Istnieje od 1932 roku
Ciekawi wiata s zawsze modzi
NA WARSZTACIE
ISSN 0462-9760
Indeks 365408
lipiec 2010
cena 9 z 80 gr
(w tym 7% VAT)
polski satelita
I
audi A8
I
domowe roboty
ekologiczny hotel
I
meleksy
I
inynieria ldowa
perfumowane mieci
I
migowce
I
gitara
7
mt07-2010 okladka pomocnicze.indd 1
2010-06-17 16:19:30
My Ci damy gratis prenumerat od sierpnia
2010 do padziernika 2010,
T
y
udokumentuj swe
zainteresowanie MT wpat kwoty 29,40 z
na kolejne 3 numery (listopad 2010 – stycze 2011).
Jeli zrezygnujesz przed 16.10.2010 r
. – otrzymasz zwrot caej swojej wpaty
.
Ta
opcja jest dla Ciebie dostpna tylk
o pod warunkiem, e dotychczas nie prenumerowae jeszcze MT ani MT
ol.
P
renumerat na tych wyjtk
owych zasadach moesz zamówi
na stronie
na CD
e-relacja
z
Góraszka 2010
e-suplement
z
NW: Szkolny szybowiec zdalnie stero-
wany
z
NW: Kolory to fascynujca sprawa
z
JPTZ: Corsair
z
PPM: Linkoping
e-rozrywka
z
Tom Clancy’s Splinter Cell:
Conviction
z
Super Street Fighter IV
z
Esensja nr 96
e-chemia
z
Gazy
e-czytelnia
z
Nudne strony w sieci
z
Jak zaprojektowa stron internetow
z
Jak zdoby czytelników bloga?
e-niezbdnik
z
Internet i komunikacja
z
Narzdzia
z
Edytory i arkusze
A M
OE
e-
UM
ERATA
?
Zawarto pyty
CD 7/2010
mt07-2010 okladka pomocnicze.indd 2
2010-06-17 15:45:27
Jedna z najwikszych ksigarni naukowo-technicznych
W ofercie ksiki polskie i zagraniczne
nagrody.indd 3
2010-06-16 16:21:58
●
ACTIVE READER (IX seria)
NAGRODY DLA FINALISTÓW
Jeli nie bdziesz mia szczcia w losowaniu nagród w poszczegól-
nych konkursach, to
i tak wygrywasz
za udzia w nieustajcym konkursie
Active Reader
.
I
nagroda:
rower i kask –
Wheeler
IV
nagroda:
model do sklejania
+ aparat fotograficzny
Holga 120 GCFN
VIII...
nagroda:
modele do sklejania
V–VII
nagroda:
aparat
fotograficzny
Holga
120 CFN
model do sklejania
+ aparat fotograficzny
Holga 120 GCFN
III
nagroda:
Wykrywacz metalu
BOUNTY HUNTER –
Land Star
II
nagroda:
nagrody.indd 4
2010-06-16 14:17:59
●
KLUB I SZKOA
WYNALAZCÓW
12
sztuk
narzdzi
Sponsorzy:
BESSEY, RUKO, WERA i KNIPEX
1
Multimedialna
Encyklopedia Powszechna PWN
Sponsor: Mody Technik
POMYS
MIESICA
rónych
Sponsor:
Mody Technik
POMYSY GENIALNE,
ZWARIOWANE I TAKIE
SOBIE
gier
Sponsor:
Mody Technik
JOLKA Z HASEM
ksiek
o tematyce
informatycznej
Sponsor: Mody Technik
Sponsor:
Mody Technik
Sponsor:
Mody Technik
SZKOA WYNALAZCÓW
(nagrody roczne)
KLUB WYNALAZCÓW
(nagrody roczne)
1
elektronarzdzie
elektronarzdzie
NA WARSZTACIE
(nagroda póroczna od redaktorów NW
za najlepszy model)
1
model do sklejania
Sponsor:
Mody Technik
nagrody.indd 5
2010-06-16 14:18:05
Miesięcznik „Młody Technik”
(12 numerów w roku)
wydawany
przez Wydawnictwo AVT
z
Adres wydawnictwa:
03-197 Warszawa, ul. Leszczynowa 11,
tel.: 022 257 84 99,
faks: 022 257 84 00,
e-mail:
Wiesław Marciniak
z
Kontakt do Redakcji:
tel.: 022 257 84 10,
e-mail:
z
Redaktor Naczelny:
Adam
Dębowski
e-mail:
z
Sekretarz Redakcji:
Wisława Karolewska
e-mail:
z
Redaktor:
Monika Witan
e-mail:
z
Dział Reklamy:
Joanna Jania
tel.: 022 257 84 73
faks: 022 257 84 32
e-mail:
z
Dział Prenumeraty:
tel.: 022 257 84 22
faks: 022 257 84 00
e-mail:
z
Sta le współ pra cu ją:
Stanisław Bajtlik,
Bo
ra tyń ski,
Je rzy I. Chmie lew ski,
Paweł Dejnak,
Alvar Hansen,
Piotr Kawalerowicz,
Juliusz Konczalski,
Adam Łowicki,
Magdalena Michalska,
Sergiusz Mitin,
Krzysztof Orliński,
Zdzi sław Pod biel ski,
Ste fan Sę kow ski,
Tomasz Sowiński,
Michał Stępień,
Mi chał Szu rek,
Bronisława Średniawa,
Kazimierz Topór,
Marek Utkin.
z
Rysunki:
Piotr Kanarek,
Adam Łowicki,
Tomasz Paleczny,
Jacek Wardęcki.
z
Skład:
Jacek Wardęcki
e-mail:
z
Konsultacja graficzna:
Małgorzata Jabłońska
Redakcja nie ponosi
odpowiedzialności
za treści reklam i ogłoszeń
z
Druk:
gallery one 70g
W
tym miesiącu bohaterem rubryki „Historia odkryć i wyna-
lazków” jest gitara. Temat może być dla wielu zaskakujący,
wszak instrument nie za bardzo kojarzy się z mechaniką
i wyrafinowanymi konstrukcjami. A w rzeczywistości jest techniką nasiąk-
nięty po końcówki strun!
Gitara akustyczna jest instrumentem popularnym, ale stosunkowo
cichym. To właśnie ta jej właściwość wyzwalała twórczy zapał u konstruk-
torów wczesnych zelektryfikowanych modeli.
Stworzyli wiele ciekawych rozwiązań i innowacji. Pierwszy przetwor-
nik skonstruowano już w 1931 roku (w kuchni George’a Beauchampa!)
z kawałka magnesu owiniętego miedzianym przewodem. Już w niedługim
czasie ten właśnie przetwornik stał się elementem słynnego i produkowa-
nego seryjnie instrumentu ES-150, spopularyzowanego między innymi przez
bluesmana T-Bone Walkera.
Pierwszym, który zrozumiał skąd biorą się dziwne problemy z dźwię-
kiem zelektryfikowanej gitary akustycznej, był gitarzysta Les Paul. I to on
pierwszy skonstruował instrument pozbawiony całkowicie pudła rezonan-
sowego. Powszechnie za największego spośród konstruktorów takich in-
strumentów uważa się Leo Fendera, elektronika samouka z zamiłowaniem
do eksperymentów. Swój talent i wiedzę empiryczną zmieniał w pieniądze
podczas trudnych dla Amerykanów wczesnych latach trzydziestych ubie-
głego wieku, budując systemy nagłaśniające dla lokalnych zespołów i pro-
wadząc serwis odbiorników radiowych. W latach 40. miał już poważną fir-
mę produkującą sprzęt muzyczny. Niedługo potem nastała nowa era w mu-
zyce rozrywkowej. Pojawiły się gitary firm Fender i Gibson, które szturmem
zdobyły serca słuchaczy, popularyzując w takim samym stopniu i instru-
ment i nowe style w muzyce. Najsłynniejszą z gitar Leo Fendera stał się
sprzedany w setkach tysięcy egzemplarzy i produkowany do dziś Strato-
caster. Ten instrument w rękach Jimiego
Hendrixa został okrzyknięty jedną z ikon XX
wieku. W 1990 r. białego Stratocastera wykorzy-
stywanego przez Hendrixa w 1969 r. na festiwa-
lu Woodstock, sprzedano na aukcji za 270 000
dolarów. Tak samo j ak Buddy Holly, Hendrix
przyczynił się do ogromnego wzrost popularno-
ści Stratocastera, zwłaszcza w jego ulubionym
białym kolorze.
Zmarły w 1991 roku Leo Fender nigdy nie
nauczył się grać na skonstruowanym przez sie-
bie instrumencie. Wolał saksofon.
Adam Dębowski
Redaktor Naczelny
S T R A T O C A S T E R
UWAGA SZKOŁY, NAUCZYCIELE I UCZNIOWIE!
Miesięcznik Młody Technik jest dostępny dla szkół podstawowych,
gimnazjalnych i średnich w prenumeracie sponsorowanej przez Ministerstwo
Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W roku 2010 szkoły opłacają 40% kosztów
prenumeraty Młodego Technika.
Dzięki tej prenumeracie Młody Technik trafia prawie do każdej
biblioteki szkolnej, co oznacza, że jest czytany przez kilkaset tysięcy uczniów
szkół ponadpodstawowych i podstawowych. Specjalnie dla naszych młodych
Czytelników – uczniów tych szkół – stosujemy dwa ułatwienia:
– w poszczególnych artykułach zamieszczamy leksykon trudniejszych pojęć
– oznaczamy stopień trudności artykułu, przy czym
jeden punkt oznacza, że artykuł powinni zrozumieć uczniowie szkół
podstawowych,
dwa punkty odpowiadają poziomowi uczniów gimnazjum,
trzy punkty – poziom szkoły średniej.
wstep+spis.indd 6
2010-06-17 15:03:50
H
O
B
B
Y
S
Z
K
O
A
T
E
C
H
N
I
K
A
s p i s t r e c i
7 / 2 0 1 0
R
U
B
R
Y
K
I
– Polskie pojazdy elektryczne
–
zdalnie sterowany JS „Michaek”
– Listy
– Wehiku czasu
– Czy wiesz, e...
– Co czyta, co instalowa?
– Strefa amania gowy
– Active Reader
– Prenumerata
– Pomysy genialne, zwariowane
Pojazd poruszajcy si po ziemi w przy-
padku zdecydowanej wikszoci awarii
moe bezpiecznie si zatrzyma, a jeli
nawet dojdzie do zderzenia, istnieje re-
latywnie wysokie prawdopodobiestwo,
e konstrukcja pochonie odpowiednio
du cz energii by zagwarantowa
przeycie „zaogi”. W przypadku stat-
ków powietrznych sprawa nie jest tak
prosta. Czasem nawet drobna usterka
moe doprowadzi do katastrofy.
Przyjrzyjmy si bliej migowcowi.
Onegdaj media poday infor-
macj, e w Pruszkowie zbu-
dowano pojazd z napdem
elektrycznym. Informacje byy
lakoniczne, gdy obowizywa-
a „klauzula tajnoci” tworzo-
nego produktu. Odtaj niono j
dopiero teraz i oficjalnie za-
prezentowano pruszkowski
produkt, czyli trójkoowiec
nazwany Re-Volt.
wstep+spis.indd 7
2010-06-17 15:03:50
l i s t y d o M T
Minimalizowanie urzdze elektronicznych
Wraz z rozwojem techniki moemy zauway, e prawie wszyst-
kie przedmioty codziennego uytku kto próbuje zmniejszy na
tyle, na ile to jest moliwe. Rónego rodzaju aparaty, kamery cy-
frowe, telefony komórkowe, odtwarzacze MP3 s ju na tyle ma-
e i porczne, e taka minimalizacja nie jest konieczna. Jeli co
bdzie za mae, nie bdzie nawet jak tego uywa i przechowy-
wa. atwiej wtedy o zgub. Skoro ma to swoje wady, to musi
mie te zalety. Niektóre urzdzenia s jeszcze na tyle due, e
rzeczywicie mona by byo je zmniejszy do optymalnych roz-
miarów.
M.T.
Najwikszy wynalazca
Niedawno telewizja publiczna nadaa program doku-
mentalny, który by wywietlany na festiwalu Planete
Doc Review, a zatytuowany Wynalazki Dr Naka-
matsu. Dr Nakamatsu to ekscentryczny wynalazca,
posiadajcy najwiksz liczb patentów. W czasie
krcenia filmu mia ich na koncie 3357 sztuk. Cho
naukowiec ma 80 lat, cigle pracuje nad swoimi wy-
nalazkami. Rozpocz kiedy mia 5 lat, opracowujc
system stabilizujcy modele samolotu w locie.
Studiowa na Uniwersytecie Cesarskim w Tokio.
To wanie wtedy skonstruowa prototyp dyskietki
komputerowej oraz dysk twardy, wyprzedzajc o wiele
lat koncern IBM.
Potem wykona kolejne, np. zegarek elektroniczny
z wywietlaczem, syntezator, taksometr. Ambicj wy-
nalazcy jest posiadanie 6 tysicy patentów. Ju teraz
ma wicej udokumentowanych prac ni sam Thomas
Edison.
Dr Nakamatsu otworzy wasn firm, a swoje nazwi-
sko uczyni mark wasnych produktów. Na wspo-
mnianym filmie mona byo zobaczy, jak sam pre-
zentuje riksz napdzan wod oraz fotel do relaksu
czy snu.
Nakamatsu jest osob ekscentryczn, od kilkudziesiciu lat foto-
grafuje wszystkie zjadane przez siebie potrawy [przyp. red.:
za co otrzyma IG Nobla]. Dziki tym dowiadczeniom produkuje
specjalne odywki i specyfiki.
Midzy innymi za ich pomoc
chciaby doy 144 lat.
American Science Academy
wczya go do grona piciu naj-
wikszych wynalazców. Nale
take do tej piatki Archimedes,
Michael Faraday, Nikola Tesla
i nasza rodaczka Maria Curie-
Skodowska. To wynalazczo
posuwa nas do nowoczesnoci,
poprawienia stylu ycia, jego
wyduenia i poprawy jakoci.
My te moemy wczy si w t
batali.
M.N.
Dochodz do wniosku, e ekolo-
gowie to ludzie, którzy szukaj
dziury w caym. Rzeczywicie
wielokrotnie pisaem do redakcji
MT na temat alternatywnych ró-
de energii, zielonych gospo-
darstw itp. Wszystko to jednak
Co Ci poruszyo? Chcesz podzieli si
zRedakcj iCzytelnikami MT
swoj opini , wiedz , komentarzem?
Wylij e-mail na adres
lub list na adres
ul. Leszczynowa 11, 03-197 Warszawa
Autorzy zamieszczonych listów
otrzymuj w prezencie
róne ksiki, m.in.
listy k.indd 8
2010-06-17 14:46:06
uznawaem bardziej za nowinki techniczne. To, co przeczytaem
ostatnio w czerwcowym numerze jednego z tygodników, zmieni-
o moje podejcie do tych facetów z dugimi brodami, którzy
zapewne cae dnie ywi si tofu i obmylaj, jak tu uprzykrzy
innym ycie kolejnymi bzdurnymi pomysami.
Odrzucam jak najdalej od siebie pytanie, czym tak naprawd zaj-
muj si zawodowo, czy dziaaj charytatywnie na rzecz takich
organizacji jak Greenpeace itp. Jeli tak, to z czego yj? Chyba
nie z trzymania transparentów na ulicy Wiejskiej czy przed paa-
cem prezydenckim. Jestem pewien, e nie dostaj za to zama-
nego grosza, a jednak dzie
w dzie
gotowi s przyku si do
drzewa, aby zatrzyma budow autostrady czy wdrapa si na
komin elektrowni, po czym zakomunikowa caej Polsce:
„Suchajcie! Jestem gociem z wielk brod”.
Porzumy te rozwaania na temat objtoci portfeli „zielonych”
i przejd my do bardziej kontrowersyjnych tematów. Czytajc arty-
ku w magazynie popularno-naukowym, dowiedziaem si, e
w ziemskiej atmosferze jest za duo dwutlenku wgla i metanu.
Z roku na rok powiksza si dziura ozonowa nad Antarktyd,
przez co So
ce opala skóry mików polarnych na krwisty od-
cie
róu. Oczywicie wspomniany by przykad Morza
Aralskiego jako bezmylno w uytkowaniu róde wody pitnej
oraz zmniejszanie si biorónorodnoci. Rolnicy ameryka
scy
dostali surow nagan od autora tekstu za naduywanie nawo-
zów azotowych, a py ze spalarni, elektrowni i zakadów che-
micznych zosta uznany za „zo ostateczne” – omen w wersji
gazowej.
A teraz rozwamy, czy naprawd nasza sy-
tuacja jest tak tragiczna, jakby si mogo
wydawa. Steniu CO
2
w atmosferze jest
powicony wielki esej, który opisuje na-
stpstwa, jakie moe przynie zbyt dua
ilo tego gazu w atmosferze. W raporcie
wypowiadaj si klimatolodzy, ekolodzy,
dwutlenkowglolodzy i metanolodzy. Aby
uwiarygodni wszystkie te wypowiedzi,
wspomniana jest w tekcie NASA. Po
przeczytaniu wszystko brzmi jak scena-
riusz na sequel filmu katastroficznego
„2012”. Nie zostaje mi nic innego jak spa-
kowa manatki i emigrowa na Marsa.
Nie! Tam te jest za duo dwutlenku w-
gla. I co ja teraz zrobi? Zapewne w nie-
dalekiej przyszoci zaleje nas i nasze
dzieci woda. Przeyj tylko ryby i ewolucja
zacznie si od nowa. Na szczcie (cie-
ram pot z czoa) czytam ostatnie zdanie:
„Na szczcie wyglda na to, e mamy
jeszcze sporo czasu”. Czyli przekadajc
na nasz jzyk, to jakie 200, moe 300 lat.
Na tej samej stronie poruszone s kolejne
dwa wane dla Ziemi tematy, które bd
co bd , s ze sob cile powizane.
Mowa tu o ziemi uprawnej i nawoeniu
azotanami i fosforanami. Wszystko wygl-
da katastrofalnie strasznie. Hiper, mega-
okropnie. Diagnoza jest prosta – wyelimi-
nowa nawozy sztuczne, a rolnictwo skoncentrowa na najy -
niejszych ziemiach. Czyli lasach równikowych? Nie, tego nie
wycinamy. Pozostaj stepy Kazachstanu i Mongolii. Ju widz,
jak inwestorzy z Ameryki i Unii Europejskiej jad uprawia setki
hektarów czarnoziemów na terenach, gdzie w zimie temperatura
spada do „minus tysica”, a w lecie wzrasta o „dwa tysice
stopni”. Ponadto liczba Chi
czyków i Hindusów jest ju tak dua,
e jeeli wyeliminujemy nawozy sztuczne i kaemy im uprawia
ziemi bez tych wspomagaczy, to w do krótkim czasie na tere-
nach Pa
stwa rodka, Kraju Kwitncej Wini, i Bóg wie gdzie
jeszcze, rozprzestrzeni si kanibalizm. Bo jeeli utosamiamy
sobie nowoczesnego Chi
czyka (czyli jakie 700 mln osób)
z misk ryu i algami na deser, to niestety jestemy w bdzie.
A co z rolinami genetycznie modyfikowanymi? Jeeli tylko o tym
wspomnisz, ekolodzy przybij ci do komina elektrowni i bd
torturowa poprzez przymusowe jedzenie kotletów sojowych.
Co do sodkiej wody, to jak na razie nie spotkaem si z innym
przykadem ni Morze Aralskie, które niestety zostao tak potrak-
towane przez jednego z bardzo mdrych panów z KPZR. O in-
nych przykadach takiej dziaalnoci jeszcze nie syszaem, wic
mam nadziej, e to nic powanego jak na razie. A jeli chodzi
o wysychajce jeziora na Mazurach, to nie jest to zwizane
z dziaalnoci czowieka. Jeziora polodowcowe po prostu wysy-
chaj. Jest to proces tak naturalny jak oddychanie i odbywaby
si nawet, gdybymy otoczyli wszystkie jeziora szklan barier.
Co do wymierania gatunków, to jestem do tego sceptycznie na-
stawiony. Po pierwsze, co roku na milion gatunków wymiera 100.
Szacunkowo 90% gatunków na Ziemi to owady. Naprawd,
bardzo auj tego piknego okazu pstrokatego motylka!
Siekieratko, naprawd bd za tob tskni. Komarze, ach!
Jak bardzo bdzie mi doskwiera twoja nieobecno! (…).
Co do pyów to diagnoza jest prosta. Albo pyy, albo elektrownia
atomowa. Zreszt o czym my tu mówimy. Zapewne wulkan
Evyajakotam wydzieli w cigu jednej minuty wicej gazów cie-
plarnianych i pyów ni polskie elektrow-
nie przez sto lat. Wniosek – trzeba poza-
myka wulkany. Albo tak jak robi May
Ksi – solidnie je przeczyci.
K.F.
„Deszczowy maj”
Maj to najpikniejszy miesic w roku,
kolorowy, wesoy, ale nie ten 2010.
Za oknami cay czas deszcz, wikszy lub
mniejszy, ziemia jest rozmika od wody,
bez kaloszy ani rusz. W miejscowym skle-
pie schodz one bardzo szybko. Woda
wdziera si do zadbanych ogrodów, piw-
nic domów, wszdzie wida worki z pia-
skiem.
Rzeka, któr na co dzie
mona przej,
nie moczc stóp, teraz ledwo mieci si
w korycie, ryczy, przewala si brzowymi,
pienicymi bawanami. Tak rzek widz
po raz pierwszy i mam nadziej, e ostat-
ni. Ma wielk si, budzi respekt i szacu-
nek, czowiek w porównaniu z ni jest
bezbronn istot. Syreny stray wyj,
szkoa dzi zamknita, a ludzie powanie
spogldaj to w niebo, to na rzek.
Piszc ten list, myl o so
cu, wodzie
w kranie, normalnoci, do której przywy-
kam.
K.T.
Red.: Bierzemy wszystkie Wasze sugestie pod
roz wa gę, a efekty przemyśleń i działań redakcji możecie
śledzić na naszych łamach, a także na www.mt.com.pl.
Poglądy i opinie wyrażone w listach nie zawsze są zgod-
ne z poglądami redakcji. Redakcja zastrzega sobie pra-
wo do redagowania listów i publikacji skrótów.
JOLKA Z HASŁEM
Jajo mądrzejsze od kury
Jajo mądrzejsze od kury
Bednarek Maciej, Krasnopol
Borowicz Paweł, Żukowo
Czyżewska Klara, Modlnica
Fugel Zbigniew, Lublin
Gromski Tomasz, Warszawa
MINIQUIZ
„CZYTAM, WIĘC WIEM”
str. 25: c str. 49: c
Kierzog Michał, Zielona Góra
Korczyński Jarosław, Rybczewice
Liniejewicz Joanna, Szczecin
Michał Fałowski, Nowy Sącz
Nazaruk Damian, Hajnówka
POMYSŁY
Pomysł miesiąca: nr 1 z 5/2010
Mariusz Nowak
32% głosów na pomysł nr 1
27% głosów na pomysł nr 5
20% głosów na pomysł nr 2
LAUREACI
LAUREACI KONKURSÓW
KONKURSÓW
Z MT 5/2010
Z MT 5/2010
listy k.indd 9
2010-06-17 14:46:07
...
siedemnastego lipca
1850 roku w Obserwa to-
rium Harvarda otrzymano
pierwsze w historii zdję-
cie gwiazdy. Był to dage-
rotyp gwiazdy Wega.
Wega była też pierwszą
gwiazdą, której widmo
zostało zarejestrowane
(1872). W związku z tym,
że wielkość gwiazdowa
Wegi jest bardzo bliska 0,
astronomowie amatorzy
(a kiedyś również zawo-
dowcy) używają jej do
kalibracji instrumentów
fotometrycznych.
12 000 lat p.n.e.
Wega leżała na północ-
nym biegunie nieba,
tzn. miała stałe położenie
na niebie (tak jak teraz
Gwiazda Polarna). Przez
tysiąclecia zmieniała ona
swe położenie względem
bieguna na skutek prece-
sji osi ziemskiej, a około
roku 14 000 n.e. ponow-
nie stanie się gwiazdą
biegunową. (NASA)
z
m i n i a t u r y
R O C Z N I C E
1 6 0 L AT T E M U . . .
k o s m i c z n y p r o j e k t
I
RY D I U M I N W E S T U J E
Wega widziana przez
teleskop kosmiczny Spitzer.
fot. NASA/JPL-Caltech/
University of Arizona
D
ostawca
usług satelitar-
nych firma
Iridium ogłosi-
ła, że zamierza
zmodernizować
posiadaną
obecnie infra-
strukturę i za-
mówić 81 no-
wych satelitów
telekomunika-
cyjnych. Tym
samym będzie
to największy
obecnie realizo-
wany komercyj-
ny projekt
kosmiczny.
Zamówienie
zrealizuje fran-
cuska firma
Thales Alenia
Space. Kontrakt
opiewa na su-
mę 2,9 miliarda
dolarów. 66 satelitów
zostanie wyniesionych
na okołoziemską orbitę,
a pozostałe będą służyły
jako urządzenia zapaso-
we. Firma Iridium
powstała w 1998
roku i pozwala
swoim abonen-
tom na wykony-
wanie rozmów
telefonicznych
z dowolnego
miejsca na kuli
ziemskiej.
Pierwsze z no-
wych urządzeń
zamówionych
przez koncern
Iridium znajdą
się na orbicie
naszej planety
najprawdopo-
dobniej w roku
2015. (BBC
News)
z
Ekologiczny hotel
YouTube uruchomił
D
uńscy hotelarze wpa-
dli na pomysł, by oferować
darmowy posiłek gościom,
którzy wsiądą na rowerek
treningowy i wyproduku-
ją przynajmniej 10 wato-
godzin energii elektrycz-
nej. Crowne Plaza Copen-
hagen Towers to pierw-
szy hotel, który ma na
swoim terenie dwa ro-
werki treningowe podłą-
czone do generatorów.
Po wysiłku ma być ser-
wowane jedno z głów-
nych dań z menu hotelo-
wej restauracji o wartości
około 240 koron duńskich
(około 120 zł). Zlokalizo-
wany w odległości pięciu
minut od lotniska Kopen-
haga-Kastrup hotel jest
znany z tego, że całą zu-
żywaną energię czerpie
ze źródeł odnawialnych.
Władze hotelu liczą na
to, że pomysł spotka się
z entuzjazmem i elek-
tryczne rowery pojawią
się również w innych
miejscach należących do
InterContinental Hotels
Group. (Reuters)
z
Y
ouTube, jeden naj-
większych powszechnie
dostępnych interneto-
wych serwisów multime-
dialnych, uruchomił usłu-
gę wynajmowania wideo
na zasadzie pay-per-view.
filmów jest nieco ekscen-
tryczny i zawiera produk-
cje Bollywood, anime, hor-
rory i filmy dokumentalne
– poinformował portal
technologiczny. Na razie
usługa YouTube Rental
jest jedną z najmniejszych
na rynku programów i fil-
mów dostępnych przez
Internet i zarazem jedną
z tańszych; standardowa
cena za film wynosi 99
centów, zaś obejrzenie
najdroższego filmu w ofer-
cie kosztuje 4 USD.
YouTube ma obec-
nie ponad 500 mln użyt-
kowników i jest najwięk-
szym w Internecie serwi-
sem, na którym umiesz-
czają oni swoje nagrania
wideo i multimedia.
(Daily Tech)
z
34,14 Mb/s
dostępnych na stronie Speedtest.net, wynika, że naj-
szybszy dostęp do Internetu jest oferowany w Korei
Południowej. Średnia prędkość pobierania danych
wynosi 34,14 Mb/s. Pierwszą piątkę uzupełniają:
Łotwa (24,29 Mb/s), Mołdawia (21,37 Mb/s), Japonia
(20,29 Mb/s) i Szwecja (19,78 Mb/s). Najgorzej ze
wszystkich 152 państw ujętych w rankingu wypada
Sudan, gdzie średnia prędkość downloadu wynosi
zaledwie 340 kb/s. Polska uplasowała się na mało za-
szczytnym, 37. miejscu. Średnia prędkość pobierania
danych w naszym kraju to 6,51 Mb/s. (Newlaunches)
l i c z b a m i e s i c a
aktualnosci k.indd 10
2010-06-17 13:36:38
SMS
-em
MMS
-em
po wiecie
Dyskietki
typu floppy
wkrótce znikną
Sony całkowicie za-
przestanie produkcji
i sprzedaży płyt floppy
w marcu 2011 roku – poin-
formowali przedstawiciele
wiodącego w świecie pro-
ducenta urządzeń elektro-
nicznych codziennego użyt-
ku i profesjonalnych. Elek-
troniczny potentat, który
w 1981 roku opracował
standardy techniczne wy-
korzystywanych dotych-
czas 3,5-calowych dyskie-
tek, szybko stał się liderem
ich sprzedaży. W marcu fir-
ma zlikwidowała sprzedaż
dyskietek za granicą i czę-
ściowo przekazała biznes
chińskim partnerom. Wio-
sną z japońskiego rynku
odeszli także inni krajowi
producenci. Ogłoszona
przez Sony decyzja ozna-
cza, że wydany został osta-
teczny wyrok na dyskietki
i niebawem znikną one na
zawsze. (Sony)
Pekin
per fumuje
śmieci
Władze Pekinu po-
stanowiły walczyć z ucią-
żliwym zapachem jednego
z miejskich śmietnisk za po-
mocą... perfum. W związku
ze skargami mieszkańców
z okolicznych osiedli, urzęd-
nicy postanowili umieścić
nad wysypiskiem Asuwei
100 dysz, z których pod wy-
sokim ciśnieniem będą roz-
pylane perfumy, zaś w przy-
szłości śmietnisko zostanie
pokryte dodatkową war-
stwą plastiku. Pekin, w któ-
ASUS
wprowadza
na rynek głośnik
dla graczy
Cine5, który po-
mimo zwartej,
kompaktowej
obudowy, ofe-
ruje użytkowni-
kowi pięciokanało-
wy dźwięk przestrzenny.
Cine5 jest pierwszym
głośnikiem do kompute-
rów PC, który wykorzy-
stuje technologię Embra-
cing Sound Theatre HD.
Zapewnia ona słuchaczo-
wi doświadczenie dźwię-
ku przestrzennego, nieza-
leżnie od tego, czy znaj-
duje się on na wprost
głośnika, czy nie.
W grach typu FPS urzą-
dzenie pozwoli graczowi
na precyzyjne zlokalizo-
wanie kierunku, z które-
go dobiega dźwięk, co
umożliwi mu osiągnięcie
lepszych wyników
w grze. Cine5 jest ideal-
nym rozwiąza-
niem dla
wszystkich,
którzy nie narzekają na
nadmiar miejsca w poko-
ju. (PCLaunches)
z
I
nżynie rowie
IBM wyrzeźbili
najmniejszy
w historii mo-
del kuli ziem-
skiej. Był to ko-
lejny test no-
wej technologii
pozwalającej
na tworzenie dwu- i trój-
wymiarowych obiektów
mikroskopijnej wielkości.
Mapa ma średnicę
22 mikrometrów, stwo-
rzenie jej zajęło naukow-
com nieco ponad dwie
minuty. Wcześniej tą sa-
mą techniką rzeźbiono
modele gór w skali 1:5 mld
i logo IBM rekordowo
małych rozmiarów. Tech-
nologia opiera się na krze-
mowym rysiku o grubo-
ści 100 tys. razy mniej-
szej niż grubość czubka
ołówka. W przyszłości
może być stosowana
w elektronice, medycynie
czy biologii. (IBM) fot. IBM/
Advanced Materials
z
A S U S C i n e 5
K O M PA K T O W Y G Ł O Ś N I K
5 - K A N A Ł O W Y
I B M r z e b i
N A J M N I E J S Z A
M A PA 3 D
www.youtube.com/watch?
v=bzoqhwgAcyw
www.youtube.com/watch?
v=mZ9J0EYUlhg
P
rofesor Gary Ruvkun
z Uniwersytetu Harvarda
jest najwyraźniej przeko-
nany o tym, że nie jeste-
śmy sami we Wszech-
świecie. Konkretnie za
cel obiera planetę Mars,
na którą chce wysłać po-
jazd kosmiczny, wyposa-
żony w zaprojektowany
przez siebie procesor.
Układ ten ma wykorzy-
stywać kombinację pa-
mięci buforowej, deter-
gentów i fal dźwięko-
wych o wysokiej często-
tliwości, aby rozbijać
mikroskopijne komórki,
znalezione w marsjań-
skim pyle. Proces ma
spowodować wydziele-
nie z komórek materiału
genetycznego, który na-
stępnie ma być wzmac-
niany przez zawarte
w układzie chemikalia
i oznaczany przez farbę
odblaskową. Nie jest to
oczywiście proste, zwa-
żywszy na wiele niedo-
godności – między inny-
mi ekstremalnie niskie
i wysokie temperatury
panujące na Marsie, po-
tencjalnie wysoki poziom
radiacji czy po prostu
niepewny grafik NASA.
Zespół prowadzony
przez Ruvkuna musi więc
o tym wszystkim pamię-
tać, zwłaszcza że do tej
pory ukończył zaledwie
3% projektu. Ruvkun uwa-
ża jednak, że procesor ma
50% szans na to, aby co-
kolwiek odnaleźć na mar-
sjańskiej ziemi. Nie wia-
domo jednak, kiedy tech-
nologia będzie gotowa do
pracy. (Harvard News)
z
Procesor
wykryje życie
aktualnosci k.indd 11
2010-06-17 13:36:39
kiej jakości materiałów,
np. dekoracyjne akcenty
z satynowego srebra,
chromowane obramowa-
nia tarcz wskaźników i na-
wiewów powietrza w de-
sce rozdzielczej. Poszycie
wewnętrzne drzwi oraz
konsolę środkową z dwu-
częściowym
podłokietni-
kiem wyko-
nano z mate-
riałów mięk-
kich w doty-
ku. Nowoś-
cią jest też
silnik benzy-
nowy o po-
jemności
skokowej 1998 cm
3
rykanie nazywają go
World Engine, czyli silnik
światowy, a to dlatego, że
opracowały go trzy firmy:
amerykańska Chrysler, ja-
pońska Mitsubishi i połu-
dniowokoreańska Hyun-
dai. Silnik ten ma szereg
interesujących rozwiązań
konstrukcyjnych, np. zin-
tegrowany zespół pompy
olejowej i wałka wyrów-
noważającego, pracuje
bardzo płynnie i ma miłe
dla ucha brzmienie. I co
bardzo ważne – zużywa
o 5% mniej paliwa niż jego
konkurenci występujący
w tej samej klasie. Aspi-
ruje do miana najlepszego
benzynowego silnika 4-cy-
lindrowego świata.
Dodge Caliber wy-
twarzany jest od 2006 r.
w zakładzie Belvidere
Assembly Plant (stan Illi-
nois), po modernizacji do-
pisano mu nazwę Reloa-
ded. Łączy w sobie ele-
menty znamienne dla po-
jazdu typu terenowo-re-
kreacyjnego SUV i sporto-
wą stylizację typu coupe.
Adresowany jest do na-
bywców, którzy doceniają
charakterystyczną naturę
Dodge’a wzbogaconą
o funkcjonalność. (zpd).
Fot. Z. Podbielski
z
m i n i a t u r y
N
iemiecka firma Volks-
wa gen w bogatej gamie
modeli oferuje dwa po-
jazdy typu terenowego:
Tiguan i Touareg. Drugi
z wymienionych ma
większe zdolności poru-
szania się po nieutwar-
dzonych drogach.
Niemcy określają go na-
wet „Gelän de fahr zeug”,
czyli pojazd terenowy. Po
najnowszej modernizacji,
debiutując wiosną 2010
r., pojazd oprócz napędu
na cztery koła otrzymał
jeszcze redukcyjne prze-
łożenia tego napędu,
znamienne dla pojazdów
terenowych. Poza tym
kierowca przed wjazdem
w teren może zwiększyć
prześwit pojazdu nad
podłożem. Czynności te
wykona, siedząc w wy-
godnym fotelu o rozbu-
dowanej elektrycznej re-
gulacji, włącznie z regu-
lacją kształtu oparcia.
Touareg wcale nie przy-
pomina klasycznego
„kanciastego” pojazdu
terenowego, po prostu
jest luksusowy i wraz
z modelem Phae ton zali-
czany do najdroższych
Volkswagenów.
Zbudowany zo-
stał z wykorzy-
staniem wielu
zespołów pocho-
dzących z Por-
sche Ca yen ne:
płyty podłogowej,
zawieszenia kół,
układu przenie-
sienia napędu
4×4 oraz niektó-
rych silników.
Producent pod-
kreśla, że w no-
wym wydaniu
Touarega udało się
zmniejszyć jego masę
własną, w porównaniu
z poprzednikiem, aż
o 200 kg. Do napędu te-
go modelu można wybie-
rać spośród czterech sil-
ników: dwóch wysoko-
prężnych 3.0 V6 TDI –
240 KM i 4.2 V8 TDI –
340 KM oraz dwóch ben-
zynowych 3.6 V6 – 280
KM i 3.0 V6 – 380 KM.
Ostatni z wymienionych
silników współpracuje
z silnikiem elektrycznym
w układzie hybrydowym.
(zpd) fot. Z. Podbielski
z
w i e t n y T o u a r e g
LUKSUSOWA TERENÓWKA VW
J
eden z najciekaw-
szych amerykańskich
samochodów produko-
wanych seryjnie – Dodge
Caliber – ostatnio został
zmodernizowany.
Wprowadzono wyszuka-
ny wystrój wnętrza nad-
wozia z użyciem wyso-
CYTAT MIESIĄCA
Cyfrowa rewolucja w Unii
Do 2013 r. kady Europejczyk ma mie
dostp do szerokopasmowego Internetu,
a do 2015 r. poowa bdzie robi interneto-
we zakupy – zapowiada Komisja
Europejska w ogoszonej Agendzie
Cyfrowej, która ma przynie informatyczn
rewolucj w UE.
„Na pierwszym planie rewolucji cyfrowej
musimy postawi interes obywateli oraz
przedsibiorców europejskich i w ten spo-
sób optymalnie wykorzysta potencja za-
warty w technologiach informacyjno-teleko-
munikacyjnych do tworzenia miejsc pracy,
zrównowaonego rozwoju i wczenia spo-
ecznego” – owiadczya unijna komisarz
ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes.
c i e k a w y m o d e l
ZMODERNIZOWANY
CALIBER
aktualnosci k.indd 12
2010-06-17 13:36:40
SMS
-em
MMS
-em
po wiecie
rym żyje obecnie aż 17 mi-
lionów osób, jest otoczony
pierścieniem 200 wysypisk
i problem śmieci staje się
dla miasta coraz poważniej-
szy. (WENN)
Śmieci pomogą?
Śmieci wyrzucone na
południowo-zachodnich
brzegach Australii zostaną
wykorzystane jako materiał
badawczy do analizy prą-
dów oceanicznych.
Działacze organiza-
cji ekologicznej Wildcare
zamierzają przekazać na-
ukowcom śmieci zebrane
z plaż w Tasmanii w na-
dziei, że posłużą one do
opracowania modelu glo-
balnego układu prądów
morskich. (WENN)
Wir tualne uszy
dla architektów
Architekci starający
się stworzyć pomieszczenia
o dobrej akustyce będą
wkrótce mogli korzystać
z pary wirtualnych uszu, by
testować swoje koncepcje.
Odpowiednie oprogramo-
wanie opracował wraz z ko-
legami John Culling z Cardiff
University. Dzięki niemu na
podstawie planów budynku
da się uzyskać dźwiękowe
mapy, ujawniające, na ile do-
F
irma iRiver zapowie-
działa wprowadzenie na
rynek nowego elektro-
nicznego słownika, który
poza podstawowym za-
daniem łączy w sobie
funkcjonalność urządzeń
MID i odtwarzaczy multi-
medialnych. Dzięki łącz-
ności bezprzewodowej
Wi-Fi D1000 umożliwia
przeglądanie stron inter-
netowych. Ponadto po-
zwala odtwarzać filmy
w rozdzielczości 720p,
także w mniej popular-
nych formatach, takich
jak na przykład MKV.
Urządzenie może służyć
także do przeglądania do-
kumentów, zdjęć, a także
do słuchania muzyki
(również w formacie
FLAC). Dodatko wo można
za jego pomocą odbierać
telewizję w standardzie
DMB-T. Słownik o rozmia-
rach 14×8,13×1,78 cm wy-
posażono w pełną klawia-
turę QWERTY oraz dotyko-
wy wyświetlacz o rozdziel-
czości 480×272 piksele.
Bateria o pojemności 1350
mAh wystarcza na 15 go-
dzin korzystania ze słow-
nika, 15 godzin słuchania
muzyki lub 7 godzin oglą-
dania filmów. Produkt po-
siada 8 GB wbudowanej
pamięci (opcjonalnie 16
GB). (Electronista)
z
E
ksperymentalny lata-
jący aparat Sił Powietrz-
nych USA X-51A – Wave-
rider – ustanowił nowy
światowy rekord trwania
lotu hiperdźwiękowego.
Ten bezzałogowy aparat
wyposażony w hiper-
dźwiękowy przepływowy
silnik odrzutowy (HPSPO)
został wypróbowany nad
Pacyfikiem niedaleko wy-
brzeża południowej
Kalifornii i w ciągu ponad
3 minut leciał z prędko-
ścią pięć razy przewyż-
szającą prędkość dźwię-
ku. Czas trwania do-
świadczalnego lotu wy-
nosił nieco ponad 200
sekund i przeszło 10 razy
przewyższył poprzedni
hiperdźwiękowy rekord,
ustanowiony w 2004 roku
przez eksperymentalny
aparat Agencji Areokos-
micznej i Przes trzeni
Kosmicznej (NASA) –
X-43, który trwał zaled-
wie 12 sekund. Do hiper-
dźwiękowych należą
prędkości przewyższające
prędkość dźwięku 5
i więcej razy. (NASA)
z
N
ajnowsze elektrona-
rzędzie firmy Bosch –
bezprzewodowy młot
GBH 18 V-LI Professional
– umożliwia wywiercenie
w betonie do 115 otworów
(6×40 mm) na jednym cy-
klu ładowania akumulato-
ra, wyróżniając się tym sa-
mym najdłuższym czasem
pracy w swojej klasie.
Młot charakteryzuje się
ekstremalną wytrzymało-
ścią, trwałością oraz efek-
tywnością pracy osią-
gniętą dzięki zastosowa-
niu bezszczotkowego silni-
ka Bosch EC. Podstawowe
parametry techniczne za-
pewniające wysoki kom-
fort użytkowania nowego
młota GBH 18 V-LI to ener-
gia udaru wynosząca 1,7 J
połączona z niewielką wa-
gą – 2,6 kg. Młot ma wiele
dodatkowych, praktycz-
nych funkcji, jak np.: zinte-
growaną diodę oświetle-
niową LED, wskaźnik sta-
nu naładowania akumula-
tora oraz możliwość ela-
stycznego wyboru akumu-
latorów o napięciu 18 V.
Suge rowana cena detalicz-
na brutto: 2195 zł. (Bosch)
fot. Bosch
z
R E K O R D Y
S Z Y B S Z Y N I Ż
S U P E R M A N
i R i v e r D 1 0 0 0
E L E K T R O N I C Z N Y
S U P E R -
S Ł O W N I K
www.youtube.com/watch?
v=VZUwKX3_uE4
d u a m o c i n i s k a w a g a
N O W Y M Ł O T
U D A R O W O - O B R O T O W Y
B O S C H
aktualnosci k.indd 13
2010-06-17 13:36:40
C
zwartego września
1956 IBM skonstruowało
pierwszy 20-calowy dysk
twardy o nazwie RAMAC
350 w komputerze IBM
305 RAMAC
1
.
Napęd
dysków IBM 350 miał
zdolność przechowywa-
nia pięciu milionów
ośmiobitowych (7 bitów
danych plus jeden bit pa-
rzystości) znaków, co sta-
nowiło równowartość
około 4,4 megabajta,
składowanych na 50
dwudziestoczterocalo-
wych dyskach. Ścieżki
odczytywane i zapisywa-
ne były przez dwa nieza-
leżne ramiona z głowica-
mi, poruszające się w gó-
rę i w dół do żądanego
dysku oraz do środka
i na zewnątrz, by osią-
gnąć pożądaną ścieżkę.
Każde ramię poruszane
było przez serwomecha-
nizm. Średni czas dostę-
pu do losowej ścieżki
wynosił 600 milisekund.
Przez lata następo-
wała miniaturyzacja dys-
ków twardych. Wyda-
wało się to znakomitym
pomysłem. Wtedy poja-
wiła się moda na takie
cuda jak mikrodysk twar-
dy
2
Toshiby (0,85 cala,
8 GB pojemności) z 2004
roku. Minęło parę lat
i trudno w to uwierzyć,
kupując 8 GB kartę flash
za ułamek ceny tamtego
dysku...
z
Komputer IBM 305 w arsenale Armii Stanów Zjednoczonych
w Red River. Pierwszy plan: dwa twarde dyski typu 350.
To: konsola typu 380 oraz jednostka przetwarzajca 305.
S
ła zdjęcia błyskawicy na
Saturnie. Uzyskane dane
pozwoliły naukowcom
na wykonanie pierwsze-
go filmu pokazującego
błys kawicę na innej pla-
necie niż Ziemia. Film ma
też podkład dźwiękowy,
do którego posłużyły fale
radiowe powstałe w efek-
cie wytworzenia się bły-
skawicy. Zarejestrowany
sygnał został odpowied-
nio przekonwertowany
do częstotliwości słyszal-
nych dla ludzkiego ucha.
Uzyskane dane wskazują,
że na Saturnie występują
bardzo silne burze z bły-
skawicami, które błyskają
tak, jak najjaśniejsze bły-
skawice na Ziemi. Burze
są nawet silniejsze niż
ziemskie, ale zdarzają się
zdecydowanie rzadziej,
zazwyczaj jedna w da-
nym czasie, ale za to
trwająca przez wiele mie-
sięcy. Błyskawica trwała
mniej niż sekundę. Poka-
zana na zdjęciu chmura
mierzy 3000 kilometrów,
natomiast oświetlony
przez błyskawicę obszar
ma około 300 kilometrów
średnicy. (NASA) fot.
NASA/JPL-Caltech/SSI
z
m i n i a t u r y
k o s m i c z n e
z d j c i e
B ŁY S K AW I C A
N A S AT U R N I E
P
rezentując eksponaty
salonu samochodowego
w Genewie (MT 5/2010),
wspomnieliśmy, że kon-
struktorzy – na razie
w prototypowych wyko-
naniach – poszukują inne-
go sposobu otwierania
drzwi bocznych w samo-
chodach. Drzwi otwiera-
ne do przodu chcą zastą-
pić otwieranymi do tyłu,
np. jak w dawnej polskiej
Syrenie 104. Tak otwiera-
ne drzwi – boczne tylne –
ma już wytwarzany seryj-
nie Opel Meriva.
