Exxon-Rosnieft-Arktyka
Kulisy i konsekwencje umowy
Autorzy:
Andrew Haggard, Malwina Haggard, Michał Jarocki,
Julia Maciejewska, Dominik Smyrgała (red.)
Spis treści:
Wstęp................................................................................................................................3
Arktyka w globalnych stosunkach międzynarodowych........................................4
Rosnieft-Exxon................................................................................................................9
Exxon-Rosnieft..............................................................................................................13
Wnioski..........................................................................................................................16
Nota o Autorach............................................................................................................20
Wstęp
Dwa tygodnie temu podpisano jedno z najważniejszych porozumień na rynku
energii w ostatnich latach. Na jego mocy, amerykański ExxonMobil i rosyjski
Rosnieft mają podjąć współpracę w zakresie eksploatacji złóż węglowodorów
w Arktyce, na Morzu Czarnym, w Kanadzie i USA. Niespełna tydzień później
analogiczne porozumienie Rosnieft podpisał w włoską ENI. Wydaje się, że
porozumienia te, w szczególności pierwsze, tworzą nową jakość w stosunkach
energetycznych w Europie. Mają także bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo
energetyczne RP.
Poniższy raport, przygotowany przez analityków Instytutu Jagiellońskiego,
wieloaspektowo naświetla problem polityki energetycznej mocarstw. W pierwszej
części dyskutowany jest globalny kontekst współpracy energetycznej w obszarze
Arktyki, w drugiej pokazano znaczenie zagadnienie dla strony rosyjskiej, w trzeciej –
dla amerykańskiej. W podsumowaniu przedstawiono wnioski, w tym potencjalne
konsekwencje umowy dla Polski.
Dominik Smyrgała
Arktyka w globalnych stosunkach międzynarodowych
Sytuacja geopolityczna wokół Arktyki nie jest łatwa do opisania. Tematem
przewodnim jest – naturalnie – rywalizacja poszczególnych państw regionu o prawo
do eksploatacji bogatych złóż surowców energetycznych, zlokalizowanych pod
dnem Oceanu Arktycznego. To jest cel podstawowy, wokół którego wszystkie
zaangażowane strony starają się koncentrować swoje siły i środki. Niedociągnięciem
byłoby jednak stwierdzenie, że w arktycznej grze mocarstw nie ma miejsca na inne
zjawiska.
Temat sporów terytorialnych na dalekiej północy jest o wiele bardziej
skomplikowany. Zarówno jeżeli chodzi o motyw, jak i graczy. Energetyka, o ile
dominująca, nie jest jedynym powodem, dla którego w ostatnich latach Arktyka,
z nieco zapomnianego zimnego zakątka kuli ziemskiej, przeistoczyła się w jeden
z najważniejszych obszarów stosunków międzynarodowych i to o znaczeniu
globalnym. Tematami z pozoru tylko postronnymi, są również takie kwestie jak
środowisko naturalne, handel międzynarodowy czy turystyka. Dopiero zebrane
razem dają uważnemu obserwatorowi możliwość pełnej oceny tego, co dzieje się
Biegunie Północnym.
Z drugiej strony mamy też – wspomnianą już – kwestię graczy. Tę możemy
rozpatrywać wielopoziomowo. Z jednej strony są główni aktorzy rywalizacji, a więc
państwa, tzw. Arktycznej Piątki (A5), tj. Dania, Kanada, Norwegia, Rosja oraz Stany
Zjednoczone. Wszystkie te podmioty, ze względu na swą bezpośrednią styczność
geograficzną z omawianym regionem, a także największą siłę angażowania się
w spory, nadają prym wydarzeniom na dalekiej północy, a także w największym
stopniu je kształtują.
Błędem byłoby jednak ograniczanie „aktorów” tylko do A5. W końcu do
grona państw regionu zaliczają się także trzy pozostałe: Finlandia, Islandia oraz
Szwecja. Podmioty tez również – chociaż w zdecydowanie mniejszym stopniu –
angażują się w życie polityczne Arktyki, biorąc udział w wielonarodowych
spotkaniach ciał politycznych (np. Rady Arktycznej) lub też w postaci działań
bilateralnych, na mocy dwustronnych porozumień.
