zwyciężyła w sporze o wolność mórz, wolność handlu itp.
z czymś, co było istotną siłą powstrzymującą. Stoimy wobec podobnego
wyzwania. Dość wyraźnie bowiem określono granice niedopuszczalnych
działań wobec państw. Żadna refleksja na temat stopnia nienawiści czy też
stopnia dialogu bogactwa z biedą, moim zdaniem, niewiele pomogą w rozwią-
zaniu tego problemu. Może on być rozwiązany jedynie na gruncie wyraźnego
rozgraniczenia dobra i zła. Dlatego niepokoją mnie publicznie pojawiające się
głosy, które w perfekcyjny sposób zacierają różnicę między ofiarami 11 wrześ-
nia a ich sprawcami.

Wygłaszamy sądy subiektywne – mój sąd subiektywny brzmi następująco.

Taki dialog uważam za głęboko niemoralny, zarówno w warstwie publicysty-
cznej, jak i w próbach przeniesienia go na grunt praktyki politycznej By nie być
gołosłownym, powiem, że główne wątpliwości co do polityki Stanów
Zjednoczonych biorą się z podwójnych standardów. Tak naprawdę, to skutecz-
na walka z al-Qaidą powinna być wymierzona wcześniej i przeciwko innym

142

DYSKUSJA

background image

celom. Celem tych wspaniałych pocisków samosterujących powinno być kilka
willi w okolicy Rijadu, bardziej niż cele w Kandaharze. Tam bowiem, w Arabii
Saudyjskiej, są źródła ideowe i finansowe al-Qaidy. Dopóki szeroko pojęty
Zachód, którego jesteśmy prowincjonalnym elementem, nie zdobędzie się na
konsekwencję, opartą na wspólnej wizji dobra i zła, dopóty uzasadnione będą
obawy, że ta konfrontacja będzie przebiegać dla nas niepomyślnie.

ANDRZEJ WERNER:

Trzy kwestie, do których chciałbym się ustosunkować. Faktycznie, jak to

podsumowano we wspomnianym numerze „The Economist”, świat nie wyko-
rzystał szansy. Wygrał zimną wojnę, doprowadził do upadku komunizmu
i upadku ZSRR, ale nie wykorzystał sytuacji. Także my załatwiliśmy naszą
sprawę za pomocą grubej kreski, ale nie doprowadziliśmy do żadnych
rozwiązań politycznych, które umożliwiłyby wprowadzenie kwarantanny poli-
tycznej przez jakieś 20 czy 30 lat dla ludzi, którzy byli działaczami systemu,
nazywanego zbrodniczym. W ustach naszych polityków postępowanie pana
Kaucza przestało mieć dziś taki wymiar.

Następna sprawa. Pan profesor Kukliński trafnie zwrócił uwagę, że nie

będzie można uciec od nakreślenia jakichś innych granic liberalizmu i słabości
demokracji. Patrząc przez pryzmat tego, co powiedział pan Sienkiewicz: te
wszystkie fundacje helsińskie rzeczywiście stawiają na prawa napastników,
a nie na obronę i prawa ofiar. To będzie, niestety, powolny proces wykorzysty-
wany przez świat, który nie ma żadnych zahamowań.

Kapitalną rzecz powiedział pan minister Onyszkiewicz. To bardzo odważne

stwierdzenie: Polacy powinni mieć własną receptę na życie. Nadarza się okazja,
doszło do zbliżenia Moskwy z Waszyngtonem. Przestańmy się martwić o naszą
rolę międzynarodową, skoncentrujmy się – o czym mówił redaktor Bratkowski
– na mobilizacji społeczeństwa. Zlikwidujmy zacofanie gospodarcze i przepaść
cywilizacyjną dzielącą nas od krajów UE. Jakiż to dystans dzieli nas dziś od
Hiszpanii! Kiedyś mówiono nam, że po to jesteśmy w socjalizmie, by nie dzielić
losu Hiszpanii. A te 50 lat powiększyło ten dystans. I my nie mamy co robić?

ANTONI KAMIŃSKI:

Nie będę w stanie ustosunkować się do wszystkich zagadnień tu podnie-

sionych. W dyskusji pojawiło się tak wiele wątków, nie zawsze zresztą
związanych z tematem konwersatorium, że byłoby to raczej trudne. Odniosę się
jednak do kilku spraw. Jedna z nich została podjęta przez profesora Antoniego

143

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image

Kuklińskiego: czy rozwój wypadków po 11 września może stanowić otwarcie
nowego etapu w procesie globalizacji? To trudne pytanie. Początki zjawiska
zwanego „globalizacją” sięgają XVI wieku. Już w wieku XIX wielu ekonomistów
zajmowało się zjawiskiem ekspansji gospodarki rynkowej w płaszczyźnie glo-
balnej. Pod ich wpływem Włodzimierz Lenin napisał pracę „Imperializm jako
ostatnie stadium kapitalizmu”. Trafnie lub nie, zajmował się on w niej globali-
zacją. Zjawisko to występuje obecnie w nowej formie i wykazuje nową
dynamikę. Jest to skutek potężnego rozwoju nowych technologii w dziedzinie
komunikacji i transportu oraz towarzyszących im nowych form organizacji pro-
cesów gospodarczych – zarówno tych związanych z rynkiem, jak organizacji
międzynarodowych, których funkcją jest regulacja i wspieranie globalnej
współpracy ekonomicznej (BŚ, MFW, ŚOH).

Procesom tym towarzyszą zmiany w stosunkach między państwami, w pos-

trzeganiu przez narodowe elity polityczne natury porządku międzynaro-
dowego, definiowaniu interesów narodowych i właściwych środków ich reali-
zacji. To, co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy po 11 września, doty-
czy nie giełd, nie korporacji międzynarodowych, nie instytucji powstałych
w Bretton Woods, ale właśnie poziomu stosunków między państwami
i możliwości współpracy między nimi w obronie porządku światowego, którego
naruszenie może wywołać katastrofę grożącą zagładą ludzkości.

Procesy zachodzące w ciągu ostatnich miesięcy mogą doprowadzić do

pojawienia się w stosunkach międzynarodowych jakościowo nowej sytuacji, ale
cała sprawa może skończyć się na zadowoleniu poszczególnych graczy z osiąg-
nięcia celów taktycznych, mimo że interesy zaangażowane w ten proces są
interesami strategicznymi.

Pan Rościszewski poruszył cały szereg zagadnień. Chciałbym się odnieść do

jednego z nich. Faktycznie, to paradoks, ale Rosjanie tradycyjnie wolą repub-
likanów niż demokratów, wolą paktować z tymi pierwszymi. Być może, za cza-
sów ZSRR brało się to stąd, że komuniści podświadomie czuli, iż obraz komu-
nizmu, jaki miała prawica, był znacznie bliższy rzeczywistości niż ten, który
pielęgnowały koła bliższe lewicy, nawet tak bardzo centrowej jak demokraci
w USA. W każdym razie, w dziedzinie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa
ekipa Busha jest nieporównanie bardziej kompetentna od ekipy Clintona. Nie
zmienia to faktu, że jeśli stosunki specjalnego partnerstwa Ameryki z Rosją
rozwiną się, to nasza pozycja w polityce amerykańskiej znacznie się obniży. Co
więcej, myślę, że Rosja będzie usiłowała uzyskać maksimum korzyści z tego
układu przy minimum ustępstw, a dla jej elit politycznych rezygnacja z aspiracji

144

DYSKUSJA

background image

imperialnych jest ustępstwem, które interpretuje się jako poważną porażkę
dyplomatyczną.

Zgadzam się także z redaktorem Bratkowskim, że głównym zagrożeniem

dla Polski jest słabość państwa. Wzmocnienie instytucji państwa powinno być
naczelnym priorytetem polskiej klasy politycznej. Ale nim nie jest. Można tylko
spekulować o przyczynach tego stanu rzeczy. Być może, używając języka
Vilfredo Parety, zbyt dużo jest w naszym życiu politycznym lisów, a za mało
lwów.