Wprowadzenie
drzwi typu Flex Doors
otwieranych do tyłu kie-
rownictwo Opla uzasad-
nia: „są bezpieczne, ła-
twe w użyciu i wspaniale
wyglądają”. Dla bezpie-
czeństwa dodano zamki
elektryczne uruchamiane
automatycznie po prze-
kroczeniu prędkości jazdy
4 km/h. Przeniesienie za-
wiasów drzwi na słupek
C tworzy dodatkową
przestrzeń ułatwiającą
wsiadanie i wysiadanie –
po prostu drzwi otwierają
się bardzo szeroko. A czy
ładniej wyglądają? –
osądźmy sami. Kon struk-
torzy nadwozia Merivy
mieli jednak kłopot
z umieszczeniem zawia-
sów na słupku C, gdyż
na przeszkodzie stawały
tylne nadkola – przesunę-
li więc słupek C o około
80 mm do przodu. (zpd)
fot. Opel
z
www.youtube.com/watch?
v=Nt7uyRWc0pQ
2
1
W Z O R N I C T W O
DRZWI
OTWIERANE
DO TYŁU
M I N i M A X
D Y S K I T WA R D E
K I E D Y Ś I D Z I Ś
aktualnosci k.indd 14
2010-06-17 13:36:41
SMS
-em
MMS
-em
po wiecie
brze słyszalny jest głos ludz-
ki w różnych punktach po-
mieszczeń. Oprogra
mo-
wanie odwzorowuje rozcho-
dzenie się dźwięku z danego
źródła oraz ocenia, jak przy
dwóch konkurencyjnych źró-
dłach słowa będą odbierane
w różnych miejscach sali
przez znajdujące się 1,5 me-
tra nad podłogą „uszy”.
(„New Scientist”)
Sterowanie
skórą?
Naukowcy amery-
kańscy pracują nad sposo-
bem kontrolowania gadże-
tów za pośrednictwem...
ludzkiej skóry. Najnowsze
badania dowodzą, że ist-
nieje możliwość kierowania
działaniem telefonów i od-
twarzaczy muzycznych po-
przez dotykanie skóry
w odpowiednich miej-
scach. Badacze pracują
obecnie nad systemem
Skinput, który za pomocą
mikroskopijnego projektora
wyświetla na skórze ręki
lub przedramienia ekran
z opcjami menu lub klawia-
turą i jest obsługiwany pal-
cami. Wstępne testy nowe-
go systemu dowodzą, że
można opanować jego użyt-
kowanie w ciągu zaledwie
20 minut treningu. (WENN)
J
apońska firma Bridge-
stone słynie przede
wszystkim z produkcji
opon do wszelkich pojaz-
dów, od rowerów, skute-
rów, przez samochody, ma-
szyny rolnicze i przemysło-
we, po bolidy For muły 1
i samoloty. Prze mysł opo-
niarski to jednak niejedyna
branża, w której koncern
działa. Inży nierowie
Bridgestone zaprojektowa-
li m.in. nowy e-papier.
Zaprezen to wany na tar-
gach w Tokio e-papier jest
produktem przełomowym.
Bo chociaż od wielu lat
trwają poszukiwania ma-
teriału, który może zastą-
pić tradycyjny notatnik, to
Bridgestone jako pierwsza
firma proponuje elastyczny
produkt, z szerokim kątem
widzenia i jak przystało na
koncern produkujący opo-
ny do Formuły 1, szybko-
ścią działania znacznie
przewyższającą propozy-
cje konkurencji. Dzięki pla-
stikowej elastycznej war-
stwie, oznaczony symbo-
lem QR-LPD e-papier nie
tłucze się (w odróżnieniu
od szklanych produktów).
Na tym etapie e-papier po-
trafi wyświetlać jedynie
dwa kolory (czarny i biały),
ale inżynierowie Bridge-
stone nie zamierzają spo-
cząć na laurach. Prace nad
ulepszeniem i tak przeło-
mowego modelu trwają.
(Bridgestone)
z
o p o n y t o n i e
w s z y s t k o !
P R Z E Ł O M O W Y
E - PA P I E R
N
a targach Computex
2010 Acer zaprezentował
specjalną edycję swoje-
go smartfonu Liquid, in-
spirowaną marką Ferrari.
Telefon z obudową
w charakterystycznym
czerwonym kolorze ma
wstawki z chromowane-
go metalu oraz włókna
węglowego. Na tylnej
części umieszczono logo
Ferrari. W pamięci urzą-
dzenia znajdują się tape-
ty z autami z Maranello,
zestaw dzwonków (m.in.
dźwięk silnika Ferrari)
oraz zdjęcia i wideo
z zawodów F1. Pod
względem technicznym
smartfon niczym nie róż-
ni się od standardowej
wersji: ma 3,5-calowy,
dotykowy wyświetlacz
o rozdzielczości 800×480
pikseli, procesor Snap-
dra gon 768 MHz, aparat
cyfrowy 5 Mpx, Wi-Fi
oraz 256 MB pamięci RAM.
Telefon dysponuje syste-
mem operacyjnym Andro-
id 2.1. (Electronista)
z
F
irma Nordweco posze-
rzyła swoją ofertę o bar-
dzo ciekawe rozwiązanie
biznesowe i edukacyjne –
interaktywne pióro Inote.
Jest to przenośne urzą-
dzenie, rozpoznające i za-
pamiętujące odręczne pi-
smo użytkownika. Inote
wyposażony jest w ekran
LCD, na którym wyświe-
tla się potwierdzenie re-
jestracji danych. Zestaw
ten jest niezbędny w pra-
cy koordynatorów projek-
tów, projektantów, biz-
nesmenów, menedżerów
oraz studentów, a także
pracowników naukowych
i nauczycieli. Wew nętrz-
na pamięć flash mieści do
100 stron (format A4). Do
tworzenia notatek i grafi-
ki wykorzystuje się zwy-
kły papier. Pióro Inote
może pracować na dwa
sposoby, zarówno bez
podłączenia do kompute-
ra, jak i po podłączeniu
do niego np. notebooka.
Cena urządzenia: 399,00
zł z VAT. (Nordweco)
z
i n t e r a k t y w n e p i ó r o
CYFROWY ZAPIS – ODRĘCZNE PISMO
W Z O R N I C T W O
A
CER
L
IQUID
E F
ERRARI
E
DITION
aktualnosci k.indd 15
2010-06-17 13:36:42
W
ubiegłym roku Europej czycy
silniej niż przedtem podkre-
ślali dbałość o środowisko.
W Kopenhadze nawet zorganizo-
wano międzynarodową konferen-
cję na temat niebezpiecznego ocie-
plania się klimatu, co jest wynikiem
emisji zanieczyszczeń do atmosfe-
ry. Co prawda jakby na złość tego-
roczna zima pokazała, że klimat
raczej się nie ociepla, ale produ-
cenci pojazdów poczuli się spraw-
cami niekorzystnego zjawiska.
Jak grzyby po deszczu zaczę-
ły pojawiać się samochody z napę-
dem hybrydowym i elektrycznym,
a więc o małej lub nawet zerowej
emisji zanieczyszczeń. Prawdziwy
triumf świecił np. mały pojazd oso-
bowy wyprodukowany przez Mit-
su bishi, oznaczony iMiEV (Mitsu-
bishi innovative Elec tric Vehicle).
Pojazd ten jest zasilany zespołem
akumulatorów litowo-jonowych,
pozwalających na przejechanie do
160 km przed ponownym nałado-
waniem. Tak się spodobał, że jego
produkcję u Ja poń czyków zamówi-
ło francuskie ugrupowanie PSA
(Peugeot-Citro ën).
Mały japoński iMiEV był jed-
nym z najbardziej udanych elek-
trycznych samochodów, choć nie
brakowało i większych pojazdów
zasilanych energią pochodzącą
z akumulatorów. Wiele z tych po-
jazdów było jednak typu koncep-
cyjnego, a więc należało je jeszcze
dopracować.
W okresie intensywnych
poszukiwań udanego pojazdu
elektrycznego polskie media poda-
ły informację, że w Pruszkowie
zbudowano tego rodzaju pojazd.
Infor ma cje były lakoniczne, gdyż
obowiązywała „klauzula tajności”
tworzonego produktu. Odtajniono
ją dopiero teraz i oficjalnie zapre-
zentowano pruszkowski produkt,
czyli trójkołowiec nazwany Re-Volt.
Twórcą koncepcji konstruk-
cyjnej pojazdu, powstałą na prze-
łomie 1999 i 2000 r., była szwajcar-
ska firma S.A.M. (Sustainable
Automotive Mobility) Group AG.
Wykonała 86 szt. pojazdów, ale
nie były udane. Dlatego w 2004 r.
Szwajcarzy zwrócili się do IAT
(Impact Automotive Technologies
Sp. z o.o.) w Pruszkowie z propo-
zycją przebudowania elektrycz-
nego pojazdu trójkołowego, wte-
dy występującego pod nazwą
SAM EV. Propozycja została przy-
jęta i w ciągu 4 lat polscy inży-
nierowie całkowicie przekonstru-
owali pojazd. Wprowadzono no-
wą konstrukcję podwozia, zasto-
sowano nowy napęd wraz z inno-
wacyjnym zasobnikiem energii –
baterią Li-Ion plus Battery Mana-
gement System. Zmianie uległy
również elementy wykończenia
wnętrza pojazdu.
Wyżej wymienione zmiany
doprowadziły do powstania grun-
townie przekonstruowanego po-
jazdu, który w 95 proc. jest pol-
skim produktem. Pojazd przeszedł
badania homologacyjne i przy
współpracy rzeczoznawców
z Dekra Italy uzyskał europejską
homologację pozwalającą na wpro-
wadzenie do ruchu na drogach pu-
blicznych. Według polskich przepi-
sów o ruchu drogowym trójkoło-
wiec Re-Volt jest motocyklem i do
jego prowadzenia wymagane jest
motocyklowe prawo jazdy.
Trzykoowy pojazd elektryczny Re-Volt produkowany w Pruszkowie.
Z d z i s a w P o d b i e l s k i
Napd z silnika przenoszony jest
na tylne koo jezdne.
adowanie trójkoowca z sieci 230 V.
h i t n u m e r u
elektryczne 2k.indd 16
2010-06-16 17:36:09
Produkcję elektrycznego
trójkołowca w Pruszkowie rozpo-
częto na przełomie października
i listopada 2009 r. Do połowy maja
2010 r. powstało ponad 100 sztuk
tych pojazdów. Ich odbiorcą są
Szwajcarzy, którzy sprzedają je
przede wszystkim we własnym
kraju i w Niemczech. W Polsce
sprzedano zaledwie kilka sztuk,
bo trójkołowiec jest po prostu dro-
gi, kosztuje 14 tys. euro + VAT.
Producent z Pruszkowa nie
bez racji podkreśla, że kluczowym
elementem każdego pojazdu elek-
trycznego są zestawy baterii (aku-
mulatorów), które są głównym i je-
dynym źródłem energii pojazdu.
Baterie te, litowo-jonowe z wyko-
rzystaniem wkładów (ogniw) ku-
powanych w Korei Płd., powstają
w Pruszkowie. Energia z baterii
jest przenoszona przez silnik elek-
tryczny, produkowany również
w Pruszkowie we współpracy
z wyspecjalizowanymi firmami,
za pośrednictwem paska zębatego
na tylne koło jezdne.
Powszechnie wiadomo, że
wydajność akumulatorów samocho-
dowych znacznie spada w niskich
temperaturach otoczenia. Ten nieko-
rzystny efekt dotyczy również aku-
mulatorów litowo-jonowych stoso-
wanych w Re-Volt cie. Gdy tempera-
tura otoczenia spada poniżej zera,
niemożliwe staje się naładowanie
akumulatorów do pełna, a także
mała jest ich wydajność podczas
jazdy. Aby zapobiec tym niekorzyst-
nym zjawiskom, inżynierowie
z Pruszkowa opracowali i opatento-
wali specjalny Aktywny System
Ochrony Termicznej, który utrzymu-
je ogniwa Battery Pack w zadanej
temperaturze przez ich ogrzewanie
lub chłodzenie. Odbywa się to
z udziałem zaawansowanego hy-
brydowego systemu opartego o blo-
ki wymiany ciepła wykorzystujące
ogniwa Peltiera oraz sterowany
obieg chłodzenia wodnego.
System ASOT, utrzymujący
ogniwa w odpowiedniej tempera-
turze, zawsze podgrzewa baterie
przed ich ładowaniem, co odbywa
się kosztem dłuższego czasu łado-
wania, np. podgrzanie baterii
z –10°C do 0°C trwa około półtorej
godziny oraz dodatkowo, dodajmy
małego, bo ok. 0,06 kWh na każde
10°C różnicy poniżej 0°C, poboru
energii z sieci. ASOT utrzymuje też
baterie w temperaturze powyżej
10°C podczas ładowania i jazdy.
Zestaw akumulatorów (Li-Ion)
umieszczonych w podłodze pojaz-
du ma masę 72 kg i jeden taki aku-
mulator ma pojemność 7 kWh. Przy
pełnym naładowaniu akumulato-
rów zasięg pojazdu wynosi około
100 km, a ładowanie może odby-
wać się z sieci o napięciu 230 V.
Silnik elektryczny dysponuje mocą
znamionową 11,6 kW i nadaje po-
jazdowi prędkość do 90 km/h, roz-
pędzanie do prędkości 50 km/h
trwa 7 s.
Trójkołowiec Re-Volt ma ma-
sę własną 487 kg, a jego dopusz-
czalna masa całkowita, czyli pojazd
z pełnym obciążeniem, to 720 kg.
Z tego wynika, że pruszkowski
trójkołowiec może nie tylko prze-
wozić dwie dorosłe osoby, ale
i bagaż o sporej masie własnej.
Pro blem tylko w tym, gdzie ten ba-
gaż umieścić, bo wymiary nadwo-
zia są niewielkie. A w ogóle to Re-
Volt jest oryginalnie zbudowanym
i oryginalnie wyglądającym pojaz-
dem. Jego nadwozie zbudowano
z polietylenu i składa się z 4 ele-
mentów klejonych i połączonych
ze sobą śrubami. Polietylen ma
taką właściwość, że w razie drob-
nych kolizji pojazdu, wgniecenia
są niwelowane sprężystością tego
tworzywa. Ochroną przed skutka-
Wymiary zewntrzne trzykoowego pojazdu Re-Volt.
Deska rozdzielcza Re-Volta i kierownica od Poloneza.
elektryczne 2k.indd 17
2010-06-16 17:36:10
mi przewrócenia się pojazdu są
po obu jego stronach umieszczone
występy stanowiące rodzaj podpór.
W pojeździe – jak już wspo-
mniano – mogą jechać dwie osoby,
siedzące jedna za drugą. Dostęp
do pojazdu jest przez prawe drzwi
otwierane do góry, a na tylne miej-
sce po przesunięciu do przodu
fotela kierowcy.
Prowadzenie pojazdu jest
łatwe, nie ma dźwigni zmiany bie-
gów ani pedału sprzęgła. Na de-
sce rozdzielczej są natomiast trzy
przyciski: do jazdy w przód (D),
położenie neutralne (N) i jazda do
tyłu (R). Po przekręceniu kluczyka
w stacyjce wybieramy przycisk (D)
i jedziemy. Prędkość jazdy regulu-
jemy pedałem przyspiesznika.
Hamulce są skuteczne, tarczowe
przy trzech kołach. Podczas jazdy
odczuwa się wrażliwość pojazdu
na podmuchy bocznego wiatru
oraz brak skutecznej izolacji aku-
stycznej nadwozia. Wzbudza się
natomiast dużą ciekawość wśród
współużytkowników dróg i prze-
chodniów. No i jedziemy pojazdem
ekologicznym, niezanieczyszczają-
cym środowiska, który po zakoń-
czeniu eksploatacji może być pod-
dany recyklizacji w 98 proc.
Produkując pojazd z Prusz-
kowa, nie można zapomnieć, że
w Polsce już od dawna wytwarza-
no pojazdy elektryczne. Najpierw
w latach 50. ubiegłego wieku typu
dostawczego w Stalowej Woli,
a w 1971 r. utworzono nowy wy-
dział w fabryce samolotów WSK-
-PZL Mielec. Wydział ten rozpoczął
produkcję pojazdów z napędem
elektrycznym przeznaczonych
przede wszystkim dla Stanów
Zjednoczonych. Pojazdy z Mielca
szybko znalazły zwolenników
i w innych krajach. Jeśli w USA
używano je jako wózki golfowe,
to np. w Niemczech na zespołach
Meleksa zbudowano nadwozie za-
mknięte z przeznaczeniem do użyt-
ku w miastach. Dzisiaj firma Melex
A&D Tyszkiewicz Sp. J. ma deale-
rów w prawie 40 krajach świata
i oferuje niezawodne, przyjazne
dla środowiska pojazdy.
Producent pojazdów Melex
dzieli je na trzy zasadnicze grupy,
kategorie: pojazdy pasażerskie,
bagażowe i specjalne. Zaletą pro-
ducenta jest dostosowanie się
do wymagań odbiorcy, jest to tzw.
customising, polegający na kon-
strukcyjnym przystosowaniu pojaz-
du, zazwyczaj nadwozia do spe-
cjalnych potrzeb klienta. Inną
istotną zaletą firmy Melex jest
wprowadzony seryjnie system
odzysku energii typu Sepex, wy-
raźnie poprawiający walory tech-
niczne pojazdów, a także zwięk-
szający ich zasięg.
W każdej z wyżej wymienio-
nych grup jest wiele odmian pojaz-
dów, ze zróżnicowanym rozsta-
wem osi, przystosowanych do
różnej liczby przewożonych osób
(2–4–6–8) i do różnej ładowności,
a w grupie pojazdów specjalnych
są m.in. ambulans i karawan po-
grzebowy. Ciekawą proporcją są
pojazdy stylizowane na retro, które
doskonale wyglądają używane do
przewozu osób po terenach obiek-
tów zabytkowych, uzdrowisk
i ośrodków wypoczynkowych.
Meleksy są budowane na
nośnej ramie stalowej, a nadwozia
– zależnie od przeznaczenia pojaz-
du – wykonuje się z tworzyw
sztucznych metodą termoformo-
wania lub ze stopów lekkich.
Pojazdy są wyposażone w hydrau-
liczne hamulce i oświetlenie ze-
wnętrzne zgodnie z przepisami
ruchu drogowego. Zawieszenie
przednie i tylne pojazdów stano-
wią amortyzatory teleskopowe
i 5-piórowe resory poprzeczne.
Napęd silnikiem elektrycznym
o mocy 2,1 (36 V), 3,3 (48 V) lub
3,9 kW (48 V) – zależnie od rodzaju
pojazdu – pobierającym energię
elektryczną z akumulatorów oło-
wiowo-kwasowych umieszczonych
pod podłogą pojazdu. Masa 8 aku-
mulatorów trakcyjnych wynosi
225 kg, a ich pojemność 232 Ah.
Meleksy mają zasięg jazdy około
80 km i na desce rozdzielczej przy-
cisk „żółw/zając”, czyli dwustop-
niową regulację prędkości jazdy,
zazwyczaj 25 i około 36 km/h,
ta większa prędkość zależy od wy-
mogów stawianych pojazdom wol-
nobieżnym i od stopnia przełoże-
nia mostu napędowego. W Mielcu
wytwarza się około 1000 Melek-
sów rocznie.
z
Najnowszy Melex serii N.Car przy-
stosowany do przewozu 2 osób
i 250 kg adunku.
Pojazd bagaowy z kabin kierowcy: Melex typ 961.
h i t n u m e r u
Pasaerski Melex typu Retro z przyczep moe przewozi cznie 12 osób.
elektryczne 2k.indd 18
2010-06-16 17:36:11
W ZSRR biegacze na treningu przyklejają, czy też w in-
ny sposób przytwierdzają do ciała, rozmaite czujniki,
które drogą radiową informują trenera o ciśnieniu, tęt-
nie i liczbie oddechów biegacza. Trener może dzięki te-
mu dokładnie oceniać możliwości zawodnika, a nawet
przewidywać tzw. kryzysy i odpowiednio do tego dyk-
tować tempo biegu. Może też na bieżąco informować
biegacza o funkcjonowaniu jego organizmu, przez co
zawodnik uczy się dokładniej oceniać swe siły.
Nie koniec na tym. Aparaty odbierające meldunki od
czujników można podłączyć do odpowiednio zaprogra-
mowanej elektronicznej maszyny liczącej, która anali-
zuje sygnały i błyskawicznie wydaje dyspozycje co
do dalszej taktyki biegu. Zawodnik upodabnia się
tu niejako do linii produkcyjnej, a trener do inży-
niera dyżurującego przy tablicy sterowniczej.
Ponieważ maszyna szybciej potrafi ocenić cały ze-
spół informacji z czujników, a może także „przekal-
kulować” aktualny układ sił na bieżni – może być ona
wielką pomocą dla trenera.
Nie jest wykluczone, że za kilkanaście lat bieg na 5 czy
10 kilometrów, a nawet na 1500 metrów, rozgrywany
w silnej konkurencji, będzie wyglądał nader osobliwie.
Zawodnicy na bieżni, z czujnikami na piersiach i ramio-
nach oraz z małym aparatem w uchu, będą odbierali
polecenia trenerów siedzących na murawie boiska przy
miniaturowych elektromózgach. Oczywiście, żaden pa-
tałach, nawet jeśli ściągnie na pomoc sto maszyn elek-
tronicznych, nie wygra z mistrzem. Gdy jednak zmie-
rzą się rywale równorzędni, rola maszyny może oka-
zać się niebagatelną. Tylko czy władze sportowe zgo-
dzą się na taką cybernetyzację lekkiej atletyki?
Latający samochód
Latający samochód, pokazany na zdjęciu, powstał z po-
łączenia Forda Pinto z samolotem Cessna Skymaster.
Dowodzi on, iż koncepcja uskrzydlonego samochodu
nęci wciąż jeszcze konstruktorów, mimo że od pierw-
szych prób budowania tego typu pojazdów upłynęło kil-
kadziesiąt lat i że przekonano się o wadach takiego roz-
wiązania (na szosie niewygoda, w locie kiepskie osiągi).
Kolejnego eksperymentu dokonano w Stanach
Zjednoczonych.
Bułgarski aparat telefoniczny AN-10
Poza klawiszowym systemem wybierania numerów,
aparat ten został wyposażony w pamięć, do której moż-
na wprowadzać numery trzydziestu abonentów najczę-
ściej przez użytkownika aparatu przywoływanych.
Połączenie z nimi uzyskuje się automatycznie, po naci-
śnięciu tylko jednego, właściwego klawisza. Ponadto,
gdy wybrany numer jest zajęty, można aparatowi zlecać
automatyczne podejmowanie dalszych prób połączenia
z tym numerem, nie tracąc na to czasu.
lat temu
lat temu
lat temu
lipiec 1965
lipiec 1980
lipiec 1995
„Młody Technik” nie ukazał się.
wc.indd 19
2010-06-17 15:14:39
W
dziale „Poznajemy samocho-
dy” prezentujemy pojazdy
spotykane na polskich dro-
gach. Są jednak i takie, które nie-
często możemy zobaczyć. Do nich
należy Audi A8. Warto zapoznać
się z tym modelem, zawiera on bo-
wiem wiele najnowocześniejszych
rozwiązań technicznych.
Mamy do czynienia z pojaz-
dem najbardziej luksusowym i naj-
droższym wśród modeli z czterema
pierścieniami na przedniej ścianie
nadwozia. Najdroższym, gdyż ce-
ny, zależnie od poziomu wyposaże-
nia takiego samochodu, zaczynają
się od ok. 400 tys. zł.
Oznaczenie modelu wskazu-
je, że wyposażono go w silnik
8-cylindrowy. Tradycje Audi stoso-
wania takich silników sięgają 1988
r. Wówczas zadebiutował model
Audi V8, z nadwoziem będącym
rozwinięciem konstrukcyjnym nad-
wozia Audi 100 z 1982 r., napędza-
ny widlastym 8-cylindrowym silni-
kiem o nowoczesnej wówczas bu-
dowie, wyposażonym m.in.
w 4 zawory przy każdym cylin-
drze. Nowoczesne też były: auto-
matyczna 4-przekładniowa skrzy-
nia biegów i stały napęd na 4 koła.
Model Audi noszący ozna-
czenie A8 po raz pierwszy pojawił
się w 1994 r. Jego modernizacje
przeprowadzono w 2002 i 2008 r.
Nowy A8 z 2010 r. od swoje-
go poprzednika jest większy na
zewnątrz i wewnątrz nadwozia.
Ma o 75 mm większą długość, o 55
mm większą szerokość i o 16 mm
większą wysokość. Większy też
jest rozstaw osi – o 48 mm, a np.
odległość od poduszki siedzenia
do dachu jest większa z przodu
o 6 mm, a z tyłu o 4 mm.
Model A8 jest rodzajem
okrętu flagowego niemieckiej mar-
ki Audi. Jego sylwetka odznacza
się dostojnością, elegancją i spra-
wia wrażenie wymodelowanej
z jednej bryły. Linia dachu nawią-
zuje do coupe, z niskimi tylnymi
słupkami płynnie przechodzi w li-
nię bagażnika. Bardzo ważna jest
przednia część nadwozia, ona wy-
różnia samochód. W Audi – w każ-
dym modelu – osłona chłodnicy
jest charakterystyczna, nazwana
Singleframe. Z lampami przednimi
tworzy zintegrowaną całość.
Lampy przednie mają w peł-
ni diodowe światła, które po raz
pierwszy na świecie wprowadzo-
no właśnie w samochodzie Audi,
modelu sportowym R8. Nadają one
A8 niepowtarzalny wygląd zarów-
no podczas jazdy w dzień, jak
i w nocy, emitując światło zbliżone
do dziennego i niemęczące oczu
kierowcom nadjeżdżającym z prze-
ciwka. Światła te nie wymagają
konserwacji, ich żywotność obli-
czona jest na cały okres eksploata-
cji samochodu. W każdej przedniej
lampie są 54 diody LED, które two-
rzą fascynujące łuki, łatwo rozpo-
znawalne z odległości około 400 m
– wyglądają jak jednolite pasy
świetlne.
Jako opcja dostępne są
światła adaptacyjne z regulacją
zasięgu świecenia i doświetlaniem
zakrętu. Kamera wideo umieszczo-
na przy lusterku wstecznym rozpo-
znaje jadące z przodu i nadjeżdża-
jące z przeciwka pojazdy po ich
światłach. Komputer dostosowuje
do warunków otoczenia zasięg
i szerokość strumienia świecenia,
zapewniając zawsze jak najlepsze
oświetlenie drogi. Poza tym do sie-
ci modułu sterowania reflektorami
podłączono system nawigacji MMI
(Multi Media Interface) Navigation
plus, który to system z wyprzedze-
niem odczytuje informacje o trasie
i przekazuje je do komputera świa-
teł. W ten sposób np. światła dro-
gowe, tzw. długie, są wcześniej
włączane, a przed dojazdem do
skrzyżowania następuje automa-
tyczne przełączenie świateł drogo-
wych na mijania.
Tylne światła A8 również
wyglądają efektownie. W każdej
lampie zespolonej są 72 diody
cias no umieszczone obok siebie.
Tylko światła cofania nie są diodo-
we. Wewnątrz obrysu poziomo
ustawionych lamp tylnych jest
światło stop – w razie gwałtowne-
Najbardziej luksusowy samochód marki Audi, model A8 wykonany przy uyciu
stopów lekkich (np. nadwozie i elementy zawieszenia kó).
Z d z i s a w P o d b i e l s k i
p o z n a j e m
y s a m o c h o d y
Wntrze nadwozia i cay samochód wykonano z uyciem najwyszej jakoci
materiaów.
poznajemy k.indd 20
2010-06-16 09:50:22
go hamowania
światło to będzie
migało z wysoką
częstotliwością, aby
ostrzec kierowców
pojazdów jadących
z tyłu.
Samochód wypo-
sażono w wiele rozwią-
zań technicznych w po-
staci systemów wspomagających
kierowcę. Regulują one odległość
do jadącego z przodu pojazdu,
pomagają kierowcy zmienić lub
utrzymać pas ruchu i ułatwiają
mu parkowanie. Rozpoznają także
znaki graficzne ograniczenia pręd-
kości i odpowiednio do warunków
doświetlają drogę.
System ACC (Adaptive
Cruise Control), wykorzystując ra-
dar, reguluje prędkość i odległość
do jadącego z przodu pojazdu
w zakresie prędkości od 0 do 250
km/h. Bez udziału kierowcy przy-
hamowuje A8 aż do zupełnego za-
trzymania około 4 m przed poprze-
dzającym pojazdem. Jeśli postój
trwa krótko, do 15 sekund, A8 sam
ruszy, jeśli stoi dłużej, kierowca
musi nacisnąć pedał przyspieszni-
ka lub dźwignię tempomatu i wte-
dy samochód będzie podążał za
znajdującym się przed nim pojaz-
dem, gdy tamten zacznie jechać
do przodu. System ACC działa, wy-
korzystując dwa czujniki radarowe
umieszczone w ścianie przedniej
pojazdu, które wysyłają dane do
komputera, a ten rozpoznaje poru-
szające się z przodu pojazdy.
System ASA (Audi Side
Assist) ułatwiający zmianę pasa
ruchu zadziała od prędkości jazdy
30 km/h. Dwa czujniki radarowe
umieszczone w tylnej części nad-
wozia rejestrują wydarzenia za A8
w odległości do 70 m i przekazują
dane do komputera, a ten analizu-
je dane. Jeżeli w krytycznym ob-
szarze porusza się inny pojazd, ak-
tywowany jest tzw. stopień infor-
macyjny – w obudowie lusterka
zewnętrznego zaświeci się żółta
dioda, która będzie świeciła jaśniej
i emitowała światło z dużą częstot-
liwością, gdy kierowca włączy kie-
runkowskaz, aby zmienić pas ruchu.
Systemów wspomagających
jazdę kierowcy jest więcej, np.
system ostrzegający przed nieza-
mierzonym przekroczeniem swoje-
go pasa ruchu i system „asystent
widoczności nocą” działający na
zasadzie dalekiej podczerwieni
(FIR). Kamera, wbudowana w logo
firmy na atrapie chłodnicy, reaguje
na ciepło emitowane przez obiekty
znajdujące się na drodze.
Komputer zmienia informacje na
obraz wyświetlany na centralnym
ekranie zestawu wskaźników i kie-
rowca widzi obiekty na odległość
do 300
metrów,
poza zasięg
świateł dro-
gowych. Także
w technice multi-
medialnej A8 ma nowo-
czesne rozwiązania, a obsługa
MMI Navigation plus odbywa się
przy użyciu panelu dotykowego.
Rozwiązań technicznych,
i to najnowocześniejszych, w no-
wym A8 jest tak wiele, że na ich
omówienie potrzeba znacznie wię-
cej miejsca, niż mamy. Dlatego tyl-
ko wspomnimy, że w samochodzie
zastosowano rozwiązania z zakre-
su bezpieczeństwa czynnego
i biernego, że nadwozie wykonano
ze stopów lekkich. Do napędu sa-
mochodu możemy wybrać spośród
dwóch silników 8-cylindrowych
w układzie widlastym: benzynowy
lub wysokoprężny.
Interesującym rozwiązaniem
jest system doładowujący akumu-
lator – gdy kierowca zdejmuje
nogę z pedału przyspiesznika, np.
hamuje, inteligentny układ zarzą-
dzający lekko zwiększa napięcie
alternatora, aby ten mógł skutecz-
niej doładowywać akumulator.
Alternator jest chłodzony za pomo-
cą systemu wodnego – skuteczniej
niż za pomocą elektrycznego wen-
tylatora.
Jeśli wspomnieliśmy o ukła-
dzie chłodzenia, to warto dodać,
że bezpośrednio po uruchomieniu
zimnego silnika elektronicznie od-
łączany jest silnik od układu chło-
dzenia. W ten sposób olej silniko-
wy szybko osiąga roboczą tempe-
raturę.
Na zakończenie dopowiemy,
że z silnikiem współpracuje nowa
automatyczna skrzynia tiptronic
z ośmioma przełożeniami do jazdy
w przód. Napęd z silnika jest prze-
kazywany na cztery koła, a tylny
mechanizm różnicowy rozdziela si-
łę napędową bezstopniowo, w spo-
sób zmienny, między tylne koła –
tym samym samochód stabilnie
porusza się na łukach dróg.
z
NAD WO ZIE: samonone z ram pomocni-
cz, 4-drzwiowe, 5-miejscowe
SIL NIK: 4-suw. 8-cyl. widlasty, 32 zawory
sterowane 4 wakami rozrzdu, wysoko-
prny z bezporednim wtryskiem paliwa
common-rail, z 2 turbosprarkami
i 2 chodnicami doadowywanego powietrza
(intercooler), umieszczony wzdunie
z przodu, napdza 4 koa
RED NI CA CYL. × SKOK TO KA/
POJ. SKO KO WA: 83×95,3 mm/4134 cm
3
STO PIE SPR A NIA: 16,5:1
MOC MAK SY MAL NA: 258 kW = 350 KM
przy 4000 obr/min
MO MENT MAK SY MAL NY: 800 Nm przy
1750÷2750 obr/min
SKRZY NIA BIEGÓW: automatyczna tiptro-
nic, 8 biegów do jazdy w przód + wsteczny
ZA WIE SZE NIE PRZED NIE: po 5 wahaczy
przy kadym kole, kolumny amortyzatorów
teleskopowych poczone z elementami
pneumatycznymi, stabilizator przechyów
ZA WIE SZE NIE TYL NE: wahacze trapezo-
we, kolumny amortyzatorów teleskopowych
poczone z elementami pneumatycznymi,
stabilizator
HA MUL CE: hydrauliczne ze wspomaga-
niem, dwuobwodowe, systemy ABS i ESP
(stabilizacji toru jazdy samochodu i przy-
czepy), tarcze wentylowane przy 4 koach,
hamulec postojowy elektromechaniczny
dziaa na tylne koa
OGUMIENIE O WYMIARACH: 235/55 R18
DU GO
/SZEROKO
/WY SO KO
PO JAZ DU 5137/1949/1460 mm
ROZ STAW OSI: 2992 mm
MA SA WAS NA: 1995 kg (bez kierowcy)
PR D KO
MAK SY MAL NA: 250 km/h
(ograniczona elektronicznie)
ZU Y CIE PA LI WA – CYKL MIEJ SKI/
PO ZA MIEJ SKI/MIE SZA NY:
10,2/6,1/7,6 dm
3
/100 km
Audi A8 4.2 TDI
dane techniczne
Ukad napdowy samochodu Audi A8 z silnikiem
umieszczonym przed przedni osi i przekazujcym
moment obrotowy na obie osie jezdne pojazdu.
O k r t f l a g o w y m a r k i A u d i
Ilustracje: autor i Audi
poznajemy k.indd 21
2010-06-16 09:50:23
P
ierwszy polski satelita nauko-
wy nazwany BRITE-PL, będzie
zbudowany w ramach między-
narodowego projektu BRITE
(BRIght Target Explorer Constel-
lation). Zajmą się tym naukowcy
z Polskiej Akademii Nauk Cen-
trum Badań Kosmicznych (CBK)
i Centrum Astronomiczne im.
Mi kołaja Kopernika (CAMK)
we współpracy z Instytutem
Astro nomicznym Uniwersytetu
Wrocławskiego (IAUWr).
Misją projektu jest zbudo-
wanie dwóch satelitów i umiesz-
czenie ich na orbicie do marca
2013 r. w celu uzyskania danych
astrosejsmologicznych jasnych
gwiazd. Satelity zostaną wystrze-
lone przy okazji startu innej misji
kosmicznej. Jak mówią pracowni-
cy CBK, polecą „na barana”, a i tak
będzie to kosztowało 10–12 tysię-
cy dolarów za kilogram wyniesio-
nego ładunku. Zbudowane w CBK
PAN satelity będą częścią grupy
sześciu podobnych obiektów two-
rzących formację lotną, umiesz-
czoną na orbicie o wysokości 800
km. Ich zadaniem będzie prowa-
dzenie precyzyjnych pomiarów fo-
tometrycznych aż 286 najjaśniej-
szych gwiazd na niebie w trybie
ciągłym przez kilka lat. Dla zespo-
łu 6 satelitów gwiazdy nie będą
zachodzić. W ten sposób naukow-
cy uzyskają wyniki o niepowta-
rzalnej dokładności i ciągłości
w czasie. Stare, pracujące satelity
mają zbyt małe pole widzenia
i nie mogą obserwować kilku
gwiazd równocześnie.
P R E C Y Z Y J N E P O M I A R Y
Duża dziedzina nauk astro-
nomicznych zajmuje się badaniem
pulsacji gwiazd. Szczególną uwa-
gę naukowców przyciąga mecha-
nizm konwekcji, czyli transportu
energii, który odbywa się w naj-
gorętszych gwiazdach. „Mimo
że jest to ważny w przyrodzie me-
chanizm i znany fizykom od po-
nad 100 lat, jednak do tej pory nie
mamy jego precyzyjnego matema-
tycznego opisu, nasze badania
mogą to zmienić” – twierdzi prof.
Alek sander Schwarzenberg-
Czerny.
tych pulsacji nie da się zmierzyć
z Ziemi. Główną przeszkodę sta-
nowi atmosfera ziemska, która
ciągle faluje i tym samym wywo-
Pierwszy polski satelita naukowy pomoe w zrozumieniu
wewntrznej budowy najwikszych gwiazd naszej Galaktyki.
Z pomoc astrosejsmologii zespó satelitów zdobdzie dane
o tym, jak oscyluj gwiazdy. W ten sposób bdzie mona
odtworzy elementy ich budowy. Trzeba to robi empirycznie,
bo na razie nie ma dobrych modeli matematycznych.
BRITE-PL
a s t r o n a u t y k a
satelita k.indd 22
2010-06-17 12:26:34
łuje zakłócenia. Obserwacje pro-
wadzone z orbity są dokładniejsze
nawet o kilka rzędów wielkości.
Zaletą polskich satelitów
jest stosunkowo niewielka wiel-
kość i waga. Jest to ważący zaled-
wie 7 kg sześcian o boku 20 cm.
Warto dodać, że satelity w kształ-
cie sześcianu, o boku 10 cm, nie
są w ziemskiej przestrzeni ko-
smicznej niczym szczególnym.
W projekcie BRITE istotnym
dla osiągnięcia prawidłowych wy-
ników pomiarów jest zachowanie
bardzo wysokiej precyzji (w trzech
osiach) przy stabilizacji satelity na
orbicie. Zastosowane rozwiązania,
pomimo prostej konstrukcji nano-
satelity, taką precyzję zapewniają.
Zainstalowana na satelitach szero-
kokątna kamera wykona zdjęcia
dostatecznie wielu gwiazd bez za-
kłócającego i nieprzewidzianego
wpływu atmosfery.
M I Ę D Z Y N A R O D O W A
W S P Ó Ł P R A C A
Jednym z inicjatorów tego
przedsięwzięcia jest prof. Sławo-
mir Ruciński z Warszawy, od po-
nad 30 lat związany z uniwersyte-
tem w Toronto. Jednym z pierw-
szych kroków w realizacji BRITE-
PL było zawarcie między CBK
i CAMK umowy o współpracy na-
ukowej. Jednak kamieniem milo-
wym okazał się przyznany na po-
czątku 2010 r. przez Ministerstwo
Nauki i Szkolnictwa Wyższego
grant inwestycyjny. Zbiegł się on
w czasie z zaproszeniem polskie-
go zespołu do Brite Consortium
(Austria i Kanada), które tworzyły
uniwersytet w Wiedniu, politech-
nika w Grazu, uniwersytet w To-
ronto oraz uniwersytet w Mon tre-
alu. Polscy naukowcy otrzymali
ofertę współpracy naukowej, a in-
żynierowie zbudowania dwóch sa-
telitów. Doktor inż. Piotr Orleański
zapowiada, że „pierwszy polski
satelita zostanie zbudowany
w 2011 roku, a cały projekt zosta-
nie zakończony w 2013 umieszcze-
niem drugiego satelity na orbicie”.
Wcześniej w przestrzeni kosmicz-
nej znajdą się dwa austriackie
i dwa kanadyjskie satelity.
P O L S K I E D O K O N A N I A
Od momentu powołania CBK
PAN w roku 1977, grupy badawcze
i inżynierskie instytutu stworzyły
instrumenty i uczestniczyły w eks-
perymentach w ponad 50 misjach
kosmicznych. Nawet w chwili
obecnej polskie instrumenty na-
ukowe pracują w przestrzeni ko-
smicznej, uczestnicząc w kilku naj-
poważniejszych misjach między-
narodowych. W Polsce do tej pory
prowadzone były prace nad skon-
struowaniem studenckich sateli-
tów. Na tym polu szczególnie ak-
tywne są AGH, WAT czy Politech-
nika Warszawska. Kompletne sate-
lity naukowe budujemy pierwszy
raz. Stąd za wzór posłuży nam
kanadyjski nanosatelita CAN-X 3,
zbudowany w Uni versity of To ron-
to, Institute for Aerospace Studies,
Space Flight Laboratory (UTIAS-
SFL).Opracowanie projektu sateli-
tów to zasługa Kanadyjczyków.
Jednak bez dodatkowego polskie-
go wkładu nie byłoby możliwe do-
kładne określenie wewnętrznej bu-
dowy gwiazd, zwłaszcza w obsza-
rach konwekcji ciepła. Polska wie-
dza teoretyczna oparta o własne
programy komputerowe do symu-
lacji pulsacji gwiazd powszechnie
uważana jest za „state-of-art”, tj.
wedle wszelkich arkanów sztuki.
Na tym polski udział się nie
kończy. Zespół techniczny projektu
BRITE-PL planuje aktywnie
uczestniczyć w całym procesie bu-
dowy obu satelitów. W przypadku
pierwszego z nich większość pod-
systemów satelity dostarcza do
CBK strona kanadyjska, udziałem
polskich inżynierów będą modyfi-
kacje teleskopu, wykonanie struk-
tury satelity, integracja oraz testy
satelity. W przypadku drugiego
satelity udział komponentów kana-
dyjskich zostanie poważnie ogra-
niczony, większość podsystemów
będzie opracowana w CBK i wy-
produkowana w Polsce. Oczywiś-
cie integracja i testy drugiego sa-
telity to domena CBK. W ramach
programu BRITE-PL powstanie
także stacja kontroli lotu i odbioru
danych (w Warszawie, w CBK PAN).
Powodzenie projektu będzie
miało także znaczenie dla przy-
szłego udziału polskich naukow-
ców i firm w bardziej skompliko-
wanych eksperymentach realizo-
wanych np. przez Europejską
Agencję Kosmiczną, do której
Polska ma ambicję w najbliższej
przyszłości należeć.
Profesor Schwarzenberg-
-Czerny wyjaśnia, że „czeka nas
nieformalny egzamin dojrzałości,
gdyż jeśli ktoś nie zbudował żad-
nego kompletnego satelity, to nie
powierzy mu się w ESA żadnej
ważnej funkcji”.
Naukowcy i inżynierowie
z projektu podkreślają, że to co
robią ma znaczenie nie tylko dla
nauki, ale też dla zwykłych ludzi.
Korzyścią z BRITE będzie to, że za-
cznie się mówić w Polsce o projek-
tach kosmicznych, o możliwo-
ściach dla młodych ludzi i nauki.
Na realizację projektu
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa
Wyższego przeznaczyło 14,2 mln
zł. Mimo że to tylko 1/600 kosztu
teleskopu kosmicznego Hubble`a,
to od 1989 r. nie było w Polsce
większego grantu badawczego
w dziedzinie astronomii i badań
kosmicznych.
z
satelita k.indd 23
2010-06-17 12:26:35
L
otnictwo zawsze wymagało
wysokiej kultury technicznej.
Jest to całkiem naturalne, jeśli
pomyślimy o konsekwencjach błę-
dów. Pojazd poruszający się po
ziemi w przypadku zdecydowanej
większości awarii może bezpiecz-
nie się zatrzymać, a jeśli nawet
dojdzie do zderzenia, istnieje rela-
tywnie wysokie prawdopodobień-
stwo, że konstrukcja pochłonie
odpowiednio dużą część energii,
by zagwarantować przeżycie
„załogi”. W przypadku statków
powietrznych sprawa nie jest tak
prosta. Czasem nawet drobna
usterka może doprowadzić do ka-
tastrofy.
Przyjrzyjmy się bliżej śmi-
głowcowi. Na pierwszy rzut oka
widać, że jednymi z najbardziej
odpowiedzialnych, a zarazem naj-
bardziej obciążonych elementów
są łopaty wirnika nośnego. Nawet
awaria silnika nie jest tak groźna.
W przypadku zatrzymania pracy
silnika istnieje możliwość lądowa-
nia autorotacyjnego, czyli wyko-
rzystania opływu powietrza do
rozpędzenia wirnika, a następnie
użycia jego energii kinetycznej do
wyhamowania śmigłowca. W przy-
padku, gdy „odejdą” łopaty, kata-
strofa śmigłowca jest nieunikniona.
B U D O W A Ł O P A T Y
Typowa łopata składa się
z dwóch (podstawowych) całkiem
różnych pod względem wytrzyma-
łości elementów. Dźwigara, który
przenosi zdecydowaną większość
obciążeń i w nasadowej części
łączy się z głowicą wirnika, oraz
spływowej części łopaty. Dźwigar
może być zbudowany z różnych
materiałów: stopów na bazie Al
(śmigłowce Mi), stali (Robinson
R-22), stopów tytanu (Black
Hawk), z kompozytów węglowo-
epoksydowych (Lynx) lub szklano-
epoksydowych (PZL W3 Sokół).
Zadaniem dźwigara jest, jak wspo-
mniałem, przenoszenie obciążeń.
Część spływowa stanowi element,
którego głównym zadaniem jest
zapewnienie odpowiedniego prze-
pływu powietrza wokół profilu ło-
paty. Część spływowa zwykle zbu-
dowana jest z wypełniacza komór-
kowego (tzw. plastra miodu, ang.
honeycomb) pokrytego cienką
warstwą kompozytu lub blachy,
gdyż takie rozwiązanie zapewnia
bardzo małą masę przy stosunko-
wo wysokiej sztywności elementu.
Oczywiście nie jest to jedyne roz-
wiązanie. W małych śmigłowcach
czasem stosuje się prostsze kon-
strukcje, gdzie dźwigar stanowi
rura o przekroju okrągłym.