To też jeszcze nie koniec. Arktyka bowiem to nie tylko problem państw
regionu. Ze względu na rosnące znaczenie energetyczne i finansowe tej części świata,
naturalne jest, że zainteresowanie nią wyraża coraz więcej graczy nie mających dotąd
żadnych interesów na dalekiej północy. Mowa tu przede wszystkim o krajach
azjatyckich, takich jak Chiny, Japonia czy Korea Południowa, a także o Unii
Europejskiej.
Każde z nich działa na podstawie własnych indywidualnych pobudek. Dla
Azjatów wolna od lodu Arktyka to akwen, którego wodami płynąć mogą tysiące ton
różnego rodzaju towarów, handlowanych pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem. Do
tego dochodzi jeszcze kwestia wspomnianych złóż ropy naftowej oraz gazu
ziemnego. Rosnące zapotrzebowanie energetyczne wielu państw azjatyckich (a
zwłaszcza Chin), zmusza je do poszukiwania nowych źródeł tych cennych
surowców. Dziewicza pod względem eksploatacji, lecz niezwykle ponętna jeżeli
chodzi o zasoby daleka północ, to wręcz tzw. must have dla wielu azjatyckich
polityków, nie tylko tych urzędujących w Pekinie.
Unia Europejska postrzega Arktykę nieco odmiennie. Naturalnie, kwestia
energetyczna jest dla Brukseli bardzo istotna. Dywersyfikacja źródeł surowców to od
niedawna wręcz priorytet unijnych polityków (a przynajmniej na papierze). W tym
przypadku jednak UE koncentruje swe nadzieje na obszarze Morza Barentsa
i systematycznie odkrywanych na jego obszarze bogatych złóż (wraz z pierwszymi
udanymi doświadczeniami eksploatacyjnymi). Zwłaszcza w norweskiej części
akwenu.
Innym obszarem, na którym Unia koncentruje swoje działania, jest kwestia
środowiskowa. Przyszłość Arktyki to, m.in. nieunikniony wzrost aktywności
czynnika ludzkiego w regionie. Zarówno w postaci ekip eksploatujących ropę i gaz,
lecz także jako załogi flot handlowych transportujących towary pomiędzy Europą
a Azją oraz turystów skuszenych możliwością zwiedzenia jednego z najmniej
eksplorowanych zakątków kuli ziemskiej. Do tego doliczyć trzeba wzrost liczby
mieszkańców terenów północnych w państwach takich jak Kanada, Stany
Zjednoczone czy Rosja, wynikający np. z rozbudowy portów morskich oraz miast
wzdłuż północnych wybrzeży. Bruksela jest zaniepokojona możliwością pogorszenia
warunków ekologicznych na dalekiej północy i stara się silnie lobbować w celu
podejmowania odpowiednich środków zaradczych, nad którymi trzeba pochylić się
już teraz, nie czekając, aż omawiane zagrożenia rzeczywiście będą miały miejsce.
Jeżeli zaś chodzi o państwa odgrywające pierwszoplanowe role w Arktyce, a
więc wspomnianą już Arktyczną Piątkę, ich motywacje i cele podejmowanych
działań również odróżniają się od siebie. Koncentrując swą uwagę na trzech z pięciu
graczy (Danii, Kanady oraz Norwegii), można doszukać się wielu indywidualnych
motywów, stojących za podejmowanymi przez ich rządy decyzjami. Nie oznacza to
naturalnie, iż zaangażowanie Kopenhagi, Ottawy i Oslo na Dalekiej Północy nie
posiada również i wspólnego mianownika.
Aspiracje wszystkich trzech graczy koncentrują się wokół kilku zasadniczych
kwestii. Najważniejszą są surowce energetyczne. Każde z państw rości sobie prawa
do kontrolowania poszczególnych złóż zlokalizowanych z pobliżu ich wybrzeży.
W przypadku Danii są to tereny wokół Wyspy Hansa. Ten maleńki, liczący zaledwie
kilka kilometrów kwadratowych fragment lądu znajduje się w równej odległości
pomiędzy kontrolowaną przez Kopenhagę Grenlandią, a kanadyjską Wyspą
Ellsmera, dokładnie po środku Cieśniny Naresa.