Minister Onyszkiewicz i dyrektor Sienkiewicz poruszyli kwestię prawa

międzynarodowego. Specyfika prawa międzynarodowego polega na tym, że
brak jest międzynarodowych instrumentów jego egzekucji. Słabsi muszą się do
niego stosować – silni mogą je lekceważyć. Przyjąłbym w tej sprawie
stanowisko szkoły neorealistycznej: terroryzmem jest to, co dominująca grupa
krajów w układzie międzynarodowym uzna za akt terroru. Przy czym nie ulega
kwestii, iż zamach z 11 września takim aktem był.

Ostatnia sprawa – dlaczego nie przewidzieliśmy tego niebezpieczeństwa?

Zastanawiałem się nad tym, ale wniosek jest jeden. Niezależnie od tego, ile
widzieliśmy filmów fantastycznych, w których walą się budynki i całe miasta, to
dopóki coś takiego nie nastąpi, będziemy odrzucać taką możliwość jako
nieprawdopodobną. Przyjęto, że nikt zdrowy na umyśle czegoś takiego nie
zrobi. I tak już z pewnością zostanie do pojawienia się nowej formy terroru.
Z całą pewnością nie atakowałbym Rijadu: zdestabilizowanie sytuacji w rejonie
Zatoki Perskiej poprzez destabilizację państwa saudyjskiego to ogromny prob-
lem. Tak ogromny, że trzeba bić po peryferiach, a nie w samo serce.

(Wypowiedzi nieautoryzowane)

145

CZY W POLITYCE ZAGRANICZNEJ ROSJI NASTĄPIŁ PRZEŁOM?

background image
background image

English Summary

Edited and translated by Philip Earl Steele

From the editors:

The events of September 11, 2001 have disrupted numerous traditional

modes of thinking. We must not lull ourselves into believing that in a few short
months’ time things will return to the status quo ante. We must call upon new
modes of non-conventional thinking, ones that will aid us in defining a new par-
adigm for international relations, the most crucial element of which is global-
ization. In an effort to meet that challenge, the editors of Polska w Europie have
put together a summation of the recent urgent discussion on globalization.
Therefore, this issue’s opening block of articles is entitled, "Globalization in the
XXI Century". Professor Antoni Kukliński in his paper argues for the need to
accept the intellectual invitation to devise a new paradigm for the concept of
globalization, a phenomenon elucidating and organizing contemporary devel-
opments. We also take up the issue of globalization’s impact on independent
states (Jacek Czaputowicz), as well as the challenges Poland faces in economic
globalization (Tomasz Grosse).

In response to the need of dynamizing the discussion on the future of our

globe, of Europe, and of Poland, we press on with the topic of Poland’s integra-
tion into Europe. In the block entitled, "Poland and the Future of the European
Union", we publish a panel discussion which took place during the conference
held in honor of the Polska w Europie Foundation’s fifteenth anniversary
(December 13, 2001). In that discussion Bronisław Geremek, Andrzej
Olechowski, and Jacek Saryusz-Wolski address the EU’s future political and

147

background image

institutional shape. In furtherance to their remarks, we next present the views
of Dieter Birkenmaier on the process of Poland’s integration with the EU, along
with sociological considerations by Dr. Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz, who has
evaluated research into the views that Poland’s political elite harbor on
European integration. Underlining the importance of society’s role in integra-
tion, she emphasizes the need to reevaluate the policy of promoting integration,
lest the enormous work of the past twelve years be squandered.

Our readers will also find materials devoted to Poland’s eastern neighbors.

Zdzisław Najder offers his reflections on Ukraine’s foreign policy and a diagno-
sis of the current health of Ukraine’s democracy and market reforms all from
the perspective of the changes in international politics wrought by the tragedy
of September 11.

That date is also the reference point for panelists and participants of Polska

w Europie’s Talkshop entitled, "A breakthrough in Russia’s Foreign Policy?". The
material from this Talkshop includes Bartłomiej Sienkiewicz’s analysis of the
traditionalist and modernist concepts of Russian foreign policy, Antoni
Kamiński’s views on the civilizational and psychological context of Russia’s
policy, and comments on Washington’s changing approach to Russia. All of
these matters are brought to bear on gaining a better understanding of their
implications for Poland.

ENGLISH SUMMARY

148

background image

Globalization

Antoni Kukliński

Globalization in the XXI Century:
in Quest of a New Paradigm

Professor Antoni Kukliński provides this issue of Polska w Europie with a

challenge to reassess key features and thrusts of globalization in the wake of
September 11. His paper addresses certain problematic and conflictogenic ele-
ments of globalization and postulates that the new century is in need of a new
paradigm for globalization. Kukliński stresses that his thoughts, comments, and
questions are in large measure tentative, their purpose being to provoke insight-
ful and rigorous analysis of the real prospects for our globe, for Europe, and for
Poland.

Kukliński begins by describing the tragedy of September 11 as a turning

point in world history, suggesting that it may aptly be compared to the assassi-
nation in Sarajevo on June 28, 1914. He then notes that several important sur-
veys conducted among opinion makers around the globe show the preponder-
ance of the view that the terrorist attacks against the US have ushered in a new
chapter in history. The unfolding of events and their close examination, he
writes, will prove the merits of that view.

Professor Kukliński then addresses the underlying causes of global terror-

ism, identifying them with two basic failings of the 1990s. The first is the want
of a grand strategic vision following the collapse of the USSR. Here he argues
that the democratic world was guilty of "deifying market processes", naively
believing that they would "automatically" engender desired changes in the func-
tioning not only of economies, but of states and societies, as well. He pinpoints
the second failing as the marked deterioration of concern over the tragic plight
of societies all around the globe, coupled with an oft’times conscious and
unapologetic ignoring of mechanisms that have led to a polarization between
rich and poor unprecedented in history. Before moving on, Kukliński cautions
that in no wise does he mean to justify the heinous acts of September 11. Nor
by any means does he seek to call into question the right of the antiterrorist

149

ENGLISH SUMMARY

background image

coalition to employ full-scale military power in the battle against global terror-
ism. On the contrary: his point is that without addressing underlying causes as
well, the enormous problems facing us in the XXI century cannot be resolved.

Over the closing decades of the XX century, Kukliński writes, a "classic par-

adigm" of globalization took shape. Its first pillar is that of the astounding tech-
nological progress those years witnessed, especially in the fields of information
and telecommunication. The second is that of the enormous increase in the
power of the financial world, which — due to deregulation and liberalization —
became the nexus that has structured the global economy. The third pillar is
that of the market as the "manager" of the global stage. He then states that the
main agent and "star" of this paradigm of globalization proved to be the inter-
national corporation, the most efficient form of managing the processes of tech-
nological and economic development.

Kukliński next sketches four trajectories hoped to lead to a new paradigm.

The first entails a humanization of technology in line with the UNDP Human
Development Report, 2001. The second involves an implementation of L.
Emmerij’s proposals for a "global social contract". The third embraces the reha-
bilitation of the state as an essential institution of the XXI century, both on the
regional and global levels. The fourth trajectory posits a new elaboration of the
concept of global governance, a concept that would extend beyond the struggle
against global terrorism to include the forging of new tools for the effective cre-
ation of a better and more just world.

Following the events of September 11 it was widely hoped that a new glob-

al paradigm more universal than that of the late-XX century’s Pax Triadica
would arise, Kukliński writes. Instead, he states, what has resulted is a pro-
nounced return to the idea of Pax Americana. And yet what our world’s current
and anticipated circumstances demand, he argues, is neither Pax Triadica nor
Pax Americana, but rather Pax Dei, a new concept for both believers and athe-
ists of God as a synthesis of the ideas of goodness, love, and truth.

Concluding, Kukliński writes that globalization is an objective phenomenon

there is no denying — and that the alternative of isolation is completely out of
the question for Poland. He states that Poland is to take up the challenge of
globalization in two areas, namely 1) as a country poised between East and
West, and 2) as member of the European Union, an entity that is and will
remain sufficiently powerful to influence the general thrusts of globalization in
the XXI century.