Schematyczna budowa opaty o strukturze kompozytowej. W przedniej czci
znajduje si dwigar, którego zbrojenie mog stanowi tkaniny lub tamy w-
glowe albo szklane uoone w kilku kierunkach. Cz spywowa to wypeniacz
komórkowy (ewentualnie piankowy), pokrycie dolne i górne to cienka warstwa
kompozytu.
Schematyczna budowa opaty metalowej (zbliona do konstrukcji stosowanych
w migowcach rodziny Mi).
Dwigar to profil duralowy lub stalowy zamknity. Cz spywowa podobnie
jak w opacie kompozytowej jest w postaci wypeniacza komórkowego (tym ra-
zem metalowego). Pokrycie górne i dolne opaty stanowi blacha o maej grubo-
ci. Elementy czone s ze sob za pomoc klejenia.
otnictwo zawsze wymagało
tywnie wysokie prawdopodobień-
łości elementów. Dźwigara, który
l o t n i c t w o
P i o t r S y n a s z k o
1
2
lopaty k.indd 24
2010-06-17 13:35:18
Ż Y W O T N O Ś Ć
Każdy element poddawany
cyklicznie zmiennym obciążeniom
zaczyna z upływem czasu tracić
swoją wytrzymałość. Dzieje się
to w tempie zależnym od wielkości
obciążenia i cech elementu (np.
kształtu). Proces ten dotyczy
wszystkich konstrukcji, a szczegól-
nie lotniczych, gdzie unika się każ-
dego zbędnego grama. W związku
z tym łopaty każdego ze śmigłow-
ców mają zdefiniowaną przez pro-
ducenta liczbę godzin, przez które
można je bezpiecznie użytkować.
Po przekroczeniu tej liczby, zależ-
nie od zaleceń producenta, łopaty
należy zezłomować bądź poddać
badaniom sprawdzającym ich
stan. Zdarza się, że na skutek wad
materiałowych, błędów wykonania
czy też innych czynników, jak np.
uderzeń podczas prac obsługo-
wych łopata zostaje lokalnie osła-
biona przed upływem „bezpiecz-
nej” liczby godzin. Niebezpie czeń-
stwo jest tym poważniejsze, że nie
po każdym takim zdarzeniu zostaje
widoczny ślad. Ze względu na
możliwości pojawienia się tego
typu czynników mogących skrócić
żywotność łopaty producenci pró-
bują stosować różne rozwiązania
mające ułatwić wykrycie uszko-
dzeń.
Z A P O B I E C K A T A S T R O F I E
Niektóre typy łopat, jak np.
cała rodzina łopat do radzieckich
(rosyjskich) śmigłowców Mi, mają
prosty system sprawdzający, czy
w dźwigarze łopaty nie nastąpiło
pęknięcie. W dźwigarze znajduje
się gaz pod zwiększonym ciśnie-
niem. W przypadku pojawienia się
pęknięcia dochodzi do rozszczel-
nienia, ciśnienie spada i urucha-
mia sygnalizator
4
pokazujący
uszkodzenie. Monitoring ten jed-
nak nie obejmuje części spływo-
wej, która może uleć rozklejeniu
bądź odklejeniu od dźwigara.
Typową praktyką przyjętą na ca-
łym świecie (zalecaną też przez
wielu producentów łopat) jest pro-
wadzenie okresowej kontroli łopat
metodami badań nieniszczących.
W przypadku gdy interesuje
nas jedynie stan części spływowej
oraz połączenie jej z dźwigarem,
najprostszą i całkiem skuteczną
metodą jest ostukiwanie łopaty
(ang. tap testing). Polega to na
delikatnym ostukiwaniu struktury
małym młoteczkiem i nasłuchiwa-
niu. Gdy uderzamy w zdrową
strukturę, każdy „stuk” brzmi po-
dobnie. W przypadku odklejenia
częstotliwość dźwięku zmienia się,
sygnalizując tym samym uszko-
dzenie. Nieco bardziej „unowocze-
śnioną” wersję tej techniki stano-
wi metoda impedancji akustycznej
(MIA). W metodzie tej zamiast
młoteczka posługujemy się głowi-
cą wysyłającą impulsy o częstotli-
wości kilkunastu kHz. Pod wpły-
wem tego „uderzenia” materiał
odpowiada dźwiękiem, który jest
porównywany z sygnałem nadaw-
czym i rejestrowany. Na podstawie
różnicy sygnałów otrzymujemy in-
formację o lokalnej zmianie impe-
dancji akustycznej (pod głowicą),
która informuje o lokalnej sztywno-
ści. W przypadku odklejenia czę-
stotliwość odpowiedzi materiału
zmienia się. Metoda ta możliwa
jest do wykorzystania z automa-
tycznymi skanerami, pozwalając
w ten sposób na prezentację wyni-
ku w postaci kolorowego obrazu
struktury z widocznymi uszkodze-
niami. Obraz tworzy się poprzez
przypisanie poszczególnym czę-
stotliwościom odpowiednich kolo-
rów. W Polsce metoda ta jest sto-
sowana przez Instytut Techniczny
Wojsk Lotniczych do badań łopat
śmigłowców znajdujących się na
wyposażeniu Sił Zbrojnych RP.
Drugą powszechną w bada-
niach łopat metodą dla cienkich
(i nie tylko) struktur jest metoda
Laser Shearography. Stosuje się ją
zwykle do sprawdzania połączeń
klejonych pokrycia łopaty i wypeł-
niacza komórkowego. Jest to
metoda optyczna polegająca na
porównywaniu map badanej po-
wierzchni rejestrowanych przy róż-
nym stanie odkształcenia tej po-
wierzchni. Mapy te tworzone są
poprzez zarejestrowanie i złożenie
obrazów powierzchni oświetlonej
światłem laserowym pod dwoma
zbliżonymi kątami. W wyniku tego
złożenia powstaje obraz (mapa)
w postaci „plamek”. Porównanie
mapy powstałej dla nieodkształco-
nej powierzchni oraz mapy po ob-
ciążeniu powierzchni poprzez od-
działywanie próżnią lub zwiększo-
ną temperaturą daje różnicowy ob-
raz przedstawiający przebieg gra-
dientu (zmiany) odkształcenia.
Mówiąc prostszym językiem, jako
wynikowy obraz nie dostajemy do-
kładnego obrazu uszkodzenia, tyl-
ko informację, w którym miejscu
nastąpiło odkształcenie. Typowy
obraz uszkodzenia zbliżonego do
okręgu przypomina widok przekro-
jonej pomarańczy, tzn. składa się
z dwóch półokrągłych połówek.
Sygnalizator spadku cinienia
w dwigarze opaty. W przypadku
pojawienia si nieszczelnoci dwi-
gara mogcej oznacza pknicie
sygnalizator zmienia kolor na czer-
wony.
4
Przedstawiciel rodziny migowców Mi – migowiec Mi-24.
3
MINI QUIZ MT
CZYT
AM, WIC WIEM
Badania struktury opat migowców
mona wykona:
a) uywajc wiata lasera
b) opukujc opat motkiem
c) przewietlajc opat promieniami X
lopaty k.indd 25
2010-06-17 13:35:19
W zrozumieniu obrazu uszkodze-
nia powinna pomóc ilustracja
6
przedstawiający odklejenie pokry-
cia łopaty od wypełniacza komór-
kowego.
Wiele ośrodków badaw-
czych na świecie wykorzystuje
metodę rentgenowską, wykonując
prześwietlenia łopat. Daje ona bar-
dzo dobre wyniki, jednak wymaga
zachowania odpowiednich środ-
ków bezpieczeństwa ze względu
na szkodliwość promieniowania.
Metoda ta (uogólniając nieco)
w przeciwieństwie do dwóch wy-
żej opisanych pozwala na spraw-
dzenie stanu całej łopaty, bez
względu na grubość struktury.
Opisane wyżej metody nie
wyczerpują wachlarza możliwych
do zastosowania metod badań nie-
niszczących, jednak są to metody
najczęściej stosowane, a przy tym
(poza rentgenografią) stosunkowo
mało znane osobom niezwiązanym
z tą profesją.
P R Z Y S Z Ł O Ś Ć
Aktualnie coraz wyraźniej-
szy staje się trend polegający na
budowaniu „inteligentnych” struk-
tur, czyli wbudowywaniu w łopatę
(podczas produkcji) różnego rodza-
ju czujników i systemów monitoro-
wania stanu technicznego (SHM –
Structural Health Monitoring) po-
zwalających na ocenę stanu łopaty
w czasie rzeczywistym. Na dzień
dzisiejszy nie istnieją jeszcze łopa-
ty śmigłowców nadzorowane jedy-
nie przez systemy SHM, jednak
prace trwają na całym świecie.
SHM zaczyna pojawiać się w nie-
których samolotach, nadzorując za
pomocą sieci czujników wyselek-
cjonowane miejsca (zwykle trudno
dostępne). Najbliższa przyszłość
prawdopodobnie będzie związana
z udoskonaleniem metod SHM
i stopniowe wypieranie przez nie
klasycznych badań nieniszczą-
cych. Jest to związane zarówno
z ekonomią, jak i bezpieczeń-
stwem. Godzina pracy eksperta
od diagnostyki jest bardzo kosz-
towna, więc możliwość ogranicze-
nia kosztów poprzez sprowadzenie
badania do pobrania (nawet bez
udziału człowieka) danych z obiek-
tu i ich automatycznej analizy jest
kusząca. Dodatkowo dąży się też
do tego, aby informacja o pojawie-
niu się uszkodzenia była dostar-
czana w czasie rzeczywistym.
Rozwój techniki dokonuje się bar-
dzo szybko. Możliwe, że już nie-
długo doczekamy się konstrukcji,
które same się zdiagnozują, a mo-
że nawet i naprawią.
z
Obraz uszkodzenia w postaci odklejenia pokrycia opaty od wypeniacza
komórkowego zarejestrowany metod Laser Shearography. 1. Odksztacenie
powierzchni wywoane podcinieniem. 2. Gradient odksztacenia. 3. Gradient
odksztacenia wyraony jako mapa kolorów.
l o t n i c t w o
Urzdzenie do bada
metod Laser
Shearography firmy Dantec Dyna-
mics.
5
6
lopaty k.indd 26
2010-06-17 13:35:19
Foto Co to?
24 maja 2010 r
. jeden z instrumentów satelity T
erra nalecego do NASA uchwyci taki obraz delty rzeki Mississippi.
Smugi i plamy oleju, które wycieky z platformy wiertniczej Deepwater Horizon (wyciek by konsekwencj poaru platformy
,
która potem zatona w Zatoce Meksykaskiej) s widoczne jako kolor srebrny w ssiedztwie niebieskiej wody
.
Rolinno jest czerwona. Z kosmosu plama ropy jest janiejsza ni otaczajce j wody
, bo odbija wicej wiata.
fot. NASA/GSFC/METI/ERSD
A
C/JAROS
, and U
.S
./Japan ASTER Science T
eam
foto co to.indd 27
2010-06-17 12:27:30
M
imo że są położone w różnych grupach tablicy
Mendelejewa, wiele je ze sobą łączy. Owe mało
znane pierwiastki to: german, gal, ind, tal oraz
selen, tellur i polon. W tym miejscu zapewne niektó-
rzy Czytelnicy zaprotestują: wszak german to produk-
cja półprzewodników, a i nazwa polonu nie powinna
być nam obca. Jednakże dla chemika nie mają one
obecnie dużego znaczenia,
ale nie oznacza to, że nale-
ży zaniechać nad nimi
badań.
German i gal to pier-
wiastki, których istnienie
przewidział sam twórca
układu okresowego. Na
podstawie własności zna-
nych już pierwiastków i ich
położenia w swojej tablicy
wywnioskował istnienie
i podał cechy chemiczne
i fizyczne jeszcze nieodkry-
tych. W ciągu kilku następ-
nych lat nowe pierwiastki
potwierdziły słuszność
przewidywań Mendelejewa
i umocniły „wiarę” chemi-
ków w prawo okresowości
(było ono jednak krytyko-
wane jeszcze w początkach
XX wieku). Otrzymany
w roku 1875 gal oraz
w 1886 german zajęły miej-
sca pod glinem i krzemem – wcześniej Mendelejew
nadał im „robocze” nazwy: ekaglin i ekakrzem.
German został odkryty przez niemieckiego che-
mika Clemensa Winklera w pewnym saksońskim mi-
nerale srebra. Odkrywca z patriotycznych pobudek
utworzył nazwę nowego pierwiastka od łacińskiego
słowa Germania, oznaczającego tereny dzisiejszych
p a r a d a p i e r w i a s t k ó w
Gal.
Wród ponad stu pierwiastków ukadu okreso-
wego istniej powszechnie znane substancje
proste oraz takie, o których niewiele osób sy-
szao. I to nie tylko ci, którzy kontakt z chemi
zako czyli wraz z otrzymaniem wiadectwa
uko czenia szkoy! Równie tylko nieliczni
zawodowi chemicy maj na co dzie do czy-
nienia z owymi „chemicznymi kopciuszkami”.
German.
K r z y s z t o f O r l i s k i
parada k.indd 28
2010-06-16 09:43:18
Niemiec. Właściwości lokują go na pograniczu metali
i niemetali w grupie 14., łączącej same „ważne” pier-
wiastki: węgiel, krzem, cynę i ołów. German wśród
nich jest prawdziwym „kopciuszkiem”, niemających
tak wielu zastosowań jak one. Zdobył pewne znacze-
nie jako materiał do wytwarzania półprzewodników,
ale częściej korzysta się z łatwiejszego do otrzymania
i tańszego krzemu. German w przyrodzie jest bardzo
rozproszony, najczęściej uzyskuje się go z pyłów
i popiołów powstających podczas spalania węgla
kamiennego (stanowi domieszkę w tej kopalinie) oraz
podczas otrzymywania cynku i kadmu (domieszka
w ich siarczkowych rudach). Związki germanu nie
mają praktycznego znaczenia.
Gal to ciekawy pierwiastek. Odkrył go francu-
ski chemik Paul Lecoq de Boisbaudran, analizując
widmo błyszczu cynkowego (siarczek cynku). I on,
podobnie jak Winkler, chcąc w nazwie pierwiastka
uwiecznić swą ojczyznę, użył łacińskiego słowa Galia.
Gal ma najniższą, po rtęci i cezie, temperaturę topnie-
nia (nie przekracza 30 stopni Celsjusza) oraz bardzo
wysoką temperaturę wrzenia – prawie 2000 stopni
Celsjusza. Żadna inna substancja nie znajduje się
w stanie ciekłym w tak szerokim zakresie temperatur.
Owa własność spowodowała wykorzystywanie galu
do produkcji specjalnych termometrów do pomiaru
wysokich temperatur oraz użycia jako cieczy chłodzą-
cej. Gal w stanie ciekłym jest podobny do rtęci, chęt-
nie tworzy stopy z wieloma metalami (analogiczne
do amalgamatów). Metal ten stosowany jest również
jako domieszka podczas wytwarzania półprzewodni-
ków, a jeden z jego związków (arsenek galu) sam jest
cennym materiałem półprzewodnikowym. Na prze-
szkodzie w szerszym zastosowaniu galu stoi skompli-
kowany sposób produkcji (stanowi tylko drobną do-
mieszkę w rudach cynku i glinu) oraz wysoka cena
(znacznie droższy od złota).
Również pozostałe metale z grupy 13., ind i tal,
praktycznie nie tworzą własnych minerałów, lecz sta-
nowią drobne domieszki rud siarczkowych. Oba też
zostały zidentyfikowane na podstawie emitowanego
przez ich związki promieniowania (były to jedne
z pierwszych pierwiastków odkrytych za pomocą wy-
nalezionej zaledwie kilka lat wcześniej spektroskopii).
I tak w roku 1861 angielski chemik William Crookes,
badając piryt (siarczek żelaza), zaobserwował charak-
terystyczny zielony prążek widmowy, który nie nale-
żał do żadnego znanego ówcześnie pierwiastka,
a wydzielonemu metalowi nadał nazwę tal (z gr. tal-
los = zielona gałązka). Dwa lata później niemieccy
uczeni Ferdinand Reich i Hieronim Richter, szukając
właśnie talu w błyszczu cynkowym, zauważyli niebie-
ski prążek, którego również nie można było przypisać
do widm znanych pierwiastków. Dokładna analiza mi-
nerału pozwoliła wydzielić z niego ind (z gr. indicum
= barwnik indygo; używany m.in. do nadawania cha-
rakterystycznego koloru dżinsu). Oba metale nie mają
praktycznych zastosowań (ind jest wielokrotnie droż-
szy od złota), zaś silnie trujących soli talu używa się
jako środków przeciwko gryzoniom.
Tellur został odkryty w minerałach wydobywa-
nych w siedmiogrodzkich kopalniach złota pod koniec
XVIII wieku (Franz Müller von Reichenstein, 1782).
Nadano mu nazwę pochodzącą od łacińskiego słowa
tellus oznaczającego ziemię. Pierwiastek ten nie zna-
Fotoelementy selenowe uywane s w kserokopiarkach.
Ukad scalony zbudowany z uyciem germanu.
Tellur.
parada k.indd 29
2010-06-16 09:43:19
lazł jak dotąd poważniejszych zastosowań (czasem
jest używany jako dodatek stopowy utwardzający
ołów), a otrzymuje się go ze szlamów anodowych,
powstających w procesie elektrorafinacji miedzi.
Mimo swej „skromnej” natury stanowił nie lada
orzech do zgryzienia dla samego Mendelejewa.
Mianowicie wraz z jodem tworzy jedną z „nieprawi-
dłowych” par pierwiastków sąsiadujących ze sobą
w układzie okresowym. Tellur ma większą od jodu
masę atomową, a mimo to należy umieścić go w tabli-
cy przed tym pierwiastkiem, zgodnie z chemicznym
podobieństwem: telluru do tlenowców, zaś jodu do
fluorowców. Jednakże dyskusje nad rozmieszczeniem
pierwiastków trwały jeszcze długie lata, aż w roku
1913 doświadczenie Moseleya (emisja promieniowa-
nia rentgenowskiego przez wzbudzone atomy) po-
zwoliło ustalić prawidłowość przewidywań
Mendelejewa. Od tej pory pierwiastki są uszeregowa-
ne w kolejności rosnącej liczby protonów w jądrze.
Poszukiwania telluru stały się przyczyną odkry-
cia jeszcze jednego pierwiastka z tej rodziny – selenu.
Dokonał tego w roku 1818 sam słynny Jöns Jakob
Berzelius, analizując szlamy pozostałe po przerobie
siarki. Początkowo sądził, że otrzymał znany już wte-
dy tellur, ale dokładniejsza analiza pozwoliła stwier-
dzić, że jest to nowy pierwiastek. Nazwa pochodzi
od greckiego słowa selene oznaczającego Księżyc.
Niestety, nie dowiemy się już, czy odkrywca chciał
w ten sposób zaznaczyć odrębność selenu i telluru,
czy też ich nierozłączność? W czystej postaci selen
używany bywa w fotokomórkach i kserokopiarkach
(jego przewodnictwo elektryczne silnie zależy od
stopnia oświetlenia), dawniej zaś w prostownikach
prądu zmiennego. Koloidalny selen barwi szkło na
czerwono. Siarczek selenu(IV) to środek przeciwłupie-
żowy i przeciwgrzybiczny stosowany w leczniczych
szamponach. Związki selenu są toksyczne, ale w śla-
dowych ilościach jest on niezbędnym biopierwiast-
kiem. Selen to silny antyutleniacz aktywujący enzymy
odpowiedzialne za eliminację wolnych rodników (na-
leży do tzw. zmiataczy wolnych rodników) mogących
uszkadzać DNA oraz błony komórkowe.
Historia odkrycia polonu znana jest zapewne
wszystkim uczniom. W roku 1898 małżonkowie Maria
i Piotr Curie, analizując promieniowanie rud uranu,
stwierdzili obecność w nich dwóch nowych metali:
polonu i radu. Nazwa pierwszemu z nich została
nadana na cześć kraju rodzinnego odkrywczyni (z łac.
Polonia = Polska). Jednakże społeczność chemików
nie chciała uznać istnienia tych pierwiastków, dopóki
nie zostały otrzymane dostrzegalne ilości utworzo-
nych przez nie związków. O ile w przypadku radu
udało się to uczynić stosunkowo szybko (po czterech
latach pracy i przerobieniu wielu ton rudy otrzymano
0,1 grama chlorku radu), to polon jeszcze przez długi
czas manifestował swoją obecność tylko emisją pro-
mieniowania (jedna tona rudy uranowej zawiera zale-
dwie ułamek miligrama polonu). Na potrzeby badań
nie wydziela się go z rud, ale otrzymuje sztucznie,
poprzez naświetlanie neutronami bizmutu w reakto-
rze jądrowym. Czasem jest stosowany jako emiter
cząstek alfa. Polon jest selektywnie pobierany z gleby
przez tytoń i gromadzony w jego liściach, co dodatko-
wo zwiększa zagrożenie dla palaczy.
Pierwiastki przestawione w powyższym arty-
kule nie mają w dzisiejszych czasach, jak zapewne
Czytelnicy zauważyli, wielu zastosowań ani poważ-
niejszego znaczenia. Jednakże historia ich odkryć jest
bez wątpienia ciekawa, jak zresztą wszystkich innych
pierwiastków. Niewielkie zainteresowanie, jakim
obecnie się cieszą, wynika z braku złóż oraz rozpro-
szenia w przyrodzie – liczne pierwiastki o znacznie
mniejszej od nich zawartości w dostępnych nam po-
wierzchniowych warstwach ziemskiej skorupy są in-
tensywnie wykorzystywane. Nie powinniśmy jednak
„przekreślać” ich przyszłości – wszak jeszcze nie tak
dawno temu wiele innych pierwiastków było równie
mało znanych, jak bohaterowie tego artykułu. Dlatego
badania nad pozornie nieprzydatnymi substancjami
nie są wcale marnowaniem środków, lecz cenną in-
westycją w przyszłość. Patrząc na burzliwy rozwój
techniki, można założyć, że i one także staną się po-
szukiwanymi tworzywami, a wtedy wydatki poniesio-
ne na ich poznanie zwrócą się wielokrotnie.
z
p a r a d a p i e r w i a s t k ó w
Widmo indu z charakterystyczn niebiesk lini (451 nm).
Jeden z pierwszych spektroskopów (lata 60. XIX wieku).
Blenda smolista (ruda uranu) – ródo wielu pierwiastków.
parada k.indd 30
2010-06-16 09:43:19
, tym razem nie będzie tak łatwo, bo chociaż PPM
odwiedziło już raz Szwecję, a autor przećwiczył
osobiście zarówno drogę morską, jak i powietrz-
ną, to Muzeum Sił Powietrznych w Linköping dzieli
od stolicy państwa około 200 km. Z drugiej strony, jak
tak dobrze pomyśleć, to „pewne tanie” linie lotnicze
mogą zawieźć nas na lotnisko Stockholm Skavsta, któ-
re leży tuż obok... Nyköping, a stamtąd znacznie bliżej
do Linköping – ok. 80 km, wszystkie trzy miasta na
autostradzie E 4 – niż do Sztokholmu. Jest to sytuacja
identyczna z tą, w jakiej znajduje się lotnisko London
Stansted, z którego bliżej jest do Cambridge, jeszcze
bliżej do Duxford, ale za to dość daleko do londyńskie-
go molocha.
Skoro już zacząłem od porad co do podróżowa-
nia, to wypada dodać, że samo Flygvapenmuseum le-
ży niedaleko od autostrady E 4 – dokładnie dwa i pół
kilometra, jadąc od strony Sztokholmu trzeci zjazd
(111) w kierunku Linköping/Malmen, czyli w lewo na
drogę 34, a dalej już według biało-brązowych znaków
do muzeum. Samo Linköping jest bodaj czwartym co
do wielkości miastem w Szwecji i „kwaterą główną”
koncernu SAAB, ale oznacza to tylko tyle, że łatwo
do niego dojechać. Jest niezbyt niewielkie, bo „więk-
szość z 9 milionów poddanych króla Karola Gustawa
XVI mieszka przecież w Sztokholmie”, ale ma dobrą
lokalną sieć autobusową, na czym możemy skorzy-
stać, podróżując do muzeum – linia 13 z miasta w kie-
runku Malmslätt, przystanek przy samym wejściu
(Flygwapenmuseum), autobus kursuje co ok. 20 min
w tygodniu i 30 min w weekendy.
Hangary muzealne położone są nieco na ubo-
czu z tych samych powodów, co i w wielu innych
placówkach tego typu na całym świecie, bo tuż obok
znajdują się pasy lotniska wojskowego.
Wybierając się do Linköping, macie szansę zo-
baczyć (najprawdopodobniej) dużo ciekawsze i więk-
sze muzeum, niż to było dane autorowi – trzeba jedy-
nie zaczekać do lata 2010 roku. Turystyka stała się
bardzo ważnym przemysłem i źródłem dochodów,
wszyscy na gwałt rozbudowują muzea i to na szczę-
ście również takie, które pokazuję w PPM.
Wspomniane właśnie, krakowskie Muzeum Lotnictwa
Polskiego, Muzeum Armii w Dreźnie, Muzeum RAF
w Hendon... zmiany te nie ominęły hangarów na skra-
ju bazy w Malmen i Flygvapenmuseum również fun-
duje sobie nowe wejście i nowy wielki hangar.
Jednym z ważniejszych eksponatów czy wręcz jed-
nym z ważniejszych powodów tej modernizacji stało
się wydobycie w 2004 roku z dna Bałtyku swego ro-
dzaju relikwii narodowej – wraku szwedzkiego DC-3,
zestrzelonego przez Rosjan nad Bałtykiem w 1952 ro-
ku. Maszyna prowadziła zwiad elektroniczny, załoga
zginęła, Rosjanie zestrzelili również jedną ze szwedz-
kich Catalin prowadzących akcję poszukiwawczą.
Nie pamiętam już niestety, ile kosztował bilet
wstępu, ale nie był drogi, a poza tym to też się może
zmienić, muzeum położone jest przy Carl Cederströms
Gata, lecz nie podaje też chwilowo (2009) swojego
adresu pocztowego, a tylko telefony kontaktowe
i koordynaty GPS (58 24.626N 15 31.409E). Jakieś
nowe obyczaje czy co?
z
USA i inne kraje naoyy embargo na dostawy samolotów
do Szwecji i tylko Wosi nie bali si konsekwencji politycz-
nych sprzeday maszyn wojskowych do niewielkiego,
neutralnego kraju. Problemem bya natomiast zbyt niska
jako klejów i lakierów (drewno i pótno), które szybko
ulegay zmiennej szwedzkiej aurze. Dwupatowy Fiat
CR.42 Falco (sokó), w okresie 1940-41 zakupiono 72
samoloty (J.11), ponad 30 stracono w wyniku wypadków.
p o k a z y , p o d r ó e , m u z e a
A l v a r H a n s e n
, tym razem nie będzie tak łatwo, bo chociaż PPM
Ostatni z 60 woskich Reggiane Re.2000, ponownie unikat
w skali wiatowej, ponownie tylko tutaj mona go obejrze
obok Seversky'ego P 35, na którym by wzorowany.
Maszyna sprawowaa si duo lepiej ni pozostae woskie
samoloty ale eksploatowano je tak intensywnie, e 36 z 37
maszyn jakie pozostay w subie zomowano w miesic
po zako
czeniu wojny, pozostawiajc tylko t dla celów
szkoleniowych i muzealnych.
hansen ppm k.indd 31
2010-06-17 16:07:21
5
amsung WB650 moe nie jest najcieszym aparatem
kompaktowym na rynku, ale s ku temu wane powody:
urzdzenie wyposaone jest w24-milimetrowy obiektyw
szerokoktny oraz potny 15-krotny zoom optyczny,
pozwalajc na robienie zdj znaprawd duej odlego ci.
Ste funkcje, takie jak nagrywanie wHD czy geotagowanie.
4
1
1
WYWIETLACZ
Superwyrany, 3-calowy wywie-
tlacz AMOLED jest janiejszy ni
wywietlacze OLED i dobrze spi-
suje si nawet w jasnym wietle.
2
ZOOM
Potny 15-krotny zoom optyczny
pozwali ci uchwyci najmniejsze deta-
le z odlegoci kilkudziesiciu metrów.
3
PODWÓJNA STABILIZACJA
Duy zoom wymaga lepszej stabilizacji
obrazu, a ten aparat ma zarówno stabilizacj
optyczn, jak i cyfrow korekcj obrazu.
egnajcie smugi.
4
GPS
Na wypadek gdyby zupenie si zgubi,
na wywiet laczu pojawiaj si informacje
o miecie i kraju, w którym si znajdujesz.
Zdjcia s równie opatrzone danymi o loka-
cji, wic znajomi bd mogli ci ledzi
np. na Facebooku.
5
FILMY
Aparat nagrywa
lmy w rozdzielczoci HD
720p. W zestawie jest cze HDMI, mona
wic oglda nagrania na telewizorze HD.
6
ROZPOZNAWANIE
Funkcja rozpoznawania scen zos taa doda-
na do nagrywania wideo, dziki czemu apa-
rat bdzie dobiera ekspozycj i balans ko-
lorów, by idealnie dopasowa go do ta two-
ich
lmów.
7
MEGAZDJCIA
Dzieki 12,2-megapikselowej matrycy zdjcia
s wystarczajco szczegóowe, by druko-
wa je w formacie A3 i wikszym.
8
SZEROKI OBIEKTYW
Oprócz 15-krotnego zoomu, jest te 24-mili-
metrowy szerokoktny obiektyw. Bdziesz
wic móg zmieci nawet najgrubszych
sporód swoich znajomych na grupowym
zdjciu.
8
POWODÓW, BY KUPI…
Samsunga WB650
Szczegóy
7
8
6
ZDJCIA
PIXELEYES
t e c h n o l o g i e t r z e c i e g o t y s i c l e c i a
t3.indd 32
2010-06-17 10:33:41
zgrabnej, wspaniale wykoczonej obudowie
umieszczono najnowsze technologie odtwarzania
nagra o duej rozdzielczoci, dziki którym mo-
na oglda obraz o kinowych proporcjach. Flagowy model
z serii SoundBar z funkcj Ambisound jest wyposaony
w najlepsze rozwizania, takie jak odtwarzacz Blu-ray czy
przycis ki dotykowe. Zapewnia doskonay 5.1-kanaowy
dwik przestrzenny, dajcy niesamowite wraenie zanurze-
nia w wiecie filmu. Dwik wypenia cae pomieszczenie.
Dziki wykorzystaniu zjawisk psychoakustycznych, przetwa-
rzaniu matry cowemu i ustawieniu przetworników pod odpowied-
nim ktem, technologia Ambisound zapewnia pene brzmienie z mniejszej liczby goników.
Innowacyjny zestaw Philips SoundBar z funkcj Ambisound jest przystosowany do podczenia moduu Wi-Fi
USB, umoliwiajcego bezprzewodowy dostp do treci internetowych, a take na odtwarzanie multimediów
z urzdze podczonych do sieci domowej, takich jak komputer PC. Ponadto usuga Net TV umoliwia dostp
do bogatej gamy serwisów internetowych.
4159 Z, WWW.PHILIPS.PL
roTrek PRW-5000T-7ER to nowy, analogowo-cyfrowy zegarek Casio,
z technologi Tough Movement. Mechanizm polega na automatycznym
korygowaniu pooenia wskazówek wzgldem siebie, które si przesuny
np. w wyniku upadku lub silnego wstrzsu.
Nowy ProTrek ma kompas cyfrowy, termometr i barometr, a take wysokociomierz.
Do pokazywania odpowiednich wskaza suy w nim nie tylko wywiet lacz LCD, ale te wskazówka
sekundnika, która moe dziaa jako wskazanie pónocy w kompasie czy tendencje zmian cinienia w baro-
metrze. Zegarek wyrónia si odpornoci na niskie temperatury. Jego dokadno nie odbiega od standar-
dów, jeli temperatura spadnie nawet do 10 stopni Celsjusza poniej zera. Mechanizm zegarka ma hybrydo-
w konstrukcj z tworzywa i metalu, dziki czemu jest bardziej wytrzymay od swoich poprzedników.
1999 Z, WWW.CASIO-POLSKA.PL
ZESTAW KINA DOMOWEGO
PHILIPS SOUNDBAR
t e c h n o l o g i e t r z e c i e g o t y s i c l e c i a
Kompas cyfrowy,
termometr,
barometr
i wysokociomierz
w jednym
t3.indd 33
2010-06-17 10:33:44
M
łodsi czytelnicy „Młodego Technika” zapewne
już nie pamiętają, jak wyglądała klasyczna bate-
ria umywalkowa, zlewozmywakowa lub wanno-
wa. Dostojna, z dwoma pokrętłami porcelanowymi,
na zimną i ciepłą wodę. Te pokrętła uruchamiały tzw.
grzybki, które zaopatrzone w uszczelkę gumową za-
mykały bądź otwierały przepływ wody. Żeby otwo-
rzyć sobie wodę, należało wykonać kilka obrotów po-
krętłami i mając do dyspozycji wodę np. z elektrocie-
płowni, trzeba było utrafić taki przepływ gorącej
i zimnej wody, żeby dało się w niej wykąpać.
Szybka zmiana temperatury wody,
gdy ktoś lubił zmiennocieplne natry-
ski, była tu absolutnie niemożli-
wa. Nie można było też
otworzyć wody np. łok-
ciem, gdy dłonie
były czymś
zajęte albo
gdy chodzi-
ło o ręce le-
karza, np.
chirurga,
który też
musiał po-
służyć się
łokciem.
Były to więc wysoce niedoskonałe urządzenia.
Na szczęście już około 40 lat temu pojawiły się bate-
rie tzw. jednodźwigniowe
1
. Dla niewtajemniczo-
nych wyglądały początkowo nieco dziwnie: nie było
wiadomo, co zrobić, żeby zaczęła się lać woda.
Jednakże po paru latach, a może nawet miesią-
cach, zostały zaakceptowane i stały się dzisiaj niemal
powszechną normą. Jak wyglądają – każdy wie. Ale
co jest w środku to już wiedza dla wtajemniczonych.
Tymczasem właśnie ten środek jest najważniejszy,
a jest to dość złożone i finezyjne
urządzenie. Ten środek – ina-
czej po prostu wkład –
jest niemal jednako-
wy we wszyst-
kich typach
baterii
i choć
sam jest
dość skompliko-
wany, to w znacznym
stopniu uprościł konstruk-
cję baterii. Widok ogólny
wkładu przedstawia
2
.
Jest to zwarty zespół, mieszczą-
cy się w korpusie 5. Dolna płytka z tworzy-
wa sztucznego zaopatrzona jest w bliźniacze
uszczelki 3, uszczelniające płytkę w stosunku
do korpusu baterii (dolna) i w stosunku do dolnego
stawidła (górna). Na dźwigni 4 osadzona jest rękojeść
– dźwignia do obsługi baterii. O tym, że jest to dość
skomplikowany i w szczegółach finezyjny mechanizm,
j a k t o d z i a a
B ł t
i
i d
k
ł
d
i
K a z i m i e r z T o p ó r
1
2
3
jtd k.indd 34
2010-06-17 15:35:37
3
,
pokazujący w roz strzeleniu
wszystkie części wkładu.
Najważ niejsze dwa elemen-
ty to ceramiczne stawidła
obrotowo-suwakowe: 8 –
górne i 9 – dolne. Są one po-
kazane szczegółowo na rys.
– dolne – 9 i rys.
8
– gór-
ne. Stawidła są wykonane ze specjalnego spieku ce-
ramicznego, który zapewnia im twardość i odporność
na zanieczyszczenia wody, daje się dobrze dogładzić,
żeby w zwarciu zapewniały szczelność zamkniętej
baterii. Stawidło górne jest osadzone w płytce steru-
jącej 6, która może się przesuwać w wycięciu obsady
dźwigni 5. Całość, poza tym ruchem przesuwania,
może się jeszcze obracać, co umożliwia skierowanie
do okrągłego otworu wylotowego stawidła 9 wody
ciepłej lub zimnej z dwóch kanałów kształtowych.
Płytka 11 jest obustronnie uszczelniona w sto-
sunku do korpusu baterii uszczelką kształtową 10,
dolną i taką samą górną w stosunku do stawidła dol-
nego. Stawidło górne jest uszczelnione uszczel-
ką 7 w stosunku do płytki sterującej 6. Ruch
dźwigni w kierunku przód–tył powoduje zmia-
nę natężenia strumienia wody, a ruch w lewo–
prawo zmianę jej temperatury, oczywiście
w granicach możliwości zależnych od tempera-
tury wody dostarczanej do mieszkania. Przekrój
przez zmontowany wkład pokazuje rys.
4
.
Wkład zajmuje centralną część korpusu
8
i jest w niej zamocowany wkrętką
3. Na rysunku korpus pokazany jest jako pół-
przejrzysty, widać tu boczne kanały wody cie-
płej i zimnej oraz otwór prowadzący do wy-
lewki. Bardzo ważną funkcję pełni wkrętka 3;
zaciska ona wkład i dociska stawidła, zapew-
niając ich szczelność w pozycji „za-
mknięte”. Wkład jest zabez-
pieczony przed obro-
tem dwoma czopami 2
– widocznymi na rys.
. Czopy te wchodzą
w odpowiednie otwo-
ry 1 i 2 korpusu
7
,
dzięki czemu wkład
jest zabezpie-
czony przed ob-
rotem.
Dokręcając
wkrętkę, trzeba to robić z wyczuciem, bo zbyt mocne
wkręcenie spowoduje duży opór ruchu dźwigni steru-
jącej, a zbyt słabe – nieszczelność.
Bateria jest dużo wygodniejsza od tych starych,
z dwoma pokrętłami, ale i ona ma drobne wady.
Istotną wadą jest trudność ustawienia żądanego na-
tężenia wypływu wody. Wymaga to dość precyzyjne-
go ustawienia dźwigni, a tu pojawia się efekt stick-
slip. Cóż to takiego? Nic groźnego, ale jest to zjawi-
sko nieciągłego ruchu dźwigni, wynikające z różnicy
współczynnika tarcia statycznego i kinetycznego.
Jeżeli naciskamy na dźwignię baterii, to musimy po-
konać tarcie statyczne, jeżeli jednak dźwignia ruszy
z miejsca, to tarcie natychmiast przechodzi w postać
tarcia kinetycznego, którego współczynnik jest sporo
mniejszy od współczynnika tarcia statycznego.
Rękojeść naciskana dłonią „skacze” więc sporo dalej,
niż byśmy chcieli. Próbujemy cofnąć ruch i historia się
powtarza, tyle że w drugą stronę. Wszystkiemu wi-
nien system płaskich stawideł, które dla zapewnienia
szczelności mają starannie wygładzone powierzchni
robocze, dające efekt wzajemnego przywierania,
a poza tym muszą być dociśnięte ze sporą siłą, żeby
ciśnienie wody nie powodowało przecieków.
W pewnym stopniu poma-
ga posmarowanie stawideł sma-
rem silikonowym, ale to działa
na krótką metę. Stawidła posma-
rowane smarem obracają się lek-
ko, ale woda wypłukuje smar
i pojawia się przeciek w miejscu
wkręcenia wkrętki mocującej
wkład w korpusie baterii. Po
prostu wkład staje się nieco
niższy na skutek ubytku sma-
ru. Wtedy oczywi-
ście dokręcamy
wkrętkę i bateria
znów zaczyna cho-
dzić ze sporym opo-
rem i problem się
powtarza.
Co robić?
Kupić baterię
z wkładem kulo-
wym, opartym na
idei zaworów
kulowych, któ-
re nie wyma-
gają tak silne-
go zwarcia jak
stawidła płaskie. I po kłopocie.
Jak działa taka bateria kulowa?
O tym przy innej okazji.
z
5
6
4
7
8
jtd k.indd 35
2010-06-17 15:35:39
Aus tra lo pi tek i Ho mo ha bi lis – czło wiek
pier wot ny
Ho mo erec tus – czło wiek wy pros to wa ny
Ho mo sa piens – czło wiek ro zum ny
Czło wiek z Cro mag non
Pier wsze wy raź ne prze ja wy tak zwanej
kul tu ry rol nej – up ra wy, co po cią ga za so-
bą po cząt ki osiad łe go try bu ży cia (Me zo-
po ta mia, Az ja Wschod nia, Mek syk, Pe ru).
Po ja wia się: pis mo, ko ło, ża giel, wy top
me ta li z rud.
Z miasta Ur
pochodzi bo-
gato zdobiona
11-strunowa
harfa odnale-
ziona w gro-
bowcu sume-
ryjskiej królo-
wej Shub-Ad.
W starożytnej
Persji (obecnie
Iran) używano instru-
mentu o nazwie „tan-
bur” wywodzącego się
najprawdopodobniej
od „pandur” – sumeryj-
skiej nazwy dla lutni
o długim gryfie.
3 000 000 lat p.n.e.
2 000 000–1 500 000 lat p.n.e.
ok. 8000 lat p.n.e.
w IV ty siąc le ciu p.n.e.
2500–2000 r. p.n.e.
1500 r. p.n.e.
Jedną z najbardziej ludz kich,
spośród wie lu cha rakte rys tycz nych
dla człowie ka cech, jest cie kawość.
W połączeniu z upo rem, pracowi-
tością i do cie kli woś cią często była
źród łem od kryć – za rów no tych po-
py cha jących cy wi li zację do przodu,
jak i tych, które na lata pogrą żały ją
w mro kach. Ja ka jest historia wy na -
lazków i odkryć, skąd się brały, kto
i gdzie ich do konywał, jaki był ich
dal szy los i wpływ na cywi li za cje?
GITARA
Gitara to stary i wspaniały instru-
ment, którego prapoczątków można by
szukać już ponad 4000 lat temu. Istnieje
wiele teorii na temat jej pochodzenia.
Jedne z nich podają, że gitara wywodzi
się od lutni lub używanej przez starożyt-
nych Greków „kitary”. Są też badacze,
którzy formułują teorie, że lutnia i gitara,
choć miały tych samych przodków, repre-
zentują dwie odrębne i niezależne od sie-
bie linie ewolucji instrumentów. Jednym
z argumentów, który ma dowodzić bliskie-
go i bezpośredniego związku, jest np. po-
dobieństwo greckiego słowa „kithara”
i hiszpańskiego „quitarra”. Z drugiej jed-
nak strony, trudno się doszukać istotnego
podobieństwa pomiędzy opartą na prosto-
kątnej ramie siedmiostrunową harfą lub
lirą a współczesną gitarą.
Bardziej prawdopodobne wydaje
się, że to Grecy przyjęli i zaadaptowali sta-
ry perski instrument o nazwie „chartar”.
Ten trop jest bardzo prawdopodobny, gdyż
na Bliskim Wschodzie odnajdujemy liczne
ślady przodków gitary. Podobne instru-
menty można spotkać na figurkach z Suzy
w Iranie czy innych starożytnych rzeź-
bach. Ślady odnajdywano na terenach
GITARA
„Gitara – instrument o długiej tradycji
i wielkich możliwościach – pozwala zwykłą
chwilę przy ognisku zaczarować w poetycką
przygodę”.
P i o t r K a w a l e r o w i c z
Tanbur mia niewielki korpus o ksztacie jaja
lub pery.
Najstarsze znane archeologom instrumenty
strunowe to „harfy misowe” (bowl harps),
których korpusy (puda rezonansowe)
wykonywano ze skorup ówi lub pni
tykwy, struny robiono ze zwierzcych jelit
bd wókien rolinnych.
kalendarium 2k.indd 36
2010-06-17 15:27:00
Odnalezione rzeźby wskazują, że w pań-
stwie hetyckim używano instrumentu
podobnego do gitary.
Podczas przyjęć w imperium Rzymskim
używany jest instrument
o nazwie „tanbur”.
Pierwsze wzmianki o guitarra
morsica w Hiszpanii i guitarra
latina.
Pojawia się citola – instrument muzyczny,
o którym często pisali poeci w XIII–XV w.
Jej korpus miał kształt „świętego liścia”,
miała 4 struny. Wzmiankę o instrumencie
zamieszczono m.in. w biblii Wycliffe’a.
Pojawia się „kitara” – starogrecki instru-
ment muzyczny
z grupy strunowych
(chordofonów), szar-
panych. Kitara
była instrumen-
tem kultu
Apollina, służyła do akompaniamentu w śpiewie, a także
do gry solowej. Śpiew przy wtórze kitary zwano kitarodią.
Umiera geniusz nieskrępowanej myśli – Leonardo da Vinci,
pozostawiając po sobie ok. 7000 stron notatek zawierających
pomysły i wynalazki.
Opublikowano pierwszą
publikację z muzyką na
gitarę – Alon so Mudarra
– Tres Libros de Musica
en Cifras para Vihuela.
Na terenach Indii
powstaje instrument
o nazwie „veena”.
basówka
klassyk
heavy
metal
Z przymrużeniem oka
1400 r. p.n.e.
p.n.e./n.e.
400 r.
ok. 1200 r.
1200–1400 r.
1200–1500 r.
V 1519 r.
1546 r.
1500–1600 r.
Jednym z najstarszych przedstawie
ikonogra-
ficznych instrumentu o cechach gitary jest ka-
mienna paskorzeba z Alaca Höyük (Turcja).
Korpus guitarra morisca wyko-
nany by z litego kawaka drew-
na. Instrument mia zwykle
4 struny.
Guitarra
latina
(po lewej).
Citola – rzeba
na kociele
w Parmie.
Pudo rezonansowe
kitary miao 2 ramiona
poczone poprzeczk
zwan jarzmem. Struny
z wókna rolinnego
w liczbie 3–12 nawini-
te byy z jednej strony
na jarzmo, z drugiej
umocowane u dou
puda rezonansowego.
Szarpano je pytk (plektronem).
Veena wyposaona bya w dwa(!) puda rezo-
nansowe wykonane z tykwy.
kalendarium 2k.indd 37
2010-06-17 15:27:00
Babilonii, państwa
Sumerów i w Egipcie.
Arabowie słowem „qi-
tara” nazywają różne-
go rodzaju lutnie. Być
może gitara ma swoje
korzenie jeszcze dalej
na Wschodzie i wywo-
dzi się od instrumentu
o nazwie „cithara”,
używanego w starożyt-
nych Indiach i Azji Środkowej. Warto
wspomnieć, że w starożytnym sanskrycie
słowo „tar” oznaczało właśnie strunę.
Mnogość wszystkich możliwych sce-
nariuszy prawdopodobnego pochodzenia
gitary czyni odnalezienie jej korzeni trud-
nym zadaniem. Dodatkowo dla poprawne-
go odnalezienia i nazwania bezpośrednie-
go jej przodka niezbędne jest określenie
najistotniejszych cech współczesnej gitary
– co również stanowi pewne wyzwanie.
Bowiem zależnie od tego, które elementy
czy rozwiązania konstrukcyjne uznamy
za kluczowe – względem tak obranego
kryterium powinniśmy szukać też przodka.