Obydwa państwa deklarują, iż posiadają prawo do wyspy. Nie chodzi jednak
o to by nią zarządzać, a o to by móc swobodnie eksploatować złoża ropy i gazu
znajdujące się pod dnem morskim w jej pobliżu. Spór ciągnie się już od wielu lat
i można podejrzewać, że obydwie strony zaczną niebawem przejawiać wolę jego
rozwiązania. Doprowadzić to może do ostatecznej decyzji o podziale wyspy, a także
wspólnej eksploatacji znajdujących się wokół niej skarbów.
Kanadyjczycy nie ograniczają się jednak w swoich roszczeniach do Wyspy
Hansa. Od lat prowadzą też dyskusję ze Stanami Zjednoczonymi o delimitacji stref
wpływów na Morzu Beauforta. A raczej nie tyle o samym podziale, co wykorzystanej
w tym celu metodzie. Obydwie strony wysuwają propozycję odmiennych zasad,
w oparciu o które sam proces miałby przebiegać. Zarówno Ottawa, jak i Waszyngton
starają się przy tym wygrać jak największą część morza dla siebie. Taka polityka
prowadzi do impasu, z którym mamy do czynienia obecnie. Niewykluczone jednak,
że również w tym przypadku może dojść do kompromisu albo przynajmniej pewnej
formy współpracy.
Kanada dosyć wyraźnie podnosi też kwestię kontrolowania wód Przejścia
Północno-Zachodniego. Ciągnący się wzdłuż całego północnego wybrzeża tego
państwa szlak wodny, ma w przyszłości prowadzić statki handlowe kierujące się
w stronę Cieśniny Beringa, a następnie aż do wód Pacyfiku. Ottawa rości sobie
prawo do możliwości monitorowania ruchu morskiego odbywającego się wzdłuż
omawianej trasy, tak aby móc skutecznie interweniować na wypadek
nieprzewidzianych zdarzeń oraz decydować o tym, jakie statki (i okręty) mogą
wpływać na jej wody.
Przeciwnego zdania jest szereg państw ze Stanami Zjednoczonymi na czele.
Deklarują one, iż wody Przejścia powinny zostać umiędzynarodowione. Powołują
się przy tym na argument mówiący o szczególnym znaczeniu szlaku dla całej
ludzkości. Ponadto zwracają uwagę na złą – ich zdaniem – interpretację przepisów
prawa międzynarodowego, w tym zapisów Konwencji ONZ o Prawie Morza, jakiej
mieliby dopuścić się Kanadyjczycy.
Wyjątkiem spośród omawianej Piątki, pozostaje Norwegia. Jako jedyna
stanowi dowód na możliwość skutecznej i pokojowej realizacji własnych aspiracji
terytorialnych. Przykładem jest w tym przypadku pozytywne rozwiązanie z Rosją
kwestii wytyczenia wyłącznych stref ekonomicznych na Morzu Barentsa, co pozwala
Oslo na spokojne i niczym nie zakłócone wydobycie surowców z przynależnych mu
złóż. Na chwilę obecną Norwegowie nie przejawiają żadnych dodatkowych roszczeń
terytorialnych względem regionu.
Poza walką o złoża, omawiane państwa koncentrują się także na ochronie
obszaru arktycznego przed tym, co go czeka w przyszłości. Wzrost obecności
człowieka w regionie to zagrożenie dla jego ekosystemu. W tym celu wszystkie
strony arktycznych sporów starają się współdziałać tak, aby odpowiednio
przygotować się na różnego rodzaju sytuacje kryzysowe, które mogą się wydarzyć.
Mowa tu przede wszystkim o negatywnych skutkach różnego rodzaju katastrof
związanych ze środkami transportu (np. awaria samolotu pasażerskiego lub kolizja
statków transportowych na morzu). Dlatego też tak istotne jest przygotowanie,
zarówno pod względem umiejętności, jak i wykorzystywanego sprzętu, ekip
ratowniczych i stworzenie wspólnego regionalnego systemu ratownictwa
i reagowania kryzysowego, działającego poprzez współpracę i dzielenie się
doświadczeniami oraz nabytymi umiejętnościami.
Michał Jarocki
Rosnieft-Exxon
Po kilku latach intensywnej dyplomatycznej rywalizacji o zasoby arktyczne
główni gracze w regionie, czyli Stany Zjednoczone oraz Federacja Rosyjska uznali, że
bardziej opłacalne będzie połączenie sił.