ENGLISH SUMMARY

150

background image

Jacek CZAPUTOWICZ

Globalization vis-a`-vis Independent States

Jacek Czaputowicz, editor-in-chief of Polska w Europie, begins his paper with

an effort to clarify some of the key terms surrounding globalization. Next he
describes its causes and consequences and then closely examines the impact of
globalization on the modern state and its foreign policy.

Czaputowicz writes that at the core of confusion lies the semantic difference

between the terms globalism and globalization. He explains that globalism
refers to an existing network of interdependence on an intercontinental scale.
Said network is reflected by the flow of people, ideas, capital, goods, and infor-
mation. Globalization, in turn, refers to the kinetic energy of globalism, i.e., to
the occurrence of an increasingly dense network of interdependence. He adds
that globalization thus defined is most appropriately applied no sooner than to
the latter half of the XX century.

However, the term globalization is used in a range of connotations,

Czaputowicz emphasizes. For instance, it often carries the tenor of internation-
alization, referring to an intensification of relations between sovereign states. It
may also point to liberalization, especially as per the lifting of trade barriers.
Globalization is sometimes used as a synonym for universalization, i.e., the
expansion of interactions affected by the spreading of goods, ideas, inventions,
etc. to every corner of the globe. It can also be used to mean homogenization,
in the sense (to paraphrase Kenneth N. Waltz) that prices, products, pay, prop-
erty, interest rates, and profit evince the tendency to resemble one another the
world over. Another connotation of globalization is Westernization or
Americanization, i.e., the propagation and spread of Western values and cultur-
al patterns at the cost of indigenous cultures. Closing out a longer list,
Czaputowicz notes that globalization may also denote deterritorialization, in
the sense that certain properties specific to a given country’s geographical loca-
tion, properties that earlier had had a vast impact on international relations,
become unimportant.

Turning to the causes of globalization, Minister Czaputowicz states that they

concern a range of factors associated with the development of technology, trade
liberalization, changes in business management, and cultural transformations.
The technological factors are best grasped with reference to the areas of trans-
portation, data processing, and telecommunication. Trade liberalization corre-

151

ENGLISH SUMMARY

background image

sponds with the global expansion of the market and entails the hand over of
ever-greater competencies to such international bodies as the World Trade
Organization, the International Monetary Fund, and the World Bank. Here
Czaputowicz underlines the symbiosis arisen between technological progress
and trade liberalization, something he says is particularly evident in the part-
nership between financial markets and telecommunication. Moving on, he
explains that business practice has changed to the point where the national
headquarters of a given international corporation have become insignificant.
The corporation’s accounting offices may be located in one country, production
facilities in several others, and management offices yet elsewhere. The place-
ment of the various elements of the contemporary international concern is
determined purely on the grounds of economic considerations, he writes. This
feature results in globalization’s propensity toward delocalization, as when pro-
duction is halted in one country and transferred to a second in the aim of cost-
cutting. In the realm of culture, Czaputowicz writes, globalization may be seen
to operate in two opposing directions, i.e., in the spreading of common or
shared behavioral patterns on the one hand, and in the sharpening of lines
demarcating civilizations on the other. Here Czaputowicz borrows Benjamin
Barber’s picturesque phrase "Jihad vs. McWorld".

Taking up the consequences of globalization, Czaputowicz first remarks on

America’s place at the summit of the hierarchy of power, something brought
into stark relief by the events following September 11. Quoting Thomas L.
Friedman, he notes that the invisible hand of the market would never function
without the invisible fist. In this vein Czaputowicz explains that, as a corollary
to globalization, the level of democratic decision-making in the international
community has declined. He goes on to say that a deep divide has arisen
between states that can be characterized as policy-makers and policy-takers.
Relatedly, a veritable chasm has opened up between rich and poor countries —
as well as between rich and poor regions within countries. For globalization,
Czaputowicz explains, does not exert the selfsame power and impact in all
areas of the world. Its presence is much more notable in North America, the
Pacific Rim, and Western Europe than in Africa, Russia, and the Middle East.
Moreover, globalization is to be felt more readily in cities than in the country-
side, among youth rather than among older generations, etc.

The processes of globalization also affect national sovereignty, Czaputowicz

writes. Indeed, what may be observed, he states, is a blurring of once clear lines
separating the domestic from the foreign. Decisions taken abroad directly

ENGLISH SUMMARY

152

background image

impinge upon internal affairs. The result, he argues, is that what counts is not
so much formal sovereignty, but effective sovereignty. International law has
come to directly bear on states and their citizens, an important case of which is
European Law, which stands above national law. A recent instance of European
states’ having surrendered formal sovereignty is that of acceptance of the Euro
in the European Union, he notes.

Simultaneously, the process of European integration has led to a strength-

ening of ties to regional structures, Czaputowicz writes, citing examples like
Scotland, Wales, and Euskadi (the Basque Country). He points out that a new
relationship of dependence and loyalty has arisen between local structures and
those of global reach in a way that may be said to circumvent state structures.
Here, drawing on work by Hedley Bull, Czaputowicz writes of a "neomedieval-
ism".

Thus, national sovereignty in Europe, Czaputowicz explains, has dissipated

in three directions, ones extending a) toward the EU, b) the local and regional
level, and c) toward transnational organizations.

But what the international community’s further evolution holds cannot be

precisely foreseen, he concludes, noting that we still do not know whether the
processes linked to globalization embrace one of many commensurate aspects
of the contemporary world, or whether they comprise its central feature, a prism
by which our world may best be examined.

153

ENGLISH SUMMARY

background image

Tomasz Grzegorz Grosse

Economic Globalization:
the Challenge Facing Poland

Tomasz G. Grosse writes that in the wide-ranging discussion on globaliza-

tion numerous specialists evince a tendency to trivialize the role of politics and
of factors tied to a given geographical territory. He explains that they accentu-
ate the significance of purely economic processes and the surpassing role of
transnational corporations and financial markets. Other experts, though recog-
nizing that a quantum change has indeed taken place in economic and political
relations, argue that we are not witness to a completely new, and much less,
internally coherent system encompassing the whole globe. These latter, Grosse
writes, stress that would-be "passé" state structures continue to play a vital role
in our world, the existence of such entities and organizations as the Triad,
World Bank, IMF, or EU and NAFTA notwithstanding.

Grosse next addresses the fact that the controversies over globalization have

polarized observers into camps of supporters and opponents. The position of
those who take a dim view of globalization, Grosse writes, is well represented
by the opinion of Louis Emmerij, who believes that the present formula of glob-
alization provokes financial crises, fosters speculation rather than enterprise,
occurs at the expense of the underdeveloped world, and in the long-term
inhibits economic success on a global level. Here Grosse remarks that the dis-
putes surrounding globalization are well justified in that globalization is a high-
ly complex and manifold phenomenon, certain processes of which run in
counter directions.

Grosse notes that whereas globalization clearly entails the interdependence

of economic processes and the long-term trend toward the integration of ever
more national economies, that very intensification of international cooperation
does not necessarily imply the uniformity of economic structures and circum-
stances. He argues that despite the undeniable examples of proliferating mod-
els of production, consumption, marketing, and management, the world today
is still characterized by the presence of many cultures of capitalism, and, hence,
methods of organizing market activity. Moreover, the liberal economic model so
predominant following the Cold War has not truly introduced a new order,
Grosse writes, for what it has primarily done is to further the interests of the
developed, industrial world. Thus, Grosse rejects Thomas Friedman’s view that

ENGLISH SUMMARY

154

background image

the world is but a decade old.

Nonetheless, Grosse states that free-market capitalism and economic liber-

alism have undeniably worked to intensify competitiveness across the globe. Yet
those countries that have been unprepared for this have suffered loss. For this
reason, many economists emphasize the exigency of appropriate preparation on
the part of developing countries before they embrace the terms of global com-
petition. They advise the front-end creation of relevant legal and financial insti-
tutions, as well as the protection of various national industries for fixed periods
in the aim of ensuring their subsequent competitiveness. Here Grosse cites
empirical studies indicating that the developing countries that most opened
themselves to global economic competition are not the ones that have enjoyed
the highest developmental levels. What this reflects, Grosse stresses, is that
steady economic growth is not guaranteed by strategies of winning foreign
investors alone, but first and foremost by mobilizing national production and
innovation capabilities. And this, Grosse writes, requires a return to the prima-
cy of political leadership in stimulating economic development. The practice of
having given neoliberal models primacy has resulted in the further relative
impoverishment of underdeveloped countries and, as many commentators
note, has acted to the detriment of those countries’ social fabric by promoting
egoism vis-ą-vis concern for the common good. In so arguing, Grosse explicitly
adds his voice to the growing number of those who advocate greater social sol-
idarity in the periods preceding entrance into global competition.