Zatem jakie elementy można uznać
za „te” istotne: ósemkowy czy gruszkowa-
ty kształt pudła, 5 czy 6 strun? Każda
z tych cech jest istotna dla ostatecznych
właściwości instrumentu, choć prawdopo-
dobnie poszczególne rozwiązania mogły
być rozwijane w różnym czasie i miejscu.
Nazwa „guitarra” została wprowadzona
do języka hiszpańskiego po X w., gdy gita-
ry zostały sprowadzone na Półwysep
Iberyjski przez Maurów. To właśnie
1579 r.
XVII w.
1600–1750 r.
1672 r.
1770–1800 r.
1800–1850 r.
We Włoszech i Portugalii powstaje vihuela
uznawana za jednego z przodków gitary, nazy-
wana też „viola de mano”. Vihuela to podobny
do gitary instrument z sześcioma podwójnymi
strunami wykonanymi z jelit.
Lutnie wyko-
nywano pra-
wie w całości
z drewna.
Powstaje pu-
blikacja Gui-
tarre Royal
autorstwa
F. Corbetta –
dedykowana
Ludwikowi
XIV. Zwiększa
to popularność
gitary.
To okres tzw.
gitary barokowej.
Była ona nieco
mniejszych roz-
miarów od współ-
czesnej gitary
klasycznej. Miała
lżejszą konstruk-
cję i grała ciszej.
Miała struny wy-
konane z jelit,
zwykle 5, często
podwójnych.
Słynny
malarz Jan
Vermeer
w swojej
twórczości
zwraca
uwagę
na nową
modę muzy-
kowania.
W tym okre-
sie do gitary
najprawdo-
podobniej
dodano
dodatkową
szóstą
strunę.
Gitara staje
się coraz
bardziej popularna w Europie. Duże zasługi
dla jej rozpropagowania ma Fernando Sor i inni
Madonna
z Walencji gra-
jca na vihueli
– XV w.
Dwikom przypisywano
anielskie pochodzenie –
anio z gitar – koció
w. Szczepana.
Obraz Jana Vermeera z 1672 r.
przedstawiajcy mod gitarzystk.
Warto poznać
Solid Body – to lity drewniany kor-
pus gitary elektrycznej zastępujący pudło
rezonansowe.
http://www.youtube.com/
watch?v=ZqbdPKpFzkQ
W gitarach akustycznych drgania strun s
przenoszone przez mostek do pyty wierzch-
niej a pyta ta, zazwyczaj wykonana ze spr-
ystego drewna takiego jak wierk i cedr,
wprawia w drgania powietrze produkujc
dwik. W gitarach elektrycznych przetworniki
zamieniaj drgania strun na sygna elektrycz-
ny, który jest póniej wzmacniany przez
wzmacniacz i emitowany przez goniki, nie
ma tu puda rezonansowego, poniewa zast-
puje go wzmacniacz. Gitara akustyczna
wywodzi si od gitary klasycznej a gównym
powodem powstania tego typu gitary byo
uycie metalowych strun.
kalendarium 2k.indd 38
2010-06-17 15:27:01
gitarzyści epoki, którzy popularyzują
umiejętność gry na gitarze, dając
lekcje gry, komponując i koncertując.
W Hiszpanii urodził się Antonio
de Torres – najważniejsza postać w hi-
storii współczesnej gitary klasycznej.
Jego modeli używało wielu sławnych gitarzystów, wśród nich
Arcas i Tarrega.
Antonio de Torres prowadzi prace nad udoskonaleniem konstrukcji gita-
ry. Zaprojektował instrument o dużym pudle rezonansowym oraz wyna-
lazł belkowanie w kształcie wachlarza, co korzystnie wpłynęło na siłę
i jakość brzmienia. Jego działalność była przełomem w dziejach kon-
struowania gitar. Torres wypracował najbardziej typowy model, który
z sukcesem powielały pokolenia lutników. Wzór ten stał się dla wielu
gitarzystów i kompozytorów podstawą poszukiwań dojrzałego instru-
mentu koncertowego.
Orville Gibson, konstruktor instrumentów strunowych, zakłada
w Nashville (Tennessee, USA) – The Gibson Guitar Corporation. Firma
szybko stała się postępowym producentem instrumentów strunowych –
przyczyniając się do udoskonalenia gitary. Przy budowie gitar zastoso-
wano m.in. niektóre metody wykorzystywane przy wytwarzaniu
instrumentów smyczkowych, jak np. opracowanie metody żłobie-
nia, za pomocą której robiono gitary z wypukłym przodem i tyłem.
Orville Gibson uzyskuje patent na zmodernizowany design man-
doliny. Wprowadza też monolityczne pokrycia korpusu (single-pie-
ced carved sides).
Amerykański radiotechnik i wynalazca Lee de Forest konstruuje
triodę (triode vacuum tube). Jego wynalazek pozwoli póź-
niej wzmocnić słaby sygnał elektryczny, tak by mógł po-
służyć np. do odtwarzania dźwięku za pomocą głośnika.
Andres Segovia wykonuje w Madrycie koncert na gitarze
klasycznej. Jest to pierwszy koncert w typowej sali kon-
certowej, dotąd sądzono, że gitara nie ma wystarczająco
mocnego brzmienia do takich pomieszczeń.
George Beauchamp podejmuje pierwsze, jeszcze bezowoc-
ne, eksperymenty nad sposobem wzmocnienia dźwięku
gitary m.in. z wykorzystaniem igły gramofonu.
Bracia Dopyera konstruują mechaniczny wzmacniacz aku-
styczny do gitary. Ten rodzaj wzmacniacza stał się jedy-
nym akceptowanym przez bluesowych purystów.
George Beauchamp z pomocą Paula Bartha i Adolpha
Rickenbackera tworzą pierwszą gitarę basową.
Beauchamp skonstruował też pierwszy przetwornik
gitarowy.
Gitara Torresa miaa due pudo rezonansowe nowego typu, w którym zmienio-
no kontur i proporcje. Pod nieznacznie wypuk wierkow pyt rezonansow
znajduje si siedem belek wyrównujcych barw. Gitara ta ma cedrow szyjk
z hebanowym gryfem i pudo z drzewa cyprysowego, z czteroczciowym tyem.
1817 r.
1850–1892 r.
1894 r.
1898 r.
1906 r.
1916 r.
1925 r.
1928 r.
1931 r.
Struny gitary wydaj stosunkowo saby dwik. Aby by
syszalny, niezbdny jest tzw. rezonator i pudo rezonanso-
we, które mechanicznie wzmacniaj dwiki powstae
w wyniku drgania strun.
Czy wiesz, że...
Do produkcji gitary zazwyczaj używa się czterech rodzajów
drewna: brazylijskiego lub indyjskiego palisandru, alpejskiego świerku
z centralnej Europy, mahoniu z Ameryki Płd. i hebanu z Cejlonu.
Drewno przez kilka lat przechowywane jest w specjalnych warunkach,
po czym ręcznie wykonuje się z niego poszczególne części instrumen-
tu. Średnio wykonanie jednej gitary wymaga ok. 120 godzin intensyw-
nej pracy.
Gitara „frying pan” (z ang. patelnia)
okazaa si wielkim sukcesem, cho
stosowano j prawie wycznie jako
gitar hawajsk.
kalendarium 2k.indd 39
2010-06-17 15:27:02
na terenach Hiszpanii gitara „dojrzała” –
uzyskując zarówno swój ostateczny
kształt, jak i dużą popularność. W później-
szych konstrukcjach gitary klasycznej bar-
dzo widoczne są wpływy dziewiętnasto-
wiecznych hiszpańskich instrumentów
Antonia de Torresa Jurado. Następne,
wręcz rewolucyjne zmiany przynosi wiek
XX wraz z pojawieniem się gitary elek-
trycznej. Do jej powstania przyczynił się
George Beauchamp, który skonstruował
pierwszy przetwornik gitarowy, a następ-
nie pierwszą gitarę elektryczną.
W XX w. gitara staje się nieodłącz-
nym elementem popkultury, a jej dźwięki
towarzyszą wielkim zmianom w masowej
kulturze, świadomości i obyczajowości.
Ewolucja tego instrumentu trwa do dziś –
dzięki nowym materiałom oraz odkryciom
w inżynierii i akustyce powstają kolejne,
udoskonalone modele.
z
Rickenbacker wprowadza na rynek „electro
spanish” – pierwszą masowo produkowaną
gitarę elektryczną.
W firmie Orville’a Gibsona powstała słynna
gitara elektryczna ES-150 (od Electric Spanish
Guitar) wraz ze wzmacniaczem EH-150. Mimo
komercyjnego sukcesu, ES-150 sprawiała pew-
ne problemy: powstawały niepożądane wibra-
cje, przydźwięki, sprzężenia zwrotne i inne wa-
dy dźwięku. Inżynierowie Gibsona mieli proble-
my z identyfikacją ich źródeł.
Gitarzysta
Les Paul
współpracu-
jący z firmą
Gibson two-
rzy prototyp
gitary „the
log” (czyli
belka lub
deska).
Jego pomy-
słem była
gitara cał-
kowicie po-
zbawiona
pudła rezo-
nansowego,
co rozwiązywało część proble-
mów z zakłóceniami. Jednak
taki pomysł okazał się zbyt
radykalny jak na tamte czasy
i firma zarzuciła ten projekt.
Clarence Leonidas Fender,
konstruktor wzmacniaczy,
twórca marki FENDER – two-
rzy pierwszą gitarę elektrycz-
ną mającą lity drewniany kor-
pus (całkowicie zastępujący
pudło rezonansowe). Gitarę
1932 r.
1936 r.
1941 r.
1946 r.
Na frontowej
czci znalazy
si otwory po-
dobne do ta-
kich, jak w ES-
150, lecz byy to
tylko atrapy.
Gibson ES 150
– praktycznie
pierwsza produ-
kowana na ma-
sow skal gita-
ra elektryczna.
Gitara miaa pu-
do rezonanso-
we z charakte-
rystycznymi dla
instrumentów
smyczkowych
otworami po
obu stronach
nasady gryfu.
Wyposaono j
w zestaw prze-
tworników no-
wej konstrukcji.
kalendarium 2k.indd 40
2010-06-17 15:27:03
wyposażono w przetwornik elektro-
akustyczny służący do wychwyty-
wania mechanicznych wibracji
strun i konwertowania ich do posta-
ci sygnałów elektrycznych, które na-
stępnie mogą być poddane dalszej
obróbce i wzmocnieniu.
Struny nylonowe wypierają z rynku
struny z jelit.
Leo Fender wprowadza na rynek no-
wą elektryczną „deskę” – broadca-
ster. Ten instrument zrewolucjonizo-
wał metodę produkcji gitar. Na tej
gitarze grał m.in. Jimi Hendrix.
Fender wynalazł także elektryczną
gitarę basową i szereg innych cenionych modeli.
Gibson, przekonany sukcesem Fendera, zdecydował się
wrócić do pomysłu gitary bez pudła. Do współpracy zaprosił
wcześniejszego pomysłodawcę Lesa Paula. W efekcie
powstał model „Les Paul”. Gitara cechowała się ciepłym
i łagodnym brzmieniem, była też bardzo wygodna w grze.
Wkrótce, mimo wygórowanej ceny, stała się bardzo
popularna.
Przy udziale Leo Fendera i Freddiego Tavaresa powstaje,
według projektu George’a Fullertona, model strato-
caster. Konstrukcja miała trzy zestawy przetworni-
ków, które mogły być uruchamiane w pięciu kombi-
nacjach. Ze względu na swą cenę i wyjątkową ela-
styczność kształtowania dźwięku stała się najczę-
ściej wybieraną gitarą.
Jim Marshall wraz z Kenem Branem oraz nastolet-
nim geniuszem elektronicznym Dudleyem Cravenem
budują pierwszy wzmacniacz „marshall” – JTM 45.
Premiera gitary Gibsona – flying V (latające V).
Gitara początkowo
spotkała się z obo-
jętnością.
W niedzielę 9 lutego w popularnym amerykańskim show – The Ed Sullivan Show po raz
pierwszy występuje zespół The Beatles. Młodzież ogarnia gitaromania – następnego dnia
powstają tysiące zespołów gitarowych.
Firmy: Ibanez, B.C. Rich i Steinberger wprowadziły akryl (B.C. Rich, Ibanez) lub włókna wę-
glowe (Ibanez, Steinberger), jednak rozwiązania te nie zyskały dużej popularności. Większość
muzyków nadal preferuje drewno – przede wszystkim ze względu na walory brzmieniowe
i lepsze przenoszenie dźwięków.
Firma Gibson wprowadza na rynek topowy
model „robot gitar”. Gitarę wyposażono m.
in. w wewnętrzny mikroprocesor nadzorują-
cy regulację naciągu strun i ich strojenie,
które odbywa się automatycznie!
1946 r.
1950 r.
1952 r.
1954 r.
1962 r.
1962 r.
1964 r.
lata 80. i 90.
2007 r.
Fender Telecaster –
pierwsza gitara elek-
tryczna bez puda rezo-
nansowego. Dzi gitara
legenda. Ma dwa zesta-
wy przetworników i trój-
pozycyjny przecznik
wybierajcy przetwornik
lub ich kombinacje i po-
tencjometry – jest pro-
dukowana do dzi prak-
tycznie w niezmienionej
formie.
Legendarny „stra-
tocaster” zrewolu-
cjonizowa rynek
gitarowy. Lejsza,
wygodniejsza do
gry gitara, bardzo
szybko przypada
do gustu muzy-
kom, wyznaczajc
standard wygldu
wspóczesnych gi-
tar. Jest to najcz-
ciej kopiowany
instrument na
wiecie.
Znakomita wik-
szo muzyków
uwaa go za pik-
ny, wrcz dosko-
nay instrument.
Gibson Flying V.
Dopiero ponad dzie-
si lat po premierze
doceniony zosta jej
futurystyczny ksztat
i ostre brzmienie. Gitara ta staa si nieodcznym atrybu-
tem muzyki heavymetalowej.
Do przygotowania kalendarium
wykorzystano materiały źródłowe:
www.wikipedia.pl
www.worldguitar.cba.pl
kalendarium 2k.indd 41
2010-06-17 15:27:03
I
nżynieria lądowa to jak sama nazwa wskazuje, bu-
downictwo obiektów posadowionych na ziemi i cza-
sem pod. Po kilku pierwszych semestrach wybiera
się kierunek. A może on być związany np. z budową
domów, obiektów przemysłowych, mostów, trakcji
kolejowych, dróg, ale też z zarządzaniem budowami
czy wdrażaniem systemów informatycznych na budo-
wach. Jeszcze kilka lat temu na wydział IL łatwo było
się dostać. Przyjmowano jak leci tych, którzy zdali
egzamin, aż do wyczerpania puli miejsc. Teraz są mi-
nimalne limity punktów, które zresztą z roku na rok
rosną, a na jedno miejsce może być i 6 kandydatów.
I nic w tym nie ma dziwnego, bo pracy po tym wy-
dziale jest w bród, a absolwenci osiągają po kilku
latach pracy wysokie stanowiska w firmach.
D L A P R A C O W I T Y C H I U P A R T Y C H
Jednak zanim tak się stanie, studia trzeba
skończyć, a budownictwo na politechnikach jest
przez studentów uważane za wyjątkowo pracochłon-
ny wydział. Jak twierdzą studiujący na Politechnice
Warszawskiej, więcej pracy i wysiłku wkładają w na-
ukę chyba tylko studenci MEiL w języku angielskim.
Przez pierwszy semestr młody student będzie
ślęczał nad „rysunkiem technicznym, arkuszami
z kreski, a jak starczy czasu to pouczy się na kolosy z:
algebry, analizy, kreski, chemii, miernictwa i informa-
tyki” – mówią studenci PW. A czym dalej, tym trud-
niej. Od 3. roku tylko wyjątkowi studenci dysponują
czymś takim jak wolny weekend. I nie chodzi tu o na-
ukę z książek. Ogromną ilość czasu zajmują projekty
i oczekiwanie na konsultacje – zastrzegają studenci
PW. A w dodatku do niektórych (większości!) przed-
miotów i wykładowców trzeba mieć anielską cierpli-
wość i żelazne nerwy. Po godzinach konsultacji, cze-
kania w kolejce do wykładowcy, dowiadujemy się,
że na 7 stronie projektu jest błąd i następne 42 strony
trzeba jeszcze raz przeliczyć. A czasem takie oblicze-
nia zajmują sporo więcej, np. 80 stron.
Jedyny prosty semestr to ostatni, na którym
jest tylko kilka (3–4) przedmiotów i praca dyplomowa
do napisania. Ale wolny czas sporo osób poświęca
na nadrabianie zaległości np. z mechaniki konstrukcji
i wytrzymałości, bo wcześniej ich zaliczyć się nie udało.
Właściwie tylko studenci pierwszego semestru
wiedzą, tak na 100%, na którym roku są. Potem kolej-
ne zaliczenia, poprawki, niepozdawane kolokwia
z różnych semestrów ciągną się za studentem przez
kilka lat, uniemożliwiając stwierdzenie z przekona-
niem, że jakiś rok ma on naprawdę zaliczony. Część
odchodzi, a raczej odpada. Bywa, że po pierwszym
roku zostaje połowa, a do obrony pracy magisterskiej
dotrwa 10% z puli początkowej. Za to ci, którzy na IL
M T s t u d i u j e
Uniwersytet Warszawski –
pomnik studenta.
Inżynieria lądowa
Szczliwi ci, którzy przed zoeniem papierów na uczelni wiedzieli,
co im w duszy gra i bez wahania wybrali okrelony kierunek studiów.
Ale s te i tacy, którzy wiedzieli, ale po bliszym przyjrzeniu si (czytaj:
po jednym, dwóch semestrach) przekonali si, e to wydzia nie dla nich,
a teraz szukaj innej drogi. Oczywicie s te tacy, którzy wiedz,
e studiowa chc, lecz z wyborem kierunku ju jest kiepsko. Wszystkim
spróbujemy przybliy róne kierunki studiów, opierajc si bardziej
na wspomnieniach „przodków” (absolwentów lat ubiegych – przyp. red.)
ni na oficjalnych danych czy obiegowych opiniach.
szkoly k.indd 42
2010-06-17 14:47:34
są, trwają i nawet go kończą, czują się wyróżnieni,
lepsi od innych (w dobrym tego słowa znaczeniu).
Studia są ciekawe, ambitne i bardzo czasochłonne.
A najcięższe przedmioty? Jeśli jakieś można
wyróżnić, to na początku fizykę i mechanikę ogólną,
a potem mechanikę budowli, wytrzymałość, mechani-
kę gruntów i mechanikę płynów. Wszystko jak zwykle
zależy od wykładowcy i prowadzącego ćwiczenia.
A M O Ż E Z A O C Z N Y ?
Od studentów stacjonarnych, czyli studiujących
w trybie dziennym, wykładowcy faktycznie wymaga-
ją więcej. Niestacjonarnych (zaocznych) traktują dużo
łagodniej. Trzeba jednak pamiętać, że od 3 lat liczba
godzin i program studiów dziennych i zaocznych nie
różni się praktycznie niczym, no może brakiem WF-u.
A jeśli ktoś oprócz studiowania zaocznie jeszcze pra-
cuje, to z pewnością nie będzie twierdził, że jest mu
łatwiej niż na dziennych. Zaoczny może mieć więcej
praktyki w zawodzie, może łatwiej mu będzie znaleźć
pracę i od razu na wyższym stanowisku, ale na pew-
no wiele nocy spędzi na projektami, zamiast wypo-
czywać czy się towarzysko integrować z innymi stu-
dentami. Studia dzienne, mimo większych wymagań
wykładowców, są lepsze niż zaoczne + praca, bo ma
się więcej czasu wolnego. „A jak ktoś uważa, że na
dziennych uczy się za mało rzeczy praktycznych, to
niech robi wszystkie projekty bez pomocy przodków
(studentów z lat ubiegłych) i tylko z normą i notatka-
mi z ćwiczeń. Wtedy się na pewno więcej dowie” –
podkreślają absolwenci PW.
P R A C A
Jest jej sporo, a rodzaj studiów nie ma naj-
mniejszego znaczenia. Trzeba oprócz dyplomu mieć
trochę oleju w głowie i już.
Studenci Politechniki Krakowskiej zapewniają,
że żaden z absolwentów ich wydziału pracy nie mu-
siał szukać. To ona ich znalazła. „O ludzi z PK biją się
najlepsze koncerny budowlane, np. Skanska i Budi-
mex”. Ale nie od razu Kraków zbudowano i nie od ra-
zu po studiach zarabia się krocie. Początkowa dobra
stawka to maksimum 2500 zł. A po zrobieniu upraw-
nień, czyli po 3 latach – 5000 zł. Dopiero w miarę
nabierania doświadczenia rosną płace i inne profity.
Ale cały czas należy pamiętać, że budownictwo
to wielka odpowiedzialność. Błąd inżyniera lądowego
może się skończyć dla niego sankcjami karnymi i wil-
czym biletem w środowisku.
W firmach pytają o specjalizację, a nie o to, któ-
rą uczelnię się ukończyło. Chcą np. specjalistów po
teorii konstrukcji albo po mostach. I z uprawnieniami!
D O D A T K O W E K I L K A L A T
Bez wspomnianych już wcześniej uprawnień
nie można zrobić kariery, pracować w wymarzonym
zawodzie.
Możliwość uzyskania uprawnień budowlanych
uzależniona jest od spełnienia wielu warunków określo-
nych przez przepisy prawa powszechnego, które zosta-
ły doprecyzowane w regulaminach wewnętrznych Izby
Inży nie rów Budownictwa.
N a I L n a j c i s z e s p i e r w s z e t r z y l a t a i . . .
o s t a t n i e c z t e r y ; )
307>8=2
90%68=0)6=.7/%'
S[WMM^$S[WMM^IHYTP
1IGLEXVSRMO^E[ÏHTV^]W^SyGM
PIXRMIWXYHMEMR]RMIVWOMI[WTIGNEPRSyGMEGL
s1IGLEXVSRMOEWEQSGLSHS[Es1IGLEXVSRMOETV^IQ]WS[E
4SHG^EWWXYHMÏ[REOMIVYROY1IGLEXVSRMOEWXYHIRXQEQSPM[SyÂWOSV^]WXERME
^HSHEXOS[]GL^ENÆÂ[]VÏ[RE[G^]GL^TV^IHQMSXÏ[QEXIQEX]OEMJM^]OE
3;7-M>TSXIRGNEQSPM[SyGM
szkoly k.indd 43
2010-06-17 14:47:37
M
odel Standardowy Wielkiego Wybuchu jest
powszechnie przyjmowaną teorią ewolucji
Wszech świata. Zgodnie z tą teorią przed około
13,7 miliarda lat Wszechświat wypełniony był bardzo
gęstą i bardzo gorącą plazmą, w której panowała
równowaga termodynamiczna pomiędzy elementar-
nymi składnikami materii i promieniowaniem (fotona-
mi). Energia cząstek i fotonów była tak wielka, że nie-
ustannie zachodziła przemiana jednych cząstek w dru-
gie. W wyniku Wielkiego Wybuchu cały Wszech świat
zaczął się rozszerzać. Wskutek tej kosmicznej ekspan-
sji temperatura i gęstość zarówno materii, jak i pro-
mieniowania obniżały się. Umożliwiło to w ułamkach
pierwszej sekundy powstawanie znanych nam dziś
cząstek elementarnych, takich jak protony i neutrony.
Wtedy też, jak zasugerował wielki rosyjski fizyk
Andrzej Sacharow, łamanie pewnych symetrii fizycz-
nych doprowadziło do obserwowanej asymetrii po-
między materią i antymaterią. Początkowo bowiem,
zgodnie z teorią Wielkiego Wybuchu, było tyle samo
cząstek, co antycząstek. W wyniku reakcji łamiących
symetrię, na każdy miliard par czastka-antycząstka
powstała jedna cząstka. Po anihilacji cząstek z anty-
cząstkami pozostała ta niewielka nadwyżka materii.
Dlatego świat istnieje. Po parach, które anihilowały,
pozostały fotony mikrofalowego promieniowania tła.
W czasie pomiędzy ok. 1 sekundą a pierwszymi
trzema minutami po Wielkim Wybuchu powstawały
jądra izotopów lekkich pierwiastków, takich jak wo-
dór, hel i lit. Szybkie obniżanie gęstości i temperatury
uniemożliwiło powstawanie cięższych pierwiastków.
Gęstość i temperatura stały się zbyt niskie i kosmicz-
ny reaktor termojądrowy został wyłączony. Cięższe
od litu pierwiastki mogły powstawać dopiero
w gwiazdach.
Po upływie około 300 tysięcy lat możliwa stała
się rekombinacja kosmicznej plazmy – elektrony zo-
stały przyłączone do jąder lekkich izotopów, powstały
neutralne atomy, a Kosmos stał się przezroczysty dla
fotonów. To z tej epoki pochodzi promieniowanie ter-
miczne, obserwowane dziś jako mikrofalowe promie-
niowanie tła, o temperaturze ok. 2,73 K. Dopiero po
dalszych kilkuset milionach lat, w wyniku narastania
początkowych, niewielkich nierównomierności w roz-
kładzie materii, zaczęły powstawać pierwsze galakty-
ki i gwiazdy. Tworzyła się także wielkoskalowa struk-
tura rozkładu materii: gromady galaktyk, supergroma-
dy, wielkie kosmiczne pustki. W wyniku nukleosynte-
zy zachodzącej w gwiazdach postępowała chemiczna
ewolucja galaktyk.
Teoretyczną podstawą Modelu Standardowego
Wielkiego Wybu chu jest ogólna teoria względności.
Rozwiązania równań Einsteina, w przypadku gdy opi-
sują one cały Wszechświat, podał na początku lat XX
ubiegłego wieku Aleksander Friedman (1888–1925).
Z Modelu Standardowego Wielkiego Wybuchu
można wyprowadzić wiele przewidywań o charakte-
rze experimentum crucis (testu rozstrzygającego).
Brak obserwacyjnego potwierdzenia tych przewidy-
wań oznaczałby obalenie tej teorii. Takimi przewidy-
waniami są np.:
1. Wszechświat jako całość rozszerza się zgodnie
z prawem Hubble’a (mówiącym, że galaktyki odda-
lają się od obserwatora z prędkościami proporcjo-
nalnymi do odległości od niego);
2. skład chemiczny Wszechświata to (wagowo) ok.
74% wodoru (z tego jeden na sto tysięcy atomów
w formie izotopu wodoru – deuteru), ok. 24% helu,
około jeden na miliard atomów to lit, a ok. 2% to
pozostałe pierwiastki;
3. cały Kosmos jest wypełniony termicznym (o widmie
ciała doskonale czarnego) promieniowaniem o tem-
peraturze kilku kelwinów;
4. obiekty kosmiczne podlegają ewolucji – zmienia się
ich liczba w jednostce objętości, skład chemiczny,
jasność itd.;
5. temperatura kosmicznego promieniowania tła zmie-
niała się w kosmicznych epokach w ściśle określo-
ny sposób;
6. istniała w przeszłości epoka, w której nie było jesz-
cze galaktyk;
7. wielkoskalowa struktura rozkładu materii powsta-
wała stopniowo.
Pierwsze przewidywanie, które zaskoczyło
nawet twórcę teorii względności, Alberta Einsteina,
zostało potwierdzone obserwacyjnie w 1929 roku
przez Edwina Hubble’a, który zaobserwował zjawisko
ucieczki galaktyk. Drugie przewidywanie, wyprowa-
dzone w szczegółach przez P.J.E. Peeblesa (ur. 1935)
i R. Wagnera (ur. 1938) w latach 60. ubiegłego wieku,
było stopniowo potwierdzane przez wiele zespołów
obserwatorów. Trzecie przewidywanie zostało po-
Stanisaw Bajtlik,
astro fi zyk, pracuje
w Centrum Astro-
nomicznym im.
Kopernika PAN
w War sza wie. Zajmu-
je si ko smo logi.
Jest autorem kilku-
dzie siciu prac
naukowych i ksiki
„Kos miczny alfabet”.
Pracowa na uniwer-
sytetach w Princeton,
Kolorado i w Centrum
Fizyki Teoretycznej
w Triecie.
Od lat zajmuje si
popula ryzacj nauki.
a s t r o n o m i a
Model Wielkiego Wybuchu
S t a n i s a w B a j t l i k
astronomia k.indd 44
2010-06-17 14:59:53
twierdzone fantastycznym odkryciem w 1965 roku,
przez Penziasa i Wilsona, mikrofalowego promienio-
wania tła. Czwarte przewidywanie, dotyczące ewolu-
cji chemicznej, oraz zmiany liczby obiektów danego
typu w wyniku kosmicznej ewolucji jest dziś dosko-
nale potwierdzone obserwacyjnie. Na przełomie XX
i XXI wieku kilka zespołów obserwatorów zdołało
wyznaczyć temperaturę promieniowania tła kosmicz-
nego w odległych epokach w przeszłości – wyniki są
w pełni zgodne z przewidywaniami Modelu Standar-
do wego. W pierwszej dekadzie XX wieku, dzięki ob-
serwacjom prowadzonym z orbity okołoziemskiej,
uzyskano obserwacyjne dowody, że pierwsze galak-
tyki i gwiazdy powstały kilkaset milionów lat po
Wielkim Wybuchu. Także w tej dekadzie uzyskano do-
wody obserwacyjne na ewolucje struktury rozkładu
materii w wielkich skalach.
Nazwa teorii – Wielki Wybuch – pochodzi od
astronoma Freda Hoyle’a (1915–2001), który użył jej
w 1949 w audycji radiowej w BBC. Ten wielki angiel-
ski astronom, jeden z tych, którzy odkryli, jak powsta-
ły pierwiastki chemiczne, prowadził w 1949 roku ra-
diowy program popularnonaukowy. Program ten przy-
niósł mu wielką popularność. Był powtarzany w wielu
anglojęzycznych krajach. Hoyle nie akceptował teorii
zmieniającego się Wszechświata. Był współautorem
konkurencyjnej teorii stanu ustalonego. W tej teorii
Wszechświat wprawdzie się rozszerza, ale ciągła kre-
acja materii sprawia, że jego gęstość się nie zmienia.
Wyniki obserwacji dowiodły, że jest to błędna teoria.
Hoyle nigdy się z tym nie pogodził i do końca życia
zwalczał teorię Wielkiego Wybuchu. Ironia losu spra-
wia, że stał się autorem nazwy tej teorii. Dziś mało
kto już pamięta, że w jego intencji była to nazwa
prześmiewcza. Określenie „Bing Bang” w zamierze-
niu Hoyle’a było ironiczne i dyskwalifikujące tę teorię
jako naukową. Przyjęło się, utrwaliło, a nawet przy-
niosło Hoyle’owi większą sławę niż jego rzeczywiste
dokonania naukowe. Sam Hoyle zyskał dzięki niemu
nie tylko sławę. Jak wspomina w swojej autobiografii,
audycja i wydana na jej podstawie książka sprawiła,
że „nagle przyszły do nas pieniądze, które całe życie
nas omijały”.
z
Nadanie uprawnień budow-
lanych jest gwarancją i świadec-
twem, że osoba ta posiada odpo-
wiednie kwalifikacje zawodowe
oraz może ponosić pełną odpowie-
dzialność za wykonywaną pracę.
Samodzielne funkcje tech-
niczne w budownictwie mogą wy-
konywać wyłącznie osoby, które:
1. Posiadają odpowiednie wy-
kształcenie techniczne, czyli
ukończyły studia magisterskie
na odpowiednim kierunku.
2. Odbyły praktykę zawodową,
dostosowaną do rodzaju, stop-
nia skomplikowania działalności
i innych wymagań związanych
z wykonywaną funkcją:
– do projektowania bez ograni-
czeń i sprawdzania projektów
architektoniczno-budowlanych
ustawodawca wymaga odbycia
dwuletniej praktyki przy sporzą-
dzaniu projektów i rocznej prak-
tyki na budowie;
– do projektowania w ograniczo-
nym zakresie ustawodawca wy-
maga odbycia dwuletniej prak-
tyki przy sporządzaniu projektów
i rocznej praktyki na budowie;
– do kierowania robotami budow-
lanymi bez ograniczeń ustawo-
dawca wymaga odbycia dwulet-
niej praktyki na budowie;
– do kierowania robotami budow-
lanymi w ograniczonym zakresie
ustawodawca wymaga odbycia
trzyletniej praktyki na budowie.
3. Zdały egzamin ze znajomości
procesu budowlanego oraz
umiejętności praktycznego za-
stosowania wiedzy technicznej.
Ogólnie mówiąc, są to trzy
podstawowe warunki uzyskania
uprawnień budowlanych, którym
warto przyjrzeć się bliżej.
Niezdecydowani mogą też robić
dwa uprawnienia (projektowe
i budowlane) naraz. Trwa to tylko
cztery lata i kończy się jednym
egzaminem.
Jednak nie po każdym wy-
dziale można zdobyć wszystkie
uprawnienia. Absolwenci Politech-
niki Krakowskiej czy Warszawskiej
mogą robić wszystkie (tj. konstruk-
cyjno-budowlane, architektonicz-
ne, mostowe, drogowe, kolejowe,
telekomunikacyjne, instalacyjne
sanitarne i elektryczne oraz wybu-
rzeniowe). Po IL na innych uczel-
niach trzeba te możliwości spraw-
dzać. Na przykład po AGH nie moż-
na robić kolejowych i drogowych.
Zainteresowanych szczegó-
łami zachęcamy do zajrzenia na
stronę http://studentbuduje.pl/in-
dex.php?option=com_content&ta-
sk=view&id=246&Itemid=55
M T s t u d i u j e
MINI QUIZ MT
CZYT
AM, WIC WIEM
Jdra izotopów lekkich pierwiastków
powstay:
a) w cigu kilku sekund po Wielkim Wybuchu
b) po milionach lat od Wielkiego Wybuchu
c) po 300 tysicach lat od Wielkiego Wybuchu
astronomia k.indd 45
2010-06-17 14:59:53
m a t e m a t y k a
T
ytuł artykułu ma być dwuznaczny, coś jak góralska
„herbata z prądem”. Chcę pokazać zadania, w któ-
rych… o coś chodzi – o coś więcej niż przekształ-
canie formułek, jak w zadaniach maturalnych 2010.
Muszę się przyznać, że gdy je zobaczyłem, to przy-
szedł mi do głowy niezbyt cenzuralny dowcip rosyj-
ski, który kończy się zwrotem „i smieszno, i strasz-
no”. To tak, jakby z języka polskiego na maturze była
czytanka, że Ala ma Asa. Udało się nam (matematy-
kom) zaszczepić w społeczeństwie fobię przed naszą
nauką. Dlaczego – pisano o tym na poważnie i do śmie-
chu. No ale przejdźmy do zadania.
Zaczniemy od ogólnego sformułowania problemu.
Zadanie o odległości elektrycznej. Wyobraźmy
sobie szkielet krawędzi wielościanu foremnego
(dowolnego wymiaru), wykonany z drutu tak, że opór
każdej krawędzi wynosi 1
:
. Wyznaczyć opór zastęp-
czy układu.
O ile udało mi się wyśledzić, pierwszy raz za-
danie to sformułowali (i rozwiązali w prostych przy-
padkach) E.E. Brook i A.W. Poyser w książce Magne-
tism And Electricity (1920). Jeden z najbardziej zna-
nych popularyzatorów matematyki, Charles Wilder-
man Trigg (1898–1989), wracał do tego zadania kilka-
krotnie, głównie na łamach „Journal of Recreational
Mathematics”. Z jego artykułu w tym czasopiśmie
z roku 1981 pochodzi zadanie o oporze dla przeciwle-
głych wierzchołków kostki dowolnego wymiaru.
Potem zadanie zaczęło żyć własnym życiem i obra-
stać w teorię. Czytelnik może się z nią zapoznać na
przykład pod hasłem resistance distance, co bywa tłu-
maczone na język polski jako „metryka elektryczna”.
Wygodnie będzie mi posłużyć się pojęciem gra-
fu. To łatwe pojęcie. Grafem jest każdy układ punktów
połączony odcinkami albo nawet łukami krzywych.
Definicja. Wyobraźmy sobie, że krawędzie grafu
są wykonane z materiału dobrze przewodzącego prąd
i że dana jest oporność każdej krawędzi. Dla dowol-
nych dwóch wierzchołków grafu określamy ich odleg-
łość elektryczną jako opór zastępczy całego układu,
gdy do wierzchołków tych podłączony jest prąd o jed-
nostkowym napięciu.
Zadanie oczywiście rozwiązuje się algebraicz-
nie, korzystając z praw Kirchhoffa:
I prawo Kirchhoffa. Suma algebraiczna natężeń prą-
dów wpływających do węzła i z niego wypływają-
cych jest równa zeru. Inaczej mówiąc, ładunek
elektryczny nie jest gromadzony w węźle.
II prawo Kirchhoffa. Suma algebraiczna spadków na-
pięć na elementach obwodu zamkniętego jest rów-
na zeru.
Mamy do dyspozycji też prawo Ohma,
I
=
U
––
R
(przy standardowych oznaczeniach),
oraz reguły rządzące opornością najprostszych
typów połączeń oporników. Dla połączeń szerego-
wych opór zastępczy jest sumą oporów składowych,
dla połączeń równoległych przepustowość układu
jest równa sumie przepustowości składników. Przez
przepustowość układu rozumiemy tu odwrotność
oporu.
Równania Kirchhoffa nie są zwykle skompliko-
wane – jest ich jednak dużo. Gdzie tylko można, nale-
ży od nich uciekać, najczęściej odwołując się do geo-
metrii. Możliwe to jest tam, gdzie układ cechuje pew-
na symetria. I tak:
1. Jeżeli z geometrii obwodu wynika, że dwa punkty
mają te same potencjały, to można te punkty połą-
czyć dowolnym opornikiem bądź wyłączyć z obwo-
du opornik je łączący, gdyż i tak nie płynie przez
niego prąd.
2. Jeżeli z geometrii obwodu wynika, że natężenie
jednego z prądów wpływających do węzła jest
równe natężeniu jednego z prądów wypływających
z węzła, to można założyć, że tworzą one jeden
osobny przewód, omijający węzeł.
Zobaczmy to na przykładach. Zacznijmy od naj-
prostszego.
Micha Szurek tak mówi o sobie: „Urodzony w 1946.
Uko
czyem UW w 1968 r. i od tego czasu tam pracuj na
Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki. Specjalno
naukowa: geometria algebraiczna. Ostatnio zajmowaem
si wizkami wektorowymi. Co to jest wizka wektorowa?
No, trzeba wektory mocno powiza sznurkiem i ju mamy
wizk.
Do „Modego Technika” zacign mnie si kolega fizyk,
Antoni Sym (przyznaj, powinien mie z tego powodu tan-
tiemy od moich honorariów autorskich). Napisaem kilka
artykuów, a potem zostaem i od 1978 roku co miesic
moecie Pa
stwo czyta, co te myl o matematyce.
Lubi góry i mimo nadwagi staram si chodzi. Uwaam,
e najwaniejsi s nauczyciele. Polityków, niezalenie
od opcji, jak prezentuj, trzymabym w pilnie strzeonym
miejscu, eby nie mogli uciec. Karmi raz dziennie. Lubi
mnie jeden pies z Tulec, rasy beagle”.
M i c h a S z u r e k
matematyka k.indd 46
2010-06-16 09:38:39
Przykład 1. Graf pełny o wierzchołkach
A
0
,
1
,..., A
n
,
każdy punkt jest połączony z każdym odcin-
kiem (łukiem) długości 1. Jeżeli napięcie przyłożone
jest do
A
0 i
A
1, to z symetrii układu wynika, że różnica
napięć między dowolnymi dwoma wierzchołkami ze
zbioru
{
A
2
,..., A
n
}
wynosi zero, a zatem w żadnej kra-
wędzi łączącej te wierzchołki nie płynie prąd i może-
my je po prostu pominąć. Otrzymujemy zatem układ
złożony z
n
oporników, połączonych równolegle, z któ-
n–1
ma opór zastępczy 2
Ω
(dwa oporniki jedno-
omowe połączone szeregowo), zaś jeden ma opór 1
Ω
A
0
A
1). Po krótkich rachunkach otrzy-
mujemy wynik: opór zastępczy wynosi
O wiele więcej kłopotu sprawia najbardziej re-
gularny wielościan – kostka foremna wymiaru
n
.
Pisałem o niej tak wiele razy, że uważam, iż Czytel-
nikom ta bryła jest już dobrze znana. Szkielet cztero-
wymiarowej kostki widzimy na rysunku poniżej (zna-
czenie liczb jest wyjaśnione w dalszym ciągu tekstu).
Taka kostka ma wierzchołki w punktach o współrzęd-
nych zero albo jeden.
Przykład 2. Niech zatem wejście i wyjście (źró-
dło i ujście prądu) będą przeciwległymi wierzchołka-
mi kostki. Wierzchołki odległe o tyle samo (w sensie
odległości „po grafie”) od tych punktów mają te same
potencjały i oporniki między nimi można zaniedbać,
bo nie popłynie nimi prąd. Utożsamienie wszystkich
wierzchołków tak samo odległych od punktów końco-
wych prowadzi do układu połączonych ze sobą szere-
gowo
n
podukładów połączeń równoległych.
Pozostaje określić, ile jest przewodów w każdym
z tych połączeń równoległych. Jeżeli napięcie przyło-
żone jest w (0,0,0,…,0), a ujście jest w (1,1,1,…,1), to
wierzchołki są równoważne, gdy mają tę samą sumę
współrzędnych. Proste rozumowanie kombinatoryczne
pokazuje, że liczba krawędzi wynosi kolejno
,
k = 1,...,n
. Na przykład dla sześcianu mamy ko-
lejno 3, 6 i 3 połączenia, dla kostki wymiaru 4 mamy
kolejno 4, 12, 12 i 4 połączenia. Wynika stąd, że opór
zastępczy układu jest równy
Opór ten maleje wykładniczo wraz z wymiarem
n
. Czy jest to zgodne z naszą intuicją? Powinno być:
chociaż odległość między skrajnymi punktami rośnie
liniowo, to liczba połączeń rośnie wykładniczo.
Przykład 3. Interesujące matematycznie jest
zadanie obliczenia oporu zastępczego szkieletu kostki
n-wymiarowej, gdy źródło i ujście znajdują się w są-
siednich wierzchołkach
S
0 ,
M
0 . Przyjmijmy, że kostka
ma wierzchołki w punktach o współrzędnych 0 i 1 i że
S
0 = (0,0,…,0),
M
0 = (1,0,…,0), Wtedy utożsamić moż-
na te wierzchołki, które mają tę samą pierwszą współ-
rzędną i tę samą sumę współrzędnych. Przyjmijmy, że
S
i
reprezentuje punkty o pierwszej współrzędnej rów-
nej 0 i mających
i
jedynek na pozostałych współrzęd-
nych. Analogicznie przez
M
i oznaczmy punkty o pierw-
szej współrzędnej równej 1 i mających
i
jedynek na
pozostałych współrzędnych. Do obliczenia oporu za-
stępczego musimy teraz policzyć liczbę połączeń mię-
dzy tymi punktami. I tak liczba połączeń między
S
i
a
M
i to
, zaś liczba połączeń między
S
i a
S
i+1,
a także między
M
i a
M
i+1 jest równa
.
Stosowne dane pokazuje rysunek.
Układ, który otrzymaliśmy, jest
(
n–1)
-krotnym
złożeniem połączenia równoległego. Zastępujemy
„od góry” połączenia przez równoległe przez połącze-
nia liniowe. Oznaczmy opór zastępczy „pierwszego
od góry” oczka przez
r
n–1, następnego przez
r
n–2 itd.
Wtedy szukanym oporem zastępczym układu będzie
r
0. Korzystając z zależności między oporami w połą-
czeniach szeregowych i równoległych, otrzymujemy
wzór rekurencyjny, „wsteczny”, wyrażający kolejny
opór w zależności od następnego. Indukcję trzeba za-
cząć zatem od ostatniego wyrazu. Mamy jednak
r
n–1
= 1
(jest jedno połączenie między
S
n–1 a
M
n–1.
Przez indukcję możemy wyliczyć ogólnie, że opór
zastępczy kostki wymiaru
n
, podłączonej w sąsied-
nich wierzchołkach, jest równy
Opór ten maleje wraz ze wzrostem
n
, ale dość
wolno. Znów możemy się zastanowić, czy jest to zgod-
ne z intuicją.
matematyka k.indd 47
2010-06-16 09:38:40
Najważniejszym mottem artykułu jest to,
że w zadaniu o oporze zastępczym nie trzeba mieć
wyobraźni czterowymiarowej, a tylko zdrowy rozsą-
dek. Na rysunku przedstawiającym kostkę czterowy-
miarową możemy po prostu zobaczyć sieć pewnych
połączeń między wierzchołkami – węzłami sieci.
Przeformułujmy więc nasze zadanie, zamieniając je
na problem przepustowości sieci. Rozważę przypadek
n
= 4. Ponieważ w dzieciństwie chciałem zostać kon-
duktorem kolejowym, lubię patrzeć na zadania z tego
punktu widzenia. Spójrzmy na diagram oczami dyspo-
zytora kolejowego, który ma wysłać 135 wagonów ze
stacji
A
do stacji
B
tak, by znalazły się tam w jak naj-
krótszym czasie. Ma on do dyspozycji sieć stacji po-
średnich
K
,
L
,
M
,
P
,
Q
,
R
. Czarne liczby 1, 3, 6 umiesz-
czone na trasie oznaczają przepustowość danej linii.
Za jednostkę przepustowości weźmiemy czas przejaz-
du jednego wagonu. Przepustowość 3 oznacza zatem,
że w jednostce czasu da się tym odcinkiem linii prze-
słać trzy wagony. Czytelnicy, jeżdżący na nartach,
mogą sobie wyobrazić, że
A
to podnóże góry,
B
–
wierzchołek a diagram to sieć wyciągów. Niektóre
z nich są wolniejsze, inne szybsze. Na przykład na
odcinku
AB
posuwamy się 3 razy wolniej niż na
AK
i
KR
, a sześć razy wolniej niż na
KL
i
QR
. Na dole
czeka 96 narciarzy. Jak najszybciej wwieźć ich
wszystkich na górę? Liczy się oczywiście czas, po któ-
rym ostatni narciarz wjedzie na górę.
Kto woli, może przyj-
rzeć się zadaniu w interpre-
tacji narciarskiej: 45 narcia-
rzy wjeżdża trasą
AB
, jeden
po drugim. Zajmuje im to
łącznie 45 minut. Pozos ta-
łych 51 w 17 minut osiąga
K
. Tu rozdzielają się, 33 je-
dzie do
R
; przy przepusto-
wości 3 zajmuje im to 11
minut. W tym samym czasie
11 minut 15 turystów docie-
ra do punktu
R
trasą
KLQR,
a trzech trasą
KLMPQR
. Po
45 minutach wszyscy spoty-
kają się na górze. Wyciągi
pracowały bez przestojów,
zatem jest to najlepszy moż-
liwy czas wykonania zada-
nia. Wyciągi przewiozły zatem 96 turystów w 45 mi-
nut, co daje przepustowość
turysty na minu-
tę. Przepus towość to odwrotność oporu, zadanie roz-
wiązane.