18 kwietnia 2012 r. amerykańska spółka paliwowa ExxonMobil oraz rosyjski
koncern Rosnieft przedstawiły opinii publicznej zawartą przez siebie umowę
o współpracy w regionie Morza Arktycznego oraz Morza Czarnego. Umowa ta
przewiduje zainwestowanie nawet 500 mld USD w ciągu najbliższych kilkunastu lat
w celu eksploatacji bogatych złóż ropy głównie w rosyjskim regionie Morza
Arktycznego. ExxonMobil uzyskał prawo do eksploatacji trzech nienaruszonych
jeszcze złóż w Morzu Karskim. Szacowana wielkość tych złóż to równowartość 85
mld baryłek ropy (z kolei w rosyjskiej części Morza Czarnego znajdują się złoża o
równowartości 9 mld baryłek ropy). Ostateczna decyzja na temat wielkości środków
inwestycji w rosyjskie projekty naftowe ma zostać podjęta w 2016 lub 2017 roku.
Pierwsze odwierty mają się zacząć już w latach 2014-2015, a wydobycie ropy
planowane jest na rok 2027.
Strony umowy zdecydowały o utworzeniu w tym celu dwóch spółek typu
joint venture. Rosnieft otrzyma w nich 66,7 proc. udziałów, natomiast ExxonMobil –
33,3 proc. Kluczowym elementem w umowie była dla strony amerykańskiej kwestia
podatków od eksploatacji złóż. Zniesienie cła eksportowego, obcięcie podatku na
wydobycie minerałów oraz ustabilizowanie tych zmian na 15 lat od rozpoczęcia
produkcji ropy na skalę przemysłową w Rosji było warunkiem sine qua non dla
Amerykanów. Opłaty podatkowe za eksploatację złóż pod Morzem Karskim
wyniosą 5-proc, natomiast pod Morzem Czarnym – 10-proc.
Jakie korzyści odniesie strona rosyjska poza wpływami z podatków? Przede
wszystkim Rosnieft, koncern kontrolowany przez rosyjskie państwo (75-proc.
udziałów Rosnieftu przypada rosyjskiemu skarbowi państwa), otrzyma 30-proc.
udziałów w prowadzonych przez ExxonMobil projektach eksploatacji złóż
w Teksasie, kanadyjskiej prowincji Alberta oraz podmorskich złożach Zatoki
Meksykańskiej. Ponadto, bardzo istotnym punktem umowy dla Rosnieftu jest
przetransferowanie know-how ze Stanów Zjednoczonych na zachodni region Syberii,
gdzie rosyjski koncern posiada złoża ropy szacowane na 1,7 miliardów ton.
Oprócz korzyści ekonomicznych, strona rosyjska poprzez umowę
z Amerykanami będzie także usiłowała osiągnąć korzyści polityczne. Nowa umowa
Rosnieftu jest próbą zatuszowania dawnych win. Warto przypomnieć skąd Rosnieft
posiada taki kapitał oraz taki potencjał ekonomiczny. W 2003 roku amerykański
ExxonMobil planował przejąć pakiet kontrolny koncernu Jukos, w tamtym czasie
jednego z największych koncernów naftowych w Rosji. Do przejęcia jednak nie
doszło z dyspozycji Kremla. Władze rosyjskie oskarżyły szefów Jukosu o oszustwa
podatkowe, zamrażając jednocześnie aktywa koncernu. Michaił Chodorkowski oraz
Płaton Lebiediew zostali zmuszeni do sprzedaży udziałów także w innych
posiadanych przez siebie firmach. W 2006 roku ogłoszono upadłość Jukosu,
a najbardziej wartościowe aktywa przejął właśnie Rosnieft. Tymczasem szefowie
Jukosu zostali aresztowani i do 2016 roku odsiadują wyrok w więzieniu za rzekome
przywłaszczenie 218 mln ton ropy naftowej oraz pranie pieniędzy.