Turning to transnational corporations, Grosse notes their strong connec-

tions with their home countries in the developed world. Following John H.
Dunning, he goes on to underline 1) their advantageous positioning as regards
technology ownership, 2) their striving to gain oligopoly and short-term profit,
and 3) their propensity to invest in regions where they have optimal access to
qualified labor, research facilities, and the service sector. Grosse writes that
these factors contribute not only to the intensification of competition between
producers and those in the service industry, but also to the intensification of
competition between territorial entities, be they countries, regions, metropolis-
es, or counties. Their rivalry especially concerns attracting foreign capital
investors, Grosse explains, and their success in doing so is based on the fol-
lowing criteria: 1) human capital; 2) research and academic facilities; 3) scenic
beauty and general quality of life standards; 4) the level of transport infrastruc-
ture; 5) the quality of public administration; and 6) dynamism of the urban set-
ting.

155

ENGLISH SUMMARY

background image

Grosse describes the current situation in Central-Eastern Europe as one of

marked dualism, one featured by transnational corporations on the one hand,
and much weaker national industries on the other. He reports that foreign com-
panies operating in Poland provide 17% of national income. In Hungary that
figure is nearly 40%, though in the highly developed countries this percentage
does not exceed 9%. He then adds that precious few corporate investors in
Central-Eastern Europe make capital outlays in areas of advanced technology,
nor do many locate their own R&D facilities in the region. For these reasons, he
writes, foreign investment does not contribute to the improvement of the
region’s technological capabilities, nor does corporate activity stimulate struc-
tural industrial change or alter the traditional export structure of those coun-
tries.

The next issue Grosse takes up is that of financial markets. He outlines their

expanding power and influence and, drawing i.a. upon the opinion of George
Soros, their intrinsic instability and susceptibility to crises. This supplies addi-
tional reason for safeguarding state power to intervene on the market, Grosse
explains, underlining that — if confronted with economic crisis — economically
weaker countries like those in Central Europe are left with extremely little room
for maneuver. In this view, he continues, many experts are convinced that it is
state structures that have been most deleteriously affected by globalization.
Citing Susan Strange, he writes of how states have surrendered ever more of
their competencies to financial markets and transnational corporations. And
once again, he points out, it is the weaker states that are most negatively affect-
ed. Thus, what looms as the most pressing concern for them is the capability of
their political elite to define national developmental interests in careful symme-
try with the interests of foreign investors and international legal and diplomat-
ic accords. He stresses that such is precisely the case in the wealthy countries,
where robust state institutions continue to exert a pronounced influence on the
economy. Their over-riding strategy revolves about utilizing state institutions to
open new market outlets for their own industries. He says that US policy toward
Europe and Asia is a signal example of this.

Grosse considers especially telling the fact that not only have social and

investment outlays not declined over the past twenty years, but they have risen
proportionally the most in the wealthiest countries. This form of intervention
has lent itself to the maintenance of societal calm and the acceptance of the
rules of the free market. Such the case, Grosse concludes, competitiveness on a
global scale would seem to be greatly dependent on the functioning of national

ENGLISH SUMMARY

156

background image

institutions, and foremost on their growth strategies.

Grosse cautions that not all analysts recognize the ascendancy of globaliza-

tion in the modern world. He states that for many it is regionalization that is the
more surpassing phenomenon. In the view of many, regionalization and glob-
alization are not antagonistic, but rather complementary phenomena, wherein
regionalization is seen as a means of achieving a competitive edge in the global
economy. Grosse then describes that regional blocks like NAFTA and the EU
have arisen at the initiative of the stronger entities in a given region. He adds
that regional integration is not equally favorable for all member-countries, not-
ing how in Europe numerous decisions are taken in the interest of stronger
countries, decisions that the relatively weaker ones simply must acquiesce to.

Embellishing this complex picture, Grosse then points out how globaliza-

tion also works to "emancipate" various subnational regions in Europe, for
instance Scotland and Catalonia. Grosse explains that this occurs because
regions are able to attract international investors outside national channels and
may then go on to create networks of mutual cooperation, exchange, and copro-
duction. Nonetheless, EU experience has been such that economic convergence
between regions has been only marginally successful.

Focussing on Poland, Grosse stresses that what has become apparent is the

urgent need for Poland’s political institutions to assert themselves and lend
steady guidance to the economy. Here he draws on analyses made by Professor
Jadwiga Staniszkis, who has written of the "withering of the state" in the context
of the loss of political control over Poland’s economic transformation.
Staniszkis attributes this in large measure to the distribution of funds outside
parliamentary purview and to the increasing commercialization of state agen-
cies. She argues that the effort to subject a significant portion of the state sector
to the market has led neither to greater rationalization nor to operational sav-
ings. Citing Staniszkis’ recent important book Postkomunizm (Gdańsk, 2001),
Grosse notes that neither has state withdrawal led to the mobilization of invest-
ment funds essential for economic development. Instead, a blurring of lines
between the economy and the political sphere has ensued. This is noteworthy
is the way commercialization has entailed the assumption of key state offices by
oft’times less than competent "party clientele". As a result, state authorities are
currently left with even fewer effective instruments with which to direct eco-
nomic development.

At the close of his lengthy study, Grosse states that the optimal solution for

Poland in meeting the challenges of globalization is integration into the

157

ENGLISH SUMMARY

background image

European Union. He presents a long list of difficulties Poland faces in preparing
herself for EU membership, describing the system of public financing to be an
area in particular need of reform. He concludes by arguing that in the aim of
effectively avoiding the formation of a dual economy, Poland must not only seek
to attract foreign investors, but must also commit to supporting Polish enter-
prise. This, Grosse stresses, requires the expansion of cooperation at every level
between central, regional, and local authorities — this to especially include tech-
nological development and the improvement of export prospects.

ENGLISH SUMMARY

158

background image

The Future of the European Union

From the Conference "Europe’s Tomorrow"

held by the "Polska w Europie" Foundation, December 13, 2001
at the Polish Academy of Sciences’ Staszic Palace
in celebration of the "Polska w Europie" Foundation’s Fifteenth Anniversary

Moderator Andrzej Olechowski — Poland’s former Minister of Foreign

Affairs (1994-1995), runner-up presidential candidate (2000), co-chairman of
the current Sejm’s second largest party — began by saying that in all of Poland
no two better panelists could be found to discuss the future of Europe, and
especially its political system, than those whom the Polska w Europie
Foundation was honored to host at its special, fifteenth anniversary conference.
He added that the very fact that a conference on "Europe’s Tomorrow" was time-
ly and important was to be credited to the efforts of the two panelists more than
to any other individuals in Poland. Olechowski then warmly greeted Professor
Bronisław Geremek, whom he called "one of the architects of the Third Polish
Republic", and Jacek Saryusz-Wolski, who for the past decade was Poland’s
"resolute and dynamic coordinator of negotiations with the European Union".

Professor Geremek took the floor noting that the EU summit in Laeken was

to begin on the next day (December 14, 2001). He explained that the Belgian
presidency would be presenting a declaration there outlining the goals that the
governments of the EU member-countries would place before the high com-
mittee which had been summoned to draft a document that might possibly
become a European constitution. Geremek expressed his satisfaction with the
fact that the EU candidate-countries — for the first time — had managed to
secure their participation in the high committee on an equal basis with EU
member-countries.