Przyjrzymy się jeszcze jednemu przypadkowi
zadania o oporze zastępczym. Niech źródło i ujście
znajdują się w wierzchołkach
S
0 ,
M
0 kostki wymiaru
4, takich, że
S
0 ,
M
0 jest krawędzią ściany wymiaru 2.
Jak i przedtem, przyjmiemy wygodne współrzędne
wierzchołków i założymy, że
S
0 = (0,0,0,0),
M
0 =
(1,1,0,0). Wtedy dokonujemy utożsamień, grupując
punkty w następujące podzbiory (w każdym z nich
jest stała odległość „po grafie” od obu wierzchołków
(
S
0 ,
M
0 ):
S
1 = {(0,0,1,0), (0,0,0,1)},
S
2 = {(0,0,1,1)},
M
1 = {(1,1,1,0), (1,1,0,1)},
M
2 = {(1,1,1,1)},
P
1 = {(1,0,0,0), (0,1,0,0)},
P
2 = {(1,0,1,0), (0,1,1,0),
(1,0,0,1), (0,1,0,1)},
P
3 = {(1,0,1,1), (0,1,1,1).
Ułóżmy równania Kirchhoffa i rozwiążmy je. Oto
tablica współczynników. Rozwiąże nam zaś program
Mathematica.
Pierwsze sześć wierszy macierzy to „lewe stro-
ny” równań węzłów (pierwsze prawo Kirchhoffa),
następne cztery to równania oczek (drugie prawo
Kirchhoffa). Na rysunku prądy oznaczone są dużymi
literami
I
, w przedstawionych obliczeniach z progra-
mu Mathematica to małe litery
i
go zadania otrzymujemy rozwiązanie z dokładnością
do proporcjonalności. Wyznaczamy napięcie źródła
oraz natężenie prądu wpływającego do układu
Zgodnie z prawem Ohma, opór zastępczy jest
ilorazem tych wielkości i wynosi
:
Widać, że algebra jest tu trudna i żmudna obli-
czeniowo. Ale Czytelnik, który przestudiował poprzed-
nie przykłady, z łatwością rozwiąże to zadanie geome-
trycznie. Potwierdzi się teza, która jest motywem prze-
wodnim. Metody geometryczne są ładne, eleganckie,
pomysłowe, prostsze niż algebraiczne… ale czasami
muszą ustąpić właśnie pod naciskiem algebry i obli-
czeń. W dzisiejszych czasach o ileż łatwiej o oblicze-
nia niż o myślenie! Niektórzy Czytelnicy użyją specja-
listycznych programów do obliczeń elektrycznych.
W następnym odcinku: znowu o zadaniach
z prądem.
z
m a t e m a t y k a
matematyka k.indd 48
2010-06-16 09:38:40
. . .
na
średniowiecznych mapach
Ziemia ma kształt płaskiego lub
podłużnego krążka (orbis terra-
rum). Drogi rysowane są jako pasy
bez uwzględniania zmian ich kie-
runku. Znaleźli się i tacy, którzy
rysowali Ziemię w postaci czwo-
rokąta przykrytego kopułą nieba
w kształcie półwalcowatego wie-
ka kuferka. Taki rysunek przedsta-
wiający Ziemię sporządził mnich
Kosmas Indicopleustes (Kosmas
który był w Indiach), umieszczając
w środku świata olbrzymią górę
sięgającą do nieba, za którą co
wieczór kryje się Słońce, by „dzień
mógł ustąpić nocy”.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=259
. . .
niedawno zaobserwowano
w kosmosie niezwykłą strukturę,
gigantyczne pasmo w kształcie
niedomkniętego pierścienia.
Odkrycie to zostało uznane przez
NASA za jedno z najważniejszych
w badaniach kosmicznych z 2009
roku. Nazwane Wstęgą pasmo ist-
nieje na peryferiach Układu
Słoneczne go. W ostatnich miesią-
cach pojawiło się aż sześć propo-
zycji wyjaśnienia
pochodzenia
Wstęgi
– wszystkie odwoływały
się do zjawisk związanych z po-
lem magnetycznym, zachodzących
na granicy heliosfery lub w jej
pobliżu. Polscy naukowcy z CBK
PAN uważają, że „Wstęga” to złu-
dzenie, efekt geometryczny
wzmocniony przez fakt, że Układ
Słoneczny porusza się w kierunku
granicy między obłokami” – wyja-
śnia prof. Grzędzielski.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=260
. . .
sonda IBEX
(Interstellar Boun-
dary Explorer), wystrzelona przez
NASA w październiku 2008 roku
i wyposażona w dwa czułe detek-
tory ENA (strumieni energetycz-
nych atomów neutralnych =
Energetic Neutral Atoms), jest
pierwszym satelitą do pomiarów
strumieni energetycznych neutral-
nych atomów dochodzących z ca-
łego nieba. IBEX ma rozmiary zbli-
żone do koła autobusowego; krąży
wokół Ziemi po eliptycznej orbicie
(15 000×300 000 km) o czasie
obiegu około ośmiu dni. Głów na
część jej misji będzie trwała dwa
lata z możliwością wydłużenia, co
pozwoliłoby poznać dynamikę pro-
cesów odpowiedzialnych za po-
wstawanie ENA.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=261
. . .
pierwsze znane nam
ręka-
wiczki
pochodzą ze starożytnej
Persji. Zamieszkujące to teryto-
rium ludy hodowały narowiste,
gwałtowne konie, których ujeż-
dżanie było trudną i cenioną sztu-
ką. Aby uprząż nie przecinała skó-
ry na dłoniach, ochraniano je skó-
rzanymi pokrowcami. Zawinięte
na dłoniach kawałki skóry to były
perskie rękawiczki. Zwyczaj
ochrony dłoni docenili i zaczęli
stosować starożytni w Grecji
i Rzymie. Zapewne od rzymskich
wojsk rękawiczki przyjęli Galowie,
którzy żyjąc nieco dalej na północy
zastosowali je też jako warstwę
ochronną przed chłodem.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=262
. . .
16 maja upłynęło pół wieku od
wynalezienia lasera
– urządzenia,
które przekształciło światło w uni-
wersalne narzędzie, zrewolucjoni-
zowało rozwój nauki i techniki
oraz podniosło standard życia mi-
liardów ludzi. Pół wieku temu kali-
fornijskie laboratorium
Theodore’a Maimana rozświetlił
pierwszy błysk światła laserowe-
go. Już od pierwszych chwil laser
i emitowane przez niego wiązki
światła budziły wielkie zaintereso-
wanie. „Lasery są obecnie stoso-
wane w tak wielu dziedzinach, że
często nie zdajemy sobie sprawy
z faktu używania produktów lub
technologii, które bez nich nie mo-
głyby istnieć” – mówi prof. dr hab.
Czesław Radzewicz z Narodowe-
go Laboratorium Technologii
Kwan towych.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=263
. . .
zbudowane dzięki użyciu
światła laserowego
optyczne ze-
gary atomowe mylą się mniej niż
sekundę na miliardy lat. Dzięki la-
serom można przeprowadzić ope-
rację chirurgiczną w warunkach
idealnej sterylności, korygować
wzrok, leczyć stany zapalne, usu-
wać blizny i znamiona skóry lub
niepotrzebne owłosienie. W prze-
myśle używa się laserów do cięcia
i spawania, w telekomunikacji do
przesyłania informacji za pomocą
światłowodów. Lasery działają
w pracowniach mikroskopowych
i spektroskopowych. Potrafią
schłodzić substancje do tempera-
tur bliskich zeru bezwzględnemu
lub rozgrzewać do tak wysokich,
że naukowcy pracują nad ich wy-
korzystaniem do generowania du-
żych ilości energii za pomocą kon-
trolowanej fuzji termojądrowej.
http://mt.com.pl/?id=cwz&i=264
czy wiecie k.indd 49
2010-06-16 10:30:31
S
pektakularne zjawiska kwantowe, które od dłuż-
szego czasu uporczywie próbujemy zrozumieć, są
na każdym kroku zaskakujące. Gdy wydaje nam
się, że już je dość dobrze rozumiemy, natychmiast po-
jawia się nowe zjawisko, którego poznawanie należy
znów rozpocząć od samego początku. Czasami jest
tak, że najpierw teoretycznie dane zjawisko zostało
przewidziane, a następnie potwierdzone doświad-
czalnie, a czasami odwrotnie: najpierw jakieś zjawi-
sko odkrywano, a dopiero później, na gruncie mecha-
niki kwantowej, udawało się je wytłumaczyć. Właśnie
taki przypadek zdarzył się na początku poprzedniego
wieku za sprawą, wtedy już niemłodego, holender-
skiego fizyka Heike Kamerlingha Onnesa, który w ro-
ku 1913 za swoje badania otrzymał Nagrodę Nobla
w dziedzinie fizyki.
S P E C J A L I S T A O D N I S K I C H T E M P E R A T U R
Krótkie przybliżenie postaci Onnesa należy chy-
ba rozpocząć od informacji, że był on uczniem kiedyś
nam poznanych (MT 05/2007) Bunsena i Kirchhoffa.
Byli oni już wtedy rozpoznawani w naukowym świe-
cie ze względu na swoje odkrycia w dziedzinie spek-
troskopii i niewątpliwie miało to duży wpływ na przy-
szłość Onnesa. Świadczy o tym choćby fakt, że w ro-
ku 1879 Onnes otrzymał stopień naukowy doktora na
podstawie rozprawy o dowodach na ruch obrotowy
Ziemi, a już w roku 1882 otrzymał posadę profesora
fizyki doświadczalnej na uniwersytecie w Lejdzie.
Tam całkowicie zmienił kierunek swoich naukowych
zainteresowań i zajął się badaniami nad własnościa-
mi ciał schłodzonych do bardzo niskich temperatur.
Były to badania nowatorskie, które wymagały przede
wszystkim opracowania zupełnie wcześniej niezna-
nych technik schładzania ciał. Sam sposób pomiaru
niskiej temperatury wymagał dużej innowacyjności.
Warto sobie bowiem zdawać sprawę, że jeśli pierw-
szy raz w historii ludzkości osiągamy jakąś niską tem-
peraturę, to nie mamy nawet dobrego termometru,
który mógłby ją dokładnie określić. W pewnym sensie
dopiero osiągnięcie takiej temperatury pozwala na
skonstruowanie termometru, który daje możliwość
jej zmierzenia.
W roku 1904 Onnes założył na swoim uniwersy-
tecie bardzo nowoczesne i chyba największe w tam-
tych czasach laboratorium kriogeniczne, które w za-
mierzeniu miało doprowadzić do osiągnięcia napraw-
dę ekstremalnie niskich temperatur. I rzeczywiście
tak się stało. Już w roku 1908 w laboratorium Onnesa
nastąpił wielki przełom w schładzaniu substancji –
uzyskanie temperatury 4 stopni w skali Kelvina
i zmiana stanu skupienia helu z gazowej na ciekłą!
Poprzednie takie wydarzenie miało miejsce na Uni-
wer sytecie Jagiellońskim w roku 1883, kiedy to Zyg-
munt Wróblewski i Karol Olszewski dokonali skrople-
nia tlenu i azotu (temperatury odpowiednio: 90 i 77
stopni w skali Kelvina). Skroplenie helu przyniosło
Onnesowi wielką sławę w świecie fizyki eksperymen-
j a k t o o d k r y l i
eureka
!
Tomasz Sowiski
jest fizykiem na
Wy dziale Biologii
i Nauk o rodowis-
ku UKSW i w Insty-
tucie Fizyki PAN.
W 2005 roku sko
-
czy studia na Wy-
dziale Fizyki Uni-
wersytetu Warszaw-
skiego w zakresie
fizyki teoretycznej, a trzy lata póniej uzyska tam stopie
naukowy doktora. Od lat zajmuje si popularyzacj nauk
przyrodniczych. W roku 2008 otrzyma tytu Mistrza
Popularyzacji Nauki „Zoty Umys” w konkursie Prezesa
Polskiej Akademii Nauk.
niki kwantowej, udawało się je wytłumaczyć. Właśnie
Byli oni już wtedy rozpoznawani w naukowym świe
skiego w zakresie
fizyki teoretycznej, a trzy lata póniej uzyska tam stopie
naukowy doktora. Od lat zajmuje si popularyzacj nauk
przyrodniczych. W roku 2008 otrzyma tytu Mistrza
Popularyzacji Nauki „Zoty Umys” w konkursie Prezesa
Polskiej Akademii Nauk.
(cz. 1)
T o m a s z S o w i s k i
fizyka k.indd 50
2010-06-16 16:37:02
talnej i wszyscy zaczęli śledzić jego dalsze poczynania.
Jednak największe odkrycie przyszło parę lat później.
Z W I Ą Z E K T E M P E R A T U R Y
Z O P O R E M E L E K T R Y C Z N Y M
Znanym powszechnie już w tamtych czasach
faktem była informacja, że opór elektryczny wszyst-
kich krystalicznych przewodników rośnie wraz
ze wzrostem temperatury. Najprostsze wyjaśnienie
takiego zjawiska wydaje się bardzo intuicyjne i roz-
sądne. Oto ze wzrostem temperatury rosną termiczne
drgania sieci krystalicznej przewodnika, a tym samym
elektrony, które uczestniczą w przepływie prądu elek-
trycznego, są mocniej przez tę sieć rozpraszane.
To oznacza, że znacznie trudniejsze jest utrzymanie
uporządkowanego ruchu elektronów w temperatu-
rach wyższych niż w temperaturach niższych.
Uporządkowany ruch elektronów to natomiast nic
innego jak właśnie przepływ prądu, którego natęże-
nie mierzymy w amperach. Aby podtrzymać ten upo-
rządkowany ruch elektronów, który jest nieustannie
zaburzany przez drgającą chaotycznie sieć krystalicz-
ną, musimy do końców przewodnika przyłożyć napię-
cie elektryczne. Napięcie to musi być tym większe, im
większe natężenie prądu elektrycznego chcemy uzy-
skać. Wielkością, która charakteryzuje dokładnie ten
związek, jest opór elektryczny – wielkość pokazująca,
jak bardzo sieć krystaliczna rozprasza przemieszcza-
jące się elektrony. Im drgania sieci krystalicznej są
większe, tym mniejsze jest natężenie prądu, które
uzyskamy po przyłożeniu danego napięcia. Zatem
tym większy jest opór elektryczny przewodnika. Skoro
natomiast rozpraszające drgania są tym większe, im
większa jest temperatura, to stąd naturalny wniosek,
że wraz z jej wzrostem musi rosnąć i opór elektryczny.
Rozumowanie przedstawione powyżej jest
oczywiście przeprowadzone na podstawie obserwacji
zjawisk, jakie następują w temperaturach dość bli-
skich temperaturze pokojowej. Nie było do końca
jasne, czy prawo wzrostu oporu elektrycznego wraz
z temperaturą jest również słuszne w bardzo niskich
temperaturach. Były różne co do tego przekonania
i różne hipotezy. Można sobie przecież dość łatwo
wyobrazić, że w bardzo niskich temperaturach ujaw-
niają się jakieś zjawiska, które powodują, że opór
elektryczny zaczyna rosnąć, choć temperaturę nadal
obniżamy. Jeśli zjawiska te w wyższych temperatu-
rach są zdominowane przez rosnące drgania sieci kry-
stalicznej, to przestają mieć znaczenie. Ale przy tem-
peraturach niskich, kiedy drgania sieci są bardzo ma-
łe, mogą być najważniejsze i całkowicie determino-
wać przewodnictwo elektryczne. Ze względu na brak
danych doświadczalnych nie było wiadomo, kto w tym
teoretycznym sporze ma rację.
O D K R Y C I E N A D P R Z E W O D N I C T W A
To właśnie dlatego zbadaniem tego
zjawiska (zależności oporu elektryczne-
go od temperatury) w niskich tempera-
turach postanowił zająć się Onnes
w swoim supernowoczesnym laborato-
rium kriogenicznym. Jednym
z pierwszych materiałów zbadanych
przez Onnesa musiała być oczywi-
ście rtęć (Hg) – jedyny me-
tal, który w warunkach
naturalnych jest ciekły
(jak dziś już wiemy, jest
to zresztą skutek bar-
dzo spektakularne-
go połączenia zja-
wisk mechaniki
kwantowej i teorii
względności).
Temperatura topnienia
rtęci to dopiero –39°C,
czyli ok. 234 K.
Wyniki, które uzyskał nasz dzisiejszy bohater,
były tak niewiarygodne i spektakularne, że obiegły
cały naukowy świat, a wykres doświadczalnej zależ-
ności oporu badanej próbki rtęci od temperatury prze-
szedł do historii. Wyglądał on tak:
fizyka k.indd 51
2010-06-16 16:37:02
Z wykresu tego
jasno widać, że gdy
schładzamy rtęć, to jej
opór elektryczny, tak jak
można się spodziewać,
maleje. Ale w momencie
uzyskania temperatury
ok. 4 K (dokładnie 4,2 K)
jej opór spada tak bar-
dzo, że żadne dostępne
Onnesowi urządzenie
nie było w stanie go
zmierzyć. Na tej podsta-
wie Onnes stwierdził,
że dla jego próbki jest to
na pewno mniej niż 10
–5
:
, bo taką czułość miały
jego omomierze. Przy-
pomnijmy, że powyżej
tej magicznej tempera-
tury opór był w tym przy-
padku rzędu 0,1
:
. Choć
sam Onnes oczywiście
nie mógł tego wiedzieć,
to dalsze badania pokazały, że ilekroć zwiększano
czułość urządzeń pomiarowych, tylekroć przekonywa-
no się, że mierzony opór i tak jest niższy. Ostatecznie
uznano, że rzeczywisty opór próbki to najprawdziw-
sze ZERO, a zjawisko nazwano NADPRZEWOD NIC-
TWEM. Temperaturę, po przekroczeniu której zwykły
metal staje się nadprzewodnikiem, nazywamy tempe-
raturą krytyczną.
Już na pierwszy rzut oka sytuacja wydaje się
bardzo nietypowa. Jeśli już, to należałoby spodziewać
się niespodzianki całkowicie odwrotnej. Tak jak już
mówiłem, po znacznym wyciszeniu drgań sieci kry-
stalicznej mogłoby raczej dojść do głosu inne zjawi-
sko, które zwiększałoby opór wraz ze spadkiem tem-
peratury. Wyniki Onnesa jakby przekonują, że nie tyl-
ko żadne dodatkowe mechanizmy nie dochodzą do
głosu, ale nawet dotychczasowy mechanizm rozpra-
szania elektronów przestaje mieć znaczenie. Wygląda
to tak, jakby poniżej pewnej temperatury drgania sie-
ci krystalicznej, które niewątpliwie nadal istnieją,
przestawały rozpraszać uporządkowany ruch elektro-
nów. Elektrony jakby przestawały zupełnie czuć,
że drga sieć przewodnika!
Warto może w tym miejscu dodać, że przekro-
czenie temperatury krytycznej zupełnie nie zmienia
innych własności fizykochemicznych metalu. Ma on
praktycznie tę samą gęstość, tę samą strukturę kry-
staliczną. Jedyne, co się zmienia, to fakt, że całkowi-
cie traci on opór elektryczny. To od razu sugeruje, że
przejście do fazy nadprzewodnictwa jest raczej zwią-
zane z własnością samych elektronów niż z budową
mikroskopową metalu jako całości.
Zjawisko nadprzewodnictwa było dla ówczes-
nych fizyków zupełnie niewyjaśnialne. Wybiegając
w przyszłość, powiem zresztą, że i dziś nie do końca
rozumiemy wszystkie jego aspekty. Ale wtedy, na po-
czątku XX wieku, to był naprawdę wielki szok, że mo-
że istnieć sytuacja, że prąd płynie w przewodniku bez
przyłożonego napięcia. Brzmiało to tak niesamowicie,
że aż trąciło herezją naukową. To trochę tak, jakby
powiedzieć, że istnieje perpetuum mobile.
E F E K T M E I S S N E R A
Ciało znajdujące się w stanie nadprzewodzą-
cym, oprócz tego, że ma zerowy opór elektryczny, ma
zdumiewające i inne własności, z których najciekaw-
sze to własności magnetyczne. Jedną z nich jest tzw.
efekt Meissnera, który polega na wypychaniu pola
magnetycznego z wnętrza nadprzewodnika. Został
on po raz pierwszy zauważony i dogłębnie przeanali-
zowany doświadczalnie przez Meissnera i Ochsend-
felda w 1933 roku.
Wyobraźmy sobie, że mamy zwykły metal, któ-
ry znajduje się w zewnętrznym stałym polu magne-
tycznym. Pole to wnika do próbki i powoduje, że ma-
teriał się w jakiś sposób polaryzuje. Niezależnie, co
się dokładnie dzieje, to jedno jest pewne: we wnętrzu
znajduje się jakieś pole magnetyczne. Jeśli jednak
ochłodzimy ten metal do temperatury niższej niż
temperatura krytyczna, okaże się, że pole magne-
tyczne jest całkowicie z niego wypchane. We wnę-
trzu nadprzewodnika powstają samoistnie takie
prądy elektryczne, aby wytworzone przez nie pole
magnetycznie dokładnie kasowało zewnętrzne pole
magnetyczne.
Efekt Meissnera jest najczęściej demonstrowa-
ny w doświadczeniu lewitującego magnesu. Jeśli
położymy magnes na nadprzewodnik w temperaturze
wyższej od temperatury krytycznej, to zostanie on
do niego przyciągnięty, bo każdy metalowy przedmiot
jest przyciągany przez magnes. Jeśli następnie nad-
przewodnik schłodzimy do temperatury niższej niż
temperatura krytyczna, to na skutek efektu Meissnera
zostaną w nim wyindukowane takie prądy, aby wy-
pchnąć pole magnetyczne od magnesu. To sprawi,
że magnes uniesie się i będzie zwisał na takiej wyso-
j a k t o o d k r y l i
eureka!
fizyka k.indd 52
2010-06-16 16:37:03
kości, na której działająca na niego siła grawitacji bę-
dzie się równoważyła z siłą oddziaływania pomiędzy
magnesem a prądami wyindukowanymi w nadprze-
wodniku. Film ilustrujący takie doświadczenie można
znaleźć w wielu miejscach, np. na YouTube (http://
www.youtube.com/watch?v=4VGACLNfZ8s).
To naprawdę wygląda jak czary.
Zaraz po odkryciu efektu Meissnera oczywiście
zaczęto się zastanawiać nad możliwościami jego prak-
tycznego zastosowania. Jeden z takich sposobów moż-
na zobaczyć na innym bardzo ciekawym filmie przed-
stawiającym lewitującą kolejkę (http://www.youtube.
com/watch?v=GHtAwQXVsuk&feature=related).
W I E C Z N Y P R Ą D
Warto sobie na zakończenie zadać pytanie, co
to tak naprawdę znaczy, że opór elektryczny nadprze-
wodnika jest równy zero. Ponieważ nie jest to zbyt in-
tuicyjne stwierdzenie, nawet najlepsi fizycy starali się
znaleźć odpowiedź na to pytanie. Chyba najlepszą
z nich dali J. File i R.G. Mills w roku 1963. Wykonali
oni dość proste koncepcyjnie doświadczenie z nad-
przewodnikiem w kształcie pierścienia. W temperatu-
rze większej niż temperatura krytyczna umieścili owy
pierścień w zewnętrznym polu magnetycznym, które-
go kierunek był równoległy do osi symetrii pierście-
nia. Pole to oczywiście wnikało do wnętrza materiału.
Następnie schłodzili pierścień do fazy nadprzewodzą-
cej, sprawiając, że ze względu na efekt Meissnera
pole magnetyczne zostało z jego wnętrza wypchnięte
przez prąd elektryczny, który został wyindukowany
w nadprzewodniku. Ze względu na symetrię proble-
mu prąd wyindukowany został w taki sposób, że za-
czął krążyć wzdłuż pierścienia dookoła jego osi syme-
trii. Prąd ten wytwarzał pole magnetyczne w taki spo-
sób, aby pole magnetyczne we wnętrzu było równe
zero. Po wyłączeniu zewnętrznego pola magnetyczne-
go prąd płynący w nadprzewodniku oczywiście pozo-
stał, a File i Mills chcieli sprawdzić, jak długo taki
stan będzie się utrzymywał.
W warunkach normalnych, na skutek istnienia
oporu elektrycznego, prąd taki natychmiast przestał-
by płynąć, a zgromadzona w nim energia zamieniłaby
się na ciepło i ogrzała materiał. W sytuacji jednak,
gdy opór elektryczny materiału (przynajmniej teore-
tycznie) jest równy zero, prąd taki powinien płynąć
wiecznie. Jest to zatem doskonały test na sprawdze-
nie, czy przypadkiem opór elektryczny nadprzewodni-
ka nie jest, choć bardzo mały, to jednak niezerowy.
Po siedemdziesięciu dniach utrzymywania ma-
teriału w fazie nadprzewodzącej File i Mills przerwali
doświadczenie, nie obserwując żadnej zmiany w na-
tężeniu płynącego w nadprzewodniku prądu. Na pod-
stawie dokładności przyrządów, którymi dysponowali,
oszacowali czas, po jakim najwcześniej prąd w nad-
przewodniku zaniknie. Zrobili to po prostu przy za-
łożeniu, że zanikałby on wolniej, niż wynosi dokład-
ność ich przyrządów, które żadnego zaniku przez te
70 dni nie zaobserwowały. Choć może wydawać się
to zdumiewające, doświadczenie Fila i Millsa prze-
konuje ponad wszelką wątpliwość, że jeśli tylko
prąd w nadprzewodniku zaniknie, to stanie się to
nie wcześniej niż za 100 000 lat! Chyba nie ma lep-
szego uzasadnienia, że opór elektryczny nadprze-
wodzącego materiału do tak dokładnie zmierzone
doświadczalnie ZERO jak tylko się da!
K R Y T Y C Z N E P O L E M A G N E T Y C Z N E
Na zakończenie warto jeszcze podkreślić jedną
własność fazy nadprzewodzącej metali. Jak już wie-
my, pojawia się ona po przekroczeniu pewnej specy-
ficznej dla danego materiału temperatury, nazywanej
temperaturą krytyczną. Poniżej tej temperatury mate-
riał jest nadprzewodnikiem. Jest tak również wtedy,
gdy umieścimy go w jakimś nie za dużym polu ma-
gnetycznym. Dla każdej temperatury poniżej tempera-
tury krytycznej istnieje jednak takie natężenie pola
magnetycznego (zwanego natężeniem krytycznym),
które niszczy fazę nadprzewodzącą, zamieniając ma-
teriał znów w zwykły przewodnik. Nawet jeśli mate-
riał jest poniżej temperatury krytycznej. Można po-
wiedzieć, że pole magnetyczne jest na tyle silne,
że nadprzewodnik nie może go wypchnąć ze swojego
wnętrza. Pole wnika do środka i niszczy efekt nadprze-
wodzenia.
Niszczenie fazy nadprzewodzącej przez silne
pole magnetyczne jest całkowicie odwracalne. Jeśli
tylko wyłączymy pole lub nawet jeśli tylko zejdziemy
z jego natężeniem poniżej natężenia krytycznego, to
materiał natychmiast stanie się z powrotem nadprze-
wodnikiem. Takie zachowania nadprzewodnika było
dodatkową zagadką, którą należało rozwikłać.
W Y Z W A N I E D L A T E O R E T Y K Ó W
Odkrycie nadprzewodnictwa postawiło przed
fizykami (tym razem teoretykami) bardzo trudny
orzech do zgryzienia. Należało przede wszystkim zro-
zumieć, czym na poziomie mikroskopowym jest nad-
przewodnictwo i dlaczego opór elektryczny spada
tak drastycznie do zera. No i dlaczego nadprzewodnik
wypycha pole magnetyczne ze swojego wnętrza oraz
dlaczego silne pole niszczy fazę nadprzewodzącą.
Teoretycy dostali zagadkę, której rozwiązanie było
bardzo trudne, a niektóre jej elementy nie są jeszcze
do dziś zupełnie rozwiązane. Ale o tym już następ-
nym razem...
z
fizyka k.indd 53
2010-06-16 16:37:04
N
a początek zakładamy wir-
tualny fartuch kucharski, ta-
kąż czapkę i zgodnie z obiet-
nicą przystępujemy do wykona-
nia fotooptycznego deseru.
Zaczynamy od szczypty
historii, od efektownego do-
świadczenia wykonanego na
początku XIX wieku. I w tym
momencie popatrzmy na rysu-
nek
1
. Najprostszej konstrukcji
camera obscura na swej tylnej
ścianie odtwarza obraz obiektu
znajdującego się na zewnątrz.
Za przełomową datę w historii fotografii uznaje-
my rok 1822, w którym Francuz Wiktor Niépce po raz
pierwszy otrzymał obraz na płytce szklanej pokrytej
asfaltem. Epokowym osiągnięciem Niépce’a było
umieszczenie owej bardzo mało czułej żywicy na płyt-
ce, na tylnej ścianie camery obscury. Naświetlanie
było wtedy „dość” długie, bo trwało 10 godzin.
Niewyraźny obraz powstały na warstewce asfaltu
po kilkunastu następnych godzinach zupełnie zniknął.
Na pozór całkowita klapa. W rzeczywistości – nie.
Dzięki połączeniu światłoczułej substancji (nawet tak
niedoskonałej jak żywica) z zastosowaniem układu
optycznego camery obscury, jakiego dokonał właśnie
Niépce, położył on trwały fundament pod przyszły,
bardzo już później szybki rozwój techniki fotograficznej.
Zasada została odkryta. Teraz trzeba było tylko
pracować nad udoskonaleniem poszczególnych etapów.
N A C Z Y M U T R W A L A Ć R Y S U N E K ?
Pierwszą sprawą po odkryciu Niépce’a było
znalezienie substancji bardziej fotoczułej od asfaltu.
Po wielu przymiarkach zwrócono uwagę na chlorek
srebra.
Ten związek ma długi i pokrętny życiorys.
Średniowieczni alchemicy wiedzieli, że normalnie bia-
łe kryształki azotanu srebra albo potarte nimi przed-
mioty wystawione na działanie światła, po pewnym
czasie całkowicie czernieją. Pierwszym człowiekiem,
o którym już ze źródeł historycznych wiemy, że zasto-
sował związki srebra do prymitywnego utrwalenia
obrazów, był niemiecki lekarz Henryk Schultze.
Schultze chciał wynaleźć substancję, która wystawio-
na na działanie słońca, mogłaby następnie świecić
w ciemności. Wiedział już z własnego doświadczenia,
że związki srebra są szczególnie czułe na działanie
światła i dlatego najbardziej będą się nadawały do
jego celów. W swej pracy Schultze doszedł do zadzi-
wiających, choć wcale niezamierzonych rezultatów.
W 1727 roku, zamiast substancji – magazynu światła,
odkrył związek bardzo szybko i silnie czerniejący na
słońcu. Związkiem tym był właśnie chlorek srebra AgCl.
Oczywiście i my możemy odtworzyć odkrycie
niemieckiego lekarza sprzed 280 lat. Potrzebny nam
tu będzie azotan srebra AgNO
3
chlorek sodu NaCl.
W tym momencie trzeba koniecznie przypo-
mnieć i przestrzec: – Trzeba pracować uważnie, z całą
świadomością, roztwór AgNO
3
jest bardzo zdradliwy.
Na początku bezbarwny, ale gdy wyschnie, od razu
Z zawodu chemik. Z pasji – po-
pu laryzator nauki. Z charakteru
nieugity bojownik o prawd.
onierz AK, powstaniec war sza-
wski. W czasie czynnego y cia
zawodowego kierownik Pra co-
wni Bada
Jakoci Po wok w In-
stytucie Mechaniki Pre cyzyjnej.
Autor wielu prac naukowych i po-
nad 50 ksiek popularnonauko-
wych. Na tych publikacjach wy-
choway si ju dwa pokolenia
chemików. Ju od 1952 roku pi-
sze do „Modego Technika”.
c h e m i a p r a k t y c z n a
Stefan Skowski
Zasada została odkryta. Teraz trzeba było tylko
pracować nad udoskonaleniem poszczególnych etapów.
N A C Z Y M U T R W A L A Ć R Y S U N E K ?
Pierwszą sprawą po odkryciu Niépce’a było
S t e f a n S k o w s k i
Epokowe odkrycie Niepce’a.
1
chemia k.indd 54
2010-06-16 17:49:44
czernieje. Dlatego palce, ubranie, stół, a może i firan-
ki, zwyczajnie wszystko, co znajduje się wtedy w za-
sięgu rąk, jeżeli tylko zabrudzi się roztworem AgNO
3
–
sczernieje. I mało tego, niczym się już nie da wywa-
bić. No może wyjątek stanowi tu nasza skóra, której
też nie uda się zmyć, za to po kilku dniach się złusz-
czy.
Teraz możemy się zabrać do pracy. Probówkę
napełniamy do połowy wodą destylowaną (a jeżeli ta-
kiej nie mamy, to wodą uzyskaną ze stopienia szronu,
jaki zawsze pokrywa zamrażalnik domowej lodówki).
W wodzie rozpuszczamy 2–3 małe kryształki AgNO
3
.
Osobno, w drugiej probówce rozpuszczamy ćwierć
łyżeczki chlorku sodu NaCl.
Oba roztwory są bezbarwne i klarowne,
A teraz do roztworu AgNO
3
wkraplamy powoli
roztwór NaCl. I co się dzieje? Już dodanie pierwszej
kropli NaCl powoduje zmętnienie i wytrącenie się bia-
łego serowatego osadu, który powoli opada na dno
2
.
Roztwór NaCl dodajemy po kropli tak długo,
aż przestanie się wytwarzać biały osad.
Co to jest za osad? Po co go strącamy?
Popatrzmy w tym momencie na równanie reakcji:
AgNO
3
+ NaCl
—–
–
> NaNO
3
+ AgCl
p
Spróbujmy teraz zapisać to jonowo:
Na
+
+ Cl
–
+ Ag
+
NO
3
–
—–
–
> Na
+
NO
3
–
+ AgCl
p
z czego wynika, że w roztworze wodnym anio-
ny chloru Cl
–
łączą się z kationami srebra Ag
+
i dają
nierozpuszczalny osad chlorku srebra AgCl. A skiero-
wana do dołu strzałka umieszczona za symbolem
AgCl
p informuje, że związek jest nierozpuszczalny
i w postaci osadu opada na dno naczynia.
Warto dobrze zapamiętać tę reakcję strącania
się AgCl, ponieważ przeprowadzając ją, można bar-
dzo szybko i łatwo wykryć obecność kationów srebra
Ag
+
i anionów Cl
–
.
Strąćmy teraz w probówce odrobinę osadu
chlorku srebra AgCl.
Po chwili, gdy już cały osad opadnie na dno,
zlejmy ostrożnie klarowny roztwór znad osadu i wtedy
do probówki z osadem AgCl dodajmy 10% wodny roz-
twór amoniaku. Mieszamy całość i zaraz przekonamy
się, że biały osad zniknie, po prostu się rozpuści.
I to z tej reakcji skorzystamy, szykując nasz deser.
W R A C A M Y D O D O Ś W I A D C Z E Ń S C H U L T Z A
Przywołany przez nas z historii Niemiec napeł-
niał butelki mieszaniną chlorku srebra z kredą, od ze-
wnątrz do szkła przykładał papierowe szablony liter,
a całość wystawiał na działanie słońca. Po kilku minu-
tach chlorek czerniał z wyjątkiem miejsc osłoniętych
szablonami. W ten sposób na czarnym tle powstawa-
ły wyraźnie białe litery
3
.
Innym ra-
zem zamiast liter
niemiecki lekarz
do ścianek butelki
przykładał liście
albo motyle
i otrzymywał ich
jasne sylwetki
na zaczerniałej
powierzchni chlor-
ku srebra. Trudno
taką zabawę, bo
tak traktował sam
wynalazca swoje
odkrycie, nazwać
fotografią.
Efekty ta-
kich działań były
oczywiście bardzo
krótkotrwałe, bo
po zdjęciu szablo-
nu biały rysunek utworzony z chlorku srebra pod
wpływem światła szybko czerniał, a tym samym cały
obraz ginął. Czyli dobrze, ale nie bardzo, jak mówili
starzy górale.
A T E R A Z S C H E E L E I A M O N I A K
Następnego,
zresztą bardzo waż-
nego kroku, który
jednak niestety po-
szedł na całe lata
w zapomnienie,
dokonał w roku
1777 znany chemik
szwedzki Karol
Scheele. Zostawił on
opis swojej metody:
– Na papier
pokryty chlorkiem
srebra kładzie się np.
szablony liter i całość
wystawia na działa-
nie słońca. W miej-
scach niekrytych sza-
blonami chlorek sre-
bra czernieje.
Następnie
papier zanurza się
w roztworze amonia-
ku NH
3
aq. Teraz roz-
twór ten rozpuszcza
Roztwór chlorku sodu dodany do roztworu AgNO
3
powo-
duje wytrcanie si osadu AgCl.
Wyniki bada Schultza.
2
3
Kolejny krok nalea
do Scheelego. Odkry on,
e amoniak rozpuszcza AgCl.
1 – papier pokryty AgCl
2 – amoniak
4
1
2
chemia k.indd 55
2010-06-16 17:49:45
tylko niesczerniały chlorek srebra, a więc chlorek
z miejsc poprzednio nienaświetlonych. W ten sposób,
dzięki usunięciu resztek chlorku srebra, obraz na pa-
pierze zostaje utrwalony, ponieważ przestaje być już
wrażliwy na działanie światła
4
.
Niestety, tym genialnym odkryciem, po przed-
wczesnej śmierci szwedzkiego chemika, nikt się bliżej
nie zajął.
My za to skorzystamy z tego odkrycia. Bez tego
nasz fotochemiczny deser nie powstanie.
Wykonajmy czarnym długopisem rysunek na
przezroczystej folii albo weźmy staromodną żyletkę
5
. Teraz arkusz białego kserograficznego papieru po-
tnijmy na kawałki wielkości pocztówki. W probówce
napełnionej wodą destylowaną rozpuszczamy 0,5 g
AgNO
3
, kartkę papieru kładziemy na płytce szklanej
i za pomocą pędzelka zwilżamy całą roztworem
AgNO
3
. Gdy tylko to zrobimy, kładziemy na niej bibuł-
kę nasyconą wodnym roztworem NaCl. Od tej chwili
nie wolno już pracować przy świetle dziennym.
Dalsze czynności trzeba obowiązkowo wykonywać
przy świetle pomarańczowym.
Po nałożeniu bibuły nasyconej NaCl na po-
wierzchni karteczki papieru zajdzie znana nam już
reakcja:
AgNO
3
+ NaCl
—–
–
> NaNO
3
+ AgCl
p
Z tym że utworzony AgCl pokrywać będzie cie-
niutką równomierną warstewką całą karteczką. Po
2–3 minutach bibułkę zdejmujemy, karteczkę odwra-
camy na drugą stronę, kładziemy na płytę szklaną,
przyciskamy mocno i w takich warunkach suszymy
5
.
I tu trzeba drugi raz podkreślić – musi się to odbywać
przy świetle pomarańczowym. Światłoczułość, czyli
wrażliwość na działanie światła, AgCl wzrasta wraz
z jego wysychaniem. Następnego dnia, dalej przy
świetle pomarańczowym, na suchą karteczkę odwró-
coną stroną pokrytą do góry kładziemy rysunek lub
żyletkę. Teraz całość wynosimy na słońce albo
umieszczamy pod silną żarówką. Po 5 minutach za-
uważymy, że tło rysunku i te powierzchnie karteczki,
których nie zakrywała żyletka, silnie ściemniały.
Nie zdejmując rysunku lub żyletki, przenosimy całość
do pomieszczenia z oświetleniem pomarańczowym.
Dopiero teraz możemy zdjąć żyletkę lub kalkę.
No i co widzimy?
Mniej lub bardziej ostry jasny rysunek albo kon-
tur żyletki na ciemnym tle. A więc metodą fotoche-
miczną otrzymaliśmy negatyw, czyli obraz o odwróco-
nym układzie partii jasnych i ciemnych. Inaczej moż-
na powiedzieć, że jasnemu tłu na kalce odpowiada
ciemne tło na papierze i odwrotnie – jasne linie rysun-
ku na papierze zostały zastąpione czarnymi na kalce.
Jednym słowem, zaszło tu odwrócenie układu
jasne–ciemne. Tylko nie próbujmy jeszcze badać do-
kładnie swojego pierwszego negatywu przy świetle
dziennym, bo go od razu zniszczymy. Jasne linie na
rysunku zawdzięczmy przecież temu, że czarne linie
na kalce osłoniły sobą chlorek srebra przed działa-
niem światła. Jeżeli teraz negatyw wyniesiemy na
światło, to podziała ono natychmiast na biały chlorek
srebra i spowoduje jego ściemnienie.
A teraz, żeby temu zapobiec, skorzystamy z od-
krycia Scheelego. Zwitek waty moczymy w 10% roz-
tworze amoniaku NH
3
aq i pocieramy nim jasne partie
negatywu. Możemy też na cały negatyw położyć bi-
bułę nasyconą NH
3
aq. Ten związek stosunkowo ła-
two roztwarza nienaświetlony AgCl. Po 10 minutach
bibułę usuwamy, karteczki płuczemy dokładnie wodą
i dopiero teraz możemy je dowolnie długo oglądać
na słońcu. Zachodzącą reakcję można zapisać tak:
AgCl + 2NH
3
aq
—–
–
> Ag(NH
3
)
2
Cl
Powstający związek o wzorze właśnie
Ag(NH
3
)
2
Cl nazywamy chlorkiem dwuamonosrebro-
wym.
I D Z I E M Y Ś L A D A M I N I É P C E ’ A
Jak już sobie powiedzieliśmy, ten Francuz po
raz pierwszy otrzymał obraz na płytce szklanej pokry-
tej asfaltem. My na szczęście znamy już o wiele bar-
dziej czułe związki na światło niż chlorek srebra.
I właśnie tym związkiem pokryty kartonik umieścimy
w naszej camerze obscurze.
W pudełku od butów, w krótszej jego ściance,
robimy mały otworek. Jego średnica powinna wyno-
sić nie więcej niż 2 mm. Przygotowany znanym już
sposobem kartonik pokryty chlorkiem srebra i wysu-
szony przy pomarańczowym świetle umieszczamy
wewnątrz pudełka i przytwierdzamy pinezkami na
ściance przeciwległej do tej z otworkiem. Pudełko
zamykamy i żeby światło nie wpadało bocznymi
szparami, owijamy je starannie czarnym papierem,
oczywiście w taki sposób, żeby nasz otworek nie
został zakryty.
W słoneczny dzień wynosimy pudełko na dwór
i ustawiamy je w odległości 1–2 m od drzewa, krzaku
czy np. metalowej kraty ogrodzeniowej. I pozostawia-
my tak przez 4–6 godzin. Później, po otwarciu pudeł-
ka, ale koniecznie przy świetle pomarańczowym, na
powierzchni papieru zauważymy, jasne kontury krza-
ka, drzewa lub kraty.
Ale co to, obraz jest odwrócony.
A tak. Przy stykowym kopiowaniu rysunku na
papierze mamy tylko odwrócenie stosunku światło –
cień. Inaczej w camerze obscurze, bo tak szumnie na-
zywamy nasze pudełko z otworkiem, tu zajdzie jesz-
cze dodatkowo odwrócenie obrazu do góry nogami.
Dlaczego tak się dzieje, łatwo jest zrozumieć, patrząc
na rysunek
1
, na którym widać bieg promieni świa-
tła w naszym pudełku.
Ale i to jeszcze nie koniec. Żeby nasz fotoche-
miczny deser był trwały, trzeba amoniakiem usunąć
niezaciemniałe resztki chlorku srebra. W przeciwnym
razie nasz trud pójdzie na marne, bo cała kartka sta-
nie się czarna. I wtedy zamiast smacznego deseru
dostaniemy sfermentowany, spleśniały gniot.
I C O D A L E J Z C A M E R Ą O B S C U R Ą ?
Deser się nam udał. Zafundujmy sobie jeszcze
porcję dobrych lodów. W przeciwieństwie do po-
przedniego, nie będzie to deser wirtualny, ale rzeczy-
wisty, na który sobie zasłużyliśmy. W 1822 roku po
odkryciu przez Niepce’a możliwości otrzymywania
obrazu na płytce pokrytej asfaltem i umieszczonej
w camerze obscurze, zainteresowanie tym przyrzą-
dem optycznym wyraźnie wzrosło i to od razu dwu-
kierunkowo.
Mechanicy fizycy udoskonalili camerę obscurę,
poprawiając optykę, żeby obraz projektowany, a więc
c h e m i a p r a k t y c z n a
chemia k.indd 56
2010-06-16 17:49:46
Dowiadczenie Scheelego
1 – surowce i materiay
2 – nakadanie na arkusz papieru roztworu AgNO
3
3 – nakadanie na pokryty AgNO
3
papier bibuy nasyconej
NaCl
4 – suszenie
5 – nakadanie rysunku albo yletki
6 – nawietlanie
7 – na papierze ju jest gotowy jasny obraz na ciemnym tle
5
chemia k.indd 57
2010-06-16 17:49:46
rzucany na matówkę, był jak najbardziej czytelny.
Artyści rysownicy posługiwali się camerą obscurą
i w ten sposób utrwalali architekturę, okazy biologicz-
ne i ludzkie postacie.
Drugi kierunek, który reprezentowali głównie
chemicy i przyrodnicy z uporem i konsekwencją praw-
dziwych hobbystów, to możliwości łatwego utrwale-
nia obrazu, jakie dawała camera obscura.
To właśnie do tego ostatniego grona należał
francuski lekarz Ludwik Daguerre. Prowadził on swo-
je prace nadzwyczaj systematycznie. Zaczął od bada-
nia znanych już w tamtych czasach światłoczułych
związków srebra. Wybrał z nich halogenowe związki
srebra. Konkretnie z rodziny AgCl, AgBr, AgI. Lekarz
nasz wybrał jodek srebra, bo właśnie on najszybciej
reagował na światło
6
.
Niestety próby umieszczania w camerze obscu-
rze płytek pokrytych jodkiem srebra przez długi czas
nie dawały pozytywnych rezultatów. Na to, żeby na
powierzchni jodku powstał wyraźny obraz, próbne
płytki trzeba było naświetlać co najmniej przez kilka
godzin. Aż kiedyś…
Daguerre włożył do camery obscury płytkę po-
krytą jodkiem srebra, ponieważ chciał uzyskać obraz
pobliskiego kościoła. Po kilku minutach słońce zaszło
za chmury. Z odpowiednimi środkami ostrożności
(światło) wyjęta z camery obscury płytka powędro-
wała do światłoszczelnej szafy z odczynnikami
7
.