Z powodu braku odpowiedniej technologii Rosnieft również już wcześniej
poszukiwał partnera w celu wspólnego eksploatowania złóż. W styczniu zeszłego
roku Rosnieft ogłosił globalny sojusz strategiczny z inną zagraniczną spółką – British
Petroleum. Sojusz ten zakładał wspólne eksploatowanie złóż ropy i gazu na szelfie
arktycznym Morza Karskiego. Obie strony podpisały umowę przewidującą
powstanie spółki o mieszanym kapitale założycielskim (Rosnieft miał przejąć 5-proc.
udziałów BP, w zamian za 9,5-proc. udziałów Rosnieftu dla BP). Umowa pomiędzy
koncernami została jednak zablokowana przez rosyjską spółkę typu joint venture
TNK-BP. Właścicielem 50-proc. udziałów jest grupa BP, a pozostałe 50-proc.
przypada konsorcjum AAR (Alfa-Access-Renova), w skład której wchodzi grupa
rosyjskich miliarderów. W marcu 2011 r. na wniosek AAR Sąd Arbitrażowy
w Sztokholmie orzekł, iż umowa transakcyjna pomiędzy BP i Rosnieft jest niezgodna
ze statutem TNK-BP. Tak więc aby doszła ona do skutku, BP musiałoby otrzymać
zgodę rosyjskiego konsorcjum na zawarcie transkacji z Rosnieft. Rosyjscy
akcjonariusze TNK-BP chcieli częściowo wymienić swoje udziały na udziały w BP
i Rosnieft, co na tym etapie było nie do przyjęcia przez te spółki. Pomimo zapewnień
brytyjskiej grupy BP oraz rosyjskiego koncernu o chęci kontynuowania negocjacji,
umowa w planowanym kształcie nigdy nie doszła o skutku.
Poprzez umowę z Amerykanami władze rosyjskie postanowiły zmienić nieco
swoją dotychczasową ekspansywną retorykę w regionie arktycznym. Wcześniej,
w 2001 roku władze rosyjskie, które ratyfikowały konwencję ONZ o prawie morza
w 1997 r., złożyły wniosek o uznanie jej roszczeń do regionu arktycznego.
Symbolicznym aktem walki o Arktykę było także wbicie masztu z rosyjską flagą
w dno morza na biegunie północnym w sierpniu 2007 roku. Dwa miesiące później
Ministerstwo ds. Zasobów Naturalnych Rosji ogłosiło, iż badania próbek gleby, którą
pobrano w sierpniu, wykazują ponad wszelką wątpliwość, że Arktyka jest rosyjska.
Z kolei w 2008 roku Rosja zwiększyła swoją obecność militarną w regionie
arktycznym.
Umowa z ExxonMobil to dla rosyjskiego koncernu sposób między innymi na
przedstawienie opinii publicznej zmiany wizerunku strony rosyjskiej w regionie
arktycznym na bardziej koncyliacyjny. Władze rosyjskie prezentują się dzięki tej
umowie jako wiarygodni i stabilni partnerzy, skoro nawet ‘odwieczny
zimnowojenny wróg’ zdecydował się na wspólny biznes. Umowa z Amerykanami to
także korzyści finansowe, ale przede wszystkim sposób na poznanie zachodniej
technologii, której tak brakuje Rosnieftowi. Ponadto dla Kremla to także dowód na
to, że sprawy z przeszłości (Jukos) są zamknięte i nie mają już znaczenia dla
zachodnich partnerów, a zarzuty o nielegalny sposób przejęcia aktywów Jukosu się
zdezaktualizowały. Umowa z ExxonMobil po raz kolejny pokazuje, że gdzie
zaczynają się duże pieniądze, kończy się moralność.
Julia Maciejewska
Exxon-Rosnieft
Amerykańska opinia publiczna w większości raczej zignorowała wiadomość
o umowie. Uważa się, iż nie będzie mieć ona negatywnego wpływu na
bezpieczeństwo narodowe USA, dlatego też została pozytywnie zinterpretowana
przez administrację Baracka Obamy. Według publicystów, Rosjanie będą mieć
mniejszościowy udział w amerykańskich projektach, a gaz i ropa pochodząca z tych
projektów raczej nie opuści terenu USA i zostanie sprzedana na lokalnym rynku.
Więcej szumu wywołały wstępne rozmowy pomiędzy amerykańską firmą Unocoal
i chińską państwową spółką CNOOC w 2005. Wtedy zostało to odebrane jako
ingerencja w amerykańską produkcję, gdyż chińska spółka dążyła do posiadania
większości w amerykańskim koncernie.