Geremek stated that the participation of candidate-countries, among them

Poland, was an extremely important matter that would likely provide a welcome
impulse to societal debate over just what sort of Union Europeans desire to
have. He stressed that the process currently underway to expand the EU was of
a different kind than that of preceding cases, inasmuch as this time the admis-

159

ENGLISH SUMMARY

background image

sion of the ten countries slated to gain EU membership would create the oppor-
tunity to unite Europe as a whole. For their entrance into the EU, he said, will
not only expunge the decisions made in Yalta and will not only consign the
Cold War to the past with finality, but will also lessen, perhaps eventually even
eliminate the millennium-deep divide of Europe into East and West. Geremek
said that historic days lay ahead in Laeken and shortly thereafter at the EU’s
intergovernmental conference.

The main question before Europe, Professor Geremek said, should not be, is

the EU to become a federation, or not? The EU can be reduced neither to the fed-
eral model of Germany, nor to the federal model of the US, Geremek stated, for
Europe’s essence is that of its rich diversity of nations, cultures, and identities.
Nonetheless, important mechanisms of federalization are underway in the EU,
and it was to these Geremek drew attention.

Geremek identified one such mechanism as the introduction of the Euro. He

explained that the Euro is not merely an economic mechanism, but a political
and symbolic one, as well. He next referred to the creation of European rapid
reaction forces, stating that even though they amount to no more than 60,000
soldiers, their existence requires a deepening, joint foreign and defense policy
for Europe. Thus, they present an enormously significant unifying factor. A
third such mechanism Professor Geremek described was that of the recently
accepted European arrest warrant, a development that will advance common
internal policy in Europe.

The document that the high committee will soon submit to the intergovern-

mental conference should carefully define who is to do what in the EU, regard-
less of whether it is to be a constitution or, as was signaled in Nice, a simplified
and brief basic treaty, Geremek said. Whatever its name, Geremek stressed that
it must also create a place for the individual citizen. Moreover, EU citizens must
be conscious of the values, traditions, and purposes the EU will strive to
uphold.

Turning to the EU’s institutions and procedures, Geremek stated that per-

haps it is not too soon for the EU to determine in which matters the unanimity
of its members will be necessary, and in which the decisions of a majority will
be binding. He added that defining such procedures and competencies in the
EU is essential for the further reason that EU citizens must know what they can
expect of the various EU bodies. This also concerns the strengthening of the
European Commission’s legitimacy, he noted. The high committee will have to
decide if the president of the Commission is to be elected, and if so, by whom

ENGLISH SUMMARY

160

background image

— whether by citizens in direct voting, or by the European Parliament. Voicing
his own preference, Geremek said that were the European Parliament to choose
the president of the Commission on the motion of the Council, i.e., national
governments, a proper balance would be maintained. He supported this view
by arguing that EU citizens want the Union to be structured on the same dem-
ocratic lines their particular countries are. Pressing this point, he stated that the
EU citizen must have a strong sense of European identity, something that can
only come from having a shared world of experience, tradition, and values. He
added that lacking such shared consciousness there could be no policy of
European solidarity, something he called one of the fundamental sinews of the
EU. Geremek closed his remarks by saying that over the course of the XX cen-
tury nothing, in his judgement, came to pass that was so very good as European
integration. Seen against the backdrop of the woeful bygone century, he said,
European unification stands out as a shining accomplishment.

Jacek Saryusz-Wolski then addressed the conference. He echoed several of

Geremek’s remarks concerning Laeken and the good fortune of the candidate-
countries’ participation in the high committee. He then commented on the dis-
pute that had characterized EU planning for the future throughout most of the
past ten years, that of the ostensible dilemma over whether to deepen or
expand. He stated that Poland had been a "hostage" of the EU’s inability to
enact necessary reform, explaining that Polish thinking had always stressed not
the dilemma, but the synergy to be achieved in pursuing both at once. He added
that this obstacle had in all likelihood been surmounted at Nice, and that both
processes would now go forth in tandem.

Saryusz-Wolski then stated that not every blueprint on the table for EU

development is equally advantageous for Poland. In this vein he explained that
were Poles to find a common denominator in their visions of the EU’s future
political system, it would be based upon the convergence of Polish national
interests, values, traditions, and worldview — and above all upon the rational
calculation of what shape of the European Union will be most favorable for
Poland. He went on to say that he was disinclined to believe that a federal model
like that being proposed by Germany and Belgium would be doable. Seconding
Professor Geremek, he said that the European Union is and would remain a sui
generis that would not stand close comparison with any other entity. He added
that the favorite term of the French, namely finalite politique, was inapt, argu-
ing that one can talk about neither the EU’s ultimate borders, nor about its ulti-
mate institutional form. Only stages of European integration may appropriately

161

ENGLISH SUMMARY

background image

be discussed, he said. In furtherance to this he cited the sagacity of Jean
Monnet, who openly stipulated the principle of incremental systemic transfor-
mation.

What does have to be defined, Saryusz-Wolski said, were the characteristics

that would provide the EU with a strong identity. He then listed six such char-
acteristics:

— institutional checks and balances between the European Parliament,

Council, and a strengthened Commission;

— institutional effectiveness;
— an unbiased policy toward all, whether along North/South or rich/poor

lines;

— discussion during the current period that is transparent and comprehen-

sible for outsiders, and especially EU citizens;

— a developed policy of subsidiarity;
— responsiveness to the citizenry.
Saryusz-Wolski then argued that Poland’s fundamental national interest

rests with a Union of pronouncedly redistributive policies of solidarity. In that
end he cited three necessary changes to implement, to wit: 1) an expansion of
majoritarian voting and cooperation with the Parliament; 2) a simplification of
treaties with the purpose that they be more easily understandable for citizens;
and 3) a closer relationship between national parliaments at the Union level.
Addressing the matter of competencies, what the Germans call a
Kompetenzkatalog, Saryusz-Wolski reiterated his view that such final delineating
is ill conceived. He pointed out that in the present day of technological
revolution no one can foresee what competencies EU citizens will require in ten
or fifteen years, nor on what level they will need them.

He next explained that in the wake of September 11, it is clear for all that the

EU cannot guarantee its citizens security by means of the second pillar in isola-
tion from the third. He said that internal and external security have become so
intertwined that an inter-pillar approach is necessary, something he said Poland
supports. Moreover, he stressed his conviction that the requisite changes could
be wrought via a bolstering and streamlining of existing institutions and poli-
cies, i.e., that deep reform was not needed. Concerning the EU Commission,
Saryusz-Wolski stated that its legitimacy was indirect, but would be fuller if it
were chosen by the European Parliament or in direct elections.

Concluding his comments, Saryusz-Wolski challenged the popular thesis

that the expansion of the EU would render it dysfunctional. He argued that

ENGLISH SUMMARY

162

background image

many are of the view that the broader the membership, the lesser the relative
weight of any one member, and thus the lesser the ability to block the decisions
of other members. According to this logic, the expansion of majoritarian voting
along with the number of EU members may well increase decision-making
power within the Union.

Professor Geremek agreed that there in fact is no dilemma between deepen-

ing and expanding. He then commented on the issues raised regarding legiti-
macy, saying that the person who denies the EU’s democratic structure does not
perceive the fact that the EU is comprised of democratic countries and built
upon their parliaments and national governments. He expanded on this point
and then concluded that the numerous ideas on gaining legitimacy through
direct elections are risky and often boil down to mere window dressing.

Andrzej Olechowski then took the floor and declared his agreement with

Saryusz-Wolski that not all blueprints on offer are equally in Poland’s interest.
Thus, he said, Poland needs to carefully elaborate her own proposals. He then
drew attention to the problems of ineffectiveness and drift within the EU, say-
ing that this leads to a waste of energies and to a debilitating of institutions. He
stated that September 11 had revealed this set of problems loud and clear, in
that EU citizens turned not to Union institutions, but to their national govern-
ments.

Beginning the discussion period, Marcin Święcicki, former major of Warsaw,

called for the European Union to eliminate the principle of unanimity altogeth-
er. He went on to give several examples of the perils unanimity raises and stat-
ed that it is in Poland’s interest to press for majoritarian voting at all levels.

Professor Antoni Kukliński remarked on the EU’s place in the broader world

and then expressed his opinion that federalism is no longer something that
Europeans are frightened to talk about.