Następnego dnia, kiedy znów świeciło słońce,
nasz nowy znajomy chciał wczorajszą płytkę powtór-
nie umieścić w camerze obscurze, otworzył szafę
i oniemiał. – Jego płytka pokryta jodkiem srebra,
naświetlana przecież tylko kilka minut, błyszczała
srebrzystym obrazem kościoła.
Analizując to zjawisko, eksperymentator
stwier dził, że obraz utworzony jest z maleńkich drobi-
nek rtęci. Ale skąd się ona tu wzięła? I okazało się,
że płytka leżała przez kilkanaście godzin w sąsiedz-
twie otwartego naczynia z rtęcią.
My dziś dobrze wiemy, że nawet w temperatu-
rze otoczenia rtęć na otwartej przestrzeni paruje, a jej
pary są bardzo szkodliwe. Francuz tej wiedzy jeszcze
nie miał. Przecież dopiero nie tak dawno wycofano
z użycia rtęciowe termometry. Rtęć była wtedy uży-
wana również jako środek przeczyszczający.
Wróćmy jednak do doktora Daguerre’a. Odkrył
on bardzo doniosły dla przyszłego rozwoju fotografii
proces wywoływania. Istota tego procesu polegała
na wielokrotnym skróceniu czasu powstawania niewi-
docznego jeszcze obrazu metodą chemiczną. Żeby na
pokrytych warstewką jodku płytkach otrzymać obraz,
trzeba było naświetlać je wiele godzin. Tymczasem
okazało się, że już po kilku minutach naświetlania
w warstewce jodku srebra zachodzą pewne, gołym
okiem niewidoczne, przemiany. I dzięki tym przemia-
nom miejsca, poddane uprzednio działaniu światła,
nabierają teraz zdolności gromadzenia na swojej
c h e m i a p r a k t y c z n a
Serce wynalazku Daguerre’a
1 – wypolerowana pytka miedziana
2 – galwanicznie naoona warstewka srebra
3 – czsteczki jodu osiade przez sublimacj
na powierzchni srebra
Moe to tylko legenda, a moe szczliwy przypadek.
Faktem bezspornym jest, e Daguerre uznany zosta
za odkrywc procesu wywoywania obrazów.
W rankingu wiatoczuoci wygra AgI.
6
8
7
1
2
3
chemia k.indd 58
2010-06-16 17:49:46
powierzchni drobinek rtęci
8
. Pary rtęci, osiadając
na naświetlonych miejscach, spełniają rolę wywoły-
wacza, i dzięki ich pomocy powstaje wyraźny, meta-
licznie błyszczący obraz.
Odkrycie tej metody pozwoliło Daguerre’owi
skrócić czas naświetlania płytek z kilku godzin do kil-
kunastu minut, i właśnie to pozwoliło nadać całemu
procesowi fotografii praktycznego znaczenia
9
.
Od roku 1829 Daguerre rozpoczął współpracę
z Niepce’em, a po jego śmierci z jego synem
Izydorem. I w 1835 roku powstały już zupełnie niezłe
obrazy zwane dagerotypami. Ta metoda przeżyła
okres dużej, ale krótkiej popularności. A od połowy
XIX wieku do fotografii wkroczyły już błony negaty-
wowe i pozytywowe papiery.
A czy w obecnym aparacie fotograficznym są
jeszcze pozostałości dawnej camery obscury?A jakie
chemiczne reakcje zachodzą w tym maleńkim pude-
łeczku?
Żadne. Sama fizyka, sama elektronika.
Następnym razem zajmiemy się już światłoczu-
łymi związkami żelaza.
z
Jak powstawa dagerotyp
1 – szlifowanie i polerowanie pytki miedzianej
2 – galwaniczne pokrywanie pytki srebrem
3 – na powierzchni srebra osiadaj drobiny sublimujcego jodu
4 – pytka ze srebrem i jodem umieszczana jest w camerze obscurze
5 – po 3–5 minutach nawietlania ukryty obraz wywoywany jest parami rtci.
Drobiny rtci osiadaj i wi si chemicznie tylko z miejscami powierzchni
pytki, w których wiato wywoao rozkad AgI
6 – proces utrwalania. Roztworem tiosiarczanu sodu z powierzchni pytki
usuwany jest nienawietlony AgI
7 – gotowy dagerotyp. Drobiny amalgamatu srebra tworz obraz licia.
9
chemia k.indd 59
2010-06-16 17:49:46
Szko ła Wy na laz ców
Szko ła Wy na laz ców
Zadaniem Waszym było
ograniczyć ujemne rezultaty niepo-
hamowanej energii małych dzieci:
„Jak pomalować meble
dla przedszkoli, żeby dzieci nie
dały rady zniszczyć i podrapać
farby?”.
Dzieci, małe przedszkolaki,
to prawdziwy wulkan energii, któ-
rą muszą wyładować na dowolnej
aktywności. Ofiarami tej aktywno-
ści i ciekawości poznawczej pada-
ją wszystkie zabawki, a lalki cier-
pią na „rozdarcie brzucha”, bo
przecież maluch musi zobaczyć,
co jest w środku! Oczywiście ofia-
rami takiej aktywności padają też
meble przedszkolne i domowe.
Co dziecko może zrobić z meblem?
Może: wywracać, stawiać jeden
na drugim, jeździć po blatach sa-
mochodzikami, z których wcze-
śniej zdjęło kółka, stukać klockami,
młotkami i innymi twardymi przed-
miotami. Co to oznacza dla np.
producenta mebli przedszkolnych?
Ma zasadniczo dwa wyjścia: może
np. pomalować je jakąś niesłycha-
nie odporną farbą, np. dwuskładni-
kową farbą epoksydową, ale tu
wkroczy Sanepid, który określa,
jakimi farbami można malować
sprzęty dla dzieci, które m.in. gry-
zą meble, a przecież nie mogą się
zatruć! Cóż więc pozostaje?
Najlepiej, gdyby meble wykony-
wać z jakieś tworzywa, barwione-
go w masie, a wtedy niezależnie
od różnych uszkodzeń powierzch-
niowych zawsze byłyby w jedna-
kowym kolorze, a tych zadrapań
nie byłoby widać. Problem jest,
jak widać, niełatwy.
Zobaczmy, jak sobie z nim
poradzili nasi Czytelnicy.
Klara Czyżewska z Modl ni-
cy (4 pkt.) proponuje rozwiązanie
proste jak jajo Kolumba. Na wstę-
pie pyta retorycznie: „a czy ko-
niecznie trzeba meble malować?
Przecież drewniane też są ładne.
Surowe drewno można zabezpie-
czyć lakierem, który naprawdę
ciężko zdrapać. Można meble dla
przedszkolaków inaczej ozdobić
np. dostępnymi na rynku nalepka-
mi wielokrotnego użytku”. Prawda,
że kolorowe podoba się dzieciom,
jednak czasem jest kiczowate.
Poza tym w dobie trendów ekolo-
gicznych naturalne, drewniane
meble znalazłyby swoich zwolen-
ników.
To prawda, ale jak wygląda-
łyby przedszkola jednolicie drew-
nopodobne? Prowadziłoby to do
pewnej monotonii, jednakże jest
to jakieś wyjście!
Konrad Fajer (3 pkt.) propo-
nuje metody psychologiczne i pi-
sze: znając dzieci, myślę, że żadna
farba nie wytrzyma ich ciągłego
biegania, uderzania, rozrzucania
i stosowania wszystkich innych
czasowników kończących się na
-ania. Myślę, że dobrze by było
zachęcić dzieci do tego, żeby o te
meble dbały. Mogłyby malować na
ławkach, a pod koniec dnia najład-
niejszy rysunek (oraz najlepiej za-
chowany stolik) dostawałby nagro-
dę w postaci np. wyboru zabawy
czy deseru po obiedzie. Może
i w ten sposób można by uchronić
ławki przed degradacją? Ha! Może
by to coś dało. W każdym razie
jest to jakiś pomysł.
Michał Wadas (5 pkt.) pro-
ponuje wtłaczać farbę do drewna
w procesie analogicznym do im-
pregnacji ciśnieniowej – jednak
zamiast impregnatu stosowany
byłby barwnik. Drewno byłoby na-
sycone kolorem w całej objętości,
więc nawet jeśli dzieci zadrapały-
by meble ostrym przedmiotem –
drewno jest danego koloru w całej
objętości. Innym rozwiązaniem,
choć już zahaczającym o strzelanie
z armaty do wróbli, byłaby uprawa
takiego drzewa, które miałoby
określony kolor drewna już w cza-
sie rośnięcia.
I to jest dobra propozycja.
Nawiasem mówiąc, o ile uprawa
drzewa o „zadanym” kolorze jest
raczej niewykonalna, to można
jednak, przez podlewanie cieczą
zawierającą barwnik, uzyskać
drewno w niemal dowolnym kolo-
rze. Rzecz jasna farba, rozpuszczo-
na w wodzie, nie może być tok-
syczna dla drzewa. Wymienionym
Kolegom gratuluję, przydzielam
punkty i nagrody!
Ranking bieżący
Szkoły Wynalazców:
1. Michał Turski
(11 pkt.)
2. Nelliusz Frącek
(9 pkt.)
3. Konrad Fajer
(7 pkt.)
4. Agnieszka Stokłosa
(5 pkt.)
5. Michał Wadas
(5 pkt.)
6. Marek Bielecki
(4 pkt.)
7. Klara Czyżewska
(4 pkt.)
8. Jan Krzanowski
(4 pkt.)
9. Daniel Nazaruk
(4 pkt.)
10. Przemysław Pijaj
(4 pkt.)
11. Sebastian Stojak
(4 pkt.)
12. Leszek Sikora
(4 pkt.)
13. Kinga Tobała
(4 pkt.)
14. Dawid Żurawski
(4 pkt.)
15. Jakub Janusz
(3 pkt.)
16. Kacper Nowak
(3 pkt.)
A oto nowy problem:
Nie tak dawno jeszcze popu-
larny rosyjski malarz i grafik
Władimir Fawor ski miał dość czę-
sto kłopot z klientami, zamawiają-
cymi u niego obrazy. Klienci, naj-
pierw fabrykanci i kupcy, a później
po rewolucji, sekretarze różnych
„rejkomów”, z wysokości swego
konta i stanowiska krytykowali ob-
razy i czepiali się nieistotnych dro-
biazgów, obrzydzając Faworskie-
mu moment otrzymania honora-
rium. Faworski, jako prawdziwy
człowiek sztuki, nie znosił takich
ludzi i w końcu wpadł na pomysł,
k l u b w y n a l a z c ó w
kw k.indd 60
2010-06-17 12:14:12
żeby pogodzić swobodę wypowie-
dzi artystycznej z wymaganiami
dyletanckich klientów. Drobny,
mały chwyt i… święty spokój!
Faworski postąpił jak „rasowy tri-
zowiec”, mimo że tej metodyki
w jego czasach jeszcze nie było.
Co on takiego wymyślił? I to jest
właśnie zadanie dla Was:
„Zaproponować sposób
unikania denerwujących, dyle-
tanckich dyskusji przy odbiorze
zamówionego obrazu, krytyko-
wanego przez nieznających się
na sztuce klientów”.
Faworski to malarz i grafik.
W tej dziedzinie był mistrzem, za-
tem jego sposób najprawdopodob-
niej był z jego podwórka. I więcej
już podpowiedzieć nie mogę, liczę
na Waszą wakacyjną fantazję
i mniej pogodne dni, kiedy jest
czas na różne przemyślenia!
Wszystkim życzę wczucia
się w artystyczną naturę Fawor-
skiego, dobrych pomysłów i przy-
pominam o terminie: 31 sierpnia br.
Klub Wy na laz ców
Klub Wy na laz ców
Mieliście rozwiązać prawdzi-
wy techniczny problem:
„Jak zmierzyć napręże-
nie stalowych strun w elemencie
strunobetonowym, już po zwią-
zaniu betonu, czyli w gotowym
obiekcie?”.
Zadanie wydaje się niewy-
konalne. Większość propozycji sku-
piała się na efekcie zmiany oporno-
ści naprężonego drutu, na podo-
bieństwo tensometrów. Te tenso-
metry okazały się potężnym wek-
torem inercji, zamykającym oczy
na inne efekty. Nie przeprowadzili-
ście pełnej analizy resursów – jak
się to mówi w TRIZ i nie dostrze-
gliście innych możliwości.
To trochę tak jak w bajce –
anegdocie, która opowiada o my-
śliwym, który wybrał się na polo-
wanie. Wszedł w głęboką puszczę
i nagle dostrzegł najprawdziwszą
gawrę, a w niej malutkiego niedź-
wiadka.
– Gdzie twój tata – zapytał. – Nie
żyje – odparł smutnie niedźwia-
dek.
– A mama?
– Też.
– To świetnie! Wezmę cię do
sdomu, będą miały dzieci dobrą
zabawę.
To mówiąc, schylił się, żeby
zabrać niedźwiadka, ale mały,
przestraszony, zaczął krzyczeć:
– Babciu! Babciuuu!
No właśnie. Poza rodzicami
była babcia, może i wujkowie…
Naprężony drut zmienia wie-
le swoich parame-
trów i należało rozwa-
żyć, które mogą się
przydać do pomiaru
jego napięcia. Zanim
więc ujawnię rozwią-
zanie, przyjrzyjmy się
Waszym propozycjom:
Jarosław
Korczyński (2 pkt.)
pisze: „Stalowe stru-
ny, jak każdy element,
charakteryzują się
określoną opornością
elektryczną, która dla
danego materiału jest
znana. Pod wpływem
R o z w i z a n i a w y s y a j n a e - m a i l : a c t i v e r e a d e r @ m t . c o m . p l
z d o p i s k i e m w t e m a c i e : K l u b W y n a l a z c ó w
EdW możesz zamówić w sklepie internetowym AVT
http://www.sklep.avt.com.pl, telefonicznie 22 257 84 50,
fax: 22 257 84 55, listownie lub za pomocą e-maila:
handlowy@avt.com.pl. Do kupienia także w Empikach
i wszystkich większych kioskach z prasą.
Na wszelkie pytania czeka także Dział Prenumeraty
tel. 022 257 84 22, prenumerata@avt.com.pl
W lipcowym numerze
Elektroniki dla Wszystkich:
Ponadto w numerze:
Old Time Player
Oryginalny cyfrowy odtwarzacz plików
muzycznych na bazie komputera PC.
A wszystko to w obudowie... starego lampo-
wego odbiornika radiowego Pionier.
HAS – House’s Automated System
Interesujące moduły typu wejście/wyjście
o licznych funkcjach i ogromnych możliwoś-
ciach, zwłaszcza przy współpracy z telefo-
nem.
Elektronika dla informatyków – Trans-
formator idealny
Choć zjawiska i problemy występujące
w transformatorach są dość skomplikowane,
przekonaj się, że można podejść do nich ina-
czej, bardzo prosto.
Rowerowy wyświetlacz widmowy
Rower nie musi być nudnym dwukołow-
cem! Wykonaj własnoręcznie pełnokolorowy
wyświetlacz widmowy RGB i zaprogramuj
swój własny obraz!
Sound switch
Inteligentny przełącznik dźwiękowy z możli-
wością wykrywania różnych rytmów, klaśnięć,
lokalizujący też położenie źródła dźwięku.
Bateria słoneczna
Podświetlany zegar RGB
Robot mobilny – krok po kroku
Płytki drukowane – metoda fotochemiczna
Kuchnia Konstruktora – Taki zwyczajny
zasilacz…
Pod lupą – Klocki do budowy wzmacniaczy
tranzystorowych
Ośla łączka – Whisper – podsłuchiwacz
szeptów
Podstawy techniki w.cz.
Od węgla do krzemu, czyli fascynująca histo-
ria mikrofonu – Mikrofony krzemowe MEMS
Szkoła Konstruktorów – Układ elektro-
niczny dla turysty lub związany z turystyką
i wypoczynkiem
Szkoła Konstruktorów – Nietypowe wyko-
rzystanie odtwarzacza MP3 lub MP4
Reprodukcje prac
Faworskiego.
kw k.indd 61
2010-06-17 12:14:13
odkształceń właściwości te ulega-
ją zmianie. Aby zmierzyć napręże-
nie strun, należy do ich końców
podłączyć omomierze i przepuścić
prąd. Prąd będzie zachowywał się
inaczej niż we wzorcowej, niepod-
danej naprężeniom strunie. Dzieje
się tak na skutek zmian w struktu-
rze wewnętrznej metalu – naprę-
żona struna rozciąga się, a tym sa-
mym odległości między atomami
rosną, dzięki czemu prąd łatwiej
płynie (opór jest mniejszy). Mierząc
różnicę oporów między wartością
dla wzorca a wartością otrzymaną,
uzyskamy naprężenie strun”.
To jest właśnie jest ten ten-
sometryczny kierunek myślenia.
Niby racja, ale w wiązce drutów
nie są one od siebie izolowane.
One w ogóle nie są izolowane,
a przecież beton bardzo długo
trzyma wilgoć i ma zasadowy od-
czyn, a więc trochę przewodzi
prąd! Efekt tensometryczny byłby
więc nikły i zakłócony. Odpadają
również metody naklejania tenso-
metrów przed zabetonowaniem
drutów. Przy pracach badawczych
oczywiście są odpowiednie, ale co
zrobić, gdy leży sobie dowolny ele-
ment i trzeba określić stan naprę-
żenia jego drutów?
W tym duchu przyszła seria
pomysłów. Nikt nie zastanowił się
nad tym, jakie jeszcze zmiany mo-
że dać naprężenie drutu. A tym-
czasem drut może być:
– naprężony sprężyście,
– naprężony sprężysto-plastycznie.
W każdym z tych stanów
może zmienić niektóre własności
fizyczne, jak np.:
– częstość drgań własnych,
– prędkość przewodzenia dźwięku,
– oczywiście opór elektryczny,
– strukturę krystaliczną,
– przenikalność fal elektromagne-
tycznych,
– właściwości magnetyczne.
Dla takich zmian należy do-
brać odpowiednią metodę pomia-
rową, co samo w sobie nie jest
proste, ale określić zasadę pomia-
ru można dość łatwo. Wydaje się,
że najłatwiej byłoby mierzyć pręd-
kość przewodzenia dźwięku. Tu
jednak należałoby dobrać często-
tliwość optymalną ze względu na
efekt pomiarowy, sposób przekaza-
nia dźwięku na sterczący na ze-
wnątrz drut i odbioru sygnału na
drugim końcu.
Kolegę mimo wszystko wy-
różniamy, za dobre chęci.
Ranking bieżący
Klubu Wynalazców:
1. Mateusz Kopa
(14 pkt.)
2. Rafał Czech
(9 pkt.)
3. Robert Kulas
(9 pkt.)
4. Jarosław Korczyński
(7 pkt.)
5. Andrzej Gruszka
(5 pkt.)
6. Łukasz Lis
(5 pkt.)
7. Maciej Skrzetuszewski (5 pkt.)
8. Radosław Szmyd
(5 pkt.)
9. Agata Frejlich
(4 pkt.)
10. Piotr Kulik
(4 pkt.)
11. Leszek Sikora
(4 pkt.)
12. Eliza
(3 pkt.)
13. Zbigniew Kowalski
(3 pkt.)
A oto nowy problem:
Dla klubowiczów również
problem z życia artystów.
Zdarzyło się kiedyś, że na
festiwalu w Mediolanie, poświęco-
nym pamięci Verdiego, mieli wy-
stąpić dwaj dyrygenci: Arturo
Toscanini i Pietro Mascagni. Mas-
cagni bardzo zazdrośnie obserwo-
wał wszystko to, co robił Toscanini
i w żadnym wypadku nie dopusz-
czał do tego, żeby gdziekolwiek
potraktowano go gorzej niż znane-
go już wtedy na całym świecie mi-
strza batuty. Ustalając więc z or-
ganizatorami warunki kontraktu,
oświadczył, że warunkiem jego
występu będzie honorarium wyż-
sze chociaż o jednego lira od hono-
rarium Toscaniniego. Jednakże
Toscanini oczywiście dowiedział
się o warunku Mascagniego i nie
był zachwycony perspektywą
otrzymania niższego honorarium.
Organizatorzy wpadli w popłoch:
brak dwóch takich znakomitych
dyrygentów znacznie obniżyłby
rangę festiwalu! Co robić?
No właśnie! Takie problemy
skutecznie załatwia TRIZ i to na
etapie elementarnej znajomości tej
metodyki. Spróbujcie więc:
„Doradzić organizatorom
festiwalu, jak pogodzić sprzecz-
ne żądania sławnych dyrygen-
tów, żeby żadnego nie urazić
i zapewnić ich udział w koncer-
cie”.
Wielkie gwiazdy ze świata
artystycznego znane są na prze-
strzeni całej historii kultury z roz-
licznych fanaberii, prowadzących
niekiedy do prawdziwych skanda-
li. Są prawdziwym utrapieniem dy-
rektorów i organizatorów różnych
imprez kulturalnych. Potyczki
z nimi to prawdziwe majstersztyki
przebiegłości, ale także taktu i kul-
tury negocjatorów. To są jednak
jednocześnie najprawdziwsze za-
dania trizowskie. Rozwiązuje się
lekko łatwo i przyjemnie, ale trze-
ba znać chociaż podstawy tej me-
todyki. Wszystkim życzę sukcesu
i dobrych pomysłów oraz przypo-
minam termin: do końca sierpnia br.
Vademecum
Vademecum
Młodego Wynalazcy
Młodego Wynalazcy
Wszyscy znamy zjawisko
podświadomej oceny często krań-
cowo różnych rzeczy: ludzi, obiek-
tów technicznych, artystycznych
itp. Ocena taka nie mieści się
w głowie i nie daje się niczym sen-
sownym uzasadnić. Fragment arii
ze znanej operetki Emmericha
Kalmana Księżniczka czardasza
mówi:
„Cóż, że innych są miliony,
Gdyś tą jedną urzeczony,
Obraz jej jak cień,
Idzie za tobą w noc i dzień”.
Dlaczego tą jedną? Przecież
„innych są miliony”!
cyjny wątek, zajrzyjmy do… biura
konstrukcyjnego Henry'ego Forda,
który nie dawał sobie rady z od-
czytywaniem rysunków technicz-
nych, a już w ogóle nie umiał ich
sporządzać. Wskutek tego budo-
wał większość swych samocho-
dów na oko. Jakim cudem to
wszystko jeździło i się nie rozlecia-
ło? Legenda Forda mówi, że gdy
już dorobił się biura projektowego
z inżynierami konstruktorami,
uzbrojonymi w matematykę i oczy-
wiście umiejącymi zarówno czy-
tać, jak i sporządzać rysunki tech-
niczne, patrząc na te rysunki (któ-
re rozumiał jednak tylko fragmen-
tarycznie), Ford rzucał np. uwagi:
„ten wałek wydaje mi się za gru-
by. Zmniejszcie jego średnicę o 1/4
cala”. Inżynierowie oczywiście po-
słusznie zmniejszali i… silnik pra-
cował poprawnie! Dlaczego?
ze wspomnianych książek (Błysk),
do których Was zachęcałem, opisu-
je zadziwiający przypadek. W 1983
roku Muzeum Jeana Paula Getty’-
ego w Kalifornii otrzymało propo-
zycję zakupu rzeźby antycznej,
tzw. kurosa, czyli nagiego mło-
k l u b w y n a l a z c ó w
kw k.indd 62
2010-06-17 12:14:13
dzieńca wyrzeźbionego w posta-
wie stojącej, z lewą nogą wysunię-
tą do przodu i opuszczonymi rękami.
Rzecz jasna muzeum zleciło
ekspertom zbadanie autentyczno-
ści rzeźby, która miała kosztować
niebagatelną sumę – 10 mln dola-
rów. Badał ją m.in. geolog, który
odkrył pod mikroskopem elektro-
nowym cienką warstwę kalcytu,
powstałą z dolomitu – właściwego
materiału rzeźby – taką, jaka po-
wstaje po upływie setek lat. Był to
ważny dowód starości rzeźby,
a więc częściowo potwierdzał jej
autentyczność. Był jednak pewien
problem: kuros „nie wyglądał jak
należy”. Pierwszy zauważył to
Federico Zeros, włoski historyk
sztuki, który po obejrzeniu rzeźby
orzekł, że z paznokciami jest „coś
nie tak”, ale nie umiał powiedzieć
co. Podobnie zareagowała na kuro-
sa Evelyn Harrisom, znawczyni
greckiego rzeźbiarstwa, która nie
potrafiła wyjaśnić, co konkretnie
się jej w rzeźbie nie podoba, ale
zakwestionowała jej autentycz-
ność. Dyrektor Ateńskiego Towa-
rzystwa Archeologicznego po obej-
rzeniu kurosa powiedział, że „na-
tychmiast poczuł do niego nie-
chęć”. Miał wrażenie, że „oddziela
go od rzeźby tafla szkła”.
Po dalszych dogłębnych
badaniach, w tym także dokumen-
tów towarzyszących kurosowi,
podczas których wykryto pewne
anachronizmy, jak np. opatrzenie
korespondencji z 1952 roku kodem
pocztowym, podczas gdy kody
wprowadzono 20 lat później.
Warstwę kalcytu, jak się okazało,
można dość łatwo wytworzyć
sztucznie za pomocą pleśni ziem-
niaczanej. W całej tej historii istot-
ne jest to, że kilka osób wydało
prawidłową opinię bez jakichkol-
wiek badań i analiz, czyli po pro-
stu intuicyjnie. Dziś, w dobie po-
wszechnej racjonalizacji, gdy
„szkiełko mędrca i oko” ma decy-
dujący głos w ogromnej większo-
ści spraw, takie intuicyjne wraże-
nia, i co gorsza prawidłowe,
są czymś zadziwiającym.
Jak jednak pisze Gladwell,
na podstawie licznych badań ame-
rykańskich psychologów, człowiek
najwyraźniej posiada coś w rodza-
ju wewnętrznego „komputera”,
działającego poza świadomością,
ale skutecznie wpływającego na
nasze świadome decyzje. Funkcja
naszego mózgu, która realizuje ta-
kie błyskawiczne wnioskowanie,
jest nazywana „nieświadomością
adaptacyjną”. Jest ona odpowie-
dzialna za błyskawiczną ocenę zja-
wisk tak, abyśmy mogli działać ra-
cjonalnie, nawet nie mając czasu
i danych, niezbędnych do normal-
nej, logicznej analizy. Amery kań-
ska psycholog Nalini Lambady po-
kazała studentom trzy dziesięcio-
sekundowe nagrania z zajęć uni-
wersyteckich – z wyłączonym
dźwiękiem – i stwierdziła, że bez
trudu ocenili skuteczność nauczy-
cieli, których nigdy przedtem na
oczy ni widzieli. Potem skróciła na-
grania do 5 sekund i stwierdziła,
że oceny się nie zmieniły. Również
dwie sekundy okazały się czasem
wystarczającym do prawidłowej
oceny wykładowców. I nie tylko
wykładowców, także nowo pozna-
nej dziewczyny czy chłopca, a tak-
że przy ocenie nowej maszyny,
snowej rzeźby i obrazu.
Nie jest to jednakże takie
rzadkie zjawisko. Konstrukcja
„czegokolwiek”, jeśli „wygląda
właściwie”, jest estetyczna i budzi
od pierwszego rzutu oka dodatnie
wrażenie – najczęściej jest też pra-
widłowa w daleko szerszym zna-
czeniu tego słowa.
Rodzi się oczywiste pytanie:
a więc co, matematyka i wytrzy-
małość, z mechaniką i szeregiem
pokrewnych nauk, czy intuicja?
A średniowieczne katedry? Nie
znano wtedy statyki budowli, me-
chaniki gruntów, a stoją do dziś!
Wracając do Forda, zwykło
się tłumaczyć tę jego intuicję tym,
że wychował się na farmie wśród
mnogich „konstrukcji” przyrody:
drzew, kwiatów, krzewów, zwie-
rząt i utrwalił sobie stereotyp pra-
widłowych proporcji, odpowied-
nich do pełnionej funkcji, jako że
w przyrodzie nie ma nieoptymal-
nych konstrukcji, „wykosiła”
je dawno ewolucja.
Może tak, a może nie.
W każdym razie ani Ford, ani wy-
mienieni eksperci od rzeźb antycz-
nych, nie umieli powiedzieć nic
konkretnego, dlaczego ocenili
rzecz tak, a nie inaczej. Być może,
pozostając w kręgu książek
Gladwella, odgrywa tu rolę reguła
10 000. Czyli, jeśli poświęcimy
na uprawianie jakiejś dyscypliny
10 000 godzin, zyskujemy ten szó-
sty zmysł ułatwiający nam życie.
Znane są przecież wyczyny
np. Paganiniego, który potrafił za-
grać a
` vista koncert z nut odwró-
conych do góry nogami! To samo
potrafił zrobić Henryk Wieniawski.
I nie był to bynajmniej jakiś kon-
cert szkolny, tylko rzetelnie trudny
wirtuozowski utwór, w dodatku
nie wydrukowany, lecz napisany
ręcznie, a ściślej nabazgrany! Czy
mieli szanse „opracować interpre-
tację”, rozważyć subtelności wy-
konawcze, a chociażby dobrać
optymalną palcówkę? Takie efekty
daje po prostu ciężka, systema-
tyczna praca, właśnie w czasie
tych 10 000 godzin. Pozostaje „tyl-
ko” wybrać kierunek, w który war-
to te 10 000 godzin zainwestować!
Wtedy można mieć szanse na suk-
ces na poziomie światowym!
Prezes Klubu Wynalazców
Mgr inż. Jan Boratyński
Profesjonalne narzdzia skrawajce
do obróbki metalu
Kochani Klubowicze. Zadania ze „Szkoy Wynalazców ” (o czym wielokrotnie przypominaem) s przeznaczone dla
osób, które NIE uko czyy 15. roku ycia. Bawi si moemy wszyscy, ale nagrody rzeczowe otrzymaj tylko Modzi
Wynalazcy. Dlatego uczestników konkursu „Szkoa Wynalazców ” prosimy o przesanie owiadczenia, e mieszcz si
w tej grupie wiekowej, ile maj lat i do której szkoy uczszczaj. Niezalenie od wieku nagrodzimy wszystkich
uczestników „Klubu Wynalazców ”.
kw k.indd 63
2010-06-17 12:14:13
O P R O J E K C I E
Na samym początku należy
się Czytelnikom informacja, że
choć dzisiaj prezentowany model
wywodzi się z zapewne znanych
już młodym technikom modelarni
MDK im. Kopernika we Wrocławiu,
to jednak tym razem tak projekt,
jak i prototyp modelu jest dziełem
instruktora Jana Sewerniaka (stąd
i inicjały „JS” przed nazwą projek-
tu i jego udział w tworzeniu tego
artykułu). Prototyp modelu został
opracowany, wykonany i oblatany
w roku 2004, a przez kolejne lata
potwierdzał swoją użyteczność
w wielu udanych lotach, w najróż-
niejszych warunkach.
Projekt ten powstał głównie
z myślą o młodych modelarzach
i raczej trudnych warunkach eks-
ploatacyjnych, co ma również
wyraźne odniesienie w zastoso-
wanych rozwiązaniach. Do jego
pomyślnego zbudowania trzeba
mieć już jednak opanowane pod-
stawowe umiejętności warsztato-
we, uzyskane choćby przy budo-
wie latających modeli szybowców
konstrukcyjnych typu Jaskółka.
M A T E R I A Ł Y I N A R Z Ę D Z I A
Do zbudowania modelu
potrzebne będą:
– deseczki balsowe 2 mm, 3 mm,
4 mm
– modelarskie listewki sosnowe
2×4, 3×7
Na tym zdjciu warto zwróci uwag
na wypenienia pomidzy ebrami
nadkadubowymi, dolnym i górnym
dwigarem, a take w naroach przy
nasadzie uszu (zewntrznych, pod-
niesionych ko
cówek pata).
Numeracja eberek przy rozbieraniu
bloku to równie dobry sposób na
doskonae skrzydo.
Szkolny szybowiec
zdalnie sterowany
JS „MICHAŁEK”
Wielu Czytelników wci prosi Redakcj „Modego Technika”
o modele zdalnie sterowane – szczególnie te latajce. Wakacje
szczególnie sprzyjaj takim projektom, std dzi postaramy si
speni ich yczenia.
1
Widok na spodni cz szkieletu centropata. Widoczne wypenienia pomidzy
ebrami nadkadubowymi i (jeszcze na tym etapie niewklejone) rodniki dwiga-
ra – prosz zwróci uwag na kierunek wókien wypenie
. Aby eberka lepiej
trzymay si w listwie spywu, naley wykona niewielkie wpusty w tej ostatniej –
pominicie tego znacznie osabia skrzydo.
2
P a w e D e j n a k , J a n S e w e r n i a k
nw dejnak 3k.indd 64
2010-06-17 14:16:36
– balsowa listwa spływu 5×25
– lekka sklejka 3 mm
– sklejka lotnicza 0,3–0,6 mm i 3 mm
– rurka z laminatu węglowego
średnicy min. 8–10 mm lub
sztywna końcówka wędziska
o podobnych wymiarach
– bowden modelarski długości 1,5 m,
akcesoria modelarskie (hak, or-
czyki, śruby i nakrętki M2–M3)
– klej do drewna typu wikolowego
(np. Ponal-Express), żywica
dwuskładnikowa, cyjano-akryl
– papier japoński (gruby na skrzy-
dła, cienki na kadłub i usterze-
nie), nitrocellon (rozpuszczalnik
nitro, ewentualnie aceton, które-
go dodatek do nitrocellonu wią-
że wodę i zapobiega białym prze-
barwieniem przy impregnacji)
– dowolna, w miarę współczesna
dwukanałowa aparatura RC
z dwoma miniserwami (po ok.
17 g)
Z narzędzi potrzebne będą
przede wszystkim: modelarska de-
ska montażowa, nożyk modelarski,
szczypce uniwersalne, wkrętaki,
wiertarka elektryczna, pędzel z na-
turalnego włosia, szprychy 2 mm,
słoiczki jednorazowe z PE.
D O K U M E N T A C J A
W Y K O N A W C Z A
Jeszcze przed przygotowa-
niem materiałów i rozpoczęciem
prac należy zapoznać się dokład-
nie z całą dokumentacją modelu
. W tym celu należy również wy-
drukować i złożyć w jeden arkusz
rysunki wykonawcze w skali 1:1,
które będą dołączone do kolejnego
numeru „Młodego Technika” na
płycie CD
B
. Ponadto należy przy-
gotować miejsce do dłuższej pracy
i przechowywania prefabrykatów.
S K R Z Y D Ł A
Bezpośrednie prace polecam
rozpocząć od przygotowania sza-
blonów żeber, a następnie odryso-
wania ich na balsie 2 mm i ich wy-
cięcia z zapasem 1–2 mm.
Poszczególnie formatki żeber nale-
ży odpowiednio złączyć w blok za
pomocą długich śrub lub szprych,
by szlifując je razem, uzyskać jed-
nakowe profile. Na tym etapie
warto przewidzieć wykonanie kil-
ku zapasowych żeberek. Po zakoń-
czeniu profilowania żeberek, pilni-
kami igłowymi przygotowujemy
wpusty dla listew profilujących,
natarcia i dźwigarów – z dwojga
złego lepiej odrobinę za małe niż
trochę za duże… Umiejętne wyko-
nanie tego etapu prac wymaga
staranności.
Po przygotowaniu wszyst-
kich żeberek i trójkątnej listwy
spływu przystępujemy do monta-
żu skrzydła na równej desce mon-
tażowej. Płat składa się z centro-
płata i dwóch uniesionych końcó-
wek – tak zwanych uszu.
Wszystkie montujemy najpierw na
płasko jako jedną całość (metrowe
listwy przecięte zostaną dopiero
po wyschnięciu skrzydła). Należy
zwrócić szczególną uwagę na że-
berka na załamaniach płata – te
będą pochylone dokładnie o 10°.
Do końcówek skrzydeł doklejane
są profilowane nakładki z klejonej
balsy lub pianki 8–10 mm. Nie na-
leży również zapomnieć o łączni-
kach i wypełnieniach z balsy 2 mm
o właściwie ułożonych włóknach
drewna (pionowo w dźwigarach,
poprzecznie między środkowymi
żebrami, po przeciwprostokątnej
w trójkątach narożnych).
Na poszycie zalecamy trady-
cyjny papier japoński – mimo wie-
lu nowych materiałów, starsza
technologia pozwala na lepsze
usztywnienie skrzydła. Przy impre-
gnacji nie należy dążyć do uzyska-
nia zbyt gładkiego poszycia – me-
chate poszycie powoduje turbu-
lentny opływ, co – przy tych pręd-
kościach przelotowych – zmniejsza
opory. Zaimpregnowany kilkakrot-
nie płat powinien pozostać w unie-
ruchomieniu przez co najmniej
2 tygodnie.
U S T E R Z E N I A
Wykonanie stateczników
i sterów nie powinno sprawić
większych kłopotów – w porówna-
niu z pozostałymi elementami to
zwykle najprzyjemniejsze do wy-
konania części płatowca. Nie zwal-
nia to jednak od starannego przy-
gotowania i klejenia poszczegól-
nych połączeń listew o odpowied-
nim ułożeniu włókien. Podobnie
jak w przypadku skrzydeł, również
i tu bardzo ważna jest odpowied-
nia impregnacja i sezonowanie
poszycia przy jednoczesnym odpo-
wiednim jego usztywnieniu. Pod-
stawą do działań na tym etapie
będą rysunki wykonawcze i foto-
grafie modelu – szczególnie
3
,
4
.
Widok na lew stron usterzenia – widoczny wylot i zako
czenie bowdenu
oraz popychacza steru kierunku.
3
Mocowanie usterzenia poziomego
do belki ogonowej w widoku z dou.
ruby mocujce wykorzystane s
równie do zamocowania pozy ogo-
nowej. Na zdjciu widoczny te cz-
nik obu poówek steru wysokoci.
4
nw dejnak 3k.indd 65
2010-06-17 14:16:37
K A D Ł U B
Nie bez powodu kadłub zo-
stawiliśmy na koniec. To nie mniej
trudny do wykonania element mo-
delu niż wcześniej wykonane
skrzydła. Ważne jest tu zachowa-
nie prawidłowej geometrii całości,
w tym szczególnie kątów zaklino-
wania skrzydeł i belki ogonowej.
Ta ostatnia powinna być możliwie
sztywna, lekka i pewnie osadzona
w tylnej części gondoli kadłubo-
wej. Nie zalecam stosowania in-
nych niż laminatowo-węglowych
belek ze względu na ich zbyt małą
sztywność – w tym i na skręcanie.
Na jej końcu powinna znaleźć
miejsce podkładka wraz ze śruba-
mi do mocowania usterzenia po-
ziomego (rzecz niezwykle przydat-
na w transporcie i przechowywa-
niu po lotach) oraz wyloty bowde-
nów, prowadzących popychacze
sterów. Usterzenie pionowe moco-
wane jest do belki ogonowej na
stałe za pomocą obustronnych na-
kładek balsowych – vide fot.
3
,
4
Do wycięcia burt kadłuba
z balsy 3–4 mm najlepiej posłuży
nam szablon z tektury. W modelu
przedstawionym na ilustracjach
wewnątrz burt kadłubowych znaj-
duje się dodatkowa sklejka lotni-
W podskrzydowej czci kaduba mieszcz si serwa w ukadzie tandem (jed-
no za drugim). W prototypie wykorzystano siedemnastogramowe tanie serwo-
mechanizmy – doskonale sprawdzaj si w tej roli.
5
Mocowanie haka do startów z holu i wyrzutni gumowej powinno mie moli-
wo pewnej regulacji przód–ty. Po prawej stronie wida otwór bardzo przydat-
ny przy wyrzutach z rki (vide sekwencja zdj
8
–
10
oraz film zawarty
na doczonej do tego wydania pycie CD).
Plany w skali 1:1, w wersji do wydru-
kowania, znajd si na pycie CD do-
czonej do MT 8/2010.
6
nw dejnak 3k.indd 66
2010-06-17 14:16:38
cza 0,4 mm. To rozwiązanie wyraź-
nie zwiększa odporność kadłuba
na „przyziemne” uszkodzenia, jed-
nak nie jest niezbędna dla normal-
nej eksploatacji. Równie ważna
jest rola listew balsowych o prze-
kroju trójkątnym, które wzmacniają
połączenia poszczególnych płasz-
czyzn kadłuba. Także kierunek
włókien okładzin podłogowej i gór-
nej ma znaczenie – tu włókna bal-
sy powinny być koniecznie usta-
wione poprzecznie.
Większość wręg kadłuba
można wykonać z lekkiej sklejki
3 mm (tzw. cytrusówki), jednak do
mocowania samej belki ogonowej
warto zastosować wielowarstwo-
wą sklejkę lotniczą o znacznie
większej wytrzymałości.
Dziób modelu, podobnie jak
wypełnienie tylnej części, wykona-
ny jest z klejonki balsowej, a na-
stępnie oszlifowany do oczekiwa-
nego kształtu. W dziobie można
dodatkowo wykonać komorę bala-
stową, można go też zrobić, jako
odrębny element z elastycznego
tworzywa – na przykład z gumy
porowatej (używa się takiej w pa-
cach do fugowania i można ją ku-
pić w małych arkuszach w skle-
pach budowlanych) – również kle-
jąc wiele warstw. Takie rozwiąza-
nie może ochronić model przed
„kretami”, ale główny cel takiej
modyfikacji to zabezpieczenie ew.
„ludzkich przeszkód” przed bliż-
szym a gwałtownym spotkaniem
z lecącym modelem, bo choć do lo-
tów zazwyczaj wybiera się wylud-
nione miejsca, to jednak ostrożno-
ści nigdy nie jest za wiele…
Kołek do mocowania skrzy-
deł za pomocą pasm gumy (osta-
tecznie nawet gumek recepturek –
byle minimum kilkunastu) jest wy-
konany jako jeden element z pręta
bukowego średnicy 6 mm (może
to również być bambus). Dla za-
bezpieczenia poszycia skrzydeł
w transporcie (jak każdy modelarz
wie, to właśnie w transporcie zda-
rza się najwięcej modelarsko-lotni-
czych wypadków) kołek mocowa-
nia skrzydeł jest montowany
w otworach kadłuba na wcisk
i demontowany do transportu.
Wyposażenie elektroniczne
należy montować według ustalo-
nych w takich wypadkach zasad –
licząc od dziobu: balast, zasilanie,
odbiornik, serwomechanizmy.
Szczegółowe rozmieszczenie po-
szczególnych elementów zależy
od posiadanego wyposażenia i nie
jest rozrysowane w dokumentacji
– należy posiłkować się ilustracja-
mi
8
–
10
.
Hak do startów z holu
w prototypie został wykonany
z blachy duralowej grubości 2
mm, ugięty pod kątem prostym,
a następnie przykręcony do
wzmocnionej w tym miejscu pod-
łogi kadłuba. Element ten można
również wykonać z wykorzysta-
niem dostępnych w sklepach
i zestawach modelarskich haków
holowniczych lub też wyciąć po-
dobny z kątownika aluminiowe-
go, jaki za kilka złotych można
nabyć w sklepie budowlanym.
Ponieważ dokładne ustawienie
haka jest ostatecznie wynikiem
zachowanie konkretnego modelu,
sposobu startu i preferencji użyt-
kownika, należy przewidzieć
możliwość jego przestawiania
w zakresie ± 10 mm.
Cay (cho szcztkowy) kadub wraz z limuzynk z lewej strony. Do pewniejsze-
go uchwytu przy wyrzucie z rki su obustronne nakadki z papieru ciernego
gradacji ok. 80. Poniewa prowadzenie anteny odbiornika RC w wglowej bel-
ce ogonowej (cho techniczne wykonalne) wizaoby si ze znacznym zmniej-
szeniem skutecznego zasigu, w tym egzemplarzu wyprowadzono j z lewej
strony kaduba, by póniej prowadzi j nad skrzydem do górnej czci sta-
tecznika pionowego (mocowanie poprzez gumk recepturk do wbitej w bals
szpilki krawieckiej).
7
nw dejnak 3k.indd 67
2010-06-17 14:16:41
Gniazdo do wyrzutów
6
, podob-
nie jak doklejone do obu stron kadłuba
przeciwpoślizgowych nakładek z papieru
ściernego
7
nie są wyposażeniem obo-
wiązkowym, jednak bywa niezwykle
przydatne, kiedy startujemy, rzucając mo-
del z ręki (na przykład w lotach na zbo-
czu), papier ścierny przyda się też przy
startach z wyrzutni gumowej – 10 m linki
gumowej średnicy 4–6 mm i 50 m holu).
Balsowe elementy kadłuba pokry-
wamy cienką japonką i dwukrotnie im-
pregnujemy przed malowaniem docelo-
wym kolorem, co pozwoli uzyskać lepszą
powierzchnię przy mniejszym chłonięciu
farby (inaczej niż w przypadku skrzydeł,
tu zależy nam na docelowo gładkiej
powierzchni).
L O T Y
Przed każdym lotem należy spraw-
dzić poprawność działania wszystkich
urządzeń, położenie środka ciężkości oraz
symetrię montażu powierzchni nośnych.
Do mocowania skrzydeł używamy odpo-
wiedniej ilości pasm gumy. Co oznacza
„odpowiednia ilość”? To dokładnie tyle,
ile potrzeba, by skrzydła nie „machały”
przy gwałtowniejszym przechylaniu mo-
delu, jednocześnie nie za dużo, aby miały
możliwość „odejścia” bez uszkadzania
kadłuba przy uderzeniu o ziemię (na przy-
kład przy tzw. cyrklu). To właśnie ta moż-
liwość powoduje, że to proste połączenie
skrzydło–kadłub do dziś są najczęściej
stosowanym rozwiązaniem w modelach
przeznaczonych dla początkujących mo-
delarzy.
Do pierwszych lotów warto wybrać
niewielkie wzniesienie i dużą polankę do
lądowania. Na początek należy opanować
loty na wprost i miękkie lądowanie. Do
korygowania ustawień modelu prócz try-
merów będących częścią wyposażenia
RC należy również używać podkładek
pod statecznik poziomy
3
i
4
. Kolejno
trzeba ćwiczyć łagodne zakręty i coraz
mocniejsze rzuty. Po kilkudziesięciu tego
typu lotach można przejść do lotów z ho-
lu lub zboczowych. Tu jeszcze bardziej
przydałby się bardziej doświadczony mo-
delarz, aczkolwiek trening na komputero-
wych symulatorach modelarskich (nawet
najprostszych – dostępnych bezpłatnie
w Internecie – choćby FMS-ie: http://
www.flying-model-simulator.com/) jest
dziś już niemal obowiązkowy przed
prawdziwymi lotami.