Pojawiają się także zupełnie odmienne opinie. Ted Danson z organizacji
Oceana stwierdził, iż umowy te nie zmienią w ogóle cen ropy i gazu w USA, gdyż
ten będzie sprzedawany na międzynarodowym rynku, zgodnie z cenami
regulowanymi przez międzynarodowy popyt i podaż. Wskazują także na ryzyko
katastrof ekologicznych i wycieku ropy, ze względu na utrudniony proces
wydobycia. Te techniki oczyszczania, które mogły zostać użyte przez BP np. w czasie
katastrofy w Zatoce Meksykańskiej, nie będą miały zastosowania w rejonie
arktycznym. Pojawiają się także argumenty dotyczące globalnego ocieplenia i efektu,
jakie wydobycie może mieć na ten proces.
Jedno z postanowień umowy mówi, iż ExxonMobil w zamian za kształcenie
rosyjskich inżynierów na temat technik wydobycia ropy z trudno dostępnych
rejonów, będzie mieć dostęp do rosyjskich złóż w rejonie Morza Karskiego. Pokazuje
to, iż Amerykanie raczej nie łączą tych porozumień z oficjalnym stanowiskiem bądź
polityką swojego rządu. Jednakże, co powinno być zauważone, to już sam fakt, iż
umowa została podpisana w prywatnej rezydencji Putina pod Moskwą. To może
świadczyć o nieco odmiennym postrzeganiu porozumień przez Kreml. Warto jeszcze
raz przypomnieć, iż Rosnieft jest firmą państwową, powstałą z przejęcia Jukosu,
którego prezes Michaił Chodorkowski odsiaduje wieloletni wyrok w kolonii karnej
na Syberii. W 2004 roku największe złoże Jukosu zostało sprzedane poniżej swojej
wartości rynkowej. Oficjalnie od 2006 roku przedsiębiorstwo jest bankrutem.
W rezultacie zostało w całości przejęte przez państwowy Rosnieft. ExxonMobil już
wcześniej dążył do uzyskania dostępu do akcji Jukosu i jego złóż.
Umowa, która została podpisana w kwietniu, jest przedłużeniem porozumień,
które oba przedsiębiorstwa podpisały w sierpniu 2011 roku. Różnica polega na tym,
iż dwa tygodnie temu doszło do ustalenia detali dotyczących wzajemnej 'wymiany'.
W 2011 roku szacowano, że wartość umów wyniesie 500 miliardów dolarów.
Obecnie ustalono, iż inwestycje na Morzu Karskim wyniosą do 300 milionów
dolarów, na Morzu Czarnym zaś około 50 milionów dolarów. Co ciekawe,
ExxonMobil już zobowiązał się zainwestować 3,2 miliarda dolarów w pierwsze
projekty. Powód podpisania porozumień jest prosty. Rosja nie dysponuje
specjalistycznym sprzętem, który umożliwiłby odwierty w rejonach Morza
Arktycznego. Rosyjscy inżynierowie nie dysponują także wiedzą i doświadczeniem,
aby nowe technologie wprowadzać.
Ciekawym zagadnieniem są wielkości udziałów współkach joint venture,
które umowy tworzą. W złożach arktycznych ExxonMobil ma mieć tylko 33%
udziałów, udostęniając Rosnieftowi złoża w Kanadzie, Teksasie i Zatoce
Meksykańskiej. Z pozoru wydaje się, iż w krótkim okresie, umowa ta nie jest
sprzyjająca Amerykanom. Jednakże sytuacja może się zmienić w przeciągu kilku lat,
gdyż złoża posiadane przez Rosjan w rejonie Arktyki szacowane są na jedne
z największych na świecie. Amerykański koncern o tyle uważa ten układ za dobrą
inwestycję, że po złych doświadczeniach z inwestycjami BP w FR, gdyby upadł
projekt ExxonMobil-Rosnieft, Rosji bardzo trudno byłoby znaleźć nowych,
zagranicznych partnerów do współpracy.
Umowa pomiędzy USA i Rosją może być traktowana jako umowa
międzypaństwowa, która spycha nieco na dalszy plan inne państwa chcące mieć
swój udział w rejonie Arktyki, głównie Chiny i Kanadę. W kwestii złóż kanadyjskich,
jest to dosyć kontrowersyjna sytuacja. Pomiędzy Kanadą i Rosją już od wielu lat trwa
'konflikt' o dostęp do rejonu Arktyki w pobliżu tzw. Grzbietu Łomonosowa, gdzie
jak się szacuje, znajdują się ogromne złoża ropy naftowej. Rosja pozwala coraz
większej ilości firm zagranicznych na udziały w swoich pracach wydobywczych,
prowadzi rozmowy z Japonią, Indiami. Dialog nie ma miejsca z Chinami. ChRL
może się czuć pominięta w tych rozgrywkach, a to może wpłynąć negatywnie na
relacje amerykańsko-chińskie.