Professor Stanisława Grabska stood and asked if the EU of the future would

be empowered to impose such rights as those of euthanasia and marriage
between homosexuals upon all member-countries.

Stefan Bratkowski criticized the propensity of EU bureaucrats to demand

uniformity. He contrasted this with the relative autonomy of US states within
the American federal system. He also called for recognition of the rights of local
communities to be inscribed into EU law at the highest level.

Professor Bronisław Geremek agreed that fixing the size of bananas seems

silly, but he was careful to stress that the volume of criticisms of the bloated
bureaucracy in Brussels is unwarranted. Andrzej Olechowski interjected that

163

ENGLISH SUMMARY

background image

the EU’s entire administration is much smaller than that of the city of Paris
alone. In response to Grabska’s question, Geremek expressed his certainty that
the EU would never be able to impose measures that were at sharp variance
with any one country’s canon of values. He opined that such matters as
euthanasia would be left to national parliaments.

Saryusz-Wolski came out against the idea of totally eliminating the principle

of unanimity in EU decision-making, stressing that such matters are better
addressed on a case-by-case basis. He agreed that unanimity may need to be
dispensed with in some areas, but that in others it would have to remain. In
response to Stefan Bratkowski, he said that, in his view, recognition of local
communities should rest with national governments, and not the EU.

ENGLISH SUMMARY

164

background image

Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz

Poland’s Integration with the European Union
in the Eyes of Parliamentarians

Respected sociologist Dr Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz reports that for the

first time in ten years the issue of European integration is one that Poles refer to
the future, not the past. She writes that dividing lines deepened by a half-centu-
ry’s experience of "rejection" or "longing", of communism or attitudes toward
religion and the church are fading and losing validity. She explains that this in
large measure results from the fact that people educated in democratic Poland,
for whom Europe divided by an iron curtain is the distant past, have started to
make their presence known in the discussion over Poland’s future role as a
member of the EU. Skotnicka-Illasiewicz treats this as very portentous, as the set
of attitudes and mental baggage with which Poles endeavor to carve out their
place in Europe will determine the results of their efforts.

Skotnicka-Illasiewicz’s paper presents findings on the thinking of Poland’s

parliamentary elite as regards the future and the shape of their plans vis-à-vis
conducting a referendum on EU membership. She explains that the outcome of
the referendum will set the course of Poland’s history for decades. If it proves a
fiasco, she writes, Poland will find herself sentenced to "muddling through",
passively "taking things as they come".

Skotnicka-Illasiewicz writes that that some twelve years ago Prime Minister

Tadeusz Mazowiecki formulated Poland’s policy of opening up as a "return to
Europe". She adds that at that time Poland’s "Contract Sejm" did not debate the
question of Poland’s membership in the EC. She reports that a typical attitude
of MPs then was, "We talk about a Common European Home, but it’s just a slo-
gan and no more. Nothing comes of it".

When work was begun during the first Sejm (November 1991 - October

1993) on the Association Treaty with the EU, for most MPs Poland’s prospects
for membership seemed distant and murky. Moreover, Skotnicka-Illasiewicz
writes, the determination of Poland’s government in negotiating the treaty
exceeded their political imagination. Nonetheless, one of the taboos of political
correctness at the time was questioning the imperative of "westward, ho!". Two
broad categories of opinion emerged among MPs, that of 1) those who per-
ceived European integration as a zero-sum game, in which only one side (usu-

165

ENGLISH SUMMARY

background image

ally the EU was indicated) was to benefit, and 2) those who perceived European
integration as a grand modernization project crucial both to Poland and the
uniting Europe.

Also during the second Sejm (October 1993 - October 1997), dominated by

the SLD-PSL (postcommunist left-peasant) coalition, there were but a paltry few
opponents to European integration. Skotnicka-Illasiewicz relates the high level
of Euroenthusiasm to the fact that it was a time when assurances were pouring
in from virtually every EU country that Poland was desired among their ranks.
What important differences there were concerned the ways and means of
achieving that aim.

The objections that were then voiced usually revolved about fears over the

eventual loss of Poland’s freshly regained sovereignty. At least publicly,
Skotnicka-Illasiewicz states. The concealed fear was that Polish society would be
unable to adapt to the greatly different standards in the societies of the EU. In
their contacts with the electorate, with emphasis on those who felt wronged by
the new system, the criticism of Euroskeptics typically took the form of appeals
to superficially conceived patriotism.

Comparisons of the data obtained from the second and the third Sejm

(October 1997 – October 2001) indicates that the level of support among par-
liamentarians for Poland’s membership in the EU was basically constant and
amounted to approx. 3%. During the sitting of the third Sejm, however, the
widening disparity of opinion on Poland’s policy of European integration
between society and the political elite explains the fact that the proportion of
Euroskeptics sharply rose in the fourth Sejm (October 2001), most notably in
the presence of the two parties Self-Defense and The League of Polish Families.

Today, Skotnicka-Illasiewicz reports, 62% of Poles (cf. 56% of Lithuanians,

44% of Hungarians, and 32% of Czechs) express the view that "our country
should first fix and modernize its economy, and only then join the EU".
Skotnicka-Illasiewicz interprets this to reflect the fact that attitudes have grown
to resemble those from before 1989, when Polish society was characterized by
fear of change and the wish "to put everything on hold", or at least slow things
down. Her paper ends on a cautionary note: with the failure of both AWS and
UW to gain a single seat in the new Sejm, these being the two parties which
dominated the third Sejm and which are so surpassingly responsible for
Poland’s pro-European course, the question arises as to how to prevent the
enormous efforts of the past twelve years in promoting European integration
from being further squandered.

ENGLISH SUMMARY

166

background image

Dieter Binkermaier

Optimism and Realism:
Poland en route to the European Union

Both in European Union countries and in those aspiring to the Union, the

prevailing mood at present is that of sobriety and skepticism tending toward
greater disillusionment, Dieter Birkenmaier writes. In Poland, a large number of
people express fears of having their land or businesses bought up by foreigners
or their markets opened to the EU’s competitive agricultural produce. Policy-
makers, too, have become less enthusiastic, this in result of the slow progress in
negotiations with Brussels. In Birkenmaier’s opinion, arguments for and against
joining the EU have reached a high level of sophistication in Poland and
Euroskeptics should be treated more seriously.

Birkenmaier recalls his visit to the Witos Museum in Wierzchosławice

(Wincenty Witos was a leader of the peasants’ party during the interwar peri-
od) and relates the conversation he held with the sołtys (village reeve) on
Poland’s entrance into the EU. Thereafter they corresponded, something that
proved to be instructive for both parties. Birkenmaier writes that the Roman
Catholic Church has always constituted the most important link between
Poland and the West. He noted that when he cited words from the Pope, who
has expressed his pro-European attitude on many occasions, that "The Church
should never be exploited in the interest of anti-European demagogy or for stir-
ring up anti-European feelings", the response was often unenthusiastic on the
part of his Polish listeners.

Another problem with regard to the EU is that of Poland’s national sover-

eignty, which, it is feared, will be partly ceded to Brussels. For in fact, European
Union policy does assume that important national powers are to be granted to
the Union. A similar matter occurred when Poland became a member of NATO,
and began to share its control of the armed forces with that organization. The
EU represents a community of rights and obligations with federal structures,
none of its members being totally independent, Birkenmaier writes.

With respect to Poland’s foreign policy, there are fears whether or not mem-

bership in the EU will not lead to restrictions of Poland’s foreign trade poten-
tial. In other words, Poland’s foreign policy toward its Eastern neighbors,
notably Ukraine, which is a country with poor economic and social prospects,
should avoid any deterioration of ties with Russia. Unfortunately, according to

167

ENGLISH SUMMARY

background image

Birkenmaier, Poland lacks a truly sound Eastern policy. For instance, after a
long period of assuming that Ukraine is Poland’s "strategic partner" some disil-
lusion has crept in. In the author’s opinion, Poland’s role (or mission) in the
East will never be surpassed by experts from the USA or bureaucrats from
Brussels. Poland should continue providing assistance to Ukrainian students,
facilitating the movement of people and goods between the countries and,
above all should continue setting an example for economic reforms.
Birkenmaier then provides a list of four questions to which Poland will have to
find precise answers:

— how can Poland tailor its agriculture to that of the EU?
— how can Poland reap the full financial benefits of membership in the EU?
— how can the transitional periods (e.g. in land purchases and employment)

be handled?

