Tygodnik Faktycznie, nr 3 / 2016
Liczmy się ze słowami
Trudno jest robić postępy życiowe bez postępów dokonywanych w sferze języka.
Bo jest nie tylko tak, że człowiek ma na języku to, co ma w głowie, ale też porządek
układa się w głowie wedle tego, co język wypowiada. Własny i cudzy.
Każdy wie, że to, co mówimy, ma źródło w tym, co myślimy. Nawet jeśli mówimy
różne rzeczy nieszczerze, to rozum wie o tym, zanim cokolwiek powiemy. Trzeba jednak
przyznać, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dzieje się także odwrotnie.
To, co mówimy - w tym także to, co powtarzamy po innych - ma ogromny wpływ na nasz
sposób myślenia. Zacznijmy zatem zmieniać myślenie przez poprawianie mówienia.
Niektórzy czytelnicy zapewne poproszą o przykłady. Oto jeden z wielu - kto zamiast
słowa „płód" powtarza manipulacyjne sformułowanie „dziecko nienarodzone", ten nigdy
nie poprze zmian mających dać kobietom prawo do decydowania o losach ciąży. Bo przecież
nie zabija się dzieci. Nie ma przy tym znaczenia, że „dzieci nienarodzone" istnieją tylko
w języku propagandy.
W miarę możności oraz wedle przytomności naszych umysłów będziemy się starali
w „Tygodniku Faktycznie" dbać o język. Zatem jeżeli będziemy pisać o Stolicy Apostolskiej,
to damy ją w cudzysłów lub poprzedzimy słówkiem „tak zwana". Dlaczego tak chcemy
robić, skoro jest to nazwa oficjalnie uznawana na świecie? Otóż będziemy o takie rzeczy
dbać dla własnej i czytelników higieny umysłowej. Rzecz w tym, że mówienie o Watykanie
jako o „Stolicy Apostolskiej" jest po prostu przesycone treścią propagandową. Sugeruje
po pierwsze, że papiestwo ma coś wspólnego z apostołami i z ich rolą w pierwotnej
wspólnocie chrześcijańskiej. Po drugie - daje do zrozumienia, że państwo to jako rzekoma
„stolica" zawiera w sobie władzę i autorytet apostołów.
Jest to tymczasem wielopiętrowe oszustwo, które ma służyć budowaniu światowego
autorytetu papieży. Przecież Kościół katolicki nie jest niczym więcej niż chrześcijańską
herezją, która nie ma NIC wspólnego z apostołami. Apostołowie byli praktykującymi,
i to dość ortodoksyjnymi Żydami, a papieskie pomysły o Trójcy, Maryi czy „kluczach
świętego Piotra" byłyby im nie mniej obce niż - powiedzmy - doktryna buddyjska
lub hinduistyczna. Apostołowie nigdzie nie zakładali zresztą żadnej stolicy, ale jeśli
już można mówić o jakimś ośrodku, w którym wielu z nich dłużej mieszkało, to była
to Jerozolima, a nie Rzym. Jeżeli była kiedyś jakakolwiek „stolica apostolska",
to istniała ona na Bliskim Wschodzie. Stąd „Stolica Apostolska" w Rzymie będzie przez nas
ujmowana w cudzysłów, bo trudno papieskie uzurpacje traktować na serio i jeszcze
je upowszechniać.
Podobnie staramy się pisać z dystansem o nazwie głośnej obecnie imprezy –
tzw. Światowych Dniach Młodzieży. Są to przecież uroczystości nie tyle światowe
co katolickie, czyli kościelne. To nie ONZ ani inne uniwersalne gremium nadali im rangę
światowych. To znów Watykan próbuje ustanowić sam siebie organizacją, która narzuca
światu swoje imprezy. Trudno przecież traktować poważnie i wpisywać sobie w taki
scenariusz. Gdyby Watykan zechciał swoją imprezę nazwać nieco skromniej np. Światowymi
Dniami Młodzieży Katolickiej to rzecz byłaby do przyjęcia. Ale udawanie, że świat i Kościół
rzymsko-katolicki to to samo, jest nieznośne.
Podobnie nic będzie u nas raczej „ojca Rydzyka", tylko „ksiądz Rydzyk". Kościelny
zwyczaj tytułowania zakonników „ojcami" jest nie tylko sprzeczny z Ewangelią (co akurat
niekoniecznie nas obchodzi jako redakcję), ale stanowi też irytującą manierę, która próbuje
przedstawić duchownych jako osoby „ojcujące" społeczeństwu. O ile używanie takiej
tytulatury w ramach Kościoła jest jego wewnętrzną sprawą, o tyle wynoszenie jej
w przestrzeń publiczną raczej nie służy sprawie emancypacji.
Marek Krak
m.krak@tvgodnikfaktycznie.pl