W 2011 roku zagraniczni analitycy wskazywali, iż umowy te odzwierciedlają
politykę Waszyngtonu wobec Kremla. Uważa się, iż administracja Obamy dąży do
zmiany dotychczasowej linii w kierunku bardziej 'przyjaznych' stosunków,
przynajmniej w ramach energetyki. Sytuacja ta uległa nieco zmianie, przynajmniej
oficjalnie w świetle ostatnich wydarzeń dotyczących rezolucji ONZ wobec reżimu
Asada w Syrii. Jednakże do finałowego podpisania umów doszło, mimo braku
zgody na arenie międzynarodowej. To może potwierdzać opinię amerykańską, iż nie
traktują oni energetycznych porozumień jako przedłużenia linii politycznej, a jedynie
jako 'good business deal'.
Już na mocy umów z 2011 roku, rozpoczęły się prace w rejonie Morza
Czarnego. Program sejsmiczny jest już zakończony, a pierwsze odwierty mają mieć
miejsce w 2014 roku. Podobnie wyglądają plany dotyczące eksploracji w rejonie
Morza Karskiego. W 2012 roku ma zakończyć się faza wstępna, a pierwsze prace
mają odbyć się na przełomie 2014-2015 roku. Warto zaznaczyć, iż szacunki mówią
o złożach w ilości 35,8 miliardów baryłek ropy i 10,3 biliona metrów gazu. Co więcej,
przedsiębiorstwa zobowiązały się także do współpracy w ramach wydobycia i badań
złóż w Zachodniej Syberii.
Nie wydaje się, aby porozumienia te miały wzbogacić jednych kosztem
drugim. Zarówno USA, jak i Rosja są doświadczonymi graczami, i wiedzą na co
mogą sobie pozwolić. Dlatego też, rozsądnym będzie wstrzymać się przed
jakimikolwiek spekulacjami nad potencjalną zmianą relacji pomiędzy USA
i Federacją Rosyjską. Jedno jest pewne, zeszłotygodniowe umowy mogą być
początkiem innych tego typu porozumień pomiędzy światowymi graczami na
rynkach energetycznych. Pozostaje tylko czekać, kto zrobi kolejny krok w celu
zawarcia międzypaństwowych deklaracji w rejonie Arktyki.
Andrew Haggard, Malwina Haggard
Wnioski
Stosunki międzynarodowe w Arktyce rządzą się specyficzną logiką. Z jednej
strony mamy porozumienie między czołowymi koncernami naftowymi dwóch
rywalizujących ze sobą państw, a z drugiej – największe od lat manewry wojskowe
NATO w regionie (Cold Response 2012) zaledwie miesiąc wcześniej. Na to nakładają
się konflikty między Arktyczną Piątką i pełne regularnych spięć relacje państw
Zachodu z Federacją Rosyjską, czy też kolejne przypadki „trudnych” inwestycji
w Rosji. Wydawać by się zatem mogło, że umowa Exxonu i Rosnieftu nie ma w tej
układance szczególnego znaczenia, bo wszystko to już było. Jest jednak inaczej.
W kilku aspektach porozumienie należy uznać za przełomowe.
Po pierwsze, okazuje się, że cały szereg negatywnych doświadczeń
z przeszłości w zakresie wywiązywania się Federacji Rosyjskiej ze swoich
zobowiązań, nie stanowi dla państw zachodnich przeszkody w podpisywaniu
nowych porozumień. Przykłady BP (złoża na Syberii), czy też Shella i firm
japońskich (Sachalin) mogłyby przecież skutecznie odstraszyć potencjalnych
inwestorów w rosyjskie złoża. Ogrom zasobów energetycznych Federacji Rosyjskiej
powoduje jednak, że jest ona traktowana zupełnie inaczej, niż byłyby inne państwa
w takiej sytuacji. Należy jednak zauważyć, że przypadek Exxonu jest o tyle
szczególny, że w formie szczególnego zastawu ma udziały Rosnieftu
w pozarosyjskich złożach (na których rosyjskim spółkom szczególnie zależy,
a których zdobywanie idzie im z reguły niełatwo).