— does Poland want to belong to the Union’s "inner core"?
Birkenmaier concludes that it is in two spheres of activity that Poland can

play a leading role: in the EU’s third pillar, i.e., in law and the administration of
justice; and in the field of foreign policy carried out jointly with other countries.

ENGLISH SUMMARY

168

background image

Eastern Neighbors

Zdzisław Najder

The Europeanization of Ukraine

Zdzisław Najder begins his paper with the closing words of the "pioneering"

work by Ukrainian historian Jarosław Hrycak, entitled Historia Ukrainy 1772-
1999
(Lublin, 2000), which translated from the Polish read: "It is no exaggera-
tion to say that Europe’s fate hinges on what is currently taking place in its cen-
tral and eastern regions. Ukraine’s geopolitical position makes it one of the
main players on that chessboard. [...] A free and strong Ukraine provides Europe
with the chance for a stable existence. It is anyone’s guess as to what will hap-
pen if Ukraine does not meet this challenge. But it is obvious that not only
Ukraine and Ukrainians stand to lose in that event. And thus it is crucial for
Ukrainians to make themselves aware of their mission, for nothing provides
resolve like the conviction of one’s destiny".

Najder sets out to evaluate what that "chessboard" and Hrycak’s diagnosis

for Ukraine look like today, in 2002, especially in light of the following three fac-
tors: 1) Ukraine’s repeated pronouncements of "opting for Europe"; 2) the
recognition of Ukraine as a "strategic partner" by subsequent Polish govern-
ments; and 3) the changes in international relations in the wake of September
11.

When just over ten years ago Ukraine emerged from the ruins of the USSR

as an independent state, it was the second (after Russia) largest country in
Europe and had the sixth largest population. Najder explains that in those
heady days Ukrainians were not fully cognizant of the fact that their state was
but an ambitious plan, one enormously difficult to bring about. Among the big-
ger obstacles Ukraine faced Najder cites the east/west ethnic divide into
Russians and Ukrainians respectively. He then asks, besides a vaguely referred
to ‘Ukrainian spirit’ and the inherited Soviet borders of the country, what was
to weld Ukrainian persons into a Ukrainian people? After all, Najder explains,
neither institutional traditions, nor language, nor civilization, nor a shared past,
nor contemporary culture were there to be drawn on.

169

ENGLISH SUMMARY

background image

The answer that was reached for, Najder writes, was the creation of a common

state that would construct uniform institutions. Yet what has resulted is a state
barely able to creak along, one plagued by corruption and wracked not so much
with party, but with clan infighting. The Ukrainian state’s chief characteristic,
Najder writes, would seem to be the difference between form and content, decla-
rations and reality. A telling indication of Ukraine’s recent fate is the country’s
declining population, for whereas in 1991 Ukraine had over 52 million inhabitants,
today it has 49 million. Najder reports that US futurologist Peter Drucker forecasts
that by the year 2040 Ukraine’s population will have fallen to just 30 million.

Najder goes on to write of how Ukraine’s endless declarations over the last

decade of its acceptance of the Western model of parliamentary democracy,
free-market capitalism, and its goal of eventually joining the European Union
have resulted in little more than declarations alone. Ukraine has yet to imple-
ment basic economic reforms: its national income has plummeted by 60%, its
industrial production by one-half. Per capita production is one-fifth of Poland’s
and Ukraine’s whole economic output is 30% that of Poland, Najder reports.
Moreover, the country’s parliament has been essentially sidelined, and the ref-
erendum on constitutional amendments in 2000 turned out to be a parody of
democratic procedure.

Sometimes part of Ukraine’s inability to uphold its declarations results from

the wish to avoid disputes with Russia. This describes the case with Ukraine’s
borders. Najder explains that for Ukraine to observe the principles of interna-
tional law binding in the West, it would have to demarcate all of its borders. And
yet Ukraine’s borders with not only Russia, but also with Byelorussia and
Moldova still have not been fixed.

Najder then seeks to find the deep causes of the inertness that he says so

poignantly describes the population of Ukraine. His probe hones in on the
unspeakable suffering Ukrainians were made to bear during the XX century,
most murderously in the case of the famines of the 1930s. The systemic exter-
mination of Ukraine’s independent-minded milieux during the period of post-
war Stalinism is also a matter his paper gives attention to. To date, he says, and
despite the initial hopes, the fact of Ukrainian statehood has achieved little in
the way of overcoming the Ukrainians’ lingering torpor.

Najder agrees that Ukraine’s elites have become attached to their country’s

statehood and are unwilling to relinquish it. Nonetheless, he writes, those elites
give precious little evidence of their commitment to Ukraine’s economic well-
being. He makes an exception of former Prime Minister Viktor Yushchenko.

ENGLISH SUMMARY

170

background image

Najder next turns to what he calls the conceptual chaos in Ukrainian think-

ing. For instance, he reports that in a recent survey one-third of the population
wanted Ukraine to simultaneously be a member of both the European Union
and the Union of Byelorussia and Russia. He goes on give other indications of
how a vast number of Ukrainians is unable to distinguish "the Westward
option" from "the Eastward option". This, too, he comments, lends to an under-
standing of Ukraine’s geopolitical inertness.

The result of this state of affairs is that the EU has become entirely disinter-

ested in cooperation with Ukraine. As has the US, Najder adds, noting that the
period of the early 1990s, when North America’s Ukrainian émigré community
showed active interest in Ukraine’s development is long gone.

Painting an ever-bleaker picture, Najder says that the cleavage between east-

ern and western Ukraine has deepened over the past decade. And yet what
must be borne in mind, he stresses, is that the period of Ukraine’s independ-
ence has been one of exceptionally favorable conditions. Here Najder focuses
particularly on Russia’s long-term withdrawal and weakness. He then bluntly
states that that period is over. Russia’s dramatic response to the tragedy of
September 11 has made "bridges", "intermediaries", and "regional counter-bal-
ancing" unnecessary — all the more so as Ukraine remains mired in economic
crisis, deprived of energy sources, and still unable to chart its future.

But Ukraine does remain important to Poland, Najder emphasizes. So much

so, he notes, that for years people have quipped that Ukrainian independence is
dearer to Poles that to Ukrainians. Nonetheless, Polish policy toward Ukraine
has been unsuccessful in affecting desired change. Drawing on important stud-
ies by Bartłomiej Sienkiewicz, Najder writes that Poland’s inability has resulted
not only because of the relatively weak instruments at Poland’s disposal, but also
because Polish leaders were content merely to make lofty joint declarations with
Ukraine, and placed no real demands on Ukraine that those declarations be met.

In his final thoughts, Najder examines issues regarding movement across

the Polish-Ukrainian border, labeling it a "civilizational border". He discusses
Ukrainian concerns over the imposition of restrictive visa requirements on its
citizens, noting that 19 Ukrainians cross into Poland for every one Pole travel-
ing to Ukraine. He then describes Poland’s obligation to enact the terms of the
Schengen accords, a matter necessarily all the more urgent for the EU inasmuch
as Ukraine still has not demarcated its borders with Russia. For in this area,
Najder writes, like throughout the country as a whole, Ukrainians remain adrift
in a world that has taken a turn not at all to their advantage.

171

ENGLISH SUMMARY

background image

A Breakthrough in Russia’s Foreign Policy?

Talkshop held by the "Polska w Europie" Foundation, November 15, 2001

Moderator Zygmunt Skórzyński opened the November Talkshop by stress-

ing how very timely, in light of the world’s response to the terrorist attacks on
the US, the topic of Russian policy has become.