Na zakończenie tradycyjnie życzy-
my wszystkim wiele radości z eksploata-
cji udanych modeli i czekamy na naszym
internetowym forum na zdjęcia i filmy to
opisujące. Zatem, do zobaczenia!
z
…solidny zamach… silny wyrzut…
Micha (dawniej Michaek – pilotujcy szybowiec opisany w artykule), nada po-
darowanemu przez swojego dziadka modelowi, wasn – odpowiedniejsz jego
zdaniem dla prawdziwego „fightera” – nazw: Tornado! Sekwencja startu wyko-
nana latem 2006 na „parkowym lotnisku”: przygotowanie... komenda do startu...
8
9
10
nw dejnak 3k.indd 68
2010-06-17 14:16:41
ewton ustawił szklany pry-
zmat na drodze smugi słonecz-
nego światła wpadającego
do komnaty przez szparę. Zobaczył
ze zdumieniem, że światło, prze-
chodząc przez szkło, załamuje się
i rozszczepia, tworząc barwną tę-
czę. To było zachwycające zjawi-
sko. Każdy zadowoliłby się tym
efektem, ale nie on. Newton się-
gnął po drugi pryzmat i ustawił go
w powstałym widmie. Promienie
świetlne połączyły się i z powro-
tem utworzyły białe światło.
Newtonowi udało się w ten
w końcu prosty sposób udowod-
nić, że światło białe składa się
z różnych barw. Rezultaty badań
opublikował w książce Optyka
z 1704 roku. Naukowcy odkryli
potem, że wszystkie kolory można
uzyskać jedynie za pomocą trzech
barw podstawowych. Są to: czer-
wona, zielona i niebieska. Z nich
to tworzą się miliony kolorów.
Trzeba wiedzieć, że kolory podsta-
wowe zmieszane ze sobą tworzą
światło białe. Zróżnicowanie ilości
A d a m o w i c k i
Czerwony, zielony i niebieski to bar-
wy podstawowe; zmieszane razem
tworz biay.
Model maszyny do badania miesza-
nia si kolorów.
Kolory to
fascynująca sprawa
Pierwszy do badania kolorów zabra si Izaak Newton.
Jego eksperyment odby si w zaciemnionej komnacie
okoo 300 lat temu.
Materiay do kupienia w sklepie:
drut miedziany i zamki magnetyczne.
nw lowicki 2k.indd 69
2010-06-16 17:27:55
każdej z barw podstawowych daje
wszystkie inne barwy. Barwy pod-
stawowe mieszane ze sobą parami
dają tak zwane barwy dopełniają-
ce, czyli żółtą, magentę i cyjan.
Takie mieszanie się barw nazywa
się mieszaniem addytywnym.
Gdybyśmy chcieli zrobić doświad-
czenie tego dowodzące, to potrze-
bowalibyśmy trzech rzutników,
z których każdy rzucałby na biały
ekran jeden z trzech podstawo-
wych kolorów. W miejscu, gdzie
wszystkie trzy kręgi: zielony, czer-
wony i niebieski, będą padać na
siebie, czyli zmieszają się ze sobą
trzy barwy podstawowe, powsta-
nie światło białe. Widzimy to na
poglądowym rysunku.
kolory w biel. Nie będziemy jednak
posługiwać się pryzmatami i rzut-
nikami z kolorowymi filtrami, ale
pójdziemy inną drogą i zbudujemy
alternatywny przyrząd godny na-
szego laboratorium. Przyrząd ten
będzie miał wymienne barwne tar-
cze, na których będziemy ekspery-
mentować. Wykorzystując zjawi-
sko bezwładności naszego wzroku,
kolory będziemy mieszali ze sobą
za pomocą szybko wirującej tarczy.
Mimochodem powstanie też czę-
ściowo drewniany silnik elektrycz-
ny na prąd stały napędzający
przedmiot naszych badań, czyli
tarcze. Pracę zaczniemy od przygo-
towania tarcz barwnych.
Barwne tarcze. Zrobimy
je z kartonu z bloku technicznego.
Koła widoczne na zdjęciu mają
po 80 milimetrów średnicy.
Wykonamy od razu kilka wymien-
nych tarcz do badań nad miesza-
niem barw. Widzimy je na kolej-
nych rysunkach. Poszczególne wy-
cinki kół pomalujemy farbą plaka-
Tarcza óto-magentowa.
Przygotowanie elementów do zrobienia wirnika.
Podstawa silnika, o z patyczka od szaszyka, koeczek na komutator,
oraz zupenie nieobrobiony jeszcze klocek wirnika.
Tarcza óto-niebieska.
Tarcza siedmiokolorowa.
nw lowicki 2k.indd 70
2010-06-16 17:27:56
tową lub akrylową według za-
mieszczonego w piśmie wzoru lub
lepiej koła od razu wykreujemy
w komputerze. Najtrudniejsza jest
pierwsza tarcza. Składa się z sied-
miu pól. Kreski dzielące koło na
równe części muszą być wzglę-
dem siebie obrócone od osi po 51
stopni i 42 sekundy. Inne barwne
koła są łatwiejsze do zrobienia, bo
dzielą koło tylko na dwie lub trzy
części. Z przeciwnej strony tarcze
mają przyklejone po cztery kawał-
ki rzepa. Rzep ten będzie mocował
barwne kartonowe tarcze do koła
zamachowego naszego silnika,
czyli urządzenia obracającego tar-
cze. Oczywiście barwne tarcze
możemy przymocować choćby do
osi wentylatora, koła roweru albo
nawet zrobić sobie z nich zwyczaj-
ne bączki. Efektem ma być możli-
wość obserwowania, jak wygląda-
ją, podczas szybkiego obracania
się, mieszające się ze sobą barwne
plamy. Pewnie rozwiązań na wpro-
wadzenie tarcz w ruch obrotowy
jest wiele, ale nie musimy iść na
łatwiznę i zbudujemy własny na-
pęd tarczy, czyli silnik elektryczny.
Materiały do budowy urzą-
dzenia. Deseczka na podstawę,
płaska listewka, miedziany drut
nawojowy o średnicy 0,45 o długo-
ści kilku metrów, drut miedziany
1 milimetr średnicy, pokrywka od
słoja po ogórkach, dwa zamki ma-
gnetyczne, patyczek od szaszłyka,
bateria 9 V, przewód izolowany,
klocek prostokątny, kołeczek
o średnicy 10 milimetrów, karton,
farby plakatowe lub akrylowe,
rzep krawiecki, pasek o długości
25 centymetrów. Podpowiem jesz-
cze, że rzep jest do kupienia w pa-
smanterii, a zamki magnetyczne
w sklepie narzędziowym.
Narzędzia. Potrzebujemy
noża graficznego, kombinerek,
wkrętaka, wiertarki z wiertłem
3,5 milimetra, kleju na gorąco
z glutownicy, kleju wikolowego,
pędzelka do farb, kątomierza albo
komputera z prostym programem
graficznym. Komputer z drukarką
pozwoli nam na proste zaprojekto-
wanie i wydrukowanie barwnych
tarcz do eksperymentów.
Podstawa silnika. Wycinamy
ją z deseczki o wymiarach 150 na
70 milimetrów. Grubość deseczki
wynosi 15 milimetrów. W deseczce
od razu nawiercimy wiertłem 3-mi-
limetrowym odpowiednie otwory.
Cztery z nich są na nóżki druciane-
go suportu wirnika a pozostałe
cztery to miejsca, gdzie wkrętami
do drewna przymocujemy szczot-
ki komutatora. Na zdjęciu widać
ich położenie na płaszczyźnie
podstawy.
Suport wirnika. Składa się
z dwóch jednakowych elementów
wygiętych z drutu w kształt wi-
doczny na zdjęciu. Każdy z odcin-
ków miękkiego drutu o średnicy
1 milimetra ma 150 milimetrów
długości. Pętelki znajdujące się
w środku długości odcinka drutu
zwiniemy bez kłopotu specjalnymi
szczypcami do kształtowania dru-
tu. Szczypce takie mają specjalnie
wydłużone końce. Jeśli nie posia-
damy szczypiec do drutu, możemy
posłużyć się zwykłymi kombiner-
kami monterskimi, a oczka na dru-
cie zawinąć, na przykład na wier-
tle o średnicy 4 milimetrów.
Suporty wklejamy klejem z glu-
townicy w otwory podstawy, a na-
stępnie wyginamy tak, by oś wir-
nika włożona w pętelki była rów-
noległa względem podstawy.
Wirnik. Składa się z prosto-
padłościennego klocka o wymia-
rach 40×20×20 milimetrów. Klocek
jest przewiercony wzdłużnie, osio-
wo wiertłem o średnicy 3,5 milime-
tra. Taką, a właściwie trochę mniej-
szą średnicę ma patyczek odszasz-
łyka. Warto tu posłużyć się wier-
tarką kolumnową, a to dlatego,
że łatwiej za jej pomocą utrzymać
potrzebne równoległości. Osią wir-
nika jest zwykły prosty patyczek
od szaszłyka. Przewiercony klocek
nawlekamy na patyk, mocując go
klejem, mniej więcej pośrodku
patyczka.
Uzwojenie
silnika. Uzwojenie
wirnika naszego
silnika wykonamy
z cienkiego 0,45-
-milimetrowej śred-
nicy drutu miedzia-
nego. Powin niśmy
wykonać około 50
zwojów dookoła
klocka. Końce drutu
powinny sięgać
okrągłego kołeczka
konektora. Pamię-
taj my, by przed zło-
żeniem silnika
w całość odizolo-
wać końcówki dru-
tu nawojowego,
czyli oczyścić drut
z emalii za pomocą
Z d j c i a w y k o n a n y c h p r a c w y s y a j n a e - m a i l :
a c t i v e r e a d e r @ m t . c o m . p l z d o p i s k i e m w t e m a c i e : N a w a r s z t a c i e
Suporty wirnika wygite z drutu
1-milimetrowej rednicy.
Kolorowe koa z drukarki i elementy do koa
zamachowego.
Do wywiercenia prostopadego otwo-
ru w klocku przyszego wirnika warto
uy wiertarki kolumnowej.
nw lowicki 2k.indd 71
2010-06-16 17:27:57
drobnoziarnistego papieru ścierne-
go. Drut musi przewodzić prąd do
blaszek komutatora.
Wsporniki magnesów. To
dwie jednakowe odcinki listewki
o wymiarach 60×30×4 milimetry
każda. Do ich górnej części przy-
kleimy magnesy, a części dolne
przymocujemy do podstawy silnika.
Magnesy. Potrzebujemy
dwóch jednakowych magnesów,
które pozyskamy z rozebranych
zamków magnetycznych.
Kombinerkami usuniemy blokujące
plastikowe poprzeczki obudowy
i po chwili wyłuskamy z nich po
jednym bardzo ładnym prostopa-
dłościennym małym magnesiku
ferrytowym. Magnesy
umieścimy na drewnia-
nych wsporniczkach w po-
bliżu klocka z uzwojeniem.
Przykleimy je tam klejem
z glutownicy, ale najpierw
musimy określić ich biegu-
nowość. Zbliżone do siebie
magnesy powinny się od-
pychać, a nie przyciągać.
W takim odpychającym
układzie przytwierdzimy
je klejem z glutownicy
do wsporników.
Komutator. Jest to
element, który umożliwia
przepływ prądu elektrycz-
nego do wirnika. Jedno-
cześnie wraz z każdą połową obro-
tu wirnika synchronicznie zmienia
kierunek prądu w jego uzwojeniu.
Komutator zbudowany jest z drew-
nianego walca, nałożonego na oś
wirnika, czyli patyka od szaszłyka.
Na powierzchni walca umieszczo-
ne są wzdłużnie dwie niestykające
się blaszki z puszki po napoju.
Do nich podłączone są końcówki
uzwojenia wirnika. Komutator zro-
bimy z kołka o średnicy 8 milime-
trów i długości 15 milimetrów.
Kołek także jest przewiercony osio-
wo wiertłem o średnicy 3,5 milime-
tra. Wirnik i kołeczek nanizany na
szaszłykowy patyk osi przyklejamy
klejem wikolowym.
Blaszki komutatora. Wyt nie -
my je z cienkiej blaszki na przy-
kład z puszki po napojach. Należy
nadać im półokrągły kształt dosto-
sowany do kształtu komutatora.
Jeśli nie da się końcówek drutu
do nich przylutować, należy cienki
drut uzwojenia mocno okręcić
wkoło końca blaszki, tak by prze-
Koa barwne wycinamy z atwoci noem graficznym,
ale mona te noyczkami.
Podstawa z wywierconymi otworami na nóki suportów
wirnika i otworkami pod wkrty do drewna, które zamocu-
j szczotki.
Spody kó barwnych oblepione mikkimi kosmatymi ka-
wakami rzepa krawieckiego.
Przygotowanie koa zamachowego. Rzep przylepiamy do
kartonowego krka, a okrgy klocek centralnie do spodu
pokrywki
Blaszka komutatora i szczotka wygita
z miedzianego drutu.
nw lowicki 2k.indd 72
2010-06-16 17:27:58
Szczotki. Wygniemy je z 1-milimetrowej grubości
drutu miedzianego. Jeden z końców zaginamy w kształt
litery U, a drugi koniec w kształt 8. Pamię tajmy, by przed-
tem papierem ściernym odizolować końce drutu z emalii.
Kształt szczotki widzimy na zdjęciu.
Zasilanie. Prąd z baterii 9-woltowej do silnika do-
prowadzimy przewodami, które połączymy ze szczotka-
mi silnika.
Tarcza zamachowa. Wykonamy ją z kartonu,
rzepa, pokrywki od słoja po ogórkach i odcinka listwy.
Zacznie my od narysowania okręgu o średnicy 80 milime-
trów na kawałku kartonu. Zaznaczmy środek okręgu
czarnym flamastrem, a następnie całą powierzchnie koła
oklejmy rzepem krawieckim. Do kartonu przykleimy tę
cześć rzepa, która ma sztywne haczyki. Rzep może wy-
stawać za powierzchnię okręgu, a gdy klej wyschnie,
wycinamy koło, obcinając także zbędne, wystające poza
obrys kawałki rzepa. Tak przygotowane koło przykleja-
my centralnie do metalowej pokrywki. Od spodu, także
centralnie, przyklejamy drewniany element w kształcie
walca o średnicy 30 milimetrów, grubości 20 milimetrów.
Środek pokrywki wyznacza nam zaznaczony środek
w kręgu z rzepem. W tym też miejscu, po uprzednim
napunktowaniu, wiercimy na wylot otwór o średnicy
3,5 milimetra, pamiętając, żeby był prostopadły do po-
wierzchni pokrywki.
Montaż silnika. W otwory podstawy wkładamy
suporty stojana. Mocujemy je klejem z glutownicy.
Wkładamy na miejsce wirnik. Do jego końca mocujemy
tarczę obrotową, będącą jedno cześ nie kołem zamacho-
wym. Magnesy na swoich drewnianych wspornikach
przyklejamy do deseczki podstawy tak, by były jak naj-
bliżej zwojów wirnika. Klej na gorąco da nam chwilę
na prawidłowe ustawienie tychże podstaw. Sprawdźmy,
by magnesy nie zaczepiały o druty nawojowe obracają-
cego się wirnika. Szczotki mocujemy dwoma drewnow-
krętami, do których potem jeszcze dołączamy przewody
doprowadzające prąd z baterii. Druty szczotek musimy
wygiąć tak, by delikatnie dotykały blaszek komutatora.
Gdy to się stanie, silnik po podłączeniu baterii bez pro-
blemów powinien ruszyć. W powstały obwód elektrycz-
ny możemy także dodać jakiś prosty włącznik, który uła-
twi nam sterowanie.
Badania naukowe zacz nie my od tarczy siedmio-
barwnej. Tęczowe kolory na tarczy, po wprowadzeniu jej
w obroty, zleją się ze sobą, a powierzchnia powinna wy-
glądać na białą. Teoretycznie, bo w praktyce nie jest bia-
ła, ale jasnoszarawa i jakby trochę niebieskawa. Ale
przecież od czego badania. Można zaprojektować nową,
też siedmiobarwną, ale na której powierzchnia kolorów
niebieskiego i fioletowego będzie nieco mniejsza.
Naszą siedmiobarwną tarczę możemy wymieniać
na inne, złożone z na przykład dwu kolorów podstawo-
wych albo dopełniających. Możemy też przygotować tar-
czę składającą się z trzech kolorów podstawowych albo
samych dopełniających. Jeśli mamy fantazję iść dalej
w badaniach, to fajny może być wzór z czarno-białą spi-
ralą albo elementami w postaci kropek, czyli rastra.
Tarcza będzie robić się szara i można badać wtedy natę-
żenia szarości. Wreszcie syci naukowych eksperymen-
tów i wrażeń możemy odłożyć swoje notatki i spokojnie
jechać na zasłużone wakacje.
z
Pracujcy model.
Widok przygotowanej siedmiobarwnej tarczy,
któr bdziemy bada.
nw lowicki 2k.indd 73
2010-06-16 17:28:00
J
ames Mitchener był korespon-
dentem wojennym na pokładzie
amerykańskich lotniskowców
w czasie wojny w Korei. Jeden
z najpoczytniejszych pisarzy ame-
rykańskich okresu powojennego
rozpoczynał właśnie swoją karierę
literacką i napisał w tym czasie
wiele opowiadań oraz książkę
Mosty na Toko-Ri. Fikcyjny wątek
fabularny łączy w tej powieści
wiele autentycznych wydarzeń za-
notowanych przez autora i tak np.
tytułowe mosty istniały naprawdę,
tyle tylko że znajdowały się w Ma-
jon-ni i Changnim-Ni w Korei Pół-
nocnej. Mitchener był gościem na
lotniskowcach USS „Essex” i USS
„Valley Forge” w okresie, w którym
wysyłano samoloty bombardujące
te mosty, misja ratunkowa opisana
w książce jest również bliska praw-
dzie, tyle tylko że zestrzeleni piloci
nie zginęli, a zostali ujęci przez żoł-
nierzy północnokoreańskich.
Bohaterami Mitchenera są
piloci marynarki, latający wówczas
na pierwszej generacji pokłado-
wych samolotów odrzutowych,
przede wszystkim maszynach typu
Grumman F9F Panther, jego repor-
taże i książka mają jednak i „blasza-
nych bohaterów drugiego planu”,
czyli samoloty śmigłowe i śmigłow-
ce. Mosty na Toko-Ri kończy wspo-
mniana już, nieudana akcja, w któ-
rej poderwane interwencyjnie sa-
moloty śmigłowe zapewniają osłonę
z powietrza, podczas gdy do rejonu
zestrzelenia spieszy śmigłowiec
ze specjalnego okrętu-bazy zacumo-
wanego jak najbliżej rejonu działań.
Wspom nia ne samoloty to Chance
Vought F4U Corsair i Douglas A-1
Sky rai der, a jedną z najciekawszych
dla mnie scen z książki nie jest by-
najmniej ta dotycząca skompliko-
wanej operacji ratunkowej, ale inna,
mało zauważalna, w której autor mi-
mowolnie odnotował rzeczywisty
stosunek floty i dowódców do nie-
docenianego lotnictwa śmigłowego.
Pierwszy typ ameryka
skiego samolotu pokadowego, Vought VE7, tutaj akurat
w wersji dla lotnictwa ldowego.
Pierwszy „pirat” firmy Vought, UO-1 Corsair w niezwykej roli „samolotu poka-
dowego” sterowca ameryka
skiej marynarki ZR 3 „Los Angeles”. Skutecz no
niemieckich sterowców jako maszyn patrolowych w czasie I wojny wiatowej
spowodowaa, e marynarka ameryka
ska rozpocza powane próby ze ste-
rowcami. Miay ogromny zasig i mogy pozostawa w powietrzu przez dni i ty-
godnie, a wysyanie wasnego samolotu z takiego odchylanego „trapezu” po-
zwalao rozszerzy promie
rozpoznania i uatwiao komunikacj z wasnymi
okrtami i ldem.
A l v a r H a n s e n
j a k p o
m y l a
, t a k z r o b i
te mosty, misja ratunkowa opisana
w wersji dla lotnictwa ldowego.
A l
H
hansen k.indd 74
2010-06-17 13:25:28
Wchodzący do portu (w Ja-
ponii?) lotniskowiec jest odpycha-
ny od kei przez silny wiatr mimo
wysiłków słabych holowników.
Dowódca okrętu nakazuje ustawie-
nie szeregu samolotów w poprzek
pokładu lotniczego i „podepchnię-
cie” okrętu ciągiem śmigieł, co
spotyka się z protestem pilotów,
ale przede wszystkim mechaników
lotniczych, bo kręcenie silnikami
w stojących maszynach oznacza
potem długie dni wymontowywa-
nia wielkich gwiazdowych silni-
ków i wymieniania wypalonych
zaworów i cylindrów, zwłaszcza
tych z drugiej, niedostatecznie
chłodzonej gwiazdy. Protest
w wojsku to bunt, samoloty zosta-
ją ustawione, silniki przegrzewają
się i... myślę sobie, że sam Mitche-
ner by tego nie wymyślił.
G N I A Z D O K O R S A R Z Y
Lewis & Vought Corporation
powstała już w 1917 roku, w 1922
roku jeden z jej założycieli, Chance
Vought, przejął całość i dał firmie
swoje imię i nazwisko jako nazwę.
Vought był głównym inżynierem
Wright Company, czyli fabryki lot-
niczej braci Wright, a w ciągu 13
lat od założenia wytwórni aż do
śmierci w 1930 roku zaprojektował
szereg maszyn dla Marynarki
Wojennej USA. Vought VE 7 Blue-
bird był pierwszym w ogóle samo-
lotem, jaki wystartował z pierw-
szego amerykańskiego lotniskow-
ca USS „Langley”, a wśród kolej-
nych był rozpoznawczy Vought
ZR 3 by zbudowany po wojnie w zakadach Zeppelina we
Friedrichs hafen jako klasyczny komunikacyjny sterowiec
wodorowy (LZ 126) i przejty przez USA w ramach odszko-
dowa
wojennych. Amerykanie wymienili wodór na bez-
pieczny, ale niezwykle jeszcze wtedy rzadki i niebotycznie
drogi hel, a mieli go wówczas (zreszt jako jedyni na wie-
cie) tylko tyle, e dla napenienia ZR 3 trzeba byo opróni
inne sterowce. Hel jest ponadto ciszy od wodoru, wic
sterowiec straci sporo nonoci, US Navy odciya kolo-
sa, wypruwajc cae eleganckie wntrze zainstalowane
przez Niemców, zabudowano te powierzchniowe skrapla-
cze wody – helu nie mona byo ot, tak sobie wypuci, by
zmniejszy wyporno, podchodzc do ldowania, a z ko-
lei utracony przy starcie balast trzeba byo jako odzyska
– wanie z powietrza. Prdko sterowca bya na tyle du-
a, e podwieszony pod kadubem samolot wyczepia si
do samodzielnego lotu i zaczepia, wracajc bez najmniej-
szej rónicy prdkoci.
Zespó dwupatowych SBU 1 „Corsair” (1934), czyli kolejni „piraci Voughta”.
Archaiczne ju w chwili swojego debiutu maszyny byy jednak dobrze przysto-
sowane do operacji z lotniskowców – wszystkie, czyli dwie (US Navy i Royal
Navy) marynarki wiatowe dysponujce w tym okresie znaczc liczb lotni-
skowców niechtnie patrzyy na zbyt szybkie, niesprawdzone i skomplikowane
jednopaty.
Dwa lata po SBU 1, czyli w 1936 roku pojawi si bombo-
wiec nurkujcy Vought SBU 2 Vindicator, czyli, co za
zaskoczenie, ju nie kolejny „korsarz” a „obro
ca”.
Chodzio by moe o odrónianie si nazw od konku-
rencyjnej firmy Douglas, cho ich nowy TBD Devastator
(niszczyciel) by akurat samolotem torpedowym. SBU 2
wyprodukowano w skromnej liczbie 170 sztuk, w chwili
wybuchu II wojny byy to ju maszyny przestarzae, ale
i tak znajdoway si na wyposaeniu trzech marynarek
(ameryka
skiej, francuskiej i brytyjskiej), wziy aktywny
udzia w dziaaniach wojennych, a Vindicatory ameryka
-
skiego lotnictwa piechoty morskiej atakoway okrty ja-
po
skie jeszcze w czasie bitwy o Midway w 1942 roku.
Równie mao nowoczesny co SBU 2, a przecie jeden
z bardziej znanych samolotów firmy Vought, oblatany
w 1938 roku wodnosamolot pokadowy O2SU Kingfisher,
tutaj w czasie podnoszenia z wody na pokad pancernika
USS „Missouri” w 1944 roku.
hansen k.indd 75
2010-06-17 13:25:29
O2U Corsair (1926) – zbieżność
nazw nieprzypadkowa – wyprodu-
kowany w ogromnej jak na tamte
czasy liczbie 580 sztuk. Maszyna
była używana w wersji z podwo-
ziem kołowym, na pływakach,
w wersji amfibijnej, z otwartą i za-
mkniętą kabiną, a w chwili wybu-
chu wojny z Japonią w służbie
amerykańskiej marynarki pozosta-
wało jeszcze sto kilkadziesiąt
dwupłatowych O2U.
Kolejnym Korsarzem w histo-
rii wytwórni był dwupłatowy, ale
już całkowicie metalowy bombo-
wiec nurkujący SBU 1 Corsair
(1934), maszyna, która powstała
z rozwinięcia prototypu dwumiej-
scowego myśliwca F3U 1. Była to
swoista mieszanka starego z no-
wym, tak charakterystyczna dla
samolotów z przełomu lat trzydzie-
stych, bo samolot miał zamkniętą
kabinę, okapotowany silnik i na-
stawne śmigło, ale jednocześnie
stałe podwozie. Oblatany w dwa
lata po SBU 1, nowy SB2U
Vindicator był już
maszyną jedno-
płatową, wolno-
nośną i z chowa-
nym podwoziem,
ale najbardziej
charakterystycz-
nym, znanym,
przedwojennym
projektem Chance
Vought Corpo-
ration był zbudo-
wany w znaczą-
cych liczbach
(1500 sztuk) wodnosamolot OS2U
Kingfisher. Zbudowano go przede
wszystkim jako maszynę rozpo-
znawczą katapultowaną z amery-
kańskich pancerników i krążowni-
ków i w roli tej przesłużyła ona ca-
łą II wojne światową, ale latała
także z baz lądowych i była na
wyposażeniu lotnictwa morskiego
Wielkiej Brytanii, Australii i ZSRR.
O2SU został oblatany
w 1938 roku i w tym samym roku
US Navy ogłosiła wymagania dla
nowej generacji jedno- i dwusilni-
kowych pokładowych maszyn
myśliwskich. Żądano największej
możliwej prędkości poziomej przy
niskiej prędkości lądowania oraz
zasięgu 1600 km. Chance Vought
miał ogromne doświadczenie
w budowaniu samolotów dla ma-
rynarki i w chwili przystąpienia do
konkursu postanowiono ambitnie
zaprojektować maszynę nowej ge-
neracji, wybierając do jej napędu
najsilniejszy z dostępnych wów-
Korsarz znalaz natomiast wdzicznych uytkowników
w pilotach ameryka
skiej piechoty morskiej. Byo to
o tyle zrozumiae, e podstawowym zadaniem lotnictwa
USMC bya osona, ale i wspieranie dziaa
piechoty
morskiej z powietrza. Poprzednia maszyna myliwska
marines, czyli F4F Wildcat, przenosia dwie skromne
bombki po 45 kg, podczas gdy pod F4U-1 mona byo
podwiesi dwie bomby po 450 kg. Ta wersja ma ju pod-
wyszon kabin z now owiewk i oson, wida te,
jak nietypowy ukad skrzyda wpywa korzystnie na wi-
doczno ziemi przed samolotem.
...po blisko trzech latach udao si znacznie skróci, lecz
niestety nie wyeliminowa. F4U-1 z 1943 roku jeszcze ze
star, nisk kabin z licznymi listwami na osonie (std przy-
domek „bird cage”, czyli klatka na ptaki), ale ju po innych
poprawkach, w tym tak zasadniczych, jak wbudowanie
gównego zbiornika paliwa w miejscu, w którym poprzednio
bya kabina, po
wydueniu kadu-
ba o 40 cm, prze-
instalowaniu
i wzmocnieniu
uzbrojenia, zabu-
dowaniu opance-
rzenia, rozszerze-
niu lotek kosztem
klap, wymianie
tych ostatnich na
bardziej skutecz-
ny typ itd.
Próby na pokadzie lotniskowca ujawniy kolejne niemie
cechy, jak np. skonno do robienia potnych „kangu-
rów” przy ldowaniu. Postanowiono zatem, e do czasu
usunicia usterek podstawowym myliwcem pokado-
wym US Navy pozostanie „przejciowy” F6F Hellcat,
wielka, ale prostsza maszyna z prostym, rcznie skada-
nym skrzydem.
j a k p o m y l a , t a k z r o b i
Nowy, wielki silnik,
ogromne migo,
najwiksza moli-
wa szybko i za-
sig, a wszystko
razem ma potem
powolutku ldowa
i oczywicie ska-
da si na szero-
ko niewiele wiksz od rozstawu podwozia. Poszycie mie-
szane, a dokadniej poszycie najstarszego i najnowszego
typu starannie wymieszane, kadub z blach magnezowych
zgrzewany punktowo do wrg, górne zewntrzne poszycie
skrzyde, statecznik pionowy i stery szmaciane. Pierwszy
prototyp XF4U-1 z 1940 roku mia znakomite osigi i dug
list wad, któr...
hansen k.indd 76
2010-06-17 13:25:29
czas silników, osiemnastocylindro-
wy Pratt & Whitney R-2800
w układzie podwójnej gwiazdy
o mocy 2000 KM. Było to dwa razy
tyle co moc silników wchodzących
wówczas do służby F2A Buffalo
(1939, 940 KM) czy F4F Wildcat
(1940, 1200 KM).
P I R A T R A D Y K A Ł
Wybór ten miał poważne
konsekwencje przy projektowaniu
płatowca, bowiem dla skuteczne-
go odbierania mocy od potężnego
silnika trzeba było zainstalować
śmigło o średnicy ponad 4 metrów,
a to „odpychało” kadłub klasycz-
nie projektowanego samolotu dale-
ko od ziemi, wydłużając podwozie,
a to z kolei komplikowało problem
składania go, musiało by być ono
również dostatecznie mocne, więc
i ciężkie. Zdecydowano się na ra-
dykalne rozwiązanie, wykorzystu-
jąc znany już w okresie międzywo-
jennym układ skrzydeł w kształcie
litery W, stosowany np. w nie-
mieckich Ju 87 Stuka, jednak
w przypadku samolotu amerykań-
skiego był on jeszcze bardziej ko-
rzystny, bo skracając długość go-
leni podwozia do minimum, osią-
gano jednocześnie czyste przej-
ście skrzydło–kadłub. Płat łączył
się z okrągłym kadłubem (silnik
gwiazdowy) pod kątem prostym,
a takie rozwiązanie zastosowano
już w obu wspomnianych, nowych
myśliwcach marynarki.
Zapewniało ono czysty opływ stru-
mienia zaśmigłowego – w żad-
nym z samolotów US Navy tego
okresu nie użyto nawet najskrom-
niejszych osłon stosowanych zwy-
czajowo w „całej reszcie świata”
łącznie z amerykańskimi siłami
powietrznymi armii (USAAF).
Załamane skrzydło było
trudniejsze do wyprodukowania
niż tradycyjne, musiało być też
cięższe, tym bardziej że dla utrzy-
mania dużej rozpiętości między
prędkością maksymalną i przeloto-
wą a prędkością lądowania musia-
ło być wyposażone w rozbudowa-
ną mechanizację, musiało się także
składać do hangarowania. Zespół
konstruktorów Chance Vought do-
kładał starań, by masa maszyny
nie wzrastała ponad miarę i dlate-
go zastosował ciekawą mieszankę
nowych i starych materiałów kon-
strukcyjnych, np. w konstrukcji
kadłuba pokrycia ze stopu magne-
zowego mocowano do podłużnic
dopiero co wymyśloną techniką
zgrzewania punktowego. Jedno-
cześnie wiele powierzchni no-
śnych nieprzenoszących dużych
obciążeń mechanicznych, jak po-
wierzchnia zewnętrznych części
skrzydeł za dźwigarem głównym
czy poszycie lotek i sterów, było
zrobionych z płótna.
Prototyp nowego myśliwca
otrzymał oznaczenie XF4U 1, zo-
stał oblatany w maju 1940 roku,
a w październiku osiągnął rekordo-
wą dla maszyn amerykańskich
średnią prędkość przelotową 652
km/h. Miał znakomitą prędkość
wznoszenia, a w próbach nurko-
wania osiągnął 890 km/h, niszcząc
sobie przy tej okazji częściowo
poszycie skrzydeł i gubiąc kilka
Pi lat póniej, inna, póniejsza wersja
samolotu (F4U-4B), inne malowanie
i kolejna wielka wojna, cho daleko od
Europy. Jedno z najsynniejszych zdj
z wojny korea
skiej, a ostrym tem dla
nieostrej sylwetki Corsaira jest flota in-
wazyjna w czasie desantu pod Inchon,
na poudniowym kra
cu Pówyspu
Korea
skiego w 1950 roku. By to po-
cztek alianckiej kontrofensywy, który
doprowadzi do zajcia sporego obsza-
ru Korei Pónocnej, co doprowadzio
z kolei do interwencji Chin i kontrofen-
sywy z udziaem pó miliona „ochotni-
ków” chi
skich. Gównodowodzcy
wojsk alianckich, genera McArthur,
zareagowa na to daniem dostpu
do broni atomowej, by zbombardowa
Pónoc, Pekin i cae Chiny na dodatek,
a sprzeciw jego przeoonego, prezy-
denta Trumana, spowodowa mier
polityczn tego ostatniego, czyli utrat
szans na reelekcj. Krzywe koo historii.
F4U-1 ostrzeliwuje pozycje ja-
po
skie na Okinawie pen sal-
w rakiet HVAR. High Velocity
Aircraft Rocket byy najpow-
szechniej stosowanymi amery-
ka
skimi lotniczymi pociskami
rakietowymi w czasie II wojny
wiatowej, osigay prdko
do ok. 0,4 km/s, miay zasig
ok. 4,5 km i przenosiy dwu-
dziestokilogramow gowic
bojow. Miay nieoficjalne prze-
zwisko „Holy Moses”, co jest
odpowiednikiem polskiego
„O Jezu!!!” lub innego, podob-
nego wykrzyknika.
hansen k.indd 77
2010-06-17 13:25:30
paneli inspekcyjnych. Samolot miał
także szereg wad, z których naj-
groźniejszą było trudne wyprowa-
dzenie z korkociągu, bo cień aero-
dynamiczny wygiętych skrzydeł
przesłaniał całkowicie ogon.
Wielkie śmigło i potężny moment
obrotowy silnika powodowały też
zachowania „asymetryczne”, np.
przy niewielkich prędkościach
charakterystycznych dla lądowań
na lotniskowcu prawe skrzydło
przepadało nagle i bez ostrzeże-
nia, lewe z kolei przy gwałtownym
dodaniu gazu. Rozwiązywanie
tych i innych problemów spowo-
dowało opóźnienia we wprowa-
dzeniu typu do produkcji, ale już
w czerwcu 1941 roku marynarka
amerykańska zamówiła blisko 600
nowych myśliwców.
Pierwszy model produkcyj-
ny, F4U 1 Corsair, różnił się znacz-
nie od prototypu. Uzbrojenie skła-
dało się z sześciu wukaemów kal.
0,5 cala umieszczonych w ze-
wnętrznych częściach skrzydeł, co
wymusiło z kolei usunięcie zbiorni-
ków paliwa. Zmieniająca się masa
paliwa nie może zaburzać wywa-
żenia samolotu, więc nowy, 900-li-
trowy zbiornik umieszczono nad
skrzydłem przed kabiną pilota, od-
suwając tę ostatnią o 90 cm w tył
i wydłużając kadłub. Konsekwen-
cją takiej zmiany była gorsza niż
poprzednio, czytaj fatalna, widocz-
ność z kabiny pilota na ziemi,
bo długi nos i skrzydła zasłaniały
wszystko z przodu, a lotniskowiec
nie jest miejscem, gdzie można ko-
łować wężykiem. Próby prowadzo-
ne przez marynarkę ujawniły sze-
reg kolejnych wad, np. system hy-
draulicznego napędu klapek chło-
dzących na osłonie silnika zachla-
pywał owiewkę olejem, a charak-
terystyka amortyzatorów podwo-
zia powodowała niebezpieczne
„kangury” przy lądowaniu.
Pierwsza z wymienionych, wyda-
wałoby się drobna, a przecież po-
tencjalnie bardzo niebezpieczna
usterka była łatwa do naprawie-
nia, na początek zablokowano gór-
ne klapki, a potem zastąpiono je
stałą pokrywą. Inne wymagały
dłuższej pracy, a tymczasem woj-
na na Pacyfiku toczyła się pełną
parą więc marynarka zdecydowa-
ła, że na pokłady lotniskowców
trafią tańsze w produkcji, prostsze
w obsłudze i łatwiejsze w pilotażu
Grumman F6F Hellcaty.
Przyszłość nowego „super-
myśliwca” wydawała się zagrożo-
Kolejny rok wojny i wszystko wyglda
podobnie – kolejny start, jeden z F4U-
4 rozkada wanie skrzyda, samolot
na pierwszym planie to projektowany
jeszcze w czasie II wojny nastpca
TBM Avengera – Douglas AD (A-1)
Skyraider.
Wojenny krajobraz Korei – pikne
góry w tle oraz dym i wybuchy
bomb – nad nimi wida male
k
sylwetk Corsaira.
Po kilkunastu miesicach wielkich ofensyw i kontrofen-
syw front w Korei ugrzz gdzie w okolicach póniejszej
Korea
skiej Strefy Zdemilitary zo wanej, czyli dzisiejszej
granicy pomidzy obydwoma pa
stwami. Zdjcie zrobio-
ne w 1952 roku na USS „Essex” w czasie przygotowywa-
nia samolotów do kolejnej misji szturmowej – takie obraz-
ki obserwowa i opisywa goszczcy na pokadzie tego
lotniskowca James Mitchener.
15 lat póniej i kolejna wojna tu za korea
sk miedz,
bo w Wietna mie. Inny lotniskowiec, inny, stalowy pokad,
zupenie inne maszyny i inne kolory, ale... ci sami produ-
cenci i nawet nazwa jednego z samolotów pozostaa bez
zmian – na drugim planie Douglas A-4C Skyhawk,
na pierwszym Vought A-7B Corsair.
hansen k.indd 78
2010-06-17 13:25:31
na, ale na szczęście dla Chance Vought okazało się,
że samolotem zainteresowane jest lotnictwo piecho-
ty morskiej. Piloci US Marine Corps potrzebowali pil-
nie lepszego myśliwca niż F4F Wildcat, a ponadto
latali głównie z baz lądowych, więc nie przejmowali
się dalekimi od doskonałych charakterystykami lądo-
wania nowej maszyny. Decyzja o używaniu F4U 1
z baz lądowych okazała się ze wszech miar słuszna,
bo chociaż producent usunął w końcu większość
usterek i kolejne wersje maszyny trafiły w 1944 roku
na pokłady lotniskowców, to statystyki strat w cza-
sie wojny wykazują, że niemal dwukrotnie więcej
maszyn stracono w wypadkach niż w czasie działań
bojowych. Jedna z ważniejszych zmian, które wpro-
wadzono w F4U 1 już w produkcji, a które umożliwi-
ły jako tako bezpieczne używanie na lotniskowcach,
było przebudowanie kabiny polegające na podnie-
sieniu siedzenia pilota o 18 cm i zainstalowanie no-
wego, prostszego i wyższego oszklenia kabiny.
K O R S A R S K I E W O J N Y
Corsairy weszły do służby w 1943 roku
i wkrótce już sprawdziły się zarówno w walkach
powietrznych, jak i w misjach szturmowych. Mogły
dyktować warunki starcia, walcząc z niemal wszyst-
kimi typami japońskich myśliwców i przewyższając
je prędkością wznoszenia, nurkowania, prędkością
poziomą czy zwrotnością przy dużych prędkościach,
czyli „...jeśli walczyłeś z Zero, to unikałeś wolnego
latania”. Nowy wielki myśliwiec okazał się także
znakomitym samolotem szturmowym, w swojej póź-
nej wersji o udźwigu znacznie przekraczającym
możliwości F6F Hellcata czy TBM Avengera.
Sprawiające początkowo tyle problemów wygięte
skrzydła okazały się w tej roli bardzo korzystne, bo
umożliwiały dużo lepszą, krytyczną dla ataków z po-
wietrza obserwację „w przód i w bok” niż skrzydła
proste.
Pudeko byo akurat Revella, ale starzy modelarze bez
trudu rozpoznaj znakomity model Italeri, dostpny
obecnie w ofertach obu firm, w wersji niemieckiej z ram-
k z radarem na skrzydle (ale kalkomanii do nocnego
myliwca ju nie ma), we woskiej s bomby i rakiety.
W obu przypadkach jest to póna, powojenna wersja
F4U-4 z cakowicie ju metalowymi skrzydami i inn
oson silnika z charakterystycznym wlotem (wlotami),
wic zwolennicy II wojny musz poszuka w katalogach
innych producentów, szkoda te, e Italeri wybrao wy-
cznie ameryka
skie oznaczenia, bo pamitam starsze
pudeko z kalkomaniami do francuskich Corsairów.
Roboty przy modelu na razie tyle co nic, ot, wycina
i skleja, przy malowaniu bdzie nieco trudniej – ten
ciemnoniebieski plastik, a np. ko
cówki patów i statecz-
nika pionowego maj by czerwone.
Byo atwo, wic autor JPTZ przyjrza si zdjciom, szcze-
gólnie temu na ko
cu artykuu i utrudni sobie robot, czyli
wymyli pierwsz w historii naszego serialu scenk z samo-
lotem w locie. Kabina pomalowana, óte ko
cówki opat
stay si óte po dwukrotnym malowaniu. migo otrzymao
now, dug stalow o, bo skoro samolot ma lecie, to po-
winno si krci i to szybko. Odcinanie klap nie byo trud-
ne, polistyren jest mikki, skalpel ostry, wystarczy troch
cierpliwoci.
Odcite klapy trzeba byo podzieli i uzupeni braki kawa-
kami polistyrenu.
Odwayem si na tak radykaln nowo, jak samolot
z zaog, tylko dlatego, e miaem znakomitych pilotów,
jacy zostali mi z nocnego myliwca (Ju-88 G6) rosyjskiej
Zwiezdy. Sam model znakomity, a piloci godni modelu
i warci ceny caoci. Po pierwszej przymiarce do Corsaira
okazao si, e grubo polistyrenowych cianek kabiny
zmusia mnie do brutalnego zabiegu „przeszczepienia”
samych rk i gowy do najchudszego korpusu, jaki znala-
zem w pudeku z drobiazgami – pilot Matchboksu z jedne-
go ze wznowie
w katalogu Revella.
hansen k.indd 79
2010-06-17 13:25:31
Charles Lindbergh pracował
wówczas jako cywilny doradca
techniczny United Aircraft Corpo-
ration (Vought należał do korpora-
cji od 1929 roku), w ramach swo-
ich obowiązków latał na wyspach
Pacyfiku na różnych typach samo-
lotów i oblatywał m.in. F4U Cor-
saira, startując na nim z obciąże-
niem 1800 kg bomb. Lindbergh
wyruszał również na F4U na „eks-
perymentalne”, zupełnie nielegal-
ne, ale odbywające się z cichym
przyzwoleniem generała McArthu-
ra misje szturmowe, bombardując
japońskie pozycje na Wyspach
Marshalla.
F4U miał może trudne po-
czątki i nie był samolotem wyba-
czającym błędy przy lądowaniu,
ale miał również bardzo długą
i udaną karierę. Pozostawał w pro-
Pocztek malowania, czyli najpierw
biay podkad, potem czerwie
–
równie z lekkim nadmiarem, potem
maskowanie samych ko
cówek,
gruby kij wetknity w rozwiercon
dziur z przodu i (prawie) cay mo-
del na jeden kolor.
Dalej znowu mechanicznie – pod-
wierci, dopasowa, wklei. adne,
cho oczywicie zbyt pytkie wnki
podwozia, wewntrzny detal po-
kryw. Model ma komplet zaczepów
do rakiet, niektóre wersje F4U4 mia-
y te cztery dziaka kal. 20 mm,
zamiast szeciu wukaemów.
Staraem si powycina cz pod-
kadu z kalkomanii, ale przy mniej-
szych napisach nie byem ju taki
odwany.
Pyn zmikczajcy tro-
ch pomóg, a ostatnia
nadzieja w podmalowa-
niu kolejn rzadk war-
stw pómatowego la-
kieru. Nadesza chwila
czynów mnych, roz-
grzany nad zapalniczk
drut od spinacza zosta
brutalnie wtopiony
w skrzydo, zalepiony
klejem kontaktowym i pomalowany na ciemnogranatowo. Standardowa
w JPTZ, cho nieco grubsza podstawka skada si z kilku warstw tektury,
by drut znalaz odpowiednio solidne zakotwiczenie. „Gbia Pacyfiku” to niebie-
ski papier i „kolejkowa” folia, udajca wod, pomalowana mieszank transpa-
rentnej zieleni i niebieskiego Tamiyi.
Wikszo zdj gotowych modeli JPTZ robi na dachu 11-pitrowego budyn-
ku, a tam prawie zawsze wieje, nawet zbyt silnie, wic osadzone na metalowej
osi migo krci si jak oszalae. Drogim Czytelnikom, którzy nie dysponuj
„gwarantowanym wiatrem”, polecam skorzystanie z przenonego wentylatora
lub choby suszarki do wosów – dmuchanie nie jest dobrym pomysem.
Zdjcia trzeba robi z jakiej w miar stabilnej pozycji, bo i czas nawietlania
powinien by relatywnie dugi – 1/60 sekundy lub duszy.
hansen k.indd 80
2010-06-17 13:25:32
dukcji przez 12 lat (F6F Hellcat był
produkowany tylko przez 3, choć
w zbliżonej łącznej liczbie) i w tym
czasie powstało blisko 12 600 eg-
zemplarzy w 16 wersjach. Wszedł
na wyposażenie amerykańskich,
angielskich, nowozelandzkich
i francuskich morskich sił po-
wietrznych i uczestniczył w dwóch
wielkich i kilku zapomnianych woj-
nach. Po zakończeniu działań na
Pacyfiku w 1945 roku wrócił tam
w czasie wspomnianej na wstępie
wojny koreańskiej (1950–53), a od
1952 roku Francuzi używali blisko
100 maszyn w późnej wersji F4U 7
„po sąsiedzku”, w czasie pierw-
szej wojny indochińskiej (1946–54).