Z tego jednak wynika drugi wniosek. Dopuszczając rosyjskiego giganta do
udziału w złożach off-shore w Zatoce Meksykańskiej i w Kanadzie, Exxon stwarza
pewien precedens – możliwe jest, jak widać, przekazywanie spółkom rosyjskim
zasobów „zamorskich” amerykańskich firm, jeżeli wymaga tego ich interes. To już
może mieć bardzo duże znaczenie dla Polski, na której terytorium amerykańskie
spółki poszukują niekonwencjonalnych złóż węglowodorów. W złożonej sytuacji
geopolitycznej świata sam fakt eksploatacji złóż przez Exxon czy Chevron nie jest
zatem jeszcze gwarancją uniezależnienia się od wpływów energetycznych Federacji
Rosyjskiej. Stąd przesłanka dla rządu RP, aby jak najściślej uregulować zasady
przydzielania koncesji i jak najlepiej zabezpieczyć udział Skarbu Państwa w zyskach
z eksploatacji gazu i ropy łupkowej. Produkcja węglowodorów, co widać na
powyższych przykładach (ale także na wielu innych), nie rządzi się niestety
prostymi regułami wolnego rynku.
Po trzecie, oferując udziały w złożach w zamian za dostęp do technologii
poszukiwania niekonwencjonalnych źródeł energii, strona rosyjska pośrednio
odrzuciła swoją wcześniejszą krytykę wydobycia węglowodorów ze złóż
łupkowych. Pokazuje to dobitnie, jak wielką rewolucją technologiczną jest
uruchomienie tego rodzaju produkcji i jak FR nie może sobie pozwolić na dalsze
ignorowanie rzeczywistości w tym zakresie.
Po czwarte, globalne stosunki międzynarodowe stają się coraz bardziej
skomplikowaną, wielopłaszczyznową rozgrywką, daleką od stosunkowo prostego
(choć w swej prostocie przynoszącego wiele zagrożeń) modulu dwubiegunowego
z okresu zimnej wojny i jednobiegunowego, który wykształcił się po upadku ZSRR.
W jednych zagadnieniach Federacja Rosyjska jest przeciwnikiem Stanów
Zjednoczonych, w innych może być sojusznikiem. Porozumienie w zakresie
eksploatacji złóż arktycznych można uznać za element przeciwdziałania ekspansji
gospodarczej Chin – a przecież wcześniej Państwu Środka udało się nabyć
amerykańskie spółki posiadające technologie poszukiwania i eksploatacji złóż
łupkowych. Z kolei ChRL i FR współpracują w obszarze wydobycia węglowodorów
w Ameryce Łacińskiej, zgodnie wspierając Hugo Chaveza. Równolegle przebiegają
manewry NATO Cold Response 2012 oraz połączone ćwiczenia marynarki chińskiej
i rosyjskiej na Dalekim Wschodzie, wobec rosnącej obecności USA w tym regionie.
Jedyny pewny wniosek, jaki można wysnuć, to brak pewności co do
rzeczywistego znaczenia formalnych sojuszy. Z pewnością w sprawach
bezpieczeństwa – czy to militarnego, czy energetycznego, nie można liczyć na
bezwarunkowo przewidywalne zachowania najważniejszych mocarstw, stąd też
należy im się uważnie przyglądać, dbać o własny interes i być przygotowanym na
konieczność elastycznego reagowania.
Dominik Smyrgała
Nota o Autorach
Andrew HAGGARD
- absolwent Collegium Civitas, analityk ds. polityki USA
i wojskowości.
Malwina HAGGARD
- absolwentka Collegium Civitas, analityk IJ
ds. amerykańskich i Afryki Subsaharyjskiej.
Michał JAROCKI
- szef działu „Bezpieczeństwo międzynarodowe” miesięcznika
„Stosunki Międzynarodowe”, redaktor portalu politykawschodnia.pl,
współpracownik Instytutu Jagiellońskiego.
Julia MACIEJEWSKA
- absolwentka Collegium Civitas, analityk IJ ds. państw WNP.
Dominik SMYRGAŁA
- doktor politologii w zakresie stosunków
międzynarodowych, adiunkt w Katedrze Stosunków Międzynarodowych Collegium
Civitas, zastępca dyrektora Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.
Wiceprezes Zarządu Instytutu Jagiellońskiego.