Director of the Center for Eastern Studies Dr Bartłomiej Sienkiewicz sub-

mitted two conceptual models useful in trying to grasp Russia’s current foreign
policy. He stressed that they were in some ways contradictory, explaining that
the rapidly unfolding situation made any advancing of one vis-ą-vis the other a
highly dubious venture.

The first concept is the traditionalist — the second, the modernist. The tra-

ditionalist concept, Sienkiewicz clarified, posits that Russia has three inviolable
objectives in its foreign policy. Those objectives are: 1) the erosion of NATO and
the Euro-Atlantic partnership at large; 2) a related re-engineering of the OSCE
in order to obstruct American influence in Europe; and 3) the regaining of hege-
mony over the territory of the former USSR.

Sienkiewicz went on to present the merits of the traditionalist concept seen

in the wake of September 11. He argued that Putin’s bold response to the
attacks may indeed be observed to have worked in furtherance of said tradi-
tionalist aims, in that the new US-Russian relationship has bolstered Russia’s
position both in Europe and Central Asia.

Taking up the modernist concept, Sienkiewicz stated that Putin’s assump-

tion of power in Moscow was designed to secure Russia’s stability and eco-
nomic power. This was to be achieved in great measure by maintaining fuel
prices. But the fundamental problem, Sienkiewicz explained, is that Russia
must attract vast amounts of capital to save its infrastructure from total collapse
— the so-called ‘syndrome 2003’. Sienkiewicz said that for at least a decade and
a half not a single dollar has been invested in Russia’s airports, roads, rails, and
gas and oil pipelines. This dire need for cooperation with the West describes the
modernist concept of Russian policy, a policy meant to define Russia’s place as
being in the West, Sienkiewicz said. He ended his remarks by reiterating that it
is impossible to predict how far Russia will go down the road it embarked upon
on September 12, adding that Russia’s present courage is not to be questioned.

Antoni Kamiński then took the floor. He stated that the Russians themselves

do not really know if they belong to Euro-Asian or European civilization, going
on to emphasize how, much like the US, Russia stands astride the world. He

ENGLISH SUMMARY

172

background image

pointed out that Russia and the US are the only major powers present both on
the Atlantic and Pacific and that, frequent appearances to the contrary, America
needs Russia as much as Russia needs America. He cautioned, however, that
broad milieux in Russia, and notably in the military, have deep reservations
about partnership with the US. He expanded on this matter, saying that anti-
Americanism is a veritable genetic characteristic of Russian military officers.

Turning to Asia, Kamiński commented that the Sino-Russian "strategic

alliance", as it has been trumpeted, is now plainly visible as but a tactical rela-
tionship. Its addressee, he noted, had been the US. Thus, in light of the recent
reshuffling of power relationships, wherein both Sino-American and US-
Russian relations have warmed, the whole configuration in Asia has been trans-
formed.

Kamiński next turned to cultural and/or civilizational differences standing

between Russia and the US. He told of a recent news broadcast in which
Presidents Bush and Putin met with the press. Bush was asked why his admin-
istration had pressured US television and radio channels not to air the record-
ed speech Osama ben Laden had smuggled out to the world. Bush replied that
he had asked the TV and radio stations if they would give him, the president of
the United States, thirty free minutes to broadcast propaganda. Naturally, their
answer was ‘no’. Kamiński further related Bush’s words as, "Democracy is a dis-
cussion. I meet with you people, you ask me questions, challenge my answers,
and we converse. But what ben Laden’s video represents is the propaganda of a
person no one can talk to, no one has access to, a person who is the sworn
enemy of the values we hold most dear, and who has declared a war of life and
death on the West. There is no reason why he should have a privilege no
American president has". Kamiński then related Putin’s response to the same
question as, "of course, when something is anti-humanistic, aimed against
humanity and serves terrorism, it must be rejected or censored". Kamiński
pointed to the philosophical chasm between the two presidents’ words, laying
special focus on the fact that Putin did not at all seem aware of the difference.

Drawing his remarks to a close, Kamiński stated that the events of and fol-

lowing September 11 have given new impetus to the efforts to admit a new
round of members into the European Union. He went on to note that the clos-
er US-Russian relationship had already resulted in a diminution of Poland’s rel-
ative position in Central Europe. He added that this concerned Ukraine, as well.
He then said that the least fortunate scenario for Central-Eastern Europe would
be for Russia to become a member-in-good-standing of such international bod-

173

ENGLISH SUMMARY

background image

ies as NATO without having to change the aims of its foreign policy. And he sec-
onded Sienkiewicz’s caveat, stressing that the world was infinitely more com-
plex than simplified analyses portrayed them, and that at any time things could
take completely unexpected turns.

Beginning the discussion period, Andrzej Werner tried to present the warm-

ing relations between Russia and the US from an American perspective. He cited
seven points:

— Russia has promised to close its base on Cuba;
— US politicians and analysts remain cautious and vigilant;
— Russia’s recent dalliance with China is not forgotten, nor is the sale of

weapons to Iraq or the Russian population’s still-pronounced imperialist
proclivities;

— The Bush administration is free of the romanticism so apparent in Strobe

Talbott. Bush is a realist and heeds the words "you will know them by their
deeds";

— The American administration wants Russia to become predominantly

inward looking, that Russia foremost attend to its pressing internal prob-
lems;

— It is not known whether the US military presence in Tadzhikistan and

Uzbekistan is to be credited to Moscow or to the aims of rulers on the
ground;

— The US is intent on letting the ABM treaty expire and on building a mis-

sile defense system.

Marcin Rościszewski noted that Russia’s plans to close its bases in Vietnam

and Cuba have proven a flash-point in the Putin policy of occidentalization.
Much of Russia’s press has denounced this as "selling off the crown jewels".

Janusz Onyszkiewicz called attention to the US plans for missile defense. He

stated that such a system would not be capable of stopping a concentrated
Russian attack on the US, but that it could be effective in stopping a Chinese
attack. He referred to the likelihood that in establishing a missile defense sys-
tem the US would yet again achieve technological breakthroughs that would
propel it even further ahead of its rivals. However, Onyszkiewicz indicated that
in light of the September 11 attacks, such a system as is currently envisioned
could well prove the XXI century’s Maginot Line. Addressing questions raised
by Przemysław Żurawski vel Grajewski and Bartłomiej Sienkiewicz on possible
war with Iraq, Onyszkiewicz remarked that there was no convenient equivalent
of the Northern Alliance in Iraq. He went on to call for a precise definition of

ENGLISH SUMMARY

174

background image

terrorism, pointing out the difficulties sometimes had in distinguishing strug-
gles for independence from terrorism. He closed with what he called the most
important matter, that of Ukraine’s disappearance from the chessboard, a dis-
appearance that also works to the detriment of Poland’s position in the region
and the world.

In response to various comments raised about the causes of the hatred that

fueled the attacks against the US, Sienkiewicz cautioned that such analyses
must strictly distinguish good from evil, and victims from their murderers. He
went on to say that US policy does, however, evince a double standard, speci-
fying that there are certain villas in the vicinity of Riyadh that are more worth
striking than targets in Kandahar.

175

ENGLISH SUMMARY


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
globalizacja, unia europejska, pólnoc południe, itd
Polska racja stanu a Unia Europejska
POLSKA RACJA STANU A UNIA EUROPEJSK1
Złote akcje – Unia Europejska a Polska
Integracja europejska, Przebieg negocjacji akcesyjnych między Polską a Unią Europej
3860 Unia Europejska, POLSKA
L. Wiszniewski „11 listopada”, pomoce dydaktyczne od anki, Zajęcia patrotyczne - POLSKA Unia Europej
Polska broni Europy przed banalnością, Unia Europejska i Prawa Człowieka Ćw
PRZEDSZKOLAKI I BIALO CZERWONA, Edukacja regionalna I Unia Europejska, Patriotyzm Polska
Przebieg negocjacji akcesyjnych między Polską a Unią Europej 2
Jestem Polakiem, Edukacja regionalna I Unia Europejska, Patriotyzm Polska
Integracja europejska, Stosunki handlowe między Polską a Unią Europejską
Unia europejska a młodzież polska
Stosunki handlowe między Polską a Unią Europejską 2

więcej podobnych podstron