Francuskie lotnictwo latało na F4U
7 także w czasie wojny algierskiej
(1955–61) i kryzysu sueskiego
(1956), ale najdziwniejszą i najpóź-
niejszą wojną, w jakiej brały udział
Corsairy, była stugodzinna wojna
futbolowa, która wybuchła 14 lipca
1969 roku pomiędzy Salwadorem
i Hondurasem.
Rzeczywistą przyczyną woj-
ny była atmosfera wrogości pomię-
dzy dwoma państwami podsycana
przez media obu stron. Wynikała
ona z dążenia Hondurasu do wy-
pędzenia ze swojej strefy przygra-
nicznej salwadorskich rolników,
co mogło spowodować niepokoje
społeczne w Salwadorze i destabi-
lizację polityczną. Iskrą zapalną
konfliktu stały się zamieszki po
przegranym przez Honduras elimi-
nacyjnym meczu do IX Mistrzostw
Świata w Piłce Nożnej, a w konflik-
cie, jaki wybuchł w dwa tygodnie
potem, wzięły udział liczące po
20 000–30 000 ludzi armie obu
państw i mobilizowane naprędce
nieliczne siły powietrzne. Doszło
wówczas do walk powietrznych
pomiędzy honduraskimi Corsairami
oraz salwadorskimi Corsairami
i P-51D pilotowanymi przez amery-
kańskich najemników.
z
j a k p o m y l a , t a k z r o b i
hansen k.indd 81
2010-06-17 13:25:34
Myle jak Edison
Michael J. Gelb, Sarah Miller Caldicott
Chcesz odnie
sukces? Wystarczy przeledzi
i naladowa
sposób postpowania Edisona.
Na przestrzeni caych dziejów czowieka yo wielu wspaniaych wynalazców. Ale tylko nielicz-
ni z nich odnieli sukces komercyjny. Edison nie tylko tworzy nowe przedmioty, ale równie
wielokrotnie odnosi sukcesy finansowe i marketingowe. Wynikao to nie z przypadku, ale ze
sposobu mylenia Edisona, jego trybu pracy, konsekwencji i jeszcze kilku innych istotnych ele-
mentów. Ksika Myle jak Edison pokazuje w zarysie ycie Edisona, jego najwiksze osi-
gnicia i ludzi, którzy go inspirowali albo z nim konkurowali. Na kartach ksiki mona ledzi
postpy wynalazcy i jego bdy. Krok po kroku obserwowa
rozwój innowacyjnoci i efektyw-
nej, bogaccej si firmy. A w dodatku to wszystko zostao napisane w porywajcy, wcigaj-
cy sposób. Nie wieje nud, wrcz przeciwnie!
Dom Wydawniczy Rebis
Zoologia Fantastyczna uzupeniona
(uzupeniona)
Jan Gondowicz
Ksika jest pierwszym oryginalnym pol-
skim bestiariuszem – zbiorem opisów
zwierzt fantastycznych. Jej osobliwy ty-
tu bierze si std, e ksiga ta stanowi hod zoony twórczoci wielkiego argentyskiego pisa-
rza i wspaniaego erudyty, Jorge Luisa Borgesa, a w szczególnoci jego Ksidze istot zmylo-
nych, która po polsku ukazaa si w roku 1983 jako Zoologia fantastyczna. Ksika Gondowicza
zawiera wycznie charakterystyki zwierzt fantastycznych, jakie w ksice Borgesa si nie po-
jawiy. A e jest to wydanie drugie, mamy wic uzupenienie uzupenienia, a przy okazji i sam
tytu sygnalizuje, e nie jest to pozycja cakiem powana. Pierwsze wydanie liczyo 133 „bestie”,
drugie wydanie opisuje 188 potworow, wszak obszar fantastyki zoologicznej wci si rozsze-
rza. Jednak z bestiariusza zostay usunite wszystkie istoty pozaziemskie, te bowiem na od-
miennych nieco zasadach przynale do fantastycznej egzobiologii. Jan Gondowicz traktuje
wszystkie opisywane stwory z komiczn, ale nalen im powag.
Wydawnictwo CIS
Joomla!
Budowa i modyfikacja szablonów
Pawe Frankowski
Joomla! to jeden z najpopularniejszych systemów zarzdzania treci, wykorzystywany na caym
wiecie jako baza do tworzenia stron internetowych. Jednak sam CMS nie wystarczy – trzeba
jeszcze wiedzie
, jak si nim posugiwa
, by dobrze skomponowa
i perfekcyjnie zbudowa
swój
serwis WWW. Projektowanie i wprowadzanie w ycie wasnych wizji dotyczcych witryny wy-
datnie uatwiaj róne rodzaje szablonów – tych gotowych do wypenienia treci i tych, które
warto wczeniej nieco „podrasowa
”, by idealnie speniay oczekiwania twórcy oraz uytkowni-
ków. O tym wanie traktuje ta ksika. Znajduj si tu informacje na temat budowy i uywania
szablonów (w tym szablonów mobilnych), ich instalacji i aktywacji, moliwoci dostosowywania
do wasnych potrzeb, a take przydatnych rozszerze, zwikszajcych funkcjonalno
serwisu in-
ternetowego. Ponadto w ksice zamieszczono informacje na temat ciekawych dodatków dla
przegldarki Firefox, chtnie wykorzystywanych przez wielu twórców stron; informacje o opty-
malnym doborze i uyciu fontów w serwisie, a ponadto wiedz w kwestii ochrony prawnej sza-
blonów i dostpnoci strony dla osób niepenosprawnych.
Helion SA
co instalowa?
co czytac k.indd 82
2010-06-17 14:35:34
A ponadto e-wydanie ma swoje bezcenne zalety:
wbudowane linki – klikasz i jeste na odpowiedniej stronie WWW
hipertekstowy spis treci i wyszukiwarka – od razu znajdziesz to, czego szukasz
wygodne archiwum – czyli poprzednie wydania pod rk
w cenie odpowie dnio 4 z, 3,50 z, i 3 z za wydanie (patrz str. 89).
GRATIS:
Prenumeratorzy wydania papierowego otrzymuj za darmo
równie
e-prenumerat
MODEGO TECHNIKA
Kupon MT 7/2010
imi i nazwisko
kod
miejscowo
a
b
c
a
b
c
przelij na adres:
A
V
T-Korporacja Mody T
echnik
ul. L
eszczynowa 11, 03-197 W
arszawa
z
dopiskiem „Konkursy”
lub elektronicznie ze strony www.mt.com.pl/kupon
Jolka z hasem
Mój numer prenumeratora: ..................
Mini-Quiz Czytam, wic wiem
Celem tego quizu jest sprawdzenie jak uwanie prze czytalicie tek-
sty publikowane w tym nu me rze MT. Na zako
czenie niektó rych ar-
tykuów stawiamy pytania sprawdzajce wraz z kilkoma wariantami
odpowiedzi. Wród Czytelników, którzy nadel poprawne od po-
wie dzi rozlosujemy cenne nagrody ksikowe. Lista na gro dzonych
bdzie opublikowana w Modym Techniku.
Podaj prawidowe od po wie dzi na pytania
postawione na stronach:
Gosowanie na „Pomys miesica”:
Oddaj gos na pomys nr ........
1
2
3
4
5
7
14
15
16
6
13
8
9
10
11
12
17
Wypenienie i wysanie kuponu oznacza zgod na przetwarzanie danych osobowych zawartych w formularzu osobowym przez AVT
Korporacja sp. z o.o. - wydawc miesiecznika Mody Technik, bdacego administratorem tych danych w rozumieniu Ustawy z dnia
29.08.1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926 - t.j. z pón. zm.). Dane osobowe s przetwarzane w ce-
lach zwizanych z konkursami oraz statystyk. Osoba, której dane osobowe dotycz, ma prawo dostpu do treci swoich danych oraz
do ich poprawiania. Zgoda obejmuje równie przetwarzanie danych w przyszoci, w celach okrelonych wyej.
strefa k.indd 83
2010-06-16 16:08:54
j o l k a z h a s e m
●
guzdrała
●
ponowne wystąpienie czegoś, po-
nowne zrobienie czegoś; powrót,
powtórzenie się
●
palące się lub tlące polano,
lub rękojeść miecza
●
w Szwajcarii: kraj wchodzący
w skład republiki związkowej
●
nadwyżka rozchodu nad przycho-
dem i powstały stąd brak pokrycia
wydatków; niedobór
●
brat Romulusa
●
słodki smak
●
brzęk, szczęknięcie
●
niewielki ptak o upierzeniu czar-
nym, połyskliwym, w zimie szaro-
czarnym, naśladuje głosy innych
ptaków, owadożerny, na zimę odla-
tuje na południe, w Polsce chronio-
ny
●
osłona od deszczu lub słońca
●
na nim stają medaliści
●
w starożytności miasto w Grecji,
na Peloponezie
●
dorosły jeleń samiec
●
koniec, kres, granica; krawędź,
brzeg, skraj
●
perkusyjny instrument muzyczny
składający się z dwu okrągłych płyt
(talerzy)
●
potrawa z gotowanych kartofli, in-
nych jarzyn lub owoców przetartych
przez sito lub ugniecionych na mia-
zgę (z franc.)
●
okoliczność, zdarzenie, czynnik za-
chęcający do działania; podnieta,
zachęta, pobudka
●
flaga podnoszona na statku, będąca
znakiem jego przynależności pań-
stwowej
●
pieczeń z lędźwiowej (tylnej) części
wołu
●
pierwiastek chemiczny, o liczbie
atomowej 36, należący do grupy he-
lowców
●
jedna z dwóch jam w czaszce poni-
żej części czołowej, w której mieści
się gałka oczna
●
Fringilla, ptak z rodziny łuszczaków,
żyjący w Eurazji i płn. Afryce, mają-
cy barwne upierzenie i bardzo melo-
dyjny głos
●
dzień wolny od pracy
●
soczewka na jedno oko, wkładana
do oczodołu, używana szczególnie
w XIX w.
●
dwuletnia roślina z rodziny baldasz-
kowatych, o drobnych białych kwia-
tach zebranych w baldachy; upra-
wiana ze względu na owoce mające
zastosowanie w przemyśle spożyw-
czym i w lecznictwie
●
przegląd, pokaz, zwłaszcza mody;
przegląd wojska, parada wojskowa
●
wyszukane określenie, zwrot bez
głębszej treści, slogan
●
wyróżnienie honorowe, zwykle w pos-
taci gwiazdy, krzyża lub medalu
●
z rakietkami używana do gry
w badmintona
●
komiczna postać dawnej pantomi-
my francuskiej (zapożyczona z ko-
medii włoskiej dell’arte), występują-
ca w białym kostiumie z ubieloną
twarzą
●
powtarzający się po każdej zwrotce
odcinek melodii i tekstu
●
pierwiastek chemiczny z podgrupy
miedziowców, liczba atomowa 47,
metal szlachetny
●
błona surowicza składająca się
z cienkiej warstwy tkanki łącznej,
okrywająca płuca i wyściełająca
wnętrze klatki piersiowej
●
pot. ktoś zajmujący wysokie stano-
wisko, wybitna, znana osobistość;
dygnitarz, figura, gruba ryba
●
uczucie beznadziejności, bezsilno-
ści, spowodowane utratą nadziei,
nieszczęściem; desperacja
●
przestarz. osada zamieszkana przez
ludność rolniczą, wieś, osiedle wiej-
skie
Aby odczyta haso, naley wpisa do diagramu na dole strony litery z pól oznaczonych
liczbami. Haso mona wysa do redakcji na kuponie (str
. 83) lub elektronicznie ze strony
.mt.com.pl/kupon. Sporód prawidowych rozwiza wylosujemy pi, które zostan
nagrodzone ksikami z ksigarni technicznej margines.pl.
W diag ra mie ujaw nio no po o e nie wszys tkich wys t pie li te r Z i O.
1
2
3
4
5
7
14
15
16
6
13
8
9
10
11
12
17
10
5
2
9
15
17
4
3
12
6
11
8
14
7
16
13
1
O
O
O
O
O
Z
O
Z
Z
Z
Z
O
O
Z
O
O Z
Z
O
O
Z
O
O
O
O
strefa k.indd 84
2010-06-16 16:08:55
Łamigłówka skła-
da się z kwadratu
9 na 9, który do-
datkowo podzielo -
ny jest na mniejsze
kwadraty (3x3).
W polach kwadra-
tu znajdują się już
cyfry. Całość na-
leży uzupełnić cy-
frami od 1 do 9,
tak aby w każdym
wierszu, kolumnie
i w małym kwa-
dra cie cyfry się nie
powtarzały.
Rozwiązując su-
doku zamieszczo-
ne obok, pamię-
taj o kilku waż-
nych zasadach.
1. Do określo-
nego miejsca
pasuje tylko
jedna jedyna
cyfra.
2. Nie wpisuj żad-
nej cyfry, jeśli
nie masz stu-
pro centowej
pewności, że
jest to jedyne
możliwe miej-
sce.
s u d o k u s u d o k u
SUDOKU
Poziom łatwy
Poziom średni
Poziom trudny
W tym miesiącu
do rozwiązania dla Was:
1 8 4 2
5
2
8
2 3 5 9 7
4
7
5 6 9 4 3
4 1 2 7 5
6
5
2
7
2
4
1
8 2 1 5
9 3 4
1 9 6
2
1
8
5 6 2
3 5 2 4
7 5 9
4 8 7
5 9 6 4
4
5
5 3 1
7 2
6 5 3
4
8
9
3 7
9
5
1 6 7
4 8
Poziom łatwy
Poziom średni
Poziom trudny
2
3
5
8
5
4
7
9
1
6
8 3
7 6 9 2
3 2 5 7
2
4
5
9
9 6 7 4 3 8
8
9
7
1
3
6
1 3 9
5 8 3
2 1 5 7
8 5 9 7
3
4
2
5 7 4
1 9 3 8
8 4 7
5
8
1
4
5
3
8
7
3
1
9
6 3 8
9 6 7
8
1
8
5
7
2
9
strefa k.indd 85
2010-06-16 16:08:55
a c t i v e r e a d e r
ZASADY:
– Za nadesane rozwizania zada , oprócz biecych na-
gród, kady uczestnik otrzymuje punkty, przyznawane
wg „cennika” zamieszczonego poniej w tabelce.
– Rozwizania zada z biecego wydania MT naley
nadsya do ko
ca miesica tego wydania. Liczy si
data stempla pocztowego. Listy i kupony nadesane
po tym terminie nie bd uwzgldniane w punktacji.
Wyjtkiem jest konkurs „Na Warsztacie” i „Klub Wyna-
laz ców).
– Zdjcia modeli wykonanych wedug projektów z dziau
„Na Warsztacie” (tylko publikowanych w biecym cyklu
Active Reader) mona przesya w czasie caego, aktu-
alnie trwajcego cyklu AR.
– Czas na rozwizanie zada KW to 2 miesice od daty
publikacji.
– Punktowane bd tylko prace i rozwizania podpisane
imieniem i nazwiskiem.
– W przypadku nadesania kilku wersji jednego zadania
w danym miesicu, punkty naliczamy jednokrotnie.
– Biece wyniki s publikowane zarówno na stronie
internetowej www.mt.com.pl (pena lista), jak równie
na amach MT (pierwsza setka uczestników).
– Ranking jest rozstrzygany w cyklu pórocznym,
czyli punkty gromadzone s za zadania od stycznia
do czerwca oraz od lipca do grudnia.
– Wyniki rankingu pórocznego publikowane s odpo-
wiednio w miesicach: luty i sierpie
– Po upywie pó roku, w zalenoci od iloci zebranych
punktów i miejsca zajtego na licie rankingowej,
uczestnicy konkursu otrzymuj specjalne nagrody
(lista nagród poniej).
– Wypenienie kuponu lub przesanie rozwizania zadania
jest jednoznaczne ze zgod na prze twarzanie danych oso-
bowych na potrzeby konkursów.
Active Reader
NAGRODY X EDYCJI:
z Szczególnie ciekawa wspópraca pomidzy czytelnikiem
i redakcj zostanie uhonorowana listem gratulacyjnym
dla HONOROWEGO WSPÓ PRACOWNIKA M ODEGO
TECHNIKA.
z Czoowa pitka rankingu pórocznego otrzymuje tytu
ACTIVE READER.
CENNIK:
iloci punktów, jakie mona otrzyma
w klasyfikacji „Active Reader”
z 100 pkt. – (raz na pó roku) dla prenumeratora MT – czyta-
jc MT sy stematycznie ju si jest aktywnym!
(wystarczy poda swój numer prenumeratora
na kuponie konkursowym).
z 30 pkt. – kady list do redakcji (minimum 350 znaków).
z 150 pkt. – list do redakcji opublikowany na amach MT.
z 200 pkt. – zdjcie Waszej pracy wykonanej na podstawie
artykuów z dziau „Na Warsztacie”.
z 150 pkt. – zdjcia uznane przez red. „Na Warsztacie”
za zdjcia najstaranniej wykonanych prac
z 50 pkt. – rozwizanie zadania Klubu Wynalazców
z 50 pkt. – rozwizanie zadania Szkoy Wynalazców.
z 150 pkt. – rozwizanie zadania Klubu Wynalazców
lub Szkoy Wynalazców opublikowane na a-
mach MT.
z 80 pkt. – „Pomysy genialne, zwariowane i takie sobie”.
z 50 pkt. – rozwizanie krzyówki.
z 30 pkt. – rozwizania Mini Quiz – „Czytam wic wiem”.
z 10 pkt. – „Pomys miesica”.
Active Reader to ranking osób regularnie czytajcych Modego Technika
i uczestniczcych w akcjach oraz konkursach ogaszanych na amach MT.
zajte
miejsce
nagroda
z 1
Rower z kaskiem – marki Wheeler
z 2
Wykrywacz metalu BOUNTY HUNTER – Land Star
modele do sklejania + aparat fotograficzny:
z 3
Messerschmitt Bf 110C-7 – Dragon + aparat
Holga 120 GCFN
z 4
Spitfire Mk. IIb 1/32 – Hasegawa + aparat
Holga 120 GCFN
z 5–7
aparaty fotograficzne Holga 120 CFN
z 8
modele do sklejania:
Junkers Ju-88 A-1 „Bitwa o Angli” – REVELL
z 9
M10 tank destroyer – AVF club
z 10
Nieuport 11 'French Aces' – Special Hobby
z 11
Mercedes Benz 300 SL Cabrio – Italeri
z 12
Nakajima Ki-43-II Hayabusa – Hasegawa
z 13
JEEP WILLYS MB with Cal.50 M2 Machine gun
– Hasegawa
z 14
Francuska fregata „Acheron” – Zvezda
z 15
LASER sailing boat trailer – REVELL
audiobooki od Storybox.pl:
z 16
„Potop” Henryka Sienkiewicza cz. I, II, III
z 17–25
„Lalka” Bolesawa Prusa cz. I i II
kursy jzykowe na CD od Edgarda
z 26–30
Szwedzki – kurs podstawowy
z 31–33
Chi ski – kurs podstawowy
z 34–38
Fi ski – kurs podstawowy
z 39–40
Czeski – kurs podstawowy
z 41–47
Niderlandzki – kurs podstawowy
z 48–50
Angielski (Technology & Science)
z 51–54
Angielski (Discover USA)
z kady, kto zebra co najmniej 550 pkt. moe zamówi
e-prenumerat MT na pó roku gratis
ar.indd 86
2010-06-16 14:44:08
a c t i v e r e a d e r
1 Tobaa Kinga
3400
2 Turski Micha
2020
3 Frcek Nelliusz
1950
4 Fajer Konrad
1720
5 Kulik
Sawomir
1460
6 Redwak
Alek
1430
7 Stojak Sebastian
1400
8 Czyewska Klara
1340
9 Korczyski
Jarosaw 1260
10 Kopa Mateusz
1150
11 Krzanowski Jan
1110
12 Skrobot Jakub
1070
13 Schneider Krzysztof
1050
14 Kowalski Zbigniew
1020
15 Gruszka Andrzej
970
16 Skrzetuszewski Maciej 960
17 Bielecki Marek
930
18 Nazaruk Damian
900
19 Stokosa Agnieszka
890
20 Bielska Anita
870
21 Nowak Mariusz
870
22 Zagnaski Marcin
870
24 Gryglicki ukasz
850
25 Sosnowski Andrzej
810
26 Kazek
790
27 Kulik Piotr
750
28 Tarnawa Grzegorz
730
29 Dubiel Nikodem
640
30 Nahowski Jan
630
31 Syzyf
560
32 Sikora Leszek
550
33 Boek Zygmunt
530
34 Koper Katarzyna
530
35 Pasymski Jerzy
530
36 Walukiewicz Mikoaj
530
37 Widacka Anna
530
38 Esterek Mateusz
520
39 Knefel Jarosaw
520
40 Paskociska Anna
490
41 Cezary Olszewski
480
42 Liniejewicz Joanna
480
43 Borowicz Pawe
450
44 Ciepielewska Karolina 450
45 Fugel Zbigniew
450
46 Haas Zbigniew
450
47 Kopniak Daniel
450
48 Markocki Grzegorz
450
49 Matuszak Piotr
450
50 Mosor Jarosaw
450
51 Musiaowska Joanna 450
52 Nowak Agnieszka
450
53 Nowak Barbara
450
54 Onisowski Bartek
450
55 Osmaski Marek
450
56 Piecuch Krzysztof
450
57 Przyborska Zofia
450
58 Salamonik Janusz
450
59 Stroek Piotr
450
60 Kierzog Micha
420
61 Konieczny Jacek
420
62 Chrupczalski Karol
410
63 Kocot Micha
410
64 Drzszcz Krzysztof
370
65 Borowicz Marcin
360
66 Dybalski Radoslaw
360
67 Krasiski Jarosaw
360
68 Markocki ukasz
360
69 Markocki Stanisaw
360
70 Robak Stanisaw
360
71 Szustek Sawomir
360
72 Szreter Adam
340
73 Lis ukasz
330
74 Dubiel Mateusz
320
75 Bednarek Maciej
300
76 Burszewski Rafa
300
77 Gabriel Pytel
300
78 Gromski Tomasz
300
79 Kulas Robert
300
80 Bonikowski Tomasz
270
81 Forczek Maciej
270
82 Kozik Dominik
270
83 Michalski Maksymilian 270
84 Otto Krzysztof
270
85 Pichitko Iwona
270
86 Pichitko Piotr
270
87 Skadowski Przemysaw 270
88 Sota Barbara
270
89 Sobczak Jolanta
270
90 Wróbel Szymon
270
91 Czaboryk Roman
260
92 Dbrowska Agnieszka 260
93 Grodzicki Mieszko
250
94 Solarz Tymoteusz
220
95 Solarz Wojciech
220
96 Strzaka Filip
220
97 Pietrzyk Marek
210
98 Pijaj Przemysaw
200
99 Szmyd Radosaw
200
100 Barbara
190
7
7
7
39
40
41
Active Reader X
(suma punktów za konkursy
od stycznia do maja)
miesic 5
ar.indd 87
2010-06-16 14:44:11
Polecamy efekty niezbdne do owietlenia dyskoteki,
balu na koniec roku szkolnego.
Ponadto oferujemy zestawy nagonienia oraz owietlenie i akcesoria.
Na yczenie wysyamy katalog. Podane ceny zawieraj podatek VAT 22%
Sprzeda wysykowa i na miejscu w siedzibie AVT
Osoby zainteresowane prosimy o kontakt
z Dziaem Handlowym AVT, ul. Leszczynowa 11, 03-197 Warszawa,
tel.: 22 257 84 52, faks: 22 257 84 55
ASTAR – DERBY 90 LED RGB DMX
VDLL300TS
ASTRO TWIN SCANNER
370,00 PLN
VDPL300MF5
LED COPERNICUS III 158 LED RGB+W
560,00 PLN
ASTAR II – DOUBLE DERBY – 3 x 3W LED DMX
VDPLPPS
LISTWA Z REFLEKTORAMI LED + STATYW
1296,00 PLN
prenumerata.indd 88
2010-06-17 15:02:23
3 miesice próbnej prenumeraty MT gratis!
W czasie 75 dni od rozpoczcia gratisowej prenumeraty
mona zrezygnowa. AVT zwraca ca wpacon kwot!
zadzwoni do AVT: 022 257 84 25
wysa fax do AVT: 022 257 84 00
wysa e-mail do AVT: prenumerata@avt.pl
wysa list do AVT (adres na kuponie)
wysa zamówienie ze strony www.avt.pl
wysa SMS do AVT o treci PREN
pod nr 0663889884, a AVT oddzwoni
i przyjmie zamówienie.
AV T – K o r p o r a c j a S p . z o . o .
L e s z c z y n o w a 1 1, 0 3 - 1 9 7 Wa r s z a w a
9 7 1 6 0 0 1 0 6 8 0 0 0 3 0 1 0 3 0 3 0 5 5 1 5 3
1 0 7 , 8 0
s t o s i e d e m z ł 8 0 g r
J a n K o w a l s k i 9 3 – 5 4 0 Ł ó d ź
u l. K o s m o n a u t ó w 8 / 1 4 6
R o c z n a p r e n u m e r a t a MT o d n r
0 8 / 1 0
6 sposobów, aby zosta prenumeratorem MT
Prenumerata
dla szkó, dotowana
przez Ministerstwo
Nauki i Szkolnictwa
Wyszego
Rok 2010
47 z
Prenumerata
indywidualna
12 miesicy
24 miesice
6 miesicy
12 miesicy
24 miesice
Pamitaj! Tylko prenumeratorzy otrzymuj gratis
równoleg prenumerat e-wyda (patrz str. 83)
naley wypeni druk przekazu
na poczcie lub w banku wg wzoru obok
FORTIS BANK 97 1600 1068 0003 0103 0305 5153
lub zapaci kart patnicz na stronie:
www.avt.com.pl
Wyraam zgod na prze-
twarzanie moich danych
osobowych w bazie prenu-
meratorów Wydawnictwa
AVT-Korporacja Sp. z o.o.
Dane s chronione zgodnie
z ustaw o ochronie da-
nych osobowych (Dz. U.
Nr 133 poz. 883). Owiad-
czam, e wiem o moim
prawie do wgldu i popra-
wiania moich danych oso-
bowych.
Prenumerata „Modego Technika”
Zamawiam
prenumerat MT do stycznia 2011 roku, w tym od sierpnia 2010 do pa dziernika 2010 r. bezpatnie,
a nastpne 3 numery (11/10–01/11) w cenie 29,40 z, z moliwoci rezygnacji przed 16.10.2010 r.
i zwrotu caej wpaconej kwoty (tylko dla nowych Prenumeratorów);
roczn prenumerat MT w cenie 107,80 z;
dwuletni prenumerat MT w cenie 205,80 z.
Zamawiam e-prenumerat MT:
6 wyda w cenie 24 z;
12 wyda w cenie 42 z;
24 wydania w cenie 72 z;
zaprenumerowaem papierow wersj MT,
zamawiam
e-prenumerat
bezpatn.
Wybieram nastpujc form patnoci:
prenumerat opac przed 1 sierpnia 2010 r. przelewem bankowym, przekazem pocztowym na konto:
prenumerat opac za pobraniem pocztowym (przy odbiorze pierwszego numeru Modego Technika)
prenumerata ju zostaa przeze mnie opacona
..................................................................................................................................................................................................................
imi i nazwisko
..................................................................................................................................................................................................................
ulica, nr domu i mieszkania, miejscowo
..................................................................................................................................................................................................................
kod
pocztowy
poczta
..................................................................................................................................................................................................................
data
czytelny
podpis
ZAMÓWIENIE
prosimy przesa przed kocem lipca br
.
Î
poczt na adres
A
V
T
-K
orporacja Sp. z o.o., ul. Leszczynowa 11, 03-197 W
arszawa
Î
faksem pod numer
022 676 89 86
lub
022 257 84 00
Î
mailem:
(tylko tekst)
prenumerata.indd 89
2010-06-17 15:02:26
Nieustannie czekamy na Wasze
pomysy ulepsze, innowacji,
zmian. Swoje propozycje nadsy-
ajcie na adres redakcji z dopi-
skiem „Pomysy” lub na e-mail:
activereader@mt.com.pl.
Pomysy tu publikowane nagra-
dzamy rónymi grami na PC
TopWare.
Zachcamy Was równie do gosowania
na „Pomys miesica”. Jeeli sporód prezento-
wanych pomysów jeden spo doba Wam si
szczególnie, moecie na niego odda gos,
wy pe niajc kupon znajdujcy si na str. 83.
Wystarczy poda numer wybranego pomysu.
Ten, który zbierze najwicej gosów, zdobywa ty-
tu „Pomysu miesica” i bdzie dodatkowo na-
grodzony i przypomniany w kolejnym numerze.
1.
1. Nelliusz Frącek proponuje wypo-
sażyć okna w system, dzięki któ-
remu będzie można nimi zdalnie
sterować, np. za pomocą pilota.
W ostatnich czasach tyle słyszy
się o tragediach. O tym, że jakieś
dziecko otworzyło okno i z niego
wypadło. Dzięki takiemu systemo-
wi byłoby to niemożliwe. Ułatwi-
łoby to także życie niepełnospraw-
nym, którym przecież trudno się
poruszać. A tu pstryk... okno uchy-
lone. Idzie burza... kilka kliknięć
i wszystkie okna pozamykane.
Dobry pomysł i w zasadzie już
w niektórych krajach… do kupie-
nia! Postęp techniczny gna coraz
prędzej i już coraz trudniej wymy-
ślić coś całkiem nowego!
2.
2. Nikodem Dubiel proponuje stwo-
rzyć pewnego rodzaju „drukarkę
telewizyjną”. Chodziłoby o to, że
przyciskiem na pilocie robiłoby się
zapis obrazu z telewizora, następ-
nie drukowało obraz. Bardzo przy-
datne byłoby to przy zapamięta-
niu długich przepisów z różnorod-
nych programów kulinarnych. Nie
trzeba by ich przepisywać, tylko
zrobić „zdjęcie” pilotem i szybko
wydrukować.
Owszem dobry pomysł i w zasa-
dzie do realizacji od zaraz. Ułatwi-
łoby to nie tylko zapamiętywanie
przepisów kuchennych, ale wiele
innych rzeczy: reprodukcji dzieł
sztuki, zabytków architektury itp.
3.
3. Mariusz Nowak z Ćmielowa pro-
ponuje zastosowanie pianki, po-
dobnej do znanych pianek monta-
żowych – do zabezpieczenia stat-
ków przed utonięciem. W razie
awarii do pomieszczeń zalewa-
nych wodą wtryskiwałoby się
piankę i wtedy statek miałby
szansę odzyskać pływalność.
Koncepcja atrakcyjna, ale wymaga
analizy rachunkowej. Chodzi
w su mie o to, ile ton tej pianki
w stanie płynnym musiałby statek
wozić, żeby wystarczyło jej w ra-
zie awarii. Obawiamy się, że wcho-
dziłyby tu w rachubę tysiące ton!
Agnieszka
Dąbrowska nadesłała
dwa pomysły:
4.
4. Proponuje zaopatrzenie wodood-
pornych obiektywów w lustrzan-
kach w wycieraczki, żeby uspraw-
nić robienie reportaży w deszczu.
5.
5. Zegarki na prawą rękę z obróconą
o 90° tarczą tak, aby linia łącząca
godzinę 12 z 6 biegła równolegle
do linii łokieć–nadgarstek. Efekt?
Z takim zegarkiem, pracując
z myszką komputerową, od razu
widzimy godzinę bez konieczno-
ści obracania ręki.
Z wycieraczkami może być trudno,
bo obiektywy pokrywane są deli-
katną warstwą przeciwod blas-
kową, której nie można drapać.
Może więc emulsje powodujące
spływanie wody z obiektywu?
Drugi pomysł w zasadzie niezły,
ale Agnieszka zapomniała, że ze-
gar ma na ekranie komputera!
6.
6. Marcin Koralewski ze Słupska
przysłał pomysł niemal XXII-
-wieczny! W stacjonarnych od-
twarzaczach MP3 można zamon-
tować urządzenie, które w trakcie
odtwarzania zagranicznej piosen-
ki, wyświetlałby na ścianie, za po-
mocą lasera, tłumaczenie tej pio-
senki. Byłoby to doskonałe wyj-
ście dla osób uczących się obcego
języka.
Wydaje się, że mimo błyskawicz-
nego postępu wszelkich spraw
elektroniczno-komputerowych ten
pomysł musi jeszcze trochę pocze-
kać. Tłumaczenie musiałoby iść
synchronicznie z muzyką, a o to
może być bardzo trudno, głównie
z uwagi na gramatykę inną prze-
cież niż nasza.
7.
7. Jarosław Korczyński z Rybcze wic
uważa, że telefony komórkowe
oprócz standardowego zasilania
w akumulatorek litowo-jonowy
powinny mieć również miejsce
na jedną baterię typu AAA.
Byłoby to przydatne w przypadku,
gdy telefon nam się rozładował
i nie mamy możliwości naładowa-
nia go, a musimy wykonać ważną
rozmowę lub czekamy na telefon
do nas. Wówczas wystarczyłoby
tylko kupić w najbliższym kiosku
baterię i na pewien czas problem
zasilania zostałby rozwiązany.
Ciekawy i praktyczny pomysł.
Wydaje się jednak, że lepiej byłoby
zaopatrzyć komórkę w pojemnik
na odpowiednią liczbę baterii,
z kabelkiem wtykanym w gniazd-
ko do ładowania.
I T
AKIE
SOBIE
Nagrod za pomys
miesica tym razem jest
„Multimedialna
Encyklopedia Powszechna
PWN”.
„Pomysy” nie s ju woaniem
na puszczy! Komentujemy, oceniamy
i staramy si wyrazi nasz szczery podziw
i uznanie dla pomysowoci Czytelników.
Gorco zachcamy wszystkich do prezento-
wania swoich koncepcji, nawet tych najbar-
dziej zwariowanych! Wszystkie maj warto,
nawet te z pozoru niedorzeczne, bo ich kry-
tyka moe sta si twórczym zaczynem cze-
go ciekawego!
A oto plon ostatniego miesica:
Pomysł z numeru majowego
wyróżniony przez Czytelników
Autor
Autor przyjrzał się podpórkom,
których używają ludzie ze scho-
rzeniami narządów ruchu: la-
skom inwalidzkim, balkonikom
itp. Zwykle chory ma sprawną
rękę i może nią manipulować.
Taką laskę można zaopatrzyć
w przyssawkę. Można by było
przytwierdzać laskę do wypole-
rowanej powierzchni za pomocą
nacisku w rączce. To powodowa-
łoby, że kontakt laski z posadzką
będzie pewniejszy i wyeliminuje
poślizg. Naciska się dźwig nię –
ssawka się przytwierdza, opusz-
cza – laska jest uwolniona.
POMYSŁY GENIALNE,
ZWARIOW
ANE
pomysly k.indd 90
2010-06-16 14:37:18
SDZIWY
TECHNIK
Lipiec 1910
BIE SIA DA LI TE RAC KA
Dawne krzesiwa
Zapaki istniej dopiero od lat om-
dziesiciu; przed wynalazkiem ich,
rozniecenie ognia przychodzio
z pewn trudnoci. Zwykle posugi-
wano si kawakiem stali, krzesiwem
i hubk. Potem wymylono przyrzd
skomplikowany tego rodzaju: w na-
czyniu szklanem, o mocnych cian-
kach, wytwarza si wodór, przez za-
nurzenie cynku w rozcieczonym
kwasie siarczanym. Gaz wydostawa
si z naczynia przez otwór w korku,
zamykany misternym kranikiem; na
wierzchu korka znajdowaa si gbka
platynowa, któr wodór rozarza
i sam si zapala maym pomykiem,
od którego z kolei zapalano fidybusy,
wiórki i patyczki. Przyrzd ten jednak,
bdc kosztownym, wymagajcym
delikatnego i uwanego obchodzenia
si z nim, nie móg doczeka si szer-
szego rozpowszechnienia. Utrzymy-
way si tedy w dalszym cigu pytki
stalowe, krzesiwka i hubki, noszone
w eleganckich torebkach skórzanych.
Póciennych lub jedwabnych, mniej
lub wicej ozdobnych; w osobnych
skrzyneczkach noszono wizki pa-
tyczków, które si od wykrzesanej
iskry zapalay. Potem wymylono t. z.
„szkatuki ogniowe”. Byy to drewnia-
ne pudeeczka z dwiema przegródka-
mi: w jednej miecia si pytka stalo-
wa i krzesiwko, w drugiej hubka i pa-
tyczki drzewa smolnego. W XVIII stu-
leciu zjawiy si krzesiwka w ksztacie
pistoletów: iskra, wykrzesana za po-
moc stalowego kurka, uderzajcego
o kamie, zapalaa siarkowan nitk.
W r. 1806 wynalazek Bertholleta po-
zwoli uczyni krok naprzód. Uczony
ten doszed, e chloran potasu, pod
dziaaniem kwasu siarkowego, wy-
twarza ciepo, dostateczne do zapale-
nia atwo poncych cia. Strugano
wic drewienka sosnowe, dugie na
par cali, nasycone na kocach mie-
szanin z chloranu potasu i siarki.
Drewienka owe zanurzano we flaszce
z kwasem siarkowym, a przy wyciga-
niu ich z flaszeczki, otrzymywano po-
mie z maym wybuchem. Dopiero
w r. 1833 ukazay si zapaki, wynale-
zione przez Jana Fryderyka Kammerera.
2 lipca 1910
Doniosy wynalazek
Wan bardzo rol maj w medycy-
nie przyrzdy, pomagajce lekarzowi
do badania pacyenta. W ostatnim
wanie czasie znaczn ilo tych przy-
rzdów wzbogaci dr. Karol Herzell
z Bremy nowym wynalazkiem, który
nazwa oftalmodyafanoskopem. Sama
nazwa pozwala si domyla, e przy-
rzd nowo wynaleziony przeznaczo-
ny gównie do bada oczu, ale posia-
da on inne, nie mniej wane, zastoso-
wanie. Wiadomo, e zwierciado
oczne Helmholtza byo pierwszym
przyrzdem, który umoliwi dokad-
ne badanie oczu i który przez to
wprowadzi okulistyk na nowe tory.
Przyrzd d-ra Herzella nie ruguje kla-
sycznego wynalazku Helmholtza, lecz
suy do uzupenienia bada, doko-
nywanych przez to zwierciado,
a w pewnych wypadkach mona je
nim zastpi. Zwierciado Helmholtza
rzuca wiato przez renic w gb
oka, tam si odbija i wpada do oka
badajcego lekarza, przyczem zwasz-
cza rónice w kolorze daj si spo-
strzedz bardzo atwo. Dr. Herzell
wprowadza w gb jamy ustnej aparat
silnie owietlajcy tak, e gb oka
znajduje si pomidzy ródem owe-
go wiata a okiem lekarza. Rónic
w kolorach i tym sposobem mona
zauway, lecz nie tak wyra nie, jak
przy uyciu zwierciada Helmholtza;
natomiast najmniejsza zmiana
w przezroczystoci gbi ocznej wyst-
puje bardzo dokadnie. Aparat owie-
tlajcy Herzella daje wiato o sile 80
wiec; poniewa przy takiej sile wia-
ta wywizuje si znaczna ilo ciepa,
przeto aparat jest odpowiednio ocha-
dzany, za pomoc rezerwuaru wod-
nego. Nowy aparat moe by zastoso-
wany o badania garda, nosa, szczk,
krtani i w ogóle do badania ciemnych
wntrzy organizmu.
9 lipca 1910
ZIAR NO
Bakterje znuenia
Dr Karol Wardell Stiles, naczelnik od-
dziau zoologicznego w usugach ma-
rynarki amerykaskiej, oznajmi na
kongresie higjenicznym, ogólno-ame-
rykaskim w roku 1902, e odkry
u ludzi pasorzyta, który powoduje
niezwyke znuenie, a co za tem
idzie, lenistwo, waciwe szczególnie
biaym mieszkacom z okolic suchych
i piaszczystych poudniowej czci
Stanów Zjednoczonych. W rozdziera-
jcych sowach opisywa ów uczony
ndz tych ludzi wyniszczonych, któ-
rzy umieraj ze znuenia wród pól
nienadajcych si do uprawy i te ko-
biety, walczce ze mierci o dziatw
swoj, wt ju od urodzenia.
Rewelacje Stiles’a przyjto wówczas
z niedowierzaniem, a wielu uczonych
szydzio z rozpaczliwych obrazów, ja-
kie odmalowa ten znakomity higjeni-
sta; nie da on jednak za wygran, lecz
po dalszych siedmiu latach nowych
bada, potwierdzi niedawno swoje
dawniejsze spostrzeenia. W istocie
odkrycie jego znajduje potwierdzenie
w kilku faktach, zauwaonych w wie-
ku XVIII-ym; i tak w roku 1782 pe-
wien niemiecki ksidz przyrodnik, na-
zwiskiem Goeze, odkry we wntrzu
borsuka drobniutkiego pasorzyta jak
wosek. W siedm lat pó niej inny zoo-
log niemiecki znalaz podobnego mi-
kroba we wntrzu lisa; w roku 1843-
im uczony Medjolaczyk, Dubini,
mówi o pasorzycie ludzkim, który
mia sprawia anemi u strycharzy
i innych biednych robotników z okoli-
cy. W roku 1879-ym wielkiej wrzawy
w wiecie uczonym narobia „choro-
ba tunelowa”, która pochona wiele
ofiar z pomidzy robotników, przebi-
jajcych tunel w. Gotharda; badania
wykazay, e zaraza zostaa spowodo-
wana tak niedbalstwem samyche ro-
botników, jak i zymi warunkami hi-
gjenicznymi, i e ziemia bya formal-
nie zasiana jajkami i poczwarkami pa-
sorzyta, który zaraa wszystkich, co
dotykali tej ziemi. W roku 1881 radzi
Bozzolo z Turynu uywa tymolu na
wyniszczenie tego pasorzyta, a i do
dzisiaj jest to powszechnie zalecane
lekarstwo. Wypadki zarazy obserwo-
wano w Kalkucie, Tunisie, Egipcie
i w Ameryce, a roznosili j emigranci
strycharze; dzi wic niema wtpliwo-
ci, i suszno jest po stronie dokto-
ra Stiles’a, który nazwa tego pasorzy-
ta necator americanus (zabójca ame-
rykaski). Otó ten „zabójca” czyni
ogromne spustoszenia midzy bied-
nymi pracownikami poudniowych
Stanów-Zjednoczonych, którzy yj
w kracowym niedostatku i s geofa-
gami, jedzcymi nie tylko ziemi, lecz
take nawet sadz z komina; nie-
szczliwcy ci wyndzniali i chudzi
budz niezmiern lito. Pasorzyt,
który yje w ich wntrzu i tam si
okrywa bon, robi ich powoli nie-
zdolnymi do najmniejszej czynnoci;
samiczka, majca tak jak i samiec wy-
gld brudnej nitki, skada tysicami
jajka w miejscu, gdzie si znajduje,
a wysze z nich zarodki roza si po
caej tkance. Malekie te robaczki
przyklejaj si do wewntrznych cian
przewodu pokarmowego i dziurawi
bon luzow, aby miay którdy ssa
krew. Dr. Sandwith, angielski lekarz,
znalaz przy sekcji w jednym czowie-
ku 250 robaczków i 575 otworów;
u innego 863, z których 217 byo jesz-
cze przyklejonych do wntrza z gów-
kami wystawionemi, a czsto wychy-
lonych do poowy. Po najwikszej
czci zaraa si najpierw podeszwa
u nogi, jako najbardziej wystawiona
na zetknicie z ziemi, zanieczyszczo-
n przez mikroby. Obliczaj dotd pra-
wie na 2 miljony ofiary tego pasorzyta.
TYGODNIK
ILUSTROWANY
Na polu Mokotowskiem tysice osób.
Po nieudanych dotychczas wzlotach
warszawskich pragniemy nareszcie
obaczy wasnemi oczami, uwierzy
w to, o czem czytamy cigle, e nie
tylko wznie si mona, ale i kilka,
kilkanacie, czy nawet kilkadziesit
minut bezkarnie kry w powietrzu.
Czy to konkurs? I tak, i nie. Tak –
w za mierzeniu urzdzajcych, nie –
w istotnym przebiegu. Bo ten tydzie
awiatyczny naleaoby waciwie na-
zwa tygodniem popisów Utoczkina.
Nie dawa on poprostu przyj do
wzlotu innym. Gorissen spad i rozbi
na szcztki aeroplan, zadowolony, e
sam uszed cao; bar. de Caters omie-
li si dopiero ku kocowi wzlotów;
o lotnikach polskich niema prawie co
wspomina: jeden pan Supniewski la-
ta – i to krótko. Mówi, e Utoczkin
jest znakomitym pilotem. Niewt pli-
wie, ale nie tylko to. Mia aparat do-
skonay, precyzyjny. Tymczasem in-
ni… Osawiona inicyatywa rajchma-
nowska tak mocno wszczepia w go-
wy ludzi, e Warszawa jest krajem
tandety take aeroplanowej, i wszy-
scy przybywali z maszynami ladaja-
kiemi, aby zby. I naturalnie spadali,
albo – co dla nich lepsza, a dla pu-
blicznoci gorsza – nie latali zgoa.
W Utoczkinie uderza niesychana a-
two i prostota wzlotów i zlotów.
W jego rku aeroplan – to prawie po-
wóz czy samochód, zajedajcy do
dworu po goci. Wzbudza tak ufno
i pewno, e tylko z pocztku impo-
nowali miakowie, którzy puszczali
si z nim, jako pasaerowie. Potem –
stao si to udziaem atwym i banal-
nym wszystkich – nawet niewiast –
którzy sto rubli wyoy mogli. Sensa-
cy wzbudzali ju tylko wielopudowi
pasaerowie, pod którymi aeroplan
dysza ciko i lata bardzo krótko.
W tem poczuciu atwoci i naturalno-
ci lotnictwa tkwi najtrwalsze wrae-
nie ostatnich popisów. Na zasadzie
wieci zdaleka – wierzylimy tylko, e
mona szybowa w powietrzu niby
ptakami olbrzymimi i potwornymi.
Dzi – wiemy, e tak jest istotnie.
Zawdziczamy to Utocz
ki nowi, by-
najmniej nie wiadomej woli organi-
zatorów, którzy cay konkurs urzdzili
do niedbale.
Zebraa Magda Michalska
mt07-2010 okladka pomocnicze.indd 91
2010-06-17 15:45:05
mt07-2010 okladka pomocnicze.indd 92
2010-06-17 15:45:06